Ulice Afraaz

+8
Claudie Misfortune
Dheria Sahana
NPC
Razikale An'Doral
Thaazis Hassir
Luca
Frosch Misfit
Mistrz Gry
12 posters

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty vol 3

Pisanie by Frosch Misfit Wto Lip 27, 2021 10:33 pm

Udało mi się uciec od mojego przyjaciela, ale długo od niego uciekałem. Arsik już się zaczął irytować, że tak nim trzącham całą drogę, ale go przeprosiłem i dałem mu buziaka w głowę, więc było już dobrze. Sierściuch zaskrzeczał, kiedy oparty o ścianę przysiadłem sobie na ziemi. Byłem zmęczony, musiałem trochę pooddychać, więc siedziałem i patrzyłem się na śmierdzącą wodę płynącą powoli w prawą stronę. To mogłaby być też lewa strona gdybym siedział gdzie indziej, ale teraz płynęła w prawą stronę.
Zdjąłem plecak z grzbietu, żeby Arsiś miał się na czym wygodnym ułożyć. Chwilę tutaj poczekamy i idziemy dalej, trzeba znaleźć miejsce na spanie.
Pociągnąłem cieknącym nosem. Chyba katar dostałem i mi z nosa leci straszliwie. To jest zabawne, bo skapuje mi na brodę i mogę to zlizywać i ma śmieszny smak, ale to taki inny niż wszystko. Taki orzeźń...orześ...o...orzeświający! Dokładnie taki!
Zabujałem się na boki, śmiejąc się cicho z niczego konkretnego, ale po chwili się rozkaszlałem, bo coś mi w gardle stanęło. Chwyciłem się za szyję, pomasowałem ją, charcząc przy tym, aż w końcu spluwając na ziemię czymś to było na tle flegmowate, że myślałem, że zaraz ożyje i powie do mnie ,,Tato". Hehehe, to by było zabawne, ale jak tak myślę, to mógłbym być tatą, byłbym dobrym tatą tak myślę. Lubię dzieci, dzieci są najlepsze, nawet lepsze niż ja! I dużo się śmieją i lubią szyszki i kamienie, ja lubię szyszki i kamienie. Lubię tez dużo innych rzeczy. Znów się zaśmiałem, po raz kolejny wiercąc się na swoim miejscu.
-Co nie, Ar...sik. Hehehe....-poczochrałem kotka po grzbiecie. Spojrzałem przed siebie, a kiedy zrozumiałem co widzę, drgnąłem trochę zaniepokojony. Dłoń wystająca pionowo z wody, jakby była roślinką, co wyrosła z dna i nie miała zamiaru reagować na prąd wody, która płynęła, jak zawsze, normalnie płynęła. Wtedy też do mnie coś dotarło. To człowiek! Nienawidzę wody, dlatego nie chciałem wchodzić do ścieków. Oparłem się zdrową ręką o brzeg kanałowego chodnika. Sięgnąłem w stronę dłoni, żeby wyciągając tego kogoś spod wody, ale wtedy ręka chwyciła mnie i pociągnęła do przodu. Wpadłem twarzą w ścieki, a za twarzą poleciała reszta ciała. Nie było głęboko, może mi do kolana sięgało jakbym stał, ale to i tak było straszne, bo nagle znalazłem się cały pod wodą, a ja nie jestem dobry w pływanie. Chlapiąc wszystko dookoła, wydostałem się na powierzchnię i panicznie wyskoczyłem znów na chodniczek. Od razu zwymiotowałem, bo smak, jaki mi sie dostał do ust i dalej, był ohydny nawet dla mnie, to nie był spleśniały pomidor, to był taki pomidor, co już został przez kogoś zjedzony i przeszedł mu przez brzuch. Oczy mnie zapiekły, zaczęły łzawić, a przecieranie ich brudnymi łapami nic nie dawało. Poparzona ręka też zakuła, bo otwarte rany nie polubiły się z tą kąpielą. Wytrzepałem się i ofukałem wzrokiem dłoń w wodzie, ale teraz dłoni tam nie było. Dłonie były teraz na suficie. Dużo dłoni, bardzo dużo dłoni, a właściwie nie dłoni a rąk. Strzelały stawami, plaskały o siebie, słyszałem jak skóra im skrzeczy od ocierania się o siebie. Chwyciłem swój plecak i zacząłem się czołgać kanałami, jednak ręce się nie kończyły nie ważne gdzie pełzłem. Tak właściwie to gdzie jest wyjście? Nie wiem. Może zostanę tu na zawsze. To taka kara za uciekanie przed przyjacielem? Jestem okropny? Ułożyłem się na brzuchu i przytknąłem czoło do ziemi, myśląc w myślach co teraz zrobić i o tym, jak bardzo się boję i jak bardzo chciałbym nie być teraz sam. Arsik podszedł do mnie i przysiadł mi przy głowie, wycierając trochę ścieków w futerko swoje. Pociągnąłem nosem i objąłem mojego kota. Mam jego, jest dobrze. Miło, że on ze mną jest. Chyba mnie lubi, skoro ze mną jest. Ja też go lubię, bardzo go lubię. Kocham go, kogoś jeszcze kochałem, ale nie pamiętam do końca kogo, ale kogoś na pewno, ale Arsika kocham teraz na pewno. Poczekamy chwilę, może ręce sobie pójdą, a wtedy wyjdziemy na podwórko. Tak, tak zrobimy, wyjdziemy na podwórko i się gdzieś schowamy. Tylko ręce sobie pójdą.

Z/T
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty vol 3

Pisanie by Frosch Misfit Pon Sie 02, 2021 2:29 pm

Muzyka grała dookoła mnie, a ja uginałem kolana i przestępowałem z nogi na nogi w jej rytm, no mniej więcej w jej rytm, bo czasami go gubiłem. Naszyjnik z ogryzków jabłek przywiązanych do kawałka sznurka bujał mi się na szyi z każdym ruchem. Miałem też trochę kwiatów we włosach, bo sobie zabrałem kwiaty spod jakiegoś dużego pomnika niedaleko i sobie wsadziłem we włosy. Chciałem wsadzić też Arsikowi w sierść, ale ma za krótką. A no i Arsik, był ze mną, siedział mi na rękach, tuliłem go i z nim tańczyłem, a on sobie przysypiał, bo zmęczony był. Chodziliśmy cały dzień i ja też byłem zmęczony, ale to nic, bo miałem jeszcze siłę tańczyć. Dlatego teraz tańczyłem sobie na swój sposób ładny. Ja wiem, że mojemu przyjacielowi się to nie podobało, z resztą.
-Co ty robisz?-popatrzył na mnie marszcząc nos.
-Taaańczę, ślepy jesteś, kurwa?-odfuknąłem, bo wiedziałem, że zaraz zacznie coś kombinować. Nie musiałem długo czekać aż usłyszałem jego śmiech. Odwróciłem się więc do niego plecami, ściskając mocniej Arsika, co zaczął sobie memłać ogryzki jabłek.
-To jest taniec?-śmiał się dalej.
-Tak, idź sobie.-rozkazałem mu, ale wiedziałem, że nie posłucha. Nie posłuchał, tylko śmiał się głośniej i głośniej. Schowałem głowę w ramionach i starałem się słuchać dalej muzyki i tańczyć do niej powoli, ale po chwili jego śmiech zakrył całą melodię i już jej nie słyszałem. Mimo tego tańczyłem dalej, żeby on nie wiedział, że mi przeszkadza. Bo mi nie przeszkadza. Nic mi nie przeszkadza! Zwłaszcza on!
Moje tańce zmieniały się z czasem, najpierw chodziłem w miejscu, później zacząłem się trochę kręcić dookoła siebie, a później wplatałem w to jakieś podskoki i tupnięcia, śmiejąc się cicho, bo to było miłe uczucie. Nawet nie zauważyłem kiedy śmiech ucichł, a muzyka wróciła. Znów było dobrze, a to dobrze. Burak sobie poszedł. Kiedyś był miły, myślałem, że to mój przyjaciel, ale teraz chyba już nie wiem co myśleć mam. Chciałbym wrócić do domu, ale nie wiem gdzie. Mógłbym zamknąć drzwi i by przyjaciel nie miał wstępu. Pewnie byłby zły, stłukłby szybę, ja tak zrobiłem i teraz.... i niedawno byłem w więzieniu! Jak prawdziwy dorosły. Hehehe... Jestem już duży i mogę iść do więzienia! Hehehe!

Z/T
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Vigi Sro Sie 11, 2021 9:05 pm

Złożyłem dłonie w przodu ciała, na wysokości piersi. Wdech. Spokój. Wydech. Ręce w górę, biodra w przód, ugiąć lekko kolana i przechylić się w tył. Dłonie dotykają podłogi i drodzy państwo, mamy mostek. Mostek, na który nie wszedłbym, bo mam lęk wysokości, ale czy to ma znaczenie? Jestem mostem... Jestem mostem do wszechświata. Każdy przeze mnie przechodzi.
-Pfff... Hahaha! Co ja pierdolę?-upadłem na ziemię chichotem. Przeciągnąłem się na ziemi na szybko. Uniosłem nogi i przerzuciłem je sobie nad głową, robiąc spokojnego fikołka. Moje ciało, to oaza spokoju, a oazy są bardzo lubiane przez podróżników, którzy przychodzą do mnie i piją moją słodką wodę. Kolejne śmiechy rozniosły się po moim pokoju. Ile ja mam lat, co? Piętnaście? Podniosłem się z podłogi i chwyciłem od razu za butelkę z kompotem, który zabrałem z kawiarenki Thaazika. Eh, muszę się z nim spotkać, znaczy nie muszę, ale chcę, chce mu coś pokazać, może pochwalić się, problem w tym, że liczyłem na poklask i docenienie, a czy mogę liczyć na coś takiego od elfa. Przyjmę wszystko od obojętności po ekscytację i podziw, ale wszystko, co jest niżej mnie zaboli. Chociaż obojętność też może być uszczypliwa i pokazywać irytację, że zawracam mu głowę bez sensu. To swoją drogą też fascynujące, że tak się chcę starać i zabiegać o względy ludzi z grupy. Polubiłem ich i chcę, żeby to odwzajemniali. Nie potrzebuję tego do życia, ale byłoby miło.

Z/T
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty vol 5

Pisanie by Frosch Misfit Pią Sie 13, 2021 2:42 pm

Bujając się na nogach krokami tuptałem przez miasto, patrząc po kolei w każde okno w sklepie i w mieszkaniu, jak sięgnąłem. Czasami musiałem stanąć na palcach, żeby coś zobaczyć, a i tak nie widziałem dużo przez te... sukienki na oknach powieszone.
Popatrzyłem prosto na słońce i zabujałem się jeszcze raz, a potem wsadziłem nos w Arsikową sierść. Ale miło, aż się zaśmiałem, a jaka się zacząłem śmiać, to nie mogłem przestać, aż mnie brzuch zaczął boleć, tylko z czego ja się śmieję? Nie wiem, ale ładnie tutaj. Bo to kapliczka, katedra. Kaaaa teed raaaaa..... RAA! Hehehehe, jestem jak dzik! RAAAA! Hehehehe... Podskoczyłem kilka razy nad ziemię, nie przejmując się tym, że świat zarasta rękoma. Jak grzyby po deszczu wyrosły z rynn, z rynien, dłonie, ręce do łokci, do barków. Bujają się na wietrze, jak ja na stopach moich i na ziemi.
-A ja! A ja idę!-zarechotałem się i znów podskoczyłem kilka razy, niestety noga mi się z krawężnika omsknęła i zabolało mocno, aż krzyknąłem, ale się utrzymałem w powietrzu! Jakbym latał i mógł złapać za ręce z nieba! Walnąłem się też w kolano, bo się jednak wywaliłem i no, ale wstałem, ale aż zakaszlałem, bo się najpierw wystraszyłem, a później zmęczyłem.
Ręka ze ściany mnie pogłaskała. Lubię je, bałem się ich, ale one są miłe, kochają mnie, nie to co On, On mnie denerwuje.
-Jesteś chujem!-krzyknąłem na całe gardło, aż ludzie obok podskoczyli. Nie było go obok, ale pewnie się chowa za ścianą. Chciałem podskoczyć jeszcze raz, ale noga mnie bolała, no i musiałem iść dalej.-KakateeeedRAAAA~!-zaśpiewałem melodyjnie, czochrając Arsika po ciałku kocim.-Idziemy dro... drogą! Drooga jest ładna... Kamienie!-śpiewałem dalej, bo byłem szczęśliwy. Utykając na moją stopkę nieumytą szedłem i śpiewałem dalej o katedrze i kamieniach i rękach, a ręce klaskały mi w rytm, głaszcząc kiedy przechodziłem obok nich. Lubię wszystkie ręce! Znaczy nie wszystkie, nie lubię rąk Osstiena, ale wszystkie inne lubię!-Lubię ręce!-kolejne śmiechy zaszalały dookoła mnie, ale ludzie chyba nie lubią rąk tak, jak ja, bo omijali mnie. Ale to nic, bo jak nie lubią rąk, to więcej z nich dla mnie będzie. Będę miał dużo rąk.

Z/T
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty vol 2

Pisanie by Frosch Misfit Pią Sie 13, 2021 3:14 pm

Wieczór przyszedł bardzo szybko, a to było prawie magiczne! Bo był jasno, a później nagle się ściemniło i znów zostałem sam. Ręce poszły spać, a On się jakoś do mnie nie odzywał, co było bardzo dobre, bo go nie lubię i niech sobie idzie głupek szyty kratką z druta. Zimno mi! Aż się zatrzęsłem z zimna, tak mi chłodno, ale to nic, bo dobry wieczór jest, a właściwie noc, bo już jest noc.
Normalnie, to ja bym spał, ale Arsik miał ochotę się przejść po mieście, to uznałem, że lepiej razem niż samotnie, więc poszedłem z nim. On prowadził nas i prowadził, spokojnym krokiem. On siknął tam, a ja tutaj dużo wody! Ziewnąłem potężnie i usiadłem sobie na ławce w parczku. Nie wiem czy to park, ale jest tutaj drzewo i krzaki, wiec pewnie coś takiego, jak park to jest. Ja to mam łeb, co?
Rozejrzałem się za Arsikiem, upijając mi z butelki coś smacznego. Zamachałem nogami nad ziemią, rozejrzałem się za Arsikiem, upijając kolejny łyk z butelki. Ale ja to lubię się tak rozejrzeć raz na jakiś czas. Zamknąłem oczy i zamruczałem sobie coś pod nosem. Westchnąłem głęboko, ale to westchnięcie zmieniło się w długą walkę z kaszlem. Kaszlałem i kaszlałem. Myślałem dalej, ale jednak ciągle kaszlałem i jeszcze trochę. Sam nie wiem czy się zaraz nie oślinię od kaszlenia, ale pokasłałem i pokasłałem i już koniec kasłania było, bo się wykasłałem, ale gardło mnie bolało, więc popiłem jeszcze trochę wódeczki z butelki.
-Chciałbym!-zakrzyknąłem, rozpoczynając swoją piosenkę.-Kwiatów dużo! I Chciałbym kwiatem być~!-zarechotałem i jakoś tak przerwałem śpiewanie, bo w sumie, to chciałbym być kwiatem. Mógłbym siedzieć z kimś i miałbym motyle i os-pszczoły? Miałbym robaczków dużo. Moje robaczki! Mógłbym być kwiatem, ale nie wiem jakim, ale mi się nie spieszy, prawda? Hehehe... O Arsik. Przyglądałem się mu, jak niesie coś w pyszczku. Uśmiechnąłem się na to co upolował, bo upolował rękę.
-Ej, Arsiś, tego się nie gryzie.-zafukałem ostrożnie na kotka i od razu zszedłem z ławki i wylądowałem przed nią na kolanach, łapiąc za trzymaną przez kocura w pysku dłoń.-Czemu je budzisz? Ta.. to nie.. niemiłe.-popatrzyłem na dłoń z kawałkiem przedramienia. Była zimna. Zimno jej! Nie dziwię się, bo w końcu powinna spać, a ona nie śpi.-Aj ty. Bo dobry kot.-pogłaskałem centkowanego zwierzaka po łebku. Szybko ściągnąłem plecak, wyjąłem z niego bury od brudu ręcznik i zawinąłem rękę w niego, żeby się ogrzała, żeby było jej ciepło. Niech się nie martwi, że coś ubrudzi, to nic takiego ubrudzić mi ręcznik, to nic takiego, zdarza się. Ja sam go ubrudziłem trochę, ale to nic takiego, na spokojnie.
Spakowałem rękę w ręczniku do plecaka i założyłem plecak na plecy.
-Arsik, pokaż, gdzie.. gdzie... pokaż...-zaciąłem się na chwilę-Skąd masz rękę?-wstałem chwiejnie i zacząłem iść w stronę z której Arsik przyszedł, a Arsiś zaraz do mnie dołączył, ocierając mi się o nogi. Szliśmy chwilę i szliśmy, aż w końcu trafiłem na bardzo ładny krzak i buta. Po ziemi była rozlana ciemna smoła, a but też był w ciemnej smole brudny, więc go wyjąłem z ciemnej smoły, która okazała się czerwona w świetle latarni. Pewnie ktoś tu coś malował. Może ręce chciały zrobić komuś urodziny.
-Przepraszam.-zamruczałem, wchodząc butami w smołę, bo w tej stronny nie widziałem czy jest tu jeszcze jakaś ręka, ale żadnej już nie widziałem. Czyli ręka z butem byli na spotkaniu i chcieli coś malować, ale im nie wyszło, bo ręka miała spać, ale nie poszła spać, bo było jej za zimno i zasłabła! To bardzo smutne. Schowałem buta do plecaka, ostrożnie, powoli układając go przy ręczniku z ręką. Lubią się, więc niech będą przy sobie i się leczą, bo ja bym, bo ja... bo ja to wiem, że jakbym był chory, to bym chciał mieć kogoś kogo lubię obok, więc ręka pewnie też. A jak się jutro poczuje lepiej, to ją wypuszczę na wolność. Tylko będzie musiała obiecać, że już nigdy więcej się nie zgubi i będzie zasypiać o dobrych porach. Taki jest warunek wypuszczenia jej.

Z/T
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty vol 2

Pisanie by Frosch Misfit Pią Wrz 03, 2021 5:02 pm

Byłem tutaj, hehehe. Szedłem, bo mam nogi. Arsik szedł ze mną, był mi przewieszony przez kark, więc nie szedł, a bardziej wisiał na mnie, spał i mi grzał kark i szyję. Dobry to jest kot, najlepszy bym powiedział ostatnio dużo jadł, więcej niż ja, bo mu dużo dawałem, a i sam polował, więc trochę przytył, ale nie za dużo. Dużo to go ręce głaskały. Nawet teraz jak jakieś mijaliśmy na ścianach co rosły, to sięgały i Arsika głaskały.
Szedłem, bo ostatnio, jak tędy szedłem, to zobaczyłem, taki kurwa głupio dziwny budynek, taki inny niż wszystkie, co wyglądał, jak pionowo stojąca beczka.
Ziewnąłem porządnie i szedłem przez uliczki, szukając budynku, ale nie umiałem go sam znaleźć. Nie miałem też pytać kogo o drogę, bo noc jest i wszyscy śpią. W sumie, to dlatego Arsik śpi, bo jest noc, też powinienem spać, bardzo mocno, a nie śpię, bo szukam budynku.
-Budynku... budynku... rozbierz się z tynku.-zarechotałem, już widząc budynek bez ubrania, bo to tynk jest, prawda to na zewnątrz? A tynk nie był w środku? Pamiętam, że go zdrapywałem ze ścian na klatce schodowej kiedy mi się nudziło, bo mama mnie na noc do mieszkania nie wpuszczała. Położyłem łapy na kocie i podskoczyłem delikatnie i wesoło, rozchlapując kałużę, co nie była chyba kałużą deszczu. Przydałby mi się deszcz, bo od czasu, jak wpadłem w ścieki cały, to nie padało i nie miałem jak się umyć, bo ja się myję deszczem, a deszczu nie było.
-Miałem groszki dwa!-zacząłem nową piosenkę, ale po jednym zdaniu się rozproszyłem.
-Jasne, że miałeś, szkoda, że mózgu nie masz.-no i wrócił wielmożny On.
-A ty kurwa, zajmknij japę, co?-zafukałem i obrzuciłem go złym spojrzeniem. Debil kurwa z niego, kutas, chuj. Tylko mi gadać umie nad uchem, jaki to ja nie umiem, a ja umiem dużo.
-Ja nic nie mówię przecież. Ja tylko idę i ciebie słucham i mówię co myślisz na głos. Bo czytam ci w myślach, wiesz?-uśmiechnął się wrednie, nachylając w moją stronę. Owinąłem swoją głowę rękoma i szedłem dalej. Trochę się chwiałem, bo z rękoma nad głową trudno równowagę trzymać.
-Nie czytasz, bo nie umiesz frukso.-zarzęziłem nierozgrzanym głosem i po chwili zaniosłem się kaszlem, który zdawał się być jeszcze gorszy niż tydzień temu, bo to tydzień temu wpadłem w ścieki? A może dwa? Tak czy inaczej rzygałem trochę i mnie gardło boli. I tak mnie bolało zawsze, ale od tamtej pory jakoś tak gorzej niż zwykle. Bo to zima zaraz, to i choroby idą. Zawsze ludzie widzę chorują wtedy, bo nie umieją się ubrać na... nie umią się ubrać dobrze do pogody, żeby ubranie było dopasowane do pogody. Pokręciłem głową, zatykając sobie uszy, żeby nie słyszeć, jak On mi gada i szedłem dalej przed siebie, pokasłując i chrząkając. Nie będę nic do niego mówił do jego kurwa... do tego... bo on głupi jest, a ja z głupimi nie gadam.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty vol 3

Pisanie by NPC Pią Wrz 03, 2021 8:57 pm

Z pewnością Afraaz nie było jego miejscem zamieszkania od kilku dekad, lecz klinika, która należała do niego, wciąż stała i miała się w miarę dobrze. W rzeczywistości była połączona w okrągły kompleks różnych gabinetów medyków, od różnych przypadków, nawet wliczając w to alchemika, który zajmował się lekarstwami. Tak, czy inaczej, zmuszony był zjawić się na jednym z konwentów lekarskich, jako oczywiście własny wnuk, a wtedy, zaczepił go jeden lekarz, prosząc o pomoc, ponieważ pacjentów w mieście przybierało na ilości. Trochę to zmartwiło starego draculete. Nie chciał w Afraaz powtórki z Morteny, gdzie też nabawił się niemałego wycieńczenia, nie wyrabiając o żadnej porze dnia z leczeniem zarażonych.
Dlatego, zgodził się, chcąc doglądać sytuacji. Otworzył swoją starą klinikę, którą zajmował się jakieś dwa pokolenia śmiertelników temu, chcąc pomóc, przynajmniej tymczasowo, nim sprawy nie pociągną go z powrotem do Hedroth, gdzie też miał wielu pacjentów wymagających stałej diagnozy.
Na całe szczęście, okazało się, że ta napływająca liczba wynikała nie z wyniku zarazy, a ran postrzałowych, albo kłutych. Co prawda, nie jest to wcale żadne “szczęście”, to też złe, ale przynajmniej, nie zaraźliwe. Lecz skąd tyle rannych ludzi w tym Afraaz? Jak zasięgnął języka, podobno w mieście były nowe porządki mafijnych porachunków, a w to nie zamierzał wnikać. Zawsze był neutralny w jakichkolwiek konfliktach, a ktoś musiał sprzątać burdel, który po sobie pozostawiali chciwcy z pukawkami, oraz nożami.
Oczywiście, gabinet był otwarty nocą, jak to zwykle miał w zwyczaju robić, zaś że teraz było spokojnie, zamiatał schody wejściowe na okrągłym dziedzińcu, który otaczały zbite ze sobą kamienice o dwóch łukach wyjazdowych, oraz kolorowych dachówkach. Westchnął cicho, lecz spokój został przerwany, gdy zobaczył nadchodzącego mężczyznę. Jego zapach unosił się już z daleka, a wampirzym zmysłom nie ciężko było to wyłapać.
-Na bogów, panie Żaba, nawet rzeka jest czystsza, niż pan…- Zawołał do niego, opierając się o miotłę i zerkając na niego z opuszczonymi brwiami. -...miło mi jednak z naszego ponownego spotkania. Czyżby rozważył Pan naszą rozmowę na temat ręki? Dlatego Pan tu jest?
Dopytał, bo trochę zaskoczyłą go obecność w kolebce medyków, lecz równie dobrze, mógł się tutaj zgubić. Nie zapomniał jednak o ich rozmowie z poprzedniego spotkania. Rękę dalej miał, pomimo zaleceń o amputacji, więc sprawa pozostawała aktualna.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Pią Wrz 03, 2021 9:28 pm

Brzęczał mi ciągle nad uchem i brzęczał, a ja już miałem go dość. Nakrzyczałem na niego i pobiegłem przed siebie, licząc, że go zgubię. Arsik nie był zadowolony, ale kiedy przestałem biec, wrócił do spania. Dobry z niego kot, najlepszy mógłbym powiedzieć, o takiego kota, to trudno. Ostatnio bardzo dużo jadł, no może nie dużo, ale więcej niż ja, bo go karmiłem dobrze, a i sam coś upolował sobie. Wypasiony ten mój kot, co? Urósł, jak na drożdżach, no, ale ja nie o tym.
Wypadłem w końcu na plac i moim oczom ukazał się ten dziwny budynek, więc do niego ruszyłem, żeby go pooglądać. Zabrałem ręce z uszu, bo On zniknął i mi już nie mówił. Tylko jakieś trzy samotne ręce zwisające z rynny kamienicy miały randkę, nie będę im przeszkadzać. Poza tym... Popatrzyłem wielkimi oczami słysząc, jak ktoś do mnie woła. Nie zrozumiałem o co mu chodziło, rozejrzałem się, żeby się upewnić czy to do mnie mówi, ale patrzyłem na faceta dalej, aż w końcu go rozpoznałem. To lekarz Owliwka, ten z okrągłym nazwiskiem i imieniem, Pan Lekarz Oliwka Gaskon. To był on, a ja jego potrzebowałem.
Z szerokim wyszczerzem ruszyłem biegiem w jego stronę, zdejmując przy okazji Arsika z karku.  Dopadłem do faceta i objąłem go mocno kiedy w końcu do niego dopadłem. Arsik, mi się z ręki wyrwał, chyba nie lubi oliwek, nie wiem dlaczego. Trzymałem go mocno w ramionach, przyciskając do siebie jak tylko mogłem.
-Tęskniłem!-rzuciłem z wielkim entuzjazmem do niego kiedy go dalej ściskałem.-Tęskniłem, tęskniłem.-podskoczyłem dwa razy, dalej z nim w przytuleniu, bo tęskniłem za nim i byłem bardzo szczęśliwy z tego, że go widzę. Wsadziłem mu nos w ramię i ściskałem go dalej, bujając się na boki. Bardzo tęskniłem, najbardziej na świecie, bardziej niż mój kot dużo je. Bardzo tęskniłem, bardzo bardzo. Normalnie słabo pamiętałem o nim, ale jak sobie teraz przypomniałem, to mi wszystko wróciło do głowy.
-Rękę mam, przyniosłem ze sobą, jest z nami.-cofnąłem się o kroczek, schodząc stopień w dół, jeśli staliśmy na schodach. Dalej jednak byliśmy blisko siebie, no i ciągle ściskałem mocno jego koszulę dłońmi, wyraźnie jedną dłonią dużo mocniej niż drugą, ale próbowałem.-Chora jest, bardzo... ja to myślę, bo ja szukałem Pana i szukałem, myślałem o szukaniu i nie mogłem znaleźć, ale znalazłem. Ale to musimy pójść gdzieś, gdzie jest ciepło, bo na zimnym nie można, bo za zimno będzie, a to źle.-pokiwałem mądrze głową, już chcąc iść i przebadać moją rękę, bo było z nią nie najlepiej, od kilku dni się nie ruszała i w ogóle, no bardzo, bardzo źle moim zdaniem.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by NPC Nie Wrz 05, 2021 9:24 am

Z całą pewnością, Gascon nie spodziewał się takiego entuzjazmu po Żabie, kiedy ten zdjął swojego sporego kota -chyba Arsik się nazywał, jak go pamięć nie myliła, po ich poprzednich poszukiwaniach- aby zaraz rzucić się na niego, zamykając wampira w objęciach. La Vaqqua w ostatniej chwili odsunął miotłę od siebie, aby bezdomny nie zrobił sobie na niej nowej krzywdy. Tak, rzadko kiedy ktoś go tak witał… chyba tylko Nina Venatori miała do tego czasem tendencje, ale była dzieckiem.
-Żeby każdy pacjent tak się cieszył…
Uśmiechnął się, próbując ignorować smród i prawdopodobnie, ubrudzenia jego kitla, który zwykł nosić w pracy. Dobrze, że kitel, a nie kamizelka.
Wampir od razu zwrócił uwagę na słaby uścisk prawej dłoni Żaby, gdy ten się odsunął, schodząc niżej. To dało mu do myślenia, że gnicie postępowało, a nerwy w palcach, jak i pewnie ścięgna, już nie domagały. Było źle.
Zresztą, zaraz sam poskarżył się na jej stan, a skoro sam widział, że trzeba coś z tym zrobił, to był to postęp. Ale czy nadal pamiętał, że jedynym ratunkiem była amputacja, w to gotów był zwątpić.
-Nie ma z tym problemu, w klinice jest ciepło, ale…- No właśnie, ale. Pozwolił sobie wolną ręką pochwycić go łagodnie w łokciu prawego przedramienia, aby nieco ją odsunąć i przyjrzeć się brudnym bandażom, a po tym, jemu samemu. -...żeby wszystko przebiegło sterylnie… czyli pomyślnie, powinien Pan się wpierw umyć i przebrać. Mam stare, znoszone ubrania, które mogę oddać, oraz łazienkę w środku, w której mógłby się Pan wykąpać. Albo przynajmniej przemyć. Ale nie będę mógł w tym pomóc, co najwyżej wszystko przygotuję. Rozumiemy się?
Dopytał, obniżając lekko głowę i świdrujący go wzrokiem, licząc że dotrą do niego te słowa, ponieważ było to niezbędne, aby przejść dalej. Jeśli zostawiłby go brudnego, mógłby zanieczyścić pomieszczenia przeznaczone dla innych chorych lub wdałaby się infekcja w świeżą ranę po operacji.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Nie Wrz 05, 2021 11:36 am

A to nie każdy się tak cieszy? Głupie to, trzeba się cieszyć, jak się widzi kogoś, kogo się lubi. Cieszenie się jest najlepsze i bardzo miłe, dlatego się cieszyłem i nawet się nie musiałem do tego zmuszać, bo go lubię i przytulanie go jest najlepszym co może być.
Zapewniłem go, że ręka jest z nami, bo była, miałem ją przy sobie i martwiłem się o nią bardzo, dałem też zarządzenie, że trzeba w cieple to robić, a on się zgodził i powiedział, że w klitce jest ciepło, ale na mój warunek odpowiedział swoim. Popatrzyłem na jego rękę, jak mnie złapał i dałem mu się łapać i oglądać, a wszystko to z uśmiechem szerokim, bo mi miło było. Wysłuchałem jego zaleceń i zastanowiłem się chwilę nad nimi. Kąpiel za zajęcie się ręką? To chyba nie tak dużo i tak bym się umył w deszczu, a czym się różni wanna od deszczu? Wanna to miska z wodą, a deszcz leci z nieba. Ogólnie dużo jest różnic chyba, prawda? Tak mi się wydaje. W końcu znów się przyssałem uchem do piersi lekarza i pokiwałem głową na zgodę. Umycie się za opiekę nad łapką. To chyba dobra cena, prawda? A ja się znam na cenach, bo kupowałem ostatnio notes i mam notes z rysunkami.
-A wie, Pan, że ja rysuję?-odezwałem się w końcu, żeby się pochwalić.-Potem Panu pokażę.-zabujałem sie na boki. Nie był to koniec tematu, bo o moich rysunkach opowiadałem mu cały czas, jak prowadził mnie do łazienki i przygotowywał mi rzeczy na kąpiel i wołał Panią Pielęgniarkę do pomocy mi. No, a jak już zostałem sam w łazience z Panią Pielęgniarką, to i jej opowiadałem o obrazkach moich, a ona pomogła mi się rozebrać owinąć z bandaży i wejść do wody, a później się myć, bo ja to nie chciałem się myć w sumie.

Gascon w swoim gabinecie czekał na menela dłużej niż zapewne na początku podejrzewał, bo menel kilka problemów sprawiał, ale w końcu rozległo się pukanie do drzwi i do środka zawitał Żaba trzymający za dłoń pielęgniarkę, kobietę średnio zadowoloną, obrzucającą Gascona zirytowanym spojrzeniem na granicy cierpliwości, kobietę, która więcej na sobie miała mokrych miejsc niż suchych. Menel lubi się przytulać w czasie kąpieli. Robota została wykonana i bezdomny był czysty oraz śmierdział już dużo mniej, chociaż trudno wymyć zapach kanałów, co się już mu we włosach zadomowił. Mężczyzna uśmiechnął się, spojrzał na Arsika, na plecak, co trzymał w drugiej dłoni, a później popatrzył na pielęgniarkę, która go puściła i wyszła z gabinetu zamykając za sobą drzwi.
-Bardzo...bardzo miła Pani.-uśmiechnąłem się, wracając wzrokiem do lekarza i bujając się na stopach. Chwyciłem się za krocze i obciągnąłem nieco w dół płócienne spodnie. Przywykłem do innego kroju, a ten chociaż nie był niewygodny, to był inny. Kaszlnąłem, odchrząknąłem i przełknąłem to co mi w gardle zalegało.-Bardzo miła Pani.-powtórzyłem, po czym cię ocknąłem i podszedłem do biurka lekarza. Padłem przy nim na kolana i zacząłem grzebać w plecaku.-Bo ogólnie, to... no mam problem z moją ręką, bo ja myślałem, że będzie dobrze, że się obrzej...ogrzeje i będzie dobrze, ale ona się nie budzi.-wyjąłem w plecaka małe zawiniątko mające na sobie zaschnięte, bure plamy i położyłem je na biurku lekarza. Podarek wyraźnie pachniał zachęcającym trupem, dość nieświeżym, bo takim, co się kisił od ponad tygodnia w moim plecaku.-I ja...ja nie umiem, bo się nie budzi, a powinna wracać do domu. I Pan umie pomóc.-klęcząc przy biurku patrzyłem na lekarza i głaskałem Arsika, który podszedł do mnie na chwilę, po czym uciekł na fotel z dala od medyka. Po rozwinięciu kawałka szmaty ślepia drakulety napotkały dłoń z kawałkiem przedramienia, całkiem gładko uciętą oraz zdecydowanie martwą od jakiegoś już czasu.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Vigi Pon Wrz 06, 2021 12:18 am

Wylegiwałem się wygodnie w łóżku i z odpalonym papierosem w pyszczku zaczytywałem się w książce o tajemnicach masażu i akupunktury. Znajoma miała dość pokazywania mi wszystkiego i trenowania ze mną, więc dała mi papiery, na co nie narzekam, mogę na spokojnie pochłaniać te dziwne nazwy nerwów i wszystkiego tego co w ludzkim ciele jest. Zabawnie było to czytać i wiedzieć co tam klientom uciskam. A co do klientów, to mi właśnie jeden leżał na brzuchu i spał, ten sam co zwykle, Yorik przylepa, co domu swojego najwidoczniej nie ma, że u mnie tyle sypia. Nie narzekam, ciepło jest, grzeję się wspaniale, a i człowiek spokojniej śpi, co nie? I tak romantycznie, jak ktoś nas napadnie i nas zabiją, to umrzemy razem, a później będą o nas w książkach pisać, że skandaliczna, zakazana miłość syna kapłana i zagranicznej dziwki. Kiedyś może i ktoś na tej podstawie namaluje nam obraz albo w teatrze będą to odstawiać.
Przerzuciłem kartkę, a dłoń położyłem chłopakowi na głowie, głaskając go delikatnie, przeczesując jego miękkie włosy. Uczyłem się dalej, bo czego się nie robi dla małego Thaazika? Wyjechał, zostawił mnie samego, ale jak wróci, to będę miał dla niego kilka niespodzianek. Lepiej, żeby się ucieszył i mnie pochwalił, bo jak nie, to będę niezadowolony.

Z/T
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by NPC Pon Wrz 06, 2021 5:44 pm

Udało się jakoś przegadać bezdomnego, by podjął się tego mycia, choć chyba był zbyt naiwny, sądząc że samemu sobie poradzi. Mężczyzna wciąż wydawał się w dziwnym stanie psychicznym, ale jak już zdiagnozował wcześniej, stale podtrzymująca się gorączka mogła zaburzać myślenie na swój sposób, więc zwyczajnie ten fakt ignorował. Czas pokaże ile w tym było prawdy.
Biedna pielęgniarka musiała się sporo namęczyć z Żabą, zapewne już nigdy nie weźmie nocnej zmiany za koleżankę, ale La Vaqqua chwilowo się tym nie przejmował, chcąc przygotować gabinet, który był bardziej przystosowany pod salę operacyjną. Na stole wyłożył swoją torbę ze wszystkimi medykamentami, oraz narzędziami chirurgicznymi. W tym wypadku w grę miała wejść piłka do kości, lecz nie wyjmował ją na widok oczu pacjenta, bo ci przeważnie nie reagowali na to dobrze. Ograniczył się do typowo rutynowych przyrządów kontrolnych.
W końcu wkurzona pielęgniarka przyprowadziła pacjenta, zaś przebrany w inny kitel Gascon, rzucił jej tylko spojrzeniem pełnym przeprosin, oraz podziękowań, by szybko skupić się na wykąpanym mężczyźnie. Umyty człowiek to zawsze lepszy człowiek, choć wątpił, aby jego włosy dało się odratować, już prędzej ściąć, lecz to nie w jego interesie, tyle wystarczyło.
Poczekał, aż ten podejdzie, komentując sobie pielegniarkę, by samemu założyć na dłonie rękawiczki. Już chciał rzucić pierwszą komendą, lecz ten postanowił go zaskoczyć, pokazując… nie tę dłoń. Nie dogadali się.
Kucnął przed dłonią, zawijając ją z powrotem w materiał, który wziął w dłonie.
-Niestety, tej dłoni nie możemy pomóc. Jest martwa, będzie trzeba ją spalić, ponieważ nie wiemy gdzie reszta. Chyba, że Ty wiesz… to wtedy się pochowa.- Odparł, by zaraz się wyprostować i odłożyć dłoń na najdalej oddaloną półkę. Mimo to, nie zraził się do swoich zamiarów pomocy mu. Wiedział, że tłumaczenie teraz może nie mieć sensu. -Prosze, połóż się na tym stole, przebadam Cię.
Jeśli zaś nie protestował, przeszedł do pracy, aby sprawdzić, czy jego puls jest w normie, bicie serca, oraz ponowna weryfikacja stanu oczu, zakażenia, oraz jamy ustnej, uważając na jego kaszel, który poprzednim razem go niemało zaskoczył.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Pon Wrz 06, 2021 6:29 pm

Pokazałem mu moją rękę i byłem pełen nadziei, bo to przecież Pan Lekarz, prawda? On umie wszystko, ale on tylko podszedł, zawinął rękę i mi ją zabrał. Pomoże? Nie? Patrzyłem na niego wielkimi oczyma i widać było, jak moje szczęście i wiara, gasną od razu, gdy mówi, że ręka jest martwa. Za długo szukałem lekarza, może była już wtedy martwa i tylko nosiłem martwą rękę w plecaku. Może jak ręce umierają to odpadają i tak leżą. Nie znam się na rękach kompletnie. Smutne to było doświadczenie dla mnie, normalnie, prawie, jakbym przyjaciela stracił. Ja wiem, że tych rąk jest masa, ale każda jest dla mnie ważna.
Żal zmienił się w zdziwienie kiedy Gascon powiedział o "reszcie".
-Reszta?-zmarszczyłem nos myśląc i przekręciłem lekko głowę.-One nie mają przecież reszty. Ręce mają tylko ręce.-uniosłem dłoń i wskazałem na róg pokoju, pod sufitem, skąd zwisało kilka łapek, jedna na mnie popatrzyła, czułem, jak to robi. Uśmiechnąłem się do niej na pocieszenie.-Pewnie im smutno teraz.-dodałem szeptem, nachylając się bliżej mężczyzny.-Mi jest smutno.-zawiesiłem wzrok na rękach poruszających się, jakby wiał delikatny wiatr.
Zostałem na chwilę sam na ziemi, więc wytarłem sobie nos dłonią, a później rękawem, bo skóra nie wyciera mokrego tak dobrze, jak ubranie. Spojrzałem na miejsce gdzie leżała martwa ręka, ale kiwnąłem głową na słowa lekarza. Szkoda, że umarła, bardzo mi szkoda. Podniosłem się z ziemi, wspierając się o biurko i podszedłem do stołu. Wdrapałem się na niego, klękając na nim i zachwycając się, jak wysoko tutaj jest. Wzdrygnąłem się czując dotyk na głowie, ale szybko się uśmiechnąłem do ręki, która mnie z sufitu zaczepiała do zabawy.
-Nie przeszkadzaj.-poprosiłem ją szeptem. Nie chciałem mówić głośniej, bo byłoby jej niemiło, gdyby nagle się okazało, że lekarz słyszy, jak zwracam jej uwagę. Gascon mógłby pomyśleć, że jest niemiła czy coś, a ona jest miła, tylko teraz nie powinna zaczepiać mnie, ja się muszę skupić.
Klęcząc na stole, powoli ułożyłem się na boku, trochę zwinięty w kulkę, trochę nie, ale na boku, nie lubię leżeć na plecach, bo boli mnie myśl, że ktoś mógłby mi stanąć na brzuch. Badanie się zaczęło, a ja od razu złapałem zdrową ręką ubranie wampira i trzymałem się go, a jak podchodził nieco bliżej, to nawet próbowałem go obejmować i łapać mocniej i dalej, żeby mi nie uciekał. Trochę się bałem i było mi nieswojo. Rzadko jestem w takich miejscach i teraz byłem zdenerwowany, co pewnie dało sie usłyszeć po moim pulsie czy oddechu. Jednak, zwłaszcza teraz, ja, jak to ja, nie mogłem siedzieć cicho przez zbyt długo. Popatrzyłem na lekarza spokojnym, ale lekko zagubionym spojrzeniem.
-A... a czemu...bo ona umarła i czemu? Widziałem ich dużo i były...-zastanowiłem się sekundę.-...nie było im nic, chyba. A co jeśli inne umrą?-ta wizja była przerażająca, bo nie chciałem stracić wszystkich moich rąk, bo to by było straszne, byłbym kompletnie sam.-Dlaczego nie nic... dlaczego nic nie można jej pomóc, jak Pan umie to robić?-byłem średnio przekonany do tego, że ogrzanie na nią nie podziała. Chociaż ona będzie spalona, więc może ogrzanie jej zaszkodzić, zbyt duże ogrzanie, ale takie małe jej nie pomoże? Coś ten lekarz taki mało lekarski.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Vigi Czw Wrz 09, 2021 12:00 am

Kropelka wódki ściekła mi po brodzie i skapnęła na koszulę w kwieciste wzory.
-Kieeerwaaa....-zaskrzeczałem i przetarłem ubranie, żeby się szybciej wchłonęła. Tak marnować alkohol, to przestępstwo. Odstawiłem szklankę i uniosłem wzrok na lustro, przed którym już siedziałem od jakiegoś czasu. Zerknąłem na zeszyt leżący przede mną i spokojnie uniosłem ręce na wysokość piersi.
-Jak to szło?-zamruczałem i powoli zacząłem układać dłonie w odpowiednie symbole. Nie są to skomplikowane ruchy, często nawet dość proste i zamaszyste, niemalże oczywiste dla niewtajemniczonych, ale nie uważam, aby były mniej ważne podczas nauki. W końcu zamachałem przed sobą dłonią otwartą wnętrzem do siebie, po czym wskazałem na lustro. Uśmiechnąłem się szeroko. Dosłownie ,,Czuć ty?" Lepiej tłumaczone ,,Jak się czujesz?". Jakoś trzeba na to odpowiedzieć, więc wystawiłem do zwierciadła otwartą dłoń, po czym złączyłem ze sobą wskazujący palec i kciuk. ,,Dobrze". Zaśmiałem się cicho. Czas na kolejne.
Byłem niezwykle podekscytowany tym wszystkim. Otrząsnąłem się z tego, skupiłem się. Złączyłem wskazujący i kciuk prawej dłoni, żeby zrobić małe kółko, po czym sprawnie przyłożyłem tę dłoń do swojej piersi. Moje. Złożyłem dłoń w pięść oraz luźno wystawiłem kciuk i mały palec, po czym wykonałem ruch, jakbym chciał się po bicepsie podrapać kciukiem, zamachałem łapką, ale nie jakoś szalenie mocno. Imię. Teraz najtrudniejsze. Wystawiłem zaciśniętą dłoń przed siebie i wystawiłem w górę palce wskazujący i środkowy. V. Schowałem te palce i wystawiłem tylko mały palec. I. Otworzyłem dłoń, złączyłem palec środkowy oraz kciuk i pstryknąłem nimi w powietrze. G. Znów wystawiłem tylko mały palec z mojej piąstki. I.
Patrzyłem kilka sekund na swoją dłoń w moim dumnym z siebie odbiciu. Umiem. Nie jakoś dużo, ale już coś. W czasie mafijnych spotkań będę się z pasją przyglądał Nathusiowi i będę się uczył i zapamiętywał. Może i wiele przede mną, ale ja się bardzo dobrze uczę w praktyce.
Zerknąłem na zegarek, upiłem kilka łyków wysokoprocentowego napitku i wróciłem do ćwiczeń. Dobrze jest umieć dużo, lubię to.

Z/T
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by NPC Czw Wrz 09, 2021 9:12 am

Wampir dosyć zręcznie ignorował wszystko co Menel robił, albo mówił, zwłaszcza do siebie. Zastanawiało go jedynie, czy powinien tego mężczyzne oddać do zakładu psychiatrycznego, jeśli mu się nie poprawi po zabiegu, lecz z drugiej strony, kogoś takiego jak on zwyczajnie wyrzuciliby przed bramę, więc nie było nawet sensu rozważać tej opcji.
Po przebadaniu, które nie wykazało żadnych specjalnych zmian od poprzedniej kontroli, spróbował obalić mimo wszystko bezdomnego do pozycji leżącej na plecy, bo było to istotne w całym procesie, oraz wygodne dla lekarza. Skupiony Gascon na swojej pracy to Gascon, któremu lepiej nie odmawiać, bo jest skrupulatny. Gdy już udało się jednak dojść do tego etapu, zwrócił uwagę na jego kolejne słowa, ale i na to nie miał stosownej odpowiedzi. Musieli przejść do najważniejszego, a z czego, najwidoczniej sam pacjent sobie nie zdawał sprawy.
-Mogę leczyć żywych, lecz nie jestem w stanie wskrzeszać martwych. Tamta ręka była martwa, więc nic nie mogliśmy zrobić.- Objął palcami jego nadgarstek chorej ręki i uniósł ją w górę, na widok jego oczu. -Tak jak ta ręka. Ona też jest martwa, dlatego nie możesz w pełni jej używać. Stanowi zagrożenie dla reszty Twojego ciała. Musimy ją usunąć, tak… dotąd…- Przyłożył palec do jego łokcia. -...abyś nie umarł. Ta ręka jest dla Ciebie… trująca, a trujące rzeczy trzeba usuwać. Na tym polega moja praca lekarza. Tak mogę Ci pomóc.- Łagodnie położył jego rękę na stole. -Pamiętasz co Ci kiedyś powiedziałem? Arsik chciałby, abyś był żywy. Nie chciałby zostać sam. Abyś mógł opiekować się Arsikiem, musisz zadbać o siebie. Więc musisz pozwolić mi uciąć martwą rękę.
Spojrzał na niego przenikliwie.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Czw Wrz 09, 2021 12:26 pm

Ja sobie leżałem spokojnie, a on mnie zaczął próbować wywalić na plecy. Nie podobało mi się to, więc walczyłem, bo nie wiedziałem co chce zrobić, ale w końcu wylądowałem na tych plecach, ze zgiętymi nogami, żeby tak plackiem nie leżeć. Złapałem go lewą łapą za ubranie i gapiłem się na niego dużymi oczami, zastanawiając się co teraz mi zrobi.
Trzymałem się go mocno, a on zaczął mi tłumaczyć różne rzeczy. To głupie, że lekarz może tylko żywych leczyć. To takie ograniczające. Hehehe, mądre słowa. Hehehe, ja to mam łeb, co? Słoń zgubił oko. Słuchałem dalej, uważnie, próbując zrozumieć. Popatrzyłem na swoją rękę, zerknąłem na lekarza i na rękę i na lekarza. Mam martwą rękę? Ale nie odpadła ona na ziemię. Ona już nawet nie boli za mocno, prawie wcale i takie tam. To nie znaczy, że się wyleczyła? Spojrzałem na łokieć i zmarszczyłem brwi, jak powiedział o umieraniu moim i o tym, że moja ręka jest dla mnie trująca. Dużo tego wszystkiego, nie co końca nadążałem i rozumiałem. Mam martwą i trującą rękę? Pewnie niedokładnie ją umyłem. Zamachałem nogami uderzając się kolanem o kolano i myślałem dalej, widać było, że próbuję to pojąć, bardzo mocno próbuję.
Czy pamiętam co mi powiedział? Pokręciłem głową, bo co mi mówił? Ah, to mi mówił. Chyba mówił, ale nie jestem pewny. Spojrzałem na Arsika, co leżał sobie na miękkim meblu. Cóż... byłem mocno zaniepokojony. Połowy nie rozumiem, a druga połowa wydaje się być dziwna, do tego cała na presja Arsika i w ogóle. Patrzyłem się uważnie na mojego kota i znów zamachałem nogami. Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknąłem, bo nie wiedziałem, jak ułożyć zdanie. Miałem dużo pytań, ale nie potrafiłem ich skleić. Zamarudziłem mruczeniem pod nosem i przekręciłem się znów na bok. Zacisnąłem mocniej rękę na ubraniu lekarza i nawet pociągnąłem za nie kilka razy, ze złości, że nie umiem się wysłowić, a zazwyczaj tyle gadam. W końcu jednak zdanie składne wpadło do mojej głowy.
-Ja to chce być z Arsikiem.-pokiwałem do siebie głową.-Bo to mój kot, a nie ich.-pokiwałem łebkiem jeszcze raz. Zastukałem czubkiem stopy w stół, bo się denerwowałem. W końcu podniosłem się z leżenia i wyciągnąłem się do lekarza stojącego obok, żeby go objąć w pasie i przytulić mocno. Niech się lepiej nie odsuwa, bo spadnę ze stołu. Spojrzałem nad jego ramieniem na Arsila i westchnąłem sobie szybko, bo... no bo byłem zdenerwowany, no.
-A będzie bolało?-zapytałem bardzo cichym szeptem, żeby Arsik nie usłyszał i się nie denerwował. Krzyczenie z bólu mogłoby go zestresować, więc może muszę go odnieść do innego pokoju, chociaż chciałem, żeby Arsik był przy mnie wtedy, bo to mój kot i niczyj inny, to mój najlepszy przyjaciel. Zacisnąłem ręce trochę mocniej dookoła lekarza, tak dla otuchy! Otucha to takie miękkie i puszyste słowo. Lubię je.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by NPC Czw Wrz 09, 2021 1:08 pm

Chyba metoda na Arsika zadziałała, gdyż bezdomny wiedział dobrze, co było dla niego najważniejsze. Gdy nie chcemy dbać o nas samych, starajmy się chociaż robić to dla naszych najbliższych, bo to oni odczują największą stratę, jeśli coś nam się stanie, zwłaszcza z naszej nieodpowiedzialności.
Menel w końcu podniósł się i objął go. Gascon nie przeciwstawiał się, wręcz przeciwnie, sam przełożył ręce za niego, gdyż było mu to bardzo dogodne w kolejnym etapie. W czasie gdy mówił, miał wystarczająco czasu, aby po coś sięgnąć.
Uśmiechnął się lekko.
-Obiecuję, że nawet Pan nie poczuje.
Odpowiedział na jego obawy, w tym samym czasie wyjmując igłę ze strzykawką z jego karku. Tak cienka, że najpewniej nawet nie zauważył, kiedy wpuścił Mortis Imitatio do jego organizmu. Znów objął go ręką i głaszcząc po łopatce, aż powoli zaczął odczuwać ciężkość mężczyzny, który tracąc kontrolę nad własnym ciałem, popadał w bezwładny stan. Wtedy, La Vaqqua odłożył strzykawkę na bok, aby pochwycić go i powoli opuścić znów do pozycji leżącej, podtrzymując jego głowę. Żaba zaczął popadać w letarg, a jego serce spowalniać, wraz z pulsem i oddechem, do prawie niewyczuwalnego. Wyglądał, jakby umarł w jednej chwili. Więc nic nie stało na przeszkodzie, aby zacząć operację. Wzrok lekarza utknął na torbie i pile do kości, która się w niej znajdowała. Będzie musiał poprosić pielegniarkę znów o pomoc. Od razu, zabrałaby też tamtą uciętą dłoń…

Minęło pięć godzin, kiedy działanie Mikstury Sztucznej Śmierci zaprzestawało swojego działania. Mężczyzna leżał w wygodnym łóżku, a na jego piersi spoczywał Arsik, który starał się z całych sił ogrzać swojego właściciela, ponieważ był bardzo chłodny. Kiedy tylko ten zaczął odzyskiwać przytomność, mógł zdać sobie sprawę, że jego prawe ramie kończy się na łokciu, zawiniętym w masę bandaży. W dodatku, był podpięty do kroplówki, zaś pilnująca go pielęgniarka poszła zawiadomić lekarza.
Gascon zaraz zjawił się tuż przed jego łóżkiem, notując coś na kartce papieru.
-Już po operacji, wszystko jest w porządku i nie ma żadnych komplikacji. Obecnie nie ma też gorączki, ale może to być kwestia wychłodzenia.- Zerknął na kroplówki. -Proszę tego nie ruszać, dzięki temu niedługo poczuje się Pan lepiej. Potem to wyjmiemy. I musi Pan uważać na rękę, musi się zagoić. Nie może Pan za żadne skarby pobrudzić teraz bandaża.- Zamyślił się na moment. -Jeśli bardzo boli, proszę powiedzieć, podam wtedy więcej znieczulenia.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Czw Wrz 09, 2021 3:07 pm

Przytuliłem się do niego, a on do mnie. I w sumie tyle pamiętam. Szkoda, że tak szybko, miałem jeszcze kilka pytań, ale jak nie teraz to później. Co z Arsikiem? O niego się martwiłem. Ale pewne nic mu nie będzie, w końcu jesteśmy z lekarzem, co się zna na kotach.
W końcu jednak świat zaczął do mnie wracać, albo ja do świata, albo on do mnie i ja do niego. Na raz, bo to taka relacja jest miła i niejednostronna. Dwustronna jest, albo i trzystronna, bo jeszcze Arsik. No tak czy inaczej, czułem, jak mi dziwnie miękko, jakbym leżał na chmurce i było mi ciepło na piersi i coś mruczało. Skrzywiłem się lekko i otworzyłem połowicznie ślepia, a na twarz od razu wypełzł mi uśmiech kiedy zobaczyłem Arsika przy sobie. Arsik! Mój kot! Kocha mnie, a ja jego i nikomu go nie oddam.
Popatrzyłem na pielęgniarkę, co zaczęła się ruszać i wyszła z pokoju. Sam się skupiłem na kocie, którego bym objął, ale jeszcze nie do końca miałem siły, te wracały do mnie przez jeszcze kilka chwil, akurat kiedy lekarz wrócił, Pan Oliwka. Uśmiechnąłem się szeroko na jego widok, że o mnie nie zapomniał, bo jak zobaczyłem, że go nie ma obok, a ja nie pamiętam dlaczego, to myślałem, że te wszystkie nasze spotkania, to sen, ale nie. Zamachałem ze szczęścia stopami pod przykryciem. Trochę nie słuchałem co mówił, skupić się nie mogłem, ale kiwałem do niego głową, bo ma ładny głos i cały jest ładny! No i też nie rozumiałem do końca niektórych słów, jak kolimpacji, kopilacji, komlipacji? Coś na K. Kurwa, hehehe. Nie no, tak lekarz nie powiedział, pamiętałbym.
Zerknąłem z nim na coś takiego co wisiało i nie wiem co to jest. Słoik w wodą? Chociaż takie przezroczyste to i wódka może być. Co jest jeszcze przezroczystego? O, może to być deszcz. Ale czy deszcz to woda? Tak, ale no inna przecież. Woda jest z kałuży albo fontanny, a deszcz jest z nieba. To są różne rodzaje, bardzo różne. No, ale jeszcze jedna sprawa, skąd wyjmiemy? Co? Nie bardzo się rozglądałem, po prostu leżałem i się cieszyłem, że widzę wszystkich, dalej machając stopami pod kołdrą.
Kolejna rzecz. Co boli? Gapiłem się na lekarza, chociaż oczy od uśmiechania mi się zamknęły.
-A zna...Pan żart?-tutaj zrobiłem trochę nieco dłuższą przerwę niż chciałem, ale zamyśliłem się.-Sie... Są...Na podwórku, na... na... w parku siedzą dwa... dwie kapłanki. Jedna pod...jedna wskazuje na wiazdy i i mówi ,,Patrz, one świecą.".... I druga... a druga mówi ,,My też świecą". Hehehe...-zarechotałem cicho, z tego żarty, bo to był dobry żart, głupi w chuj, ale zabawny.
W końcu, dalej z uśmiechem, spojrzałem na Arsika i sięgnąłem rękoma, żeby go przytulić i wtedy zobaczyłem, że o ile lewą ręką udało mi się go objąć, tak prawą, już nie, bo była za krótka.
-O...-no właśnie, o, gdzie moja ręka? W sumie jak teraz pomyślę, to to miejsce boli tak jakby, ale mi to nie przeszkadza, bo jeszcze kilka innych miejsc mnie boli, to nic takiego. Powoli podniosłem się do siadu, a Arsik wylądował mi na udach, średnio zadowolony z tak bliskiego bycia przy lekarzu, ale nie uciekał. Lewą ręką złapałem za róg kołdry i podniosłem go trochę, żeby sprawdzić co jest pod nią, najpierw jeden róg, później drugi, później się wychyliłem żeby popatrzeć na podłogę, aż w końcu popatrzyłem na lekarza bezradnym wzrokiem, który mówił, że nie wiem czy powinienem sie niepokoić czy wszystko jest dobrze.-Zgubiłem rękę.-wyszeptałem do niego, bo to była taka nietypowa trochę sytuacja. Przecież jak tak można? Spojrzałem na bandaże i zamachałem kikutem, licząc, że może jak pomacham to się ręka magicznie odnajdzie. Musi gdzieś tu być.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by NPC Czw Wrz 09, 2021 6:49 pm

Żart? Ciekawa pierwsza reakcja, ale niestety, Gascon mimo wszystko nie zrozumiał tego żartu, lecz lekko się uśmiechnął, aby nie było bezdomnemu z tym faktem źle. Tak, czy inaczej, powinni przejść do istotniejszych spraw.
Wampir obserwował moment, w którym mężczyzna zdawał sobie sprawę z faktu, że nie posiada ręki. Choć rozbrajające było to, że chyba nie pojmował co się właśnie stało, a zwyczajnie jej szukał. Tłumaczył to jednak wpływem środków znieczulających, które otępiały jego myślenie.
-Nie zgubił Pan. Została ona ucięta, bo była martwa. Tym sposobem, uratowaliśmy Panu życie. Pożyjesz jeszcze kilka lat, jeśli nic sobie nie zrobisz.- Uśmiechnął się znów, wkładając kartkę i podkładkę pod ramię. -Uciętą rękę spaliłem. Wymagała… pochówku. Tak, czy inaczej… proszę pamiętać o tym, aby nie brudzić bandażu, bo inaczej wda się zakażenie i będzie źle. Musi Pan teraz leżeć i odpoczywać. Arsik może towarzyszyć.- Poprawił kitel. -Gdyby Pan czegoś potrzebował, pielęgniarka służy do dyspozycji. Ja wracam do pracy.
Dodał jeszcze i udał się w swoim kierunku, zostawiając go w pokoju, z odgłosami kręcącej się gdzieś w pobliżu kobiety. La Vaqqua musiał jeszcze pomyśleć o tym, jak zapewnić mu kurację w jakimś normalnym miejscu, a nie na ulicy, bo klinika mogła posłużyć tylko przez jeden dzień. A po tym… powrót do domu.

z/t
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Czw Wrz 09, 2021 9:04 pm

Nawet on się z żartu uśmiechnął, co mnie ucieszyło. Bo to żarty dla mądrych ludzi są, tylko oni zrozumieją i wszyscy rozumieliśmy.
Po chwili nastąpił moment zagubienia i poszukiwania mojej ręki, której nie mogłem znaleźć. Patrzyłem na lekarza, szukając pomocy i nadeszła ona, a właściwie wyjaśnienia. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się jak to mi uciął rękę? To było dziwne, ale się uśmiechnął, więc pokiwałem głową i też odpowiedziałem uśmiechem. Spalił mi rękę. To trochę szalone. Jak to opowiem moim znajomym... nie mam ich, to jak to opowiem moim rękom, to się zdziwią mocno. Koleś spalił mi rękę. Wariat, co? Hehehe! Pokiwałem głową. Chyba już któryś raz mówi o nie brudzeniu. A może to pierwszy raz? Tak czy inaczej znów mu przytaknąłem, bo teraz lepiej rozumiałem. Mam się nie pobrudzić. Spróbuję, bardzo spróbuję. Z resztą ja się dużo nie brudzę, co nie? Raz się zdarzy człowiekowi wpaść do brudnej wody i od razu ma się łatkę brudasa.
Spojrzałem na Arsila i przytuliłem go do piersi lewą ręką, prawą trzymałem z daleka, hehehe.... jak mam ją trzymać z daleka, jak ona spalona jest? Hehehe. No, ale przytuliłem Arsika i dałem mu buziaka w głowę. Jasne, że będzie mi towarzyszyć. Kochany kot. Powinienem zrobić mu jakąś ładną obróżkę, żeby ludzie wiedzieli, że to mój, bo czasami ja się gubię i by wiedzieli, że Arsik, to kot Żaby.
Znów głowa zaczęła mi chodzić w górę i dół.
-Miłej pracy.-życzyłem mu jeszcze zanim wyszedł. Spojrzałem na butelkę z wodą albo deszczem. Jestem niebem i chmurą, jestem jak rynna teraz. Wróciłem ślepiami do Arsika, któremu dałem jeszcze jednego buziaka w łepek, po czym już tylko go tuliłem, bo nie chciałem go irytować budzeniem go z drzemki kociej. W końcu popatrzyłem na pielęgniarkę. Czyli zostaliśmy sami? To dobre towarzystwo, bardzo miłe i bardzo ładne. Wgapiałem się w nią, aż ta odwzajemniła spojrzenie. Zamachałem nogami pod kołdrą.
-Chce pani porysować?-zapytałem się kobiety posyłając szeroki uśmiech w jej stronę. Razem możemy stworzyć prawdziwe arcydzieło.

Z/T
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Vigi Wto Wrz 14, 2021 3:32 pm

-Ał.-syknął cicho, a ja zrobiłem duże oczy i wstrzymałem wszelkie ruchy. To powinno boleć, prawda? No powinno, w końcu wbijam mu w ciało igiełki.
-No już, już. Jeszcze mi podziękujesz.-poczochrałem blond włoski Yorika.-Po kilku takich sesjach zaczniesz czuć niesamowitą ulgę i rozluźnienie.-uśmiechnąłem się, bo im więcej on do mnie przychodzi, tym mam więcej okazji do ćwiczeń, a właśnie tego mi potrzeba.
-Znam coś, to by mi dało ulgę natychmiastowo.-obrócił łepek i spojrzał na mnie tym swoim specjalnym spojrzeniem.
-Nie kombinuj.-zamruczałem do niego i wbiłem mu w plecy kolejną igłę. Z jego ust wydobyło sie kolejne ciche ,,Ał". Ja rozumiem, to dziwne uczucie, ale przyzwyczai się.-Dzisiaj nie mogę.-rzuciłem od razu, żeby nie myślał, że coś dostanie. Śmiesznie, że przyszedł tylko po to, żebym go podźgał trochę i wyprosił.
-Niech ci będzie.-przytaknął. W sumie mam wrażenie, że my się po prostu lubimy. Łał, to mój kolega? Robię postępy.-A dasz mi masaż?-musiał jednak próbować coś ugrać. Zaśmiałem się wesoło.
-Dam, dam.

Z/T
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Vigi Pią Lis 05, 2021 12:27 am

Zabujałem nogami nad ziemią, uderzając piętami o ramę łóżka. Powtarzałem sobie pod nosem szeleszczące słówka, piszczące, a może świergoczące? Jak się o nich mówi? Hmmm.... Miauczący! O tak, miauczący. Jak mogłem o tym zapomnieć? Nie mam pojęcia, ale chociaż słów nie myliłem, zazwyczaj, bo jednak nauka dwóch języków na raz miesza w głowie. Znaczy jahs na chwilę odłożyłem, ale mimo tego co jakiś czas o sobie przypominał.
Tak sobie rozmawiałem ze sobą na tematy codzienne, jakby zakupy, pogoda. Te rozmowy pamiętam najbardziej, bo o czym innym niby rozmawiać z marynarzami? Chociaż zdarzyło się kilku ambitnych, co mi o gospodarce zaczęli gadać i o strukturze państwa, o spiskach, no masa rzeczy. Wtedy tego jakoś za bardzo nie rozumiałem jeśli chodzi o samą koncepcję rewolucji czy handlu. Życie było prostsze, co nie? Czasami, pod pewnymi względami. Mimo tego brakuje mi kilku jego elementów. Las był zawsze blisko, można było uciec od wszystkich w krzaki, nażreć sie jakichś jagód, a potem rzygać pół dnia, jak nie dłużej. Teraz tak nie uciekniesz. Obowiązki i las jest daleko. Kiedyś sobie zrobię wycieczkę, bo to nie tak, że ktoś może mi zakazać. Mafia jakoś często się nie spotyka, brakuje w końcu głównej głowy naszych planów, Pan Thaazisa, co mam nadzieję posłuchał się mojego listu i wszystko z nim dobrze. Czekam aż wróci już od dawna, bo mam mu do zaprezentowania kilka rzeczy, pochwalić się musze nabytymi umiejętnościami. Poczekać muszę najwidoczniej jeszcze trochę. To nic, ja umiem czekać, wbrew pozorom. Może i jestem szybki i chcę mieć wszystko już teraz od razu, ale naczekałem się w życiu tyle, że jeszcze chwila czekania mi nie zaszkodzi. Poza tym niecierpliwienie się jedynie pogorszy sprawę. Muszę siedzieć na dupie i czekać aż przyjdzie moja kolej, aż zjawi się ktoś, kto wyciągnie do mnie dłoń i powie chodź rycerzu, mam dla ciebie zadanie. Rycerzu? W życiu nie ubrałbym się w jakieś kawałki metalu, pewnie dlatego, że bym ich nie udźwignął.
Zamknąłem zeszyt, ułożyłem go sobie na piersi i spojrzałem na zegarek. Zaraz dwudziesta druga, czas się zacząć zbierać do roboty. Dzisiaj wybitnie mi się nie chce, tylko bym leżał i patrzył w sufit. Niestety nie jestem jakąś wyjątkową księżniczką, której pragnie masa ludzi. Nikt nie wyzwoli mnie z nudy, sam muszę to zrobić. Sam sobie księciem będę, a potem się ze sobą pocałuję, wezmę ślub, zacznę siebie zdradzać i bić. Jejku, cóż za dramatyzm.
Zarzuciłem płaszcz na grzbiet, złapałem w ręce brudne naczynia, żeby je odnieść do kuchni, zdmuchnąłem świeczkę i wyszedłem z pokoju, zamykając go na klucz, bo jestem odpowiedzialnym dorosłym.

Z/T
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty 3

Pisanie by Vigi Sob Lis 13, 2021 5:57 pm

Podałem stragarzowi odliczoną ilość pieniędzy, dziękując przy tym serdecznie, zgarnąłem jabłka do lnianej torby i ruszyłem ulicami tego cudownego miasta, podziwiając jego uroki. Rano służby miasta posprzątały w miarę, więc żal było teraz się nie wybrać na spacer. Oczywiście nie byłem jedynym, który postanowił skorzystać z cudu czystości, bo na podwórko, razem ze mną wypłynęła masa ludzi, ale to nic. W takim tłumie, łatwiej coś podwędzić, więc liczę na to, że mi się zwróci cena jabłek chociaż.
Odszedłem nieco na bok chodnika, żeby móc na spokojnie przepakować jabłka do plecaka. Może i torba wygodna, ale z dwiema rękoma wolnymi łatwiej będzie mi się okradało, no i wygodniej ucieknę w razie czego. Jabłka w plecaku, plecak zapięty i na grzbiecie. Rozejrzałem się dookoła, wybierając moją trasę, kiedy nagle deski okiennic mocno huknęły o ścianę piętro nade mną. Po chwili rozległ się dźwięk tłuczonej doniczki i wystraszony krzyk jakiejś kobiety.

Przygarbiony, otworzyłem powoli oczy, obrzucając otoczenie niepewnym spojrzeniem, ale chyba nic się nie stało. Spojrzałem w górę, spojrzałem na ziemię, obejrzałem ludzi, którzy, tak samo jak przed chwilą, płynęli po chodniku. Niby wszystko tak, jak powinno być, dopiero kiedy wtopiłem się bardziej w tłum zauważyłem, że nie mogłem zrozumieć ani słowa z szeptu gawiedzi, coś mówili, widziałem, jak ich usta się ruszają, ale wszystko to było jednostajnym mruczeniem, jakby zamiast rozmów odprawiali właśnie jakąś modlitwę.
-Co jest?-burknąłem, przystając na środku ulicy. Usiłowałem zrozumieć, ale im bardziej się starałem, tym większe zimno czułem. Zerknąłem na swój cień, który wcale mnie nie przypominał, był zbyt duży, kolczasty.-Hm...-przeczesałem włosy, myśląc, że to one się tak jakoś dziwnie ułożyły, ale to nie to było problemem, bo cień nagle rozciągnął sie jeszcze bardziej na ziemi, rzucając we mnie myślą, że to wcale mój cień nie jest.
Odskoczyłem w przód z piruetem od razu wyłapując trudną do przegapienia wielką, zaokrągloną sylwetkę pokrytą kolcami. Wydłużony pysk ozdobiony wypukłymi oczami o kolorze czerni tak głębokiej, jak nigdy nie widziałem. Cofnąłem się jeszcze kilka kroków, a monstrum łypnęło na mnie głodnymi ślepiami.
-Dokąd nocą tupta jeż?-odetchnął głęboko, stojąc cierpliwie i czekając na moją odpowiedź, która nie przyszła. Nie miałem pojęcia dokąd on tupta, dlaczego miałbym to wiedzieć?-Dokąd tuptam, Vigi?!-wydarł się, wykonując gwałtownie, chwiejne kroki na swoich cienkich tylnych nóżkach. Szczerząc zęby gotowe do gryzienia, padł na cztery łapy i ruszył na mnie przerażająco szybkim biegiem. Nie pozostało mi nic, jak pójść za jego śladem i zacząć pędzić przed siebie, byle dalej.
Przechodnie mi w niczym nie pomagali, spowalniając ucieczkę, za to jeż nie robił sobie z nich nic specjalnego, niosąc już na sobie kilka bezwładnych ciał, które nadziały mi się na kolce kiedy machał sobą na lewo i prawo. Czułem na karku jego mokry nos. Czas pozbyć się balastu. W ułamku sekundy zrzuciłem plecak, co na pasę sekund zatrzymało potwora wyczuwającego jabłka. Nie bawił się w rozpakowywanie ich z torby, po prostu na dwa kęsy zjadł mój cały bagaż, nie przejmując się metalowymi sprzączkami czy niejadalną zawartością.
Wykorzystałem tę okazję, by zniknąć za rogiem uliczki, popędzić jeszcze paręnaście metrów prosto, po czym wpaść w wąską alejkę do której zwierzę nie miało jak się wcisnąć, tak przynajmniej miałem nadzieję. Schowany na końcu ślepej uliczki, skuliłem się i nasłuchiwałem, aż w końcu dało się ponownie słyszeć małe kroki i w wyjściu z zaułka zobaczyłem, jak pełnym pędem przebiega obok niego jeż. Miałem krótką okazję przyjrzeć się, jak jego ciało faluje w tym szaleństwie, jak nastroszone kolce dumnie prezentują swoje dwukolorowe ubarwienie. Zwierzak zniknął mi z pola widzenia, jednak słyszałem jego dziwne kwiczenia i piski kiedy nie mógł mnie znaleźć. Niszczył stragany, zjadał jabłka, buraki, wszystko co wpasowywało się w kategorię ,,jedzenie".
Zdawało się, że zagrożenie minęło, że monstrum odbiegło wystarczająco daleko, jednak tuż obok mnie spadł na ziemię kawałek dachówki, rozbijając się na masę drobnych kawałeczków. Uniosłem wzrok i widząc ogromnego jeża wiszącego mi nad głową, ruszyłem w stronę jedynego wyjścia. Niestety nie było mi dane uciec, go kolczasty wślizgnął się w wąski prześwit między ścianami kamienic, blokując moją drogę. Zahamowałem gwałtownie, przylgnąłem plecami do końca ślepej uliczki i obserwowałem, jak zwierzę szarpie się i miota z każdym ruchem podpełzając do mnie, skrzecząc z frustracji, że nie jest w stanie teraz użyć nóg, że gdyby mógł, to by mnie już zjadł, a tak musi czekać, musi walczyć. Widząc swój zbliżający się koniec, dobyłem kukri i ruszyłem na przeciwnika, gotów zadać pierwsze cięcie.
-Lekarza!-zakrzyczał jakiś mężczyzna, którego nie kojarzę abym znał, jednak ta chwila rozproszenia kosztowała mnie rękę, prawie całą, od dłoni, przez łokieć, prawie do ramienia. Mimo tego nie poddałem się i walczyłem dalej. Pokonam jego jeża i zrobię sobie z niego gulasz.

-Lekarza!-usłyszałem kolejne krzyki, tego samego mężczyzny. Otworzyłem oczy, mrużąc je od razu od nadmiaru słońca. Mętnym wzrokiem rozejrzałem się po zaniepokojonych twarzach przechodniów. Zerknąłem na zakrwawioną szmatę, jaką mi jakaś kobieta przykładała do głowy. Wokół pachniało ziemią, wilgotną, najwidoczniej przed chwilą podlewaną, ktoś próbował odgarnąć pokruszoną doniczkę na bok żeby medyk klękający właśnie przy mnie się nie pokaleczył. A potem? Co było potem? Nie jestem pewien, ale mam nadzieję, że gulasz mi smakował.

Z/T
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 6 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach