Dom publiczny Sari'otri

+2
NPC
Mistrz Gry
6 posters

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Killian Falone Nie Lut 21, 2021 4:41 pm

  Czy nie był więźniem nałogu... ciężko powiedzieć, pewnie on sam miałby problem ze szczerym określeniem się. Wiedział dobrze, że ludzka krew jest dla niego kłopotem, w przeciwnym wypadku pewnie nie ryzykowałby atakowania nikogo w środku miasta. Nasycił się zaledwie kilka godzin temu, toteż gardziel dziewczyny, choć piękna i kusząca, nie władała jego głową. Jakby to wyglądało, gdyby Cerbin przerwał jego łowy, może lepiej nie myśleć. Z pewnością Falone byłby bardziej ostrożny, tak samo wiedząc, co dokładnie chodzi po głowie jego przyjaciela, choć jego reakcja i czujny wzrok już same w sobie były sugestywne. Nawet pomimo komiczności całej otoczki. Myszka jednak miała się świetnie i chyba nawet do głowy jej nie przychodziło, że właśnie łasi się do dwustuletniego wampira.
  Killian zerknął w stronę lady, gdzie wciąż przesiadywała matrona całego tego przybytku.
  — Mam tam iść i przegapić finał? Nie ma mowy — odparł, przyglądając się kolejnym rzutom. W zasadzie jednemu, który poprzedziły jeszcze bardziej obiecujące słowa Cerbina. Grali na wyzwania, tak? Cudownie. To jedna z najlepszych wersji gier towarzyskich.
  Falone usiadł sobie na podłokietniku i ułożył łokieć na tylnym oparciu, by móc wygodnie podeprzeć sobie podbródek. Kostka nie była łaskawa dla... jak on miał na imię? Zresztą mniejsza. Chłopaczek przegrał, co przyjął całkiem spokojnie. W napięciu, ale spokojnie, widać, że spodziewał się różnych rzeczy, a jednocześnie jeszcze za słabo znał Amenadiela, żeby móc naprawdę ocenić jego kreatywność.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Cerbin Amenadiel Nie Lut 21, 2021 7:24 pm

Myszka chyba bardzo polubiła Killiana, bo trzymała się go jak przytulanka. To było na swój sposób rozczulające, gdyby pominąć fakt, że najpewniej za tydzień już nie będzie o nim pamiętać, w ramionach innego klienta. Cóż za ferelny zawód. Niby nigdy dziwka nie jest sama, a w rzeczywistości nie zna wiele poza samotnością.
-W porządku.
Sięgnął po kurtkę, z kieszonki wyjął zaś mieszek, dosyć wypchany, mógłby spokojnie powstrzymać kulę. Podrzucił go Falone, aby miał za co zapłacić. Cerbin stawia, ale nie w jego interesie formalności.
Skupił się znów na Salim, który wykonał rzut. Nie skomentował jego wcześniejszych słów, więc ciężko było stwierdzić, czy już mu coś po myślach biegało. Przymknął oczy z uśmieszkiem. Nawet nie patrzył na to, jaki był wynik.
-Wygrałem… jak zawsze…
Mruknął przeciągając słowa, jakby się nimi rozkoszował. Dopiero wtedy uniósł rzęsy, które odsłoniły mu trójkę oczek na kostce. Cóż, poczuł się spełniony. Nawet nie spojrzał na chłopaka, wstając z fotelu, aby podnieść swoje rzeczy z ziemi i zacząć się w nie ubierać. Wleciały spodnie, skarpetki, buty, koszulka, dodatki itp. Sali oczywiście zapytał jaka jest dla niego kara, ale Cerbin nie zapomniał o tym, że miał mu coś zlecić. Podczas zapinania guzików na piersi, spojrzał znów na przegranego. Westchnął kręcąc głową. Śmiertelnicy byli tacy głupiutcy. Nawet nie wiedzieli co stawiają na szali. Jak łatwo dają sobą manipulować, rzucając wyzwanie niemożliwemu, zbyt dumni, aby wierzyć w porażkę lub zbyt tępi, aby ją przewidzieć. Amenadiel jednak nie trzymał go dłużej w niepewności, wyjmując jeden ze swoich sztyletów, który ułożył na stoliczku. Był z tych gorszych, dosyć prosty, niedrogi.
-Zabij jakiegoś znajomego z pracy. Klienta, pracownika, kogokolwiek. Masz czas do północy.- Uśmiechnął się zwodniczo. -Masz jednak alternatywę. Możesz nim zabić siebie. Tak, czy inaczej, czas do północy.
Wyjaśnił, nakładając na siebie kurtkę, ostatni element. Jego słowa pewnie zabrzmiały strasznie i niepokojąco. Ale taka była stawka. Gra o życie. Czyje? To był jego wybór. Równie dobrze mógł zignorować polecenie. Przecież nikt mu nie zabroni. Ale Cerbin nauczy się czegoś nowego.
-Widzimy się Killianie później. Znajdę Cię.
Uśmiechnął się, po czym kiwnął głową do reszty towarzystwa i zmierzył w kierunku wyjścia.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by NPC Nie Lut 21, 2021 8:13 pm

SALI

Kolejny raz skrzywił się widząc nóż. Liczył na coś ładniejszego wyciąganie takiego badziewia to wstyd, poza tym ochronie, której na szczęście nie było chwilowo obok, nie spodobałoby się machanie niebezpiecznymi przedmiotami na oczach innych.
-Tym gównem nikogo nie zabiję, możesz to zabrać, znajdę lepszy sposób.-uśmiechnął się jak szalony kot. Jego słowa brzmiały strasznie i niepokojąco? Chyba kusząco. Poza tym i tak nikt w tym budynku nie ma wiele do stracenia, nikogo nie będzie żal, za nikim nikt nie będzie mocno tęsknić. Zdania tego nie podzielają jednak roznegliżowane prostytutki, które wyczuwały zmianę atmosfery, ze względów zawodowych są w tym niezwykle dobre.
-Dam wam jeszcze wódki na wynos.-poinformował ich szybko. Chwycił swoją koszulę, zarzucił ją niedbale na grzbiet. Nie tracił czasu na ubieranie się, więc kiedy elf naciągał na siebie kolejne brakujące części stronu, zapinał klamerki i paski, półnagi Sali już był za barem i przegrzebywał się przez butelki.
-Salik zostaw, bo stłuczesz.-rzucił znudzony barman i wrócił do ustawiania kieliszków w artystyczny sposób. Lubił to, dzięki temu mógł nadać otoczeniu własnego akcentu. Szkoda tylko, ze niektórzy pijani klienci obrali sobie za punkt honoru zepsucie kieliszkowej konstrukcji.
-Cicho cicho.-wymruczał tylko i znalazł to czego szukał. Spieszył się, ale podarek dla klientów chwycił pewnie. Wiedział co robi, a przynajmniej tak mu się wydawało jeszcze kilka minut temu.
Ruszył sprawnie do miejsca gdzie siedziało wesołe towarzystwo. Ubrany już Cerb skłonił się do uśmiechniętych dam, do swojego przyjaciela i już miał spokojnie ruszyć do wyjścia, kiedy za plecami usłyszał kroki Saliego wracającego od barmana, który wycierał kieliszki nieświadomy, że jeden z burdelowych środków bezpieczeństwa został zabrany spod lady.
-Ze mną się nie pożegnasz?-nadąsał się podnosząc w tym samym momencie naładowany pistolet na wysokość mostka wampira, który go przed chwilą pokonał w dziecinnej grze. Spust został naciśnięty, nabój wystrzelił z hukiem, roznosząc dookoła woń spalenizny. Stał blisko, powinien trafić, nie celował w głowę, bo nią wydawało się mu, że za łatwo jest uciec. Cóż, nawet jeśli uda się wampirowi odsunąć, to kula trafi w rudowłosą panienkę szczerzącą swoje równe ząbki do przystojnych panów. Śmierć na pewno zaraz tu przyjdzie, pytanie po kogo.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Killian Falone Pon Lut 22, 2021 7:04 pm

  Falone sprawnie złapał worek monet, który zważył w ręku. Dużo tego było. Ciekawe, czy coś zostanie...
  Na moment zerknął na Myszatkę, która go nie odstępowała tym bardziej, by znowu skupić się na grze. W zasadzie na jej końcu. Słowa Cerbina na kilometr pachniały pewnością siebie i już zaczął współczuć młodemu chłopaczkowi, kiedy nagle wampir wyciągnął broń. To było niespodziewane nawet dla Killiana, którego uśmiech zastygł stopniowo wraz z kolejnymi słowami przyjaciela. Co takiego? Już pomijając tupet, to wydawało się nielogiczne. Zawiewało hipokryzją i Lian miał nieodparte wrażenie, że tym właśnie jest. Co więcej, mina i reakcja Saliego była równie niepokojąca. Ten głupi dzieciak gotów był połknąć haczyk razem z połową wędki.
  — Jak zawsze — mruknął na pożegnania, a raczej zapewnienie, że nie musi się kłopotać miejscem spotkania. Ruszył jeszcze do lady, gdzie siedziała Dina i jego rachunek do spłacenia. Dzieciak powędrował w tę samą w stronę, wzgardziwszy sztyletem, więc miał czas załatwić nudne formalności i jednocześnie mieć go w zasięgu wzroku i reakcji, gdyby chciał coś wywinąć. Za wódkę zamierzał podziękować, chyba dość już wypił tej nocy, chociaż oferta była kusząca, a przecież wcale nie zamierzał pić jej teraz... Może jednak warto, chociaż były tu lepsze alkohole od wódki...
  Tak czy inaczej wracał prawie tą samą drogą, zmierzając również do wyjścia, kiedy ciche "oh" panien na ułamek sekundy poprzedziło wyskok Saliego. Idiota.
  Strzał padł, nie miał szans temu zapobiec, ale chłopaczek miał tylko jedną kulę. Killian natychmiast do niego doskoczył, łapiąc go jedną ręką za kark, a drugą mocno za nadgarstek ręki z bronią, którą szarpnął w tył, by uderzyć go wierzchem pistoletu w twarz. Wywinął tę rękę na jego plecy i pchnął chłopaka na kolana, dociskając nieszczęsną dłoń zdecydowanie za gwałtownie i za mocno, aż nieprzyjemnie chrupnęła. Kiedy ten prawdopodobnie zaczął krzyczeć, Killian pchnął go na kolana i to samo zrobił z drugą ręką, póki nie poczuł trzeciej pary ramion, która szarpnęła go w tył, kiedy ochrona przyszła ich rozdzielić.
  Falone uniósł ręce, nie spuszczając wzroku z Saliego.
  — Teraz sobie postrzelaj, dziwko — rzucił złowrogo i odsunął się od ochroniarza, by podejść do Cerbina. — Żyjesz? — Nie ruszał go, duma Amenadiela pewnie by na to nie pozwoliła, ale nie omieszkał przyjrzeć się uważniej, w co ten właściwie oberwał. Najchętniej to zabrałby się stąd jak najszybciej i, jeśli nikt ich nie zatrzymywał, to właśnie teraz zamierzał zrobić.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Cerbin Amenadiel Pon Lut 22, 2021 9:14 pm

Duma Amenadiela przysłaniała świat, ograniczając możliwości, w których postawił Saliego. Chyba nie spodziewał się, że sam jest objęty jako cel. Lecz nie wykluczył decyzji szaleńca, wiedzionego przez podszepty zła. Gdy tylko Elf usłyszał zbliżające się kroki, zatrzymał się w miejscu i odwrócił do tyłu, nim ten skończył mówić. Pisk kobiet jasno uświadomił mu co ma się stać, a w oczach posiadacza pistoletu, dostrzegł oszalałą desperację i ból. A więc cierpisz, biedny śmiertelniku? Może Cerbin znalazłby dla niego współczucie, lecz nie za cenę niewinnych. W tych ułamkach sekund, mógłby spokojnie odskoczyć na bok, ale przekalkulował tor strzału niepewnej ręki, który ostatecznie dosięgnąłby rudowłosą prostytutkę. Srebrnowłosy wziął wdech i zrobił pół kroku w lewo, zamykając oczy. Poświęcił swój prawy bark, który przyjął wystrzał z bliskiej odległości. Bohater. Prowodyl. Czym był?
Odrzut był silny, przez co wygiął się tułowiem na bok, a stopami chwiejnie cofnął kilka kroków, aż upadł na jedno kolano, palcami próbując objąć ranę sączącą się krwią. O dziwo, nie spojrzał na Saliego, a na Rudą, aby upewnić się, że kula nie przeszła na wylot.
Zaraz dosięgł go odgłos kilku trzasków i szamotaniny. Wtedy zrozumiał, że Lian połamał Saliemu nadgarstki, zaś ochrona niewiele mogła zrobić, bo nikt nie zginął, a wszystko zapoczątkowała dziwka z pistoletem. Prychnął na to cichym śmiechem. Zaraz sylwetka Falone przysłoniła mu obraz.
-Oczywiście, że tak.- Odparł mu i wstał na równe nogi. Wolał nie ruszać zbytnio ręką, póki nie wyjmie naboju. Pozwolił sobie jeszcze skupić wzrok na połamanym młodzieńcu. -Miałeś to zrobić sztyletem. Nie cierpię oszustów. Lepiej odbierz sobie życie, nim przyjdę po Ciebie.
Powiedział, a jego ton głosu był lodowaty jak nigdy, tak samo spojrzenie. Cokolwiek trawiło tego szaleńca, był złem. A Amenadiel czuł wewnetrzny spokój, że jego przeczucie pozwoliło mu obnażyć potwora. Nie ma dla takich miejsca w Selinday, ani nigdzie indziej.
Bez słowa już, Cerbin w towarzystwie Killiana, opuścił burdel, aby się zaszyć i pozbyć kuli…

Z/T Cerb i Lian
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by NPC Pon Lut 22, 2021 10:17 pm

DINA BEVIN

Kobieta słysząc strzał, a po chwili szamotaninę i krzyk swojego pracownika, zerwała się z miejsca i popędziła w miejsce zamieszania. Obleciała wszystkich szybkim spojrzeniem. Ranny klient, wystraszone dziewczyny i Sali leżący na ziemi, zwinięty na boku i dociskany niepewnie do desek przez ochroniarza.
Nic wielkiego się nie działo na szczęście. W znaczeniu takim, że wszystko skończyło się tak szybko, jak się zaczęło. Sytuacja była jednak o tyle dziwna, że to pracownik zaatakował klienta, a nie na odwrót. Kucnęła przy chłopaku, który jednocześnie płakał i śmiał się gorzko przez zaciśnięte zęby. Uniosła wzrok na mężczyzn opuszczających budynek i prychnęła tylko krótko pod nosem. Ledwo przyleźli i już robią burdel.
-Oni nie mają tu więcej wstępu.-zarządziła do postawnych ochroniarzy, a tego, który dalej trzymał Saliego, odgoniła ręką.-A wy wracać do pracy. I nic tutaj nie widziałyście!-krzyknęła na gołe panienki, które pokiwały głowami i błyskawicznie się zebrały, po czym na miękkich nogach uciekły w głąb budynku. Miała nadzieję, że jutro nie będzie tak, że wszyscy pracownicy będą o tym buczeć. Utnę język każdemu kto się wygada.
-Rakku, poślij po lekarza.-poleciła barmanowi, który przyszedł zaintrygowany zdarzeniem. Zarzucił ścierkę na swój bark i poszedł wykonać polecenie, ale wcześniej zabrał broń z ziemi.
Położyła dłoń na włosach leżącego, ściągnęła z ramion szal i opatuliła go nim ostrożnie. Była zła, jasne, że była, ale nie siedzi w tym biznesie od wczoraj. Raz na jakiś czas coś się stać musi, a ostatnio było właśnie podejrzanie zbyt spokojnie. Teraz licznik się zresetuje i czeka wszystkich pół roku spokoju.
-Weź go i zanieś do pokoju numer 3.-rozkazałam, bo nasza ranna ptaszyna najwidoczniej nie miała zamiaru podejmować już jakichkolwiek działań czy to jeśli chodzi o walkę czy zwykłe podniesienie się z podłogi.
Jękną cicho kiedy połamane ręce otarły się o pierś ochroniarza, ale nie walczył z niczym. Nie dziwię się, w końcu całe życie był uczony, żeby robić co inni każą nawet jak boli. Zdawało mi się, że wydukał ciche ,,Przepraszam", zastanawiam się tylko kogo przepraszał. Barmana, że mu broń ukradł, koleżanki, że je wystraszył, klienta, że go ranił? Mnie nie musi przepraszać, bo sprawy zakończyły się przyjemnie. Dopilnuję, żeby dziewczyny siedziały cicho, już ja tego dopilnuję. Nie będzie świadków strzelaniny, nie będzie zbrodni, elf wyszedł już burdelu i mógł kulkę na mieście zarobić, a Salik to sierota, co ze schodów spadła. Ładnie się posprząta te kilka kropel krwi i zapomnimy o sprawie.
Westchnęła ciężko i zmarszczyła czoło. Mimo wszystko zostawianie tutaj Saliego było dość niebezpieczne dla niego, więc trzeba będzie go przenieść w inne miejsce. Już miała w planach porozmawiać na ten temat z sekretarzem, on będzie wiedział gdzie potrzebują ludzi. Nie rzuci go milicji, bo na pracownikach jej zależy. Wie, że nie są źli, zwyczajnie czasem jedna drobna rzecz może spowodować to, iż ktoś uzna, że ma dość.

Z/T
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Kitikulu Sro Kwi 14, 2021 8:47 pm

Westchnąłem ciężko i pochylając się nad papierami zastukałem piórem w blat. Jakoś mi dzisiaj nie szło uzupełnianie dokumentów. Przygryzłem dolną wargę zastanawiając się nad tym co mogłem ominąć, bo nie zgadzały mi się kwoty. Niby tylko 20 drachm, więc niewiele, ale tutaj się zgubi 20, tutaj się zgubi kolejne 20, z czasem uzbiera się ładna sumka.
Ułożyłem dłoń na Łosiu śpiącym mi na kolanach i wróciłem do przeglądania dokumentów i zliczania wszystkiego jeszcze raz. Może się pomyliłem? To jest możliwe, nie jestem nieomylny, ale wątpiłem w to, a raczej śmiało powiem, że jest to niemożliwe! Ja się nie mylę w takich kwestiach. Zamruczałem niezadowolony odmawiając zaakceptowania takiej sytuacji.
Wtedy do gabinetu ktoś wtargnął. Podskoczyłem na krześle, ścisnąłem mocno sierść kota oraz pióro i patrzyłem zaniepokojony na wejście. Zdenerwowanie nie minęło jeszcze kilka długich sekund po rozpoznaniu zagrożenia, które nim nie było.
-Dobry wieczór, Kiti.-burdel mama zaświergoliła cała uradowana, to pewnie dlatego, że miała w dłoniach świeżo zaparzoną kawę.-Jak się pracuje?-zagadnęła mnie, chociaż czułem, że nie o tym chciała rozmawiać, ale co poradzę? Wiedza o tym, jak się czują jej pracownicy należy do jej obowiązków.
-Dobrze, proszę Pani. Jednak mam pewien problem. Coś mi się nie zgadza w rozliczeniu, brakuje mi 20 drachm. Nie wynika to z mojego liczenia, bo sprawdzałem kilka razy i cyfry się zgadzają.-od razu przeszedłem do problemu, korzystając z okazji, że kobieta sama do mnie przyszła.-Zastanawiam się czy ktoś źle odebrał zapłatę, czy może coś zostało kupione i nie było zaksięgowane. Czy wie Pani coś o tym?-popatrzyłem na nią poważnie i z nadzieją, że pomoże mi rozwikłać tę zagadkę.
-Nie, nic o tym nie wiem.-wzruszyła ramionami i upiła kawusi. Odniosłem wrażenie, że ze mnie kpi, coś było w jej spojrzeniu.-Ale czy 20 drachm to aż taka suma, żeby nad nią płakać?-zrobiła lekki dziubek i przewróciła oczyma.
-Tak!-uniosłem się lekko, aż Łoś otworzył swoje piękne ślepia i popatrzył na mnie badawczo.-Nie możemy dawać się oszukiwać. Teraz to tylko 20 drachm, ale jeśli tak za każdym razem będzie, to poniesiemy wielkie straty.-ofukałem ją, kompletnie roztrzęsiony tym, jak lekko podeszła do problemu.-To jak odpuszczanie długów.-skrytykowałem ją odpuszczanie kilku osobom obowiązku zapłaty za usługi.-To jakbyśmy pracowali za darmo dla jakichś ludzi z ulicy.-dopiero teraz zobaczyłem, jak bardzo zesztywniałem i jak bardzo oddech mi się spłycił i przyspieszył. O nie.-Przepraszam.-spuściłem głowę na papiery.-Nie powinienem był się tak zachować. Jeśli Pani chce, to odpuszczę te 20 drachm.-rzuciłem rozwiązanie, które ani trochę mi nie leżało.
-Odpuść, odpuść. Następnym razem się postaramy, żeby coś takiego się nie zdarzyło.-uśmiechnęła się o kolejny raz zanurzyła usta w swoim napoju.-Wiesz Kiti, zastanawiałam się nad tym chwilę i uważam, że powinieneś zrobić sobie przerwę. Tydzień, może dwa, jeśli potrzebujesz.
Popatrzyłem na nią zdenerwowany. Czy ona mnie właśnie zwalnia? Przygotowuje mnie do nieprzychodzenia do pracy. Zacząłem głaskać Łosia nerwowo, co musiało zostać zauważone przez Dinę.
-Tak, jak Liss, jej też kazałam zrobić sobie wolne.-przeszła gładko do uspokajania mnie.-Ja uwielbiam kiedy pracujecie dla mnie, ale nie chcę żebyście się przemęczali. Sam wiesz, co robię z Naom'hanem, jego regularnie muszę wypędzać z burdelu, żeby poszedł do domu i się wyspał.-zaśmiała się, a ja przypomniałem sobie, że tak faktycznie jest. Sam byłem kilka razy świadkiem, jak Dina przychodziła, rzucała w Naom'hana płaszczem i mówiła ,,Won do domu!".
-Rozumiem.-przytaknąłem niepewnie, karcąc się za zbyt pochopne myśli-Zrobię sobie tydzień wolnego.-postawiłem ostatnią kropkę w zeszycie, po czym odłożyłem pióro i popatrzyłem na kobietę odwzajemniającą moje spojrzenie.
-Świetnie!-uśmiechnęła się szeroko i wstała.-Zatem do zobaczenia za tydzień Kiti. Wykorzystaj wolny czas maksymalnie, jak się da.-zachęciła mnie do korzystania z życia, ale ja chyba podziękuję, chociaż... Siedzenie w domu i patrzenie przez okno, to też korzystanie z życia, prawda?
Wstała i wyszła z pokoju zostawiając mnie z lekką plątaniną myśli. Co jeśli jednak mnie okłamywała i uspokajała, a koniec końców i tak mnie zwolni? Sapnąłem wystraszony tą myślą. Zwinąłem zeszyt i poszedłem odłożyć go na odpowiednią półkę. Łoś, którego trzymałem pod pachą, zaskrzeczał niezadowolony. Poprawiłem na nim chwyt i przytuliłem go do piersi. Będzie dobrze. Kazała mi korzystać z wolnego. Może upiekę ciastka? Nie wiem, pomyślę, ale już wiem, że ten tydzień bez pracy, nie będzie przyjemny.

Z/T
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Vigi Czw Kwi 22, 2021 2:47 pm

Wparowałem do gabinetu Nahusia jak z procy wystrzelony, aż się ściana zatrzęsła.
-Naomi.-powitałem go z szerokim uśmiechem. Kituś miał wolne, więc wszystkie sprawy ten przystojniak załatwiał. Nie zdążył mi odpowiedzieć, bo zacząłem się z niego śmiać.-Aww, dzieci do pracy przynosisz?-zapytałem uradowany, patrząc na żółtą papugę siedzącą mu na głowie.
-Tak, dzisiaj jest dzień pod tytułem ,,Burdel przyjazny dzieciom". Ty zapewne też swoje przyprowadziłeś?-uniósł na mnie wzrok znad papierów. Rozpoznałem ten jego uśmieszek.
-Owszem, przyprowadziłem.-złapałem się odważnym ruchem za krocze.-Tu są, bezpieczne i szczęśliwe. Gaspardy przedstawcie się wujaszkowi.-rozrechotałem się i usiadłem na fotelu przy biurku, rozwalając się przy tym, jak cesarz. Przewiesiłem nogi przez podłokietniki i popatrzyłem na faceta, który nie zdawał się być zgorszony moim zachowaniem. W końcu nie jedno widział pracując w tym zawodzie.
-Nudzi ci się, że tu przyszedłeś?-odłożył pióro i oparł się łokciami o blat.
-No, nie mam teraz klientów. Przerwę mam, to przyszedłem ci pomarudzić.-westchnąłem, jakby od niechcenia i poprawiłem pozycję na krześle, bo czułem, że mi nogi zaraz zaczną drętwieć. Naom patrzył na mnie cierpliwie i z zaintrygowaniem, jakby czekał, aż z fotela spadnę.
-Może zwyczajnie usiądź prosto.-nie wytrzymał z milczeniem.
-Nie mogę.-w końcu mi się udało ułożyć.
-Co?-uniósł jedną brew.
-Jestem dziwką, ja mam siedzieć seksownie, a nie wygodnie.-mrugnąłem do niego okiem, wyjaśniając moją ciężką sytuację i zobowiązania.
-Ale teraz nie pracujesz.-upomniał mnie, dalej szukając sensu mojego myślenia.
-Jesteś pewien?
-...
Przygryzłem delikatnie wargę, obmacując go wzrokiem.
-Nie demoralizuj mi dziecka.-zafurkotał obruszony moim zachowaniem i szybko uniósł rękę, aby zasłonić papużkę, co by mnie nie oglądała.
-Niegrzeczna papużka...-wymruczałem do żółtego ptaka. Nie minęła sekunda, a oberwałem w pierś ołówkiem. Kolejny raz się zaśmiałem, a sekretarz wrócił do pracy.
Siedziałem i nucąc coś pod nosem oglądałem pokój.
-Nami, co byś zrobił, jakbyś miał mnóstwo pieniędzy?-przerwałem dłubanie sobie w zębie i zerknąłem na chłopaka. Zrobił jeszcze kilka kresek na kartce, po czym westchnął cicho.
-Kupiłbym wyspę, wielki dom i stado papug.-powiedział szybko, jakby nie musiał się nad tym zastanawiać. Znając go to pewnie jego marzenie, o którym śni codziennie, więc się nie dziwię, że tak pospieszył z odpowiedzią.-A co cię tak nagle?
-A nic, tak ciekaw byłem, bo ja nie wiem co bym zrobił. Chciałbym kupić konia i dom, ale tutaj w stolicy, to ani tego, ani tego nie dostanę. A wyprowadzać się nie chcę...-zacząłem się zastanawiać na głos.-W innym burdelu pracować bym musiał, tutejsi klienci byliby smutni...-zamachałem nogą i dałem sobie kilka sekund ciszy.-Może kiedyś... Jak trafi mi się okazja jakaś dobra...-pokiwałem głową do siebie, wcale nie oczekując odpowiedzi. Tak, kiedyś wyjadę, pieniądze mam, ale jeszcze nie teraz... Poczekam chwilę, uzbieram więcej pieniędzy i wtedy wyjadę. To brzmi, jak dobry plan.

Z/T
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Kitikulu Wto Maj 04, 2021 4:04 pm

Oparłem się głową o stos teczek na moim biurku. Połowę już zrobiłem, ale zostało jeszcze drugie tyle. Właśnie dlatego nie lubię brać wolnego. Przydało mi się ono, tak jakby, przemyślałem kilka rzeczy, ale niestety miałem wrażenie, że dużo z tych rzeczy jest w gorszym stanie niż była przez urlopem. Westchnąłem ciężko.
-Jakoś się to ułoży Kiti.-pocieszyłem się w myślach i zabrałem się za kolejną teczkę. Delegacje, delegacje, wydatki, reklamacja, jeszcze więcej wydatków, pieniądze zarobione.... Sapnąłem i zacząłem podliczać numerki, sprawdzać ich zgodność i wypisywać je w odpowiednie tabelki.
To będzie długa noc, ale przynajmniej mam ją całą dla mnie. Tylko ja, kot i te cudowne papiery. O lepszej pracy nie mogłem pomarzyć. Wielu by to nie odpowiadało, ale ja lubię móc zając myśli czymś bardziej przydatnym niż moje strachy i paranoje.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Vigi Wto Maj 04, 2021 10:54 pm

Byłem tutaj, jak codziennie w sumie. Dużo myślałem nad tym o czym rozmawiałem z Aitą. Minęły z resztą już dwa tygodnie od naszej rozmowy. Wysłałem jej list ponad tydzień temu, a dopiero dzisiaj otrzymałem od niej odpowiedź. Kiedyś rozmawialiśmy częściej. Już o mnie zapomina? Nie chcę być suczitą, co się obraża o byle co, ale skoro ona zaczęła mieć swoje życie, to i ja mogę mieć swoje. Siedzenie w miejscu, jest dla starych ludzi, a ja jestem młody i piękny, mogę robić cokolwiek mi się podoba i gdziekolwiek mi się podoba. Tak, dokładnie!
-Dina, Kituszek już w pracy?-zagadnąłem moją szefową, a ta z nosem w kawie i oczami w gazecie skinęła głową. Ta kobieta ma niezwykle podzielną uwagę. Też taką mam, ale tylko w sypialni. Kto próbował, ten wie o czym mówię. Ha! Nie stać cię na mnie, więc nawet o mnie nie śnij.
Rozwiązałem ozdobny szlafrok i dumnym krokiem ruszyłem do gabinetu mojej kochanej ofiary losu, której przydałoby się wyjść czasem na słońce, bo taki blady chłopak jest. Jestem starszy od niego, więc powinien się mnie słuchać, a często jest na odwrót. Normalnie nie trzymam się tych schematów, bo klientów mam przeróżnych, ale w tej relacji mogłyby one akurat działać.
Zapukałem do drzwi i nie czekając na zgodę wszedłem do środka. Wiedziałem, że go wystraszę, ale w sumie nie ważne, jak spokojnie bym wszedł i tak by się mnie bał. Czy wyglądam na aż takiego złego? Jeśli tak, to dobrze.
-Kitikulu... Mój ulubiony sekretarzu tego cudownego miejsca mojej wymarzonej pracy.-każdy ma swoje preferencje. On lubi wąchać rachunki, ja jakichś obmacujących mnie facetów. Najważniejsze, że każdy ma co chce i wszyscy są szczęśliwi.
Zamknąłem za sobą drzwi i rozsiadłem się na fotelu w niezwykle rozłożysty sposób. Plecami oparłem się o jeden podłokietnik, nogi przewiesiłem przez drugi, rękę ułożyłem sobie na oparciu, a druga łapka spokojnie mi zwisała przy biodrze. Wyglądam jak pięknie pachnący, kusząco ociekający tłuszczykiem szaszłyk. Nic tylko mnie zjeść. Zapraszam, zapraszam! Głuptasek, zapomniałeś, jak mówiłem, że ciebie na mnie nie stać? Wracaj do budy.
Postanowiłem przejść od razu do sedna.
-Jak zapewne wiesz, już trochę tutaj pracuję. Zastanawiałem się nad zmianą środowiska. Nowe miasto, nowy burdel. Nie mówię o wyjeździe tutaj, teraz, zaraz, ale w przyszłości, czemu nie? Chciałbym poznać ofertę. Masz może Kitikulu, druhu mój burdelowy, jakaś ciekawą propozycję?-popatrzyłem na niego, posyłając mu podejrzany uśmiech. Łał, decyzja o przeprowadzce dodała mi pewności siebie, mimo tego, że jeszcze się nad tym zastanawiam. Perspektywa ponownego zadecydowania o swoim życiu sprawiła, że się podnieciłem maksymalnie! Co Kiti, co mi powiesz? Daj mi jakieś dobre wieści.
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Kitikulu Wto Maj 04, 2021 11:13 pm

Podskoczyłem w fotelu kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie. Nawet nie zdążyłem wydać zgody na wejście, a ten już wparadował. Byłem zły i wystraszony jednocześnie. Zamknąłem szybko teczkę, nad którą właśnie pracowałem. Zatrzasnął za sobą drzwi, to dobry znak, znaczy, że przyszedł sam. Nie lubię mieć gości z moim gabinecie, nie lubię kiedy wchodzą tutaj stadami, to miejsce do pracy, a nie na wycieczki. Zacisnąłem mocniej palce na piórze, jakim pisałem. Słaba broń, ale zawsze jakaś.
Rozsiadł się w fotelu, świecąc niemalże nagim ciałem. Miał na sobie burdelowy strój, czyli szlafrok, gacie i jakieś kapcie. Nie rozumiem, jak on może się tak pokazywać. Wiem, czym się w pracy zajmuje, ale to niczego nie tłumaczy i niczego nie usprawiedliwia. To gorszące! Mi z kolei nic nie dawało tłumaczenie, że jestem w Domu Uciech i takie już zasady tu panują.
-Słucham cię, Vigi.-powiedziałem niepewnie. Zastanawiając się w jaką stronę ta rozmowa pójdzie. Starałem się też nie patrzeć na jego odkrytą pierś czy ładne nogi. To ohydne, się ubierać jak on, a raczej się nie ubierać! On nic na sobie nie ma, to rozpraszające. Już nie mówiąc o tym, że przed chwilą z kimś... uprawiał... robił... różne rzeczy! Mdli mnie na tę myśl. TO STRASZNE! Nie myśl o tym, nie myśl o tym! Sam nie wiem czy rumienię się ze złości, czy z jakiegoś innego, okropnego powodu. Nie chcę się rumienić na widok kawałka uda, nie będę się wtedy niczym różnił od tych zboczeńców, co chodzą wszędzie po ulicach.
Przechyliłem lekko głowę i słuchałem go. Cóż... on był ostatnią osobą, po której bym się spodziewał przeprowadzki. Nie znam go jakoś nie wiadomo jak długo, ale też nie znam go od wczoraj.
-Oczywiście, coś się znajdzie, ale najpierw powiedz mi jaki jest powód dla którego się chcesz przeprowadzić? Wybacz, są to pytania, które muszę zadać kiedy ktoś chce odejść.-wyjaśniłem na szybko, po czym kontynuowałem.-Chodzi o pieniądze? Może podwyżka cię zadowoli? Może chodzi o warunki pracy? Coś chciałbyś zmienić?-trudno było mi zrozumieć, dlaczego ktoś mógłby chcieć zrezygnować z takiej pracy dobrej. Nie płacimy mu mało, ma zapewnioną ochronę i inne pierdoły. Więc o co chodzi?
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Vigi Czw Maj 06, 2021 1:01 am

Wystraszył się, tak jak mówiłem. Wiem, że w jego przypadku, to było zbyt pewne, abym mógł się teraz podawać za wróżbitę, ale i tak podoba mi się to, że przewidziałem co się stanie. Gdyby się mnie tak nie bał, to może i moglibyśmy być przyjaciółmi, bo tak dobrze go znam.
Rozsiadłem się na fotelu i zacząłem mówić po co tu właściwie przyszedłem. Oj, widziałem te jego oczka. Poznaję to spojrzenie. Lubi to co widzi i się przy tym niezwykle wstydzi. To urocze, no w sumie byłoby urocze gdyby nie marszczy przy tym tak noska. Czyli podoba mu się to co widzi, ale jednocześnie nie? Ambiwalentne uczucia ma do mnie chłopak. Młody jeszcze jest, niedoświadczony. Jak trochę zadba o kondycję, to za kilka lat będzie kochasiem połowy miasta. Ma potencjał.
-Nieee, nie, nie, nieeee... Nie o pieniądze. Wiesz, ja to jestem z natury podróżnik w sumie. Siedziałem tutaj, bo znajomych miałem i w ogóle, ale wszyscy idą do przodu, to i ja muszę.-usiadłem nagle normalnie i dość prosto mniej więcej.-W sumie podwyżka byłaby miła na te ostatnie kilka miesięcy pracy tutaj.-zastanawiałem się nad tym, uznając, że lepiej mieć więcej pieniędzy niż mniej.-Ale no dlatego się tak zastanawiałem nad przeprowadzką w sumie, tylko sam na własną rękę nie chcę i się pytam czy mamy kontakty z jakimś sensownym burdelem w innych miastach. Bo wiem, że mamy, ale wiesz, ja się na tym tak do końca nie znam.-podsunąłem się z fotelem do biurka Kitikulu i oparłem się łokciami o blat. Dawaj mi te propozycje.
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Kitikulu Czw Maj 06, 2021 11:37 am

Widział, jak na niego patrzę? Tak, jasne. Źle mnie ocenia i myśli o jakichś nieprzyzwoitych rzeczach. Zboczeniec, jak wszyscy inni.
Obserwowałem go czujnie, kiedy się trochę rozgadał. Zmarszczyłem brwi kiedy powiedział o podwyżce. W sumie ona miałaby sens, bo jest dobry w tym co robi. Jeden z najczęściej wynajmowanych pracowników, stracenie go trochę zaboli nasz Dom, ale z drugiej strony on odejdzie, a ktoś inny przyjdzie. Decyzja nie należy jednak do mnie, a do Vigiego oraz Diny. Ja tutaj tylko pośredniczę.
Zbliżył się do biurka, a ja od razu odsunąłem cię ciałem, opierając się plecami o oparcie mojego krzesła. To było niezręczne, nie powinien tak robić, ale domyślam się, że nawet o tym nie myślał. Jego zachowanie było nieodpowiednie. Odetchnąłem ciężej i popatrzyłem na regał z teczkami stojący z boku pod ścianą. Zabierzcie mnie stąd.
Wyciągnąłem z szuflady biurka notes, w którym miałem pozapisywane wszystkie ważne informacje, adresy do kontaktów, nazwiska. Zacząłem przeglądać kartki.
-Mamy kontakty z wieloma Domami.-zacząłem, zatrzymując się kilka razu na jakiejś losowej stronie.-Nie zawsze wszyscy są chętni do przyjmowania nowych pracowników, chociaż ty masz na tyle dobrą opinię pracy, że nawet jak nie będą szukać, to powinni ciebie zatrudnić.-zastanawiałem się na głos.-Obecnie Ramis i Jutar szukają kogoś dobrego. Halev by się pewnie zgodziło. Zawsze jest jeszcze Afraaz, tam ciągle brakuje rąk do pracy, bo to duże miasto, więc pewnie nawet jak zdecydujesz się przeprowadzić tam za miesiąc czy dwa, to nie będzie problemu, oferta dalej będzie aktualna.-uniosłem wzrok na chłopaka i czekałem na jego decyzję. Mówił, że nie chce się przeprowadzać teraz, od razu. Mi to całkowicie pasuje, bo będę miał dużo czasu na przygotowanie dokumentów, napisanie potrzebnych listów.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Vigi Czw Maj 06, 2021 3:55 pm

Może i faktycznie się do niego zbliżyłem za bardzo. Chyba nigdy tak nie robiłem, albo rzadko, ale teraz jakoś mnie tak naszło. Czekałem aż wróci do mnie uwagą, może te piękne teczki dają mu wenę na odpowiedź? Szalony. Różni ludzie mają różne muzy, które dają im inspirację.
Wysłuchałem go i zastanawiałem się nad opcją, na jaką chcę się rzucić. Wszystkie były potencjalnie dobre, w znaczeniu takim, że jak w jednym miejscu nie wyjdzie, to mam kolejne, które nie jest wcale aż tak gorsze.
-Hmm. W sumie myślałem o Afraaz, bo dużo ludzi i ładne widoki. Więc bardziej bym o nim myślał.-zastukałem placem w swoją brodę. Czuję się teraz tak staro. Powinienem się bawić i kochać z kim chcę, a siedzę tutaj i myślę o swojej przyszłości. Nietypowe, ale teraz chwilę pomyślę, później się przeprowadzę i wrócę do spełniania swoich zachcianek.
-Przygotuj mi Kitikulu papiery.-powiedziałem, podrywając się z krzesła.-Wyprowadzam się... Za miesiąc? Dwa? No mniej więcej...-uśmiechnąłem się do niego. Może i czułem się staro, ale to wszystko dalej było ekscytujące. Zaśmiałem się czując nagły przypływ energii.
-To już ci nie przeszkadzam. Miłej pracy.-życzyłem mu i wyszedłem z jego gabinetu. Przypomniałem sobie jednak o jeszcze jednej sprawie, więc szybko, zanim zamknąłem za sobą drzwi wcisnąłem jeszcze raz głowę do pomieszczenia sekretarza, w którego wlepiłem spojrzenie.
-I pamiętaj, nie mówi o tym Dinie, dobra? Sam z nią o tym pogadam.-mrugnąłem do niego okiem i ostatecznie zostawiłem go w spokoju. Muszę się przygotować, jeszcze trochę pomyślę, no i zacznę się pakować. Moje worki złota muszę odpowiednio zabezpieczyć. Będzie cudownie, musi być, innej wersji wydarzeń nie przyjmuję!

Z/T
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Kitikulu Czw Maj 06, 2021 4:04 pm

A więc Afraaz, ładne miasto? Trudno mi to oceniać, mi się Selinday podoba, bo je znam i dobrze się w nim czuję, mniej więcej dobrze.
-Afraaz to dobry wybór.-przyklepałem jego słowa. Może i nie jesteśmy przyjaciółmi, ale zadbam o to, aby miał tam dobry start, bo to kwestia dogadania się z drugim burdelem. Kilka listów, rozmowa i załatwione.
Wzdrygnąłem się niespokojnie, kiedy znów wykonał gwałtowny ruch. Patrzyłem na niego zaniepokojony, jak się poderwał z krzesła i mówił dalej. Przytaknąłem głową na jego słowa. Wolałem nie mówić już nic, bo niepewny byłem mojego głosu i tego czy się nie zatrzęsie. Niech on już sobie pójdzie.
Jak sobie zażyczyłem, tak się stało wyszedł. Jeszcze tylko wrócił na sekundę żeby powiedzieć mi, iż ta rozmowa ma zostać między nami. To nic nagłego, więc mogę mu obiecać, że Dina ode mnie słowa nie usłyszy. Poinformuję ją o tym najwcześniej tydzień przed przeprowadzką Vigiego, o ile chłopak sam jej pierwszy o tym nie powie.
-Oczywiście.-odpowiedziałem tylko, dalej nieco wystraszony jego nadpobudliwością. Zastanawiałem się skąd to szczęście i chęć do zmiany miejsca zamieszkania. Może faktycznie coś się stało w jego życiu i chce od tego uciec, albo doznał olśnienia? No, nieważne, nie mam zamiaru tracić energii na myślenie o takich rzeczach.
W końcu zostałem sam w swoim gabinecie. Mogłem wrócić do moich kochanych teczek i uzupełniania tabelek. To takie relaksujące i cudowne. Mógłbym tak pracować do końca swojego życia, to chyba takie moje marzenie, aby w spokoju przepisywać numerki i słowa z jednej kartki na drugą. Moim drugim marzeniem jest uczynienie mojego kota nieśmiertelnym, ale chyba nie da się tego spełnić. Wielka szkoda.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Mistrz Gry Pon Maj 10, 2021 1:37 am

  Los nie był tego dnia łaskawy dla Kitiego, gdyż już niebawem jego spokój miał zostać ponownie zniweczony przez pukanie do drzwi. Podobno po sposobie pukania można wiele powiedzieć o człowieku stojącym po drugiej stronie. Otóż ten człowiek był z pewnością niecierpliwy, może trochę poirytowany, a może zwyczajnie miał ciężką rękę. I był dość wysoki, zakładając, że pukał na standardowym poziomie własnej twarzy. Zdecydowanie też nie miał wyczucia rytmu, gdyż kolejne stuknięcia nijak nie tworzyły całości. Musiał też być strasznie nieokrzesany, ale tego Kiti mógł się domyślić po tym, że wszedł nie czekając na odpowiedź.
  — Co to ma być? Spuszczę waszą zawszoną dziurę rynsztokiem! — warknął od progu, dość głośno zamykając za sobą drzwi, a kołkowaty palec wycelował w Kitusia. — Ty! Oddawaj moją kasę. I moje odszkodowanie. W TEJ chwili, mały sukinsynu...
  Był to nie najgorszej budowy mężczyzna, w bardzo średnim ubiorze. Być może marynarz, pasowałby na takiego zarówno spaloną cerą, jak i spracowanymi dłońmi i czołem, które teraz chmurzyło się groźnie, samemu rzucając nieme bluzgi w stronę sekretarza. Oparł się ciężko o jego biurko, nie zważając, że przygniótł właśnie jakieś papiery i potrącił kałamarz, który zatoczył niebezpiecznie pijackie kółko, ale stanął prosto. Od mężczyzny również czuć było alkohol, lecz to nic nadzwyczajnego w przypadku większości klientów. Swoje ciemne jak i włosy ślepia wbił w osobę chłopaczka, oczekując, że spełni wszystkie jego żądania.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Kitikulu Pon Maj 10, 2021 2:30 am

Popatrzyłem na drzwi kiedy usłyszałem pukanie. Vigi o czymś zapomniał? Może to ktoś inny z pracowników. Za duzo roboty mam teraz na głowie, żeby przyjmować do siebie kogokolwiek, ale muszę. Decyzja jednak nie należała do mnie, bo gość sam się zaprosił do środka.
Natychmiast zbystrzałem widząc nieznajomego, który jak gdyby nigdy nic wlazł do mojego gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Położyłem po sobie uszy i skuliłem się w sobie, natychmiast ściągając z biurka jedną z teczek i tuląc ją do piersi. Pióra nie puściłem z ręki, to jedyne coś czym mogę potencjalnie walczyć, chociaż teraz zesztywniałem tak, że nie widziałem siebie w walce.
Spokojnie, spokojnie. Próbowałem nie panikować, bo przecież jestem w pracy, jestem w burdelu, nic mi się stać nie może, chyba, prawda? Zaciskając dłonie na papierze i na mazadle, ukrywałem to, jak bardzo się trzęsę. Już czułem, jak oczy zaczynają mnie piec, a kiedy w moją stronę poleciało wyzwisko pieczenie to znalazło ulgę we łzach, które zaczęły mi mimowolnie ściekać po policzkach. Znów mi się makijaż rozmaże i będę wyglądał okropnie, jak zawsze. Gdyby jeszcze tylko te drzwi nie były zamknięte. Przecież nie jestem w burdelu sam. Ochrona, Dina albo ktoś, ktokolwiek musieli widzieć, że facet tutaj wchodzi i nie jest szczęśliwy.
Kiedy oparł się o biurko, nie czekałem nawet ułamka sekundy, żeby się odsunąć. Poderwałem się z krzesła, cofnąłem gwałtownie, aż się o nie potknąłem, niemalże wywołując jego i mój upadek. Szczęśliwie i ja i mebel utrzymaliśmy się w pionie, chociaż ja przez miękkie nogi robiłem to cudem. Kiwałem gwałtownie głową, chcąc uspokoić tym jakoś mężczyznę, chcąc pokazać, że przykuł moją uwagę i nie ma co się dalej denerwować, bo go słucham. I jak ja mam mu teraz mówić o procedurach, pisemkach i rozmowach z Matką Domu? Nie da się.
-Proszę po...poczekać na... ze...wnątrz...-zacząłem mówić szeptem i z chrypką przez zaciśnięte gardło.-Z-zaraz się tym... zajmę.-próbowałem łapać mniejsze lub większe wdechy, nie ważne jakie, byle się nie zadusić przez to wszystko.
Wyjdzie? Niech wyjdzie, proszę, niech wyjdzie. Niech wszyscy wyjdą z tego miejsca i zostawią mnie samego z Łosiem. Chcę do domu. Chcę się zawinąć w koc i zjeść sernik albo napić się herbaty. Chcę do domu!
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Mistrz Gry Wto Maj 11, 2021 11:58 pm

  Nie dostał swojej odpowiedzi. Zamiast tego chłopaczek odskoczył jak oparzony i prawie wywalił krzesło i siebie razem z nim. W dodatku wyraz jego twarzy... Mężczyzna skrzywił się, chyba próbując ogarnąć to, co właśnie ma przed sobą.
  — Co jest kurwa... — warknął pod nosem, a potem było tylko gorzej, kiedy ten zaczął coś miauczeć pod nosem tak, że nie szło go zrozumieć. — W dupie mam twoje jęczenie... — Wyminął biurko, by złapać go za kołnierz i przycisnąć do ściany za jego plecami. — Albo dasz mi TERAZ zasraną forsę z nawiązką albo pożałujesz ty i cała ta kurewska stodoła — wycedził przez zęby, racząc go aromatem drogiej whisky. Nie czekał na jego odpowiedź, szarpnął Kitiego do przodu, odklejając go tym samym od ściany. Sekretarz wylądował twarzą na biurku, kilka kartek spłynęło gładko na ziemię, a kałamarz przewrócił się i rozlał piękną plamę po drewnie i papierze.
  Trzymając go jedną ręką za kołnierz na karku, drugą sięgnął do kieszeni i za moment obok głowy Kitusia z impetem wbiło się idealnie gładkie ostrze noża.
  — Dam ci radę, wypierdku — prychnął mu nad uchem. — Ja bym z sobą nie zadzierał.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Kitikulu Sro Maj 12, 2021 1:01 am

Coś mówił, ale co? Jeszcze chwilę go rozumiałem, ale później już nic. Wszystko było tak daleko, jakbym nagle stracił słuch. Może to moje wycie w myślach ze strachu to wszystko zagłuszało.
Zesztywniałem jeszcze bardziej kiedy ominął biurko i ruszył w moją stronę. Nie miałem pojęcia co mam robić, więc chociaż piszcząc zerwałem się do biegu, to nie zareagowałem wystarczająco szybko i zostałem złapany oraz przyciśnięty do ściany. Nogi się pode mną ugięły, to, że stałem, było zasługą tego, iż byłem podtrzymywany przez pijaka za koszulę.
Chwycony za kołnierz od razu puściłem teczkę i pióro, a dłonie błyskawicznie przeniosłem na nadgarstek mężczyzny, wbijając w niego paznokcie, drapiąc i próbując odciągnąć jego łapska od mojej szyi. Zapłakałem ostatni raz zanim zaciśnięte gardło odmówiło mi zgody na wzięcie wdechu. Już nie wiedziałem, czy to on mnie dusi, czy ja sam siebie. Zamknąłem mocno oczy, z których polały się jeszcze większe strumienie łez. Spróbowałem uciec głową z bok, gdy poczułem jego oddech. Znów coś mówił, ale znów nie rozumiałem, nie umiałem i nawet nie chciałem. Chciałem do domu, chciałem do mamy, chciałem usiąść z nią i zjeść smaczne ciasto, chciałem do łosia. Chciałem, być gdzieś indziej, gdziekolwiek. Chcę do domu. Chcę do mamy.
Szarpnął mną, aż wylądowałem policzkiem na biurku. Podpierając się zamoczyłem przypadkiem jedną ze spoconych dłoni w rozlanym atramencie, który rozpłynął się urokliwie na blacie.
Znów mnie złapał tam gdzie nie powinien. Sięgnąłem ręką do jego ręki, złapałem gdzie dałem radę i zacząłem kłuć go pazurami. Wbił nóż w drewno, ale nie wywołało to żadnej mojej specjalnej reakcji, bo bardziej przerażony być już chyba nie mogłem. Chyba...
Kolejne słowa padły z jego ust, ale ja byłem teraz w zupełnie innym miejscu. Było ciemno i leżałem na mokrym chodniku.
-Nn...n-nie... nie chceee....-zawyłem, fałszując łamiącym się głosem. Nie chciałem, żeby mi to robili. Tylko tyle udało mi się powiedzieć zanim wróciłem do stanu przerażenia kiedy własne ciało zabrania ci oddychać. Niby usta miałem otwarte, ale płakałem bezdźwięcznie, czasami biorąc ułamki niekontrolowanych wdechów, czy próbując zakaszleć. Kręciło mi się w głowie i było mi niedobrze, ale wiedziałem, że nic nie mogę zrobić, nigdy nic nie mogę zrobić, mogę tylko próbować uciekać, ale w tej sytuacji nawet do tego nie jestem zdolny. Próbowałem prosić go, żeby mnie zostawił, jednak jedyne co mógł usłyszeć, co smarkanie mokrym nosem i wystraszone jęczenie.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Mistrz Gry Sro Maj 12, 2021 7:45 pm

  Za pierwszym razem chyba nawet nie zwrócił uwagi na próby obrony młokosa. Teraz jednak, kiedy leżąc na swoim głupim biurku znowu zaczął wbijać mu pazury w rękę i rozdrapywać skórę, tego nie dało się ominąć. Szarpnął odruchowo, kiedy ból przebił się przez gruboskórność i gniew, a on zaklął głośno.
  — Zabieraj te łapy! — rozkazał i pociągnął za kołnierz Kitka, by uderzyć jego twarzą o biurko. — Jak ja cię podrapię, to się zesrasz. Rozumiesz?! — warknął, opierając się ciężko na wciąż wbitym tuż obok nożu.
  Otrzymał odpowiedź, tak samo jęczącą i niemrawą jak wcześniej, ale przynajmniej bardziej zrozumiałą. Tylko że wciąż bezużyteczną, co tylko podkręciło jego podchmielone nerwy.
  — To rób kurwa, co ci mówię! — krzyknął mu wprost do ucha i przeniósł chwyt na jego kark, by ponownie unieść go nad biurkiem.
  — Kit... — W drzwiach stanął młody chłopaczek z miotłą w ręku. Uchylił je nieśmiało i zamarł w miejscu, blednąc natychmiast, kiedy na jego jasnych oczach twarz Kitikulu ponownie spotkała się z drewnianym blatem, a ze skrzywionego nosa pociekła krew. — Po... po-mocy... — wydukał, cofając się na korytarz, a zaraz puścił się biegiem. — POMOCY! MORDUJĄ!
  — Kurwa... — prychnął na to. — I coś zrobił, bekso! — Kiti mógł poczuć trochę większy nacisk, kiedy ten zwyczajnie oparł się o niego dla równowagi, zostawił nóż w blacie, a drugą ręką zaczął przetrząsać szuflady biurka.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Kitikulu Sro Maj 12, 2021 10:09 pm

Chwyciłem go za rękę i nie puściłem kiedy mi kazał, za co za sekundę podziękował mi uderzeniem moją głową o biurko. Wydałem z siebie dziwny dźwięk bólu. Mój makijaż się już cały rozpłynął, to straszne. Wyglądam strasznie. Wolałbym szybą śmierć, bez płakania. Skoro mam już umrzeć, to mogę mieć ostatnie życzenie, żeby wyglądać przyzwoicie? Jedna z niewielu rzeczy, jakie mi wychodzą w życiu, to malowanie się. Śmieszne.
Posłuchałem się go jednak i kiedy ból dalej rezonował w mojej czaszce, ja położyłem dłoń na ręce faceta. Tym razem bez używania paznokci próbowałem odciągnąć ją od mojego karku. Nie chciałem, żeby jeszcze raz mną uderzył o drewno.
Telepiąc się, jak szalony, wzdrygnąłem się gdy krzyknął mi do ucha. To też zabolało, to było za głośne. Zdecydowanie bardziej wolę ciszę. Niech on już pójdzie, niech będzie ciszej. Niech nikomu nie mówi, co się tutaj stało, proszę. Ludzie będą gadać, zawsze gadają, nawet jak nic nie robię. Chyba wystarczy, że jestem.
Wtedy stało się coś, czego kompletnie nie chciałem. Wiem, że liczyłem, iż ktoś mnie uratuje, ale wiem, że nic mi już nie pomoże, więc wolę zostać z tym wszystkim sam, żeby nikt tego nie widział. To zawstydzające. Znów spotkałem się twarzą z biurkiem, krzyknąłem drżąco, czując, jak krew i smarki ściekają mi po ustach. Znów mam złamany nos. To całkiem zabawne, prawda? Prawda? To całkiem śmieszne. Złamany nos wygląda strasznie brzydko.
Zacisnąłem mocno oczy i wgryzłem się sobie w wargę, żeby to przetrwać, nie gryzłem się zbyt długo, bo po chwili znów zacząłem cicho wyć z emocji, już nawet nie do końca umiałem płakać porządnie. Żenujące.
Zabolało kiedy się o mnie oparł i odruchowo, drapiąc go znów po ręce, zacząłem się wić pod jego naciskiem, aby zmienić pozycję i w ostatnim, zwierzęcym odruchu spróbować uciec, nawet jeśli to znaczyło zadanie sobie jeszcze więcej cierpienia. Płacz znów powrócił i towarzyszył mu nieprzyjemny kaszel, kiedy raz na jakiś czas udało mi się krótko odetchnąć. Chciałem odbiec, bo przecież nie potrzebuje mnie do przeszukania biurka. Pieniędzy i tak tam nie znajdzie, najwyżej jakieś stare listy czy puste kartki.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Mistrz Gry Wto Maj 25, 2021 9:31 pm

  Sekundy ciągnęły się niczym wieczność, kiedy facet przegrzebywał biurko, robiąc sobie z Kitiego wygodną podpórkę. Płaczliwą i jęczącą podpórkę, co powoli zaczynało go irytować. Gdyby nie pozycja i zapłakane oczy, Kiti pewnie zobaczyłby jego zniecierpliwiony wzrok, który raz za razem padał na bladą, poplamioną krwią i smarkami twarz.
  Kiedy to zobaczył, wypełniło go obrzydzenie.
  — Co jest smarku... — wycedził, by mocnym szarpnięciem zabrać go z biurka i pchnąć na najbliższą ścianę. — Tu nic nie ma! — wrzasnął, ciskając w Kitiego zmiętolonym plikiem listów i pustych kartek. Postawił ciężki krok w jego stronę, grubą dłonią podwijając jeden z rękawów.
  I zamarł w bezruchu, kiedy drzwi do gabinetu otworzyły się gwałtownie i padł twardy rozkaz.
  — Nie ruszaj się, ręce do mnie! — krzyknął jeden z ochroniarzy, mierząc do niego z pistoletu.
  Drugi również miał broń, ale opuszczoną, podszedł do nich i rzucił okiem na Kitiego. Tylko na moment, bo mały dystans chyba rozkojarzył draba, który spróbował wyrwać mu pistolet. Chwila szamotaniny podszyta paroma przekleństwami zakończyła się strzałem. Nie od drzwi, lecz tuż nad głową Kitikulu, jeśli ten jeszcze nie uciekł. Rozjuszony klient jęknął słabo i zgiął się, przyciskając ręce do brzucha, z którego szybko zaczęła cieknąć krew.
  — Kurwa, Harold... — rzucił jego kolega od drzwi, opuszczając broń, ale Harold go zignorował. Zamiast tego chwycił pistolet za lufę i uderzył typa kolbą, złapał za kołnierz i położył na ziemi.
  — Znieczulony — rzucił beznamiętnie, przyciskając rękę do jego brzucha. — Wołaj który lekarza!
  Igoire skinął głową i krzyknął na kogoś, by zaraz poszukać wzrokiem Kitiego.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Kitikulu Wto Maj 25, 2021 11:31 pm

Było mi niewygodnie, a nogi mi słabły. Wolałbym już leżeć na ziemi i żeby mnie nogą przytrzymywał. Krzyczałem na niego w myślach, żeby zabrał ze mnie te swoje brudne łapska, bo co więcej mogłem zrobić, jak krzyczeć w myślach? Starałem się stawiać chociaż taki opór, a nie tylko płakać, ale to sprawiało, że myślałem o sobie jeszcze gorzej. Jest dobrze. Każdy ma swoje miejsce w tym łańcuchu pokarmowym, a mi przypadło to najniższe. Zdarza się. Kiedyś to się skończy, chociaż koniec będzie zapewne również moją śmiercią.
Moje próby zrozumienia sytuacji zostały przerwane kiedy uderzyłem plecami i tyłem głowy o ścianę. Osunąłem się na podłogę, a przed kolejnym uderzeniem, tym razem w podłogę, obroniły mnie trzęsące się ręce. Ostatnią rzeczą, jaką chciałem teraz robić, to leżeć. Nienawidzę leżeć przy obcych, to ohydne uczucie. Obróciłem głowę od napastnika kiedy wykonał krok w moją stronę. Przyłożyłem dłoń pod nos, aby powstrzymać krew i smarki przed spływaniem mi do gardła, ponieważ usta miałem cały czas otwarte. Próbowałem wziąć wdech, ale po raz kolejny mi to się nie udało. Już miałem dość tego wszystkiego. Chciałbym tylko odetchnąć, czy to dużo?
Skuliłem się mocniej kiedy przyszło ich tutaj więcej. Wiedziałem, że będzie ich więcej, zawsze jest, wtedy nie był sam, to i teraz nie był. Po chwili padł strzał, tuż nad moją głową. Z jękiem upadłem gwałtownie na ziemię, przyklejając się do niej na kilka sekund. W końcu udało mi się wziąć oddech, więc spróbowałem uciec. Podpełzłem bliżej regału z teczkami, prześlizgnąłem się na jego drugą stronę, aby być dalej od szarpaniny i schować się za drewnem, które miałem nadzieję jest solidne.
Podciągnąłem kolana pod brodę i skryłem w nich twarz, jedynie oczy błyszczące od strachu wyglądały zza mebla i wpatrywały się niespokojnie w ludzi, którzy byli w pokoju. Nie chciałem patrzeć na to wszystko, bo nie chciałem być świadkiem, jak podchodzą do mnie i mnie szarpią, ale musiałem wiedzieć kiedy mam uciekać, na to zawsze byłem gotowy. Mocniej przycisnąłem nogi co siebie kiedy wyłapałem spojrzenie ochroniarza. Oni powinni pomagać, ale widziałem, co zrobili z tym facetem. Niby mają pomagać, tak bardzo w to uwierzyłem, że zapomniałem, iż oni w całym tym burdelu są dla mnie największym zagrożeniem. Chociaż, jakby nie patrzeć, to zagrożeniem dla mnie jest dosłownie każdy. Znów wizję przykryły mi gęste łzy, a przez zbyt małą ilość powietrza, wszystko co chwila mi ciemniało przed oczyma.
-Zostawcie mnie.-poprosiłem jedynie cicho, głosem łamiącym się przy każdej sylabie, chcąc dać im znać, że mają mnie nie dotykać, mają nikogo nie wzywać i mają wyjść. To był szczyt moich możliwości, po którym gardło znów odmówiło mi współpracy. Telepiącymi się dłońmi objąłem swoją szyję i zacząłem wbijać w nią paznokcie i drapać do krwi. Sam nie wiem czy to miało pomóc mi w oddychaniu, czy w powrocie do rzeczywistości, do której wracać nie chciałem, ale wiedziałem na pewno, że byłoby dużo lepiej, gdybym nie miał szyi. Nie chcę jej mieć i tego całego ciała. To wszystko jest takie niesmaczne i nieodpowiednie.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by NPC Sro Maj 26, 2021 5:22 pm

GASCON LA’VAQQUA

Ciężko być lekarzem, a jeszcze ciężej jest być Gasconem. Nie żeby w Selinday brakowało medyków wszelakiej maści, ale wiecie jak to jest, trafi się stary pacjent, który ma swojego ulubionego doktora i tak też przy nim trwa. Nic dziwnego, chodzi o komfort i nawyki. Dziś musiał być u chorego staruszka, który nie miał tyle wigoru jak jeszcze dekadę temu, aby samemu podróżować ze stolicy do Hedroth. Jednak dzisiaj, usłyszał od niego, jakby lekarz nic się nie starzał. To było niepokojące, co prawda, ci co go pamiętali sprzed lat, w końcu odejdą w Zaświaty, zabierając ze sobą swoje podejrzenia, jednakże, są też ci młodsi. To ich należało się obawiać. Czy w końcu przyjdzie mu przenieść klinikę? W końcu z pewnością, teraz zaś…
Został wytrącony z zamysłu, gdy tylko zaczepił go jeden z mężczyzn na ulicy, bardzo zdyszany, jakby w pośpiechu. Też się u niego kiedyś leczył, więc musiał go skojarzyć. Szybko jednak zwątpił w towarzyską kontemplację, gdy padły wyjaśnienia. Doszło do okropnej burdy w luksusowym zamtuzie, więc wraz z nim, pognał tam tym prędzej.
Wszedł do środka czerwonego przybytku, powitany przez spanikowany i zdezorientowany tłum, to klientów, to prostytutek. Zabawna myśl mu przeszła przez głowę, bo większość tych twarzy już widział. Ciężko być lekarzem.
Nie było czasu na miłe powitania, bo musieli pędzić do gabinetu sekretarza. Z tego co już wiedział, był napastnik i ofiarą. Ten pierwszy został postrzelony, drugi zaś, został obity. Gdy dostali się razem do środka, poczuł zapach krwi. Jeden z mężczyzn w bardzo histerycznym stanie kulił się w kącie, z nosa ciekła mu jucha, lecz nie wyglądało to na stan krytyczny. Przeciwnie zaś było z napastnikiem, który nieprzytomnie leżał za biurkiem, pilnowany przez ochroniarza.
-Jestem lekarzem, doktor Gascon La'Vaqqua.- Rzucił do ochroniarza, klękając przy napastniku i odkładając swoją torbę na bok. Szybkim ruchem sprawdził jego puls, wciąż żył, ale tracił dużo krwi. Był już nieprzytomny, co mogło być spowodowane krwiakiem na głowie. -Proszę pomóc mi go obrócić.
Rzucił do Harolda, aby lekko pociągnąć mężczyznę na bok i sprawdzić plecy. Brak dziury wylotowej, musiał więc dłubać. Napastnik wrócił na plecy, a zaraz, Gascon załadował strzykawkę z heroiną. Mógł być ogłuszony, ale ból mógłby go obudzić, a nawet doprowadzić organizm do szoku. Szybko wbił igłę w żyłę, wpuszczając umiarkowaną dawkę. Gdy to było z głowy, dobył nożyczki, aby rozciąć całą odzież wierzchną, od pasa po kołnierz. Wtedy też, wydobył medyczne szczypce, które zaczął moczyć w odkażaczu.
-Kiedy został postrzelony?- Spytał jednego z ochroniarzy, po czym rzucił krótkie spojrzenie na Kitikulu. -Czy drugi ranny też ma poważniejsze obrażenia?
Spytał, nim przeszedł do pracy.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Mistrz Gry Sob Maj 29, 2021 1:15 pm

  Igoire warował przy drzwiach gabinetu, po trochę po to, żeby nikt niechciany tam nie wchodził, ale też żeby zawczasu wyłapać wzrokiem lekarza czy swego posłańca. Nie był pewien, czy Dina była już w robocie, ale miał nadzieję, że nie.
  Krew płynęła Haroldowi między palcami, a za sobą co chwila słyszał ciche łkanie lub też do granic zestresowany oddech Kitikulu. Nie odwracał do niego nawet głowy, nie chcąc dawać chłopakowi sugestii, że jest obserwowany. Niech ma tę swoją namiastkę bezpieczeństwa czy czegoś tam. Znaczy oczywiście, że był z nimi bezpieczny, ale chyba tego nie pojmował jeszcze.
  W końcu jednak zjawił się lekarz i to nawet nie byle jaki. Harold cieszył się z tego tylko połowicznie, nie miał ochoty widzieć tego typa ponownie na nogach, ale dla Kitka się to przyda. Chcąc nie chcąc puścił ranę, by pomóc mu obrócić nieprzytomnego mężczyznę, który za chwilę wrócił do poprzedniej pozycji.
  — Kwadrans temu... — Zerknął na zegar. — Może trochę więcej — mruknął w odpowiedzi na jego pytanie. Dopiero wtedy też obejrzał się na Kitka, ale tylko na moment. — Na pewno złamany nos... — Ochroniarz skrzywił się lekko, bo w tym momencie ciężko było cokolwiek stwierdzić. Wrócił uwagą do postrzelonego, w razie potrzeby pomagając Gasconowi z tym czy tamtym.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom publiczny Sari'otri - Page 2 Empty Re: Dom publiczny Sari'otri

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach