Ymnakil

+2
Iwo
Mistrz Gry
6 posters

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Pią Wrz 25, 2020 7:58 pm

W końcu, bo dłuższej podróży, dotarli w jakieś konkretniejsze miejsce. Waski przesmyk, którego nie kojarzył. A na końcu tej trasy, kopalnia, która była idealnie ukryta. Czarne charaktery wiedzą jak dobierać sobie bazy operacyjne. Jak kiedyś takowym będzie, to wybierze sobie coś fajniejszego.
Konie związane, a oni mogli wyprostować nogi. Elf dziarsko ruszył z najemnikami, prowadzony oświetlonymi korytarzami. Powietrze było cięższe, oraz tunele mało przestrzenne. To miało swoje plusy i minusy. Zwłaszcza jak jakiś gaz wycieka i cie na papierosa najdzie. To duży minus tej klaustrofobicznej pułapki.
No i dotarli do jakiś drzwi, a tam kolejni z kapturami. Cholera, może też powinien jakiś założyć, by pasować do towarzystwa. Co się stało z jego peleryną…?
Mieli oddać broń. Nic dziwnego, że Marlock się boi. Zerknął na Rudolfa. Ten miał chyba tylko sztylet od niego. W sumie, czemu go rozbrajali? Był chyba jednym z nich. A może… ohoho pułapka? Lubił pułapki.
-Korci mnie, byś mnie przeszukiwał siłą, ale trochę mi śpieszno…
Zaczął, po czym zdjął swoje dwie szable, następnie przekazał dwa noże do rzucania i dwa sztylety. Trzeci zaś, pokazał mu i wsunął sobie za pasek.
-To moje małe zabezpieczenie. Jest was siedmiu, nawet ośmiu. Czuję się bezpieczniej, rozumiesz.
Uśmiechnął się. Rudolf mógł oddać swój lub też nie. Ciekawe tylko, czy go puszczą, a może odbiorą ten głupi sztylecik.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Sob Wrz 26, 2020 8:05 pm

  Rudolf zdjął spojrzenie z Estebana, kiedy ten wyraził aprobatę do rozbrojenia. Z pewnością i tak by to zrobili, po dobroci czy też siłą, więc to chyba faktycznie była lepsza opcja. Jeden ze strażników przy bramie podszedł do skrytobójcy, by odbierać od niego rzeczy. Złodziej pamiętał ich obydwu, ten nazywał się Victor i był chyba jednym z bardziej marudnych. Swoją drogą, cóż za ironia. Nim samym zajął się Darion. Właściwie byli siebie warci. Isarbeck oddał mu sztylet od Estebana, który tkwił za paskiem, cienki nóż, który na pewno pamiętali u niego, a który wysunął spod kurtki. Na koniec sięgnął do buta i wyciągnął drugi sztylet od Estebana.
  — Mało mnie obchodzi twoje samopoczucie — burknął Victor i sięgnął po sztylet za paskiem Aranaia, który również wylądował na stosie broni w skrzynce. Profesjonalny depozyt, nie ma co.
  — Idziemy — oświadczył zaraz Karl i popchnął elfa do przodu, nie jakoś mocno, Zevis grzecznie współpracował i nie zdążył go jeszcze zdenerwować. Jeden z jego towarzyszy coś rzucił do Dariona, który zniknął za bocznymi drzwiami.
  Podążyli dalej korytarzem, całkiem dobrze oświetlonym, choć i tak panował półmrok, a powietrze pozostawało trochę do życzenia. Raczej bieganie tu przez dłuższy czas albo palenie ogniska byłoby średnim pomysłem.
  Schodzili w dół, po drodze mijając parę przejść i jakieś inne schody; no proszę, ktoś się nawet pokusił o ich wykucie w ziemi i wyłożenie kamieniem. Minęli nawet otwarte wejście do czegoś, co na oko można by nazwać kantyną albo salą karczemną. Ktoś tam się krzątał, ale raczej nikt ważny. Tuż za zakrętem zatrzymał ich chudy, wysoki mężczyzna o ciemnych włosach splecionych w długi warkocz. U pasa miał dwa miecze, lekkie ubranie z elementami skórzni na sobie i szpiczaste uszy wystające zza grzywki. Przesunął po nich spojrzeniem i nieznacznie uniósł kącik ust w kpiącym uśmiechu. Swój wzrok zatrzymał na Rudolfie.
  — Marlock chce widzieć tylko elfa. Ty tymczasem pójdziesz ze mną, Rud... — oświadczył spokojnie.
  Karl westchnął cicho, ale skinął głową na chłopaka, który jednak nie wyglądał na przekonanego do tego pomysłu. Wręcz przeciwnie, wyglądał na zbitego z tropu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Sob Wrz 26, 2020 8:45 pm

Isarbecka też rozbroili, z nożyka i dwóch sztyletów, które mu niejako użyczył, a podarował. Elfa pozbawili dwóch mieczy i trzech krótkich ostrzy. Lecz co takiego magicznego jest w liczbie 3, że wszyscy na niej poprzestają, jakby była wystarczająco duża? Pokaźny asortyment wydawał się wystarczający, ale dobry skrytobójca ma asa w rękawie, a w tym wypadku, był nim szósty, ostatni sztylet, wsunięty w cholewce prawego buta, który ochrona przeoczyła. W takim wypadku, pierwszy ruch, należy do niego.
Uśmiechnął się tylko, pozwalając dalej się prowadzić. W końcu jednak doczekali się zakrętu, a tam kolejnego najemnika. Ilu ich było? To powoli armia. Choć ten był bardziej charakterystyczny, zważywszy na uszy.
-Świetnie, tylko elfa brakowało.- Mruknął, całkiem nie uwzględniając faktu, że sam nim był, ale to pomińmy. Chcieli rozdzielić go z Rudolfem. A to nie wyglądało dobrze, bo mogą chcieć ich zabić osobno. A więc improwizacja, czas start. -Przyjacielu, Marlock wyraźnie w liście zaznaczył, że chce otrzymać sakwę z komponentami. Tak się składa, że podzieliłem się z nimi po połowie z Isarbeckiem, coby mniej kieszeń zapychać. Na co mu połowa, co nie? A Karl sam zgodził się, aby komponenty trafiły bezpośrednio do Marlocka, to też był mój warunek współpracy. W tych ciemnościach nie mam zamiaru się z nim czymkolwiek wymieniać…
Skłamał, bo ostatecznie nie wręczył ich Rudolfowi, ale jeśli były tak cenne dla organizatora tego przyjęcia, zarazem zapewniając im nietykalność...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Wto Wrz 29, 2020 5:07 pm

Elf uniósł brew, słysząc ten komentarz. Był charakterny czy tylko się zgrywał? Chociaż to nie miało aż takiego znaczenia. Nie dla niego.
Zerknął na złotowłosego ponownie, kiedy ten zaczął mówić. Jego idealnie spokojną twarz wykrzywił grymas. Rudolf znał tę minę. Meyok zawsze się krzywił, kiedy ktoś próbował kogoś bronić. Uznawał to za oznakę słabości obydwu stron. W zasadzie było w tym trochę racji, odkrywali przed nim punkty nacisku. Jednak Isarbeck nie zamierzał pozostać biernym obserwatorem.
- J-jeśli coś-się zn-niszczy albo z-z-gubi, M-marlock ob-bedrze cię zze sk-kóry - dodał z całą pewnością siebie, na jaką było go stać. Nie było to takie trudne zważywszy, że z łatwością sam uwierzyłby w taki scenariusz. Nagle naszły go wątpliwości, skoro to Esteban miał sakwę, kto byłby winny?
Elf wahał się przez chwilę, zerknął kontrolnie na Karla, po czym wskazał go palcem
- Ty ich pilnujesz, ty za to odpowiadasz - mruknął i skierował się szybkim krokiem w drogę powrotną, lecz nie do końca.
Chwilę szli jego śladem, by potem skręcić. Ostatecznie dotarli do podwójnych drzwi, za którymi otworzyła się prostokątna, większa sala. Obeznani powinni wiedzieć, że takie pomieszczenia przeznacza się na socjalno-jadalniane dla pracowników z głębszych rejonów, by nie musieli biegać przez całą kopalnię. Teraz przypominało raczej salę tronową. Jakiś średniej świeżości dywan ciągnął się od ich stóp do ułożonego z kamieni podwyższenia, wokół którego stało czworo uzbrojonych osób, w tym jedna kocia hybryda. Podeszli do połowy długości. Z takich samych ociosanych fragmentów ułożony był tron, na którym siedział człowiek rozwalony niczym we własnym fotelu po ciężkim dniu pracy. Ubrany w czarne szaty, wbrew pozorom całkiem ładne, płaszcz z kapturem, spod którego wystawały pasma ciemnych włosów, a do tego drogie dodatki typu pierścienie czy sakwa na księgę. W lewej dłoni trzymał kostur z rytego metalu, nonszalancko przechylając go to w jedną, to w drugą stronę. Wyglądał na znudzonego, lecz ciemne oczy bacznie śledziły wszystkich wchodzących. Twarz miał raczej szczupłą, mocno pomarszczoną, a na nosie dwie poprzeczne blizny. Zarost jak gdyby właśnie zaczął go zapuszczać, trochę psuł ogólny efekt.
- Ah, w końcu możemy się poznać... Estebanie - zaczął miękkim, nieco tylko niższym niż przeciętny głosem. Zerknął na Isarbecka. - Dobra robota, Rudolfie, jak zwykle niezawodny... - Uśmiechnął się szelmowsko i spojrzał znów na skrytobójcę. - A teraz poproszę o zwrot mojej własności - dodał i skinął ręką, na co dziewczyna-lampart ruszyła w stronę Zevisa. Zatrzymała się parę kroków przed nim i czekała na sakiewkę.
Rudolf miał ochotę odparować i ulotnić się stąd najbliższym kanałem wentylacyjnym.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Wto Wrz 29, 2020 8:25 pm

To nie może podziałać…
HA! Podziałało, ale debile. A może to takie dobre? No cóż, poklepał się w duchu po ramionku, na znak dumy wobec swojego misternego kłamstwa. Rudolfie, obiecuję Ci, przeżyjesz, inaczej nie jestem Kruk! Albo przynajmniej dam kilka minut więcej…
Czyli zostali przepuszczeni dalej. Jeszcze jakieś kontrole? Kolejne drzwi? Kolejny brzydki elf? Nie, chyba tym razem w końcu szli bezpośrednio do Marlocka, o którym zdążył się nasłuchać do porzygania. Ale teraz ta najlepsza część.
Hmm, finalnie było lepiej, niż by się po kopalni spodziewał. Nawet dywan mają. Choć kolejni czterej najemnicy… dużo ich, doprawdy dużo. Daje mu to około jedenastu ochroniarzy, zaś dwunasty to sam szef. Zaintrygowała go hybryda, która była wśród nich, ale skoro elfa przygarnęli, to hybryde tym bardziej, co nie? Bardzo tolerancyjny człowiek z tego Marlocka. Szmaragdowe oczy przeniosły się na pseudo tron i pseudo króla, ułożonego na siedzisku, który czuł się jak pan na włościach. Usłyszał jego pierwsze słowa, które zdawały się być powitaniem. Aranai ułożył ręce na biodrach, obracając się wokół.
-Cholera, wpierw mam pytanie… specjalnie rozwaliłeś się na tym tronie na czas mojego przybycia, czy siedzisz na nim całą dobę? Bo to wiesz, bardzo efektowne.
Puścił mu oczko i uniósł kciuk w górę, dla pochwały. Za moment zrobił kilka luźnych kroków w jego stronę, aż przed nim stanęła hybryda. Ocenił jej wyposażenie i uśmiechnął się, ukazując perliste ząbki.
-Tak tak, komponenty i te sprawy. Ale oddając je, trace już jakiekolwiek zastosowanie. A lubie czuć się przydatny. Jeszcze bardziej, lubię kiedy ktoś dotrzymuje umów. Oddaj mi Victorię, wtedy dostaniesz co chcesz. Ostatni punkt umowy.
Założył ręce na piersi, zarzucając złotą grzywą tak, że blond kosmyki strzeliły lamparcicy w pysk.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Pią Paź 02, 2020 1:00 pm

Jego słowa i zachowanie zdawały się fascynować Marlocka, który przyglądał się zabójcy jak aktorowi w teatrze. Faktycznie coś w tym było, elf zachowywał się jak komediant na scenie. Brakowało tylko applausu widzów. Nie zamierzał mu go dawać.
— A jednak mało wygodne jak na siedzenie całą dobę, nie sądzisz? — odparł z powątpiewaniem. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że Esteban zaprzeczy chociażby tylko po to, żeby zaprzeczyć.
Dziewczyna-kot wyglądała na niewzruszoną jego uśmiechami. Nie wyciągnęła ręki po rzeczy, skoro i elf po nic nie sięgał. Zwyczajnie oparła sobie dłonie o rękojeści mieczy i patrzyła półdzikimi oczyma. Jej ubranie nie wyróżniało się z tutejszego tłumu, ale za to ładnie zaznaczało talię. Machnęła plamkowanym ogonem na znak irytacji słowami elfa.
— Oh, oczywiście, to zrozumiałe. Wszyscy lubimy... czuć się komuś potrzebni — zaczął spokojnie i wstał z tronu, by podejść kilka kroków. W zasadzie laska była mu nieprzydatna i chyba trzymał ją dla efektu. — A jednak doskonale się spisałeś i byłoby wielką niesprawiedliwością uznać cię teraz za zbędnego. Chciałbym cię ugościć. Zaprosić do udziału w dziele, w którym tak zgrabnie mi pomogłeś. Tam też spotkasz Victorię, za chwilę. Co ty na to?
Spoglądał cały czas na Aranaia, zdając się nie tylko ignorować, ale wręcz zapomnieć o złodzieju. Jego głos był opanowany i uprzejmy niczym u dobrze wychowanego pana domu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Pią Paź 02, 2020 1:29 pm

Ohoho, jednak nie był takim sztywniakiem, jak z góry zakładał. Tylko narcystycznym dupkiem. Ale przykro mi panie kolego, już takowy jest na scenie i ma długie uszy. Król może być tylko jeden! Mimo to, Aranai zareagował melodyjnym śmiechem.
-Z pewnością, można zdrętwieć.
Rzucił krótko z machnięciem ręki. O tak, przeciągajmy to ile się da, niech każdy jest rozkojarzony. Wzbudził dziwne odczucia w zebranych tu gnidach? Perfekcyjnie, niech mają go za nieobliczalnego dziwaka, któremu niestraszna śmierć. A może zwykły błazen i żartowniś? To też prawda. Nie należy brać życia na poważnie, choćby ruchało twoją siostre od tyłu i śpiewało w trakcie serenade... Zaraz, dalej mówimy o życiu?
Zmrużył oczy, słuchając dalszych słów Marlocka, co kilka sekund zerkając na kocice, której posyłał zaczepny uśmiech, jakby uwodzicielski lub prowokacyjny. Niech uzna go za jaki chce. Ocknął się gdzieś w połowie, jak ten napomknął o spektaklu i Victorii. No tak, był tu z konkretnego celu.
-O świetnie, lubie przedstawienia, zwłaszcza związane z martwymi ciałami i otoczką szybu kopalnianego, z porwaną kobietą w tle. Pewnie, pewnie, prowadź waszmości.
Zamachał ręką z lekkim dygiem, zbliżając twarz do Hybrydki, której puścił oczko. Oczywiście, nie ufał temu królewiczowi, zapewnie nie przygotował dla niego orgii zakrapianej alkoholem, więc jeśli planował coś wielkiego, to równie wielce jest pierdolnięty na głowę.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Pon Paź 05, 2020 10:30 pm

  Kotka w pewnej chwili prychnęła bezgłośnie, mając dość tych jego uśmiechów. Były irytujące i rozpraszały. Zwracały myśli ku jego osobie bardziej niż by sobie tego życzyła. Bezczelny elf. Jednak nikt inny nie zdawał się zwracać na niego takiej uwagi, a już na pewno nie na nią i jej frustrację.
  Imię Victorii wyraźnie przykuło uwagę Estebana, na co na twarzy Marlocka pojawił się cień zadowolenia. Rudolf bez trudu wyłapał ten drobny sygnał, nie było to trudne, gdyż czarnoksiężnik był jego głównym obiektem zainteresowania. Niedobrze. Nie podobała mu się ta mina. Co więcej, nie wiedział, co powinien był zrobić. Przyszedł tu w konkretnym celu, ale zupełnie bez planu, a przez cały czas to Marlock zdawał się rozstawiać pionki. Czuł, jak wzbiera w nim uczucie stresu, które nie może znaleźć ujścia w zwyczajnym czekaniu na wydarzenia. Czekanie było dla przegranych, zwykle właśnie to oznaczało. Nauczył się działania, może to źle, może robił to zbyt pochopnie, ale działanie i tak było lepsze od stania w miejscu.
  Zerknął na Estebana. To był chyba czynnik hamujący. Jego obecność i słowa osadzały go w miejscu i jednocześnie sprawiały, że miał ochotę stąd zniknąć. A może... może to nie byłby taki głupi pomysł? Z drugiej strony, bardzo ryzykowny.
  Marlock zaśmiał się cicho na jego słowa i wskazał laską kierunek. Nie zamierzał stawać plecami do zabójcy, nie był aż taki głupi. Kotka odsunęła się i zrobiła im miejsce. Nie opuszczała jednak swego pana, idąc za nim krok w krok. Również pozostałe osoby dotychczas stojące przy tronie, ruszyły się z miejsca. Dwóch młodych ludzi o ciemniejszej karnacji, wyglądali niemal identycznie i nosili ciekawe uzbrojenie charakterystyczne dla dai'lahów. Jeden starszy facet o paskudnej aparycji i starą blizną na lewym policzku.
  Poprowadzono ich przez boczne drzwi, do krótkiego korytarza, jego odnogi i kolejnych dwuskrzydłowych. Wystrój na bogato, a w środku jeszcze ciekawiej.
  To już nie przypominało sali kopalnianej ani improwizowanego tronu, ktoś włożył znacznie więcej wysiłku, by miejsce było godne wszelkich plugawych rytuałów. Zarówno podłoga, jak i ściany oraz sufit były gładkie, nieco nierówne, ale gładkie, jakby przytopić je z wierzchu i zostawić do zastygnięcia. Ich buty głośno odbijały się o tę osobliwą posadzkę. Na ścianach, na wbitych weń stalowych hakach pozawieszane były różnego rodzaju trofea, głównie zwierzęce, trochę innych stworzeń, ale raczej nie ludzi. Rogi, kości, jakaś skóra z wypadającą już sierścią czy wystającymi zeń kolcami. U sufitu unosiły się świetliste kule w białym i żółtawym kolorze. Mniej więcej na środku ustawiony był duży krąg świec, a w nim krąg pięciu luster. Pod każdym posadzono trupie ciało. Tam to, nieco z boku, stała Victoria, pilnowana przez jakiegoś mężczyznę. O własnych siłach, wyglądała na przytomną, lecz trochę potarganą i bladą. Nie zauważyła ich od razu, jej wzrok błądził po posadzce.
  Krwawe linie na podłodze przecinały się i łączyły pod różnymi kątami. Nie były proste, a wykrzywione w łuki. Wzdłuż nich ciągnęły się serie znaków. Całość okalała każde z luster i ciał małym kręgiem, splatała się wewnątrz ładnym schematem, po czym wychodziła trzykrotnie poza krąg jedną, szpiczastą na końcu odnogą. Nie znała tego symbolu, lecz domyślała się, że jest stary. To tym bardziej ją niepokoiło. Zwłaszcza, że stała na jednej z zewnętrznych odnóg.
  — Czyż nie jest piękny? — rzucił Marlock, skupiając na sobie jej wzrok, ale tylko na moment, bo zaraz dostrzegła Arana. Zamarła cała, wraz z oddechem. Był tu. Przyszedł. Jej złotowłosa iskierka nadziei... I jeszcze... Czy ona już nie widziała tego chłopaka w karczmie?
  Rudolf wyglądał na spokojniejszego. Dalej był zestresowany, ale znacznie mniej i umiał się opanować. Szedł cały czas między przybocznymi Marlocka, mając nadzieję, że dzięki temu nie zwróci na siebie nadmiernej uwagi.
  Marlock poprowadził Arana do drugiej wypustki.
  — Teraz możesz oddać mi moje rzeczy — zauważył przyjaźnie, wręcz uprzejmie. Zdecydowanie miał dobry humor, ale było w nim też coś, co sugerowało rodzące się zniecierpliwienie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Pon Paź 05, 2020 11:33 pm

Kocica ewidentnie się w nim zakochała, ale nie ona jedna, w końcu był cudowny. Ale nie teraz o tym. Marlock był bardzo milczący i chyba polubił jego poczucie humoru lub w myślach go ćwiartował, co wywoływało uśmiech. Nic dziwnego, tortury zawsze sprawiają przyjemność, najlepsza zabawa z całą rodziną.
Elf dał się poprowadzić dalej, ignorując zupełnie Rudolfa, jakby liczył, że dzięki temu reszta chłopaków zapomni o jego istnieniu. Niech jest w cieniu, a scena należy do Zevisa. Poradzi sobie z byciem w centrum oświetlenia. Bądź co bądź, udało mu się przedostać do jakiejś potężnej… komnaty? Czy można nazwać tak pomieszczenie w kopalni? A niech będzie komnata, skoro to pałac królewski. Było tu pełno symboli i ogólnie kawał dobrej roboty. Ciekawe, czy architekt wnętrz wciąż jeszcze żyje. Ale co lepsze, co najważniejsze… dostrzegł ją.
Jego szmaragdowe oczy zabłyszczały, kiedy dostrzegł Czarodziejkę. Była. Żywa! Na własnych nogach. Aż go w brzuchu zakręciło, a na sercu zrobiło się ciepło. Sam nie wierzył, że tak reagował, ale zupełnie się tym nie przejmował. Poczuł po prostu ulgę. Lecz… zauważył gdzie stała. Pilnowana. Ten rytuał ma z nią związek. Bo to musi być rytuał. Cholera.
-Przepiękny, sam bym lepszego nie zrobił. Jesteś dekoratorem? Lustra i zwłoki, taka awangarda, prawda?
Zapytał, rzucając te słowa na wiatr, bo w głowie dokonywał przeliczeń i obmyślał plan. Hybrydka u boku króla, dwóch Dai’Lahów obok Rudolfa, oraz drap przy Victorii. Piątka. Reszta została w tle. Tworzył scenariusze, w dwóch zginął on, w jednym Czarodziejka, lecz ostatni pozostał w jego umyśle na dłużej. Wybudził go głos Marlocka, który chciał dostać komponenty. W trójkę się lekko wysunęli, aby podejść do wymalowanych linii. Elf zaczesał swoje włosy i uśmiechnął się do niego.
-Nie ma sprawy. Następnym razem nie oddawaj ich byle komu.
(Utwór)Zaśmiał się, aby zaraz wyjąć z tylniej kieszeni mieszek i podrzucić go wysoko do góry. Kiedy Marlock i Hybrydka spojrzeli w kierunku sufitu, Elf szybko zbił kocią łapkę z rękojeści miecza Lamparcicy, aby go wysunąć z pochwy i natychmiast nabić na nią jej brzuch. Nim ostrze płynnie weszło w mięso, oraz mieszek zleciał w dół, Marlock oberwał z drugiej ręki, zewnętrzną stroną dłoni, tak zwaną dziwką, co mogło go nawet przewrócić, bo krzepe posiadał. Niezależnie od wszystkiego, sięgnął po swój przemycony sztylet z cholewki lewej oficerki i cisnął nim w kierunku drapa, który pilnował Victorii. Tym razem nie był pijany, więc rzut był prosto w serce. Znaczy, celował wyżej, biorąc pod uwagę ciężar takiej broni, nad nożem przystosowanym do takiego czynu, ale hej, improwizacja, Isarbeck był jego obiektem testowym.
-Weź go sobie, złotko.
Puścił oczko do Victorii, po czym złapał bezwładną hybrydkę za fraki, doszukując się sztyletu. Był nożyk. Też dobrze. Zwrócił się w kierunku Dai’Lahów i zaczął biec w ich stronę. Ci z pewnością woleli zainteresować się nim, a nie Rudolfem, który miał dogodną chwilę na wycofanie się.
Jeden z nich zbliżył się jako pierwszy, dobywając miecz, którym zamachnął się na wysokości piersi, a Elf zastosował podobną zagrywkę, jak w teatrze z Thaazisem, po prostu wykonał ślizg na kolanach, jednocześnie robiąc szybkie cięcie w jego ścięgno, przez co natychmiast oponent stracił władzę nad nogą. Drugi zaszarżował z szybkimi cięciami, więc Aranai wykonał przewrót w tył, aby jak błazen odbić się od ziemi i wstać na równe nogi. Zevis nie tracił czasu, poczekał na dobry moment, by uniknąć zamachu, złapać go za nadgarstek, przyciągnąć do siebie i wbić nożyk w jego gardło. Kiedy ten poleciał jak długi do tyłu, Złotowłosy odebrał mu miecz, bo w sumie, jemu już zbędny. Podszedł do klęcącego Dai’Laha i wykonując kilka obrotów nadgarstkiem, aby zaraz szybkim cięciem pozbawić go głowy. Został tylko Marlock, który, pewnie czołgał się do tyłu, aby wyjąć swój miecz lub wydobyć ten z martwej hybrydki. Elf uśmiechnął się, kryjąc oczy za złotymi kosmykami, idąc dalej w jego kierunku. Kiedy był blisko, “Król” wykonał dwa zamachy, szybko sparowane charakterystycznym brzdękiem stali, by ostatni cios należał do Kruka, którym przebił pierś Waszej Wysokości. Czy go zabił? Nawet jeśli nie, to długo nie podycha.
A przynajmniej, taki był plan. Ale zawsze wychodzi inaczej...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Wto Paź 06, 2020 1:06 am

  Kolejny cichy chichot odpowiedział na jego uwagi. Krótki, elegancki, jaki przystoi stosować na salonach i włościach. Oczywiście, że zauważył jego wzrok, lecz nic sobie z tego nie robił. Nie było to niczym niespodziewanym, a wręcz przeciwnie. Nawet dawało satysfakcję. Zabójca był taki przewidywalny, jak królik zagoniony w kąt pokoju.
  — Oczywiście... — mruknął, choć słowa Estebana nie do końca były słuszne. Ale kto by się tym przejmował. Marlock wyciągnął rękę po sakiewkę.
  Zapomniał jednak o tym, że każdy królik ma zęby.
  Zgodnie z przewidywaniami, ich oczy powędrowały ku górze. To było na tyle niecodzienne zagranie, że niewielu połączyłoby je z morderczymi zapędami, a już na pewno nie rozkojarzona Kotka. Odepchnięcie łapy ją zaalarmowało, lecz zwierzęcy instynkt okazał się wrogiem. Zareagowała odruchowo, złapała za odbierany przedmiot, rozcinając sobie dłoń na ostrzu, które zaraz wylądowało w jej brzuchu. Zgięła się i mruknęła cicho, jakby miała zacząć wymiotować, a z ust pociekła krew. Zacisnęła pazury na dłoni Arana, pozostawiając w niej czerwone ślady, lecz raczej się tym teraz nie przejął. Marlock zdołał się częściowo uchylić przed ciosem, częściowo zasłonić swoim kijem, co z pewnością zabolało w rękę. Odsunął się raptownie.
  — ZABIĆ GO — padło tylko, kiedy Zevis celował sztyletem w draba obok Victorii. Nie mógł dobrze rzucić, gdyż większość mężczyzny kryła się za nią, ale trafił w lewe ramię.
  Aranai zapomniał o jednej ważnej osobie, brzydkim mruku, który wałęsał się z tyłu towarzystwa. Ten to właśnie sięgnął do paska po broń i wyprostował rękę.
  — Co jest kurwa?! — Mężczyzna zbaraniał, orientując się, że zarówno jego dłoń, jak i kolucho od paska są puste. Wtedy też błysnęło ostrze, które położyło go na ziemi. Rudolf wyszarpnął kosę i spojrzał ku Victorii, która trochę niesprawnie odepchnęła od siebie mocno krwawiącego z barku typa. Uskoczył przed miecznikiem, który rzucił się w jego stronę. Drugi z braci już klęczał na podłodze, podcięty tuż po nagłym uniku Zevisa. Rudolf wyminął znów typa, który rozciął mu pelerynę na pół ostrym jak brzytwa mieczem. Podciął go lekko i rzucił nożem. Nie w dai'laha. W Marlocka rzucił, wytrącając go z równowagi, by zgubił się w swoich słowach. Kolejny unik zakończony cięciem po ramieniu, lecz Isarbeck w tym samym momencie dobył nożyka ukrytego w pasku i zrobił mu dużą szramę na brzuchu. Wyminął i wtedy dai'lah nadział się na ostrze Aranaia. Drugi z braci pozbierał się krzywo z ziemi i zamachnął, lecz brak równowagi uniemożliwił mu dobry cios. Stracił głowę. Kiedy zabójca odwrócił się do Marlocka, Rudolf dosłownie skoczył na Zevisa, by tylko przewrócić go na ziemię, tuż przed tym, jak nad ich głowami przeleciała płonąca kula, która rozbiła się o drzwi.
  Zerwał podpaloną pelerynę i rzucił w stronę czarnoksiężnika, choć nie trafił i tak. Jego kolejnym celem okazały się właśnie drzwi, lecz nie po to, by uciec. Było słychać zzań głosy, a Rudolf zablokował je wysokim żeliwnym świecznikiem.
  Marlock nie tracił czasu na gadanie, zaatakował swoją laską, którą skutecznie zwiększał dystans między nimi, głównie próbując dźgnąć elfa.
  W tym czasie Victoria rozejrzała się czujnie za czymś praktycznym, lecz gdy tylko spróbowała wyjść z kręgu, ten rozświetlił się cały. Zamarła w bezruchu na moment. Isarbeck oddalił się w głąb pomieszczenia, ale tylko na moment, gdyż zaraz zakręcił się z powrotem przy walczących, oceniając sytuację.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Wto Paź 06, 2020 1:38 am

Właśnie. Schemat działania. Położyć drani, zgarnąć księżniczke. Ciekawa wizja. Poszło mniej płynnie, niż zakładał, ale plan nie zszedł na psy, bo może zapomniał o jednym typie i zdarzyło się kilka nieprzewidzianych ruchów, oraz ferelnych położeń, jednakże, nie spodziwał się takiego zaangażowania po Rudolfie. Myślał, że czmychnie, a nie podejmie walke. Choć mógł go tylko obserwować, stanowili ciekawy duet, a przynajmniej, rozkojarzali wrogów. W dodatku młody skrytobójca położył tego, o którym Elf zapomniał. A koniec końców, kiedy przyszedł czas na Marlocka, Isarbeck poraz kolejny udowodnił swoją wartość, ratując go przed ognistą kulą.
-Wiszę Ci piwo.
Sapnął, podnosząc się do pionu z ziemi, kiedy ten już ruszył blokować drzwi. Sprytny dzieciak, gdzie go chowano?
Zevis przetarł usta, z powodu przeciętej wargi, ale to nic, poza tym i poharataną dłonią, nic poważnego. Ruszył na Marlocka, gdy ten się bronił kijem, kiedy Elf odbijał każdy atak mieczem. Kątem oka dostrzegł runiczny błysk. Jartamael była w tym uwięziona? Kolejny nieprzewidziany aspekt. O bogowie, jak on czasem nienawidził magii.
-Zostałeś sam, ci za drzwiami Ci nie pomogą! Powiedz jak przerwać krąg, a może Cię nie zabiję!
Wykrzyczał w całym chaosie tego pojedynku, próbując skracać dystans, gdy ten go oddalał. Szukał każdego momentu, w którym mógłby się odsłonić lub popełnić śmiertelny błąd. Nie liczył na sensowną odpowiedź, a raczej kupował im czas. Nadzieja tkwiła w Victorii i Rudolfie, że wpadną na rozwiązanie, nim reszta hołoty wejdzie do środka. Został chyba ten drap z raną w ramiemiu, o ile już go nie dobili. Ilu ich tam jeszcze siedziało w tunelu? Z pięciu conajmniej. Ale czarodziej na karku to największa przeszkoda.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Czw Paź 15, 2020 12:16 am

  Szybka wymiana ciosów zdawała się męczyć czarnoksiężnika, może nie tyle fizycznie, co była dla niego frustrująca. Mógł trzymać Estebana na dystans, ale nie miał czasu na przyszykowanie czaru. Chyba że...
  — Przerwać? — prychnął z rozbawieniem i zdumieniem zarazem. — Jeśli go przerwiesz, wszyscy wylecimy w powietrze... — Spróbował go odepchnąć krótkim dźgnięciem, zaraz też zasłaniając się z boku. — Jedyny sposób na uwolnienie twojej dziewczynki to dopełnienie kręgu... co wciąż mi utrudniasz...
  Czarnoksiężnik sięgnął jedną ręką do kieszeni, zaryzykował ten moment słabszej obrony, by cisnąć w elfa szklaną fiolką. Prosto pod jego nogi, a rozchlapana substancja natychmiast zajęła się ogniem.
  Drzwi zadygotały, jakby ktoś walnął w nie przeciętnym meblem, lecz stały dalej.
  Victoria oderwała wzrok od podłogi, zerknęła szybko walczących i przywołała gestem Rudolfa, który zdążył zgarnąć sakiewkę z podłogi.
  — Pokaż mi to... — Szybko przemknęła wzrokiem po inskrypcjach, zdałoby się zrobionych na pokaz... A potem podniosła wzrok na krąg. — O bogowie... — szepnęła niemal bezgłośnie. Milczała jeszcze chwilę. — Zrób to.
  — C-co? — Rudolf rzucił szybko okiem na Marlocka i drzwi. Fakt, że się uciszyło, nie wróżył dobrze. Ten pokój miał jedno wyjście. Kopalnia też.
  — Krąg wokół moich stóp jest zależny od całości, nie zniknie, póki ta będzie pasywna. — Wyjęła garść piór i wcisnęła mu do rąk. — Po jednym na każde lustro.
  Miał zapytać, ale popchnęła go do kręgu. Isarbeck skrzywił się lekko, ale zaraz skupił na zadaniu. Marlock przygotował się doskonale, na ramach było nawet miejsce na wetknięcie piór. Stanąwszy przy ostatnim, zerknął na Victorię i wycofał się szybko z kręgu, kiedy pomachała ręką. Tafle zalśniły nienaturalnie, a płomienie świec wokół zadrżały, przygaszając się na chwilę. Przenikliwe zimno uderzyło ich od podłogi. Rudolf podszedł bliżej, by w razie czego móc ją osłonić, choć ufał, że Esteban nie będzie długo bawić się z tym zgrzybiałym typem. Spojrzał na lustra i zmarszczył brwi. To najbliżej Victorii wypełniło się srebrzystą bielą, zaś w każdym kolejnym pojawiła się twarz. Trochę blada, jakby przecedzona cebula z zupy, ale to nie były twarze siedzących pod nimi trupów. Jakiś białowłosy elegancik, obok jego zupełne przeciwieństwo, starucha i brązowowłosy facet, który dziwnie się szczerzył.
  — Piątka dusz... — doleciało od wizerunku tego ostatniego, a Rudolf miał wrażenie, że ten stoi za szybą... Jakkolwiek dziwnie to teraz nie brzmiało. — Sijarime. Otwórzmy skarbiec Sroki.
  Isarbeck obejrzał się na Victorię.
  — Co on p-p-...
  — Nie wiem... przywitał się...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Czw Paź 15, 2020 12:14 pm

Zaraz, zaraz. Jak to wszyscy wybuchną? Kto wymyśla takie głupie czary, które same się wysadzają? Nigdy nie zrozumie czarowników.
-Dobra, niewiele z tego rozumiem, ale to mnie już nie obchodzi!
Zrobił unik, gdy ten pchnął bronią w jego stronę, zarazem nacinając lewe biodro Marlocka, ostatnim zamachem. Elf nie miał wielkiego pola manewru, bo Czarownik rzucił jakąś fiolką, która wybuchła mu pod nogami i podpaliła jego buty. Kurwa! Skurwysyn!
Złotowłosy wycofał się podskakując i zaczynając ściągać swoje oficerki. Zaraz odpadł jeden płonący but, lo tym drugi. Jego kochane buciki…
Wtedy rozbłysły lustra, a w kręgu zrobiło się zamieszanie. Aranai instynktownie spojrzał w tamtym kierunku, ale niezbyt wiedział co się dzieje. Zapowiadały się magiczne kłopoty. Przeklęta magia, same z nią kłopoty, które trzeba sprzątać. To za dużo jak na niego.
Spojrzał znowu na buty, gdy podnosił miecz, a potem na Marlocka. Zmarszczył brwi.
-Możesz porwać mi Victorie… grozić Rudolfowi… szantażować mnie i próbować zabić…- Skierował na niego ostrze. -...ale spalenia moich butów Ci nie wybacze, pedale.
Po tych słowach ruszył szybkim biegiem na oponenta, który znów próbował atakować swoją laską, lecz Elf odbijał te ciosy z dużo większą siłą i agresją. Nacięte biodro osłabiało lewy bok dziada, przez co znów je odsłonił, co pomogło Zevisowi podeprzeć kij barkiem i z zamaszystym zamachem, wbić szable w jego żebra. Kiedy Marlock zgiął kolana, Aranai wydobył ostrze, by zaraz wykonać pełny młynek nad jego głową i ciąć w szyje. I szach mat.
Przetarł twarz z krwi i spojrzał w kierunku kręgu, gdzie dobiegały obce głosy.
-Potrzebuję emerytury…
Sapnął i podszedł do truchła Dai'Laha, aby pochwycić drugi miecz w wolną łape, kolejno idąc w kierunku Victorii i Rudolfa...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Pią Paź 16, 2020 12:39 am

Sytuacja była dziwna, tym bardziej temat, jaki poruszyli mężczyźni w lustrach. Arsik? Co za głupie słowo. Bezsensu. Tak samo jak to, że zaklęcie wiążące ją do ziemi, nie ustąpiło. Zmierzwiła sobie włosy. Myśl, Victorio. Na pewno było tu proste wytłumaczenie, musiało...
Tymczasem rozwinęła się mała dyskusja.
— Tej... a ten Arsik, to gdzie? — prychnął podenerwowany menel — Gdzie kurwa mój Arsik?!
— Co ta... — mruknął kolejny facet, ale chyba zrezygnował.
— Co za Arsik niby? — Elegant wyglądał na zirytowanego, a za chwilę przytaknął mu ten poprzedni.
— Właśnie. O czym mówisz?
Trzask i charakterystyczny syk ognia odwrócił jej uwagę.
— Es... — Ugryzła się w język. Nie powinna mu zawracać głowy, o ile w ogóle zwróciłby teraz na to uwagę. A faktycznie mógł.
— Da sse-radę — mruknął Rudolf i spojrzał na nią. — P-powinniśmy-to p-szrzerwać? Nnie działa... — I już miał ruszyć do pierwszego z trupów, ale go powstrzymała.
— Nie, czekaj... — Victoria przeniosła wzrok na widma, a konkretniej to sponiewierane. — Kim jest Arsik?
To chyba było imię, prawda? Tak brzmiało. Niepokoił ją natomiast fakt, że Rudolf miał rację, to nie działa jak powinno. To w ogóle nie działa, cały piękny i upiorny symbol na podłodze nie wykazywał ani odrobiny aktywności.
— Nie sądziłem, że taki z ciebie laluś — prychnął czarownik, chcąc go chyba rozproszyć, lecz Zevis nie takie rzeczy przerabiał.
Rana na biodrze wyraźnie utrudniała Marlockowi manewrowanie. Źle wymierzony cios wystarczył, by Aran zyskał przewagę, ten jeden moment tak kluczowy w całej walce, kiedy ostrze miecza zagłębiło się miękko pod żebrami. Palce mocniej zacisnęły mu się na lasce, którą wykonał niezgrabny ruch, a z zaciśniętych ust popłynęła krew, barwiąc jego szpakowaty zarost. Zachwiał się, kiedy Aran wyszarpnął klingę, ale nie zdążył upaść. Nie w jednym kawałku.
— Jak dzieci... Głośniej jeszcze sobie krzyczcie. — Rzępoląco-metaliczny głos staruszki był zaskoczeniem chyba dla wszystkich, a na pewno dla niej i podskoczyłaby, gdyby mogła.
Pokręciła głową jak typowa ciotka, ale oczy Victorii ponownie utkwiły na Aranaiu. Gdyby tylko mogła zrobić choć krok...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Pią Paź 16, 2020 1:25 am

Kolejne ocenienie strat. Nie było źle, brak butów, zacięcie na zewnętrznej powierzchni dłoni… ah, rozcięta warga, splunął krwią po drodze. W sumie spodziewał się większych obrażeń, kiedy jego strategia przestała się realizować. Ale cóż, był już po prostu w tym zbyt dobry, takich jak on nie zabijesz, przeżyją każdego.
Kołysząc dwiema szablami w dłoniach, powoli dotarł do kręgu, a właściwie do linii, która oddzielała ich od Victorii. Złączył z nią spojrzenie, posyłając jej uśmiech, który miał jej chyba dodać otuchy w tej sytuacji. Szybko pojął, że nie mogła się ruszyć, a on pewnie też nie powinien tam włazić.
-Porwanie, walka, chaos, a Ty wciąż piękna i powabna. Długo kazałaś się szukać.
Puścił jej oczko, kolejno zerkając na Rudolfa. Spisał się i stał o własnych nogach. Jednak nie przecenił go i jak do tej pory, utrzymał przy życiu. Powiedziałby, że odniósł dwa sukcesy, gdyby nie fakt, że to jeszcze nie koniec. Gdzieś go tam kuło to, że tak jakby, znaleźli się w tej sytuacji przez niego. To na nim zależało temu Marlockowi. Na jego umiejętnościach. Pewnie w miejsce Czarodziejki mógł wpakować każdego. A padło na nią, bo była w jego pobliżu. Bo się przywiązał… kurwa mać, nie powinien o tym teraz myśleć, lecz później wyciągnąć konsekwencje. Później.
-Dobra, co tu się dzieje…?- Mruknął, rozglądając się. W tych lustrach były jakieś postacie. Em, dziwne to. Zaraz, z tego faktycznie wychodzą głosy. Ej, czy to był… -Żaba…? Ty stary capie…
Zaśmiał się melodyjnie. Rozpoznał głos i paskudny wygląd tego od “Arsika”. Byli się przecież w Słowiku i Skowronce. Dobra, bezdomnego się nie spodziewał, zwłaszcza w takim wydarzeniu. Elf popatrzył na Victorię i Rudolfa. Już chciał mówić, że nic o tym nie wie, kiedy rozbrzmiał głos staruchy.
-Właśnie, pouciszaj ich babciu, tak się nie da pracować.
Wtrącił, marszcząc brwi. Miał już dość atrakcji, a teraz jeszcze ich słuchać to kolejna udręka.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Pon Paź 19, 2020 5:40 pm

  Kiedy tylko na niego spojrzała, wgłąb tych egzotycznie morskich ślepi, rzeczywistość zdawała się zatrzymać na chwilę. Gdzie jest i co się dzieje, zeszło na drugi plan, ustępując miejsca prostemu faktowi. Był tu razem z nią. Kąciki jej ust leciutko drgnęły ku górze, a jego słowa zdawały się ją na moment... zakłopotać? Coś w tym stylu przemknęło na moment przez jej twarz, nim nie zwróciła uwagi również na Rudolfa, który słuchał dyskusji lustrzanych duchów.
  — Już tak mam — rzuciła jeszcze tylko, kątem oka zerkając na Aranaia.
  — No tenn... — Obdartus zdawał się zaplątać we własne słowa. — Arsik... Arsik, to mój przyjaciel, co nie żyje, ale żył i przyszedł i kazał mi emm... — Zawahał się znów. — Zebrać szkło...? Lustra?
  Facet umilkł, ale to nie był koniec jego roli, bo został dostrzeżony przez Zevisa. Victoria spojrzała na niego i na typa w lustrze. Więc to były żyjące osoby? Chociaż... Nie no, Gwiazda nie zostałaby wynajęta do zabicia pijaka, ale mógł też umrzeć przypadkiem. Albo jako świadek.
  — Znasz go? — rzuciła z powątpiewaniem, a zaraz przeniosła wzrok na hrabiego.
  — Wracając, cóż to za skarbiec Sroki? — Elegant obejrzał się trochę niespokojnie. — I niby z jakiej racji "my" mamy go otworzyć?
  To było dobre pytanie, ale nie wtrącała się. Nie lubiła pełnić roli przytakiwacza, więc jej wzrok skierował się tylko na ciemnowłosego mężczyznę o rozbieganych oczach. Babcia nie odpowiedziała na zaczepkę Arana, a tylko zasępiła się bardziej.
  — To bardzo proste — odparł zaraz szatyn. — Macie przed sobą ostatnie wielkie dokonanie maga zwanego Sroką. Całą swoją wiedzę i dobytek zebrał w stworzonym przez siebie wymiarze i zapieczętował, pozostawiając wskazówki... Skoro udało nam się tu zebrać, troje z nas powinno posiadać fragmenty testamentu, które stanowią klucz do skrytki...
  — W samej rzeczy — odezwała się staruszka, chichocząc cicho. — Kamienistą drogą żmiją ' biegniesz dostrzec nowy brzask ' ten, co lepszy niesie dzień... — dodała zaraz.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Pon Paź 19, 2020 6:29 pm

Oho, czyżby wprawił naszą drogą Czarodziejkę w zakłopotanie? To urocze, lubił ten widok, nawet jeśli nie powinien mu teraz poświęcać zbyt dużo uwagi. Jej lakoniczna odpowiedź jednak wywołała jego rozbawienie. No tak, zapomniał już, że ta nauczyła się mu odpowiednio odpowiadać. Czyż nie stawali się zbyt do siebie podobni? Z pewnością Aranai nauczył się od niej przejmowania innymi, bo to też mu wcześniej nie wychodziło.
Żaba tłumaczył coś o tym Arsiku, ale to dla niego było mało zrozumiałe. Zmarł, zmarł, super, skoro nie żyje to na chuj problem? Gadali o jakimś duchu? Świetnie, najpierw magia, teraz duchy, a w cholere z tym.
-Taa… kiedyś razem piliśmy i zrobiliśmy małą burdę w zamt… barze.
Odpowiedział Victorii z delikatnym uśmieszkiem i z powrotem oplótł wzrokiem te cudaczne lustra. Chyba w końcu ktoś postanowił przejść do rzeczy, ten Szlachciura co to tam się tak irytował.  Dobre pytanie, czemu “my”. A na ratunek z wyjaśnieniami przyszedł ten Robol, co zaczął nawijać o skarbcu czarodzieja, co się zamknął w innym wymiarze. Dobrze zrozumiał? Inny wymiar? Takie rzeczy to przecież bajki. Ale jeśli serio jest jakiś skarbiec, to błyskotkami nie wzgardzi. Przydałoby się kilka drachm, eh…
Staruszka zaczęła recytować jakąś kolędę, a wtedy przypomniał sobie o tym wierszyku, który był wraz z komponentami w sakwie, którą teraz miało któreś z nich. Popatrzył na oboje, po czym założył ręce na piersi i westchnął oczekująco.
-Jak się coś spierdoli i wylądujemy w krainie pełnej słodyczy, a jakaś stara baba będzie nas chciała wrzucić do pieca - bez obrazy babciu - to tym razem to nie będzie moja wina!
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Wto Paź 20, 2020 11:18 pm

  Pijak wyglądał na ucieszonego tym niespodziewanym spotkaniem. I to bardzo. Mimo bijatyki zdawał się bardzo dobrze wspominać ów elfa.
  — Ej, to ten to ty. Ty żyjesz i nie utonąłeś. Heheheh... Ja też żyję i jestem u Szefa. Hehe... — Jego pełen podziwu rechot dziwnie wybrzmiał z tafli lustra.
  Czarodziejka wychwyciła spojrzenie Arana i jego zwyczajowy uśmieszek. Jej uwadze nie umknęło również poprawienie słowa, jednak nie przejęła się tym. To było na swój sposób urocze, zakładając, że nie miałby zamiaru wra... O czym ona właściwie myśli.
  — Mhm... — mruknęła tylko cicho, a zaraz powiodła wzrokiem w stronę ich towarzysza. Początkowo chciała zapytać o sakwę, ale zaraz w jej ślepiach pojawił się niepokój. — Rudolf?...
  Isarbeck siedział nieopodal na podłodze, właściwie to półklęczał, w rękach trzymając jakiś kawałek beżowego materiału najwyraźniej pochodzący z koszuli jednego z mieczników. Owijał nim ciasno swoje lewe ramię, z którego wciąż ciekła krew. Nieładnie duże rozcięcie już skryło się pod płótnem, które to zaczynało się powoli plamić.
  — Nnic mi n-nie jest — mruknął, wciąż zajęty zawiązywaniem węzła.
  Tymczasem kolejny ruch przykuł uwagę Victorii, w lustrze obok szatyna pojawiła się jakaś elfka o siwych włosach i kapeluszu kapitańskim. Możliwe, że ją kojarzył, może nie głos, bo ten był zniekształcony, ale twarz dla kogoś oblatanego w wyższych sferach z pewnością powinna być znajoma.
  — ... strome szczyty się pochylą ' przed twym licem pełnym łez ' jak do ognia chmary ciem... — Manaya wyrecytowała spokojnie, ale zdecydowanie, jakby miała wydać rozkaz. Mężczyzna obok wydał się trochę zbity z tropu, ale tylko na moment. Nie wtrącił się też.
  Kolejny włączył się do tego hrabia.
  — "Nie zrozumiesz, czym jest kres, nim na świat nie spłynie cień, dusz umarłych niosąc wrzask." — Jego wzrok padł na pozostałych badawczo, ale zapewne nie na długo.
  Sama Victoria była rozdarta między zerkaniem na Rudolfa a obserwowaniem tego, co zaczęło się dziać wokół. Wraz z ostatnim słowem hrabiego błękitna poświata otoczyła każde z luster. Rozsypała się na dziesiątki kawałeczków i uniosła ponad nie, tworząc świetlisty krąg. Pojedyncze światełka zgrupowały się w trzy kule i rozpłynęły ponownie, tworząc plansze z tekstem, początkowo wyglądało to jak robaczki, by ostatecznie ukazać te same słowa, tak samo podzielone, jak to odczytało ich troje nowych kompanów. Każdy z fragmentów tekstu jarzył się na tle delikatniejszego rysunku, słońca, otwartego oka i księżyca w pełni.
  Victoria spojrzała na symbol wyrysowany na podłodze, lecz ten nadal nie dawał znaku życia.
  — Czegoś tu... brakuje — rzuciła trochę niepewnie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Sro Paź 21, 2020 12:19 am

Na jej krótkie mruknięcie zareagował szerszym uśmiechem, jak pięciolatek, co czuł rozbawienie z własnego kłopotu. Ale długo nie podtrzymało to jego uwagi, bo zaraz usłyszał imię Isarbecka, przez co odruchowo spojrzał w jego kierunku z uniesieniem brwi, kolejno znów na Czarodziejkę.
-Blizny są seksowne, dziewczyny na to lecą. Nie martw się o niego, to facet.
Skomentował, ale zaraz jego szmaragdowe oczy znów na nim spoczęły, przez co postawił kilka kroków w jego kierunku, obserwując jak ten niezgrabnie walczy z kawałkiem szmaty i pomocą jednej ręki. Już chciał zacmokać, ale… hm… Elf podszedł do truchła z którego urwał kolejny fragment odzienia, aby zaraz znaleźć się przed Rudolfem i klęknąć przed nim na jedno kolano.
-Zostaw. Nacięcie jest głębokie, słabe wiązanie może pozbawić się zbyt dużej ilości krwi…- Mruknął już poważniej, po czym kawałek swojego materiału przewiesił przez swoje kolano, następnie strącając jego dłoń i samemu poprawiając wiązanie Isarbecka, aby okryć dokładnie ranę. Gdy było w porządku, a koszula szybko przemokła, wziął swój fragment, aby nałożyć drugi więzeł, ciasny, krępujący, ale zapewniał lepsze tamowanie. -W tym fachu rzadko kiedy wychodzi się bez szwanku. Musimy sobie jakoś radzić.
Dodał z łagodnym uśmiechem i równie spokojnym głosem, kiedy skończył prowizoryczny opatrunek, po czym położył dłoń na jego głowie, wplatając palce w jego kosmyki, jeszcze moment zostawiając go ze swoim uśmiechem. Zostawił go jednak w spokoju, kiedy zrozumiał, że było to conajmniej dziwne z jego strony. Że zrobiło mu się go żal. Psiakrew. Zaraz wstał, pomagając w tym chłopakowi.
Ludzie zza luster wymawiali swoje wierszyki, a nad nimi zaczęły pojawiać się kolejne magiczne wzory. Wyglądało to mistycznie i… tylko jego wprawiało w dyskomfort poczucia niebezpieczeństwa? Nie lubił nieznanego, nigdy nie wiadomo jakim może być zagrożeniem.
Nic się jednak nie zadziało ponad to, jak szybko zauważyła Victoria. Czegoś brakowało. Ehh...  chyba każdy czekał na rezultaty, myślał co robić, a on czekał z nimi. Lecz nie długo. Ostatkiem pijackich wspomnień, odszukał pewien… szczegół, który może… może miał znaczenie? Szczerze, pieprzył go tej skarbiec Sroki. Chciał wydostać stąd Jartamael, a jeśli jest szansa, że to co myśli zadziała, to brzytwy się chwyci.
-Masz jeszcze tę sakwę, co nie?
Dopytał, aby zaraz odzyskać od niego woreczek, ze specyficznym haftem. Przyjrzał się treści, jaką tworzyły nici, powoli zbliżając się do magicznego kręgu. Przełknął ślinę, a jego mina była nietęga, ale poważna. Rzadko kiedy wyglądał tak… nadzwyczajnie. Czemu to na niego właśnie musiało to spaść? A chwilę temu bronił się, że nie przyłoży do tego ręki. Lubił zawsze czuć się wyjątkowy, ale tym razem, chciał pozostać gdzieś w tle. Ironia. Przynajmniej intencje miał godne.
-Niech księżyc spojrzy najjaśniejszym okiem na piątkę dusz w lustrach zaklętych, sroczymi piórami na głowach okraszonych…
Przeczytał na głos, donośnie i wyraźnie, po czym spojrzał w epicentrum wydarzeń. Graj muzyko, graj...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Pią Paź 23, 2020 12:36 am

Przeniosła wzrok ze złodzieja na Arana i ukradkiem przewróciła oczami. Tak, wspaniałe blizny, przypominajki dumy, tylko dobrze by było dożyć ich utworzenia. Nie kłóciła się, właściwie przez to, że nie mogła tam podejść i sama tego sprawdzić. Miała tylko nadzieję, że Rudolf nie jest kolejnym typowym facetem.
Aran chyba sam postanowił to sprawdzić, więc mogła skupić się na lustrach. Przynajmniej w teorii, bo widzieć go w takiej sytuacji, było niespodziewane i znacznie bardziej absorbujące.
Isarbeck nie zwrócił na niego uwagi, nim ten nie klęknął tuż przed nim. Dopiero wtedy ciemne oczy złodzieja spoczęły na towarzyszu, a on sam przerwał zaciskanie supła. Opuścił rękę i pozwolił mu działać, choć czuł się z tym trochę niekomfortowo. Nie chodziło tu o Estebana a raczej wychowanie w środowisku, które nie akceptowało takich słabości. Skrzywił się i syknął cicho, kiedy kolejny supeł za bardzo podrażnił świeżą ranę. Zacisnął palce wolnej ręki, ale to było wszystko z jego reakcji. Przynajmniej tej zewnętrznej, bo w środku zdążył już trzy razy pożałować, że tu jest.
Złapał jego spojrzenie, a kąciki ust lekko drgnęły mu ku górze, póki nie wpakował ręki w jego włosy. Pierwsze przeszło mu mrowienie po głowie od niespodziewanego dotyku, drugie w głowie pojawiło się pytanie po co i dlaczego. Znaczy nie żeby nie rozumiał, wręcz przeciwnie, ale zestawiając to z osobą Estebana, jego mózg stawał w martwym punkcie. Czy tak zachowują się skrytobójcy? Właściwie to trochę niepokojące.
Ostatecznie jednak elf podniósł się. Rudolf nie odmówił podania ręki i tak też obaj znaleźli się na nogach. Słusznie czy też nie, ale nie było źle.
Zerknął również na krąg, gdzie doszło kilka upiornych dekoracji, ale zaraz wrócił oczyma do Estebana. Szybko sięgnął do kieszeni, wydobywając sakwę, którą mu podał. Isarbeck patrzył na niego, jak ten szedł do kręgu. Chyba nigdy wcześniej nie widział go w takim nastroju.
— Miłości kurwa... — wtrącił pijak na stwierdzenie Jartamael.
— Jakieś pomysły? — Usłyszałajeszcze głos hrabiego, ale nie zwróciła uwagi.
Victoria miała jeszcze lepszy punkt widzenia na powagę i skupienie Zevisa, ale przede wszystkim na determinację, której wyjątkowo nie skrył pod beztroskim uśmiechem. Obawiała się w tym momencie tylko jednej... W zasadzie dwóch rzeczy, z których ostatecznie sprawdziła się jedna.
Nic się nie wydarzyło.
— To jest... — Victoria spojrzała na burowłosego typa, który chyba nie był pewien swego wtrącenia. — To nie to, to nie inkantacja — mruknął, kręcąc głową z rezygnacją.
— Dlaczego ten tekst jest w kawałkach?
— Tak... było od zawsze. Tak go napisał Sroka — odparł, a zaraz dołączyła się stara wiedźma.
— Był ponoć dowcipnisiem. I to niezwykle sprytnym. Nie chciał, żeby jego dobytek wpadł w niepowołane ręce... — przytoczyła swoim spokojnym tonem, jakby była to opowiastka. Victoria jednak wychwyciła coś innego.
— Więc był ktoś...
— Jego żona.
— Nigdy nie był żonaty — wciął się szatyn. — Nieważne. Te...
— Dlaczego zaczęłaś pierwsza, babciu? — przerwała mu, w zasadzie nie zwracając uwagi na typa. Raz po raz tylko zerkała na Arana.
— Ktoś musiał — odparła staruszka.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Pią Paź 23, 2020 9:33 am

Elf znalazł się w środku kręgu, licząc że może da to jakiś rezultat, połączony z wymawianym wierszem. Niestety, nie stało nic ponad to, co już się działo nad ich głowami.
"Niemożliwe…" pomyślał, powoli zaciskając palce na skrawkach bezużytecznego materiału. Kiedy pierwszy raz chciał, aby wydarzyło się coś magicznego, to na złość nic?! Robił się sfrustrowany, a poczucie bezsilności i bycia bezużytecznym w tym wszystkim, tylko narastało. Chwycił się jedynej myśli, która zawiodła.
Spojrzał w kierunku Jartamael, a wzrok wyrażał przeprosiny, jakby ją zawiódł, chcąc powiedzieć: "nie jestem dobry w tych sprawach". A po tym objął twarz dłonią, masując skroń, bo ci wdali się w kolejną dyskusję.
Jeśli sakwa nie miała w sobie inkantacji, to czym była? Ah tak, sugestią na włożenie piór, co uczynili w czasie walki. Same w sobie te nici większego znaczenia nie miały, w porządku, teraz ma pewność. Większość chyba pozostawała bezradna, ale pojawiła się wzmianka o Sroce. Dowcipniś, tak? To dobry kawalarz, bo nawet on sam na nic tak szalonego by nie wpadł.
Ale zaraz.
-Żona miałaby sens, te najczęściej polują na spadki swoich mężów. Ewentualnie potencjalny potomek z którym się nie dogadywał.- Zaczął nagle, powoli stawiając kroki w kręgu, wpierw zbliżając się do lustra Zmiennokształtnego. -Twierdzisz jednak, że takowej nie miał. Skąd? Znałeś go? Piliście razem? Czy sugerujesz się jakąś opowieścią zasłyszaną w barze…?- Urwał, widząc w tle jakąś sylwetke kobiety, ale była zbyt niewyraźna, choć zdawała się znajoma. Ostatecznie oddalił się od niego, wymijając Żabę i Elegancika, bo najmniej mieli teraz do powiedzenia. Skupił się na staruszce, która wydawała się najbardziej niepasującym tu elementem. Pomarszczona raszpla bawiąca się w magię? -Z kolei zaś, nic nie wiemy o sobie, ale łączy nas ta chwila. Skąd więc Ty wiesz, że miał żonę? I trochę dziwne jest to, że zaczęłaś pierwsza, skoro powinnaś znać ryzyko pomyłki, zabierając się za magiczne rytuały.
Skomentował, mając wrażenie, że jest jakaś podejrzana. Zbyt długo żył z krętaczami, aby nie łapać się mankamentów. Nie wiedział, czy jej odpowiedź cokolwiek wniesie, ale sam o tej Sroce wiedział tyle, co nic. Gdzie tkwiła ta luka? Kim byli ci ludzie?
Elf powoli odsunął się, aby podejść do linii, która oddzielała Victorię od niego. Przez myśl mu przeszła opcja rozbicia luster, lecz jeśli Marlock w swej pyszałkowości nie kłamał, wszyscy tutaj zginą.
Zastanawiał się, czy jest sens o cokolwiek ją pytać. W końcu, chodziło tu głównie o jej życie. Gdyby coś dostrzegła, powiedziałaby już to. Teraz nie dowie się niczego więcej. Narazie nie ma pomysłu co dalej.
Tak jak podszedł, tak też odszedł, nie rzucając ani jednego słowa. Oddalił się od nich, aby zaczesać włosy do tyłu i przechadzać się, pogrążony w myślach. Może, gdyby Poranna Gwiazda przykładała się do nauki teorii magii swoich podopiecznych, nie byłby teraz tak otępiały. A skoro nawet Jartamael nie wiedziała co tu nie gra, najmądrzejsza osoba jaką zna, to mogą być zgubieni.
-Może to idealna chwila, by zmówić ostatnie słowa.
Parsknął ironicznie do samego siebie, zbyt cicho, by ktokolwiek usłyszał. Jego chęć przerwania rytuału z użyciem siły, niestabilnie rosła. Może Pan Królewicz się mylił? Może chciał go nastraszyć…? Może...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Sob Paź 24, 2020 7:44 pm

  Delikatnie ściągnęła brwi, widząc jego sfrustrowaną minę. Sytuacja była przykra, ale czarodziejka postarała się szybko odgonić to uczucie. Nie chciała tego widzieć, nie chciała jego przeprosin, przecież i tak zrobił więcej niż ktokolwiek inny. I był gotów działać dalej, widziała to wyraźnie w jego oczach.
  — Możesz przestać? Dekoncentruje mnie to. — Spojrzenie Jartamael na moment spoczęło na wizerunku eleganta, lecz ten mówił do kogoś innego. Przez chwilę zastanawiało ją, o co właściwie chodzi, ale uznała to za nieistotne.
  Aranai włączył się do dyskusji, a ona lekko pokiwała głową. Wredne żony zdarzały się aż nazbyt często.
  — Żył jakieś dwieście lat temu... — odpowiedział mu szatyn, krzywiąc się nieco. — Jednak długo badałem jego sprawę i umiem wysnuć najbardziej prawdopodobną teorię.
  — Przepraszam za moje zachowanie. Żałuję tego i liczę na wybaczenie. Czy... Czy mogłabyś mi powiedzieć, jak się nazywasz? — odezwał się znowu pan hrabia, lecz i tym razem został raczej zignorowany.
  Aran poruszył kolejną kwestię. Faktycznie była to trafna uwaga, pomyłki w przypadku rytuałów bywają wyjątkowo niebezpieczne, a oni w zasadzie dalej nie mieli pojęcia o tym, co robią. Pogłoski, legendy, przepaść lat... to nie mogło się skończyć dobrze. A jednak odpowiedź babci dawała pewne nadzieje.
  — Zaskakujące, że masz rację. — Zmrużyła oczy. Wcale nie brzmiała miło i wyrozumiale. — A jednak historia uczy, że pomylenie tej inkantacji nie pociąga konsekwencji. Zaś lepszego wyboru nie było, z twojej głowy bym tego nie wzięła.
  Victoria prychnęła cicho na to stwierdzenie, ale nie zdążyła się odezwać.
  — Tak... już kiedyś próbowano — wtrącił facet od Shandry.
  Próbowano. To stwierdzenie wydawało jej się równie mętne jak i reszta. Przez chwilę chciała zapytać, ale zaraz doszła do wniosku, że i tak nie zna on tożsamości tych próbowaczy. Zresztą, niewiele to zmieniało.
  Jej wzrok skupił się na Zevisie, który na chwilę stanął tuż przed nią.
  — Uda się... — szepnęła na granicy słyszalności i odprowadziła go wzrokiem.
  — Próbujcie do skutku zmieniać kolejność tych wierszyków — dał się słyszeć trochę złośliwy głos elfki, która również wycofała się z pola widzenia. — Ostatecznie jest ograniczona liczba możliwych kombinacji. W końcu traficie tę właściwą.
  Victoria zmarszczyła brwi. Czy to nie było to, co już chwilę temu podsuwała jej intuicja?
  — To... nie jest takie głupie... — rzuciła z namysłem. — Zacznijmy od księżyca. Potem słońce i oko, jak we wstępie.
  — Niech będzie... — zgodził się szatyn.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Nie Paź 25, 2020 6:34 pm

“Uda się”. Chciałby wiedzieć, czy te dwa słowa były ledwie pocieszeniem, w które sama chciała wierzyć, czy prawdą. Perspektywa siedzenia w zamknięciu, gdzie za drzwiami jest stado najemników, a na środku jest jakiś krąg, który może eksplodować, nie dodawała optymizmu. Nigdy nie czuł się tak blisko śmierci, nawet wtedy, kiedy Thaazis przyłożył mu lufę pistoletu do twarzy. Żyjąca istota zastanowi się nad tym co robi, a magia jest destrukcyjna i zła. Pieprzona Sroka.
Usłyszał słowa Żaby, który zaczął coś mówić znowu o tym Arsiku. To było bezsensu, a przynajmniej nie wysnuł z tego nic. Ale to Victoria jest tu mózgiem operacji, on może… nie wiem, coś przynieść, zrobić, to tyle. Jak widać, więcej jest ponad jego miarę.
Z kolei zaś, Elegancik mówił sam do siebie, albo do kogoś w jego otoczeniu. Czyżby też z nim był jakiś arsik? Za dużo tych Arsików.
-Może Sroka jest tu z nami i się śmieje z naszych poczynań.
Zarzucił w powietrze, może ktoś wyłapie, może te zdanie umrze w ciszy. Babcia zaś wypomniała mu brak pomyślunku, ale szczerze to zignorował. Nikt nie wniósł nic konstruktywnego, chyba tylko Hrabia nad czymś dewagował. Jednak gdzieś tam dosłyszalne były słowa kobiety, które dobrze kojarzył. W sumie, jej głos, ale to za mało, aby coś wysnuć. Nieważne, zażądała zmiane kolejności. Nic lepszego nie było, prawda? Jego nici na sakwie był tu gówno warte, więc reszta zależy od nich.
Elegancik to rozpoczął, a teraz czas na resztę. Aranai zawiesił na chwilę wzrok na Rudolfie, który pewnie mógł się poczuć teraz tak samo bezużyteczny jak on. Spokojnie młody, to sprawy wyższej wagi.
Założył ręce na piersi i przymknął oczy, nabierając wdechu.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Pon Paź 26, 2020 7:33 pm

  Pijak zaczął opowiadać szerzej o swoim wymyślonym przyjacielu, a wtedy trybiki Victorii nieco bardziej zaskoczyły. Może to nie było takie bez znaczenia? W końcu ile razy się zdarza, żeby duch prosił menela o przysługę? Z drugiej strony, dlaczego właśnie on...
  — A bo ten, bo Arsik chyba miał dziecko... Em... bo jego duch mnie ten... mi pokazał taki duży... duży grób i były tam te... kurwa... — Zaciął się na moment. — ...tam była skrzynka mała z trupem... w środku... — Kolejna chwila zastanowienia. — I mi wtedy Arsik...na napisał na powietrzu robaczki z latarni, że no, że mam... te szkła znaleźć... i że ma być księżyc i że światło pokaże gdzie trzeba iść...i mi dał lampion...latarnię...
  — Jakie nazwisko było na grobie? — spytała, na chwilę wbijając wzrok w sylwetkę widoczną w lustrze.
  Następne pytanie padło od hrabiego i trzeba było przyznać, że... poniekąd się go spodziewała, ostatecznie to chyba ona zapoczątkowała to sprawdzanie nazwisk.
  — Kobieto, jak się nazywała żona Sroki? — rzucił mężczyzna, a babcia chyba się zastanowiła.
  — Inina?... Ilina?... — wymruczała z wahaniem. — Zresztą jakie to ma...
  — Innalia — sprostował facet ze statku dość obojętnym tonem. — Nie była jeszcze żoną.
  — Być może mam tu kogoś, kto może się przydać — zaznaczył hrabia.
  Teraz Victoria zmarszczyła brwi. Miał? Miał coś, co mogło pomóc i zwlekał z tym... choć może wcześniej nie przyszło mu to do głowy. Może. Takiej wersji się trzymajmy.
  — Kogo? — Nie uzyskała odpowiedzi, przynajmniej nie od razu, co było jeszcze bardziej zagadkowe. Czy to tamto mówienie do siebie? Ktoś do niego przyszedł?
  No i zaczęło się ponowne kombinowanie z tekstami. Rudolf przez chwilę jeszcze ich słuchał, po czym oddalił się od kręgu, najpierw w stronę Estebana, choć mogło się wydawać, że jego osoba nie jest jego głównym celem.
  — K-kij mu w o-ko — mruknął cicho, zaczynając przeglądać pozostawione na półkach i występach szpargały. Głównie wyglądały jak składniki alchemiczne i inne szarlatańskie zabawki podejrzanego pochodzenia. Większość z nich ignorował, ale znalazło się kilka pojemniczków z sypką zawartością, których nie omieszkał przygarnąć. Ciemna, biała, żółta, kolorowa nawet. Wydawały się służyć za elementy dekoracji, ale Isarbeck wiedział, że leżały tu zawsze i na każdą okazję, nie były więc istotne, a wręcz przeciwnie, używane przygodnie. Jednym uchem słuchał ich bełkotu. Pan księżyc, potem pani słoneczko i zaś oczko, tym razem w wykonaniu pana.
  Wtem jednak jego wzrok ponownie spoczął na kręgu luster, gdzie krąg światełek wirował w miejscu fragmentów testamentu, a posadzkę zaczęły przecinać świetliste linie, rysując symbol na bazie pięciokąta. Wyłączywszy obramówkę, wyglądał jak wielowarstwowy kwiat z trochę rozciągniętym środkiem, lecz nijak nie pokrywał się z symbolem namalowanym przez Marlocka.
  Vicotoria również to zauważyła. Wielka plansza po środku była rozciągniętym ośmiokątem, reszta zamykała się w regularnym obrębie. Miała wrażenie, że powinna stać na środku, tak to zwykle działało, a lustro, z którego kształt niejako wychodził, było mętne. Linie pokryły się runami wymawianych przez nich inkantacji, a te, w zrozumiałym dla wszystkich języku, ponownie ułożyły się nad okręgiem.
  — Dziwne... — To oznaczało, że rytuał Marlocka nijak się miał do tego, co właśnie robią... Ale to chyba dobrze, prawda? Żadne trupy nie wstawały. — Idziemy w dobrą stronę... — stwierdziła zaraz, bo co innego mogłoby to oznaczać?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Pon Paź 26, 2020 9:22 pm

Dziwnych informacji ciąg dalszy. O tym Arsiku sprawa się ciągnęła, doszło też o jakimś dziecku. Zaś była, niedoszła żona, zdobyła imie, które Zmiennokształtny uznał chyba za zbyteczne lub w swej próżności, potraktował po macoszemu. Hrabia i Victoria najbardziej skupili się na tematach związanych z przeszłością Sroki, a nawet Żaba swoje dopowiadał. Choć zaraz nie zabrakło komplementu nóg Czarodziejki. Zmarszczył brwi. Co prosze? Co za… ale w sumie, na jego miejscu powiedziałby to samo. Choć ukrył zazdrosną frustrację. Nie pora na to.
W swej założonej i zamkniętej postawie, Elf obarczył wzrokiem Rudolfa, który miał w dupie to wszystko i poszedł zbierać. Głową podążał za nim, a zaintrygowany, krokami również.
-W sumie nie przegrzebaliśmy trupów. Myśle, że przy nich znajdziesz więcej interesujących rzeczy, niż w tych gratach… eh, chciałbym odzyskać moje uzbrojenie…
Doradził mu, a właściwie, zasugerował coś, by też się skupić znowu na magicznym rytuale. Wypowiedziane formułki zaczęły wariować, linie tworzyć się, lecz nie tylko u nich, o czym zaraz poinformował ich Żaba.
Aranai zbliżył się bardziej do kręgu, stając u boku Jartamael, przyglądając temu magicznemu zjawisku. Faktycznie, ni w dupe ten wzór do wzoru. Może Marlock miał inny plan. A może ten ich wzór był nieskalibrowany z tym przygotowanym? Czy te trupy miały tu jakiś związek? W końcu inkantacja wspominała o jakiś umarłych… ale zaraz jego uwagę skupił pusty środek, proszący się, aby ktoś lub coś tam stało.
-Może znowu inna kolejność wiersza jest potrzebna… a może mam stanąć w wyznaczonym miejscu? Jak mnie coś tam trafi to pół biedy.- Zażartował gorzko, bez krztyny uśmiechu, czy zabarwienia głosu. -Jeśli mogę coś zrobić, powiedz. Wszystko spadło na Ciebie.
Dodał, dyskretnie zaciskając pięści, choć wzroku nie ujawnił zza złotych kosmyków, skrywających jego profil.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil - Page 3 Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach