Zaginione Królestwo

5 posters

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Babibył Pią Lis 26, 2021 8:03 pm

Zasnąłem, na co byłem gotowy, tak się dzieje, kiedy jest się sennym i kładzie się do łóżka. Zawsze mówisz sobie, że nie zaśniesz, a potem wszystko to rozbić o kant dupy, bo za każdym razem zasypiasz i się nie uczysz na błędach. Może to mózg tak ci wmawia, łudzi cię niespaniem tylko po to, aby nie wymyślić bardziej zmyślnych sposobów na zmęczenie. Mój sen, jak to sen w takich przypadkach dopadł mnie gwałtownie, ale nie był głęboki, a raczej niestabilny i płytki, dający wrażenie, jakobym wcale nie spał. Pewnie też dlatego to co widziałem oraz pobudka były takim szokiem.
Otworzyłem ślepia z sapnięciem i marszcząc brwi podniosłem się do siadu sprawnie rozpinając płaszcz, aby zrzucić go z pleców, co bym się nieco ochłodził. Cały czas zastanawiałem się nad snem. Wiedziałem, że córki nie mam, ale jakoś dziwnie miałem wrażenie, że jestem związany z dziewczynką. No tak, znów mieszanka wspomnień i myśli. Z czego to wynikało? Zmienny też sobie komara uciął, czy celowo mi to pokazał? Pytanie po co mi to pokazał? Śmierci się w życiu naoglądałem, dzieci też mi umierały na rękach, więc nie bardzo pojmuję sens. Może chciał tylko pokazać początek wojny ze swojej perspektyw, albo to nasza fantazja spowodowana tym, że przez sen docierały do mnie jakieś informacje z rozmowy osób dookoła.
Westchnąłem ciężko, bo naszła mnie taka myśl, że rozumiem, co chce mi świat powiedzieć ostatnimi czasy, naprawdę rozumiem. Przesłanie jest jedno: ,,Kat, byłbyś gównianym ojcem." Może i to prawda, raczej na pewno, powoli się z tym godzę, chociaż dalej gdzieś w środku jest mi przykro, ale kto by się tym przejmował. To nie tak, że kogoś interesują moje bolączki tego typu, a i ja wolę się nie odsłaniać tak pod tym względem, bo jeszcze ktoś potwierdzi moje przekonania, że mienie potomka przeze mnie, zrobiłoby mu więcej szkody niż pożytku. Jakie smutny, na bogów, co ja już taki stary, że brak we mnie optymizmu? Może to przez brak słońca i zagubienie jeśli chodzi o porę dnia, do tego dużo się działo. Tak, nie ma co tego brać do głowy.
Spojrzałem na towarzyszy i spróbowałem po drzemce rozruszać umysł. Chyba parę chwil byłem nieobecny, coś mnie ominęło?
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lis 29, 2021 6:08 pm

Zamaaler spojrzał na Morbiusa z dezaprobatą dla sentencji, którą ten rzucił. Chciał chyba nawet odpowiedzieć, ale ten mówił dalej, a potem wciął się Harithiel.
— Pomyślimy o tym później. Wszyscy powinniśmy odpocząć — rzucił przenosząc wzrok na elfa, który chyba już wcześniej się za to zabrał. Choć bardziej jego uwaga skupiała się na tym, który przebywał razem z nim.
Salaarmeth wstał, by poszukać sobie miejsca na noc... na sen. Właściwie ciężko im było określić porę dnia i cała grupa mogła czuć przez to nieprzyjemne wewnętrzne rozbicie. Jedynie mieszkańcy podziemi mieli własny sposób na zegar biologiczny. Zamaaler wolał w tym czasie zająć się zmarłym, z którym siedział i ciężko powiedzieć, co robił, być może modlił się w ciszy.
Mieli czas również na opatrzenie ran, co przyda się z pewnością, nawet jeśli nie przedstawiały się one groźnie. Zephirut skopiował mapę na jeden z pergaminów, jakie niósł przy sobie. Temat jego oczu nie wypłynął ponownie, pozostając w sferze domysłów, ale sam Aruthirei wolał chyba teraz tego nie drążyć ponownie. Ta chwila przerwy dobrze też zrobiła katowi, który czuł się znacznie lepiej, może poza pobolewającym ramieniem, ale to było rzeczą oczywistą.
Kiedy już wszyscy byli gotowi i posileni podróżnymi racjami, mogli ruszyć w dalszą drogę. Ciemne tunele wiły się jeszcze czas jakiś, lecz potem rozwidleń zrobiło się znacznie mniej. Zephir porównywał to z narysowaną przez siebie mapą. Na pierwszy rzut oka była mało czytelna, ona i pierwowzór, ale w miarę jak szli, rozumiał nieco więcej.

z.t. wszyscy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty 2

Pisanie by Zephirut Aruthirei Nie Gru 12, 2021 2:58 pm

Ich wędrówka przez ciemne tunele zdawała się dłużyć nieznośnie, choć może to tylko przez ostrożność i monotonię otoczenia. Nawet rozwidleń zostało jakoś mniej, ale z czasem zaczęli dostrzegać na gładkich ścianach delikatne żłobienia, które układały się w ozdobne wzory, motywy zarówno symboliczne, jak bardziej realistycznie wykonane. Znaleźć tam można było gwiazdy i ciała niebieskie wplecione w coś na kształt pnącza, które unosiło je w swoich splotach. Pomiędzy gałęziami i liśćmi chowały się inne rośliny i zwierzęta, jakich nigdy na oczy nie widzieli. Jeszcze coś rzuciło się w oczy, wpierw katowi, choć nie był pewien, na co tak naprawdę ma patrzeć, póki nie błysnęło to wyraźniej pod ich stopami. Maleńka odrobina życia, jakim był drobny, suchy grzyb plątający się pomiędzy szczelinami w posadzce. Aż w końcu dotarli do bramy.
Półokrągłe pomieszczenie było częściowo zaśmiecone gruzem pochodzącym z otworu u sufitu po lewej. Do wnętrza wdarł się tam jakiś potężny korzeń, znacząco za duży, by pochodzić od górskiej roślinności, choć wcale nie było pewne, czy nadal są pod obszarem Sebvor. Ściany zdobiły liczne płaskorzeźby przedstawiające uzbrojonych ludzi w łuskowatych zbrojach i maskach kryjących twarze. W rękach dzierżyli długie włócznie, a za plecami każdego wyrzeźbiony był jakby cień z wyraźnie zaznaczonymi oczyma. W centralnym miejscu na jedynej płaskiej ścianie komnaty umieszczone były wysokie na cztery metry odrzwia o smukłym zarysie, zwieńczone u góry zaokrąglonym portalem, którego centralną część wieńczyło oko. Ich powierzchnia zdobiona była prostymi wzorami, na posadzce znajdowała się mozaika przypominająca lilię w okręgu, zaś po obu stronach stały dwumetrowe posągi mędrców w długich szatach. W ich dłoniach spoczywały księgi, a twarze były niewyraźne, lecz nie z powodu upływu czasu. Zza pleców każdego wyłaniało się po jednym uniesionym w górę pierzastym skrzydle, lecz to należące do prawego mędrca miało już połamane pióra.
Brama Shalilthaal — oświadczył Harithiel, oglądając się na nich. — Wejście do Doliny Meshyalan. Już tylko ona będzie nas oddzielać od Shalilnaem...
Odprowadzony czujnym spojrzeniem towarzysza, który niósł teraz zmarłego, Harithiel przyłożył dłonie do drzwi i wypowiedział zaklęcie, po którym rozeszły się po powierzchni cieniutkie, białe żyłki, a całość drgnęła głośno. Otworzył drzwi, początkowo wpuszczając ich do kolejnego korytarza, ten jednak był znacznie szerszy i wyraźnie oświetlony od wylotu, a kiedy zeszli schodami w dół, przejście otworzyło się na zapierającą dech przestrzeń.
Przed wędrowcami ukazało się opadające łagodnie zbocze pagórka porośniętego niebieskawo-zieloną roślinnością, wśród której wiły się kamienne schody i ścieżka. Skały i stalagmity wyrastały z ziemi niczym wyszczerbione zęby, całe obrośnięcie porostami czy mchem. Wyżej wznosiły się kapelusze ogromnych grzybów, których łagodny, luminescencyjny blask oświetlał powierzchnię i fantastyczne formy narosłe z kryształów. Pod nimi wyginały się nóżki innych kolorowych grzybów, drobnych roślin i krzewów, a gdzieś w głębi dało się dostrzec nawet coś na kształt drzewa. Powietrze wydawało się przyjemne i orzeźwiające w porównaniu do zamkniętych tuneli, a wysoko ponad ich głowami czerniało sklepienie jaskini pełne drobnych żyjątek świecących niczym gwiazdy na niebie.
Zephirut zatrzymał się po kilku krokach, wpatrzony w ten niezwykły widok, kompletnie nie wiedząc, co ma powiedzieć. Spodziewał się wiele po opowieściach i bajkach, ale śnić niestworzone historie, a zobaczyć je naprawdę to zupełnie co innego. Jak początkowo Idharon zdawał się martwą skorupą, tak teraz miał wrażenie, że już odkryli największy jego skarb.
Nie zauważył nawet, jak Harithiel oddalił się od nich nieco wzdłuż ścieżki, dopiero wtedy się zatrzymując i zerkając w tył. Nie był pewien, jakiej reakcji po nich oczekiwać, bo choć sam nie odmówiłby dolinie uroku, to jednak widział ją już wiele razy.
Wtedy też z jednego z wznoszących się nad ścieżką grzybów zeskoczył kolejny cień w czarnej szacie, która delikatnie zafurkotała w powietrzu. Przybysz dobył broni, lecz chyba bardziej z ostrożności niż chęci celowania do nich.
— Co tu się dzieje? — rozbrzmiał kobiecy głos, a spojrzenie czerwonych ślepi pod maską powiodło po wszystkich, aż do jednego ze swoich.
— To przyjaciele — rzucił Salaaermeth i podszedł bliżej, zerkając kontrolnie na Lisollette.
— Właśnie widzę... urocza wycieczka — dziewczyna powoli schowała broń, spoglądając po nieznajomych
— Co tu robisz? To nie twoja warta...
— Żartujesz sobie? — prychnęła z rozbawieniem i zamknęła za sobą drzwi. — Waszą krew czuć z daleka. Batuk by się zorientował... — oświadczyła tonem sugerującym, że śledziła ich od jakiegoś czasu. — Przyjaciele, tak?
— Zaatakowały nas koty. A oni pójdą z nami do miasta... — mruknął, spoglądając za nią, kiedy bezpardonowo przespacerowała się między nimi.
— Pięknie się bawisz, jak zawsze... — Pokiwała głową, zerknęła na Zephira i po raz kolejny na Cascamię, do której przechyliła nieco głowę. — W takim razie mam nadzieję, że nie masz mi za złe tamtej sieci — rzuciła z wyczuwalnym uśmiechem.
Zaraz też zsunęła z głowy kaptur i zdjęła maskę, odsłaniając delikatne, młode lico o czekoladowo-czarnej skórze i drobnych rysach. Jej gęste włosy wydawały się puszyste, ale i nieułożone, przycięte mniej więcej na linii szczęki, a nieco większe niż u człowieka oczy błyszczały ciepłym, czerwonym blaskiem niczym małe ogniska. Uwolnione z rękawic czarne dłonie pokryte były delikatnym futrem.
— Jestem Imaraasti. Imaraasti Evakorie — przedstawiła się z zadowoleniem.
Cały jej widok i zachowanie wywołało wewnętrzne zaniepokojenie i jednocześnie ulgę w umyśle Babibyła. Czuł się, jakby ją znał, a przecież była mu zupełnie obcą osobą.
Zamaaler milczał, schowawszy dłonie do rękawów i przypatrując im się z pewnego dystansu na końcu grupy.
— Zephiruth...
Zephirut Aruthirei
Zephirut Aruthirei

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Bardzo przydatne śmieci, mapa, sztylet, pistolet dwulufowy od Morbiusa, kot.
Ubiór : Podróżny, wygodny, idealny do przypadkowego zniszczenia na wystającym kamieniu.
Źródło avatara : pinterest

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Babibył Nie Gru 12, 2021 4:58 pm

Szliśmy i szliśmy, koniec niespecjalnie się zbliżał, a ja nie wiedziałem już czy bardziej chcę spać czy zasłabnąć. Monotonne korytarze w końcu zmieniły swój wygląd i mieliśmy okazję podziwiać obrazy, którym z chęcią poświęcałem chwilę, dość łatwo odczytując ich symbolikę, nie wszystkich, ale części na pewno.
Prawdziwy zachwyt miał jednak dopiero mnie dopaść kiedy wyszliśmy na tą podziemną łąkę. Czego, jak czego, ale nie spodziewałem się tu takich rzeczy, bo brzmiały zbyt bajkowo, jak coś nie z tego świata i aż trudno było uwierzyć, że jednak to otoczenie istnieje gdzieś w Medevarze, a raczej pod nim. Pewnie medycy by się podniecili na myśl o leczniczym potencjale tutejszej flory. Nie dziwię im się, bo kto by się nie chciał leczyć wielką, świecącą pieczarką?
No, ale podziwianie zostało przerwane, przez nową osobę, a raczej nowo-starą, bo już się spotkaliśmy wcześniej. Mało przyjemne to było spotkanie, ale zawsze coś. Przyglądałem się kobiecie, z dziwnym uczuciem w środku, ale nic nie powiedziałem, bo co niby powiedzieć miałem? Nie wiem kto siedzi we mnie, ani kim ona jest i kim są dla siebie. Ale przyznać muszę, że była ładna, ciekawy wygląd, te oczy trochę przerażające zarówno w kolorze, jak i rozmiarze, ale mówi to typ z przerośniętymi, spiczastymi uszami, więc... nie mnie oceniać.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Morbius Pon Gru 13, 2021 12:06 pm

Kolejne wędrówki, kolejne dziwne nazwy, które powinni przyswoić jak najszybciej. Zresztą teren też się zmieniał, opuszczali nieszczęsną bramę, by dostać się do drugiej. Ale ta przynajmniej miała kryć coś więcej wedle słów Harithiela, a słowa te potwierdziła Dolina Grzybów, która obnażyła przed nimi swoje piękno. Morbius zatrzymał się gwałtownie, wpatrzony w świecące, ogromne grzyby, lecz podobnie zachowała się Lisollette, też nie mogąc uwierzyć w istnienie czegoś takiego. I to wszystko pod Medevarem? Zwiedziła kawał świata, ale nie sądziła nigdy, że wciąż tyle magii znaleźć można pod ziemia. Była zafascynowana, a Morbiusowi kręciło się w głowie od patrzenia w górę. Powinien chyba iść przed siebie.
Zaraz ich dalsza wędrówka została znowu przerwana, ale nie z ich winy, bo do całego towarzystwa dołączyła kolejna osoba, jak sądzili po głosie, kobieta. No tak, teraz tych idharye mogli spotykać coraz to więcej. Jej wyjęcie broni było dosyć nieufne, lecz z drugiej strony, mieli przewagę. Tak sobie pomyślała wampirzyca, gdy tylko Harithiel zerknął w jej stronę. To po niej spodziewał się czegoś nagłego? Ha, niech lepiej patrzy na Morbiusa, to on podobno strzela zanim pyta.
Kim był Batuk? Ale to bez znaczenia w tej chwili, ich rozmowa, zgrabnie przeniesiona przez Zephiruta, zaraz została urwana, gdy nieznajoma zbliżyła się do reszty tej “wycieczki”. Lisollette lekko się spięła i wyprostowała, kiedy to główna uwaga nieznajomej skupiła się na niej, nie wiedzieć czemu. Ale sieci…? O czym ona… zaraz, czy to ją zrzuciła w przepaść? Zabawne.
Zielone oczy wampirzyczy błądziły po kobiecie, kiedy ta dosyć odważne pokazała swoje lico, jeśli miało to jakieś znaczenie, ale reszta dalej szczelnie się kryła. Dużym zaskoczeniem dla Lis była ona cała, wyglądała inaczej, niż człowiek, inaczej, niż cokolwiek spotkała. Morbiusowi od razu przyszło do głowy, czy to przypadkiem nie tak wyglądali idorye, lecz Cascamia nie przy tym trzymała myśli, a raczej wywołała uśmiech na swojej twarzy, wpatrując się w jej czerwone oczy.
-To urocze. Ale jak gniewać się na coś, co się nie udało, złotko? Powodzenia następnym razem.
Odparła, licząc że Zephirut to też przetłumaczy. Musiał przyznać, że trochę przypominała mu jakąś hybrydę, ale może to wina futra. Te też potrafiły wyglądać wszelako. Ale ładna dziewczyna, niech jej będzie. Widocznie była dumna z samej siebie.
-Morbius.
Przedstawił się mężczyzna w masce, chrypliwym głosem. Nie zapamięta jej imienia chyba za nic. Za dużo trudnych imion ostatnio.
-Lisollette Cascamia.
Wyjęła swój wachlarz.
Morbius
Morbius

Stan postaci : Choroba wyniszczyła jego organizm.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Mistrz Gry Wto Gru 14, 2021 9:16 pm

Wędrówka przez góry w ciemności, w dodatku w czasie, kiedy ich wyższe partie zasypane były śniegiem raz za razem traktowanym odwilżą, musiała wyglądać z boku jak szaleństwo. Gdyby powiedzieli to komuś w Jutar, pewnie szybko popukałby się w głowę. Ale Elrica wcale się nie obawiała, ani pogody, ani natury, zbyt długo żyła u jej boku, poznając mordercze zasady tej gry, by teraz zniechęciły ją te nowe realia. Choć czy faktycznie takie nowe? Przecież wychowała się w górach. Nawet jeśli było to dawno, to jednak pewnych rzeczy nie sposób zapomnieć.
— To... tutaj? — zapytała, rozglądając się uważnie, kiedy schodzili krętą ścieżką w dół. On szedł przodem, ona zaraz za nim, jednak w pewnej chwili oblodzony kamień umknął spod butów Vantelshov, a ona sama z cichym syknięciem poleciała ku stromemu zboczu. Nie upadła na szczęście, w porę przemieniając się w nietoperze, które zawirowały nad ziemią i szybko znalazły sobie bezpieczne miejsce na ramieniu Eza... Irithylla. Chyba naprawdę musi popracować nad wbiciem sobie tego do głowy.
Droga na dno niewielkiego jaru nie była długa. Czujne pary małych oczek śledziły wszystko, aż nie znaleźli się w skrytej wąskim wodospadem grocie. Nietoperze wychyliły się z powrotem spod kaptura i tylko jeden strącił z nosa jakąś irytującą kroplę, ale uwaga szybko przeniosła się na jamę i... przejście.
— Jak to możliwe, że nikt tego nie znalazł? — zapytała, ponownie stanąwszy obok niego, wodząc wzrokiem po zdobionych kamieniach i zaś po swoim towarzyszu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Wto Gru 14, 2021 10:00 pm

Naprawdę nie wiedział skąd u niego taki lęk wysokości, przynajmniej tego nie pamiętał, ale mimo to starał się stąpać ostrożnie. Wpierw podróżował w formie tygrysa, bo to zwyczajnie zwinniejsze, oraz mógł zbadać teren w dużo lepszy sposób, niż pomagała w tym ludzka percepcja. Ale kiedy wyczuł, że są blisko celu, wrócił do znanej formy, nakładając na siebie swój luźny, pobielawy ubiór ala szata bezrękawnikowa. Coś mu świtało, że to tu… ale…
-Elrico!- Zdążył krzyknąć, kiedy ta osunęła się, a jego serce prawie dostało zawału, kiedy to w odpowiedniej chwili przybrała formę nietoperzy, za moment dolatując do niego. Odetchnął z wyczuwalną ulgą. -Proszę Cię, nie rób mi tego…
Jęknął w zrezygnowaniu, kontynuując spacerek ze skrzydlaczami na ramieniu. Ale cóż rzec, przynajmniej było z nimi teraz cieplej. Doprawdy, jakby jej się coś stało, to by ją chyba zabił. A potem siebie, bo by się pewnie wywalił na tych skałach.
W końcu jednak znaleźli się przed wejściem do groty. Coś mu świtało, to dobre miejsce. Bez wahania zagłębił się do środka, spowijany ciemnością, aż nie wyszeptał odpowiedniej formułki, przywołując towarzyszącego im ognika. Jemu niewiele to pomoże, ale wampirzycy z pewnością, w końcu ta zaraz znów stała tuż przy nim.
-A chcesz się założyć, że ktoś znalazł? Stawiam sto drachm.
Uśmiechnął się. Choć, czy znalazł, czy nie znalazł, to też ważna rzecz. Bo strudzony wędrowca, który trafiłby w to miejsce bez żadnego rozgłosu w przyszłości, albo przepadł na zawszę, albo został uznany za szaleńca. To mu przypomniało, aby być w pogotowiu. Kto wie co się czai w środku.
Gdy znaleźli się przed rozwidleniem na kilka korytarzy, które powitało ich kolejną dawką niewiedzy, zatrzymał się na moment.
-Dziwne… wydawało mi się, że powinno nas oddzielać jeszcze jedno zamknięte przejście… a te z kolei chyba minęliśmy…
Skomentował, mając na myśli samą bramę, ale to dobrze, nie był pewien, czy pamiętał jeszcze sposób na jej otwarcie. Bez większego pomyślunku, obrał korytarz, który zasugerował mu odruch. To chyba najlepsza reakcja, którą powinien się teraz kierować. Myślenie w tym wypadku nie ma już nic do rzeczy.
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Mistrz Gry Sro Gru 15, 2021 8:14 pm

Jeszcze raz powiodła wzrokiem po grocie. Większość z tego wydawała się naturalna, ale może tak miało być. Może było tu jeszcze coś, co skrywało wejście, tak jakby niedostępna kotlina i woda to było za mało.
— Hmmm... niech będzie — odparła z chytrym uśmiechem. — Chyba lepiej dla ciebie, żebyś nie przegrał — zaśmiała się cicho i podążyła jego śladem do ciemnego tunelu.
Świetlik był bardzo przydatnym pomysłem, bo choć mogła kierować się wampirzymi zmysłami, to wolała nie odbierać sobie możliwości komentowania ewentualnych nowości, jakie napotkają. Jednak pod tym względem wnętrze miało ją zawieść.
— Bardzo tu... pusto — stwierdziła cicho, a po chwili przystanęła, kiedy dotarli do rozdroża. Dużo opcji, a każda mogła owocować innym końcem. Nie powinni tu zrobić jakiegoś oznakowania? To się wydawało sensowne, kto by znał na pamięć rozkład takich tuneli...
Szybko odwróciła głowę w stronę jednego wejścia, kiedy jej uwagę przykuł jakiś dźwięk... a może tylko jej się zdawało. To całkiem możliwe, w końcu w takich miejscach zmysły potrafią wariować.
— Takie jak tam u góry? Na pewno nie mogliśmy go przegapić... — Przecież droga była prosta, prawda? Musiało albo zostać zburzone, albo nie być jeszcze w tym miejscu, co sądził.
Elrica wsunęła ręce do kieszeni i obejrzała się za siebie, skąd dobiegały pospieszne kroki czterech łap. Erathus zaabsorbowany badaniem górskich ścieżek w końcu postanowił ich dogonić. Nie był chyba zachwycony tym jałowym otoczeniem, ale to chyba kwestia przyzwyczajenia się. Jedno było w tym wszystkim z pewnością na plus, nie będą musieli się martwić o świt.
— Nie oddalaj się... — mruknęła do niego, choć nie była pewna, na ile to zrozumiał.
Pogłaskała stwora po głowie i ruszyła za Irithyllem w jeden z korytarzy, kiedy ten już się namyślił. Korytarz wyglądał tak, jak wszystkie inne, więc nie pozostawało jej nic innego, jak zaufać jego pamięci... intuicji... czymkolwiek się pokierował.
— Mroczne miejsce — odezwała się po chwili. — Wygląda jak katakumby, a nie wejście do... miasta? Coś tu kiedyś było? — zapytała, kierując na niego wzrok.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Zephirut Aruthirei Sro Gru 15, 2021 8:41 pm

Była śliczna i to w najbardziej niewinnym tego słowa znaczeniu, oto, do czego mógł dojść Babibył swoimi przemyśleniami. Czy był to jego wniosek, czy też nie, ciężko powiedzieć, jednak Imaraasti przykuwała uwagę i koiła nerwy. Nawet jej wybryk z odsłonięciem twarzy nie był jakiś szczególny, a z pewnością stać ją było na więcej tego typu beztroski.
Uwaga dziewczyny na nieco dłuższą chwilę skupiła się na czarnowłosej kobiecie, raz za razem zerkając na Zephiruta, jakby chcąc dobrze zrozumieć kontekst wypowiedzi, który był... chyba niespodziewany?
— Chętnie to kiedyś sprawdzę — odparła zawadiacko i posłała jej zaczepny uśmiech. — Może przy okazji dowiem się jak iathlye na oi... — Urwała i poprawiła, gdy Zephir napotkał problem ze zwrotem. — Zmieniasz się w wiele stworzeń naraz. Niezwykłe...
Aruthirei delikatnie zmarszczył brwi. To zabrzmiało mu trochę dziwnie, nie tylko przez wiedzę na temat Cascamii, ale nie znał on żadnego innego stworzenia, które miałoby takie zdolności.
— Głuptas — rzucił do niej Harithiel, ale ona już porzuciła Lisollette i jej dziwną zasłonkę i zainteresowała się Morbiusem.
Ima podeszła do szarowłosego i delikatnie przechyliła głowę, spoglądając na jego maskę. Wydawało się, że coś jej to mówi, ale chyba nie bardzo pojmowała powody jako takie.
— Po co ci to? Te grzyby nie są trujące... — rzuciła, a wtedy jej wzrok padł na milczącego wciąż mężczyznę w białych włosach. Już chciała coś powiedzieć, ale zawahała się, z półotwartymi ustami spoglądając na niego. — Ojcze?...
Tymczasem Zephir oddalił się od nich nieco, pociągnięty przez Cascamię. Liczył, że przeżyją tę chwilę bez swego samobieżnego słownika. Zawiesił na wampirzycy spojrzenie swych błękitnych ślepi i schował ręce w kieszeniach.
— O co chodzi? — rzucił niezbyt głośno.
Zephirut Aruthirei
Zephirut Aruthirei

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Bardzo przydatne śmieci, mapa, sztylet, pistolet dwulufowy od Morbiusa, kot.
Ubiór : Podróżny, wygodny, idealny do przypadkowego zniszczenia na wystającym kamieniu.
Źródło avatara : pinterest

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Sro Gru 15, 2021 9:42 pm

Faktycznie było tu bardzo pusto, ciężko się z tym nie zgodzić, ale osobiście tego też się spodziewał. Jeśli coś upada, no to się zabiera co najcenniejsze, z drugiej strony szczątków tu też nie było, a to bardziej zastanawiające. Lecz minęło tyle czasu, że nawet takowe mogły przepaść.
Zaraz dołączył do nich Erathus, więc byli już w komplecie. Z taką drużyną ciężko wygrać. Oby też jednak nie było powodu do sprawdzania ich umiejętności. Irithyll jednak znów skupił swoją uwagę na wampirzycy, kiedy zadała mu pytanie. Ten jednak na chwilę zwątpił we własne przypuszczenia. Właściwie, kłębiło się w nim pełno myśli, niektóre te ściany zdawały się mu znane, ale wolałby nie wypowiadać na głos wspomnień, które mogły równie dobrze być wyimaginowane.
-Nie wiem… to chyba jedno z wyjść na powierzchnię… jedno, musiało być ich więcej…- Westchnął cicho. -Zdaje mi się też, że do samego miasta daleka droga… Idharon był przeogromny…
Urwał na tym. Liczył, że dalej poznają więcej odpowiedzi. Chciałby zyskać chociaż jakieś potwierdzenie swoich przypuszczeń. Tak, czy inaczej, nie zostało nic innego, jak szukać najoptymalniejszej ścieżki.
-Jeśli nie znajdziemy nic wielkiego, będzie trzeba się wycofać w odpowiednim momencie, abyśmy nie zbłądzili.
Uśmiechnął się lekko.
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Morbius Czw Gru 16, 2021 9:23 am

Lisollette uniosła jedną brew na jej słowa, zaraz sobie przypominając, że choroba wampiryzmu raczej nigdy nie trawiła Idharonu, ani tym bardziej, nie mieli z wampirami styczności. To ją dziwi? To dobrze, że nie widziała formy bestii, to bardziej cudaczne dla niezaznajomionych z tematem.
-Z czasem to już nie budzi takiego wrażenia.
Uśmiechnęła się wymijająco. Właściwie, może dane byłoby im się lepiej ze sobą poznać, nawet pokazać to i owo, ale coś kłębiło się w jej głowie, a nawracanie tych myśli od dłuższej pory to wystarczający znak.
Tak, czy inaczej, dosyć rezolutną idharye przeniosła swoją uwagę na Morbiusa, który cofnął się o krok, kiedy skupiła się na jego masce. Może nie chodziło o to, że ją zdejmie, ale… jej futro. Nie chciał, by się gdziekolwiek dostało.
-Dla mnie nawet to… powietrze jest trujące…
Zakaszlał, znów cofając się o krok. Jeszcze by pomyślała, że jakąś zarazę przyniósł, choć on sam był chodzącą chorobą. Może z ulgą przyjął fakt, że kobieta skupiła się na elfie, nie dręcząc go w kwestii maski.
Cascamia wykorzystała, możliwie że jedyną, okazję do spokojnej rozmowy z Zephirutem. Z tego powodu odeszli na bok, a ona zwinęła wachlarz.
-Muszę wracać. Dla mnie to już miesiące tej delegacji, jeśli wampiry uznają mnie za martwą, to albo nici z naszych pertraktacji, albo zrobi się gorąco...- Obejrzała się na resztę. -Widzę, że Idharon żyje, nie są wrogo nastawieni, zwłaszcza Harithiel wydaje się rozsądny. Jesteście w dobrych rękach.- Wróciła wzrokiem na Zephiruta. -Liczę, że rozumiesz i pozostaniemy w kontakcie, kiedy sprawa tutaj się wyjaśni. Będę potrzebować opisu sytuacji…
Zasugerowała, choć jej pobudki nie były wcale prywatne, to wiedziała, że wyprawa była zbyt czasochłonna, a ona też miała obowiązki. Nie mówiąc o tym, że miało jej nie być tylko dwa tygodnie...
Morbius
Morbius

Stan postaci : Choroba wyniszczyła jego organizm.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Babibył Czw Gru 16, 2021 4:47 pm

Myśli, myśli, nie mogłem się z nimi nie zgodzić, bo nawet gdyby nie były one moje, to ja myślałbym tak samo. Pomimo jakichś cech, które były nietypowe, to nie można było powiedzieć, że kobieta jest mniej niż ładna. To było o tyle niekomfortowe, że gdzieś z tyłu głowy miałem ochotę pomyśleć, że jest nawet atrakcyjna, jednak mając kogoś w głowie, kto by to usłyszał, nie czułem się z tym pewnie. Może nie powinienem tak myśleć. Dziwnie mi z tym, że moje myśli nie są tylko moje.
Patrzyłem więc na nią i na innych, słuchając rozmów i próbując zrozumieć co się dzieje we mnie teraz, bo to było trochę dużo. Niby rozumiem, ale jednak nie, niby kogoś znam, ale jednak nie. Myślałem, że się z tym uczuciem oswoiłem, ale jak widać pomyliłem się. Stałem i trawiłem co się to działo, ale za chwilę przyszło kolejne zaskoczenie. To małe słowo wzbudziło trochę uczuć, zarówno przyjemnej nostalgii dawnych nadziei, jak i kłujące igiełki powrotu do prawdziwego stanu rzeczy. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, zwłaszcza, że Lis zabrała sobie Zefira. To było stresujące z lekka, bo w jednej chwili zabrano mi tłumacza języka idhar, jak i tłumacza języka morbiusowego. Jestem zgubiony, ale zebrałem się w sobie, obudziłem w sercu całą elficką pasję do zawiłych słówek i zdecydowałem się odpowiedzieć.
-Trochę?-uniosłem jeszcze przy tym rękę, pokazując wskazującym i kciukiem krótki odcinek. Nie bardzo umiałem zapewnić jej kontakt z ojcem, no chyba, że zacznie mi w głowie mówić po swojemu, to wtedy będę mógł po nim powtarzać i się jakoś dogadają.
Sytuacja była jednak nieco niezręczna, a ja uznałem, że nic nie łączy ludzi tak, jak wspólne jedzenie. Ściągnąłem sprawnie plecak, wsadziłem rękę w boczną kieszeń i wyjąłem z niej papierowe zawiniątko. Bagaż wylądował znów na swoim miejscu, a ja pakunek połamałem, rozwinąłem papier i wystawiłem w stronę dziewczyny, częstując ją czekoladą. Sam po chwili wziąłem kawałek i zaraz zacząłem się obracać do innych, aby i im słodkość zaoferować.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Zephirut Aruthirei Sob Gru 18, 2021 8:10 pm

Nawet powietrze? Zdziwiła ją ta odpowiedź, było to bardzo dobrze widać, ale mimo wszystko nie zatrzymywała długo myśli przy jego osobie. Ta kolejna była dużo ważniejsza, a odpowiedź, jaką otrzymała od mężczyzny, jeszcze bardziej ciekawa. Ima przechyliła lekko głowę i zmarszczyła brwi. Trochę? Co to miało zna... ooh, chyba że to nie on powiedział, no tak, chyba nawet nie wzięła pod uwagę takiej opcji. Tak, to miało więcej sensu. Spojrzała jeszcze raz na Morbiusa, a potem białowłosego.
— Rozumiem... Kana. — Ostatnie słowo nacechowane było wątpliwością do poprzednich. Na moment zamyśliła się. — Kanteshie... — dodała, a w tym momencie zmiennokształtny w głowie Babiego wpadł na genialny pomysł. W myślach zjawiła się twarz człowieka, a dokładniej Imaraasti, której wyraźna ekspresja wyrażała zaniepokojenie. Za chwilę wyobrażenie zniknęło i zostało zastąpione przez innego idorye, którego twarz pozostawała spokojna i ciepła. "Kimai", rzucił w jego głowie.
Jeśli tylko kat powtórzył to słowo, dziewczyna uniosła brwi, nieco badawczo spoglądając na niego, ale za chwile skinęła głową.
Zephirut odprowadził wzrokiem wachlarz wampirzycy i zawiesił wzrok na jej twarzy. Z wolna pokiwał głową.
— Oczywiście, nie mogę cię tu trzymać — rzucił, obejmując myślami ich przyszłą sytuację. — Postaram się cię informować w miarę możliwości. Choć całkiem możliwe, że zastaniemy większy bajzel, niż się wydaje, już teraz widać tu wojnę... W każdym razie coś wymyślę. Idź bezpiecznie — dodał i uśmiechnął się nieznacznie.
Kiedy tylko Lisollette przemieniła się w nietoperze i wróciła do tunelu, Harithiel jakby się zaniepokoił.
— Hej, co się dzieje? — Ruszył w ich stronę, ale Zephirut powstrzymał go ręką.
— Nic... potrzebujemy pleców i zwiadu w tunelach...
— O czym ty... — Zamaaler brzmiał nawet na bardziej oburzonego.
— Wszystko w porządku... potem wam wyjaśnię... — westchnął cicho Zephir i zerknął na Harithiela, który z wolna kiwnął głową. Aruthirei zdawał sobie sprawę, że kłamstwo nie będzie dobrą wizytówką, ale musiał zapewnić Cascamii czas, w przeciwnym razie najpewniej nie pozwoliliby jej opuścić podziemi.

z.t. dla Lis


---
kanteshie - niepokojące
kimai - spokojnie
Zephirut Aruthirei
Zephirut Aruthirei

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Bardzo przydatne śmieci, mapa, sztylet, pistolet dwulufowy od Morbiusa, kot.
Ubiór : Podróżny, wygodny, idealny do przypadkowego zniszczenia na wystającym kamieniu.
Źródło avatara : pinterest

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Morbius Sob Gru 18, 2021 10:04 pm

Zephirut wydawał się nie negować jej decyzji, za co była mu wdzięczna. Faktycznie, sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie, a potem mogłoby być tylko trudniej. Obejrzała się znów na resztę, zaraz zerkając na idharye.
-Liczę, że odnajdziesz resztę swojej drużyny, całą. Oraz zadbasz też o tych tutaj.- Uśmiechnęła się. -Pożegnaj resztę ode mnie. Raczej Harithiel i jego znajomi niezbyt chcieliby, abym podejmowała się powrotu. Będę szybka.- Puściła mu oczko. -Do zobaczenia, Zephirucie.
Pożegnała się i zaraz przekształciła w chmarę nietoperzy, które wyleciały z Doliny Grzybów, w drogę powrotną, a przynajmniej zdając się na echolokację, by odnaleźć najszybsze dla niej przejście na powierzchnię.
Morbius skupił się na frustracji idharye, którzy szybko byli zaniepokojeni tym wszystkim. Zaraz też spojrzał na Zepha. Kłamał. Miał dziwne wrażenie, że kłamał. Podobnie kłamał na początku, gdy się poznali. Lisollette raczej nie wróci. No cóż, było ich coraz mniej, właściwie ostali się we troje. Oby reszta wciąż żyła. Tymczasem, kłamstwo Zephiruta trzeba było przytrzymać przy życiu. Tak jak to było z Łowcą.
-Czy…- Chrząknął, chcąc zainteresować sobą resztę. -...rozsądnie tu zostawać... jeszcze dłużej…?- Zakaszlał, kładąc palce na swojej masce, jakby upewniajac się, że ta wygodnie leży na jego twarzy. -Lis…olette nas znajdzie… my powinniśmy iść do miasta. Nasi… przyjaciele są w niebe…zpieczeństwie. Nie ma czasu…
Zakasłał.
Morbius
Morbius

Stan postaci : Choroba wyniszczyła jego organizm.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Babibył Pon Gru 20, 2021 2:22 pm

Ta interakcja społeczna nie przebiegała tak, jak ją sobie w głowie zaplanowałem. Kana? Widziałem, że nie tylko ja się w tym pogubiłem. Zaraz jednak zmienny w mojej głowie mnie wsparł, chyba ucząc mnie znaczenia słów, które o dziwo łatwo zrozumiałem, mam nadzieję...
-Kimai.-powiedziałem, oczekując jakiejś reakcji i dostałem ją. Sytuacja się uspokoiła mniej więcej, więc w końcu mogliśmy się znów skupić na naszej wyprawie, w której zaszły nieoczekiwane zmiany.
Popatrzyłem na Lis na Zefira, a później znów na Lis, która przemieniła się w nietoperze i odleciała. Co? Dlaczego nas zostawia? Tłumaczenie o zwiadzie, były nawet zrozumiałe, chociaż mocno naciągane. Co na ma sama robić tam w korytarzach? Już wcześniej wróciła poraniona, a była z towarzyszem, bez pomocy może nie dać rady i po co wtedy tam leciała? Martwa nie przyniesie nam informacji o tym, że wróg się zbliża. Miałem wrażenie, że coś jest nie tak z wyjaśnieniami zmiennego, ale nie potrafiłem zrozumieć do końca co, dlatego pozostało mi tylko martwienie się o kobietę.
Spojrzałem po ludziach, żeby ocenić, czy tak samo, jak ja mają mieszane uczucia, w sumie na Morbiusa spojrzałem najpierw, bo on zna Zefira najdłużej, ale jego maska mi uniemożliwiała prawidłowe odgadnięcie co mu siedzi w głowie. Jak ja nie lubię masek, dopiero teraz to zrozumiałem. Igły i maski, najgorsze rzeczy na świecie. Wyglądają może jeszcze całkiem wyjściowo, ale jeśli chodzi o kontakt z kimś takim, to znacznie gorzej już jest.
Zmarszczyłem brwi kiedy chłopak przypomniał nam, jak bardzo rozbita jest nasza grupa. Jedni zaginęli, inni odlatują nie wiadomo gdzie, a mu jesteśmy tutaj z trupem na rękach i kilkoma obcymi osobami. Chaotycznie się zrobiło i na razie się nie zapowiadało na to, żeby sytuacja się poprawiła, bo zaraz kolejne nowe osoby dojdą. Pozostaje tam na razie liczyć, że kiedy dotrzemy do miasta, naci zaginieni towarzysze będą już tam na nas czekać. Oby.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Mistrz Gry Sro Gru 22, 2021 6:50 pm

Zerkała na Erathusa, który węszył w powietrzu czy też po ziemi. Zdawał się czymś zaciekawiony, jednak nawet on sam nie mógł tego czegoś znaleźć. Chyba była trochę zaniepokojona, bo mniej więcej tak zachowywał się na polowaniach, więc najpewniej faktycznie coś wyczuł.
Elrica spojrzała na swego towarzysza. To brzmiało sensownie, by wyjść było więcej. Dobrze, że to konkretne było dla nich osiągalne, bo po tak długim czasie mogło być z tym bardzo różnie.
— Dziwne, że zachował się tylko w legendach... Brzmi jak coś, co mogłoby na zawsze zmienić życie ludzi, a jednak pozostawało poza ich zasięgiem — wymruczała w zamyśleniu, by za chwilę znowu obdarzyć Irithylla żywszym spojrzeniem. — O ile za chwilę nie zabłądzimy... — zaśmiała się cicho. — O to się chyba nie martwię, Erathus z pewnością poradzi sobie z odszukaniem naszych śladów. Tylko nie zapominaj pluć pod nogi co kilka metrów — poinformowała i pokiwała lekko głową dla potwierdzenia tych słów. Dopiero za chwilę znowu prychnęła cicho śmiechem. — No dobrze, z tym ostatnim żartowałam...
Ich czworonożny towarzysz, który wysunął się na przód w ciemnym tunelu, przystanął nagle i obniżył łeb, sycząc cicho. Elrica zerknęła na Irithylla i przemieniła się w nietoperze, chcąc rozejrzeć się w przód tuż przy suficie, co skłoniło również Erathusa do pobiegnięcia tam.
Tymczasem z przejścia za plecami bursztynowookiego wyłoniły się dwie sylwetki w czarnych kapturach i z gotowym uzbrojeniem.
— Kolejny obcy z zewnątrz... — rzucił ten z pistoletem, choć raczej do siebie, nim zwrócił się ostrzej do Agarthamaalara. — Rzuć broń i mów, co tu robicie, nie zapytam drugi raz.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Sro Gru 22, 2021 7:24 pm

Jemu stosunkowo ciężej było ocenić reakcje i zachowania Erathusa, mniej z nim przebywał na polowaniach, ale sama Elrica nie pokazała po sobie zmartwień, toteż sam pozostawał w błogiej nieświadomości i wszechobecnej pustki.
-Wiesz… sam obcowałem z ludźmi i zapomniałem. Możliwe, że tak to po prostu działa.
Odparł jej, za moment zerkając przed siebie. Ale tylko na moment, bo Vantelshow natychmiast tchnęła w niego wątpliwości, co było widać po jego krótkim spojrzeniu. Nie, chyba nie zgubią się już teraz, tyle jeszcze zna drogę… zaraz, pluć? Powinien pluć? To trop dla Erathusa? Cholera, nie robił tego wcześniej, może czas zacząć.
Już był gotowy do splunięcia, kiedy nagle kobieta wyjaśniła swój żart. W porę, bo by się wygłupił. No tak, oczywiste to było.
-Ha, ha, bardzo zabawne.
Odpowiedział, choć zaraz uśmiechnął się. No dobra, faktycznie trochę zabawne było, prawie go wrobiła. Stanowczo musiał brać mniej rzeczy na serio.
Kiedy Erathus dał znak, że coś jest nie tak, przystanęli na moment. Agarthamaalar spojrzał na Elricę, lecz ku jego zaskoczeniu, bez ostrzeżenia ta zmieniła się w chmarę, ruszając do przodu.
-Czekaj...cie!
Rzucił za nimi, wyciągając do przodu bursztynową rękę, ale ich aura zaczęła słabnąć wraz z odległością. Nie powinni się rozdzielać, mogliby się zgu…
Jego uwagę odwróciły słowa za jego plecami. Źrenice Agarthamaalara zrobiły się większe, wraz z kolejnym dziwnym przebłyskiem. Słowa którymi się posłużył… ten język… znał go, ale skąd…? W dodatku… nie byli pierwsi? Dobrze pojął? Jego mowa była jakaś lekko zniekształcona. Ale jeśli się nie pomylił, to wygrał zakład. Wciąż jednak nie wiedział z kim ma do czynienia. Może to dobrze, że Elrica i Erathus się oddalili. Lub tych dwóch czekało na okazję.
-Nie będę z tym walczyć.- Odpowiedział, mając wrażenie, że tak to powinno wybrzmieć. Zaraz powoli odczepił kolbę pistoletu, oraz szablę że sprzączki, układając je ostrożnie na ziemi i wyprostowując się. Teraz dopiero spostrzegł ich aurę. To idharye! -Przybyłem odwiedzić mój dawny dom… Idharon. Nie wiedziałem, że ktoś tu wciąż żyje. A tamci... mi tylko towarzyszą…- Urwał, spoglądając na nich bursztynowymi oczyma, spokojnie, bez większych ruchów, aby ich nie prowokować. Nie wiedział jak rozwinie się sytuacja, może powinien spróbować… -Nazywam się Irithyll Agarthamaalar. A kim Wy… jesteście…?
Zapytał.
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Mistrz Gry Sro Sty 26, 2022 1:11 am

Harithiel jeszcze przez moment przyglądał się Zephirowi, nim jego uwagi nie odwrócił człowiek z masce. No, w zasadzie obaj mieli maski, ale ten bardziej wyróżniał się z tłumu.
— Nie, zostawanie teraz gdziekolwiek jest skrajnie nierozsądne —[/b] prychnął w odpowiedzi i ruszył przodem, chyba zaskakując tym nawet swego gburowatego towarzysza.
Zamaaler zaczekał, aż wszyscy inni ruszą i ulokował się na końcu. Zapewne chciał ich mieć na widoku, ale nie tylko dlatego, że nie powinni uciekać. Im dalej szli, tym bardziej był spięty. Chyba tylko Imarasti zachowywała spokój, zerkając za to raz za razem w stronę niesionego przez niego trupa. Jej mina była... dziwna. Z jednej strony nie wyglądała na przejętą, więcej nawet, wprawne oko doszukałoby się cienia uśmiechu na jej twarzy. Z drugiej jednak wydawało się to jakieś sztuczne.
[I] — Jeszcze nigdy nie widziałam człowieka z powierzchni —
rzuciła, przenosząc uwagę na twarz Babibyła i cały jego ubiór. — Kim jesteś? Żołnierzem? Wszyscy ludzie są tacy wysocy?
— To jest elf — wtrącił Aruthirei.
— Co to elf? — Zerknęła na zmiennego i znów na swój obiekt zainteresowań. — Wygląda jak człowiek... Znaczy wasz człowiek. — Przechyliła łebek.
Ich ścieżka wiła się wśród kamienistych pagórków obrośniętych mchami. Wyglądały przez to jak wielkie kłębki włóczki rozrzucone po dolinie. Dość szybko też dał się słyszeć szmer licznych strumieni. Niektóre pełzały dyskretnie w wąskich rozpadlinach, inne rozlewały się po ziemi i skałach. Były to jedyne miejsca, gdzie półdzika ścieżka zamieniała się w bardziej cywilizowany mostek. Zephir szybko zgasił lampę, gdyż całą drogę oświetlał im kolorowy blask świecących grzybów, nadając otoczeniu więcej barw i odcieni niż na miejskim jarmarku. Wzrok co chwila mógł przykuć jakiś ruch, a choć z początku wyglądał bardzo żywo, to szybko okazywał się być jakimś przejawem żwawej flory. Unoszące się czasze grzybów, łodygi reagujące na ich kroki, barwne kielichy i liście polujące na owady czy drobne zwierzątka, których nie zdążyli nawet dostrzec. To było niezwykłe jak bardzo serce tego podziemnego, surowego świata potrafiło tętnić życiem...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Babibył Sro Sty 26, 2022 1:32 am

Tak, ruszyliśmy, dziarsko, pewni siebie i z miłością oczekiwania na dzień następny. Z trupem na rękach, ale... byle do przodu?
Zerknąłem na kobietę, kiedy zapytała mnie o coś, już chciałem odpowiedzieć, dać jej całą odpowiedź z wyjaśnieniem mojego pochodzenia do czterech pokoleń w tył, do tego coś wspomnieć, o zawodzie kata, ale akceptowalna odpowiedź była nieco łatwiejsza niż to przewidywałem. Uśmiechnąłem się tylko na pomoc Zefira i dalsze słowa zmiennej, które zmienny ...dużo zmiennych... które zmienny mi przetłumaczył. Nie mogłem nie sprostować jej logiki. Nie to, że twierdzę, iż ludzie są gorsi, po prostu to tak jakby mówić, że sarny i jelenie to to samo.
-Cóż, otóż nie bardzo... Może trochę. Ludzie nie mają spiczastych uszu oraz mogą mieć zarost, do tego żyją znacznie krócej niż elfy. Różnią też ich religie i języki, chociaż to kwestia dość płynna, gdyż ludy się mieszają i przejmują wiele cech nie swoich.-dodałem dla wyjaśnienia, co by się więcej dziewczyna nie myliła. Mam nadzieję, że nie wyszedłem na zarozumiałego buca, ale to ważne różnice, też w świetle prawa. Elfa skazać na naście lat na więzienie? Co to za kara niby? A dla człowieka, to szmat czasu, pół życia z życia wyjęte!
Szliśmy dalej ścieżką, widocznie wybrali trasę krajoznawczą, chociaż patrząc po okolicy to chyba nie ma tutaj za bardzo drogi, która by nie zachwyciła chociażby drobnostką. To było interesujące widzieć takie rośliny, co mi się w głowie nie mieściły. Ciekawe czy jakbym wziął sadzonkę, to by mi w domu rosła. Nie, nie ma co, zbyt często wyjeżdżam, jeszcze by uschła, jak moja chęć do czegokolwiek.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Morbius Sro Sty 26, 2022 8:47 am

Zmylka podziałała, jeśli tak można było się określić na to posunięcie. Lisollette miała spokój, zapewne już była daleko, a oni, mogli wznowić ich trasę. Wszystko tak jak miało być, zgadza się?
Zrozumiał tyle, że chyba zmierzali do miasta, choć daleka do tego droga. Jego szare oczy zatrzymały się jeszcze na moment na dziewczynie o obcym wyglądzie, niczym mistyczna istota, która wydawała się zainteresowana osobą Babibyła. Cóż, na swój sposób był charakterystyczny, ale też biła od niego specyficzna aura, która nakazywała zwrócić na niego uwagę. Jej zdziwienie na temat elfickości było niewinne w jego odczuciu, bo rzeczywiście, ktoś kto nie miał styczności z ich gatunkami, może mieć kłopot w rozróżnieniu tak zbliżonych do siebie ras, bo uszy to niewiele, poszerzone tęczówki także. Ona, a właściwie idhorye, wyróżniali się bardziej.
Palcami pogładził swoją maskę, sprawdzając uszczelki filtrów, ale chyba było w porządku. Tym więcej zaobserwował małego życia w otoczeniu, tym więcej różnych rzeczy w powietrzu mogło się unosić. Tego im brakowało, kolejnego trupa do niesienia.
Zerkał po różnych zmiennokształtnych, powoli zastanawiając się, czym będzie ten obcy podziemny świat. I co właściwie czeka samego Zephiruta, który przybył po swoje dziedzictwo…

z/t wszyscy
Morbius
Morbius

Stan postaci : Choroba wyniszczyła jego organizm.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty 3

Pisanie by Zephirut Aruthirei Pią Sty 28, 2022 7:57 pm

Oczarowani pięknem doliny Meshyalan szli przed siebie, za przewodnictwem Harithiela, by w końcu ujrzeć coś jeszcze bardziej niezwykłego. Droga zaczęła opadać, miejscami przemieniając się w wykute w kamieniu schody, a gdzieś kawałek dalej od nich biegła inna droga, łagodniej schodząca w dół niczym długi most. Obydwie spotkać się miały na dole, gdzie migotało mrowie świateł.
Shalilnaem wyglądało niczym wciśnięta w skały lub górski las wioska w środku zimowej nocy. Tylko zamiast śniegu wszędzie zalegały porosty, spomiędzy domów wyrastały grzyby, a drobne rośliny plątały się po ziemi, zdobiąc ją swymi dziwacznymi kolorami liści. Budynki były głównie z kamienia, lecz nie ze zwyczajnych, krzywo poukładanych cegieł, jakie spotyka się w Medevarze. Każdy z nich był swego rodzaju arcydziełem, z wygładzonymi ścianami, wywiniętym dachem i zdobieniami wyrytymi na każdym załamaniu. A im dalej ku centrum zmierzali, tym mniej pojawiało się uprawnych zagród, więcej natomiast różnorodnych materiałów i ozdób, a z wielu miejsc ku sklepieniu wyrastały potężna kamienne kolumny, zapewne będące naturalną formacją jaskini. One również stanowiły miejsce życia nie tylko roślinności, ale i fruwających bezszelestnie stworzeń. Wzdłuż ulic i w poprzek ich spływały strumienie, zbierając się razem w szumiącej w oddali rozpadlinie. Wielu mijanych na ulicy ludzi przyglądało się im ciekawsko swymi czerwonymi oczyma idorye, niektórzy szeptali, a jeszcze inni snuli się kawałek za nimi, by mieć o czym plotkować. Zephir rozglądał się oczarowany, póki jego wzrok nie dostrzegł faktycznego celu ich podróży. Wznosił się na wzgórzu ponad domami, majestatyczny i lekki zarazem, wyrastający z ziemi dziesiątkami białych kryształowych iglic, które na tyłach dopiero zrastały się w jedną bryłę. Niektóre wieże sięgały aż do sklepienia jaskini, a inne zwieszały się z niego, tak że szybko można było zrozumieć, że pałac jest znacznie większy niż na zewnątrz. Kiedy tylko minęli łuk jednej z bram miejskich, pod ich butami zadźwięczały kryształowe kafelki, a wkrótce mogli z bliska oglądać filigranowy most przerzucony nad wodospadem, który na chwilę niknął w skale, by w końcu doprowadzić ich schodami do bramy głównej dziedzińca...

— Nie wierzę, że tu jestem... — zaśmiał się Zephir po raz kolejny któryś, próbując ogarnąć wzrokiem wszystkie kunsztowne zdobienia mijanych przez nich korytarzy, złoto-błękitne kolumnady, gwiaździste sklepienia, mozaikowe posadzki, drzwi, które równie dobrze mogłyby być wzięte za płaskorzeźby. Wszędzie było bardzo jasno za sprawą licznych żyrandoli i kinkietów, w których wnętrzu gnieździły się kule biało-błękitnego światła. — Jest piękniejszy niż podejrzewałem...
Już na wstępnie kilku gwardzistów odebrało od Babibyła zwłoki, zabierając w inną stronę. Nie wymagali od Harithiela ani innych szczególnych tłumaczeń, ale to zdawało się wcale nie pocieszać zmiennokształtnych. Na niemal każdym kroku spotkać mogli podobnego gwardzistę w eleganckim, czarnym mundurze z błękitnymi zdobieniami. Na ich ramionach wyszyte były symbole, które po chwili namysłu okazywały się składać z liter K, B i C.
— Możesz przestać mamrotać w tym głupim języku? — prychnęła Ima i zerknęła po pozostałych, kiedy ten tylko się zaśmiał. — Trzeba was sporo nauczyć.
— To raczej nie będzie konieczne... — mruknął Zamaaler, wciąż trzymający się z tyłu.
— Ha? Czemu?
— Przygotujcie się... — rzekł Harithiel, stając przed jednymi z większych drzwi, których zdobienia zdawały się przedstawiać sceny historyczne. Salaarmeth chyba wcale nie przejmował się strażnikami śledzącymi każdy ich ruch. — Zwykle nie można ot tak przyjść sobie na audiencję... Ale sądzę, że nie będziemy musieli czekać. Pokłońcie się, odpowiadajcie na pytania i nie próbujcie prowokować... nikogo. Imaraasti. — Spojrzał na dziewczynę. — Powinnaś tu zaczekać...
— Co? Ale...
— To jest rozkaz — odparł chłodniej, a ona po namyśle wycofała się parę kroków.
Harithiel zerknął po nich raz jeszcze, po czym wszedł do środka jako pierwszy.
Sala nie była zbyt duża, ale też nie mała i raczej nie stanowiła tej docelowej. Można by to nazwać salonem, w którym królewscy petenci czekają na przyjęcie przez władcę. Podłogę całkowicie zasłaniał biało-błękitny dywan, a ściany kremowej barwy zdobiły obrazy dostojników z dawnych lat. Znalazło się tu parę miejsc do siedzenia, które z grubsza można było nazwać wykwintną kanapą, której rama nie była jednak zrobiona z drewna a srebrzystego metalu, obita materiałem wyjątkowo delikatnym w dotyku. Było tu w sumie pięciu gwardzistów, stojących w bezruchu, a tylko ich ślepia wodzące za przybyszami świadczyły o tym, że nie są to posągi. Z jednym Harithiel zamienił słowo, a ten przeszedł przez kolejne drzwi, za których szparą dostrzec można było znacznie większą salę.
Zamaaler zerknął po towarzyszach.
— Na waszym miejscu zacząłbym się modlić... — mruknął cicho.
Zephirut Aruthirei
Zephirut Aruthirei

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Bardzo przydatne śmieci, mapa, sztylet, pistolet dwulufowy od Morbiusa, kot.
Ubiór : Podróżny, wygodny, idealny do przypadkowego zniszczenia na wystającym kamieniu.
Źródło avatara : pinterest

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Babibył Pią Sty 28, 2022 8:39 pm

Cały urok pięknego otoczenia nieco prysł, kiedy przyszła moja kolej na niesienie zwłok, o których prawie zapomniałem. Wtedy też wróciła mi świadomość tego, że idziemy przez miasto pełne zmiennych, którzy mogą podziwiać trupa oraz nas, przybyszy z niewiadomokąd, którzy w podarku zamordowali jednego z nich. Tak czy inaczej budynki mają dalej ładne, no i zaraz weszliśmy do pałacu, więc kolejne zachwyty nas mogły ogarnąć, ale nie na długo, bo jednak ogólna sytuacja temu nie sprzyjała. Jakoś czułem delikatne napięcie na to co się może stać, bo kto wie co się stać może. Jesteśmy w ważnym miejscu, więc pewnie zaraz wywalą nanas jakiś straszny wyrok.
Przeszliśmy do salonu, a ja z ulgą zobaczyłem kanapę. Jak poczekalnia, to poczekalnia, ja stary jestem, więc pozwoliłem sobie przycupnąć na welurku. Zmęczony byłem, a raczej po prostu zmulony wszystkim. Dawno słońca nie widziałem i miałem wrażenie, że zbladłem jeszcze bardziej niż normalnie.
Zacząłem się zastanawiać co teraz będzie, nawet się chciałem dość niepewnie zapytać co nam grozi i z kim będziemy rozmawiać, ale zanim się zorientowałem, ślepia mi się zamknęły i przysnąłem na tę krótką chwilę czekania na audiencję. Niby nic, ale zawsze coś.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Morbius Pią Sty 28, 2022 8:51 pm

Faktycznie, miejsce było niezwykle w swej kolorystyce, ale spojrzenia tych wszystkich wokół go peszyły. Tyle istot o wyglądzie niepodobnym człowiekowi, tyle uwagi, jakby to oni sami byli czymś obcym dla nich, bardziej niż to wszystko było dla Morbiusa. Ale dotarli, po długiej drodze, choć w pewnym momencie sądził, że nie będzie mu to już dane. To miejsce byłoby idealnym na ostatni widok w chwili śmierci. Chciałby móc patrzeć na panoramę Szklanego Pałacu, gdy jego dusza uwolni się od tego wadliwego ciała.
Złośliwa uwaga dziewczyny do Zephiruta i języka jakim się posługiwał nie obeszła Morbiusa, o ile ten zechciał im ją wyjaśnić, bo tak to by nie zrozumiał. Ich język z pewnością nie był głupi, ale ona widocznie mało widziała poza granicami Idharonu, jeśli cokolwiek. Ale reszta traktowała ja jak kogoś młodego i niedoświadczonego, więc istniało takie prawdopodobieństwo.
Jednak ich sytuacja robiła się poważniejsza. Mieli mieć audiencję u starszyzny, a brzmiało to jak wizyta u cesarza. Zaniepokoiło go to, a w momencie kiedy Harithiel nakazał Imaraasti pozostać na miejscu, pojął że ranga przywódców jest wystarczająco elitarna, aby nikogo do nich nie dopuszczać. Ale też miał wrażenie, że czuje jej… zawód. Zaskoczenie i zawód. Żałował jej, że została potraktowana gorzej, choć tamci mogli wejść z nimi. Czemu miała pozostać w tyle sama?
Nim jeszcze wszyscy przeszli przez drzwi do sali, Morbius potknął się umyślnie i oparł o ścianę, zaczynając gwałtownie kaszleć, jakby się dusić.
-Nie… nie mogę… coś nie tak… z filtrami…- Kaszlał dalej, charczywie wymawiając każde słowo, powoli osuwając się na podłogę, tuląc się plecami do ściany. Jego wzrok zbiegł na Zephiruta i Babibyla. -Idźcie… za… zaczekam…
Dodał, nim zakaszlal znowu, zaczynając grzebać przy plecaku w poszukiwaniu zapasowego filtra. Raczej nikt nie chciałby wpuścić maniaka kaszlu do elitarnej starszyzny, toteż szybko pozostawiłby go pod okiem gwardzistów i dziewczyny. Kiedy miał pewność, że reszta poszła bez przeszkód dalej, jego kaszel się uspokoił, a szare oczy obarczyły uwaga Imaraasti. Nie była teraz sama… nie była teraz sama… nie tylko ona została w tyle...
Morbius
Morbius

Stan postaci : Choroba wyniszczyła jego organizm.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Zephirut Aruthirei Sob Sty 29, 2022 2:36 pm

Wszystko szło w miarę dobrze, póki Morbius prawie nie wyłożył się na posadzce. Zwrócił tym na siebie powszechną uwagę, ale pierwszy przy nim zjawił się Zephirut, szybko omiatając towarzysza czujnym i zaniepokojonym spojrzeniem.
— Morb, co ci... — mruknął pospiesznie, zaraz jednak dostając wyjaśnienie, które wcale nie uspokajało. — Co? — Ślepia Aruthireia poszerzyły się lekko. Przecież jeszcze przed chwilą wszystko było w porządku. Mogły się zepsuć same z siebie? To wszystko wyglądało podejrzanie, może nawet wzbudzało jego wątpliwości, ale z drugiej strony coś w nim absolutnie nie chciało ryzykować. — Ale... — Ale czy znowu nie przesadza?
Zaraz też poczuł, jak Harithiel podniósł go z ziemi i odsunął.
— Też musi zostać — Salaarmeth i podniósł wzrok na Imę. — Zabierz go do uzdrowiciela — rzucił i pchnął lekko Zephira w stronę drzwi. Jego przefarbowane błękitne oczy jeszcze przez moment analizowały zachowanie rusznikarza, ale ostatecznie rozdzieliły ich wyryte w metalu płaskorzeźby.
Imaraasti zerknęła za nimi i znów spojrzała na Morbiusa.
— Lepiej ci? — zagaiła, choć bez przesadnych czułości. Zaraz też wyciągnęła do niego rękę. — Chodź, nie będziemy tu stać — rzuciła z uśmiechem i skinęła głową w stronę jednego z odgałęzień korytarza.
Nie spodziewała się, że skorzysta z pomocy, w końcu był mężczyzną, ale tym by się nie przejęła. Kiedy tylko wstał, ruszyła lekkim krokiem przed siebie. Stojący przy drzwiach gwardziści odprowadzili ich wzrokiem, po czym spojrzeli krótko po sobie.
— Chodzenie z tym wszystkim na twarzy musi być uciążliwe — zaczęła mruczeć, choć całkiem wyraźnie, może w nadziei, że rozpozna on jakiekolwiek słowo. — Można powiedzieć, że wiem coś o tym. Mundur maskujący to jedna z najgorszych rzeczy, jakie miałam na sobie... Pewnie nic z tego nie rozumiesz — zaśmiała się cicho. — A już miałam pytać, skąd się tu wzięliście i... w ogóle... Hm. — Przystanęła nagle, zawieszając wzrok w przestrzeni, by zaraz uwięzić go w Morbiusie. — Możesz oddychać? — zapytała, zaraz samej biorąc wyraźniejszy wdech i wydech, przesuwając dłonią po szyi, jak to mają w zwyczaju ludzie komunikujący, że nie umieją mówić. Bo chyba mu przeszło, nie?

Zephir wodził spojrzeniem po obrazach, starając się któryś z nich rozpoznać, ale niewiele z tego wyszło, kiedy jego myśli krążyły wciąż wokół wszelkich innych osób. Jakby nie spojrzeć, to Morbius miał rację, nie powinien wchodzić, nawet jeśli jego choroba nie była groźna dla innych. To był kolejny argument przemawiający za tym, że tylko się wywinął. Oby. Zepsuty filtr mógł być poważnym problemem, nie wiedział, czy mogliby tu taki naprawić. Babibył najwyraźniej też nie czuł się dobrze, a Zephir poniekąd znał to uczucie. Bycie przenośnym lazaretem nie jest proste, a im bardziej się przeciąga, tym gorzej dla nosiciela. Nie miał pewności, w jakim stanie jest obecnie ich trzeci towarzysz, ale skoro wciąż nie opuścił ciała elfa, to mógł być wciąż w złym. Na domiar wszystkiego wciąż nie mieli pojęcia, co działo się z pozostałą trójką. Ani czy w ogóle mógł liczyć, że jeszcze żyją. Może powinien ich wtedy szukać, mieli przewagę, mogli przeforsować swoją rację... Mógł ich poszukać, odprowadzić pozostałych do wyjścia i zniknąć w korytarzach... Czy to by było rozsądne? Pewnie nie. Ale czy to rozsądkiem się kierował, czy raczej pragnieniem, by w końcu się tu znaleźć... W miejscu, gdzie możliwe, że nikt go nie chciał. To chyba nic nowego.
Drzwi otworzyły się niespodziewanie, a stanął w nich ten sam gwardzista, który poszedł przekazać wiadomość.
— Starsi was oczekują — oświadczył. — Zdajcie broń — dodał też, zaraz robiąc im miejsce, gdy tylko oddali jego towarzyszom wszystko, co mieli. Zephir trącił elfa w ramię, jeśli ten jeszcze nie zdążył się przebudzić.
Weszli wszyscy do obszernej sali audiencyjnej, po obu stronach mając barwną kolumnadę, a przed sobą elegancki szeroki stopień, do którego prowadził dywan w kolorach czerni, bieli i błękitu. Na jego końcu stały dumnie trzy srebrzyste trony, których wysmukłe zdobienia sięgały iglicami aż do sufitu, niczym jaskiniowe stalagnaty. Zawieszone były tam trzy sztandary, a choć każdy miał wspólny motyw słońca i księżyca, to wśród zgromadzonych między nimi gwiazd można było doszukać się po jednej z zestawu trzech liter. Na tych tronach siedziało trzech idharye w bogatych szatach z szerokimi rękawami, a na głowie każdego spoczywała srebrna korona. Dłonie mieli ozdobione sygnetami i szponami z kryształu, zaś twarze przysłonięte jakby kołnierzem. Ich błękitne oczy uważnie śledziły każdy ruch przybyszy. Wyglądali jak wyjęci ze świętej księgi o dziejach świata.
Zwiadowcy zdjęli maski i uklęknęli natychmiast po przebyciu połowy drogi. Zephir zerknął na nich z lekkim zawahaniem, ale zrobił podobnie.
— Moi Wielcy Starsi — zaczął Harithiel, nie podnosząc wzroku. — Znaleźliśmy tych obcych podczas zwiadu w Envirthaal. Twierdzą, że przeszli przez bramę i przybyli tutaj ze świata na powierzchni...
— Skąd te plugastwa w twoich ustach, Salaarmecie? — odezwał się ten na środkowym tronie, ze sztandarem z literą B. Jego głos brzmiał dziwnie, jakby był suchy i wyprany z emocji. — Czyż nieświat nie przepadł eony temu w ogniu i ciemności?
Harithiel zawahał się.
— To nie moje słowa, mój Panie. Tak mi powiedzieli...
— Twe uszy łakną jadu. — W tych słowach zabrzmiało oburzenie, a choć nie było silne, to bycie jakimkolwiek wystarczyło dla wywarcia efektu.
— Skądże...
Starszy stracił zainteresowanie, przysłuchując się szeptanemu tłumaczeniu.
— Nie tylko ściany potrafią słuchać, a ty obracasz się jak dziecko we mgle... — rzekł, wpatrując się w Zephiruta, a zaraz spojrzał na elfa. — Dwie dusze w jednym ciele...
— To nasz towarzysz z oddziału zwiadowczego, Panie, Faeliar Awarastim — podjął teraz Zamaaler. — Jest ciężko ranny, ten obcy zaoferował mu pomoc...
— Po tym, jak przyniósł śmierć?
— Wasza Wysokość... — wtrącił się Zephir, pospiesznie zbierając myśli. — Nazywam się Zephirut Velacri. Weszliśmy do Envirthaal z myślą, że nie zastaniemy żywej duszy. Zostaliśmy zaatakowani przez zwiad. Tamten idharye zginął od zbłąkanej kuli... Mój towarzysz, Babibył, uratował Faeliara. Drugi, przez wzgląd na Troje pozostałych z naszej drużyny padło ofiarą idhari-mai. Przyszedłem prosić o pomoc w odnalezieniu ich...
— Skąd przychodzisz, stworze?
— Z... Medevaru. To kraj na powierzchni, jeden z wielu, Brama Envirthaal jest w samym jego centrum. Zamieszkują go ludzie wyglądający jak ja...
— Dość. Tych. Kłamstw. — Starszy zmrużył oczy. — Zaczekamy. Zaczekamy jedno słońce na prawdę. Nie powiecie prawdy, tak nie powiecie już nic...
Zephirut Aruthirei
Zephirut Aruthirei

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Bardzo przydatne śmieci, mapa, sztylet, pistolet dwulufowy od Morbiusa, kot.
Ubiór : Podróżny, wygodny, idealny do przypadkowego zniszczenia na wystającym kamieniu.
Źródło avatara : pinterest

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Babibył Sob Sty 29, 2022 4:35 pm

Mój sen przez swoją zjawiskową krótkość, nie był głęboki, więc kiedy tylko usłyszałem szmery i polecenia otworzyłem niezadowolony ślepia i popatrzyłem na strażnika, co mnie z drzemki śmie wybudzać. Szybko jednak zrozumiałem o co chodzi i podniosłem się ciężko z kanapy, żeby oddać całą broń, jaką ze sobą zabrałem. Nie czułem się z tym zbytnio komfortowo, ale nie raz takie rzeczy musiałem robić, więc kolejny raz mi nie zaszkodzi.
Kolejne pomieszczenie do którego przeszliśmy było naprawdę królewskie, zwłaszcza te trony i to, że były trzy, a nie dwa, albo jeden, chociaż co ja tam wiem o królestwach i kto na jakim krześle siada, czy ja byłem kiedykolwiek na zamku? Tak czy inaczej wystrój może chłodny, raczej nie w moim stylu, ale dalej bardzo ładny i wykwintny. Wisienką na torcie były jednak ubrania Staruszków, te kołnierze kojarzyły mi się z takim jaszczurkami, co się puszą, z drugiej strony praktyczne, możesz komuś pokazać język i tego nie zobaczą. Ehhh, no dobra, resztki snu uciekły na bok, mogę się w końcu zastanawiać nad tym, w jak wielkich kłopotach się zaraz znajdziemy. Uklękliśmy i nie wstawaliśmy, co nie jest dobre, dla kolan. Może zmienni są w jakiś tam sposób odporni na takie rzeczy, ale ja, stary elf, nie bardzo, zwłaszcza nie moje żyłki. Już z resztą powiedziało mi to więcej, dużo więcej, mianowicie to, że zadufane w nich stworki, sami w sobie zakochani, że nie mają litości dla nikogo. Jak to możliwe, że tacy ludzie mają poparcie innych i rządzą nie wiadomo ile, ah wiem, grożą każdemu, kto się nie posłucha, co z resztą właśnie chyba w naszą stronę poleciało, prawda? Bo jak inaczej rozumieć stwierdzenie ,,Nie powiecie prawdy, tak nie powiecie już nic...", w sensie zginiemy. Na to sobie nie bardzo mogę pozwolić, mam w końcu pod opieką psa i konia, no i jeszcze ucznia oraz dziadka. Ciekawe czy o mnie pamiętają, mam nadzieję, że mają się dobrze, głupio by mi było wrócić do domu gdzie dziadek nie żyje, uczeń ma innego nauczyciela, a zwierzęta zostały sprzedane. Hm, ogólnie głupio mi będzie wracać teraz do domu, zwłaszcza z pustymi rękoma, bo jak ja się wytłumaczę. Zniknąłem na masę czasu i jeszcze nie do końca potrafię sensownie powiedzieć gdzie, dlaczego i z kim. Fascynujące, ale czy wyjaśnienia są potrzebne?
Klęcząc przysiadłem sobie na nodze, bo znużony byłem niewiedzą, a bardziej tym, że klęczę i boli mnie kolano. Westchnąłem cicho.
-A niby tacy mądrzy.-mruknąłem do siebie będąc pod wrażeniem niewiedzy rządzących, a raczej brakiem chęci zrozumienia sytuacji. Jak kiedyś ludzie z Medevaru im wojskiem wbiją na chatę, to się zdziwią. Ciekawe czy wtedy też by mówili, że nic tam nie ma. Pewnie tak, przyznawanie się do błędu by podważyło ich pozycję, na której im zależy.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Zaginione Królestwo - Page 3 Empty Re: Zaginione Królestwo

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach