Cmentarz w okolicy Afraaz

+2
Luca
Mistrz Gry
6 posters

Strona 2 z 12 Previous  1, 2, 3, ... 10, 11, 12  Next

Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Pon Kwi 27, 2020 2:26 am

No dobra, mogłem mu jasno sprecyzować jak ma krzyczeć. Przyznaję bez bicia! Mój błąd. Proszę mi wybaczyć za te pretensje. Uśmiechnąłem się do niego przyjaźnie, lekko ze zmęczeniem ale na to już nic a nic nie mogę poradzić. Pomalować się, nie pomaluje i wory pod oczami będę mieć. Jeszcze do rana trochę czasu i przez ten czas spać nie będę. Już wiem, jak będę tego niesamowicie żałował. Mam nadzieję tylko, że przez ten jeden wybryk mój organizm się nie przestawi i będę mógł iść spać normalnie następnym razem, jutro.
-No dobrze, przepraszam. - Należało mu się za to moje burczenie w jego stronę, na moje komentarze jego krzyku. Może poczuł się urażony. Pociągnąłem go za rękę do łazienki. Nawet lekki rumieniec mi na twarz spłynął, gdy mi łapkę pomiział. Co za chłop, jeden dzień mnie zna i już kombinuje, cholera wie co. Nie wiem czy chcę wiedzieć na co się tak napalił. Raczej nie. Przez brak tej wiedzy nie umrę nagle ze zgryzoty.
Przewróciłem oczyma jak mnie ofukał za skomentowanie jego krzyku. Już go i tak przeprosiłem. Następnym razem rozumiem mam uklęknąć przed nim i w rękę go ucałować, by mi wybaczył? Może jeszcze niechętnie by to przyjął? Co za menel łaskawca by był. A może coś mu się innego stało, o czym nie wiem i dlatego taki rozdrażniony jest. Sam nie wiem. Często sam nie wiem co mi chodzi po głowie, a co dopiero komuś innemu.
Poszedł do łazienki, a ja zostałem na zewnątrz. Nawet nie zaglądałem do środka, nie chciałem. Nie wiem co on sobie o tym myśli, czy by mu to przeszkadzało moje wgapienie się czy też nie. Już raz i tam widziałem go sikającego. Z resztą. W moim domu zamierzam i tak zapewnić mu tą odrobinę prywatności. Nie odbiega w końcu od reszty moich gości. Zajrzałem do środka, gdy kroki usłyszałem. Nie spuścił wody? Zmrużyłem lekko oczy i sam poszedłem to zrobić. Niech się woda leje w dół. A następnego dnia rano te brudne łapy mu wyszoruje do czysta chyba. Wyszedłem ponownie z łazienki i spojrzałem na niego, oczekując chyba, że do pokoju gdzie spał wróci. Nie zapowiadało się, bo zadał mi pytanie.
-Nie śpię dzisiaj, pracuje na dole. Klientkę maluję. - Jak mi nie wierzy to niech sprawdzić idzie. Co mi tam, chociaż mówiłem, że panią lepiej nie pokazywać przed jej wielkim dniem. Obrazi się na mnie jeszcze, albo i zrozumie mnie, że udowodnić znajomkowi chciałem, że ze mnie to zapracowany człowiek jest.
Przekrzywiłem głowę i uśmiechnąłem się do niego szerzej widząc jaki to zmęczony jest i wódki mu się pić jeszcze chce. Być może ma coś tam na dole, ale czy mu dawać? No proszę, szanujmy się, litr dostał już, ale za coś! Za nic to może kopniaka w tyłek dostać najwyżej, nic więcej. Pokręciłem lekko głową.
-Raczej już nie mam, z resztą już wypiłeś tamtą i jeszcze chcesz więcej? - Nie czekając na jego odpowiedź poszedłem powoli na dół po schodach. Jeżeli za mną pójdzie, to trudno. Jeżeli uda się spać, to świetnie. Mam wyłącznie szczerą nadzieję, że klientkę, a raczej jej makijaż uda mi się w pełni naprawić. W końcu, ma być królową na swojej imprezie. Co tam królową! Cesarzową ma być. Lśnić mocniej od gwiazd. W sumie, to nie jest zły pomysł, przyrządzić kogoś w motywie gwiazd. Granat, fiolet i czerń, piękne połączenie, cudowne trio. Zastanowię się nad tym i może zaproponuję kiedyś zrozpaczonemu bogatemu wdowcowi, co swą żonę chce pochować.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Pon Kwi 27, 2020 10:28 am

Uśmiechy i przeprosiny troszkę złagodziły mój bojowy nastrój, chociaż czułem, że on niespecjalnie czuje skruchę, chociaż nie chodziło mi by się mi skruszał tutaj, tylko żeby mnie nie pouczał, bo ja swoje wiem. Dość tego żalenia się. Zwykłe niedogadanie się, odpuszczę, niech mu będzie.
Kombinuję, zaraz tam kombinuję. Staram się zarobić jego sympatię by mieć zyski. Bo mi, jak każdemu facetowi w głowie siedzą tylko dwie rzeczy. I one są cudowne. Ja je osobiście lubię. A jak jakiś facet mówi, że są głupie, to smutno mu będzie, bo samoakceptacja jest bardzo ważna. Śliczne słowa od menela.
Odlałem się i wyszedłem z łazienki, po sekundzie wchodząc do niej ponownie, za facetem, który uznał, że musi spuścić wodę. Odprowadziłem go do kibla. Czyli jednak się nie liczyło to poprzednie spuszczenie. No dobra, zapamiętam. To już lepiej sikać pod krzaka, to użyźni i wypali złe robaki i chwasty.
Facet nie spał, do czego się przyznał. Nawet nie zmienił ciuszków. Ja też nie zmieniłem, ale ja to inna sprawa, chociaż nawet ja zdjąłem szmaty i skarpety, co można uznać za pewną formę przebrania się.
Kurde. Klientka. Może ja tak będę trupy nazywał? Tutaj leży mój klient. Od razu byłbym ważniejszy, jakbym własny sklep miał czy coś innego. A może i ktoś by się nabrał i dał mi pieniądze z ciemno za usługę, której nie dam nikomu, bo nie mam żadnej usługi?
Ziewnąłem pięknie i zapytałem się uprzejmie o wódeczkę, no bo wiadomo. Niektórym na sen pomaga ziołowa herbatka, a innym coś innego.
-No, a czemu niby nie?-zapytałem dość zdziwiony, że facet o to pyta. To chyba normalne, że chce. Przecież nie dostałem jej tak dużo. A nawet jak to jest dużo, to nie jest, bo patrząc na to, że zawsze mogę mieć więcej i chcę mieć więcej, to to nie jest dużo. Chyba zrozumiałe raczej, mam nadzieję przynajmniej, że jest.
Niestety, gdy mówiłem, to mówiłem do jego pleców, bo typ chyba nie czekał na moją odpowiedź. Poszedłem za nim, może jak poczuje mój oddech na karku, to mi da to czego chcę? Trochę miałem taką nadzieję, bo to by to było zwyczajnie miłe z jego strony. Zawołałem? Zawołałem. Poszedłem gdzieś bez jego zgody? Nie. To chcę nagrodę, należy mi się i każdy przyzna mi rację.
Szybko tuptałem na bosaka po schodach, nie bojąc się teraz o upadek, ani o to, że facet mi zabierze rzeczy, bo jest ze mną. Poszedł do gabinetu. Zatrzymałem się na dole schodów. Obrażony patrzyłem na niego. Cóż za brak wychowania z jego strony. On tak może, to ja też. Nie chce mi dać nagrody, to sam sobie wezmę, bo uznałem jednak, że nie będę w ogóle marnował zapasów, skoro on taki wredny jest.
Ruszyłem do spiżarki pod schodami. Bez pytania otworzyłem drzwiczki i zacząłem buszować w poszukiwaniu alkoholu. Jedzenie mnie teraz nie interesowało. Jedzenie dostanę rano, przecież, jedzenie mam w plecaku i w śmietniku. Alkohol to to czego pragnę i o co nieraz trudno na ulicy. Możesz kupić, ale żeby kupić musisz znaleźć pieniądze, dostać je albo zarobić, żeby zarobić musisz mieć coś na sprzedaż, a żeby mieć coś na sprzedaż musisz się nachodzić. Pozwolił mi tak grzebać? Jeśli tak i znalazłem wódkę, to zabrałem ją, po czym udałem się potem do pokoju życząc dobrej nocy. Jeśli nie, to zabrałem trochę jedzenia i poszedłem spać również życząc dobrej nocy. Gorzej, jeśli zaczął się rzucać, bo ja niespecjalnie mam ochotę odpuścić, zwłaszcza jeśli mignęła mi gdzieś wódeczkowa etykietka.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Wto Kwi 28, 2020 2:19 am

Nie w moim interesie jest marnowanie czasu na bezsensowne paplaniny. Chcę zniknąć z jego pola widzenia i zabrać się za dalszą moją robotę. Miałem nadzieję, że chłop prędko odpuści, ale już słyszałem, że za mną lezie. Chyba zyskałem ogon. Westchnąłem w duchu i nie komentując jego, ani jego śledzenia poszedłem sobie do gabinetu by naprawić co zepsułem i przede wszystkim przeprosić moją klientkę. Moje niestosowne zachowanie wobec niej jest godne potępienia. Sam mogę przyznać się do błędu. Moje zachowanie było zdecydowanie nieprofesjonalne. Wezmę jej każdy komentarz na klatę, obiecuję. Mogę nawet wziąć mniej pieniędzy niż powinienem...
Zabrałem się za zmywanie tego, co zniszczyłem. Będę musiał na nowo zaczynać całą zabawę pudrami. Mam nadzieję, że cieni na powiekach nie będę musiał jakoś szczególnie poprawiać. W ten sposób będę miał jedno zmartwienie mniej. No właśnie, zmartwienie.
Nie pilnowałem menela, ale usłyszałem, że coś gdzieś mi grzebie grzebie. Odłożyłem rzeczy, wstałem z taboretu i powoli sunąłem ku drzwi. Nieszczególnie nogi do góry podnosiłem. Dosłownie sunąłem po parkiecie, skarpetkami. Przynajmniej jakiegoś szczególnego hałasu nie narobiłem. Czyżby wódki szukał, które dać mu nie chciałem? No to teraz się wykazał dobrym wychowaniem! Rozczarował mnie niesamowicie. Naprawdę przykro mi się zrobiło, gdy ujrzałem jak grzebie w mojej spiżarce. Złapałem łopatę do ręki, która na moje szczęście stała tuż obok i również obok jego wózka z metalowymi klamotami.
-Proszę zostawić to co Pan bierze, natychmiast. W tym momencie Pan przegina i testuje moją cierpliwość! - Tknąłem go łopatą, chcąc mu dać ten jeden ostrzegawczy sygnał, że zaraz może oberwać. Nie wiem jak u niego z siłą i wytrwałością, z resztą mało mnie to teraz obchodzi! Przegiął i to bardzo. Mogę powiedzieć, że wisi mi to, czy uderzenie z łopaty w czerep go zaboli. Nawet byłoby to satysfakcjonujące, troszkę, jakby zabolało. Ale z drugiej strony, nie chce go przypadkiem zabić. Sam musiałbym zająć się ukryciem jego ciała. Na moje szczęście to tylko menel, raczej straż nie będzie go szukała, w razie czego. A przynajmniej... Mam taką nadzieję, że nie napotkałem przypadkowo jakiegoś... Cesarskiego menela.
Jeżeli mój ostrzegawczy sygnał nie podziała, to łopata będzie w ruchu. Nie strzele go jakoś mocno, odrobinkę tylko. Tak, żeby przytomność stracił, by znów spać poszedł. Nie wiem tylko jak miałbym go zanieść na górę. Niby ciała sobie noszę do kostnicy, ale to nie to samo. Trupy są znacznie lżejsze o ubrania. I nie tylko to, ale nieważne. Nie będę menela ani rozbierał, ani wybebeszał. Albo wywalić go przed dom mogę, z wszystkimi jego rzeczami, też pomysł. Odrzuciłem ten plan jednak od razu. Rozgada mi jeszcze wszędzie gdzie się da, że ten grabarz tam jest okrutny i nie jest gościnny jak powinien. Westchnąłem w duchu. Co ja sobie wyobrażam? Na pewno tak nikomu nie rozgada, tylko pójdzie przed siebie w świat, przetrząsać kolejne śmietniki w poszukiwaniu żarcia.
Zastanowiłem się chwilkę. A gdyby go tak przekonać do czegoś? No ja przez niego, przez jutrzejszy dzień cały będę niedysponowany jak kobiety w pewne dni. Może typ mi się jeszcze przyda w jakiś sposób. Stuknąłem łopatą o podłogę, trzymając ją styliskiem w dół.
-Słuchaj no Pan. - I znów wróciliśmy na "Pan"... -Mam dla Pana ofertę nie do odrzucenia. Dostaniesz wódki o ile coś dla mnie zrobisz. Nie możesz tak jej dostać za darmo, za nic. - Powiedziałem głośno i wyraźnie. Niech tylko nie spróbuje mnie olewać! Może sobie trochę zarobić. Wystarczy, że tylko wyrazi taką chęć.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Wto Kwi 28, 2020 10:53 am

Bezsensowne paplaniny? Tracenie czasu? A kto jeszcze nie tak dawno temu chodził za mną i odpowiadał na zagadywanie i opowieści. Wszystko co mówię jest bezsensowną paplaniną, więc po co mnie w ogóle wtedy słuchał i odpowiadał? Może chodzi o to, że myśli, iż po pobudce nie mam nic mądrego co powiedzenia ani sensownego. Że ja niby nie umiem rozumieć po wstaniu? Ja umiem bardzo dobrze myśleć po wstaniu! A on mnie nie zna ani trochę to się oburza, ale ja go jeszcze zrobię w mango. Jeszcze pokażę jaki jestem genialny i że moja paplanina nie jest bezsensowna. Będzie mi zazdrościł umysłu!
Ruszyłem za nim na dolne piętro. Poszedł do gabinetu? No to dobrze, widać nie zależy mu na mnie ani trochę. A wtedy tak bardzo pilnował. Coś mu się stało, że tak się zmienił? Może ja się zmieniłem, albo ja śpię, a on, że jest wytworem mojej wyobraźni, zachowuje się jak się zachowuje, bo zwyczajnie mój mózg nie ma pomysłu i nie wie jak prawdziwy Grabasz by się zachowywał, dlatego teraz wychodzą takie śmieci głupie.
Zacząłem grzebać mu w spiżarce, a że trochę hałasowałem przy tym, burcząc coś pod brudnym nosem, schowany za drzwiczkami, ani nie widziałem gościa, ani nie słyszałem, choć powinienem, bo cicho nie był całkowicie. Nic dziwnego, że podskoczyłem z zaskoczenia, a przez gwałtowny obrót w stronę atakującego prawie walnąłem głową z drzwiczki. Patrzyłem na niego ze zmarszczonymi brwiami. Chwilę mi zajęło zanim zrozumiałem, że to co robię uznał za nieuprzejme. Tak by nikt nie widział, wsunąłem kawałek sera do rozpiętego rękawa koszuli, ręki schowanej głęboko w spiżarce. Ci-cho-sza.
Przyglądałem się gostkowi, który chyba chciał wyglądać groźnie. Nie powiem, może i bym się bał jego i jego łopaty gdyby tylko nie wiem... Biegł na mnie z łopatą, krzyczał. A on sobie stoi i nawet nie trzyma jej w bojowej pozycji. Zanimby wziął porządny zamach go bym zwyczajnie do niego doskoczył i mu naruszył zdrowie tego ładnego noska.
Zmrużyłem oczy. Podrapałem się po brodzie. Wsunąłem rękę z serem do kieszeni, puszczając ser, który po spadnięciu na dno natychmiast został oblepiony przez pokruszone skorupki jajek, których nie wywaliłem i pewnie nie wywalę jeszcze długi czas. Kilka całkowicie długich sekund minęło nim postanowiłem go wysłuchać. No coś za coś mi pasuje, a pewnie nie będzie to coś dużego aż tak i mi się opłaci bardziej wykonanie zadania niż powrót na ulicę. Więcej zarobię.
-Mam nadzieję, że nie będziesz ohydnym skąpcem i mi zapłacisz porządnie, bo jak nie, to nie będzie miło dla ciebie. Nie lubię jak się mnie oszukuje.-Syknąłem trochę na niego. A bo że niby nikt mnie nigdy w figę nie próbował robić?-Czego Pan chce?-Dalej patrząc na niego z obrażoną, badawczą miną, w której nie było widać ani grama zaufania, splotłem ręce na piersi i czekałem na jego ofertę. Nie byłem całkowicie przekonany do jego pomysłu i cały czas węszyłem spisek, bo albo mnie on wpakuje w coś za co mnie straż zgarnie, albo będzie to coś niewykonywalnego albo mi nie zapłaci.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Sro Kwi 29, 2020 2:57 am

Opuściłem klientkę moją, musiałem w końcu bronić swojego i spiżarki. Moje jedzenie to cenna rzecz dla mnie. W końcu wydałem na nie swoje pieniądze i kitram je sobie, by mieć co zjeść rano, na obiad i wieczorkiem. Noo i czasem w nocy jak mnie najdzie taka ochota. Poza tym mam tam składniki do wyrabiania ciasteczek! Nie umiem sobie ich wyczarować, to ręcznie je piekę. Swoją drogą, ciekawe czy takie zaklęcia istnieją? Jak łatwo byłoby mi masę ciach robić! Z szczyptą energii, czy tam czegoś. Nie znam się, ale z chęcią bym się zapoznał, gdyby mi ktoś powiedział, że takie zaklęcie istnieje.
Stanąłem przy drzwiach mojego gabinetu, złapałem swoją broń i czekałem na reakcje Pana Menela, gdy go łopatą tknąłem. Jeżeli będzie chciał to z chęcią mogę go po cmentarzu z łopatą pogonić. Mało tego! Mogę krzyki bojowe swoje dumnie przed nim prezentować! Nie wiem jednak jak to moi lokatorzy przyjmą, czy zadowoleni będą, bo w to troszkę wątpię. Dodatkowo noc jest, co ja ich budzić będę? Jeszcze będą chcieli się zemścić i biada mi, jak będę miał nalot wściekłych duchów na chatę.
Zaczepiłem menela i czekałem aż się na mnie całkowicie skupi, zależało mi na tym, w końcu. Zabrał łapki z mojej spiżarki, co mnie najbardziej uradowalo. W końcu moje zapasy życiowe są w miarę bezpieczne. Jeszcze jakby łaskawie drzwiczki zamknął to byłbym wniebowzięty. Zaproponowałem mu coś w końcu to i się zainteresował. A jak wspomniałem o pracy za wódkę to już w ogóle. Moje trybiki w głowie jeszcze działają pomimo zmęczenia i wymyśliły coś w miarę sensownego, jak menel mógłby mi pomóc.
-Nie zawiedziesz się. Oferuję wódkę jako zapłatę, za lekką, no w miarę, robotę. Wierzę, że to dla Ciebie nie będzie jakiś wielki problem, czy też duży wysiłek. Butelka wódy wielkości tamtej co wcześniej wypiłeś! - Znów wróciłem na "Ty". Chyba złość na niego prędko mi przeszła. Mam nadzieję, że się bardziej zainteresuje, no litr wódki piechotą po ulicy nie chodzi. Wygląda i tak krzepko, starym dziadem nie jest. Poradzi sobie z tą rzeczą.
-Chcę byś mi grób wykopał. W sensie, nie mi, tylko trupowi na pogrzeb. Pamiętasz tego Pana co Ci pokazałem? To dla niego ma być. Z racji, że ja niewyspany będę jutro niesamowicie, chcę, byś Ty to zrobił. - Wyjaśniłem i uśmiechnąłem się do niego przyjaźnie, chcąc go tym bardziej zachęcić nie tyle do siebie, ale i do łatwej i przyjemnej roboty. Przynajmniej dla mnie jest taka zadowalająca. -Pokażę Ci gdzie ma być ten grób, wymiary jakie powinny być i łopatę Ci pożyczę. Później mi ją oddasz, a ja Ci wódkę dam za wykonaną robotę. - No Żabciu, nie daj się kusić wódeczką. To tylko dziura do wykopania, zrobisz co masz swoimi - pewnie cudownymi - mięśniami i zapłatę prędko uzyskasz. Oparłem się lekko o trzon łopaty i go doglądałem z radosnym i znacznie rozbudzonym wyrazem twarzy. Wcześniej zdarzało mi się zatrudniać pracowników, ale nie pracowali oni za wódkę i nie tylko dół mi kopali. Pomagali jeszcze przy samych pogrzebach, jak ja nie dawałem rady, trochę kasy brali. Tylko, że nie zatrudniałem wcześniej meneli, a przynajmniej sobie czegoś takiego nie przypominam. Menel by mi w obrzędzie nie pomógł, jeszcze ludzie zaczęliby narzekać, że nie jest to osoba odpowiednia do pomagania. W końcu ładnych ubrań nie mają, tak myślę. Oraz, nie pije się podczas pracy, a tu alkoholem Pan na kilometr zalatuje wraz z innymi, podejrzliwymi zapachami. Wydaje mi się, że litr wódki i jej cena może być w miarę przeliczalna za samo wykopanie głębokiego dołu. Chyba, że mi móżdżek niezbyt dobrze działa i wykopanie dziury jest wart więcej.
-I co Ty na to? - Liczę, że po tej propozycji wróci ładnie do spania. Nie chcę się dalej z nim użerać. Nie mówię, że go nie lubię! Nic z tych rzeczy. Zdenerwował mnie trochę i to tyle, przeszło mi. A jego paplanina jest fajna i świetna, o ile nie jestem zajęty. Przepraszam Żabciu, ja też mam swoje obowiązki do wykonania i nie mogą one szczególnie długo czekać.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Sro Kwi 29, 2020 11:40 am

Spokojnie, składniki do ciastek są bezpieczne. Nie wyżrę mu w końcu mąki, a i oleju nie wypiję, bo nie po to przyszedłem do spiżarki czy żreć surowe jajka.
Możliwe, że gdyby powiedział, że ma na cmentarzu duchy to bym sam się stąd w pięć sekund zabrał. Jakoś nie marzę o tym, by moje wnętrzności zostały zamienione miejscami przez ducha, albo żeby w ogóle zniknęły. Ale tak nie było by źle. Bo się pomieszają, to się pomieszają, najwyżej będę sikać uchem czy coś, znikną to znikną, najprawdopodobniej zaraz umrę. Ale jak taki duch zmieni i pokręci w funkcjonowaniu organu coś. To niby żyjesz, niby wszystko na miejscu, ale jesteś chory, a lekarza nie możesz mieć, tak samo jak nie masz pieniędzy na lekarza, którego nie masz.
Podwędziłem serek niezauważenie mam nadzieję. Tak czy inaczej zrobiłem to bezobrywowo, i nikt na mnie nie zaczął krzyczeć. Spodobało mi się to. I nawet serka zjem sobie, jak wrócę do pokoju. Taki świeżutki, pyszny i tylko mój. Jest idealny ten serek, kocham ten serek, chcę go zjeść. I zjem go.
Zainteresowałem się jego ofertą, bo chwila pracy za tak dużo, to niewiele. Z nieufnością słuchałem co mówi. Zrobiłem mały dzióbek, zmarszczyłem brwi, splotłem ręce na piersi. Przestąpiłem niepewnie z nogi na nogę, spojrzałem na podłogę i myślałem. No to dużo będzie, za jakiś dół. Pewnie szybciej w tej sposób dostanę alkohol niż jakbym miał łazić, szukać metalu, a potem iść i sprzedawać. Choć w głowie już miałem jasną odpowiedź, to gdzieś w głębi duszyczki mojej pięknej czułem dalej niepokój, że mnie gostek w chuja robi na dużo procent. Dodatkowo znów tej uśmieszek taki. Nie wiem facet bardzo dobrze ukrywa niechęć.
Już chciałem otworzyć usta by powiedzieć, że ja wiem co mam robić, choć w rzeczywistości nie umiem kopać, ale powiedział, że mi wszystko pokaże i nawet da łopatę. Znaczy on powiedział, że mi pożyczy, ale ja wiem, że jak ją dostanę w łapy, to już nigdy nie oddam. Choćbym ją miał złamać to i tak będzie moja nawet złamana.
Cała oferta została mi przedstawiona, ale ja jeszcze chwilę stałem i myślałem. Oj łeb to mi się chyba normalnie dymił. Co jeśli mnie ręka za mocno rozboli od tej pracy i nie będę mógł skończyć? Też mi da zapłatę jak wykopię niecałe? Albo co jak źle wykopię? On w końcu ma alkohol? O ręce mu nie powiem, bo jeszcze wycofa ofertę, ale o zapłatę mogę zapytać.
-Ymmm...-zastanowiłem się chwilę-...ale zapłata przed pracą, albo dasz mi część przed pracą, albo będzie stać na widoku, żebym widział, że masz czym płacić. Żebyś nie oszukał.-wydyktowałem swoje warunki, stając na jednej nodze, jedną stopę oparłem na wierzchu drugiej, bo ziemia nieco chłodna i mi w kopyta zimno było. Posłałem mu podejrzliwe spojrzenie, spod przymrużonych powiek.
Czekałem na jego odpowiedź. Jeśli była pozytywna i gość przystał na jakiś mój warunek to skinąłem głową mówiąc: ,,To ci ten dół zrobię." i po podrapaniu się po brodzie życzyłem dobrej nocy i poszedłem do mojego pokoju, plaskając bosymi stopami o schody, żeby wpakować się pod kołdrę, zjeść ser i pójść spać.
Jeśli odmówił, no to inaczej będziemy gadać, albo w ogóle nie będziemy mówić, tylko zabiorę mu wszystko ze spiżarki na przykład.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Pią Maj 01, 2020 1:37 am

Wytłumaczyłem mu ładnie co będzie musiał zrobić. W końcu to ważne zadanie jest, będzie musiał wiedzieć jaki dokładnie ten dół ma być. W końcu nie mógł być to byle jaka dziura. Trumna musi się ładnie do niej zmieścić, należy to wziąć pod uwagę. Także, nie może być to za szeroki dół! Nie może wejść na sąsiedni grób, albo ścieżkę. Nie będzie to wtedy ładnie wyglądać. Poza tym należy się także dostosować do wymiarów zamówionego kamienia. Ach, jutro mu przekażę te wszystkie ważne informacje, w końcu teraz noc jest, pewnie niewiele by załapał i spać powinien. Niech siły chłop zbiera, a jak dobrze się wywiąże to może zastanowię się nad zaproponowaniem mu współpracy? Ha, ha, ciekawe czy by przyjął taką ofertę. Pożyjemy zobaczymy.
Patrzyłem i czekałem aż się zdecyduje. Uroczo wygląda jak tak myśli. O alkohol niech się nie martwi, to moja broszka, by go załatwić. Wysłuchałem go, jak targować się ładnie próbuje. Bardzo dobrze, niech o swoje walczy chłop. To dobrze o nim świadczy.
-Dobrze, bez problemu. Pokażę Ci jutro i dostaniesz po pracy. Nie możesz w końcu pod wpływem łopatą machać, przepraszam, ale nie chcę, byś sobie przypadkiem krzywdę zrobił. I liczyć musisz dobrze... - Może to z lekka okrutne, ale i tak wódka cała będzie jego. Nie ma o co się martwić. Cieszy mnie to, że dół mi wykopie. Dobrze wiedzieć, że do porozumienia doszliśmy. Również życzyłem mu miłej nocy, by koszmary mu się żadne nie śniły i mogłem już wracać do mojej klientki... Ach biedna, czeka nas jeszcze cała noc roboty.

Dopiłem sobie rano resztę zimnej herbaty, wyglądając przez okno w kuchni. Ranek już był, słońce pięknie wstało, a ja jestem zmęczony jak cholera. Całą noc spędziłem nad panną i przyznam nieskromnie, że wygląda przepięknie. Brakuje mi kilka rzeczy dla niej, ale nie ma czym się zamartwiać, mam jeszcze troszkę czasu. Mam nadzieję, że nie wybije się z rytmu, w którym funkcjonuje i będę mógł jutrzejszego dnia normalnie pracować.
Również przez resztę nocy menel mi już nie przeszkadzał. A przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie słyszałem, żeby buszował tam na górze. Nie chodziłem tam go sprawdzać, nie czułem szczególnej potrzeby.
Lekkie orzeźwienie chłodną herbatą mi się przydało, zdecydowanie. Kubek odstawiłem i poszedłem do spiżarki poszukać inspiracji, co mogę Żabci na śniadanie zrobić. Nie może chłop z pustym żołądkiem iść pracować. Pomyślałem przez chwilkę, że może powinienem mu jajka zrobić? Wczoraj już jadł, co za dużo to nie zdrowo. Padło więc na kanapki. Do tego jeszcze się przebiegłem na zewnątrz po wodę, do studni za domem. Herbatkę mu zrobię dodatkowo. Może doleję mu kapkę alkoholu? Tak na zachętę. Ciekawe czy wyczuje.
Chleb, sałatka, pomidor, ser, seler, pietruszka... Liczę, że mu posmakuje. Zrobiłem takich kanapek z trzy duże, ładnie na talerzyku ułożyłem. Jeszcze jedno moje ciacho cynamonowe mu dorzuciłem, o kształcie psa na zagrychę. Mam nadzieję, że to doceni. Dostanie śniadanie do łóżka... Zalałem herbatę wrzątkiem, wsypałem mu odrobinę cukru. Wróciłem się do spiżarki po butelkę wódki. Dostanie na zaś, co mi tam. Odlałem mu troszkę do herbatki, a butelkę znów schowałem, tam gdzie była. Szczerze, ja sam czułem ten alkohol z napoju. Zabrałem talerz i szklankę i poszedłem powoli na górę, by przypadkiem herbaty nie rozlać, a kanapek nie zrzucić sobie pod nogi.
Zajrzałem do pokoju mojego nowego kolegi, chyba spał jeszcze jak zabity. Odstawiłem wszystko na szafkę nocną, schyliłem się nad nim i lekko trąciłem jego ramię.
-Żabciu, wstawaj, już dzień jest... Śniadanie Ci zrobiłem, herbatkę masz ciepłą. Budź się... - Zacząłem mu mówić nad głową, spokojnie, nie chcąc go przypadkiem wystraszyć. Mam nadzieję, że nie dostanę nagle sierpowym w zęby, czy coś. Starałem się, naprawdę.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Pią Maj 01, 2020 7:16 pm

Doszliśmy jakoś do porozumienia, chociaż ja mógłbym się jeszcze trochę podroczyć. Zmęczony jednak byłem, a jego propozycja nie była taka zła. Tylko muszę pilnować, by mnie nie oszukał. Bo nie lubię jak się mnie oszukuje. Zgodziłem się, przytaknąłem głową, a że już rozmowa dobiegła końca to powiedziałem ładnie: ,,Dobrej nocy." i poszedłem do pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi, wpakowałem się pod kołdrę i szmaty, krzywiąc się, bo już trochę zdążyły wystygnąć. Wyjąłem ser z kieszeni, obtrzepałem go z kawałków jajeczkowej skorupki, którą zrzucałem na ziemię i zacząłem ten ser jeść. Kęs za kęsem, a każdy kolejny był coraz bardziej śpiący i powolny. W końcu zasnąłem i spałem skulony na boczku, wyglądając jak wygłodniała myszka, przez niedojedzony kawałek sera, ściskany w dłoni przy twarzy.

Noc mijała spokojnie, tylko raz się obudziłem, bo mnie w gardle zaczęło suszyć, co szczęśliwie przeszło po kilku łykach owocowego, alkoholowego cudeńka, którego posmak miałem czuć jeszcze rano. Spakowałem wtedy też do plecaka końcówkę sera i wróciłem do snu.
Ranek przyszedł, bo ranki przychodzą, ale mnie nic nie obudziło, jak na ulicy śpię do oporu, to tutaj też tak będę spać. Zasłonięte jako tako zasłony wpuszczały mniej światła do pokoju niż mogły, a gorąco przykrycia tylko muliło mnie jeszcze bardziej. Rzadko kiedy jest mi tak ciepło.
W czasie gdy Grabasz pałętał się po domu, ogarniał klientkę i przygotowywał mi śniadanie, ja pociłem się pod przykryciem jak koń, tym razem nie przejmując się tym na tyle mocno, by wstawać. Zwyczajnie się pięknie kisiłem. Nie obudziło mnie otwieranie drzwi, ciche kroki, stukot naczyń na szafce. Sen miałem zbyt mocny, poza tym, gdybym się tak budził od byle szelestu, to bym nie dał rady spać na ulicy, bo tam ciągle coś hałasuje. Jednak czucie dotyku i ruchu w czasie snu, nigdy nie jest dobrym zwiastunem. A bo to mało razy, ktoś kogoś obrabia w nocy, albo durne psy wpychają nosy, żeby sprawdzić czy jesteś padliną czy nie, czy można już cię jeść? Obudziłem się gwałtownie i równie szybko machnąłem ręką w stronę gościa, jeszcze zanim oczy zdołały dobrze ocenić odległość i rozpoznać zagrożenie. Nie sięgnąłem go na szczęście, bo gdyby dostał ode mnie lepa w pysk, to by go mogło trochę zaboleć. Wzrok się wyostrzył, a ja widząc, kto mnie tutaj tyka, westchnąłem ciężko, zamknąłem oczy i opadłem luźno na posłanie.
-Co ty odwalasz, co?-fuknąłem na niego, marszcząc brwi. Nie oczekiwałem żadnej odpowiedzi, mój ton do tego nie zachęcał. Z jednej strony czuć było, że zadowolony nie jestem, z drugiej strony widać było wyraźną ulgę. Facet mnie tylko wystraszył, się zdarza, ale się cieszyłem, że nic złego się nie działo, że nie był zboczonym chłystkiem albo nienażartym psem. Głupotę zrobił i tyle, jakby cokolwiek co robi miało sens i było bezpieczne. No nie, on chyba tak nie działa, nie do końca.
Zwinąłem się na boczku, dalej ze zmarszczkami złości na czole, tylko, że te zmarszczki po kilku chwilach przyjęły bardziej wyraz niezrozumienia, gdy mężczyzna podjechał mi pod nos kanapkami, ciastkiem i herbatą. Wbiłem wzrok w talerz. Patrzyłem tak kilkanaście długich sekund na jedzenie, a potem kolejne kilkanaście sekund latałem wzrokiem od śniadania do Grabasza i na odwrót. Co się właśnie tutaj dzieje? Śniadanie, dla mnie? On mi daje śniadanie, gdy ja leżę w łóżku, w mojej sypialni? I to niemałe śniadanie. Toż ja na tym żarciu to bym mógł przejechać ze dwa dni.
Podniosłem się do siadu, a szmaty i kołdra zsunęły mi się z ramion, tworząc w okół moich bioder materiałowe, pachnące kiszonym w pocie menelem, gniazdko. Dalej z lekkim niezrozumieniem, patrzyłem na to wszystko. Wyciągnąłem rękę do jedzenia. Powoli. Jeśli nic dzikiego nie zrobił i nie oberwałem po łapach, to zacząłem zjadać wszystko co leżało na chlebku. Warzywa, ser. O dziwo kulturka była zachowana, ani razu nie mlasnąłem. Po zjedzeniu wszystkiego z wierzchu, z dwóch kanapek, wziąłem je i złożyłem masełkiem do masełka. Wziąłem dwa gryzy tego, po czym taką ugryzioną, masłową kanapkę wsadziłem sobie do plecaka, razem z cynamonowym ciastkiem. Cały czas siedziałem cicho. To była dziwna sytuacja, okropnie dziwna. Tak się zawsze robi? Gościom? Nie wiedziałem, bo gości jakoś specjalnie wielu nie miałem. Błyszczącymi nieufnością oczkami rzucałem mu podejrzliwe spojrzenia. Dwie kanapki zabrałem, ciastko i kilka łyków za słodkiej, zakrapianej alkoholem herbaty też wziąłem, reszta jest dla niego. Odstawiłem kubek na ziemię obok kolesia, a talerz z ostatnią kanapką przesunąłem w jego stronę. Oto moja kanapka, płacę nią za to, że mi dał ją i inne rzeczy. Dług będzie pięknie spłacony, nie będzie problemów mi mógł potem robić.
-To kiedy i gdzie mam iść kopać Szefie?-zapytałem i wyjrzałem za okno. Nie, nie jestem znawcą słońca, nie mam pojęcia, która jest godzina, ale widzę jaka pogoda i jak bardzo upierdliwe lub nieupierdliwe będzie pracowanie na podwórku.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Pon Maj 04, 2020 2:38 am

Przygotowałem ładne śniadanie, postarałem się jak nigdy dotąd. Sam gdy sobie coś przygotowuje raczej nie przykładam takiej uwagi, żeby ładnie to wyglądało. Raczej jest mi to obojętne, jedzenie to jedzenie. Najlepiej mógłbym zjeść wszystko osobno, bez przejmowania się, żeby to ładnie wszystko wyglądało. Przecież tak czy siak to wszystko w moim bebechu wyląduje i zostanie bardzo nieładną papką, już po samym przegryzieniu, później przetrawione... No pysznie to nie wygląda. Nie wiem czy Menel na to patrzy tak jak ja, czy też nie. Szczerze, wisi mi to z lekka. Niech sobie patrzy na to jak chce... Choć po cichu liczyłem na pochwalenie mojej pracy. Och jak ja lubię być chwalony!
Zebrałem ładnie kanapeczki na malowany ozdobnie talerzyk i poszedłem po schodkach na górę. Nie było słychać moich kroków, w końcu w samych skarpetkach przez całą noc ganiam. Nie ma co gdzie stukać. Jedyny dźwięk jaki mógł mi towarzyszyć to dźwięk skrzypiejącej pode mną podłogi.
Wszedłem powoli do pokoju w którym mój gość spał. Lekko mnie zdziwiło, że materac z łóżka wyjął i na nim tak spał na podłodze. No trudno, może ma takie jakieś dziwne przyzwyczajenia, których ja sam nie rozumiem. Swoją drogą, ja też nie żeby coś, blisko podłogi sypiam. Byłbym hipokrytą, gdybym mu takową uwagę zwrócił. Tak jak myślałem, spał dalej. Żadnych kogutów na zewnątrz nie mam, sam się nie obudził. A może nie ma żadnego takiego mechanizmu, który by mu w głowie nakazywał wstanie do góry i wzięcie się do roboty? Może i tak. Wzruszyłem lekko ramionami komentując moje rozmyślania na temat tego jak sobie chłop śpi - co z czasem i tak uznałem za bezsensowne - i tknąłem jego ramię lekko. A tak, na przebudzenie. Ja poczekam, nie spiesz się Pan. Patrzyłem na niego cały czas i już chciałem mu miło dzień rozpocząć, miłym słówkiem, a ten do mnie z tekstem "co ja odwalam". Przykro mi się trochę zrobiło, gdy mi to nagle powiedział. Niemiło, wręcz, że tak powiem.
Nie wiedziałem, że go tak wystraszyłem, więc siedziałem tak chwilkę cicho przy materacu, doglądając go zmęczonym wzrokiem, nie będąc pewien co z tym począć. Zmęczony jestem, wiele nie wymyślę sensownego. W końcu skierowałem wzrok na przygotowane dla niego jedzenie. No właśnie, może je zobaczy i rozpromienieje? Dobry pomysł, można spróbować.
-Przygotowałem śniadanie dla Ciebie. Mam nadzieję, że Ci posmakuje. - Wziąłem do rąk talerzyk i herbatkę i pokazałem mu co dla niego mam. Być może się nie wyspał i wstał lewą nogą? Albo są jakieś inne powody, przez które się tak zachowuje. Uśmiechnąłem się widocznie, gdy latał to po mnie, to po jedzeniu wzrokiem. Aż tak nie wierzy? To się cieszę, że go miło zaskoczyłem. Tak myślę, że miło... Obserwowałem jak się podnosi, wręczyłem mu jedzenie i patrzyłem jak je. Już wczoraj się przekonałem, nie ma aż tak bardzo coś przeciwko temu.
Ten towarzyszący smród był okropny. No trudno i tak przycupnięty siedziałem i patrzyłem jak zjada, choć kusiło mnie niemiłosiernie by zaproponować mu kąpiel i wypranie ubrań. Ale by swoich znajomych zaskoczył, gdyby nagle tak pięknie umyty zszedł do swojego labiryntu.
Jednak zjadał wszystko po kolei. Mogłem mu dać wszystko osobno, cóż. Nie wyglądałoby to tak ładniej wtedy, ale na jedno by wyszło z tym jak spożywa chłop kanapkę. Uśmiechałem się do niego szeroko, czekałem aż zje. Miło było, że podarował sobie wszelakie odgłosy mlaśnięcia, chrząknięcia i inne takie. Nie lubię ich słuchać. Patrzyłem jak robi swoje, chowa resztę do plecaka i jeszcze ciacho. A miałem nadzieję, że je przy mnie skonsumuje i skomentuje czy dobre czy nie dobre. Szkoda, zawodzisz mnie z lekka chłopie. Czy robię tak każdemu gościowi? Chyba bym robił, gdyby jacyś na noc zostawali. Więcej ciach wtedy bym piekł na pewno, każdemu bym je wpychał na siłę, gdyby trzeba było. Jemu też chciałbym wepchnąć, ale zmęczony jestem, siły nie mam... Popatrzyłem jak przysuwa do mnie talerzyk z ostatnią kanapką. Już się najadł? Szybko dość, nie powiem. Mało mu do najedzenia brakowało. Zamrugałem kilkukrotnie, chcąc jakby się orzeźwić tym i zmusić do większego myślenia. Podniosłem talerzyk i kubeczek po herbacie, wstałem na równe nogi i zastanowiłem się.
-Jeżeli chcesz to możesz teraz iść wykopać, by później nie musieć. Im szybciej tym lepiej, tak myślę. - Wzruszyłem lekko ramionami i wyszedłem z pokoju, idąc po schodach na dół. Nie patrzyłem czy za mną idzie. Może jeszcze do łazienki się przejdzie? Kto go wie. W kuchni odstawiłem resztki na stole. Może mój gość zmieni zdanie i zechce zabrać kanapkę? Nie wiem. Poczekam i zobaczę wtedy.
Zgarnąłem swoje buty, usiadłem na krześle i zacząłem je ubierać. Trochę mozolnie mi to szło, zdecydowanie zmęczenie nie jest moim przyjacielem. Mam nadzieję, że Żabcia będzie mnie łapać, jak mdleć będę, albo się potknę gdzieś na zewnątrz.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Wto Maj 05, 2020 1:58 am

Stało się kolejne nieporozumienie. Gdyby wiedział, że ma mnie tak nie budzić, byłoby lepiej. Powinienem znów mu wybaczyć? No chyba tak, w końcu ma dla mnie dobrze płatną pracę. Nie mogę go bić. Co nie zmienia faktu, że mnie zestresował, a później jeszcze zaskoczył jedzeniem.
Na pochwały ze strony Menela ciężko liczyć. No nie do końca w nie umiem. Nie wiem co chwalić się powinno i co się powinno doceniać u innych. Ja doceniam jak mi się daje rzeczy, ale nie doceniam ich wyglądu, walory smakowe też nie grają aż takiej dużej roli. Jak z resztą było widać, bardziej mnie zdziwienie ogarniało niż zachwyt nad jego kulinarnym artyzmem.
Część rzeczy, zjadłem, część schowałem do plecaka na później. Przy moim stylu życia trudno zjadać dużo na raz i to w jakiejś kolejności. Ciastka bardzo możliwe, że bym nie pochwalił. Słodkie rzeczy nie są dla mnie. Już ta odrobina cukru w herbacie mi przeszkadzała.
Oddałem mu kromkę, której o dziwo nie zjadł. Może później dokończy? Może uznał to za coś niegrzecznego? Dlaczego nie zjadł? Nie był głodny? Nie rozumiałem o co mu chodzi. Powinien to wziąć. O nie, czekaj, bierze. Wstał. Patrzyłem na niego, wyczekując odpowiedzi, którą po chwili dostałem.
-To teraz pójdę Szefie.-rzuciłem przecierając twarz dłońmi. Zacznę teraz to będę miał dużo czasu na przyjemności zanim przyjdzie noc. No i nie wiem też ile czasu mi to zajmie.
Wyszedł z mojego pokoju, a ja zostałem w nim sam. Nie poszedłem za nim, no bo jakbym mógł taki niegotowy. Czeka mnie praca i muszę się do niej przygotować. Kopanie dołu, to inna rzecz niż grzebanie w budynkach. Narzuciłem na siebie sweter,  szmaty, założyłem skarpety i buty. Po krótkim zastanowieniu, wygrzebałem z plecaka kawałek rozciągliwej, znaleźnej pończochy. Zawsze nimi owinięta jest puszka z jajkiem, żeby mi nie wypadło, ale jeden kawałek skarpetki mam zapasowy. Niezgrabnie, zebrałem włosy i spiąłem je w wysoki kucyko-koczek z tyłu głowy. Niby ciasno spięty, a taki sam nie wiem jaki. Nie mam wprawy. Najwyżej będę go poprawiał a między czasie. Wzruszyłem ramionami, chwyciłem plecak, zarzuciłem go na plecy i nie układając pościeli, wyszedłem z pokoju w butach. Zapomniałem, że miałem w nich nie chodzić. Z resztą to tylko korytarz, kilka metrów. Nic wielkiego.
Zszedłem na dół. Mrucząc coś pod nosem poszedłem za dźwiękiem, zapachem i widokiem i odnalazłem Grabasza. Spojrzałem uważnie na jego ładne, drogie buciki, na które się czaję. Z serem mi się udało, to może i z nimi się uda. Przed moim wzrokiem nie uciekło coś znajomego.
-Będzie Szef to jeść?-zapytałem, wskazując na nieruszoną kanapkę. Jeśli powiedział, że nie, albo że mogę ją zabrać, to złapałem ją w ręce, zgiąłem na pół, przełamując jakby. Złożyłem ją serkiem do serka i tak zabezpieczoną wsunąłem sobie do kieszeni spodni, bo już plecaka nie chciało mi się zdejmować. Kaszlnąłem ze dwa razy. Chyba coś mnie trochę zaczyna łapać. Na pewno wiosenne uczulenie. Mamy wiosnę? Nie. Chyba nie. Zmarszczyłem brwi. Stałem obok gościa i czekałem aż da mi dalsze instrukcje. Gdzie mam iść. Mam dostać łopatę. Gdzie ją mam dostać? Chce już ją poznać. Nie mogłem się już doczekać. Pociągnąłem za kucyka, zaciskając gumkę jeszcze bardziej. Pociągnąłem przy tym nosem. No jak nic alergia na coś, albo przeziębienie.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Czw Maj 07, 2020 3:55 pm

Zabrałem talerzyk z pozostawioną kanapką oraz kubeczek po herbacie i bez czekania na jego odpowiedź poszedłem na dół, do kuchni. Niech ma pokój dla siebie, niech się przygotuje jeżeli chce. Sam sobie myślę, że będzie chciał od razu robotę skończyć, niż czekać z tym do późna. Przynajmniej sam bym tak chciał. Choć, kto wie, być może by próbował jeszcze ode mnie obiad wyciągnąć, gdyby z robotą zwlekał? Wzruszyłem lekko ramionami i zabrałem się za ubieranie butów. Muszę obmyślić jak ładnie mu przedstawić jaki ma być ten grób. Jakie wymiary. Nie wygląda na osobnika, który dużo ze szkołą był związany. Nie martwi mnie to, kumaty jest i nie ma dziury w głowie jak szalony osobnik o którym mi mówił. Wczoraj? Chyba wczoraj. To nie jest tak istotne teraz.
Zszedł do mnie. Spojrzałem na niego przez ułamek sekundy, gdy dalej walczyłem z butami, by je naciągnąć na kostki i zawiązać. Za dużo tych sznurowadeł, w skórzanych bucikach. Może powinienem wziąć zamszowe? Nie, jeszcze bym gdzieś je przetarł i byłyby zniszczone. Aj, smutno by mi było, kocham w końcu każdy mój but.
Zerknąłem na kanapkę, gdy o niej wspomniał. Uśmiechnąłem się do niego - w końcu zwróciłem uwagę, jak mnie szefem nazywa - i wróciłem do sznurowania drugiego buta.
-Wiesz, zrobiłem je specjalnie dla Ciebie... Raczej nie będę jadł, wypiłem dużo herbaty i nie mam zbytniej ochoty na cokolwiek. - Jak sobie wziął kanapkę, to dobrze, proszę śmiało. Nie będę go w końcu po łapach bić, jak to jest coś co dla niego zrobiłem. W końcu wygrałem i z drugim bucikiem, wstałem na równe nogi i przeciągnąłem się lekko. Oj, chciałbym się otrząsnąć z tego uczucia zmęczenia całkowicie. To miło grzejące słońce za oknem jedynie pcha mój móżdżek w objęcia snu. Nie mogę zasnąć od tak... Choć może by to śmiesznie wyglądało, jakbym się wywrócił. Podszedłem do drzwi, ująłem trzon łopaty w dłoń i wyszedłem na zewnątrz, czekając, aż Pan Żabcia pójdzie ze mną. Jeżeli wyszedł, to zamknąłem za nim drzwi i poszedłem w stronę małej przybudówki obok domku. Muszę mu jakąś łopatę dać. Tą co mam w życiu mu nie dam. Zepsuje mi jeszcze i smutek mnie ogarnie.
Lekko kiwając się na boki, uważałem, jak stawiam kolejne kroki. Otworzyłem do końca uchylone drzwiczki szopy i wszedłem do środka. W sumie tu nic ciekawego nie ma. Ze dwa wiadra tu stoją, stóg siana tu jest - nie wiem po co - i dwie łopaty. Poleciłem mu, by sobie jakąś wybrał, a gdy to zrobił, zaprosiłem go ponownie na zewnątrz.
Poszedłem spokojnym krokiem przez groby, spoglądając na niego co chwilkę, czy na pewno za mną podąża i czy mi nie lezie po grobach, bo za to bym go zjechał.
-Przyjrzyj się tym grobom co tu są, jednoosobowym. Taki kamień musi przykrywać dół, który jest nieco węższy i krótszy od płyty. - Zastukałem palcami o najbliższy mnie nagrobek i poszedłem dalej. -W dół będzie musiał mieć około dwóch metrów. To ważne, gdyby nagle osoba postanowiła sobie ożyć i próbować się wydostać z grobu. Te dwa metry to... Powiedzmy, że to Twój wzrost i jeszcze troszkę w górę. - Mam nadzieję, że mnie nie obwarczy za to tłumaczenie jak dla dziecka. Spojrzałem na niego oceniającym wzrokiem. Kiedy w butach jestem na obcasie, to troszkę niższy ode mnie jest. Ach, uwielbiam być wyższy od wszystkich.
Zatrzymałem się na końcu alejki grobów, wbiłem łopatę w ziemię.
-To tutaj. - Wskazałem na ziemię pod nami. -Zaznaczę Ci wymiary, dobrze? Żebyś pewność miał gdzie masz skończyć. - Nawet gdyby nie wyraził zgody na moją pomoc i tak bym to zrobił. Wyciągnąłem z ziemi łopatę i zaznaczyłem nią kąty dołu, wykopując małe dołki znaczące kąty. -Jakieś pytania? - Nie będę tu z nim siedział przez cały czas. Zajmę się swoimi sprawami, może zdrzemnę się przez chwilkę. Później przyjdę sprawdzić jak sobie poradził, najwyżej powiem mu, by poprawił w pewnych miejscach i wtedy wódkę mu dam.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Czw Maj 07, 2020 5:29 pm

Uśmiechnąłem się nieznacznie na jego odpowiedź, szczerze trochę starając się uśmiech ukryć. Ale jak później będzie żądał zapłaty za kanapkę, to ją wyjmę z kieszeni i własnoręcznie gościa nią uduszę. Schowałem jedzenie  i wgapiałem się w niego cały czas gdy walczył z butami. Czekałem, nie poganiałem. W końcu zakończył walkę z obuwiem i mogliśmy iść pracować.
Poszedłem za nim. Poprawiłem szelki plecaka, szmaty i gumkę na włosach. Wszedł do przybudówki. Ja w pierwszym odruchu zatrzymałem się i niepewnie zajrzałem do środka. A bo ja wiem co on tam ma? Może coś mi na łeb zleci, albo ktoś tam będzie na mnie czekał, a ja tu rzeczy mam wszystkie praktycznie, to i mnie oskubać można i się nachapać nieźle. Że niby wyginane druty się nie sprzedadzą za dobrą cenę?
W końcu jednak się odważyłem i po obejrzeniu wnętrza szopy, dotknięciem butem stogu siana podszedłem do Szefa. Spojrzałem na łopaty, spojrzałem na Szefa. A to ja mam sobie wybrać? Wziąłem pierwszą lepszą z brzegu, z nieco ciemniejszym drewnem. Wyszliśmy, a ja mogłem w świetle słońca podziwiać wybór. Sprzedam ją. Jest dobra, zarobię dużo. Będę bogaty. Bardzo bogaty!
-Podoba mi się ta łopata. Jest ładna, lubię ją. Ciężka, ale dobra, lubię takie. Jakby nią przywalić komuś, to by było coś.- skomentowałem gdy szedłem za nim, a praktycznie mu deptałem po piętach, ocierałem się ramieniem.
Rozglądałem się dookoła, z zachwytem, bo za dnia cmentarz wyglądał całkowicie inaczej. Wszystko dość płaskie, nie zgubię się, przynajmniej jeżeli mówimy o tym, że z grobu do domu Grabasza miałbym iść. Wytarłem nos rękawem.
Zgodnie z poleceniem, patrzyłem na groby. Zapamiętam wszystko co mówi i później nikt mi nie będzie mógł powiedzieć, że coś jest nie tak, że nie umiem, bo umiem i pamiętam. Bo ja umiem kopać doły. Tylko niech mi powie gdzie, to mu wykopię taki dół, że mu będzie głupio, że we mnie wątpił.
Z determinacją na menelskiej buźce, pokiwałem żywo głową, gdy powiedział o długości grobu. Nawet obejdzie się bez kładzenia się na ziemię, bo kiedyś jeden stary dziadek, co artystą ponoć był, z nim się uczyłem czasem rysować, powiedział mi, że jak rozłożysz ręce na bok, to to jest twoja wysokość. Więc będę stał i kopał, nie kładł się.
Dotarliśmy na miejsce. Spojrzałem na placek porośniętej trawką ziemi. Niby żal mi tak zieleń niszczyć dla jakiego trupa, ale wódka piechotą nie chodzi. Bo nie ma nóg. Hehe.
Znów pokiwałem głową kiedy powiedział, że mi wymiary zaznaczy. Im mniej pomyłek tym bardziej mam prawo mu przywalić za oszukanie mnie jeśli mnie oszuka.
Obserwowałem go, śledziłem jego ruchy jak wbijał łopatę w ziemię. Coś mnie zastanawiało mocno, a jego pytanie dało mi okazję do wyjaśnienia jednej rzeczy.
-Szefie kopiesz buty w grobach?-zmarszczyłem brwi, zastanowiłem się sekundę. Coś tu ewidentnie nie zagrało w tym zdanniu.-W sensie kopiesz groby w tych butach, Szefie?-zapytałem się, tym razem całkowicie poprawnie ignorując chwilową plątaninę wywołaną lekkim zamyśleniem. Spojrzałem na buty faceta, przesunąłem wzrokiem po jego nodze, biodrze, boku i dopiero wtedy spojrzałem mu w oczy. Nie to, żeby mi przeszkadzało to, że tak pracuje, ale czy to jest wygodne? Chociaż z drugiej strony chodzi nie o wygodę a o to, żeby stopy osłonić. Ze zmarszczonymi w zdumieniu brwiami czekałem na odpowiedź lub na spławienie mnie. Byłem ciekaw.
Odłożyłem kulturalnie łopatę na ziemię, zdjąłem plecak z ramion, ściągnąłem z siebie szmaty i położyłem je na plecaku. Ciepło było, a jak się teraz jeszcze zmacham, to już w ogóle się ugotuję. Spojrzałem na miejsce kopania, przeżułem wydłubany spomiędzy zębów kawałek serka. Podniosłem łopatę. Odchrząknąłem. Wbiłem metal w ziemię i bez słowa zacząłem kopać. Nie ma co tracić oddechu. Ciekawe ile mi to zajmie. Spojrzałem na słońce, szybko jednak wracając wzrokiem na trawę, kopiąc dalej. Nie jestem jakimś kapłanem, żeby czytać godziny ze słońca. Z resztą po co mam wiedzieć która godzina? Skończę kiedy skończę, a godzina nie ma tu nic do rzeczy.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Pią Maj 08, 2020 11:41 pm

Po wybraniu sobie łopaty, poprowadziłem menela przez groby w stronę miejsca przeznaczonego na "wykopaliska". Oprócz pilnowania go, czy idzie za mną ładnie, obejrzałem się za grobami. Już wiedziałem, że będę musiał sam się przejść między nimi i solidnie posprzątać. Szkoda, że rodziny zmarłych w większości same tego nie robią. Mógłbym to zwyczajnie olać, gdyby nie fakt, że chcę mieć czysty cmentarz. I nie chcę, by dusze zmarłych się wściekały, że na śmietnisku jakimś leżą.
Powiedziałem mu mniej więcej jak powinna dziura wyglądać. Mam nadzieję, że tego nie zapomni, wierzę w jego pamięć. Liczę, że będę mu mógł z dobroci serca dorzucić jakiś napiwek za świetnie wykonaną robotę, a nie tylko flaszkę. Sam nie wiem, kanapkę mu zrobię jeszcze jedną? Albo jajko dam. Zastanowię się nad tym później.
Zatrzymałem się na miejscu, gdzie ma nowy nieboszczyk się wprowadzić, powiedziałem co i jak. Mam nadzieję, że wie jak łopatą machać, w końcu nie wszyscy potrafią. Znam takie przypadki.
Po przedstawieniu grunt, którym ma się zająć, zaznaczyłem kąty, za które wychodzić nie może. Mam nadzieję, że poza nie mi za bardzo nie wyjedzie, oraz liczę na to, że ziemia będzie taka łaskawa i nie zacznie się sypać sama z siebie do dołu. Nie chciałbym się później z tym męczyć. Wiem, że nie da się wykopać idealnego prostokącika, ale to minimum można zachować, a nawet trzeba. Oj, pamiętam jak kiedyś, pracując u ojca, spieprzyłem kopanie. Całą noc deszcz lał, a nowy grób, nowy kamień - osunął się w dół na trumnę nieboszczyka. Sam musiałem to później ogarnąć. Raz robotę schrzaniłem i się nauczyłem. Baczę na możliwe konsekwencje sknoconej harówki.
Pytanie, na moje pytanie "czy jakieś pytania ma" lekko mnie rozbawiło, zaśmiałem się nawet krótko. Nie rozśmieszyło mnie to, że pomieszał się na początku. To przez jego uroczą problematykę... Wbiłem kolejny raz łopatę w ziemię, oparłem się o trzon, nachylając odrobinę do przodu i zostawiając zadek wypięty za sobą. Podobno nie ma głupich pytań - są głupie odpowiedzi.
-Tak, kopię. Umiem w nich się poruszać i nie jest to dla mnie jakiś wyjątkowy problem. - Odpowiedziałem mu z przyjaznym uśmiechem. Jeszcze ani razu sobie nogi nie zwichnąłem. Ojciec mnie kilka razy opieprzył, jak kopałem w wyższych butach. Krzyczał, że nie będzie ze mnie pożytku, jak sobie nogę złamię. Aż zaśmiałem się w duchu, na przypomnienie tych słów. Kochany staruszek, chciał mnie wyłącznie nastraszyć. Nic mi się nigdy nie stało. Nie przypominam sobie, bym uległ jakiejkolwiek kontuzji, czy wypadkowi, żebym nagle chodzić nie mógł. Cóż, wolę już tak nie wspominać i wypominać. Jeszcze los się odwróci przeciwko mnie i jak będę szedł do domu to wywinę takiego orła, że nie wstanę przez najbliższy miesiąc z łóżka na równe nogi.
-Jeszcze jakieś pytania? Bardziej związane z tym co masz robić. - Przechyliłem się jeszcze kawałek do przodu. Ziewnąłem i odwróciłem głowę w lewo, nie chcąc rozdziawiać się przed nim. Jeżeli nie miał pytań, to zabrałem łopatę, życzyłem mu powodzenia w pracy i ruszyłem swobodnym krokiem do domu. Chcę się przespać chwilkę, o ile da mi taką szansę. Wykopanie głębokiego dołu trochę zajmie, szczególnie osobie, która nie miała wcześniej do czynienia z podobnymi robotami. Jeżeli jednak miał jeszcze jakieś pytanie to odpowiedziałem na nie i poszedłem sobie do mojego gniazdka.
Wierzę z całego serca, że sobie poradzi, że nie będzie mnie wołać o pomoc. Wygląda na silnego menela, wynagrodzę go sowicie za jego trudy.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Sob Maj 09, 2020 12:44 am

Słuchałem go uważnie, patrzyłem i tak jak on liczyłem, że zapamiętam i nie będzie mi musiał wszystkiego znów powtarzać. Chciałem pokazać, że jestem najlepszy i najwspanialszy ze wszystkich. Że jestem jeden na milion. Tak się mówi, czyli jeden na bardzo dużo.
Zapytałem się go, bo pytanie miałem, a on o dziwo faktycznie chciał na pytanie odpowiedzieć. Wielki plus dla niego. Lubię gdy się mnie nie ignoruje. Byłem gotów chłonąć wiedzę.
Patrzyłem na niego jak tak demonstracyjnie wbija łopatę w ziemię i jak się wypina, jak zaczyna tłumaczyć. A wiadomo jak to jest. Widzisz kamyk, musisz kopnąć, widzisz kota, musisz zakićkać. A kiedy widzisz jak ktoś się wypina...
Wykonałem duży wykrok w przód, pod wpływem emocji on był, bo jakbym chciał zrobić coś takiego celowo, to bym się rypnął na pysk, za chuja bym nie zrobił. Gdy tylko odpowiednio zbliżyłem się do gościa, wziąłem spory zamach ręką i strzeliłem go z liścia w tyłek. Dłoń przecięła szybko powietrze, w końcu trzeba to zrobić tak żeby się nie zorientował co kombinuję i nie uciekł. Poczułem jak małe pokłady jego zadkowego tłuszczyku i mięśni falują pod moimi palcami, jak dźwięk uderzenia się roznosi po cmentarzu. Nie było to nie wiadomo jak mocne uderzenie, ale no... było na swój sposób zjawiskowe. Aż sam sobie pogratuluję. Gratuluję. Dziękuję za gratulacje. A proszę, nie ma za co. Jest za co, za gratulację, a jak powiesz jeszcze raz, że nie ma za co, to ci przywalę, rozumiesz? Tak, rozumiem, przepraszam. Bo jak sam się nie pochwalisz, to cię nikt nie pochwali.
Tak szybko jak go uderzyłem, tak szybko się wycofałem, zarówno jeśli chodzi o zabranie ręki z niego jak i o odepchnięcie się nogą i znów stanięcie mniej więcej prosto.
Jeśli mimo tego co zrobiłem mówił, to go wysłuchałem, oglądając z równym zaangażowaniem jego jak i jego łopatę. Pokręciłem żywo głową.
-Nie mam pytań Szefie. Jak mi się przypomni, to zapytam. Może po drodze coś wpadnie.- powiedziałem i zdjąłem z siebie to co mogłoby mi przeszkadzać. Patrzyłem za Szefem jak odchodzi. Myślałem, że będzie mnie pilnować, stać choćby na początku.
No nic, poszedł, a ja zostałem z łopatą i stertą gleby do przesypania. Zabrałem się do roboty. Kopałem z pasją, zapałem, miłością i wiarą w lepsze jutro.
Kocham tę robotę.
Nie, nie kocham pracy. Kocham wypłatę i zapłatę, taka jest prawda, o to mi chodziło. Z wódką w głowie przerzucałem porcję po porcji, wybierałem kamienie znalezione w ziemi i odkładałem je obok tworzącego się dołu. Kamyk, obok kamyka, wszystkie w jednej linii, która z każdą łopatą gleby wyrzuconej na powierzchnię, stawała się dłuższa. Kamienna linia powoli kluczyła między grobami, a ja łaziłem pięknie i skrupulatnie dokładałem te kamienie, tworząc po chwili fikuśne zawijaski i rozgałęzienia linii. Piękna ta linia. Podobała mi się bardzo. Czasami robota stawała gdy jakiś gruby korzeń się trafił i musiałem go trzaskać moją łopatową bronią grobowego wojownika, a czasami ja stawałem, żeby się rozejrzeć, czy nikt nie słyszy tego jak cudownie się bawię, odgrywając role, mówiąc głosem ciętego korzenia czy słodkiego kamyka.
Grób był już bardzo głęboki, był taki, że jak stoję i wyciągnę rękę w górę, to tylko dłoń mi wystaje ponad powierzchnię. Wyrównałem jeszcze wszystkie kąty, żeby były jak najbardziej proste i wyraźne. Wszystko było pięknie, normalnie jak od linijki. A i ziemia współpracowała. Raz się tylko osunęła, bo nieumiejętnie wbiłem łopatę, a tak to złoto.
Tutaj zaczęła się kolejna zabawa. W końcu to nie ja mam być tutaj pochowany, więc przydałoby się, żebym z grobu wyszedł. Wyrzuciłem łopatę na górę. Zastanowiłem się. No raczej czekać na niego nie mam, prawda? No chyba nie.
Zmarszczyłem nosek. Podrapałem się po barku, szczęce, włosach, kolanie. Przejechałem palcami po brwi. Zimno w tym dole. Podciągnąłem spodnie, żeby mi nie spadły. Wziąłem krótki rozbieg i korzystając ze swoich umiejętności przeskakiwania płotów i murków wygramoliłem się jakoś na górę, trochę szorując japą o trawę.
Sapnąłem głośno i obtrzepałem spodnie gdy już wstałem. Poczułem mokrość na prawej ręce. Kurwa. Zmrużyłem oczy i ciaśniej owinąłem bandaż, na którym, wśród nieapetycznych pożółkłych plam i starych zabrudzeń, widać było tworzące się pomału czerwone kwiatuszki. Kurwa. Westchnąłem i zarzuciłem na siebie szmaty, żeby nic nie było widać. Założyłem plecak i wziąłem łopatę w zdrową rękę. Powoli zaczynało boleć, ale ja znam ten ból. Będzie szczypać, ciągnąć i pulsować, ale minie jak się napiję. Zawsze mija.
Nie odniosłem łopaty do szopy, ruszyłem prosto do domu. Spojrzałem na niebo. Ciekawe ile kopałem.
Jeśli drzwi do domu nie były zamknięte, to wparowałem tam z impetem, jak do siebie, odłożyłem łopatę na swój wózek, bo łopata jest moja. Zdjąłem buty i zacząłem szukać Szefa, żeby mu powiedzieć, że skończyłem.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Pon Maj 11, 2020 1:32 am

Naprawdę, nie chciałem dostać nagle w tyłek. Skomentowałem to głośnym piśnięciem, jak nie wrzaskiem, który się rozniósł echem na cały cmentarz. Czemu on to zrobił? Nie wiem. Złapałem się momentalnie za tyłek, gładząc się po nim i patrząc na niego z wyrzutem i kilkoma łzami w oczach, oczekując jakichkolwiek wyjaśnień. Z resztą, co ja będę od niego wyjaśnienia wyciągać. Zamiast tego może jeszcze raz mnie w zad uderzy, by poprawić, albo co innego zrobi. Teraz to już całkowicie nie wiem co mu po głowie chodzi. Zmrużyłem oczy niezbyt zadowolony, westchnąłem ciężko. Nie miałem siły krzyczeć na niego. Nie powiedziałem nic na ten temat. Skinąłem głową, gdy przyznał, że pytań już nie ma, życzyłem mu krótko powodzenia i uważać mu kazałem. Nie chciałbym, by sobie coś zrobił pod moją nieobecność. Byłoby mi to niezwykle nie na rękę. Wyciągnąłem łopatę z ziemi, oparłem trzon o ramię, styliskiem do góry i ruszyłem ładnie w drogę powrotną.
Oj, ja już wiem doskonale co zrobię, gdy dojdę do mojej cudnej rezydencji. No spać pójdę, bo co innego mogę? Trupa malować nie będę, bo jeszcze to spieprzę bardziej, a na gotowanie z kolei teraz ochoty wielkiej nie mam. Zmęczony jestem, mam ochotę się bachnąć do wyra i spać do wieczora. Aj, żałowałbym tego niesamowicie, ja już to wiem.
Wszedłem do domu, łopatę odstawiłem tam gdzie stała. Przycupnąłem sobie na schodach, ściągnąłem z małym trudem buty. Spędziłem przy nich dłuższą chwilę, w końcu nie chciały się magicznie rozwiązać i opuścić moich kostek. Wstałem ociężale i z butami w rękach poszedłem na górę. Nie zamknąłem drzwi wejściowych na klucz, sensu nie ma, skoro Żabcia w końcu wróci, po skończonej robocie, by się upomnieć o swoją zapłatę. Ja na ten czas spać mogę iść. Wleci do domu, rabanu narobi, na pewno mnie to zbudzi.
Powolnym krokiem przeszedłem schody. Łóżko, ja już jestem tak blisko, czekaj na mnie... Odstawiłem buty pod ścianą, przy drzwiach w mojej sypialni. Ściągnąłem z siebie kubraczek, w którym przez cały dzień biegam. Po drodze pozbyłem się także koszulki i spodni. Zostały mi moje śliczne wełniane skarpetki i czarne gatki na tyłku. Obolałym tyłku. Pozostałościami na podłodze, później się nimi zajmę, jak wstanę. Wgramoliłem się do łóżka, przykryłem kołdrą i w mgnieniu oka zasnąłem. Tego było mi trzeba.

Nie wiem w sumie ile sobie pospałem, trochę, może. Na pewno przespałem całą pracę Żabci. Głowa ze zmęczenia przestała mnie boleć, milusio. Nabrałem apetytu, ale... Nadal spałem jak zabity. Widocznie, mój organizm pragnął większej ilości snu. Och, ja bym chciał mu dostarczyć, pewnie, ale jak ja w nocy spać będę?
Przez cały mój odpoczynek nie śniło mi się nic. Czerń, przeciągła czerń. W sumie i tak może być, lepsze to, niż gdybym się obudził cały spocony przez jakiś głupi koszmar. Ah, jak ja nie lubię koszmarów.
Tak jak i myślałem, harmider mnie zbudził. Początkowo ledwo ino co. Przytuliłem kołdrę bardziej do siebie i zamruczałem niezadowolony, że ktoś mi mój spokój. W końcu odgłos chodzenia po domu i najprawdopodobniej głośniejsze skrzypnięcie schodów zmusiło mnie do podniesienia się do siadu. Zwoje mózgowe zaczęły mi pracować powolutku, rozkręcały się i rozkręcały dalej... Pewnie siedziałem tam tak długo, ale Żabcia mógł mi do pokoju wparować, a ja nie ogarnąłem nawet, że siedzę sobie taki prawie golutki, w całej swej okazałości jakim mnie bogowie stworzyli i życia nie ogarniam. Powoli zwlokłem się z łóżka i chwiejąc się, wymijając ubrania poszedłem na dół, mamrocząc coś pod nosem o nagrodzie dla niego. Nie wiem co sobie mógł pomyśleć o tym, że sobie tak półnago po domu łażę. A u siebie jestem, a co mi zrobi. Zatrzymałem się przed spiżarki, gdy już ją zamknąłem i trzymałem wódkę w ręce. Przecież muszę najpierw zobaczyć to jego dzieło. Z wódą wróciłem się na górę. Muszę się ubrać, wtedy z nim pójdę, zaprowadzi mnie do dołu i przedstawi mi swoje dokonania. Mam nadzieję, że jest warte wyłażenia z ciepłego łóżeczka.
Ubrałem się nieco mozolnie, pilnowałem przez cały czas wódki, by mi jej nie zabrał przypadkiem. Buty też ubrałem na górze, siedząc sobie na podłodze. Może będę tego żałować, jak schodzić po schodach będę. Właściwie, już trochę żałuję, tyle, że przez to, że nie mam innych butów. Muszę sobie jakieś kupić. O ile chciał mi pomóc, to skorzystałem z jego ramienia, bądź ręki, by dostać się bezpiecznie na dół. I o ile za mną podążał przez ten cały czas. Nie wiem, czy będę żałować tego, że mnie menel doglądał jak się ubierałem. Mniejsza o to.
-Dobra, prowadź mnie do grobu, a ja ocenię, czy na wódkę zasługujesz. - Oświadczyłem mu wyraźnie i teraz ja miałem zamiar za nim łazić. Przynajmniej, jak się wywrócę, to na niego. Chyba nie ma takich twardych pleców, bym sobie o nie zęby rozbił, prawda?
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Pon Maj 11, 2020 3:48 am

Oj. Przesadziłem? Ale nie zrobiłem tego celowo. Oczki mu się aż chyba zaszkliły. O bogowie, jakbym wiedział, że taki delikatny, to bym go kijem nie dotykał nawet, bo bym się bał, że coś mu zrobię. Tak czy inaczej wszystko się jakoś rozeszło po kościach on sobie poszedł, a ja zostałem i kopałem grób. Chwilę mi to zajęło, ale nie było chyba źle.
Wparowałem do domu, przeszedłem się po dolnym piętrze, ale Szefa tam nie było. Jak wiadomo, gdy kota niema, myszki tańcują albo harcują, kto to woli. Niby od niechcenia, niby nieplanowanie zakradłem się do spiżarki i zwinąłem stamtąd nieco jedzenia, znaczy nie zwinąłem, ono mi przypadkiem do kieszeni wpadło. Jakiś kawałek bułeczki, kawałeczek serka i mały pomidorek. Niewiele. Facet nawet nie zauważy, a że obiadu mi pewnie nie da, to nie mam co żałować że pożyczam od niego jedzenie. Zwrócę mu kiedyś, może nie tak jakby sobie tego życzył, ale zwrócę na wycieraczkę na przykład albo gdzieś na trawnik. W między czasie wyjąłem kanapkę z kieszeni i wziąłem kilka dużych gryzów, dalej łażąc po domu. Polazłem na górne piętro i sprawdziłem wszystkie pomieszczenia, zostawiając sypialnię Szefa na koniec, w końcu nie lubi jak mu się tam wchodzi. No, ale wlazłem, bo go nigdzie indziej nie było. Stanąłem z otwartych drzwiach, z ustami wypchanymi kanapką. Głodny byłem, jednak praca mnie zmęczyła.
-Usz Szehe.-rzekłem patrząc luźno na jego pierś, na ubrania leżące na ziemi. Normalnie aż mu zajrzałem z daleka do tej jego trumny, bo wyglądało jakby miał tam ewidentnie jakąś napaloną na niego loszkę. Swoją drogą, jakby mu cycki dorobić, to on by wyglądał jak lasia. Trochę brzydka, trochę gdzieś nieco twarda z wyglądu, ale lasia. Grunt, że ma to co trzeba. Czyli piękną duszę, gotowe do pomocy serce, miękkie dłonie i sprawne usta. Z taką do dopiero można pogadać. O sztuce na przykład. Bo ja widziałem taki obraz na sprzedaży na targu i ja bym go jej namalował, bez problemów, ale nie mam materiałów. Taki artysta co szuka sponsora. No wiadomo... Coś tam mogę w zamian za to zrobić... Jakiegoś tam lodzika, mineteczkę. Nie ma sprawy, ja otwarty na propozycje jestem. Taki wiecie, taki umysł przyszłości, oświecony. O, no, o to chodzi.
Cóż, powiedziałem co chciałem i kontynuowałem żarcie kanapki śledząc go spokojnym spojrzeniem. Nie zrobił na mnie wrażenia, chociaż kusiło by go znów z tyłeczek klepnąć. Sam się prosi, to nie moja wina by była, a może moja.. w sumie moja ręka, więc pewnie moja wina. Z resztą no czym się tu podniecać, a bo to mało razy czyjeś kutasy i gołe dupy się oglądało jak ktoś był na dłuższym posiedzeniu przy śmietniku? Nie. Normalnie zdejmujesz gacie, kucasz na przeciwko ziomka gadacie sobie o problemach trawiennych i o tym od której restauracji nie wyjadać, bo mają taki szajs, że żal nawet za darmo brać no i gadasz na luzie, a potem podciągasz porty i idziesz w swoją stronę.
Polazłem z nim na dół, polazłem na górę, nie mówiąc słowa już, bo jadłem, a pikawa mi z podniecenia tak waliła na widok mojej kochanej wóduni pięknej. No było ciężko, ale się opłaca już to widzę.
Kolejny spacerek, w butach, po schodach. Typ nosi sam z siebie obcasy, to jest dla mnie znak, że on jest gotowy popierdalać w nich przez świeżo zaorane pole kartofli, bez najmniejszego potknięcia. Ja nie byłem kompletnie gotów na ewentualne łapanie go. Owszem pewnie bym próbował, ale ktoś by tu na pewno skręcił kark albo by nie dajcie bogowie wódkę stłukł.
Wtedy też padły te cudowne słowa:
,,...ja ocenię, czy na wódkę zasługujesz."
Co proszę? Oceni czy ja zasługuję? No on chyba sobie w maliny leci! Ja tak nie gram! Trza było stać na dupie, przy mnie, patrzeć i pilnować, a nie się obrażać jak księżniczka o byle walnięcie w zadek i uciekać do domu pozostawiając mnie tylko z kilkoma nędznymi instrukcjami powiedzianymi razów jeden. Już ja ci..Już ja ci..Ja ci ten..Ja. ja ci pokażę, to ja cię teraz ocenie z twojego szefowania! Ja mam pamięć idealną, ja pamiętam wszystko. Robiłem według instrukcji i jak coś jest źle, to przez niego, a nie.. a nie przeze mnie!
-A tylko spróbuj Szefie źle ocenić, to cię Szefie nie w dupę walnę, a w pysk!-uniosłem się, wiem nie powinienem, ale to zrobiłem. Naharowałem się, namachałem łopatą, rękę sobie rozwaliłem, a ten mi teraz, że jaśniepan oceni łaskawie i może zapłaci. Wiedziałem, że szuja kręci, że oszukuje. Złapałem go solidnie za nadgarstek i nawet nie zakładając na nogi butów wylazłem na dwór w moich super skarpetkach.
Zacząłem iść, mamrocząc coś w złości pod nosem. Jak chciał protestować, to proszę bardzo, ja jestem bardziej niż gotów zawlec go tam za włosy albo zarzucić sobie na ramię i pokazać mu, że wykopałem mu jebany dół, na dwa metry dół! Niestety im dalej w las tym więcej drzew, a każde wygląda tak samo. Przenosząc to na cmentarne klimaty. Im dalej w cmentarz tym bardziej się gubiłem i nie wiedziałem gdzie jestem. Nie przyjmowałem żadnych pomocy od Grabasza. Chciałem pokazać, że jestem najlepszy i jestem najlepszy, nie potrzebuję pomocy w znalezieniu mojego dołu.
Ja rozumiem kurna zgubić buta, torebkę, dziecko gdzieś nie wiem w sklepie czy coś, ale żeby zgubić cały durny dół?! Jeszcze może niech mi powie facet, że go w chuja robię i nic nie wykopałem, a ja wiem, że wykopałem, układałem te durne kamienie w idiotyczne zawijaski na trawie.
Zatrzymałem się w końcu, puściłem chłopaka, wlazłem w skarpetkach na ławeczkę stojącą przy jednym z grobów i zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu dołu. To głupi cmentarz, jak bardzo skomplikowany jego plan może być? Bachor by się tu odnalazł mały, a ja jełop zidiociały nie umiem. Trza było się dać psom wywieźć do sierocińca, może by mnie nie wiem, do klasztora wysłali, to by mnie chociaż za danie dupy nauczyli tam czytać.
-Zaraz ci go znajdę Szefie, daj mi Szefie chwilę.-szczeknąłem na niego podirytowany. Ma wódę w ręce nawet łyczka nie da człowiekowi znerwicowanemu na uspokojenie. Normalnie zaraz się okaże, że tylko mi się śniło jak kopię. Dotknąłem przez szmaty rannej ręki, marszcząc lekko nos. Bolała? No bolała. Znaczy pracowałem. A może ktoś mi wziął i zakopał dół? O, mam. Już nie ważne.
Zeskoczyłem z ławki i już nie ciągając za sobą Szefa podszedłem do mojego dzieła, wskazując na nie palcem zawiniętym w uwalony krwią i ziemią bandaż.
-Patrz Szefie jaki wspaniały. Szefowi trup nawet nie będzie próbował z niego wyłazić.-fuknąłem na Szefa z kompletną dumą i szczęściem, dając mu ładny pokaz autoreklamy. Cała złość i irytacja uciekły, a na twarzy znów wykwitł mi szeroki, pocieszny uśmiech. Przyszedł czas na zapłatę drodzy państwo!
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Wto Maj 12, 2020 2:49 am

Wstałem, ubrałem się ładnie. Przeszedłem się w między czasie po domu, co mnie jedynie bardziej rozbudziło. Lepiej dla mnie. Tak czy siak pomocy chciałem od niego schodząc ze schodów w moich wysokich butach, przez cały czas pięknie dzierżąc wódkę. Ciekawi mnie, naprawdę bardzo mnie ciekawi jak mu cała robota wyszła. Zawsze ludzi doglądałem co dla mnie pracują. Albo chociażby nakierowuje ich w tym, co mają zrobić. Chyba wcześniej nie zdarzyło mi się pozostawić kogoś całkowicie samemu sobie. Może menele są w tym lepsze? Kto wie, co robią gdy nikt nie patrzy i nie jest to picie wódki. Na pewno czarują.
Uśmiechnąłem się speszony, gdy na mnie krzyknął. Nie spodziewałem się, naprawdę. Powiedziałem tak tylko odruchowo, niech na mnie się nie drze. Wierzę, chcę szczerze wierzyć, że wykopał taki dół, że mi w pięty pójdzie. Może bym go sobie wtedy na stałe zatrudnił? Mógłbym mu wódą płacić. Musiałbym zrobić niezły zapas w takim razie. By przychodził do mnie, kopał dół, wódkę dostawał i sobie szedł, gdzieś tam, gdzie mieszka. Do szafy swojej, o.
Poszedłem za nim przez groby, by mnie do dziury zaprowadził. Szczerze mówiąc, sam mógłbym go prowadzić, w końcu znam ten cmentarz jak własną kieszeń i wiem, gdzie dziura ma być. Skoro jednak nic nie mówi, żeby mu pomóc... Proszę bardzo. Choć, kusiło mnie naprawdę, by mu zaproponować pomoc. Pokręciłem lekko głową i szedłem za nim, gdziekolwiek by nie poszedł.
Dołu na pewno nie zgubił. Chociaż nie, dobra, zgubił, ale jest tam gdzie został wykopany, to wiem na pewno. Ja jestem pewien, on nie musi. Gdyby tylko dał mi się poprowadzić to by wielkiego halo i problemu nie było, a on by prędzej wódkę dostał.
Patrzyłem za nim, jak mnie puścił i na ławeczkę poleciał się rozejrzeć. Swoją drogą, muszę więcej ławeczek załatwić i porozstawiać. Jakieś ładne, a nie, stare jak ta tu, na której sobie Żabcia stanęła. Oby się pod nim nie zawaliła. Stoi nadal. Stoi... Dobrze, jednak się pod nim nie załamie. Odetchnąłem cicho.
-Wiesz, ja Ci pomóc mogę... - Nie wiem czy mnie zignorował, czy też nie. Wzruszyłem wyłącznie lekko ramionami. Nie chce to nie, już mówiłem sobie. Z resztą, nie pozwolę sobie, by mi łaskę robił, że mnie wysłucha nagle i pójdzie za mną. Ja tu mogę sobie po cmentarzu do wieczora biegać i dziury szukać. Jak mu się chce, to niech prowadzi.
Złożyłem ręce i obserwowałem go, jak zeskakuje z ławki i idzie dalej. No co mogłem zrobić innego? Poszedłem za nim, a tuż chwilę po tym ukazała nam się dziura... I to, o cholera! Jaki pięknie zrobiony dół! Zamrugałem kilkukrotnie, trochę niedowierzając. Jestem naprawdę pod wrażeniem. Miłe zaskoczenie na twarzy mi się malowało. Naprawdę mi w pięty poszło od jego dzieła.
Popatrzyłem na niego, a raczej na jego rękę i słabo mi się momentalnie zrobiło. Jednak sobie coś zrobił w rękę? A mówiłem mu, by uważał! Mówiłem? Na pewno mówiłem! Ale mnie posłuchał, no niech go drzwi ścisnął.
-Co Ci się w rękę stało? - Spytałem niemalże płaczliwym, dramatycznym głosem, spoglądając mu w oczy i żądając odpowiedzi natychmiastowo. Będę musiał mu łapę opatrzyć, bez dwóch zdań. Grób piękny mi wykopał, nie będę się z tym kłócić, ale kosztem własnego zdrowia? Czy on jest poważny? -Dasz mi opatrzyć sobie rękę? Nie zrobię Ci krzywdy, zależy mi tylko, by nic Ci się w nią nie wdało nieprzyjemnego. - Liczę, że powie, coś w stylu, bym wziął jego rękę i zrobił z nią co chcę. Oj, ja bym się nią zajął na pewno bardzo dobrze. Odkaziłbym mu ją, nowy bandaż bym mu dał, a nie to stare, co na łapie nosi. Ale by w menelowisku szał zrobił, gdyby z pięknym białym jak śnieg bandażem tam by wparował. Tylko pozostaje kwestia, czy tego będzie chciał.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Wto Maj 12, 2020 12:57 pm

Gdyby powiedział, że żartuje i odruchowo tak powiedział, raczej bym mu nie uwierzył. Nic się nie dzieje przypadkiem. Nic a nic. Przypadkiem powiedział co naprawdę myśli i o teraz to próbuje to ukryć. Zezłościłem się i postanowiłem go samodzielnie zaprowadzić, a frustracja moja rosła wprost proporcjonalnie do czasu szukania. Cieszyło mnie chociaż to, że sobie ładnie radził w zasuwaniu za mną.
Machnąłem ręką na jego pomoc, bo i mnie jego mówienie rozproszyło. Tam już patrzyłem? Nie wiem. Spojrzę jeszcze raz. Spojrzałem i zauważyłem dół, do którego już po sekundzie pędziłem w moich skarpetkach. Potem się je otrzepie. Prać średnio mogę skarpetek, bo jak ich nie mam to sobie całe stopy obcieram w butach, a bez butów to tak średnio łazić po tych kamiennych miastowych uliczkach, bo zimno.
Zaprezentowałem grób, a że ja druciany artysta jestem i mi zależało na wódce i napiwku, to wykonałem dobrą robotę. Ładnie było wykopane, nawet jak wychodziłem w grobu, to nic nie zepsułem.
Niespecjalnie czekałem na słowne pochwały, wolałem żeby były wyrażone w bardziej materialny sposób. Niestety jeszcze trochę muszę poczekać, bo ktoś tu musi popanikować z byle powodu.
Spojrzałem na swoją dłoń gdy zwrócił mi na nią uwagę. No trochę krwi, ziemia na dłoni. Nie wiem jak wygląda reszta ręki, bo tam tez przeciekałem nieco. Mam tylko nadzieję, że mi szmaty juchą nie nasiąkną, bo będę musiał to wszystko myć, a ja nie lubię myć bo ręce mokre i nasiąkają wodą.
-Ymmm nic...-powiedziałem, zbity z pantałyku jego tonem. Jejku, no spokojnie, faktycznie nic mi się nie stało, to tylko drobne oparzenie, co się nie zaleczyło. Ani się nie walnąłem, ani nic. Z dłoni może lecieć, bo nosiłem kamienie i je miętosiłem, a rany nad łokciem mogły się otworzyć bo się czasem oparłem o ścianę grobu czy mocniej szarpałem z korzeniem. To nie są urazy, to życie codzienne.
Na jego propozycję medykowania mi, machnąłem tylko ręką, dosłownie machnąłem, wykonałem ten ruch.
-Eee tam Szef się nie martwi, poboli przestanie, ona czasem tak musi, już tak ma i tyle, normalne. Do tej pory nic się nie wdało, to i się dalej nie wda, bo jakby się miało wdać to by się wdało. Ja jestem wytrzymały Szefie, Szef się nie martwi, bo tylko się Szefowi zmarszczki porobią. Napiję się i będzie dobrze Szefie.-zaśmiałem się szczerze i pogodnie z jego propozycji i podszedłem do niego, wyciągając łapę po nagrodę za grób, za idealny grób, najlepszy. Najpierw mówi, że on sobie oceni, a teraz próbuje mi mydlić oczy jakimś opatrywaniem? Ja się tak nie bawię. Widziałem, że dołek mu się podoba, nie ucieknie od dania mi zapłaty.
Prawda jest też taka, że nie lubię dawać mojej ręki nikomu. Nigdy w sumie nikomu jej nie dawałem. Medykowi, raz, bo później mnie stać nie było. Tyle pieniędzy wywaliłem w błoto na to, a mi nic nie pomogło. Głupi lekarz, żeby za cenę wódki nie naprawić ręki? Słaby z niego lekarz, ale co poradzę, jakoś się uczyć musi, więc poniekąd mu wybaczam, bo każdy się uczy na błędach, a przynajmniej większość, powinna.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Sro Maj 13, 2020 2:32 am

Może i nie czekał na pochwały, ale, oj ja mu jeszcze dam pochwały. Na pewno dostanie coś dodatkowego ode mnie, do jedzenia, nikt wcześniej w końcu mi się tak nie starał grób kopiąc, jestem szczerze pod wrażeniem. Tak ładnie wszystko zrobione, bez wątpienia trumna się zmieści, a kamień nie opadnie. Możliwe, że przez moją nieuwagę gapiłem się przez chwilę na dół z otwartą buzią i miną niedowiarka. Będzie mi musiał to wybaczyć, jeżeli by go to z lekka uraziło... Przeproszę go, robiąc mu jakiś ciepły obiad. Co mi tam, niech zostanie na dłużej. Może zrobię coś na szybko, albo się postaram i spędzę więcej czasu, sam nie wiem, gotując mu kluski leniwe. Ooo, w sumie sam bym sobie je zjadł, chyba właśnie je zrobię.
Nie mogłem nie zwrócić uwagi na jego rękę. No naprawdę, słabo mi się zrobiło na sercu przez to. Przestraszyłem się, że w czasie roboty sobie coś zrobił. Nie wiem jak wyglądała ta jego ręka wcześniej. Też tak krwawiła? O bogowie, błagam, żeby nie było w tym mojej winy, że tak brzydko wygląda. Ja przepraszam bardzo, ale nie chcę zostać o coś posądzony. Kto go wie, co z tym zrobi, może jeszcze to wykorzysta przeciwko mnie i skończy się na tym, że będę musiał się nim opiekować? No wiecie wszyscy, wódkę kupować, jedzenie, myć go i tak dalej. Nie uśmiecha mi się utrzymywanie dorosłego chłopa, co mi pomagać w pracy nie będzie, przez uszkodzoną łapę. Gdyby chociaż sprzątał, by nie nadwyrężyć swojej łapki... Byłoby wtedy lepiej, aczkolwiek, musiałbym zrezygnować z kilku swoich przyjemności, gdyby ktoś ze mną pod jednym dachem mieszkał. Z resztą! Co ja sobie już wyobrażam, za bardzo lecę wyobraźnią do przodu. Oj i to za bardzo.
Spytałem co mu się stało, a ten mi kłamie w żywe oczy. Jak to nic, jak ja widzę do cholery, że się stało! Co za typ, ja mu chce pomóc, ja do niego z sercem... Boję się z resztą, jak to wygląda. W końcu bandaże jakieś stare ma, ciekawe kiedy mył je ostatnio. Tylko co pod nimi chowa? Nie chciałbym, by się okazało, że ów pan jest nosicielem jakiegoś egzotycznego choróbska, co przeskakuje z człowieka na człowieka i... Sam nie wiem! Przez to ludzie gniją. Rozpadają się, o! Znów moja wyobraźnia wariuje, szaleje, bogowie zatrzymajcie to, błagam.
Zaproponowałem mu, że mu tą rękę ogarnę ładnie. Jestem PRAWIE po skończonych studiach z medycyny, można mi zaufać. Trupy kroję pięknie, raz żywego człowieka naprawiłem, bo taka okazja się nadążyła. Wszystko cudownie, wszyscy byli zawsze zadowoleni. Na studiach to już w ogóle, dumni byli ze mnie bardzo, żal był, gdy odchodziłem. A ten mojej pomocy nie chce. No dobra, nie powiedziałem mu w końcu jakie mam wykształcenie. I może, boi się, że za pomoc będę coś chciał. Aj głupi ja, głupi ja...
-Wiesz, grób cudowny wykopałeś, wódkę Ci dam jak obiecałem, nawet obiadek Ci ciepły zrobię, ALE. - Zaznaczyłem mu głośno "ale" w końcu musiał to usłyszeć najbardziej. -Pracowałeś dla mnie i krzywdę sobie zrobiłeś. Posłuchaj, ja byłem na studiach, na medycynie i mogę Ci pomóc z tą ręką całkowicie za darmo. Nic mi winien nie będziesz. - W końcu wręczyłem mu wódkę, by przypadkiem się nią nie zajął w połowie tego co miałem mu do powiedzenia. Spojrzałem na niego oczekująco. Mam nadzieję, że moje zapewnienia sprawią, że będzie tak jak chcę. No wiadomo chyba, co chciałem usłyszeć. Na pewno nie jakieś odmowy, że dobrze będzie. Gówno, nie dobrze będzie. Jeszcze mu ręka faktycznie odpadnie i co? Nie chcę nawet o tym myśleć.
Nie wiem jakie on ma podejście do tykania go. Sam się już parę razy o mnie ramieniem otarł. Podejrzanie blisko łaził. Trudno już, wypominać mu tego nie będę. Dobry chłop z niego jest, piękny grób mi wykopał. Nie chcę, by nagle był całkowicie niedysponowany do czegokolwiek i chodził i roznosił wieści, że stało się to tu i tu, u Luci na cmentarzu. Toż to byłaby ogromna antyreklama dla moich przyszłych dorywczych pracowników.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Sro Maj 13, 2020 7:54 pm

Napiwek? Biorę. Co prawda z wódki byłbym bardziej szczęśliwy niż z pierożków, klusek czy innych takich, ale no jak się facet uprze, że ma jedzenie być to i je wezmę żeby być jak najmniej na minus.
Niby moja ręka to zwykłe poparzenie, ale w sumie faktycznie, kto wie co mi tam ewoluowało w ranach.
Tak czy inaczej odmówiłem jego pomocy, bo ja znam swoje ciało i wiem kiedy jest coś źle i niedobrze. Facet cóż... skubaniec nie odpuszczał.
Uśmiech na mojej szczerej mordce się poszerzał. Wódka i obiad do tego. Słowo ,,ALE" padło, a to jest już zły zwiastun wszystkiego czego się można tylko spodziewać. Pomogę ci ALE... Dam ci to ALE... Jesteś wspaniały ALE, to znaczy, że nie pomoże ci, tylko cię bardziej udupi; nie da ci, tylko okradnie; że nie jesteś wspaniały, a co najwyżej przeciętny.
Koniec końców stałem cały naburmuszony, ze zmarszczonymi brwiami, ściskając butelkę, którą w końcu dostałem. Myślałem bardzo intensywnie i chwilę mi to zajęło. Moje bandaże no, moja ręka i będzie jeszcze bardziej boleć jak mi to zacznie macać. Lekarze jak fryzjerzy. Chcesz żeby podcięli końcówki, to ci ścinają dużo centymetrów, chcesz, żeby dotykał delikatnie to ci wsadza palucha i dłubie jakby rana była jego rozochoconą żoną.
-Ale masz niczego nie dotykać.-burknąłem tylko niechętnie pod nosem, po którym już po chwili się podrapałem rannym łapskiem. Leczenie mnie bez dotykania może być trudne, ale nie o to mi chodziło, bardziej mi chodziło, że ma nie dotykać tak żeby bolało, a wiedziałem, że będzie boleć, zawsze jak się rozwali to boli. A facet zajmuje się trupami. One nie mówią ,,Ała", może i był na medycynie, ale kiedy to było? Może dawno, może już wszystkiego zapomniał. Z drugiej strony, jedyne co może się gorszego zdarzyć to to, że mi ręka zacznie gnić, więc niech sobie bierze i korzysta. Jak mnie uszkodzi tak, że nie będę mógł przez to normalnie funkcjonować, to niech się nie martwi, jest kilka mostów do skakania w mieście, albo dużo głupawych opryszków, co to chcą się nożami powyżywać. Nie mówię, że śmierci szukam, ale jak mnie ona znajdzie albo sam się jej wepcham w ramiona, to niespecjalnie będę mieć coś przeciw jak mnie zabierze, chociaż jak każdy zwierzak będę walczyć w swoich ostatnich chwilach.
Ruszyłem do domu, po drodze odkręcając butelkę i ciągnąc kilka solidnych łyków prosto z gwinta. No i od razu się lepiej poczułem. Mniej boli ręka i umysł jakby świeższy i wzrok ostrzejszy.
Tym razem się nie zgubiłem, bo budynek było ciężko zgubić. Wszedłem do środka, wytrzepałem ręką skarpetki, wytarłem je w dywanik. Od razu ruszyłem na górę, do pokoju, żeby schować to co mu zwinąłem ze spiżarki i odłożyć w 1/4 opróżnioną butelkę do plecaka, co by nawet nie myślał o tym, żeby mi ją zabierać. Jeśli pozwolił mi iść na górę, to rozpuściłem włosy i walnąłem się na materacyk. Leżałem i odpoczywałem, tak jak to często robię po pracy. W końcu mnie czas nie goni. Mogę leżeć ile chcę. Nie sprzedam metalu dziś, to zrobię to jutro.
Jeśli jednak wołał mnie od razu do opatrywania łapy, to zrobiłem co kazał. Teraz się pobawi, a później będę mieć wolne i będę mógł w spokoju nie robić nic.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Pią Maj 15, 2020 2:26 am

No martwię się o tego typa teraz. Serio, no, nie chcę, by cierpiał, albo przypadkiem przez moją głupią robotę nagle mu się coś stało. Polubiłem go troszkę, a jak nagle teraz dam mu odejść z tą ręką i w takim stanie to pewnie będą mnie męczyć wyrzuty sumienia. Z resztą! Już mnie gryzą, że mogłem mu dać tą butelkę za darmo czy ki pies, a nie się nim wysługiwać. Westchnąłem cicho, przyglądając się mu uważnie. Chyba zadowolony nie jest. Tak myślę. Kto by był, gdyby jakiś grabarz się nagle takiej osóbki upieprzył i to tak porządnie? No z natury wiem, że nikt a nikt. Choć, nie sądzę, by typ patrzył na mnie całkowicie przez pryzmat mojego zawodu. A przynajmniej mam takową nadzieję.
Może lekarzem wybitnym nie jestem. Parę lat siedziałem w nauce, rzuciłem to, ale na pewno co nieco mi zostało. Mam niezłą pamięć, z resztą młody ze mnie człowiek nadal jest. Przynajmniej te podstawy mi zostały na pewno. Zakażenie rozróżnię, człowieka zaszyję... Jego też mogę, choć nie wiem co on w tym dole musiałby zrobić, by sobie tak rękę porządnie rozwalić. No nic, dowiem się może najwyżej. Czy będzie boleć? A to jest możliwe, nie przeczę, zależy od tego co tam mu się pod opatrunikiem dzieje. Nie chcę oczywiście, by się na mnie z tego powodu wściekał, nie byłoby mi to zbytnio na rękę, serio. Gorzej jakby mnie jeszcze czymś walnął w odwecie, bym poczuł jego ból, aj. Tego to w ogóle nie chcę.
Zamrugałem zmieszany, gdy powiedział, że mam nie dotykać. Powoli pokiwałem głową na zgodę, że nie będę. Może zapomni o tym zakazie..? Nie no, nie zapomni. Chłop pamiętał jak ma grób wykopać. Pamięć ma dobrą, zdrową. Obłąkany nie jest. W takim razie pozostaje mi czekanie, aż chłop sam zmieni zdanie i pozwoli mi się dotknąć. Tak byłoby znacznie, znacznie lepiej. Może za odwagę dorzucę mu... Sam nie wiem. Serka? Chciałbyś serka Żabciu? W ogóle do głowy mi nie wpadło w tej chwili, że może nie o to chodzi. Wszystko biorę dosłownie do siebie.
Poszedłem za nim do domu. Nie skomentowałem tego, że wypił sobie trochę po drodze, niech pije jak chce. Jeżeli ma to mu pomóc, w jakikolwiek sposób, proszę. Mi osobiście by to niezbyt pomogło.
Chłop wszedł do domu, ja za nim. Drzwi zamknąłem, sprawdziłem. Buty ściągnąłem, odłożyłem je na ich miejsce. Nie zatrzymałem go, gdy pognał na górę. Skierowałem się najpierw do pracowni, kilka rzeczy i bandaży świeżych przygotowałem, zabrałem ze sobą. Poszedłem do kuchni, ręce w wodzie odlanej do osobnej miski umyłem. Pomyślałem sobie, że najpierw zajmę się nim i jego ręką, później pójdę zrobić obiad. Myślę, że tak dobrze będzie, z resztą, rana nie może czekać. To tak jakby zostawić postrzelonego pacjenta na noc, bo się idzie na chlanie. Zabrałem wszystkie potrzebne rzeczy ze sobą i podążyłem na górę, tam gdzie on poszedł. Szukać go długo nie musiałem, w końcu był "w swoim" pokoju.
-Dobrze, ściągnij bandaż. Pokaż mi co się tam dzieje. - Przycupnąłem sobie obok jego materaca, nie właziłem na niego, brońcie bogowie. Ja sobie nie życzę, by ktoś mi do łóżka wchodził, więc i sam się tego trzymać będę ładnie. Rozłożyłem swoje rzeczy. Bandaże, okłady, maść jakaś, raczej potrzebna nie będzie i zestaw do szycia, w razie czego. Może nie będzie wcale potrzebny. Patrzyłem na niego i o ile ściągnął bandaż, mogłem się zająć jego ręką z względnym spokojem. Cały mój spokój zależy od tego, co tam chłop kryje pod tym bandażem...
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Pią Maj 15, 2020 3:16 am

Po krótkiej pogadance i ustaleniu, że ma nie dotykać, poszliśmy do domu. Upiłem nieco mojej zapłaty i polazłem do pokoju, a że mnie facet nie zatrzymywał nawet to poszedłem jeszcze szybciej.
Schowałem rzeczy, rozpuściłem włosy i leżałem taki zawinięty w szmaty i gapiłem się w sufit, czując jak ból jeszcze cały czas się przebija gdzieś tam i odbija echem w mojej pustej głowie. Czasem jakby mi się mózg mógł wylać byłoby mi lżej. Dużo lżej. Czekaj, co? Hm. Chyba nic. Chyba już mi się wylał tak sobie czasami do siebie myślę i dobrze mi z tą myślą. Taki soczek z mózgu, dodać do zupy i nikt nie zobaczy.
Moje rozmyślania przerwało mi wejście faceta do mojego pokoju. Cóż nie mogłem go zbytnio okrzyczeć, za wchodzenie jak do siebie mimo, że to moje, bo to nie moje, a jego, więc może wchodzić jak chce. Przekręciłem się na bok, żeby wygodniej było mi go oglądać. Myślałem, że ma coś smacznego, ale nie. Mimo tego przyjrzałem się mu zaciekawiony, a po chwili przeniosłem wzrok, na rzeczy, jakie tu na górę przywlókł.
Usłyszałem polecenie i zawahałem się. Co jeśli wezwie straż i mnie zgarną za kradzieże ze śmietników? W sumie niech to robi, więźniowie mają gdzie spać i dostają regularnie w miarę jedzenie, ale wolność moja, wolność i alkohol. Kilka razy byłem w aresztach, jak gdzieś zaszalałem i mnie zgarniali ze środka ulicy czy z chodnika, bo utrudniałem ruch i nawet kielonka nie dali. Spojrzałem w bok i zastanowiłem się jeszcze chwilę. Powiedział, że nic nie zapłacę za to.
Dalej nie byłem pewien, ale ściągnąłem szmaty z ramion, odłożyłem je niechętnie za siebie, a potem rozpiąłem ładnie koszulę, trochę szarpiąc się z guzikami. Skoro mam pokazać co pod bandażem, a on jest prawie lekarzem, to może zrozumie co zrobić żeby nie bolało? Nie wiem. Zsunąłem rozpiętą do połowy koszulę z ramion i wyjąłem ranną rękę z rękawa. Złapałem za końcówkę bandaża i zacząłem odwijać go z ręki, nawijając sobie go od razu na dłoń.
Kawałek po kawałku, od paluszków, aż po ramię odwijałem bandaże, różnej długości i różnej jakości, w różnym stanie. Nie były do końca równe, ale zakrywały co miały i je lubię. Z każdą chwilą ukazywało się coraz więcej mało apetycznej rany po solidnym oparzeniu, co się od kilku lat zagoić nie chce. To nie tak, że ona wygląda czy nie wygląda źle. Ona już taka jest i tyle. Przyzwyczaiłem się, że tak wygląda i pachnie i się zachowuje. Ona jest normalna dla mnie, zwykła. Krew wyciekała powoli z rozerwanych strupów na palcach i nad łokciem, ale nie było źle, bywało gorzej. Nawet opuchlizna i zaropienia w niektórych miejscach nie wyglądały tak źle jakby mogły.
-O widzisz Szefie?-powiedziałem wskazując na rozdrapane pracą, krwawiące ranki.- Mówiłem, że to nic. Małe zadrapanka, się Szefie zagoją w dwa dni, się Szef nie martwi. Ja mówiłem się zdarza czasem, musi sobie tak poszaleć raz na jakiś czas Szefie.-mówiłem zwracając uwagę tylko na nowe obrażenia, nie przejmując się, że są one częścią większego bagna.
Uśmiechnąłem się do niego szeroko i zacząłem łapać za bandaże, żeby się na powrót zawinąć. Poplątały się nieco bydlaki. Naoglądał się? Naoglądał. Więc jak nie miał nic przeciwko, to zacząłem pakować manatki zanim w ogóle zdążył sięgnąć po swoje narzędzia tortur. Przyszedłem tu odpocząć, a mnie chcą kroić. Ciężkie życie Menela.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Sob Maj 16, 2020 2:48 am

Rozsiadłem się wygodnie na podłodze i czekałem aż mi menel rękę da. Chciałem go opatrzyć, będę stał przy swoim "chcę". Teraz to ja wykorzystam swoją kolej na użycie "chcę". Tak samo jak on mógł stać przy swoim "chcę zwiedzić ten dom". No, ja mogę śmiało stwierdzić, że chcę zwiedzić jego rękę i to tak porządnie. Znaczy, no... "Porządnie". Gdybym miał zrobić tak dosłownie porządnie to bym mu krzywdę zrobił i darłby się wniebogłosy. Tego nie chcę i krzywdy też robić mu nie chcę. Byłbym okropnym człowiekiem, gdybym się do tego skusił. Z resztą, żaden mój klient ani pacjent jeszcze przy mnie w życiu "aua" nie powiedział i nie zamierzam tego zmieniać.
Patrzyłem się na niego jak pięknie się przede mną rozbiera. Jak dla mnie, mógłby całkowicie się ubrań pozbyć. Może coś jeszcze przede mną chowa? W nogawce? Jakieś rany? Te, Żabcia, radzę Ci nic nie chować więcej, bo nie będę następnym razem Ci obiecywał, że milutki będę, bo nie będę. Te szmaty co nosi to się proszą o umycie. Nie wspomnę już o samym bandażu, który woła o pomstę do nieba. I w taki sposób on o ranę dba? Nonsens jakiś i kpina dla własnego zdrowia. Westchnąłem w duchu przyglądając mu się uważnie, czy czegoś jeszcze zaraz nie wykombinuje, by się nie rozebrać. A tu nie, proszę rozbiera się elegancko.
Obserwowałem dalej w ciszy jak bandaż ściągał. Myślałem sobie na początku, że może chowa tam jakąś bliznę, co brzydko zarosła. Nie wiem, może go pies użarł i kawałek mięsa z ręki mu wyrwał. No albo faktycznie odwalił coś w tym dole. Gorzej! Może udaje, że mu się coś stało i chce mnie naciągnąć na żarcie? Na leki? Moje zmrużone oczy od głębokich przemyśleń otwierały się szerzej i szerzej, gdy odsłonił... To. Słabo mi się zrobiło kolejny raz.
Nie w tym rzecz, że jestem wyczulony na jakieś brzydkie rzeczy. Nic z tego. Pracuje przy trupach, przypadki zdarzają się gorsze, od tego co chłop na ręce nosi. Trochę mnie to zbiło z tropu, a raczej rozdmuchało moje myśli i przypuszczenia co tam się dzieje. Czy to jakieś mocne oparzenie? I to takie nieleczone, o które właściciel nie dbał we właściwy sposób. Ludzie mnie czasem załamują, naprawdę. Ta skóra to kiedyś mu zgnije i zejdzie, jak tak dalej pójdzie.
-Poczekaj, nie zakładaj tego starego bandaża. Dam Ci nowy, czysty. Chyba nie chcesz, by Ci się ta ręka do końca wściekła i Ci zlazła? - Wstałem z ziemi i wyszedłem z pokoju. Muszę mu tą rękę umyć, jakoś. To nie będzie smaczne, ale przyda mu się pewna pielęgnacja. Poszedłem po schodach na dół, zgarnąłem wodę, najbardziej miękką ścierkę jaką posiadam i wróciłem na górę, znów na swoje miejsce obok jego materaca. Podstawiłem miskę obok siebie.
Wcześniej sobie myślałem, że maść się mu nie przyda, bo po co? Teraz już wiem, że oj, przydałaby się i to bardzo. Najlepiej, gdyby umył tą rękę w maściach. Jeżeli założył na nowo bandaż, to kazałem mu ściągnąć, grożąc mu wzrokiem. Jeżeli nie założył, to zmoczyłem ścierkę w wodzie, porządnie i delikatnie zacząłem wycierać jego rękę. No, nie dosłownie zacząłem go wycierać, to by pewnie bolało niesamowicie, patrząc po tym jakie ma na tej łapie rany. Przykładałem złożoną wilgotną ścierkę na jednym miejscu, trzymałem chwilkę bez ruchu, zabierałem i przykładałem w miejscu obok i przy okazji ją płukałem w wodzie. I tak całą jego rączkę trzeba było umyć. Pewnie trochę krwi się w misce znajdzie. Nie szkodzi. Najchętniej bym mu tą rękę jeszcze odkaził, ale z bólu gryźć by mógł zacząć. Pokręciłem lekko głową. Coś Ty ze swoim zdrowiem zrobił, Typie?
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Sob Maj 16, 2020 1:19 pm

Po przeanalizowaniu wszystkich opcji uznałem, że pokazanie mu rany nie będzie takie złe, może mi przynieść więcej problemów, ale może i da coś miłego. Liczyłem właśnie tylko na to, że nie będzie jakoś mocno drążył tematu, bo jeszcze się wygadam, no i mnie na straż zaprowadzi, bo złodziejem ze śmietnika jestem. Słyszałem, że niektóre zbrodnie się przedawniają, ale ja nie do końca wiem jak to policzyć sobie. Coś pamiętam, że to już było po walkach jakichś Konururun z Hagarnonem? Jakoś tak mniej więcej. Trochę głośno o tym było. Ale to było też przed wydaniem rozkazu, że można zabijać przestępców jak się chce. Oj chwilę ze znajomymi trzęśliśmy portami, bo no wiadomo, my nie zawsze legalni i takie tam. Taka historia mojej ręki, którą teraz tak ładnie zaprezentowałem. No nie patrzyłem jakoś tak perspektywicznie w przyszłość, że co będzie za rok z nią czy nawet za pół roku. Ona jest i nie odpada, ma się dobrze. Zawsze była i nie sądzę, żeby kiedyś była sytuacja, że jej nie będzie, to by było dziwne, bardzo dziwne tak nagle jej nie mieć. Zwyczajnie nie do końca to do mnie docierało i żyję sobie w takiej głupiej, ignoranckiej nieświadomości.
Spojrzałem na faceta, zdawał się być zdziwiony? Ja nie byłem, bo wiedziałem co się pod bandażem kryje. Posiedział popatrzył, a później, cóż....kazał nie zawiązywać i wyszedł, zostawiając mnie z wizją wściekłej ręki. To siedziałem jak ten baranek, nie wiedząc co mam ze sobą zrobić, zacząłem macać sprzęt jaki do mnie przyniósł. Podnosiłem co mogłem, bawiłem się w palcach, oglądałem z bliska, wąchałem, aż usłyszałem kroki. Odłożyłem wszystko mniej więcej na miejsce i udawałem, że nic nie ruszałem.
Wrócił, a ja znów miałem nadzieję, ze przyniósł mi coś dobrego do jedzenia i to w takiej misce ładnej, ale się myliłem, to była zwykła woda. Mimo jej zwykłości spojrzałem na nią zaciekawiony. Widziałem też szmatkę. Zamoczył ją, wycisną. Poczułem się znów dziwnie. Schowałem chorą rękę za plecami, ale jak zobaczyłem, że mu woda ta palców nie wyżera to znaczy, że nie jest to coś żrącego. Zdrową ręką dotknąłem szmatki, żeby zobaczyć jej temperaturę i miękkość, dopiero gdy jeszcze chwilkę pomyślałem czy warto i czy będzie dobrze, podałem mu ranną łapę. Zanim zdążył przyłożyć szmatkę do mnie, znów zabrałem rękę w zwykłym odruchu, jeszcze raz obejrzałem ścierę i znów podałem mu kończynę teraz już jej nie wyrywając. Jakoś wolę się upewnić dwa razy zanim mi coś dziwnego z ręką ktoś zrobi.
Przyłożył szmatkę do skóry i potrzymał, a ja z każdą mijającą sekundą cofałem rękę, zginając ją w łokciu, żeby znów ją schować. Robiłem to dość powoli, no bo nie chciałem żeby zauważył. Ręka na powrót się prostowała kiedy okład zabierał i wsadzał do michy. Ciągle burczałem coś pod nosem, marszczyłem brwi i poprawiałem to jak siedzę. Bolało. Dotykanie bolało, ale chłód wody był całkiem przyjemny. Miło uspokajał opuchliznę. Zastanawiałem się ile jeszcze. Rana w sumie dość rozległa, prawie od ramienia aż po końcówki palców, no trochę to zajmie, a ja się w połowie zacząłem niecierpliwić. Nudziło mi się, no może nie nudziło, ale trochę miałem dość męczenia mi ręki. Lepszy by na pewno efekt był gdybym się więcej napił i nie ruszał bandaży, może je trochę poluzował, żeby napuchnięcia tak nie ściskać mocno.
Szybciej cofałem rękę, dawałem ją z mniejszą chęcią i większym niezadowoleniem na buźce. Z jednej strony chciałem żeby mnie zostawił, a z drugiej to było w sumie miłe, że tak się mną zajmuje... Kiedy ktoś mi tak robił? Uśmiechnąłem się subtelnie, przypominając sobie jednego z meneli, co mnie trochę życia nauczył i czasem się mną zajmował, bo gówniarzem byłem.
Westchnąłem i postanowiłem spróbować przetrwać do końca mycia.
-Co to Szefie?-zapytałem wskazując na jakiś ładny, nie taki duży pojemniczek. Jak już mam tu siedzieć to chociaż coś porobię. Jeśli wyjaśnił mi co to jest, to dałem mu kilka sekund spokoju i zacząłem wskazywać na kolejne rzeczy, do każdej rzeczy było dołączone pytanie w stylu ,,Co to?" ,,Po co to?" ,,Skąd to masz?" dając ku chwilkę na odpowiedź obserwowałem jego pracę, z ciągle niezadowoloną miną. Ciekawe co będzie kiedy skończy mnie namaczać. Swoją drogą nie lubię kąpieli i mycia, skóra mięknie od tego i wszystko jest wilgotne, wtedy się trochę boję o tę rękę, że jak nasiąknę cieczą, to będę mógł jak jaszczurka wyleźć ze swojej skóry.
Uważnie czekałem na kolejny krok oczywiście z wykąpaną ręką za plecami, żeby mu nic głupiego nie strzeliło do łba w przypływie lekarskiego szaleństwa.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Luca Nie Maj 17, 2020 12:36 am

Poszedłem po wodę do kuchni, woda w temperaturze letniej, sprawdzona, czysta w miarę, no, odlana z wiadra co się w wodzie jedynie znajdowało, w studni za domem. Nic wielkiego, żadnej choroby mu nie przyniosę, najwyżej pozwolę mu siebie pozwać, jeżeli taka będzie jego ochota i O ILE faktycznie go czymś niedobrym zakażę, nie wiem, nie wiem. Ale wiem na pewno co zrobić, by NIE zakazić! Ojjj, studia medyczne się trochę przydały, bo nie dość, że mądrzejszy się czuję, to też tak czasem patrzę na ludzi - o ile mam okazję - i widzę, że kurde, nie wszyscy tak ładnie dbają o higienę, a ona ważna i potrzebna jest. No nawet jak patrzę na jegomościa przede mną, to widzę, że u niego z utrzymaniem czystości jest ciężko. Wiem, że to pewnie, przez trudne warunki do życia, mieszkanie na ulicy całe życie i tak dalej, no ale... Nawet do jeziorka, rzeczki wskoczyć mógłby się pokusić częściej niż raz na kilka miesięcy. I wtedy mi byłoby teraz łatwiej się jego cudną łapką zajmować. Ewentualnie wcale bym nie musiał, bo MOŻE sama by się ładnie zagoiła, ale to cud chyba musiałby być. Choć, czy ja wiem? W dobrych warunkach każda rana może się zrosnąć, tak myślę, przynajmniej. Chyba powinienem zajrzeć na nowo do starych książek, co się u mnie kurzą... Chyba, że je już dawno wywaliłem, oddałem, sprzedałem - nie pamiętam.
Zaniosłem miskę na górę, usiadłem sobie obok niego. Szmatę miękką trzymałem w ręce i porządnie ją zamoczyłem. No nie umknęło mi, że jegomość-mój gość znajomek kochany chciał mi rękę zabrać sprzed oczu i schować. Ja mu jedzenie dałem, nocleg i jeszcze mi nie ufa? Z lekkim zdziwieniem się popatrzyłem na niego, gdy ścierę mi obmacał. Może chciał sprawdzić, czy to wszystko jest niegroźne? No to proszę. Jak chce, to może się napić kapkę wody z miski, przed pierwszym przepłukaniem szmaty po zetknięciu z raną. W końcu i rękę mi dał, pięknie, elegancko, zacząłem swoją robotę, przykładałem mu delikatnie ścierkę, zgarniając nieczystości i soki, które rana wypuszczała na zewnątrz. I choć zastanawia mnie bardzo co on zrobił z tą ręką, tak nie pytałem. Może sam mi powie kiedyś, może nabierze tego zaufania do mnie bardziej, zobaczymy jak los poprowadzi naszą relację dalej.
Powtarzałem tak ten zabieg moczenia gałganka i dotykania jego ręki, aż tak całej nie wymęczyłem. No dobra, nie wymęczyłem. Delikatny się starałem być bardzo, tego nie może mi zaprzeczyć w żaden sposób, nawet niech nie próbuje, bo obiadu nie dostanie. Ani jednej kluski leniwej nie dostanie.
Spojrzałem na niego z przyjaznym uśmiechem, gdy spytał o coś, o mój pojemniczek z maścią. Co fakt, to fakt, powinienem mu powiedzieć - patrząc na to jak wszystko weryfikuje, kontroluje - niech wie, co go jeszcze czeka, albo raczej czym chcę jeszcze go uraczyć. Pokiwałem mu głową.
-To mój drogi jest maść na wszelakie rany powierzchowne, bardzo dobra jest. Chciałbym Ci nią rękę posmarować, by Ci się te ranki zagoiły ładnie. Dasz? Mogę Ci trochę dać na tą zdrową rękę, byś sprawdził, czy Cię gryzie, czy nie, jeżeli mi nie do końca ufasz. - Tak sobie pomyślałem, że jeżeli tak wszystko sprawdza, to może i to będzie chciał sprawdzić? Podsunąłem mu pudełeczko, otworzyłem. -Tylko nie bierz dużo.
Wrzuciłem ścierkę do brudnej wody, odsunąłem od siebie miskę i czekałem grzecznie co on na to powie. Jeszcze maść, okłady na nią i bandaż. Czysty bandaż, nie ten co ma swój. Mógłbym go wyprać jeżeli by chciał. Z resztą, najchętniej jeszcze kazałbym mu się całemu umyć, by taki brudny nie chodził. Tylko będzie musiał uważać na rękę, na świeży okład... Będzie miał wtedy problem, chyba, że się poświęcę i pomogę się mu umyć. No dobra, już widziałem mnóstwo nagich nieboszczyków, on się niczym nie będzie od nich różnił. Może, tylko jedną rzeczą - tym, że on żyje, a tamci nie.
Luca
Luca

Stan postaci : Wspaniały. Rana po postrzale całkiem nieźle się zagoiła.
Ekwipunek : Łopata, zapałki, czaszka ptaka, klucze, perfumy, chusteczki, ciasteczka cynamonowe, sakiewka z pieniędzmi, list od menela
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Cmentarz w okolicy Afraaz - Page 2 Empty Re: Cmentarz w okolicy Afraaz

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 12 Previous  1, 2, 3, ... 10, 11, 12  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach