Wysokie Ogrody

+5
Melissa Aife
Claudie Misfortune
Thaazis Hassir
Aranai Zevis
Mistrz Gry
9 posters

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Wysokie Ogrody Empty Wysokie Ogrody

Pisanie by Mistrz Gry Wto Cze 12, 2018 5:30 pm

autor: pngtree.com
Położona w północno-wschodniej części miasta dzielnica burżuazji w Afraaz jest znana na niemal cały kraj, między innymi jako centrum handlu z najwyższej półki, który codziennie rozkwita na Placu Białego Księcia. Znajdujące się tam Długie Domy Handlowe powstały z rozbudowanych sukiennic. Ponad środkową aleją połączone są szerokim baldachimem, z którego zwieszają się barwy wszystkich goszczących tam rodzin kupieckich. Po obu stronach placu rozłożone są okazałe domy i rezydencje. Zabudowa jest tu bardzo luźna, pozwalając właścicielom na posiadanie całkiem rozległych ogrodów.Z dzielnicy szlacheckiej przechodzi się już bezpośrednio za północno-wschodnie mury miasta na drogę do Zamku Treomtar. Również od pozostałych części miasta Wysokie Ogrody oddzielone są wewnętrznym murkiem wysokości około półtorej metra. Pełni on funkcję jedynie symboliczną i ozdobną. Na każdym zgięciu ustawiono niewielką wieżyczkę, trzy bramy wychodzące do miasta są zawsze otwarte. Nie umieszcza się przy nich strażników, jedynie sam mur stanowi wygodną ścieżkę do poprowadzenia jednego z patroli.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty 3

Pisanie by Thaazis Hassir Czw Kwi 23, 2020 1:04 pm

  Podróże kanałami nigdy nie należały do jego ulubionych i to nie ze względu na zapachy czy nieprzyjemne wrażenie pod butami. Już nawet rozkład nie był kłopotliwy, kiedy się odpowiednio postudiowało mapy i sprawdziło to i owo na własnej skórze, zaś dostęp do nich miało się z niemal każdego miejsca miasta. Największym problemem było zawsze wyjście. Wyjście należało dobrze przemyśleć, bo nie było skutecznych sposobów na zorientowanie się, kto tak naprawdę stoi wokół wybranej kraty. Kiedyś próbował lusterka, myślał o lunetce, jednak to wciąż wiązało się z ryzykiem bycia dostrzeżonym. Mniejszym, ale zawsze.
  Mogli się zorientować, kiedy w końcu znaleźli się pod terenem teatru, gdyż gromki głos muzyki i śpiewu właśnie roznosił się wśród murów nad ich głowami, do ścieku docierając jako bezkształtne, ale barwne brzmienie.
  Thaaz przystanął na chwilę, by się zastanowić, po czym ruszył korytarzem w lewo, gdzie wkrótce znaleźli kratownicę w podłodze. Nie wpadało przez nią żadne światło.
  — Czekaj... — szepnął, kiedy odsunęli kratę, ale żaden nowy dźwięk nie doszedł do nich. Szary dał znak do wyjścia.
  Pomieszczenie, w którym się znaleźli, nie było wcale widniejsze, ale miało znacznie więcej elementów, których mętne zarysy pomagały się zorientować. Jakieś regały, półki, skrzynie, wieszaki z ubraniami. Bardziej skomplikowane rekwizyty porozrzucane po kątach. Thaaz przeszedł się pod drzwi, gdzie przez chwilę ostrożnie przeszukiwał rzeczy na półce, aż znalazł niewielką lampę oliwną. Zabrał ją za róg zagiętego pomieszczenia, gdzie przy pomocy niezaładowanego skałkowca i szczypty prochu po kilku próbach odpalił knot. Przygasił lampę minimalnie i zwrócił się w stronę szafy bez drzwi.
  — Potrzebujemy czegoś na twarz, głowę, jakiegoś płaszcza, który ukryje sylwetkę — szepnął, zerkając na Aranaia. — Nie możemy podejść do rezydencji kanałami.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Aranai Zevis Czw Kwi 23, 2020 2:16 pm

Alchemik, o którym nadmienił jeszcze całkiem niedawno, miał się okazać uczonym, którego w barwnej historyjce, jaką im Elf opowiedział, Aranai miał okazję ocalić przed grupką bandytów w Górach Koronnych, a w zamian ten ofiarował mu Miksturę Euforii, która pomogła Złotowłosemu przetrwać orgię na balu u księcia Gilgarna. Ile w tym prawdy wie tylko Zevis, lecz jedno było pewne, alchemik Rubeus Vettiel nie miał powiązań z Poranną Gwiazdą i prowadził "Grobowe Wywary" w Afraaz. Informacja dobra na później.
Teraz przemierzali kanały, na które Zevis pluł sobie w brodę. Zawsze te chędożone kanały, a potem śmierdział tym gównem. Eh, życie jie zawsze różami usłane.
-Co za miejsce, nie do życia.- Zaczął, podążając cały czas za Thaazisem. Czuł się bardzo dziwnie bez swojego uzbrojenia, co zresztą uważał za głupote. Dajcie mu serwetkę, a znajdzie sposób by z jej pomocą zabić. Poza tym, powinni darzyć się zaufaniem, nie? -Często zabierasz przyjaciół w takie miejsca?
Spytał żartobliwie, nie oczekując odpowiedzi.
Już niedługo odnaleźli kratę, z pomocą której wydostali się na zewnątrz. Albo… do góry. Bo świeżym powietrzem to to nie pachniało. Bardziej stęchlizna starości tego miejsca. A może to Hassir?
-Ładna garderoba. Kiedyś umawiałem się z aktorką. Ale przedawkowała opium. Straszne.
Skomentował, od razu rozglądając się za wspomnianymi rzeczami. Wtedy dostrzegł na jednym z wieszaków dwie szaty z kapturem, o dziwnych haftach, utworzonych w symbolike. Nie wiedział na czym były wzorowane, ale kaptury były na tyle głębokie i rozległe, że mogłyby skryć nawet twarz.
-Myślisz, że to może być? Przypominają jakieś szaty kapłańskie.- Zerknął do szerokich rękawów. -Cholera, tyle broni tu można skryć… nigdy nie ufaj duchownym…
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Thaazis Hassir Pią Kwi 24, 2020 5:26 pm

  Zgodnie z przewidywaniami zabójcy, Thaazis nie odpowiadał na komentarze odnośnie kanałów. Choć zdawał się wyglądać tak zawsze, to dało się wyczuć od niego jakiś rodzaj niechęci do tego miejsca. Było praktyczne i pomocne, ale nie urodził się szczurem kanałowym i miał wrażenie, że pomimo lat, nigdy do tego całkowicie nie przywyknie.
  — Większość artystów coś przedawkowuje — mruknął niezobowiązująco, ogarniając lampę. — Można powiedzieć, że sztuka zabija. — Zerknął na szafę, nawet nie świadom tego, jak bardzo trafny był to komentarz w tym konkretnym towarzystwie.
  Przesunął palcami po rękawie, wnikliwie lustrując ozdobne hafty i wzory.
  — To szaty... — Urwał na moment i zerknął na Arana, jakby nie dowierzając jego niewiedzy. — Szaty kapłanów nocy. Mniejsza, nadadzą się. — Zawiesił lampę na klamce od górnej szafki i pogrzebał sam, zaraz wyciągając pasujące do kompletu dwie wykonane ze srebra maski. A przynajmniej przypominały te ze srebra, bo teatralna podróbka raczej nie byłaby taka drogocenna. Były białe, co ewidentnie go mierziło, ale krótkie poszukiwania pozwoliły znaleźć resztki kosmetyków do charakteryzacji, które skutecznie pokryły błyszczącą powierzchnię na czarno.
  — Śmierdzi, ale zwietrzeje. — Podał jedną z nich Aranowi, samemu biorąc się za sprawne zakładanie szaty. Nie była na wymiar, prawdę mówiąc, była trochę przydługa i Hassir musiał spędzić kilka chwil na korygowaniu tego w miarę możliwości paroma agrafkami. Jeden plus, że jego uszy idealnie i całkiem wygodnie mieściły się w kapturze.
  Nasunął maskę na twarz.
  — Teraz do tylnego wyjścia. — Zabrał lampę, którą zgasił przy drzwiach, odkładając idealnie na miejsce, skąd została zabrana. Przez cały czas dało się to zaobserwować; cokolwiek Thaaz ruszał, używał, oglądał, trafiało albo do jego kieszeni, albo dokładnie tam, skąd to wziął. Wyszlifowana i przemyślana higiena pracy.
  Rozbroił zamek w niespełna minutę, po czym uchylił nieznacznie drzwi, by wyjrzeć na korytarz.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Aranai Zevis Pią Kwi 24, 2020 6:02 pm

Chyba go uszy myliły. Thaazis zażartował? Niesamowite. To był chyba jego pierwszy raz. Albo drugi? Musiał to zacząć spisywać.
-Wciąż mnie zaskakujesz, Panie Hassir.
Skomentował tylko, po czym skupił się na szatach. Tak, nie znał się na nich, nie był specjalistą w sprawach wiary. Nigdy nie był też religijny. Pomimo zbieżności jego imienia z aranaizmem, nie był z tym za bardzo na bieżąco. Stanowczo mieli za dużo bogów. Ledwo nazwiska pamięta, a ma jeszcze kolory szat określać? Kapłanów tylko zabijał, z żadnym nawet chyba nie rozmawiał. Co robią kapłani poza zbieraniem jałomużnych? Zapinają chłopców za ołtarzem? Chleją wino na umór? Bo to jedyne co o nich słyszał. Fabio miał wspaniałe poglądy na ten temat.
-Nocni, czy dzienni, bez różnicy, szaty ładne. Może sobie przywłaszczę? Zabawa w "pokute i rozgrzeszenie" w czymś takim byłaby ciekawsza…
Mruknął, po czym przeszli do przebieranek. Na Zevisie leżała jak ulał, był wysoki. Ale widok Thaazisa topiącego się w tym jak dziecko bardzo go rozbawił.
-Ubieraj się ubieraj, nie zapominaj szaliczka, bo dostaniesz szlaban!
Zażartował śmiejąc się z niego, po czym powachlował się dlonią i skrył głowę pod kapturem, a gdy maska była gotowa, to i twarz.
-Myślę, że to nie szaty śmierdzą, a ten Twój "skrót". Następnym razem jedziemy powozem!
Wtrącił, oczywiście nie wypadając ze swojego dobrego nastroju. Wyglądali teraz bardziej poważnie, niż w rzeczywistości to wyglądało.
A więc Szary przeszedł do rozbrajania zamka. Aran w tym czasie dotykał kilku rzeczy na toaletce. Jedną chwycił w garść, po czym gdy usłyszał otworzenie drzwi, pośpiesznie podszedł.
Thaazis stanowczo za długo się czaił, bo Aranai tracąc cierpliwość westchnął w duchu i wypchnął go na korytarz, po czym do niego dołączył.
-Widzisz? Jest noc, kto Ci bedzie tu łazić…
Rzucił, idąc wzdłuż korytarza, gdy nagle zza rogu wyłoniło się dwóch gości z obsługi teatru. Na ich widok ruszyli biegiem, a Zevis stał jak słup soli, aż jeden z nich nie był już na tyle blisko, aby nagle odskoczyć w bok, chwycić jego nadgarstek i wygiąć mu rękę do tyłu tak gwałtownie, że staw łokciowy szybko pękł, co przewróciło mężczyznę. Drugi natomiast nie miał szybkiego czasu na reakcję, bo Leśny Elf wyminął go szybkim kucem, aby zaraz wbić coś w jego kręg szyjny i łatwo wydobyć. Facet padł na glebę, a kiedy ten od łokcia zaczął się podnosić, Aranai bez zawahania wbił to coś w jego czoło, tak też pozostawiając. Nożyczki. Były to nożyczki krawieckie.
-Sztylet byłby wygodniejszy.
Powiedział w stronę towarzysza, rzucając mocną aluzją, po czym ruszył dalej, by doprowadzić ich do zaplecza...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Thaazis Hassir Pią Kwi 24, 2020 7:08 pm

  Szaliczka... Czy on już wspominał, że nie znosi towarzystwa takich typów? A mógł go zostawić w karczmie, wszyscy byliby zadowoleni. Chociaż z drugiej strony prawie na pewno by się tam upił i zaczął pleść bzdury, a na chwilę obecną, za dużo wiedział. I tak też został zmuszony do wysłuchiwania tanich żartów na temat swojej osoby, na które nawet nie chciało mu się szukać stosownej riposty. W większości.
  — Jeśli następnym razem żaden z nas nie będzie formalnie martwy, to możemy jechać nawet na bronach — odparł, zastanawiając się zaraz czy było rozsądnym podsuwać Aranaiowi tak poroniony pomysł. Typ był nieobliczalny.
  Grzebiąc przy zapadkach, słyszał jak tamten krząta się za plecami, jednak... nie brzmiało to niebezpiecznie. Właściwie byłoby paranoicznym sądzić, że leśny spróbuje go zamordować tutaj, a nie w kanale, gdzie byłoby to znacznie prostsze i czystsze. Tak czy inaczej, drzwi puściły, a Hassir chciał nasłuchiwać, co jednak nie było mu dane. Ledwo odwrócił głowę w stronę zbliżającego się Aranaia, a już znalazł się na korytarzu.
  — Jest wieczór, a ja nie wiem, kiedy kończy się spektakl — warknął cicho, a jego marszczące się brwi było wręcz słychać w głosie. Zaraz jego myśli odwróciły się od postaci Zevisa, lądując na dwóch niespodziewanych gościach. Świetnie.
  Thaaz cofnął się pół kroku, próbując wyglądać na zdezorientowanego ich nagłą reakcją. To i spokój Arana na moment rozkojarzyło jednego z mężczyzn, który nieznacznie zwolnił, dając tym samym zabójcy lepsze pole do popisu przy wyłamywaniu łokcia swojemu koledze. Hassir zręcznie uchylił się przed pięścią drugiego faceta i podciął go, dobywając sztyletu. Miał zamiar użyć głowicy do ogłuszenia przeciwnika, ale okazało się to aż nazbyt zbędne.
  Zerknął na czoło drugiego pracownika.
  — Trupy nie sprzyjają interesom — mruknął po chwili, gdy już umieścił ich za drzwiami garderoby, i ruszył za nim.
  Oczywiście, że wyczuł jego pretensje, zapewne sam by je miał, jednak to nie był dobry moment i miejsce na licytację wzajemnego zaufania. Kilka krótkich korytarzy i przejść ostatecznie doprowadziły ich do drzwi, które wcale nie wyglądały ładnie, okazale czy w ogóle interesująco. Jednak chłodny powiew dobiegający zza nich był dostatecznie wymowny. Zamek nie protestował i zaraz też znaleźli się w ciemnym zaułku opatrzonym z boku kamiennym murkiem. Thaaz zamknął za nimi drzwi. Na niebie pojawiało się już coraz więcej gwiazd.
  — Mam nadzieję, że nikt nie zacznie ich szukać, zanim się stąd nie zmyjemy. — Wymamrotał, grzebiąc rękoma pod połami szaty, co w przyjemnym mroku zaułku było ledwo widoczne. — Choć ostatecznie domyślam się, którędy będzie szła... Twoje zabawki. — Podszedł i wyciągnął w jego stronę pęczek noży i sztyletów. Zerknął w bok kątem oka, upewniając się, że żadne jasne okno nie patrzy w ich stronę. Schował ręce w obszernych rękawach i podniósł wzrok na Aranaia. To było dziwne uczucie. Dawać broń gościowi, który jeszcze chwilę temu mógł bez większych problemów zabić go zwykłymi nożyczkami. Thaaz nienawidził ani tego uczucia, ani takich sytuacji. Pokazywały jak bardzo nad nimi nie panował, jak bardzo oddawał swoje życie w ręce zaufania, które tak wiele razy okazywało się zwykłą francą. A jednak tym razem nie widział lepszych opcji. — Dalej mi nie zdradziłeś, co jest w butelce — przypomniał spokojnie, nie z pretensją a tylko ciekawością skierowaną ku ów płynowi.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Aranai Zevis Pią Kwi 24, 2020 8:12 pm

Relacja Thaazisa i Aranaia była bardzo dziwna. Niby została wymuszona przez okoliczności, oraz sprzyjały jej dokuczliwe żarty, oraz wredne odzywki. Ktoś by powiedział, że siebie nie lubią. Może tak było, z jednej strony, ale na pewno Zevis nie odwzajemniał takiego uczucia. Był złośliwy, bo taką miał naturę, a Szary dawał mu wiele powodów do żartów. Bezczelny z niego elf i tyle. Jednak gdyby faktycznie go nie lubił, to te nożyczki trafiłyby w plecy Hassira. Skrytobójca miał pełną swobodę go zabić, zwiać i może wybronić twarz przed Mistrzami Gwiazdy. Ale tego nie zrobił, choć przemyślał już taką alternatywę. Czuł, że musi wywiązać się z układu. Darowali mu życie, choć to w głównej mierze zasługa pięknej Victorii. Ale zrobili to. Miał dług życia. A takie się spłaca.
-Marudzisz jak stara baba. Kto niby ogarnie, że to my? Mogli nie biegać z nożyczkami. Tak to się kończy.
Powiedział Złotowłosy wracając na korytarz. Trupy zaciągnięte, to mogli kontynuować.
I udało się. Świeże powietrze, za którym zatęsknił. Thaazis oczywiście musiał zepsuć tę piękną chwilę swoim narzekaniem. Cholera, jak on tak mógł. Był jak stetryczały emeryt. Ale to było urokliwe. Na swój sposób.
Gdy Szary nadmienił o przybyciu Victorii, po czym wręczył mu dyskretnie jego własną broń, pod tą maską oczy mu zabłysły.
-Wspominasz o Victorii i dajesz mi broń. Mam się bać?- Spytał, jednocześnie chowając broń w każdy zakamarek szaty, znajdując zastosowanie dla tak rozległego materiału. -Ej. Dzięki.
Mruknął, choć tak cicho, jakby wstydził się tego słowa. Nie zwykł być miłym dla niego, a gest faktycznie do miłych należał.
Gdy spytał o butelkę, popatrzył na niego chwilę. Jej mu nie oddał, więc chyba go zainteresowała.
-Vera. Mikstura Prawdy. Weź sobie i podaj go osobie, od której chcesz usłyszeć wszystko co wie. Starczy na jedną osobę, więc nie zmarnuj.
Wyjaśnił, splatając ręce i odwracając wzrok w stronę wyjścia z alejki. Cóż to za napływ życzliwości? Eh… niech się cieszy.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Thaazis Hassir Pią Kwi 24, 2020 8:58 pm

  Sam Thaaz zapewnie nie umiałby znaleźć odpowiednich słów na określenie ich wzajemnej relacji. Z jednej strony było to podejście czysto biznesowe, z którego obecnie korzystały obie strony, przynajmniej w teorii. Z drugiej, wciąż mu nie ufał, lecz czuł, jak paskudnie Aranai wymyka mu się z rąk, niczym śliski wąż. Miał wrażenie, że siedzi mu między palcami tylko dlatego, że chce. Ta właśnie świadomość fascynowała szarego. Honor i uczciwość w osobie kogoś, kto na co dzień zabija ludzi wzamian za odpowiednio ciężką sakiewkę. Fascynowało i niepokoiło zarazem, a jednak jeśli nie wykorzystają dzisiejszej nocy, moż... Thaaz, ty głupcze. Czuł się, jakby odbezpieczył pistolet i wycelował sobie w głowę z nadzieją, że nie wypali sam.
  Ukradkiem wciągnął głębiej świeże powietrze. Ogarnij się. Wybrałeś, teraz masz inne rzeczy na głowie niż gdybanie.
  — To dziwne, że o niej wspominam? — Zerknął na niego i jego ręce, gdy tak zręcznie chował broń na miejsce. Wraz z kolejnym słowem spojrzał w jego skrytą za maską twarz, jakby dla pewności, że się nie przesłyszał. Brwi Thaaza powędrowały ku górze. Nie spodziewał się podziękowania, tym bardziej nie wiedział, co powinien odpowiedzieć, więc tylko spojrzał w wylot zaułka i skupił myśli na miksturze.
  — Nie zmarnuję... — odparł po chwili tonem zaskakująco... miłym? Czy można to było odebrać jako podziękowanie? W każdym razie nie można było wykluczyć całkowicie takiej możliwości.
  Na Victorię przyszło im czekać jeszcze dłuższą chwilę, Thaaz wyraźnie zaczynał się niecierpliwić, ale ta w końcu się pojawiła, otulona ciemną peleryną. Rozpoznał ją po kroku.
  — Żyjecie, cieszę się. — Posłała im lekki uśmiech, celując raczej w Aranaia, bo Hassir i tak by na niego nie odpowiedział. — To twoje. — Podała szaremu niewielki słoiczek, który ten zaraz ukrył pod ubraniem.
  — Jakieś problemy?
  Pokręciła przecząco głową.
  — Wszystko gładko — odparła i zerknęła na Zevisa. — Pożyjcie jeszcze trochę — rzuciła, by zaraz odwrócić się i zniknąć w ciemności ulicy.
  Thaaz również ruszył z miejsca, ale skierował się w przeciwną stronę, skrzętnie przemykając z dala od światła latarni.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Aranai Zevis Pią Kwi 24, 2020 9:25 pm

Scena iście kuriozalna, kiedy dwie wredoty sobie dziękują i są przy tym w dziwnym stanie skrępowania. Nawet Zevis się tego nie spodziewał, pomimo wcześniejszych żartów o tym. Nigdy nie szło mu poznawać jakąkolwiek swoją ofiarę z kontraktu. Ciekawe, ile osób które zabił, byłby w stanie faktycznie polubić. Ale to nieistotne. Nie żyli. A ich relacja też miała być tymczasowa. Sofie zginie i się rozejdą… prawda?
-Co? Em, nie, to całkiem normalne. Taki żart sytuacyjny.
Odpowiedział na jego słowa o Victorii. Dziwnie się zakłopotał, nie wiedząc czemu. Ah, chyba przez sytuacje sprzed chwili i jemu mąciło się na umyśle.
Pewny, że Vera trafiła w dobre ręce, przyszło mu ponudzić się w oczekiwaniu na kobietę. Dwaj kapłani w ciemnej alejce za teatrem wcale nie wyglądali podejrzanie, wcale. Choć wolał by była jak najszybciej. Co ona tak długo robiła? Malowała się? Przecież ona i tak jest piękna.
Ale w końcu zjawiła się, kolorem nie odstając od nich. Ciekawe co sobie pomyślała o jej ubiorze. Gdy skierowała do niego ten promienny uśmiech bogini, natychmiast odpowiedział tym samym.
-Tęskniłaś?
Spytał zalotnie, choć jej już przyszło umknąć gdzieś w tym mroku. Trudno, zobaczą się znowu. Tymczasem spojrzał na to, co Szary otrzymał od Czarownicy.
-Myślałem, że ta "maść" to tylko taki żart… cholera, jest tak źle?
Rzucił do towarzysza, ale ten też już ruszył przed siebie, co skłoniło go do szybkiego nadrobienia i wyrównania kroku.
Szli tak w ciszy, a korzystając z prywatności, postanowił o coś zapytać.
-Przyjacielu, co łączy Ciebie i Victorię? Ona nie pasuje mi do szemranych interesów. Magowie siedzą w domach i… czarują.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Thaazis Hassir Sob Kwi 25, 2020 12:49 am

Dziewczyna przemykała ciemnymi uliczkami z cichą nutką trwogi w sercu. Nigdy nie lubiła takich miejsc i choć nie czuła się w żaden sposób bezbronna, to jednak dawny niesmak pozostał. Oddaliwszy się od teatru, weszła na jedną z głównych ulic i skierowała spokojnie w stronę morza, aczkolwiek nie opuściła ostatecznie Ogrodów.
Thaaz zerknął na Arana, kiedy ten go dogonił. Tę chwilę zwłoki wykorzystał do przemyślenia wszystkich za i przeciw, dochodząc wreszcie do wniosku, że Zevis nie jest idiotą.
- To dla twojej uroczej znajomej. Powiedziałbym, co jest w środku, ale barman by mnie utopił, więc... innym razem - odparł na tyle cicho, by tylko jego towarzysz mógł go usłyszeć. Wokół nie było ludzi, ale wolał nie ryzykować. Zresztą było cicho, nie miał po co się wydzierać.
Mijali kolejne uliczki. Hassir wyraźnie szedł drogą okrężną do głównych, domy i rezydencje obchodził od strony ogrodów i tam, gdzie było najmniej okien. Jego następnego pytania nie spodziewał się akurat teraz. Był pewien, że zabójca poruszy jakiś temat, ale nie oczekiwał tego konkretnego.
- Co wiesz o magach? - Zerknął na niego i skręcił za róg. - Łączy nas wspólne zadanie i garść zaufania. - Pauza. - Kawosz ma problemy w interesach, które ktoś musi rozwiązać. Wygląda na to, że jego ludzie nie są tacy wierni, za jakich się podają. To on wyznaczył Victorię... Nie mam pojęcia dlaczego.
To była kolejna sprawa, która nie dawała mu spać przez długie dni, przynajmniej z początku. Czarodziejka była faktycznie dobra w tym, co robi, ale czy Kleppherd nie mógł znaleźć kogoś lepszego? To wydawało się wątpliwe, miał mnóstwo ludzi i jeszcze więcej kontaktów. Tymczasem przydzielił mu dziewczynę niemal świeżo po szkole magii, która nie wie nic o życiu na ulicy.
Z drugiej strony Kleppherd mógł też nic nie wiedzieć.
Ale co łączyło cukier i kawę? Rzecz jasna prócz filiżanki...
Thaaz zatrzymał się na ułamek sekundy, po czym ruszył żywszym krokiem. Ich cel, piękny i pokaźny dom wkrótce wyłonił się zza zakrętu, od tej strony oddzielony od ulicy zadbanym ogrodem.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Aranai Zevis Sob Kwi 25, 2020 10:43 am

Nieobliczalny, lecz nie głupi, Elf spojrzał na mniejszego kapłana, zastanawiając się nad jego słowami. Jeśli był to prezent dla Sofie, to z pewnością nie były to czekoladki. Cóż barman mógł kryć pod ladą? To są zawsze najbardziej neutralne osoby w takich sprawach, ich otacza dziwna aura respektu. Zresztą, nikt nie chce problemów z gościami co leją ci alkohol do kielicha.
-Rozumiem. Jeśli to trucizna, to może być ciężko, rzadko ma ona zastosowanie w momentach, kiedy nie bawisz się w bal przebierańców, albo nie pijesz z potencjalną ofiarą.
Strzelił, bo nie wiedział czego się spodziewać po tym pudełeczku. Chyba że to faktycznie maść, a Szary maruda wpadł na iście misterną intrygę. Ciekawiło go to, ale na dniach się dowie. Raczej.
Może Hassira dziwiły pytania, lecz Leśnego Elfa już zwyczajnie męczył fakt, że wszystko robił na ślepo. No może nie tak wszystko, ale nie rozumiał istotnych elementów układanki. Chwilę temu był jeńcem. Niczego nie można się spodziewać, lepiej pozostawić to chłodnej analizie.
-Magowie… zajmują się magią i czytają księgi. Poranna Gwiazda ufa bardziej broni krótkiej, niż czarom, więc wielu nie było mi dane poznać, nawet wliczając moje cele.- Odpowiedział, zdając sobie sprawę z faktu, jak bardzo jego życie było schematyczne do tej pory. Czarodzieje nie byli kręgiem znajomych, w których się obracał. Dla skryrobójców, magowie po prostu istnieli. -Do interesów zatrudnia się najczęściej zabójców lub najemników. Ona nie jest żadnym z nich. Skoro Ty też jej nie znasz za bardzo, to mogę powiedzieć jedno. Kobieta ma sekrety. Ale mi to w sumie nie przeszkadza. Lubię kobiety z przeszłością i mężczyzn z przyszłością.
Dopowiedział, komentując całą sytuację.
Nie wiedział ile jeszcze pozostało do celu, więc postanowił wykorzystać okazję na poruszenie jeszcze jednej kwestii.
-Rozumiem, że gdy to się skończy, puścicie mnie wolno…?
Spytał, bo to go nurtowało, lecz nie spodziewał się szczerej odpowiedzi, jeśli gagatek miał zamiar go zabić, albo oszukać. Mimo to, był ciekaw. Układ układem, ale chyba nie skupiali się jeszcze na tym aspekcie. Zevis chciał mieć po prostu gwarację przeżycia, choć nie umiał sobie wyobrazić wiecznego samotnego uciekania przed Poranną Gwiazdą.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Thaazis Hassir Sob Kwi 25, 2020 8:50 pm

  Niekoniecznie liczył na jego zrozumienie, ale cieszyło go, że Zevis zdobył się przynajmniej na słowo, a może i też na jego znaczenie. Jego dalsze słowa zbył niejako lekkim pokiwaniem głową. Wiedział o tym, jednak jego podstęp był znacznie bardziej skomplikowany niż zatrucie kieliszka z winem. No i nie zakładał tak rychłej śmierci ofiary. Może to było trochę ryzykowne, może nawet bardzo, ale Thaaz zdecydowanie miał coś z kota. Lubił bawić się swoimi krwawiącymi ofiarami.
  Prawdę powiedziawszy, nie oczekiwał odpowiedzi w temacie magów, ale okazała się ona całkiem interesująca. A więc w Gwieździe nie znajdzie się raczej nikt, kto zechce spopielić mu twarz...
  — Trochę dziwne. Magia jest czysta i niekonwencjonalna, a nie mając koncesji, nie widniejesz na żadnym podejrzanym spisie. — Wzruszył ramionami. — Ja bym się tym zainteresował na ich miejscu.
  Zerknął na niego przelotnie, kiedy ten przeszedł do tematu dziewczyny. Mówił z sensem i to było niepokojące. Hassir zdawał sobie sprawę z tego, że jego niezwykła pomocniczka może się okazać nie tyle kulą u nogi, co leżącymi grabiami. Jednak przesadnie patrząc pod nogi, nie zauważysz za niskiego stropu w drzwiach, a na to też nie mógł sobie pozwolić. Jeśli miała być przeciwko niemu, nie może podejrzewać, że on o tym wie.
  — Wiem, że pracuje dla niego od lat, jeszcze zanim pojawił się ten cyrk — odparł. To było zdecydowanie na plus. Potwierdzało, że Victoria jest człowiekiem Kleppherda, jednak nie wskazywało jednoznacznie na pomysłodawcę jej udziału.
  Na pytanie nie odpowiedział z marszu, nie jednak dlatego, że się wahał, co też dało się wyczuć. Zerknął na Arana.
  — Nie jesteś moim niewolnikiem, zawarliśmy umowę — sprostował, podążając wzdłuż ciemnego muru. — I tak, będziesz mógł iść, gdzie chcesz.
  Przez moment jeszcze ta kwestia plątała mu się po głowie, ale szybko ją wyrzucił. Znaleźli się za fragmentem ogrodzenia pogrążonego w ładnym krzaczastym zagajniku, który od domu osłonięty był rozłożystym drzewem. Oto jest przewaga mieszkania na pustyni. Żadne zdradzieckie drzewo nie ukryje ci złodzieja przed oczami.
  Thaaz zwinnie znalazł się po drugiej stronie muru, miękko i niemal bezgłośnie lądując na trawie. Szybki rzut oka na posesję. Lekkim truchtem przemknął pod płotem ku jednemu z naroży posiadłości, które skrywał najgłębszy obecnie cień. Znajdowała się tam wpuszczona w mur kamienna rynna na deszczówkę. Zaproszenie dla takich jak oni. Szary zaczął się wspinać pierwszy, poniekąd dlatego, że nie chciał tłumaczyć Aranowi, w którym miejscu skręcają. Nie doszedł na sam dach, a poziom poddasza, gdzie uczepił się krawędzi i przesunął kroki po gzymsie. Tak było prościej, przynajmniej dla niego, dotrzeć do ciemnego okna w trójkątnej wypustce dachu.
  Teraz zaczynały się schody, ale już nie raz po nich biegał.
  Znalazłszy pewne oparcie dla lewej ręki, wyciągnął z kieszeni odpowiedni wytrych i zaczął możliwie szybko i cicho zarazem walczyć z zapadką. Nigdy nie lubił otwierać zamków pod presją, a tu w dodatku wiało. Nieśmiało furkotająca peleryna wkurzała niemiłosiernie.
  Zasuwka puściła. Otworzył okiennicę i momentalnie wskoczył do środka, obrzucając pomieszczenie bacznym wzrokiem w poszukiwaniu drzwi, do których ruszył odruchowo, ale te były zamknięte. Nigdy nie zapomni problemu, jaki sprawił mu przeciąg trzaskający drzwiami.
  Obejrzał się za towarzyszem, by po chwili ruszyć do drzwi. Dachowa rupieciarnia nie była ich celem.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Aranai Zevis Nie Kwi 26, 2020 1:22 pm

Na słowa o magach zaśmiał się rozbawiony.
-To czemu nie szkolimy wojowników? Ponieważ to nieporęczne. Tak samo jak zbyt długie rzucanie czarów, czy sam ich efekt. Poranna Gwiazda to nie banda najemnych zbirów napadająca na ulicy. Tylko przeszkoleni zabójcy w dyskretnych akcjach. Rzadko się zdarza, by ofiara była świadoma bycia ofiarą. No chyba, że jest się zdrajcą, jak ja. Wtedy to spodziewałbym się wszystkiego.
Wytłumaczył mu jak on to postrzegał, po czym chwilę pogłowił się nad myślą o Victorii.
-Wiesz, na Twoim miejscu bym to zbadał. Wiesz jak to jest w biznesie. Ostatecznie liczy się by wyjść na tym jak najlepiej. Mogę Ci pomóc wydobyć z niej trochę informacji. O ile będzie mi to dane. Zegar tyka.
Nadmienił, bo przecież trzy dni to mało czasu, a potem? A potem się zobaczy. Możliwe, że znajomość z nimi była przelotna. Albo zginą. Jednak warto mieć kontakty i wyrobione imie. Przydają się szersze znajomości. Czarownica go urzekła, ale sam Hassir jej nie znał, mogła być zagrożeniem. Niech więc Thaazis wie komu ufać, w razie konieczności.
-To w sumie… miłe. Chyba, że na końcu ktoś z nas chwyci pistolet i wzajemnie się pozabijamy. To byłby niezły finał.
Uśmiechnął się.
No i dotarli do ziemi obiecanej lub ich przyszłego miejsca śmierci. Jakkolwiek to nazwać, Złotowłosy się ucieszył, że to już koniec tej wędrówki. Teraz wspinaczka.
No reszta była wręcz powtórką tego co robił Hassir. Zevis nie odstawał, podążał za nim, aż dostali się na jakąś formę strychu, gdzie wyrzucano staroci. Elf rozejrzał się.
-Mógłbym tu zamieszkać, a nawet by nie zauważyli. W tym miejscu nawet robaki mają pluskwy, a kurz zmienia się w śnieg…
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Thaazis Hassir Nie Kwi 26, 2020 7:24 pm

  Choć jego towarzysz nie mógł tego zobaczyć - a może właśnie dlatego to zrobił - Thaaz przewrócił oczami na przykład z wojownikami. Jego zdaniem nie był trafiony, magia to nie tylko wyczarowywanie komuś głazu nad głową, dawała znacznie szersze możliwości. Być może faktycznie by się nią zainteresował, gdyby nie fakt, że nie specjalnie miał możliwości i czas na przesiadywanie godzinami w bibliotece.
  Kwestię Victorii pozostawił w milczeniu. Oczywiście, że wiedział o ryzyku, oczywiście, że chciał ją prześwietlić, zwłaszcza po dzisiejszym wieczorze, ale musiał to połączyć z optymalnym wykorzystaniem czasu w sprawie Kleppherda. To był ten specyficzny rodzaj samotności, o którym nikt normalny nie myśli. Brakowało mu ludzi do pracy bezpośredniej.
  — Trochę melodramatyczny — rzucił apropo zabijania się nawzajem. Jakoś nie uśmiechało mu się grać roli podrasowanych Romea i Julii.
  Upewnił się, że okno za nimi jest zamknięte. Nie na zasuwkę, ale tak, żeby nie otworzyło się samo.
  — Nie mów hop... ludzie ciągle coś wywalają na strych, jak mają za dużo pieniędzy. — Na moment przystanął przy drzwiach, by zaraz otworzyć je ostrożnie, w duchu modląc się, by nie zaczęły skrzypieć.
  Domatorzy dbali o zawiasy lepiej niż o porządek, co tylko utwierdziło Hassira w tym, że strych nie jest aż tak porzucony. Wąskie i strome schodki sprowadziły ich z poddasza na drugie piętro rezydencji. Wnętrze było ładne, wręcz urokliwe. Z drewnianej podłogi boazeria wspinała się do połowy ścian, by tam przerodzić się w gustowny krem. Obrazy i kinkiety wisiały co jakiś czas, zaś pod stopami mieli wzorzysty dywan utrzymany w czerwonawej kolorystyce. Na drugim końcu korytarza znajdowała się wydzielona drewnianą balustradą klatka schodowa.
  Szary zniknął za pierwszymi drzwiami po lewej, za którymi znajdowała się sypialnia. Ciemne, poważne meble, podwójne łóżko, pusta toaletka, portret młodej pary z farby olejnej. Wszystko było nieskazitelnie ułożone na swoich miejscach, co sugerowało, że służba już odbyła swoją wieczorną wycieczkę.
  Zamknął drzwi i skierował się dalej. Drugie nie puściły, trzecie owszem. Kolejna sypialnia, lecz zdecydowanie w innym charakterze. Nie tyle lżejszym, co bardziej strojnym. Pojedyncze łóżko ułożono w pobliżu okna, było też biurko ze szkicami krajobrazów oraz pełno dziewczęcych rzeczy, które swoje epicentrum miały na toaletce z szerokim lustrem.
  To tam właśnie skierował się Hassir w pierwszej kolejności. Zerknął w srebrną taflę, w której odbijał się niemal cały pokój. Zaczął przeglądać szufladki i półki z kosmetykami, głównie koncentrując się na kremach i temu podobnych. Niektóre z nich odkręcał i wąchał, aż w końcu znalazł idealnego kandydata. Położył otwarty pojemniczek na blacie, obok swój. Przy pomocy jednej z metalowych szpatułek oddzielił część tej drugiej maści na zakrętkę. Sporą część, prawie połowę. Podobną wydobył z kremu do cery, którą chwilowo zawinął w papier - wierzchnia warstwa papierowej paczuszki, jaką zwinął ze składziku. Wymieszał starannie oba białe smarowidła i odłożył na miejsce.
  — Znalazłeś coś? — rzucił szeptem do Aranaia, którego szybko odnalazł wzrokiem.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Aranai Zevis Pon Kwi 27, 2020 1:05 pm

Melodramatyczny finał zawsze był najlepszym w sztukach teatralnych. Przypomniało to Elfowi jak brał udział w sztuce "Zakochani" gdzie bandzior porywał księżniczkę w ramach okupu, lecz zmuszony był z nią siedzieć tydzień. Romantyczna historia, mająca zakończyć się zakazaną miłością, lecz Zevis pomylił scenariusz, przez co bandzior zabił księżniczkę. Oj.
Ale wróćmy do rzeczywistości.
-Oby nas tu nie wyrzucili z powrotem.
Parsknął, po czym grzecznie ruszył za Hassirem, który wydostał ich z tego zaduchu. W teatrze i w kanałach nie było lepiej. Ten to wiedział jak drogi obierać.
-Cholera, będę musiał szatę wyprać, jak ja się w kaplicy pojawię?
Wyszeptał sam do siebie, aby zaraz znaleźć się na korytarzu drugiego piętra. Hm, było tu ładnie, fajne mieli te obrazy, dywany, ogólnie chyba fajnie było być bogatym. Gdyby płacili mu tyle, ile realnie dostawał za każde zlecenie, miałby już kilka takich rezydencji. Hm, ciekawe za co teraz będzie żyć. Po prawdzie, nie wiedział co miał robić, poza skrytobójstwem. Całe życie zabijał za pieniądze. Nie widział siebie jako marynarza, czy barmana. To po prostu nie byłoby jego życie.
Szary latał od drzwi do drzwi, a Aranai stąpał powoli, z nogi na nogę, przypatrując się obrazom, aż towarzysz zniknął w jednym z pomieszczeń, co skłoniło go, by pójść za jego przykładem. Tak też trafił przypuszczalnie do pokoju Sofie, albo Natashy, choć stawiał na to pierwsze, po kilku latach od śmierci drugiej. Thaazis zaczął grzebać w kosmetykach, nic mu nie mówiąc, więc ten tylko zamknął za nimi drzwi i szmaragdowymi oczętami przemierzył ręsztę pomieszczenia.
-Ciekawi mnie ile ona musi mieć sekretów, przed tatusiem. Niegrzeczna dziewczynka.
Zaczął, podchodząc do łóżka, spod którego wydobył dziwny dziennik. Jakież to przewidywalne, aż złapal się za skroń, ale zaraz tworzył go, by sobie poczytać. Chwilę trwało, aż coś z tego wysnuł, prawdopodobnie Szary uwinął się w tym czasie z robotą.
-"14 kwietnia 1867r. Ojciec dowiedział się o prawdziwym powodzie śmierci Natashy, do tej pory uznając samobójstwo za fakt oczywisty. Niestety, był przebieglejszy, niż sądziłam. Nie wydawał się wściekły, może bardziej uspokojony, bo niewiedza była większą katorgą. Zrobiłam to dla niego, bo jego serce nie zniosłoby kompromitacji naszego dziedzictwa. Nic nie powiedział matce, ani bratu."- Zrobił pauzę, by przewinąć kilka kartek. -"25 maja 1868r. Znowu skontaktowałam się z Poranną Gwiazdą. Niejaki Thaazis Hassir za bardzo węszy. Tylko jednemu skrytobójcy ufam na tyle, aby mieć pewność, że zostanie to zrobione porządnie"- Znowu urwał, zamykając dziennik i wręczając go Hassirowi. -No to się przeliczyła…
Mruknął, jakby smak przegranej wciąż był zbyt gorzki, aby ją przełknąć. Elf zrobił kilka kroków po pomieszczeniu.
-Co teraz, Panie Kierowniku?
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Thaazis Hassir Pon Kwi 27, 2020 4:42 pm

  — Pewnie dostatecznie dużo, by tatuś się wkurzył — mruknął cicho, chociaż zaraz poddał te słowa w wątpliwość we własnej głowie. Stary Harash mógł być nie gorszym ziółkiem od niej, a wszystko wskazywało, że tak właśnie jest.
  Odwróciwszy się od toaletki, skupił wzrok na trzymanym przez Arana pamiętniku. Z początku zmarszczył brwi, ale nie przerywał mu czytania. Fakt oczywisty go mierził w tym tekście. Jeśli coś się przyjmuje za oczywiste, to nie próbuje podważać, a z kolejnych zdań wynikało, że Harash drążył temat. Ewentualnie zmyślnie połączył przypadkowo poznane fakty.
  Brzmienie własnego nazwiska wywołało skrzywienie na jego twarzy. Niby taka zaradna, a taka głupia. Z drugiej strony z tymi dwoma słowami to obecnie on miał największy problem.
  — Może nie tylko z tym... — Przekartkował szybko dziennik w okolicy ostatniego wpisu. Przesunął wzrokiem po tekście. — Dzień wcześniej... "Nigdy bym nie pomyślała, że ten głupek może być tak bardzo przydatny, najpierw Natasha, a teraz to. Muszę podjąć kroki." Szybka jest — skomentował, przerzucając kartki do wcześniejszych dat. "2 listopada 1866r. Po południu przyszedł do mnie Lars Neivegthin, muszę przyznać, że zaskoczył mnie jego widok, ale tym bardziej to, co miał do powiedzenia. Oczywiście, że wiedziałam o jego zakusach na moją siostrę, byłam przekonana, że chciał ją znaleźć. Tymczasem on oskarżył ją o sprzedawanie się w burdelach Selinday. Nie mogę w to uwierzyć... Muszę głębiej zbadać sprawę, jeśli ta głupia dziewka faktycznie zhańbiła nasze nazwisko..." Thaaz nieznacznie pokręcił głową. — Nigdy nie prowadź pamiętnika, chyba że chcesz kogoś zabić. — Przeniósł się znów bliżej końca. "Ojciec wynalazł jakiś nowy interes i wszystkim każe milczeć. Dziwne, ci ludzie nie są podejrzani, wręcz przeciwnie, ale skoro tak chce... Muszę mieć oko na to wszystko, czasem jest zbyt naiwny." Milczał chwilę, rozważając coś. — Kurwa. — Zamknął notes i wręczył Aranowi. — Odłóż, skąd wziąłeś.
  Rozejrzał się pobieżnie po pomieszczeniu i przyczaił się przy drzwiach, by zaraz wyjść na korytarz i trafić do drzwi naprzeciwko. Łazienka. Nie zaprzątał sobie głowy, zamiast tego podążył do następnych, które zgodnie z metodą eliminacji kryły osobisty gabinet Harasha. Zamek w drzwiach nie stanowił problemu, ale przez głowę Thaaza przeszło na moment pytanie, jak trudno będzie go zatrzasnąć.
  — Musimy znaleźć gabinet, tam nazwisko Vennet, Mabaj albo Kompania Handlowa Saiv... Albo Kompania Melbow, choć w to wątpię. — Pauza. — Jak zobaczysz Jartamael, to też mów — wymruczał, biorąc się za pierwszą komodę. Na chwilę znieruchomiał, słysząc głosy dobiegające spod podłogi, ale te nie zdawały się zbliżać do schodów.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Aranai Zevis Pon Kwi 27, 2020 5:22 pm

Thaazis nie wydawał się być zadowolony z faktu, że dziewczyna pisze o nim w pamiętniku. Dziwne, Aranai na jego miejscu miałby połechtane ego, że się nim tak zainteresowano. W sumie to on też tu zagościł, ale w dosyć pejoratywnym świetle. Że on jest głupi?! Pff! On po prostu myśli inaczej, to inni go nie rozumieją.
-No po incydencie na cmentarzu stwierdzam, że lubi mieć kontrolę nad wszystkim.
Skomentował pierwsze wzmianki odczytywane przez Szarego, zakładając ręce na piersi. Dalej robiło się pikantnie. Zaczynał poznawać genezę pierwszego zlecenia związanego z Sofie. A więc Natasha miała niesfornego wielbiciela, który sprowadził na nią śmierć. To trochę… smutne.
-W sumie powinienem prowadzić taki dziennik, ale nie mam pamięci do nazwisk.
Wtrącił, pozwalając mu kontynuować. Teraz wjechała na Garfielda, umniejszając mu znacznie. Kto nosił spodnie w tej rodzinie? Sofie nie była chyba nawet dziedziczką, lecz pewnie gdyby chciała, gałąź dynastii obrosłaby jej imię. Czemu to zawsze rodziny są najbardziej popierdolone? Nawet miał ochotę powiedzieć to na głos, lecz wtedy Szary się jakoś wzburzył, oddając mu dziennik. Wyczytał coś jeszcze?
-Trochę szkoda, może jeszcze coś pisała o moich pięknych włosach, albo oczach…
Zaczął wertować kartki w poszukiwaniu takowych wzmianek, lecz wtedy usłyszał jak Hassir wyszedł na korytarz, co zmusiło go do odłożenia dziennika i udania się za nim.
Znowu korytarz, znowu drzwi. Tym razem łazienka, zignorowana przez Pana Marude, ale Elf wszedł do środka, by przejrzeć się w lustrze.
-To zmarszczka…? A nie, to brud…
Wyszeptał do siebie, by znów wyleźć na hol, a wtem skręcić do gabinetu, powitany różnymi imionami i nazwami spółek handlowych, które jego towarzysz wymawiał jak stary paranoik. Aż wywróci oczami z tego wszystkiego, chodząc w te i wewte. Nie był przyzwyczajony do takich akcji, ala agenci służb specjalnych.
Złotowłosy zaczął przeszukiwania, które przerwał, kiedy coś zaczęło szurać pod nimi. Jacyś ludzie, może lokatorzy. Spojrzał wtedy na towarzysza.
-Zabić ich?
Spytał i wcale nie żartował z tą propozycją. Nieobliczalny elf znowu w akcji.
Wtedy wyciągnął w jego stronę rękę, w której trzymał dokumenty dotyczące jakiejś kompanii handlowej. Garfield pisał jak kura pazurem, to nawet nie chciało mu się wdawać w szczegóły.
-Ja już nawet nie pytam, co Ci po głowie chodzi. Może jednak to pomoże…
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Thaazis Hassir Pon Kwi 27, 2020 7:13 pm

  Ponownie robił się nieznośny, ale Hassir cierpliwie to ignorował. Niemniej fakt ciągłego gadania go nie pocieszał. Jakim sposobem ten gość podszedł do kogokolwiek niezauważenie?
  Przerzucał pliki papierów, od czasu do czasu zerkając na jakieś nazwiska, podpisy czy nazwy, które jednak nie były pomocne w obecnej sprawie. Kiedy odezwali się lokatorzy, znieruchomiał odruchowo, starając się rozpoznać jakiś głos, który mógłby z kimś połączyć. Jednak sufit nie ułatwiał sprawy. Solidne budownictwo.
  Szybciej wyciągnął rękę w stronę Arana, niż się odezwał.
  — Nie. — Cicho zamknął szufladę i przeniósł się bliżej kompana. — Jeśli zorientują się, że tu byliśmy albo inaczej nabiorą podejrzeń, szlag może trafić cały plan — szepnął, nasłuchując cichnących rozmów. — Jak zrobi się za gorąco, najbliższym oknem zmywamy się na dach.
  Przemknął wzrokiem po podanym mu dokumencie, właściwie kilku, z których parę okazały się kopią zapasową, jakie zwykle daje się drugiej stronie umowy. Podpis Venneta wisiał tam jak byk na szubienicy, ale do załatwienia sprawy potrzebowali jeszcze jednego. Dokument mówił o umowie handlowej na przewóz towarów, cukru. To nie wystarczało, by rozwiązać układankę, a tym bardziej, by kogoś w niej przyłapać. Skupił się na cyfrach. Trzymanie domowego interesu się przydawało, mógł z nich wyczytać nieco więcej niż przeciętny śmiertelnik.
  — Tak jak myślałem, coś jest nie tak z towarami Venneta. Za dużo sobie bierze... — umilkł, kiedy znów doleciały ich krzyki z dołu. Oddał dokumenty Aranowi, po czym zbliżył się do drzwi. Kroki były za blisko, cenne sekundy przestały się kalkulować.
  Bezgłośnie zamknął drzwi i kucnął przy zamku. Mimo tragicznej wręcz presji czasu każdy ruch Hassira był pewny i opanowany, idealnie współgrający z filigranową konstrukcją zamka.
  Cyk.
  Bez słowa wskazał okno, do którego zaraz też sam podążył.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Infiltracja

Pisanie by Aranai Zevis Wto Kwi 28, 2020 1:18 pm

Chyba towarzyszowi nie przypadł do gustu pomysł z zabijaniem, co trochę mierziło Złotowłosego, który nie był fanem oszczędzania zagrożenia. Zresztą, plan, jaki plan? Zevis nie wiedział nic, a nic o żadnym planie, ponieważ nie chcą mu nic mówić. W sumie, Hassir omija prawdę, zwyczajnie ją przemilczając, zaś jego pozostawiał z fragmentami tego całokształtu sprawy, którą się zajmowali. I co mógł przez to zrozumieć? Zresztą, to bezsensu. Skoro mieli zabić Sofie, to czemu tego nie zrobią od razu. No właśnie. Nikt nie robi takich podchodów, gdyby nie chciał odwlec całego procesu z własnych pobudek. Ale… to tylko trzy dni. Może być w nieświadomości przez ten czas. Potem inaczej pogadają.
-Oknem? Mamy skakać z drugiego piętra?
Spytał, by nie uzyskać odpowiedzi, bo Szary zaczytał się w dokumentację. Jakiś Vennet tak go zajął, choć dla niego było to kolejne puste słowo. Usłyszał ich już dużo. Zapewne i tak zaraz zapomni. Pozbywa się z głowy niepotrzebnych informacji, niczym najemnik, który nie zadaje pytań i skupia się na zadaniu. A jego było proste. Robić za pieska Hassira. Tak to widział. Czuł się trochę… gorszy. Ale żył. Tak, przynajmniej żył, jeszcze.
Kroki zaczęły się zbliżać, więc odłożył papiery na swoje miejsce. Odniósł wrażenie, że Thaazis spanikował, bo… serio wyskoczył przez okno. Ciekawe, czy było tam jakieś zadaszenie, czy też może runął w dół. Zaraz sam się przekona.
-I jak go tu nie lubić…
Zacmokał kiwając głową, po czym ruszył szybko do okna, aby przez nie przeskoczyć. Na szczęście było zadaszenie spadkowe, więc potem to już prościzna.
Gdy tylko znaleźli się na gruncie, prędko wydostali się z terenu posiadłości. Dokąd…? Tam gdzie Thaazis wskazał.

Z/T 2x
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty 7

Pisanie by Thaazis Hassir Nie Lip 05, 2020 9:08 pm

Victoria nie zjawiła się w umówionym miejscu, choć czekali na nią spory kawałek czasu. Przynajmniej Thaaz czekał, niespecjalnie wymagając tego od skrytobójcy. Szczerze wątpił, by informacje o handlowcach mogły zmienić znacząco plan zabicia Sofie. No chyba żeby uciekła na którymś statku, w co wątpił jeszcze bardziej. Długo też czekać nie zamierzał, miał jeszcze parę ważnych rzeczy do zrobienia, trochę bieganiny podczas gdy Aran będzie się zabawiał w towarzystwie pięknej i niebezpiecznej panny. Głupi mają szczęście, nie? Cóż, najwyraźniej wystarczy grać głupka, by je mieć.
  Jemu musiało wystarczyć towarzystwo pięknych ścian i miękkich dywanów, kiedy po raz kolejny wkradał się do domu rodziny Harash. Już kilka razy miał okazję stwierdzić, że lubi to uczucie. Zupełnie jakby odwiedzał dawne miejsce zamieszkania, żadnych niespodzianek, żadnych niemiłych zagadek, które by zawadzały w pracy. Z łatwością odnalazł pokój Sofie i wślizgnął się do środka. Stuk na granicy słyszalności towarzyszył zamykaniu drzwi za sobą. Ostrożnie zatrzasnął zamek w drzwiach, tak jak było przed jego wejściem. Przy odrobinie szczęścia, da mu to chociaż trochę dodatkowego czasu, jak to było poprzednim razem.
  Omiótł wzrokiem pomieszczenie, podchodząc najpierw do toaletki dziewczyny. Właściwie to kobiety, choć Thaaz dywagowałby nad jej dojrzałością psychiczną. Sprawdził pudełeczko na mazidło do skóry, które ostatnio ubarwił w dodatkowe składniki. Wyglądało na używane, to dobrze. Odłożył na miejsce. Idealnie na miejsce tak jak leżało, nawet przez chwilę zastanowił się nad orientacją wzoru na pokrywce.
  Zerknął pod łóżko i na ułamek sekundy przeżył zawał, nim jego oczy dostrzegły dziennik wciśnięty w najciemniejszy kąt. Odetchnął cicho i wziął książeczkę, kartkując ją przez chwilę. Znalazł ostatni wpis, jakieś codzienne bzdety, uraz do ojca o inną bzdurę. Przekartkował do miejsca, gdzie pojawiło się jego nazwisko, przedtem upewniając się, że nie było wspomniane nigdzie indziej. Potem wyrwał kartkę, przyłożył do własnej i odetchnął cicho. To była najniebezpieczniejsza część jego planu, teoretycznie miał tylko jedną próbę. Bardzo ostrożnie, powoli, z zachowaniem chirurgicznej precyzji oberwał spreparowaną stronę w taki sam sposób jak wyrwany oryginał. Posprzątał wszystkie śmieci i razem z tym drugim schował do kieszeni. Już nigdy nie zobaczą światła dziennego. Zerknął jeszcze raz na zapisaną przez siebie kartkę.
  Dobrze pamiętał długie i żmudne godziny, jakie spędził w podziemiu nad jedną ze skrzynek, która robiła za prowizoryczny stół. Zebrawszy tyle lamp i świec, ile tam znalazł, oświetlił sobie dobrze blat, tak by mieć jak najlepszy widok na kartki przed sobą. Wcześniej kilka razy już układał w myślach tekst, który potem wystarczyło tylko zebrać zgrabnie i przelać na papier. To, co teraz trzymał w rękach, było piątą próbą, idealną. Zadbał nawet o wywietrzenie papieru i uperfumowanie ulubionym pachnidłem Sofie, które czuć było też od dziennika.
  Zastanowił się przez moment. Udał, że wyrywa kartkę z książki, zmiął ją natychmiast w byle jaki sposób i... gdzie ją rzucić? Gdzie rzuciłaby ją Sofie?
  Biała kulka poleciała pod stoliczek toaletki. Była zarówno w kącie, co i dość widoczna, by milicja czy ktoś z domu mógł ją znaleźć. Zaraz obok krzesła, na którym siedział, wylądowało kilka przyschniętych płatków róży, białych jak śnieg.
  Upewniwszy się, że wszystko jest tak, jak należy, ulotnił się czym prędzej z domostwa. Już tylko zwinięta kartka była świadkiem i dowodem jego eskapady. Dowodem, który wszystkiemu przeczył.

25 maja 1868r.
  Znowu odwiedził mnie Lars. Pomijając już to, skąd się dowiedział... JAK on śmiał? Nie mogę uwierzyć, że mógł być tak bezczelny, żeby się umówić i oskarżać MNIE o zabójstwo jego kochanki. Mam ochotę wydrapać mu oczy. Czy on naprawdę myślał, że ona się zmieni? Głupek. Jeszcze te kwiatki, bezczelny głupek. Jakbym była jakąś przypadkową mieszczką. Jeszcze zobaczymy...


z.t.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Kwaśny Owoc

Pisanie by Claudie Misfortune Sob Wrz 19, 2020 5:46 pm


jesień 1868 r.

"Kwaśny Owoc", bo tak nosiła nazwa sztuki autorstwa reżysera Virpabena Bibblevot, przyjęła się z wielkim entuzjazmem na premierze w Selinday. Teraz zaś, Afraaz miało okazję doświadczyć tego samego, choć dla aktorów nie była to już pierwszyzna. Na przedstawienie historii młodego Admirała, który pnie się w hierarchii, na salonach prymu, zebrała się spora część mieszczaństwa, jak i tych bogatszych obywateli, oczywiście z lepszymi miejscami.
Claudie grała rolę Rose, ukochanej Admirała, w którego wcielił się jeden z wybitniejszych aktorów Medevaru, Franz Callpart. Ten duet zapewniał już 50% sukcesu całego spektaklu. Jedynie przyszło nowych statystów zebrać na szybko, bo tamci się pochorowali, po tym jak kucharz szczura dodał do zupy. Przykry incydent.
Ale teraz, w akcie I, scenie VI, chwila należała tylko do niej, kiedy Rose żaliła się sobie samej:
-...dlaczegóż nie widzisz, jakim głupcem się stałeś?! Czemu w łasce bogów pozostajesz?! Po kielich sięgasz, do dna go pijesz, w niczym nie miarkujesz! Zdobywasz serca, no i władzę… a ja gasnę z czasem…
Wypowiedziała płaczliwie, a z jej błękitnych oczu popłynęły łzy. To był dobry moment, by w nerwowej histerii, miotać wzrokiem we wszystkie strony. Wpierw na kulisy sceny, gdzie debiutujący statyści umierali przez tremę, a zwłaszcza jeden, który stał blisko wyjścia na scenę. Pewnie był ciekawski. Potem przeniosła uwagę na publiczność. Wśród tak licznych twarzy, ciężko wyłapać choć jedną. Niestety, nie widziała tego konkretnego ktosia, na którym jej zależało. Pewnie nie przepadał za teatrem.
-...jeśli tak ma być, zrozumiem. Jeśliś pogrzebiesz nasze szanse, zrozumiem. Lecz bogów się wyrzeknę, jeśli tak mnie karać mają, a ciebie wyłącznie moim kosztem nagradzają!
Wtem jedna osoba rzuciła się w oczy. Starszy szary elf, Illen Elanssier, bibliotekarz z którym ostatnio rozmawiała. Siedział na balkonie, a choć wydawało się, ze tak interesuje go sztuka, to w tym momencie wydawał się kogoś wypatrywać. Misfortune jednak pojęcia nie miała, że ów męzczyzna miał swój cel, reprezentując dwa stronnictwa, dla których miejsca w tym teatrze być nie powinno…
Lecz on jest. A dalej nie ten, którego oczekuje.
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Thaazis Hassir Nie Wrz 20, 2020 4:08 pm

  To nie tak, że nie lubił teatru. Wręcz przeciwnie. Jak wcześniej zauważyła Claudie, aktorzy mieli intrygujące umiejętności kłamania przed tłumem ludzi i jeszcze dostawali za to pieniądze, a za obserwowanie ich technik, sukcesów i błędów ludzie patrzyli na ciebie z uznaniem i aprobatą. Teatr potrafił być bardzo przydatnym przybytkiem. Teraz jednak nie przyszedł korzystać z dobrodziejstw kultury. Musiał znaleźć konkretną osobę i mieć na nią oko. Dwoje oczu najlepiej.
  Znikanie z trybun może okazać się podejrzanym zjawiskiem, więc nawet się na nich nie pokazał. Jakkolwiek cała rzesza ludzi wgapiała się w scenę, to siedzący obok niego nie omieszkaliby go zauważyć, a już zwłaszcza aktorzy. Zwłaszcza ci, którzy nie mieli wiele do roboty. Minąwszy bramki, nie poszedł zająć miejsca, a zaszyć się. Znał ten budynek doskonale, nie stanowiło to większego problemu. Tym samym znalazł się w miejscu umówionym ze statystą. Niewinny zaułek w garderobach, gdzie już dawno niczego nie używano.
  Nastała przerwa w przedstawieniu, dokładnie między pierwszym a drugim aktem. Niewysoki chłopak wszedł w głąb garderoby. Chciał znaleźć jakieś oddalone okno, by móc zapalić. Ah, te nałogi. Niebawem zjawił się z powrotem.
  Thaaz nie byłby sobą, gdyby nawet o to nie zadbał i faktycznie dało się od niego wyczuć delikatny aromat papierosa. Pewien dyskomfort sprawiał sprawiał bandaż owinięty wokół głowy, konkretniej wokół uszu, ale musiał to przecierpieć. Grunt, że wzrost w miarę się zgadzał, sylwetka również, a pod obszernymi szatami "ducha-wspomnienia" nie dało się tego rozróżnić. Maska zapewniała znośną widoczność. Było dobrze.
  Aż do drugiej sceny, kiedy razem ze swoją uroczo-upiorną grupką wysnuł się na parkiet. Teoretycznie wiedział, że ona tu będzie, ale jej obecność i tak była niekomfortowa. Nie lubił, kiedy znajome osoby były w pobliżu, a nie były wtajemniczone, to zwykle generowało problemy, a Claudie wyglądała sama na chodzący problem.
  Nie przysłuchiwał się zbytnio przedstawieniu, pan Admirał zaczął coś krzyczeć, a oni kręcili się wokół jak przeganiane stadko sumienia. Z tego, co zdążył wyczytać ze sztuki, każdy jeden reprezentował błąd i zły uczynek bohatera, by potem gnębić go przy każdej scenie. Jeśli kiedyś miałby zostać duchem, pewnie zająłby się czymś podobnym.
  W końcu znalazł swój cel. Był doskonale ukryty, gdyby ktoś nie wiedział, gdzie się wpatrywać i po co, nigdy by go nie dostrzegł. Teraz tylko czekać. Nie lubił takich akcji, nie wiedział tak naprawdę, na co ma się przygotować.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Claudie Misfortune Nie Wrz 20, 2020 4:47 pm

Akt II, scena III. Admirał krzyczał na samego siebie, a właściwie do dusz przedstawiających jego błędy i grzechy, jego małżonka zaś siedziała w odpowiednim miejscu, udając że go nie słyszy, jakby była tylko tłem dla tego sceny, w innym pomieszczeniu. Był to jej ulubiony fragment, bo mogła dzięki temu odpocząć, zaś wszystko w rękach Franza.
Ze względu, że światło padało na aktora głównego, ona mogła pobłądzić wzrokiem po statystach. Zwłaszcza jeden przyciągnął jej uwagę. “Nieposkromiona ambicja”, która miała go sprowadzić na manowce i oddalić od prawdziwie ważnych rzeczy w życiu. Dostrzegła bandaże z tyłu jego głowy, oraz wybrzuszenia w miejscu, gdzie powinny być uszy. Niekształtne to. Jego sylwetka też jej kogoś przypomniała. Dopiero kiedy obrócił się w jej stronę, dostrzegła oczy spod maski. Wszędzie rozpoznałaby ich wyraz, oraz barwę. Choć w ciszy zamarła, nic po sobie nie pokazała. Skupiła się na nim. Czy to był… niemożliwe, wiedziałaby, ale czy… Thaazis…?
Światło padło na nią. Powoli wstała, splatając dłonie na wysokości brzucha, z lekko zgiętymi łokciami, podeszła bliżej Admirała, wymijając blisko “Nieposkromioną ambicję”, rzucając jeszcze jedno spojrzenie w jego oczy. Może na ten jeden moment ich wzrok się złączył. Jeśli tak, była już całkowicie pewna, ale skupiła się już na roli. Nie mogła z niej wypaść. Choć cały czas po głowie chodziło jej, co tu się wyprawia, dlaczego…
-Zacząłeś wierzyć, że jesteś wybrańcem, tym jedynym, a może samozwańcem…? Czy cokolwiek może Cię zmienić? Ciebie też zawsze można wymienić…
Admirał spojrzał w jej kierunku, przez co statyści musieli zrobić lukę między nimi, oraz dla widowni.
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Thaazis Hassir Pon Wrz 21, 2020 12:41 am

Nieposkromiona Ambicja. Czyż to nie był ciekawy zbieg okoliczności? Móc podmienić akurat tego aktora ze wszystkich, choć rola, jaką miał zagrać jest w tym zestawieniu całkiem przypadkowa. Mógł się wcielić w każdego innego ducha, ale nie, on stał się akurat jednym z wcieleń Thaaza, w które elf teraz sam się przebrał. Jak się nad tym zastanowić, to było dziwne uczucie. Jakby obnażył przed całą widownią część siebie, a przecież nikt z nich nie wiedział, że to właśnie on.
Obserwowała go. Czuł jej wzrok na sobie. Choć tasiemkami maski i włosami starał się zakryć bandaże i chyba reszta dała się nabrać, to nie panienka Misfortune, która gapiła się na niego co chwilę. Siłą rzeczy musiał się odwrócić w jej stronę, a wtedy gapiła się jeszcze bardziej. Świetnie. Musiał się skupić na czym innym. Na równym krążeniu i machaniu obszernymi rękawami razem z innymi, a także na gościu specjalnym, który pełzał po kulisach nad ich głowami. Thaaz zaczął się zastanawiać, czy typy z obsługi technicznej wiedzą o jego istnieniu.
Przeszła zaraz obok. Błąd, za który zbeształ się w myślach, a którego nie mógł już naprawić. Jej spojrzenie było dostatecznie wymowne, bez wątpienia go rozpoznała. A jednak nie zaczęła krzyczeć, to był nawet dobry znak.
— Ah, na cóż mi przyszło, że nawet ty dziś próbujesz mi wyciskać łzy? Lecz ja nie z tych, co rozpaczają! O, już mi...
Przestał ich słuchać, może nawet nie tylko on, bo zaraz metaliczny zgrzyt i jęk poniósł się z góry. Z innej części niż jego cel, który razem z nim znajdował się po prawej części sceny. Na lewą zaś gruchnął obciążnik i jakaś stalowa rura, którą pociekła woda.
A przynajmniej powinna to być woda do efektów specjalnych. Biedny wielki aktorzyna nawet nie krzyknął, nim wzdłuż mokrej rury pomknął płomień, zajmując plamę na deskach i drewnianą ściankę rezydencji admirała. Zaraz po niej zajęła się kotara i scena stanęła w ogniu. Ludzie na widowni zaczęli krzyczeć i pchać się do wyjścia. Nie wiedzieli jeszcze, że ogień zaczął ich wyprzedzać. To był majstersztyk, ktoś skrupulatnie rozłożył olejowe ścieżki tak, by nie rzucały się w oczy, a żeby sięgnęły strategicznych punktów.
Thaaz ulotnił się za kulisy. Jego śladem pobiegli inni statyści, lecz zbyt późno, ogień pochłonął drzwi, którymi ten wybiegł. Teraz wiedział, co znaczyło "Za nic nie zwlekaj". Ale co miało znaczyć to wszystko? Filip miał go dość? Nieważne, zauważył typa, którego miał wyprowadzić. Ubrany podobnie do statystów, lecz z kapturem na głowie, niewielu się połapie, dbając raczej o własne życie.
Pociągnął go za ramię, ale za chwilę musieli zawrócić i zmienić korytarz. Coś poszło nie tak? Możliwe, nad pożarem trudno zapanować, choć Thaaz nie przedstawiał im jedynek ścieżki ewakuacji, co też wyraźnie zaznaczył.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Claudie Misfortune Pon Wrz 21, 2020 10:48 am

Claudie nie wypadała z roli, choć miała setki pytań i nie omieszkała ich potem zadać Hassirowi. A jeszcze kolejne, miały się za chwile pojawić. Znów spostrzegła Illena, który nagle wstał i skierował się do wyjścia. Dlaczego? Sztuka mu się nie podobała…?
A za moment, nim Franz dokończył swój dialog, usłyszeli metaliczny trzask. Płomienny olej oblał aktora, który zajął się ogniem, tak jak potężna gruba kotara, a w kilka sekund, cała reszta sali. Widzowie zaczęli krzyczeć, uciekać, choć tylko kilku udało się zdążyć na czas. Misfortune cofnęła się kilka kroków, w przeciwieństwie do statystów, nie uciekając. Spojrzała na żywą pochodnię jaką stał się Franz, który miotał się we wszystkie strony. Claudie zakryła usta dłonią, zaczynając cicho chichotać. Nie spodziewała się tak spektakularnego finału "Kwaśnego Owocu". Oj, panie Admirale, nagrabiłeś sobie wystarczająco. Biedny Franz, to jego życiowa rola.
Kiedy aktor spadł ze sceny, zauważyła że różne elementy zaczynają spadać na niewinnych ludzi. To wszystko było takie piękne, ogień stworzył wspaniały klimat! Ale robiło się duszno, a gdzieś tu był Thaazis, musiała upewnić się, że nic mu nie będzie!
Rozdarła materiał długiej sukni i pobiegła tam gdzie statyści ruszyli. To był zły kierunek, większość ruszyła do wyjścia ewakuacyjnego, lecz był tam remont. Na rozwidleniu, dostrzegła jak Hassir zawraca, ciągnąc kogoś za ramie. Co tu się dzieje? On coś wie? Zachowywał się dziwnie, tak samo jak Illen, który jako jedyny opuścił spektakl przedwcześnie. Nieważne, to nie ma teraz znaczenia.
Kiedy ją mijał, obierając kolejną złą drogę, teraz to ona złapała go za ramię, zaczynając kaszleć od dymu.
-Nie tam! Zginiesz! W garderobie jest właz do… kanałów!
Wykrzyczała przez ten harmider, po czym szarpnęła go w odpowiednim kierunku, co utworzyło łańcuszek. Musiała doprowadzić go do odpowiedniego pokoju. Jeśli wejdą do podziemi, unikną losu reszty nieszczęśników.
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Wysokie Ogrody Empty Re: Wysokie Ogrody

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach