Shendaar

+2
Cerbin Amenadiel
Mistrz Gry
6 posters

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Mistrz Gry Sro Sty 05, 2022 5:15 pm

Luna zdawała się trochę rozbawiona jego uwagą na temat dobra. Choć z drugiej strony nie mogła nie przyznać mu racji, wiele tego typu rzeczy się tak właśnie objawiało.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo — odparła tylko spokojnie i upiła herbaty. Czy faktycznie nie wiedział? To szybko wydało się wątpliwe, w końcu był w wielu miejscach, więc musiał wiele widzieć, ale to detale, na których nie zamierzała się skupiać.
Na moment za to skupił się Thomas, spoglądając na nią i na niego, jakby próbował coś z tego wydedukować, ale bez skutku. Ich dyskusja toczyła się dalej, a on nie mówił wiele, woląc słuchać. Zwłaszcza, kiedy przyszło do noco... do odpoczynku, a ze słów wampira wnioskował jakby... miał tu zostać? Nie żeby narzekał, ale nie spodziewał się. Choć było to rozsądne, nie narażałby kolejnych ludzi wokół, gdyby mogli przez to ucierpieć.
— Ty również — odparła ciepło i lekko opuściła brwi. — I zadbaj o siebie... Ale przecież wiesz.
— Do zobaczenia, Gaspardzie — rzucił Thomas z uśmiechem, odprowadzając go wzrokiem do drzwi.
Luna zamknęła za nim zamek i wróciła do salonu.
— Mam nadzieję, że czujesz się lepiej niż wyglądasz — wymruczała, powoli zbierając zastawę.
— Aa... ta, pewnie tak — zaśmiał się cicho. — W końcu zgodnie z twoją diagnozą powinienem umierać.
— To nie jest śmieszne, Thomasie — burknęła pod nosem.
— Nie, pewnie nie jest — przyznał po chwili namysłu i zabrał ze stołu własne naczynia, zanosząc je do kuchni zaraz za nią. — Powinienem chyba spytać... Wiesz, wydaje mi się, że dobrze mnie znasz ii...
— Hm? — Odebrała od niego rzeczy i wrzuciła do miski z wodą.
— Jaka jest nasza relacja? — rzucił na jednym wdechu, wpatrując się w nią nieco zagubionym wzrokiem.
— Coś między dobrą znajomością a przyjaźnią. Tak... myślę. — Zerknęła na niego. — Jeśli pytasz, czy łączy nas coś więcej, to nie.
— Nie, ja... — Zmierzwił sobie włosy, uciekając spojrzeniem. — Chciałem tylko wiedzieć... po prostu wiedzieć.
— Nie potrzebowałeś tego wiedzieć, żeby właściwie się zachowywać.
— Nie chciałem cię urazić — wymruczał.
— Nie uraziłeś. Ani teraz, ani wcześniej. — Podała mu talerze. — Odłóż to, proszę, do szafki.
* * *
Wstała dość wcześnie, choć i tak później, niż miała w zwyczaju. Noc z przerwą nigdy nie była w pełni dobrą nocą, ale na nic nie narzekała. Ogarnęła się szybko i zeszła na dół, by zjeść cokolwiek przed wyjściem. Tam też znalazła Thomasa przeglądającego książki w salonie, a ten widok kazał jej przystanąć ze zdumieniem. Naprawdę już nie spał? W dodatku wyglądał na całkiem przytomnego.
— Dzień dobry — rzuciła z uśmiechem, na co szybko odpowiedział podobnie.
— Witaj. Nie miałem, co robić, więc uznałem, że poszukam naszego instruktarza — odparł z nutą niepowagi, najwyraźniej mając dobry humor.
— O, tak, świetna myśl. Za chwilę wychodzę, ale niedługo wrócę. — Zniknęła na chwilę w korytarzu, by znowu się pojawić. — Potrzebujesz czegoś? — spytała, ale pokręcił głową, więc zniknęła znowu.
Nie minęła dłuższa chwila, kiedy dźwięk zamykanych drzwi obwieścił Thomasowi, że został sam. Oderwał na chwilę wzrok od tekstu i zamyślił się. Cisza zawsze pomagała myśleć. Zaraz jednak jakiś nowy ruch przykuł jego uwagę. Co prawda posprzątali wczoraj stół, ale parę okruszków zostało na dywanie... a może to z jego śniadania. W każdym razie mała miotła w postaci szarej myszki postanowiła posprzątać. Thomas obserwował ją przez chwilę, nim głośno zamknął książkę, płosząc gryzonia.
Odłożył ją na półkę i sięgnął po kolejną, w zasadzie przypadkową, przez co szybko cofnął rękę z sykiem. Spojrzał na palce, a potem na regał, gdzie w pięknie wykonanej oprawie stał modlitewnik.
* * *
— Co to? — rzuciła Luna, biorąc do ręki słoik z przymocowanym sitkiem niczym obszerną pokrywką.
— Co? Och, to jest... Widziałem mysz. Wyrzuciłem ją na pole. — machnął ręką i przyszedł do niej z książką. — Chyba mam to, czego potrzebujemy...
* * *
Zebrała w plecaku niezbędne im rzeczy, odespała jeszcze z godzinę czy dwie, po czym ruszyli oboje w stronę gospody. Oczywiście nie sposób było ominąć wszystkich ludzi po drodze, zwłaszcza milicję, jednak tym razem mieli małe zabezpieczenie przed plotkami. Luna nie mogła nic poradzić na jego podniszczone ubranie, ale pożyczyła mu ciemny płaszcz, którego kaptur dodatkowo przysłaniał twarz.
Weszli do środka, a Gasparda nigdzie nie było widać. Mając towarzysza za swój cień, Luna zapytała o Anatella i została skierowana do pokoju, gdzie zaraz rozległo się pukanie do drzwi.
— Zawsze mogę tam wejść i go obudzić — zaoferował Thomas, opierając się plecami o ścianę na korytarzu. Zaraz odkleił się od niej. — Albo wiesz, tak właśnie zrobię.
— Ale...
Daleko nie zaszedł, bo napotkał zamknięty zamek, ale to wcale nie powstrzymało go przed przyłożeniem dłoni do twarzy i krzyknięciem prosto w drzwi.
— GASPAAARD!
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Gaspard Anatell Sro Sty 05, 2022 5:45 pm

Krzyk Thomasa z pewnością podziałał, kiedy Gaspard otworzył swoje srebrne ślepia, przeżywając chwilowy zawał serca. Nie spodziewał się czegoś takiego, ale szybka analiza faktów półprzytomnego wampira pozwoliła mu sobie przypomnieć o ich wyprawie. O nie, nie powinien spać.
-Idę! Idę!- Krzyknął w miarę sił zbieranej energii, zaraz szarpiąc się z pościelą, która skleiła się z jego ręką. Oderwanie materiału solidnie zabolało. -Kurwa!- Sapnął, zaraz widząc że poplamił łóżko własną krwią, ale też podłogę, na którą zaraz zresztą poleciał jak długi, plątajac nogi w prześcieradle. -Kurwa! Idę! Ja…
Dodał, podnosząc się z ziemi i zrzucając z siebie wszystko, co zechciało złapać go w te sidła. Zabujał się na własnych nogach, odzyskując równowagę. Dobra, spokojnie, sytuacja opanowana.
Wampir ciężko podszedł do drzwi, poprawiając potargany fryz i przekręcił kluczyk, by uchylić je, spodziewając się samego Dolindena, lecz kiedy dostrzegł kapłankę, zrobił większe oczy i od razu zamknął drzwi z powrotem. Musieli poczekać dosłownie parę sekund, aż Anatell narzucił na siebie białą koszulę z rozciętym i poplamionym rękawem, zaraz znowu im otwierając, wciąż poprawiając guziki na wysokości piersi.
-Wybaczcie, ja… nie wiem jak to się stało…- Próbował się wytłumaczyć i cofnął do środka, aby weszli, a nie stali na korytarzu. Choć jak zaraz spojrzał po tym bałaganie, który pozostawił, to prędko pożałował tej decyzji. -D…dajcie mi chwilę, ubiorę się tylko…
Wymruczał i podszedł do swoich butów i innych rzeczy, które leżały kompletnie wszędzie.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Mistrz Gry Sro Sty 05, 2022 7:42 pm

Uśmiech Thomasa, kiedy usłyszeli odpowiedź, był absolutnie bezcenny i wart zobaczenia, a mogła go zobaczyć jedynie Luna, która ukradkiem przewróciła oczami.
— Nie musiałeś tego obwieszczać całej gospodzie...
— Przecież jeszcze nie śpią. — Wzruszył ramionami i podskoczył lekko, zresztą razem z nią, kiedy z pokoju dobiegły niepokojące hałasy.
— Co tam się dzieje...
— Myślisz, że jest pijany?
— Nie gadaj głupstw — prychnęła na niego i odsunęła się od drzwi z wolna, słysząc zbliżające się kroki.
Thomas zamiast tego tylko odprowadził ją wzrokiem, przez co musiał szybko uciekać od otwieranych drzwi. Obdarował Gasparda szerokim uśmiechem na swej trupiobiałej twarzy i mina ta zastygła na moment, kiedy ten równie szybko uciekł z powrotem do środka.
— Szczególne... O, wróciłeś jednak — dodał zaraz.
— Przestań. — Luna odsunęła go na bok, podchodząc do drzwi, by zaraz wejść do środka... chyba nie spodziewała się takiego pobojowiska, ale to, co głównie przykuło jej uwagę, odznaczało się szczególnie. — Krwawisz. Mówiłam ci wczoraj, żebyś coś z tym... yh. — Sięgnęła do plecaka, wyjmując zwitek bandaża, który mu wcisnęła do rąk. — Gaspardzie, to trzeba zawinąć, bo się będzie paprzeć!
— Na długo wynająłeś ten pokój?... — rzucił Thomas, opierając się plecami o zamknięte drzwi, by zaraz przejść się koło rozwalonego łóżka z plamami krwi i nieładnym strupem tu i tam. — Lepiej, żeby obsługa tego nie zauważyła.
Jeśli bardzo protestował, zostawiła mu to samemu do zrobienia, obserwując jednak czujnym wzrokiem, niczym dziecko, które po raz dziesiąty proszone jest o wykonanie obowiązku. Mężczyźni. W końcu jednak udało się wszystko ogarnąć, włącznie z przerzuceniem pościeli na łóżko, czym zajął się Thomas. Nie wyglądało to dalej pięknie, ale przynajmniej nie leżało na równie brudnej podłodze. Kiedy już Anatell pozbierał też swoje rzeczy, mogli ruszyć w drogę.
* * *
Niebo pięknie ciemniało już do pełnej czerni, ścieląc się setkami gwiazd. Ich delikatny blask oświetlał im drogę, kiedy szli traktem przecinającym kolejny głęboki las nieopodal Shendaar. Thomas raz po raz zerkał w górę, podziwiając ten widok, podczas gdy Luna tłumaczyła przebieg rytuału, przynajmniej z grubsza. Przeszła przez teorię mówiącą o tym, że obrzęd został opracowany na podstawie starych nauk z ksiąg poświęconych Rycerzowi, jeszcze sprzed czasów inkwizycji i białego zakonu jako takiego. Zerwanie pieczęci demona z pomocą dobrej woli ofiary oraz poświęcenia "patrona" o czystym sercu, miało być czymś podobnym do wypędzenia złego upiora z powrotem do jego świata, lecz w tym przypadku nie chodziło o samego demona, a jego możliwy wpływ.
— Piszą też, że przedmiot użyty do stworzenia więzi, ten sztylet, który znalazłeś, pomaga zniszczyć więź. Według księgi ma spłonąć... doszczętnie — dodała, spoglądając na metalowe ostrze. Cokolwiek miało się wydarzyć, wkrótce się o tym przekonają. — Daleko jeszcze? — Obejrzała się na Thomasa.
— Nie, nie aż tak... — wymruczał chłopak i rzucił okiem wokoło. — Tam skręcamy w las... przy tym starym znaku. — Wskazał słup w oddali, a po chwili zawiesił wzrok na Anatellu. — Ej, Gaspard... Co byś zrobił z tą wiedźmą, gdyby się poddała? — zapytał, przykuwając tym też ciekawość Luny.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Gaspard Anatell Sro Sty 05, 2022 8:19 pm

“Krwawisz”. To odwróciło jego uwagę od wszystkiego, a zaraz zagubiony wzrok przeniósł się na Lune, kiedy ta wyraziła swoje zmartwienie. Ciężko było nie zauważyć, ale mimo to, odruchowo spojrzał na własne ramię.
-Właściwie to już nie… użyłem eliksiru leczącego…- Oznajmił, myśląc że to zamknie sprawę, ale zaraz kobieta do niego podeszła, wkładając mu bandaże do rąk. Był tym faktem co najmniej zaskoczony. -Ja…- Urwał zaraz, dostrzegając zasadniczą stanowczość kobiety. Brzmiała poważnie i chyba nie przewidywała innej opcji. -W porządku, już…
Uśmiechnął się niepewnie, zaraz zaczynając owijać swoje ramię bandażem, aż po nadgarstek i dłoń między kciukiem, a palcem wskazującym. Starał się, aby węzeł był solidny, lecz nie mógł zbyt ścieśnić samego opatrunku, potrzebował pełnej sprawności ręki. Babranie to jego najmniejszy problem, to za mało, aby go stąd zabrać na dobre.
-Raptem na jedną noc… w razie czego przedłużę… do świtu nikt tu nie powinien wchodzić.
Zauważył, nakładając na siebie płaszcz, a na palce wsuwając rękawiczki. Tak, bałagan okropny, nie wiedział ile tym razem ma czasu. Zapewne i tak przyjdzie mu jeszcze jedną noc spędzić w Shendaar, toteż nie martwił się teraz obsługa gospody.

***

Podczas ich drogi, Gaspard wsłuchiwał się w przebieg tego rytuału, który lekko przypominał mu taki pewien inny, mało przyjemny, ale miał szczerą nadzieję, że nie o takim “poświęceniu” patrona mówili. No i wychodziło na to, że wymagał on tylko dwóch uczestników, czyli faktycznie Gaspard i halabarda będa sobie stać z boku. Trochę martwiło go to, że czar był dedykowany mocy Rycerza, bo z tego co się orientował, on chyba najbardziej nie trawi tego czym był, ale hej… tym razem nie miało to żadnego związku z nim, powinien być bezpieczny. Ale chyba nie o własne bezpieczeństwo się martwił. Miał nadzieję, że Lunie i Thomasowi włos z głowy nie spadnie, a wszystko przebiegnie bez problemu, choć to różnie bywa z jego darem.
-Sztylet ma spłonąć…? To metal…- Zerknął na zakrzywione krótkie ostrze, ale po chwili poprawił chwyt na chalabardzie, która spoczywała na jego barku. -Ale może to jakiś święty ogień, czy coś.
Dodał z wyczuwalną nutą kpiny dla czegoś takiego, w końcu kapłani Rycerza mieli ten swój ogień oczyszczenia. Ale cóż, powinien uważać na słowa, dla kapłanki zapewne “święte” rzeczy mają większe znaczenie, on z kolei był tylko ironizującym ostrzem Ata.
Zaraz jednak padło pytanie Thomasa, które skupiło na Anatellu uwagę obojga, a on sam, zamrugał ze dwa razy, by się po chwili uśmiechnąć.
-Zaprosiłbym ja na romantyczna kolację przy świecach, w jakieś ładne miejsce.- Odparł, by za chwilę pokręcić głową, a jego uśmiech powoli opadał. -A tak poważnie… nie wiem. Likwiduję zło, w jakiejkolwiek postaci. Wiedźma uczyniła naprawdę wiele zła… mógłbym ją oddać pod osąd, który w rzeczywistości wydłużyłby proces i okrutną egzekucję. Więc… chyba uczyniłbym po prostu to samo. Tak było prościej dla wszystkich. Nie zależało mi na jej cierpieniu.
Wyjaśnił, wracając spojrzeniem na drogę. Nie czuł się pewnie mówiąc o tym, że kogoś by zabił, ale odebrał już żywoty osobom, które naprawdę na to nie zasługiwali, a w przypadku tej kobiety, sytuacja była inna. Dla takich osób, nawet dobroduszni bogowie nie mieli litości.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Mistrz Gry Sro Sty 05, 2022 10:49 pm

Tak, to było dziwne i sama nie zamierzała udawać, że rozumie. Ale na jego uwagę spojrzała uważnie i zdecydowanie. Chyba zabrzmiał zbyt lekceważąco.
— Wtedy wszystko byłoby możliwe — odparła z pełnym przekonaniem, jakby było to oczywiste. Święty ogień mógłby strawić wszystko, jeśli tylko bóg, który go rozpalił, tak by mu rozkazał. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby Saramir posiadał taką moc.
Teraz jednak otaczał ich spokojny las. W dali odzywała się sowa, a w zaroślach biegały myszy, sugerując zaprawionemu już Gaspardowi, że wszystko jest w porządku. Jeszcze.
Thomas prychnął z rozbawieniem na pierwszą odpowiedź. Nie uwierzył, ale była dobra.
— Masz świetny gust, nie powiem... — zaśmiał się, by wraz z kolejnymi jego słowami spoważnieć powoli. — Nie... Nie zależało ci — przyznał ciszej.
— To złe słowo.
— Co?
— "Poddała", myślę, że to złe słowo, niczego wielkiego nie wnosi. — Luna zerknęła na nich. — Możesz się poddać i nie żałować tego, co zrobiłeś. Ale gdyby prosiła o drugą szansę... powinna ją dostać.
— Nawet po zamordowaniu tylu ludzi?...
Saffaris zastanowiła się przez moment.
— Tak. — Spojrzała na niego. — Tylko wtedy ma to sens. Kim jesteśmy, by oceniać, który czyn przekracza granicę, a który jeszcze nie? Takich osądów powinni dokonywać tylko bogowie.
Ślepia Thomasa na moment się poszerzyły, nim nie ruszył znów za nimi.
— A co... gdyby kłamała?
— Dlatego prawo wymaga dowodów, nie słów — westchnęła tylko, przenosząc wzrok na zarośla wokół nich. Ścieżka się rozdwajała. — Gdzie teraz?
— W tą węższą — odparł, kierując ich na lewo.
Szli chwilę w milczeniu, nim Thomas nie podszedł ponownie, korzystając z niższych zarośli i zwracając tym samym uwagę wampira. Po ich lewej stronie zaczął wić się niewielki strumyk w parowie.
— Kiedy już tam dojdziemy, pamiętajcie, by-yy!...
Nieco ziemi osunęło się spod nóg chłopaka, kiedy zbocze zrobiło się stromsze. Odruchowo złapał Gasparda za rękaw, przez co obaj przekoziołkowali parę metrów w dół i skończyli w mokrym leśnym śmietnisku, jakie przyniosła większa niegdyś woda, a teraz było też masę cieniutkiego, spękanego lodu.
— Gaspard! Thomas! — Luna podbiegła do krawędzi, asekuracyjnie chwytając się młodego drzewka.
Leżeli sponiewierani na sobie, ale wydawali się być w jednym kawałku. To było uspokajające, jednak Anatell doznał dziwnego deja vu z przedpokoju u Saffaris, a za moment zrozumiał, co przynajmniej teraz drażniło mu umysł. Serce Thomasa nie biło.
— Aghh, moja głowa, chyba w coś walnąłem... — jęknął Dolinden, masując się po czuprynie i siadając na ziemi. — Nie znoszę takich niespodzianek, zawsze w najmniej odpow... O cholera. — Przez chwilę zdawał się w ogóle nie zareagować, jakby ta sytuacja zwyczajnie go zaskoczyła, dopiero po chwili znieruchomiał. Wstrzymał nawet oddech, choć ciężko powiedzieć po co. — Em... — Zerknął na Gasparda i z powrotem na starą gałąź wystającą mu prosto z piersi, dokładnie tam, gdzie serce. Wbrew oczekiwaniom też, Anatell wcale nie czuł świeżej krwi.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Gaspard Anatell Sro Sty 05, 2022 11:42 pm

Tak jak się spodziewał, Luna próbowałaby to pewnie wytłumaczyć, była osobą wierzącą… i chyba on sam nie był w stanie w pełni postawić się w jej miejscu, właściwie już nigdy nie będzie mógł, bo widział za dużo, jak też za mało pojmował. A może i ona miała rację?
Zaraz jednak przeszli do tematu wiedźmy, a ku jego zaskoczeniu, rozwinął się on w nieoczekiwanym kierunku. Śledził wzrokiem to jedno, to drugie, chyba najbardziej będąc zaskoczonym zdaniem Saffaris… lub też i nie, wydawała się dobroduszna. Druga szansa, hm…? Wzrok Anatella zbiegł na ziemię, kiedy tak o tym myślał. On sam otrzymał swoją drugą szansę, bo szczerze żałował drogi, jaką kroczył, ale skąd miałby wiedzieć, jaka jest wola bogów, kiedy jemu przychodzi dzierżyć broń…? Mógł jedynie wierzyć, że czyni słusznie, a osąd pozostawi zaświatom…
-Prawo w naszym świecie ma liczne luki i często sugeruje się opinią publiczną…- Pragnął zauważyć, w końcu robił karierę w gazecie. -...ale zmiana nie przychodzi łatwo, czasem… jest ona niemożliwa, a sam strach przed śmiercią nie jest prawdziwą motywacją… tak jak mówisz, nie nam oceniać… ale możemy robić wszystko, by zaprzestać deprawacji harmonii…
Uśmiechnął się delikatnie, kierując słowa wpierw do Luny, ale zaraz też do Thomasa. Nie należało jego zdaniem skakać ze skrajności w skrajność. Ani urządzać rzezi grzeszników, ani też każdemu pobłażać. Potrzeba było rozsądnego balansu. Choć sam jeszcze nie wiedział, gdzie on leżał. to chyba kwestia indywidualna.
Ich droga zaraz została zakłócona, kiedy kątem oka spostrzegł, jak Thomas osuwa się w dół, a to była chwila, gdy poczuł uchwyt na własnym rękawie.
-No nie…
Zdążył tylko mruknąć, jakby się spodziewając, że jemu to też się przytrafi, a wtedy poleciał razem z Dandelionem, obijajac się o ziemię i turlając, aż upadł na plecy w jakiejś brei, a w dodatku Thomas na nim. Wspaniale. Lecz prędko otworzył oczy, gdy halabarda wbiła się w ziemię, tuż obok jego głowy.
-Ja to mam szczęście…- Sapnął i zepchnął z siebie Thomasa, choć ostrożnie, samemu też siadając. Dziwne. Miał wrażenie, ze poza biciem własnego serca, nie słyszał niczego, nawet przepływajacej krwi w żyłach. Jego chwilowe oniemienie przeminęło, gdy wybudził go szok, widząc gałąź która przebiła pierś chłopaka. -To… to nie wygląda za dobrze…!- Podniósł się na kolana, patrząc frontalnie na niego. Nie wiedział nawet co powiedzieć. On żył i zdawał się nawet tego nie zauważyć. -Głowa Cię boli, a tego nie czujesz?- Spytał, podchodząc na kolanach nieco bliżej, machając rękoma, jakby nie wiedząc co robić. A myślał, ze to on sam był tu największym dziwadłem. -Dobra, ja… ja to wyciągnę… to jak drzazga…- Chwycił gałąź w obie ręce. -Tylko taka kurewsko duża, która powinna Cię zabić, ale czym my się tu przejmujemy.
Zaśmiał się odruchowo i podparł nogą podłoża, szarpiąc całym ciałem do tyłu, wydobywając gałąź z piersi Thomasa i upadając z nią znów na plecy. Spojrzał w górę, dostrzegając zarys Luny. Pięknie. Nie czuł nawet cieknącej krwi, a jak się na niego obejrzał, nawet jej nie widział, tylko dziurę. Nie był ożywieńcem, więc czym…? To ta klątwa…?
-Thomas… czujesz może… dyskomfort…?
Spytał nieco nie wiedząc jak to ubrać w słowa.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Mistrz Gry Czw Sty 06, 2022 12:48 am

Mijały sekundy, a on wpatrywał się w gałąź, słuchając z lekka panicznych słów Gasparda i próbując zebrać myśli. Niestety takie rzeczy są zawsze zaskakujące. Co za życie.
— E... Co? — Podniósł wzrok na Anatella, przykuwając więcej uwagi do pytania, na które nie umiał znaleźć odpowiedzi. Zresztą zaraz padł tekst o drzazdze. Tak, właściwie miał rację. — Ale, zaraz, wiesz, jak to się...
Zdążył jedynie przyłożyć dłonie obok patyka, nim ten wysunął się, chrobocząc nieprzyjemnie o żebra, z których jedno zdawało się zdrapać korę z wierzchu. Kiedy kij zniknął, Thomas podparł się rękoma, próbując nie upaść tak samo na plecy. Popatrzył na otwór w ubraniu i swojej piersi, potem na Gasparda i znowu na dziurę. Usiadł prosto i sięgnął tam ostrożnie, by wyjąć kawałek kory, i jeszcze jeden mniejszy, a wraz z nim wepchnięty do środka kawałek bandaża. Wszystko to, włącznie z trzymanym przez Gasparda kijem nie miało na sobie ani trochę krwi.
— Aam... chyba... nie? — odparł z wahaniem, choć tę odpowiedź było po nim widać. Siedział jakby nigdy nic, tylko że w zimnym błocie.
— A dlaczego? — zapytała nagle Luna, która obserwowała ich uważnie z góry, z całą gamą cichych emocji i mętliku w głowie. Teraz jednak ten bałagan odrobinę się uspokoił, pozwalając zadać ostrożne pytanie.
— A... skąd mam wiedzieć? — żachnął się lekko, spoglądając na nią.
— Nie wiem. — Posiłkując się rosnącymi nieopodal drzewami, zeszła w dół. — Ja już nic nie wiem. Jak znalazłeś rytuał w moich księgach?
Na to pytanie zgłupiał. Zerknął na Anatella, upewniając się, że też to słyszał, a potem znów na nią, jak na idiotkę.
— Przeglądałem, czytałem, trochę mi to zajęło, ale...
— Przecież potrzebujesz okularów do czytania.
— ... Kobieto, żyję bez serca — wstał i pacnął się w pierś — a ty się pytasz, jak książkę czytałem?
— Żyjesz bez serca i nie patrzysz własnymi oczyma... — Podeszła do nich. — Przynajmniej nie tymi, które miałeś zawsze. Nie miałeś związanego z nimi odruchu. A Gaspard ma rację, skąd ból głowy? Głód? Czemu wkładasz ręce do kieszeni i rzucasz żartami na prawo i lewo. To amnezja? W opisie rytuału nic nie ma o leczeniu niedoszłej ofiary, wiesz o tym, jeśli nie masz serca, umrzesz. Obeszło cię to?
Thomas skrzywił się i spojrzał na Gasparda.
— Kurwa mać, czy my mamy czas na te pierdoły? — rzucił z frustracją.
— Thomas tak nie przeklinał...
— Co ty... sugerujesz? — Lekko zmrużył ślepia.
— Mogę się nawet upewnić.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Sty 06, 2022 1:09 am

Chyba nie? On się jego pytał? To było niewiarygodne, ale szybko zainterweniowała Luna, która z kolei zdawała się zachować w tej sytuacji więcej rozsądku od Anatella, posiłkując Thomasa pytaniami. To że nie wiedział jeszcze sam rozumiał, niepamięć i tak dalej, spotkał się już z przejawami amnezji w swojej historii licznych przygód, ale dalej rozmowa toczyła się bardziej jak… przesłuchanie.
-Brak krwi, brak bicia serca…
Wymruczał, ale był to tylko dodatek, bo pierwsze skrzypce obejmowała kapłanka. Sam Gaspard powoli wstał, przyglądając się tej sytuacji z boku, coś analizując. Thomas zaczynał się niecierpliwić i irytować, z kolei Saffaris wysuwała dobre wnioski. Widział, choć nie miał okularów. Zachowywał się nieludzko. Ale coś jeszcze przychodziło mu do głowy. Czemu nie chciał zdradzić imienia demona? Ze strachu? Ktoś taki jak on? Kanmił wspominał coś o opętaniach, albo może przybieraniu postaci… ale czy to właściwy wniosek? Niezbyt pochopny? W końcu dalej musiał jeść, zabolała go głowa od upadku, a to już całkiem ludzkie… cóż za mętlik. Lecz Luna była pewna swego, a znała Thomasa dużo lepiej, niż on sam. Chyba musiał jej zaufać, zwłaszcza w obliczu takich zdarzeń.
Kiedy tylko złotowłosa rzuciła ostatnimi słowami, ostrze halabardy Alexiusa zatrzymało się tuż przy gardzieli Thomasa, a trzymający ją Gaspard stał pewny siebie, patrząc mu w oczy z lekkim przymrużeniem oczu.
-Kim jesteś i co takiego planowałeś…?
Spytał ze spokojem w głosie i nieufnością, nie zmieniając pozycji. Wciąż miał przy sobie uzbrojenie, nie miał jak się nawet bronić. Nie wiedział jak zareaguje Luna na te groźby, ale jeśli zostali oszukani, mogło być niebezpiecznie. Nie znali do końca tego rytuału, a doświadczenie mu mówiło, że rytuały same w sobie przynoszą kłopoty. a podobno ten wiedźmy był niedokończony…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Mistrz Gry Czw Sty 06, 2022 1:56 am

Stała i patrzyła na niego ze zdecydowaniem w oczach. Była pewna wysuwanych wniosków, choć żaden z nich nie został wypowiedziany głośno. Ale chyba właśnie to niedomówienie najbardziej irytowało Thomasa. Kiedy wiesz, o co cię oskarżają, zawsze możesz zaprzeczyć, możesz się bronić, ale kiedy nie wiesz, wszyscy zapytają, dlaczego pomyślałeś akurat o tym.
— Nie chcę, żebyś się upew... AGH... — urwał ze stłamszonym krzykiem, kiedy ostrze zaskwierczało na jego skórze na szyi, zostawiając tam bliznowatą smugę. Złapał je odruchowo rękami i szybko tego pożałował, kiedy kolejne strużki białego dymu uniosły się z jego dłoni, które uniósł w obronnym geście, starając się nie dotykać ostrza. — Gaspard... spokojnie... Możemy się dogadać...
— No teraz na pewno go zabolało — zauważyła Luna i podeszła lekko od drugiej strony.
Patrzył za nią przez moment, nim znowu nie postarał się odsunąć od ostrza na cenne milimetry. To już nie był ten sam pewny siebie ciamajda. Przez jego błękitne oczy przemawiały niepewność i strach, jakby każde wyjście z tej sytuacji było obsadzone przez wrogów, a jemu skończyły się sztuczki.
— Nie odpowiedziałeś na pytanie.
— To nie takie proste... I nie tak, jak myślicie, ja się tu nie prosiłem. — Spojrzał znów na Gasparda. — Historia wiedźmy była prawdziwa, Ophelia Limkar chciała pomścić egzekucję córki, Adrienne, która spłonęła w Shendaar dwadzieścia lat temu. Zawiązała pakt z demonem, który miał pomóc jej dokonać zemsty. Nie ze mną. Gaspard, spójrz na mnie, naprawdę myślisz, że rozchodziłoby się o taką pierdołę jak ja? — Uśmiechnął się nerwowo. — Ophelia chciała go oszukać i skraść jego moc przy omocy rytuału, ale demon był sprytniejszy zamiast samemu do niej przyjść, kopnął tam swojego sługę. Zaczekaj. Ołtarz istnieje...
— Czyj to ołtarz?
— Nie mogę wam... Uhm. Jest tu zbudowany, jest otoczony czcią. Jesteśmy w strefie jego wpływu, zbyt blisko ołtarza, gdybym wypowiedział jego imię, to tak, jakbym go zawołał, a tego nie chcecie... Gaspard. — Odnalazł go szybko spojrzeniem. — Jestem Mifzenaam. Wiem, jak zniszczyć ołtarz i jego wpływ. Pomogę wam. I już nikt nie padnie tu jego ofiarą.
— Dlaczego miałbyś nam pomóc? Kłamałeś przez ten czas — spytała podejrzliwie, co wywołało kolejny nerwowy uśmiech.
— Nie chcę wiecznie umierać... Ani wracać do otchłani... Ten świat jest znacznie milszy — przyznał z nadzieją, że nie brzmiało to bardzo źle. — Beze mnie macie marne szanse powodzenia, tylko go nakarmicie, to potężna istota... A ja wiem, jak go podejść...
Luna przyglądała mu się uważnie, ale w jednym z pewnością miał rację. Tak nie zachowywałby się ktoś, kto może im zagrozić. Zerknęła na Anatella pytająco.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Sty 06, 2022 12:41 pm

Nie wiedział, czy właśnie tego się spodziewał, ale widok jak parzy go ostrze halabardy, był ostatecznym dla niego dowodem, choć sam znieruchomiał na moment, wodząc pytaniem we własnych oczach. Dogadać? Mogli się dogadać…?
Milczał jednak, pozwalając mówić Lunie, samemu chyba nie mogąc dalej zrozumieć, że jak zwykle był naiwny. Choć temu to nawet udało się z początku kapłankę zwieść, ale nie wystarczająco.
Zaczął słuchać jego historii, a właściwie większej ilości szczegółów, dotyczących wiedźmy, choć już nie ona była istotna a demon. Jak miało się okazać, to demon posłał słabszego demona, jako przynętę…
-Zupełnie jak z Gobim…
Wyszeptał cicho do samego siebie, ale zaraz powrócił wzrokiem na demona. Zwłaszcza, że zaraz się przedstawił, tym razem nie mając z tym już takich problemów. Spojrzał tylko kontrolnie na Lunę i znów na niego.
I wtedy padło to, czego się spodziewał. Mifzenaam liczył chyba, że pomogą mu odciąć się od potężniejszego demona i co więcej, jemu samemu pozwolą tu zostać. Ale był przecież… demonem, tak? Nie powinien… znaczy… czego chciał Wilk? Przecież demony były istotami Saramira, były złem, a on sam obiecał zło tępić, więc… więc czego pragnął At…
-Przed Otchłanią nie tak łatwo uciec…- Rzucił do niego posępnie, zaraz podnosząc wzrok znad kapelusza, obarczając go nieufnym spojrzeniem. -Lecz w takim razie kontynuujemy drogę. Zaprowadź nas do ołtarza, tam wszystko zakończymy.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Mistrz Gry Czw Sty 06, 2022 2:16 pm

Jego szept przykuł uwagę na moment, choć nie wydawało się, żeby ktoś dobrze usłyszał wypowiedziane imię lub też, żeby coś mu ono zdradziło. Jak się zastanowić, nie było w tym wiele dziwnego. Coś takiego jak pożeracz dusz powinno być albo nagłośnione, albo zamknięte na cztery spusty.
Błękitne oczy czarnowłosego wpatrywały się w Gasparda wyczekująco. Starał się nie drgnąć nawet odrobinę, a jego brak oddechu był w tym całkiem pomocny. Nie miał pojęcia, czego oczekiwać, ani czy powinien mówić coś więcej, czy w ogóle miałoby to sens, czy może pogorszyłoby sytuację. Milczał więc i czekał na ruch Anatella.
Jego pierwsze słowa aż prosiły się o komentarz, ale powstrzymał się. Chyba nie chciał powiedzieć czegoś, co zmieniłoby jego zdanie, choć założenie, że było ono korzystne, wydawało się naiwne.
— Zgoda — odparł, odsuwając się niespiesznie od halabardy. Upewnił się, że broń nie zmierza znowu w jego kierunku, po czym zerknął na zbocze. Trzeba będzie jakoś tam wejść.
Szli kawałek wzdłuż potoku, nim otarli do łagodniejszego fragmentu zbocza, gdzie drzewa i ich wystające korzenie umożliwiały powrót na górę. Mifzenaam szedł pierwszy, a stanąwszy na szczycie, ku zaskoczeniu Luny, wyciągnął do niej rękę.
— Jak zniszczymy ołtarz? — spytała zamiast tego, samej stając obok. Demon uśmiechnął się pod nosem.
— Jak wam wyjaśnię, przestanę być potrzebny — odparł, ruszając przez zarośla. — Przynajmniej w teorii, nie zapamiętalibyście całej formuły ot tak. Ale możecie zapomnieć o tamtym rytuale. I pod żadnym pozorem nie czytajcie napisów.
— Co to był za rytuał? — Saffaris zmrużyła oczy. — Jakoś nie chce mi się wierzyć, że marnowałbyś czas na ratowanie... martwego człowieka...
— Luno — westchnął. — Jestem niewolnikiem. — Obejrzał się na nią. — A teraz też zdrajcą. Myślisz, że miałem wybór? Niespecjalnie. A wasza reakcja tylko to potwierdza.
Ruszył znowu przed siebie, a ona jeszcze chwilę przypatrywała mu się uważnie, by zaraz zerknąć na Gasparda.
— Myślisz, że mówi prawdę? — mruknęła cicho, samej się nad tym zastanawiając. Brzmiał autentycznie. Problem w tym, że brzmiał tak przez większość czasu. To prawda, że sama dała się nabrać. Widziała różnice względem Thomasa, ale nie dostrzegała kłamstwa w oczach. Może sama chciała wierzyć w to, co widzi? To trochę tak, jakby sama siebie okłamywała, a on tylko udawał. To jednak tłumaczyło dodatkowo, dlaczego nie chciał widzieć ojca Thomasa. Stary Dolinden rozeznałby się w momencie.
Ich ścieżka zaczęła wspinać się pod górę, zarazem stała się bardziej kamienista, a niektóre z tych kamieni zdawały się ułożone umyśle w kształt naturalnych stopni, lecz dawno już zniszczone przez czas. Między drzewami pojawił się prześwit, a za moment wyszli na niewielką polankę, o zaledwie kilkunastometrowej średnicy. Po prawej stronie piętrzyło się dalej górskie zbocze, w tym miejscu akurat odsłaniając potężne głazy osadowe, wyglądające tak, jakby ich ostre krawędzie wyciosano wielkim dłutem. Były pokryte mniejszymi żłobieniami w kształt run i liter przeróżnych języków. Okolica była cicha, a jednocześnie zdawała się wypełniać szeptem rozbrzmiewającym tuż za ich uszyma. Po środku polany stał ołtarz zbudowany z ułożonej na głazach kamiennej płyty, tak samo pokrytej inskrypcjami, a na samym środku wydrążona była misa, w której dnie widniał wytarty już wizerunek. Coś na kształt twarzy, z pewnością nie ludzkiej, przeoranej przez środek, od której odbiegały liczne, powyginane rogi.
— To przecież...
— SH! — Mifzenaam wyrósł tuż obok z palcem przy ustach. — Ile razy mam wam to powtarzać?
— Pamiętam — burknęła i spojrzała znów na ołtarz. — Co teraz?
— Zrobimy krąg oczyszczenia wokół. Wypowiem formułę odegnania, ty będziesz się modlić do Rycerza... Ta księga. — Wziął od niej książkę i zaczął kartkować pospiesznie. — To. Potem zawiesisz swój kapłański symbol na jego halabardzie. — Stanął przy Anatellu, kładąc mu rękę na ramieniu i wskazując płytę. — A ty, Gaspardzie, z całej siły uderzysz w ołtarz. — Umilkł na moment. — Nie zważajcie na to, co się będzie działo — dodał i zerknął na łowcę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Sty 06, 2022 3:02 pm

Chwilowo mieli rozejm, choć to było bardzo umowne, nauczony doświadczeniem wiedział już bowiem, że zaufanie istotom pozaziemskim trzeba miarkować ostrożnie. Lecz mimo to, obserwował go uważnie, trzymając wciąż halabardę oburącz, idąc tuż za demonem, aby mieć pełną kontrolę sytuacji. Zdziwiło go jednak to, że demon chciał pomóc wejść kapłance, jakby nic się nie zmieniło. Ale może tylko dalej grał, chcąc wzbudzić zaufanie. Nie wiedział tego, tak mało wiedział o czymkolwiek.
Wsłuchał się w ich kolejną wymianę zdań, tym razem nawiązującą do rytuału i jego niewoli. Demon widocznie stawiał siebie jako ofiarę tego wszystkiego. Jeśli wierzyć temu, że ma prawdziwe uczucia, może czuł się pokrzywdzony, ale o tych istotach wiedział za mało, aby nawet dobrze odpowiedzieć Lunie.
-Nie wiem. Dowiemy się po rytuale.- Zerknął na nią, przyglądając się jej przez dłuższą chwilę, jakby chcąc coś powiedzieć, ale jednak wzrok zboczył w końcu na bok, z gasnącą w nich chęcią. -Przepraszam, że Cię wplątałem w taką dziwną sytuację.
Rzucił cicho, nie patrząc już na nią. Jeśli Mifzenaam kłamał, mogli iść w pułapkę. Wolał jakoś ryzykować wyłącznie swoim życiem, niżeli też cudzym.
W końcu jednak po długiej wędrówce w ciszy i pełnej przemyśleń, ich oczom ukazać się miał ołtarz, który swoim rozbudowaniem wprawiał Gasparda w lekkie kompleksy. Jego kapliczki były nieco mniejsze… ale trudno, czas rozwalić to miejsce. Jednak jego wzrok zboczył na tę dwójkę, kiedy Luna skojarzyła demona, którego reprezentowało to miejsce. Cóż, chociaż ona, bo Anatellowi niewiele mówiło to wszystko, z całą pewnością nie był teoretykiem, a praktykiem.
-Wygląda to… jak idealne miejsce na koniec świata.
Mruknął, zaraz zawieszając halabardę przez swoje ramię i podchodząc bliżej Luny oraz demona, by zrozumieć co mają robić. Czyli Rycerz pozostaje z planu pierwotnego, jeśli ma zaingerować to zdziwią go okoliczności. Ale zaraz, halabarda? Czyli jednak coś miał zrobić?
Kiedy jednak demon dotknął jego ramienia, odruchowo odsunął się.
-Nie dotykaj mnie.- Zaznaczył na wstępie. Nie byli przyjaciółmi, więc niech nie myśli, że chwila rozejmu zażegna resztę. -Rozumiem, poczekam na wasz sygnał.
Dodał jeszcze i wycofał się z lekka, aby poczekać na to jak sytuacja się rozkręci. Choć nie był pewien co takiego miało się dziać, przed czym demon przestrzegał. Cholerne rytuały.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Mistrz Gry Czw Sty 06, 2022 4:26 pm

Dowiedzą się po. Chyba nie mieli innego wyjścia, ale jak mają się tego dowiedzieć? Nie była pewna, czy to słuszny optymizm, niczego teraz nie była pewna, choć już samo udzielenie im pomocy, tej prawdziwej, chyba byłoby mocnym dowodem. Bądź co bądź, sprzeciwia się przez to swemu panu. Zaraz jednak zerknęła na niego.
— Nie przepraszaj. Sama się wplątałam. I nie żałuję — odparła spokojnie, nawet po jej ustach przebiegł cień uśmiechu, choć cała otoczka nie zachęcała do takich min.
Przyszli więc na miejsce, które jej samej co najmniej się nie podobało. Słuchała jednak uważnie, przyglądając się rzeczom i zdobieniom, jakby poszukując elementów niepasujących do całości. Szczególnie teraz powinni być z tym ostrożni, jego poprzednie słowa sugerowały coś, czego skutków nawet nie chciała sobie wyobrażać, a żadne z nich nie miało pewności, czy nie spróbuje znowu. Przejrzała też tekst, jaki jej podsunął, a który tym razem potrafiła bardziej skojarzyć. Była to starsza wersja modlitwy o opiekę i pomoc w trudnych chwilach, generalnie wyglądało w porządku. Zaznaczyła stronę i schowała pod płaszcz, nie ośmielając się cokolwiek kłaść na przeklętym ołtarzu.
Skończył wyjaśniać, ale nie przebiegło to dokładnie tak, jak sobie wyobrażał. Jego wzrok wylądował na Anatellu nieco zmieszany tonem, jakiego jeszcze u niego nie słyszał i, cóż, nie spodziewałby się.
— No przecież cię nie zjem — mruknął tylko, opuszczając rękę. Wszystko jednak było uzgodnione, więc mogli przejść do rzeczy.
Razem z Luną, głównie jej rękoma, a z jego wskazówkami, stworzyli przy samym ołtarzu okrąg zbudowany z kilku powtarzających się świętych symboli. Mifzenaam nawet nie próbował ich dotykać, a tym bardziej przekraczać powstałej potem linii, jednak nie była oddalona od kamiennego stołu, więc wciąż pozostawali niedaleko siebie. Demon stanął między ołtarzem a ścianą, twarzą do płyty z misą, zaś Saffaris z Gaspardem po drugiej stronie, dokładnie naprzeciwko. Nie przywiązywał do tego wielkiej wagi, lecz uznał, że tak będzie wygodniej i bezpieczniej, cokolwiek miało to oznaczać.
Skinął głową na Lunę.
— Panie, który swą tarczą ochraniasz nas przed mrokiem...
Czarnowłosy wsłuchał się w słowa modlitwy, na chwilę zatapiając wzrok w wizerunku demona w kamiennym stole. Przez jego myśli przebiegło wahanie, zapewne zrodzone ze stresu, który powoli zaczął uwidaczniać się w błękitnych oczach. Jakby dobrowolnie szedł na ścięcie.
Przymknął ślepia, by zaraz spojrzeć ponad ich głowami na las, znajdując sobie tam neutralny punkt. Rozłożył ręce i zaczął mówić.
— Arhis nahemhar ab abaloner...
— ... by światło twej świętej pochodni oświetlało nasze ścieżki przez noc... — Luna nie przerwała swego monologu, ale z zaskoczeniem podniosła oczy na Mifzenaama, kiedy odezwał się w mowie, której nie umiała z niczym skojarzyć. Może najprędzej z magami.
Zebrał się wiatr, coraz silniej szarpiąc koronami drzew wokoło, aż te zaczynały niebezpiecznie się uginać, a z głowy demona zdarło kaptur. Szepty, jakie unosiły się wcześniej, stały się wyraźniejsze, dudniały w uszach, a brzmienie słów było łudząco podobne do tego, co mówił Mifzenaam. On sam spojrzał po nich kontrolnie, upewniając się, że pamiętają to drobne ostrzeżenie, które wcześniej rzucił.
— KAEMR HORA THRER MIFZENAAM JET! — rozbrzmiał nowy potężny głos, zdając się dobiegać zewsząd, grzmiąc na nich gniewnie.
— Teraz! — zawołał czarnowłosy, a Luna zdjęła naszyjnik przez głowę i zahaczyła go o pikę halabardy.
— ORATHAAR MENRAHT AN AVERIAL... — Głos przemienił się w gromki krzyk, czy raczej dźwięk rozrywający uszy, kiedy ostrze halabardy uderzyło w ołtarz, roztrzaskując na pół kamienną płytę. Luna skuliła się, zasłaniając uszy, ale wciąż powtarzając słowa modlitwy, teraz chyba z jeszcze większym zaangażowaniem niż wcześniej. Mifzenaam uchylił się przed odłamkami, a zaraz musiał podeprzeć się ręką o ziemię, kiedy biegnące z kamienia przez grunt rozdarcie pozbawiło go równowagi. Wyrwa dotarła do ściany, gdzie kolejny trzask zaświadczył o pękającej skale, po której szramy rozbiegły się, niszcząc znajdujące się tam inskrypcje.
W końcu stanęło, posyłając na ziemię jeszcze kilka drobnych odłamków. Uspokoił się również wiatr, a wokół nich zapadła błoga cisza, zakłócana jedynie wystraszonym głosem Saffaris.
— Wystarczy... — rzucił cicho demon i powoli podniósł się z ziemi, spoglądając na zniszczenia. — Odszedł. Nie wróci dopóty, dopóki jakiś człowiek nie zechce go przywołać. — Powoli przeniósł niepewne spojrzenie na Gasparda.
Luna odgarnęła włosy z czoła, popatrzyła po nich, po całym tym pobojowisku i schyliła się niespiesznie po upuszczoną księgę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Sty 06, 2022 5:00 pm

Zjeść go nie zje, ale chyba Gaspard chował dziwną urazę, choć wiedział, że takim zachowaniem wypada na hipokrytę, o czym sam tylko mógł wiedzieć. Lecz przecież sprawa nie dotyczyła jego, zaś demon zmieniał te rytuały jak mu odpowiadało. Ciężko było o zaufanie w tej chwili.
I zaraz zajęli swoje pozycje. Czas ostatecznie wyzwolić Shendaar od złych wpływów. Luna zaczęła czytać, a po jakimś czasie, w modlitwę zostały wplecione słowa demona, który ich przed tym ostrzegł. Gaspard zacisnął palce na halabardzie i czekał, choć wiatr powoli zaczął się zmagać, a w tle słychać było szepty w obcej mówię. Nie podobało mu się to, ale wiedział, że jeśli to przerwie, będzie tylko gorzej.
Wtedy zaś otworzył szeroko oczy, kiedy z ołtarza dobiegł ich głos potężnego demona, kierowany do swego sługi. I sygnał… czyli to już.
Gaspard podstawił halabardę, a gdy Saffaris zawiesiła na niej amulet, wampir od razu ruszył w kierunku kamiennej płyty, zbierając się na zamach z rozpędu. Teraz albo nigdy.
"Pierdol się, Saramirze i twoje sługi!"
Halabarda uderzyła w płytę, przełamując ją i tworząc wyrwę w ziemi, która zaczęła niszczyć całą kaplicę poświęconą demonowi, zaś Anatell został odrzucony do tyłu, wraz ze swoją bronią obijając się o podłoże. Krzyk był straszny, ale chyba przez to wszystko ciężko było się skupić na jednym. Zaraz jednak zaczął się zapierać rękoma o ziemię, aby wstać.
-Zaczynam się przyzwyczajać do miotania mną jak lalką…- Sapnął i choć krzywym krokiem, ciągnąc za sobą halabardę, podszedł do Luny, gdy ta pochylała się po księgę. -Nic Ci nie jest…?- Spytał w pierwszej kolejności, aby zaraz włożyć jej do rąk amulet że zerwanym łańcuszkiem. -Byłaś dzielna… uratowałaś całe Shendaar.
Uśmiechnął się do niej, ale zaraz musiał cofnąć się, aby skupił uwagę na Mifzenaamie, który wyglądał jakby czekał na swój proces. Gaspard miał rozumieć, że był już wolny od wpływów tego silniejszego…
Ale nadszedł czas decyzji. Osądzenia go, tak? Tak jak osądził wiedźmę, choć wtedy nie miał wyboru, nie miał też czasu. Tym razem było inaczej. Chodziło o demona. Nie o to co zrobił. O to czym był i skąd pochodził. Należało go odesłać, tak pewnie by poczyniła Serafina, Rantir i inni… może, nie wiedział tego, to jego cholerne przypuszczenia, jak cała wola Ata, która dla niego była jedną wielką zagadką. To co należało, czym było zło, gdzie leżała granica o której wspominała Luna, jak osądu mają dokonać milczący bogowie…? Ale tym razem znów musiał zdecydować co było właściwe. To co należało, a to co sugerowało serce. Czy demon był zły sam w sobie, tylko dlatego że był demonem…? Czy to odbiera mu prawo do uczuć? Czy nie był tym samym co wampir? Choć ich miejsce było w Otchłani, sam At był gotów wybaczyć i dać szansę głupiemu krwiopijcy jak on, nawet jeśli nie oszuka swojego przeznaczenia, dostał możliwość stworzenia lepszej wersji siebie… a więc, czy powinien osądzić demona, który nie zrobił nic, poza istnieniem…?
Gaspard opuścił halabardę do samej ziemi.
-Odejdź. Wolny. Udowodnij mi i światu, że jesteś czymś więcej, niż istotą zła. Że też masz prawo żyć właściwie. Niech bogowie Cię osądzą.- Odwrócił się bokiem, aby cofnąć się do zniszczonego ołtarza. Poczuł się jak Wilk, gdy jego samego ułaskawiał. To musiało być dla niego dziwne i rodziło wątpliwości własnych decyzji, ale chciało się wierzyć, że się nie pomyliło. -Lecz jeśli zaprzepaścisz tę szansę… odnajdę Cię. I odeśle do Otchłani...
Dodał jeszcze, po czym oddalił się już całkiem od nich, aby zacząć zbierać kawałki kamieni, układając je przed zniszczonym ołtarzem. Powinna tu stać kaplica, aby to miejsce nie uległo już złym wpływom… aby też Wilk widział, co uczynił… czy dobrze, nie wiedział. Ale już nie było czasu na wątpliwości. Musiał od teraz sam zdecydować jaką drogą będzie podążać, aby zwalczyć zło.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Mistrz Gry Czw Sty 06, 2022 11:09 pm

Luna szybko obejrzała się na Gasparda, trochę w oszołomieniu, ale nie było się czemu dziwić. Chyba jej nawet dzwoniło jeszcze w uszach.
— Co... To brzmi źle — rzuciła, jednak z wyczuwalną ulgą, bo skoro mówił takie rzeczy, to chyba nic mu się nie stało, prawda? Wstał i chodził, więc chyba nie, ale i tak przemknęła po nim uważnym spojrzeniem. — Nie... Wszystko w porządku. — Przytuliła do siebie książkę i uśmiechnęła się delikatnie. — Nie ja sama — przypomniała ciepło. Prawda wszak była taka, że bez łowcy wciąż tkwiliby w tym koszmarze, a może nawet w gorszym.
Mifzenaam przyglądał się im w ciszy, choć całkiem sporo komentarzy pojawiało się w głowie. Pewnie równie dużo by padło, gdyby ogólnie nieprzyjemna wciąż sytuacja, przynajmniej dla niego. Oni mogli się cieszyć zwycięstwem, proszę bardzo, poczeka sobie. Nigdzie się nie wybierał, tak wygodnie się tu stało. A może powinien? Co powinien, to pewnie skończyć tę farsę już dawno, bo teraz zbyt szybko się to nie stanie. Może faktycznie powinien uciec, póki jeszcze ma okazję. Choć z drugiej strony jak daleko by zabiegł? Pewnie niezbyt, jak zawsze.
Przeniósł wzrok z Luny na Anatella, kiedy ten podszedł nieco bliżej. Widział jego niezdecydowanie, jakby był rozdarty i ciężko było przez to nawet określić, co teraz do niego czuje. Ale sympatia to to na pewno nie była. Aż zaczął trochę zazdrościć Thomasowi. Tak, bycie Thomasem Dolindenem było znacznie przyjemniejsze. Albo Garrethem. Wtedy wszystko układało się tak pięknie i łatwo.
Odprowadził wzrokiem w dół jego broń, po czym znowu na niego spojrzał, jakby oczekując wyjaśnień. Te przyszły szybko, a choć pierwsze słowa dotarły z opóźnieniem do rozumu, to Mifzenaam zaraz otworzył szerzej oczy i lekko rozchylił usta. Pozwolił mu... odejść? Ot tak, bez niczego więcej? No nie do końca, postawił warunek, ale... To nadal była wolność.
— Będę pamiętać — odparł tylko, w zdumieniu odprowadzając go wzrokiem pod ołtarz.
Zerknął na Lunę. Wyglądała na... uspokojoną. I tak i nie, ale to i tak dziwne. Ludzie nie powinni być spokojni, wiedząc, że jakiś demon czy inny upiór włóczy się po ich świecie. Choć może to była właśnie ta cząstka niepokoju. To miałoby sens.
Saffaris odetchnęła cicho i rozejrzała się po otaczającym ich lesie. Znów odezwał się jakiś ptak, to było pokrzepiające. Dawało poczucie normalności.
Za chwilę jednak jej wzrok wrócił do Gasparda, a ona sama lekko ściągnęła brwi.
— Co robisz? — Podeszła bliżej i przyjrzała się temu, co budował. Przypominało z grubsza stos kamieni, którego nie umiała z niczym skojarzyć.
Demon w tym czasie wydłubał jakiś kamyk ze ściany i rzucił sobie nim między drzewa, jednak pytanie przykuło na powrót jego uwagę. Zaszedł ich od boku, żeby popatrzeć.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Sty 06, 2022 11:50 pm

Ta odpowiedź musiała mu szczerze wystarczyć na chwilę obecną. Raczej nie zwykł składać nawet obietnic, ale jeśli faktycznie nie zapomni, że każdy jego czyn tutaj będzie niósł konsekwencje, to sam Gaspard będzie spokojny. Wciąż nie był całkiem pewien swojej decyzji, ale wiedział, że musi się określić w swojej misji, a w ten sposób, chociaż trochę wszystko wydawało mu się klarowniejsze.
Do kamieni zaczęła dochodzić przemoczona ziemia, oraz patyki z ułamanych gałęzi, z których zaczął tworzyć coś na wzór stelaży. Jego uwagę odwróciła dopiero Luna, kiedy zadała pytanie, nie takie niespodziewane. Nie przerwał jednak swojej czynności.
-Tworzę kapliczkę dla Ata… choć druidzi nazywają go Wilkiem… tak może też występować w księgach. Jest “Bogiem Życia i Śmierci”, stworzycielem dusz i opiekunem zaświatów.- Obejrzał się na złotowłosą. -Wraz ze Strażnikiem Azylu, zwanym Aye-Aye lub jak ja mawiam, Ayu…- Zaśmiał się cicho na wspomnienie o tym głupim lemurze. -Może Wilk nosi też inne miano w aranaizmie, ale rozmowa z druidem nie pozwoliła mi tego sprecyzować… jest on jednak tak samo prawdziwy jak inni bogowie.- Zaprzestał czynności, opierając się o własne kolana. -Zarazem jest wrogiem Saramira i jego dzieła stworzenia, które mają zniszczyć harmonię i sprowadzić mrok na świat. Ja zaś… chronię światło. Służę Wilkowi, aby nieść jego opiekę w najmroczniejsze zakątki. Dlatego przybyłem do Shendaar. To nie jest pierwsza kapliczka, jaką stawiam, ale… ta może mieć duże znaczenie.- Odwrócił się w stronę ptaka, który zaćwierkał na jednym z drzew. -Nawet atmosfera wydaje się spokojniejsza.
Uśmiechnął się lekko. Dziwnie mu było trochę o tym opowiadać kapłance, bo ta mogła mieć zupełnie inne zdanie, mogła nawet znegować istnienie Ata, ale nie bał się tego. Znał prawdę i zawsze to sobie powtarzał. Choćby wytykali mu kłamstwo, on wiedział.
Wtedy wzrok Anatella dostrzegł demona, który podsłuchiwał ich z boku, a co go lekko zaskoczyło.
-Powiedziałem przecież, że możesz odejść…- Wtrącił nieco niepewnie, próbując odczytać jego intencję, ale chyba uzmysłowił sobie, że ten nawet nie miał zbytnio co ze sobą zrobić. Może nawet nie myślał o czymś takim jak wolność. -Yh…- Zerknął na Lunę. -Może wracajmy, muszę zdążyć przed świtem…- Urwał na moment. -...aby przedłużyć nocleg w gospodzie…
Uśmiechnął się głupio.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Mistrz Gry Pią Sty 07, 2022 11:25 am

Stała tak i przyglądała się temu, co robił, a zaraz kucnęła obok, jakby chciała lepiej widzieć. Wyglądało to raczej dziwnie. Kapliczka dla boga z kamieni, błota i patyków. Jakby wcale nie zależało mu na wyglądzie, choć jeśli chciał ją na już, to faktycznie nie mógł wybrzydzać. A jednak wydawało się to jakieś niestosowne. Miejsce kultu stworzone z rzeczy bezwartościowych. Nie przywykła do tego z pewnością.
Kolejną nową rzeczą było imię, na które lekko uniosła brwi. Nie słyszała go nigdy, tym bardziej też nie słyszała, żeby druidzi nadawali swoim bóstwom imiona. Czy oni nie stronili od tego? Zaraz posypały się też inne tytuły i wyjaśnienia, na które delikatnie zmarszczyła brwi. Nie wyglądała na złą na jego słowa, bardziej, jakby próbowała coś pojąć.
Obejrzała się również, ale szybko porzuciła w myślach temat ptactwa. Najpewniej na dniach pojawią się kolejne zwierzęta.
— As stworzył dusze śmiertelników — odparła spokojnie. — Jest największym wrogiem pomiotu Saramira, a Strażnik Azylu w jego posłudze sprawuje sąd nad duszami... Ale jest Bogiem Magii i Wiedzy, nie śmierci... I nikt go nigdy nie nazywał tymi imionami — dodała jakby z wahaniem. Wiele rzeczy tu się zgadzało, ale też zbyt wiele nie.
— Święty Pan Zaświatów, którego spojrzenie daje i odbiera życie...
— Co?...
— Tak tylko słyszałem. — Demon wzruszył ramionami i spojrzał na Gasparda. — Ta... Jeszcze nie wiem dokąd — odparł, bo w zasadzie była to prawda. Nie miał gdzie iść, więc równie dobrze mógł jeszcze chwilę tu z nimi posiedzieć.
Luna zostawiła ten temat, przenosząc wzrok na Anatella. Pokiwała głową z delikatnym uśmiechem.
— Tak, wracajmy. — Wstała z wolna i spojrzała na Mifzenaama. — Właściwie... Chodź z nami. Chcę jeszcze o czymś porozmawiać.
Demon wyglądał na zaskoczonego, ale pokiwał tylko niemo głową. Ruszyli ku ścieżce w dół, a on spojrzał jeszcze raz na kapliczkę i zaczął się zastanawiać, co się z nią stanie wczasie deszczu. Błotna zaprawa to chyba nie najlepsze rozwiązanie, ale zaraz przestał się tym przejmować i ich dogonił.
— Wiecie co, zgłodniałem od tego wszystkiego...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Sty 07, 2022 11:50 am

Słowa Luny obdarował tylko lekkim uśmiechem. Już ktoś kiedyś wspominał, że to As jest stworzycielem, chyba milicjant.
-Wedle druidów Bogiem Magii jest Kot, ale… kto wie? Może As jest Kotem i Wilkiem? Może Wilk to As? Wiary są różne, oraz zbyt liczne, by tyle jedna była tą prawdziwą… ich interpretacje i imiona bogów… prawdę poznać możemy dopiero po śmierci. W innym świecie. Ale jednego jestem pewien. Ata i jego wpływu na ten świat. To mi wystarczy, bo wiem, że nie dane mi pojąć więcej.
Wyjaśnił, powoli wstając z ziemi. Nie chciał negować wiary Luny, lecz nie chciał też pokazać braku wiary we własne słowa. Interpretacja religii w odczuciu Gasparda była bardzo swobodna.
Wtedy też zwrócił uwagę na demona, który użył swojego określenia, przypuszczalnie mówiąc o Wilku. Lub Asie. Albo obydwu. Ale chyba był zbyt niskiej rangi demonem, aby znał dręczące go odpowiedzi.
Zaraz jednak ruszyli w drogę powrotną, bo jak miało się okazać, Luna coś chciała od Mifzenaama, ale on sam lekko odpłynął od tego wszystkiego. Licz, wiedźma, demon… stawia powolne kroki, choć nie takie małe… co będzie następne…?

Następnej nocy do domu Luny rozległo się pukanie. Gdy tylko otworzyła drzwi, dostrzegła znajomego Gasparda, tym razem bez halabardy i całego uzbrojenia, choć nie zabrakło czapki, oraz płaszcza.
-Dobry wieczór. Przyszedłem się… pożegnać.- Uśmiechnął się z lekka, po czym zetknął do środka. -"On" tu jest…?
Spytał dla pewności. Po ich wczorajszej rozmowie sam nie wiedział co myśleć. Saffaris naprawdę była dobrą duszą. Ciekawe co na to Omari.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Mistrz Gry Pią Sty 07, 2022 2:39 pm

Słowa Anatella spod kapliczki były... na swój sposób intrygujące, choć wiedziała, że nie powinna czegoś takiego przyjmować do wiadomości. As był Asem, nikim więcej i nikim mniej, tak ją zawsze uczono, a teraz miałaby mieć wątpliwości przez łowcę znikąd? Cóż, tak, może dlatego, że był tak bardzo przekonany o prawdziwości swego ostatniego stwierdzenia. Że At istnieje, kimkolwiek miałby być. Ale skoro w jego woli leżało chronienie świata przed złem, to chyba nie było w nic niewłaściwego, prawda? Nie powinna się niczego obawiać, co najwyżej rozmowy z białym zakonem, gdyby jakimś sposobem ten dowiedział się o poglądach Gasparda. Snucie teorii na temat tożsamości bogów bywało niebezpieczne w ich towarzystwie.
Teraz jednak wrócili do jej domu, nie wszyscy, bo Anatell odłączył się i ruszył do gospody, więc dzień zastał ich tylko we dwoje. Czuła się... dziwnie. Już wcześniej było to niecodzienne, kiedy sądziła, że gości schorowanego przyjaciela, a teraz miała pod dachem demona. Według wszystkiego, co dotychczas wiedziała, to nie mogło skończyć się dobrze. Słyszała w dodatku, kiedy przebudzała się od czasu do czasu, że nie spał. Włóczył się w kółko po parterze i bogowie jedni wiedzą, co robił.
Schodząc na dół, przez moment miała ochotę o to zapytać, ale jakoś tak zrezygnowała, dostrzegając go w salonie wpatrzonego w obraz.
— Czy ty możesz nie hałasować w nocy? — wymruczała, kierując się do kuchni.
Mifzen powiódł za nią wzrokiem.
— Pewnie tak... Ale nie hałasowałem — odparł, lekko unosząc brwi.
Przystanęła na moment. Nie spała ze zdenerwowania?
— Nieważne. — Zniknęła mu za drzwiami, ale nie na długo, bo polazł za nią.
— No a co to za sprawa, na której ci tak zależało? — Uwiesił się rękoma górnej framugi.
— Później, wolałabym porozmawiać w trójkę, Gaspard miał zajrzeć wieczorem...
— To brzmi źleee... — Uśmiechnął się pod nosem, obserwując ją, jak robi śniadanie.
— Uwierz mi, tak będzie łatwiej pomyśleć.
— Wam czy mnie? — spytał ironicznie.
Luna zerknęła na niego uważniej.
— Co masz na myśli?
— ... Nic takiego — mruknął tylko i schował ręce w kieszeniach.
— Pewnie — prychnęła cicho, jakby dobrze wiedziała, o czym pomyślał. Choć to chyba nie było takie trudne. — Muszę iść do świątyni. — Wyminęła go. — I w parę innych miejsc...
— Tak, tak, wiem, będę grzeczny i nie narobię ci wstydu przed sąsiadami — wymruczał, leząc za nią do przedpokoju.
Saffaris mimowolnie prychnęła cicho z rozbawieniem, ale szybko wróciła do bardziej poważnych myśli.
— Nigdzie nie wychodź. — I zniknęła za drzwiami. Nie wychodź. No tak, jakże by inaczej. Jeszcze tego by wszystkim brakowało, żeby Thomas wstał z grobu i paradował z dziurą w piersi.
Westchnął krótko, zerkając na sufit, po czym zawrócił do pokoju. Propos tej dziury, to chyba powinien coś z tym zrobić. Nie żeby go obchodziło, ale wyjmowanie nitek z koszuli i innych dziadostw, które przypadkiem się tam dostaną, jest nużące.
* * *
Nadszedł w końcu wieczór, a Luna od dobrej chwili krzątała się po domu i mówiła, że kurze wyciera. Fakt, wycierała, ale miał dziwne wrażenie, że nie tylko. Zresztą ona sama nie umiałaby sprecyzować, co jej chodzi po głowie, bo było tam naprawdę wiele rzeczy. Nie lubiła niepewności.
Ciszę przerwało jednak pukanie do drzwi, gdzie ruszyła natychmiast, a otworzywszy, od razu uśmiechnęła się na widok Gasparda.
— Miałam nadzieję, że przyjdziesz — odparła i już miała mu przytaknąć, kiedy...
— On? Uznam to za wyraz szacunku dla aury grozy wokół mej osoby — prychnął teatralnie z progu salonu.
Luna przewróciła oczami.
— Tak, jest...
— Bu. — Uniósł "szpony" z palców i uśmiechnął się diabelsko.
— Może wejdziesz na chwilę? Ja... nie chcę cię zatrzymywać, ale liczyłam też, że pomożesz mi rozwiązać pewien dylemat — dodała zaraz, ignorując wygłupy demona, który ostatecznie wrócił do salonu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Sty 07, 2022 3:22 pm

Widok uśmiechniętej Luny rozpromieniał mrok tej nocy, a jej życzliwość jak zwykle go uspokajała. Gdy tu szedł, nie wiedział co sobie myśleć, to nie był ciężki czas wyłącznie dla niej, choć on sam nie miał na głowie demona we własnym domu. Raczej bił się ze swoimi myślami i przegrywał. Ale mówił sobie, że główny cel został osiągnięty. Skutki uboczne jego działań jeszcze będą trwać, oby tylko rozwinęły się na dobre tory.
Ale zaraz miał kolejny powód do porzucenia przemyśleń, kiedy zjawił się ów skutek uboczny, którego komentarz odebrał z lekkim uniesieniem brwi.
-Żebyś wiedział z kim miałem do czynienia to domyśliłbyś się, że wydajesz mi się nie taki groźny.- Zauważył, przekrzywiając głowę na bok. -Po prostu masz za trudne imię. Proponuję unikać go wśród ludzi.
Dodał jeszcze ku przestrodze, ale kiedy ten zrobił bu z pazurami, Gaspard prychnął cichym śmiechem. Tak, stanowczo materiał na maskotkę. Taki z niego demon, jak z niego nekromanta.
Zaraz srebrne ślepia powróciły do kobiety, kiedy ta zaprosiła go do środka. Opuścił brwi słysząc o dylemacie.
-Takie są najgorsze. Oczywiście.- Uśmiechnął się i wszedł do środka, zamykając drzwi za sobą. Udał się zaraz za demonem, kiedy ten zawędrował do salonu. -Mam nadzieję, że nie sprawiasz Lunie kłopotu. Gdy wyjadę do Jutar chociaż ode mnie odpoczniesz.- Podjął, zaraz spoglądając znów na Saffaris. -A więc, co się stało…?
Spytał, opierając się o ścianę.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Mistrz Gry Pią Sty 07, 2022 8:20 pm

Uśmiechnął się na jego odpowiedź. Nie taki groźny, co? Ciekawe, co takiego widział, chociaż... No dobrze, może i każde z nich mogłoby wskazać przynajmniej jedną groźniejszą rzecz. Ale hej, liczą się chęci, nie? Czy jakoś tak. Choć to chyba nie w takim wypadku.
— Mówiłem, mów mi Garreth — odparł z zadowoleniem na imię, bynajmniej nie przejmując się jego narzekaniem. Jakby nie spojrzeć, to miał rację, lepiej nie obnosić się z takimi rzeczami wśród wieśniaków.
No i wreszcie! Pan obrażony jednak się uśmiechnął, a nawet zaśmiał. Mógł to nazwać pełnym sukcesem, przynajmniej w tym małym kroku, bo przed nim jeszcze drugi, być może znacznie trudniejszy. Mniejsza jednak na razie o to, bo teraz to Luna skupiła na sobie uwagę.
Kapłanka przyjęła zgodę ze skrywaną ulgą i zaprowadziła go do salonu. Na stoliku stała miska z ciasteczkami, brakowało tylko herbaty, ale to można było szybko naprawić. Nie była zresztą pewna, czy Gaspard nie spieszył się przypadkiem, w końcu było już późno.
— Chcesz się czegoś napić? — rzuciła przelotnie i w razie czego zajęła się tym szybko.
— Kłopotu? Skądże znowu — wymruczał z zadowoleniem, plątając się przy oknie, przez które wyglądał. — Jestem cywilizowanym potworem.
— Nie mówiłam o tym wcześniej, bo mieliśmy bardziej naglące sprawy — podjęła Luna. — Ale zmarłych należy pochować. Wszystkich. Tymczasem...
— Zaraz, zaraz, zaraz. — Zamachał rękoma, odwracając się do nich, kiedy w głowie stanęła mu wcześniejsza rozmowa o pozostałych ofiarach rytuału. — Ja nie mam gdzie się wyprowadzić. Paradowanie po świecie z własną twarzą byłoby raczej nierozsądne, nie uważasz?
— Dusza Thomasa też zasługuje na spokój — zaoponowała stanowczo. — I szacunek.
— Jego dusza... ehm. — Zmierzwił sobie włosy. — Nawet nie wiesz, ilu niespokojnych może włóczyć się po cmentarzach. Jego dusza tego nie potrzebuje, tego całego cyrku, trumny i światełek. Jeśli faktycznie włóczy się po tym parszywym trójkącie, to tam zostanie, póki nie pozbędzie się tego, co ją niepokoi. — Umilkł na moment, zastanawiając się, czy to wystarczające wyjaśnienie. Nie wyglądała na zbyt przekonaną, ale chyba zawahała się nad swoją opinią, a to już coś.
Luna spojrzała na Gasparda, jak gdyby miał wiedzieć coś bardziej przydatnego niż jej dotychczasowe nauki. Zaraz jednak westchnęła cicho.
— Tak czy inaczej nie możesz... nim zostać... Ludzie cię rozpoznają — dodała, a na to mógł jedynie pokiwać głową, bo nie dało się ukryć.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Sty 07, 2022 8:52 pm

Czyli wracają do imienia Garreth, niech będzie. Choć dalej miał potrzebę mówienia Thomas, ale to głupi nawyk. Tak czy inaczej, zaraz znaleźli się w środku, zaś Luna zaproponowała picie, jako dobra gospodyni, na co grzecznie zaprzeczył głową. Nie chodziło o brak czasu, a może sam fakt, że nie chciał jej już bardziej męczyć obowiązkami. Chciał, aby czuła się nieco swobodniej przy nim.
Ale oczy Gasparda wyraziły zdziwienie, kiedy wspomniała o grzebaniu ofiar. Oczywiście nie sam fakt pochówku tak go zmieszał, a to, że jawnie mówiła też o ciele Thomasa. Sam demon nie był tym faktem zadowolony i nic w tym dziwnego.
-Pochówkiem ofiar powinna zająć się milicja i zakład pogrzebowy… jest tam masa sprzątania.
Podjął na wstępie, bo zdawał sobie sprawę, że Saffaris nawet nie wiedziała jak bardzo wiedźma zbeszcześciła trupy. Mimo to, nie odniósł się jeszcze do sprawy Dolindena, czekając na rozwój zdarzeń, a ten prędko nastąpił. Łowca obserwował powagę i nieustępliwość kapłanki w swoich założeniach, zaś zaraz wytężył słuch na słowa demona. Miał rację, choć nie zawsze było to takie proste, nawet w samym założeniu. Ale to Anatell miał po prostu szczęście do tych dziwnych przypadków.
W końcu chrząknął, by zwrócić na siebie uwagę.
-Garreth ma swoją rację. Pochówek to mimo wszystko obrzęd śmiertelnych, to kwestia indywidualna dla ducha, czy zależało mu na tym. Miałem już styczność z duchami i wiem, że im nie pozwala odejść własne sumienie, tęsknota lub jakieś przekleństwo. Wątpię, by pochowanie ciała Thomasa miało jakikolwiek związek z tym, aby ten odszedł do Ata.- Podrapał się po policzku. -No i faktycznie, nikt nie chce oglądać prawdziwego oblicza demona… profanacja zwłok jest ceną spokoju. Jakkolwiek to brzmi. Lecz…- Odbił się od ściany i wyminął demona, odchodząc od nich trochę na bok. -...Luna też ma rację, że widok Thomasa może wzbudzić niepokój. Jeśli jesteś demonem, pewnie masz swoje zdolności. Magia, moce, cokolwiek, by może… zmodyfikować to co widzimy…?- Zasugerował, a zaraz zerknął na Saffaris. -Przykro mi, ale to jedyny sposób, aby Garreth mógł żyć normalnym życiem, a nie jak potwór.
Opuścił lekko brwi i odwrócił się od nich. Wtedy przez jego głowę przeszły dziwne myśli, które go… chyba przygnębiły…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Mistrz Gry Pią Sty 07, 2022 11:54 pm

Gaspard miał rację, z pewnością nie będzie sama sprzątała zwłok, ale to nie zmieniało faktu, że nie mogły się tak poniewierać. Pomyśleć jeszcze o tym, że były wymieszane ze zwierzętami... To wydawało się okropne, nawet jeśli ich dusze już tego tak nie postrzegały.
Dyskusja jednak pobiegła dalej, a Saffaris nie umiała rozstrzygnąć, kto miał tutaj więcej racji. Wiedziała, że Mifzenaam będzie protestować, że prawdopodobnie będzie potrafił wymyślić sobie milion argumentów i może głównie dlatego chciała w to wplątać też łowcę. Nie czuła się teraz w racji podejmowania zupełnie słusznych decyzji. Nie tak szybko, miała wrażenie, że im więcej może przytoczyć ze swoich nauk, tym mniej tak naprawdę wie.
Wodziła wzrokiem za Anatellem, słuchając go uważnie.
— Profanacja... To żadna cena — wymruczał do siebie, by za chwilę również spojrzeć po białowłosym. — Cóż...
— Tak, wiem, myślałam o tym — odparła, na moment opuszczając wzrok na swoje kolana i dłonie, by po chwili podnieść go na demona. — Nie wydajesz się zadowolony...
Garreth spoglądał właściwie na Anatella, który choć odwrócony, wydawał się dźwigać na barkach nowy ciężar. A może nowy stary? Taki są najgorsze, ponoć.
— Hm? To nie takie proste... — Założył ręce na piersi. — Niby mógłbym, ale to ci się nie spodoba...
— To znaczy?
— Demony, takie jak ja, żywią się silnymi emocjami — zaczął spacerować po pokoju — które targają śmiertelnikami... Emocjami takimi jak strach czy ból. Wtedy mogą wyssać ich energię życiową, a im więcej takiej zgromadzą, tym lepiej, skuteczniej i częściej mogą korzystać ze swych zdolności, a może nawet odkrywać nowe. — Zerknął po nich. — Innymi słowy, im demon potężniejszy, tym więcej cierpienia musiał zadać istotom z tego świata. To też jest jedyne pożywienie, które może nas zaspokoić... — Machnął ręką, porzucając tę myśl. — Teoretycznie mógłbym to ciało naprawić albo nawet zmodyfikować, tak jak to zrobiłem z oczami, ale jestem na to zbyt... osłabiony. No chyba, że nie pałasz sympatią do zwierząt albo masz mordercę na zbyciu.
Wysłuchała go i milczała jeszcze chwilę, układając to sobie w głowie. Na moment zastanowiło ją, jakim kosztem naprawił oczy, lecz uznała, że chyba nie chce wiedzieć.
— Mogłeś mi tego nie mówić — mruknęła ciszej.
— I tak byś się w końcu dowiedziała... — Zerknął na nią. — Poza tym, miałem nie kłamać. — Przytknął palec do ust, zerkając na sufit. — Właściwie odwiedziny u zbrodniarza nie brzmią głupio...
— Ściągniesz na siebie uwagę... — Nie mogła uwierzyć, że to mówi. To znaczy to była prawda, ale powinna raczej nie zgodzić się kategorycznie... Z drugiej strony, owca czy sarna nie zrobiła nic złego. Miała ochotę na niego nakrzyczeć, by przestał opowiadać o swoich planach, ale to by było nieodpowiedzialne. Ostatecznie wstała od stolika i stanęła tuż przed nim, delikatnie mrużąc oczy. — Cokolwiek planujesz, nie zapominaj o swoim słowie.
Garreth uniósł dłonie, nie bardzo wiedząc, co zrobić z tą groźbą. Czuł się trochę, jakby groził mu króliczek, ale zarazem wyjątkowo zabójczy.
— Jasne... Ej, aż tak krótkiej pamięci to ja nie mam — rzucił, uśmiechając się z lekka. Zaraz też zerknął na Gasparda. — Swoją drogą, macie dość skąpą wiedzę jak na takie hobby.
— My?...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Gaspard Anatell Sob Sty 08, 2022 12:18 am

Specyfikacja tego demona była na swój sposób niepokojąca, ale faktycznie nie mieli jak zapewnić mu pożywki. Nawet jakby Gaspard zaproponowałby samego siebie, nie wskrzesił by w sobie tak wiele. Nie teraz. A zbrodniarz? Zaskoczyło go, że Luna nie potępiła samej tej perspektywy, ale tak, czy inaczej, takowego w Shendaar raczej nikt nie znał na zbyciu.
-Widocznie narazie jedyne rozwiązanie to się nie wychylać...
Podjął tylko, co pewnie nie było najlepszą radą, ale innej nie miał. Ciała oddać nie mógł, bo nie mógł jawić się w swej formie. Wymieniać nie było sensu, zresztą to najlepiej zachowane. Wyglądu też nie zmieni, bo stawka jest absurdalna. Więc albo z czasem znajdzie się rozwiązanie, albo opuści Shendaar. Może w dalszej perspektywie byłoby to dla niego najlepsze.
Jednak Anatell nie słuchał już dalej, wyłączył się. Gdzieś przemknęły mu ostatnie słowa demona i pytanie Luny, bo znów rodziła się w nim niepewność, bo ruch z jego strony, jaki przetworzył sobie w głowie, był bardziej, niż ryzykowny. Ale widząc, że nawet demon uzyskał tu wsparcie, chyba ciężko było mu kwestionować czystość serca Luny. Należała im się prawda, po tym jak dowiedli zaufania, a skoro Garreth miał nie kłamać, on też nie powinien. Choć nie przywykł do czegoś takiego.
-Chciałbym coś wyznać. Bo nie byłem całkiem szczery od samego początku. Albo przemilczałem prawdę.- Podjął na wstępie, lekko tym zdenerwowany, aż zdjął czapkę z głowy. Przeszedł jednak zaraz kilka powolnych kroków przed siebie, aż zatrzymał się przed lustrem zawieszonym na ścianie. Szybko Saffaris, jak i Mifzenaam mogli dostrzec, że Gaspard nie posiadał własnego odbicia w nim. Jakby zupełnie go nie było. Sam zaś obserwował ich reakcje całkiem uważnie. -Jestem wampirem. Chorym na to przekleństwo, które Saramir zesłał światu.- Zaraz otworzył usta, prezentując im dłuższe kły w całej okazałości, nim nie zamknął ich z powrotem, zakłopotany takim pokazem. -Żywię się krwią, by przeżyć, nie jestem też w stanie umrzeć jak należy, choć światło słoneczne może mnie unicestwić. To moja własna klątwa.- Odwrócił wzrok, schodząc z pola widzenia lustra, zaciskając palce na swoim kapeluszu. -Przez moją naturę dokonałem swego czasu wiele... okrucieństwa… krzywdziłem ludzi… nie tylko z głodu, ja… parałem się też nekromancją...- Jego wzrok zawędrował na Saffaris. -...która była dziedzictwem mego rodu… jestem potomkiem Złego Czarnoksiężnika.- Jego warga lekko zadrżała, po czym opuścił brwi. Niewielu pamiętało jego nazwisko, choć wciąż żywy był ten przydomek. -Jak widzicie, wiele jest powodów, dla których nie jestem nawet lepszy od wiedźmy, którą zabiłem.- Spojrzał zaraz na demona, jakby chcąc wyczuć reakcje tego, którego sam oskarżał o bycie złem. Głupiec z niego, zwłaszcza teraz, kiedy to wszystko wyznawał. -Lecz wyrzekłem się przeszłości i kieruję się wolą Ata. Nie kłamałem w związku z moim powołaniem. To moja… wieczna pokuta za to kim byłem i… przestroga dla innych. Czynię me przekleństwo bronią przeciw temu czym sam się kiedyś stałem...
Umilkł w końcu, oczekując jakichkolwiek słów. Może powiedział za dużo, może mógł sobie darować nekromancje, ale… wyrzekając się tej zbrodni, obrazi pamięć o Yuki… wampiryzm zaś był jego najmniejszym grzechem. Nie wiedział jednak co chciał tym osiągnąć.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Mistrz Gry Sob Sty 08, 2022 3:45 pm

Luna milczała już w tej kwestii. Tak naprawdę żadne rozwiązanie jej się nie podobało, a sama odsunęła się od demona, pochodząc do okna. Nie wychylać się. Mógł, ale nie przez wieczność. Nawet jeśli opuści Shendaar... świat wcale nie jest taki wielki, powinni temu zapobiec i źle się czuła z tym, że nie wiedziała, jak. Choć dziwne było, że w ogóle przejmowała się czymś takim. Pewnie nie powinna. Ale skoro przytaknęła pozostawieniu go tutaj, to była w jakiś sposób odpowiedzialna za to, co się stanie. Cała ich trójka.
Demon przeniósł uwagę na Gasparda, który już chyba całkiem odleciał. Zdawała się nim targać cała gama emocji, niekoniecznie przyjemnych, a ogólnie sprowadzających się do stresu. To było... intrygujące. W końcu też przeszedł do wyjaśnień, które już na wstępie zaciekawiły ich oboje. Luna odwróciła się szybko i zawiesiła nieco zaskoczone spojrzenie na łowcy. Te parę słów zrodziło w jej głowie milion pytań, ale największe zaskoczenie miało przyjść za chwilę, kiedy ten podszedł do lustra.
Ślepia Saffaris rozszerzyły się lekko, kiedy na próżno poszukiwała odbicia w szklanej tafli. Wampir. To... miało sens, jakby się zastanowić, jego zachowanie, wygląd nawet, ale jednak jakoś trudno było sobie to przyswoić. Wampir był niemal synonimem potwora, zaś Gaspard z pewnością takim nie był. Słuchała dalej, zbierając w głowie wszystkie skrótowe fakty, by za chwilę na jej twarzy odbiło się niedowierzanie. Nie przerywała mu jednak. Złapała spojrzenie Anatella, nie bardzo wiedząc, jak ma odpowiedzieć i jak się ustosunkować. Zdawała się chcieć coś powiedzieć, ale tylko przez moment, bo ten mówił dalej. Kątem oka, chyba trochę odruchowo, zerknęła na demona, a potem znów na Gasparda. W głowie wciąż miała widok potwornych kłów, ale ten obraz wydawał się oderwany od rzeczywistości na tle wszystkiego innego, co widziała dotychczas.
— To... Nie podejrzewałam, że powiesz coś takiego. I chyba dlatego... — Podeszła do niego, chcąc spojrzeć mu w oczy. — ... mnie to nie przeraża. Poznałam cię jako samozwańczego łowcę walczącego ze złem, widziałam to. I nadal nim jesteś, z kłami czy bez. — Po jej twarzy przebiegł cień uśmiechu.
Mifzenaam milczał przez cały ten czas, przyglądając się im uważnie. Wyglądał na niezbyt wzruszonego całą sceną, nawet jego poprzedni uśmiech gdzieś zniknął. Pozostał tylko surowy rozum, gotów, by ocenić i podsumować. To raczej nie zachęcało do czekania na jego słowa, ale kiedy Luna umilkła na tę chwilę, zaśmiał się pod nosem, zwracając na siebie uwagę.
— Więc jednak jesteś dobrym człowiekiem, Gaspardzie — rzekł spokojnie, wracając do poprzedniej powagi. — Wciąż pamiętasz, czym jest miłosierdzie. Niewielu innych by potrafiło. — Zaraz zdawał się stracić zainteresowanie tematem i poświęcił uwagę regałowi na książki.
— On... ma rację — podjęła Saffaris, przenosząc wzrok z powrotem na Anatella. — Nietrudno być dobrym, jeśli zna się tylko dobro, pamiętaj o tym.
— Luno, gdzie jest tamta nieszczęsna książka? — mruknął, napotykając dziurę w pozycjach.
— Hm? Na parapecie... — Wróciła uwagą do Gasparda. — Twoja tajemnica będzie ze mną bezpieczna i... — Urwała zaraz, słysząc ołówek przesuwany po papierze. — Zaraz, co ty robisz? — Podbiegła do niego, chcąc zabrać mu książkę, ale zawczasu się odsunął.
— Pogańskie obrzędy z dawnych czasów. Ludzie w większości nie zdają sobie sprawy jak wiele z nich zostało wypaczonych przez fałszywych bogów, by nieść korzyści dla istot otchłannych... — Podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się cwaniacko. — Lepiej wiedzieć, czego nie robić — dodał i przerzucił kartkę, by postawić tam kolejny duży X. Zerknął na Gasparda. — I będziesz jej kolejnym dziwacznym znajomym do kolekcji — z uśmiechem dokończył za kapłankę, na co ta lekko zmarszczyła brwi.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Shendaar - Page 4 Empty Re: Shendaar

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach