Północna dzielnica

+8
Rudolf Isarbeck
Oriana
NPC
Cerbin Amenadiel
Killian Falone
Xentis Venatori
Melissa Aife
Mistrz Gry
12 posters

Strona 9 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Xentis Venatori Sro Sie 11, 2021 2:13 pm

Zerknął tylko na niego, gdy rzucił swoją metaforą i wrócił do sufitu. Jakoś ciężko było mu podejść do tego tak optymistycznie jak on. Kiedy popełni błąd? Kto wie. Dotąd Xentis działał sam, a teraz… teraz sam zawiódł i sprawę musiała przejąć większą władza, bardziej liczna. Lecz ci idioci dotąd nic nie potrafili sami osiągnąć.
Zwrócił uwagę na chłopaka, którego chyba posyłali do najbrudniejszej roboty, co świadczyło słabo o jego pozycji w hierarchii milicyjnej. Za często widział jego twarz. Tak, czy inaczej, wziął świstek, nawet nie zmieniając leżącej pozycji i wysłuchał go. To co go zaskoczyło, to że zakładnik był martwy. Po raz pierwszy zabił hybrydę. I tyle z jego sprawiedliwości. Zwykły szaleniec.
-Z pewnością ma nacięcie na prawym ramieniu po moim ostrzu. W dodatku podarty płaszcz.- Mruknął i spojrzał znów na chłopaka. -Zając to młody chłopak o ciemnej karnacji, przypominającej cygańską. Brązowe oczy. Niech milicja zamknie granice miasta i wyśle patrole w ostatnie jego miejsce pobytu, oraz niech dokonają aresztowań każdego o tego typu urodzie. Niech nie boją się ściągać nakryć głowy, Zając to faktycznie hybrydą.- Wyjaśnił i spróbował obrócić się na bok, plecami do chłopaka, uważając przy tym na nogę, a igłę wyjął siłą z żyły, odrzucając na bok. W dupie z tą kroplówką. -Idź już, nie macie wiele czasu.
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Mistrz Gry Pią Sie 13, 2021 2:00 am

Kristopher stał i czekał, a zaraz słuchał uważnie, notując w głowie wszystkie wytyczne. Co jakiś czas kiwnął głową na znak, że rozumie.
— Tak jest — odparł na koniec i natychmiast wybył z kliniki.
Gascon westchnął cicho.
— Zrobi się zamieszanie... Ludzie zawsze tak reagują na jakiekolwiek nowe rygory. — Zerknął na Xentisa i wstał. — Pij. Zaraz tu wrócę i będę ci suszyć głowę, dopóki tego nie zrobisz. — Udał się do gabinetu.

Odchylił głowę, opierając ją o belkę za plecami i przymknąwszy ślepia, siedział i starał się nie myśleć o konkretnych rzeczach, a skupić na jednej. Przeżyciu. Poczucie tego, jak bardzo spaprał sprawę, było nieznośne, nawiedzało go co rusz nowym wspomnieniem z tej zaplutej meliny, a potem podsuwało na deser wizje możliwych zakończeń, gdyby tylko zrobił coś inaczej. Ale czy faktycznie mógł? Ciężko powiedzieć, ciężko i łatwo zarazem, bo patrząc z boku i analizując, potrafił znaleźć masę rzeczy, które dało się zmienić, poprawić, pokierować inaczej wydarzenia. A jednak łatwo jest mówić, zrobić dużo trudniej, a w takich chwilach jak tamta nikt nie myśli całkiem trzeźwo. Podobno presja potrafiła zżerać, a jeśli tak, to teraz chciała chyba pochłonąć go dosłownie. Wpędziła tu, zamknęła w tym mieście jak w klatce, z groźbą śmierci nie za wyjście a pozostanie w środku.

Dzień 35.

Minęły prawie dwa dni od wydarzeń przy Kosztownej, a choć milicja starała się, by ludzie zachowali spokój, to każdy zdawał sobie sprawę, że nie potrwa to długo. Paradoksalnie ten ogólny niepokój mógł im pomóc wywrzeć presję na mordercy, wypłoszyć go z kryjówki. Budynek, przy którym zniknął, był stale obserwowany, tak dyskretnie, jak było to możliwe. To, co najbardziej irytowało ludzi, to kontrole przy bramach, cyganom zaś zabroniono całkiem opuszczać miasta, co wśród nich samych wywołało jeszcze większe oburzenie. Zwłaszcza, że wejść mogli, po dokładnym przeszukaniu. W ten sposób już pierwszego dnia złapano drobnego złodziejaszka, jednak znalezione przy nim dowody wykluczyły jego powiązanie z Zającem.
Dzień się powoli nachylał, a młody Kristopher Melt stał właśnie z jednym z patroli krążących po ulicach. Zrobili sobie krótki przystanek przy niewielkim placu, gdzie przewijali się ludzie i sprzedawano warzywa, w dodatku było to tuż pod podejrzanym kompleksem kamienic, więc mógł to zrozumieć i nawet nie uznać za przerwę w pracy. W pewnej chwili jeden z jego przełożonych towarzyszy imieniem Edmund przerwał jedzenie i wcisnął mu do rąk napoczętą bułkę.
— Ty! Stój! — krzyknął, biegnąc do jednego ze straganów, tym samym zwracając na siebie powszechną uwagę. Za nim pobiegł też Shavel i to jemu udało się pochwycić chłopaczka, jakoś kilkunastoletniego, z mieszkiem w dłoni.
— Ty pieprzony złodziejaszku! — oburzył się sklepikarz i zaczął wymachiwać pięścią do szarpiącego się chłopca.
— To on! Mówili, że cygan! — krzyknął ktoś inny.
— Albo pewno kradnie dla niego!
— Trzymaj pan!
— Puszczaj! — zawołał szamoczący się szczeniak i wbił zęby w rękę Shavela.
Milicjant krzyknął krótko i szarpnął nim w bok, przez co ten potknął się o jego nogę i upadł na bruk. Edmund zabrał mieszek i oddał sklepikarzowi, zaś Shavel sprzedał złodziejowi kopniaka, nim pomyślał o podniesieniu go.
— E.. ej... — zająknął się niepewnie Kristopher, lecz wtedy dał się słyszeć dźwięk otwieranego okna od przeciwnej strony ulicy.
— Zostaw go. To nie on — rzucił mężczyzna w czarnym płaszczu i z szarawą maską na twarzy. Szedł powoli w ich stronę, z dłońmi uniesionymi lekko, a zaraz wyżej. Jedną ręką zsunął coś z głowy, a wtedy ukazała się im para białych zajęczych uszu.
— STÓJ KURWA — wrzasnął Edmund i obaj wycelowali w niego broń. Zatrzymał się natychmiast. — Rzuć to!
Ciemna czapka upadła na bruk. Ludzie stali i gapili się, nie wiedząc, co zrobić, a Kristopher kątem oka dostrzegł, jak niedoszły złodziej próbuje się wymknąć. Kiedy zamarł na moment pod jego wzrokiem, Melt tylko skinął mu głową na najbliższą uliczkę i tyle go widział. Wziął się natomiast za przepędzanie gapiów.
— Jeden ruch i będziesz trupem! — warknął Edmund, zbliżając się ostrożnie do niego.
— Nie mam bro...
Nie dokończył, gdyż milicjant ogłuszył go sprawnie wyprowadzonym ciosem w głowę.

Jako że Xentis już wcześniej stwierdził, że ze swego nowego biura się nie ruszy, to ostatecznie tam przyprowadzono ich więźnia. Zawiadomił go o tym nie kto inny jak Kristopher, który nie omieszkał opowiedzieć mu o zajściu ze wszystkimi szczegółami. No, może pomijając świadomość ucieczki złodzieja. Za wyjątkiem przeszukania, kajdan i lekkiego otumanienia, pojmany był w stanie nienaruszonym. I rzeczywiście nie miał broni.
Skorzystali z piwnicy kliniki, gdzie znalazło się odpowiednio solidne metalowe krzesło i przede wszystkim było to z dala od oczu i uszu ewentualnych klientów Gascona.
— Pokazałbym panu rzeczy... Ale właściwie nie miał żadnych rzeczy przy sobie — wymruczał Melt, prowadząc go na dół.
Byli tam też dwa pozostali milicjanci i pilnowali pojmanego.
Zając siedział na krześle ze skrępowanymi z tyłu rękoma. Ubrany był w czarny i mocno zużyty płaszcz, czarną koszulę i spodnie oraz nieco wyższe buty. Na dłoniach spoczywały mu rękawiczki, a na twarzy nieco przekrzywiona maska w kolorze brukowego papieru. Nie przedstawiała niczego konkretnego, nie miała nawet zaznaczonego nosa i ust, a tylko okrągłe otwory na oczy. Zza niej wystawały kosmyki białych włosów oraz uszy. Długie, pokryte mleczno białym futrem, z czarnymi końcówkami, wyglądały niemal identycznie jak uszy Ines. Były raczej pochylone do tyłu. Zając nie patrzył na niego, a w kamienną podłogę przed sobą.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Xentis Venatori Pią Sie 13, 2021 11:31 am

Po niespełna tygodniu śledztwa, które przejął Xentis, sprawa miała zostać rozwiązana, a jak doniosła milicja, morderca zatrzymany. Może po to byli właśnie Łowcy, by rozwiązywać zagadki, wydające się niemożliwymi do odkrycia, niczym mistyczna legenda, przed którą zamykasz okno, żeby tylko tej nocy, nie wpełzła właśnie do ciebie…
Lecz za jaką cenę…? Czy faktycznie świat jest lepszy, bez mścicieli? Ale pojedyńcze mordy niczego nie zmienią. Niewolnictwo to pieniądze i polityka. Nie da się pomóc wszystkim. A nie da się też pomóc pojedyńczym jednostkom, działając na ich szkodę. Wszystko niesie konsekwencje.
Venatori pozostał w gabinecie Gascona jeszcze przez dwa dni, gdzie miał czas na wstępny powrót do zdrowia, oraz walkę z własnymi myślami. Nie był zbyt rozmowny, jak zawsze zresztą. Myślał często o Ines i dzieciach, jak się miewają, czy wszystko u nich dobrze, czy nikt nie próbował przekroczyć zamkniętych granic miasta, dlatego też posłał lekarza, aby ich o wszystkim poinformował. Chyba chciał… do nich wrócić, ale zarazem miał wrażenie, że nie umiałby im spojrzeć w oczy, bo nawet na siebie patrzeć w lustrze nie potrafił.
Jeśli ktoś stwierdzi, że to jego zasługa ze złapaniem przestępcy, to napluje temu komuś na morde. Nie, tym razem to nie jego wyczyn, nie tak jak poprzednio. Tym razem mogli dziękować wielce niedocenionej milicji, choć nawet te tępami miały łut szczęścia, patrząc na łaskawość Zająca, który postanowił wyjść im naprzeciw i zakończyć masowe prześladowania cyganów. Tutaj okazał klasę, więc kiedy tylko się o tym dowiedział, był gotów mu to przyznać. Mało kto wybiera śmierć, aby uspokoić masę.
Xentis z podparciem o drewnianą laskę, którą dostał od La Vaqqua, zszedł powoli do piwnicy kliniki lekarskiej, gdzie już byli milicjanci i złapany. Prześledził go fiołkowymi oczyma, zwracając uwagę na barwę uszu, ale teraz to nieważne.
Podszedł do niego nieco kulawo, zatrzymując się tuż przed nim. Za chwilę, złapał jego przekrzywioną maskę i zsunął mu ją z twarzy, aby w końcu ją widzieć.
-Ktoś kto nie boi się śmierci, nie ma prawa patrzeć w ziemię. Spójrz na mnie.- Powiedział stanowczo, ale było w tych słowach ziarno pochwały i szacunku do tego, co zrobił. -Powiedz mi po prostu… dlaczego.
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Mistrz Gry Pią Sie 13, 2021 1:34 pm

  Milicjanci popatrzyli na Xentisa i na siebie. Zasadniczo pokój przesłuchań był pusty, więc po ujrzeniu twarzy mordercy, postanowili wyjść za drzwi. Jeden tylko obejrzał się jeszcze, słysząc pierwsze słowa elfa, ale zaraz pozostawiono ich samych.
  Maska nie trzymała się dobrze, gdyż jeden pasek został nadszarpnięty zapewne po spotkaniu z ulicą. Pod nią kryła się młoda twarz. Chociaż lat miał o parę więcej niż Ines, to delikatne i gładkie rysy zdawały się niwelować tę małą różnicę. Raczej wąskie usta i prosty nos. Brwi, tak jak i końcówki uszu, były czarne, co raczej dobrze współgrało z jego nieco ciemniejszą karnacją. Od tyłu szczęki na podbródku dało się znaleźć jakby początki zarostu, może zapuszczanego, a może pojawiającego się dopiero, bo z hybrydami różnie bywało.
  W odpowiedzi na jego słowa najpierw drgnęła mu ręka od zaciskanych mocno palców.
  — Nie boisz się śmierci, Łowco Potworów? Kolejna z niewielu rzeczy, jakie nas odróżniają... — stwierdził spokojnie, bez kpiny, a raczej z podobnym do niego uznaniem.
  Podniósł też na niego wzrok, a wtedy Xentis mógł dokładnie przyjrzeć się oczom, które nijak nie pasowały do opisu owego cygana. Były praktycznie zupełnie czarne, w marnym świetle piwnicy nie dało się odróżnić źrenicy od tęczówki, a tylko kiedy rozejrzał się pokrótce wokół, Venatori mógł dostrzec na brzegach jasne rąbki białka, niczym u królików.
  Ponownie zatrzymał wzrok na surowej twarzy elfa. Czy się nie bał? Wręcz przeciwnie. Wtedy na ulicy, teraz, a jednak był tym typem człowieka, który nauczyć się patrzeć strachowi w twarz, wiedząc, że i tak nie ma innego wyjścia. Z pewnością ćwiczył to przez wiele lat.
  — Powiem ci. Co innego miałbym zrobić? — przytaknął, ponownie zaciskając dłonie za plecami. — Opowiem ci całą tę historię zza kulis, których nie zna milicja, a może których nawet ty jeszcze nie poznałeś. Zrobisz z tym, co chcesz, ale... Byłoby mi miło, gdyby ludzie poznali prawdę. I lepiej znajdź sobie krzesło. — Kącik ust mu drgnął, lecz ciężko powiedzieć, czy miał to być uśmiech, czy skrzywienie, czy co właściwie. Jeśli Xentis faktycznie poszukał krzesła, to zaczekał, aż usiądzie. — Kiedy zjawiłem się w Mortenie przeszło miesiąc temu, chciałem po prostu znaleźć kogoś znajomego, ale jej tam nie było. Spotkałem natomiast inną hybrydę, psią nastolatkę o blond włosach, która słaniała się po zaułku ze śmieciami, w podartym ubraniu, w siniakach, z twarzą i rękoma brudnymi od krwi, bo jej skóra pocięta była batem. Straciła przez to oczy. Zabrałem ją stamtąd i ukryłem w piwnicy, żeby opatrzyć jej rany. Miała na imię Lili i pracowała w drukarni "Czarny Kałamarz". Została ukarana i wyrzucona na ulicę, bo była niezdarna. — Prychnął cicho z pogardą. — Powiedziała mi też, że nie jest tam jedyna. Nie pierwsza i z pewnością nie ostatnia, zaś wspólnik Jendricksa ponoć nigdy takich rzeczy nie robił. Wtedy też pomyślałem, że będzie lepiej dla wielu, jeśli Jendricksa zabraknie... Osiem dni po jego śmierci Lili zmarła na gorączkę. Zabrałem ją za miasto i pochowałem. — Zrobił krótką pauzę. — Niedługo potem natrafiłem po zmierzchu na biegnącego gdzieś chłopaka. Może bym nie zwrócił uwagi, ale on najwyraźniej przed czymś uciekał. Gdy go dogoniłem, był spanikowany, wręcz się rozpłakał, nim zaczął mówić. Havoc to szesnastoletni skryba Falvocka, a Falvock to klient i kochanek Alonsee. Falvock sam o niczym nie wiedział, ale ta suka od ponad roku wolała zabawiać się chłopakiem niż nim. Ukryłem Havoca na noc, a następnej doby kazałem mu nigdzie nie wychodzić. Kiedy w Mortenie zrobiło się głośno, musiałem uciekać. Przebranie cygana było dla mnie wygodne i pozwalało chodzić w biały dzień. Byłem tam parę dni i widziałem różne rzeczy, ale jedna rzuciła mi się w oczy. Jakaś paniusia na zakupach ze swoją kotką. Kotka była niesforna i coś rozbiła, a ona na nią nakrzyczała. Zwykła sprawa, gdyby nie to, z jaką paniką na to zareagowała. Śledziłem je do domu i po zmroku wszedłem przez okno na strych, a tam znalazłem tę dziewczynkę. Na starym prześcieradle, przykutą za obrożę do ściany i zbitą jak psa. — Wbił wzrok w jakąś skrzynkę. — Kiedy tam byłeś, pewnie nie miała już tylu siniaków, zresztą... nie tam, gdzie widać, kiedy masz na sobie wyjściowe ubranie. — Odkaszlnął cicho i spojrzał znów na Xentisa. — Opowiedziała mi ciekawe rzeczy o swojej właścicielce... Nie chciałem zabijać psa, ale nie wiedziałem, gdzie i kiedy wyjdzie z domu, a dawka była dla człowieka. Nie dla niej, na wszelki wypadek. A potem musiałem uciekać dalej. Chodziłem często w okolicy targów, głównie, żeby kraść jedzenie czy pieniądze na nie. Po zmierzchu usłyszałem krzyk. Najpierw dość charakterystyczny, sądziłem, że to z jakiegoś domu, ale potem zaczęły się wrzaski kłótni, właściwie monologu. Kojarzyłem Manbaena z targu. Zobaczyłem go wtedy jak wychodził na schody od swego wozu z piszczącym dzieckiem w rękach, które zwyczajnie wyrzucił na ulicę. Uderzyło o ścianę i zamilkło, a ja... rzuciłem się na niego, łapiąc za widelec, którym przed chwilą żarł. Wyszedłem szybko, by znaleźć dziecko. Leżało w rynsztoku, a z wodą płynęła krew... — Położył uszy po sobie. — Pomyślałem, że... jeśli zostanie z matką, to ludzie po prostu je gdzieś wyrzucą jak martwe zwierzę, a te wszystkie krzyki mogły kogoś ściągnąć, zwłaszcza, kiedy było już cicho. Zabrałem je do lasu i pochowałem. — Westchnął cicho i odkaszlnął. — Tam też ukrywałem się większość czasu za dnia. Kelę spotkałem na ulicy, nie ją pierwszą, ale jej historia była wybitnie wstrętna. Stary dziad, który uznał, że po wypadku do niczego innego nie będzie się nadawała. Dwa dni śledziłem Thealstena, nim nadarzyła mi się okazja by go dopaść na zapleczu jednej z jego ulubionych knajp. — Znowu chrząknął cicho, bo ewidentnie zaschło mu w gardle. Poprawił się nieco na krześle, ale szybko tego pożałował, bo ramię nadal uwierało. — Miałem zamiar ukrywać się w lesie, a potem zniknąć z okolicy, ale dzień później znalazłem tam dziewczynkę. — Skrzywił się. — Nie żadnego futrzaka, ludzką dziewczynkę w podartej sukience, zakrwawioną i półprzytomną. Miała tylko czternaście lat... — Podniósł odważnie spojrzenie i zawiesił je na oczach Xentisa. — Zabrałem ją do mojej kryjówki i spróbowałem zbić gorączkę. To silne dziecko, dała sobie z tym radę, ale nie chciała się odzywać. Dopiero po całym dniu, w środku nocy wybuchnęła płaczem. Nigdy nie słyszałem takiego bólu w czyimś głosie. Tak głębokiej prośby, żeby obudzić się z koszmaru... Następnej nocy czuła się na tyle dobrze, że odprowadziłem ją do bramy miasta, gdzie zajęła się nią milicja, ale wcześniej opowiedziała mi o pewnym szarym kocie. Gierro pracował na czarno w jednej z portowych tawern. Był złodziejem, przemytnikiem i mordercą. Porwał ją, obrabował i zgwałcił, a potem porzucił na pastwę losu. Resztę znasz. — Chrząknął i na chwilę zerknął w bok z cichym westchnięciem. Jedna z jego dłoni ponownie się zacisnęła, a jeśli Xentis akurat spojrzał, to na podłodze pod nią znalazło się kilka ciemnych kropek. — Wtedy w mieszkaniu nazwałeś ich draniami. To nie są dranie, Łowco. To nawet nie są zwierzęta.
  Umilkł, by po chwili powrócić do niego spojrzeniem. Nie był pewien, na co czeka. Komentarz, krytykę, wytykanie błędów. Może kolejne pytania, by pożyć trochę dłużej.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Xentis Venatori Pią Sie 13, 2021 2:53 pm

Na jego pierwsza odpowiedź, lekko przymrużył oczy.
-Nauczyłem się na nią czekać.
Odparł tylko. Strach przed śmiercią nie był wstydem, lecz niewielu mogło mieć tyle odwagi, aby się z nią zrównać, jak brat z bratem. A jeszcze mniej było tak spaczonych, którzy żyli z nią na co dzień. Lecz nikt nie powinien porównywać się do Xentisa. To beznadziejny przypadek.
Venatori odprowadził milicjantów wzrokiem, kiedy zamknęli drzwi, a zaraz ciężko pochwycił krzesło i usiadł na nim, podpierając się laski. Skupił się na chłopaku, bo właściwie, zapewne była między nimi przepaść wiekowa, więc wciąż był dla niego młodzieniaszkiem, ale nijak nie bagatelizował w ten sposób jego procesu myślowego. W pełni odpowiadał za własny rozsądek.
Wychwyciwszy pierwsze słowa, musiał się już wtrącić:
-”Jej”? Kogo szukałeś?
Spytał, bo mimo wszystko, wolał znać jego powiązania, lecz niezależnie od odpowiedzi, nie przeszkadzał mu już w dalszym tłumaczeniu, bo na każdy komentarz przyjdzie czas.
Wpierw wyjaśniła się historia Lili, zaginionej hybrydki, którą w pierwszych chwilach brał nawet za wstępną podejrzaną, ale nie, prawda była mroczniejsza. Jej śmierć stała się dla Zająca impulsem. Ale kiedy posmakował krwi, obudził się w nim altruizm. Havoc padł ofiarą wykorzystywania seksualnego przez nimfomankę, lecz znów zrozumiał, że Venatori pytał nie tych co powinien. Idąc dalej, okazało się, że Felicja faktycznie stała się kolejnym prowodylem dla Zająca, ale dlaczego ona mu nic nie powiedziała, kiedy pytał? Powiedziała, że nic nie widziała, nie słyszała… bała się? Czy mu nie ufała…? Nie mógł jej winić, ale… będzie musiał z nią o tym porozmawiać.
Rozwiązała się też zagadka dziecka. Ten stary dureń je zabił, a Zając tylko pochował. Gryzło go to na sumieniu, że będzie musiał Mii powiedzieć prawdę, ale… przynajmniej będzie ją znała, a to lepsze od ciągłego myślenia co się stało. Sprawa z Kelą kryła mniej tajemnic, bo ją zbadał najlepiej dzięki jej zeznaniom, jednak… to co padło na koniec… gwałciciel dziecka. Tu nie chodziło o ideologiczną walke za hybrydy. Zając zabijał złoczyńców w obronie słabszych, niezależnie od stanu. Zwyczajnie im… współczuł.
-Jak się nazywasz, młody…?
Spytał w końcu, kiedy Zajac przestał mówić, a samemu sięgnął sobie po papierosa, który włożył do ust i po chwili odpalił. Dostrzegł krew z jego dłoni, ale zignorował to, wypuszczając dym i opierając się bardziej o krzesło, spoglądając na sufit.
-Felicja.- Mruknął nagle. -Tak nazywała się dziewczynka, którą spotkałeś na strychu. Nie mieszka już tam. Wykupiłem ją i przygarnąłem, gdy zastałem stan w jakim żyła. Mieszka u mnie i ma dobre towarzystwo. Nie jestem zwolennikiem niewolnictwa.- Dopowiedział, jakby… sam nie wiedział, może chciał, aby wiedział, że z nią wszystko gra. -Mia i Kela będą odebrane przez Cesarską Agencję Niewolniczą. Kela została oczyszczona z zarzutów.- Dodał jeszcze, zdając mu losy kolejnych osób, którym chciał pomóc i które przeżyły. -A co do kota… jebać go.
Urwał na moment, znów przypalając papierosa. Przymknął oczy, pogrążony w myślach.
-Miałem kiedyś brata. Wędrowaliśmy razem. Kiedy dotarliśmy do miejscowości, Ursa, została ona zaatakowana przez smoki. Chciał uciekać, lecz nie ja. Nie mogłem patrzeć na cierpienie, więc ruszyłem ryzykując wszystkim, kiedy ten tchórz uciekł. Czasem każdy ma w nas trochę altruizmu.- Przeniósł na niego zmęczone spojrzenie. -Potem brałem udział w wojnie. Z początku jako najemnik, potem oficjalnie zaciągnąłem się do armii. Mówili na mnie “Likwidator”. Brzmi głupio, ale w rzeczywistości wzięło się to im z tego, że zabijałem kogo popadło, rannych, jeńców, nieraz nawet podejmowałem kosztowne decyzje, które pogrzebały naszych. Wiesz jak się miało to dla mnie zakończyć? Nie odznaczeniami. Sądem wojennym. Chcieli mnie skazać za zbrodnie wojenne, oraz wymyślili mi pełno dokonań, takich jak kanibalizm, rabunki, czy gwałty. Zrobili ze mnie potwora, a mnie to nie obchodziło. Lecz wtedy, zwrócił się do mnie Wielki Łowczy, Marolvey. Nie obchodziło go to wszystko, ani osąd, ani to co mówili. Widział co innego. Myślał co innego. Dał mi wybór. Śmierć, tak jak pragnęli tego ludzie lub nową drogę. Wybrałem to drugie. Tak stałem się Łowcą i jestem nim od przeszło piętnastu lat.- Tytoń zaskwierczał. -Powiedziałeś mi, że “czym różni się nasze prawo”. I masz rację. Ale właściwe pytanie jest, czym różni się Łowca Potworów od Milicji. Wystarczająco naoglądałeś się bezradności i niedbalstwa służb mundurowych i chwyciłeś sprawy w swoje ręce. Ja zaś, sam też niosę własną bezwzględną sprawiedliwość dla drani, którzy są gorsi od potworów, dlatego jestem skuteczny. Na tym polega moja praca i nasze wyróżnienie.- Opuścił rękę z papierosem i nachylił się do hybrydy. -Dam Ci więc ten sam wybór, co mi stary Hardes. Możesz umrzeć, z wiwatami gawiedzi łaknącej Twojej krwi. A możesz też stanąć na nogi i ukierunkować swoją sprawiedliwość na właściwych torach. Mogę porozmawiać z Wielkim Łowczym i postarać się o to, abyś dołączył do naszej organizacji, nawet o to, byś został przydzielony do mnie, abym mógł Cię uczyć jak postępować i jak lepiej walczyć. Lecz Łowcą zostajesz na całe życie… od tego nie ma ucieczki…- Oparła się powrotem. -...lecz musisz powiedzieć mi o tym teraz. Czy chcesz świata lepszego, niż jest teraz… bo tylko z odpowiednim mundurem i odznaką, możemy faktycznie na niego wpłynąć. Tak działa ten pieprzony świat...
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Mistrz Gry Pią Sie 13, 2021 3:34 pm

  Nieznacznie skinął głową na otrzymaną odpowiedź. Mogła wiele wyjaśnić, ale też sypnąć pytaniami, na które nie mieli jednak czasu. Zresztą chyba nie chciałby ich zadawać, potrafił sobie wyobrazić, z czym się wiązały, choć pewnie jego przykład odbiegałby daleko od prawdy o elfie.
  Kogo, spodziewał się, że o to zapyta, był nawet przygotowany na odpowiedź, która i tak wydawała mu się mało znacząca. Tak, ewidentnie nie przywiązywał do tego wagi.
  — Mojej siostry, najpewniej nazywa się Ines... Choć nie widzieliśmy się od wczesnego dzieciństwa, to jedyna osoba, jaka przyszła mi wtedy do głowy — odparł wraz z wyjaśnieniem, by ten przypadkiem nie pomyślał, że dziewczyna ma coś z tym wspólnego. Właściwie to nawet nie wiedział, czy żyje, więc ciężko by było.
  Opisał wszystko po kolei, a Łowca tylko słuchał w milczeniu. Z jego twarzy niewiele można było wyczytać, a Zając nawet nie był pewien, czy chciał się w to zagłębiać. Z jednej strony tak, z drugiej irytowała go ta chęć, bo dawała złudne poczucie, że wciąż może coś zrobić, a chyba lepiej pogodzić się z rzeczywistością niż oszukiwać i rozczarować na własne życzenie.
  Pytanie o imię trochę go zaskoczyło, na moment, może bardziej przez sformułowanie niż samo w sobie.
  — Indrin — rzucił tylko.
  Powiódł wzrokiem za odpalanym papierosem, by zaraz wrócić na twarz elfa. To, jak zaczął, było dziwne, ale słuchał go z uwagą. Wykupił dziecko, nie lubił niewolenia innych. Zając nieznacznie pokiwał głową. Doszły kolejne hybrydy, których przyszłość, cóż, teraz nie była zła, co się stanie później nie wiedział, ale nikt nie mógł obecnie wiedzieć. Kącik ust drgnął mu ironicznie, kiedy wywód dotarł do kota.
  Indrin na chwilę zjechał wzrokiem w bok, ale szybko wrócił, kiedy Łowca zaczął mówić o swoim... bracie. A może bardziej o sobie. Siedział i słuchał, nie ruszył się nawet o centymetr, jakby nie chcąc, by przypadkowy dźwięk go zagłuszył. Wraz ze szczerym zainteresowaniem na jego twarzy widniało zaskoczenie, bo nie spodziewał się usłyszeć historii życia swego prześladowcy. Ale do czego właściwie zmierzał Xentis? Nie przerywał mu, kiedy robił przerwy na papierosa. Brwi Indrina drgnęły delikatnie, a uszy się uniosły, kiedy przyznał mu rację. Wiedział, że ją ma, ale kto z władz by mu to powiedział? Zaczynał naprawdę szanować tego elfa, myślał samodzielnie i nie bał się z tym afiszować.
  Znieruchomiał znów, kiedy ten się nachylił, a jego dalsze słowa... Kiedy się wyprostował, chłopak chyba dalej trawił w głowie to, co usłyszał, lecz równie szybko przywołał wyraz skupienia na twarz. Poszczególne klocki układały się w całość, a choć rozsądek kazał nie dowierzać, to jednak wolał nie zadawać głupich pytań.
  Prychnął cicho i odwrócił wzrok, choć było widać, że nie jest to odpowiedź, a zwykła reakcja na stres. Jedna z jego dłoni ponownie się zacisnęła, a potem otworzyła niespiesznie.
  — Ja i tak nie miałbym co zrobić ze swoim życiem — odparł z namysłem i spojrzał znów na Xentisa. — Jeśli twierdzisz, że to możliwe... to tak, chcę zostać jednym z was — rzucił spokojnie i z determinacją w głosie, choć w środku czuł się jak szaleniec. Jakaś zbłąkana myśl nawet podszepnęła mu, że za chwilę Łowca zwyczajnie roześmieje mu się w twarz. Bo przecież kim on niby był w oczach ludzi? Futrzakiem bez prawa decydowania o własnym losie, a co dopiero, żeby dostawać jakieś przywileje.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Xentis Venatori Pią Sie 13, 2021 4:16 pm

Ines… siostra. Czemu go to nie dziwiło. Przypomniało mu to słowa kobiety odnośnie hodowli. Istniało takie prawdopodobieństwo, a on go nie wykluczał. Miejscowość też pasowała. W gruncie rzeczy, deptali sobie wzajemnie po piętach. A Xentis wpadł w sam środek tego.
Zapamiętał jego imię. Indrin. Brzmiało milej od Zająca, który nabrał już złego skojarzenia. Ale teraz ważniejsza była kwestia tego co mu odpowie. Czy zdecyduje się być Łowcą? Śmiało mógłby rzec, że tylko głupi by nie skorzystał w jego fatalnym położeniu. Zresztą, zaraz potwierdziły się jego przypuszczenia.
-W porządku. Jesteś więc teraz pod moim nadzorem. Zabiorę Cię do Selinday, do naszej siedziby. Tam Wielki Łowczy o wszystkim zadecyduje. Coś wymyślę…- Spetował i odwrócił na chwilę wzrok. -Ale przed tym… muszę odwiedzić kilka miejsc i wszystko uzgodnić. Oraz, odwiedzimy moje hrabstwo… jest tam ktoś, z kim powinieneś porozmawiać.
Dodał, aby za chwilę ciężko wstać, rzucając peta na ziemię. Prześledził hybrydę wzrokiem raz jeszcze, mówiącym jakby miał poczekać, po czym ciężej zebrał się do wyjścia, poinformować milicjantów. Zapewne większość będzie temu przeciwna, ale w dupie z tym. Teraz to sprawa Łowców, a reszta, nie musi o wszystkim wiedzieć…

z/t 2x
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Babibył Sob Wrz 04, 2021 12:57 pm

Hedroth, wspaniałe miasto o wielu cudownych twarzach, zwłaszcza nocą. Piękne mury ma, a ludzie jacy przyjaźni. Uwielbiają moje egzekucje. To miasto mnie kocha! No może trochę zaszalałem, ale lubię tak myśleć. Na pewno kilka osób mnie tutaj lubi. Zarząd więzienia, kapitan Norri Ledvick też jest całkiem miły, no i mam wierny tłum widzów, kilkoro stałych bywalców.
-...no kiedyś to częściej egzekucje tu przeprowadzałem, ale nawet jak ostatnimi czasy mniej tego robiłem, to się ten dziadziuś zawsze i tak pojawiał. Wiecie, jak to jest, po dziadku własnym widzę, że siedzą w domu i nic nie robią, a jak już coś robią, to totalnie szalone rzeczy, w stylu zakochują się w wypychaniu znaleźnych, martwych zwierząt albo kolekcjonują mokry chleb w słoiku, hodując pleśń. Miło go widzieć, przynajmniej wiem, że żyje i chociaż nie rozmawialiśmy dużo, to jakoś tak się do niego przywiązałem. Jak do pająka co sobie zrobił pajęczynę w rogu łazienki. Kiedy znika, czujesz jakąś dziwną pustkę.-spojrzałem na moje towarzyszki, na Lisollette i Sabrinę, zastanawiając się czy pojmą magie starości. Nie mówię, że nie pojmą, nie są głupie przecież, ale wampir może mieć na to nieco inny pogląd niż ja.
Wyszliśmy w końcu na duży plac. Nieco zapuszczona fontanna, jakieś ławki, bluszcz obrastający latarnie z czego kilka z nich się nie paliło, pewnie nieszczelna obudowa skusiła wiatr do zgaszenia ich. Dużo niedociągnięć.
-Ależ to miasto ma klimat, co? Uwielbiam je.-wydałem swoją opinię, opierając się dłońmi o biodra. Wskazałem wysoki budynek przylegający do placu.-A to więzienie.-przedstawiłem im miejsce mojej pracy. Czułem się, jakby był dzień gdzie można dzieci do pracy przyprowadzić.-Piękny widok z góry. Masę miasta widać. Ludzie wyglądają jak mróweczki.-takie mróweczki, że to aż żal deptać, z resztą, po co deptać?-W sumie wy to pewnie lepsze widoki macie, jak się zmieniacie albo... uh... wybaczcie, że tak stereotypowo, ale żyjecie w zamkach? Stamtąd też muszą być dobre widoki. Za mało wiem o wampirach.-przygarbiłem się lekko. Taki stary, a taki niewyedukowany. Ja wiem, że wampiry, jak ludzie, różnią się od siebie, ale specyfika ich choroby sprawia, że są celem wielu łowców, a życie w stadzie w trudnodostępnym zamku brzmi, jak marzenie.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by NPC Sob Wrz 04, 2021 1:50 pm

Odpoczynek w Hedroth był dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza że gospoda dawała więcej bezpieczeństwa, niż karoca. W dodatku, już niedaleko stąd do Adren, więc to tylko formalność, mogli tam być w ciągu dnia. A tak, teraz spacer dobrze im zrobi, przynajmniej zdaniem Lisollette, która spacerowała z własną parasolką, niczym prawdziwa dama. Pogoda była pochmurna, panowała delikatna mżawka, co faktycznie dodawało klimatu, o którym wspominał już niejednokrotnie Babi. Trochę z mniejszym spokojem podchodziła Sabrina, która w czasie ich drogi, trzymając się ciut z tyłu, uważnie obserwowała wszystkie uliczki. Miała własne doświadczenia z dużymi miastami nocą, więc wiedziała, że tacy jak oni, wyglądający zwłaszcza na bogatych, mogą stanowić idealny łup dla rabusiów. Sama pozbawiła się maski, odsłaniając bladą buzię i jasnobrązowe oczy, z kolei jej blondy włosy, własnoręcznie ścięte na wysokości szyi, oraz brwi, chowały się pod kapturem. Same szaty były w porządku, kiepska pogoda, każdy zrozumie, ale maska mogłaby być niemile widziana. Zwłaszcza, że w mieście chodziły słuchy, niejako jakiś zamaskowany seryjny morderca tutaj ostatnim czasym grasował. Podobno złapany, ale ludzie szybko nie zapominają.
-Twoja aluzja jest dosyć dla mnie zrozumiała, choć… nie przepadam za pająkami. Ogólnie insekty… to trochę mnie przeraża.- Zaśmiała się, skrywając usta za swoimi szczupłymi palcami. -Lecz o takich formach kolekcjonerskich nie słyszałam. Choć może…
Zamyśliła się, zaś panna Valerius, bo tak miała na nazwisko ich trzecia towarzyszka, prychnęła na to.
-Trzymanie pleśni? Wypchanych zwierząt? Mam wrażenie, że na starość to coś wsiada na głowę i się dziwaczeje.
-Nuda, moja droga, nic więcej. Mało to starych ekscentryków znasz?
Wtrąciła Cascamia, uśmiechając się zaraz do elfa, kiedy wspomniał o wspaniałości Hedroth. Tak, miało ten swój indywidualny klimat, którego ciężko szukać w innych miejscach, choć śmiało mogła powiedzieć, że Ursa, choć mniejsza wioska, też mogłaby się wykłócać w rankingu bycia ponurą.
Weszli na zapuszczony plac, który cieszył się spokojem i ciszą, zaś zapach wilgoci, oraz świeżego powietrza, roznosił się wokół nich, lecz Lisollette w tej chwili skupiła uwagę na wskazanym więzieniu, zatrzymując się na moment, kręcąc parasolką w dłoni.
-Oh, tak, pamiętam ja je budowano. To było chyba w latach 70’ zeszłego wieku. Był wtedy straszny przepych przestępców w mieście, więc trzeba było zbudować nowy, zaś stare więzienie, przekształcono w zakład psychiatryczny. Nie wiem co jest bardziej gorszym miejscem obecnie.
Uśmiechnęła się, z kolei Sabrina wysunęła nieco do przodu, też zerkając na budynek.
-Jak miałabym wybierać, chyba padłoby na więzienie.
Skomentowała po swojemu, lecz dosyć szybko temat zmienił kat, który zaczął mówić o zamkach. Tutaj Valerius nie miałą wiele do wyrzucenia z siebie, więc większą uwagę podjęła draculetka, otwierając szerzej oczy i lekko wysuwając wampirzy kieł na swoją dolną wargę.
-To zależy kogo spytasz, skarbie. Najstarsi i najbogatsi, faktycznie żyją w zamkach. Jedni jednak mają własne posiadłości, ale stosowna większość, asymiluje się w ludzkich miastach. W samym Hedroth jest pełno wampirów, nawet nie wiesz, kiedy ten ktoś jest twoim sąsiadem.- Przekrzywiła głowę na bok. -Też bardzo wielu pozostaje nieświadomych tego, że nie jesteśmy dzikimi zwierzętami, tylko cywilizowanym społeczeństwem, potrafiącym żyć na wyższym standardzie i koegzystować ze śmiertelnikami. Tacy właśnie najczęściej padają ofiarami prawa, gdy nie odnajdują się wśród ludzi, czy elfów.
Wyjaśniła, by zaraz zerknąć na Sabrinę, lecz ta odwrócona była do nich plecami, przypatrując się zapuszczonej fontannie, gdzie nawet wdzierał się mech.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Babibył Sob Wrz 04, 2021 4:27 pm

Nie lubi pająków? To zrozumiałe, ale jak tak można? Chyba źle porównuję ją do owadożernych nietoperzy. Ale z drugiej strony ja świnię jeszcze jakoś przełknę, ale żeby do takiej podchodzić? Nie ma opcji, chcę jeszcze trochę pożyć.
Lis spróbowała bronić starsze osoby, jednak Sabrina miała nieco racji. Uniosłem więc na sekundę palec w górę, żeby wyglądać mądrze.
-Z tym rzucaniem się na głowę, jest trochę racji. Elfy przecież z wiekiem narażone są na mutacje, a mózg jest bardzo delikatnym narządem, który łatwo się psuje w dziwny sposób. Jednak nuda faktycznie nie pomaga w tym stanie.-nie mówię, że mój dziadek to wariat, ale może trochę ma w sobie z szaleńca.
Zaraz jednak wciągnęliśmy się we wspaniałość miasta. Patrzyliśmy na budynek i zastanawialiśmy się co gorsze.
-Więzienie od psychiatryka nie różni się dużo, ale w więzieniu przynajmniej wiesz, że kiedyś wyjdziesz na wolność lub twoje męki się skończą egzekucją za kilka dni, do tego sam się na to skazałeś. Z psychiatrykiem sprawy mają się inaczej. Stygmatyzacja, sposoby leczenia sprzed półwieku przez które możesz umrzeć, bo rodzina uznała, że coś z tobą nie tak.-westchnąłem cicho, wiedząc, że jeszcze daleko nam do szczęśliwego świata.
Dlatego zmieniliśmy temat na widoki i życie wampirów. Z zainteresowaniem słuchałem Lis, która nazwała mnie ,,skarbem" normalnie poczułem się młodszy o dwadzieścia lat. Zastanowiłem się chwilę.
-A znam kilka przypadków wampirów, parę mi się w życiu zdarzyło spotkać w więzieniach czy na egzekucjach. Ah, właśnie bo na tym placu przeprowadzane są egzekucje publiczne. Bardzo wygodne miejsce, tu zaraz jest taka miła tawerna, można odpocząć, polecam. Niedaleko jest też muzeum ozdobnych wazonów przekazywanych w rodzinie garncarzy z pokolenia na pokolenie, istne cuda, warto zajrzeć.-zrobiłem małe wtrącenie, jednak szybko wróciłem do tematu.-O coś chciałem zapytać jeszcze... A jak to jest z tą agresją u was? Domyślam się, że tak, jak ludzie są dobrzy i źli, tak i wampiry takie są. Jednak spotkałem w życiu kilka naprawdę zdziczałych osobników, było w tym coś więcej niż złość czy zwykła chęć mordu. To był nad wyraz smutny widok, niezwykła desperacja, która zdawała się odbierać kompletnie umysł. Niektórzy mówią o opętaniu czy czarach, które robią z ciebie bezmyślną marionetkę mającą jedne zadanie.-zastanawiam się, jak mógłbym pomóc w takiej chwili, chociaż niewiele zrobię z kwestiami prawnymi jeśli już ktoś dopuścił się morderstwa. Nawet ja nie mam mocy by milicja zapomniała o pewnych przestępstwach.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by NPC Sob Wrz 04, 2021 4:55 pm

Czarnowłosa westchnęła głęboko, kiedy wspomniał o przestarzałej metodzie leczenia, a podobno miały i tak wejść innowacje, które polegają na operacjach mózgu. Bardzo niekonwencjonalna metoda, w którą powątpiewała.
-Wydaję mi się, że półwieku to i tak mało. Raczej psychiatria nie ruszyła z miejsca od dobrych stuleci. Bijemy chorych kijami, licząc że przemoc do nich dotrze. A to nie tak powinno działać.
Mruknęła, żałując tych, którzy się w owych psychiatrykach znajdowali, natomiast sama Valerius milczała dłuższą chwilę, może to tylko zerkając po nich. Cascamia zrobiła ze dwa kroki do przodu, obracając parasolką, odwracając się znów w kierunku elfa, który zaczął zadawać coraz to nowsze pytania o wampiry. Był niezwykle ciekaw, lecz co się dziwić, śmiertelnicy przeważnie nie mieli okazji rozmawiać z krwiopijcami bez żadnych przeszkód, świadomi z kim mają do czynienia.
-Tak jak mówisz, cechujemy się osobowością jak każdy inny, sami obieramy ścieżkę, którą podążamy. Jednak musimy żyć inaczej, mimo to. Nie nakarmi nas zwykłe jadło, wyłącznie krew. Krew trudniej zdobywać normalnymi sposobami, niż mięso, które kupisz od pierwszego lepszego rzeźnika na ulicy. Z brakiem krwi, jest jak z głodującym człowiekiem. Zatraca wszystkie zmysły i rozsądek, myśli tylko o przetrwaniu. Ci, o których mówisz, najpewniej byli osamotnieni, oraz głodni. Pozbawieni krwi, bez możliwości łatwego pozyskania jej, pchali swoje czyny do mordu, jak dzikie zwierzęta, aby tylko zaspokoić głód. Wiele wampirów dba jednak o to, by nigdy nie znaleźć się w takiej sytuacji. Nie każdy ma taką szansę, zaś moja praca polega na tym, aby odnajdywać właśnie tych w najgorszym położeniu, oraz pomóc im, jak i śmiertelnikom, którymi się otaczają. Tylko tak możemy żyć w harmonii.
Wyjaśniła mu na spokojnie, natomiast Sabrina założyła ręce na piersi, zerkając na kata, któremu się chwilę przyglądała, tak jak poprzednim razem.
-Magia i opętania, jak słyszysz, nie mają tu nic na rzeczy. Łatwo innym ocenić nas jako potwory, oraz wrzucić do jednego wora, skoro nie jesteśmy społecznie akceptowalni. Wystarczy nam krew zwierzęca do przeżycia. Wiadomo, że ludzka jest jeszcze smaczniejsza, ale to jak z narkotykami. Narkotyków przecież zakazujecie. Ale o czym tu mówić, skoro w psychiatrykach terroryzują chorych, a posiadanie hybrydy na smyczy jest tolerowane, choć ona też myśli i czuje.
Wyraziła własną opinię, zaś Lisollette przyglądała się jej z zaciekawieniem.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Babibył Nie Wrz 05, 2021 6:03 pm

Powiedziałbym, że złe traktowanie jest powodem dla którego jestem za samobójstwami i zabijaniem takich osób, ale to się wiąże z wiarą w odrodzenie się w nowym ciele. Po co masz cierpieć tutaj, skoro możesz mieć lepiej, ale rozumiem, że nie każdy uważa jak ja, a prawo nie może być takie, jak chcę, bo wierzę w co wierzę, albo raczej mam jakieś nadzieje.
Miałem kolejną okazję dowiedzieć się czegoś o wampirach i nie umiałem się odnieść do niczego co mówiły. Owszem, takie rozmyślania są ciekawe, ale nie mam nic do dodania. Masa rzeczy działa niepoprawnie, bo bogaci i ci u władzy uznają coś za poprawne i niewarte zmiany. Nikt nie chce nikogo słuchać, bo łatwiej wskazywać palcem i oskarżać, ale ludzie chyba zawsze tacy byli. Sam widzę ile przyjemności czerpią z obserwacji karania złej osoby, nie widząc, że do zabicia własnych dzieci wystarczy brak wsparcia i nadziei na zapewnienie im jakiejkolwiek przyszłości, która nie skończy się życiem na ulicy czy utonięciem w życiu przestępczym. Może nie chcą widzieć, bo to zachwieje ich pogląd, że zabicie w każdej sytuacji jest złe, chociaż sami by zabili gdyby coś groziło ich rodzinom i oczekiwaliby łaski. Nie da się tego ująć w kilku zdaniach, nawet nie będę próbować, po prostu przytaknąłem lekko.
-Świat się zmieni, powoli, ale to zrobi. Ja już tego raczej nie dożyję, ale wy macie szansę. Powodzenia.-uśmiechnąłem się, bo miło by było gdyby mogły naprawdę zobaczyć tę zmianę, zobaczyć, że potencjał został wykorzystany i w końcu mogą się nie bać wyjść do ludzi.
Wznowiłem nasz spacer. Jeszcze tylko kilka miejsc z ładnym widokiem i będziemy wracać do tawerny, nie ma co ryzykować. Broszka odpoczął, czas jechać dalej.

Z/T wszyscy
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Xentis Venatori Wto Lis 23, 2021 7:42 pm

Wiele się pozmienialo w świecie, choć zaskoczeniem była rewolucja w Afraaz, okazując się piękną niespodzianką na koniec. Oczywiście Cesarz posłał wojska, w tym Gildie Łowców, aby odbić miasto z rąk buntowników, co okazało się strategiczną klęską, po której zmuszeni byli wracać do domów. Xentis długo narzekał na takie fiasko, choć pocieszającą była myśl, że Medevar uzyskał inne miasto portowe, z dostępem do wschodnich wód. A co jeszcze bardziej go uspokajało, że Indrinowi nic się nie stało. Miał go na oku cały czas, a batalia nie była dla niego łatwa. Zabijanie hybryd… ale Venatori powtarzał mu, że robi to dla ojczyzny, której teraz służył, a niestety, to dola żołnierza. Bardziej fizyczne rany nabył sam elf, którego godzono szablą w bark. Xentis to zbagatelizował, ale już w Hedroth, Gascon powiedział mu, że obrażenie jest poważniejsze, niż wyglądało. Skończyło się na zszyciu ran, ale też zastrzykach, mających wspomóc gojenie. Było jednak jedno "ale". Nie pić alkoholu. Cóż…
Nie poszło to zgodnie z planem, bo choć pilnował się z tym, miał lekkiego dołka przez przegraną bitwę. Kochana Ines chciała zabrać go na miasto, do restauracji, lecz nie wiedziała o lekach. Nie chciał jej zresztą martwić kiepskim stanem zdrowia, dlatego zgodził się, z drobnym wahaniem, zaś Indrin pozostał w Sękatym Domostwie z dziećmi i psem.
Zjedli i napili się już na mieście, a na bogów, nie wypił wcale tam dużo, lecz bardzo szybko poczuł się dziwnie, co zauważyła Króliczka. Musieli niestety skończyć miłe wyjście, lecz to nie miał być koniec nocnych wrażeń, bowiem tak jak wyszli, tak też szybko Ines zgubiła elfa, który dosyć samowolnie, wybrał się na przygodę do parku…
Venatori stawiał chwiejne kroki, choć wyglądał dosyć elegancko, opatulony płaszczem. Zima niosła ze sobą chłodne noce, więc przynajmniej nie zamarzał. Zaraz jednak zatrzymał się i zakołysał, zatrzymując przy większym głazie.
-Co za… ładny kamień… to najładniejszy kamień jaki widziałem…!
Rzucił z uśmiechem, zaraz padając na kolana i rękoma zapierając się o skalną fakturę. Zaczął oglądać wszystkie wypustki, a jego zamglone fiołkowe oczy, leniwie podążały z prawej do lewej. Ale zaraz! Gdzie była Ines?!
-Ines!- Krzyknął, próbując wstać, trzymając się głazu i tracąc na nim równowagę. -Ines!
Krzyknął znowu, zaraz upadając plecami na trawę. O… niebo było ciemne. Jakby ktoś ukradł gwiazdy. Co za złodziej...
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Mistrz Gry Sro Lis 24, 2021 11:30 am

To był dla niej trudny czas. Wielokrotnie o nim myślała, przywołując do głowy najróżniejsze scenariusze. Właściwie o nich obu, ale, głupio się przyznać, los elfa znacznie częściej nie dawał jej spokoju. W dodatku nie umiała sobie wyobrazić, co by było, gdyby ten jednak nie wrócił, to była wizja tyleż samo realistyczna, co i nie. Na szczęście okazała się nad wyraz fałszywa.
Nieco później, kiedy wszyscy czuli się w miarę dobrze i powoli wracali do codzienności... Właściwie to jeszcze nie, czuła bowiem doskonale tę drobną zmianę, jaką przynieśli ze sobą z frontu. O ile u Xentisa była to głównie irytacja z przegranej sprawy, tak u jej brata dało się wychwycić jakiś rodzaj nękającej go refleksji, której nastrój wcale jej się nie podobał. W każdym razie obaj potrzebowali odpoczynku od minionych dni. Tak też ona wraz z Xentisem znalazła się w jednej z lepszych restauracji w Hedroth. Było naprawdę miło, choć nikt nie nazwałby tego szaloną zabawą, to jednak jej to zupełnie odpowiadało. Bynajmniej nie spodziewała się tego, co miało miejsce nieco później. Na pewno nie zbliżyli się do jego limitu picia, więc sytuacja była tym bardziej dla niej niepokojąca. Mieli się przejść, a jeśli by mu nie przeszło, to ruszyć z powrotem, ale nagle...
— Może to... — Urwała gwałtownie, widząc obok siebie pustkę. — Xen? Xentis!
Króliczka rozejrzała się pospiesznie. Jej schowane uszy nie bardzo pomagały, ale ruszając po najbliższej okolicy, szybko usłyszała własne imię. Złapała mocniej swój cienki szal okrywający ramiona i pobiegła w tamtą stronę, znajdując elfa leżącego obok głazu. To nie był dobry widok, był bardzo zły i jej niepokój wcale się nie zmniejszył.
— Xen! — rzuciła, by zaraz kucnąć obok. — Gdzie ty znikasz? Chcesz, żebym zawału dostała? Wstawaj — rzuciła, łapiąc go za ramię, by pomóc mu się podnieść. Przez to wszystko nawet nie zwróciła uwagi, że zaczęła znacznie więcej mówić, a mniej się nad tym zastanawiać, ale... to chyba ten alkohol, co?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Xentis Venatori Sro Lis 24, 2021 12:04 pm

Czuł się fatalnie. Ale nie jakoś niedobrze, ale tak jakoś inaczej, niż zawsze. Wszystko się tak bujało, a on miał wrażenie, że otoczenie zniknęło. Choć to tak sobie nie trwało, gdy usłyszał głos, zaniepokojonej i dużo trzeźwiejszej od niego Króliczki. Dobrze, że ona się znalazła i że była cała, taka o.
-Nie chcę… nie umieraj…- Wymruczał, za chwilę wspomagając się nią, aby znów wstać, stawiając krzywo kroki dla utrzymania równowagi, choć wciąż trzymał ją jedną ręką. -Uszy…- Dodał, zaniepokojony lekko, kiedy zaraz palcami wolnej dłoni pociągnął jej chustę do tyłu, aby odsłonić królicze, puchate uszy. Miała szczęście, że byli sami w tym parku. -Masz takie urocze uszka… uwielbiam je...
Ostronie puścił ją, aby przenieść dłonie na jej głowę, głaszcząc ten hybrydzi atut. Chyba mu się to nie zdarzyło, odkąd nie pokazała mu ich pierwszy raz. Ale wtedy się kontrolował, później też, a teraz… to jakoś nie wydawało się takie specjalnie istotne.
-Ines… jesteś cała urocza…- Przeniósł dłonie na jej buzie i spojrzał jej w oczy. -Za urocza. Za urocza, aby ze mną rozmawiać!
Zaznaczył, próbując brzmieć stanowczo, ale wyszło jak wyszło, aż puścił ją i odbił do tyłu. Wsadził ręce do kieszeni, rozglądając się po okolicy. Chyba jeszcze nie chciał wracać. Pewnie było tu więcej ładnych kamieni czekających na odkrycie. Ale nie tylko.
-Drzewa… skąd się tu wzięły?- Sapnął, jakby wcześniej ich nie dostrzegając w tym parku. Ktoś musiał je tu postawić. Może ten co ukradł gwiazdy, aby odwrócić uwagę. Ale nie z nim te numery, był dobrym detektywem, już odkrył kolejną prawdę. -Nieważne… nieważne…- Opuścił głowę. -Nieważne...
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Ines Venatori Pon Lis 29, 2021 12:52 am

Nie chciał... Nie chciał? No dobrze wiedzieć, naprawdę chyba by na to sama nie wpadła. Z jej ust wymknęło się ciche westchnięcie, ale przecież nie mogła zostawić tego bez odpowiedzi. Przynajmniej rozumiał co do niego mówiła, to już był bardzo dobry wstęp do ściągania go z powrotem do domu.
— No to nie będę w takim razie — wymruczała w odpowiedzi, próbując pomóc mu wstać. Dobrze, że była kim była, bo pewnie w innym wypadku miałaby z tym spory problem. — Hha?... — Zawiesiła na nim spojrzenie pełne niezrozumienia. Uszy? A on już zaczął szukać ich dłonią, zaraz poczuła, jak chustka zsuwa się z jej głowy. — Xen... Co... co ty robisz... — rzuciła ciszej, z zaniepokojeniem. Jej szeroko otwarte kolorowe oczy zerknęły w prawo i lewo, by za chwilę znów wylądować na nim, kiedy własnymi rękoma próbowała zakryć białe futerko. — Cso... — Poczuła jak jej buzię zalewa rumieniec zarówno na słowa, jak i jego dotyk. Drobne włoski napuszyły się, kiedy przeszedł po nich delikatny dreszcz, a ona nie wiedziała, co ma z tym począć. Wgapiała się w niego skołowana i zmieszana, nie umiejąc kompletnie odpowiedzieć i ta cisza z jej strony coraz bardziej uderzała króliczkę.
A potem było tylko gorzej, bo z komplementowania uszu przeszedł do komplementowania niej całej. Już miała zacząć zaprzeczać, już nawet układała odpowiednie zdanie w zabałaganionej głowie, kiedy powiedział coś, co znowu zbiło ją z tropu.
— H... ha? — Pochwyciła żywiej jego spojrzenie, a rękoma namacała szalik, który zarzuciła szybko na głowę. — Co ty wygadujesz... — wydukała w końcu, starając się nie myśleć o tym wszystkim za bardzo. Ale jak mogła nie myśleć! Oh... — Drzewa... rosły tu... zawsze... — Co to za zmiana tematu? — Xen, o co ci chodzi? — Zmarszczyła brwi i podeszła do niego, by złapać go pod ramię. — Chodź, wracajmy już... — Tak prosto z mostu? A może jednak zadziała. Powinien się położyć, a nie śledzić, skąd drzewa przychodzą.
Ines Venatori
Ines Venatori

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : jakieś codzienne drobiazgi
Ubiór : Ładny i skromny zarazem, którego nieodzownym elementem jest chustka na głowie.
Źródło avatara : mobile.twitter.com/kuroimori_twee

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Xentis Venatori Pon Lis 29, 2021 8:24 am

Sytuacji z pewnością nie pomagało to, że Króliczka nawet zawstydzała się w sposób bardziej, niż uroczy. Ale nie było co się jej dziwić, Xentis w końcu nigdy nie był taki śmiały, ani lekkomyślny. Mimo to elf wydawał się nie zauważyć, w jakiej sytuacji ją stawiał, ale zaraz odpuścił, dając jej chwilę na myślenie. Sam miał pełno myśli i wszystkie nieskładne.
-Prawdę mówię, droga… moja droga…- Wymruczał, stawiając chwiejny krok dla podtrzymania równowagi. -Drzewa… możliwe… niespodziewane…
Odparł, choć trochę pochmurnie, jakby to nie ten temat go teraz frapował. Zaraz zresztą dostrzegł, że zakryła swoje uszy, a to go chyba… zasmuciło? Nie podobało się jej to, że pochwalił jej hybrydzi atut? To… chyba zachował się źle, jak jakieś pijaki napastujące dziewki. To kolejny powód czemu był beznadziejny.
-To moja wina…- Wymruczał, gdy podeszła, aby go pochwycić. -To te… lekarstwo… Gascon mówił… lekarstwo, nie pij…- Dodał, stawiając znów kroki, z pomocą podpierającej go Króliczki. -Ale ja nie mogłem nie… bo chciałem byś była szczęśliwa… ale jesteś na mnie zła…- Zerknął na nią, a zaraz przed siebie, próbując nie podpierać się za bardzo o nią, bo mogłaby mieć z nim wtedy kłopoty. -Ale tak jest zawsze… bo ja już wiedziałem…- Zatrzymał się nagle jak wryty, obracając w jej stronę, przez co byli bardzo blisko siebie, jeśli ta wciąż go trzymała. Wysunął rękę w górę, wpatrując się w swoje poparzone palce. -...jak mnie wtedy pochwyciłaś… w tym pokoju… ja już wiedziałem, że chcę byś była szczęśliwa…- Fiołkowe oczy przeniosły się na jej, z przygnębiającym wyrazie. -...ale ja nie umiem… przeze mnie nikt nie jest szczęśliwy…- Zacisnął zęby. -...ja sam pójdę. Umiem.
Spróbował się łagodnie uwolnić z jej chwytu, znowu krzywo stawiając kroki, choć wzrokiem uciekał na ziemię, jakby pilnował własnych butów, coby nie przewrócić się ostatecznie.
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Ines Venatori Pią Gru 03, 2021 1:21 pm

Jego podły nastrój był bardziej niż wyczuwalny, a ona nie wiedziała, co jest przyczyną i co może z tym zrobić. To wszystko sprawiło, że uszy króliczki jeszcze bardziej stuliły się pod kapturem. Gdyby nie były zakryte, pewnie tym bardziej wyglądałyby teraz uroczo i niewinnie. Ta krótka myśl szybko przemknęła jej przez głowę, kiedy już trzymała go za rękę. Ale nie puściła i tak, to nie wchodziło teraz w grę.
— Jaka wina... — wymruczała w zdziwieniu, przyglądając mu się uważnie. Za moment jej oczy zrobiły się większe, kiedy zrozumiała, co właśnie powiedział. — C-co?... Ale... — Nie pociągnęła, bo mówił dalej. Zaraz, co, szczęśliwa? Z tego ma być szczęśliwa? On chyba sobie żartował. — Oczywiście, że jestem zła, powinieneś mi powiedzieć! — odparła z wyrzutem, dalej ściskając przy sobie jego ramię, by przypadkiem nigdzie nie uciekł.
Jej serduszko już teraz waliło jak szalone, a kiedy stanął i odwrócił się do niej przodem, kompletnie zwariowało. Przeniosła wzrok na jego dłoń i zaraz znów na niego samego. To, co mówił, po raz kolejny wybiło ją z rytmu.
— Ale... To przecież nieprawda, jestem szczęśliwa — zaoponowała żywo, wlepiając w niego zatroskane spojrzenie. — Jeszcze nigdy nie byłam bardziej... — dodała ciszej z nutą bezradności, kiedy wyślizgiwał się z poluzowanego chwytu jej dłoni. Zupełnie jakby chciał odejść i nie wrócić. — Ja nie chcę, żebyś szedł sam — miauknęła zaraz.
Ines Venatori
Ines Venatori

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : jakieś codzienne drobiazgi
Ubiór : Ładny i skromny zarazem, którego nieodzownym elementem jest chustka na głowie.
Źródło avatara : mobile.twitter.com/kuroimori_twee

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Xentis Venatori Pią Gru 03, 2021 1:59 pm

Jej wyrzut pokarał jego uszy, nawet jeśli nie była wcale taka głośna, to wiadomość ta dotarła do jego świadomości. Miała rację, może mógł jej powiedzieć, ale jak zwykle myślał, że sobie da radę, a porady lekarza zignoruje. W końcu, co to dla niego, niejedno gówno przetrwał, a miały go położyć leki? Pff… ale jednak, Króliczka była ewidentnie tym zawiedziona. Niestety, nie naprawi tego, z pewnością nie w tym stanie, który pozwalał mu jedynie przyjąć to z pokorą.
Zaraz jednak znów przysporzył jej masę zakłopotania i stresu, z czego nie do końca zdawał sobie sprawę. Spojrzał raz jeszcze na nią, błądzącym wzrokiem, kiedy przyznała, że była przy nim szczęśliwa. Jak nigdy dotąd? Czy to prawda…? Bo on… bo on był szczęśliwy. A mimo wszystko, faktycznie próbował uciec, może od niej, może od siebie samego. Nie mógł znaleźć zadowalającego punktu odniesienia. Wszystkie drogi wydawały się złe.
-Zawsze byłem sam… nie, nie zawsze, ja chciałem… chciałem sam… być… ale teraz nie chcę… a powinienem…- Mówił dalej, ale jego zapał do uwolnienia się z uchwytu powoli malał, nawet jeśli ten dalej próbował iść gdzieś. -...bo ja wiem, że nie zasłużyłem, wiesz…? Bo jesteś dobra i ja… ja wiem, że za dobra, za urocza… za szczęśliwa, ja jestem za szczęśliwy, a nie powinienem…- Zatrzymał się w końcu, opuszczając głowę, choć palcami pochwycił skrawek jej płaszcza. -...bo zawsze jak myślę o Tobie, to bogowie się muszą złościć na mnie…- Znów spojrzał w jej oczy, zwracając się w stronę Króliczki. -...myślisz, że powinienem umrzeć dawno temu…?
Jego wyraz twarzy posmutniał, jakby chciał, aby mu przytaknęła i po prostu sprawiła, aby porzucił wszelkie nadzieje, wobec niej, wobec samego siebie. Choć ona była zbyt kochana, aby coś takiego powiedzieć, prawda? Chyba to sprawiało, że była w jego oczach tym kim jest.
-Nie, Ty tak nie uznasz... chcąc nie chcąc, nie możesz... ale mimo wszystko, staram się być lepszy... dla Ciebie...
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Ines Venatori Nie Gru 05, 2021 5:47 pm

Jej oczka śledziły jego twarz, kiedy mówił o swojej samotności. Nie było nic dziwnego w tym, że nie chciał, ale brzmiało smutniej, niż mógł teraz przypuszczać. Nigdy chyba nie oczekiwała usłyszeć od niego takich słów. Choć zawsze wiedziała, że mogą się kryć w jego głowie, zbyt dobrze umiała to sobie wyobrazić. Może to dlatego było to takie przykre. I dlatego tak bardzo nie chciała, by sobie poszedł.
— Nie powinieneś... — zaprzeczyła mu z marszu, idąc powoli za nim, by nie uciekł jej z rąk. Słuchała dalej i nie było wcale lepiej. — Nie można być za szczęśliwym...! — zaprotestowała cicho, doganiając go znów w mozolnym marszu, bo aż przystanęła. I zaraz zrobiła to znowu, kiedy zadał pytanie, od którego szerzej otworzyły się oczy króliczki. Przez moment nie wiedziała, co odpowiedzieć, a wtedy on sam to zrobił. Ale czy to wystarczało Ines? Absolutnie nie. — Umrzeć?... Nie... Oczywiście, że nie! Ani wtedy, ani teraz, ani nigdy! — zawołała, ściskając mocniej jego rękę w objęciach. Spostrzegłszy to, zbłądziła wzrokiem gdzieś na ziemię, ale nie puszczała go. — Jesteś lepszy, ja wiem... Widzę... I nie chcę, żebyś umierał, żeby coś ci się stało... — Podniosła na niego zeszklone oczy. — Czemu mówisz takie rzeczy? Czemu tego nie widzisz? Ja nie chcę, żebyś zniknął... — wyrzuciła z przestrachem, czując jak policzki znów jej się różowią od tej bliskości jego twarzy.
Ines Venatori
Ines Venatori

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : jakieś codzienne drobiazgi
Ubiór : Ładny i skromny zarazem, którego nieodzownym elementem jest chustka na głowie.
Źródło avatara : mobile.twitter.com/kuroimori_twee

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Xentis Venatori Nie Gru 05, 2021 8:03 pm

Czy faktycznie szczęście było nielimitowane, mógł po prostu być szczęśliwym, bez żadnej ceny lub spełnionego warunku? Czy istniała szansa szczęścia dla kogoś, kto sobie na nie nie zasłużył? Jeśli dokonaliśmy złych wyborów, a na naszym sumieniu ciążyła niewiarygodna wina. To tak łatwo było mówić…
Ani wtedy, ani teraz, ani nigdy… jeszcze przyswajał te słowa, bo nigdy to bardzo długo. Nie chciała, aby umarł kiedykolwiek, bo jej zależało na nim? To chyba nie miało innego, ukrytego znaczenia, a może ten stan pomagał mu łatwiej przyswoić prawdę taką, jaką była.
-Nigdy… ale…- Wymruczał, czując bijące od niej ciepło, czy to na ręce, czy to przez stanie tak blisko niej. Choć jej wzrok uciekał, słowa brzmiały wyraźnie, wystarczająco dobrze, by chwytały za serce, przed czym może nawet jego nietrzeźwy umysł próbował się choć trochę bronić, wiedziony różnymi pobudkami. -Nigdy tak się nikt o mnie nie martwił…- Skomentował to, próbując zebrać myśli, ale zaraz łzy w jej oczach odwróciły jego uwagę. Odruchowo przyłożył palce do jej policzka, aby dać jej zapewnienie, że jest tu i żyje, ten stan się nie zmienia. Ale to może on był niczego nieświadomy, może on sam potrzebował odpowiednich zapewnień. Bo skoro miał ujrzeć prawdę, tak jak chciała… -Chyba dostrzegłem to…
Wyszeptał, zaraz przysuwajac twarz jeszcze bliżej, nosem smyrając ją po kości policzkowej, a zaraz wargami muskając jej kącik ust, nim nie złożył delikatnego pocałunku na nich, wskazującym palcem przesuwając po jej skroni. Jego fiołkowe oczy uwięziły się na jej kolorowych tęczówkach. Była słodka, niewiarygodnie słodka pod każdym względem.
-Zimno… mi… wracajmy... i spać…
Wymruczał, łagodniej przyciągając ją do siebie, jakby chcąc się w nią wtulić w czasie dalszej drogi. Z pewnością nie był już kłopotliwy, w sprawie powrotu do rezydencji...
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Ines Venatori Nie Gru 05, 2021 11:58 pm

Czuła zarazem, że chciała stąd zniknąć, ale też za nic nie chciała go zostawiać, ani żeby on zostawiał ją. To było takie niezrozumiałe, choć wiedziała sama, że nie ma tu nic do nierozumienia. To było też peszące przede wszystkim, te myśli, które biegły w stronę słów, jakich nigdy nie wypowiadała na głos. Jakich sama nie słyszała w swoją stronę. Może to był problem? Może nie przywykła... Ale jak można przywyknąć do czegoś tak ważnego?
— Żadne ale... — wymruczała pospiesznie, by nawet nie próbował zaprzeczać i wymyślać tych swoich męskich głupot, czy co to tam nim kierowało. Choć tych jej słów nie można było nazwać strofowaniem go, to jednak była gotowa je powtórzyć tyle razy, ile będzie trzeba. Ale zaraz powiedział coś, co tylko podtrzymało lekki rumieniec na jej buzi. Tak, martwiła się. Ale... Że to aż tak?...
Drgnęła w odpowiedzi na nowy dotyk jego dłoni, a z policzka na kark pobiegł delikatny dreszcz. Spoglądała na niego szeroko otwartymi oczyma, chyba nie wiedząc, a nie chcąc wiedzieć, czego ma się zaraz spodziewać, ale to i tak nadeszło. Kolejny dreszcz rozniósł się po ciele, a ona delikatnie nabrała powietrza, mając wrażenie, że czeka w nieskończoność, nim w wreszcie poczuła jego pocałunek. Jej umysł na moment zwariował, nim poruszyła lekko wargami, odwzajemniając to bardzo niewprawnie, ale o tym pomyślała dopiero dużo później, kiedy on znowu na nią patrzył. Na nią i jej pełną rumieńców twarz, a choć czuła się teraz tak bardzo na widoku, to nie umiała oderwać od niego spojrzenia.
— T... T-tak... Ch... Chodźmy... — odparła, chociaż na tyle cicho, że nie miała pewności, czy coś z tego zrozumiał. Powoli zaś ruszyła za nim. Do domu? No tak, na to wyglądało. To chyba dobrze, znaczy, taak, to dobrze, ale... ummm...

z.t. x2
Ines Venatori
Ines Venatori

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : jakieś codzienne drobiazgi
Ubiór : Ładny i skromny zarazem, którego nieodzownym elementem jest chustka na głowie.
Źródło avatara : mobile.twitter.com/kuroimori_twee

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Bonifacy Wto Gru 07, 2021 12:46 pm

Do następnego dnia, od spotkania dwóch królików, czas upłynął dosyć spokojnie. Bonifacy zawinął się w swój koc podróżnika i przespał się w dalszym skraju lasu, u boku swego wierzchowca, który sobie stał i coś tam dłubał w ziemi. Kolejno pojechali do miasta, tej bogatszej części. Nie był pewien, czy powinien wchodzić do Wisielca bez obstawy, ale cieszył się, że jednak to uczynił, bo tak nie zdobyłby cennych informacji od barmana, które nieco zmieniły bieg całego planu.
Czarny królik stał oparty o ścianę przybytku, podrzucając w dłoni jakieś wisiorki i breloczki, które miał przy sobie. Przestał, gdy tylko jego spojrzenie wyłapało nadchodzącego Indrina. Było ciemno, ale ten białas widoczny był bez trudu.
-Jesteś, wspaniałe. Już pomyślałem, że uznałeś, że kłamię, a to pułapka, co? Zapewne i tak przeszło Ci to przez myśl.- Zaśmiał się i założył ręce na piersi, przekrzywiając głowę na bok. -Jest… mały problem. Nieprzewidziany bieg wydarzeń.- Podjął na wstępie, ale nie brzmiało to tak rozczarowująco w jego głosie. -Ten Bou… barman… powiedział, że słyszał, jakoby Valerian i jego banda mieli kłopoty. Coś jakby siedziało im na ogonie. Byli tym przejęci. I że popołudniu ruszyli do kanałów miejskich, z nieznanych mu powodów. Nie wrócili.- Zastanowił się chwilę, odwracając wzrok i machając uszami. -Jeśli wciąż są w kanałach, to albo nie żyją, albo stworzyli nam idealną okazję do wykończenia ich. Nie rozumiem tylko… po co tam schodzili? I czym były te kłopoty? To dosyć… naprawdę nieprzewidziane…- Wymruczał, nim odbił się od ściany i podszedł do Indrina, aby poklepać go po ramieniu. -To co? Bawiłeś się kiedyś w szambonurka? Ja tak, urodziłem się w ściekach. Wyrzucili mnie jak byłem małym króliczkiem do rynsztoku, ale wychowały mnie szczury.- Założył ręce na biodrach z uśmiechem. -Żartowałem. Znajdź nam wejście do ścieków, znasz to miasto lepiej ode mnie.
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Indrin Giroud Sro Gru 08, 2021 1:09 am

Czego uczyło bycie niewolnikiem, to odcinania się od życia. Te wydarzenia zeszłej nocy były co najmniej dziwne, musiał to wszystko jeszcze dobrze przemyśleć, ale czuł, że nie ma teraz na to czasu. W takich chwilach najwygodniej jest nie myśleć, choć zwykle okoliczności były zgoła inne. Bura w uszach, bat na plecach, palcat na twarzy, ochrzan za zużywanie opatrunków i przypalony strój, rękawiczka na policzku, wytykanie palcami w klatce jak jakieś zwierzę... Teraz było inaczej. Chyba jeszcze nie musiał nie myśleć o miłych chwilach, słowach, gestach. Dziwnie się z tym czuł, ale były teraz zbyt rozpraszające. Po prostu przyjął jako niewiele znaczący fakt, choć nawet w tej wersji nie zmieniało to tego, że był wdzięczny. Nawet jeśli Venatori zwyczajnie się upił.
Słońce już dawno skryło się za horyzontem, kiedy młody Łowca szedł ulicami w stronę centrum. Kiedy pierwszy raz przyszedł do Hedroth, te ulice, przejścia między kamienicami i kręte zaułki wydawały mu się potwornym i intrygującym labiryntem, zwłaszcza w Południowej Dzielnicy, gdzie nieraz brakowało światła. Tutaj zaś lampy zdawały się tylko dokładać garści cieni migających na granicy pola widzenia. Zawsze lubił cienie, często były najmilszym aspektem niektórych ludzi. Teraz jednak, po tych miesiącach spędzonych na obchodzeniu każdego kąta i badaniu przejść, co poniekąd sam sobie wyznaczył, był pewnie nie gorzej zorientowany w terenie niż miejscowi kieszonkowcy.
Niewielu widział po drodze ludzi, a ci raczej nie zwracali na niego uwagi, poza jednym chudym typem opartym plecami o murek. Zając czuł na sobie jego przeciągłe spojrzenie i miał wrażenie, że je zna. Fak patrzą ludzie, którzy mają coś do ukrycia, ale jednocześnie są gotowi tego bronić niczym wściekły pies. Cóż tym razem nie miał zamiaru przeskakiwać przez furtkę, więc facet miał trochę szczęścia. A może Indrin też. Tak czy inaczej, droga do Wisielca nie była długa, a cichy szelest breloków szybko kazał przykuć całą uwagę do osoby czarnego. Słysząc jego słowa, uśmiechnął się pod nosem.
— Różne rzeczy przechodzą mi przez myśl — odparł spokojnie i zastrzygł uchem gdzieś w bok, gdzie właśnie przeleciał nietoperz. Lekko uniósł brwi. — Chyba mnie to nie dziwi... — mruknął i wsunął jedną rękę do kieszeni płaszcza.
Słuchał uważnie, a z każdym zdaniem brzmiało to coraz bardziej niewygodnie. Kanały. Nigdy nie lubił kanałów, szum i kapanie wody dezorientowały jego słuch. I jeszcze ten obrzydliwy zapach, trochę się go już nawąch w paru innych miejscach i nadal nie rozumiał, jak można się było do tego przyzwyczaić. Wracając jednak do tematu, brzmiało to tajemniczo i źle zarazem. Kto mógł ich gonić?
— Chyba odpowiedź jest tylko na dole — mruknął w zamyśleniu, zaraz ogniskując wzrok na Bonifacym, który bezceremonialnie postanowił poklepać go po ramieniu. Zając postawił uszy, ale nie zareagował w inny sposób. — To miło z ich strony — rzucił apropo szczurów, unosząc znów jedną z brwi, by zaraz prychnąć cicho. — Dobra, dobra, Szczurku, tędy — odparł i ruszył uliczką w stronę przystani nad rzeką. — Mam nadzieję, że nie boisz się zamoczyć.
Szli tak sobie czas jakiś, a Zając w tym czasie rozważał scenariusze. Nie tylko te dotyczące niewierności jego nowego kolegi, przede wszystkim myślał o Valerianie.
— Kanały to doskonałe miejsce na zasadzkę, jeśli znać ich rozkład. W Hedroth biegną dość prosto... — podjął, zbliżając się do nabrzeża, gdzie co jakiś czas zacumowane były łodzie. — Ale tego wejścia powinien jeszcze nie znać.
Zszedł po kamiennych schodach na zalany już cienką warstwą wody chodniczek, gdzie cumowały małe łódki, ale nie one były celem. Indrin przykucnął przy sporym wylocie kanału w kształcie półkola, gdzie zręcznym szarpnięciem wyjął jeden z metalowych prętów, umożliwiając im wejście do tunelu.
Indrin Giroud
Indrin Giroud

Stan postaci : Zabandażowane drobne skaleczenia po wewnętrznej stronie dłoni. | kilka drobnych blizn po wewnętrznej stronie dłoni; podłużne blizny głównie na plecach i ramionach; kilka niedużych śladów po starych poparzeniach; trochę innych blizn na brzuchu, nogach, czy głowie między włosami; niewielka blizna na zewnętrznej krawędzi lewego ucha, gdzieś w połowie długości
Ekwipunek : noże (4), sztylety (2), pistolety (2), wysuwane ostrza (2), kastety (2), przydatne drobne śmieci [krzesiwo, bandaż, scyzoryk, klucze itp]
Ubiór : raczej ciemny, kontrastując z białymi uszami. Dominuje nieśmiertelny, znoszony płaszcz z czarnej skóry o różnych ciekawych skrytkach na broń i inne rzeczy.
Źródło avatara : twitter.com/kuroimori_twee

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Bonifacy Sro Gru 08, 2021 7:46 am

Szczurek? Jak miło, ale był rasowym królikiem, wychowanie nie wpływa na to kim był! Zresztą, teraz mieli inne zadanie. Gdy tylko obaj zeszli do poziomu ścieku, nie musieli przejść wiele kroków, aby Bonifacy zatrzymał Indrina zagradzając mu drogę własną ręką. Jeśli biały przyjrzał się lepiej, dostrzegł leżące w brei ciało mężczyzny, z raną postrzałową piersi.
-To jeden z bandy. Jesteś pewien, że nikt nie zna tego przejścia…?- Poinformował, po czym podwinął swój płaszcz, odsłaniając tors, na którym przewieszone przez dwie kolby, spoczywały zdobione pistolety skałkowe. Lecz nie po nie sięgnął, a po ostrze, które jeszcze tylko przez chwilę wsunięte było w pochwę przy pasie. Charakterystyczny świst obnażył nagość cienkiego i niespotykanego tu oręża, zwanego kataną. Była bronią o jednosiecznej, lekko zakrzywionej głowni, zakończonej ściętym sztychem. Jelec miał kolisty kształt i był bogato zdobiony w kształt oplatających się złotych węży. Rękojeść wykonana została z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym, na którym wygodnie mógł ułożył palce. -Powinniśmy się roze…
Urwał, bo wzdłuż korytarzy odbiło się echo wystrzału, oraz krzyku bólu. Ich czujne uszy wskazały im kierunek, więc bez ogródek króliki ruszyły przed siebie, aby zaraz wyminąć kolejne ciało, oparte o zakrwawioną ścianę. I zaraz następny nieszczęśnik z poderżniętym gardłem. Po głowie złotookiej hybrydy zaczęły plątać się różne myśli, ale nie rozwijał się nad nimi, aż nie dotarli do jakiegoś większego zbiornika wodnego, który wydawał się teraz ogołocony, jakby cały ściek odprowadzony został bocznym kanałem. Tam zatrzymali się, zaraz na wejściu, gdy czarny królik dostrzegł jak kolejny facet padł postrzelony w plecy. Ale przez kogo? Odpowiedź pojawiła się szybko, kiedy zapach prochu doprowadził ich do kobiety o kiyamskiej urodzie, ciemnych długich włosach, czarnych jak noc skośnych oczach, porcelanowo bladej twarzy i drobnej budowie ciała. Ona sama wpierw zauważyła Indrina, w stronę którego wycelowała broń, jak się miało okazać, dwulufową, w której odbezpieczyła drugi spust.
-Hiroko?!
Spytał zaskoczony Bonifacy, czym wstrzymał działanie cudzoziemki, która na znajomy głos i własne imię, wręcz zastygła, dopiero zaraz odnajdując spojrzeniem znajomą hybrydę, dzięki czemu opuściła pistolet.
-”Znalazłam Cię!”- Rzuciła, w obcym dla uszu Łowcy, języku tarou sai, lecz dało się wyczuć w nim ulgę, oraz entuzjazm. Królik też wydawał się uśmiechnąć na jej widok, jakby byli dobrymi znajomymi. -Arasaki-san…!
Urwała, bo zaraz padł kolejny wystrzał, w jej kierunku, ale bardzo niecelny, gdyż przestrzelił jej lewe udo, a kobieta zaraz zgięła nogę w kolanie z jękiem bólu, upadając na ziemię. Bonifacy otworzył szerzej oczy, dostrzegając Valeriana z przeciętym przedramieniem prawej ręki, w której dzierżył ten pistolet.
-Osłaniaj Hiroko!
Rzucił do Indrina, po czym wybiegł do przodu, jakby chcąc odgrodzić elfa od Kiyamki, oraz Zająca, zatrzymując się tuż przed nim, trzymając mocno katanę oburącz i przybierając do tego pochyloną pozę. Venatori zatrzymał się, orientując w otoczeniu.
-Ty…? Parszywy draniu…- Sapnął poirytowany jego widokiem, zwłaszcza że nie wyglądał, jakby przyszedł mu pomóc, a zaraz też widok znanego mu już Indrina dawał dużo do myślenia. -Ty też, ja pierdolę…- Powrócił spojrzeniem do czarnego królika. -Przez tę kurwę straciłem dobrych ludzi!
Warknął, dobywając swojej szabli.
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Północna dzielnica - Page 9 Empty Re: Północna dzielnica

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach