Ulice Afraaz

+8
Claudie Misfortune
Dheria Sahana
NPC
Razikale An'Doral
Thaazis Hassir
Luca
Frosch Misfit
Mistrz Gry
12 posters

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Dheria Sahana Sro Paź 14, 2020 8:27 pm

Dziewczyna wstała z miejsca i podeszła do chłopaka, który zamiarował odejść. Dygnęła wdzięcznie przed nim i pożegnała się.
-Dziękuję za pomoc. I... przepraszam, że wciągnęłam Pana w taką historię. Proszę na siebie uważać i koniecznie dać mi znać kiedy dotrze Pan bezpiecznie do Krzeworoża. - Odprowadziła go wzrokiem jeszcze kawałeczek po czym wróciła na miejsce siadając w identycznej pozycji.
Nie bardzo wiedziała jak rozmawiać... kazał jej mówić na Ty, więc dobrze, ale jakoś tak dziwnie. Wciąż czuła się niezręcznie i nie wiedziała czy to tak powinno być, czy to przez całą tą sytuację.
Ona nic nie zamówiła. Podziękowała lekkim ruchem głowy, całkowicie skupiona na bracie. To jak mówił... o ich matce... tak spokojnie, aż obojętnie... to normalne?
-Nie. Wszystko co miałam to ten tatuaż... a potem list. - Potwierdziła cichutko. Nie wiedziała czy to dobrze, czy źle. Czasami wyobrażała sobie rodziców... ale sprawiało to tylko niepotrzebny ból.
Tak jak jego kolejne słowa. Wyglądała jakby znowu dostała porządnie w twarz.
-J... jak to... - wydusiła na bezdechu. Usta miała lekko rozchylone, a oczy biegały po blacie stołu jakby składając fragmenty jakiejś układanki rozsypane w nieładzie. On wcale tego nie powiedział! Nie to miał myśli!
-Chcesz... chcesz mi powiedzieć, że... że jesteśmy z innych ojców...? - Zapytała wreszcie, choć znała odpowiedź. Takie retoryczne pytanie. Czego ona się w zasadzie spodziewała? Wyglądała jakkyb miała się zaraz rozpłakać. Nie dość, że rodzice ją zostawili po urodzeniu, zostawiając tylko jakiś enigmatyczny liścik, to w dodatku jej matka była dziwką... to znaczy... no... eh...
-Myślałam... że może... to znaczy... chciałam Cię poznać. Jesteś moją jedyną rodziną... o której wiem... i z którą w ogóle rozmawiam... - Mruknęła zakłopotana potwornie wykręcając sobie palce i zerkając na mężczyznę niepewnie. Wygłupiła się, prawda? Biedna naiwna istotka.
-Pokażesz mi swój tatuaż? - Wypaliła w końcu tym razem błękitne oczy zatrzymując na twarzy brata.
Dheria Sahana
Dheria Sahana

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ubiór : Ubranko
Źródło avatara : WLOP

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Claudie Misfortune Pią Paź 16, 2020 6:45 pm

Claudie przemierzała uliczki Afraaz w towarzystwie Harolda, swojego woźnicy, a właściwie, zawieszonego w swej działalności woźnicy…
-Co teraz mam zrobić, Panienko?
Zapytał ją, a ta splotła dłonie i westchnęła, starając się patrzeć wyłącznie przed siebie.
-Nie jestem pewna co teraz z moimi występami. Jestem chwilowo uziemiona, a co za tym idzie, nie mam powodu do korzystania z karocy.
-Czyli… to koniec…?
Dopytał dla pewności, ale szybko zorientował się, że Misfortune się od niego oddaliła, skręcając na bok, gdy tylko coś dostrzegła. Mężczyzna niewiele myśląc, podszedł do niej, aby zobaczyć co tak wypatruje. Zatrzymali się przed jakimiś krzakami, które ich skrywały.
Claudie nie mogła uwierzyć własnym oczom. Przed sobą miała Thaazisa, który rozmawiał z jakąś… ELFKA?! Czyli tak wygląda jego szukanie zamachowcy… ją posyła, aby miała zajęcia, a samemu bawi się z jakimiś innymi szmatami. Kim była ta dziwka…? Kobieta długo się jej przyglądała, chcąc zapamiętać rysy jej twarzy i cechy charakterystyczne. Stała się dla niej zagrożeniem, zbyt przymila się do Hassira. W takim wypadku, będzie trzeba się jej pozbyć na dobre. Aby Thaaz patrzył tylko w jej stronę. Aby był tylko jej. Aby…
-Panienko?
Przerwał jej Harold, na którego spojrzała nagle, jakby się go nie spodziewała. Chrząknęła.
-Posiedzę dłużej w Afraaz. Wróć do rodziny, wypiszę Ci czek, jako odprawę. Gdy znów będziesz mi potrzebny, napiszę. Z głodu nie umrzesz.
-Dziękuję Panienko. W takim razie, do zobaczenia.
Ukłonił się i odszedł w swoją stronę. Misfortune prześledziła jego kroki jeszcze chwilę, a po tym znów przeniosła spojrzenie na tę dwójkę. Poczuła się zdradzona. Jakby wbił jej nóż w serce. Przecież się kochają, prawda? Są sobie pisani! Dlaczego on z nią rozmawia?! Czemu jest taki jak inni…
W końcu odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku mieszkania. Trzeba wszystko przemyśleć na spokojnie. Pozbyć się tej szmaty. Thaazis jest tylko jej.

Z/T
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Thaazis Hassir Pon Paź 19, 2020 8:38 pm

Zdawał się nie zwrócić uwagi na ich czułe pożegnanie, oparł się tylko łokciami o blat, złączył palce i czekał, aż ta wróci. Przez myśl na moment przeszedł mu zarys relacji tych dwojga, ale był to efekt jego nałogowego analizowania okolicznych osób. Oczywiście trafił tam też młody dziennikarz z drugiego końca ogródka i jakaś samotna dama, bawiąca się papierosem w lufce. Ale oni nie byli teraz istotni. Myśli Thaazisa ustawicznie wracały do Komedianta i jego dziwnego zachowania. Był podenerwowany i to raczej nie postawą Dherii. Nie była nikim, kto mógłby go wyprowadzić z równowagi, a tym bardziej zestresować. A jego pytania nie mogły być przypadkowe.
  Nieznacznie skinął głową na jej odpowiedź. Tatuaż i list to niewiele, by komuś zaufać i ruszyć w nieznane, nie tylko w obce miasto, ale i kraj... Była naiwna.
  Jej reakcja przykuła wzrok elfa. Może nie tyle się nie spodziewał, co jednak liczył na coś mniej emocjonalnego... w stosunku do osób, których nigdy nie znała... bezsensu.
  — Tak. — Mało go obchodziło jej retoryczne pytanie, chyba chciał mieć pewność, że ta informacja dotrze do jej dziecinnego umysłu. Z różnych ojców, on jest starszy, ich nigdy nie widziała, no dalej, Dherio, wniosek jest prosty.
  Jej ewentualne łzy również mało go obchodziły, właściwie to był zaskoczony, że jeszcze się nie polały... I poniekąd zadowolony z tego, bo chyba nie byłby pewien, co zrobić. Mimo wszystko byli w przestrzeni publicznej, społeczeństwo ma swoje bzdurne wymogi.
  Na chwilę przeniósł wzrok na blat stolika i herbatę. Czy byli rodziną? Jeszcze godzinę temu nie wiedział o jej istnieniu. Jeszcze rok temu pewnie ona sama nie wiedziała. I jaki w tym sens? Czy krew, w dodatku nieidentyczna, mogła ich jakkolwiek łączyć? Jednak było w tym coś, co stawiało go w wątpliwości. Łączyło ich coś, czego nie potrafił się wyrzec. Ta myśl była nieznośna.
  — Wiesz... właściwie to mam dobry dzień, więc coś ci powiem. — Przeniósł na nią chłodne ślepia, choć one po prostu miały taki kolor. — To nie krew czyni kogoś rodziną. Nieważne przez kogo chcesz płakać, on nigdy nie jest wart twoich łez — odparł spokojnie. Oczywiście, że mogła teraz myśleć o nim. Nie przeszkadzało mu to, przekaz pozostawał taki sam i, jeśli go zrozumie, okaże się nieco lepszą niż sądził.
  Tatuaż. Thaaz powstrzymał chęć zerknięcia na swoją dłoń. Czy powinien to robić? Właściwie nic mu nie zabraniało. Nie był anonimowym przybyszem i znało go dostatecznie wielu ludzi, by ci i tamci mogli go rozpoznać i bez takich szczegółów.
  — Dlaczego go zakrywasz? — To było puste pytanie, ale trzeba go było poznać znacznie lepiej, żeby wychwycić takie niuanse. Ot podtrzymanie rozmowy, by mieć wygodny czas do zastanowienia się.
  Niespiesznie sięgnął do swojej prawej rękawiczki, którą zsunął z dłoni, ukazując symbol w odcieniach sepii. Płomienny krąg otaczał ciasno pole pustynnej herbaty, która w środku trzymała w swych splotach elegancki sztylet.
  Nie zdawał sobie sprawy z Claudie, która na chwilę przystanęła kawałek dalej. Ale czy w przeciwnym wypadku by się tym przejął? Cóż, na pewno nie w taki sposób, w jaki by tego chciała.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Dheria Sahana Pon Paź 19, 2020 9:15 pm

Patrzyła na niego tymi swoimi wielkimi, naiwnymi oczami. Nie potrafiła ich już odkleić od niego. W głowie i sercu tak się jej kotłowało, że ledwo była w stanie usiedzieć i zachować jako taką przytomność umysłu, a ten jeszcze życiową radę jej dał.
Czego się spodziewała?
Niczego i wszystkiego równocześnie.
Tak po rodzicach jak i po nim.
Wszystko rujnowały okoliczności ich poznania... porwanie, przesłuchanie... trauma straszna i szok, dla tak delikatnej, niewinnej i niedoświadczonej osóbki jak ona.
Starła się trzymać, nie popłynęły łzy, ale mrugała często i gryzła wargę. Dużo się w niej działo, za dużo i nikt nie byłby w stanie tego teraz ubrać w słowa. Wszystkie nadzieje, żale i rozczarowania, marzenia i wyobrażenia, lęki i niepewności mieszały się ze sobą i wiły jak węże w zatłoczonym gnieździe.
To co powiedział... zabawne... trafił bardzo w punkt. Sama nie powiedziała tego nigdy na głos, ale taką myślą też się kierowała... może dlatego była sama jak palec... To, że płakała... nawet dzisiaj, nie tak dawno temu... nie było przez kogoś... tylko ze strachu... taki objaw emocjonalny, raczej niekontrolowany. Chyba nie zdarzyło jej się płakać przez kogoś... w tym sensie, o którym powiedział elf. Nikt nie był nigdy dla niej na tyle ważny... na tyle istotny... nawet rodzice, których przecież nie znała... a może zwłaszcza oni. Ten list, ten wyjazd, to spotkanie... to wszystko było bardzo intensywne, rozdrapywało gdzieś żal i pytania bez odpowiedzi - dlaczego ją zostawili? To było w jakiś sposób ważne... ale nie miało dla elfki TAKIEJ wartości. Dlatego zasłaniała tatuaż.
Przysunęła się bliżej by zobaczyć jego tatuaż. Był podobny... ale nie identyczny. Ognisty krąg i pustynna herbata. Matka. To element wspólny. U niego elegancki sztylet symbolizujący ojca... był starszy, więc zapewne męża matki. U niej czarny okrąg, księżyc w nowiu, pustka... jej ojciec... nieznany, niewspomniany... była bękartem...
... ale czy miało to znaczenie?...
-O kulturze naszej rasy wiem tyle co wyczytałam w księgach. Ostatecznie niewiele. - Zaczęła w końcu odpowiadać na jego pytanie. Usiadła nieco wygodniej i znowu spojrzała na brata. Mówiła ty samym słabym, ale przyjemnym dla ucha głosikiem, przestała jednak się jąkać i pociągać nosem. Uspokoiła się nieco.
-Wiem, że elfy tatuują się z wielu różnych okazji, a każdy obraz ma swoje znaczenie i opowiada jakąś historię. Podobno dziwnie patrzy się na elfy, które nie mają wszystkich zwyczajowych tatuaży. Ja mam tylko ten jeden, który pewnie zrobiła matka nim mnie oddała. Mówi o niej... powinien mieć znaczenie, coś określać... ale dla mnie jest w zasadzie tylko piętnem, którego nie chce. Jedynym tatuażem jaki mam. Czymś co wcale nie mówi o mnie... już więcej byłoby w tym przekazu, gdybym miała na dłoni wytatuowany herb mojej uczelni. - Zakończyła, przekazując swoje nastawienie do obrazkowej historii na swojej dłoni. Wprawdzie ognisty krąg z herbatą nabrały teraz większego znaczenia, skoro Thaazis był tutaj kimś... kimkolwiek był właściwie... bo można było ją z nim powiązać dzięki temu... ale dla niej... tatuaż był dalej pustym symbolem obcych osób.
-Ty swojego też szczególnie nie eksponujesz.
Dheria Sahana
Dheria Sahana

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ubiór : Ubranko
Źródło avatara : WLOP

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Jestem twoją siostrą

Pisanie by Thaazis Hassir Wto Paź 27, 2020 1:14 am

Kiedy zaczęła odpowiadać, założył rękawiczkę z powrotem. Spokojnie i bezceremonialnie, jakby nie było to nic nadzwyczajnego. To nie była do końca prawda, ale tak to właśnie powinno wyglądać z boku. Nie uśmiechało mu się zostać czyjąś główną atrakcją, zresztą... Nie było potrzeby niczego eksponować, miał wrażenie, że oboje odpowiednio odbierają kwestię, nawet jeśli Dheria ma ją wypaczoną przez swój brak wiedzy.
  — Księgi często piszą ignoranci — wtrącił niezobowiązująco. Cóż, taka była prawda, jeśli autorem nie był rdzenny Jaleeiti, zwykle mniej lub bardziej odbiegały od sedna.
  Patrzył na nią raz za razem, kiedy opowiadała nie tyle o swojej wiedzy, co nastawieniu. Poglądach, bo wiedzę niby miała, tą podstawową, jednak to nie wystarczy. Trzeba było jeszcze zrozumieć to, co się wie.
  Na jej ostatnią uwagę, nieznacznie uniósł brwi. Nie spodziewał się, że zwróci na to uwagę, a jednak.
  — Żeby uniknąć głupich pytań ludzi, którzy nie mają pojęcia, o czym mówią i nawet nie spróbują zrozumieć, nieważne, co im powiem — odparł i umilkł na krótki moment. — Nie masz racji. Żadna skończona uczelnia nie zmieni tego, skąd do niej przyszłaś. Nic, co uczynisz, nie zmieni tego, skąd pochodzisz. Pogódź się z tym. — To nie do końca brzmiało jak porada, choć może tylko nieumyślnie nadał swoim słowom nutę rozkazu. Tak czy inaczej, nie miał wątpliwości w tym, co mówi.
  Oparł się bardziej na krześle, biorąc do rąk nieco już przestudzoną szklankę. Przez krótką chwilę zastanawiał się nad tym, co właściwie powiedziała, nie pod kątem jej poglądów, a raczej ich podstaw. Takich wewnętrznych, innymi słowy, starał się postawić w jej sytuacji i prześledzić tok rozumowania.
  Skrzywił się nieznacznie, kiedy wyszedł mu z tego przeciętny człowiek. Ale właściwie czego się spodziewał?
  — Nie wiem jak bardzo interesuje cię nasza kultura, ale jeśli chcesz ją poznać, to nie z ksiąg, a od Jaleeiti. W przeciwnym wypadku nazbierasz tony pustej wiedzy. — Zrobił kolejną krótką pauzę i odłożył resztkę herbaty na stół, by wstać niespiesznie. — Czas mnie nagli... Gdybyś następnym razem chciała mnie znaleźć, zajrzyj do kawiarni na Wolnej. Kilhai mylin.
  Zerwawszy z nią kontakt wzrokowy, zwyczajnie się oddalił do wyjścia. Choć wyglądało to zimno i obojętnie, to Dheria mogła zauważyć coś niezgodnego. Słowa, jakich użył na końcu, nie były formalnym pożegnaniem, nie brzmiały też tak, jakby mieli nigdy więcej się nie zobaczyć. Co jednak miał na myśli, zachował dla siebie.
  A było tam teraz całkiem sporo.

  z.t.

Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty 2

Pisanie by Claudie Misfortune Wto Lut 16, 2021 1:33 pm

Oh! Miasto! Czyli nic nie trzymało jej w mieszkaniu, w którym się pojawiła! Hm, faktycznie, niezwykłe to było, przejść przez kogoś, jakby nigdy nic. Bardzo dziwne, ale może dlatego, że tak jakby w ich ciałach były ich dusze, więc przeszła przez inne dusze… pozostawi to specjalistom w tej dziedzinie.
Claudie ruszyła powolnym spacerkiem po ulicach dzielnicy Burs, szybko przypominając sobie restaurację na przeciwko. Czuła, że zna tą uliczkę jak nikt inny, pamiętała każdy szyld i witrynę. To zabawne, że z orientacją w… Afraaz, nie było żadnego problemu. Teraz jednak, chciała trochę się skupić na tym co widzi. A nie było to nic niezwykłego, poza przeciętnymi obywatelami, którzy oczywiscie nie zdawali sobie sprawy, że obok nich paraduje nieumarła. Choć może nie powinna tak siebie nazywać, to jej się kojarzyło z żywymi trupami, jak nekromanci robią. Brr.
-Dalej nie wiem, czy chcę wszystko pamiętać. Mogę robić co chcę, ale zarazem mam wrażenie, że mam coś do zrobienia.- Zaczęła mówić do siebie, a tak właściwie, do ludzi, którzy ją wymijali. Nagle dostrzegła jakiegoś elfa o bardzo długich uszach, który szedł chyba do pracy. To wywołało w niej poczucie skojarzenia z czymś. Znowu te okropne uczucie, że coś jej umyka. -Czy powinnam pamiętać…? Jak umarłam…? Kogo znałam…? Czy ktoś pamięta mnie…?
Dopowiedziała sobie. Ruszyła zaraz bardziej do przodu. Pamiętała, że było tu kilka ważnych dla niej miejsc, ale nijak mogła je przypisać do czegokolwiek.
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Mistrz Gry Sro Lut 17, 2021 7:54 pm

  Claudie spacerowała sobie swobodnie, coraz bardziej oddalając się od tamtego mieszkania. Cóż to jednak za problem, skoro znała miasto jak własną kieszeń. A przynajmniej tę jego część. Mijani ludzie zupełnie nie zwracali na nią uwagi, może tylko jeden czy drugi opatulił się ciaśniej swoim płaszczem. Ah te uliczne przeciągi. Ale takie w końcu były uroki zimy, tu na północy kraju bywała chłodniejsza, trochę łamana przez obecność morza, z drugiej strony wilgoć potrafiła być przenikliwa. Z jakiejś bocznej ulicy wyjechał powóz zaopatrzony w parę karych koni, był jeszcze kawałek od niej, lecz zmierzał w tę stronę, sunąc za mozolnie rozchodzącymi się przechodniami.
  Oczywiście słowa Misfortune nadal płynęły w powietrzu bez echa. Komfortowa sytuacja, choć może też być niezwykle uciążliwa. Tak samo jak szarość, która spływała na świat, na ludziach zaś mieszając się z nader jaskrawymi kolorami, zwłaszcza, jeśli mieli coś czerwonego lub niebieskiego, a samo niebo wyglądające spomiędzy białych chmur zdawało się opalizować. Szła dalej, szukając tego, co tak bardzo pragnęło uciec przed jej wzrokiem, aż zbliżył się powóz, a koń tuż przy dziewczynie jakby się ocknął i wierzgnął do tyłu z niespokojnym rżeniem.
  — Co robisz, łachudro! — oburzył się woźnica i machnął palcatem w powietrzu. — Uciekaj mi stąd!
  — Ja... już... — Jak się okazało, jego słowa nie były skierowane do Claudie, ale młodego chłopaka o ciemniejszej karnacji i zniszczonym ubraniu, który szybko zniknął w bocznej uliczce. Konie odsunęły się od niej i łukiem ruszyły dalej za namową właściciela, na dłuższą chwilę skupiając na sobie wzrok przechodniów.
  Jeśli szła dalej, intuicja chyba jej nie zwodziła. Panna Misfortune dotarła na szerszą ulicę biegnącą wśród zieleńców i szpaleru drzew, które teraz wyglądały jak martwe. Wszędzie wokół krzątali się ludzie, a tu i ówdzie stał jakiś stragan albo stolik z wystawionymi przetworami w sam raz na chłodniejsze wieczory. Miała nieodparte wrażenie, że już tu była. Że coś się tutaj zdarzyło...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Claudie Misfortune Pią Lut 19, 2021 2:16 pm

Chyba dopiero teraz, na zewnątrz, mogła zwrócić uwagę na fakt, jak bardzo świat zdawał się jej teraz wyblakły, pomijając jaskrawe kolory. Czerwony przynosił złe skojarzenia, z kolei niebieski, wydawał jej się przyciągać swą zimną barwą, jakby jej sprzyjała. Ale to głupota. Rozumiała czemu tak było. To samo się stało po drugiej stronie. To efekt uboczny jej buntu przeciw odejścia. Czy dobrze zrobiła? Nie była pewna co czekało ją za bramą, więc coś znajomego, było to jej już bardziej upragnione. Choć czuła się, jakby wszystko przyszło jej przeżywać na nowo.
Z namysłu wybudził ją koń, który dosyć agresywnie zahamował powóz. Zaskoczona tym, w pierwszej chwili pomyślała, że zwierzę ją wyczuła, lecz nie, raczej nie. Powód szybko uciekł z miejsca zdarzenia, a kobieta powiodła nad nim wzrokiem. Zabawne. Zapewne byli tak samo tutaj zagubieni, bez swego miejsca. Westchnęła i ruszyła dalej.
No i gdzieś dotarła. Doliny martwych drzew. Choć… pamiętała jak to miejsce wyglądało, kiedy było tu pełno liści. Miała mocne przeczucie, że nie tylko tu była, ale coś się stało.
-Ławka…?
Spytała w głuchą cisze, doszukując się wspomnianej ławki. Podeszła do niej i spróbowała na niej usiaść, ale jeśli straciła równowagę, nie podjęła drugiej próby. Spojrzała odruchowo w stronę drzew.
-Th….
Mruknęła, nie wiedząc nawet co chciała powiedzieć, wpatrując się w ten punkt. Ktoś tam kiedyś stał. I ten ktoś był chyba wyjątkowy…? Był… elfem. Miał bardzo długie uszy, to pamiętała. Mężczyzna. Ale nie stał tu długo. Szedł w kierunku doków. Ona też tam powiodła, jakby odtwarzając ukryte wspomnienia.
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Mistrz Gry Nie Lut 21, 2021 4:04 pm

  Ludzie mijali ją z każdej strony, czasem zdawało się, że otrą się o nią ręką czy butem, ale za każdym razem przenikali przez nieosiągalne dla nich eteryczne ciało Misfortune. Raz nawet jakieś dziecko z piskiem przebiegło prosto przez nią, by wpakować się na ławkę, do której właśnie podeszła. Uczucie niesamowite, jedyne w swoim rodzaju, kiedy coś wnika w ciebie i rozbija jak kurtynę wody, lecz wcale nie wywołuje bólu a raczej coś na miarę psychicznego dreszczyku.
  Mała dziewczynka usadowiła się wygodnie i chwyciła lalkę w obie rączki, by ułożyć jej zmierzwione włosy. To była bardzo ładna lalka, z koronkową sukienką i porcelanową twarzą, ale nie ona teraz przykuwała uwagę ducha.
  Elf. Wizja długich uszu przy niewyraźnej głowie była wszystkim, co udało jej się wykrzesać z pamięci. Jakaś postać, zaledwie zarys, który umiała dopasować do miejsca pod drzewem, a potem do chodnika, którym podążyła jak za sznureczkiem z przynętą. Jakiś boczny chodnik, a potem wejście w uliczki, jeden zakręt, drugi, nawet chyba już nie zauważała mijanych budynków, jakby zanurzyła się w swoim wspomnieniu, które... niespodziewanie się urwało, pozostawiając Claudie po środku brukowanego przejścia między ładnymi kamienicami, których zdobione ściany zdawały się teraz ciężkie i pochylone... jakby niestabilne, jakby zaraz miały się na nią zawalić. Obraz pływał jej przed oczami, a całość zaczęła zlewać się w jedną szaroczarną masę. Coraz ciężej było poskładać chociażby najprostszą myśl, a ją samą dopadała niemoc podobna do tej przy czarnej bramie.
  Jakaś świetlista postać wyszła zaraz zza rogu. Szczupła kobieta grzebała przez chwilę w torebce, po czym ruszyła ulicą, a z jej osoby zdawały się rozchodzić ciepłe promienie, jak od płonącej świecy.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Claudie Misfortune Pon Lut 22, 2021 8:37 am

Trzeba przyznać, że zaczęła się przyzwyczajać do tego przenikania wszystkiego, choć uczucie temu towarzyszące, dalej nie zdawało się nudne. Jednak tym razem, prawie całkiem zignorowała dziecko, które obrało jej ławkę. Faktycznie, miała śliczną lalkę, pewnie sama chciałaby taką mieć w jej wieku, ale nie mogła się nad tym rozwodzić, kiedy głowa znów próbuje jej wcisnąć jakieś ukryte wspomnienia.
Przeczucie prowadziło ją w uliczkę jedną, w drugą, jakby wiedziała gdzie chce zmierzać, lecz nie widziała nic, poza szaroburym labiryntem nieskończonych dróg. Cały czas wyobrażała sobie, że jakaś postać ją prowadzi, a ona podąża za nią. To wcale nie była tak fałszywa myśl, jak sama by przypuszczała. Sylwetka tajemniczego elfa wciąż majaczyła jej w głowie, choć dalej była zbyt niewyraźna, by stać się dla niej jakąkolwiek odpowiedzią. Wtedy też, zrozumiała w końcu, że nikąd ją to doprowadziło. Stała samotnie, pomiędzy pochyłymi kamieniczkami, całkowicie tracąc orientację w terenie. Znów poczuła bezsilną niewiedzę, jak wtedy, kiedy to wszystko się zaczęło…
-Co się ze mną dzieje… kim ja jestem?!
Wyszeptała, oplatając się rękoma, spuszczając kruczą głowę w dół. Chciała wziąć głębszy wdech, a wtedy znów uświadomiła sobie, że nie oddycha. Parsknęła na tą myśl. To była tylko cegiełka do całej sytuacji.
Wtedy, dostrzegła szczupłą kobietę, która emanowała nienaturalnym światłem, dosyć specyficznym, w porównaniu ze wszystkimi innymi ludźmi, których minęła. Misfortune przypatrywała się jej dłużej, aż zwiedziona niczym ćma, pobiegła w stronę "lampy".
-Poczekaj!
Zawołała, choć chyba odruchowo. Czym ona była?
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lut 25, 2021 3:18 pm

  Kobieta szła spokojnie ulicą, pewnie stawiając kroki w wysokich obcasach, co nie było wcale takie łatwe na nierównym bruku. Jej sylwetka zdawała się wręcz zwiewna, pozostawiając za sobą świetliste smugi i ślady. Nie odwróciła się na wołanie, nie zareagowała w żaden sposób, choć Misfortune była coraz bliżej i bliżej, w szaleńczym biegu skracając dystans między nimi. To był chyba najbardziej męczący bieg w jej całym życiu, a może i nieżyciu również, co wydawało się irracjonalne, wszak nie czuła zmęczenia ani nóg ani klatki piersiowej. Mimo to zaczynała mieć wrażenie, że zaraz się przewróci.
  Dopadła do niej, kiedy ta przeszła pod łukiem w kamienicy i wyszła na inną, nieco szerszą uliczkę. Tutaj było więcej osób, wiele z nich emanowało z siebie światło, ale nie tak jasne i ciepłe jak kobieta z torebką. Kiedy tylko dłonie Claudie jej dotknęły, wnikając w ubrania i skórę, ta zatrzymała się gwałtownie. Wyglądało to trochę, jakby się potknęła, jednocześnie przyłożyła dłoń do ust i kaszlnęła cicho.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Claudie Misfortune Pią Lut 26, 2021 12:57 pm

Próby dogonienia świetlistej kobiety wydawały się przepełnione trudem, co było dziwne, bo nie pamiętała, aby odkąd tu przybyła, choć raz czuła się wycieńczona. Mimo to, nie była nieosiągalna, wręcz przeciwnie, udało jej się dopaść damulkę, choć nie pochwyciła jej, znów przez kogoś przenikając. Nawet nie dało to specjalnych efektów, a kobieta z torebką zakaszlała, czując się nieswojo. Czyli była śmiertelnikiem. Ale zaraz… gdzie teraz była? Minęła jakiś łuk? Oh, byli na nowej ulicy, a tutaj… było więcej ludzi, którzy emanowali światłem, mniej intensywnym, niż ta kobieta, lecz nie byli szarzy, jak wszyscy dotąd spotkani. Dlaczego? I czym różniła się ta jedna kobieta od reszty? Czym było światło…?
Skoro nie mogła jej dotknąć, szła przy niej, uważnie spoglądając na jej twarz, jakby chcąc ją rozpoznać, jeśli było to w ogóle możliwe.
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Mistrz Gry Sro Mar 10, 2021 10:26 pm

  Kobieta odetchnęła głębiej i po chwili ruszyła dalej swoją, ciaśniej opatulając się kremowym płaszczem. Blask nie przestawał się z niej roznosić, Misfortune miała wręcz wrażenie, że ten rozlewa się dookoła i zostaje na chodniku jak uczepiona butów woda. Choć bardzo się starała, z każdym krokiem było jej trudno nadążyć za nieznajomą, a samo już patrzenie na nią stało się męczące. Przekoloryzowany świat nasycony bielą i czernią uderzał w jej umysł i mieszał myślami, aż dostawała zawrotu głowy.
  Aż w pewnym momencie chyba się potknęła, upadła na kolana, a odruchowo wyciągnięte przed siebie ręce na chwilę utonęły w bruku, jakby było to gęste błoto. Zgubiła swój cel. Jakieś szare postacie mijały ją bezwiednie, zapewne inni ludzie, będący teraz wypaczonymi cieniami samych siebie. Claudie natomiast ogarniało uczucie niemocy, to wyjątkowo nieprzyjemne podobne do chwil we śnie, kiedy chcesz zacząć uciekać, ale twoje ciało odmawia posłuszeństwa i tylko włóczy się niezdarnie dodając stresu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Claudie Misfortune Nie Mar 14, 2021 4:03 pm

Jej próby śledzenia świetlistej kobiety zdawały się coraz trudniejsze w swym wykonaniu. Podążała za nią, ale ta jakby się oddalała, w dodatku światło rozpływające się wokół, dawały dziwne uczucie mdłości, których mieć już nie mogła. Mimo to, robiło jej się słabo od tego przesytu, aż w końcu, straciła równowagę na swych eterycznych nóżkach.
Nim się zorientowała, upadła, zaś jej dłonie zanurzyły się w bruku. Czyli ten nie był taki nieprzebijalny, a to wywoływało obawy przed wpadnięciem w nieskończoną przepaść do głębin ziemi. Ale nie to teraz ją najbardziej frapowało. Zgubiła świetlistą kobietę, wszystko znowu topiło się w podobnych barwach bieli i czerni, zmywając się w jedną nieintuicyjną nicość. Poczuła się paskudnie. Znowu sama, znowu źle, znowu jak w pułapce, z której nie ma wyjścia. Gdzie było cokolwiek, co mogłoby jej dać schronienie przed tym wszystkim…?
Powoli wstała, obracając się w kółko, szukając punktu odniesienia, ale teraz wszystko wyglądało identycznie obco. Zagubiona i zdezorientowana panienka Misfortune postanowiła jednak obrać losowy punkt, wzdłuż alei kamieniczek, gdzie też nie brakowało wymijających ją przechodniów...
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Ostatni dzień pirata

Pisanie by Francis Atlas Wto Mar 16, 2021 9:18 pm

Ciężko postawił kroki, dociskając dłonią rany postrzałowej, która znajdowała się w lewym barku. Blisko serca, kurwa. Ciężko usiadł pod pomnikiem Harriet, wyciągając z kieszeni zmiętolone cygaro. Wsadził je do ust, podejmując próby odpalenia go jedną ręką, ale w tym czasie przeszkadzały mu trochę tłumy uciekających kapłanów, pogrążonych w panice. No tak, strzelaniny pod światynią zwykle nie zwiastowały niczego dobrego.
Jego oczy spoczęły na truchle mężczyzny, który go postrzelił. Głupi idiota, chodziło o dług. Mimo to, rozciął go szablą, więc niewiele mógł zdziałać. Nie na długo.
-Pieprzony skurwiel…
Charknął, spluwając krwią gdzieś na bok i zaciągając się dymem z cygara. Pieprzony postrzał, bolało jak skurwysyn. Ciężko jednak było teraz wzywać lekarza, ponieważ… hm…?
Francis przeniósł swój wzrok na młodego chłopaka, który pojawił mu się przed twarzą. Jako jedyny się nie bał, po prawdzie, tylko on tu z nim pozostał, w przeciwieństwie do całej reszty, która uciekła. Z jego oczu nic nie wyczytał. Wyglądał jednak poważnie. Znał takie chwile.
-Nie przyszedłeś mnie ratować, dzieciaku, hę?
Spytał, uśmiechając się krzywo, ale ten mu nie odpowiedział. Zamiast tego wyjął mały nożyk, ale choć zasygnalizował mu to, nie wydawał się nadto energiczny. Atlas powiódł spojrzeniem za tym małym dziadostwem, wciąż zbyt obolały, aby samemu się jakoś specjalnie ruszyć. Po prostu parsknął, z cichym rozbawieniem.
-Pokonałem gościa, by mnie ktoś dobił… tyle mórz, tyle twarzy, tyle kobiet, aby taki był koniec…- Wyrzucił z siebie z rozbawieniem, przerywając to na chwilę zaciągnięcia dymem. -...a dasz chociaż dokończyć…?
Dopytał, a ten mu kiwnął głową twierdząco. Chociaż tyle. Francis korzystał z chwili, paląc spokojnie. Pozornie. W rezultacie spróbował wolną, zakrwawioną ręką sięgnąć po pistolet, ale chłopak był szybszy, wbijając nożyk w jego czaszkę i od razu go wyjmując. Spojrzenie Francisa utknęło martwo na jednym punkcie, aż cygaro osunęło się z jego palców na ziemię. Za moment, ciało mężczyzny obaliło się na bok, zaś kałuża krwi zaczynała roztaczać się wokół niego. Chłopak upuścił nożyk, cały drżąc, ale tak jak przybył tu w milczeniu, tak też szybko zniknął…

FRANCIS ZGON
Francis Atlas
Francis Atlas

Stan postaci : Postrzał w głowę.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Mistrz Gry Sob Mar 27, 2021 3:08 pm

  Zagubiona dusza błąkała się po kolejnych uliczkach, z których każda następna wyglądała bardziej obco od poprzedniej. Mijała kamienice pełne kwiatów w pustych oknach, lecz te wyglądały jak martwe, zasuszone na wieki w swym idealnym kształcie i zapomniane. Witryny sklepowe pełne nikomu niepotrzebnych rzeczy, będących ledwie cieniami swego dawnego istnienia, lady z jedzeniem, które przypominało woskowe rekwizyty. Piękne i kuszące, lecz pełne zawodu zamiast smaku.
  Ale najdziwniejsi byli ludzie. Przechodzący obok zupełnie nieświadomie, bardziej obojętnie niż wobec siebie nawzajem, co tylko dodawało frustracji w jej próbie odnalezienia się. Nie mogła dostrzec ich zamazanych twarzy, owianych świetlistą łuną, mniej lub bardziej wybijającą się pośród szarości przestrzeni. Obok raz za razem kroczyły mniejsze pochodnie, psy, koty, nawet mewy fruwające ponad dachami niczym małe ogniki przemykające tam i z powrotem. Każdy dźwięk zdawał się dobiegać zza grubej ściany, jakby ktoś zamknął ją w ciasnej klatce, którą Claudie niosła ze sobą krok za krokiem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Claudie Misfortune Sro Mar 31, 2021 10:28 am

Zagłębianie się w uliczkę miało dać jej tylko więcej kłopotliwych myśli, które nijak pasowały do całości. Cóż, jakby na to spojrzeć, szła w ciemno. Tak jak jeszcze chwile temu wydawało jej się, że zna to miasto, tak teraz, znów czuła się tu obco, jak dziecko zgubione w parku i szukające swojej mamy, nawet nie wiedząc w pełni jak wygląda, bo dorośli są za wysocy, widzisz ich tylko do pasa, każdy jest taki sam. Eh.
Podchodziła powoli do witryn sklepowych, przyglądając się żywności, która wyglądała na sztuczną, tym bardziej od kwiatów w oknach, co błagały o pochowanie w glebie, która je zrodziła. Nie było tu piękna, wyczucia, smaku. Była dziwna izolacja i świat sztuczności. Czy tak wygląda najprawdziwsza rzeczywistość?
-Czy teraz widzę prawdę…?
Wyszeptała, ale nie była nawet pewna własnych słów. Zamiast tego, z delikatnym bujnięciem sukienki, ruszyła dalej uliczką, przyglądając się rozmytym ludziom, których nawet nie umiałaby zidentyfikować, już nie przez wzgląd na dziury w pamięci, ale przez te światło… lecz nie tyczyło sę ono jedynie istot rozumnych, zaobserwowała to światło też u zwierząt. To dziwne, bo wcześniej wszyscy byli wypłowiali, a stopniowo, coraz więcej żywych migotało w jej oczach.
-Może to dusze, zamknięte w ciałach…
Szeptała, mogąc liczyć jedynie na dyskusję z samą sobą. To było prawdopodobne, zakładając że zwierzęta też mają dusze, ale… skoro sama była wyzwoloną duszą, nie powinna świecić najjaśniej…? Zamiast tego, wydaje się być wręcz wypalona z kolorów. Może więc jednak to nie dusze tak migotały, a coś co mieli śmiertelnicy, z kolei umarli utracili… ta teoria też była prawdopodobna.
Nie tracąc jednak resztek nadziei, nie chcąc przegrać z rozpaczą, szła dalej, licząc że znajdzie choć jeden znajomy punkt odniesienia, że znów doświadczy czegoś podobnego, co w tamtym parku… widziała tego elfa myślami, mógł być on odpowiedzią, kim jest tak naprawdę i co takiego się stało… ale bała się odpowiedzi. Podświadomie czuła, że nie jest ona niczym dobrym. Ale dlaczego?
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Mistrz Gry Sob Kwi 03, 2021 1:45 pm

  Nadzieja prowadziła ją przez gasnącą ulicę, przez zakręty i niewielkie place. Nie pamiętała tej drogi. Nawet jeśli kiedyś ją znała, to nie szła tędy przed chwilą, wciąż nie miała pojęcia, gdzie się właściwie znajduje. Ogarniało ją wrażenie, że powieki jej się zamykają, choć nie miała żadnych powiek do zamknięcia i zapewne to tylko w jej strudzonym umyśle ciemność zastępowała fragmenty świata, które były zbyt wymagające.
  Ta bezosobowa ścieżka przyozdobiona żywymi latarniami wywiodła ją na szerszą przestrzeń. Duża ulica, znacznie więcej ludzi kręcących się w różne strony, szpalery martwych drzew. Chyba już tu była. To chyba tutaj właśnie zaprowadziło ją wspomnienie nieznanego elfa, który znowu stał tam, gdzie wcześniej, przy jednym z grubych czarnych pni. To było jednak jedyne, co do niej docierało, a wizja, choć wyraźna, wydawała się tak samo szara i nijaka jak większość otoczenia. Tak jak ona sama. Martwa.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Claudie Misfortune Wto Kwi 06, 2021 3:28 pm

Droga była nieskończona, męcząca w takim stopniu, jakby ktoś kazał jej siedzieć w jednym miejscu przez kilka godzin, stawiając zegarek tuż pod nosem. Ta senność, która nie mogła być realna, sprawiała jakby nie chciało jej się ruszać kończynami. Najlepiej, jakby zupełnie się na czymś położyła, lecz nie mogła. Dlaczego? Ciągle błądziła, ale nie chciała pozostawać w niebycie, nieznanym jej miejscu, bez odpowiedzi. Choć wspomnienia docierały do niej jak szumiąca woda na brzeg, podczas gdy fale odbijały się od wiatru, tak też cofały się z powrotem do morza, wracając do niej tylko w innym kształcie, niż poprzednio. To kolejna nużąca rzecz, z którą przychodziło jej się mierzyć. Nawet nie była pewna, czy cokolwiek co w sobie kryły, potrafiły same w sobie ją zasmucić, czy uszczęśliwić.
-To wszystko jest takie nudne… bez znaczenia…- Mówiła do siebie, aż dotarła na szerszy plac, gdzie znów miało coś świtać w jej głowie, nie tak odległego, jak mogłoby się jej wydawać we własnym odczucia. -...takie bez… smaku…
Dodała, obserwując punkt, gdzie mógł stać… nie, gdzie kiedyś znajdował się elf, który tak błąkał się w jej ostatnich wspomnieniach za życia. Nijak to mówiło, kim był i dlaczego on, choć znów czuła się, jak jakaś obserwatorka. Czy rozmawiała z nim? Jaki miała w tym interes?
Nie mogąc jednak zmusić się do bardziej szczegółowych informacji z takich niemrawych wizji, ruszyła do przodu. Nie obchodziło jej dokąd, po prostu, by nie stać w niewiedzy, jeśli drogą kiedykolwiek miałaby ją doprowadzić do prawdy.
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Jaskółka 2

Pisanie by Mistrz Gry Wto Kwi 06, 2021 5:00 pm

  Nie zdawała sobie nawet sprawy jak bardzo ma rację i jak bardzo myli się za razem. Ale to chyba miało teraz jeszcze mniejsze znaczenie, nie pomogłoby to Claudie w żaden sposób, nie teraz, kiedy jej leniwe myśli ledwo co toczyły się przez eteryczny umysł, ciągnąć za sobą wszelkie pseudozmysłowe wrażenia. A przynajmniej te resztki, które po nich pozostały.
  Ułuda mignęła jej przed oczyma, lecz tak krótko, że można było pomyśleć, że jej się zdawało. Może to tylko wspomnienie wspomnienia, nawrót tego, jak stała tu niedawno i szukała odpowiedzi, znajdując tylko więcej pytań. Być może teraz pomnoży je jeszcze bardziej.
  Droga aleją dłużyła się niemiłosiernie. Już nawet nie była świadoma tego, co mija kilka metrów obok. Czym właściwie była dla niej odległość? Niematerialnego ducha, którego kroki bez echa wcale nie męczyły tak, jak zwykli myśleć o tym ludzie. Te kilka metrów było zupełnie niczym, choć teraz zdawało się skryte za nieosiągalną barierą, wiodąc ją wciąż w przód niczym szklany labirynt. W jego ścianach odbijały się kolejne obrazy zewnętrznego świata, coraz dalszego, coraz bardziej obcego i innego. Coraz bardziej nieistotnego, kiedy ciężar ją przytłaczający zdawał się powoli odpuszczać, jakby właśnie obrała właściwy kierunek, choć pewnie równie dobrze mogłaby zacząć iść w głąb ziemi i wcale by tego nie zauważyła. Tutaj również wszystko wydawało się być na swoim miejscu, takie naturalne i logiczne w porównaniu do całego absurdu, jaki ją ostatnio otoczył.
  Do czasu...

z.t. dla Claudie, zapraszam tutaj
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Przygody menela

Pisanie by Frosch Misfit Pon Kwi 26, 2021 3:18 pm

Wybrałem się na spacer do miasta, bo tak ciągle siedzieć w jednym miejscu, to mi nudno w sumie. Siedziałem na jednym mostku z nogami z niego zwieszonymi. Korzystając z późnego wieczoru, przesuwałem podeszwami butów po tafli wody. Nie wychodziło mi to idealnie, no bo dziury w butach miałem i mi się nalewała woda do buta i mi skarpety moczyła, ale się nie przejmowałem, bo i tak skarpety miałem kiedyś prać.
Ogryzałem suchą kiełbasę z twardej skórki i dawałem skórkę Arsikowi, co leżał obok mnie na deskach i patrzył się na małe fale. Trochę głodni byliśmy, bo cały dzień na podwórku, ale pić nam się się nie chciało, bo miałem dużo wody, bo padało wcześniej deszczem i wszędzie były kałuże małe i duże, więc nabrałem wody do butelki, co miałem i mam teraz więcej picia.
Nuciłem pod nosem piosenkę, jakąś, którą usłyszałem najpierw od Szefa, a później ją w porcie słyszałem i mi weszła w głowę. Nie znam słów wszystkich i nie znam całej melodii, ale i tak lubię ją sobie nucić po swojemu.
-Co Arsik, co Arsik, Arsik, Arsik.-zagadałem do kota, drapiąc go za uchem brudną ręką. Owszem, korzystałem w kota, jak z ręcznika czasami, nie mogę powiedzieć, że nie, ale to kotu nie przeszkadza, bo on to potem wyliże. Hehehe. Ja to mam łeb.
Zamknąłem oczy i przyłożyłem drugą dłoń do czoła. Bolała mnie głowa, jakbym za dużo patrzył, jakby mi oczy chciały wyjść z głowy i pójść gdzieś sobie. Zanurzyłem czubek buta w wodzie, po czym wstałem dość chwiejnie. No tak, jak siedziałem, to alkohol był cicho, a jak wstałem, to postanowił się odezwać. Będzie zabawnie, jak wpadnę do wody, bo nie pływam za dobrze.
Schyliłem się po plecak i to sprawiło, że się rozkaszlałem straszliwie. Kaszlałem tak mocno, że myślałem, że się porzygam i i tak miałem wrażenie, że nie wszystko wykaszlałem. Już mnie gardło bolało, bo tyle kaszlę.
-Arsik hop, hop.-poklepałem się w pierś, a kot posłusznie wskoczył na mnie, pomagając sobie pazurami. Objąłem mojego dużego, zwierzęcego przyjaciela, żeby nie spadł na ziemię. Natychmiast zaczął mi się ocierać o przydługą brodę. Zawsze jak tak robi, to później mam wszędzie masę jego kłaków, ale to dobrze, ja je zbieram i kiedyś wypcham nimi poduszkę i będę miał miękką, arsikową poduszkę.
Idąc mostkiem w stronę budynków, obcałowywałem koci łepek wszędzie gdzie dałem radę, drapałem Arsika po ciepłym ciałku, a on mnie masował łapkami. To najlepszy kot, jakiego kiedykolwiek miałem! Bo w sumie to moje pierwsze zwierzę inne niż jajko i powiem, że kocham Arsika bardzo mocno, nie oddałbym go za nic i nigdy i nikomu, to mój Arsik. No, ale teraz się powinienem skupić na znalezieniu miejsca do spania, nie będzie to trudne, znam to miasto.

Z/T
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Pią Kwi 30, 2021 9:50 pm

Siedziałem ze splecionymi nogami przy wejściu do ciemnej, wąskiej uliczki. Jakbym przez nią szedł, to bym się oboma ramionami obcierał o ściany, taka wąska była.
-Cztery dziesiątki i trzy. Wygrywam.-powiedział.
Popatrzyłem na niego z ukosa i pociągnąłem nosem. Wróciłem do głaskania Arsika, co mi się ułożył na kolanach i spał.
-No i co? Mi też dobrze idzie.-odburczałem mu się.
-Ile masz?-uśmiechnął się paskudnie. Idealnie znał odpowiedź.
-Zamknij się.-zafurkotałem, cały zły. Nie moja wina, że on miał łatwiej. Kobiet w obcasach jest więcej niż facetów. Nos mnie swędzi. Podrapałem się.
-Ile masz?-powtórzył z większym naciskiem w głosie. Bolała mnie głowa, a on mi pierdoli.
-Dwa.-powiedziałem w końcu, dość niemrawo, a po sekundzie usłyszałem jego śmiech.
-Widzisz Rzabko, tak już jest w życiu. Przegrywasz, nie ważne z której strony się popatrzy.
-Wiem, ale mam kota, a ty nie.-teraz to ja się uśmiechnąłem. Arsik jest dużo bardziej cenny niż jakaś tam wygrana. Przeniósł swój wzrok na kota. Wyciągnął do niego rękę i pogłaskał go po łebku. Sierściuch spał tak mocno, że nawet nie drgnął pod wpływem dotyku.
-Masz masz.-przyznał mi w końcu rację i zaśmiał się pod nosem.-Myślisz, że taki kot, to ile pożyje?-znów mu oczy zabłyszczały dziwnie.
-Na zawsze pożyje. Tyle, co ja, albo i dłużej.-zaśmiałem się, kompletnie zachwycony myślą, że Arsik zawsze przy mnie będzie. Do śmierci, a po śmierci, jak umrę, to będzie na mnie czekał tam gdzieś w innym miejscu. Mama też tam będzie i Skap i Szef, wszyscy tam będą. To będzie bardzo miłe. Już się cieszę trochę. Nie spieszy mi się, bo kotowy Arsik jest miększy bardziej niż duchowy Arsik, ale Arsik, to Arsik, kocham go nieważne jaką formę ma.
Usiadł obok mnie, oparł się o ścianę plecami i zetknął się ze mną ramieniem, jakbym był jego poduszką. Westchnął, cicho się przy tym śmiejąc.
-A my? Jak myślisz, ile jeszcze pożyjemy?-zapytał, chuchając mi ciepłym powietrzem po szyi. Pewnie jakieś moje włosy mu zaraz do ust wejdą i się nimi udusi.
-Też na zawsze.-przytaknąłem z uśmiechem. Nie widzę opcji nieżycia. Ja będę żył. Moja odpowiedź wydała mu się niezwykle komiczna, bo zaczął się śmiać głośno i radośnie. Zawtórowałem mu. Z początku nieśmiało, jakbym nie wiedział, czy on żartuje ze śmianiem, ale po chwili śmiałem się pełną piersią, zupełnie, jak on. To było miłe, od razu mi się od tego ciepło zrobiło.
-Przepraszam.-usłyszałem głos i popatrzyłem na wystrojonego mężczyznę z przesadzonym, artystycznym makijażu. Przed chwilą wykonywał różne akrobacje razem z taką panią o ładnych, jasnych włosach, a teraz stał może dwa metry ode mnie.-Czy mógłby Pan przenieść się gdzieś indziej? Straszy Pan naszych widzów.-powiedział, ostrożnie dobierając słowa. Możliwe, że to dlatego, że twarz miałem zalaną krwią i śmiałem się sam do siebie.
-Mhmm... Mhmmm...-pokiwałem głową, uśmiechając się i rozglądając w rozkojarzony sposób. Straciłem wątek. Dopiero wtedy poczułem, że czerwień, cieknąca mi z rozchlastanego czoła i skroni mi zaschła. Już nie krwawię, już nic mi nie jest.
Popatrzyłem jeszcze chwilę w przestrzeń, zastanawiając się gdzie właściwie mogę pójść, ale nic mi nie przyszło do głowy. Zwyczajnie pójdę gdzieś. Będę szedł ulicą, na pewno gdzieś dojdę. Wstałem chwiejnie, zakręciło mi się w głowie, ale miły uśmiech nie schodził mi z buźki.
-To papa, proszę Pana.-wyszczerzyłem się do mężczyzny i pomachałem do niego ręką, uważając, żeby nie upuścić kota, który przez to zamieszanie się obudził.
-Chodźmy.-wydałem mojej trzy osobowej grupie polecenie do wymarszu. Poczułem się, jak żołnierz, bardzo ważny. Dowódca! Hehehehe... Jestem dowódcą!
Odbiłem się od ściany i ruszyłem w głąb miasta, szorując po kamiennej uliczce skarpetkami co się przebijały przez dziury w podeszwach butów. Nie oglądałem się za siebie, bo wiedziałem, że On za mną idzie, no przecież głupek by tam sam nie został.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Sob Maj 01, 2021 7:34 pm

Uklęknąłem przy fontannie i popatrzyłem na wodę z uśmiechem. Zerknąłem na Arsika, co jego odbicie też się w wodzie ukazało. Jakiś taki niepewny był tej wody. Pewnie zimna jest i mokra, nie ma co sierści moczyć, jak się sam może wylizać. Ja nie mogę się wylizać, no dookoła ust mogę, ale dalej, to już ciężko.
On też się nachylił nad wodą. Wystawił język, popatrzył na mnie i zaśmiał się. Uśmiechnąłem się do niego, bo mnie ucieszyła jego radość.
-No myj się myj.-przypomniał mi i usiadł na obramowaniu fontanny, chroniącym ulicę przed zalaniem.
Wsadziłem ręce do wody, nie martwiąc się o bandaż na ręce. Musze go wymienić, albo muszę go wyprać. Dawno go nie prałem. W miseczce z dłoni wyjąłem wodę z wody i wsadziłem w to twarz, przemywając ją łapami. Syknąłem kiedy zapomniałem, żeby delikatnie obchodzić się z czołem, co było rozcięte na długo. Bawiłem się w Arsikiem i wbiegłem w ścianę. Tak, żem przywalił w cegły, że mi się na czole powstały dwie krechy. Gdybym walnął w cegłę, to bym miał siniaka, ale walnąłem tak pomiędzy dwie cegły, tam gdzie jest tynk? cement? Nie wiem co to, ale no odbiła mi się górna krawędź jednej cegły i dolna krawędź drugiej cegły. Aż mi w głowie zawirowało.
-No i masz dwie pizdy. Pan świata, co? Hehehe...-zarechotał, a ja z nim. Śmieszne było, co powiedział.
Pociągnąłem nosem i zacząłem zdejmować z siebie górne części ubrań, w sensie koszule i te sprawy i w ogóle, a jak zdjąłem to zacząłem bandaż z ręki odwiązywać. Popatrzyłem na poparzoną łapę, co dawno maścią nie była żadną kremowana. Przydałaby się jakaś maść. Może uzbieram pieniądze i pójdę do lekarza. To będzie ciężkie, ale jeśli znajdę wystarczająco dużo alkoholu na śmietniku, to nie będę musiał na niego wydawać pieniędzy i będę mógł pójść do lekarza. Mokrym palcem nacisnąłem na jeden purchelek na skórze, a kiedy to zrobiłem, to on strzyknął wilgocią i puścił z siebie taki zabawny, pół przezroczysty płyn. Wycisnąłem go całego. On popatrzył na mnie z zafascynowaniem i wskazał na kolejny pęcherzyk proszący o wystrzyknięcie go. Trochę bolało, nie mówię, że nie, ale to było miłe, tak patrzeć, jak wycieka z ciebie coś śmierdzącego i już tego nie masz w sobie. Mógłbym wziąć nożyczki i każdą taką narośl uciąć.
Kiedy zabawa z ranami się skończyła, wsadziłem całą rękę do wody z fontannie i zacząłem łapsko płukać w wodzie, do której rękę wsadziłem. Była taka miło chłodna, bardzo dobrze chłodziła mi rozgrzaną rękę, co była z jakiegoś powodu ciepła bardzo. Kiedy ręka była umyta, to do wody wsadziłem bandaże i je zacząłem szorować i skręcać i wyciągać i przecierać i ogólnie mówiąc myć w fontannie.
-Może i faktycznie nowe by ci się przydały....-powiedział, a ja zastanawiałem się z nim. Może i faktycznie by mi się nowe przydały. Skinąłem głową, odłożyłem bandaż na brzeg fontanny i zacząłem grzebać w fontannie, wyjmując z niej małe monetki. Dużo się ich nie uzbiera, ale dla mnie nawet mało, to dużo. Ja jestem mało wymagający jeśli chodzi o pieniądze. Nie jestem, jak ci bogaci ludzie, co płaczą, że nie mają pieniędzy.
Skapnąłem Arsikowi wodą na głowę, kiedy wytrzepywałem mokre bandaże. Chwilę zajmie zanim wyschną, więc mam dużo czasu, żeby siedzieć i głaskać Arsika. Mokrymi bandażami się nie obwiążę, bo nabiorę wody i będę jak gąbeczka morska.
Oblizałem się pod nosem, zlizując gile, co mi pociekły z nosa. To nie starczyło, więc po chwili i tak musiałem się wytrzeć rękawem koszuli leżącej na ziemi. Trochę chłodno było, ale Arsik mnie grzał. Arsik nie mógł narzekać na swoją pracę, bo ja i On go głaskaliśmy. Grzanie za głaskanie, to dobra umowa. Teraz trzeba tylko nam poczekać do rana, aż słońce przyjdzie i wysuszy mi bandaże mokre. Ja mam czas na szczęście, mi się nigdzie nie spieszy. Mi się nigdy nigdzie nie spieszy, bo dlaczego by miało?
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Frosch Misfit Nie Maj 02, 2021 1:07 pm

Bandaże wyschły, a ja byłem już ubrany i gibałem się w rytm muzyki granej przez pokazowców, co robili akrobacje. Podobali mi się wszyscy. Mieli takie zabawne rajstopy kolorowe w paski i takie z czterema kątami, takie diamenciki.
Stałem pod ścianą i tuląc Arsika do piersi, przestępowałem z nogi na nogę, czasami robiąc nawet małe piruety, szybkie, wolne, w zależności od muzyki. Może i się z nią nie zgrywałem, ale i tak mi się to podobało. On też tańczył, trochę inaczej niż ja, ale tańczył, trochę lepiej niż ja, ale to nie szkodzi, nauczę się kiedyś tańczyć, jak on, bo On bardzo ładnie tańczy. Mógłbym nawet pójść na jakiś wielki bal i wszyscy byliby pod wrażeniem jego i moich tańców. Podobało mi się, aż się zaśmiałem kiedy On zakęcił tyłkiem, zrobiłem coś podobnego, chociaż gorzej utrzymałem równowagę, ale mi się udało.
-Dobrze tańczysz Rzabo.-pochwalił mnie rozkładając ręce na boki i kręcąc się jak wiatrak.
-Ty też.-odpowiedziałem mu z podekscytowaniem.-Najlepiej.-zarechotałem śmiechem.
Ludzie wrzucali artystom pieniądze do miski, co zachęcało ich do grania dalej. Mogłem dalej tańczyć, aż mi zaschło w gardle. Odłożyłem kota na ziemię, wyjąłem z plecaka butelkę w rozcieńczoną wodą wódką, upiłem kilka łyków. Spakowałem się i znów wziąłem ciężkiego Arsika na ręce i wróciłem do tańców.
Widziałem, że nie tylko mu tańczymy. Inni ludzie też tańczyli. Może nie tak dobrze, jak my, ale próbowali, a to najważniejsze. Było miło, bardzo miło. Będzie mi smutno kiedy grajkowie odejdą. Pójdziemy za nimi może jeszcze gdzieś będą grać, to tam potańczymy, a później pójdziemy dalej i tam też będziemy tańczyć. Wtedy jeszcze nie rozumiałem, że grajkowie, to zwykli ludzie i muszą kiedyś odpocząć i się zdrzemnąć....
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty vol 2

Pisanie by NPC Czw Maj 13, 2021 9:04 pm

ROBERTO FALLWET

Hm, wszystko poszło zgodnie z planem. Znaczy, udało mu się tym razem bez problemu odnaleźć kamienice w której mieszkała znajoma mu już elfka. Znaczy, znajoma to ciekawe określenie jej, bo ta kobieta jest jakaś dziwna, ani dzień dobry, ani nic, po prostu odbiera pakunek i znika za drzwiami. W sumie, przypominała mu jego właściciela, miał podobny stosunek, kierował się konkretami.
Już był zmierzch, bo samo dotarcie do miasta zajęło mu trochę czasu. Teraz przemierzał ulice miasta, aby znaleźć gospodę, w której będzie mógł się przespać i następnego dnia złapać powóz, który zabierze go do domu. Przynajmniej, taki miał być plan początkowy.
Roberto zdał sobie sprawę, że w opustoszałych ulicach ktoś go obserwuje, to jak intuicja, która każe ci uważać. Z tego powodu, Rio w pewnym momencie skręcił w bardziej wąskie alejki, które zaczynały przekształcać się w labirynt, w którym, miał nadzieję, zgubi prześladowców. Jak bardzo się pomylił, kiedy zza rogu wyskoczył jakiś gość co pchnął go na murowaną ścianę, a zaraz zjawił się drugi, przytrzymując jego ręce. Blondyn prawie warknął, a przynajmniej, szamotał się. Czuł, że Afraaz to jego pechowe miasto, gdzie zazwyczaj ktoś lubi na niego napadać.
-Spokojnie, Panie Fallwet, nie ma powodu do złości, w końcu, to Pan mnie unikał.
Rozbrzmiał znajomy już głos mężczyzny z piwnym brzuchem, który w ustach miętolił cygaro, nonszalanckim krokiem zbliżając się do nich. Gambrinus szczerzył się jak głupi do sera, co chyba bardziej irytowało chłopaka.
-Czego chcesz?!
Warknął, nie mogąc się za bardzo ruszyć, gdyż dwóch osiłków miało wystarczającą krzepę, aby go przytrzymać. Co prawda, mógł być silniejszy od pojedyńczego mięśniaka, ale dwóch to za dużo.
-Spłaty długu. Zegarek kieszonkowy, który Pan otrzymał, jest wartości 1000 drachm. Dżentelmeni spłacają długi, a ja odniosłem wrażenie, że nie chce mi Pan oddać tych pieniędzy…
-1000?! Nie mam tyle!
Odparł od razu, a wtedy jeden z nich uderzył go w brzuch, przez co zakasłał.
-Nie? Wygląda Pan na bogatego. Same rękawiczki wydają się być cenne… może wezmę w zastaw…?- Zarechotał, wtedy jeden z osiłków zsunął mu z dłoni rękawiczkę, odsłaniając jego czarne palce i drapieżne pazury. Wyraz twarzy Gambrinusa przywołał obraz zaskoczenia. -Hybryda udająca człowieka, co za czasy.- Zabrał rękawiczkę osiłkowi, po czym chuchnął dymem z cygara w twarz blondyna. -Hybryda i złodziej, to najgorsze połączenie. Wiesz co milicja robi z takimi? Już za jednego takiego był list gończy i co? Ukatrupiony.- Dodał, aby zaraz znów jeden z trzymajacych uderzył Rio w brzuch, a wtedy na znak Halla, puszczono go, przez co chłopak bezwładnie upadł na kolana, chwytając się na brzuch i kaszląc. Gambrinus rzucił rękawiczką na ziemie, przed twarz blondyna. -Może Ci się jednak przydać, hybryda nie zarobi mi 1000 drachm. Nie opuścisz Afraaz, póki nie będziemy kwita. Chyba, że… załatwimy to z milicją. Tak, czy inaczej, miłej nocy i do zobaczenia… Panie Fallwet.
Zaśmiał się, zaciągając cygarem i poprawiając melonik na łysinie, by ruszyć w kierunku wyjścia z alejki, wraz ze swoją obstawą. Rio jeszcze raz zakaszlał i spojrzał za nim. 1000 drachm?! Skąd on tyle weźmie… w dodatku, miał na niego haka… było chyba znacznie gorzej, niż poprzednim razym…

z/t
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Ulice Afraaz - Page 4 Empty Re: Ulice Afraaz

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach