Góry

+8
Abigail Valendav
Rhami
NPC
Baqara
Babibył
Cerbin Amenadiel
Killian Falone
Mistrz Gry
12 posters

Strona 1 z 7 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Góry Empty Góry

Pisanie by Mistrz Gry Pon Kwi 13, 2020 12:54 pm

źródło: wallpaperbetter.comźródło: pixabay.comźródło: wallpaperbetter.com
Młode pasmo górskie stanowiące południową granicę puszczy kirtańskiej. Strzeliste szczyty u samej góry niemal ciągle pokrywa śnieg skrzący się w promieniach słońca, to najwyższe punkty prawdopodobnie na całym kontynencie. Ich zbocza są strome i kamieniste, większość bardzo niedostępne dla przeciętnego śmiertelnika, a wąskie doliny i jary niemal zawsze pogrążone są w cieniu. Żyjące tu stworzenia w większości albo potrafią latać, albo niezwykle sprawnie się wspinają. W dolnych rejonach nie brakuje różnych gadów czy mniejszych ssaków, ale ciężko spotkać coś większego od kozicy. Ludzie rzadko zapuszczają się do gór, a wokół nielicznych kopalni i kamieniołomów stawia się niewiele domostw. Mimo wszystko Góry Koronne uważane są za znacznie bezpieczniejszy szlak na wschód niż puszcza.
FAUNA
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Proin nibh augue, suscipit a, scelerisque sed, lacinia in, mi. Cras vel lorem. Etiam pellentesque aliquet tellus. Phasellus pharetra nulla ac diam. Quisque semper justo at risus. Donec venenatis, turpis vel hendrerit interdum, dui ligula ultricies purus, sed posuere libero dui id orci.
FLORA
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Proin nibh augue, suscipit a, scelerisque sed, lacinia in, mi. Cras vel lorem. Etiam pellentesque aliquet tellus. Phasellus pharetra nulla ac diam. Quisque semper justo at risus. Donec venenatis, turpis vel hendrerit interdum, dui ligula ultricies purus, sed posuere libero dui id orci.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Killian Falone Pon Cze 07, 2021 11:54 pm

  Góry Koronne potrafiły zachwycić krajobrazem, choć głównie za dnia. Nocą zachwycały raczej swym złowrogim, zębatym cieniem na horyzoncie oraz gamą dziwacznych odgłosów różnych stworzeń, które się tu zadomowiły. Nawet trójka doświadczonych wampirów mogła nie czuć się tu zupełnie bezpieczna, w końcu wystarczyłoby, żeby jakiś drapieżnik wpadł w nich i skonsumował część z lecących nietoperzy. To by nie był miły koniec tej przygody.
  W pewnym momencie nietoperze Killiana zmieniły położenie, przenosząc się na prawą stronę ich grupki, gdzie też pojawiła inna chmara. Przybysz jednak zachowywał bezpieczną odległość, a zaraz za nim zjawili się kolejni, na chwilę zamykając ich w przestrzennej klatce, z której wyjście pojawiło się u dołu. Jasny sygnał do lądowania.
  Falone ruszył pierwszy, zwalniając zaraz, by mieć towarzyszy przed sobą i tym samym oko na to, co się z nimi dzieje. Wampiry jednak nie atakowały, schodząc na ziemię razem z nimi.
  Stanęli na polanie otoczeni przez siedem wampirów w ciemnych skórzanych uniformach, a ich twarze przysłaniały symbolicznie maski na wzór dawnych hełmów rycerskich. Przy pasie wisiała broń, a pewnie nie była jedyną, choć żadnej jeszcze nie dobyli.
  O dwa kroki do przodu wysunął się jeden z nich.
  — Wkroczyliście na ziemie lorda Savrasque — oświadczył. — Mamy rozkaz sprawdzić każdego przybysza. — Przesunął po nich wzrokiem, trochę więcej uwagi poświęcając białowłosym mężczyznom, lecz nie zmieniło to w żaden sposób jego postawy.
  — Vasilica Bellamina, Cerbin Amenadiel i Killian Falone — przedstawił ich tak skrótowo, jak tylko się dało. Gdzieś w środku miał powoli dość legitymowania się każdemu ignorantowi po kolei. Może powinien sobie poharatać twarz, przynajmniej by go poznawali. — Chcemy się widzieć z twoim panem.
  Strażnik z wolna skinął głową, po czym spojrzał na najbliżej stojącego.
  — Raport. — Wampir odleciał, a wzrok dowódcy padł na kolejnego towarzysza. — Millein będzie waszą eskortą. Lećcie bezpiecznie, panie.
  Dał sygnał i pozostali strażnicy również się ulotnili, za wyjątkiem jednego, który zaczekał, aż ich goście najpierw się zbiorą. Tak też, w nowym towarzystwie przemierzyli dalsze przestrzenie nad stromymi zboczami gór. Millein popiskiwał co jakiś czas, lecz nie zwracał się tym do nich. Falone zgadywał, że jest to wiadomość dla pozostałych strażników, że sytuacja jest pod kontrolą. Na jednym ze zboczy, pokrytym skałami, wśród których niczym stary wąż wiła się brukowana droga, wyrastał zamek z ostro wykończonymi blankami i iglicami wież celującymi w gwiazdy. Millein nie kłopotał się bramą, wprowadzając ich bezpośrednio na dziedziniec, gdzie napotkały ich różne pary oczu. Zamek bez wątpienia żył, być może nawet całą dobę, kto tam wiedział tego starca.
  — Pozwólcie za mną — rzucił i zaprowadził ich przez bramę do wnętrza.
  Killian czuł się, jakby przekroczyli jakąś niewidzialną granicę czasu, wkraczając ponownie w rok 1650, kiedy miejsca takie jak te tętniły życiem w każdym zakątku kraju. Choć już wtedy zdawały się chylić ku upadkowi, ostały się tylko zamki książęce, powoli przekształcane na wytworne pałace niżeli warownie. Savrasque chyba nic sobie nie robił z upływu czasu. Ich kroki odbijały się głucho o miękki dywan, kiedy szli korytarzem pełnym świec, co jakiś czas mijając poszerzenie w formie pseudo-saloniku. Z jednego takiego doleciał ich głos, cichy i delikatny, którego słowa dźwięcznie płynęły przez ciszę...
  — Nie- płacz, dzieci-no, Los- taki je-st, Mor-duje pię-kno i-... pasję... — Dziewczynka umilkła, dostrzegając ich kątem oka, a zaraz też umknęła z widoku.
* * *
  Choć zaprezentował się im na swoim tronie, to jednak Learthim szybko z niego zszedł, zapraszając niemal równie wysoko postawionych gości do galerii, której przepastne okna były jednocześnie wyjściem na taras z kamiennymi blankami. Tam to potoczyła się wstępna rozmowa, nad którą drakuleta nachmurzył czoło.
  — Mówicie z takim zapałem o morderstwie Ardamira, lecz ono pociągnie za sobą o wiele więcej śmierci, niż można sobie wyobrazić. To nie będzie jedynie przewrót władzy, a redukcja populacji... przez nią samą. — Zerknął na nich surowo. — O ile owa reszta nie postanowi również się zbuntować...
  — Mówią o kwiecie paproci.
  W galerii była jeszcze jedna osoba, ta sama mała dziewczynka, którą widzieli wcześniej, w czarnobiałej sukience, o czarnobiałych włosach spiętych kokardą i dziwnie nieobecnym chwilami spojrzeniu. Lord przedstawił ją jako Kathleen Vasthel, co było o tyle ciekawe, że ród Vasthel podobno wymarł około roku 1740, kiedy polowania na wampiry wciąż były nasilone w pewnych okolicach...
  — Kathleen?
  Zeskoczyła ze stołka przed sztalugą i podeszła do nich bliżej, zakotwiczając bladoniebieskie oczy w Falone'ie, który również to zrobił.
  — Obiecujesz, panie, coś pięknego, ale nieosiągalnego w tej chwili. Zbyt wiele wampirów pragnie krwi. Zbyt wiele z nich darzy nienawiścią każdego człowieka, jakiego dostrzeże. Wiele zmian, o których mówisz, panie, nastąpi dopiero po wielu latach pełnych niewypełnionych praw, zbrodni i oszustw — oświadczyła spokojnie, a słowa te dziwnie nie pasowały do jej dziecięcego głosiku.
  — Bez włożonej pracy i czasu niczego się nie zmieni, to oczywiste — odparł, choć wciąż było mu dziwnie rozmawiać z dzieckiem na taki temat.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Cerbin Amenadiel Wto Cze 08, 2021 10:51 am

Powaga sytuacji zaczynała się zmieniać w diametralnym stopniu, bo nawet nie wiedział kiedy, z odwiedzania arystokratów w swoich posiadłościach, dotarli do szukania pomocy na starych zamczyskach. W dodatku, kontroli powietrznej zupełnie się nie spodziewał, lecz dostosował się do Killiana, obniżając pułap i ostatecznie, lądując na wyznaczonym miejscu, przekształcając się z powrotem do własnej formy. Za moment, Bellamina się dołączyła, zatrzymując się u jego boku. Miodowe oczy omiotły każdego krwiopijce, który zebrał się wokół nich. Wyglądały jak prywatna gwardia, coś w rodzaju Pomiotów, tylko ich kreacja była bardziej śmiała, niżeli dyskretna. Zwłaszcza te hełmy… cóż za przeżytek i marna imitacja, takie coś nawet nie chroniło głowy. Ale nie to było ważne. Należeli do służby Savrasque, jak sami siebie określili, więc tu zaczynała się negocjacja. Nie żeby samemu uznał swoje możliwości mówcze za gorsze ostatnim czasym - zapomnijmy o wydarzeniach w Sear - lecz tym razem, to był kontakt Falone, więc on przejmuje inicjatywę. Ciekawe co mieli w głowach, słysząc choć dwa nazwiska…
W końcu zaś, pod eskortą jednego ze strażników, wznowili lot, kierując się już bezpośrednio do siedziby Laerthima. Nie wiedział czego się spodziewać po nim, wiedział jedynie tyle, że jego i Cerbina łączył zbliżony wiek, ale chyba na tym to się zamykało. Bowiem, kiedy zobaczył zamek na horyzoncie, zrozumiał jedno. Samemu nigdy chyba nie zaszedł tak wysoko w hierarchii, aby mieć możliwość grożenia Ardamirowi i pozostania przy życiu. Ani nie miał prywatnego zamku. Cóż. Neraspis i tak było większe od tego tu.
Znów lądując, tym razem na dziedzińcu zamkowym, obserwowani przez inne wampiry, nie tylko Killian poczuł się dziwnie. Może nie chodziło akurat w tym przypadku o czasy świetności zamków, bo tych się nazwiedzał w swym rycerskim życiu, a raczej, o tak duże skupisko wampirów w jednym miejscu. Co prawda, sami tworzyli dużo większe, ale… gdyby oni wszyscy ruszyli na żer… ciężko sobie wyobrazić chaos, jaki mogłoby to wywołać. Armia Ardamira przeciw ludzkości… coś takiego, zmieniłoby Medevar nieodwracalnie, dla jednego i dla drugiego gatunku.
Przemierzając korytarze, Cerbin na moment zwolnił kroku, kiedy dobiegł go dźwięk melodii, nuconej i cicho śpiewanej, aż jego wzrok spoczął na dziewczynce, która wprawiła go w lekki dyskomfort. Co prawda, szybko zniknęła, lecz to było dziwne. Dziecko w tym miejscu? Co prawda, mogła być jeszcze śmiertelna…
***
...lecz nie była, jak się miało okazać. Ta dziwna istota, którą jego zdaniem, powinni dobić z litości, okazała się starą wampirzycą, w ciele dziecka. Miodowe oczy wodziły za nią i za jej pędzlem, którym to tak intensywnie malowała na płótnie. Bellamina tylko udawała, że nie była nią zainteresowana, ale jej oczy też uciekały w ten punkt. Bardziej śmiały był Amenadiel, który wręcz gapił się na nią, jak na dziwne zwierzątko, od którego oczekujesz, by zrobiło coś interesującego, jak sztuczkę lub zagdakało tak, jak jeszcze nie słyszałeś.Lecz ta jedynie była jakaś dziwna, może wina leżała w tym, że była ostatnią z wymarłego rodu Vasthel, lecz jaki miało to związek z tym, że była taka młoda z wyglądu? Czyżby zginęła podczas eksterminacji wampirów, jeszcze jako śmiertelniczka i została przeoczona? Nawet jeśli, nie tłumaczyło to jej dwukolorowych włosów. To też było naturalne. Cała była nienaturalna. Zarazem interesująca, a zarazem irytująca swoim bytem.
Amenadiel powoli kroczył po tarasie, obserwując mroźne krajobrazy i nasłuchując co też reszta mawia. W sumie, już polubił Laerthima, ponieważ miał bardzo ostrożne, rozsądne i poważne spojrzenie na sprawę. Nie negował z góry pomysłu, nie rzucał się też na nieznane, zamiast tego, chciał najpierw sprawdzić opcję, rozważając dalsze perspektywy. Jak najbardziej Cerbin to rozumiał, a fakt, że jeszcze ich nie zabił, świadczył o jego dobrych nastawieniu. Może to wampirze dziecię było trochę jak skrzekot, kiedy się wtrącała, ale cóż, sama też zahaczała o dobre problemy, które były realne. Problem w tym, że tym więcej mówili z sensem, tym bardziej, Killian zdawał się mniej radzić. Westchnął bezdźwięcznie, zwracając się w ich stronę. Jego kolej, a wpierw, zahaczył spojrzenie o Kathleen. On nie zamierzał jej traktować jak dziecko, tylko starą wampirzyce, która tylko myśli, że wie lepiej.
-Mówisz, panno Vasthel, o “latach pełnych niewypełnionych praw, zbrodni i oszustw”, lecz choć nie mogę wykluczyć tej ewentualności, to ograniczasz swoje horyzonty do prostej obawy.- Podszedł bliżej, z uśmiechem. -Gdy Ardamir zbierze armię swych wygłodniały, nienawidzących ludzi, wampirów, wtedy czekają nas nie tylko lata, a wieki, zbrodni i cierpienia. Świat już nie będzie taki sam, a ludzkość odpowie dużo szybciej. Kolejną eksterminacją, w której zginą tysiące, jeśli nie wszyscy. Nie robiąc z tym faktem nic, zezwalamy na poniesienie kosztów znacznie większych dla nas, niż wiązałyby się z inwestycją… w zmianę nurtu tej polityki…- Przeszedł się kawałek, zakładając ręce za plecami, wciąż uśmiechając się, z głową dumnie uniesioną w górze, by po chwili, spojrzeć przenikliwie na Savrasque. -Gdy służyłem królowi Petre, takie problemy były nawet nie do pomyślenia. Obrał pokój, dzięki któremu, mogliśmy żyć w bezpieczeństwie. Lecz zamordował go własny syn, a wraz z tym, następstwem stało się realne zagrożenie i setki przelanej krwi. To już nie jest spokojne królestwo Petre. Nie chcemy też, aby to było okrutne królestwo Ardamira. Chcemy, pomimo trudu i ofiar, jakie przyjdzie za to zapłacić, spróbować powrócić do dawnych wartości. Lecz jeśli nikt nie wystąpi przed szereg, reszta też tego nie zrobi. A przez ostatnie tygodnie udowodniliśmy, że jest naprawdę wielu, którzy są gotowi na zmiany. Czy więc, Ty też jesteś…?
Spytał, podtrzymując wzrok, jak i łagodny uśmiech.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Killian Falone Sro Cze 09, 2021 12:07 pm

Dobrze, że Cerbin nie wypowiadał na głos niektórych swoich myśli, bo mogłyby się skończyć kolejną dyskusją. W dodatku nie do końca na temat. Jednak ich rozmowa dalej toczyła się wokół nowej wojny, a jasne ślepia Kathleen wodziły za Amenadielem ze skupieniem. Nie mogła się w pełni zgodzić z tym, co mówił, choć on również miał rację. To zawsze była trudna sytuacja, kiedy dwoje ludzi ma rację, ale nie prowadzi to do porozumienia.
— Bystry umysł bierze pod uwagę każdą możliwość. — Przechyliła głowę w bok. — Nie powiedziałam, że i tak się nie stanie, lecz ten scenariusz skreślacie, panie. A skoro tak, trzeba być gotowym na wybraną przyszłość. Cieszy mnie, że ją znasz.
Learthim spoglądał na nich w milczeniu, jakby śledząc i oceniając przebieg tej rozmowy. To, że Cerbin przejął inicjatywę było ciekawe, jak również fakt, że Killian nie przytaknął już ani jemu, ani Kathleen. Sądząc po jego minie, uznawał to za zbędne. Zaraz jednak Amenadiel zwrócił się do niego samego. Jego bursztynowe ślepia spoczęły na białowłosym wraz z kolejną dozą analitycznego skupienia. Jak nauczyciel na egzaminie ustnym.
— Możesz cofnąć zegar, ale nie czas — rzuciła cicho Kathleen, spoglądając na niego, jakby była to jakaś straszliwa prawda.
— Czyny Ardamira wywarły niezmywalne piętno tak na naszym, jak i na ludzkim społeczeństwie — przetłumaczył, zarazem poruszając własne wątpliwości. — Wiele z wartości, o których mówisz, uważa się za martwe, a życie bez niektórych z nich okazuje się wygodne. Nie twierdzę, że to dobrze, lecz to nie mnie będziecie musieli przekonać do swojej polityki. — Ruszył w stronę blanków, o które oparł się rękoma, spoglądając na dziedziniec i góry w tle. — Wiele pracy kosztowało mnie utrzymanie na tej ziemi względnego porządku i zminimalizowanie wpływów Ardamira. A teraz chcecie, bym sprowadził tu wojnę...
— Wiedziałeś, że wojna nadejdzie. Że Ardamir prędzej czy później wyciągnie ręce po twoje ziemie. — Falone zbliżył się również do blanków. — Nie robimy rewolucji, by zdobyć władzę czy zabić króla, a zmienić naszą rzeczywistość. Dawne czasy przepadły, lecz ich wartości wciąż mogą być zaadaptowane i pozostać żywe. Wciąż mają wartość i mogą nas chronić, jeśli ktoś o nie zadba.
Lord przyglądał mu się uważnie.
— Mówisz, że nie pożądasz tronu. Być może dziś to prawda. Lecz władza to łakoma rzecz, chłopcze — odparł Learthim. — I na tyle nieporęczna, że łatwo się nią zadławić.
— Miałem już władzę. Nie zmieniła tego, co myślę. — Zerknął na Cerbina. — Co obaj myślimy. Izbę również powołuję nie bez powodu. Ardamir nie słucha swoich ludzi, mając się za bożyszcze, a to jeden z jego największych błędów. W przeciwieństwie do niego zdaję sobie sprawę, czym jest odpowiedzialność za cudze życie
Savrasque umilkł ponownie, po czym zwrócił z powrotem do wnętrza galerii, z rękoma po dworsku splecionymi za plecami. Odwrócił się do nich.
— Niech więc tak będzie — odparł tylko i skierował wzrok na pannę Vasthel. — Kathleen, weźmiesz kilku gwardzistów i Nahesusa i ruszysz do Neraspis. Niebawem do was dołączę.
Dziewczynka skinęła głową i szybkim krokiem opuściła salę.
W ogólnym rozrachunku można tę rozmowę uznać za udaną, choć ciężko nie dostrzec diametralnej różnicy między Savrasque a innymi arystokratami. Zwłaszcza Matthewem. Killian był przekonany, że Learthimowi nie chodziło o samo rozpoczęcie wojny, a wybór lidera, kogo jednak widziałby na drugim miejscu, to mogli tylko zgadywać. Może siebie.
Trójka drakuletów opuściła tereny lorda pod eskortą tego samego strażnika, który w pewnym momencie po prostu odłączył się od ich grupy, zawracając w stronę zamku.

z.t. x3
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Cze 11, 2021 12:55 pm

Podobno, Gospoda Pod Kłem, nie znajdowała się daleko od Ursy, z której Gaspard wyruszył, jednakowoż, problem tkwił w czym innym. Tawerna Zabójców, czy jak ją tam zwali, była zlokalizowana gdzieś w lesie, więc tak na ślepo ciężko trafić. Wampir przemierzał ścieżki, rozciągające się po górskich terenach, wciąż rozglądając się za jakimś rozdrożem, wydeptaną drogą, która go doprowadzi w konkretne miejsce. Niestety, miał na to ledwie jedną noc, bo jakby się zastanowić, gdy nastanie świt, ma trzy opcje. Schronić się w zajeździe, znaleźć zacienioną grotę lub umrzeć. Istniała jeszcze czwarta opcja, mikstura odporności na promienie słoneczne, ale nie chciał marnować jej w tak głupi sposób. Powinien sobie poradzić, zawsze sobie radził.
Jego wzrok uniósł się spod kaptura, czując zapach zwierzyny, która biegała w miejscowych lasach. Lekko go zatkało, więc wyjął manierkę z torby podręcznej, upijając z niej krew królika. To pomagało wytrwać i nie głodować, choć dalej zapach ludzi powodował silną potrzebę spróbowania ich. Nie chciał już z tym przegrywać. Zresztą, bycie samemu było bezpieczniejsze. Nikogo nie narażał swoją obecnością. Nie zapomni jak raz prawie ugryzł Gaushina. Lecz ciężko pominąć pozostałe zbrodnie, przed którymi się nie powstrzymał. Ale teraz, kiedy nie było Geo, nie było Serafiny, Harima… nie było już Lu… Gaspard był w pełni poświęcony sobie. Dziwne i zapomniane uczucie. Ale nikt na tym świecie nie lubi samotności. On z pewnością za nią nie przepadał.
-Ahh, ładnie tu. Dawno nic nie pisałem…
Zawołał do siebie, bo i tak nikogo tu nie było, zaś klimat sosnowych lasów to coś, co nadawałoby się do poezji. Doprawdy, zapomniał kiedy ostatni raz coś pisał na serio. Chyba tomik poezji w Adren, chwilowa sława, a potem cisza. Wielcy artyści zaskakują. Jeszcze kiedyś stworzy takie dzieło, że będą go wspominać za sto lat na zajęciach z literatury. Z drugiej strony, może doczeka tych wykładów. To kolejna zabawna myśl.
Tak też więc… ścieżka, ścieżka i ścieżka...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Babibył Pią Cze 11, 2021 1:26 pm

Wracałem do domu z egzekucji i żałowałem, że nie poczekałem do następnego dnia, tylko postanowiłem wyruszyć późnym popołudniem. Dałem się złapać mżawce jakiś czas temu, więc zawilgotniały i trochę zły na swój pomysł jechałem przed siebie, byle do celu i jak najszybciej. Broszka też nie był w najlepszym humorze, bo trochę wody wpadło mu do uszu, a tego nie lubi.
Nuciłem pod nosem jakąś piosenkę, bardziej melodię, bo słów nie znałem, czasami tylko wplatałem w to pojedyncze wyrazy kiedy przypomniałem sobie co by tam teoretycznie mogło pasować. Samotna jazda w całkowitej ciszy mnie trochę drażniła. Słyszę każdy szelest, strzelenie gałązki, jakby ktoś ciągle za mną szedł, gapił się z lasu na mnie. Możliwe, że tak jest, w końcu po świecie chodzą różne stworzenia i nie wszystkie mają zawsze dobre intencje.
Kiedy wyjechałem zakręt, zwolniłem konia, żeby odpoczął. Wtedy też zobaczyłem postać idącą dróżką. Znów miałem mieszane uczucia. Niby była sama, mizerna i widocznie średnio groźna, ale była zakapturzona i nieznana, poza tym w dziwnym miejscu. Może się ktoś zgubił? Jeśli tak, to współczuję, bo las nie jest przyjemnym miejscem do gubienia się.
Dzięki wiatrowi kroki mojego konia były nieco zakamuflowane. Broszka szedł tak, jak mu kazałem, dopiero w pewnym momencie zaczął coś kręcić nosem. Skulił uszy, przekręcał się ciałem, machał łbem. Powinienem mu zaufać, w końcu bez powodu się nie boi, ale uznałem, że nawet jeśli ten ktoś mnie zaatakuje, to sobie poradzę. Jestem wielki, na koniu, mogę bez problemu walczyć czy uciec.
-Dobra noc.-przywitałem się trochę zsuwając kaptur w czoła, bardziej na włosy, żeby postać mogła zobaczyć moją twarz i sympatyczny uśmiech.-Może cię gdzieś podwieźć?-zaproponowałem, licząc, że nie zostanę zignorowany lub co gorsza nie wystraszę tej niewinnej osóbki.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Cze 11, 2021 11:04 pm

Gaspard kroczył dziarskim krokiem, nie zrażony ogólną ciemnością, do której przywykł. Tyle już spędził jako dziecię nocy, że dużo dziwniej mu było wędrować w pełnym słońcu, niżeli teraz. Snuł pomysły, plany, to co mógł teraz zrobić. Przez myśl przeszło mu, aby wrócić do rodzinnego Selinday… lecz nie czuł się na to jeszcze gotowy. Musiał nabrać jeszcze doświadczenia. Ale co teraz, Sadah, Lenth, a może wyruszy na północ, Jutar? Tyle możliwości…
Wampir mając nieco bardziej wyczulone zmysły, które w jego stadium były bardziej skoncentrowane na otoczeniu, zdał sobie sprawę z cudzej obecności. Jako że maszerował środkiem drogi, to chwiejnym krokiem zboczył z niej, zerkając kątem oka na przejezdnego, chyba na wierzchowcu. Tak, był to poddenerwowany koń. Zwierzyna się go bała, o tym wiedział dobrze, zwłaszcza gdy przypominał sobie posykiwanie Sabura. Dopiero, gdy padły pierwsze słowa w jego kierunku, będące swoją drogą, dziwną i podejrzaną trwogą o niego, uniósł szare, przekrwione paczydła spod kaptura, na twarz uśmiechniętego elfa. Zatrzymał się z miejsca, czując że ją zna, choć dawno nie widział. Zaraz, to był…
-Babibył?- Zapytał, lekko zaskoczony widokiem kąta w takim miejscu. Spodziewałby się go w mieście, ale nie na górskim szlaku, zwłaszcza po… dwóch latach, on ich rozmowy w lochach? Gaspard naprawdę miał szczęście do dziwnych okoliczności. -O rany, witaj!- Uśmiechnął się, choć musiał pamiętać o przymkniętych ustach. Zsunął z głowy kaptur, zaś wiatr zaczął smagać jego charakterystyczne, popielate włosy. -Nie spodziewałby się Ciebie w takim miejscu… co tu robisz…?- Dopytał, za moment zerkając na jego pobudzonego wierzchowca, co przypomniało mi o zadanym pytaniu. -Ah, nie trzeba, lubię spacery.
Dodał, niby żartem, niby z grzeczności. Gdyby wsiadł, zaraz by został zrzucony. Niestety, tym razem, Kat nie miał styczności ze zwykłym chłopakiem, co wpadł w kłopoty przez złe miejsce i zły czas. Babi nawet nie wiedział, jak wiele wydarzyło się od tego czasu. Bardzo dużo...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Babibył Pią Cze 11, 2021 11:37 pm

Sekundę mi zajęło zatrybienie, że znam tego gościa. Kiedy powiedział moje imię, aż potrząsnąłem lekko głową, zszokowany, że widzę przyjazną twarz.
-Gaspard~!-zakrzyknąłem, a wszystkie wspomnienia od razu wróciły do mnie, jakbyśmy się nie widzieli zaledwie kilka dni. Dziennikarz, co siedział w więzieniu za nic, ten co się mnie pytał ,,Co u rodziny?", taaaa, to on...
-Wracam z egzekucji. Zabiłem kobietę, co się znęcała nad dziećmi i zamordowała sąsiadów.-pochwaliłem się pogodnym głosem, dopiero po sekundzie zdałem sobie sprawę, że może dobór słów i tonu nie był najlepszy, ale to już trudno. Machnąłem na to ręką tak czy inaczej.
Odmówił wspólnej przejażdżki, ale chyba nie myślał, że go tu zostawię? Zwłaszcza, że wygląda, jak wygląda, czyli nie najlepiej. Możliwe, że to wina mojego zmęczonego wzroku, światła księżyca i ogólnej ciemności.
-To pospaceruję z tobą.-zobowiązałem się. Drepczącego w miejscu ogiera poklepałem po szyi i zsiadłem z niego. No, ma swój odpoczynek, gruba klucha. Zdjąłem mu wodze z szyi i złapałem je za końcówkę, żeby się mógł odsunąć od nas na tyle na ile chce. Dziwnie się zachowuje, może coś słyszy w lesie, albo dalej nie ufa obcej postaci. Taki z niego panikarz teraz.
Podszedłem do chłopaka i objąłem go w barkach jedną ręką, przyciągając go do przytulenia. Ścisnąłem mocno i zaśmiałem mu się przy uchu jeszcze raz.
-Naprawdę dobrze ciebie widzieć. Myślałem o tobie czasami i zastanawiałem się czy nie siedzisz przypadkiem znów w jakimś więzieniu, ale zawsze jak odwiedzałem Selinday, to ciebie nie było.-rozluźniłem uścisk i puściłem młodego.-Teraz przeznaczenie postanowiło nas spotkać w innym miejscu, co?-przyjrzałem mu się. No najlepiej to on nie wyglądał. Miałem nieco medycyny kiedyś, wieki temu, nie powiem co mu dolega, ale ewidentnie coś.
-Wszystko w porządku? Nie wyglądasz za dobrze.-sięgnąłem ręką do jego kaptura i naciągnąłem mu go na głowę.-Bo się przeziębisz.-wyjaśniłem półszeptem i wróciłem do patrzenia na niego i liczenia na wyjaśnienia.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Gaspard Anatell Sob Cze 12, 2021 1:43 pm

Dobrze, że ten go pamiętał, nawet z imienia, choć zapewne więźniów w lochach miał wielu. Ale skoro był pozytywnie nastawiony, to tym lepiej. Jednak w momencie, w którym wspomniał co tu porabiał, Anatell lekko przymknął oczy, wykrzywiając uśmiech w nieco bardziej zmieszany.
-Brzmi jak udany dzień. Miała rozmach kobieta.
Skomentował to z drobną żartobliwością, nie mogąc znaleźć na to lepszych słów. Co z tymi ludźmi? Zresztą, nie powinien się chyba dziwić, sam na sumieniu miał liczne absurdy, choć dawniej uważał, nie nie stanie się jednym z tych, których Kat zwyczajnie ścina na co dzień.
Babi oznajmił, że będzie spacerował z nim, a Gaspard w sumie nie miał nic przeciwko, chwilowe towarzystwo nic mu nie zrobi, zwłaszcza o tej porze. Odsunął się tylko, by elf mógł zejść z wierzchowca, ale tego, że ten go obejmie i przytuli jak starego druha, zupełnie się nie spodziewał, co można było odczuć po tym, że nie do końca wiedział jak się zachować. Jednak szybko znów odzyskał swoją przestrzeń, choć oczy zawiesił na mężczyźnie, kiedy ten zaczął wyznawać, jak bardzo się cieszy z tego spotkania. Wampir podrapał się po głowie, lekko skrępowany. “Gdybyś wiedział…” pomyślał.
-Znudziły mi się selindayskie cele, więc postanowiłem ruszyć w świat, by zaznać czegoś nowego. Ile można być dziennikarzem…- Uśmiechnął się, by zaraz, lekko pochylić głowę, w momencie kiedy Babibył założył mu kaptur na głowę, niczym zmartwiony rodzić. To kolejna dawka zaskoczenia i zakłopotania, ale Anatell szybko znów powiódł na niego spojrzeniem. -Em, tak, jest w porządku, po prostu mało spałem w ostatnim czasie. Ursa nie należy do gościnnych.
Odparł w kwestii oczu, które były problematyczne, ale z drugiej strony, nie czymś zupełnie poważnym, aby ktoś wysnuł z tego szkodliwe podejrzenia.
Draculeta podjął pierwsze kroki, czym wznowił swój marsz, lecz teraz, u boku elfa, który oddzielał go od wierzchowca, co się teraz stresował jak nigdy przedtem. Poprawił lekko kaptur, co krzywo opadł mu na oko, aby zaraz spojrzeć na własne buty, lekko pobrudzone piachem.
-Dokąd zmierzasz teraz? Do domu? Do stolicy?
Dopytał, ciekaw jego trasy, bo zapewne kierunek nie był ten sam.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Babibył Sob Cze 12, 2021 8:25 pm

Oj miała rozmach, miała i była przykładem, że nieodpowiednie wtrącanie się w nieswoje sprawy mogą sprawić, że ktoś cię zabije. Ludzie nie potrzebują nie wiadomo jak silnego powodu do pozbawienia kogoś życia. Ja na przykład zrobię to za odpowiednią cenę i parę świstków dokumentów.
Nawet niespecjalnie odczułem, że było mu niezręcznie. Poczułem pewną sztywność z jego strony, ale może to tylko zaskoczenie. Nie przejąłem się tym tak czy inaczej.
Uniosłem brwi w podziwie, że zmienił zawód.
-Odważnie.-pochwaliłem go. Później do tego wrócę, teraz ważniejsze jest jego zdrowie, o które go dopytałem, a odpowiedź zdawała się dość sensowna.
-A to na pewno. Zwłaszcza w karczmach, jak próbujesz spać, a na dole się drą i biją.-uniosłem kącik ust.-Kilka razy wolałem zapukać do czyjegoś domu i za nieco większą opłatą się przespać w spokoju.-dałem mu poniekąd radę, jak będzie przejeżdżał tędy następnym razem.
Ruszyliśmy spokojnym, ale nie leniwym tempem. Nie ma co stać po środku lasu. Co jakiś czas musiałem cmokać na Broszkę, co się buntował, ale miałem wrażenie, że z czasem się powoli uspokajał. Nie był rozluźniony, ale już nie zapierał się wszystkimi czterema kopytami.
-Hm?-odruchowo mruknąłem do niego, bo zaskoczyło mnie to, że o coś zapytał. Już się martwiłem, że będzie chciał iść w ciszy. W końcu nie każdy niewyspany człowiek ma ochotę na pogaduszki.-A jadę do dziadka. Wymyślił sobie dwa tygodnie odpoczynku w Jutar, to do niego dołączę, co ma siedzieć sam? Nie myślałem tylko, że aż tyle mi droga zajmie, źle wymierzyłem czas.-przyznałem się do błędu matematycznego. Niby się zgadzało, a jednak nie. Uśmiechałem się na myśl o tym, że spędzę z dziadkiem trochę czasu. Pogadamy o ścinaniu głów, wieszaniu, paleniu, wyłamywaniu palców i nacinaniu nosa, same smaczki.
-A ty? Gdzie się wybierasz? No i na bogów dlaczego samotnie i w środku nocy? Życie ci niemiłe?-zapytałem, ale nie myło słychać w moim głowie karcenia czy pretensji, bardziej zmartwienie.-W dzień byłoby lepiej. Pewnie nawet jakiś transport byś złapał.-oceniłem sytuację i znów zacząłem się przyglądać co chwila chłopakowi. Nie mogłem się na niego patrzeć bez przerwy, bo bym się wywalił o pierwszego lepszego kamienia, ale patrzyłem na niego kiedy tylko mogłem.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Gaspard Anatell Sob Cze 12, 2021 9:38 pm

Porada Babiego dotycząca noclegu była faktycznie czymś przydatnym, choć w jego wypadku tworzyło to małą trudność, bowiem ciężko ukryć przed kimś prawdziwą naturę w jego własnym domu, zwłaszcza że za dnia nie wyjdziesz na zewnątrz. Lecz zresztą, to Anatell poruszył tą kwestią, bajką z Ursy. Ale był wdzięczny za jego chęć pomocy.
-Burdy nie są jeszcze takie najgorsze, ale słychać wszystko co się za ścianami dzieje, a to potrafi bardziej irytować.- Zaśmiał się z przymkniętymi ustami. -Do tego, chyba nie mam takiej pewności siebie, aby pukać do obcych domów.
Przyznał się, choć z drugiej strony, zabrzmiało to trochę, w jego własnym odczuciu, jak kłamstwo. W końcu, wparował Geo’Mantisowi do domu, walcząc z jego lokajem, jak też nachodził rodzinę Serafiny, wchodząc im na posesję. Ale na swoją obronę mógł dodać, że był w tych sytuacjach postawiony pod ścianą.
-Jutar…- Powtórzył za nim, analizując w głowie położenie miasta, na bazie mapy, którą wcześniej widział. Był to i jego potencjalny punkt podróży, ale nie był nadal pewien tej decyzji, więc musiał sobie to rozplanować na spokojnie. -To… gdzieś na skraju Gór Sebvor, tak? W sumie, daleka droga, w dodatku obok Puszczy Kirtan, nawet trakty wydają się nieprzychylne. Ale wydajesz się być już zaprawiony w podróżach.
Zaznaczył, lecz sam zastanowił się nad tym, czy te uwagi wysuwał jemu, czy sobie. Choć kroczył teraz dziarsko, przebierając nogami, wcale nie był takim śmiałkiem, co ruszy wszędzie, gdziekolwiek i kiedykolwiek. Nie miał nawet wierzchowca, dalsze wyprawy były trudniejsze, już kłopotał się z Sadah. Co prawda, nikt go nie poganiał, ale trzeba było uważać na niebezpieczeństwa na trasie.
Tym razem to Kat zaczął zadawać pytania, wcale nie takie łatwe, na co jego wzrok zaczął wędrować w różnych kierunkach, analizujac potencjalne odpowiedzi, co zakończył z cichym westchnieniem. Uspokój się Gaspardzie, po prostu, popłyń…
-Jeśli mówimy o dalszych kierunkach, to nie do końca sam wiem… a jak mówimy o najbliższych planach, to do Gospody Pod Kłem. Znasz trasę? To podobno gdzieś w lesie, tylko nie wiem kiedy skręcić…- Odparł, by zaraz uczepić się drugiej części: -Nie boję się nocy, znaczy, teraz tak wyszło, bo jak wspomniałem, w Ursie nie było gdzie się zatrzymać, a słońce już zachodziło. Kupiłem nalewkę, a i tak mnie grzecznie wyproszono. Stwierdziłem, że lepiej iść, niż spać na gołej ziemi.
Wyjaśnił, zapierając się lewą ręką o własne biodro, a prawą, machając we wszystkie strony jak aktor teatralny, co miało nadać dramatyzmu tej kłopotliwej sytuacji, w jakiej się znalazł. Wcale nie kłamał! Tylko przeinaczał.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Babibył Nie Cze 13, 2021 4:36 pm

Oj...ja też po chwili namysłu uważam, że dziwne dźwięki za ścianą są niepokojące. Jestem dorosły, wiem o co chodzi, ale na bogów, dlaczego mam słuchać, jak ktoś się tam wylizuje wzajemnie? Jego młode uszy tym bardziej nie powinny być narażane na te nieprzyjemności.
-Dziennikarz bez odwagi do nachodzenia innych? Faktycznie się zmieniłeś.-uśmiechnąłem się. Nie mówię, że zmiana jest zła, ale na pewno była zaskakująca. Może jego kompas moralny uległ nieco zmianie.
-Tak, na południu.-przytaknąłem mu na pytanie o lokalizację.-No bo jestem zaprawiony. Już tyle lat jeżdżę od miasta do miasta na zabijanie, że nawet Broszka czasami idzie sam z siebie, bo trasę zna.- Spojrzałem na konia i wyciągnąłem do niego rękę, klepiąc go po szyi.-Ale górom nie ufam. One za każdym razem nieco inne są, więc bezmyślna podróż może się różnie skończyć.-ostrzegłem mu. Może i trasy się za bardzo nie zmieniają, ale nigdy nie wiadomo kiedy drzewo postanowi się złamać od silnego wiatru, albo jakieś kamienie postanowią spaść na drogę.
-Nie za bardzo znam. Raz czy dwa trafiłem tam przypadkiem.-wyjaśniłem. Coś niby kojarzę, ale w nocy raczej ciężko będzie mi zaprowadzić go do gospody.
Coś ukrywał. Odpowiedź przyszła późno, rozglądał się, później jeszcze próbował to ukryć ruchami ciała, których nigdy za bardzo u niego nie widziałem. Coś mi tu nie grało, bardzo mocno nie grało. Uniosłem wysoko brwi na słowa o nalewce. A więc podsumowując, Gaspard idzie samotnie nieznaną dobrze ścieżką przez las, nocą, kiedy jest niewyspany i podpity. Gdyby był moim synem, to bym taki wykład dał o tym, jakie to nieodpowiedzialne, ale on nie jest moim synem, a ja nie chciałem się narzucać, czy być nadopiekuńczy, jednak nie mogłem się powstrzymać przed powiedzeniem czegoś.
-To co robisz jest nierozważne i chyba sam to wiesz.-popatrzyłem na niego i starałem się nie brzmieć, jakbym zjadł wszystkie rozumy. Nie mam doświadczenia w rozmawianiu z młodymi osobami.-Jeśli coś cię gryzie i chcesz o tym porozmawiać, to jestem tutaj, żeby cię wysłuchać.-zaoferowałem się, bo taka prawda. Nie raz z więźniami jadłem ich ostatnie posiłki, nie raz dawałem rady, pocieszałem, albo tylko byłem obok, aby wesprzeć obecnością. Gotów jestem i teraz czynić te honory. Jeśli nie chciał mi mówić co się dzieje, to zapytałem go o jego pracę, bo w końcu przed chwilą mówił, że już dziennikarzem nie jest? Ciekawe za co się zabrał.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Gaspard Anatell Nie Cze 13, 2021 6:21 pm

Zmienił się i to bardzo, nawet Babi nie zgadłby, jak wiele przemian przeszedł w ostatnim czasie, od depresyjnego chłopca, przez zimnokrwistego zabójcę, po pełnego nadziei, choć niepewnego młodego mężczyznę. Tak, czuł się jakby był już trzecią inną osobą, w tym samym ciele. Wszystkie wydarzenia nauczyły go pokory, oraz przynajmniej większej ostrożności.
-Chyba byłem jednak kiepskim dziennikarzem.
Zażartował tylko, raczej urywając ten temat. Zresztą, nie chciał być nigdy dziennikarzem, to była po prostu dobrze płatna robota, w której się dusisz, lecz bez odpowiedniego motywu, nie opuścisz, bo jest wygodna. Chciał być niezależnym pisarzem, ale co los da, to weźmie.
-Cóż, zawitałem już raz w Góry Sebvor, tam raczej nie napotkałem kłopotów… choć Góry Koronne faktycznie wydają mi się bardziej nieprzewidywalne. Ale co to tam dla Ciebie.
Uśmiechnął się. Teraz przynajmniej nie taszczył za sobą trupa egzotycznej urody, to dopiero było nieprzewidywalne przedsięwzięcie. Nawet nie chciał wspominać, jak bardzo starał się unikać głównych dróg i nie zatrzymywać na długo w żadnym miejscu. Do tego dochodziło przebieranie Yuki, bo ta sama nie umiała, nie rozumiała. A podobno to on był trudny w opiece. To chyba każdy kto tak stwierdził, nie miał na głowie ożywieńca. Nie poleca.
-Oh, szkoda. No nic, zdam się na przeczucie. Mam fantastyczny talent do znajdowania się w odpowiednich miejscach o odpowiednim czasie.
Zironizował swoją odpowiedź, bo w gruncie rzeczy tak było. W końcu, powiedział kiedyś Katu, że był niezwykłym szczęściarzem. Z perspektywy czasu zaczął rozumieć bardziej pojęcie “pechowiec”, lecz dalej nie zmieniało to faktu, jaki to był dar lub przekleństwo. Jakoś trafi do Gospody Pod Kłem, musi. Tym razem, wyboru nie ma. Choć, czy on przypadkiem zawsze nie był stawiany pod presją?
Gaspard zerknął na niego, kiedy ten zaczął go upominać, zarazem oferując się jako ktoś, kto go wysłucha. Uśmiechnął się szczerze, ale niestety, nie był w stanie wyrzucić tego, co krył w głowie. Niestety, te problemy przekroczyłyby wszelkie spodziewane granice, jakie sobie w domyśle postawił elf, a z tego, nie przyszłaby żadna pomoc. Anatell musiał nauczyć się polegania na sobie, zamiast wyłącznie na wszystkich innych. Inaczej nic w życiu nie osiągnie.
-Bywałem w gorszych sytuacjach, musisz uwierzyć. Jedna nalewka nie sprawia, że od razu świat mi się wali. Znajdę drogę, której szukam…- Zamyślił się, by za chwilę, niezauważalnie pociągnąć nosem i wytężyć słuch. -...to co mnie martwi, to coś na drodze przed nami…
Rzucił niespodziewanie, zwalniając kroku. Jeśli i elf wytężył wzrok, dostrzegłby jakiś nadjeżdżający, sfatygowany powóz, a obok niego, idących ludzi. Ci mieli przy pasie broń i pochodnie. Ciężko było określić ich ilość z tej odległości, ale oni zauważyli też ich. Czemu wampir miał złe przeczucia? To ten cichy głos z tyłu głowy, który mu mówi, że to nie jest normalne...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Babibył Pon Cze 14, 2021 1:56 am

Znów na niego zerknąłem jak rzucił zdanie o byciu słabym dziennikarzem. Nie wiedziałem czy mam to odczytywać jako brak wiary w siebie czy świadomość innych zainteresowań.
Po raz kolejny mnie pochwalił, a ja miałem mieszane uczucia co do nastroju rozmowy. Coś tutaj nie leżało.
-To wspaniały talent. Z resztą ty masz szczęście z tego co pamiętam. Teraz na pewno ci dopisze.-przypomniałem sobie o jego magii. Oby tylko nikt z nas nie zginął na rzecz jego szczęście, bo ostatnio przedstawiał mi dość makabryczne historie.
Zaoferowałem wsparcie, z którego nie skorzystał, ale ważne, że wiedział, że jestem obok. To jest równie ważne co wygadanie się. Nie naciskałem go więcej, bo mogłoby to go tylko zirytować i jeszcze bardziej zakłopotać. Przytaknąłem też na jego słowa, bo wierzę mu. Da sobie radę, w końcu jeszcze jakoś żyje, a to o czymś świadczy.
Uniosłem badawczo brew i uważnie popatrzyłem na niego.
-Bawi się dawanie starcowi paranoi?-zagadnąłem go żartem. Pewnie niewiele bym pomyślał o wycieczce zna przeciwka, ale teraz, jak zwrócił na nich uwagę, to poczułem nieprzyjemne dreszcze. Westchnąłem ciężko kiedy po kilku sekundach dostrzegłem ruch na drodze. -Masz jakąś broń?-zapytałem spokojnym tonem. Liczyłem, że w razie czego wszystko się ułoży. Mam pistolet, nóż, status i papiery, te ostatnie w walce niewiele pomogą, ale chociaż mogą mi pomóc w usprawiedliwieniu mojego czynu. Zszedłem nieco na bok drogi, żeby zrobić im przejście. Może faktycznie nas tylko wyminą i tyle będzie w zagrożenia. Mimo takich nadziei, przygotowałem się do szybkiego dobycia broni. Oby moje ciało mnie nie zawiodło.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Gaspard Anatell Pon Cze 14, 2021 8:51 am

Czy miał broń? Cóż, z pewnością nie szable, która dawała przewagę w jakiejkolwiek sytuacji.
-Pistolet i dwa sztylety.
Odparł krótko, nie zwalniając kroku. Jak coś, pukawka była przy pasie, zabezpieczona, ale załadowana, z kolei jedno krótkie ostrze ukrył w cholewce oficerek, drugie, pod płaszczem. Dawało mu to kilka możliwości, ale nie chciał, aby dochodziło do czegokolwiek.
W końcu, za kilka chwil, ludzie z naprzeciwka zatrzymali się na środku drogi, jakby czekając na nich. Już wiedział, że nic nie jest w porządku. Przynajmniej, mogli zliczyć głowy. Jeden na powozie, dwóch na pace i dwóch obok powozu, z pochodniami. Razem piątka. Eh, ich gęby nie były wyjściowe, w dodatku jeden z nich, wyszedł trochę bardziej do przodu, by unieść rękę i zatrzymać Gasparda, oraz Babiego.
-Dobry wieczór, Panowie.
Przywitał ich, siląc się na uśmiech, w którym brakowało dwóch zębów.
-Dobry wieczór. Coś się stało?
Spytał wpierw Anatell, aby wyjaśnić nieco zamieszanie. Nie byli chyba rabusiami, bo już by zaatakowali. Ale wtedy, przekrwione oczy chłopaka spoczęły na drewnianym kołku przy pasie jegomościa i przewieszonych czosnkiem przez szyję. Ten zapach już stąd drażnił węch draculety. Lecz, czy znaczyło to…
-Nic konkretnego. Tak naprawdę, jesteśmy wolontariuszami, strażnikami Gór Koronnych… Sadah, Lenth, Ursa… tych okolic strzeżemy…
-Ale przed czym?
Spytał, zerkając na Kata, by sprawdzić, czy coś słyszał o nich. Ludzie z powozu zerkali w ich stronę, choć leniwie. Ich rozmówca, rozejrzał się.
-Przed potworami… wąpierze, psołaki, jeno wiedźmy… noc to ich czas… ale nie trzeba się martwić, radzimy sobie dobrze. Ostatnio spaliliśmy jedną czarownicę, nikogo już nie skrzywdzi…
Gaspard zacisnął własne palce. Nie chodziło o to, że ci głupcy walczyli z takimi jak on. Nie. Brzmieli jak prostacy, co oskarżają niewinne osoby o przeróżne zbrodnie, z powodu inności, po czym ich krzywdzą. Wystarczy przecież być albinosem, aby hołota się zmartwiła…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Babibył Pon Cze 14, 2021 11:12 am

Skinąłem mu głową. Czyli jeśli nadjedzie czarny scenariusz, to mamy jakieś szanse. Nie chciałem jednak żeby ten scenariusz się spełnił. Obleciałem ich wszystkich wzrokiem kiedy się zatrzymali.
-Dobry wieczór.-przywitałem się i dałem Gaspardowi prowadzić rozmowę, skoro tak się rwał do tego. Miałem przynajmniej czas, żeby jeszcze raz wszystkich sobie obejrzeć. Tutaj kołek, tam czosnek. Robią surówkę? Te dwie rzeczy wystarczyły, żebym wiedział z kim mam do czynienia. Nie raz takich gości ścinałem, bo dokonywali mordów na "przeklętych rodzinach potworów" tylko dlatego, że coś im się w tych ich główkach wydawało. Chorowite dziecko, co jest blade, bo nie wychodzi na dwór, wampir, na zabicie jego i rodziców. A wieśniacy dookoła klaszczą, bo to wybawcy. Mimo złych doświadczeń uśmiechnąłem się przyjaźnie.
Wysłuchałem ich historii. Więc podróżni wolontariusze co chodzą i zabijają ludzi. Kusiło mnie, żeby podejść i odstrzelić mu łeb, ale byłbym hipokrytą. Nie lubię samosądów w ich wykonaniu, więc dlaczego sam miałbym się ich dopuszczać? Nie wiem o nich nic, może słusznie zabili, może nie, może robią to legalnie, może nie.
-Wolontariusze?-podszedłem kilka kroków do nich, a Broszka niepewnie za mną podążył, wyciągając łeb w stronę wozu, żeby go powąchać. Sam też sobie zerknąłem na mężczyzn siedzących na tyłach pojazdu, jednak głównie chodziło mi o upewnienie się, że nie wiozą jakiejś związanej wiedźmy ze sobą.-Jakieś zgody macie, czy to poza prawem i raczej na zasadzie, że gdzie milicja daje dupy, tam się wy pojawiacie i odwalacie za nich brudną robotę?-zagadnąłem zainteresowany tematem, może nawet nieco podziwu było w głosie. W końcu mam przed sobą prawdziwych bohaterów, obrońców ludzkości. Tak czy inaczej podejrzewam, że nie mają papierów na to co robią, a jeśli tak było, to przytaknąłem głową i pochwaliłem ich, że takich ludzi nam trzeba, co się zajmą sprawą kiedy nie można na państwo liczyć.
-A tak z ciekawości dużo macie zleceń w tych okolicach? Coś jeszcze ostatnio upolowaliście? Widzę, że sprzęt głównie na wampiry, chociaż z drugiej strony taki kołek to chyba wszystko da radę zabić.-kontynuowałem rozmowę, bo mężczyźni widocznie poszukiwali poklasku i atencji za swoje chwalebne czyny. Liczyłem, że Gaspard nie wyleci nagle ze swoimi jakimiś młodymi, narwanymi protestami, że ludzie kwiaty, równość i braterstwo. On sam wygląda jak trup, więc niech lepiej nie zwraca na siebie zbytnio uwagi, chociaż stanie kompletnie z tyłu też może wzbudzić pewne podejrzenia. Trzeba znaleźć złoty środek.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Gaspard Anatell Pon Cze 14, 2021 10:05 pm

Ruch Babiego nie pozostał niezauważony, zwłaszcza kiedy zaakcentował słowo “wolontariusze”, co mimo wszystko, brzmiało jakby z nich drwił. Zwłaszcza ten co do nich podszedł, przenikliwie go obserwował, ale za kilka chwil, gdy elf zbliżył się ze swoim wierzchowcem do powozu, to trzech mężczyzn na pace też zaczęło zwracać na niego większą uwagę, jakby podejrzliwie pilnując, co robi. Tak się składało, że wóz wydawał się wyższy, od standardowego dostawczaka siana, co znaczyło, że miał jakąś wnękę pomiędzy podwoziem, a ich buciorami. Jednak nie dane mu było cofnąć się bardziej i przyjrzeć, bo piąty “łowca”, stanął przed nim z pochodnią, blokując tę możliwość. Lecz szybko Kat rzucił pytaniem, na które zdecydował się odpowiedzieć ten, co został obok Gasparda, najpewniej ich przywódca, albo lider.
-Zgody? HAHAHA, nie bądź śmieszny, nie potrzeba zgody na łapanie potworów, co więcej, zapłacą każdemu kto takiego ubije. Ale że w tych stronach nie ma zbytnio komisariatów, to dlatego, jesteśmy wolontariuszami. Robimy to w trosce o miejscowych.
Uśmiechnął się paskudnie, a Anatell wciąż zaciskał palce, aż po chwili, zluźnił pięści, z niesłyszalnym sapnieciem i wypuszczeniem powietrza. Nie podobało mu się to, zaś Babibył z jakiegoś powodu podejmował się rozmowy z nimi. Ewidentnie robili sobie sławe, lecz jeśli ten będzie zbyt długo bawił się słowami, to w końcu zrobią się podejrzliwi. Choć z drugiej strony… może już znaleźli się na celowniku, a to oni się bawili.
-Dwie wiedźmy, upiora, psołaka, a to wszystko w tydzień, z dwóch wiosek.- Zarechotał, podchodząc bliżej Kata, zatrzymując się wręcz przed nim. -Jak widzisz, niebezpiecznie w tych stronach, więc musimy sprawdzić wszystko.- Chwycił za jeden czosnek na sznurku i prawie wcisnął go w nochal elfa, aby sprawdzić, czy tego to jakoś odrzuci znacznie, lecz bez reakcji, odsunął się. -Wampiry to teraz najgorsza zaraza, jest ich najwięcej, bez kołka to się z domu nie ruszam. Nie jesteś przebrzydłym krwiopijcą.- Zaczął iść wolnym krokiem w kierunku Gasparda, któremu włosy stanęły dęba, a przekrwione oczy otworzyły się szerzej. -Jeszcze Ciebie sprawdzimy. Dziwnie Ci z oczu patrzy…
Myśl, myśl. Zerknął na Broszke, która ciągle obwąchiwała powóz.
-Co jest we wnęce?
Spytał, co zatrzymało mężczyznę. Zerknął na powóz, na Babiego, na swoich ludzi i znów na niego.
-Nic. A co Cię to interesuje?
-Koń jest zainteresowany…
-To głupie zwierze. A może jakieś zmysły masz wyczulone…? Potwory to tak mają…
Syknął, zaś Gaspard przełknął ślinę.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Babibył Pon Cze 14, 2021 11:29 pm

Ich zachowanie sprawiało, że coś tam musiało być w ich wozie. Nic nie zauważyłem, ale byli w zbyt bojowej pozycji. Przecież byłem tylko ciekawskim wędrowcą, a oni nieznanymi mi wybawcami. Nie powinni się martwić. Odpuściłem więc, żeby ich nie denerwować. Zmieniłem nieco temat i zaraz otrzymałem odpowiedź taką, jakiej się spodziewałem. A więc mam do czynienia z samosądnikami i mordercami. Ciekawe czy pobierają jeszcze za to jakieś opłaty. Trudna sytuacja, zwłaszcza, że mają przewagę liczebną.
-Zrozumiałe i rozsądne.-przyklasnąłem im. Tak, czasami potrzeba lokalnego działania, kiedy komisariatów mało, ale nie sądzę, żeby oni robili dobre rzeczy. Pochwalam zaangażowanie, ale jest ono kierowane w złą stronę. Wyczuwałem powoli, że rozmowy nic nie dadzą i tylko odkładamy na później nieuniknione.
Wymienił co zabili, a ja pokiwałem głową z uniesionymi brwiami. Pięć osób w tydzień. Dodatkowo to będzie umyśle morderstwo, zapewne ze śladami brutalności, znaczna przewaga nad ofiarą. Już się do siebie uśmiechałem w myślach widząc, jak sędzia fuka obrażony na świat, że tak oczywiste wyroki musi wydawać. ,,Jebane prawo. Prościej by było zabić ich przy aresztowaniu. Nie wydawałoby się na żarcie w więzieniu." Tak mi kiedyś powiedział wielki sędzia z Ymnakil. Szkoda, że nie jesteśmy w tamtym mieście, miałbym plecki, jak ta lala.
Wsadzenie mi czosnku pod nos nieźle mnie zaskoczyło. Dlatego w pierwszym odruchu cofnąłem głowę, krzywiąc nos, ale już po sekundzie moje oburzenie nagłym atakiem zniknęło i warzywo przy mojej twarzy nie wywoływało żadnych pożądanych przez łowców reakcji.
-Proszę go zostawić.-upomniałem mężczyznę spokojnym głosem. Nie lubię, jak się tak traktuje mnie czy moich towarzyszy. Mimo tego, reakcja Gasparda na zwykły czosnek mnie zdziwiła. Odwrócił od siebie uwagę, a mógł zwyczajnie niuchnąć czosnek i by się sprawa rozeszła po kościach. Jeśli zrobił to, żeby udowodnić, że jest nietykalny, to go strzelę chyba w łeb, ale może był inny powód, mniej sympatyczny.
Jednak cel miał poniekąd szczytny, a na pewno wyręczył mnie w zadaniu tego niezręcznego pytania ,,Co jest we wnęce?". Zaraz poleciały kolejne komentarze, a ja uznałem, że już mi się nie chce w to wszystko bawić. Westchnąłem sobie cichutko, popatrzyłem na Gasparda wzrokiem mówiącym ,,Kurwa" i spokojnym tonem zacząłem recytować formułkę jakiej się nauczyłem już lata temu. Może i sytuacja jest napięta, ale formalności to formalności. Uprzedzić ich muszę.
-Nazywam się Zaafedrahilir Vallrhimdirium, jestem katem z Ymnakil. Przyznaliście się do popełnienia co najmniej pięciu samosądnych morderstw, prowadzicie nielegalną działalność paramilitarną, jesteście podejrzani o porwanie. Do tego napadliście na urzędnika państwowego. Zginęliście w moim akcie samoobrony.-koniec formułki i zarzutów. Może moje gadanie ich zaskoczyło, może nie, ale tak czy inaczej wytrenowanym ruchem lewej ręki wyciągnąłem zza paska pistolet skałkowy, płynnie wycelowałem w głowę jednego z mężczyzn co na pace byli, tego co się tak puszył najbardziej. O jednego faceta z dobrym miejscem do celowania mniej. Puściłem wodze, bo Broszka uznał, że się odsadzi. Przynajmniej miałem rękę wolną do tego, żeby wyciągnąć nóż i zamachnąć się nim na woźnicę, co już unosił się sięgając po broń. Tak starałem się gdzieś mu w udo walnąć, bo wyżej nie sięgałem. Tam też są ważne miejsca, taka tętnica na przykład. Zawył dziko, łapiąc się za kończynę i spróbował odruchowo odskoczyć, co sprawiło, że spadł z siedzenia na deski. Później tylko proszę mi dać wleźć na wóz i zabić tego drugiego co na pace siedział. Pewnie już dał radę się ogarnąć i jest gotowy do walki. Będzie trochę szarpania.
Liczę, że Gaspard sobie też poradzi jakoś. Początkowo chciałem strzelić w faceta, co był przy nim, ale bałem się, że trafię i chłopaka. Trochę bałaganu będzie, ale hej, żyje się raz prawda?
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Gaspard Anatell Wto Cze 15, 2021 11:34 am

Rzucone słowa elfa wydały się pomknąć z wiatrem, gdyż łowca wampirów zbytnio nie był zainteresowany dostosowaniem się, zamiast tego, bardziej skłaniał się do przemyśleń, czemu tak broni chłopaka i czemu chłopak odwleka proces. Był już pewny. To był potwór, trafili w dziesiątkę. Gotów był nawet pochwycić broń, ale wtedy, Kat przejął scenę dla siebie, zwracając uwagę wszystkich.
Gaspard wyłapał jego spojrzenie, które już dobrze znał. Był to zawód ludzi którzy wtrącali się w jego sprawy, widząc że ma kłopoty. Chciał tego uniknąć, lecz wiedział, że to niemożliwe. Wybacz, At. Tu nie chodziło o bycie zwierzęciem. To oni byli niegodziwi. Pozbycie się ich, byłoby przysługą dla świata…
Formułka Babiego brzmiała iście podniośle, z pewnością zaimponowała Gaspardowi, ale zaraz stało się to, co zwiastowały słowa. Głową jednego z łowców eksplodowała, wywracając go trupem, zaś zaraz, elf dosięgnął woźnicę, poważnie go kiereszując. Lider tej szajby odwrócił się plecami do Anatella, by sięgnąć spanikowany po broń, lecz był to błąd. Wampir sapnął zrezygnowany, po czym wydobył swój skałkowiec, który z miejsca odbezpieczył i wycelował w potylicę faceta, oddając strzał, który rozwalił mu czaszkę, odrzucając go, twarzą do ziemi. Mało kto wiedział, lecz Anatell był strzelcem wyborowym, więc nie miał z tym problemu. Gorzej było z zapachem krwi, która zaczęła roznosić się w powietrze, z dwóch trafionych w łepetyne i woźnicy, który wykrwawił się na śmierć. Zapach ludzkiej krwi mieszanej z czosnkiem, zaczął go mdlić, prawie wprowadzając odruchy wymiotne, przez co schował pistolet, a usta skrył za fragmentem luźnego kaptura.
Jednak, gdy Babibył dostał się na pakę, aby zmierzyć się z gościem, co właśnie sięgnął po szabelkę, ostatni członek samozwańczej organizacji, zaczął biec z pochodnią na Gasparda. Zamachnął się źródłem ognia, przez co chłopak wykonał unik do tyłu. Wyjął zza pazuchy sztylet, którym machnął na ślepo, nacinając palce wieśniaka, a ten upuścił pochodnię z syknięciem. Nie poddał się, bo rzucił się znów na draculete, chwytając go za fraki i próbując przechwycić jego krótką broń białą, więc wampir powołał się na starą sztuczkę, obnażając długie kły z syknięciem, jak u kota. Ten obraz wzbudził lęk u "zawodowca", przez co się zdekoncentrował, a Gaspard wykorzystał to, wbijając sztylet w jego brzuch jak nóż w masło, aby zaraz wysunąć go i dla pewności, znowu wbić. Wieśniak wstrzymał wdech i chwytając się jego ubrań, osunął się na ziemię. Anatell zachwiał się na własnych nogach, zerkając na swoją dłoń, pokrytą cudzą krwią. Poczuł jak wszystko mu mówiło, by zakosztował jej, zapach wokół był drażniący, a on głodny.
Ostatkiem sił upadł na kolana, grzebiąc agresywnie w torbie, skąd wyjął swój bukłak, szybko go odkręcając i upijając z niego krew. Zamknął go i zaparł się podłoża. Jak było mu niedobrze...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Babibył Wto Cze 15, 2021 12:28 pm

Usłyszałem za plecami wystrzał, więc zerknąłem kątem oka, kto pada na ziemię. Wyglądało na to, że Gaspard był cały. To dobrze. Mogę spokojnie zając się sobą.
Wdrapałem się na pakę i usłyszałem niepokojący dźwięk metalu szabli. Uniosłem wzrok na mężczyznę, decydując się na przyspieszenie moich ruchów, by dopaść do niego, nim zdąży się zamachnąć. Przeskoczyłem nad siedzeniem woźnicy i wtedy poczułem, jak ten nagły ruch wywołał protest mojej prawej nogi. Stara blizna się odezwała, a ja warknąłem pod nosem, czując, silny skurcz mięśni. Udało mi się jednak zignorować ból w pewnym stopniu i dopaść do mężczyzny. Swoim przedramieniem zablokował mój atak nożem. Sam spróbował z kolei przesunąć mi szablą po szyi, ale udało mi się pochwycić jego ostrze w dłoń i osłonić delikatne miejsce kosztem mało eleganckiego rozcięcia mojej łapy. Sytuacja wydawała się być u mnie niezbyt ciekawa, ale z pomocą przyszedł koń, który wystraszony pochodnią, krzykami, zapachem krwi, skoczył w przód, szarpiąc za wóz. Obaj krzyknęliśmy w zaskoczeniu, ale to nie mój krzyk utonął w jusze wyciekającej z przebitej nożem szyi. Zetknąłem się z umierającym facetem nosem, bo upadając wylądowałem na nim. Jego ostatnie kaszlnięcie ozdobiło moją twarz w czerwone kropelki, na szczęście zdążyłem zamknąć oczy na czas. Wbiłem ostrze głębiej w jego ciało i przekręciłem je kilka razy, żeby cierpienie mężczyzny szybciej się skończyło. Dopiero kiedy był martwy sturlałem się z niego na podłogę powozu, która już została zalana krwią postrzelonego łowcy, co leżał na ziemi razem z nami. Ja i moje chłopaki, odpoczywamy po ciężkim dniu pracy. To się nazwa życie, co?
Sapnąłem ciężko, czując, jak mi narzuta nasiąka wszystkim, co wyciekło z napastników. Podniosłem się do siadu, łapiąc się od razu za prawe udo, masując je, jakbym ugniatał ciasto. Skurcz trochę minął, zwłaszcza, jak sobie kilka sekund pomasowałem.
-Łoo. No dobra, to nie są wyczyny, na mój wiek.-jęknąłem, wstając dość sprawnie, może licząc, że nie zabrudzę całej peleryny. Uważając, by nie stawać na ciała dopadłem do krawędzi wozu i wyskoczyłem na ziemię.
Wzrok wylądował na Gaspardzie złożonym na ziemi, co mnie zaniepokoiło, bo nie wiem co się działo u niego przez chwilę, może jest postrzelony, albo ma nóż w brzuchu, albo duchy i bogowie wiedzą co jeszcze. Podbiegłem do niego kulawym truchtem, w między czasie przetarłem twarz z czerwonych kropeczek, a rozciętą dłoń wytarłem o spodnie, niewiele to dało, bo z rany dalej pięknie ciekło.
-Gaspa, wszystko dobrze?-padłem przy nim na kolana i natychmiast ująłem jego twarz w dłonie. Podniosłem jego buzię w górę, żeby się przyjrzeć jej i obejrzeć przy okazji resztę Gaspy, aby wyłapać jakieś obrażenia.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Gaspard Anatell Wto Cze 15, 2021 5:13 pm

Dlaczego to nadal było takie trudne. Czemu ludzka krew była taka uzależniająca, czemu zwierzęca nie mogła zrekompensować takiego głodu? Może to on był słaby… może po prostu, nawet wampirem był najgorszym z możliwych…
Nagle zrobiło się gorzej, bo podbiegł elf, chwytając go za twarz, brudząc policzek swoją krwią. Zapach uderzył go w nozdrza, oczy otworzyły się niczym rozszalałe, miał ochotę oderwać mu tę łapę i pożreć. Ale wciąż zdrowy rozsądek próbował mu przypomnieć, że wcale nie musi być potworem…
-Zostaw mnie!- Warknął, machnięciem ręki zbijając jego uchwyt, przez co stracił równowagę i upadł bokiem na ziemie. Ciężko sapnął, unosząc głowę, patrząc w oczy martwego wieśniaka, któremu z brzucha się sączyło. Zacisnął palce, rozchylając lekko drgające usta. -Odsuń się ode… mnie…
Wydusił, choć słowa nie kierowane były do truposza, a Babiego, bo po chwili, wiedząc że traci samokontrolę, podciągnął się do przodu, szarpiąc za koszulę nieboszczyka, by zaraz, wbić kły w jego gardziel. Jeśli Kat w żaden sposób w to nie zaingerował, nie powstrzymał go lub co gorsza, nie zabił z miejsca, ten spił tyle ile tylko mógł wydobyć z mężczyzny, zarazem spełniając swoje poczucie głodu. Powoli odchylił głowę, odsuwając się od trupa…
-Zawiń czymś swoje rany… żebym ich nie czuł…
Poprosił elfa, zerkając zaraz na niego przekrwionymi oczyma, aby przerzucić swoją torbę bardziej do przodu. Wyjął z niej butelkę, którą wbił w otwartą ranę na szyi swojego "posiłku", aby resztę, zapełnić. Czemu to robił? Rozumiał, że w nagłych wypadkach, bukłak z krwią zwierzęcą się nie sprawdził. Nauka metodą prób i błędów, o ile At wybacza.
-Wybacz mi. Rozumiesz czemu nie mówiłem.- Podjął, nie wiedząc zbytnio jak dobrać słowa, jak wytłumaczyć się. Ten gość właśnie zabił trzech bandytów, nie mówiąc na ilu wampirach przeprowadził egzekucję. -Musimy sprawdzić wnękę. Słyszę obcy… oddech. I… bicie serca…
Dodał, w czym pomogły mu jego nadwrażliwe zmysły, a zaraz, schował butelkę i przetarł brudną twarz rękawem, choć dalej wyglądał opłakanie. Powoli wstał, gotów podejść do powozu, jeśli Kat nie miał nic przeciwko...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Babibył Wto Cze 15, 2021 7:13 pm

Zanim krzyknął i odtrącił moje ręce zdążyłem ocenić, że jest cały albo przynajmniej nie ma poważniejszych urazów. Chciałem go złapać kiedy upadał na bok, chciałem go podnieść, cokolwiek zrobić, co by mu pomogło, ale nie mogłem się na nic zdobyć. Powoli sytuacja jaka zaistniała zaczynała do mnie docierać i powoli rozumiałem, że moje pewne działania mogą się skończyć źle dla nas obu. Zachowałem więc dystans, jak mnie prosił.
Będąc w dziwnym stanie bezruchu, z nożem w pogotowiu patrzyłem, jak rzuca się na trupa i wypija z niego krew. Po co mi był nóż? Sam nie wiem, pewnie to był odruch, a Gaspard w tej chwili był potencjalnym zagrożeniem, na które nie wiedziałem do końca jak zareagować. Zabawne, że kiedy o tym pomyślałem, to uznałem, że nie byłbym gotów mu czegokolwiek zrobić.
-Jasne.-odpowiedziałem. Usiadłem na ziemi, nóż wytarłem i po kilku chwilach wylądował on na swoim miejscu przy pasku.-Broszka!-zawołałem konia, który uciekł jakieś dwadzieścia metrów od tego całego zamieszania. Nie ucieknie dalej, ale nie podejdzie też bliżej, jego odwaga ma swoje limity. Ważne, że nie poniosło go i się nie zgubił.
Ściągnąłem plecak z grzbietu i wygrzebałem z niego chustkę. Bandaży nie mam, więc ten kawałek szmaty musi starczyć. Opłukałem ranę wodą i zawinąłem ciasno w materiał. Za kilka chwil powinno przestać krwawić, o ile nie będę ruszał tego miejsca. W międzyczasie zerkałem uważnie na Gasparda, który napełniał butelkę krwią napastnika. Myślałem przy tym, intensywnie myślałem. Kilka osób jego pokroju zabiłem, bo byli mordercami. Czy jest możliwość, że i on taki jest? Wiem, że nawet za bardzo niewinną twarzą może się kryć coś mało ciekawego, ale czasami niewinny człowiek to faktycznie niewinny człowiek. Mimo tego jego widok zdawał się być uspokajający, jakbym obserwował zwierzę w swoim naturalnym środowisku i był przy tym całkowicie bezpieczny. Pewnie zwyczajnie jeszcze nie do końca mój umysł to załapywał. Kilka minut temu to był zwykły niewyspany chłopak, a teraz mam przed oczyma głodnego wampira. Tak, potrzebuję chwili żeby się z tym oswoić, ale nie miałem zamiaru sprawiać, że atmosfera będzie sztywna. na jego przeprosiny uśmiechnąłem się przyjaźnie i machnąłem ręką.
-Nie przejmuj się tym.-zapewniłem go. Nie miał za co przepraszać, nic mi mówić nie musiał, z resztą podejrzewam, że powiedzenie komuś tego nie jest łatwe. Nic mi nie zrobił, a nawet powiem więcej, że gdyby nie on, to pewnie sam bym teraz leżał na ziemi sztywny, jak deska.
Skinąłem  głową na jego słowa.
-Świetnie, znaczy, że żyje.-znalazłem pozytyw, bo głupio by było gdyby na końcu się okazało, że ratowaliśmy nic. Wstałem z ziemi, wytrzepałem się i ruszyłem z Gaspardem do powozu. Wspiąłem się na pakę i dorwałem się do wnęki, aby ją otworzyć. Zanim otworzyłem tajemniczą skrytkę, odrzuciłem nieco moją pelerynę, żeby w razie czego nie przeszkodziła mi w dobyciu broni. W końcu nie wiemy co tam jest, wiemy, że coś i że żyje, a jakie ma intencje to się zaraz okaże.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Gaspard Anatell Sro Cze 16, 2021 9:31 am

Dobre nastawienie Babiego mogło być wyłącznie grą pozorów, gdyż nie chciał okazać, że wolałby pozbawić Gasparda głowy, bądź też, był na tyle szalony, aby zaufać. W tym drugim znaleźliby wspólny język, bowiem wiara w ludzi, oraz naiwność, to cecha przewodnia Anatella, tylko że ciągle na tym kończy kopany w tyłek, lądując w przeróżnych kłopotach.
-Nie wydajesz się bać…
Mruknął, ale chyba bardziej do siebie, niż do niego, wnosząc po tym jak cicho to powiedział. Było to dla niego nadal nieco kłopotliwe, bo szczerze, podobny strach nawiedzał go, kiedy udawał śmiertelnika przed Rantirem, oraz Serafiną, a ci go zaakceptowali, z dozą nieufności, a jednak. Zastanawiał się, jak wiele osób było na świecie, którzy akceptowali krwiopijców. Niestety, gdyby może poznał innego draculete, z większym stażem, to by mu opowiedział, zaś tak, musi zdawać się na opinie z własnej autopsji. Gdyby jeszcze ten rok temu, ktoś jemu powiedział czym jest, to pewnie samemu zabarykadowałby drzwi. Nie chodzi o tchórzostwo, niezrozumienie… ale istocie co karmi się tym co ci w żyłach płynie, zwyczajnie nie powinno się powierzać swojego życia (Gascon robi iks de).
Razem udali się w stronę powozu, draculeta trochę ciężej, jak po dobrym posiłku, lecz wyminął trupy, chwytając po drodzę pochodnie, coby zwalczyć ciemność. Wszedł na pakę zaraz za Katem, świecąc mu nieco na podłogę, by widział co robi, a zarazem tak, żeby go przypadkiem nie podpalić. Jak zarzucił swoją peleryną, to aż się cofnął.
Mężczyźni mogli szybko zauważyć, że deski pokryły się krwią, która zaczęła ściekać między szparami, więc też nie obeszło się bez przesunięcia butem jednego z pokonanych. Wtedy, Babibył otworzył zapadnię, by otworzyć wejście do wnęki, a to co zobaczyli, może zaskoczyło, może się tego spodziewali, ale z pewnością, było przykre.
-O rany…
Mruknął na widok kobiety, której ubrania były pokryte krwią, która ściekała z powozu, a sama kuliła się, ze związanymi kończynami i zakneblowanymi ustami. Patrzyła na nich z przerażeniem. Po odzieniu, można było wnosić, że kolejna wieśniaczka lub prosta mieszczka, może z okolicy. Wiedźma, he?
-Nie bój się, spokojnie, przyszliśmy Cię uratować…
Zaczął Gaspard, choć nie wyglądał tak bardzo przyjaźnie, ubrudzony krwią na twarzy i z tymi ślepiami, dlatego wolał zachować lekki dystans, spoglądając na Kata, któremu kiwnął głową w bok, aby poczynił honory bohatera.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Babibył Sro Cze 16, 2021 1:42 pm

Usłyszałem jego słowa, chociaż z trudem, bo mówił cicho. Zastanowiłem się chwilę nad nimi i nie do końca umiałem znaleźć dobrą odpowiedź.
-Boję, chyba, ale ufam ci, że mi nic nie zrobisz.-wytłumaczyłem, uznając, że to dobre opisanie moich myśli, dość uproszczone opisanie, ale lepsze takie niż żadne. Może robię głupotę, ale kiedy patrzę na to nasze dzisiejsze spotkanie. Mógł mnie zabić kiedy go przytuliłem, kiedy szedłem obok niego, kiedy przed chwilą sprawdzałem czy ma rany. Nie zrobił tego, a to o czymś świadczy.
Wleźliśmy na wóz, trochę odgarnęliśmy ciała i otworzyliśmy wnękę, w której ukazało cię coś, czego się spodziewaliśmy, a przynajmniej ja. Co nie zmienia tego, że gdzieś w środku złość na łowców nie wzrosła. Świata nie zbawię, ale denerwujące jest to, że tacy ludzie chodzą po ziemi.
Obejrzałem pobieżnie kobietę. Wydawała się być mniej więcej cała i zdrowa, ale to tylko powierzchowne oględziny. Uklęknąłem na deskach i uniosłem łagodnie kąciki ust w geście powitania.
-Dobry wieczór. Nazywam się Babi, a to mój towarzysz Gaspard.-zacząłem spokojnie, ściągając z grzbietu plecak.-Zdejmę ci knebel, a później rozetnę więzy.-poinformowałem ją i tak, jak powiedziałem, tak zrobiłem. Z obserwacji wiem, że wielu skazańców jest spokojniejszych kiedy powiem im co się będzie działo, nie podskakują na każdy dźwięk myśląc, że śmierć nastąpi już teraz, bo wiedzą, co się będzie działo. Podejrzewałem, że tutaj będzie podobnie. Ostrożnie rozwiązałem supeł szmaty i wyjąłem ją jej z ust, odkładając ją gdzieś na bok.-Dużo lepiej, co? Powiesz mi, jak się nazywasz?-zapytałem, zabierając się za delikatne rozwiązywanie lin, dam radę to zrobić gołymi dłońmi, chwilę rozplątywanie może zająć, ale wolałem nie machać przy kobiecie nożem.
Jeśli się przedstawiła, to pochwaliłem jej piękne imię, jeśli nie chciała, to nie naciskałem. Uwolniłem jej kończyny, liny odkładając tam gdzie knebel.
-Mam coś dla ciebie.-oznajmiłem przyjaźnie, po kilku sekundach wyciągnąłem z plecaka miękkiego pluszaka brązowego misia i podałem go kobiecie, licząc, że puszysty przedmiot wzbudzi jej zainteresowanie.-Dostałem go od pewnej młodej damy. Powiedziała, że będzie mi pomagać w czasie podróży i jak na razie dobrze się spisuje.-kim była ta młoda dama? Nie powiem, ale magia misia działa na mnie, więc podziała też i na kobietę.-Powiesz mi skąd jesteś?-kolejne pytanie mające na celu ustalić gdzie mam ją odwieźć lub jakiego miasta mam unikać. Jeśli sąsiedzi ją wydali w ręce łowców, to wątpię, żeby chciała tam wracać.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Gaspard Anatell Pon Cze 28, 2021 10:36 am

Gdy tylko knebel spadł z ust kobiety, ta wlepiła wzrok w elfa, który zaczął ją oswobadzać. Potrzebowała chwili, aby chyba oprzytomnieć.
-Anna.- Odparła w kwestii imienia, czekając aż ten ją całkiem rozwiąże, czemu przyglądał się ten dziwny chłopak z krwią na twarzy, nim lekko oddalił pochodnie od swojej twarzy, ukrywając ją w ciemnościach. -Kim Wy jesteście…?
Spytała, lekko drżącym głosem, a kiedy wszystko z niej zeszło, podała swoją rękę Katu, żeby mógł ją stąd wydostać. Dopiero teraz zobaczyła masakrę po śmierci łowców, przez co odwróciła wzrok, próbując nie patrzeć na walające się kawałki mózgu i tym podobne. Obrzydliwe.
-Wędrowcami. W służbie Cesarza.
Odparł Gaspard, stosując połowiczne kłamstwo, bo w gruncie rzeczy, Babibył jednak pracował w organizacji państwowej, a on się pod to podpiął, aby nie zamartwiać już strudzonej kobiety całą prawdą. Przetarł tylko rękawem swój pysk, dla pewności, że większość juchy zmazał, bo czuł ją w nozdrzach, ale ciężko było określić, czy to nie trupy wokół tak go mierżą teraz.
Kobieta zdziwiła się na widok misia, którego jej wręczono, zaś Anatell uniósł brwi nieznacznie, lekko zdziwiony tą decyzją, lecz w żaden sposób nie zaprotestował. Anna spróbowała zejść z powozu, aby móc stanąć na ziemi, wciąż trzymając tego pluszaka, bo chyba nie wiedziała co z nim zrobić, była dalej całkiem zdezorientowana po tym co się stało.
-Ja… jestem z Sadah...
-Oskarżyli Cię o czarostwa?
Dopytał wampir, też zeskakując z powozu, a kobieta przeniosła na niego oczy.
-Tak… czarną magię i sprowadzanie chorób, ale to nieprawda…! Ja… nie mogę tam wrócić… inni powiedzieli im gdzie mieszkam, może jest ich więcej…
Mówiła, lecz platynowy chłopak nie wiedział zbytnio jak na to odpowiedzieć, zerkając co rusz na elfa i znów na nią. Podrapał się po głowie.
-A gdzie chcesz iść…?
-Do Gospody Pod Kłem, jest niedaleko, stamtąd mnie nikt nie wyciągnie.
Rzuciła natychmiast, zaś on otworzył szerzej oczy.
-Znasz trasę…?
-Tak…
-Poprowadzisz nas, też tam zmierzamy.
Spojrzał na elfa, oczekując aprobaty.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Góry Empty Re: Góry

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 7 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach