Kawiarnia Lili

Uśmiechnąłem się kiedy zaakceptował dawanie mi darmowe kompotów i ciasta. Już wiem, gdzie będę spędzał wieczory, albo poranki, zależy kiedy będę pracę kończył.
-Jasne, jasne, nie martw się o to.-machnąłem ręką na jego prośbę, bo była dość niedorzeczna. Biuro tutaj? Ja tu przychodzę żeby popatrzyć na pięknych ludzi, a nie, żeby się tutaj realizować zawodowo.
Nie lubi zdrobnienia? Ciekawe, ale zrobię, jak sobie życzy, bo sam nie chciałbym, żeby ktoś zwracał się do mnie tak, jak ja nie lubię. W pracy się tego już wyuczyłem dość dobrze.
-Jak chcesz, Thazi- Thaaaazz-poprawiłem się w ostatniej chwili, chociaż trochę sylaby przeciągnąłem z rozbiegu.-Spróbuję zapamiętać, Thazi-s-zacisnąłem usta na widok mojej pawie porażki i posłałem mu uśmiech proszący o wyrozumiałość i czas. Jakoś mi Thaazik w głowę wszedł, poza tym to co on mówił, jest strasznie poważne i mam wrażenie, że buduje dystans między nami, jednak poradzimy sobie z tym.
Jedna czwarta to nie tak dużo, bo dalej trzy czwarte są moje. Na razie nie będę się kłócić, bo cena, jaką on daje jest rozsądna, zwłaszcza, że będę mieć inne dodatki. Jakoś to się ułoży, najwyżej później zażądam podwyżki czy awansu. Tak mniej więcej po pierwszym, drugim zleceniu zażądam, bo trzeba znać swoją wartość.
-Awww, ale ty słodki. Twoi ludzie...-pochwaliłem go, bo coś było uroczego w tym gadaniu o dbaniu o swoich. Pracuję w  burdelu, tam mamy podobną politykę. Napuszyłem się jednak trochę, wyprostowałem dumnie i zamachałem mu łyżką przed twarzą.-Nie zawiodę cię Panie Thaazisie, akurat rozkazów umiem się mniej więcej słuchać.-oj tak, mam zamiar się starać i nie po to, żeby zarobić, a po to, żeby facet musiał mnie kochać, ponieważ dobrze się sprawuję. Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o miłość...

Z/T 2x