Posiadłość "Złoty Ruczaj"

+2
Rantir Quinaathaaph
Abigail Valendav
6 posters

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Paź 19, 2023 7:21 pm

Zastanawiało go trochę czemu Mi był cały czas w piwnicy, skoro zapewne wyłapał nowe dźwięki i zapachy. Z drugiej strony, jego siostry chyba nie były specjalnie tym przejęte, a więc wszystko grało. Krótka dyskusja Lu i Bou na temat grzebania żywcem jednak uszła uwadze wampira, który uznałby to za niedorzeczne, ale przyznałby się, że już niejedną niebezpieczną sytuację zastał w domu. Niby takie to wyrośnięte, a jednak wciąż głupiutkie.
Lucrecie’a nie doczekała się odpowiedzi, zagłuszona przez jakieś szelesty, ale kiedy tylko udała się do kuchni, mogła dostrzec widok co najmniej zadziwiający. Krwiopijca odwrócił się w jej stronę, a to co miał na sobie… to był różowy fartuch, przewieszony przez biały kołnierz koszuli i zawiązany wokół pasa, sięgający aż do jego kolan. Z pewnością chronił schludne ubrania, ale w tym wydaniu przedstawiał się abstrakcyjnie. Jednak na jego bladej twarzy pozostała pełna powaga, zwłaszcza jasne oczy, które dostrzegły jej uśmiech.
-Świetnie. Będzie więc szybciej.- Wyszczerzył długie kły w uśmiechu, po czym odwrócił się w stronę szafki. -Możesz przygotować kubki i wstawić wodę na piecyk. Gdzieś miałem liście herbaty.- Zaraz szafka otworzyła się, a siedząca w niej istota podała mu słoik z ziołami. Mina Gasparda wydawała się wyrażać zmieszanie. -Stworek…
Dodał z cichym "grr".
-Khy, khy, robicie herbatę? Ja bym chciała…
Spytał z entuzjazmem, ale po chwili drzwiczki od szafki zostały zamknięte, zaś Anatell zapominając o tym co się właśnie stało kontynuował czynność. No nic.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Harim Czw Paź 19, 2023 7:50 pm

To było dziwne wrażenie, mieć przed sobą tę nastroszoną Papużkę, która wyglądała, jakby nie zawahała się ani chwili, by go udusić albo wypatroszyć. Widział to w jego oczach. Nie żeby się obawiał, ale bynajmniej nie spodziewał się takiej agresji, nawet jeśli słowa Harima były zupełnie normalne. Co więcej, domyślał się dość dokładnie, skąd to wynika i co oznacza, a oznaczało raczej niewiele. Gdyby chciał zacząć bójkę, dawno by to zrobił, teraz chce tylko wyglądać groźnie.
Ale nie Harim był tu najważniejszy.
Szybko dostał odpowiedź na swoje pytanie, choć mógł się jej sam domyślić. Kiedy zaczęła mówić dalej, w myślach stanęły niedawne wspomnienia. Jej zaskoczenie, sama obecność u Gwendelynów, ta buteleczka, którą ostatecznie zignorował. Ta myśl na moment go zmroziła, ale Serafina nie dała długo się nad tym rozwodzić.
— Więc ja też nie chcę mówić, tak? — mruknął cicho, znowu zaczynając chodzić po pokoju, na zmianę wplatając rękę we włosy i składając je przy twarzy.
Harim wodził za nim wzrokiem, ale z każdą chwilą był coraz bardziej rozdarty. Widział rosnący w bladookim stres, widział dobrze, że ten nie ma pojęcia, co zrobić i jak się zachować, a to zwykle znaczyło jedno. W każdej chwili mógł zrobić coś głupiego. Chciał go pilnować, ale jednocześnie powinien chyba wrócić do Serafiny. Chyba. Zerkał na nią co rusz, nie przerywając tego monologu. Powinna się wygadać, tego był pewien.
Mel chciał coś powiedzieć odnośnie pracy, ale słysząc jej kolejne słowa, zrezygnował. Co natomiast mu uświadomiła, to że sam nie wie, ile wiedział Aye. Nie chciał nic wyjaśniać, ale czy powiedziałby mu prawdę? Inaczej, czy miał powód, by ją przed nim ukrywać. Być może. Ale skoro mu nie powiedziała, to czy mógł wiedzieć? Często jej towarzyszył, ale wtedy o tym wiedziała. To była paskudnie niepewna sytuacja.
Zatrzymał się gdzieś przy oknie i opuścił wzrok na podłogę. Wszystkie jej wątpliwości były o wiele zbyt trudne, zbyt zawiłe pytania, by znał na nie odpowiedź.
Harim wrócił do łóżka i kucnął obok, ale nie miał co powiedzieć. Nie potrafił jej pomóc ze wszystkimi wymienionymi osobami, nawet nie wiedział, jak te powinny były zareagować. W jego świecie każdy reagował źle, a coś takiego jak rodzina nie istniało. Zdał sobie sprawę, że mimo wszystko wciąż niewiele wie, a bardzo nie chciał rzucać pustymi pocieszeniami. Zerknął na tamtego faceta i w tym samym momencie drgnął zaskoczony, kiedy ten rozpłynął się w powietrzu.
— No już, mała wiedźmo... — Mel zjawił się obok niej na łóżku i zgarnął ją ręką do siebie. — Przepraszam... Wystraszyłaś mnie — wymruczał cicho, a Vaymore dobrze wiedziała, ile wymagało od niego te parę słów. — Ja też nie wiem, co robić, ale nie ma czego się bać. — Umilkł na moment. — Świat też się nie zawali, jak weźmiesz trochę wolnego.

Kotki popatrzyły po sobie, kiedy padły domysły o zakopywaniu Mi. Mo prychnęła cicho pod nosem, co brzmiało trochę jak rozbawienie, ale w połączeniu z uśmiechem pełnym ostrych zębów, można było mieć wątpliwości.
Trójkolorowa Ma szybko przerwała zbieranie piórek i wszystkie je rzuciła na kanapę, żeby oprzeć się o jej najwyższe opacie i popatrzyć sobie na resztę. Akurat wtedy, kiedy Gaspard wyszedł do kuchni. Odprowadziła wzrokiem Lucreacie i nastawiła uszu w ich stronę.
— Czoo? — zapytała zdziwiona czarna, przekrzywiając łebek na bok i tak patrzyła na Bou, czekając na odpowiedź. Usiadła zaraz przed nią, oparła przednie łapki na podłodze i pochyliła się z uwagą.
— Co to rrrwiastek? — zapytała za chwilę Ma, przysiadając się z boku i wlepiając w Bou złote ślepia.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Serafina Vaymore Czw Paź 19, 2023 8:50 pm

Gdy ją przytulił całkowicie się rozleciała, zanosząc płaczem. Jednak wbrew temu co mogło się wydawać, było jej lżej. Dziewczyna wtuliła się w niego mocno. Dostała to o co nawet nie prosiła - zrozumienie, a wraz z nią zmowę milczenia. Nie wiedziała czy tą spowodowała zwykła sympatia czy jednak stan w którym aktualnie była. Jednak to nie było ważne, ważne było to że rozumie, a przynajmniej się stara. Sam nie wiedział co zrobić z tym całym chaosem, ale był i był wobec niej lojalny. Tego poniekąd potrzebowała, nawet bardziej niż sądziła. Potrzebowała otoczyć się bliskimi, musiała przestać szukać w nich na siłe wrogów.
Z każdą kolejną chwilą zdawała się uspokajać. Płacz z czasem zaczął ustawać, aż nastąpiła cisza, a mimo to dziewczyna jeszcze przez dłuższy czas się nie poruszyła, kurczowo wciskając w Melnistaara.
-Dziękuje... - szepnęła. Wiedziała, że mówi szczerze, on... nie rzuca słów na wiatr i nawet teraz nie bajdurzyłby, wolałby umilknąć i nie powiedzieć nic. Wiedziała jak bardzo takie zachowanie nie było w jego stylu i tym bardziej była wdzięczna, że zrobił dla niej wyjątek. Chociaż czy wdzięczna... na pewno, aczkolwiek te słowo nie ma tak pokładu emocjonalnego. Poczuła jak bardzo jej ciepło na duszy, gdy na przekór własnym zasadom ją przytulił i starał się uspokoić.
Powoli odkleiła się od niego, ale dopiero wtedy, gdy była pewna, że za chwilę nie wybuchnie na powrót płaczem.
-Jakoś muszę sobie poradzić... zawsze sobie radziłam... - odwróciła łepek w bok, przyglądając się jednej ze ścian - powinnam chyba też powiedzieć rodzicom...chyba... chyba mimo wstydu i strachu jaki czuje to... im szybciej to załatwię tym wyjdzie mi to bardziej na zdrowie...- westchnęła ciężko -Muszę... muszę stawić temu czoła bo... nigdy nie przestanę płakać, zamiast tego oszaleje, a to... niezdrowe.. Kesyan kazał mi się nie stresować, a ja... - westchnęła -skacze z jednego ataku paniki do drugiego... dlatego Harim jest przewrażliwiony - wyjaśniła spokojnym, nieco apatycznym głosem - Chce by się to już wreszcie skończyło, Mel...

Na widok Gasparda w różowym fartuszku, Lucrecea uniosła brewki
-Em...Gaspard, ale ty wiesz, że robisz herbatę? - zagaiła, podchodząc do niego.Zaraz i zabrała się za szukanie kubków, bo mimo że gaspard poprosił o wzięcie kubków to zapomniał sprecyzować gdzie takowe trzyma.
Otworzyła kolejną szafkę i bingo, kubeczki. Jednak nim ich dobyła, jej wzrok uciekł w kierunku gasparda. Głównie dlatego, że usłyszała znajomo-nieznajomy głos.
-To on czy ona? - zapytała spokojnie, wyciągając kubeczki - i dlaczego tak się ciebie uczepił? To nie jest... męczące?

-Pierwiastek to.... taka mała cząstka... - wymruczał Bou- przynajmniej w tym znaczeniu... Taka cząstka, która jest częścią czegoś... większego..- umilkł na imię - czyli! chodziło mi o to, że w jakiejś części wasze imiona przypominają mi imiona Bogów... - pokiwał głową - nie są jeden do jeden jakie spotkałem, ale jakaś ich część na to wskazuje... - uśmiechnął się wesoło - wszystko jasne?
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Paź 19, 2023 9:13 pm

Doprawdy nie wiedział co jest takiego dziwnego w tym fartuchu. Zmarszczył brwi i wskazał na nią palcem.
-Robienie herbaty jest tak samo ważne jak gotowanie, wkładasz w to całe serce!
Wyjaśnił z pełną powagą, jakby tłumaczył coś uczniowi. Ale to chyba miało być dosyć mało istotne. W końcu to Stworek na chwilę skradł scene. Chyba sam się na tyle przyzwyczaił, by nie rozmyślać o nim tak wiele.
Jeśli woda zaczęła się podgrzewać, on sam zaczął rozkładać zioła wewnątrz kubków, zastanawiając się nad jej pierwszym pytaniem.
-Chyba nie ma płci, albo jej nie rozumie. Mówi jak dziewczyna, wygląda zresztą tak też, ale traktuje siebie dosyć bezosobowo.- Przymknął oczy z westchnieniem. -Właściwie nie jest człowiekiem, więc to ciężko zdefiniować. Nie pachnie nim. Możesz zwracać się do niego jak chcesz, nie czepia się.- Zaraz zaś odwrócił się w jej stronę, podpierając o blat, gdy poruszyła drugą kwestię. -Spotkałem Stworka w Shendaar, w środku zimy grzebał w śmieciach. Powiedziałem mu, by się schronił przed mrozem, ale odczytał to jak zaproszenie do siebie. Jak wróciłem, po prostu tu był jako dziki lokator. Jakbyśmy zawarli jakiś pakt.- Wyjaśnił pokrótce, może z delikatnym rozbawieniem. Odkąd się ostatni raz widzieli, spotkał tyle przedziwnych istot, że chyba przestawało go to wszystko specjalnie zajmować. Założył wolną rękę za głowę z nieśmiałym uśmiechem. -Wiesz… też swego czasu byłem pasożytem w domu Geo’Mantisa… gdy nie miałem swojego miejsca w świecie.- Spojrzał w kierunku wyjścia, skąd dobiegały pomruki kotów i Bou. -Przygarniam wyrzutków. Jeśli tutaj mają swoje miejsce i są szczęśliwi, to nie czuję się zmęczony. Nawet Stworkiem. W tym chaosie mam swoją normalność. Jest taka inna od tej wcześniejszej.
Zaśmiał się cicho i zerknął w kierunku piecyka. Woda powinna być zaraz gotowa, strasznie się rozgadał.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Harim Pią Paź 20, 2023 1:25 am

Obejmował ją i tulił do siebie w milczeniu. Nie bardzo znajdował kolejne słowa, zwłaszcza takie sensowne. Nie chciał też znowu czegoś chlapnąć. Po prawdzie, było mu głupio, trochę wstyd za siebie, trochę nabrał uznania dla Harima, a trochę dał się ponieść obawom, głównie w stylu gdybania. To było męczące, przewijać w głowie nieistniejące, fatalne scenariusze. W tym wszystkim fakt, że koszulka jest mokra, zniknął zupełnie.
Za chwilę też doszło do tego poczucie, że nie powinno go tu być. Co prawda, nie żałował, oczywiście, że nie, ale miał wrażenie, że kradnie cudzą rolę, a nawet tego nie planował. To było niekomfortowe.
— Nie masz za co — wymruczał, powoli przenosząc na nią wzrok. Milczał przez chwilę, aż zawiesił wzrok na obrazie na ścianie. — To się nawet nie zaczęło. To siedzi w twojej głowie... — Westchnął cicho. — Mam na myśli, że... sama tworzysz sobie czarne scenariusze... niepotrzebnie... To nie twoja wina, tak działa niepewność i strach, złośliwa pułapka. — Zerknął na nią. — Powinnaś im powiedzieć. W końcu i tak się dowiedzą... W końcu dowie się każdy, nieważne jak będziesz się starać to ukryć... Zacznij od najprostszego. — Pauza, zerknął na Harima i uśmiechnął się pod nosem. — Dobra, już zaczęłaś. Z każdym kolejnym będzie łatwiej.
Harim milczał, opierając się rękoma o brzeg łóżka. Zrobiło się na tyle spokojnie, że pozwolił sobie odpłynąć myślami. Jeszcze wcześniej nie brałby tego nawet pod uwagę, ale szybko dostał niezbity dowód, że Serafina ufa Melowi i to bardziej niż się z początku wydawało. On sam chyba nadal nie wiedział, co myśleć. Nie miał zbyt wiele szacunku do krzykaczy, ale to głównie przyzwyczajenie.

Kotki popatrzyły na siebie i na Bou, a zaraz w ich ślepiach pojawiło się więcej zrozumienia.
— Oooo... — Mo podrapała się po łebku. — A czemu tak? — Zapytała, ponownie wlepiając w blondynkę zaciekawione spojrzenie.
— Bogi wiedzą to? — dołączyła się Ma trochę niepewnie, a za chwilę zerknęła w stronę kuchni, pewnie słysząc głos Stworka. — Lubi herbatę? Skąd jest? Też walczy z potwory? — rzuciła serią pytań, wracając uwagą do Bou.
— Ciszaj, to pewnie kapłan-na jest — prychnęła czarna i położyła uszy po sobie. — Luna też znała się na bogi.
Tymczasem do uszu ich wszystkich dobiegł głośny stuk, dość głuchy i stłumiony, głównie dlatego, że dochodził z piwnicy. Jeśli ktoś tam zajrzał, znalazł tylko przewróconą starą półkę, której złamała się nóżka. Leżące tam rzeczy teraz znalazły się na podłodze, ale nie wszystkie. Brakowało starej, zdobionej lampki oliwnej, choć może to i szczęście, bo na pewno by się stłukła.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Serafina Vaymore Pią Paź 20, 2023 12:02 pm

W końcu każdy się dowie... Mel miał racje, nie będzie w stanie tego ukryć, chociaż.... czy chciała? W zasadzie to nie. Słowa Mela sprowokowały ją do krótkich rozmyśleń, których skutki dotarły do niej zadziwiająco szybko. Ona nie chciała go ukrywać, oczywiście, że nie...
Co prawda pojawiało się tysiące myśli. Czy nie zawiedzie, czy sobie poradzi, czy nie zwariuje od tego wszystkiego, zanim maleństwo w ogóle zjawi się na świecie. Ale tak stając twarzą w twarz z samą sobą, musiała przyznać że nie miała zamiaru go ukrywać. Ona tylko chciała ukryć moment w którym wszyscy się dowiadują, mieć go już daleko za sobą i być już tą wyklętą. Swojej małej kluseczce wróżyła bycie kimś wielkim. I była bardziej niż pewna, że gdy przezwycięży każdy z elementów, który doprowadzał ją do ataku paniki.... gdy będzie to za nią, to wtedy będzie się chwalić swoim małym skarbem na prawo i lewo. Chwalić i bronić za wszelką cenę.
Cóż, Mel chyba przekierował jej myśli w dobrym kierunku, co malowało się nawet na jej twarzy. I dopóki do jej głowy nie dobijały się niezdrowe myśli, tak samopoczucie miała dobre.
Wiedziała, że czeka ją jeszcze wiele łez, może i niepotrzebnych. No... może oprócz tych jednych, których najbardziej się bała. Strach, który nie zniknie i brak odwagi by samemu się z tym zmierzyć. A wraz z nim wyrzuty sumienia, że wciągnęła w to wszystko Menistaara. Musiałą to skończyć, jak najszybciej i jak najmniej bezboleśnie, chociaż wiedziała, że wyleje w poduszkę morzę łez.
-Z każdym kolejnym będzie łatwiej... - powtórzyła po nim, zwieszając wzrok na pościeli, spojrzała na Mela - Będziesz mieć braciszka, Melu... - dodała cicho, jakby mówiła mu jakiś pradawny sekret, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, zaraz zaśmiała się cicho
-znaczy... nie wiem, czy to będzie chłopiec, ale Kesyan powiedział, że ma takie przeczucie.. jak go o to zapytałam. W zasadzie to tylko jego opinia, ale siadła mi... aż boje się, że jak będzie dziewczynka, to się zawiodę - przyznała z głupim uśmiechem.
Patrząc jaka przepaść pod względem wieku dzieli te dwójkę, ktoś powiedziałby, że tytuł jaki mu przyznała to jakiś żart. Szczególnie, że gdy pierwszy raz się spotkali w świecie duchów, Serafina liczyła z cztery wiosny, a Melnistaar musiał tolerować rozbrykaną dziewczynkę, która poświęcała mu o wiele za dużo uwagi, a która teraz, już całkiem wyrośnięta, nadaje mu tytuły, pozornie sprzeczne z logiką. Ale według Serafiny ten tytuł był idealny i idealnie absorbujący. Wujek nie pasował, a wręcz szczypał ją w uszy.
-Niezależnie od tego jak potoczy się historia, a chyba oboje domyślamy się jak... - pociągnęła, a jej uśmiech niejako zbladł - Cóż... - zeszła z łóżka - Trzeba oderwać plaster.. - westchnęła i ruszyła do wyjścia z pokoju. Wpierw odnalazła łazienkę, aby przemyć twarz, bo widok w lustrze za bardzo zdradzał, że płakała i chciała się tego pozbyć. Nie lubiła robić z siebie męczennika. A potem ruszyła na dół, dość energicznie.


-Chyba ciało, chciałeś powiedzieć -mruknęła rozbawiona Lu, chwytając za skrawek jego fartuszka. Słuchała uważnie tego co mówi. Pamiętała Geo, nie lubiła go. Swego czasu była o niego bardzo zazdrosna. Chociaż swego czasu była zazdrosna o wszystko co się rusza i pochłania uwagę białowłosego. Po czasie to nawet zabawne.
-No.. skoro jesteś szczęśliwy w tym całym chaosie..- mruczała Lu - to wtedy wszystko jest w porządku...- Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale w progu kuchni stanęła Serafina.
-Serafina... Wystraszyłaś nas.. wszystko z tobą...
-Wszystko w porządku... - podjęła spokojnie i machnęła dłonią, bagatelizując temat. Vaymore spojrzała na Gasparda
-Gaspardzie Anatell.. - pochyliła głowę- Dziękuje za gościnę - spojrzała zaraz na niego - I przepraszam za swoje zachowanie w samym budynku...
-Serii... - mruknęła Lu
-Mam ostatnio trudny okres w życiu, poza tym skaczą mi hormony jak oszalałe... - wyjaśniła spokojnie - Miałbyś może kartkę i pióro? A jakbyś jeszcze miał kopertę to już całkiem byś mnie uszczęśliwił - mruknęła nieco rozbawiona.

-Niee, Bogowie nie wiedzą, w zasadzie mają to w dupie... - rzucił luźno Bou. A zaraz odchylił się do tyłu, widząc zbiegającą Serafinę, nawet chciał coś powiedzieć, ale ta zniknęła w kuchni, więc ten wrócił uwagą do dzieci
-Pytacie o Lu? nie, Lucrece'a nie jest kapłanką. Jest czymś w rodzaj wysłanniczki śmierci, tak jakby bo... jest uczennicą Melnistaara - zachichotał - Ten się nią opiekuje i uczy wszystkiego...tacy wysłannicy pomagają dla śmierci, niekoniecznie zabijają potwory, ale się zdarza - wzruszył ramionami, spojrzał na kociaki gdy padło nowe imię. Jakaś Luna
-Nie, raczej się nie zna - zaprzeczył z głupim uśmiechem - Macie tu wiele kapłanów, każdy z nich sie "zna na bogach", a każdy z nich pierdoli co innego niż poprzedni, więc... raczej wasza Luna tylko bajeczki opowiada. Pewnie sama w to wierzy, ale raczej nic poza tym -zachichotał wesoło - Pamiętajcie, maluszki, nie wierzymy w cudze prawdy... A raczej nie bierzemy tego jako prawde objawioną - pokiwał głową - Po śmierci i tak pójdziecie do świata duchów, więc nie ma sensu wierzyć w bajki. Bogom wisi w jaką prawdę wierzycie, wszystkich i tak na koniec traktują równo... - pochylił się w ich kierunku - ważne jest tylko to, aby mieć dobre serduszko i nie być złym człowiekiem...to w pełni wystarczy. - skinął głową w kierunku kuchni - Tam poszła specjalistka od tych waszych ludzkich wierzeń.
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Paź 20, 2023 1:13 pm

Wygasił piecyk, kiedy woda była gotowa, oczywiście cały czas słuchając Lucrecie, która wydawała się rozumieć jego punkt patrzenia, albo przynajmniej starała się. Tak, ten dom był jednym z niewielu dobrych rzeczy, które nie pozwalały mu się załamać całkiem nad własnym życiem. Pewnie dlatego, gdy tylko tu wrócił, wszystkie złe myśli z wcześniej go opuściły.
Wampir zaraz odwrócił się w kierunku wejścia, gdy tylko poczuł znajomy zapach, a ten powiódł jego spojrzenie na Serafine. Wyglądał na wstrząśniętego, może nawet przestraszonego. Długo tu stała!? Krótka wymiana zdań między dziewczynami pozwoliła mu zrozumieć, że chyba doszła do siebie, ale dlaczego patrzyła właśnie na niego? Czy jej też chodzi o fartuch? Zaczeła bardzo oficjalnie. Chce go zjebać za coś znowu?
Ale nie. Gdy pochyliła głowę, prawie stłukł kubek, ale z refleksem go pochwycił i odstawił. Co? Podziękowanie. A zaraz… przeprosiła go za zachowanie. Co… CO?! Na twarzy Gasparda rodziło się coraz większe zmieszanie, czuł straszne ciepło na klatce piersiowej, zupełnie jakby go zawstydzała. Ale… nigdy nie pomyślałby, że była w stanie wymówić takie słowa jak dziękuję i przepraszam.
-Nie, nie, ja… nie musisz…- Zacisnął wargi i słuchał o jej burzy hormonów. Jego spojrzenie się wyostrzyło. Czy miała “te dni”? Zresztą, wyjaśnienie dobre jak każde. Nie zmienił zdania o jej trudnym charakterze, ale również wcześniej nie sądził, że była w stanie skłonić głowę. W dodatku, jej rozbawienie, w jego stronę. Zdezorientowany zerknął na Lu, ale zaraz znów na miko, uśmiechając się zakłopotany. -Wszystko powinno być w mojej pracowni. Później mogę Cię tam zaprowadzić jeśli chcesz coś napisać. Chyba, że mam Ci przynieść tu. Zapewne wciąż nie jesteś w pełni sił…- Podrapał się za głową. -Zrobię wam też herbatę. Pewnie Harim i Mel zaraz również dołączą.- Spojrzał na Lavelle. -Dziękuję za pomoc, zabierz Serafinę do salonu. Boję się co Bou wyprawia. Ja zaraz wszystko przyniosę.
Poprosił, a jeśli dziewczyny wyszły z kuchni, on sam zaparł się o blat i opuścił głowę. Co się właśnie wydarzyło? Nic z tego nie było naturalne. Czyżby ta anatema jej coś zmieniła w głowie? Eh, nie powinien o tym rozmyślać.
Minęła chwila czasu, a stopniowo na stoliku przed kanapą i fotelami zaczęły pojawiać się kubki z herbatą, dla zebranych tu, w tym dwóch siostrzyczek, ale również dla Mela i Harima, jeśli obaj zdecydowali się zejść do nich. Gaspard sobie pożałował ciepłego napitku, bo dotarł do niego dziwny stukot z piwnicy. Dalej zastanawiała go nieobecność Mi, dlatego udał się na dół, aby to sprawdzić, po drodze ściągając fartuch i rzucając nim gdzieś w kąt. Gdy zszedł na niższy poziom, rozejrzał się po kolejnych zniszczeniach. Jego wampirzy wzrok pomagał mu lepiej rozeznać się w tych ciemnościach, zupełnie jakby szukał czyhającego się na niego drapieżnika.
-Mi, gdzie jesteś…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Harim Pią Paź 20, 2023 2:48 pm

Braciszka. To w pierwszej sekundzie zabrzmiało nawet zabawnie, dopóki nie dotarł do niego ten drugi sens ów słowa. Sam miałby został... starszym bratem? To było absolutnie absurdalne, ale chyba będzie miał lepszy moment, by jej to wytknąć. Teraz tylko zerknął na dziewczynę z nutą sceptycyzmu, który zresztą towarzyszył reakcji na każdy jej nowy pomysł.
— No, lepiej, żeby to był chłopiec, bo twojego klona nie zniosę — wymruczał ironicznie, z uśmiechem, który dało się wyczuć w jego głosie. Ponownie zerknął na Serafinę, ale nie skomentował jej domysłów. To było wróżenie z fusów, a przynajmniej chciał w to wierzyć, wcale nie życzył jej źle. — Tak, tak, odrywaj i bądź dużą dziewczynką — dodał, ale nie wstawał jeszcze z łóżka. Czuł się obserwowany.
Kiedy Serafina ich zostawiła, Mel przeniósł wzrok na hybrydę, skrzywił się lekko i odkaszlnął.
— I na co się gapisz? — prychnął i wyszedł z sypialni.
Harim nawet cieszył się, że przemilczał to wszystko i nie próbował się wtrącać. To był dobry wybór, dowiedział się czegoś o Melu, a Serafina zarobiła dodatkowe wsparcie. Pokiwał ogonem w zamyśleniu, kiedy na chwilę jego wzrok zgubił się gdzieś pomiędzy oczami a ścianą, a potem wstał i zaczekał na szczycie schodów.

Miał stąd dobry widok na wszystko, co działo się w salonie, to było przyjemne. Bezpieczny punkt obserwacyjny. Oparł się łokciami o zakręt balustrady i słuchał jak Bou zabawiała kotki. Wyglądały trochę dziwnie, nawet jak na nierasowe hybrydy. Znowu w jego głowie zakręciło się to, co powiedział Gaspard. Elfie hybrydy. Brzmiał, jakby miało to być coś wyjątkowego, więc może to dlatego były inne. Ale wydawały się całkiem przyjazne.
— W... dupjee? — powtórzyła Ma zadziwiona i zaintrygowana jednocześnie tym określeniem.
Obydwie kotki obejrzały się też za Serafiną, przez moment jeszcze gapiły się w wejście do kuchni, ale potem wróciły uwagą do Bou i słuchały w ciszy. Mo strzepnęła łbem i podrapała się po uchu.
— A co robią jak nie biją potworów? — zapytała czarna, znowu obracając niebieskie oczęta na kuchnię. Ta praca brzmiała poważnie i niebezpiecznie, trochę jak... — Jak Gaspaa? — popatrzyła znowu na blondynkę.
Przez chwilę chyba jeszcze chciały coś powiedzieć w kwestii Luny, ale ta mówiła dalej i miało to sporo sensu. Tak im się wydawało, Bou mówiła z dużym przekonaniem i nie było ani trochę agresywne w forsowaniu poglądów.
— A to... czemu jest tyle wierzeń... skoro nie trzeba? — zapytała za chwilę Ma, jak już to wszystko ułożyła sobie w głowie. Zaraz i jej spojrzenie przeszło po zamaskowanym mężczyźnie, który w milczeniu zszedł po schodach. Kotki stuliły uszy i obserwowały go uważnie, kiedy przeszedł przez salon i usiadł gdzieś dalej, na najmniej zapierzonym fotelu. Ma nie podobał się jego zapach, to ten sam, który nie podobał się jej wcześniej, ale nie wiedziała, czyj jest.
— Ptaszek! — zawołała nagle Mo i aż wstała, wgapiając się w szczyt schodów. Zaraz za nią wstała trikolorka i zaczęła klekotać po kociemu.
Harim spiął się lekko. Nie spodziewał się takiej reakcji, ani tym bardziej tego, że czarna kotka zaraz ruszy biegiem w jego stronę po schodach. Nie hamowała ani na moment, więc nie chciał nawet sprawdzać, co ostatecznie planowała. Jednym zręcznym ruchem przeskoczył przez barierkę i sfrunął do salony, przy okazji podrywając z podłogi wszystkie niezebrane jeszcze piórka. Kotka zatrzymała się z impetem na barierce i wychyliła w dół.
Ma nastawiła uszka i pokiwała ogonem, ale chyba była zbyt onieśmielona, by podchodzić bardziej, niż kilka powolnym kroków. Harim cofnął się o tyle samo. Ich herbata chwilowo została zignorowana.
Mel spojrzał na filiżankę, jakby się zastanawiał.

Ciemności w piwnicy nie przeszkadzały również kotkowi. Białe futro przemknęło po chwili gdzieś za kilkoma pudłami, w cieniu błysnęły dwie lampy oczu, aż Mi zwinął się w kącie w kłębek. Po chwili do nosa Gasparda dotarł zapach krwi.
— Uurrrrmmm — zamruczał coś mało zrozumiałego, po czym sapnął cicho i niemrawo ruszył w stronę Gasparda. Poczłapał smętnie do wampira i usiadł na podłodze, zwieszając łebek. Zerknął na przewróconą szafkę i rzeczy, a potem na swoją prawą rękę. Było tam nieładne skaleczenie, które zasłaniał drugą łapką, a futro wokół wyglądało na mocno wylizane.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Serafina Vaymore Pią Paź 20, 2023 3:50 pm

-Dziękuje - Serafina skinęła głową. Powinna poczekać, chociaż nie bardzo chciała, ale powinna. Pisanie w nagłym przypływie emocji nie było nigdy dobrym pomysłem i często niosło za sobą gorzkie konsekwencje. Grzecznie wróciła do salonu
-Nie no...Bou na pewno nie robi niczego takiego - mruknęła niepewnie Lu, bo jednak sama nie była pewna. No ale co niby mógł mówić dla dzieci? raczej...nic takiego.
Wrócili do salonu, a serniczek usiadł na podłodze, zgarniając łapkami herbatę.
-No czyli bogów to nie interesuje... - zaśmiał się Bou, już miał odpowiedzieć na kolejne pytanie, gdy wtrąciła się Serafina, rozkoszując się zapachem herbaty
-Nie mieszaj im w głowie, Bou... - mruknęła i powiodła spojrzeniem za dziećmi, które wystrzeliły na widok Harima.
-Nie mieszam, prawde im mówię
-Każdy ma swoją prawdę... - wyznała spokojnie.
-A za swoją prawdę wielu chce cię spalić - zachichotał Bouś
-A żeby tylko za nią.. ty chcesz mnie zjeść, a tego nie oceniam - posłodziła herbatkę, bo zakładam, że też przyniósł cukier. (Ja wiem, że bieda piszczy u Gasparda,ale no cukier do herbaty to jednak musi być, nie )
Wiedziała, że Wesses by ją zabił za słodzenie herbaty, aczkolwiek czuła, że potrzebuje tego.
-Marzę o tym - zachichotał rozweselony - a teraz to już w ogóle...
-Naucz ich lepiej czegoś co przyda im się w życiu... - podjęła Serafina, patrząc jak Hariś zlatuje do salonu - Nie każdy ostatecznie staje się fanatykiem religijnym...
-ale ci co mają za wzory kapłanów owszem- pociągnął Bou
-mają? -Sernik uniósł jedną brewkę - No cóż... W takim razie mów im co chcesz, byle za dziesięć lat nie rozpalali stosu...
Bou zachichotał. Zerknął na Mela, na Serafine, na Mela
-Powiedziałaś mu?
-Powiedziałam... - przyznała spokojnie i upiła łyka herbaty.
Bou się rozpromienił
-W takim razie możemy porozmawiać też o twoim dzieciaczku - zachichotał wesoło -chłopiec czy dziewczynka?
-Nie wieeem... - mruknęła niby z pretensją, ale zaraz się uśmiechnęła pod nosem.
- a co byś wolała? - dopytywał Bou
-żeby było zdrowe - objeła łapkami herbatkę
-Jak ma być zdrowe to musisz mniej się stresować... i nie latać na polowania - mruknął Bou.
-Wiem przecież no - burknęła, wydymając usta w geście oburzenia - przecież nic nie robię, już...
-Dziecia...czek? - Lu spojrzała zdziwiona na Serafine, a zaraz na Mela, niejako skołowana, a zaraz się rozpromieniła- będę ciocią?- zapiszczała wesołą
-cio...coo? - Serafina się roześmiała - Lu, spokojnie...
-Będziemy je odwiedzać, prawda? prawda? - zagaiła widocznie podekscytowana, pojawiając się obok Mela - chociaż nie musimy, przecież ona będzie u nas nie? będzie?
-raczej nie
-nie? - Lu uniosła brwi, nie rozumieła za bardzo dlaczego.
-Nie bardzo... mogę - wyjaśniła Serafina - zresztą jeszcze nic się nie urodziło, prawda?
-Ale się urodzi - oburzyła się Lu - Będziemy je odwiedzać? - i spojrzała na Mela niczym zbity szczeniaczek - a pozostali wiedzą?
-Nikt nie wie
-To trzeba im powiedzieć! - zapaliła się Lu - i zrobić przyjęcie i kupić mini skarpeteczki -mamrotała zarówno rozczulona, co i rozweselona - będziemy mieć maluuszka
Bou się roześmiał
-Przyjęcie to zajebisty pomysł
-To idiotyczny pomysł - prychnęła Serafina,ale widząc radość Lu jakoś nie potrafiła na nią nakrzyczeć (XD)
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Paź 20, 2023 4:17 pm

Szelest natychmiast zwrócił wzrok krwiopijcy w kierunku poruszającej się postaci, która zmieniła swoje położenie. W końcu jednak zatrzymał się, wyraźnie kuląc z jakiegoś powodu. Przypomniało mu to coś. Dziwny strach, który już kiedyś widział. W dodatku ten zapach…
-Mi…- Mruknął, ale nie musiał wkładać dużo wysiłku w przekonywanie go do zbliżenia się, ponieważ ten sam podjął o tym odważną decyzję. Lecz tym lepiej go widział, tym więcej faktów docierało do Gasparda. Zranił się, możliwe że szafka przykliszczyła jego łapę. -Chyba odbyliście tu wojnę, patrząc po całym domu.- Uśmiechnął się łagodnie i klęknął przed Mi, aby spróbować obejrzeć łapę jeśli mu na to pozwolił. Miał miksturę uzdrawiającą, która mogła temu łatwo zaradzić, ale nie w tym rzecz. -Bałeś się mojej reakcji, prawda…? Że będę zły…?- Przymrużył oczy, zaraz patrząc na wprost jego opuszczonego pyska. Ma też się bała, ale wtedy nic się jej nie stało. -Przyszedłem, bo martwiłem się, że nie wychodzisz. Nie chciałbym, abyś się mnie bał. Tylko jako pierwszy przychodził do mnie jeśli coś się stanie. Wypadki zawsze będą się zdarzać, sam robię sobie krzywdę bardzo często. Więc się tym nie przejmuj.- Położył mu rękę na głowie i pogłaskał. -Mamy sporo gości dzisiaj, Twoje siostry już się tam pewnie krzątają przy wszystkich, nie może Ciebie brakować.- Podniósł się powoli. -Chodźmy na górę, poznasz ich. I zrobimy coś z Twoim skaleczeniem.
Uśmiechnął się pociesznie. Nigdy nie sądził, że będzie za kogoś odpowiedzialny, ale chyba nie radził sobie tak najgorzej jak przypuszczał.
Jeśli Mi nie protestował, mogli udać się do salonu, aby dołączył do swojego rodzeństwa. Wampir powinien mieć mikstury w pracowni, do której i tak się zresztą wybierał z Serafiną. Patrząc na początek ich misji, nie spodziewał się, że będzie w tej, a nie innej sytuacji.
Zaraz Anatell zaczął się wspinać po schodach, ale coś go zatrzymało, co mogło wzbudzić zdziwienie Mi. Wampir nadstawił słuch, wyłapując skrawki rozmowy wyżej. Mówili o jakimś dziecku…? Szczerze, nie pojął z tego tak wiele, to nawet nie była jego sprawa. Pokręcił głową, karcąc się za to podsłuchiwanie. Kiedy znów zawitał na parter, tym razem w towarzystwie, spostrzegł że atmosfera wśród zebranych zrobiła się żywsza i weselsza. To było takie… interesujące.
-To Mi, brat Mo i Ma.- Przedstawił go, poklepując po plecach. -Serafina, Lu, Bou, Mel i Harim…- Spostrzegł, że ten ganiał się z kotkami. -Mi, usiądź spokojnie. Przyniosę lekarstwo i opatrunek.- Poprosił go, aby zaraz odnaleźć wzrokiem Serafinę. -Pokażę Ci pracownie, tam znajdziesz wszystko co potrzeba.
Zaraz zwrócił się na kolejne schodki, kierując się na piętro.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Harim Pią Paź 20, 2023 4:54 pm

Ma podeszła bliżej, nie poddając się w swoich próbach obwąchania Harima, ale każdy jej kolejny krok cofał go o tyle samo albo i więcej, aż skrzydlaty napotkał plecami na kredens. Zerknął szybko za siebie i na kotkę. Nie dawała mu wyboru, jak zwykle, nawet go to nie dziwiło, zwyczajnie się nie podobało. Nastroszył pióra i uniósł lekko skrzydła, sycząc przy tym w dość charakterystyczny ptasi sposób.
Kotka zatrzymała się, obejrzała za siebie na Mo, która też chyba straciła na pewności siebie. Ma stuliła uszy w niepewności.
— Gaspa? — rzuciła cicho, kiedy wampir przeszedł niedaleko, ale niewiele z tego wyszło. Spojrzała znowu na Harima i przestąpiła z nogi na nogę niepewnie.
Papużka rzucił im jeszcze jedno baczne spojrzenie i okrężną drogą ruszył do stolika przy kanapie. Usiadł na podłodze niedaleko Serafiny i zabrał swoją herbatę, próbując nie zwracać więcej uwagi na kotki. Może dzięki temu się zniechęcą, już trochę udało mu się to osiągnąć.
Mel wziął filiżankę i zdawał się grzać o nią ręce, słuchając ich dyskusji teologicznej z małym zainteresowaniem. Aż nie doszło do tematu dziecka, a Lu się odpaliła.
— Lu, błagam cię, nie zadawaj mi teraz takich pytań... — mruknął zmęczonym tonem w kwestii odwiedzin, a zaraz zerknął na nią. — Nikomu nie możesz powiedzieć — zarządził i zerknął na Bou. — I tak, to idiotyczny pomysł, jeszcze tego mi dzisiaj brakuje — westchnął i oparł się o tył fotela, zatapiając w jego poduszkach.
— Ja chcę przyjęcie — odezwała się Mo, przydreptując do ich stolika i siadając na podłodze, ale trzymała się na dystans. Ma w tym czasie usiadła sobie przy Bou.

Mi wyglądał na zakłopotanego. Nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć na jego pierwsze słowa, ale oddał łapę bez protestu. Właściwie nie było bardzo źle, najwyraźniej czymś się zadrapał, ostrym, ale niezbyt głęboko.
— Trochę... — przyznał cicho i stulił uszy. Zerknął na niego i westchnął cicho, słuchając tego małego wykładu. — Ale to... uhm... — Chyba nie bardzo wiedział, jak ułożyć swoje myśli, więc ostatecznie tylko pokiwał głową, by zaraz zerknąć na niego znowu. — Gości? To te wszystkie zapachy... — Uniósł łebek nieco wyżej, by wciągnąć powietrze wpuszczone do piwnicy.
Wahał się przez moment, nim również wstał i podreptał za nim na górę. Zatrzymał się też razem z wampirem, patrząc na niego uważnie, ale nie skomentował ani jego, ani tego, co słyszeli.
Kiedy znaleźli się w salonie, Mi uniósł łapkę i pomachał im lekko. Wyglądał trochę bardziej łasicowato, głównie przez szczupłe, dłuższe ciało, ale zdecydowanie podobnie do pozostałych kotków. Tylko uszy miał pojedyncze, a futro w całości białe. Być może był albinosem, bo jego ślepia były czerwonawe. Z paszczy wystawały ostre kły.
Jego siostry zdawały się go zignorować, ale on nie wyglądał na zaskoczonego. Po prostu znalazł sobie kąt niedaleko zgromadzenia i usiadł, cierpliwie czekając na powrót Gasparda.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Serafina Vaymore Pią Paź 20, 2023 5:27 pm

-Ah tak... -Serafina wstała, rzuciłą spojrzeniem na nowego białaska, któremu posłała ciepły uśmiech, nim ruszyła za Gaspardem.
-Dość głośno się zrobiło - rzuciła lekko, tak aby podtrzymać rozmowę - nie zawadzamy ci za bardzo? - dodała po chwili, kierując się wraz z nim do pracowni.
A kiedy jej wskazał wszystko, tak i też bez ociągania ruszyła do robienia tego co to miała zrobić. Nie lubiła nadużywać gościnności. Też wiedziała, że mało kto lubi wpuszać ludzi do swoich pracowni, sama w końcu tego nie lubiła. Pracownie kojarzyły jej się z bardzo intymnym miejscem. Miejscem w którym serce człowieka jest na dłoni. Każda, mimo że podobna, to całkowicie indywidualna.


-No dobrze, ale.... dlaczego? - Lu uniosła brwi - co to za zmowa milczenia? i ...dlaczego i ... po co? - spojrzała na Bou, ale ten widocznie też nie bardzo wiedział.
-Przecież i tak każdy się dowie - ciągnęła Lu - poza tym chyba powinniśmy się cieszyć i to świętować, prawda? to nie tragedia, a cud... powitamy nową, cudowną istotkę na tym świecie, prawda? taką wiadomość powinno się nieść...
-Chyba po prostu Serafina jeszcze nie była do końca szczera z wszystkimi - wymruczał Bou, wyłapując zaraz spojrzenie Lu - Dużo osób chyba nie wie...
-No ale... co z tego? i... w takim razie na co czeka? - spojrzała na Mela, a zaraz na kotkę - o widzisz, ona też chce się bawić .
Bou się zaśmiał
-Melowi nie przetłumaczysz, Lu... on ma swoją racje... - spojrzał na niego - no ale chyba ma zamiar powiedzieć, nie? Ja ci nie obiecuje zmowy milczenia... - odchylił łepek - bo to głupie...- uniósł łapkę i pogłaskał Ma - widzisz? Dorośli są super mądrzy, a ciągle robią jakieś super głupie rzeczy -zaśmiał się cicho.
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Paź 20, 2023 5:56 pm

Prawda, że Gaspard nie umiał zbyt długo usiedzieć w jednym miejscu, zwłaszcza gdy wokół kręciło się tyle osób, a on musiał być wszędzie. Ale nie myślał o tym tak za bardzo, nawet siedząc i tak wciąż by tylko słuchał.
Znaleźli się na korytarzu, zaś wampir zerknął za siebie, spoglądając po Serafinie. Wydawała się mieć inne podejście, niż z reguły. Może go coś ominęło, ale chwytał go dziwny niepokój. Te uczucie, że coś jest, ale nie tak jak powinno. Z drugiej strony, czy było to złe? Ten jeden raz, chyba z entuzjazmem przyjmował nieznane.
-Nie, nie zawadzacie. Nie miewam po prostu gości, żyjemy tu samotnie.- Zastanowił się chwilę. Może wyglądałoby wszystko inaczej, gdyby na prośbę Luny dołączyłby do Zakonu Solunae. Wtedy jego ścieżki nie rozdzieliłyby się ani z nią, ani z Mifzenaamem, czy własną siostrą. Lecz czy mógłby wtedy żyć z Mi, Ma, Mo i Stworkiem? -Złoty Ruczaj to taki mój azyl, ciężko znaleźć mi jednak lepsze słowo na "dom". Możecie tu przebywać ile potrzebujecie.
Dodał tylko, aby zaraz otworzyć drzwi do jednego z pomieszczeń. Gdy Serafina zagłębiła się w pracowni, mogła spostrzec różnego rodzaju bronie zawieszone na stojakach zamocowanych do ściany, jedne przypominały bardziej miecze, inne zaś swego rodzaju topory, czy siekiery. Było też stanowisko rusznikarskie, gdzie spoczywały dwa zdobione pistolety skałkowe. Całemu wystrojowi towarzyszyły dziwne przedmioty, figurki przedstawiające jakieś postacie, niekiedy bożków. Nie brakowało dziwnych urządzeń, jak mechanizmów, o działaniach raczej nieznanych nikomu, co też zbierały kurz na półkach.
-To moje różne trofea z misji. Czasem coś trafiało w moje ręce i nie było co z tym robić. At posyłał mnie w dziwne miejsca.- Wyjaśnił, bo nawet jeśli nie zamierzała pytać, to domyślił się, że mogło wydać się to trochę zastanawiające. -Tutaj znajdziesz wszystko…- Wskazał jej pulpit, na którym znajdowało się pióro i kałamarz, do tego stos kartek zebranych razem. Anatell przegrzebał jeszcze jedną z półek obok, wyjmując puste koperty, które dodał do zestawienia. -Mam nadzieję, że wystarczy. Tymczasem, dam Ci trochę prywatności, raczej nie jestem przy tym potrzebny.
Dodał z uśmiechem i wyjął z przewieszonej torby przez krzesło miksturę o jasnoczerwonym zabarwieniu. Mogła pomóc na skaleczenie, przyśpieszała regenerację. Jeśli nie chciała go zatrzymywać, udał się do wyjścia z pomieszczenia.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Harim Pią Paź 20, 2023 6:47 pm

Mel spojrzał na nią i już miał odpowiedzieć, kiedy jednak Lu mówiła dalej, a za chwilę włączył się też Bou. No, słuchał ich obojga, wodząc wzrokiem od jednej twarzy do drugiej, okazyjnie zerkając na Harima, który jednak wydawał się niewzruszony.
Skrzydlaty faktycznie się nie przejmował ich dyskusją. To nie byli ludzie, którym mógł rozkazywać, wątpił, by go posłuchali. Poza tym, był przekonany, że Melnistaar się tym zajmie, w końcu to jego podopieczni. Można było to nazwać kolejnym testem jego osoby.
— Lu... — Mel rzucił gdzieś w międzyczasie i zerknął na sufit, słuchając dalej. Za chwilę przeniósł wzrok na Bou. — To nie mnie powinieneś cokolwiek obiecywać — odparł i westchnął cicho. — Macie rację... po części. W końcu i tak wszyscy się dowiedzą i Serafina też o tym wie... — Spojrzał na Lucreacię. — Ale to jej dziecko, nie twoje. I jej decyzja, kiedy chce o tym rozmawiać... Poza tym, inni też powinni dowiadywać się od niej, a nie pocztą pantoflową, więc uszanuj jej decyzję i poczekaj cierpliwie. — Pauza, przeniósł wzrok na filiżankę. — Jeszcze nawet niczego nie widać, będziesz mieć czas na szykowanie prezentów i co tam chcesz.
Ma zamruczała cicho z zadowoleniem, mrużąc ślepia. Chociaż dyskusja brzmiała trochę ponuro, to nie przejmowała się tym nastrojem, jakby obecność Bou była wystarczającym pocieszeniem. Czarna przysiadła się zaraz do niej, a potem na drugą stronę Bou, by oprzeć się o niego łebkiem. Mi tylko zerknął w ich stronę, ale dalej siedział w swoim upatrzonym miejscu na dywanie i czekał na Gasparda.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Serafina Vaymore Pią Paź 20, 2023 7:22 pm

-Pracujesz dla Ata? - mruknęła i w zasadzie jej ton wskazywał na to, że rzeczywiście najwidoczniej nie miała o tym pojęcia, co dodatkowo mogło tłumaczyć jej zachowanie w pustostanie. Przesuwała spojrzeniem po przedmiotach z niejakim zainteresowaniem. Lubiła tego typu rzeczy, takie tam mało niewinne pamiątki z miejsc w których z pewnością przelała się krew.
-Dzięki... - rzuciła, gdy podał jej koperty i w zasadzie to wszystko. A gdy wyszedł to zabrała się do pisania. Przynajmniej się starała. Pierwszy poszedł jej zadziwiająco szybko, a drugi... drugi był już tym trudniejszym. Tym w którym chciała zawrzeć zarówno wszystko, co nic. Sama nie wiedziała konkretniej co ma zrobić. Więc poszła śladem pierwszego listu. Za nimi przyszedł trzeci i tu nie zastanawiała się, wiedziała już, że to zły pomysł by myśleć i pisać zbyt wiele.
Postanowiła nie pisać ośmiu tysiący listów i ostatecznie skończyła na trzech, stwierdzając, ze powiadomieni powiadomią najbliższe otoczenie. Zapakowała listy do kopert, które zamknęła i podpisała. Całość nie zajęła jej długo, a wręcz podejrzanie krótko. Na tyle krótko, że ciężko by było uwierzyć w to, że któraś z kopert ma rzeczywiście w sobie list.

-No... no dobrze - Lu uciekła spojrzeniem - ale możemy przecież poświętować w takim razie tak po cichu w naszym gronie, nie? - zagaiła cicho - myślę, że dobrze jej zrobi jak zobaczy, że cieszymy się na to, że będzie ktoś nowy... nawet jak teraz tego nie przyzna... - i tak też jej wzrok dopadł Gasparda - Gaspard! Serafina będzie miała dziecko! - zawołała wesoło
Bou się roześmiał dźwięcznie. No to długo była cicho, oj bardzo długo. Jednak nie sądził by to czy Gaspard wie coś zmieniało. W zasadzie to i tak by się dowiedział, wiedziały dzieciaki, a temat był poruszany.
-Ale jesteśmy teraz partnerami w zbrodni - szepnęła zaraz, podchodząc do niego - bo nie możemy o tym niiikooomu powiedzieć.
Bouś pokręcił rozbawiony głową, głaskając i kolejne maleństwo co to zasiadło obok
-Widzicie? mówiłem... - pokręcił głową rozbawiony - Ale Serafina kazała wam mówić coś co przyda wam się w życiu więc... tylko co wam może się przydać w życiu, to jest całkiem dobre pytanie... o! Serafina! - zawołała, bo ta niedługo później zeszła za Gaspardem - będziesz pisać tu? - zapytał - a co przyda się im w życiu?
Sernik podszedł do Mela, wyciągając w jego kierunku koperty
-mógłbyś je wysłać? - zapytała cicho, po czym obejrzała się na Bou - Nie pij napoju jeśli ten pachnie lub smakuje cynamonem, jeśli tego nie ma w przepisie..
-Co? - Bou zmarszczył brwi
-Cynamon ma cudowne właściwości... niesamowicie maskuje zapach i smak trucizn... - Sernik wzruszył ramionami - dobrze zatem być wyczulonym na takie rzeczy... nie znaczy to, że każdy może chcieć cię otruć, ale dobrze mieć to z tyłu głowy...
-wiele osób chciało cię otruć, żę wiesz takie rzeczy? - zachichotał Bouś
-żeby tylko otruć... - Serii uśmiechnęła się szelmowsko -ale prawidłowe pytanie brzmi ile osób otrułam ja.. -dodała niby żartem, wracając na swoje miejsce na podłodze.
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Paź 20, 2023 7:49 pm

Wampir jeszcze odwrócił się w jej stronę, kiedy zadała pytanie, mając raczej utwierdzić jego słowa. Był w sumie zaskoczony, że o tym nie wiedziała, ale z drugiej strony… mogła nie wiedzieć. Ostatni raz widzieli się w zupełnie innych okolicznościach, przed tym wszystkim co działa się po drodze. Gaspard wsunął palce we włosy, zaczesując je do góry i odkrywając symbol słońca i księżyca, który malował się na jego lewej skroni.
-Można powiedzieć, że stałem się jego bronią. Pewnie jedną z wielu, choć nie spotkałem innych.- Zostawił włosy w spokoju. -To moja… ścieżka.
Uśmiechnął się i nie przeszkadzając już, zamknął za sobą drzwi, stając tak jeszcze chwilę w zamyśle. Powinien powiedzieć "pokut", ale gdy poprzednio tym to nazwał, każdy próbował grzebać mu w głowie. Powinien chyba szczere myśli zostawiać tylko dla siebie.
Zaraz oddalił się od drzwi. Powinien wracać na reszty.
I już schodził, nucąc coś pod nosem, gdy nagle Lu krzyknęła o tym, że Serafina będzie matką, przez co chłopak się potknął i prawie spadł ze schodów, lecz w ostatniej chwili przekształcił się w chmarę nietoperzy, która wylądowała bezpiecznie już na podłodze, ponownie pod jego postacią.
-Dziecko…?- Mruknął. “Hormony”. Zaraz usłyszał jak Lu przestrzega, jakoby mówili o sekrecie. Nie zapowiadało się. To go zaskoczyło i… dlaczego w takim razie ruszyła na anateme? Jeszcze straciła wtedy przytomność… i kto był ojcem? Ahh, Gaspard, co cię to obchodzi. -To… ciekawe.
Dodał tylko i jakby jeszcze skołowany z lekka, ruszył od razu w kierunku Mi, któremu przyłożył do pyska miksturę, aby pomóc mu wypić jej zawartość. Miał też kawałek bandaża, który również zabrał z torby, aby owinąć jego łapę.
-Powinno się szybko zagoić, ale uważaj.
Zalecił Mi, chyba znów bawiąc się w lekarza. Kesyan spokojnie mógł przyjąć go na asystenta. Anatell wypuścił powietrze i przysiadł się obok białego, by razem mogli posiedzieć na uboczu i obserwować resztę. Serafina szybko do nich dołączyła, a dyskusja która się zaczęła, coraz mniej mu się podobała. Oczywiście, rozumiał zagrożenia, ale one były jeszcze młode… gdy zaś dziewczyna wspomniała o tym, że kogoś mogła otruć, przykuła jego uwagę. Ciężko było ocenić, czy to był żart, czy nie. Raczej z takich rzeczy, by nie żartowała. Przynajmniej on nie umiałby żartować z niczyjej śmierci.
Tak, czy inaczej, postanowił znów zostać słuchaczem.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Harim Pią Paź 20, 2023 8:14 pm

Skinął lekko głową, kiedy padła zgoda z jej strony. Miał nadzieję, że nie będzie musiał zbyt długo tego wyjaśniać i nie pomylił się. Co by nie mówić, to na Lu można było polegać, choć bywała nieobliczalna w swoim entuzjazmie.
— Pewnie tak... To znaczy, ta, można — westchnął cicho na jej pytanie o kameralne imprezowanie. Przy okazji zręcznie wyminął liczbę mnogą. Nie miał teraz wielkiej ochoty na integrowanie się z kimkolwiek, a już na pewno nie chciało mu się uczestniczyć w żadnej zabawie. Tymczasem wszystko oczywiście musiało się tak beznadziejnie komplikować.
Mi odwrócił się gwałtownie, kiedy Gaspard się prawie wywalił. Ale nic strasznego się nie stało. Kotem usiadł z powrotem grzecznie i czekał.
Harim odprowadził Lucreacię wzrokiem. Jej zachowanie było dość przewidywalne. Należała do tych wiecznie uśmiechniętych osóbek, które zawsze chciały dla wszystkich dobrze, a nie zawsze im to wychodziło i wtedy robiły się wielkie przykrości. Nie miał nic przeciwko niej, ale uważał, że to najprostsza droga do rozczarowania wszystkim, co możliwe. Za bardzo dawała się ponieść emocjom, za szybko. Z drugiej strony z jakiegoś powodu jej zazdrościł, może dlatego, że mogła to robić. I robiła to, nawet jeśli kiedyś nie mogła.
Mel wziął koperty.
— Jasne — mruknął, a za chwilę prychnął cicho z rozbawieniem, kiedy padł tekst o cynamonie. — Trucicielstwo to zabawna sprawa, niby czysto, a jednak mnóstwo nieprzewidzianego syfu — rzucił po chwili, odkładając filiżankę.
— Co to syfu? — zapytała nagle Ma, przenosząc na niego ślepia.
— To jest... paskudny bałagan — rzucił krótko i wstał. — Zaraz wrócę — dodał i ruszył do drzwi, znikając im z oczu jeszcze zanim do nich dotarł.
Ma popatrzyła na Serafinę.
— A ile otrułaś? — zapytała iście niewinnym tonem.
Mi złapał fiolkę łapkami i w zasadzie nie potrzebował pomocy w piciu. Widać było, że jego prawa łapa jest trochę zdrętwiała i porusza się bardziej niewprawnie, ale on sam chyba o to nie dbał za bardzo. Zerknął na bandaż i na niego, by zaś skinąć głową na ostrzeżenie. Obserwował uważnie owijanie łapy, a potem sam zwinął się w kłębek obok Gasparda, kiedy wszystko było już gotowe.
Harim przelotnie zerknął w ich stronę. Z jednej strony podobało mu się zaangażowanie w pomoc dla kotka, z drugiej był trochę rozbawiony. Jego zaskoczenie i niepewność była wręcz naiwna, jakby nie wiedział, że każdy może być groźny. Nawet on sam przecież był. Skrzydlaty wcale nie przejął się tymi żartami, nawet jeśli były bardziej prawdziwe niż zdaniem reszty powinny.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Serafina Vaymore Pią Paź 20, 2023 8:41 pm

-No wiesz trochę tego było... - Serii spojrzała na kotkę - ale nie preferuje takich rzeczy... no ale wiesz... - upiła herbatki - nie zawsze jest nam dane robić to co preferujemy. Życie często każe nam wychodzić z przyjętych przez nas norm...
-jakie głębokie - Bou się zaśmiał
Serii się zaśmiał, a zaraz machnęła na niego łapką
-wal się, Bou.. -prychnęła, po czym spojrzała na Gasparda - prawdziwy pielęgniarz... - podjęła, aby unieść łapkę i zmierzwić włosy Harimowi - aż mi się przypomina nasze pierwsze spotkanie... - zaraz i oparła o niego łepek - uuuum... ile to już czasu, jak ty wyrosłeś - miauknęła i poczuła jak jej się głos załamuje.
Bou spojrzał na Serafine pierw zdziwiony, a po chwili wybuchnął śmiechem
-Ty jesteś pojebana
-To nie ja... to hormony - miauknęła, przecierając ślepia- tak mi się nostalgicznie zrobiło...-wyznała i wzięła głęboki wdech, przestając się pokładać po Harimie -rzeczywiście trochę mnie ponosi - przyznała nieco rozbawiona - Gaaspaard... - miauknęła zaraz - masz może mandarynki jakieś? - miauknęła żałośnie.
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Paź 20, 2023 9:03 pm

Temat trucia szedł przed siebie, a powoli dochodziło do niego, że nie był to taki żart jak zakładał, tyle że forma narracji się nieco zmieniła. Próbowała to określić jako wyższa konieczność, działanie wbrew samej sobie. Może każdy tak robił. Sam sobie niegdyś tłumaczył, że do celu można dążyć nawet po trupach. Ale to było złe myślenie. Czemu jednak ktoś kto powinien być jego przykładem do naśladowania był jednak… taki? Świat naprawdę nie był czarno-biały, ale Gaspard nigdy nie umiał odnajdywać właściwej granicy. Czyli pozostawał swój własny kodeks moralny. Postępuj zgodnie ze swoim sumieniem, byle nie czynić zła.
Wypuścił zrezygnowany powietrze, gdy nagle ocucił go głos Serafiny, kiedy ta zaczynała zachowywać się jeszcze bardziej irracjonalnie. Dalej ciężko było mu pojąć, że ona ma być matką. Ciekawe, czy jakby nigdy nie został wciągnięty do tego świata, sam miałby teraz żonę i dziecko. Może dwójkę. Kto wie. Ale nie chciałby być w jej sytuacji. Jego dziecko miałoby naprawdę ciężko w życiu. Mi, Ma, Mo to kochani podopieczni, lecz wciąż tylko i wyłącznie. Kiedyś odnajdą własne szczęście, wspominając czasem starego dobrego Gasparda. Dziecko z twojej własnej krwi to coś innego. I nawet nie śmiertelnik, a dhampir. Jemu to przynajmniej nie grozi.
-Nie mam. Nienawidzę ich zapachu.- Odpowiedział, racząc ją najmniej chcianą odpowiedzią. -Mogę przygotować coś innego jeśli potrzebujesz…
Zaproponował, odwracając wzrok. Gdyby nie była w ciąży to by jej nie proponował, hmpf.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Harim Sob Paź 21, 2023 1:13 am

Ma słuchała bardzo uważnie, co mogło być aż niepokojące, zważywszy na temat ich rozmowy. Ale kotka była mocno zaabsorbowana i wyraźnie kodowała wszystko w łebku. Zaraz i zerknęła na Bou.
— Co głębokie? — wymruczała cicho, popatrzyła znów na Serafinę, a potem odruchowo na Gasparda i prychnęła pod nosem. Szybko wróciła oczkami do swojej herbaty.
Harim lekko nastroszył piórka, ale jednak nie odsunął się od jej ręki jak to miał w zwyczaju. Zerknął tylko na Serafinę ze średnim zadowoleniem na twarzy, kiedy wzięło ją na wspominki. To był dziwny dzień, tak wtedy w rzeczywistości, jak i teraz w jego głowie. Ale miała rację, widział podobieństwo. To nawet ciekawe, choć właśnie przyrównała się do Gasparda, co było zupełnie bez sensu dla hybrydy.
— Co?... — zerknął na nią znowu, ale nie umiał powiązać tej uwagi z niczym. Przecież od dawna już nie rósł.
Ale po chwili przestała się do niego kleić. To było trochę miłe i trochę nie, ale szybko porzucił tą myśl. Zwłaszcza, że zapytała o mandarynki, co natychmiast przywołało to dziwne wspomnienie z domu Gwendelynów, razem z tą dziewczyną. Kolejny dowód tego, jak bardzo inni mogli tu być ludzie. Choć raczej tylko znajomi Serafiny się do nich zaliczali, widział te wszystkie nieprzychylne spojrzenia w swoim kierunku, słyszał szepty, nawet teraz niedawno w Jutar.
Popatrzył znowu na Gasparda i aż uniósł brwi. Ta nienawiść do tego jednego owocu była dziwaczna, przecież były dobre.
— Co to mandarynka? — Mo przeniosła ślepia na Bou, która stała się ich wyrocznią na ten wieczór.
Tymczasem w salonie zjawił się Mel.
— Widzę, że wiele się nie zmieniło...
— Masz mandarynki? — zapytał Harim prosto z mostu, jakby jakimś cudem faktycznie miał je mieć. Ale nie spodziewał się tego, nie po to pytał.
Mel zatrzymał się w drodze do stołu i popatrzył na niego jak na głupka. Potem zerknął na Serafinę, znowu na Harima, na nią i na niego, by wreszcie westchnąć.
— Zaraz będę miał — rzucił cicho i ponownie wybył z domu.

Ze wszystkich swoich paskudztw Selinday miało jedną wielką zaletę. Wszelkie egzotyczne towary były tu pierwszego sortu ze względu na bliskość południowej granicy. Był tylko jeden problem, ulicę otulał przyjemny mrok nocy.
Popatrzył na witrynę sklepu pogrążoną w ciemności, mruknął coś pod nosem, rozejrzał się wokół i zjawił w środku. Ostrożnym krokiem przeszedł się między półkami aż do końca, gdzie na ladzie leżały małe pudełka z owocami, już zapakowane.
Miał wyjść, ale stanął po wewnętrznej stronie, a jego wzrok wylądował na dziecięcym obrazku schowanym za wystawą. Wpatrywał się przez chwilę w niego, po czym zaklął pod nosem i sięgnął pod ladę.
Nie minęło wiele, nim zniknął, a razem z nim paczuszka. W jej miejsce na ladzie leżało pięć drachm, a pod nimi otwarty notes z zapisanym: "Trochę się spóźniłem, ale nie jestem złodziejem."


Mel wrócił do salonu po kilku minutach, podszedł do Serafiny i wpakował jej w łapki pudełko mandarynek.
— Tylko się nie przyzwyczajaj, co — rzucił z nutą ironii w głosie i usiadł na swoim fotelu. To znaczy, nie swoim, ale zaanektował go na ten wieczór. Herbata zdążył przestygnąć, więc pozostawało westchnąć nad tym, jak bardzo nie on powinien to wszystko robić.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Serafina Vaymore Sob Paź 21, 2023 7:20 pm

-znaczy że mają większy sens... - wyjaśnił Bou.
Serniczek sobie ziewnął, a zaraz to spojrzał na Harima
-Nie co... - zaraz się uśmiechnęła - Z każdym dniem kwitniesz, Harim... Jak kwiat... - sięgnęła po swoją herbatkę - kiedyś zrozumiesz...
Cóż chęć na mandarynki wzięła się znikąd. Ale w zasadzie teraz każda jej zachcianka tak wyglądała.
-Niee, chyba niee... dziękuje- wymruczała do białowłosego z zawodem w głosie - jak nie zjem mandarynki to umrę...-wyznała z westchnieniem.
Zaraz i obróciła się w kierunku Mela, wpatrując się w niego szczenięcym spojrzeniem.
No mel wrócił, a zaraz znowu wyszedł, a Serafina rozpaczała w ciszy brak mandarynki.
-Mandarynki to taki mały pomarańczowy owoc, są bardzo dobre - zaśmiał się cicho Bou i zerknął na drzwi - jak wróci Mel, to Serafina pewnie się z wami podzieli... - skinął głową na potwierdzenie swoich słów.
No i wrócił Mel wraz z mandarynkami na których widok ślepia Vaymore aż zabłysły
-Kocham cię bardzo - miauknęła płaczliwie, bo Mel jej przyniósł mandarynki. Przekochany.
I tak też się zabrała do obierania jednej z nich
-częstujcie się - mruknęła i ponownie oparła się o Harima, chyba tym razem dla czystej wygody bo tak ciężko było sobie siedzieć bez oparcia. Nie mówiąc o tym, że widać było, że dziewczyna, mimo iż przejęta swoją upragnioną mandarynką, to zaczyna niejako przysypiać.
Bou sięgnął po kolejną
-Musicie pierw ją obrać - wytłumaczył, wykonując ów czynność. Zaraz i spojrzał na Mi, który jako jedyny trzymał dystans - chodź, Mi - rzucił wesoło - spróbujesz mandarynki... Mel trochę ich przyniósł, a kto wie... może wam zasmakuje, to i Gaspard wam będzie musiał je częściej przynosić - zachichotał - częściej niż nigdy...- i tak zaczął układać na stole fragmenty mandarynki, zaraz sięgnął po drugą by zrobić to samo.
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Gaspard Anatell Sob Paź 21, 2023 7:54 pm

Czy powinien czuć wyrzuty sumienia, że kotki nie poznały nigdy smaku mandarynek? W jego mniemaniu chronił je przed czymś naprawde niedobrym. Tak jak pomarańcze. Smak smakiem, może by się jeszcze zmusił do ich zjedzenia, ale zapachu nienawidził. Pamiętał jak kiedyś z siostrą byli dziećmi i ta poprosiła go o ich obranie. Zrobił to tylko dla niej, a i tak nie mógł zmyć tego okropnego zapachu z palców przez parę godzin. Yh, nawet czosnek teraz przy tym to nic.
Serafina jednak nie miała ochoty na nic innego, ale z wybawieniem dla niej przybył Mel, który równie szybko, za słowami Harima tak właściwie, znów się ulotnił. To było zabawne. Jak bardzo sam Żniwiarz musiał szanować Łącznika lub jak bardzo Mel musiał lubić Vaymore, aby dla niej robić za posłańca.
Jednak i prędko powrócił. Jego moc zmiany przestrzeni była niebywała, sto razy efektywniejsza, niż nawet chmara, zdolność którą i tak zdobył lekkim oszustwem, bez żadnej nauki. Ciekawe, czy można było jakoś namówić Ata, aby zapewnił mu zdolność teleportacji, hmm…
Przez chwilę myślał, że Mi pozostanie tu jako jego poduszka, jednak nie miał nic przeciwko jeśli zdecydowałby się do nich dołączyć. Anatell woląc pozostać jednak gdzieś w tle, po prostu przyległ plecami do ściany, zakładając nogi na siebie i ręce związując na wysokości klatki piersiowej. Obserwował przez chwilę zebranych, Bou częstującą kotki, Mela jak staruszka w fotelu, czy zasypiającą Serafinę, u boku z Harimem i wiecznie rozweseloną Lu. Ten obrazek był taki miły dla oka, wbrew temu co sądził, że będzie. Obiecał im, że gdy misja dobiegnie końca ich drogi się rozejdą. Może to dziwna tęsknota za towarzystwem szeptała mu do ucha, aby obecny stan rzeczy jednak nie uległ zmianie, nawet jeśli nie było to możliwe.
“Bo mam wrażenie, że ogólnie to kopiesz się po dupie i uznajesz za największe zło, a jednocześnie na przekór swojej opinii próbujesz robić wszystko lepiej i lepiej... zdecyduj się, skarbeńku”...
Bardzo chciałby, Bou. Aby to była tylko kwestia prostego wyboru.
Nie wiedział nawet kiedy, jego oczy przysłoniła kurtyna rzęs, a biała łepetyna zjechała lekko na bok. To był długi dzień i długi wieczór…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Harim Sob Paź 21, 2023 9:22 pm

Pojawienie się, zniknięcie i ponowne pojawienie Mela przykuło na chwilę uwagę kotków. Ma obserwowała go czujnie, jakby się nad czymś zastanawiając, ale ostatecznie nie odezwała się, ani do niego, ani choćby w jego temacie. Może dlatego, że nie wyglądał ani trochę rozmownie.
Mel właściwie zignorował całe towarzystwo, bawiąc się pełną filiżanką w rękach, patrząc, jak blisko krawędzi herbata podpływa przy każdym ruchu. Myślami był daleko od całego towarzystwa i Vaymore mogła zgadnąć, że najchętniej siedziałby teraz zupełnie gdzie indziej, ale coś go tu jednak trzymało. Może ona dość osobiście, może cała sytuacja, a może było w tym coś jeszcze. Chwilowo nie mogła tego wiedzieć.
Harim nie omieszkał poczęstować się mandarynką, którą obrał całkiem zręcznie. Pazury u dłoni były tu całkiem pomocne, co zresztą podpatrzyła Ma, która zerkała na niego i na Bou cały czas. Blondynka nie zdążyła sięgnąć po kolejny owoc, bo ten znalazł się w łapkach kotki, która postanowiła spróbować swoich sił.
— Dziwny zapach — skomentowała Mo, ale spróbowała rąbek owocu i zaraz zamruczała z zadowoleniem, kiedy słodki sok rozlał się jej po pyszczku.
Ma również spróbowała, już tej swojej, najpierw cząstki, potem postanowiła tak samo zbadać też zostawioną na boku skórkę.
— Łe, gorzkiee... — Skrzywiła się okropnie i wypluła kawałek skórki na stolik.
— Czo robisz?! — fuknęła na nią siostra i sięgnęła łapą, by pacnąć ją w ucho. Ma prychnęła cicho i obrzuciła ją oburzonym spojrzeniem, ale podniosła skórkę i odłożyła na stosik tych obranych.
Mi przez chwilę patrzył na nich i węszył całkiem intensywnie, ale nie ruszył się z miejsca. W odpowiedzi na zaproszenie tylko zamknął ślepia.
W końcu nie tylko Gasparda zaczął morzyć sen. Harim przebudził Serafinę i zabrał ją na górę, no, chyba że nie miała zamiaru się budzić, to po prostu ją zabrał. Kotki ułożyły się w swojej sypialni, za wyjątkiem Mi, który najwyraźniej przykleił się do Gasparda na najbliższy czas i postanowił spać razem z nim. Chociaż w tym nieszczęsnym salonie go nie zostawił, kiedy przebudziło go poruszenie, biały postanowił obudzić wampira. Mel jeszcze długi czas nie zjawiał się w swoim pokoju i licho jedno wie, czy w ogóle tam spał.

Rankiem herbata Żniwiarza również była wypita. On sam siedział na barierze ganku i raczył się chłodnym powietrzem.
Harim zorganizował sobie posłanie na podłodze, co najwyraźniej ani trochę mu nie przeszkadzało, bo nawet nikogo nie pytał o tą kwestię. Obudził się też dostatecznie wcześnie, by móc wszystko posprzątać, zresztą zawsze wstawał razem ze świtem. Czekając na Serafinę, znalazł sobie jakąś książkę w jej plecaku i otworzył na losowej stronie.
Kotki spały jak zabite.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Serafina Vaymore Sob Paź 21, 2023 11:04 pm

Cóż... można było powiedzieć, że wieczór minął im wyjątkowo przyjemnie. Trzeba było przyznać, że dwie małe łobuziary miały w tym swój urokliwy wkład.
Ranek był dość okrutny, jakby przyszedł zdecydownie za szybko.
Serafina przetarła zamglone ślepia, starając się poukładać myśli. Przez chwilę miała wrażenie, że wydarzenia z wczorajszego dnia były jedynie snem. Z błędu wyprowadziły ją obce ściany, a gdy usiadła, to i pokój. Lustrowała spojrzeniem otoczenie, nie bardzo wiedząc jak tu się znalazła. W końcu była w salonie.
Zmierzwiła włosy i nieśpiesznie opuściła łóżko.
Zeszła na dół i chciała już skierować się do kuchni, gdy przypadkiem zauważyła za oknem Mela. Cicho wyszła na zewnątrz, czując chłód poranku, który wywołał delikatny dreszcz.
Powoli podeszła do barierki, wygodnie rozkładając na niej ręce zgięte w łokciach, a sama oparła głowę o postać Melnistaara, wpatrując się w horyzont
-O czym myślisz? - zapytała spokojnie, obserwując widok przed sobą.

W tym czasie Bou, który nie tyle spał co się nudził, szukał rozrywki. Rozrywki nie odnalazł, ale odnalazł Harima
-Cześć - przeciągnął się, zakłądajac łapki na kark - Wyspałeś się? Co... dzisiaj czas się zbierać... Macie już jakiś plan? - pauza- Nie wiem co zamierza Mel, więc nie wiem czy nie będziesz na nas na razie skazany...

No cóż, a Lu wisiała sobie nad Gaspardem. I tak...tykła go w polisia
-Gaspaard - zagaiła cicho - wstaaań... Już chyba nikt nie śpi... chodź, zrobimy herbatę i śniadanie...
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Gaspard Anatell Sob Paź 21, 2023 11:31 pm

Pobudka w salonie z pewnością była świetnym finałem pod prawdziwą imprezę, ale w dorosłym życiu już jest tak, że człowiek zaśnie ze zmęczenia dosłownie wszędzie. Albo on tak miał. Ale sen nie był wcale spokojny, można powiedzieć że był niestabilny, a może nawet był to jakiś koszmar, który na szczęście miał odejść w zapomnienie, kiedy tylko poczuł miękkość na swoim policzku. Zresztą, nie tylko na nim, bo i pod głową czuł miękkie futro Mi, który grzał go całą noc. Otworzył swoje szare ślepia z dużym trudem, czując jak słońce nieprzyjemnie wpada do środka. Dawniej by spłonął i tyle by z niego było, teraz poziom trudności w umieraniu wyraźnie wzrósł.
-Chcę umrzeć…- Wyszeptał, kładąc zaraz rękę na własne czoło, aby nieco się przysłonić i odetchnąć głębiej. Ale Lucrecie’a nie przestawała mówić, co pomogło mu skojarzyć fakty gdzie był, co się działo i kto go obudził. -Lu…?- Mruknął, lekko podnosząc się do sadu i zapierając tak, aby nie szturchnąć Mi. Skoro spał, to niech śpi, szczęściarz. -Już… już idę…- Podniósł się ciężko, próbując daremnie wygładzić pogniecione ubranie. Nawet się nie przebrał. -Mogę przygotować wszystko sam, jesteś w końcu gościem jak inni…
Podjął spokojnie, czując lekki chłód, więc objął się rękoma i ślamazarnie ruszył w kierunku kuchni. Przydałoby się coś do jedzenia. Całe szczęście, że miał wszystko przygotowane pod kociaki, w przeciwnym wypadku byłaby tu tylko zwierzęca krew. Stworek coś jadał w ogóle? Zresztą, nie jego interes, w ich umowie nie było utrzymywania. Ciekawe co porabiała reszta, ale chyba jeszcze nie obudził się na tyle by się tym aż tak przejmować.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Posiadłość "Złoty Ruczaj" - Page 3 Empty Re: Posiadłość "Złoty Ruczaj"

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach