Cień nad Hurushn cz. 2

2 posters

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Gaspard Anatell Sro Lut 23, 2022 2:54 pm

Droga w te drugą stronę zdawała się mu bardziej ponura, niż przedtem, lecz z drugiej strony, wtedy trzymali się bliżej granicy, może działanie klątwy nie sięgało skazą aż tak daleko, nie w ten sposób.
Widok tych zdziczałych i schorowanych zwierząt był nawet przykry, oraz upiorny w jednym. Dziwiło go to, że niektóre jeszcze były w stanie oddychać, nie mówiąc o poruszaniu się, gdy zdeformowanie dopadało ich kończyny. Lethalin jednak ponaglał go,aby nie zwalniał, ani też nie zwracał na to uwagi. Nie żeby jemu to odpowiadało, ale elf wolał nie zgubić gryfa z oczu, który służył im za nawigator.
Puszcza przekształcała się w jałowe, smutne i martwe pole, a wyraz twarzy Silmeriona wyrażał żal względem tego co ujrzał. Gaspard niestety nie umiał podzielać tego stanu, bardziej myślał co oznacza takie nasilenie skazy. Epicentrum? To tu?
Gryf wykrył coś interesującego, a zaraz dziewczyny zaczęły badać runiczne symbole. Anatell nagle potknął się i kiedy poleciał do przodu, poczuł szarpnięcie za kołnierz, przez co zawisnął w powietrzu nad kolejną kupką kamyków. Rzucił okiem na Arcymaga, który go złapał.
-Musimy patrzeć pod nogi, nie wiemy co to oznacza.
Skomentował, po czym podciągnął go do tyłu, a oparcie halabardy o korzenną glebę nieco ustabilizowało jego grunt pod nogami.
-Miałem szczęście, że tu byłeś, jeszcze bym wybuchł.
Uśmiechnął się, zaś Lethalin delikatnie uniósł kącik ust.
-Nazywasz to szczęściem?
-Kwestia perspektywy.- Odwrócił się w kierunku elfki i kapłanki, które poprowadziły ich wzrok na wyrysowane linie, biegnące do lasu. -Jestem słabym tropicielem, ale okręgi mają swoje centrum. Idźmy wzdłuż linii, proste i genialne.
Strzelił palcami jak z pistoletu i przerzucił halabarde przez ramię, idąc w wyznaczona stronę. Silmerion tylko pokręcił głową z rozbawienia. Przypominał mu trochę Yasbri, taki młody, jurny i mający siano w głowie, nawet jeśli strugał dorosłego. Ale nie czas na wspominki.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lut 24, 2022 12:30 am

Gwałtowniejszy ruch przykuł uwagę Saffaris, która na moment skamieniała, widząc Gasparda wiszącego nad symbolem. Dopiero po sekundzie dotarło do niej, że Lethalin go złapał i puszczać nie zamierza, a ona mogła odetchnąć spokojnie.
— Tak czy inaczej nie wybuchaj... — mruknęła w odpowiedzi na ich małą dyskusję, a zaraz powiodła wzrokiem po liniach okręgu. No, było to faktycznie genialne, ale nie mogła się nie zgodzić. — Chodźmy. Tylko... — Zerknęła na Allaheri, a ona na gryfa.
— No chodź, mój kurczaku, wszystko jest pod kontrolą... — elfka zamruczała do niego i złapała za wodze, lecz niewiele to dało. Maeth zaparł się łapami o podłoże, choć nawet nie musiał tego robić, bo i tak nie dałaby rady go pociągnąć. — Czemu tak się boisz... — Nie bardzo to rozumiała, ale widząc, jak gryf piska cicho i cofa się jeszcze bardziej, zwyczajnie odpuściła i tylko zabrała torbę z jego juków. — No dobrze, zaczekaj tu — rzuciła, pacając jego policzek, by zaraz ruszyć za resztą.
Luna poprowadziła ich przez kręgi w miejscach, które wydawały się trudne do uszkodzenia i łatwe do wyminięcia. Przynajmniej taką miała nadzieję, a po chwili pozostawili już wszystkie białe znaki za sobą. Plątanina płożących się pni i korzeni zmuszała ich ponownie do patrzenia pod nogi, choć Luna starała się obserwować wszystko dookoła. Nie bez przyczyny, jak się okazało, bo w pewnej chwili stanęła raptownie, kiedy od jednego z drzew odbił się... kamień?
— Co to...
Po lesie rozniosło się szalone wycie, jakby małpio-ludzkie i brzmiące dość euforycznie. Saffaris chwyciła się drzewa i rozejrzała pospiesznie.
— Tam! — zawołała Allaheri, wskazując na wysoką, smukłą postać między drzewami. Miała ludzkie kształty, ale szybko skryła się za listowiem. Zaraz odezwał się inny głos, znacznie bliżej, przypominając modulowane nawoływanie, a w stronę elfki poleciał kolejny kamienny pocisk.
Stworzenie wychyliło się wtedy z zarośli i mogli przez chwilę oglądać jego nagi tors o zielonej, łuskowatej skórze, chude ramiona i długą szyję, na której osadzona była jajowata głowa. Istota spojrzała na nich i wyszczerzyła szerokie usta pełne żółtych zębów w upiornym uśmiechu. Uszy miała krzywe i ostro zakończone. Nie posiadała oczu, a całą górną część twarzy zajmowało coś pomiędzy wielkim nozdrzem a oczodołem.
— Uważaj! — Trzeci pocisk poleciał z jeszcze innej strony prosto w Gasparda. Luna zwróciła się ku najbliższemu stworzeniu, które teraz biegło w poszukiwaniu nowego kamienia. Wykrzyczała jedną z klasycznych formuł kapłańskich, lecz bez efektu, toteż zaraz sięgnęła po niewielki pistolet skryty pod ubraniem. Allaheri w tym czasie przygotowywała zaklęcie. Istoty poruszały się całkiem sprawnie i to na dwóch nogach.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Lut 24, 2022 12:57 am

Wybuchnięcie nie byłoby nie na miejscu, zwłaszcza na oczach dam, choć mógłby nieco ochlapać Lethalina, a to też byłoby niefajne.
Gryf zaprotestował, zaś Silmerion uwięził na nim uważne spojrzenie. Nie był zdziwiony.
-Wyczuwa coś gorszego od tego miejsca. To jasny przekaz.
Zasugerował i jako pierwszy udał się w wyznaczonym kierunku, spodziewając się, że Allaheri do nich dołączyć, gdy zabierze rzeczy.
Gaspard badał otoczenie, rozglądając się kiedy linie zniknęły. Nie był pewien czy nie zgubili właściwego szlaku, ale to by było ciężkie.
Nagle zdziwienie pojawiło się na jego twarzy, kiedy kamień uderzył w drzewo, zupełnie znienacka. To nie było normalne, prawda? Raczej nie. Gdy wszyscy spojrzeli na znikająca im z oczu postać, poleciały kolejne kamienie. Ten prymitywny sposób walki wiele mówił o przeciwniku. Choć nie tak dużo, jak sam ich wygląd. Anatell pierwszy raz widział taką poczwarę na oczy.
Niestety ostrzeżenie Luny nie współgrało z kiepskim refleksem Gasparda, który spojrzał na lecący kamień jak głupi ptak, nim nie dostał nim w głowę, upadając na ziemię. Lethalin widząc te zajście, zbliżył się prędko do jednego ze stworzeń, aby ciąć go ostrzem Słonecznej Laski. Jeśli się udało lub ta istota oddaliła się, samemu przyłożył wolną dłoń do ziemi, eyszeptując stara inkantację, aby elfickim czar rozprowadził pnącza, które miały za zadanie schwytać dwunożnych przeciwników za kostki i unieruchomić. Zaraz Anatell podniósł się do sądu, chwytając za rozcięty łuk brwiowy.
-To nie było miłe…
Jęknął i wstał w końcu, zaciskając palce na swojej halabardzie, by zaraz ruszyć z nią na te potwory z lasu. Najprościej było wpierw uciąć łby tym spętanymi.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lut 24, 2022 9:51 pm

W ich stronę poleciała kolejna seria pocisków, lecz niezbyt celnych. Luna podejrzewała, że istoty są ślepie i próbują ich namierzyć jedynie słuchem, może węchem. Z drugiej strony i tak szło im to całkiem nieźle, to było aż niepokojące. Jakby mało mieli tu niepokojących rzeczy.
Słoneczna Laska Lethalina sięgnęła jedynie ramienia stwora, który szybko się wycofał, powarkując na tę niespodziewaną ranę. Umknął w zarośla i tam schylił się w poszukiwaniu kolejnych kamieni. Nie był przygotowany na to, że roślinność go pochwyci, przez co mimo zawziętego szarpania się, pozostał w tej dziwacznej pozie, aż nie upadł w pewnej chwili na bok, straciwszy równowagę. Był wręcz banalnym celem dla Gasparda, ale przed tym zaczął wyć wniebogłosy wraz z pozostałymi.
Pozostałe dwa również zostały pochwycone przez pnącza Allaheri lub Silmeriona, bo w tym momencie ciężko było to określić. Jeden z nich się przewrócił, a elfka skupiła się na nim, ciasno oplatając szyję i całe ciało, aż grube pnącza pogruchotały mu kark. Ostatni miał chyba najmniej szczęścia, gdyż dostał kulę prosto w pierś, z którą upadł na ziemię, jednak należało go jeszcze dobić. Ciemnobura krew stworzeń zaplamiła ziemię i roślinność, a Luna przeładowała pospiesznie.
— Myślicie, że jest ich więcej? — rzuciła, rozglądając się wokół. — Co to właściwie było...
— Nie mam pojęcia... — Alli zerknęła na ucięty łeb, próbując go do czegoś dopasować, ale nie potrafiła. Zerknęła tylko pytająco na Lethalina, choć też nie oczekiwała oświeconych myśli.
Poszli dalej, a okolica wydawała się na powrót pusta, choć gdzieś w dali słyszeli coś jakby ptasie nawoływanie. Przypominało kruka, ale było grubsze, wręcz ciężkie. Allaheri nie miała ochoty sprawdzać, co wydaje te dźwięki, toteż pokierowała ich lekkim łukiem, znajdując tym samym wydeptaną ścieżkę, której towarzyszył strumień. W ziemi widniały ślady podobne do dużych stóp zielonych stworów, ale nie były świeże.
Fanaerion zatrzymała się, kiedy grunt zaczął coraz szybciej opadać w... To wyglądało jak ukryta wśród listowia wielka jama, okrągła dziura w ziemi, przechodząca w przestronną jaskinię, gdzie wzmożony szum wody wskazywał na wodospad. Ale co ją najbardziej zdziwiło, to obecność schodów. Były stare i powykrzywiane przez grunt, nie przypominały też obecnych elfickich budowli. Raczej jedne z pradawnych ruin rozsianych po Hurushn. Obejrzała się na towarzyszy i wpuściła światełko do środka, rozświetlając obszerną grotę, której schodzący z powierzchni korytarz urywał się w połowie drogi do widocznego dna. Tam woda spadała i zakręcała w drugą stronę, zaś bokiem biegły podniszczone wąskie schody, szybko znikające w wydrążonym i obłożonym kamiennymi blokami korytarzu, by wyjść nieco niżej i doprowadzić do dna. Wokół pełno było mchów, porostów i zwisających pnącz, a na suficie widniały kolejne znaki, na które Allaheri zmarszczyła brwi. Nie umiała och odczytać, zapewne podobnie do reszty.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Lut 25, 2022 1:33 am

Halabarda ścięła kolejnego stwora, czymkolwiek to było, a Gaspard przetarł brew, po której skapywała jego wampirza krew. On to miał szczęście, doprawy. Mógł przecież dostać w oko i je stracić! Chyba? Wampirom odrastają oczy? To było w sumie głupie, że miał się uczyć zdolności czegoś, czego nadal w pełni nie rozumiał. Nawet książka Rantira nie była taka dokładna.
Kobiety zaraz spojrzały po Lethalinie, który właśnie przyglądał się tym istotom, kucając przy jednej i obracając jej głową na boki, aby się lepiej przyjrzeć.
-Nie spotkałem ich dotąd, ale… ich humanoidalny kształt jest dosyć sugestywny. Nie wydają się na swój sposób magiczne, ale mogą być efektem klątwy. A jeśli nie, lokatorami tych rejonów. Kamieniami rzucały na oślep, więc mają doskonały słuch lub… to coś innego.
Wyjaśnił jak potrafił i wyprostował się, spoglądając po Gaspardzie, który już do nich dołączył chwiejnym krokiem.
-Nic mi nie jest, przeżyłem gorsze rzeczy.
Sapnął i spojrzał po reszcie. W przeciwieństwie do Silmeriona nie był tak chętny do poznawania tutejszej fauny, a raczej marzyło mu się doprowadzenie tego wszystkiego do końca. Dlatego bezgłośnie przytaknął na wznowienie dalszej drogi. Myślał o tych stworach chwile, skoro dało się je zabić bez użycia halabardy, to były tak samo śmiertelne jak oni. Zastanawiające.
Ich dalsza droga przez wymarłe gęstwiny skończyła się przy wejściu do groty, która była mniej prymitywna, niż zakładali, co więcej…
-Ślady cywilizacji.- Zaznaczył Lethalin, stawiając pierwsze kroki, wraz ze swoim ognikiem. -To nie jest dziwne, że to miejsce jest w centrum tych zdarzeń?
Zasugerował, zaś Anatell podążył za nimi.
-Sądzisz, że jesteśmy w dobrym miejscu…?
-Cokolwiek znajdziemy…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lut 25, 2022 4:45 pm

Uwagi Lethalina były słuszne, te dziwne stworzenia były nie tylko żywe, ale i na tyle inteligentne, by używać tak banalnych narzędzi jak kamień. Ich zachowanie i wygląd miały w sobie coś niepokojącego, ale Luna nie umiała stwierdzić, co dokładnie. Zerknęła za to jeszcze raz na Gasparda, który ich doganiał. Omiotła go uważnym spojrzeniem, jakby upewniając się, że faktycznie nic mu nie dolega. Na jego komentarz jednak tylko uśmiechnęła się pod nosem.
Dotarli więc do zejścia pod ziemię. Ciężko było powiedzieć, czy od zawsze wyglądało ono jak owalna dziura, czy może były tu jeszcze dodatkowe zabudowania na powierzchni. Allaheri zamarudziła trochę przy samym wejściu, by obejrzeć ściany, lecz wyglądały na naturalne. Z drugiej strony, wchodząc głębiej, miało się wrażenie, jakby wstępować do gardzieli olbrzymiej bestii. Nie zdziwiłaby się, gdyby to miejsce było rodzajem świątyni.
— Wygląda niezwykle... Zastanawiam się, jaki był powód budowania pod ziemią... — Alli dogoniła ich szybko, rozświetlając drogę również swoim ognikiem.
Zanurzyli się w ciemniejszy korytarz, stosunkowo wąski, bo wygodniej było iść gęsiego. Był też na tyle niski, że Lethalin musiał trzymać swoją laskę pod kątem.
— Nie wydaje mi się, żeby budowniczowie nadal tutaj byli... albo cokolwiek, co tu wtedy mieszkało — wymruczała Luna nieco ciszej, bo miała nieprzyjemne wrażenie, że jej słowa odbijają się od ścian i biegną dalej niż powinny.
Wyszli z bocznego tunelu i znaleźli się na dnie jaskini, gdzie mogli znaleźć szersze i bardziej okazałe wejście o zakratowanych wrotach. Elfka zmarszczyła brwi i podeszła do konstrukcji, przsuwając po niej dłonią. To wszystko wyglądało na całkiem nowe, drewno nie było nawet impregnowane lub zrobiono to bardzo prowizorycznie. Co ciekawe, brama uchylała się na stronę wewnętrzną, potencjalnie chroniąc przed istotami ze środka. Przynajmniej tymi, które nie wymyśliłyby, jak to podnieść.
— Spróbuję to otworzyć na stałę... żebyśmy mogli swobodnie wyjść — rzuciła i kucnęła przy ziemi jak wcześniej, zaczynając inkantację, lecz szybko ją przerwała, dostrzegając coś w ciemnym holu. — Co to było?
Luna zmrużyła oczy.
— Chyba nic nie widziałam... — Przyjrzała się ciemności, jak też jaskini wokół nich, lecz niewiele to dało.
Pnącza przywołane z sufitu zaczęły oplatać końce kraty i unosić do góry, aż ta zawisła płasko pod nierównym sklepieniem. Allaheri sędziła nad tym jeszcze chwilę, dodając kolejne łodygi w różnych miejscach.
— Nie chciałabym dostać tym w głowę — wyjaśniła, katem oka zerkając na Gasparda, nim nie poszła pierwsza.
Hol wyglądał pusto poza prawie zatartymi przez czas płaskorzeźbami, ale jednocześnie dało się tu znaleźć więcej śladów życia. Szramy po pazurach, odciski stóp, łap czy... butów. Allaheri przez moment zawahała się, czy to nie jej ślad, lecz kawałek dalej znalazła bardzo podobny i jeszcze kilka następnych. Szeroki hol kończył się przejściem z otwartymi starodawnymi drzwiami, a za nimi znajdowało się rozwidlenie korytarza w kształcie T. Alli zerknęła na pozostałych.
— Miejcie oczy o...
— AAAAAAAAAAAAAAAAAA! — przerwał jej cienki pisk niczym dziewczynki która została zastana w nocnej koszuli, ale tak głośny i nagły, że elfka odskoczyła gwałtownie od przejścia. W korytarzu mignęła niewielka, łysawa istota podobna do kota lub psa i zniknęła za zakrętem. To zamieszanie jednaj wywołało też inne, mniej przyjemne odgłosy z głębi.
Luna zajrzała za drzwi z pistoletem w ręku. Obydwa rozwidlenia zakręcały w jedną stronę, albo idąc dalej równolegle, albo tworząc duże koło.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Lut 25, 2022 5:18 pm

Elf przyłożył palce do podbródka, zastanawiając się nad pewną ewntualnością, do czego zmusiło go pytanie Allaheri.
-Może nie było wcześniej pod ziemią. Możemy wchodzić od piętra.
Zasugerował. Miało to sens, jeśli ruiny były bardzo stare, tak też ułożenie ziemi mogło ulec zmianie. Nie bez powodu archeologowie rozkopują grunt, aby znaleźć coś poniżej poziomu ziemi. Ale to musiało chwilowo zejść na dalszy plan.
-Wszystko przychodzi i odchodzi…
Rzucił Gaspard, nieco ponurą sentencją, ale miał rację. Taki był krąg życia. Jedna cywilizacja ustępowała miejsce drugiej. Zresztą Lethalin i Allaheri powinni to wiedzieć dobrze, zwłaszcza elfka, która obcowała z historią.
Zaraz zeszli na bardziej otwarta przestrzeń, napotykając kratę. Znowu krata, to mu przypomniało grotę wiedźmy. Warto, aby się faktycznie znowu nie zamknęło za nim przejście. Poprzednio pomógł mu Mifzenaam, ale tutaj miał trochę większe grono intelektualistów.
Kolejna rzucona uwaga elfki, na którą Anatell odruchowo zacisnął palce na halabardzie, zaś Silmerion przymrużył oczy, próbując coś dostrzec, ale też nic nie widział. Zresztą, przekonają się za chwilę. Pnącza zaczęły unosić przeszkodę, jednak komentarz srebrnowłosej uniósł brwi Gasparda, który po chwili założył rękę za głowę i przymknął oczy, śmiejąc się cicho z zakłopotaniem. No tak. Jak coś może im robić za wabik wszystkich pułapek.
No i ruszyli znowu. Lethalin ciągle coś mruczał na zasadzie “interesujące”, zatrzymując się co rusz przy jakiś płaskorzeźbach, nie mogąc nic z tego zrozumieć. Pół życia spędził w różnych ruinach Teshatomii, odkrywanie ich było takie mistyczne. Mógł po prostu odkrywać niezwykły świat i dotknąć historii, która przeminęła.
Jednak krzyk przerwał krajoznawstwo. Wszyscy zastygli, nie będąc pewnymi co właśnie widzieli, ani co wydało ten odgłos. Wyłącznie Gaspard zadziałał bardziej instynktownie, chwytając halabardę w dwie ręce i ruszając biegiem w lewą odnogę. Jednak po kilku chwilach, tupot jego butów nakazał im spojrzeć w prawo, gdzie też znów go dostrzegli, a ten zwolnił, z malującym się na jego twarzy zaskoczeniem.
-Tam… nie ma przejścia… ani nic…- Rzucił zmieszany. Dobrze, nie wyszło jak myślał. -Ale były drzwi.
-Ile?
-Cztery? Nie sprawdzałem.
Odparł, a wtedy Silmerion wypuścił ognika, aby też odbić w prawo. Powinni to zbadać.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lut 25, 2022 5:52 pm

Kroki Gasparda odbijały się echem po korytarzu, kiedy biegł przed siebie ze śmiercionośnym ostrzem w rękach. Raz za razem napotykał łagodny, lecz kanciasty zakręt, a gdzieniegdzie widniały podstawki na magiczne pochodnie. Ściany były stare i prawdopodobnie również zdobione, lecz nie miał czasu się im przyglądać. Minięte czworo drzwi było podobnych do tych większych z holu i na pierwszy rzut oka wyglądały solidnie. Dotarł jednak bez przeszkód do punktu wyjścia, okrążając sześciokąt.
— Zabezpieczę tyły... — rzuciła Luna, lecz zaraz jej wzrok wylądował w prawym korytarzu.
Wyciągnęła rękę i strzeliła, nie do końca celnie, ale zdołała na moment rozproszyć istotę z glewią w rękach. Stwór był wyższy nawet od Silmeriona o pół głowy, miał ludzką sylwetkę, szarą skórę i ulizane czarne włosy. Jego twarz wydawała się poznaczona bliznami, oczy połyskiwały blado, a usta nie posiadały warg, szczerząc przerośnięte, krzywe zęby. Warknął, kiedy pocisk odbił się od rękojeści jego broni i natychmiast zamachnął się na elfa.
Z drugiego korytarza nadbiegła w tym czasie druga istota o różowawej, pomarszczonej skórze. Jej oczy zdawały się ginąć w maleńkich oczodołach, a z przodu ust wystawały dwa wielkie siekacze. Stwór dzierżył kuszę, którą podniósł do ramienia i wystrzelił w Allaheri, raniąc ją w udo. Elfka zgięła się lekko i szybko wymówiła inkantację, rzucając ognistym pociskiem w stronę strzelca. Jej oczy delikatnie się rozszerzyły, widząc, jak ten nie robi sobie właściwie nic z powstałych poparzeń.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Lut 25, 2022 6:52 pm

Uwaga przeniosła się na Lune, która nawet nie zdażyła dokończyć swojej myśli, gdy nagle oddała strzał w kierunku Lethalina i Gasparda. Obaj nie wiedzieli co o tym sądzić, aż nie zrozumieli, że celowała w sporych rozmiarów istotę, która wyglądała jak coś gorszego, niż najstraszniejszy stwór z hargońskich bajek na dobranoc. Czym to było?! Wielkie jak ben-serat, a jednak bardziej ludzkie, niż możnaby założyć po okropnej twarzy.
Nie było jednak czasu na myślenie, bo Silmerion musiał obronić się Słoneczną Laską, która zatrzymała ostrze glewi, tuż nad własnym nosem. Gaspard już przygotował się do zamachu, ale wtedy Lethalin zastąpił mu drogę, wciąż podtrzymując nacierającą broń. Usłyszał jęk bólu Allaheri, a to zajęło jego głowę.
-Pomóż im! Poradzę sobie!
Sapnął, a Anatell patrzył tylko na niego przez chwilę, nim nie posłuchał się, wracając do lewej odnogi. Luna miała tylko pistolet, który wystrzeliła, z kolei elfka była zraniona, a jej magia nie działała tak jak chciała. Więc pora na mocniejsze środki.
Posiadacz kuszy był chyba jeszcze brzydszy, lecz nie Gaspardowi oceniać urodę, on po prostu zaszedł tor potencjalnego wystrzału w kierunku kobiet, aby wykonać zamach halabardą. Jeśli nic mu nie przeszkodziło, nabił potwora. Spróbował go wypchnąć w dalszą część korytarza. Silmerion tym czasie przełamał natarcie spychając na bok ostrze humanoidalnej istoty, a wtedy przyłożył palce do jego pozbawionej warg twarzy, wymawiając inkantację, po której jego głowa objęła się potężnym, tłumionym strumieniem ognia.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lut 26, 2022 4:25 pm

Szary stwór zawarczał siarczyście, trochę przy tym plując na Lethalina i nie odpuszczając ani na chwilę. Bliskość tej makabrycznej twarzy, która patrzyła w niepokojąco ludzki, a zarazem pełen nienawiści sposób, była upiorna. Tym bardziej, że niewypowiedziane pytanie Gasparda wciąż pozostawało bez odpowiedzi.
Allaheri sięgnęła po swój łuk, porzucając chwilowo niepraktyczne najwyraźniej zaklęcia. Przynajmniej taka była większość z nich, a broń zapewniała możliwie szybkie działanie. Nie spodziewała się jednak wejścia Gasparda na linię strzału, przez co natychmiast chwyciła porządniej strzałę i ruszyła bokiem. Anatell wpakował się niemal idealnie pod bełt, obrywając w lewe ramię, gdzie jeszcze chwilę temu stała również Luna. Różowa paskuda została nabita na ostrze halabardy, ale zdawała się nie zwrócić na to uwagi. Mutant bez pardonu zamachnął się na Gasparda pustą kuszą, celując mu prosto w twarz.
Szarak rozwarł paszczę, kiedy ogień ogarnął jego twarz. Nie zdążył na to zareagować, kiedy Lethalin odbił jego broń. Spróbował się odsunąć i machnął na oślep, nie będąc pewien, czy trafił. Postąpiwszy parę kroków w tył, machnął jeszcze raz, zachwiał się i upadł na plecy, a z jego nadtopionej głowy dobywał się śmierdzący opar palonego ciała i wnętrzności. Dłoń Silmeriona również była poparzona, lecz w mniejszym stopniu.
Elfka zaszła bardziej z boku i wypuściła strzałę prosto w tors stworzenia. Pocisk utkwił między żebrami, co sprawiło że ten zachwiał się i zakrztusił, jakby mimo wszystko próbował wziąć normalny wdech, ale było to teraz mało wykonalne. Alli szybko strzeliła po raz drugi, tym razem celniej, trafiając prawdopodobnie w serce, co położyło pomarszczoną istotę.
W tym momencie Luna wpadła pomiędzy nich i klęknęła na ziemi, składając w specyficzny sposób. Lecąca z głębi korytarza wstęga jakby błyskawicy pomknęła prosto w nich, lecz rozbiła się na niewidzialnej barierze zaledwie metr od całej grupki. Alli odruchowo przysłoniła twarz wolną ręką, zaraz podnosząc oczy na tego, kto w nich strzelił. Mężczyzna w błękitnej szacie i krótkich ciemnych włosach, nic więcej nie dało się chwilowo stwierdzić, bo zaraz cisnął w nich innym czarem, tym razem była to kula ognia.
— Co to za magia?! — zawołał rozgniewany w nieskazitelnym leśnoelfickim.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Gaspard Anatell Sob Lut 26, 2022 5:34 pm

Tak, jego szczęście go nie opuszczało nawet na chwilę. To było dobre wyczucie czasu, aby przysłonić sobą dziewczyny, dzięki czemu kusza wystrzeliła w jego ramię, a nie w Lune, tego by nie przeżył, a to już przejdzie. Choć musiał przyznać, nigdy nie został postrzelony z bełtu, bolało przerażająco, jednak adrenalina i chęć oddalenia bestii jak najdalej od dziewcząt pomagała stłumić wszelkie niedogodności.
Jednak szarak wbrew nabicia na nie takie małe ostrze, był zdolny to zignorować i uderzyć Gasparda w twarz z kuszy, a dokładnie łuczyskiem, rozcinając jego wargę i wypuszczając też krew z nosa, tak do kompletu dla skroni. Cofnął się, ale był cholernie uparty, by nie puszczać za wszelką cenę halabardy, choć jedno jego kolano zgięło się, więc obniżył swoją pozycję. Nie wiedział co się stanie, ale Allaheri mogła wykorzystać moment na oddanie dwóch strzałów, które uśmierciły mutanta, odrywając go od ostrza i sprowadzając na ziemię. Zaklęta broń brzdękiem opadła na posadzkę, zaś wampir podparł się zdrową ręką ściany, wciąż nie wstając. Jednak jego srebrne oczy dostrzegły Saffaris, która z jakiegoś powodu padła na ziemię. I przyszło kolejne zdziwienie, gdy ktoś wystrzelił w nich piorun, który zatrzymała bariera Luny. Nie znał tego czaru, ale co on tam wiedział, o magicznej zasłonie też pierwszy raz słyszał, a właściwie… zobaczył. Tym bardziej nie spodziewał się, że blondynka ma takie zdolności. Uśmiechnął się na to, pomimo dolegliwości. Zuch dziewczyna.
Stwór padł ze stopioną głową, a do tego smrodu niestety już się zdążył przyzwyczaić, podobnie jak do oparzeń na dłoniach. W rzeczywistości były bardziej zabliźnione, niż możnaby przypuszczać. Spojrzał tylko na swoje palce, ale jego szpiczaste uszy usłyszały brzdęk halabardy, a po tym obca inkantację i jakby… rozładowanie elektryczne? Słowa elfki rozniosły się po korytarzu, mógł wydedukować co gdzie mniej więcej się dzieje. Jeśli ktoś był w tym korytarzu, był w idealnym położeniu.
Silmerion cicho chwycił Słoneczną Laskę w zdrową dłoń i ruszył w miarę dyskretnie w głąb korytarza, mijając kolejne drzwi, aż zza rogu dostrzegł czarodzieja w błękitnych szatach. Mag? Cisnął kulą ognia w barierę, którą utworzyła Luna. Nie sądził, że władała magią, plus dla niej, ale nie na to czas. To była więc jedyna okazja.
Po tym jak kula ognia odbiła się od bariery, czarownik mógł poczuć się zdezorientowany, gdy to co miał przed sobą zostało zastąpione murowaną ścianą, jakby nagle znalazł się w ślepym zaułku. Gdy tylko intuicyjnie postanowił się odwrócić, aby zbadać położenie, jego pierś powitało zabójcze słońce Yakshalamala…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Mistrz Gry Nie Lut 27, 2022 3:34 pm

Czarodziej zdołał miotnąć jeszcze jedną błyskawicą w ich kierunku, która zdawała się dotrzeć bliżej niż poprzednia, wypełniając powietrze charakterystyczną wonią. Dłonie Luny drżały lekko, ale Allaheri obawiała się ją dotykać, by czegoś tu nie zepsuć. Nie była też pewna, czy może strzelać, bo jeśli jej zaklęcia czy strzały zadziałałyby podobnie, to stałaby się tylko dodatkową trudnością. Jednak zaraz po wystrzeleniu kolejnego zaklęcia, ich przeciwnik odwrócił się z jakiegoś powodu, a ona mogła z czystym sumieniem również się rozejrzeć.
— Hej, trzymasz się? — Klęknęła przy Gaspardzie i zerknęła na bełt wbity w jego ramię. Nie wyglądało to najgorzej, pocisk tamował wypływ krwi i chyba chwilowo nie powinni tego ruszać, jeśli nie mieli pewności, że zrobi się spokojnie.
— Co to... — prychnął odruchowo czarodziej i odwrócił się zaraz. Widząc kolejną sylwetkę, chciał odruchowo rzucić kolejnym czarem, jednak jego głos został zduszony przez nagły skurcz klatki piersiowej, kiedy ostrze Słonecznej Laski wbiło mu się centralnie pod żebra. — Głupcze... — Podniósł na Lethalina jadowite, złociste ślepia, częściowo przykryte ciemnymi, krótkimi włosami. — Nawet nie pojmujesz... — W jego uszach tkwiły kolczyki, lecz to, co najbardziej uderzało, to kształt. Był elfem, najpewniej mieszanym. — Jak wielkie odkrycie... udało ci się... zap-rzepaścić... — Z jego ust popłynęła krew, kiedy mocniejszym zrywem wyszarpnął ostrze ze swej piersi. Zdołał nawet sięgnąć po zakrzywioną szablę i zamachnąć się na Silmeriona, celując po prostu w środek jego osoby, lecz raczej nie miał szans z w pełni zdrowym Arcymagiem. Wciąż jednak był żywy, nawet jeśli przyszło mu upaść.
Luna opuściła dłonie i przysiadła na stopach jakby ze zmęczenia, choć myślami wciąż zdawała się być bliżej szeptanych słów niż tego, co ją otaczało.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Gaspard Anatell Nie Lut 27, 2022 9:09 pm

Lethalin utkwił chłodne spojrzenie w elfie, który wpadł na jego ostrza. Jego uszy… to był chyba zawód. Jeśli miał związek z tym wszystkim, choć to dalekosiężne podejrzenia, to faktycznie… jakiś członek jego rasy za to odpowiadał. A do końca chciał wierzyć, że to jakiś błąd jednego z katalamdatów.
Odsunął się, łagodnie ustępując na bok przed zamachem, spoglądając jak upada. Choć żył, nie mógł nie sprawdzić co u reszty.
Gaspard spojrzał raz jeszcze na Lunę, kiedy bariera zniknęła, zaczepiając ją ręką jak kot włóczkę.
-Byłaś wspaniała.- Pochwalił ją i zmienił pozycję na bardziej opartą plecami o ścianę, aby wygodnie usiąść. Zaraz jednak przeniósł uwagę na elfkę, która przy nim klęknęła. -Masz przestrzeloną nogę i pytasz mnie, czy to ja się trzymam…?- Uśmiechnął się, chwytając ręką za ramię, zaraz zlizując krew z wargi. -Można gdzieś złożyć zażalenia? Ej… usiądź…
Zasugerował, z racji jej stanu. Nie powinna zwracać na niego większej uwagi, niż na samą siebie.
Zaraz podszedł też Lethalin, który analizując stan wszystkich, oparł Słoneczną Laskę o ścianę i chwycił nóż w poparzoną dłoń, aby zaraz zacząć rozcinać materiał własnej szaty.
-Po to czarodziejom długie odzienia.
Zażartował, aż nie został w czymś w rodzaju wlasnorobionej tuniki, a porwany materiał zaczął wykorzystywać jako bandaż uciskowy na udzie Allaheri, uznając to za bardziej pilne.
-Co z tym czarodziejem?
Zapytał Gaspard, spoglądając w kierunku leżącego elfa.
-Wykrwawia się.
Odparł tylko, jakby go to nie obchodziło. Zaraz drugi skrawek wykorzystał na ramię Anatella. Niestety to nie był moment na wyjmowanie bełtów, mogłyby utkwić odłamki w ciele lub gorzej.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Mistrz Gry Nie Lut 27, 2022 11:12 pm

Luna umilkła po chwili, przymykając delikatnie ślepia. Zaraz jednak jej spojrzenie przeniosło się na Gasparda, do którego uśmiechnęła się lekko. Wyszło chyba całkiem nieźle, ale żeby wspaniale, to... Była z siebie dumna, to prawda, choć miała wrażenie, że to nie tylko jej własna zasługa.
— Dziękuję... — odparła cicho, delikatnie się rumieniąc. Za chwilę jednak jej uwaga skupiła się całkiem na chwili obecnej, a dokładniej stanie towarzyszy. Uwaga Anatella była co najmniej słuszna.
— Cóż... Nadal boli, więc noga mi działa — odparła Allaheri zaskakująco luźno, by zaraz usiąść na podłodze obok niego. Zerknęła na swoją ranę, która nie wyglądała ładnie, ale nie było też tragicznie. Im mniej spinała mięśnie, tym mniej bolało, więc dało się żyć, ale kiedy opadnie adrenalina, to może być gorzej. — Leth... — westchnęła cicho, widząc jak ten obrywa swoją szatę. Sama by mogła to zorganizować, ale już trudno. Zerknęła zaś na Lunę. — Myślałam, że jesteś kapłanką, nie magiem — zagaiła.
— To... nie do końca było zaklęcie — odparła i przeniosła wzrok na panów. Przez moment miała zamiar się odezwać, ale tylko wstała i podeszła do ich byłego przeciwnika, który teraz raczej nie mógł się już bronić. Zdziwił ją widok elfich uszu, mimo wszystko, to było jakieś takie... niepasujące do ich obecnych towarzyszy. Z drugiej strony, okaże się chyba pięknym pstryczkiem prosto w nos Filavandera. Chyba nie powinna się z tego cieszyć. — Kim ty jesteś?... — spytała, kucając przy nim, choć nie spodziewała się chyba odpowiedzi. Nie wyglądał zbyt rozmownie, choć chyba pochwycił ją wzrokiem.
Luna zaraz odsunęła się gwałtownie, kiedy umierający mężczyzna wyciągnął rękę do jej nóg z nieprzyjemnym charkotem. Wahała się jeszcze przez moment, po czym chwyciła jego szablę leżącą na ziemi, obróciła go na plecy i wsunęła ostrze między żebra, przebijając serce. Z wolna wyjęła broń i rzuciła na podłogę.
— Trzeba go będzie pochować. A nam... pozostaje się rozejrzeć — rzuciła cicho i obejrzała się na korytarz, w którym ponownie mignęła niewielka istota. — Hm? — Luna chwyciła za pistolet, który przeładowała szybko i zajrzała za róg.
— Poczekaj no! — zawołała za nią Allaheri i z pomocą Lethalina stanęła znów na nogach. Kobieta momentalnie skrzywiła się, czując rwący ból w mięśniach uda i ponownie przytrzymała się białowłosego elfa. — Pięknie... — mruknęła pod nosem. Przynajmniej z wracaniem nie powinno być wielkich problemów, w końcu miała Maetha. Zerknęła zaś na to, co wcześniej zabili. — Paskudne... i upiorne. — Zerknęła na Letha i spróbowała ruszyć korytarzem, podpierając się ściany.
— Weź laskę — rzuciła Saffaris, w zasadzie nie bardzo się zastanawiając nad wartością symbolu Ducha Ognia. Skupiła się jednak na korytarzu, by za chwilę opuścić z wolna broń. — Chyba nic tu nie ma... Um. — Jej uwagę przykuły uchylone drzwi. Wcześniej były zamknięte, to pewne.
Luna obejrzała się na towarzyszy i ruszyła pierwsza w stronę nowej drogi. Za drzwiami był krótki fragment korytarza opatrzony płaskorzeźbami, a za kolejną parą drzwi powitało ich owalne pomieszczenie urządzone dość prowizorycznie, ale jego funkcja nie ulegała wątpliwości. Wiele kamiennych półek było ponaprawianych przy pomocy nieobrobionego drewna lub uformowanych roślin. Spoczywały na nich różnorakie księgi o tematyce magii, zielarstwa i alchemii. W wielu miejscach znajdowały się rośliny w prostych lub starych donicach, w centralnej części skonstruowane łóżko. Gdzieś po lewej znajdowały się drugie drzwi, najpewniej wychodzące na dalszą część korytarza, lecz uwagę Saffaris przykuło nieduże stworzenie przyczajone na pościeli. Miało smukłe, kocie ciało praktycznie zupełnie pozbawione futra za wyjątkiem drobnych plamek, które układały się na grzbiecie w prążki. Na szyi miała obróżkę z medalikiem. Duże szpiczaste uszy były położone płasko, a sama istota wpatrywała się w nich kilkoma parami czarnych oczu. Palce zaciśnięte na kołdrze wydawały się małpie...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Gaspard Anatell Nie Lut 27, 2022 11:53 pm

Nie do końca zaklęcie… a więc co, cud? To by było zabawne, jakby kapłani okryli własną formę magii, jak modlenie się i tworzenie boskiej aury, albo coś na podobę. Gaspard chyba każdego dnia uczył się czegoś nowego o świecie. I o ludziach.
Gdy opatrunek był skończony, a Lethalin pomógł wstać Allaheri, dzięki czemu mogła się na nim oprzeć, Gaspard ciężko oparł się o ścianę wyprostowując. Czuł jak boli go ręką przy najmniejszym ruchu i cała twarz już niezależnie kiedy. Wtedy jednak zamroczylo go. Zapach krwi, zmieszany z tą elfki, która sama w sobie nie pobudzała już tak jego zmysłów, jak i krwawą kałużą, którą wytaczał dobity czarodziej. Dawno tak nie miał, ale chyba nigdy w pełni nie wypracował odporności na to. O ile istniała metoda dla drapieżnika stworzonego do zabijania.
Potrząsnął lekko głową, starając się zwolnić oddech i podnieść na spokojnie halabarde. W międzyczasie Lethalin chwycił Słoneczna Laskę w wolną rękę, nie puszczając swojej towarzyszki. Dopiero wtedy pojął, że szli dalej. Delikatnie przetarł rozgrzaną skroń, która delikatnie emanowała dyskretnym światłem. Pewnie było tak wcześniej, ale obrywając po twarzy można się rozkojarzyć.
Po chwili wszyscy weszli do pomieszania, w którym uwagę przyjął dziwny kot. Był zmutowany, jak w sumie cała ta fauna.
-W porządku, on był dziwny.
Mruknął Anatell, opuszczając halabarde. Wtedy mniej więcej Lethalin wymówił cicho inkantację.
-Nie wyczuwam od niego nic nadzwyczajnego. To tylko zwierzę.
Zwrócił uwagę, a to zawsze wskazówka. Że Gaspard mógł zabić swoje ciche nadzieję na rozwiązanie.
-Chociaż tyle wiemy. No… uciekaj stąd…
Pogonił go ręką, choć ostrożnie, by go nie podrapał. Jeśli miał czym.
-Gaspardzie, sprawdź drzwi.
Rzucił elf z racji swojej mobilności, a wtedy Gaspard skierował z do jednej z dwóch opcji. Jak będzie trzeba, rozwali je halabardą.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lut 28, 2022 4:27 pm

Allaheri omiotła wzrokiem pomieszczenie i widać było w jej oczach zaciekawienie. Nawet pomimo tego, że byli w siedzibie wroga, który prawdopodobnie nie miał w planach niczego dobrego. Zerknęła na Gasparda i znowu na kota, to było dziwne.
— Dalej nie pojmuję, po co to wszystko... — rzuciła, zaraz lekko opuszczając brwi. Czy naprawdę byli u celu? Na to wskazywałoby otoczenie, ale nie czuła się zbyt pewnie z takim stwierdzeniem, nie mogąc zupełnie wyjaśnić, co tu właściwie zaszło i czym były te stworzenia. Wypaczony kot, to jeszcze brzmiało podobnie do tego, co widzieli w lasach, ale tamte dwa czy nawet te zielone w okolicy...
Zwierzak początkowo przypadł brzuchem do pościeli i syknął na Anatella. W iście kocim odruchu machnął na niego łapą, czy może raczej należałoby powiedzieć "ręką", po czym czmychnąć jednak pod szafę.
— Skoro to tylko zwierzę... raczej nie zdołamy przywrócić mu naturalnej postaci... — zaczęła z wolna Luna, spoglądając za uciekinierem. — Ani niczemu, co wypaczyła ta klątwa?... — Zerknęła na Lethalina, jakby mając nadzieję, że ten jednak zaprzeczy, ale niestety nie bardzo miał taką możliwość.
Poszła przeglądać księgi w nadziei znalezienia czegoś niezwykłego, lecz przerzucała kolejne tytuły bez większych rezultatów. Niektóre z nich wyszły nawet z medevarskich drukarni.
Gaspard miał zdecydowanie więcej szczęścia, bo po chwili mocowania się ze starymi drzwiami, te otworzyły się na schodzący w dół korytarz. Po krótkim wypłaszczeniu schody prowadziły z powrotem do góry, do drugiej pary drzwi, zaś na dole kolejne znajdowały się po bokach. Zza tych nieco węższych dobiegły niespodziewanie dość dzikie odgłosy, jakby piski, charczenie czy pomruki, nie przemieszczały się jednak.
Musiał patrzeć pod nogi, gdyś kamienne stopnie były już nierówne i wygłaskane setkami stóp, jeśli jednak zdecydował się podążyć za odgłosami, to powitał go wąski korytarz rozwidlony w kształcie plusa, zaś przy każdej odnodze znajdowało się po kilka zakratowanych cel. Liczyły sobie zapewne tyle samo, co i reszta ruin, ale plakietki przy zamkach z pewnością były nowe. Proste oznaczenia składały się z litery i cyfry, a to, co zobaczył w celach, bywało równie obrzydliwe, jak i poprzednie stworzenia. Zaraz przy skrzyżowaniu powitała go cela podpisana G1, a w niej plątała się istota wyglądająca jak nałożenie na siebie dwóch ludzi, lecz jednego do góry nogami. Nie miał głowy, ta wyrastała z brzucha. W miejscu barków widniały kikuty z pazurami, a przy faktycznej głowie odwrócone na zewnątrz ramiona. Chodził bez celu po swoich dwóch metrach i chyba nawet go nie zauważył. Naprzeciwko była cela z dwiema istotami o nieco milszym wyglądzie, podpisanymi M10 i M18. Jedna była całkiem spora, pokryta delikatnym białym futrem. Miała trójkątne uszy, łasicowaty pysk i żółte oczy, lecz cienkie kończyny wieńczyły równie drobne i długie palce. Ta mniejsza wyglądała bardziej niepokojąco, mając łyse, kocie ciało, ludzkie dłonie i jakby młodą, małpią twarz z białymi włosami na głowie. Te dwa łaziły krok w krok za Gaspardem, jakby chciały sprawdzić, czym jest. Obok nich było źródło najgorszych odgłosów, cela E3/E14 zamykała w sobie blade, bezokie stworzenia, które na myśl przywodziły najgorsze wyobrażenia cmentarnych ghulli o zębatych paszczach. Kiedy tylko Anatell się zbliżył, przypadły do krat, węsząc jego zapach i wyciągając szponiaste łapy przez pręty. Naprzeciwko nich cela była spokojna, a w jej najciemniejszym kącie kuliła się ludzka postać o zniszczonej skórze, pojedynczych palcach u rąk i ptasiej głowie z zapadłymi oczami. Wyglądała, jakby trawił ją trąd. D24.
Korytarz na prawo był pusty, na lewo zaś wampir znalazł celę zakrytą drobniejszą siatką, podpisaną Z12/Z17. To jej zawartość robiła piskliwy jazgot. Dwa niewielkie koty, jeden zwyczajny czarny, drugi bezwłosy i różowo-niebieski. Obydwa miały na plecach nietoperzowe skrzydła i ze wszystkich widzianych mutantów chyba należały do tych najbardziej harmonijnych. Jednak największe zdziwienie miało czekać naprzeciwko kotków. Tabliczka głosiła V32/V33/V102, a znajdujące się tam trzy istoty siedziały stłoczone w kącie i obserwowały go uważnie kocimi oczyma. Biały osobnik miał zapewne wzrost podobny do Anatella, był pokryty miękkim futrem, za wyjątkiem ptasich łap, które jednak osadzone były na całkiem ludzkiej sylwetce. Niewielkie uszy tonęły w sierści, wyróżniały się fioletowo-czerwone oczy oraz szereg ostrych zębów w smukłym, które jako jedyne nieco szpeciły jego wygląd. Dwie mniejsze istoty obok miały po dwie pary uszu z kształtu przypominających te u antylop, podobnie jak też rogi na ich głowach. Koci pysk był uzbrojony w proporcjonalne kły, a połowicznie zwierzęce dłonie i stopy w wysuwane pazury. Jedna z nich miała kolory od biało-złote, zaś druga czarno-białe.
— Gaspard? — Usłyszał głos Luny, która postanowiła go dogonić, jednak zatrzymała się na rozwidleniu. — Dobrzy bogowie...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Gaspard Anatell Pon Lut 28, 2022 7:31 pm

Pytania Luny pozostały bez odpowiedzi, niestety nikt nie znał jej. Zresztą nikt chyba teraz nie myślał o samym kocie, jak już, to o przejściu, które odkrył Gaspard.
Lethalin został z Allaheri, bo ta niezbyt mogła manewrować na schodach, natomiast Anatell niezbyt świadomy obecności Saffaris, skupił się na dziwnych korytarzach, odorze i pomrukach. Dopiero wtedy drgnął, gdy pierwsza z poczwar mu się objawiła. Tym dalej sięgał wzrokiem, nie rozumiał go się dzieje. Niektóre bestie przypominały mutanty z którymi walczyli, a część egzotyczne zwierzęta. To było bez sensu.
Zaraz słowa Luny przypomniały mu o jej obecności. Zacisnął palce zdrowej ręki na halabardzie.
-Musisz stąd iść.- Odwrócił się w jej stronę. Spodziewał się protestów, ale nawet jeśli się pojawiły, pochwycił ją za ramię, ciągnąc w drogę powrotną. -Musisz.
Dodał stanowczo, zaraz wyprowadzając blondynkę z powrotem na górę. Lethalin spojrzał na nich w wyczekiwaniu.
-I jak sytuacja…?
-Zabierz Allaheri i Lunę stąd. Najlepiej oddalcie się od ruin, ile możecie. Ona potrzebuje opatrunku, nie da tu rady.
Poinstruował, opierając glownie halabardy o ziemię, a zaskoczony wyraz Silmeriona wydawał się analizować emocje na jego twarzy, aż po prostu nie zmarszczył brwi.
-Twoje ramię też wymaga leczenia.
-To tylko ręką. Zaufajcie mi, proszę…
Spojrzał po wszystkich, ale ostatecznie zatrzymał wzrok na Arcymagu, który niemo przytaknął jego słowom. Przybył tu znaleźć źródło, wiedział co robi. A przynajmniej, nie prosiłby ich nie mając do tego powodu.
-Chodź, Luno…
Mruknął Lethalin, samemu obracając się i zaprowadzając Allaheri do wyjścia. Gaspard spojrzał na blondynkę, aż też nie wyszła. Wtedy nie pozostało mu nic innego jak wrócić.
Zatrzymał się znowu przed klatkami, zaciskając broń w wolnej ręce. Część z tych stworów wyglądała jak z koszmarów, a inna część mogłaby być mięciutka i kochana. Ale Gaspard nie był osobą decyzyjną, nie zamierzał stwierdzać, czy mają żyć, czy nie. Niech to robią elfy. W rzeczywistości udał się do ostatnich drzwi, przynajmniej na teraz. Widząc co się tu działo, nie chciał już ryzykować nikim więcej. Czas pokaże.
Otworzył je.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lut 28, 2022 10:45 pm

Spoglądała na to coś i nie miała pojęcia, co ma o tym myśleć. Nie wiedziała nawet, na co patrzy, a im bardziej zaczynała się zastanawiać, tym bardziej jej myśli nie akceptowały potencjalnego wyjaśnienia. To było tak bardzo absurdalne, że z początku nawet zdawała się nie usłyszeć Gasparda i jego decyzji i zmianie miejsca.
— Co? — Zwróciła na niego błękitne ślepia, dopiero teraz kontaktując. — Ale... Ej, co to za pomysł? — rzuciła już z większym zaangażowaniem, ale ten zabrał ją na górę schodów, z czym mimo wszystko ciężko jej było dyskutować. Czy on musiał być taki niemożliwy i zawsze robić po swojemu? Chyba powinna przywyknąć.
Alli trzymała się nie najgorzej, a uwieszenie się Lethalina nawet jej się po cichu podobało. Oczywiście nie przyznałaby mu tego, bo cała sytuacja była głupia i zrobiłaby się jeszcze gorsza, ale tak, to było całkiem miłe.
— A ty zostajesz? — mruknęła zaraz, spoglądając po Gaspardzie. Silmerion też rzucił słuszną uwagą, ale ich białowłosy łowca najwyraźniej miał inną opinię o swoim stanie. Czarodziejka skinęła głową i ruszyła razem z elfem ku wyjściu.
— Bądź ostrożny — rzuciła Luna i również udała się ich śladem, choć z pewnym ociąganiem i nieraz oglądała się za siebie. Nie podobało jej się, że go tu zostawiają. Ani też to, że robią to w taki sposób, choć zdawała sobie sprawę, że mając przy sobie Allaheri, Lethalin może potrzebować dodatkowej pary rąk.
Stwory w klatkach ponownie zawiesiły wzrok na białowłosym, nim ten nie zniknął im z oczu za kolejnymi drzwiami.
To, co tam zobaczył, wydawało się niemal oderwane od rzeczywistości, tego dzikiego lasu, jaki ich wszystkich teraz otaczał. Duże, kwadratowe pomieszczenie wyposażone było w liczne regały i półki, na których stało szkło o dziwacznych kształtach, narzędzia, skrzynki, naczynia i jeszcze inne trudniejsze do identyfikacji przedmioty. Przez środek biegły dwa rzędy zsuniętych stołów, na których znowuż leżały słoje z zatopionymi zwierzętami, wyrysowane na kamiennych i szklanych taflach były skomplikowane okręgi pełne symboli, roztwory bulgotały i przelewały się nad dogasającym z wolna paleniskiem, inne kolorowe spoczywały w probówkach i kolbach, leżały otwarte księgi i notatki o tym czy innym eksperymencie, a nawet księga zaklęć. Przynajmniej na to wskazywał język. W powietrzu unosił się duszący, chemiczny zapach, jednak wampir wyczuwał tu też nutę krwi. Naprzeciwko wejścia Gaspard miał dwoje drzwi, a także po dwa przejścia po bokach. Te ostatnie prowadziły do półokrągłych pomieszczeń. Z prawej strony znalazł istną salę rytualną, pełną poniszczonych już malowideł, które zostały przykryte kolejną porcją alchemicznych bazgrołów. Podobne widniały na wielkim ołtarzu w samym środku, którego żłobiony blat poplamiony był krwią, nie jednak przypadkowo, a w specjalnie zarysowanych okręgach rozsianych na powierzchni większego koła. Drugie boczne pomieszczenie posiadało mniejszy kamienny stół z drewnianym i płóciennym przykryciem oraz więcej sprzętów, tym razem o charakterze medycznym, mierniczym i chirurgicznym. Na środku blatu leżało stworzenie, prawdopodobnie w najgorszych stanie ze wszystkich. Jego trupio-blada skóra była pocięta w różnych miejscach, odsłaniając włókna mięśni. Niekształtna głowa pełna była czerwonych, okrągłych jak bąble oczu, a tu i tam w jej ciało wbite były szpikulce z czymś okrągłym na końcu niczym wielkie szpilki. Miała w sumie trzy kończyny i kikut, a w miarę wolną ręką zdawała się zasłaniać przed Gaspardem. Wciąż żyła, choć ciężko powiedzieć jakim sposobem. Gdzieś obok Anatell znalazł notatki na temat budowy wewnętrznej okazu D23 i jej anomalii w stosunku do różnych znanych istot.
Jeśli przyjrzał się również zapiskom w głównej sali, mogły one wiele wyjaśnić, choć były obszerne i należałoby spędzić wiele czasu na prześledzenie wszystkich. Nie dało się jednak przeoczyć stosu stronic zapisanych po sadulsku, medevarsku i ostatecznie językiem leśnych elfów. Nagłówek głosił "Przekład ostatnich zapisów Tahira Al Muna". Autorem elfickiej wersji wydawał się być niejaki Thrandalius Derevi, przy czym pismo to pokrywało się z innymi zapiskami leżącymi wszędzie i prawdopodobnie należało do ich pokonanego czarodzieja. Teksty szalonego dai'laha, który w starożytnych czasach stworzył hybrydy, łącząc ludzi i zwierzęta z pomocą alchemicznych formuł, tak wyrażał się o przełożonych tekstach anonimowy tłumacz medevarski. Wielokrotnie wtrącał swoje uwagi i komentarze na temat opisywanych szczegółowo okrutnych praktyk i eksperymentów, a jeśli przyjrzeć się liczbie i wyglądzie zdań, elf pominął te fragmenty. Sądząc po zapisanych numerach, w innych księgach i papierach znajdowały się raporty i przebieg jego własnych badań, rysunki potworów na różnych etapach rozwoju, w tym też zarodków, budowa wewnętrzna, omówienia różnych elementów, pojawiło się też sformułowanie "philosophum lapis" i dość szerokie opisy na ten temat, znów połączone z wymienianiem poszczególnych okazów z hodowli. Nie dało się też nie zauważyć, że przy każdej serii oznaczonej literą zwyczajnie ich ubywało, głównie w przeciągu pierwszych tygodni życia. Notatki alchemika sięgały nawet kilku lat wstecz.
Kiedy poszedł do jednych z pozostałych mu drzwi, zastał całkiem zwyczajny w swym przeznaczeniu magazyn na jeszcze więcej dziwacznych i upiornych rupieci przeznaczonych do badań. Być może też archiwum notatek, sądząc po jednej półce. Nie miał jednak wiele czasu na rozglądanie się, bo bałagan po środku przykuwał uwagę, zwłaszcza, że siedział w nim kolejny stwór. Długonogi, ciemny kot, stojący na tylnych łapach, nie wyższy niż metr, ale bojowo spoglądający na Gasparda z kawałkiem szkła w łapie. Cofnął się pod ścianę, a potem uciekł na szafę i nie zamierzał wychodzić, najwyraźniej uznając, że dysponuje mniej okazałą bronią.
Pozostał tam, jeśli Anatell dał mu spokój i skierował się do ostatnich drzwi. Widok, jaki tam na niego czekał, prawdopodobnie rzucał cień na wszystko, co dotychczas widział. Podobne, niewielkie pomieszczenie, podobnie oświetlone kulami magicznych ogników, w którym ciasno było od wmontowanych regałów. Wypełniały je wielkie słoje z mętnym płynem, pełne rurek i opatrzone symbolami. We wnętrzu pływały maleńkie dzieci ze szpiczastymi uszami, a na etykietach widniały kolejne numery. AA1, AA2, AA24...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Gaspard Anatell Wto Mar 01, 2022 2:28 pm

Widok dziwnych skrzynek z aparaturami i szkłem budził dziwne skojarzenia ze sprzętem laboratoryjnym, choć w tym miejscu, bliżej było temu do składu magazynowego. Obrał jednak kolejne drzwi, chcąc się zagłębić w to jeszcze bardziej. W dodatku zwierzęce elementy i księgi… już czuł czego się spodziewać, zapach krwi też był jednoznaczny.
W większym pomieszaniu jego srebrne oczy prześledziły rytualne kręgi, oraz alchemiczne symbole, aż nie spoczęły na ołtarzu w centralnym punkcie. Oczywiście, zawsze złe moce musiały wejść tu w paradę. Nie skupił się jednak na nim tak jak na bocznym pomieszaniu, przypominającym niesterylną salę operacyjną. Ale krew zmroziła mu się w żyłach na widok kolejnego okazu. Przykrego i przerażającego zarazem stwora. Nie wiedział co robić, ale widząc jak istota ta próbowała zasłonić twarz jedyną zdrową kończyną, jego oczy delikatnie się zaszkliły. Jak można było tak żyć?
Jednak nie chciał jeszcze podchodzić, dopadł raczej notatek, w których szukał odpowiedzi. Niestety większość była niezrozumiała, mógł wyłapywać poszczególne zadania. Cofnął się zaraz po resztę ksiąg, które wcześniej rzuciły mu się w oko, ale zebrać to w całość. Sądził, że lepiej poradziłby sobie z tym Lethalin, ale to co już udało mu się pojąć, zaczęło go coraz bardziej niepokoić.
Słyszał o tajemniczych alchemikach i twórcach hybryd, słyszał że podobno z początku nie były udane, ale to… nie tak to sobie wyobrażał. Pokaleczone kreatury, które były istotami myślącymi? Czującymi? Cierpiącymi… ten szaleniec co próbował tu osiągnąć? Stworzyć elfie hybrydy?! To było jeszcze potworniejsze od manipulacji duchami. Groteskowe eksperymenty. Na ich miejscu błagałby o śmierć. Wtedy i spojrzał ponownie na stwora na blacie…
Wampir podszedł do niego powoli, odkładając halabardę. Wyjął sztylet, spoglądając na niego niepewnym wzrokiem. Nie powinien o tym decydować. Nie powinien też jednak temu się przyglądać. Wyglądało to gorzej, niż obiekty w klatkach.
-Ciiii…
Za chwilę sztylet wbił się w miejsce, gdzie powinno być serce, natychmiast wstrzymując jego bicie i kończąc powolną agonię. Nie było mu z tym lekko, ale wiedząc tyle ile mógł, wystarczająco znalazł na siebie usprawiedliwienie.
Przechodząc dalej z halabardą w dłoni, zatrzymał się na widok kotopodobnego mutanta. Utrzymał dystans, gdy dostrzegł jak jego dłoń kaleczy się kawałkiem szkła. Ale nie wydawał się chcieć go atakować dla zasady.
-Uciekaj stąd…
Zasugerował, licząc że go zrozumie, a przynajmniej pojmie pokojowe intencje. Nie czekając jednak na reakcję, wyminął go ostrożnie przechodząc do ostatniego pomieszczenia. A te chyba najbardziej go poruszyło. Anatell powoli podszedł do wielkiego… słoja? Nie...Z słoi… dziećmi w środku. Elfie uszy… tak jak przypuszczał. To był już szczyt jego chorego umysłu. Nie było dalszej drogi. Było to serce koszmaru.
-Niech At mi to wybaczy…
Wyszeptał i chwycił halabardę w dwie ręce, aby zaraz zamachnąć się na pierwszy słój, rozbijając szkło i wylewając płyn. Po tym drugi i kolejny, aż całe pomieszczenie zalało się cieczą. Te dzieci mogły nie przeżyć… a on mógł stać się ich zabójca… ale nie widział w tej chwili innej drogi.
Zacisnął zęby i ruszył w drogę powrotną, wymijając wszystkie doczesne pomieszczenia, aby wrócić do korytarzy z klatkami więziennymi. Oparł halabardę o ziemię.
-Uwolnię was! Nie chcę waszej krzywdy!
Krzyknął do wszystkich obiektów i zaczął niszczyć zamki z pomocą ostrza, aby uchylić cele. Zaczął od małych kociąt, widząc w nich najmniejsze zagrożenie. Następne miały być pumy, aż do najbardziej przerażających bestii. Jeśli któraś go zaatakuje, będzie zmuszony je zabić, lecz jeśli jest cień szansy, że chcą tylko wolności, żyć… gotów był zaryzykować…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Mistrz Gry Wto Mar 01, 2022 10:24 pm

Stwór na stole z pewnością nie spodziewał się niczego dobrego od kręcącego się wokół człowieka w dziwnym stroju. Choć pewnie od żadnego by się nie spodziewał, wątpliwe, by znał coś innego niż obecne życie, które nie zasługiwało na takie miano. Ponownie skrył głowę za długimi palcami swojej dłoni, może nawet chciał zamknąć oczy, lecz chyba nie miał takiej możliwości. Sam Gaspard bez trudu znalazł serce, gdzieś po środku klatki piersiowej, w zasadzie było na wierzchu. Kiedy zatopił tam sztylet, istota drgnęła gwałtownie i podciągnęła kończyny w dziwnym, agonalnym skurczu, lecz tak, najwyraźniej była martwa.
Kot w składziku przyczaił się na szafie i dopiero, kiedy Anatell opuścił małe pomieszczenie, ten zeskoczył i czmychnął ku schodom prowadzącym na górę. W drzwiach tylko jeszcze raz obejrzał się na nieznajomego i tyle go widzieli.
Tymczasem słoje rozbijały się jeden po drugim, a żelowaty płyn rozlewał po podłodze, z różnych miejsc barwiony krwią... Ciężko byłoby znaleźć słowa na opisanie horroru, który właśnie się zakończył.
Krzyk Gasparda przykuł powszechną uwagę, choć nie sprowadził zupełnej ciszy. Ta nadeszła dopiero, kiedy pękł pierwszy zamek, a czarny kociak ostrożnie podszedł do uchylonych drzwi celi. Za nim podreptał też drugi. Ciężko powiedzieć, czy rozumiały, czy były tylko zwierzętami, ale zgodnie z jego pokojowym planem, uciekły na wyższe piętro. Wszystko to było bacznie obserwowane przez pumowate, które zaraz też popatrzyły po sobie. Były ostrożne, a ten biały zdecydowanie przejął inicjatywę, wychodząc jako pierwszy. Tuż za kratą stanął wyprostowany przed Gaspardem, delikatnie kołysząc ogonem. Przyglądał mu się uważnie, lekko przekręcając głowę i kierując wzrok to na twarz, to ręce czy broń. Był spięty, ale i pewny siebie. Zamruczał cicho, ale chyba nie do niego, gdyż na ten sygnał pozostałe dwie hybrydy wyminęły ich obu i ruszyły do wyjścia z lochów. Zaraz też on sam cofnął się od białowłosego i poszedł za nimi.
Przyszła kolej białych, kotowatych stworów. Wyglądały na równie zaaferowane, co i przed chwilą, a kiedy tylko Anatell otworzył klatkę, oblazły go dookoła i próbowały dotykać, nie było jednak trudnym je ostatecznie przegonić. Mutant bez głowy zdawał się nie zwracać na to wszystko uwagi, dopóki jego cela nie została również otwarta. Wtedy zatrzymał się i wydał z siebie niski, nieprzyjemny pomruk.
Stworzenie o ptasiej głowie, choć kuliło się ciągle w kącie, to dostrzegłszy zaledwie przesmyk w kracie, rzuciło się w tym kierunku. A potem prosto na Gasparda. Ciężko powiedzieć, co nim kierowało, ale wyskoczyło tak, że nawet nie musiał się starać by je trafić, a jedynie zdjąć potem z ostrza. Może nawet był to jakiś rodzaj samobójstwa.
Przyszła kolej na dwa ghullopodobne istoty, które wciąż powarkiwały na Anatella, choć wydawały się spokojniejsze. Wraz z otwarciem klatki, nawet zawahały się na chwilę, a ten czas został wykorzystany przez bezgłowego, który wytoczył się ze swojej celi i ruszył na wampira, by pochwycić go za nogi. Niezdarny mutant nie stanowił wielkiego problemu dla łowcy, a jego ciało było miękkie i poddało się ostrzu natychmiast. Problem w tym, że w tym samym czasie ghulle przypuściły swój atak. Jednego z nich zdołał odepchnąć trzonkiem, a zaraz zablokować jego szpony i zęby, aż stwór plecami uderzył o kratę. Drugi w tym czasie stanął na pozostałych truchłach, zachodząc wampira od boku, lecz nie zdążył wykorzystać okazji do ataku. Z korytarza nadbiegł biały pumowaty i skoczył na plecy ghulla, wytrącając go z równowagi. Przytrzymawszy pazurami, zatopił swoje krzywe kły w jego gardzieli, rozszarpując ją bez trudu.
Kiedy obydwa potwory leżały na ziemi, V102 ponownie się wyprostował niczym surykatka i spojrzał na Gasparda swymi albinotycznymi oczyma.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Gaspard Anatell Sro Mar 02, 2022 1:23 am

Małe kociątka wyszły chętnie, sprowadzając na jego twarz uśmiech. Trochę mniej pewniej czuł się przy pumach, ale zachowując ostrożność, dał im swobodnie wyjść. Zatrzymał wzrok na bladych oczach białej hybrydy, która wydawała się umieć patrzeć przez wszystkie jego wnętrzności, ale jej ruch, spokój wydawały się przypominać podziękowanie. Faktycznie, biło od nich większą inteligencją, niż to co dotychczas zobaczył. Pożegnał je kolejnym uśmiechem. Dobrze zrobił. Chociaż to dobrze zrobił.
Następnie przyszła kolej na te przypominające małpiatki i choć zaniepokoił go ich bliski kontakt, szybko w niepamięć odeszło to uczucie. Były całkiem przyjazne i ciekawskie, ale nie powiedziałby, aby dotykanie go było komfortowe. Po prostu z ulgą odebrał odejście.
Przeszedł do tej najgorszej części. Bezgłowy budził jego wątpliwości, fakt że się nie ruszał także, ale brak ataku musiał odebrać jednoznacznie. Przechodząc do ptaka, który był bardzo upiorny… szybko musiał pojąć co ten mógł czuć, kiedy rzucił się na halabardę.
-Przykro mi…
Wyszeptał, kiedy trup osunął się z jego broni. Obrał ghulle, a te ani trochę na przyjazne nie wyglądały. Najchętniej by je tu zostawił, ale jego serce na to nie chciało pozwolić. I efektem była szarpanina, gdy bezgłowy rzucił się przeciw niemu, a te dwa mutanty dołączyły. W pierwszej chwili lekko się wystraszył, ale szybko musiał walczyć o przeżycie. Ten pierwszy umarł natychmiast, lecz mogło to być większą zachętą dla gołomięsnych. I pewnie byłoby ciężej, gdyby nie niespodziewana odsiecz…
Oba ghulle padły, a jego wzrok zatrzymał się na białej pumie lub… czymkolwiek był, bo po jego budowie spodziewałby się wszystkiego. Może fakt przebywania z tamtymi mu narzucił tę myśl, ale teraz zdawał się bardziej wyróżniać. Nie miało to teraz znaczenia, kiedy znowu miał go przed sobą. Intuicyjnie mu pomógł, choć nie musiał i go nie znał. To chyba… działało w dwie strony, prawda?
-Dziękuję. Uratowałeś mnie. Albo uratowałaś…- Powiódł spojrzeniem po pustych klatkach. -Musisz uciekać. Muszę zniszczyć to miejsce.
Dodał, a kiedy tylko hybryda tak uczyniła, on został sam, mogąc wrócić do komnaty z ołtarzem. Powiódł na niego wzrokiem, aż ten nie zboczył w kierunku jednego z korytarzy, przypominającej mu o tym co zrobił ze słojami z elfimi dziećmi. Zacisnął zęby, a palce na swojej broni.
-Jestem mordercą... mającym zwalczać potworności…

Minęła chwila czasu, aż z wyjścia do krypty zaczął się unosić dym, oraz zapach spalenizny. Powolnymi krokami po schodach zaczął wychodzić wampir z charakterystycznym, szpiczastym kapeluszem. Dokumenty i notatki schował do swojej torby podróżnej, zaś w zdrowej ręce wciąż trzymał halabardę, choć ostatkiem sił. Jego ręka, w której nadal tkwił bełt, jedynie bezwiednie wisiała wzdłuż jego ciała, bo nie bardzo czuł się, aby coś z nią robić, gdy adrenalina zaczęła schodzić. Wzdychał ciężko, ciągle myśląc o tym wszystkim, aż jego oczom nie ukazały się trzy hybrydy, dwie pumy i V102. Zaskoczenie i niezrozumienie było niemałe, zwłaszcza że reszty nie widział w pobliżu.
-Dlaczego nie odeszliście…?- Zapytał ich, ale raczej nie znały ludzkiej mowy na tyle, by nią operować. Więc po chwili zwątpienia wyminął je, lecz nie zaszedł daleko. Wciąż przypominały mu hybrydy, takie jakie widywał w miastach. A jedna z nich mu pomogła. Zostawianie ich na noc w tej dziczy… mogły sobie nie poradzić. -Jeśli chcecie… możecie iść ze mną.
Zasugerował i ruszył dalej. Czemu to zaproponował? Chyba już dawno oszalał.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Mistrz Gry Sro Mar 02, 2022 11:57 am

Biały stwór spoglądał na niego zafascynowany, delikatnie przekręcając głowę to w jedną, to w drugą stronę. Jego nastroszone z początku futro ułożyło się teraz gładko, jakby obecność samego Gasparda nie była już powodem do niepokoju. Również jego słowa zdawały się tak działać.
— Ruu — zamruczał w odpowiedzi, trochę niedbale zlizując krew ze swoich zębów. Następne zdania przykuły jego uwagę, a choć pewnie nie do końca rozumiał słowa, to jego ton głosu był sugestywny. Biały musiał się namyśleć, ale ostatecznie czmychnął na górę, po drodze jeszcze wołając do swoich towarzyszy.

Na zewnątrz czas płynął spokojnie. Choć wypaczony las milczał, to bez centrum swego koszmaru już zdawał się być bezpieczniejszym miejscem dla tych, którzy byli świadomi. A choć rosnący kłąb dymu wzbudzał niepokój, to jednak nie zdołał odstraszyć trzech ostatnich hybryd, które przytulone do siebie, siedziały pod jednym z drzew i zdawały się czekać.
Sylwetka Gasparda w wejściu przykuła powszechną uwagę, a wiedzione swoim białym przywódcą, wszystkie trzy futrzaki wyszły mu na przeciw.
— A-arrrr-lje? — odparł V102, przechylając głowę na bok, choć ciężko powiedzieć, czy to w ogóle było słowo. Obejrzał się za Anatellem, chyba nie bardzo wiedząc, co zrobić z jego milczeniem. Ten jednak zatrzymał się po chwili i ponownie do nich zwrócił. Zrozumiale czy też nie, ale to wystarczyło, by zachęcić hybrydy do jawnego podążania za swym wyzwolicielem.
Tak też rozpoczęła się kolejna wędrówka przez las jakby odbity w krzywym zwierciadle. Przynajmniej takie wrażenie mógł odnieść sam Gaspard, bo dla pum nie było jeszcze innej rzeczywistości. Idąc jego śladem lub krążąc gdzieś wokół, były jak wyrośnięte dzieci, które wszystko muszą obejrzeć i zbadać. Zdawały się rzucać między sobą znaczące pomruki czy inne dziwne odgłosy, które wydawać potrafi pijany człowiek twierdzący, że naśladuje swojego kota. Jednak zarazem były ostrożne, zwłaszcza te dwa bardziej przypominające wielkie kotowate. Ale największe zdziwienie miało dopiero je czekać, kiedy już dotrą do Korcari.

z.t. wszyscy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty vol 4

Pisanie by Gaspard Anatell Sro Mar 02, 2022 12:16 pm

Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy Lethalin, Allaheri, oraz Luna dotarli pod bramę palisady, tym razem zamkniętej i pilnowanej przez rosłych gwardzistów ben-serat. Dwóch w stróżówce napięło cięciwy, namierzając elfy na swój tor wystrzału. Byli postawieni w dziwnej sytuacji, jednak Silmerion wiedział na co się pisze. Kwestia demona musiała spotkać się z jakimś wyjaśnieniem, a poza tym, dalej potrzebowali odpowiedzi ze strony Gasparda, co dokładnie wydarzyło się tam na dole. A ten powinien pokierować swoje kroki do Korcari. Sami nie mogli zawrócić.
-Przybywamy w pokoju.- Podjął w mowie saarebasów, może ku zaskoczeniu Saffaris i samych strażników. -Jestem Lethalin Silmerion, Arcymag Ognia, a to Allaheri Fanaerion, znawczyni żywiołu powietrza, oraz badaczka. Pochodzimy z ludu Jameilayaes Tal.
Przedstawił ich, jednak te osiłki stały jak zaczarowane, a przynajmniej wyuczone ignorować rzucane do nich słowa, jeśli rozkaz brzmiał “nie wpuszczać”. Ale może mieli szczęście, że przejście uchyliło się, gdy przez nie przeszedł największy rogacz, twardolicy dowódca straży.
Ten podszedł powoli do owej trójki, zatrzymując się przed nimi i patrząc z góry. Rzucił kontrolnym spojrzeniem na Lunę, a zaraz znów powiódł na popielatowłosego.
-Kossith.
Powitał go, przykładając rękę do serca.
-Lethalin.- Odparł wielkolud, czyniąc podobnie. Silmerion wspominał o znajomości z Maazamem, ale ewidentnie jego wpływy docierały w różne zakątki. -Jakie są wasze intencje…?
Dopytał, a wtedy sam elf wyjął z kieszeni talizman wykonany z ptasich kości, który wręczył mu do dłoni. Ten wtedy uniósł oczy na ich twarze. Luna mogła szybko wywnioskować, że był to jakiś symbol pokoju, albo przynajmniej znak zawieszenia broni.
-Wysłaliśmy całą grupę, aby zbadać źródło klątwy. Viddasala, Mifzenaam i Amelie już powrócili. Gdzie niejaki Gaspard?
Zapytał, kierując wzrok na blondynkę, jednak w tym czasie elficki czarownik wyłapał coś innego.
-Mifzenaam…?
-Duch… wysłannik naszego Pana…


Wokół Roogosh zebrała się duża grupa saarebasów, w tym dodatkowa straż, lecz Viddasala wydawała się nie być jego częścią, a raczej czymś odseparowanym od społeczności. Choć Maazam stał przed nią, patrzyła na niego surowo, jakby winiąc o coś, czego jeszcze nie pojmował. Podobnie było z Amelie, która założyła ręce na piersi, posyłając karcące spojrzenie. Może tylko Mifzenaam nie kipił niczym podobnym, ale nie zmieniało to przebiegu bitwy na wzrok. W końcu wszystko przerwał Mag Ziemi:
-Przybyliście, choć nic nie osiągnęliście… lecz nie wszyscy… a więc vaagoth są temu winne…
Podjął, zaś Anatell nie mogła dopuścić do siebie myśli, że jej brat mógł zostać zabity przez elfy. Może to właśnie oni trafili na grubszą sprawę…
-Wszyscy mamy tajemnice…
Padło pytanie rogatej, które sprawiło, że reszta Saarebasów spojrzała po sobie, niezbyt pojmując. Bezrogi uniósł lekko podbródek w górę.
-O czym rzeczesz…?
Zapytał, a wtedy ta spojrzała na Mifzenaama. Amelie uczyniła podobnie. Co rzecze sam bóg…? Czy zechce wyjawić prawdę…? Czy może pozostawi wszystko na swoim miejscu…?
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Mistrz Gry Sro Mar 02, 2022 1:49 pm

Im dalej szli we trójkę, tym bardziej niepokoił ją brak Gasparda. Nie umiała odgadnąć, co się stało w podziemiach, ale przypominając sobie te wszystkie potworne stworzenia w klatkach, miała bardzo złe przeczucia. A zaraz nie umiała przyjąć do wiadomości, że mógłby stamtąd nie wrócić. W końcu, kto inny miałby sobie poradzić, jeśli nie on? Przecież spotykał wiele gorszych sytuacji, prawda? A jednak zostawiła go tam. Zupełnie samego.
Z tą gryzącą myślą przyszło jej stanąć przed bramą Korcari. Saffaris jednak wiedziała, że musi wziąć się w garść i skupić na tym, co ją otacza. Mieli tu jeszcze ważne zadanie do wypełnienia. Poza tym, widząc jak reagują strażnicy, nie miała ochoty, żeby wzięli ją za elfickiego więźnia.
Luna powiodła po nich wzrokiem, oczekując razem z resztą na wyjście kogoś ważniejszego, a wtedy jej uwaga skupiła się na osobie Kossitha. Niemo powtórzyła gest powitania, również razem z elfką stojącą z drugiej strony Lethalina. Ten wyciągnął talizman, który kapłanka odprowadziła wzrokiem, jego znaczenie zdawało się z początku niejasne, ale chyba za chwilę zrozumiała. Biała flaga. Na moment jej myśli zahaczyły o imię Garretha, a choć miała nadzieję, że zostanie zignorowane, to jednak było to naiwne myślenie. A wyjaśnienia Kossitha jeszcze gorsze, choć może i tym razem Silmerion okaże się rozsądną osobą.
— To długa historia — zamknęła chwilowo temat, przenosząc wzrok na dowódcę. — Musieliśmy się rozdzielić. Jestem pewna, że Gaspard wróci — odparła tylko, choć zaraz sama stwierdziła, że nie brzmiało to za dobrze. Z chęcią zresztą poszłaby go poszukać.

I znowu tu stali. W niepełnym składzie, ale jednak, tym razem też ze znacznie większą publicznością zgromadzoną wokół, co zasadniczo niczego nie ułatwiało. Czuł się trochę dziwnie, jak marny aktor, którego przytłacza ogrom uzyskanej sceny, w dodatku takiej, o którą wcale się nie prosił. Ale to nie trema go zżerała, tylko myśli na temat tych wszystkich możliwych scenariuszy, które były następstwem ich wspólnych decyzji. Dlatego też nigdy nie lubił pracować w zespole, zawsze znajdzie się moment, kiedy ktoś zrobi coś nieoczekiwanego i powstaje chaos.
Mifzenaam nie wyglądał na rozgniewanego jak jego towarzysze, ani nawet zaskoczonego jak reszta. Schowawszy dłonie do rękawów, patrzył uważnie na otaczające go twarze, ale w szczególności na Maazama, chcąc w porę odczytać jego intencje. Ten mętlik różnych emocji targających wszystkimi dookoła zmuszał go do skupienia się na bardziej prozaicznych zmysłach i podpowiedziach. To tak, gdyby ktoś się zastanawiał, dlaczego demony nawiedzają samotnych. W końcu jednak ta nieprzyjemna cisza została przerwana.
Nic nie osiągnęli? Był innego zdania i to nie tylko ze względu na Roogoth. Obecny plan Mifzenaama, o ile wszyscy przeżyją ten dzień, zakładał odwiedzenie sąsiadów Tannocci. Jeśli miał rację, to był to niebezpieczny plan, ale chyba jedyny, jaki im pozostał. Zaraz jednak zmarszczył nieznacznie brwi. Czy on właśnie oskarżył elfy o morderstwo pokojowych wysłanników, w dodatku ludzi, tylko dlatego, że ci jeszcze nie wrócili? To chyba był wygórowany wniosek i Garreth zaczynał podejrzewać, że ich nastawienie nie jest związane jedynie z trudną przeszłością. Zwłaszcza nastawienie Maazama.
Viddasala podjęła temat, z którym sama przyszła, a który zdawał się zdziwić szamana. Raczej było prawdą, że nie zrozumiał, nie miał w końcu powodu podejrzewać, że wiedziała takie rzeczy. Wciąż jednak pozostawało niejasnym, czy on sam był świadomy.
Garreth wyłapał ich drobny ruch, a zaraz też spojrzenia połączone z wymowną ciszą. No pewnie, musiały to zrobić. Z jednej strony powinien się cieszyć, bo jeszcze gotowe były coś przekręcić, z drugiej było to szalenie niewygodne położenie. A może jednak nie? Nie mógłby nie rozważyć tej rozsądnej myśli szepczącej mu, żeby jakoś zgrabnie zakończył całą farsę tu i teraz. Zgrabnie i bezpiecznie, może nawet z korzyścią. Oczywiście Amelie by go znienawidziła, może Viddasala również, ale wszystko ma jakąś cenę, prawda?
To był tutaj kluczowy wniosek. Dobrze znał cenę prawdy i od samego początku brał pod uwagę bałagan, jaki ta może wywołać. Wiedział jednak jeszcze parę innych rzeczy, które wciąż sprawiały, że czuł się jeszcze bardziej rozdarty, a mimo to nadal skupiony na jednym konkretnym wyjściu.
Zatem czas na ostatnią przemowę boga.
— Kiedy po śmierci dusza opuszcza ciało, wędruje do Zaświatów, gdzie ma dwie możliwości — zaczął, zawieszając wzrok na Maazamie. — Może spocząć w spokoju na wieki lub też przez swoje winy i zbrodnie trafić do Otchłani, gdzie pod wpływem tych i kolejnych powoli przemienia się w istotę zgoła odmienną i potężniejszą. Którą ludzie nazywają demonem. — Wysunął się przed ich grupkę, z każdym słowem nabierając większej pewności siebie. — Miałeś rację, nazywając mnie duchem. Lecz nie przychodzę z polecenia waszego Pana. Nie jestem bogiem. On również nim nie jest, jest taką samą istotą jak ja, a namacalnym tego dowodem jest to, że mogę bez przeszkód wejść do waszej świątyni. Żadna święta ziemia nie wpuści do siebie potępionej, wypaczonej złem duszy, niezależnie od jej intencji. Tych ostatnich zapewne nie jesteście i w tym przypadku pewni. A ty, Maazamie... zgaduję, że służysz jako naczynie. — Umilkł po tej sugestii, przypatrując się szamanowi uważnie. Był gotów na różne rzeczy, skruchę, strach, wyśmianie, atak, szczególnie ten nadprzyrodzony, przy którym towarzysze raczej by mu nie pomogli. Właściwie bardziej od reakcji Maazama i tłumu martwiła go odpowiedź samego demona, który z pewnością też słuchał bardzo uważnie, a wszystko wskazywało na to, że jest znacznie potężniejszy od Garretha.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Gaspard Anatell Sro Mar 02, 2022 2:27 pm

Kossith kiwnął głową na znak zrozumienia w odpowiedzi Luny, sam nie negował faktu jego przeżycia. Nie jemu też to oceniać. Z kolei Lethalin rozważył w myślach to imię, bo brzmiało bardziej, niż obco.
-Brzmi jak imię jednego demona, z którym się dawniej mierzyłem…- Podjął, na co Kossith uniósł brew. -...dawno temu, ale go odegnaliśmy… ale może się tylko mylę.
Zaznaczył, jednak słowo “demon” gryzło się w szpiczastych uszach Kossitha. Ale tego też nie zamierzał komentować.
-Sprawdzimy wszystko w środku. Za mną.- Zerknął na strażników. -Vaagoth mogą przejść.

Niecierpliwość rosła, gdy wszyscy patrzyli po Mifzenaamie, aż ten nie wyszedł przed szereg. Kiedy zaczął tłumaczyć pojęcie dusz, Amelie uśmiechnęła się dyskretnie, czując do czego to zmierza. Dobra odpowiedź, gnojku.
Słuchali go wszyscy z uwagą, zaś Viddasala utkwiła spojrzenie na Maazamie, który sterczał jak słup soli, skupiony na Garrethcie. Prawda, która miała kalać uszy Saarebas.
“Spójrz w jego oczy i powiedz co widzisz. Zachłanność.”
Słowa o tym, że jest demonem, jak ich Pan, zaczął budzić cichy niepokój wśród rogaczy, którzy coraz bardziej się rozglądali, nie wiedząc na czym dokładnie skupić. O czym myśleć. Lecz sam Maazam tylko stał, nie drgnął.
“Kala me imię, uwłacza mi, choć wiesz, że to wszystko obróci się przeciwko naszemu ładu. Musi umilknąć.”
Naczynie. Był naczyniem, jak to ujął. Każdy szaman był naczyniem. Ben-serat nie wiedzieli co o tym wszystkim sądzić. duchy do tej pory nie były wewnątrz nikogo, nie słyszały o tym, aby ich moce tego sięgały, Maazam był głosem Pana, nie był jego ciałem… ale czemu nazywał go demonem, czemu zrównał go do złych i mrocznych istot, skoro tak długo im pomagał…?
-Nic nie odpowiesz?!
Spytała Viddasala, a wtedy Maazam cicho wypuścił powietrze.
-Przyszliście do naszego domu… zaznaliście tu bezpieczeństwa i byliście traktowani z szacunkiem… a jednak teraz czynicie coś takiego… nawet Viddasala skalała się tym myśleniem.- Odpowiedział w końcu, ale ciężko było orzec, czy były to wciąż jego słowa. -Złamaliście harmonię.
-Maazamie…?
Padło pytanie Kossitha, który przyprowadził Lunę i dwa elfy. Viddasala i Amelie z zaskoczeniem spojrzeli na Lethalina, jak również Allaheri, ale nie tak jak reszta ben-serat.
Maazam wyminął oskarżycieli, aby podejść bliżej dowódcy straży.
-Vaagoth w Korcari…?
Zapytał, a wtedy Kossith pokazał mu talizman z ptasich kości. Silmerion pozwolił sobie wysunąć się nico bardziej na widok dawnego znajomego.
-Maazamie. Przybyłem w pokoju.
“Wszyscy są przeciw nam. Otaczają nas zdrajcy. Klan upadnie, jeśli nie przywrócimy ładu.”

Maazam zaraz obrócił się, zmierzając w stronę Roogosh, ku zaskoczeniu samego elfickiego czarodzieja, który został potraktowany jak powietrze. Nie rozumiał.
Szaman uniósł rękę.
-Ioregirthr przemówił do mnie! Klątwa vaagoth zatruła ich umysły! Muszą umrzeć! Viddasala także… dla niej nie ma już ratunku…
-Co…?

Wyszeptała rogata, nie wierząc w to co właśnie powiedział. Straznicy popatrzyli po sobie, nie wiedząc co uczynić, ale zaraz Kossith dobył swojego dwuręcznego ostrza, uderzając nim o skałę.
-Nie. Viddasala jest najsilniejszą z nas. Zawsze poszukiwała prawdy. To nasze zasady! Zrozumienie, dusza, siła! I ja od dawna dostrzegałem tę obłudę! Straż Korcari nie wykona już żadnego Twego rozkazu! Jeśli ktoś jest przeciw, będzie walczyć ze mną!
Wykrzyczał, a straż cofnęła się, nie będąc gotowa walczyć z własnym dowódcą. Maazam obrócił się w ich kierunku, jednak zaraz usłyszał krzyk Viddasali, która cisnęła w jego kierunku gruzem, który odbił się od pocisku Maazama, będącego szybką reakcją szamana.
-A więc tak się to musi skończyć…
Część strażników jednak wysunęła się do przodu, aby zasarżować na adeptkę magii, lecz szybko spotkali się z innymi żołnierzami, gotowymi jej bronić, w tym Kossithem.
Viddasala nie czekając na nic, ruszyła biegiem w kierunku Maazama, który zaczał wycofywać się do wnętrza Roogosh, zaś Lethalin cisnął kulą ognia w tego, który próbował ją skrócić o głowę. W Korcari zapanaował chaos…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Cień nad Hurushn cz. 2 - Page 3 Empty Re: Cień nad Hurushn cz. 2

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach