Dziedziniec

+2
Cerbin Amenadiel
Mistrz Gry
6 posters

Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by NPC Nie Paź 03, 2021 4:28 pm

Altairem… tak, ten młody wampir, już kojarzył. Mówiła o nim swobodnie, więc z pewnością była mu na równi. Lecz po co mu to opowiadała, jaki w tym jego interes? Nie był nawet w stanie tego zanadto skomentować.
Dlatego nawet nie próbował. Dobrał już kartki do książek, teraz musiał tylko znaleźć zagubione numery. Do tego też przeszedł, wstępnie tylko wsuwając kartki między inne, bo nie miał nawet odpowiednich narzędzi, aby je trwałe złączyć. Zresztą, tego nie było w poleceniu.
Mimo to, chcąc nie chcąc, wysłuchiwał jej wielkich idealistycznych słów na temat książek i docenienia piękna literatury dalekiej od prawdy. Brzmiała jak mała dziewczynka, która marzy o byciu księżniczką i jej rycerzu. Lecz to już nie te czasy.
-Jak uważasz… Pani.
Odparł tylko, niejako jej przytakując, jak też i nie. Nie miał zamiaru się z nią spierać, ponieważ był ledwie sługą, a jego opinie już znała. Nie było też sensu jej przekonywać, nic by mu to nie dało. Ale z całą pewnością, nie zgadzał się z tym. Zwykłe bajki, marnujące papier.
Zaraz jednak uniósł lekko wzrok na nią, gdy zbliżyła się i wyciągnęła książkę w jego stronę. Objął ją pazurami, przyciągając ją do siebie, spoglądając po tytule, ale już komentarz Krowy dużo mu powiedział.
Wykrzywił usta, obnażając zęby, aby zaraz odłożyć ją gdzieś na bok.
-Skończyłem.
Poinformował w kwestii drugiego zadania. Więcej nie było co dobierać, a niejako posłużyło mu za ucieczkę od tego tematu. Nie chciał obrażać jej we własnym domu, inaczej wieści te mogły dotrzeć do Amenadiela, a wtedy jego los mógł być różny.
-Niewiele wiem… o obrządkach waszego… Zdradzonego Pana…- Odpowiedział, opuszczając głowę. -...lecz… niezależnie od wiary… śluby zazwyczaj są jednym… i tym samym… umową, owocującą płodzeniem potomków… lub wyrazem miłości… światłem w ciemności… zależy czego szukasz…
Zaśmiał się cicho.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Baqara Nie Paź 03, 2021 7:30 pm

Jak uważam? No, albo jak uważa on. To jest właśnie magiczne w świecie, że tyle ile ludzi, to tyle opinii. Ale, ej, jest równowaga. On nie lubi, ja tak, więc jak jakieś znajdzie, to niech mi podrzuci. Sama z resztą za chwilę mu dałam książkę. Nie przyjął jej z entuzjazmem, w sumie się tego spodziewałam, ale ważne, że ją wziął, po chwili oznajmiając mi, że skończył pracę. Zmarszczyłam lekko brwi. Coś szło mu za szybko, aż zaczynałam wątpić, czy pracuje poprawnie, czy nie robi tego wszystkiego na odwal, ale to chyba nie jest ten typ człowieka, co by oszukiwał.
Zapytałam go w końcu o śluby, ale nie dowiedziałam się wiele, w sumie tyle, co nic. Znów mi powiedział tylko o idei ślubu.
-Hmm... No to sama poczytam o tym, albo kogoś innego zapytam. Adelaira i Cerbin w końcu ślub biorą. Altair pewnie pojedzie, przy odrobinie szczęścia zabierze mnie ze sobą, chyba.-może, że uzna, iż telepanie się w karocy, to zbyt męczące dla niego i sobie chmarą tam poleci, a ja zostanę tutaj. Czy bym się obraziła? Nie jestem właśnie pewna czy powinnam. Nie jestem z Adel czy Cerbinem aż tak bliskimi przyjaciółmi, a do rodziny tej też nie należę, więc... Chyba nie powinnam się obrażać, jak taka sytuacja wyniknie. Chociaż byłoby mi przykro, ale nie powinnam też siedzieć chłopakowi cały czas na głowie. No i się zamyśliłam na chwilę, stałam w ciszy i się zastanawiałam, patrząc na Epafrasa przeszywającym spojrzeniem, bo się zamyśliłam mając ślepia właśnie na nim. Pokiwałam do siebie głową i uniosłam ją, żeby patrzeć przed siebie. Może Altair zabierze kogoś innego? Czy wtedy powinnam się obrazić?... Nie będę o tym myśleć, jeszcze za daleko do ślubu, żeby martwić się nim już  teraz. Pokręciłam łebkiem i z machającym ogonem zrobiłam zwrot na kopytku i chwyciłam za wino, znów mocząc w nim usta. Odwróciłam się w stronę nosfera, po raz kolejny obdarzając go poważnym spojrzeniem zmrużonych oczu. Coś ewidentnie kłębiło mi się w głowie, coś chciałam powiedzieć, ale się koniec końców powstrzymałam. Zastukałam pazurkiem w szkło i odstawiłam je na stolik.
-Co robisz kiedy coś ci nie pasuje, nie podoba się? Jesteś dość potulny i wykonujesz polecenia, ale chyba są takie rzeczy, na które nie możesz nie zareagować. Powiedzmy, że ktoś świadomie lub nie robi ci coś nieprzyjemnego. Siedzisz i to znosisz czy mówisz coś o tym, albo jeszcze coś innego robisz?-zadałam w końcu pytanie. Sama byłam w podobnej sytuacji, przykład był nieco inny niż ona, ale wydaje mi się, że na tyle zbliżony, że nie będzie to w niczym przeszkadzać.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by NPC Nie Paź 03, 2021 9:07 pm

Ostatecznie nie doprecyzowała pytania o ślub, lecz domyślił się, że jej chodziło o ten saramirski, a jego wątła wiedzą w tym zakresie była nijak pomocną. Gdyby chodziło o aranaiski, to by doradził, lecz w wypadku dzieciąt nocy, na próżno szukać.
-Złożą oni krwawą przysięgę przed Zdradzonym Panem… jest to umowa… obietnica… wyznanie… ale i hołd dla niego…- Zachichotał. -Będzie wiele… oczu…
Dodał zaraz, lecz szybko pojął, że kobieta popadła w jakieś zamyślenie, lecz utkwiony na nim wzrok wyglądał poważnie. Nie wiedział co z nim zrobić, więc odwrócił się tylko, opatulając bardziej szatą, aby pazurami zaskrobać stół. Nie było kolejnego rozkazu, może myślała nad nowym zadaniem, bądź wciąż była poruszona tematem ślubu. Nie wiedział tego, było mu to niejako odległe.
Aż w końcu, usłyszał dźwięk odbijany od kielicha, przez co obejrzał się lekko za siebie, nasłuchując kolejnych jej słów, wykrzywiając swój uśmiech.
-Zabijam.- Zaśmiał się cicho. -Dawno… dawno temu… porzuciłem drogę światła i czystości… nim spotkało mnie jeszcze potępienie Zdradzonego Pana…- Przekrzywił głowę na bok, przez co skrawek kaptura opatulił jego policzek, lecz w tym samym czasie, uniósł swoją długopalczastą dłoń w górę, prezentując pazury. -Pożeram… tych, którzy szkodą mi…- Zacisnął pięść, czując ból ukłucia. -...nie jestem potulny…- Czarnozłote oczy przerzuciły się na nią. -Służę memu Panu… jestem tu, bo mi nakazał… podążam wytyczoną ścieżką…- Zachichotał. -Gdybyś… Ty… próbowała mnie skrzywdzić… pożarłbym Cię…
Wyszeptał, zachowując nadal swój dystans, jakby nie drgnął, niczym figura. Nie wiedział czemu chciała go dręczyć takimi pytaniami. Jeśli uważała go za maskotkę, to się myliła.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Baqara Nie Paź 03, 2021 10:40 pm

Opis ślubu nie brzmiał zbyt przyjaźnie, ale może to tylko groźne słowa, żeby zaakcentować ważność sprawy, bo to nie tak, że będzie tam krew i flaki, prawda? Ślub, to ślub. Piękny, cudowny, poza tym ubrudzenie ubrań byłoby niepoprawne. Z tym skojarzeniem prawdziwej krwi pomyślałam, że "wiele oczy" oznacza, że gałki oczne będą się turlać po ziemi, ale głupoty myślę.
Rzuciłam w końcu pytanie, a odpowiedź jaką dostałam, nie była przeze mnie wcześniej brana pod uwagę. Otworzyłam więc nawet usta w zdziwieniu, chcąc odruchowo zaprzeczyć, jednak on mówił dalej i to ze śmiechem. Może powinnam przywyknąć do dziwnych zachowań wampirów. Nie byłam pewna czy mi one odpowiadają, ale czy mam inny wybór? Wśród ludzi też nie będę mogła żyć, albo mnie złapią i sprzedadzą, albo spłonę, lub oszaleję z głodu, poza tym nie chciałam wyjeżdżać i zostawiać tych wszystkich ludzi, którzy byli dla mnie dobrzy. Tak czy inaczej chyba nie miałam zamiaru się posuwać do zabijania kogoś, czy nawet do pożerania, czy innej formy krzywdzenia. Może jestem na to za miękka, ale czy to źle? Zabiłam, owszem raz, przez przypadek, każdemu wampirowi się to zdarzy, jednak gdzieś w środku czułam lekkie obrzydzenie na te wspomnienia.
Podeszłam powoli do Epafrasa i złapałam go delikatnie za nadgarstek uniesionej ręki, drugą dłonią, przesuwając po skórze wierzchu jego dłoni. Po sekundzie kucnęłam obok niego.
-Przydałby ci się jakiś krem.-na szczęście udało mi się nie zabrzmieć, jakbym go obrażała czy się czepiała, bardziej była to przyjacielska sugestia.-Powiedz zapachy jakich owoców lubisz? Coś ci na pewno znajdę.-uśmiechnęłam się do niego szeroko, znów chcąc mu popatrzeć w śliczne oczęta.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by NPC Pon Paź 04, 2021 11:07 am

Kobieta chyba lubiła zaskakiwać swoim nieracjonalnym zachowaniem i wybrykami lub była po prostu szalona na swój sposób. Po takich słowach, nie spodziewał się, że podejdzie do niego i kucnie. To już było samo w sobie dziwne, bo przecież nie spotykał się z takim samoponiżaniem, lecz po tym było jeszcze dziwacznej, kiedy chwyciła jego rękę. Otworzył długie palce, spoglądając po niej w niezrozumieniu.
Jej dotyk po jego skórze był nieswój, był po prostu niezwyczajny, miał ochotę wyrwać rękę, lecz zaraz padły słowa kolejne i kolejne zatapiające go w tym bezsensie.
-Krem…?- Powtórzył, bo chyba nie miał nigdy styczności z czymś takim. Ciężko dbać o wygląd przez trzy wieki w zgliszczach. -Nie…- Urwał, zabierając rękę, oraz odwracając wzrok, by na niego nie patrzyła, nie w ten zuchwały sposób, jakby wszystko mogła zrobić. -Nie jadam... owoców.- Wycedził, by zaraz wstać, odchodząc od stolika i zabierając książki ze sobą, aby przenieść ją w jakieś inne miejsce. -Jaki jest… mój nowy… obowiązek…?
Zapytał, jakby tracąc cierpliwość. Dawała mu zbyt proste zadania, a gdy ich nie było, spoufalała się z nim, jakby nic. Nie po to tu przybył.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Baqara Pon Paź 04, 2021 1:51 pm

Epafras był niski jak stał, a teraz siedział, więc patrzyłam na niego jeszcze bardziej z góry, czego nie chciałam robić. Było to niewygodne nawet jeśli chodzi o odczytywanie emocji z jego twarzy, którą i tak zakrywał, jak tylko mógł.
Pokiwałam mu głową. Aż taki był zdziwiony? Chyba nie chodziło mu o to, żebym mu wytłumaczyła czym krem jest. Zabrał mi rękę i schował się bardziej. Kolejne zdanie znów mnie zdziwiło. Nie jada owoców? No w sumie rozumiem, u nosferów jest wiele problemów ze spożywaniem czegokolwiek innego, co krwią nie jest, no ale kiedyś musiał jakieś jeść, jakieś lubić.
Zaczął się zbierać od stołu, więc na szybko, zapowiedziałam mu, że i tak coś ode mnie dostanie.
-To, dam ci taki, który ja sama lubię.-nie przestawałam się uśmiechać. Może i jego skóra nie wsiąknie wszystkiego ładnie i od razu, ale z czasem zacznie, albo chociaż pochłonie aromatyczny zapach jagódek.
A on pędzi do obowiązków.
-Nie spiesz się tak, Epi, mamy całą noc na to.-wzruszyłam ramionami, ale wyznaczyłam nam nową trasę do innej części. Po drodze podskakując z piśnięciem, kiedy weszłam kopytem na kawałek nieposprzątanej porcelany po zbitym dzbanku. Oparłam się o stół i podniosłam nogę, aby się upewnić, że nic mi się w kopyto nie stało. Jak coś mi tam wlezie, to później może mi się zrobić niezły bałagan.-Dzikusy, wszystko popsuli.-zafukałam pod nosem. Lubiłam ten wazon. Nie był wybitny, ale przyzwyczaiłam się, że jest obok kiedy czytam tu książki.-Powiedz mi czemu ludzie tak bardzo lubią niszczyć rzeczy. Stało spokojnie, nikomu nie wadziło i przyszedł jakiś pacan o popsuł. Dla zabawy? Co to za zabawa? Prymitywy.-powinnam nieco odpuścić, to tylko wazon, a ci, którzy go stłukli już nie żyją. Westchnęłam ciężko i machnęłam na to ręką, trochę oczekując odpowiedzi, a trochę czując, że to pytanie ma potencjał na bycie pytaniem retorycznym.
Złapałam za drabinę i przystawiłam ją do wysokiego regału.
-Wchodź na górę, będę ci podawać książki, a ty układaj na półki. Sama wolę na to nie wchodzić, bo kopyta nie są najlepsze do tego typu wspinaczek. No i jak ty zaczniesz spadać, to cię złapię.-No, jak ja bym się miała wspinać i spadać, to bym biednego Epika zabiła sobą i jakbym się wtedy wytłumaczyła Cerbinowi? Cześć, Cerb, zwracam ci sługę. A co on taki rozpłaszczony? I wtedy by zapadła taka niezręczna cisza. Zgarnęłam książki ze stolika i jeśli Epafras już był na miejscu, to zaczęłam mu lektury podawać.
-W sumie, co lubisz robić w wolnym czasie. Wiesz, jak Cerbin ciebie nie potrzebuje, albo nie zjadasz nikogo i nie czytasz? A jak nic nie robisz, to co byś chciał robić?-może znajdę kolejny trop na prezent dla niego. Może dam mu kolejne jakieś pisma religijne?
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by NPC Pon Paź 04, 2021 6:32 pm

Krowa chyba nie rozumiała, że nie chciał żadnego pierdolonego kremu, który za wszelką cenę chciała mu wcisnąć, jeśli tak ją obrzydzał, nie musiała na niego patrzeć!
-Skoro dostaję… zadanie, to je… wykonuję…
Wyburczał, jakby próbował warknąć. Co mu po całej nocy, skoro miała tyle czasu to mogła znaleźć mu czasochłonne zajęcie lub dużo więcej, lecz krótkich poleceń. Nie był tu na wczasach.
Zerknął jednak znów na nią, gdy podjęła, wdeptując w kawałek wazonu. Co za niezdara. Zabierała się za porządki, a nawet nie podjęła się podstaw. I jeszcze musiała marudzić na umrzyków.
-Niszczenie i degradacja… leżą w naturze istot myślących… to zepsucie, któremu każdy… jest poddawany…
Odpowiedział, choć nie rozumiał po co go pytała o coś oczywistego. Mimo to, zbagatelizował jej wielki dramat, by podejść do drabiny, którą podstawiła. Miał wejść i układać, w porządku, tak też zaczął czynić, wspinając się po szczeblach. Jeśli podała mu już pierwszą książkę, podjął się pracy, lecz nie mogła pozwolić, aby trwała ona w ciszy. Mimo to, znowu się spoufalała. Na co jej jego wolny czas? Tym dłużej z nią przebywał, tym mniej pojmował jej sposób myślenia.
-Dlaczego ja…- Rozbrzmiało cicho, zamiast odpowiedzi na pytanie. -...po co prosić… mego Pana o pomoc… skoro masz tyle sług pod własnym… władaniem…
Spytał, z dziwnym rozgoryczeniem w głosie. Jego obecność tu pozostawała mu niejasna. Przecież każdy mógł zajmować się książkami.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Baqara Pon Paź 04, 2021 7:27 pm

On podchodził to tego mniej entuzjastycznie niż ja. Zaczynałam coraz bardziej to dostrzegać. Zastanowiłam się nad jego słowami o niszczeniu, myślałam chwilę nad nimi w ciszy i nie zgodzę się, że każdy jest temu poddawany, albo każdy, ale niektórzy w bardzo małym stopniu.
Zaczęliśmy pracować i już myślałam, że nawiąże się między nami nieco stabilniejsza nić porozumienia, jednak myliłam się. Po co mi on, jak mam innych na miejscu? Sama nie byłam pewna, może myślałam, że zdobędę pewien rodzaj przyjaciela? Może po prostu byłam naiwna myśląc, że się z nim polubię, chociaż wiem, że nie z każdym się dogadam. Może czułam się samotna i chciałam porozmawiać z kimś, kto zaraz nie poleci z tym do Altaira, chociaż on nie wydaje mi się, aby przepytywał służbę co do tego, jak się mam czy o czym plotkowaliśmy. Może gdzieś podświadomie chciałam nawiązać relacje z nosferatu, bo przecież tak trzeba, a Epafras trafił mi się jako pierwszy i zobaczyłam w nim nutkę potencjału na dobrego znajomego, zwłaszcza, że lubi czytać i ma dużo wiedzy. Wszystko sprowadzało się do jednego...
-Chciałam spędzić z tobą czas. Wydałeś się interesujący i jesteś interesujący. Na balu więcej mówiłeś, może dlatego, że wtedy nie musiałeś się mnie słuchać, a teraz czujesz taki obowiązek. Może chciałam się ciebie poradzić z kilku sprawach, jednak myślę, że już znam twoją radę. Poza tym praca w bibliotece idzie ci naprawdę szybko i dokładnie, z czego przyznam się z chęcią korzystam, bo ważnym jest dla mnie, aby książki otrzymały należny im szacunek. Ale możesz odejść, jeśli chcesz, bo kim niby jestem, żeby cię tu trzymać na siłę? Powiesz Cerbinowi, że jestem głupia i ściągnęłam cię dla zabawy, bez powodu, to cię więcej do mnie nie pośle. Droga wolna.-patrzyłam na niego, z książką w dłoni, nie wiedząc czy mu ją podać, czy jednak ucieka. Decyzja należy do niego, a ja nie mam zamiaru sie stawiać.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by NPC Wto Paź 05, 2021 10:03 pm

Może była w rzeczywistości bardzo nieświadoma tego, jak mało osób chciało rozmawiać z takimi jak on bez własnego celu. Miał wrażenie, że dopiero zderzała się z rzeczywistością. Nie wyglądał, ani też nie był, towarzyskim osobnikiem. Mimo to, Baqara z jakiegoś powodu nie potraktowała go frustracją, której po niej oczekiwał. W ciszy wysłuchał jej słów, po których reakcji zbytnich nie było z jego strony, a przynajmniej, nie były widoczne z tej perspektywy na jaką na niego patrzyła.
Chciała spędzić z nim czas, bo był interesujący. On. On był interesujący, a teraz, zdawał się ze wszystkiego niezadowolony. Skoro miał jej służyć, ciężej było spojrzeć na nią bardziej na równi. Wybrała dziwną taktykę zdobywania przyjaźni, ale może rzeczywiście, w ich położeniu innej okoliczności mogło nie być. Lecz dawała mu możliwość, aby odejść. Po prostu. Wyjść w tej chwili, bez zbędnego krzyku, a nawet gotów była narazić się Cerbinowi. To było… yh.
W końcu, nosferatu wysunął rękę w jej stronę, choć nie spojrzał na nią nawet raz, jakby tylko oczekując, by ta kontynuowała podawanie książek.
-Jeśli szukasz wiedzy… mogę ją ofiarować, na ile pojmuję…- Wyszeptał. -...lecz dając mi zadanie… daj mi je najpierw wypełnić. Taki jest mój obowiązek i takim mnie obarczyłaś…
Dodał po chwili, wciąż oczekując księgi. Nie zszedł, nie wyszedł, nie powiedział też nic więcej. Może po prostu nie musiał.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Baqara Sro Paź 06, 2021 1:29 am

Powiedziałam co myślałam i dałam mu możliwość zadecydowania o tym co chce zrobić. Nie obraziłabym się gdyby odszedł, chociaż byłoby mi smutno. Mimo naleciałości czarnych myśli na moją wizję nieodległej przyszłości, wampir nie zszedł z drabiny, nie odwrócił się do mnie plecami i nie wyszedł, jedynie wyciągnął rękę w moją stronę. Spojrzałam na jego dłoń, przeniosłam wzrok na jego twarz, której nie mogłam się przyjrzeć, bo on unikał spoglądania na mnie. Uśmiechnęłam się rozpromieniona i podałam mu książkę, patrząc jeszcze chwilę na niego i słuchając jego prośby.
-Czyli najpierw posprzątamy w bibliotece, a później siądziemy w ogrodzie i porozmawiamy?-zapytałam, nie tracąc ani odrobiny radości, nawet ogon mi zamachał na boki kilka rasy, wprawiając sukienkę w miłe dla oka falowanie. Już byłam cała podekscytowana wizją pokazania mu odrastającego ogrodu.
Prace w bibliotece chwilę zajęły, na szczęście miałam wprawnego pomocnika, dzięki któremu wszystko szło naprawdę szybko. Sklejanie kartek, dopasowywanie tomów, segregowanie wszystkiego i odkładanie na miejsce, spisywanie mniej więcej tego, co zostało spalone czy doszczętnie zniszczone tak, że nawet Epik nie jest w stanie tego skleić w całość. W końcu mieliśmy wolne, więc skierowaliśmy nasze kroki na podwórko. Mieliśmy jeszcze trochę czasu do wschodu, ale nie tyle, żeby on zdążył bezpiecznie wrócić do domu. Na razie jednak, mogliśmy podziwiać rośliny, ślicznie błyszczące w blasku księżyca.
-Zatem pragnę twojej wiedzy.-zaczęłam, idąc powoli, żwirową ścieżką, zerkając na niego i pokazując mu kły w uśmiechu.-Powiedz mi wszystko co wiesz o religii. Nigdy się o tym nie uczyłam, więc może być nawet ta religia, która wampirów nie dotyczy.-myślę, że to dobry temat na rozgrzewkę, bo mężczyzna zdaje się go lubić.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by NPC Sro Paź 06, 2021 10:08 pm

Na jej pytanie cicho westchnął, jakby nie było to oczywiste. Czuł się, jakby gadał z dzieckiem, ale najpewniej, przy nim takowym mogła być.
-Tak. Tak uczynimy…
Odparł i kiedy tylko podała mu książkę, kontynuował pracę, z nadzieją, że już w ciszy, jak jej zagwarantował, w zamian za rozmowę w późniejszym czasie.

Jak jednak powiedział, tak też musiało się stać. Znaleźli się w okolicach labiryntu, położonego między zewnętrznym, a wewnętrznym pierścieniem starych fortyfikacji obronnych. Czuł w tym miejscu zatrzymany czas, jakby wszystko zastygło, ignorując nadchodzące zmiany. Jednak nie na tym teraz powinien skupić uwagę, a na jej słowach. Pragnęła wiedzy, a kto pyta, zasługuje na odpowiedź.
-As… zwany Starszym Bogiem… jest panem piastującym tron bogów…twórca magii i dusz żyjących... niepodzielnie władający, po tym jak zepchnął do Otchałani swego brata, którego wampiry i inni wyznawcy… zwą Saramirem… lecz poza Asem, są też inni bogowie panteonu… Kelos, zwany “Strażnikiem Puszczy”... Ame, bogini miłości… Biały Rycerz, prawa ręka Starszego Boga, który czyści świat z plugastwa… Strażnik Azylu, który strzeże Doliny Dusz i radzi Starszemu Bogu… oraz Harriett, bogini domowego ogniska… która zrodziła się jako potępiona wampirzyca, lecz As przyjął je na swoje łono, płodząc z nią… boskich potomków… pierworodnego Lova, patrona podróżników i wędrowców… drugie dziecko, Omari, przewodnicząca wynalazcom i marzycielom… Yack, będący trzecim, dba o tych odrzuconych i pogardzanych… oraz najmłodszy Aiden, który reprezentuje żądze i instynkty… dzikość…- Zatrzymał się na chwilę. -Jest też Kokoro, patronka porzuconych, owdowiałych… nieszczęśliwie zakochanych… córka Ame, oraz… jak twierdzą niektórzy, samego Saramira. Wampiry postrzegają ją inaczej…- Zachichotał dusząco. -...jako okrutną boginie sprawiedliwości i zemsty, która stoi po stronie pokrzywdzonych... tak jak Saramira biorą za tego, którego zdradził własny brat, aby mieć pełną władzę nad tronem bogów, zaś on jedyny, był dobry dla ludzi… wszystko zależy… w co wierzysz…- Kontynuował marsz. -Choć prawdą jest, że Saramir ingeruje w życie ludzi… mój Pan twierdzi, że otrzymał jego błogosławieństwo, gdy inni się od niego odwrócili. Nie postrzega tego jako klątwy... - Zerknął na kobietę. -...dawniej… służyłem Yackowi… lecz i on odwrócił się ode mnie… a może… ja od niego...
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Baqara Czw Paź 07, 2021 12:00 am

Byłam gotowa na wiedzę, więc kiedy zaczął mi ją dawać w takiej ilości, trudno było mi się po jakimś czasie połapać, najgorzej było z imionami, ale myślę, że jak jeszcze raz czy dwa je usłyszę, to zapamiętam. Oczywiście musiałam zapamiętać dwie boginie, mianowicie Ame oraz Harriett, nie wiem dlaczego, jak jakoś mi weszły w głowę, ale inni też byli ciekawi i dużo było rodzinnych dramatów. Niby bogowie, a problemy tak bardzo ludzkie. Zdrady, zazdrość, miłość, litość. Gdyby nie patronowali kilku aspektom naszego życia, to by byli zwykli obywatele, już dawno zapomniani przez wszystkich, jednie występujących w jakichś rodzinnych kronikach sprzed wielu wielu lat.
Wsłuchałam się w to, jak wampiry patrzą na niektórych z tych, co nas pilnują. Interesujące, jak w jednej religii ktoś może być potępiony, a w drugiej stanowić ideał. Nie jestem jednak przekonana co do błogosławieństw od bogów. Nigdy w nikogo nie wierzyłam, a żyję, jestem wolna, przez czysty przypadek, no chyba, że ktoś inny się za mnie modlił, na przykład Altair prosił o krowę z nieba, więc dostał taką z lasu, lub bogowie zobaczyli, że sobie nie radzi, więc zesłali mnie na jego drogę po to, aby uczynić jego życie lepszym, a mnie wykorzystali jako narzędzie, może nawet narzędzie przejściowe, bo po mnie ześlą mu kogoś kto spełni jego wyśnione oczekiwania. Może trochę by to było niesprawiedliwe, ale bogowie dbają o swojego wiernego, ja jestem z zewnątrz, więc nie muszą się mną przejmować.
Spojrzałam na niego, bo zainteresował mnie wzmianką o sobie.
-Czym było to spowodowane?-w końcu ten cały Yack nie odwróci się od kogoś bez powodu, tak samo, jak Epafras nie obraziłby się na bóstwo gdyby to była tylko zachcianka znudzenia.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by NPC Czw Paź 07, 2021 12:03 pm

To było jej jedyne pytanie po tym co usłyszała? Sądził, że zechce wiedzieć więcej o wierze, dopytać o niejasności, zaś tutaj… okazało się, że było zupełnie inaczej.
Zaśmiał się cicho
-Skalałem się grzechem, w chwili… próby… zdradziłem go… na długo przed wyrokiem… nieczystość zawitała w mych progach… Yack odwrócił wzrok przed… skrzywdzoną duszą…
Załkał cicho, by zaraz płacz przekształcił się w duszący śmiech, który nie przerwał jego nieco szybszych kroków, którymi wysunął się do przodu.
-Pożerałem… pożeraaałeeem…- Zawył cicho. -...tyle dusz… tyle pustych skorup… to piękne jak płomień wszystko obrócił w proch… nasze życia też…
Zaśmiał się, by zaraz zatrzymać swoje kroki przed labiryntem, na który zawiesił wzrok. Był wysoki, wyższy od niego, czy nawet Krowy. Możnaby w nim przepaść. Na wieki. Na wieki…
-Saramir nie odtrąca swych potępionych dzieci… opatula mrokiem… koi ból… tak rzecze… Pan… lecz nie każdy widzi drogę…- Zerknął na kobietę. -...pozostajemy ślepi.
Wyszeptał.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Baqara Czw Paź 07, 2021 9:27 pm

O wierze mogę wyczytać zagubione informacja w książkach, wolałam więc wykorzystać moment na dowiedzenie się czegoś o samym Epafrasie, bo tego, żadna książka mi nie powie, a i najpewniej on sam nie będzie się chętnie dzielił co pikantniejszymi szczegółami. O to się martwiłam, ale mężczyzna za chwilę zaczął się zachowywać, jak on, czyli dziwnie... chichoty, łkanie, zmiany nastrojów wpasowujące się w opowieści o zjadaniu dusz i pustych skorupach. Zaczęłam się zastanawiać jakiego rodzaju demonem jest, bo one wysysają dusze. No i wtedy zrozumiałam, że on zabijał ludzi! Cóż, Ara, raczej wiele wampirów kiedyś zabijało. No tak... To nie powinno być szokujące.
Zatrzymaliśmy się przed labiryntem. Nie chciał tam wchodzić? Czemu? Nie zgubimy się, jeśli coś się zacznie dziać, to przebiję się przez krzaki, już to kiedyś robiłam w poszukiwaniu Altaira. Wtedy dałam sobie radę, to i teraz sobie poradzę.
Spojrzałam na nosfera, po czym odwróciłam się przodem do roślin i ruszyłam spokojnym krokiem między nie. Może nam się uda za jakiś czas odnaleźć przypadkiem wyjście.
-A jak się widzi? Wystarczy zacząć się modlić i wiara przyjdzie sama z siebie? Trzeba czekać na nagłe olśnienie?-jakoś rozumiałam religię, ale wierzenie widziałam jako pewien rodzaj głupoty. Wiara oczywiście utrzymuje w człowieku nadzieję w trudnych sytuacjach, jednak jeśli wtedy bogowie nam nie pomogą, to się od nich ludzie odwracają i złoszczą, że coś co nie istnieje, a nawet jak istnieje, to ludzi jest za dużo, aby każdego pilnować i każdemu pomagać, im nie pomogło. Gdyby bogowie chronili przed śmiercią i katastrofami, to byłoby nas tyle, że żylibyśmy, jak w mrowisku.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by NPC Nie Paź 10, 2021 11:12 am

Widząc, że Baqara wchodzi do labiryntu, lekko skrzywił się, lecz ruszył zaraz za nią, zdając się na jej obeznanie w terenie. Szybko jednak przeniósł uwagę na jej słowa, które były… takie jak do tej pory. Doprawdy nie wiedziała jak to wygląda? To było wręcz szokujące.
-Jesteś głupcem…?- Prychnął. -Nie… musisz wierzyć w… siły wyższe, które… władają tym światem… wierzyć w ich… sprawczą moc. Sama modlitwa… to sposób rozmowy… oni słuchają… lecz nie zawsze odpowiadają… bo kim my jesteśmy, by… musieli…
Wyjaśnił, lecz wiedział dobrze, że niewiele jej to da. Musiała się jeszcze wiele nauczyć, mimo to, jeszcze jedna kwestia pozostała do naprostowania.
-Lecz nic Ci to nie da… oni nie wysłuchują wampirów… jedyna istota jaka może… może brać pod uwagę Twe pragnienia… to Zdradzony Pan… ojciec nas wszystkich…
Wytłumaczył, bo choć samemu nie wyznawał specjalnie Saramira, pozostawał świadom, że ich potępione dusze nie odnajdą innej drogi, niż po przez mrok upadłego boga. Tylko on im pozostał w tym żałosnym żywocie. Równie dobrze mogli sobie wszyscy wbić kołki w serce, bo nic to nie zmieni. Każdy ostatecznie trafi do Otchłani…
I chyba na tych wyjaśnieniach musiała polegać reszta spotkania, nim dane było mu wrócić do Jaskółczego Gniazda, w poszukiwaniu spokoju swoich myśli.

z/t 2x
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Baqara Sro Paź 27, 2021 6:01 pm

Tuląc książki do piersi, ziewnęłam przeciągle. Chciało mi się spać i to jak, ale nie mogłam jeszcze iść, no znaczy mogłam, ale najpierw musiałam zakończyć to co zaczęłam dawno temu. Sprzątanie biblioteki chociaż szło do przodu, to jakby jego koniec się tylko oddalał. Do tego trzeba było zająć się nowymi książkami, które do nas przyjeżdżały z najróżniejszych księgarni. Eh... wszystko to wpisać do inwentarza, żeby się w przyszłości nie głowić czy jakiś tekst mamy, czy nie, chociaż tym się akurat ja nie zajmowałam, oddałam to słudze, który niedawno doznał urazu nogi i inne zadania go przerastały. Przynajmniej miałam towarzystwo.
-,,Opowieści czerwonego sweterka". Nie jest to zbyt dziecinna książka, jak na nasze zbiory?-zerknęłam na mężczyznę obracającego rudą książkę w dłoni.
-A, tak. Tego nie zapisuj, to prezent. W jednej z księgarni w Sadach właścicielka, kochana kobieta, spodziewa się dziecka.-zaczęłam, wracając do pracy, wsuwając grube tomiszcze pomiędzy inne książki.-Może trochę przyszłościowo, ale małemu dziecku skomplikowana książka nie zrobi różnicy, za to, jak podrośnie, to będzie miało dużo zabawy.-pokiwał głową i odłożył podarunek na blat z boku.
-Zapakować ją jakoś później? Chyba mamy gdzieś kolorowy papier...-zaczął się poważnie zastanawiać, a ja widziałam jakąś nutę radości na jego bladej twarzy.
-Jeśli masz na to ochotę, to możesz. Nie musisz się spieszyć, na razie nie mam w planach tam wyjazdów, tutaj mam wystarczająco roboty.-wyciągnęłam się w bok i zaczęłam wciskać kolejną książkę na jej właściwie miejsce. Jeszcze tylko tych kilkanaście pozycji i koniec na dzisiaj. Odpoczynek.
Pech czy może szczęście sprawiły, że odpoczynek przyszedł do mnie szybciej niż myślałam. Wychylona na drabinie z obiema rękoma zajętymi książkami, zachwiałam się, tracąc równowagę, z krótkim krzykiem, rozpoczynając majestatyczny lot na ziemię. Udało mi się jednak pochwycić dłoń wysokiej rzeźby stojącej przy regale. Zawsze wiedziałam, że jestem duża i ciężka, ale nie aż tak. Źle wyważony marmur przechylił się razem ze mną z podstawki i po chwili na podłodze, w akompaniamencie łamanych kości i pękającego pomnika, powstały nowe uszkodzenia. Pal go licho kałużę krwi z rozwalonej głowy, ale te wgniecenia po kamieniu w deskach? Tego się już nie naprawi tak łatwo.
Podobno słuch umiera ostatni, pewnie dlatego też słyszałam, jak sługa spanikowany pędzi wzywać pomocy. Głuptas, powinien oszczędzać nogę i się nie przemęczać. Co ja z nim mam? Tak czy inaczej wolałabym jednak, żeby ostatnia umierała zdolność mowy, mogłabym wtedy mu powiedzieć, żeby owinął książkę w niebieski papier, bo taki jest ulubiony kolor księgarki, ale może później dam radę, bo teraz i tak nigdzie nie pojadę.

Z/T

Nie żyje tymczasowo, bo wampiryzm
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Baqara Pią Lut 11, 2022 11:18 am

POPRZEDNIA CZĘŚĆ

Drodzy Państwo, Baqara wróciła na swe włości, no prawie na swe, bo dalej się czuję, jak pasożyt, co żeruje na Altairze. Nic nie osiągnęłam, ale kiedyś osiągnę i mu oddam wszystkie pieniądze, jakie na mnie wydał. Mam czas, wampiry mają go masę.
Przeszliśmy przez bramę, poprosiłam służbę, żeby zajęli się naszymi bagażami, bo sama po podróży nie miałam sił już ich nosić do mojej piwnicy. Kiedy już wstępnie wszystkie rozkazy zostały rozdane, zapytałam o Altaira i dostałam odpowiedź, że aktualnie siedzi w naszej sypialni i śpi. Albo go alkohol znużył, albo dobre jedzenie, ja już nie wiem co mu po głowie chodzi od jakiegoś czasu. Tak czy inaczej informacja o tym, że mam chwilę spokoju od niego i nie ma zagrożenia raczej, że wpadniemy na niego na korytarzu, przypadła mi do gustu, bo co jak co, ale wilkołaka mu przedstawiać za bardzo nie chciałam i jest ku temu wiele dobrych powodów. Dlatego też poprosiłam o dyskretność, może to i brak zaufania, ale po tym, co zrobił całkowicie miałam do tego prawo, bo kto normalny od tak po prostu idzie, żeby wymordować ludzi, którzy i tak mają ciężko w życiu i próbują tylko przetrwać? Jak o tym myślę, to na nowo mi krew wrze. Zostawmy ten temat.
Weszliśmy do budynku, a ja nie bardzo wiedziałam, co teraz robić, bo tak od razu prowadzić gościa do podziemi, to nie bardzo. Wybrałam więc salonik, z miło palącym się kominkiem, bo chociaż było lato, to dzień był chłodny i do tego jesteśmy w górach i jest środek nocy. Wiele rzeczy przemawiało za rozpaleniem domowego ogniska.
-Poproszę o jedzenie dla nas, musisz być głodny.-uśmiechnęłam się do mojego gościa i pogłaskałam go po głowie, bo tak zmienił się w psa, nawet się sekundy nie zastanawiał o jak tylko słońce zaszły, myk, cyk i kundelek jest.
Wyszłam na chwilę z salonu, żeby odnaleźć kogoś ze służby i zamówiłam nam coś mocno mięsnego na kolację. Mam nadzieję, że wilkowi będzie smakowało, chociaż podejrzewam, że jemu się da cokolwiek i będzie ukontentowany.
Wróciłam do towarzysza i usiadłam wygodnie w fotelu, wyciągając nogi przed siebie, a ręce w górę.
-Od tego ciągłego siedzenia na drewnie tyłek mnie boli, a jeszcze czeka mnie siedzenie przy biurku. Na szczęście pomożesz mi, to praca pójdzie znacznie szybciej i będziemy mogli znów odpoczywać.-Uśmiechnęłam się do niego, już wiedząc, jakie zadania mu dam.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Iwo Pią Lut 11, 2022 11:56 am

Im bliżej jej domu byliśmy, tym bardziej się zastanawiałem czy przeżyję dzisiejszą noc. Wywiozła mnie gdzieś w las i góry, za nic bym sam teraz nie potrafi wskazać gdzie mój dom jest i skąd przybyliśmy. Do tego wiedziałem, że idę do miejsca gdzie jest dużo wampirów, więc bałem się do Dayę i jego reakcję, bo przy jednym szczęśliwy nie był. O siebie może też się trochę bałem, ale nie tak bardzo, bo Baqara była obok, chyba polubiliśmy się na tyle, żeby nie chciała mnie wsadzać teraz do słoika z formaliną. Skąd ten brak zaufania? Nie jestem pewien, może stąd, że wiele osób wydawało się mnie lubić, a potem znikali najczęściej nie dając konkretnego powodu. Nigdy nie wiesz kiedy ktoś cię lubi lub nie lubi, tego nie da się rozróżnić, bo wszystko umieją ludzie udawać. Nie rozumiem jak im się to udaje tak pięknie.
Cały czas trzymałem się blisko niej, niemalże stale przylegając bokiem do jej nogi. Nie chciałem dawać wrażenia, jakobym coś węszył i szukał okazji, ale też i pewniej się czułem przy niej, bo ją znałem, no i też głaskanie wpadało raz na jakiś czas.
Oczywiście mimo zdenerwowania zwróciłem uwagę na jej dom, a raczej wielką rezydencję z ogromnymi ilościami pięknego terenu dookoła. Gdybym ja był w posiadaniu takiego miejsca, to bym co końca życia nie wychodził poza jego obręb, bo nie miałbym po co. Miałbym tutaj krowy, tam zboże, warzywa i owoce, a jeszcze tam o konie. Nic mi więcej od życia nie potrzeba. Byle mieć zwierzęta, coś do jedzenia i skrawek ziemi do spania.
Weszliśmy do budynku, który nieco mnie przytłoczył wystrojem. Czułem, że bardzo rzucam się w oczy na tle ciemności i czerwieni, ja taki jasny kłębek. Szedłem jednak dalej, rozglądając się uważnie, bez zbytniej pewności siebie, ale też z jakimś stopniem obojętności, bo zmęczenie przytępiało zmysły. W salonie zaś rozgościłem się od razu, włażąc na kanapę i zajmując ją całą, rozciągniętym maksymalnie ciałkiem. Pewnie zostawię na tapicerce trochę swoich kłaków, nie zazdroszczę roboty komuś kto tu będzie sprzątać. Uwaliłem głowę na poduszeczce i przymknąłem oczy, czując, jak mięśnie miło mi się rozluźniają, a kręgosłup może się powyginać w inne strony niż normalnie, od czasu do czasu strzykając przyjemnie. Ciepło kominka, miękkie leżenie i wizja posiłku. Idealnie tu jest, mógłbym tu zamieszkać, gdybym tylko mógł sprowadzić tutaj swoje krowy i pająki.
Otworzyłem jedno oko, zerkając na kobietę, której ręka powędrowała do mojej głowy. Uśmiechnąłem się uroczo, po psiemu, przeciągnąłem się i zaburczałem z zadowolenia. Lepiej być nie może, ale to tylko chwila odpoczynku, bo zaraz czeka nas praca. Nie wiem jeszcze jaka, ale czeka. Po pracy z kolei będzie kolejny odpoczynek. Czyżbym się aż tak rozleniwił?

Nie wiedziałem ile czasu minęło, ale znów zdawało mi się, że przysnąłem. Nie to, że mi się zdawało, tylko po prostu spałem, jak zabity, bo mnie krówka musiała budzić na kolację. Że też mnie nie obudził sam zapach ciepłej dziczyzny? Oszalałem? Za to kiedy już otworzyłem ślepia i poczułem ten piękny aromat, to natychmiast spełzłem z kanapy, przydreptałem do stolika i od razu capnąłem dla siebie największy kawałek, jakbym chciał go połknąć na raz, ale mi nie wyszło, bo był za duży. Wgryzając się w mięso zerknąłem na boki, czy nie ma obok nikogo, kto by mi chciał zabraniać jedzenia i jeśli nikt się nie sprzeciwiał, to bez krępacji zacząłem odgryzać łapczywie kawałki, żuć delektując się smakiem i na koniec połykać tak, że zanim kęs dotarł do żołądka, już kolejny był w moim pysku.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Baqara Pią Lut 11, 2022 1:17 pm

Rozbawiło mnie trochę to, jak się tulił. Czyżby się bał? Wkroczył do leża wampirów i to nie byle jakich wampirów. Żałował swojej decyzji? Hahaha! Za późno!! Teraz mi nie ucieknie! Zagadam go na śmierć i nie puszczę dopóki będę miała coś do powiedzenia, ale najpierw odpoczynek, danie złudnego wrażenia bezpieczeństwa, które i mnie powaliło. Usiadłam w miękki fotelu i dość szybko sen mnie dopadł, a chciałam tylko przymknąć oczy na chwilkę, żeby odpocząć. Tak zawsze jest. Poleżę kilka minut, a potem budzę się dwie godziny później i nie wiem co się dzieje dookoła. Szokujące i przerażające, jak bardzo czasami się nad sobą kontroli nie ma.
Na szczęście tym razem mój sen nie był tak mocny, jak mógłby być i zostałam obudzona, przez kroki służby, która przyniosła nam posiłek. Przetarłam oczy, przeciągnąłem się i spojrzałam na wilka, co spał z wywalonym językiem. Dalej nie wiem, gdzie tu straszna i mordercza bestia. Wstałam powoli i podeszłam do śpiocha. Pierwsze szturchnięcie w łopatkę nic nie dało, pociągnięcie za łapę też nic. Umarł? Zerknęłam na jego żebra, ale te się poruszały przy oddechu. Nie, no żyje, ale żeby aż tak spał.
-Iwo...-wyszeptałam, kucając przy nim i drapiąc go po szyi i za uchem.-Iwo?-powiedziałam już głośniej, a nie otrzymując kolejnej reakcji, zaśmiałam się cicho i potrząsnęłam nim jeszcze mocniej, aż w końcu otworzył zaspane ślepia. Myślałam, że jeszcze kilka chwil będzie łączył wątki, ale nie, od razu wybrał się na spacer ku jedzeniu. No tak, powinnam się była tego spodziewać. Wzięłam swój talerz z jedzeniem i wróciłam na fotel, dając mu swobodę jedzenia. Niech szamie ile chce, a jak jeszcze głody będzie to poprosimy o więcej, za jego pomoc się mu należy, zwłaszcza, że pieniędzy brać nie chce, zapłata w naturze, to dobra opcja.
W salonie panowała względna cisza, przerywana tylko mlaskaniem i siorbaniem, kiedy wgryzaliśmy się w mięso czy popijaliśmy je czymś. Zero rozmów, każdy skupiony na zaspokajaniu jednej z podstawowych potrzeb. Czasami tylko rzucaliśmy sobie spojrzenia, jakby ocenić, czy towarzysz ma coś lepszego na talerzu, co można by podwinąć. On by raczej nie miał oporu dojadać po mnie, ale ja po nim już nie bardzo bym chciała. To niesprawiedliwe!... Ale praktyczne, bo po zjedzeniu dałam mu talerz do wylizania i był tak czysty po tym, że już nie trzeba go w sumie myć.
Ułożyłam dłonie na pełnym brzuchu. Najadłam się.
-To co? Gotowy do pracy?-ja byłam gotowa, jak najbardziej. Szybko to zrobimy i szybko wrócimy do leniuchowania. W końcu mam gościa w domu i chcę go trochę zabawić, a nie tylko zmusić do roboty dla mnie.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Iwo Sob Lut 12, 2022 8:14 pm

Niespokojny zazwyczaj sen, a tu takie cuda, że mnie trzeba wołać. Dawno mi się tak dobrze nie spało, ale trzeba było to przerwać na rzecz jedzenie, co jest bardzo dobrym powodem. Jedliśmy w spokoju, ale w końcu jedzenie się skończyło. Niestety, ja byłem dalej głodny, być może mózg po prostu jeszcze nie zrozumiał, że brzuch mam pełny, a skoro nie zrozumiał, to znaczy, że muszę zjeść więcej. Proste rozwiązanie.
Zamerdałem ogonem na jej pytanie, szczeknąłem, że tak, gotowy do pracy, jednak głowa co innego mówi, a brzuch co innego. Nagle po prostu podążyłem za nosem i wydreptałem szybko z salonu, idąc za pięknym zapachem, który prowadził mnie zapewne do kuchni. Na czterech nogach jestem szybszy niż najedzona, rozwalona na fotelu hybryda, dlatego nawet jeśli ta spróbowała  mnie złapać, to raczej nie zrobiła tego szybko. Byłem zdeterminowany i to bardzo. Nigdy nie lekceważ głodnego wilkołaka.
Służba raczej zadowolona nie była z tego, że biegam sobie samopas, ale co mogli zrobić? Byłem gościem specjalnym. No właśnie byłem gościem. Tutaj się zreflektowałem i błyskawicznie zawróciłem, biegnąć w stronę powrotną, co kobiety. Słyszałem opowieści o morderczym demonie co tu mieszka, o jej facecie. Nie sądzę, żebym był zachwycony spotkaniem go, a i on raczej szczęśliwy nie będzie. Byłem więc teraz tajemnicą! To było na swój sposób ekscytujące i gdzieś w duszy chciałem, żeby doszło do walki, ale to by sprawiło przykrość hybrydzie, prawda? Zepsułbym nam całe spotkanie, może już nigdy bym jej nie spotkał, a wspominała coś o kolejnych wyjazdach. Kto wie, może będę miał na to czas.
Wróciłem do niej uradowany, z gibiącym się ogonem i natychmiast zacząłem się przymilać ocieraniem i kładzeniem się jej pod nogami. Głupio wyszło, ale jestem, nic nie zrobiłem. Zaskomlałem, wyciągając do niej łapki w ugodowy sposób. Niech się nie denerwuje i nie obraża, nie chciałem nic złego. Już nawet jeść nie muszę, już chyba do głowy mi dotarło, że się najadłem, a jak nie, to wytrzymam, na pewno, dam radę. Pani Baqaro jestem gotów do pracy! Zawyłem krótko, patrząc na nią z uśmiechem. Niech prowadzi mnie do pracowni, pomogę jej najlepiej, jak będę umiał.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Baqara Sob Lut 12, 2022 8:47 pm

Co? Zaraz, gdzie on idzie? Na to gotowa nie byłam.
-Iwo!-zaskrzeczałam, kiedy ruszył biegiem z salonu. Poderwałam się z fotela, ale musiałam przystanąć na chwilę, gdyż krew odpłynęła mi z głowy do brzucha. Same utrudnienia. Mam nadzieję, że nikt ze służby nie weźmie go za groźnego wilka, wymagającego złapania i związania. Nie chcę nawet myśleć o tym, jakie by to kłopoty mogło sprowadzić na nas, chociaż głównie na mnie, to w końcu ja go tu sprowadziłam, jest on moją odpowiedzialnością.
Kiedy tylko mój organizm się uspokoił, wznowiłam pogoń, przeczuwając, za czym wilkołak może iść, podążałam jednak bardziej za odgłosem jego pazurów stukających o posadzkę. No pięknie. Pierwszy raz u mnie jest, a już zna plan hrabstwa. Wilkołaki mają niesamowite nosy. Biegłam w stronę kuchni, nawołując go co jakiś czas, licząc, że się opamięta i wróci, co w sumie zrobił. Nie spodziewałam się, że podziała, ale sapnęłam z ulgą, widząc, jak do mnie podbiega i się łasi.
-Nie rób tak więcej. Wiesz, jak jest, nie wszyscy są szczęśliwi, że tu jesteś.-kucnęłam i zaczęłam go drapać po odsłoniętym brzuchu i piersi. Jakie to to miękkie, a jak mu bebechy wywaliło po jedzeniu. Nie wierzę, że z taką dietą, jaką ma, wygląda tak dobrze, jako elf, chociaż dużo pracy fizycznej swoje robi, wiem coś o tym.
Złapałam go delikatnie za pysk, kiedy zaczął wyć i zamiętosiłam jego wargi, drocząc się przesunęłam kciukiem po jego mokrym nosie.
-Nie wyj, bo zaraz wywołasz wilka z lasu, hm? Żaden z was tego nie chce.-przestrzegłam go przez panem domu, po czym wstałam powoli, pamiętając, że jestem w trakcie trawienia.-A teraz chodź do pracowni.-uśmiechnęłam się tajemniczo, bo kto wie co ja tam trzymam. Same fajne rzeczy, trochę trupów, trochę fiolek. Będziemy się dobrze bawić, to mogę obiecać, no i będziemy mieli spokój, bo Altair tam nie schodzi, w końcu trzymam tam potwory, a on ich nie lubi. Jego wybór.

***

Pokazałam wilkołakowi wszystko, co było na dole. Każdy słoik opisałam, o każdym coś powiedziałam, dałam mu powąchać moje notatki oraz formalinę, przed której polizaniem musiałam go powstrzymać, bo może i martwy wilkołak do kolekcji kusi, ale nie tym kosztem.
Później przeszliśmy do pracy. Wszystko, co przywieźliśmy znalazło się w jednym miejscu, zaczęliśmy więc od oznaczania słoików. Ja przyklejałam karteczki, a on wyszukiwał miejsca na półkach i wybierał w jakiej kolejności to wszystko opisywać i układać. To nie była praktycznie żadna pomoc, ale wydawało mi się, że i tak czerpie z tego przyjemność, więc i ja w duchu zaakceptowałam, że jego zadanie jest najważniejsze w tej całej operacji sprzątania.
Kolejną częścią było zajęcie się notatkami, w tym już za bardzo mi pomóc nie mógł, ale za to towarzyszył mi wiernie i wspierał psychicznie, uważnie obserwując co robię. To było zabawne widzieć jego zainteresowane badaniami spojrzenia, dlatego też zdecydowałam na pewno o jednej rzeczy.
-Lubisz to, co?-zerknęłam na niego z zadowoleniem.-Jak będę jeszcze gdzieś chciała jechać, to dam ci znać i pojedziemy razem. Przyda mi się tak zaangażowany asystent, jak ty.-obiecałam i już się nie mogłam doczekać aż wyślę mu list z ofertą wycieczki. To będzie ekscytujące!
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Iwo Nie Lut 13, 2022 10:38 pm

Wróciłem do niej i nie jestem pewien czy to był wynik moich działań czy ona po prostu taka jest, ale nie była zła. Co do jednego jednak rację mieliśmy oboje, nikt nie chciał spotkać właściciela dworku, dlatego posłuchałem się jej i blisko przy niej poszedłem do pracowni, a w pracowni zobaczyłem tyle rzeczy, których nie widziałem w życiu. Dziwne owady, niektóre małe, inne przerośnięte, jakieś dziwne gryzonie, gady w różnych kolorach, najbardziej spodobała mi się taka jedna żaba, styrana życiem, zmęczona, najpewniej umarła ze starości, ale mimo wszystko musiała być silna, bo nie miała jednej nóżki, a mimo to dożyła starego wieku. Chciałbym być takim wojownikiem, jak ta żabka. Będę takim wojownikiem, kiedyś może, nie wiem, zobaczymy. Teraz nie czuję się jak wojownik, a wegetująca roślinka, ale spotkanie z hybrydą jakoś mnie nieco rozruszało, głównie dlatego, że ona sama była bardziej aktywna niżbym chciał, ciągle mnie zaczepiała. Podziwiam ją, że tyle ze mną wytrzymuje, bo to trudna rzecz, dlatego nie mam przyjaciół i rodziny. Za bardzo zszedłem na filozoficzne użalanie się, po prostu pomagałem jej teraz w pracowni. Moja praca była trochę bezużyteczna, ale podobała mi się i po jakimś czasie naprawdę się w nią wkręciłem. Planowanie do gdzie ustawić w jakiej kolejności było całkiem sporym wyzwaniem. Nie można było tego po prostu odłożyć na półkę, to trzeba było wyeksponować. Nie byłem pewien czy mój sposób eksponowania się jej podobał, ale kiedy na nią spojrzałem, to zauważyłem, że chyba tak. To dobrze, lubię kiedy moja praca się do czegoś przydaję, lubię sprawiać, że innym jest miło, bo to i dla mnie miłe na swój sposób.
W końcu skończyło się chodzenie i zasiedliśmy do biurka, ona na krześle, a ja na kocyku, żebym nie siedział na gołej ziemi. Przyglądałem się jej pismu, słuchałem, jak ołówki i pióra skrobią o kartki. Czasami się wyciągałem, żeby lepiej dojrzeć o czym tam pisze, czasami trącałem ją nosem i łapałem zębami za rękawy, żeby dała ręce odpocząć od pisania i mnie pogłaskała, bo jeszcze dostanie skurczy czy coś.
Przymknąłem lekko oczy i uśmiechnąłem się do niej na powiedzenie, że owszem lubię to, podoba mi się, ale nie dlatego, że lubię to zajęcie, tylko lubię spędzać z nią czas. Zaraz też padła propozycja, której odmówić nie mogłem, bo jak? Ogon mi oszalał, oczy się powiększyły z ekscytacji, zadreptałem niespokojnie nogami i skomląc wcisnąłem się jej głową pod pachę, a później wspiąłem się łapą na krzesło, żeby sięgnąć pyskiem do jej twarzy i liznąć chociaż, raz, aby przypieczętować naszą umowę.
Jak mi nie dasz znać, to cię dopadnę. Wyburczałem groźbę, której zrozumieć nie mogła. Otarłem się o nią jeszcze raz po czym zeskoczyłem na ziemię i zaszalałem dookoła mniej, kręcąc piruety. Pójdziemy do lasu i spotkamy potwory, złapiemy więcej żab! Zaszczekałem przeszczęśliwy na przygodę z kimś. Łapanie żab może i mało naukowe, ale może złapiemy też coś innego, coś dużo większego, jak nie wiem, potwora jakiegoś, jeszcze nie wiem jakiego, może takiego, jakiego nigdy w życiu nie widziałem! Nie wiadomo!
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Baqara Nie Lut 13, 2022 11:06 pm

Nawet przeszkadzał trochę w pisaniu, cóż. Na szczęście nauczyłam się już, że Iwo jest jak choroba, ignorowany, z czasem stanie się jeszcze gorszy do zniesienia, a wtedy zrobi coś, co kompletnie zrujnuje spotkanie. Dlatego też robiłam krótkie przerwy w pisaniu i go głaskałam. Zakładałam dobre intencje, bo nie wydaje mi się, żeby on kiedykolwiek chciał zrobić coś na złość, po prostu nie zawsze miał wyczucie czasu dobre i nie zawsze rozumiał sytuację. Odnoszę jednak wrażenie, że krzyczeniem i zwracaniem uwagi sie tego nie naprawi. Zatem jaki jest na to sposób? Nie bardzo wiem, więc poprzestałam na zapobieganiu i łagodzeniu objawów zanim te zmienią się w namolnego potwora.
Obiecałam wspólną podróż i właśnie takiego entuzjazmu w nim szukałam, dokładnie takiego! Uśmiechnęłam się szeroko, chwyciłam go za pysk kiedy mnie liznął. No dobra, raz pozwalam. Umowa stoi zatem, ja do niego napiszę, on do mnie też może w każdej chwili pisać. Zaśmiałam się widząc, jak gania po ziemi, jak koc mu spod nóg uciekł, jak ogon mu lata. Tak, to mój Iwo, cały szczęśliwy na nowe zdarzenia, podekscytowany na wizję nieznanego świata.
Wychyliłam się na krześle i sięgnęłam do niego dłonią, do której raczej na pewno przylgnął łbem.
-Tylko może weź jakąś grę ze sobą, karty, coś musimy robić, jak się nam nudzić będzie.-poprosiłam, czując, że nauczyłabym się czegoś nowego. Mówił, że zna masę gier, karcianek głównie, a ja w nich dobra nie jestem, więc z chęcią przećwiczę swoje umiejętności.

***

Prace nad papierami się nieco dłużyły, ale wystarczyła wizja kolacji i od razu jakoś szybciej nam poszło. W końcu notesy i teczki zostały odłożone na półki, a my mogliśmy znów cieszyć się przepysznym jedzeniem. Iwo się przejadł, co było do przewidzenia, ja zachowałam umiar. W jednym się jednak zgadzaliśmy całkowicie, mianowicie w tym, że czas spać. Wilkołak dostał swoją sypialnię, zdawało mi się jakoby po wilczemu płakał, że niezły z niego grubasek i boli go brzuch. Pogłaskałam go więc po głowie, owinęłam kołdrą, ułożyłam jego ubrania na szafce, zgasiłam świeczkę i wyszłam, kierując się do swojej sypialni. Czeka mnie szybka kąpiel i spanie, bo jestem nieziemsko zmęczona. Za to jutro cały dzień będzie można odpoczywać. Jednak szukanie potworów to przyjemne zainteresowanie.

Z/T wszyscy

NASTĘPNA CZĘŚĆ
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Mistrz Gry Sro Mar 23, 2022 12:07 am

Pięć pierdolonych miesięcy… a mimo to, butelka stała na swoim miejscu, nietknięta. Czasem tak siedział przed barkiem i wpatrywał się w ostatnią butelkę sentinellowskiego wina, która zdążyła już obrastać w kurz, a on sam nie ruszał jej, niczym świętą relikwię, obarczoną klątwą bogów. Ci zawistnie już patrzyli, po co więc ich bardziej prowokować…?
-Mój Panie.- Symfonie ciszy przerwały nader głośne słowa Gregory'ego, który stał w progu wejściowym do tajnego pomieszczenia, ukrytego gdzieś w jednej ze ścian Mernstein. O jaskini lwa krążyły plotki, ale zaufany majordomus nie musiał na nie zwracać uwagi, gdy sam znał prawdę. -Chciałbym zapytać, czy to nie najwyższa pora wyjść do ludzi?
Altair uniósł wzrok na niego jak dzikie zwierzę, wybudzone ze snu wbrew swej woli, a jednak stopniowo ten łagodniał, gdy unosił własne ciało z podłogi.
-Ale po co?
Zapytał całkiem poważnie, szukając dłonią swojej opaski na brzydką bliznę. Gregory tylko westchnął cicho.
-Pomijając fakt, że służba się niepokoi, Pani Amenadiel przestała się kontaktować w sprawie Hrabiego, panna Baqara jest nieobecna i popada w niewłaściwe towarzystwo, panienka Mia wysyła listy pełne zmartwień, Lord Sentinell został już dwukrotnie odprawiony, Wysoka Izba niepokoi się brakiem jednego członka w sprawach najwyższej wagi, oraz że mieszkańcy Sadah powoli zapominają kto włada tymi ziemiami…? Myślę, Panie, że znalazłoby się kilka tematów wartych uwagi Hrabiego Mernstein. Za pozwoleniem.
Założył ręce za plecy, zaś Oligarchii wyprostował się, narzucając na siebie czerwony szlafrok, za moment też, mocując opaskę na prawe oko. Słuchał go, choć nie wydawało się, to uważnie. A jednak cisza trwała.
-Moja siostra… jak z tym dzieckiem jej…?
Spytał cicho, a majordomus uniósł brwi, bo do tej pory nie padło żadne pytanie sugerujące zainteresowanie Altaira światem zewnętrznym.
-Rad jestem przekazać, że z tego co mi wiadomo, mała Celestia jest w pełni zdrów. Sugerowałbym odwiedziny w hrabstwie Lenthstein dla ocieplenia stosunków z Panią Amenadiel.
Odparł, a on chyba jeszcze sam nie umiał się przestawić na to nazwisko, brzmiało mu obco, nawet na ślubie na którym był może ze dwie godziny.
-Co chciała reszta?
-W głównej mierze wiedzieć jak się nasz hrabia czuję. Przekazałem, że w pełni zdrów. Choć niestety nie jestem pocieszony plotkami na temat pańskiego zdrowia na umyśle. Nieobecność źle wpływa na reputację.
Zasugerował, co miał w zwyczaju, a o co się nawet nie gniewał. Przetarł zamiast to lewe oko i zamknął barek.
-Ara… z kim się zadaje…?
Zapytał najmniej pewnie, choć mimo to, dało się w głosie wyczuć jakieś zrezygnowanie.
-Nieznany mi to dżentelmen, lecz większość czasu przebywa w podróży.
Przymknął usta, uświadamiając sobie, że jednak złożył pewne obietnice, względem których powinien zachować się jak należy i darować swemu pracodawcy większych szczegółów. Altair tylko kiwnął głową.
-"Dżentelmen".- Powtórzył i obrócił się w jego stronę, półnagi, a jednak że związanym szlafrokiem, więc nie było najgorzej. -Powiedz służbie, że tym razem chce zjeść w jadalni.
Nakazał i postawił parę krzywych kroków w stronę wyjścia, jakby cały odrętwiał od bezczynności. Majordomus uśmiechnął się ukradkiem.
-Oczywiście, Panie.
Ukłonił się lekko i przepuścił Oligarchiego, który spojrzał na ściany w jednym z salonów, a zaraz, po całej reszcie. Był to jednak krótki rytuał przed dalszą drogą. Wielka pusta jadalnia, Altair nadchodzi
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Iwo Pią Kwi 01, 2022 2:19 am

Wróciliśmy do domu, po wielu przygodach, kilku bliskich śmierciach i masie wysiłku. Zaraz, do jakiego domu? To nie mój dom, chociaż tak często tutaj się ukrywam, że chyba mi na głowę to weszło. Tym razem jednak pomogłem Baqarze przenieść do piwnicy, co tylko mogłem przenieść w zębach, ale już nie czatowałem przy niej obserwując jak zajmuje się zebranymi próbkami i notatkami, bo miałem inne obowiązki. Musiałem się zająć liskiem. Był opatrzony już lepiej, bo trzeba było opatrunki zmienić i kolejne ich zakładanie odbywało w większym spokoju, ale jednak dodatkowa osoba w czasie podróży trochę obciążyła nasze zapasy prowiantu. A może to była tylko moja wymówka, żeby podążyć za tym ślicznym zapachem, który dobiegał mojego nosa z piętra wyżej? Możliwe, jednak żarłok ze mnie duży. Dlatego też, zabrałem Franza na wycieczkę, co chwila z nudów burcząc po psiemu jego imię, jakby chcąc je sobie utrwalić w pamięci. Będę tego żałował, bo już czułem, że za bardzo się przywiązałem, zbyt duże nadzieje w chłopaku pokładałem. On zniknie, a ja się będę zastanawiał na co mi to było? Jak zawsze. Nie mówię, że ma ze mną zostać na zawsze, ale jeśli zrobi mi coś złego, to chyba na wieki przekreślę hybrydy lisów i na każdą taką hybrydę będę łypał nieprzychylnym wzrokiem. Niby do trzech razy sztuka, ale pierwszy bolał tak mocno, że wyczerpał moją siłę na zniesienie dwóch kolejnych.
Szedłem korytarzami za zapachem, co chwila wsadzałem chłopakowi łeb pod dłoń, zerkałem na niego, merdając ogonem, bo przypominałem sobie, że nie jestem sam i mam towarzystwo. Towarzystwa miało być jednak więcej. Pojawił się nowy zapach, a raczej nowy-stary. Znałem go z Baqary, z jej sypialni, zapach pojawiał się w hrabstwie, jak duch, który pokazywał, że nie jesteśmy tutaj sami, ale nigdy nie poznamy źródła zapachu. Teraz jednak było inaczej, intensywniej i bardziej wyraziście, aż złapałem się na tym, że bardziej podążałem za tą wonią niż za wonią mięsa. Oszalałem.
Zajrzałem do jadalni i faktycznie ktoś tam był, siedział tyłem i jadł. Skojarzyłem, że to może być tylko jedna osoba, mianowicie Pan domu. No i nagle zrobiło mi się niezręcznie. Nie chciałem go widzieć, tego spotkania się Baqara bała, nie ufa ani jemu, ani mi, nie dziwię się. Spojrzałem na Franza, co mnie nie odstępował na krok, ale tym razem sięgnąłem łapą do jego kolana, dając mu znać, że ma zaczekać tutaj, ja wybadam teren. Nie chcę, żeby wampir się rzucił na nas i coś mu zrobił, bo wtedy naprawdę mu głowę odgryzę. Cicho i powoli ruszyłem w jego stronę, starając się o to, żeby nie stukać pazurami w ziemię. Już z daleka wyciągałem nos w stronę obcego, próbując wywąchać coś co wzbudzi we mnie zaufanie lub wykryje jego złe zamiary. Jednak to jedzenie... Jedzenie na stole... Jedzenie na talerzu... Poczułem, jak ślina mi się w pysku zbiera.
Jeszcze wolniej wysunąłem łeb z boku elfa, tak, że w końcu kątem oka mógł wyłapać jakiś nieznany, skradający się ruch. To morderca, zdrajca? Nie, to tylko głodny pies.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 8 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach