Cmentarz w okolicy Afraaz

+2
Luca
Mistrz Gry
6 posters

Strona 1 z 12 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Next

Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Mistrz Gry Wto Lip 24, 2018 3:50 pm

autor: Marco Gorlei
Cmentarz jakikolwiek był, nie może się obyć bez wielu mieszkańców, żyjących w ładnych, zadbanych przez grabarza grobach. Znajduje się on na płaskim terenie, otoczony zniszczonym murem sięgającym po kolana przeciętnego człowieka. Są one przeróżne, niektóre dwuosobowe, dla całej rodziny. Największą różnice robi widać w wykonaniu, gdyż klienci sami sobie wybierają grób i kamień bazując na swoich oszczędnościach. Cały cmentarz jest przyozdobiony chorymi, nagimi drzewami, którym insekty żyjące w ziemi natrętnie przygryzają korzenie. Rzadko kiedy się zdarza, żeby urosły na nich liście. W stronę północnego muru, po środku terenu cmentarnego znajduje się dom pogrzebowy, do którego prowadzą kręte ścieżki między grobami. Jest on dwupiętrowy, na planie poprzecznego krzyża. Dookoła domu rosną samowolnie przeróżne krzewy, które nie są wycinane. Należy do Luci Khanna.
PARTER
Przy wejściu, pierwsze co może się rzucić to schody oraz drzwi do spiżarki pod schodami, bądź otwarta kuchnia po prawej stronie, od której może bić żar pokaźnego, narożnego kominka. Wokół kominka stoją szafki z całym asortymentem kuchennym. Figuruje tam również stolik z dwoma krzesłami. Po lewej stronie parteru, za zamkniętymi drzwiami znajduje się pracownia, w której grabarz zajmuje się ciałami idącymi na pogrzebanie. Jest to także miejsce w którym klientów przyjmuje, oczywiście, gdy nie ma żadnego nieboszczyka na wierzchu. Stoi tam kilka krzeseł, szafeczka na przybory do makijażu i przewijają się tam ciągle nowe trumny. W kącie, mieści się zejście w dół – do kostnicy.
PIĘTRO
Po wejściu na górę można znaleźć się między trzema zamkniętymi drzwiami. Drzwi na lewo prowadzą do łazienki, w której duża wanna stoi, sedes pod ścianą i szafka z lustrem nad sobą. Drzwi naprzeciwko schodów prowadzą do pokoju, który nie jest zamieszkany przez nikogo. Znajduje się tam łóżko jednoosobowe, duża szafa, szafeczka nocna i okrągły dywan. Drzwi po prawej stronie prowadzą do pokoju właściciela cmentarza. Na środku pokoju trumna przerobiona na łóżko stoi. Obok szafka nocna, za nią, dalej duża, dwudrzwiowa szafa. Tutaj również na podłodze znajduje się okrągły dywan.
KOSTNICA
Jest to zdecydowanie najciemniejsze miejsce w całym domu. Nie świeci się tam żadne światło, żeby się nie przewrócić na schodach prowadzących na dół najlepiej trzeba zabrać świeczkę ze sobą. W kostnicy znajduje się ogromny metalowy stół na kółkach, dwie szafki z książkami i o dziwo – pustymi słoikami, a także z wachlarzem noży, którymi lekarze się posługują. Dalej, na trzech sąsiadujących ze sobą ścianach znajdują się dwa rzędy szczelnie zamkniętych komór, w których leżą ciała ludzi, których pochować trzeba.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Witam na cmentarzu

Pisanie by Luca Sro Kwi 15, 2020 11:29 pm

Na całą drogę na cmentarz Pan Menel uraczył mnie swoim gadaniem, które ani trochę nie wydało mi się natrętne. Lubię, a wręcz u w i e l b i a m jak ktoś sam gada bez mojego zachęcania. Uważam takie osóbki za bardziej sympatyczne, niż jakieś tam mimozy, które chodzą i boją się powiedzieć cokolwiek. Niespecjalnie mu się wcinałem w monolog, niech gada i gada... Lubię słuchać! Uznałem z czasem, że ciekawy osobnik z niego jest.
Faktycznie, do głównej drogi, do której chciałem dotrzeć wiele nie brakowało, a przez resztę drogi kierowałem ja. To nie szkodzi i tak go poczęstuję tym czym sobie zażyczy. Rzadko gości miewam, a to będzie miła odmiana. Chyba Pan Menel niekoniecznie wychodził poza swoje tereny i znany dla siebie labirynt meneli. Cóż, to tak samo jak i w moim przypadku. Nie wychodzę nigdzie daleko, poza znane mi miejsca. Nie lubię i nie widzę potrzeby. Do sklepu dotrę, jedzenie sobie załatwię. Jedynym miejscem w którym całkowicie się odnajduje jest cmentarz. Ukochałem to miejsce całym moim sercem i nie widzę sensu, by go opuszczać na dłużej niż kilka godzin. To mój dom w końcu, tu się wychowałem. Doskonale wiem kto gdzie leży. No dobra, może nie tak doskonale, ale się świetnie orientuję! Doskonale za to pamiętam każde ciałko które w zimnej ziemi zakopałem. Zabawne, że takie rzeczy odnośnie martwych ludzi mi utykają w pamięci, a imion ludzi chodzących po mieście i witających się ze mną, bo gdzieś kiedyś pochowałem ich krewnego zwyczajnie nie pamiętam. Ciekawe czy zapomnę prędko imię Pana Menela o ile mi je łaskawie zdradzi.
Tuptałem sobie spokojnie na cmentarz, ciągnąc Pana Ulicznika, który trzymał się za moją łopatę. Jak dobrze, że na moją propozycję przystał i zdecydował się dostać jedzenie i wódkę, zamiast mi moją ukochaną łopatę odebrać. Jednak lump serce ma... Trochę mnie denerwowało jak w tle stukotał mi jego wózek. Uszy mi to zwyczajnie drażniło. Nie powiedziałem mu nic. Jeżeli właśnie za sobą ciągnie swój dobytek życia, niech ciągnie. Nic mi do tego. Niech dba, by nikt mu go nie ukradł. Nikt poza żulowiskiem nie wydawał się jednak skory do jakichkolwiek kradzieży jego inwentarzu.
Przeszedłem przez wejście postawione w zniszczonym murku. Będę musiał kogoś wynająć, by mi ten mur naprawił w końcu. Albo i wymienił na ładne ogrodzenie, może takie by się nie niszczyło prędko. A, cholera wie. Przeliczę pieniądze i oszacuję kiedyś tam na co mnie stać i czy w ogóle stać. Jednak sama moja praca i utrzymanie tego kawałka ziemi trochę kosztuje, a kasy mi szkoda. Może zacznę gdzieś odkładać? Do skarpetki oo. To też jest pomysł.
-To tutaj, witaj na moim cmentarzu. - Rzekłem radośnie, wymijając kolejne groby. Zdarzało mi się schylić gdzieniegdzie i postawić na nowo leżący znicz, bądź wazon z kwiatami przewrócony przez wiatr w nocy. O własnych mieszkańców trzeba dbać. Nie chcę, by ich wściekłe duchy mi się nad głową zebrały niespodziewanie w nocy i krzyczały, że nie dbam o nich, o nie, nie. Na to pozwolić nie mogę. Chcę by moi lokatorzy czuli się u mnie jak najlepiej. Staram się im to zapewnić z całego mojego serducha.
W trakcie drogi rzucałem przelotne "cześć" lub "oo, tak dawno się nie widzieliśmy" przy niektórych grobach. Ciekawe czy Pan Menel mnie za szaleńca uzna, ha, ha. Niee, nie słyszę ich głosów, a czasem żałuję. Chciałbym by do mnie mówili. Byłoby śmiesznie z duchami rozmawiać. Ciekawi mnie jak tam u nich jest po drugiej stronie. Sam bym sprawdził, ale wiem, że powrotu bym pewnie nie miał. Nie spieszy mi się tam aż tak. Chcę jeszcze pogrzebać wiele osób...
Omijałem zręcznie groby, nie przejmując się tym, czy Pan Menel nadąża za mną. On ma swój menelski labirynt, ja mam swój cmentarny. Przynajmniej tutaj widzę gdzie mam iść i nie mam przed sobą ogromnych ścian budynków. Jedynie i wyłącznie piękne zdobione groby. No dobra, nie wszystkie. Nie wszystkich było stać, ale i tak o wszystkie dbam równo.
W końcu i mój dom! Stanęliśmy razem przed moją wspaniałą rezydencją, w której mieszkam ja, sam. No i kilka trupów. Ale oni się zmieniają, cały czas... Nie mam z kim się zaprzyjaźnić na stałe, szkoda, szkoda. Ale to ma też swoje plusy! Cały czas poznaję kogoś nowego. Z tego można czerpać jakąś frajdę, co nie?
Wszedłem do środka. Odstawiłem łopatę obok drzwi i pociągnąłem go za skrawek ubrania do kuchni, puściłem zaraz przy krześle, nakazując mu wzrokiem usiąść. O ile to zrozumiał oczywiście. Usiadłem na krześle obok i pozbyłem się moich cudnych butów z nóg, tracąc przy tym kilka centymetrów wysokości. Pewnie teraz niższy od Pana Menela będę, szkoda, szkoda. Odstawiłem buty na swoje miejsce i spojrzałem na niego wymownie.
-Dobra, to mów mi Pan co by Pan zjeść chciał. - Uśmiechnąłem się do niego nad wyraz przyjaźnie, odgarnąłem włosy w tył, by mi nie przeszkadzały. Postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy i moich kucharskich umiejętnościach, by dobrze zrobić jego podniebieniu. Mam tylko nadzieję, że nagle nie wymyśli jakiegoś homara gotowanego na głębokim tłuszczu, czy cholera wie co... No, cudotwórcą nie jestem i nie wytrzasnę mu nagle owoców morza z powietrza.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Czw Kwi 16, 2020 12:48 am

Szedłem i szedłem, początkowo lekko przed nim, a potem lekko za nim. Dzielnie trzymałem łopatę, nie mając zamiaru puścić. Niespecjalnie przejmowałem się jego opinią na temat mojego gadania, a że mi nie przerywał to mówiłem dalej, bo trochę mi brakowało zwykłego gadania. W karczmie nie pogadam, na ulicy też nic sensownego nie palnę, to chociaż teraz się wyszumię. I jak zacząłem o tym co znajduję w śmieciach i co żyje w lesie, tak przeszedłem przez psioczenie na nielubiane karczmy, aż po omawianie tego jak pory roku wyglądają w porcie. Wszystkiego po trochu i nic konkretnego, bo nie miałem głowy się w cokolwiek zagłębiać, a i czasu nie było, bo przecież nie będę z tym kolesiem wiecznie, a kto wie kiedy trafi mi się kolejna okazja do rozmowy z czymś żywym i rozumnym. O mnie nie mówiłem nic, nie było potrzeby no i nie było co opowiadać w sumie, bo nic się u mnie nie dzieje jakoś super. Mógłbym mu powiedzieć o moich drucianych ludzikach, o tak, to by była opowieść, może innym razem. Jak kolejny raz gościa spotkam to mu powiem.
Miasta faktycznie nie znam całego. Moją dzielnicę mam w małym palcu, ale im dalej tym gorzej. Raz czy dwa się tam było, ale to za mało by zapamiętać drogi, chociaż kojarzę, co w niektórych dzielnicach charakterystycznego jest. Wysmarkałem nos na chodnik, poprawiłem szelki plecaka, szarpnąłem wózkiem, co się zaciął na nierównej płytce i gadałem dalej. Jego dźwięk to mój wojenny okrzyk. Gdy idę wszyscy wiedzą, że to ja! Rozpoznawalność! Sława!
W końcu doszliśmy... na cmentarz. Czyli faktycznie na cmentarz... No dobra... Dosłownie czyli.... No spoko... Mi tam ryba, grunt, żeby zapłata była. Ścisnąłem mocniej jego łopatę, żeby nawet nie myślał o wyrywaniu mi jej i walczeniu ze mną, bo jakby nie patrzeć, nie musiałby daleko ciała tachać.
Spojrzałem na niego gdy zapoznał mnie z miejscem. Na twarzy pojawił się grymas pewnego oburzenia, zaskoczenia i nieufności zarazem.
-Dzień dobry?-odpowiedziałem niepewnie. No cmentarz. Przywitać się w nowym miejscem wypada, żeby nie było, że ze mnie gbur jest czy coś i wchodzę jak do siebie.
-Drzewa ci nie żyją i nie tylko one. Heheheee- zaśmiałem się oślizgle, prezentując ubytki w zębach i wskazując na pień nieopodal. Prowadzony przez niego, ciągnąłem lekko za łopatę gdy się zapędzał i rozpędzał tak, że musiałem przyspieszać, co z wózkiem było niewykonalne. Jakby mi się wywalił, czy o nieee, połamał. To byłby dramat.
Z zaangażowaniem wydłubując językiem kawałek starej kiełbaski wgapiałem się bez oporów w gostka, co gadał do grobów? Chyba tak... Cóż, różni dziwacy chodzili po ulicach.
-Był taki jeden, stary dziadziuś, co nie miał oka i kawałka ucha, bo mu ucho odgryzł pies za dzieciaka podobno. I miał taki dołek o tutaj...-powiedziałem wskazując sobie na skroń, zaciskając usta i marszcząc brwi-...ale taki, że normalnie jabłko by się tam wsadziło, takie normalne średnie jabłko. Był strasznie chudy i też mówił do wszystkiego, a zębów nie miał. W sensie miał kiedyś, ale skrobał zębami cegły i mu się zniszczyły. A potem umarł. Podobno jak stał, tak padł i umarł, na środku ulicy w dzień.-powiedziałem do gostka gdy po raz kolejny przywitał się z kamienną płytą. Patrzyłem na faceta w obcasach zamyślonym wzrokiem. Wróciły mi jakoś wspomnienia.-Kiedyś w środku nocy obudził mnie dziki krzyk, a ten szalony dziadek biegał po mojej uliczce z butem w dłoni, ubrany tylko z lewą połowę koszuli. Bo była szalona noc...-dokończyłem z podkówką dezaprobaty na pysku, ale szybko znów się uśmiechnąłem szeroko. Bo mimo wszystko było miłe wspomnienie. Gadanie z szaleńcem w pół śnie, z mini zawałem.
Stanęliśmy przed drzwiami i dopiero wtedy puściłem łopatę. Dlaczego puściłem? Bo musiałem ze skrzywioną, od lekkiego bólu ręki, mordką, podnieść nieco wózek by go wstawić do środka domu. Co myślał, że zostawię moją miłość, moje bogactwo na dworze? Chciałby. Nic nas nie rozdzieli! W teorii. Postawiłem moją mini karocę tuż obok drzwi, przy łopacie.
Pociągnięty za ubranie, posłałem gościowi podeźloną minę. On mnie tyka? Tak nie można, to ja tykam innych, a nie oni mnie. Mimo tego, zapłaty jeszcze nie dostałem, więc nie ma co się unosić. Podszedłem i usiadłem. Krzesła są dziwne, ale siedzę i jest dobrze. To nie pierwszy raz gdy siedzę, spokojnie, nie jestem dzikusem pod tym względem.
Zmrużonymi oczami, w skupieniu przyglądałem się jego butom. Wyglądały na drogie. Za jednego buta bym wyżył troszkę. Ale co mi po jednym bucie? Musiałbym sprzedawać komuś, kto ma tylko jedną nogę, muszę zabrać dwa buty. Zmieszczą mi się do plecaka. W reku z takimi nie pójdę, no bo przecież zaraz mi je ktoś zabierze.
-Ymm...Jedzenie?-popatrzyłem na niego zaskoczony jego pytaniem, podrapałem się po brodzie.-Takie wiesz do jedzenia, co tam się znajdzie, co nie?-popatrzyłem na niego jak na jakieś dziwne stworzenie nie wiadomo skąd. Zrozumie co mówię? Oby. -No i wóda, nie zapomnij o niej.- wspomniałem jeszcze tak na zaś. Jego uśmiech dalej był dziwny, widać było niezrozumienie u mnie. Niby chyba jesteśmy tutaj sami, ale znów miałem wrażenie, że nie jesteśmy. Może trupy ożyją i zaczną ze mną walczyć? Nie przeżyłbym chyba. Mógłbym może uciec, ale wózek pewnie bym zostawił. Złapałem za paski plecaka, co go nie zdejmowałem. Cierpliwie czekałem na to co facet zrobi. Faktycznie da mi jedzenie?
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Czw Kwi 16, 2020 4:01 pm

Wiedziałem, że cmentarz mu się spodoba, gdy tylko się przywitał, a nie musiał. A może zrobił to, bo ja to zrobiłem? Aa, mniejsza o to. Zaśmiałem się głośno słysząc jego żart. To było naprawdę zabawne.
-Akurat mój drogi drzewa żyją. Chociaż, czy ja wiem? Chore są, to na pewno, bo liście na nich nie rosną. - Wzruszyłem lekko ramionami idąc dalej między grobami. Popatrzyłem na niego kątem oka, gdy opowiadał o jakimś staruszku. Nie kojarzyłem kogokolwiek z jakąś taką dużą dziurą na skroni. Chyba trafił ów Pan do zbiorowej mogiły. Tak myślę. Starcy, szczególnie tacy szaleni, biegający po mieście bez domu często do takich trafiają... A szkoda, naprawdę. Gdybym mógł na tym zarobić, zaproponowałbym oddawanie mi wszelakich ciał znalezionych na mieście. Bym mógł je chować za drobną opłatą miasta. Szkoda, że nie szanują ich i ich biednych dusz, naprawdę, wielka szkoda.
-Słońce Ty moje, ja nie mówię do wszystkiego. Mówię do Ciebie, bo żyjesz i rozumiesz. Mówię do pochowanych ludzi. Mówię też do tych martwych, co jeszcze są na powierzchni, nie zakopani. Ale do niczego więcej. - Podsumowałem i zastanowiłem się jeszcze chwilkę. -No dobra, mówię jeszcze czasem do łopaty. - Zachichrałem się pod nosem, ciągnąc go dalej w stronę domu. Ciekawe jakie jeszcze typa rzeczy spotykały, szczególnie nocą. Może mi coś jeszcze opowie? Jak będzie chciał, rzecz jasna, siłą nic od niego wyciągać nie będę...
Weszliśmy do domu. Tak myślałem, że swój wózek zabierze. No dobrze, niech sobie tam spokojnie stoi, ważne, że nie trzeszczy jak cholera. W końcu spokój i cisza. Idealnie i niech tak pozostanie. Naprawdę nie lubię jak mi coś za uchem trzeszczy, chyba mnie by szlag trafił przy czymś takim. Podziwiam typa, że go nie trafia.
Buty zrzuciłem, odstawiłem na ich miejsce. Niech on sobie nawet nie myśli o zabieraniu mi ich. Za nie - zamorduję. Drogie były! I dbam o nie jak o moje własne dzieci, których na szczęście nie mam. Ooch, jak dobrze, że nie mam dzieci. Gorszym od trzeszczącego wózka są wyłącznie wrzaski szczylów, których tak nie cierpię. I tak stojąc przed nim zadowolony w skarpetkach spytałem co by zjadł. Jego odpowiedź wiele mi nie dała. Jedzenie, do jedzenia, ha, ha. Super.
-Dobra, to przygotuję Ci kilka jajek na twardo, albo na miękko, jakie wolisz? I wódkę, oczywiście, jak obiecałem. - Ciekawe czy widzi różnicę między jajkami na miękko czy twardo. Najwyżej pozna! Dowie się czegoś nowego od grabarza. Grabarz bawi i uczy, a przynajmniej się stara i wykonuje świetnie bez dwóch zdań swoje obowiązki. Aj, aj. Przypomniałem sobie, że będę musiał go odprowadzić sam do bramy, jak będzie chciał iść. W końcu nie chcę, by go moje cudne ptaszyska napadły i wydziobały mu gały.
Mam nadzieję, że lubi jajka. Skoczyłem prędko do spiżarki pod schodami, odszukałem jajka i litr wódki. Oby się u mnie nie schlał jakoś mocno. Wierzę, że ma mocny łeb i nie wywali mi się na groby jak wracać będziemy do wyjścia. Woda stała na kominku od rana, wystarczyło, że zadbałem o to, by drewno dobrze się jarało. Cud, miód, malina. Postawiłem wódkę na szafce obok siebie, poczekałem, aż woda w garnku będzie się gotować, blugotać i śmieszne dźwięki wydawać.
-Jak masz na imię? Bo ja Luca się nazywam. - Spytałem mimochodem, bo nie zapowiadało się, by sam chciał mi powiedzieć o tym jak się zwie. No, proszę uracz mnie dźwiękiem swojego imienia! W końcu Ci jedzenie robię ładnie... I widzisz? Wódeczkę dla Ciebie przyniosłem. Postawiłem na stoliku kieliszek z wódką, nie będąc pewien czy będzie pił z gwinta, czy woli może jak cywilizowany ludź z kielicha wódę walić. Jakkolwiek by nie pił to przeżyję. Sam wódki nie chcę, nie pijam. Nie lubię, bo głupoty robię, a chcę zachować resztki pozorów porządnego obywatela.
Wrzuciłem jajeczka, po kolei powoli do wody, by się nie potłukły przypadkiem, gdy woda wrzeć zaczęła. Teraz wystarczy chwilę odczekać. Poczekam może, aż ugotują się na twardo, w końcu, nie chcę, by przypadkiem rozlał na siebie i podłogę jajeczko. Aj, to by może bolało, bo gorące ono jest.
-Chcesz z solą lub pieprzem jajka? - Spytałem, odliczając w głowie czas w jakim powinny jaja pływać w wodzie. To ważne jest, nie chcę ich rozgotować, ani nie mogą być niedogotowane, bo jeszcze ten chłop przeze mnie by się pochorował, a to na rękę by mi nie było wcale, a wcale. Chociaż, pewnie straży nagle by nie powiedział, że przez tego i tego człowieka brzuch go boli, co? Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie, takiego zgłoszenia pewnie by nie przyjęli. W każdym razie, źle mu nie życzę, więc zrobię mu dobre te jajka.
Wraz z upłynięciem czasu wyłowiłem jajka z wody i wrzuciłem je do miseczki. Niektóre miały popękaną już skorupkę, niektóre nie. Z tymi pierwszymi będzie się łatwiej można pozbyć skorupki, a przynajmniej mi zawsze było łatwiej. Postawiłem miseczkę i pieprz czy sól - o ile chciał - przed Panem Menelem i usiadłem obok na stoliku, podpierając buźkę ręką opartą o blat. Niech je, ja popatrzę. Posłucham może także co mi jeszcze powie o ile zechce.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Czw Kwi 16, 2020 5:06 pm

Uśmiechnąłem się szeroko gdy zaśmiał się z żartu. Spodziewałem się, że się bardziej obrazi, bo w końcu większość ludzi ma jakieś kije w zadach i zero dystansu do siebie i swojego otoczenia. Jakbym ja był taki całkowicie, to bym był smutnym człowiekiem, a jestem bardzo szczęśliwy. Tęsknię trochę za szafą. Coś tam ważnego miałem? Ludziki z drutów tam miałem i szmaty, moją pościel. Z resztą szafa zamknięta teraz, a ja mam klucz. Nie mówię, że wyłamanie spuchniętych od wilgoci, drewnianych drzwi jest niewykonalne, ale na pewno będzie nieuprzejme, tak się komuś do domu włamywać.
Skrzywiony lekko, ze skupieniem patrzyłem gdy mówił o chorych drzewach. No dobra, niech będą sobie chore albo martwe mi to dość obojętne jest. Kiwnąłem tylko głową, bo nie miałem nic do powiedzenia.
Na jego kolejnej wypowiedzi nie skupiłem się za mocno, bo jego pierwsze słowa mnie rozproszyły. ,,Słońce" tak się mówi, do dzieci, co nie, albo ,,kruszyno". Obserwowałem go z konsternacją na menelskim pysku. On był dokładnie jak ten dziadek, no nie kropka w kropkę, ale coś w sobie z niego miał, to pewne.
-Jak tam sobie chcesz..-wymruczałem pod nosem, rozglądając się po otoczeniu gdy ten się chichrał.
Weszliśmy do domu, wózek był mniej więcej bezpieczny, tak czy inaczej był prawie na widoku, wiec nic mu nie będzie.
Jego pytanie wbrew pozorom było trudne. Nie wiem co on ma, nie wiem co mogę, zwłaszcza, ze nie wybieram większość razy tego co jem, bo jem wszystko co się trafi. Śmietniku zaskocz mnie.
Jajka, no skoro jajka to jajka. Jak je ma i może mi dać, to niech da. Dawno jajek nie jadłem. Jak zamieszkałem na ulicy to nie było jak je robić. Czasem na rozgrzanej od słońca blasze się je smażyło i zjadało i tak na surowo, bo nie chciało się czekać aż się zrobią. Zaś gotowanie jaj to strata czasu i zasobów. Czysta woda jest na wagę złota i nie ma co jej marnować.
Na miękko czy na twardo. Nie musiałem długo myśleć nad odpowiedzią.
-Miękko.- powiedziałem tylko rozglądając się po domu. Jaki wariat jadłby na twardo? Przecież skorupka i tak jest twarda, a jak się jeszcze ją utwardzi to się żeby połamie. Ja zębów mam mało, więc nie chciałem ryzykować. Teraz mi wszystkie wypadną i co ja będę tracił w walce?
Patrzyłem za nim, kiwając się na krześle przy tym. Byłem ciekaw gdzie idzie. Wiem gdzie ma jedzenie. Czy w plecaku zmieści i jedzenie i buty? Możliwe, jak nie, to jedzenie schowam w kieszeniach, przecież małe nie są. Podążałem tęsknym wzrokiem za wódeczką, która tak pięknie wyglądała stojąc na półeczce, taka idealna butelka. Cudowna wielkość, cudowny kolor chcę ją. Mogę? Głupie pytanie. Podszedłem od faceta i zgarnąłem wódkę z półki, bez pytania ją otwierając i ciągnąc kilka solidnych łyków. Proszę mi powiedzieć czy to nie jest idealny smak. Lekko skręca, gładko wchodzi, ciepło robi, wspaniałe igiełki zostawia na przełyku. Rozkosz, czysta rozkosz.
Zerknąłem na niego zaskoczony, po czym wpatrywałem się w niego nieufnie, miętosząc butelkę w ręce.
-Frosch?-powiedziałem pytająco z głupią mina, jakby nie wiedząc czy o to gościowi chodzi. No imię to imię, tylko tego jakby nie używam od dawna, nie to żebym jakiegokolwiek imienia używał, bo w sumie nie używam. Niby kto miałby mnie wołać?-Żaba? No Żaba jakby mi mówią, ale to tłumaczenie podobno z innego języka ymmm.....-zmarszczyłem brwi i rozłożyłem zgięte w łokciach ręce na boki-....Korurunum?-powiedziałem z widocznym niezadowoleniem, że nie pamiętam.-Kiedyś to się nawet nauczyłem rechotać, ale nie umiem już.-powiedziałem i zaśmiałem się troch niedbale. Śmiech nie trwał długo, bo sam siebie uciszyłem przystawieniem dzióbka butelki do spierzchniętych lekko ust.
Stanąłem z metr od kolesia, gdy wrzucał jajka do wody. Z zaciekawieniem przyglądałem się co robi. Już zapomniałem jak się jajka gotuje. Ile to lat nie byłem w kuchni? Dużo. Pytanie kiedy ja ostatnio dotykałem noża czy widelca.
-Nie.-rzuciłem gdy zapytał o sól i pieprz. Na ulicy jem bez tego, co i tu zjem bez tego, co sobie będę smak psuć.
Siadłem niezgrabnie przy stole i gdy tylko jajka w misce wylądowały przede mną, zgarnąłem dwa i wsadziłem sobie do kieszeni spodni, żeby były na później. Resztę jajek brałem w łapy i waliłem nimi w stół żeby połamać skorupkę. Nie było to lekkie uderzenie, a trzaśnięcie godne wojownika. Może i jajko się trochę zmiażdżyło i rozpadało po tym, ale nie było problemów z ich obraniem, do czego i tak się nie przykładałem, bo co chwila chrupałem kawałkami skorupek co ostały się na białku. O dziwo nie mlaskałem, tylko kilka razy mi się zdarzyło, gdy w czasie niedokładnego, szybkiego gryzienia, kawałek żółtka wpadł mi nie do tej rury i musiałem kaszlnąć cicho, zapić wódką to i się oblizać.
Chwilę później, po jajkach nie było żadnego śladu, poza skorupkami. Wszystkie zjadłem z jednakową, błyskawiczną prędkością i werwą, jakby jutra miało nie być. Wylizałem dokładnie dłonie, wyssałem z bandaża żółtko, które mi ściekło na zabezpieczone, ranne palce, popiłem to alkoholem. Obmacałem się po kieszeniach czy żadne jajko mi nie wypadło i wstałem. Oblizując się, wycierając usta rękawem zacząłem spacerować po domu jegomościa, zwilżając usta procentami. Oglądałem wszystko co miał w domu w pomieszczeniach dostępnych dla mnie. Dotykałem półek, podnosiłem przedmioty, ważyłem je w dłoni, odstawiałem na miejsce, krzywo bo krzywo, ale stały. Pozwoli mi tak chodzić po domu? Widziałem schody i żadnej blokady na nich. Wyższe piętro stoi otworem. Jeśli mi nie zabronił to już po chwili wspinałem się na górę.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Czw Kwi 16, 2020 9:55 pm

Trochę zignorowałem zamówienie Pana Menela. Postanowiłem mu na twardo ugotować jajka nic o tym nie mówiąc. Czy to kłamstwo jest? Oj, przepraszam w takim razie, z całego mojego serca. Nie zamierzałem Pana oszukać. Ach, czasem to samo wychodzi z mojej parszywej natury, wszak człowiekiem jestem, a ludzie jak to ludzie oszukują. Takie chujki z nas.
Spytałem o imię i dowiedziałem się, jak Pan Menel się zwie. Frosch. Froschi. Dobra, zapamiętam, chyba. Chociaż pewnie zapomnę za kilka godzin, oj bywa i tak. Będzie mi Żabcia wybaczyć musiała, taki już ze mnie typ. Chociaż sądząc po nim wydaje mi się, że nie do końca może się przejąć. Ojoj. To i lepiej? Dla niego, dla mnie... Przynajmniej to nie jest jakiś zapyziały arystokrata-laluś i nie zwróci uwagi, chyba, oby.
Nie przepadam, gdy mnie ktoś od tyłu dogląda, ale zwrócić Panu uwagi nie zwróciłem. Przetrwam to, bez problemu. Mam tolerancję do pewnych rzeczy, do pewnego momentu. I do niego tolerancję mieć mogę. Dopóki mnie nie zacznie łapać za ciałko to świetnie będzie. Nie lubię jak ktoś się do mnie na chama przystawia. Nie cierpię, nienawidzę... Wielu ja rzeczy nienawidzę, tak sobie summarum myślę. Dzieci, wkurzających dźwięków. Kurcze.
Wódkę sobie zabrał, jajka mu na stolik postawiłem. Skoro żadnego dodatku nie chciał to nie dostał. Jego wybór, choć sam preferuję jajka z solą, a w przypadku jajecznicy - z pieprzem i solą. W sumie, zrobię sobie jajecznicę na kolację, czemu nie. Ooo i chlebek sobie ukroję do tego. Chyba nie mam nic innego, ciekawszego do jedzenia i tak. Herbatki sobie zaparzę. Cud, miód kolacyjka.
Patrzyłem jak rozprawia się z jedzeniem z zainteresowaniem. Ciekawe czy mu takie wgapianie się nie przeszkadza? Nie chcę być natrętny, o nie, nie. Nic z tych rzeczy. Nie robię tego, co bliźniemu nie miłe. Sam tego nie lubię, więc... Wzrok odwróciłem. Zwróciłem paczałki na łopatę stojącą pod drzwiami, o tyle ile mogłem ją dostrzec, a później na jego wózek. Ciekawe ile tam ze sobą rzeczy nosi? Froschi tak? Froschi zbieracz, Żabcia zbieracz. No ciekawy osobnik. Taki urokliwy, nie powiem, że nie. Ma swój urok, taki śmieszny urok. Nie umiem tego wytłumaczyć.
Dwa jajka schował sobie do kieszeni, a proszę bardzo, zrób sobie z nimi co chcesz, tylko nie syf mi tutaj w domu. Sprzątać mi się nie chce, mogę czas na sprzątanie przekazać na coś innego, ciekawszego. Mmm. Tak, na przykład mógłbym odwiedzić moich klientów i sprawdzić jak się sprawy u nich mają.
Podążyłem wzrokiem za nim jak nagle wstał i ruszył na górę po schodach. A co on sobie wyobraża łazić mi tak po domku moim cudownym? Ja wiem, że mam Ś W I E T N Y dom, ale przepraszam bardzo... Nie do końca sobie życzę włazić mi z brudnymi butami na pięterko moje zamieszkałe przez mą osobę.
-Ejej, gdzie Żabciu idziesz? - Wstałem momentalnie i pognałem za nim, chcąc dopilnować, że nic a nic mi nie zwinie z domu. Nie ufam mu AŻ tak, by pozostawić go samego sobie gdziekolwiek w mej rezydencji. Do tego potrzebowałbym czasu. Do pozostawienia kogokolwiek, gdziekolwiek na mym terenie. Nie, nie, nie chowam jakiś niegodziwości po kątach. O swe dobra się wyłącznie martwię!
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Czw Kwi 16, 2020 10:39 pm

Jajka na miękko, zrobione tak naprawdę na twardo, były dość miękkie. Może te na twardo też nie byłyby jakieś mocno twarde? Kto ich tam wie. Jajka bywają dziwne. Z zewnątrz niby normalne, a w środku zgniłe i śmierdzące, jak ludzie normalnie. Niektórzy przynajmniej, bo ludzie są różni. Są tacy co i środek i zewnętrze mają brzydkie też na przykład. No nie będę się zagłębiał w teorię ludzkiego jajka, bo i nie ma po co. Wszyscy wiedzą o co chodzi.
O zapomnienie imienia się nie będę obrażał, jak chce to może mnie nie nazywać wcale albo jakoś inaczej. Mi trochę obojętnie, bo i tak sporo czasu imienia nie słyszałem. Ja też nie obiecuję, że zapamiętam jego nazwę. Jest krótkie, ale sam nie wiem czy muszę je zapamiętywać. Przydałoby się w sumie, zawsze to jakaś znajomość, co nie? Umrę i on wjedzie i powie hola hola, to mój przyjaciel, jak się zajmę pochówkiem. Czy bym chciał mieć grób? Sam nie wiem, kto by mnie odwiedzał? Kto by to opłacał? Po kilku latach by to i tak usunęli.
Zajęty jedzeniem niespecjalnie przejmowałem się tym, że na mnie patrzy. Ludzie widzieli mnie jak robię gorsze czy dziwniejsze rzeczy niż to, że jem, i dalej żyję, nic się nie stało. Pochłaniałem jajka, zbierając palcami ich kawałeczki co spadły na stół czy na szmaty moje. Oblizałem palce i zacząłem poznawać dom mojego prywatnego kucharza. Po zapoznaniu się z dołem uznałem, że czas na górę.
Zatrzymałem się w połowie schodów i popatrzyłem na gostka z uniesionymi brwiami. ,,Żabciu" On mnie kocha, czy to zdrobnienie? Szczerze nie wiem, dlatego nie lubiłem za młodu tego imienia, bo nie rozpoznawałem pieszczotliwego wołania od flirtu. Z czasem jednak nauczyłem się, że pieszczotliwie mnie nikt nie woła, tym bardziej nikt ze mną nie flirtuje, a zwyczajnie mnie wyzywają po przyjacielsku, bo w końcu dużo osób nie lubi żab, zwłaszcza takich co się nie myją regularnie i jedzą resztki po czyimś obiedzie z ziemi. Tak czy inaczej nie wiedząc co znaczy jego zachowanie musiałem odpowiedzieć.
-Na górę idę.-odpowiedziałem wskazując nawet palcem sufit, szybko jednak pomyślałem o czymś innym. Na twarzy pojawił mi się chytry uśmieszek. Zeskoczyłem na dół do faceta i puknąłem go delikatnie piąstką w mostek.-Coś tam trzymasz dziwnego?-zagadnąłem go żartobliwym, zawadiackim tonem ozdobionym wyszczerzem. Chciałem być przyjazny, na pewno nie chciałem go zezłościć, bo planowałem mu się wcisnąć jeszcze na śniadanie.-Coś pokroju tej łopaty? Niee... czaszki, to była czaszka. O czaszce ci mówiłem wcześniej. Chociaż to by nie było dziwne w sumie. Czaszka, zależy czyja w sumie by tam leżała.-zacząłem gadać na powrót rozpoczynając spacer po dolnym piętrze, wróciłem do kuchni, ogrzałem się przy kominku rozglądając się po wnętrzu. Dawno nie byłem u kogoś prywatnie. Jednak karczma to nie to samo co czyjś dom. Z głupawym zachwytem spojrzałem na sufit. Był taki zwykły, ale w sumie ładny. Wyciągnąłem do niego łapkę, ale nie dosięgnąłem go palcami. Opuściłem wzrok, który wylądował na drzwiach prowadzących do nieznanego pokoju.
-A co tam masz?-zapytałem pociągając nosem. Wskazałem palcem na drzwi do gabinetu. Nie ruszyłem się z miejsca, czekałem na odpowiedź. Może mi pokaże co tam ma? Tyle tu atrakcji w tym domu. Nie chce mi się po ciemku wracać tyle do szafy. Jak z nim jeszcze chwilę pogadam to może będzie już rano i nie będę po ciemku łaził. Dopiłem do końca butelkę, zakręciłem ją i pustą schowałem do plecaka. Będzie się o to czepiał? Że mu butelkę kradnę?
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Pią Kwi 17, 2020 3:00 am

Coś mnie ta Żabcia opowieścią uraczyć nie chciała żadną przy jedzeniu. Szkoda, szkoda. Mogę się obejść bez tego, oczywiście, ale lekki zawód pozostał mi na sercu moim biendym. Może innym razem, oby innym razem. Mam nadzieję, że moja nadzieja, nie okaże się tą sławną, nadzieją matką głupich. Byłoby mi jeszcze bardziej przykro.
Jegomość Menel skonsumował co dostał, wstał i na górę chciał iść. Na to mu nie zezwoliłem, poszedłem za nim. Żabcią go nazwałem. Nie chodziło mi o żadne flirty. Ja często zdrabniam ludziom imienia. Taki jest mój nawyk, często to ludzi irytuje, ja to wiem. On nie wyglądał na jakiegoś szczególnie złego z tego powodu, aż mi miło bardzo! Czyli Żabciu, Żabeczko mówić mu mogę. Normalnie ludzie zwracają mi na to uwagę, żebym przestał.
-Tyle to ja widzę, że na górę leziesz. - Popatrzyłem na niego zdezorientowany. Nie, proszę Panie Menelu, Panie Żabciu, Pan tam nie idzie. Nie zdjął Pan butów, syfu mi Pan tam naniesie, a tego szczerze nie chcę. Chyba nie chce Pan grabarza zasmucić, prawda? -Niee, nie przypominam sobie, bym coś dziwnego tam miał. - O jaki łandy uśmiech w jego wydaniu właśnie miałem szansę zobaczyć. Nie zezłościł mnie, a skąd. Nic złego sobie o nim jeszcze nie pomyślałem. Miły facet się z niego wydaje. No pijaczek taki. Śmieszny no.
Patrzyłem jak wraca do mnie na dół. Chłopie! Ty mnie w szczęście przyprawiasz jak widzę, jak się pięknie słuchasz. Aż żal mi go trochę, że na ulicy mieszka. Taki pracownik, gdyby tak pięknie słuchał... To byłoby coś.
-Żadnej czaszki nie trzymam. Szczególnie ludzkiej. Nie są mi potrzebne, bez sensu byłoby taką tam trzymać. Taki śmieć to trochę. - Zastanowiłem się na głos. Po cholere mi czaszki ludzi. Czaszki zwierząt to rozumiem jeszcze, bo ładne one, odpowiadają mojej estetyce, wpadają w gust. Ludzkie to takie są, pospolite.
Obserwowałem jak Pan Żabcia rozgląda się po moim domu. Spodobało mu się? Miło byłoby wiedzieć, serio. Dodatkowo jego zachowanie, miód na serce. Czy on sobie zdaje sprawę, że uroczo wygląda wyciągając tak rączki do sufitu? Normalnie ludzie tego nie robią co do mnie przychodzą. A tu proszę, jaka miła odmiana. Żałuję, że wcześniej nie zaciągnąłem jakiegoś menela.
Popatrzyłem tam gdzie wskazał. To nie jest jakaś szczególna tajemnica co za tymi drzwiami się znajduje.
-Jeżeli chcesz, to mogę Ci pokazać. - Ruszyłem się do drzwi, otworzyłem na oścież i wpuściłem do środka Pana Żabe, o ile wejść do środka chciał. Nic wielkiego. Jedyna wielka rzecz jaka tu jest, to dwie trumny stojące na środku pomieszczenia. Panuje tu niezbyt, he, he, żywa atmosfera. No na to już niestety nic nie poradzę. Plusem tego pomieszczenia jest to, że duże okna ma i mnóstwo światła mi tu wpada. Pracuje się tu nad trupami wręcz i d e a l n i e.
-Pracuję tutaj. A w trumnach leżą moi klienci. Może chcesz któregoś zobaczyć? - Spytałem, szczerze ciekaw jego reakcji na taką, niecodzienną propozycję. Chyba, że to jego hobby odprowadzenie grabarzy na cmentarze i nie pierwszy raz takie rzeczy mu się proponuje oraz trupy już oglądał. A cholera go wie. Jedno wiem, że ucieszyłoby mnie, gdyby zechciał mojego nieboszczyka, ładnie pomalowanego zobaczyć. A jakby pochwalił moje dzieło! Jakże szczęśliwy bym był.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Pią Kwi 17, 2020 11:21 am

Zmrużyłem lekko oczy, gdy po mojej odpowiedzi powiedział, że dokładnie wiedział gdzie idę. Po co pytał? Miało to pokazać jego zaskoczenie, to zabawa, sposób na nawiązanie rozmowy, którą nieco pociągnąłem, oskarżając poniekąd gościa, że coś dziwnego na górze ma. Sam nie wiem co by to było. Co by mnie zdziwiło? Jakby tam ktoś był. Dziwka by mnie zdziwiła gdyby tam była, albo zdziwiłby mnie też wielki pomnik na środku jakiegoś pokoju. Spodobałby mi się za do jakiś ładny, miękki dywan, kolor nie jest ważny.
Facet zaprzeczył jakoby miał tam coś zakazanego, a ja ani mu nie uwierzyłem ani nie nie uwierzyłem. Bo skoro sobie nie przypomina, to on sam nie wie co tam ma, więc może być tam wszystko. Kaszlnąłem dwa razy i podrapałem się po szyi gdy mówił o czaszkach.
-O no widzisz. W sensie zwierzęce to śmieci też jakby, bo jest ich dużo wszędzie popularne, a ludzkie są trudniejsze chyba do dostania.-zacząłem, ciągnąc nosem, którego po chwili intensywnie drapałem od spodu, bo mnie zaswędział.-Więc powinno być inaczej cenowo.-dodałem tuptając butami o podłogę na parterze.-Kocie mają fajne zęby.-podszedłem do kominka.-Jest latem dużo zasuszonych kotów takich za śmietnikami na przykład. No nie dużo, ale są.-zmarszczyłem brwi i lekki dzióbek zrobiłem na wspomnienie tych wszystkich małych kociaków, co nie przeżywają długo i umierają sobie gdzieś tam same. Jakbym mógł to bym wszystkie te porzucone zbierał, bo ja dobre serce mam, wielkie i kochane. A te małe kotki by mnie grzały w nocy, a ja bym je głaskał i kochał. Taką kocią rodzinę bym sobie założył. Ja bym szukał dla nich jedzenia, one dla mnie, bawilibyśmy się drutami. Było by pięknie, mógłbym tak żyć, z kimś albo z czymś co żyje i się rusza z własnej woli. Zawsze jakoś raźniej.
Po sięgnięciu do sufitu zapytałem o tajemnicze drzwi i nie zostałem spławiony. Imponujące, podoba mi się taka skorość do zabawy w mojego przewodnika.
-Chce!-niemalże krzyknąłem. Kolejny szeroki uśmiech posłany został w jego stronę. Wyskoczyłem z kuchni i stanąłem ramie w ramię z nim gdy otwierał przejście do mistycznego miejsca, owianego nutką tajemnicy. Pochyliłem się i nie wchodząc do środka, pobieżnie się rozejrzałem po wnętrzu.
-Tu też jest ładnie.-rzuciłem bezwiednie. Trumny mnie troszkę zdziwiły, ale jesteśmy na cmentarzu, więc chyba to normalne, prawda? Wszedłem do środka od razu i rozpocząłem piękny spacer. Tutaj na coś spojrzałem, tutaj coś dotknąłem, tam coś przesunąłem. Wyjrzałem za okno, mażąc je palcami brudnymi od jajka i śliny. Spokojnie tam jest nawet.
-Te co się świecą, ładne są takie.-rzekłem, dziobiąc szkło, celując palcem w znicze z barwionymi szkiełkami.-Trochę jak latarnie na ulicy, ale kolorowe i ładne. Bo latarnie na ulicy też są niezłe, ale ten sam kolor mają, ale dają za to więcej światła.-rzuciłem błyskotliwe porównanie niewielkiej świecy z dużą lampą oliwną.-Śmiesznie jest chodzić za tym facetem, co chodzi i te lampy gasi zawsze rano, a potem chodzi i je zapala wieczorem. Ciekawe ilu jest takich ludzi, bo jednak dużo latarni jest na świecie. Ciekawe czy przechodzą dziennie więcej niż ja.-radosny banan zwycięstwa pokazał mi się na pysku. Ten facet chodzi i chodzi i nic nie zbiera, zarabia, to jasne chyba, ale ciekawe czy zarabia więcej niż ja na sprzedaży metalu, który znajdę.
Na jego propozycję zareagowałem krótkim śmiechem, bo myślałem, że w kulki leci, ale gdy na niego spojrzałem wyczułem, że nie żartuje. Uniosłem jedną brew, skrzywiłem się w niezrozumieniu. Ten koleś chyba rzadko ma gości i jest dziwakiem w pewnym stopniu.
-Ymm... no dobra...-wyburczałem stojąc z dobre półtora metra od trumien, bo już zagłębiłem się w pokój i dotykanie ścian i wszystkiego co mogłem. Zaskoczony i niepewny patrzyłem na gościa i to co zrobi. Na prawdę mi pokaże? Będzie śmierdzieć bardziej niż ja? Jak mi da za to śniadanie, no to byłoby fajnie. Nie miałem zamiaru podchodzić, taka odległość jest odpowiednia raczej, bo w głowie dalej chodziła mi myśl, że trupy ożyją i mnie w ramach obrony swojego pana, zabiją, co nie byłoby mi na rękę, ani na lewą, ani tym bardziej na prawą. Chwyciłem za szelki plecaka, ścisnąłem je mocno i czekałem na pokaz ciał. Już się lekko krzywiłem, bo trupy nigdy nie wyglądają dobrze, pamiętam widok bezdomnych na ulicach, albo widok matki mojej. No brzydko jest i nie pachnie dobrze. Nieapetycznie, aż odechciewa się takiego trupa jeść, hehe. Kiedyś współczułem ludziom, którzy muszą takie rzeczy sprzątać, w sensie sprzątać trupy z ulicy, ale w sumie mają pracę jaką mają, jak im się nie podoba to mogą zmienić, co nie? Zbliżyłem się jednak o kroczek i z wyczekiwaniem śledziłem ręce Obcasika.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Sob Kwi 18, 2020 12:12 am

Śmieszny ten typek. Tak wleciał z radością do mojego pokoju. Uroczy jest no! Jak tu się nad nim nie rozpływać? On sam atakuje mnie swoim urokiem. Śmierdzi trochę, ale do tego da się przywyknąć. Albo kazać mu się umyć i będzie cud, miód, malina. Ale czy umyć się będzie chciał? Może jak ładnie się go poprosi to się zgodzi, albo jak zaproponuję mu kolejną butelkę wódki, wraz ze szkłem. Niech sobie weźmie, co mi tam. Nie potrzebuję szkła na gwałt, a wódeczki może i trochę jeszcze mam.
Patrzyłem jak się rozgląda po pokoju, jak mi mazia okno biedne. Będę musiał je umyć. Cieszy mnie, że i to miejsce mu przypadło do gustu. Niewiele osób podzielałoby jego zainteresowanie tym miejscem i uważałoby, że jest ładne. Niby wiele tu rzeczy nie mam, a jednak ładnie, schludnie tu jest. Poczłapałem do niego, by wyjrzeć przez okno. Faktycznie ładnie te znicze migotały. Czerwone płomyki tańczące na horyzoncie. Ślicznie, szczególnie w tak bezchmurną noc i księżyc i gwiazdy ładnie świecą. Zastanowiłem się nad tym co powiedział. W sumie, no łażą tacy co zapalają latarnie pewnie dużo i trochę się nadźwigają tych badyli do zapalania światła.
-Nie wiem. A Ty dużo chodzisz, zgaduję? - Zerknąłem na niego. No jak zbiera to i chodzi dużo, głupie pytanie z mojej strony. Chociaż, mógłby mi powiedzieć w jakie miejsca się udaje i po co. Nie, żebym miał zamiar go śledzić, czy coś w tym rodzaju, ja się nie połapię w tym mieście, a szczególnie w melenskich miejscach.
Zaproponowałem mu pokazanie trupa. Jakoś bez radości przystanął na moją propozycję, ale jestem w stanie to przeboleć. Może zachwyci się jak ja, gdy odsłonie mu moje wspaniałe dzieło, jedno z tysiąca innych, które stworzyłem własnymi rękoma. Stanąłem pomiędzy dwiema trumnami. Jedno, wiedziałem, że jest jeszcze nieozdobione. Drugie natomiast czekało na swój jutrzejszy wielki dzień! Otworzyłem trumnę stojącą po lewej stronie, ukazując pięknego mężczyznę w średnim wieku. Siwe włosy już miał, z resztą jak ja, tyle, że w jego przypadku nie sięgały dalej niż do uszu. Był ubrany w granatowy garnitur. Wstawiłem mu sztuczne oczy. Wyglądał jakby się na nas patrzył i miał zaraz odezwać. Gdy do mnie przyjechał był bez głowy. Znaczy, głowa była razem z nim w zestawie. Musiałem mu ją przyszyć, a szwy solidnie zamaskować. I tak jest cudnie, nie widać śladów szycia. Zwykle, trupom dodaje jeszcze kwiaty. Może dodam mu jutro, bo najpierw ma odbyć się stypa, a dopiero później cała ceremonia pogrzebania. Nie chciałbym, by do jutra kwiaty zwiędły. Myślę, czy dać mu białe, czy może żółte? Może żółte pasowałyby mu do oczu ładnie. Nie wiem, zadecyduję jutro, mam jeszcze czas.
Spojrzałem na mojego nowego koleżkę i wypatrywałem jego reakcji.
-I jak, podoba się? Spędziłem nad nim mnóstwo czasu. - Pochwaliłem się, licząc na podziwianie mojego dzieła. Niech mi powie, że jest świetny, cokolwiek. To mi moje serducho uraduje. -W drugiej trumnie jest babeczka, ale jeszcze jej nie pomalowałem i nie zrobiłem jej fryzury... Nie będę odsłaniać panny, która nie jest gotowa na swoje wielkie wejście. - Zachichrałem się pod nosem. Będzie piękna, ja tego dopilnuję. Połowę rzeczy z nią i tak już zrobiłem. Niewiele mi pozostało. Już niedługo będzie gwiazdą swojej ostatniej imprezy, tak jak jutro ten pan.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Sob Kwi 18, 2020 12:57 am

Trudno nie wchodzić do nowego miejsca z radością, zwłaszcza, gdy się widzi, że nic złego w środku nie ma i raczej nie będzie. Bo jak do karczmy wejdziesz to możesz dostać w pysk, a jak do opuszczonego domu, to możesz tam napotkać innych meneli, co mogą nie lubić jak ich niezapowiedziani goście odwiedzają. A tutaj? Co mnie niby zaatakuje, dzikie krzesło czy agresywne biurko?
Opowiadałem mu historyjkę o panu od lamp ulicznych, brudząc mu okno trochę. Spojrzałem na niego gdy stanął obok, a już po chwili nawet zadał mi pytanie. Uśmiechnąłem się radośnie na tę inicjatywę z jego strony. Fajnie jest być pytanym w sumie o rzeczy, zwłaszcza takie, o których wiem co powiedzieć. Obróciłem się do niego przodem, pacnąłem go ręką w ramię, po czym opierając się dłońmi o biodra nachyliłem się lekko do niego.
-A co widać po mnie?-zapytałem rozradowany. Nie myślałem, że widać i to mimo szmat. Może widać po twarzy, że zdrowy jestem, bo dużo ruchu mam.-Dużo chodzę, wszyscy chodzą, bo czasami miejsce jest już kompletnie okradzione, a się myślało, że się tam człowiek obłowi, a tu chuj, nie ma nic, ściany możesz najwyżej z farby oblizywać. I musisz iść dalej, do kolejnego. A to wiesz, nie jest tak, że jak metal z jednego miejsca zgarniesz to za tydzień odrasta jak chwast, nie. Obskubane miejsce jest do wywalenia, bo metal nie odrasta.-wyjaśniłem mu działanie metalu i opuszczonych ruder.-Potem jeszcze trzeba pochodzić żeby to sprzedać, ale ja mam jednego gościa co kupuje. Robi rzeźby i jest trochę gruby, ma fajnego psa, lubię go, lubi mój chleb i kiełbasę.-dorzuciłem kolejne małe fakciki, całkiem w sumie nie przykładając większej uwagi do tego co mówię i o czym. Słowa płynęły i było to dobre. Czułem, ze teraz się wygadam na cały rok. Tak mi dobrze było.
Zaproponował obejrzenie trupa. Czułem że nie chcę, ale i chcę. Byłem ciekaw, ale wiedziałem, że będzie to trochę odpychające, nawet jak dla mnie. Jak wielkie zdziwienie ukazało się na mojej mordce gdy zamiast nadgniłego, sinego ciała, śmierdzącego śmiercią zobaczyłem, przystojnego faceta, całkowicie normalnego. Poczułem to dziwne uczucie. Że wierzę, ale i jakby nie. Splotłem dłonie, miętosząc jedną ręką drugą i nieśmiało, jak pies do jeża ruszyłem do trumny. Za dwa kroki w przód płaciłem połową kroku w tył. Ta dziwna, ludzka lalka, nie mrugała oczami, jej pierś również się nie unosiła. Stanąłem obok trumny, ale szybko zmieniłem miejsce, stając tuż za żywym facetem, tak żeby oddzielał mnie od ciała.
-On na pewno nie żyje?-zapytałem ciszej, żeby się w razie czego nie obraził jakby się okazało, że żyje. To pytanie było pewnego rodzaju komplementem, bo ciało wyglądało jak żywe. Złapałem jedną ręką tył koszuli Grabarza, a drugą rękę wyciągnąłem to trupa. Chciałem go dotknąć, upewnić się, ze nie jest to złudnie przypominający skórę materiał, że to nie jest wosk. Zastanawiałem się czy moją matkę też tak zrobili, w sumie mogę go o to zapytać, może się zna.
-Jest ładny.-przytakując żywo głową, powiedziałem komplement, zabierając rękę do siebie. Puściłem gościa i cofnąłem się o krok, dając tym znać, że się naoglądałem.
-Ymm...a tenn... te trupy co miasto zbiera też są odnawiane i chowane w takich tych?-zapytałem licząc, że dostanę odpowiedź. Może mnie też pomalują jak kiedyś gdzieś umrę i mnie znajdą po tygodniu. Wątpię. Z resztą jest sens malowania kogoś wiedząc, że i tak nikt nie przyjdzie na pogrzeb? Raczej nie ma.
Zerknąłem na drugą trumnę, która pozostała zamknięta. Całe szczęście. Oglądanie zwłok z tak bliska było jednak dla mnie dziwnym wrażeniem.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Nie Kwi 19, 2020 2:30 am

My się z Panem Żabcią chyba rozumiemy. Ja zadaje pytanie, on odpowiada i zaczyna mi opowiadać więcej i więcej. Lubię go, mogę już to śmiało powiedzieć. Przypadł mi do gustu. Froschi, Żabcia. Postaram się Ciebie nie zapomnieć, Panie Menelu.
Pokiwałem głową w odpowiedzi na zadane pytanie, czy po nim widać. Co jeszcze mógłbym powiedzieć? Widać po nim, że w pełni zdrów facet jest i pomocy medycznej nie potrzebuje. No, może przydałoby się zająć jego zębami. Ja piękne mam, o swoje dbam. Nie biję się z nikim, ani nie jem cegieł czy jakiś innych kamieni.
Wysłuchałem co ma do powiedzenia. A nawet patrzyłem na niego jak mówił, demonstrując mu tym swoje zainteresowanie jego opowieścią. Ja lubię widzieć, w przypadku, gdy opowiadam coś dłuższego, że mój słuchacz mnie słucha. Postanowiłem zrobić coś, co sam chciałbym widzieć. Uśmiechnąłem się do niego szeroko.
-Ja tylko po cmentarzu chodzę. Groby sprzątam, doły kopie. Jakiś ruch sensowny mam, ale nie sądzę, bym wykonywał więcej kroków od Ciebie. - Czy mogę mu już mówić na "Ty"? Nie wiem czy się przejmie, chyba to nie jest ten typ człowieka. Nie jest to arystokratyczny laluś, który mnie opieprzy za spoufalanie się. Chyba, że mnie zaskoczy. Nie wiem co działo się w jego przeszłości, może to jakiś upadły szlachcic i zostały mu pewne nawyki? Nie wiem, nie wiem. Na razie nie wykazał po sobie żadnych cech, które by o tym świadczyły. Albo to rasowy menel, albo tak ulica mu łeb wyprała.
Pokazałem mu trupa z radością. Nie codziennie chwalę się losowym osobom moimi dziełami sztuki z rodzaju martwej natury. Wypatrywałem jego reakcji. Nie wiem z jakimi on ciałami miał do czynienia, o ile w ogóle miał jakakolwiek styczność z martwymi. Dla mnie to codzienność, nie wyobrażam sobie bez trupów życia. Dziwnie to brzmi, ale taka jest moja prawda. Zaśmiałem się w duchu widząc jak podchodzi do trumny. Niby podchodzi a jednak nie. A i tak ostatecznie schował się za mną. Aż tak się boi? Wiem, że wygląda jak żywy i o to w tej sztuce chodzi. Ma tak wyglądać, jakby miał zaraz wstać i żyć dalej swoim własnym życiem. Na tej iluzji zarabiam.
-Na pewno nie żyje, nie musisz się o to martwić. Wcześniej wyciągnąłem z jego ciała wszystkie organy. W środku jest pusty. Nie ma możliwości, by wstał nagle z trumny. - Nie wiem na ile się zdadzą moje zapewnienia nowego kolegi. Schlebia mi to, że uznał go za żywego, naprawdę. Takie słowa również przyjmę do siebie w bardzo pozytywym kontekście. Złapałem go za rękę i spojrzałem przez ramię na niego łagodnym wzrokiem i pokręciłem głową. Jasno chciałem zaznaczyć, by nie dotykał. Nie chcę, by jakiś syfów na niego sprowadził. Sam też nie dotknę ciała bez odpowiedniego zabezpieczenia rąk.
-Cieszę się, że tak uważasz! - Puściłem jego rękę, gdy się cofnął i uśmiechnąłem się jeszcze szerzej niż poprzednio. Miło mi niesamowicie. Mów mi więcej tak. Zamknąłem trumnę, przetarłem ręką, by kurz ściągnąć i zwróciłem oczy ku niemu, gdy zadał kolejne pytanie.
-Nie, miasto nie wydaje swoich pieniędzy na takie osoby, na ich pogrzeby, przez co z całego serca jest mi smutno. Wrzucają takie osobniki do zbiorowych grobów, do różnych mogił. Moim zdaniem jest to okropne bezczeszczenie. Mógłbym ich chować, gdybym dostawał pieniądze za to. Nie w tym rzecz, że nie chcę zrobić dobrego uczynku, za darmo, po prostu nie stać mnie na postawienie grobów wszystkim. To kosztuje... - Mam nadzieję, że zrozumie. Za te pieniądze, co mógłbym dostawać, nie mógłbym tak przyozdobić ciał. Mógłbym je wyłącznie pochować i znając życie - bo wiem jak to z ludźmi ulicy może być - byłbym jedynhym świadkiem na ich pogrzebach. To jest przykre.
-Dlaczego pytasz? - Ludzie znacznie wcześniej zaczynają się interesować co może się stać z ich ciałem, w miejsce na cmentarzu inwestują, w trumnę, kamień. Może i on się nad tym zastanowił? Niestety, nie wiem, czy tym uzbieranym metalem co ma, czy też szkłem będzie sobie w stanie opłacić pochówek. Całe życie do dupy i do tego chujowa śmierć i na deser pogrzeb bez włożenia w niego serca. Szczerze współczuję takim ludziom.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Nie Kwi 19, 2020 1:22 pm

Gdybym miał się zgodzić czy nie zgodzić z tym, czy się dogadujemy to bym pewnie powiedział, że idzie nam nawet nieźle, bo gostek jeszcze mnie z domu nie wywala. Z drugiej strony cały czas zadziwia mnie jego gościnność. W sensie chodzę po jego domu, najedzony jego jedzeniem, napity jego wódką, która powoli pozwala zdrowym rumieńcom wychodzić na policzki. Żyć, nie umierać.
Pokiwał głową. Jak pięknie, no wiedziałem, że mnie ktoś w końcu doceni. A zęby mam jakie mam, bo ja wojownik jestem, zahartowany. Mnie nawet to nie bolało. Pominę oczywiście fakt, że na dostanie w pysk z patelni od matki się poryczałem jak zrozpaczony bachor, którym byłem, a jeden ząb wcale nie jest w walce stracony, tylko mnie kamień w kiełbasie pokonał. To nie ma znaczenia. Jestem wojownikiem. Nawet śmierdzę jak wojownik i mam brodę jak wojownik.
-Ale chodzisz, dobrze chodzić. Chodź.-powiedziałem, klepiąc go po ramieniu. Chodzenie zabija nudę, zwłaszcza jak nie ma się co robić. Bo jak nasz co robić, ale nie robisz tego, to powinieneś to zrobić, żeby móc się nudzić ze spokojnym sumieniem.
Trumna została otworzona, a ja skradałem się do trupa jak żółw. W końcu jednak postanowiłem oglądać go zza pleców Grabasza. Szok zmieszany z oburzeniem na mojej twarzy się ukazał gdy powiedział, że z ciała wyjął flaki. Takie rzeczy się robi? Nie wiedziałem. Co się z tym potem robi? Psy by to zjadły na spokojnie, takie z ulicy zjedzą wszystko. Zawsze lubię jak znajdują jakiś skórzany pasek i go żrą. Fajnie pykają zębami jak się w końcu przez tę skórę przegryzają. Mógłbym mieć zęby psa. Znajdę jakiegoś i sobie wczepię psiego kła. Wszyscy by się mnie bali.
Wyciągnąłem rękę do nieboszczyka, a on ją złapał. Zabronił mi go dotknąć. No dobra. Zrobiłem minę naburmuszonego dzieciaka, który gdzieś tam w głębi rozumie i nie będzie się stawiał, ale mimo tego bardzo chciał to zrobić i jest zawiedziony, że nie może.
Spokojnie wysłuchałem tego co mówił i mnie zdziwiła ilość tego co mówił. Moja ciekawość została zaspokojona. Czyli jak mama umarła jak umarła, tak została pochowana. Zarzygana, w porwanej sukience, bez butów. Nie wiem czy mi jej szkoda, że nie wyglądała ładnie, ale tak super ładnie. Nigdy nie widziałem jej w ładnym wydaniu. Te wszystkie lata miała jedną sukienkę, która z upływem czasu zdobywała jedynie więcej dziur i plam. Ale nie dziwę się, że tak tę sukienkę lubiła. Ona miała kieszenie! Zawsze mama z takim zachwytem chowała w nich rzeczy, głównie alkohol i inne śmieci, ale żeby to zrozumieć trzeba by na własne oczy zobaczyć z jaką rozkoszą oglądała wsuwającą się do kieszeni dużą butelkę wódki. O TAKĄ wielką. Ja sam mam teraz kieszenie i też je kocham. I jakbym miał kiedykolwiek nosić sukienkę, to byłaby to sukienka z kieszeniami właśnie, żadna inna.
-A nic, tak ciekawy byłem, co się z moimi znajomymi dzieje, i czy po śmierci są tak samo brzydcy jak umarli. Bo niektórzy jak umierają to są brzydcy straszliwie.-odpowiedziałem z szerokim uśmieszkiem, który zalatywał nieco sztucznością i wymuszeniem. Wyjąłem jajko z kieszeni i zacząłem je obierać, przetrzymując odłamane kawałki skorupki w ręce.-Ale te mordy i za życia brzydkie są, to po śmierci nie było dla nas i tak nadziei.-zaśmiałem się dla rozluźnienia, a żeby ten zalążek dziwnego uczucia stłumić.-Jednego jakieś wielkie psisko zagryzło kiedyś w uliczce, to normalnie jucha była wszędzie, a niektórych rzeczy jego nie było z ciała.-dodałem z wyraźną konsternacją na pysku. To było strasznie dziwne. Potem wszyscy trzęśli portami, bo jakiś burek się naćpał i mu kompletnie odwaliło i nikt nie wiedział gdzie ten sierściuch jest. Schowałem obierki jajka do kieszeni.
Nie próbowałem ustalić czy mnie stać na takie ekscesy, bo mnie nie stać. Nie planuję żyć jakoś długo, ale nie planuję też śmierci, liczę, że wszystko się samo jakoś rozwiąże i nie będę żył na ulicy tak długo żeby oszaleć jak dziadek z dziurą w głowie. Z drugiej strony życie z umiejętnością jak wielkiego wyjebania na rzeczywistość musi być przyjemne. Nie martwisz się, że jesteś głodny czy coś. Bez wódki i innych ciekawych rzeczy nasz niezłe przygody.
Podszedłem to zamkniętej trumny i pomacałem ją troszkę. Odgryzłem połowę jajka. Widziałem metalowe zawiasy i śrubki. Ładne były. Mógłbym je zwinąć gdybym miał je czym odkręcić. Zrobiłem dzióbek i zmarszczyłem brwi myśląc. Jakbym się postarał to bym i całą trumnę mógł wynieść i sprzedać. Hehe albo spać w niej bym mógł. Jak umrę w czasie snu to nie będzie problemów aż tyle.
Wystawiłem pozostawioną połówkę jajka do faceta. Taka zapłata za rozmowę. Weźmie jajko? Jeśli nie, to zwyczajnie złapałem go za rękę i wcisnąłem mu jajko w dłoń, nie przyjmując zwrotów.
Przeszedłem się jeszcze krótko po gabinecie i wyszedłem z pokoju na korytarz. Spojrzałem na schody, na które nie tak dawno się wspinałem.
-A co tam jest?-zapytałem głośniej niż powinienem, jakbym się bał, że mnie nie usłyszy chłopina. To, że siwe włosy ma to nie znaczy, że niedosłyszy. Wskazałem prawą łapą na wejście na pięterko. Wtedy odpuściłem, ale teraz zwiedziłem dół, to naprawdę czas na górę. Spojrzałem na mężczyznę wyczekująco. Jak nie odpowie, to najwyżej sam sprawdzę, z resztą i tak chcę sprawdzić, pooglądać.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Pon Kwi 20, 2020 3:56 am

Pokazywanie siebie w pięknym wydaniu to byłoby pewnie coś świetnego, ale pokazanie własnego dzieła sztuki to było świetne przeżycie. Dodatkowo, usłyszałem komplement, to już mogę się uznać za osobę w pełni spełnioną.
Słuchałem go z pełnym skupieniem co mówi, interesując się wyłącznie nim i nikim ani niczym innym. Gdyby był moim klientem, również poświęciłbym mu całą swoją uwagę i nikomu innemu. Może na szczęście nim nie jest? Pewnie wtedy nasza relacja miałaby inny tor, jedyne co by mi po głowie latało, to chęć zwykłego zarobienia pieniędzy. Czy jest szansa, bym poznał kogoś pierwszy raz od dawna na innej płaszczyźnie? To byłoby... Ciekawe. I może miłe? Może, bo nie wiem jak może się to skończyć.
-Z ludźmi różnie to bywa, gdy umierają. Raz umierają w powiedzmy "ładny" sposób i nie wyglądają najgorzej, a innym się trafia przeciwieństwo tego i wyglądają strasznie. Do mnie trafiali i jedni i drudzy. Szczerze, raz miałem klienta bez głowy. To dopiero było wyzwanie, by doprowadzić go do stanu, by wyglądał jak sprzed wypadku. - Zaśmiałem się, przypominając sobie ile to godzin spędziłem na szyciu głowy i zatuszowywaniu obecności szwów. To dopiero było doświadczenie, a ile wtedy zarobiłem! -Z każdej "brzydkiej mordy" jak to mówisz, da się zrobić bóstwo. Ty też mógłbyś być piękny, jak z obrazka wyjęty. - A przynajmniej, ja mógłbym do tego doprowadzić. Myślę, że w jego przypadku przede wszystkim bardzo pomogła by mu kąpiel. Z jego włosami można byłoby coś zrobić i tą brodę sprawdzić, czy coś się tam nie zalęgło. -W przypadku takich ugryzień, o których mówisz, stosuję wosk, którym rzeźbię. Uzupełniam braki. Mógłbym ucho czy nos dorobić. Taki, co mu pies twarz porwał, dla mnie to nic. Miałem raz klienta, co miał twarz postrzeloną. - A jak pięknie później wyglądał, do dziś pamiętam, że przyozdobilem wnętrze jego trumny białymi różami i jedną czerwoną. A sam pogrzeb, był przepiękny...
Nie wiem czy proponowałbym skorzystanie kiedyś z moich usług. Zabrzmiałoby to co najwyżej jakbym był jakimś fryzjerem, lub kimś w tym rodzaju. Kosmetyczką? No, nie jestem. Nie wiem czy byłoby go i tak stać na moje usługi. Mało kogo stać, a i tak w większości wybierają najdroższe rzeczy. Później problemy, latanie do komorników. Nie pozwolę sobie na takie rzeczy.
Zamknąłem trumnę. Dostałem też kawałek jajka, który przyjąłem z uśmiechem i krótkim podziękowaniem. Rzadko kiedy, ktoś się ze mną dzieli, bo i czym? Nikogo poza klientami tutaj nie widuje. Znajomi mnie od czasu do czasu zaproszą na spotkanie. Raz na... Dość długi czas. A Żabcia? Dzień się znamy niecały i już jak ślicznie mnie jajkiem częstuje, chociaż nie musiał. Zjadłem jajko, gdy on znów się przechadzał po pracowni. Zdziwiło mnie jedno, że taki ciekawy jest, a by spytać co to za drzwi są w moim miejscu pracy to nie spytał. Rzecz jasna, miałem na myśli kostnicę. Nie wiem czy bym mu ją pokazał, raczej nie. Tam jest więcej trupów i nie jest szczególnie przyjemnie dla osób z zewnątrz.
Wróciłem za nim, znów przed schody. Zgaduję, że im spokoju prędko nie da. Uśmiechnąłem się troszkę bezradnie do niego. No kręcić mu nie będę jakiś dziwnych rzeczy, by trzymał się od schodów z daleka. Słyszałem pytanie, bez problemu. Nawet bym go nie zignorował. Taki wredny to ja nie jestem.
-Tam mój drogi znajduje się mój pokój, jeden wolny i łazienka. Ja tutaj mieszkam, muszę gdzieś spać i się myć. Nie chciałem, byś tam wchodził, bo buty masz brudne, a ja dywany tam mam i nie chce mi się ich czyścić. - Nie mam powodu by kłamać, a prawda taka jest jaką ją właśnie przedatawiłem. Nie wiem, czy to zmotywuje go do ściągnięcia obuwia. Może ciekawość w jego przypadku zwycięży? Jeżeli ściągnie, to może z nim na górę pójdę. Nie mam tam nic do ukrycia. Żadnych zwłok w szafie nie trzymam. Moja łazienka wygląda jak pospolita łazienka. Nic a nic szczególnego. To jak będzie, Żabciu?
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Pon Kwi 20, 2020 2:54 pm

Miło było tak całą uwagę dostawać. Zazwyczaj to jednak jest ona przelotna. Zaczepiasz kogoś na ulicy, on spojrzy i się nawet nie zatrzyma, albo się zatrzyma, da pieniądze, ale jego uwaga skupiona na mnie bardzo krótko, co nie jest złe, bo mogę szybciej iść do innej osoby. Tylko teraz innej osoby nie było żeby iść i się spieszyć.
Wysłuchałem jego historii o bezgłowym kliencie. Brzmi jak straszna opowieść do straszenia ludzi we wsi. Nie było czegoś takiego w bajkach? Człowiek bezgłowy na koniu bezgłowym. Dobrze mówię? Chyba tak. Nigdy się specjalnie w bajki nie zagłębiałem, sam przeczytać ich nie bardzo umiałem, a na ulicy jakoś się nie kwapili do opowiadania.
Zaśmiałem się słysząc jego ocenę, że ze mnie też by mogło coś być. Oj, dziwny facet z tego faceta, ale widać, że stara się być miły. Może się mnie boi i to dlatego traci na mnie czas, kto ich tam wie, znaczy jego, kto tam jego wie.
-To jak umrę to przyjdę i mnie zrobisz na obrazek.-rzuciłem luźno, w żartach, dalej się śmiejąc, co zakończyło się kilkoma suchymi kaszlnięciami. Obaj wiedzieliśmy, że nie ma opcji żebym do niego przyszedł. Po pierwsze, trupy nie chodzą, bo nie żyją, prawda? Po drugie nie mam pieniędzy, a po trzecie miasto zgarnie mnie szybciej niż on. A nie będzie po mnie biec, bo ma obcasy. Jakby se kopyto skręcił, to by było przechlapane. Musiałbym mu płacić za leczenie czy coś, nie wiem. Zmieniłbym się sam w medyka i wylizał mu kostkę byle nie płacić. Zamiętosiłem dłonią. Czegoś mi w dłoni brakowało. Czegoś szklanego, z przezroczystym płynem w środku.
-I odlepiłeś całą twarz z wosku? A całą głowę byś dał radę i włosy, a te te... też??-zainteresowałem się jego wypowiedzią, na końcu stukając go palcem w brew, bo o brwi mi chodziło, tylko zapomniałem nazwy. Co jak co, ale babranie się w wosku nie brzmi na łatwe. Skubaniec szybko zastyga, a potem pęka, zawsze tak było. Patrzyłem na niego z ekscytacją, chociaż brwi dalej mi się marszczyły. To było dużo informacji i to nowych, się nie spodziewałem i miałem nadzieję, że nic nie zapomnę.
Dałem mu ugryzione jajko, a on ładnie je przyjął. No i fajnie. Zapłaciłem. Mam jeszcze drugie jajko, więc może później znów za coś zapłacę, a jak nie, to sam je zjem jutro, czy pojutrze, albo jeszcze później, bo trochę jedzenia jeszcze mam w plecaku. Uśmiechnąłem się w duszy, gdy jajko zjadł. Zaskoczyło mnie to, że to zrobił. Jakby nie patrzeć to brudną łapą je obierałem, i gryzłem niemytymi nie wiadomo ile, zębami. Może on tak samo nie przejmuje się stanem jedzenia? Nigdy nie spotkałem kogoś normalnego, kto by ode mnie jedzenie zjadł, bo też w sumie nigdy nikomu jedzenia nie dawałem.
Drzwi w gabinecie mnie zainteresowały, jednak górne piętro kusiło jeszcze bardziej. Z resztą jeszcze wrócę na dół, muszę w końcu mu spiżarkę obejrzeć, bo widziałem ją tylko z daleka. Spiżarka, obejrzę jeszcze bardziej korytarz i drzwi tajemnicze. Mieć tyle drzwi i tyle miejsca do sprzątania, to musi być upierdliwe. Ja mam jeden klucz kochany i mały metraż.
Zapytałem się o schody i wgapiałem się w niego. Widziałem, że w sumie to chyba nie chce żebym tam wchodził, ale ja chcę tam wejść. Jestem duży, nikt nie może mi mówić co mogę, a czego nie mogę. Chce to robię. Tak, dokładnie tak.
Wyjaśnił o co chodzi. Spojrzałem na swoje buty, przysiadłem na schodku i zdjąłem je. Wstałem i nie czekając na nic, ruszyłem na górę przywiązując sobie buty sznurówkami do paska Trochę ślisko było w skarpetkach na schodach, na szczęście moja skóra stópek, wyłażąca przez dziury od spodu skarpet, działała nieco antypoślizgowo. Na trasie odbiło mi się jajkami i wódką, więc wydmuchnąłem powietrze z pyska na bok coby szybciej uciekło ode mnie i nie wadziło nikomu.
Byłem w końcu na górnym piętrze. Obejrzałem sufit, przyjrzałem się podłodze, klepnąłem dłonią ścianę jakby była jakimś zgrabnym zadkiem i ruszyłem do drzwi na lewo, włażąc do pomieszczenia z impetem.
Zatrzymałem się gwałtownie, gdy tylko zrozumiałem gdzie jestem. Bycie w łazience było ciekawe. Zwłaszcza takiej z wanną.
-W tam tych tamtych wanien nie mają.-rzuciłem za plecy do gospodarza opowiadając mu o wyposażeniu karczm, tylko słowo mi znów uciekło. Podszedłem do kibla. Podniosłem klapę, po czym pociągnąłem za odpowiedni wihajster i woda magicznie zaczęła spływać. Patrzyłem się w nią jak zaczarowany.-Kible są dobre, ale się boję, że coś w nich zgubię, wiesz. Jakbym zgubił klucz do szafy, to bym musiał ją rozwalać, a głupio rozwalać ją, bo ją lubię, ale nie jest brzydka nawet.-zacząłem gadać podchodząc do wanny i wsadzając do niej ręce i macając dno i odpływ.-Raz tak padało, że cała mi nasiąkła, ale potem było dużo dni sucho i wyschła. Teraz ma takie urocze łaty, jak krowy na wystawach w mięsnym.-dodałem z faktycznym zachwytem. Może i nie była taka sprawna i przeciwwodna jakby mogła być ale za to jaka piękna jest. Odepchnąłem się od dna wanny, prostując się, rozejrzałem się jeszcze po pokoju. Dostrzegłem lustro, na które nieznacznie drgnąłem wystraszywszy się własnego odbicia. Nie chodziło o to jak wyglądam, no proszę, jestem piękny w końcu. Zwyczajnie stoisz, obracasz się i nagle coś się rusza mimo, że nic nie powinno się ruszać. Podszedłem do lustra od razu wyciągając do niego rękę, a że źle wymierzyłem odległość, to walnąłem w nie palcami za mocno, aż cicho syknąłem, nie tyle z mocnego faktycznego bólu, bo poparzenie na ręce tylko trochę zakuło, co bardziej z tego, że bólu się spodziewałem i zareagowałem zanim zobaczyłem, że nie boli aż tak straszliwie. Do macania odbijającej wszystko powierzchni dołożyłem drugą rękę. Podobała mi się jej gładkość. Ustawiłem się przed lustrem tak, żeby widzieć w nim odbicie Grabasza. Pomachałem do jego odbicia.
-Widzę cię.-dodałem z uśmiechem patrząc na niego przez lustro. Dziwnie mi było widzieć swoje odbicie tak wyraźnie i z tak bliska. Te kolory, te kształty. Przyłożyłem dłonie do policzków i ścisnąłem sobie mordkę wystawiając przy tym lekko język. Tak szybko jak to zrobiłem, tak szybko odpuściłem.
-Podoba mi się to. Chcę to.-może jeszcze lustro mu zabiorę? Może ma jakieś małe. Ale bym się patrzył na siebie w kółko, cały czas. Miałbym dobre towarzystwo dzięki temu.
Jeśli nie miał nic przeciwko czy coś to wyszedłem znów na korytarz gotów do dalszego zwiedzania.


Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Wto Kwi 21, 2020 2:56 am

Cieszy mnie, że mój nowy kolega podłapał temat obrabiania ciał, pogrzebów i w ogóle, rzeczy którymi ja się przeważnie zajmuje. Sam lubię słuchać ludzi, którzy opowiadają mi co robią, czym się zajmują. Z reguły ciekawski jestem i lubię poznawać nowe rzeczy, nawet wychodzące poza kanon moich pasji. Miło mi słuchać Pana Menela, a jeszcze bardziej mi miło, że zainteresował się tym jak ciała obrabiam. Pewnie, niech przyjdzie mi jako trup do przyozdobienia. Obiecuję mu, że go nie wygonię, a przyjmę z otwartymi ramionami.
-No a jak. Prawie calutką twarz miał w szwach i wosku. Wiesz, jeszcze nie miałem przypadku by trafił do mnie trup całkowicie bez głowy. Zawsze zachowują się jakieś części, szczątki. Połowa twarzy, podziurawiona... Nie wiem, czy całą głowę udałoby mi się ulepić, choć, możliwe, że z pomocą kilku manekinów anatomicznych, może może. - Rysować na kartce nie umiem jakoś wybitnie, ale rzeźbiarzem jestem przednim. I malarzem na tej rzeźbie. To zabawy a zabawy. Uśmiechnąłem się do niego szeroko, gdy widziałem, że słowa znaleźć nie potrafi. -Jeżeli chodzi o włosy to perukę nieboszczykowi zakładam. Starszym ludziom często, w końcu ubytki na głowach mają. A w przypadku brwi to kwestia narysowania kredką. I tak często je poprawiam... No wiesz, nie wezmę ich ściętych włosów łonowych i nie poprzyklejam im na twarz. - To mogłoby trochę zabawnie wyglądać mieć takie lekko pokręcone włoski na brwiach, ale w życiu tego nie zastosuję. Brwi narysować to problem nie jest, nie ma sensu męczyć się z szukaniem zamiennych włosów i przyklejaniem ich. Nie wiem czy to wszystko spamięta czy nie. Przynajmniej, tak jak on wygadam się na jakiś tam czas, a później znów będzie mi doskwierać przeraźliwa samotność. Naprawdę, szkoda, że trupy nie gadają.
Zjadłem jajko, bo co z nim zrobić miałem? Do kieszeni nie wrzucę, bo mi się rozwali i ciuchy do prania będą. To że je zmacał swoimi brudnymi rękoma to trudno. Przeżyje i tak zęby swoje prędzej czy później będę musiał umyć więc i brudu się pozbyje. Poza tym, żyje się raz. Inna kwestia, nie chciałem, by mu się przykro zrobiło. Mi korona z głowy nie spadnie, a on może się następnym razem znów do mnie wyszczerzy tym szczerbatym uśmiechem. No wygląda z nim przecudownie, chłop taki uroczy z niego.
Poszedł dalej zwiedzać mój dom, a ja z nim. Nie zostawię go samego, o nie, nie, takiej opcji nawet nie rozpatruje. Poszliśmy na górę pod warunkiem, że buty swoje zdejmie, by mi syfu nie naniósł. Cieszę mnie, że to zrobił. Mniejsza o jego podziurawione skarpetki. Dobrze, że nie zaliczył orła na schodach. Zauważyłem, że zachowuje się on trochę jak dziecko, takie duże. Nienawidzę dzieci z całego serca, ale na niego się miło patrzy. Nie odczuwam tego samego co do dzieci.
Po obejrzeniu ścian i sufitu poszliśmy do łazienki, to następny punkt podróży po moim wspaniałym domku. No i dobrze, niech tak będzie, tylko niech następnym razem mi ścian nie maca, bo ślady pozostawi, a mi się czyścić ścian zwyczajnie nie chce. W tym czasie mógłbym, nie wiem, denatami się zająć.
-W tam tych tamtych? - Spytałem gdy już w łazience siedzieliśmy. Tym razem nie zrozumiałem, o co mu chodzi, może zaraz mu powróci słowo do głowy? Nie wiem. Patrzyłem jak mi się kiblem bawi. No skoro taki ciekawy jest, to proszę bardzo. Niech się do woli bawi. -Dlatego klucze powinno się trzymać w całkowicie zamkniętych kieszeniach, z których na pewno nie wypadną. - Jak ja z tym mam pół problemu, to on ma duży problem. Ja klucz do zakładu mógłbym dorobić, gdyby mi zaginął, to tam prosta rzecz. Nie wiem czy jemu udałoby się dorobić klucz do swojej szafy. Biedny Menel, musi pilnować swego jak skarbu, jak złota.
Wysłuchałem jak mówi o swojej szafie. Ciekawi mnie co on w niej trzyma takiego? I jak mu się w niej żyje, jaka głęboka jest... Tyle pytań. Nie chciałem go o nią zbytnio wypytywać, jeszcze by sobie pomyślał chłop, że zamierzam mu się włamać do szafy i okraść. Nic z tych rzeczy, ciekaw jestem. A szafę mam własną... A nawet dwie! W innym pokoju mam drugą. Mógłbym sobie zrobić fort z szaf, to byłoby coś. Z czymś takim może bym był królem w menelskim środowisku.
Odmachałem mu, gdy do lusterka patrzył. No lustro takie ładne mam i czyste. Lubię się w nim również oglądać. Ale niech sobie nawet nie myśli, że ja mu je oddam. Nie ma takiej możliwości, moje jest i tyle. Muszę doglądać swoją buzię, czy mi jakiś nieproszony syf nie wyskoczył. Dodatkowo chcę się widzieć, czy wszystko ze mną w porządku. A także patrzę się w lustro jak zęby myje i taki samotny nie jestem wtedy.
-Ja Ciebie też widzę i nie oddam Ci lusterka. Jest moje. - Powiedziałem, stojąc sobie za nim, na widoku w lustrze i złożyłem ręce na krzyż, na piersi. Czy na ulicy nie ma luster? W to to nie uwierzę. Na pewno ktoś jakieś wyrzucił stare, rozbite. Aj aj. Menelu kochany, może mam iść Ci pomóc poszukać lustra na ulicy?
Nie miałem nic przeciwko, by na korytarz wyszedł i dalej myszkował. Nie spuszczałem jednak z niego wzroku. Szedłem dalej za nim. Gdziekolwiek teraz by nie poszedł, miałby ogon w mojej postaci. Jeżeli wejdzie najpierw do pokoju dla gościa, to proszę śmiało. Tam tylko łóżko wolne stoi, szafa... Nic nadzwyczajnego. Jeżeli mój pokój zaatakuje, to pewnie się skrzywię, jakoś przecierpię jego najście w moim własnym kącie. Nie lubię gości w moim pokoju. Mam nadzieję, że od mojej sypialni nic nie będzie chciał, a trumna robiąca mi za łóżko nie zadziwi go tak bardzo. Jeżeli będzie miał jakieś pytania odnośnie pomieszczenia, to odpowiem. To nie jest problem, a ja odpowiem tak jak jest, na każde pytanie.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Wto Kwi 21, 2020 10:04 am

Przytakiwałem na jego słowa, z zafascynowaniem mówiąc co chwila ,,Aha", ,,Oo". Nie znałem się na temacie, dobrze się słuchało, ale nie mam wiedzy, by ciągnąć tę rozmowę dłużej, niestety, a chciałbym. Pytać go o pierdoły też nie chcę, bo pragnę już być piętro wyżej.
-No najważniejsze to znaleźć w życiu to co się lubi i to robić. Ja lubię chodzić na świeżym powietrzu i jestem na świeżym powietrzu cały czas.-rzuciłem filozoficznie nieco może w dowcipną puentą, gdy skończył mówić o przeklejaniu łonowych do twarzy, a i nawet śmiechłem trochę. Ja tam lubię swoją dolną czuprynę. Potargana, dzika ale za to jaka ciepła zimą, nic się nie obciera. Z resztą kto zwraca uwagę na takie rzeczy. A bo to mało razy było, że komuś czyjś włos utknął między zębami przy lodzie czy minecie? Się bierze, wydłubuje pazurkiem, albo wysysa, spluwa na ziemię i jedziemy dalej, nie ma co tracić czasu na jakieś pierdoły.
Ruszyliśmy na górne piętro, a mężczyzna nie zaprotestował ani razu. Cieszyło mnie to. Wyglądam tak groźnie, że mogę chodzić po jego domu, i on mi nic nie zrobi. Na pierwszy ostrzał poszła łazienka. Cudowna łazienka. Zacząłem gadać.
-No tee...-popatrzyłem w przestrzeń pustym wzrokiem. Straciłem nadzieję.-...karczmy.- powiedziałem dość spokojnie zszokowany, że akurat tak ważnego słowa zapomniałem. Dlaczego zapomniałem tego słowa? Może dlatego, że wypiłem przed chwilą dużo wódki i powoli zaczynałem to czuć w kolankach? Wiecie, takie takie specyficzne, łaskoczące mrowienie, które nie odejdzie po podrapaniu się. Jakby się w żyłach miało dużo włosów takich i te włosy łaskotały żyły od środka.
-No ja mój to różnie trzymam. Czasem w plecaku, a czasem w kieszeni. Kiedyś sobie tą...ymmm...do sznurówki przywiązałem i cały dzień chodziłem. Miło się obijało o kostkę.-wyjaśniłem. Prawda była taka, że przydałaby mi się nitka i igła do zaszycia wszystkich dziur w ubraniach i plecaku, ale o igłę było trudno. I żeby znaleźć i żeby potem nie zgubić. Kiedyś to podobno znajomemu się igła zbiła w kolano i weszła cała i nie można jej było wyjąć. Ale wyjęli i tak, no bo lekarze potrafią różne rzeczy zrobić.
Dotykałem mu łazienkę, jakoś tak, sam nie wiem dlaczego. Bo to nie tak, że jak dotknę czegoś, to zapamiętam gdzie to było i co to było. Nie. Ja z rozpędu biorę, patrzę, odkładam i zapominam. Bardziej chyba chodzi o zwykłe wyszalenie się, żeby nie stać niezręcznie w miejscu, znaleźć dobie zajęcie dla rąk, desperackie szukanie tematu do rozmowy. Bałem się, że zaraz nam się one skończą i będę musiał iść, a jakoś niespecjalnie chciałem. Była noc, a ja wypiłem, po uliczkach łażą ci goście, co mnie nie lubią, nie wiem w jakim stanie jest mój dom, bo niby jeszcze rano było, dobrze, ale teraz to nie wiadomo.
Gdyby rozmowa o szafach by wynikła, to nie Menel powinien się bać, że mu Grabasz się do szafy włamie, tylko Grabasz powinien się bać, że rankiem obudzi się lżejszy o szafę, trumnę, buty i cały zapas wódki ze spiżarki. Menel z wózkiem jest w stanie przewieźć więcej niżby ktokolwiek podejrzewał. Zwłaszcza, że przy dobrych wiatrach wsadzi się jedno w drugie i mniej miejsca zajmie.
Uśmiechnąłem się szeroko widząc, że mi odmachał i wiedziałem, że było to miłe. Szczerze powiedziawszy bawiłem się świetnie. Nie musiałem nasłuchiwać, nie byłem cały czas kuszony przez spoglądające na mnie z końca uliczki śmietniki. Mogłem się skupić na zwyczajnym łażeniu i gadaniu bez sensu. Może i faktycznie brzmię jak dzieciak, ale nie często mam ku temu okazję. A może w sumie taka jest moja natura, tylko na co dzień nie mam przy kim jej uzewnętrzniać, więc tylko krążę ze zmarszczonymi brwiami, mówiąc w myślach do siebie albo do jajka, czy czegokolwiek innego. On by musiał pomieszkać chwilę ze mną na ulicy, to bym zobaczył wtedy jak się zachowuję.
Zrobiłem dzióbek niezadowolenia gdy powiedział, że nie da mi lustra. Nie to, żeby konkretnie chodziło mi o to lustro, ale każde inne też by się nadawało. Pamiętam, zajączki się puszczało jak się udało podkraść mini zwierciadło z kosmetyczki mamy. A co do znajdywania takich rzeczy. Ludzie wyrzucają lustra, tylko one drogie są, więc wyrzucają dopiero jak się potłuką. Więc wywalają małe kawałki do śmieci, niedbale, brutalnie i one się jeszcze bardziej rozpadają. Małe, ostre kawałki luster się nie liczą. Nosić je w kieszeni nie bardzo bo mnie mogą pociąć, nosić w plecaku też średnio, bo się połamie, albo porobi dziury, ewentualnie z zaskoczenia wbije mi się w nerki. Niby mogłoby czekać w mojej szafie, ale to zbyt cenna rzecz by ją tak zostawiać. Z resztą ja chce ładne, piękne, z ramką, najlepiej okrągłe. A jak będzie takie z klapką, zamykane, to już w ogóle byłoby cudo i zdechnę z zachwytu.
Wyszedłem na korytarz, żądny zwiedzania i nie czekając na gościa ruszyłem do drzwi na przeciwko drzwi łazienki, do drzwi będących na prawo od schodów. Ziewnąłem. Podrapałem się po brodzie, po szyi, po karku.
Bez pukania wszedłem do środka. Zatrzymałem się w przejściu i gładząc klamkę, którą też bym ukraść mógł i chciał, rozglądałem się po pomieszczeniu. Trumna wpadła mi w oko od razu, ale popatrzyłem jeszcze chwilę żeby wymyślić więcej pytań i zadać je hurtem. Chociaż nie zadałem ich i tak.
-Ymmm....tu też gości przynosisz?-zapytałem się go, zerkając na niego przez ramię, wskazując na jego zmutowane łóżko. Puściłem klamkę. Wszedłem do środka bardziej. Podszedłem do trumny. Wsadziłem w nią ręce macając jej wnętrze i zaglądając ciekawsko pod pościel (jeśli takowa pościel w trumnie była, bo w końcu to łóżko jakby). Jeśli pościel była, to chwyciłem w łapy poduszkę i niosąc ją pod pachą zacząłem oglądanie pokoju. Tradycyjnie dotykając wszędzie, gdzie sięgałem, koniec końców kończąc na przeglądaniu jego ciuchów będących w szafie. Koleś ma tu tyle rzeczy, które bym mógł wziąć i sprzedać, albo użyć. Byłem doprawdy pod wrażeniem. Gdybym miał taki dom, to też bym zbierał wszystko co fajne i trzymał. Też bym sobie tak wszystko układał. Tylko w przeciwieństwie do niego, ja bym nikogo nigdzie nie wpuszczał.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Czw Kwi 23, 2020 2:57 am

Pokiwałem mu głową w zrozumieniu, że załapałem, że o karczmę mu chodzi. Ja tam nie wiem, nie chodzę do takich miejsc. Nie wiem jak tam wnętrze wygląda. Jestem jednak fanem mojego domowego zaciszu i pewnie jeszcze długo nim pozostanę. Nie wiem co musiałoby się stać, abym przerzucił się nagle na wychodzący tryb życia. Łażenie po cmentarzu jest dla mnie wystarczające. No i chodzenie do sklepu. Więcej nie potrzebuje.
Dowiedziałem się o ciekawych sposobach przechowywania klucza przez Pana Menela. Nie wyobrażam sobie, bym miał klucz do sznurówki przywiązywać. Za duże ryzyko. Z resztą, w przypadku moich butów o wiele bardziej opłacałoby się wrzucenie klucza na dno. Inna kwestia, że przy każdym razie musiałbym siedzieć na ziemi przed zakładem i ściągać, albo zakładać buta na nowo, by dostać się do klucza. A nie daj bogowie by mi się but przedziurawił i klucz wypadł! Kaplica. Choć, nadal mógłbym dorobić. Po prostu nie chciałbym spędzić nocy na zewnątrz.
Już czułem widząc jak mi chodzi po tej łazience i tak wszystko dotyka, maca, że będę musiał ją umyć. Tak porządnie. Nie przepadam za brudnym otoczeniem. Mogę mieć wyłącznie do siebie pretensje, że wpuściłem go do siebie i pozwalam mu tak wszystko dotykać jak leci. Westchnąłem w duchu, licząc, że to się skończy jak najszybciej. No miły facet jest, to mu mogę przyznać, ciekawa persona! Gdyby tylko tak mi rzeczy moich nie dotykał. Jakby się zabrał za moją szczoteczkę do zębów to chyba bym go ukatrupił.
Oj, ja podejrzewam, że on się bawi świetnie. Może robić sobie prawie co chce, łazi gdzie chce, przynajmniej na ten moment. Gada sobie, jedzenie dostał, wódkę. No chyba już szczęśliwszy ten chłop być nie może, co? Nie wiem jak on się zachowuje na ulicy i pewnie się nie dowiem. Widziałem jedynie ten jeden zalążek jego zachowania, gdy na ulicy sikał i gdy łopatę moją chciał mi odebrać. Wolę nie sprawdzać jak jeszcze by się zachowywał. Być może odtrąciłoby mnie to bez dwóch zdań. Nie jestem pewien. Nie wiem jak on walczy o przetrwanie na ulicy. To troszkę dało mi do pomyślunku. W końcu, nie musiałby mieszkać na ulicy, gdyby miał pracę, sensowne mieszkanie. Czy takiego człowieka da się wyprowadzić na prostą? Taki, powiedzmy, zniszczony przez życie i alkohol. Dobre pytanie, mam nadzieję, że nie jest jakieś niedorzeczne. Patrzyłem tak jak chodzi i podziwia moje lusterko, jak mi macha - więc mu odmachałem - i myślałem dalej.
Będzie musiał mi wybaczyć, nie mam lusterka na zbyciu i nie sądzę bym prędko miał. Nie niszczę lusterek, ani ich masowo nie kupuje, bym mógł mu jakieś dać. O ile moje początkowe myśli i czyny, które przez nie poprowadzę się spiszą dobrze, być może, może się zastanowię i lusterko mu kiedyś kupię. Wszystko zależy od losu i od Pana Menela. A także, ode mnie, bym nie stchórzył i postawił krok do przodu.
Poszedłem za nim na korytarz, ciekawy następnego punktu wycieczki po moim domu. Jego wybór, niech idzie gdzie chce. Te moje myśli odnoszą się wyłącznie do tego piętra. Nie chcę, by nagle mi do kostnicy zszedł... Jeszcze się wystraszy na śmierć takiej ilości trupów. Może i dostrzeże krew gdzieniegdzie? Ach, te pozostałości po wyciąganiu wnętrzności. No właśnie, ciekawe, czy wywaliłem ostatnie? Nie jestem pewien, nie pamiętam. To już wiem czym będę musiał się zająć.
A więc padło na mój pokój. Poszedłem za nim, a moje zadowolenie prędko się w śmiech przeobraziło słysząc co mówi.
-Nic z tych rzeczy. To jest moja sypialnia, a ta trumna mi za łóżko robi. - Śmieszne to było, śmieszne. No ale skąd mógł wiedzieć? W końcu pierwszy raz tu jest i pewnie pierwszy raz widzi takie alternatywne zastosowanie trumny. Mam nadzieję, że jestem oryginalny i nikt wcześniej na to nie wpadł.
Poszedłem za nim wgłąb pokoju, patrzyłem jak mi grzebie w łóżku. No i kolejna rzecz do umycia, a właściwie do wyprania. Co za typ, mogłem zażądać od niego, by też ręce umył, zanim mi się do łóżka wpakuje. Pokręciłem lekko głową. Skręciło mnie w środku gdy poduchę zabrał. Wiem, że jest świetna i miękka jest, ale proszę Pana, niech Pan ją zostawi. Poszedłem za nim do szafy, pilnując, czy nic mi nie gwizdnie i przy okazji wyciągnąłem mu poduszkę spod pachy, otrzepując ją z tego co na niej pozostało. Przytuliłem ją do siebie.
-Niezbyt lubię jak ktoś mi po pokoju chodzi moim. Możemy już iść dalej? - Miauknąłem z przekąsem, patrząc na niego oczekująco. Nie chcę przyjmować odmowy, chodźmy stąd. Tu nie ma nic ciekawego, tylko ja tu śpię, mam swoje rzeczy. Moja sprawa, wyłącznie moja. O ile poszliśmy dalej, to po drodze odłożyłem poduszkę na jej miejsce. Ja tam do niej wrócę jeszcze, zadbam o nią. Będzie wspaniała i czyściutka leżeć mi pod główką jak spać pójdę.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Czw Kwi 23, 2020 6:30 pm

Czy wyglądam na kogoś, kto by dotykał szczoteczek do zębów? Jak mam być szczery, to nie używałem czegoś tak dzikiego od... ymmm...sam nie wiem kiedy, ale dawno to było. Przecież po co myć, skoro zły zapach możne usunąć zjedzeniem kiełbasy, ale wypiciem wódki? Oszczędność i do tego jaka przyjemna.
Tak, podobało mi się takie spędzanie czasu. Ciepło, miło, robię co chcę, normalnie jak w parku rozrywki albo w cyrku. Bo tak chyba jest w takich miejscach. Niespecjalnie do nich chadzam.
Zabawnym było, że dopiero teraz dotarło do niego, że wpuszczanie obcego faceta do domu, pozwalanie mu na takie zabawy i do tego upijanie go, to nie zawsze dobry pomysł. Lepiej późno niż wcale, jak to mówią, a gość miał szczęście, że grzeczny byłem i zmęczony. Cóż właśnie niektórzy mają więcej tego szczęścia niż rozumu. Ale ze mnie łagodny facet, całkowicie, zwłaszcza jak dostanę prezent, prezenty fajne są.
Zwiedzania był ciąg dalszy. Do kostnicy nie ma co schodzić, już noc, trzeba iść spać. Resztę dolnej części domu zostawiamy na następny dzień. Przeszedłem do jego sypialni, w której od razu zainteresowała mnie trumna. Wymacałem ją, zajrzałem pod pościel.
-To dobre łóżko. Jak umrzesz w nocy to nie trzeba z tobą będzie nic robić. Się zamknie i po sprawie.-odpowiedziałem, pod wrażeniem jego pomysłu.-I nieść nie trzeba będzie daleko. Się po schodach zepchnie i wyciągnie na dwór, albo przez okno wyrzuci. Ty to masz łeb, gościu.-pokiwałem żywo głową. To ciekawe że facet już taki gotowy jest, a nie wygląda z pyska na takiego starego. Ciekawe ile ma lat. Średnio u mnie z liczbami, więc nawet nie pytałem. Mógłby mi to narysować albo pokazać na butelkach wódki. Tak rzadko widzę trumny, a co dopiero takie ich używanie.-Też bym mógł mieć swoją trumnę. Moja szafa niby podobna, ale jak umrę to mnie nie zakopią w niej. Ciekawe co z nią zrobią....- zamyśliłem się na sekundę.-Ej, fajnie by było jakby mnie w tej szafie zamknęli na klucz i pozwolili gnić. Żaden kundel by mi już uliczki nie osikiwał, bo by tak śmierdziało.-śmiechłem gromko, faktycznie rozbawiony moim idealnym pomysłem.
Zgarnąłem poduszkę, bo mi się spodobała. Może liczyłem, że mi ją odda, albo da chociaż trochę ponosić, ale nie dał. Gdy tylko zacząłem oglądać jego ciuchy podszedł i delikatnie mi ją zabrał. Oddałem ją bez większego sprzeciwu, bo bez niej wygodniej mi się ręce wyciągało do ciuszków. Cóż, gwizdnąć mógłbym je gwizdnąć, bo te rzeczy się sprzedadzą, kto wie, może i bym się w coś nawet wcisnął.. Wbrew pozorom gruby nie jestem. Mam piękną sylwetkę. Jak młody bóg, ale taki z ładnym ciałem, obsmarowany oliwą i obsypany płatkami rumianku.
-No to co nie gadasz? Trza było mówić, a nie...-rzuciłem do niego zaskoczony jego wyznaniem. Może faktycznie się mnie bał, dlatego nic nie mówił? Sam nie wiem czy było mi go żal. Niby na własne życzenie łażę mu po domu, ale może nie przewidział czegoś zwyczajnie, no zdarza się nie przewidzieć czegoś, albo się rozmyślił. Ruszyłem do drzwi, a mijając go, klepnąłem go pokrzepiająco dwa razy w ramię.-Ładny dywan.-dodałem już przed wyjściem z pomieszczenia.
Stojąc na korytarzu spojrzałem na ostatnie drzwi. Ziewnąłem potężnie, nie krępując się z dzikim, sennym zawyciem i nie próbując nawet zakryć pyska. Przygarbiony lekko, poprawiłem szmaty wiszące mi na ramionach, przemacałem buty wiszące przy spodniach, wyjąłem z kieszeni jajko i popatrzyłem jeszcze raz na ostatnie drzwi. Wskazałem je palcem.
-A tam mogę?-zapytałem kulturalnie. Skoro chcę liczyć na kolejną butelkę wódki, to muszę być miły, jak mi i tak jej nie da, to sam sobie wezmę i chuj. Zacząłem obierać jajko, powoli, kilka razy syknąłem gdy mi się skorupka wbiła pod paznokieć, dało się też usłyszeć wtedy wymruczane pod nosem przekleństwo. Trochę skorupki spadło na ziemię, więc się schyliłem i ją podniosłem, chowając ją do kieszeni, tam gdzie spoczywała reszta śmieci. Patrz jak dbam i jak sprzątam. Kochaj mnie wódeczką, wiem, że jeszcze trochę jej masz...
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Pią Kwi 24, 2020 2:40 am

Uśmiechałem się jak mi łóżko pięknie komplementował. Wiem, że jest cudowne, wiem, że jest takie pomysłowe. Ale mów mi więcej jaki geniusz ze mnie jest, że sobie takowe wymyśliłem, po prostu mów i mi to powtarzaj. Bądź mi pozytywką.
-No a jak! Jak mi się we śnie umrze to problemu faktycznie nie będzie. Zamknie się i wywali gdzieś do dziury. To wszystko było przemyślane z góry. - Żarty żartami, ale wolałbym zostać pochowany w inny sposób, niż wrzucony do trumny jak wór na ziemniaki i stoczony do pierwszego lepszego dołu. Mam pewne miejsce, w którym chciałbym zostać pochowany i do tego, chciałbym, by mój grób był z kamienia. Ale nie byle jakiego, tylko białego. Do tego chciałbym być ładnie przyozdobiony, tak jak to ja z moimi trupami to robię. Szkoda tylko, że grabarzy wykonujących takie rzeczy to ze świecą się szuka. Zależy mi na tym bardzo, chociaż jestem świadomy, że po śmierci będzie mi to wisiało i powiewało na wietrze co z moim ciałem się stanie, aczkolwiek teraz jak o tym myślę to mi nie wisi. A może powinienem na stare lata sam się ładnie przyozdobić? Testament spiszę, zapiszę także w którym dokładnie miejscu mają mnie pochować, oraz zostawię rachunek na kamień, który wcześniej opłacę i którym mnie przykryć będą mieli i złożę się do trumny. Albo się czymś zatruję, albo wystawię rękę poza trumnę i podetnę sobie żyły. Wtedy umrę, piękny. O ile jakiś frajer nie stwierdzi, że powinni na mnie wykonać autopsji! I tego wszystkiego nie zniszczy. Ale bym się ja, jako duch wkurzył. Cała moja praca poszłaby się w lesie kochać z czarownicami.
Słuchałem go dalej, jak mówił o trumnach. Dla mnie to i miły i przyjemny temat, mogę śmiało uczestniczyć w takiej rozmowie, bo czemu by się nie pochwalić czasem także swoją wiedzą na pewne tematy? Zaśmiałem się razem z nim, gdy usłyszałem ten tekst o zamykaniu w szafie i rozkładaniu się w niej.
-No wiesz, może jakiś kolega w szafie by Cię zamkną i byś się tam w tej szafie kisił po kres dni swego ciała i pewnie byś śmierdział... Ale pomyśl o tym tak, że mógłby Cię wycyganić i jeszcze by Cię z tej szafy wywalił, a martwy Ty, no, niewiele zrobisz. Nie wiem jak kodeks ulicy działa i czy się go przestrzega. - To nie jest najlepsza perspektywa dla jego ciała. Naprawdę mnie interesuje, czy kolega uszanowałby ostatnią wolę zmarłego, jaką byłoby pozostanie w swojej uliczce, w swoim kącie. Mnie raczej by nie zamknęli na wsze czasy w kostnicy. No wojna wybuchnie jeszcze i miejsca braknie, a miejsce musi być.
Szedłem za nim do szafy, poduszkę mu odebrałem. Nie wiem co on sobie myślał do szafy mi zaglądając. Ciuszków moich na pewno mu nie oddam, są moje i trochę się nakosztowałem na nich. Moje skarby, jak buty i łopata. Poza tym, długo szukałem, by znaleźć coś, co by mi całkowicie odpowiadało.
Powiedziałem mu, że nie chcę, byśmy siedzieli w moim pokoju. No nie lubię tu z gośćmi przebywać. To mój kącik prywatny. Szczerze, nie spodziewałem się takiej odpowiedzi na to. Myślałem, że wymyślać będzie, by zostać tu dłużej. Naprawdę, pozytywnie mnie chłop zaskoczył, aż mi w serduszku cieplej się zrobiło, gdy mnie zwyczajnie poklepał po ramieniu i powiedział, że trzeba było mówić. Nie boję się go, nic z tych rzeczy. Nie chciałem być zwyczajnie niemiły, nie spodziewałem się wycieczki po moim domu i zwyczajnie chciałem uniknąć jojczenia z jego strony.
-A dziękuję, cieszę się, że Ci się podoba... - Odpowiedziałem na komplement dywanu, odłożyłem poduszkę do łóżka i pognałem za nim ponownie na korytarz, zamykając za sobą drzwi od mojej sypialni. Spytał o ostatnie pomieszczenie. No, ostatni, oby - bo widzę, że on zmęczony już jest, będzie szedł do domu? - punkt naszej podróży. Uśmiechnąłem się do niego szeroko, podszedłem do drzwi i je otworzyłem przed nim, ukazując mu pokoik z dużym oknem i równie dużym jednoosobowym łóżkiem.
-Tutaj, moja droga Żabciu, jest pokój dla gości. Co nie znaczy, że mam często gości i u mnie nocują... - Nic z tych rzeczy. To wszystko sobie tu stoi i ładnie wygląda. A, jeszcze kurz zbiera. Sprzątam tutaj od czasu do czasu. Nikt mi tutaj nie śpi, nikt w końcu nie chce spać na cmentarzu. -...Tu możesz śmiało się rozejrzeć, tu nie śpię więc, nie ma problemu. - Jak chce to niech nawet sobie poduszkę obmaca. Bo na tej poduszce nie śpię. Nawet sobie nie przypominam czy kiedykolwiek tutaj ktoś spał. Rodziny jakiejś bliższej już nie mam, dalszej - nie znam. Znajomi jak już przychodzą to na herbatkę, na chwilkę. Nikt poza mną najwidoczniej nie lubi i nie potrafi zdzierżyć długiego przebywania na cmentarzu.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Pią Kwi 24, 2020 12:07 pm

Pokiwałem dumnie głową słysząc te nutki szczęśliwości w jego głosie, gdy dostał pochwałę pomysłu. O ile on może ma plany, tak ja w sumie nie mam. Bo i nie mam po co planować. Mogę planować, ale nigdy się te plany nie spełnią. Jedyną rzeczą o jakiej sobie mogę pomarzyć to to jak mnie szybko służby znajdą. A mój wygląd po śmierci? Cóż już teraz wyglądam dość niewyjściowo, jak tak zobaczyłem w lustrze i pomyślałem o tym. Kurcze, ale fajnie by było jednak jakby mnie ktoś czasem odwiedził, albo zwyczajnie nie wiem pamiętał, raz na rok wspomniał mnie, nawet niekoniecznie nad grobem, ale nie wiem w rozmowie z kimś. Kurcze...Ale w sumie żyję dla siebie, nic specjalnego nie robię żebym był godny zapamiętania. A rodziny nie mam. Tata się chyba gdzieś pałęta, ale nie wiem gdzie ani jak wygląda. No, dość tych żali. Jestem piękny, młody i mam wspaniałą szafę i druty mam fajne. Tyle mi starczy, a po śmierci niech się dzieje cokolwiek, bo ja już będę w fajniejszym miejscu i będę mieć lusterko, przepiórkę i cieplutki koc i poduszkę własną też taką prawdziwą poduszkę, a nie zwitek szmat...
-Jakbym miał jakiegoś przyjaciela, któremu bym tak ufał, to bym poprosił, a tak to średnio, już lepiej losowego przechodnia prosić o pomoc. Chociaż może by mnie zamknęli jakbym powiedział, że później klucz mogą wziąć i sprzedać. Ale tacy dwaj to by mnie w chuja zrobili.-podszedłem troszkę do gościa, uniosłem lekko głowę i przyłożyłem palca do czubka nosa, zadzierając go w górę, prezentując śliczne wnętrze kilonka w którym zmieszane były smarki i zaschnięta już krew, sprzed kilku godzin.-Widzisz? Nie lubią mnie, a ja nie lubię ich. Mogliby przyjść i zamkniętą rozwalić i mi zabrać rzeczy.-puściłem nos i rozejrzałem się po pokoju.
W końcu wyszliśmy z na korytarz, głównie na jego prośbę. Ja też nie lubię jak mi się łazi po uliczce. Kradną skubańcy. Jeszcze niektórzy są szlachetni. Zabiorą kiełbaskę, ale dadzą pół bułki. Wymiana słaba, bo to się nie przelicza, ale przynajmniej nie wychodzisz tak całkowicie na zero.
Ostatni pokój na tym piętrze, bo tutaj chyba nie ma żadnych tajemniczych drzwi, co nie? Żabciu. Łał, nawet mama tak do mnie nie mówiła. Miłe nie powiem, chociaż mocno niezręczne. A trzeba było mu nie mówić imienia, to teraz mam za swoje.
Zajrzałem do środka i od razu mi się mordka rozjaśniła. Kolejny dywan, no ile on ich ma normalnie? Dużo. Wszedłem do środka, a mój uśmiech był szeroki.
Zajrzałem do szafy, do szuflady w szafce nocnej. Wyjrzałem przez okno, teraz było widać jeszcze więcej mam wrażenie, prawda? Przyłożyłem dłonie do szyby, a już po chwili te ręce dotykały dywanu, który głaskałem kucając przy łóżku.
Wtedy do głowy wpadł mi pomysł. Genialny pomysł. Najlepszy na jaki mogłem wpaść.
-Ej, mogę u ciebie spać? Będę tu spać. Zostaję, dobra? Zostaję. Dzięki.-zapytałem na jednym oddechu, patrząc na faceta i nie dając mu nawet pół sekundy na odpowiedź. Podniosłem się z kolan i wspiąłem na łóżko. Siadłem na nim zadkiem i walnąłem się plecami na materac. Westchnąłem głęboko, tuptając nogami e podłogę. Zacząłem się rozciągać i tarzać po posłaniu.-Chyba nie wywalisz zmęczonego podróżnika, którego sam upiłeś, zimną nocą na zbity pysk, co? Jestem w końcu twoim gościem...- rozciągałem się dalej, mówiąc. To było takie wygodne...Aż za bardzo wygodne...Zaskrzeczałem rozanielony przyjemnym wydłużaniem mięśni. Czy właśnie próbuję w nim wywołać poczucie winy? Nieeleganckie zagranie, ale jak chcę podwędzić mu wódkę czy coś, to muszę być sprytny i przebiegły. Jak lampart czy gekon.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Sob Kwi 25, 2020 2:59 am

Na szczęście nie siedzieliśmy długo w moim pokoju, co niezwykle mnie cieszy. Miło, że to zrozumiał, wymieniliśmy kilka zdań i wyszliśmy. Naprawdę mi to zaimponowało, a jemu to na plus w moich oczach.
Nie wiedziałem, że ma takich niefajnych znajomych co to go tak po pysku sprali. Może powinienem zaproponować mu pomoc, opatrzyć coś, sprawdzić? W końcu, co nieco się znam. Biedny menel, naprawdę mi go szkoda. Wydaje mi się być kimś dobrym, a nie jakimś gwałcicielem spod ciemnej gwiazdy. Chyba, że tak świetnie się z tym kryje i jeszcze mnie w jakiś sposób zaskoczy. Nie mówię, że chciałbym skończyć jako ofiara gwałtu, nic z tych rzeczy. Nie byłoby mi z tym komfortowo.
-Przykro mi, że Cię tak potraktowali niefajnie. - Poszedłem za nim, wbijając w niego oczy i z lekka smutne spojrzenie. Staram się nikomu źle nie życzyć i jestem czuły na krzywdę innych. A-a z resztą, ja się rozczulam na widok bezdomnego kota. Sam najchętniej wszystkie zwierzaki z ulicy bym przygarnął do siebie. Gdybym nie został grabarzem, to zwierzakami bym się zajmował. Gdyby mi miasto płaciło, to chodziłbym i zbierał bezdomne futrzaki i kochał z całego mojego serca. Może i one by mi się ładnie tym samym odwdzięczyły? Byłoby mi niesamowicie miło z tego powodu. Miałbym swoją zwierzęcą armię.
Z korytarza przeszliśmy do ostatniego pokoju. Powiedziałem krótko co to za miejsce, a jemu widocznie się spodobało, co mnie już nie zaskoczyło. To już wiem, że ładne miejsca lubi i obmacać wszystko - tym bardziej.
Szafa i szafka nocna pusta była. Nic a nic tutaj nie trzymam, nie ma takiej potrzeby nawet. Wszedłem za nim do środka i oparłem się o framugę drzwi. Z okna faktycznie widać sporo, ma ładny rzut na cmentarz. Gdyby ten pokój był większy to sam bym w nim spał. Nie odrywałem od niego wzroku, gdy z okna na dywan się przenosił z rękoma.
-Hola, hejże..! - Nie zdołałem wciąć mu się w zdanie, ten oznajmił swoje. Trochę mnie to ścięło. Nie znam go, a już mi się do łóżka ryje. No, nie z tego co korzystam, na szczęście. Zgiął mnie z tą gadką o tym, że teraz jest moim gościem. No i miał rację. Zaprosiłem go do siebie, jeść dałem. Nawet mu trupa pokazałem! Ale żeby miał spać u mnie?
Trochę mnie to zmartwiło. Nie wiem czy mam go pilnować przez całą noc, czy mogę iść spokojnie spać. Raczej nie zasnę przez noc całą, z obawy, że mi jeszcze coś zrobi, albo jeszcze okradnie. No dobrze, niech sobie na tą jedną noc zostanie. Westchnąłem głośno.
-No dobra. Niech będzie, ten jeden raz. Rozgość się, usadow wygodnie tutaj i proszę, nie łaź nigdzie indziej. Jeżeli byś coś potrzebował, to krzycz. - Jednak moje zmartwienie na twarzy dało się wyczytać bez problemu. Co się robi gdy ma się gości? Bogowie, ratunku. -Rano... Przygotuję Ci śniadanie i odprowadzę Cię tam gdzie sobie żyjesz, dobrze? - O ile martwy nie będę, bo przeczuwam aktywną noc. Eh i jak ja jutro nowy dół przygotuje dla zmarłego? Czeka mnie wymagający dzień.
Po usłyszeniu odpowiedzi, życzyłem mu dobrej nocy i wyszedłem, zamykając za sobą drzwi. Poszedłem do kuchni, na dół, cichutko, miękko stąpając po powierzchni schodów. Może następną nieboszczką się zajmę? To jakieś zajęcie sensowne. O i herbaty sobie zrobię... Ciekawe czy to mi do rana wystarczy i czy nie zasnę nad denatem. Liczę, że jakoś to przeżyję.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Sob Kwi 25, 2020 1:01 pm

Pokazałem mu nos. Moje rany wojenne w jego wnętrzu. Przydałoby mi się porządnie wysmarkać. Jutro będę szedł do domu, to sobie podłubię w nosie, bo jak mnie zaraz katar złapie to będzie bolało wyjmowanie tego wszystkiego na raz.
-Yyy Nooo, no dzięki, ale nie przykrój. Raz na jakiś czas trzeba oberwać zwyczajnie, a mi się trafiło dziś. Masz duże szczęście, że akurat się dzisiaj spotykamy.-wzruszyłem tylko ramionami ze śmiechem. Kurde facet jest dziwny. Ja mu tylko chciałem pokazać nos, a on od razu, że mu przykro. To było okropnie dziwaczne. Zawsze jak się komuś coś powie, to się nie słyszy słów współczucia, tylko wypływ żali, że ja to mam super, a on to ma jeszcze gorzej niż ja. Trochę czekałem aż on nie zwróci na to uwagi, powie ,,weź się w garść" albo właśnie powie, że nie wiem, on ma straszne życie, bo mu się obcas złamał i naciągnął sobie coś. Dziwak z niego, oj dziwak mocny.
Po szybkim obejrzeniu pokoju i zawiedzionych odgłosach tego, że w szafkach nic nie było zabrałem się za podziwianie widoków i macanie dywanu.
Wlazłem na łóżko i oznajmiłem, że zostaję, a on mimo chyba początkowego buntu, zgodził się. Rozwalony na łóżku słuchałem co mówi i nie patrzyłem na niego, zaspany. Przeciągnąłem się jeszcze raz i w końcu przekręciłem się na brzuch, zerkając na tego jegomościa. Uśmiechnąłem się szeroko do tego wariata.
-Dobrze.-dalej się szczerząc odpowiedziałem.-Tobie też miłej!-dodałem głośno, znów bojąc się, że nie usłyszy co mówię. Śmiesznie tak po tylu latach niemówienia, powiedzieć komuś żywemu żeby spał dobrze. Miłe nawet, choć niezręczne. Wolałbym jednak żeby zwyczajnie wyszedł z pokoju nie mówiąc nic.
Kiedy poszedł, a jego kroki nie były już słyszalne, wstałem i ściągnąłem materac z pościelą na ziemię, przysuwając to wszystko do ściany. Spojrzałem na sprężyny w łóżku. Jak będę wychodził, to muszę kilka zabrać. Odczepiłem buty od paska, zdjąłem plecak, kładąc te rzeczy obok mnie, na materacu, po czym owinięty w szmaty schowałem się pod kołdrę. Łóżko było bardzo wygodne, ale było tak bardzo wygodne, że aż niewygodne. Strasznie miękkie, dobre do poleżenia, ale do spania już nie, bo po tylu latach spania na deskach mam inne standardy. Omotany tymi wszystkimi warstwami, ściągnąłem jeszcze skarpety i położyłem je obok plecaka.
Na sen nie musiałem długo czekać, bo przyszedł błyskawicznie. Za to sny...Oj sny były bardzo męczące. Może dlatego, że było mi za ciepło. No przepraszam, ale nie sypiam pod takimi ciepłymi kołdrami, nie umiem odpowiednio dobrać stroju i ogarnąć temperatury.
Obudziłem się, cały śmierdzący i mokry od potu. A dlaczego się obudziłem? Bo mi się lać zachciało. Cóż, jak natura wzywa to nie ma przebacz. U siebie na pościel nie sikam to tutaj też nie będę, bo potem będę w tym spać. Usiadłem na materacu, rozejrzałem się po pokoju ze zmarszczonymi brwiami. Byłem w pokoju. Zapomniałem. Zepchnąłem z siebie owijające mnie szmaty oraz kołdrę i na bosaka, w samych spodniach i pożółkłej koszuli podszedłem do drzwi. Otworzyłem je, ale nie wyszedłem na korytarz. Jak on mówił? Jak coś będę chciał to mam krzyczeć? Zastanowiłem się chwilę. Jak zacznę krzyczeć to go obudzę i nie będę miał jak ukraść wódki. Jest szansa, że mnie przyłapie i wywali na zbity pysk, a wtedy nici z wódki, śniadania i wygodnego spania. Jeśli zawołam to może mnie pochwali i da wódkę teraz, a potem jeszcze kolejną do śniadania. Będę bardzo, ale to bardzo na plus.
-aaaaaaAAAAAAAAAAA!!!!-wziąłem i zawyłem w korytarzową przestrzeń, nie dbając o to, że może trochę przesadziłem w głośnością i dramatycznością wrzasku. Bo faktycznie brzmiało to jakby mnie co najmniej ze skóry obdzierali, łamiąc przy tym kości.
Chociaż chciałem się napić już teraz, to postanowiłem nie nadużywać jego gościnności, licząc na podwójne zyski. W plecaku jeszcze trochę mam w butelce, to się napiję przed powrotem do snu.
Przyszedł do mnie? Czy nie? Jeśli przyszedł do stałem grzecznie w progu pokoju, czekając aż podejdzie bliżej, a gdy był wystarczająco blisko postanowiłem powiedzieć o co mi chodzi i po co go wzywam. Po co wzywam tego demona seksu o srebrnych włosach. Ciekawe czy rucha trupy w sumie, ma ich dużo, może sobie przebierać.
-Lać mi się chce.-powiedziałem spokojnie, z przymrużonymi od półsnu powiekami. Miałem go wołać, to zawołałem. Patrzyłem na niego. -Wołanie ciebie, bo mi, dorosłemu kolesiowi, chce się sikać jest śmiesznie głupie, wiesz?-patrząc na niego, wyraziłem swoją opinię o jego pomyśle, za który mu się teraz obrywa, bo nie ma spokoju. Zachichrałem się pod nosem z sytuacji. Wyciągnąłem rękę w jego stronę. No jak już ma mnie kontrolować i pilnować, to jedziemy po całości. Proszę mnie zaprowadzić, pomóc się wysikać, obtrzepać porządnie hue hue i podciągnąć spodnie. Będzie moją całkowitą nianią, czy strzeli mnie w łeb za niepotrzebne zawracanie mu głowy?
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Nie Kwi 26, 2020 12:37 am

Życzyłem dobrej nocy Żabci i mogłem się udać pracować na dole. Noc już jest, trudno. Będę musiał pracować przy świetle świec, żeby niczego nie zepsuć. Nie wiem jak przeżyję następnego dnia, co mnie odrobinę martwi. Najwyżej zasnę w trakcie kopania grobu i wpadnę do niego. Będzie to wyglądać zabawnie, ale co tam. Mam wyłącznie nadzieję, że nosa sobie nie rozbiję, albo nogi nie złamię.
Zszedłem na dół i nastawiłem sobie wodę na herbatę. Sam powinienem zjeść cokolwiek, w końcu kolacji nie dostałem u kolegi ze studiów, a jedyne co w ustach miałem to jajko od nowego znajomka. Poszedłem do spiżarki, zebrałem kilka składników i po kilku minutach miałem gotowe kanapki. Tylko dwie. Z przyzwyczajenia w nocy mało jem, nadal pamiętam jak mamuśka mi mówiła, bym w nocy nie jadł dużo, bo od przejedzenia cyganie będą mi się śnić. W sumie to samo mówiła jak szedłem spać, gdy zjadłem za mało... Dwie kanapki, to chyba kolacja idealna, nie? Herbatkę też niedługo po tym sobie zalałem, ślicznie. I kolacja gotowa.
Prędko ją wszamałem. Odstawiłem rzeczy na swoje miejsce - poza brudnymi naczyniami, które ułożyłem je na niewielkiej stercie do mycia. W końcu będę musiał się nimi zabrać, ale nie teraz. Nie mam zamiaru się z nimi tłuc w nocy. W końcu, poszedłem do mojej pracowni. Skoro Menel pewnie śpi jak zabity, to mogę się z czystym sumieniem oddać pracy, prawda?
Rozłożyłem wszystko co potrzebowałem. Obejrzałem ciało raz jeszcze, czy wszystko z nim w porządku, czy wycieku jakiegoś nie ma i zacząłem działać, wraz z wzięciem do ręki pędzla, którym nakładam wszelakie pudry. Musi pani żywo wyglądać w końcu. Nadałem jej żywszych kolorów. Następne w kolejce oczy były, usta. Ta pani w przeciwieństwie do pana, szklanych oczu nie ma i wygląda jakby spała. Stonowanymi, ciepłymi barwami malowałem jej powieki, pięknie wygląda. Mógłbym tak siedzieć godzinami, szczerze mówiąc. Szkoda tylko, że zmęczenie mi siadało już na patrzałkach i z chęcią spać bym się położył. Martwiłbym się wyłącznie tym, że mój gość może coś zrobić. Chociaż, pewnie martwiłbym się dopiero rano. Westchnąłem cicho do siebie, komentując w ten sposób moje przemyślenia.
Ciąg mojej pracy został przerwany przez dziki wrzask i dodatkowo przypadkiem zepsułem kawałek makijażu mojej klientce. Rzuciłem ciche przekleństwo pod nosem, tak, by moja denatka nie słyszała. Zostawiłem rzeczy, ściągnąłem rękawiczki z rąk i poszedłem powoli na górę. Śnił mu się koszmar? Może, sam nie wiem. Mi osobiście nie zdarzyło się wrzeszczeć przez koszmar. Wyłącznie mam problemy z oddychaniem wtedy i budzę się przez brak możliwości złapania powietrza do płuc.
-Stało się coś, że tak krzyczysz? - Podszedłem blisko, badając całą sytuację. Nie wyglądał na przerażonego. Zamrugałem kilkukrotnie gdy usłyszałem o co mu właściwie chodzi. Że do łazienki chce? Co za człowiek... Uśmiechnąłem się lekko i pokręciłem głową. I przez to zepsułem swoją robotę. Dzięki Menel, dzięki.
-Dobrze wiesz, gdzie jest łazienka i toaleta. Mogłeś sam iść do niej bez pytania, wiesz? - Skoro wyciągnął do mnie rękę, to ją ująłem swoją dłonią i pociągnąłem do siebie, by zaprowadzić go do łazienki. -Nie musiałeś akurat tak wołać... O ile dlatego się darłeś. Mogłeś mnie zawołać po imieniu, nie mówiłem, żebyś krzyczał dosłownie. - Dodałem, przyznając mu kiwnięciem głowy rację, że fakt, to było śmiesznie głupie. Zabawny typek, taki komediant z niego. Ciekawe czy już wpadł na pomysł, by zarabiać na wódkę opowiadając żarty publicznie. Może zdobyłby niewielkie grono fanów?
Nie czułem potrzeby wchodzić do środka z nim więc puściłem jego rękę i rzuciłem mu przyjazne spojrzenie, które jasno świadczyło, by sobie wszedł do środka i załatwił swoją potrzebę. Zrób to prędko, chcę wracać do roboty. Panna na mnie czeka niecierpliwie, aż poprawię jej makijaż. Muszę jeszcze tyle zrobić. Powiedz mi, że mogę już sobie iść i nie jestem Ci potrzebny, czekam tylko na te dwa słowa "idź sobie".
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Nie Kwi 26, 2020 1:48 am

No wiec po obudzeniu się po poczuciu normalnej potrzeby, tak stanąłem w tych drzwiach i się wydarłem, jak kazał. Krzyczeć miałem, bo jak on to powiedział: ,,Nie chodź nigdzie, a jak coś chcesz to krzycz.". Dokładnie tak powiedział. Wracając. Stanąłem i się wydarłem, a już po chwili usłyszałem jego kroki. Koszmary? Gdzie tam. Mógłbym powiedzieć w żartach, że moje życie jest jednym wielkim koszmarem i bezsensowną beznadzieją, w której zagubiłem się tak mocno, że nie widzę nawet najgorszego wyjścia, ale jest środek nocy, a mi się chce lać. To nie pora na takie zastanawianie się i wielkie filozofie.
Kiedy zapytał powiedziałem o co mi chodzi. Sprawa dość prosta była, jakbym umiał okna otwierać to bym się za okno odlał, ale nie do końca ogarniam tę mechanikę, a nie chciałem mu w środku nocy czegoś psuć.
-Miałem krzyczeć, no to krzyczę.-powiedziałem jeszcze raz, tym razem na głos, a na twarzy mojej wykwitło wielce niezadowolone niezrozumienie. Znów mnie będzie ktoś oskarżał, że robię coś nie tak, choć robię dokładnie jak mi polecono? Oj za takie rzeczy to może być solo. Spokojnie, może on zwyczajnie zapomniał, a bo to on jeden zapomina i to w środku nocy? Nie. Wódka. Spokojnie. Wódka czeka. Cierpliwości.
Złapany ścisnąłem jego dłoń, pogładziłem ją dla zabawy kciukiem. Trzymałem mocno, żeby mieć pewność, że mi nie ucieknie. Znów zmarszczyłem brwi. Ponowne poczucie chaosu i dezorientacji w oczkach. Prychnąłem obrażony, pod nosem na ciąg dalszy jego wypowiedzi.
-Nie mów, mi jak mam krzyczeć.-fuknąłem krótko, zdenerwowany. Zrobiłem dokładnie co chciał, a on narzeka. Niech mnie zostawi w spokoju. Niech mnie najlepiej wszyscy zostawią z spokoju, mnie moją szafę, moje rzeczy i wszystko! I pójdą daleko i nie wracają. Albo najlepiej ja pójdę daleko od nich, z szafą i rzeczami i będę miał święty spokój. Ja to mam dobre plany.
Facet został na zewnątrz. Osobiście nie przeszkadzałoby mi gdyby wszedł do środka. Miałbym na niego oko. Wparowałem do łazienki, nie zamykając drzwi. Zsunąłem trochę spodnie z zadka, bo nie były one takie nowoczesne, rozpinane i zacząłem sikać. Sikałem chwilę, po czym wytrzepałem co miałem do wytrzepania i ruszyłem do wyjścia z dalej opuszczonymi portami, które podciągałem w trasie. Ucieszyło mnie jak taka zwykła rzecz sprawiła, że nagle miałem więcej cierpliwości, a irytacja uciekła błyskawicznie. Spuściłem wodę? Nie pamiętam. Spuszczałem wodę, ale to przed pójściem spać. Liczy się? Uznajmy, że liczy.
Wyszedłem na korytarz, wytarłem dłonie o uda, zerknąłem czy bandaża nie zmoczyłem i czy się nie odwiązuje.
Odchrząknąłem kilka razy żeby przeczyścić gardełko. Wierzchem dłoni walnąłem Grabasza w ramię i nachyliłem się do niego by mu się przyjrzeć.
-A ty to co w ogóle? Nie śpisz? Czy śpisz na dole?-zapytałem, bo o ile dobrze pamiętam, jego sypialnia była na przeciwko łazienki. Jakby nie patrzeć to ja śpię jadalnio-salonie-sypialni, bo to wszystko się mieści w jednej szafie, a on ma duży dom, wiec może być mu ciężko się zdecydować. Poprawiłem spodnie i zacząłem wsadzać w nie koszulę. Mniej zimnego powietrza wlatuje wtedy od dołu. Czułem jak po odlaniu się, senność nieco powraca. Ziewnąłem potężnie, znów nie krępując się z dźwiękami i nie dbając o zasłanianie ust.
-Swoją drogą, masz jeszcze trochę wódeczki?-zapytałem niby od niechcenia.-Spać chce dalej, a ona dobra na sen, a ja, ja chce spać.-czy ja się zapętliłem? Możliwe, głupia senność. Patrzyłem na niego, a w ślepiach widać było, że chcę żeby mi dał to czego chcę. Że BARDZO chcę. Skoro mogę wziąć od niego, to będę brał od niego, a nie marnował swoje zapasy.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 12 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach