Góry

+8
Abigail Valendav
Rhami
NPC
Baqara
Babibył
Cerbin Amenadiel
Killian Falone
Mistrz Gry
12 posters

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Rhami Sob Lip 24, 2021 11:53 am

Myślałem, że znów mnie ofuka i pogoni, ale nie zrobiła tego. Była zainteresowana moimi słowami? Cóż, chyba nie muszę mieć przed nią sekretów, skoro raczej i tak nie będzie wiedziała o kim mówię.
-Błazen, powiedział, że nazywa się Cicero. Mam nawet jego czapkę, bo ją zgubił i chcę mu oddać, jak go znajdę.-wyjaśniłem, postanawiając nie wspominać o dzienniku. Może ona chciałaby go wtedy przeczytać, a ja wiem, że tam są sekrety mężczyzny, którymi raczej nie chciałby się dzielić. Dlatego też nie będę rozpowszechniał tych informacji.
Staliśmy chwilę, aż w końcu przyszła odpowiedź na moje pytania. Zacisnąłem usta kiedy mówiła o rozcinaniu mięsa aby je smażyć. Ja... ja nie tnę mięsa, ja nie smażę, ja co najwyżej wodę zagotuję i zaleję herbatę. Nie odpowiedziałem jednak na to pytanie i przyglądałem się jej gdy do mnie szła. Wyciągnęła nóż, a ja znów miałem dziwne myśli, nie wiedziałem czy jej ufam, czy jestem głupi, czy może liczę, że demonstrację zrobi na mnie. Po prostu patrzyłem na nóż i to, jak nie jestem nim atakowany. Co mi się w głowie dzieje, już kompletnie nie rozumiem.
Spojrzałem na jej dłoń i poszedłem za nią słuchając ważnych informacji, że wszystko jest miękkie. To było nieco zaskakujące. Wiem, że ciało jest miękkie, ale myślałem, że im głębiej będziesz się wbijać, tym większy opór będzie stawiać, aż w końcu nóż będzie niemożliwy do wciśnięcia mocniej.
Wylądowałem na kolanach, popatrzyłem na nóż w ręce, poczułem ciepło jej dłoni na mojej. Z zaintrygowaniem patrzyłem, jak ostrze znika powoli w brzuchu mężczyzny, a ja chwilę nie mogłem pojąć, że nóż jest teraz gdzieś tam w środku trupa. Cóż za nietypowe uczucia. Ściskałem mocno nóż, patrzyłem na strumyczek krwi i zastanawiałem się co czuję. Nie potrafiłem tego jednak określić. Nie było to nieprzyjemne, może lekko niesmaczne, ale przyciągające i dające nowe możliwości. Trzymając nóż, powoli go wyjąłem, spodziewając się oporu, ale wyszedł równie gładko, co wszedł. Wraz z usunięciem ostrza, które tamowało niewielki krwotok, jeszcze ciepłego ciała, więcej juchy wyciekło z rany. Czy chciałem go dźgać jeszcze raz? Było mi to obojętne, jednak chciałem to zrobić samodzielnie. Popatrzyłem na Aoi.
-Gdzie jest serce?-znów wracamy do tego, że nie znam się na anatomii. Wiem, że jest gdzieś pod żebrami, ale jak się tam mieści razem z płucami? To już kompletna magia. Kiedy wskazała mi miejsce gdzie leży serce, przysunąłem się bliżej piersi mężczyzny. Odsunąłem jego koszulę, żeby mi nie przeszkadzała. Popatrzyłem chwilę na skórę, przyłożyłem do niej nóż i powoli zacząłem zatapiać go w ciele, przyglądając się wszystkiemu uważnie, słuchając wszystkich dźwięków. To było takie mało zjawiskowe, takie zwyczajne. Czy na to właśnie liczyłem? Czy właśnie temu nie podołałem? To coś jest karalne?
Kiedy wbiłem już nóż po rękojeść, wyjąłem go powoli, patrząc, jak krew szybko ścieka po metalu i przełożyłem sobie go do lewej ręki. Prawą w kolei, zbliżyłem się do zrobionej przeze mnie rany. Przesunąłem opuszkami po cięciu, aż w końcu wsadziłem w nie palce. Skrzywiłem się, czując mokre ciepło. Zaśmiałem się cicho, bo to wszystko było takie odległe od tego co zawsze. Wcisnąłem małą rękę dalej i jeszcze dalej, brudząc się i wyciskając jeszcze więcej krwi na zewnątrz, aż w końcu,  chyba dotarłem tam gdzie chciałem. Popatrzyłem na Aoi ze łzami w oczach i z uśmiechem.
-Jestem taki uroczy, że każdego chwytam za serce.-Kolejny raz się zaśmiałem. To było strasznie dziwne, ale nie w złym znaczeniu tego słowa. Poruszałem palcami i doszedłem do wniosku, że bycie w trupie musiałoby być bardzo przyjemne. Nie mówię tutaj o jakichś dewiacjach, a o byciu otulonym przez rozgrzane, wilgotne mięso. Przytulnie, mojej dłoni się podobało. Zaśmiałem się jeszcze raz, zabrałem rękę od ciała, przetarłem oczy rękawem pozbywając się łez.
-To jest łatwe. Nie wierzę, że nie wykonałem polecenia.-powiedziałem cicho i pociągnąłem nosem, ale już dalej nie płakałem. Byłem sobą zawiedziony i rozumiałem teraz gniew Cicero. Proste zadanie mi dał, wbić nóż w szyję kogoś, kto leżał nieprzytomny. Podniosłem brudną dłoń na wysokość twarzy i popatrzyłem, jak czerwona ciecz spływa mi po ciemnej skórze po nadgarstku. Nie lubię zawodzić moich opiekunów, bardzo nie lubię.
Rhami
Rhami

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-wykastrowany (wygląda i brzmi jak dziewczynka itp)
-tatuaż na wnętrzu prawego ramienia
-urokliwa diastema
Obrażenia tymczasowe:
-
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Patrz w KP.
Źródło avatara : Reddit

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by NPC Sob Lip 24, 2021 3:01 pm

Te wszystkie emocje towarzyszące Gide w żaden sposób nie oddziałowywały na Aoi, która nauczyła się, że zwłoki są tylko przedmiotami, a ludzie, wyłącznie chodzącym mięsem. Gdy spytał o serce, pomogła mu ułożyć dłonie we właściwym punkcie i dźgnąć. Lecz Gide potem już pomocy nie potrzebował, robił to sam z siebie.
Myślała chyba cały czas o Ciceronie, o którym wspomniał chłopak. Co jego obecność oznaczała w tej historii? Koziołek miał być zrekrutowany? Jeśli tak, to czemu nie był z błaznem. Jak dużo wiedział? Czy puszczenie go do Ursy faktycznie było dobrym wyjściem? Może powinna go zabić tu i teraz, gdy tylko odzyska nóź? Nie była pewna. Nie wiedziała co z nim począć, a co sama mogła mówić. Jej też tu nie powinno być.
Chłopak się rozpłakał, grzebiąc w sercu umrzyka, mówiąc dziwne rzeczy. Może nawet przypominał tego Cicero, on też był taki dziwny.
-Mnie nie. Nudzi mnie to.
Odparła w kwestii jego żartu sytuacyjnego, wyrażając swoją dezaprobatę. Jak długo będzie się tym bawił? I czemu miał mokrą twarz? Tak wiele chciała wiedzieć, ale on tylko wywoływał więcej pytań.
W końcu się uspokoił, zostawiając umrzyka, a ona wodziła po nim wzrokiem bez wyrazu. Chyba dopadł go jakiś kryzys egzystencjalny, a ona nie była dobra w tych sprawach. Mógł mimo to cieszyć się, że dane mu było coś takiego przeżywać. Większość po nie wykonanym poleceniu, zwyczajnie umiera.
W końcu zaś wstała.
-Skoro to wszystko, ruszamy do Ursy…
-GDZIE ruszacieeee…?
Rozbrzmiało pytanie, a wtedy, zza krzaków wyłonił się rudowłosy błazen bez czapki, z szerokim uśmiechem. Jego ubranie było całe brudne i poniszczone, jakby całą drogę przebiegł przez krzewy. Mimo to, pewny siebie podrzucał swój sztylet w dłoni, zaś Aoi, odebrała Gide swój nóż i cofnęła się o dwa kroki.
-Chciałam… go tylko odprowadzić…
Podjęła, troche nie wiedząc co mówić.
-UHUHUHU, romantyczne schadzki, rozumiem… AOI, ALE Z CIEBIE NIEGRZECZNA DZIEWCZYNKA!- Krzyknął, jakby był rozwścieczony, po czym szybko spojrzał po koziołku. -Gideeeee! Oh, cóż za szczęście, Cicero cieszy się, że Ciebie widzi, ale Cicero ma pytanie…- Szybko klęknął przy nim i pochwycił go w ramionach. -Gdzieeee Matka….
Wyszeptał.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Rhami Sob Lip 24, 2021 3:35 pm

Zaśmiałem się głośniej kiedy powiedziała, że ją to nudzi. Nie do końca umiałem to przypisać do odpowiedniej rzeczy. Nudzi ją moja uroczość, nudzi ją to co teraz robię, czy nudzi ją zabijanie? Podejrzewam, że nudzą ją te wszystkie wymienione rzeczy.
Eksperymentowanie się skończyło. Przytaknąłem głową na ruszeniu do Ursy. Nie miałem zamiaru zatrzymywać ze mną dziewczyny na dłużej niż mogła ze mną zostać, a przewodniczka jest przydatna. Podskoczyłem jednak słysząc głos Cicero, którego się nie spodziewałem w takim miejscu. Poderwałem się na nogi i tak, jak Aoi, cofnąłem się o krok. Zerknąłem na dziewczynę, na mężczyznę. Oni się znali? Trochę nie mieściło mi się to w głowie. Świat niby taki wielki, że nie mogę znaleźć Pana Z, a jednak taki mały, że Cicero i Aoi się znają. Czy Cicero jest jej rodziną? To wydawało się mi być jeszcze dziwniejsze, chociaż on sam nazwał mnie bratem, więc... Może ich pojęcie rodziny jest nieco inne niż moje?
Uśmiechnąłem się słysząc moje imię i przypomniało mi się, jak je pięknie i wielokrotnie wypowiadał i zapisywał w notesie. Może jeszcze raz tak zacząć je powtarzać?
Schowałem trochę głowę w ramionach kiedy mnie za nie złapał, ale patrzyłem na niego z lekkim uśmiechem i zainteresowaniem. Też się cieszyłem, że go widzę, pomimo pewnych zadr z przeszłości. Wyglądał tak jak wtedy, mocno nienormalnie, ale był przynajmniej cały i zdrowy. To dobrze. Niestety nie mogłem udzielić mu satysfakcjonującej odpowiedzi.
-Milicjantka powiedziała, że w stolicy zadecydują gdzie ją pochować. Nie powiedziała gdzie dokładnie, bo jeszcze nie wiedziała.-mówiąc uniosłem dłoń i dotknąłem czubka nosa Cicero zakrwawionym palcem, zostawiając czerwony ślad na nim, zupełnie, jakby miał teraz nosek kotka namalowany farbami.-Mam twoją czapkę i dziennik. Zgubiłeś w domu. Oddać ci je?-przypomniało mi się w końcu i byłem gotów zaraz wyjąć to wszystko z plecaka i mu oddać. Nie jestem złodziejem, a oddanie mu rzeczy było moim planem odkąd je zabrałem. Trochę zesztywniałem ogólnie. Nauczyłem się, że mężczyzna jest delikatnie mówiąc, nieprzewidywalny, więc wolałem nie robić nic, co by go mogło sprowokować.
Rhami
Rhami

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-wykastrowany (wygląda i brzmi jak dziewczynka itp)
-tatuaż na wnętrzu prawego ramienia
-urokliwa diastema
Obrażenia tymczasowe:
-
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Patrz w KP.
Źródło avatara : Reddit

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by NPC Sob Lip 24, 2021 5:50 pm

Dziewczyna milczała, obserwując tę sytuację i nie wiedząc, co się może wydarzyć, bo w tym wypadku, wszystko. Sam błazen nie wyglądał, jakby jeszcze zadecydował, w tej chwili szukał odpowiedzi. A kiedy tylko padła, wpatrywał się ślepo, jakby myślami był gdzie indziej.
-Pochowana… w stolicy…- Powtórzył mamrocząc, zaś do Aoi dopływały nowe fakty. Milicja, trumna i Gide. To wszystko brzmiało jak złe połączenie. Samego Zevisa ocuciła kapka krwi na nosie. Nie zareagował na to. -Czapka… dziennik…
Mamrotał dalej, aby za chwilę, odepchnąć od siebie chłopaka, a zaraz, samemu padając na ziemię, aby zacząć się po niej turlaç na boki, z histerycznym płaczem:
-MAAAAAAATKOOOOOOOOOO!- Wydarł się, wyciskając z siebie łzy i kurząc powietrze wokół. -Cicero zawiódł, głupi Cicero zawiódł Matkę, Cicero musi umrzeć!
Wykrzykiwał, turlając się jeszcze szybciej, zaś hybrydka zrobiła krok do przodu, zaraz znów się cofając. Co robiło się na takie wypadki? Przecież go nie zabije, nie może. Ale nagle błazen wpadł na jakieś truchło, o które się zaparł, natychmiast uspokajając.
-Uuu…- Wymruczał, jadąc wzrokiem wzdłuż dziurawego torsu, jak rekin płetwą nad taflą wody. -Kto go tak wybebeszył, hmmm?- Rozejrzał się, widząc więcej trupów. -Kto ich pozabijał…?
Spytał, miło i grzecznie. Aoi na moment spojrzała na koziołka, chowając swój nóż pod sweterek, po uprzednim wtarciu go w szmatkę na kijku.
-Gide. Pozabijał ich z pomocą mojego noża. Nawet się nie zawahał.
Powiedziała nagle, a to sprawiło, że Zevis szybko wstał, potykając się o własne nogi, podchodząc do chłopaka, nad którym się nachylił.
-OHOHOHO, czy to prawda?! Zrobiłeś to?!- Spytał z szerokim uśmiechem, ale zaraz spoważniał. -Czy też może oszukujecie Cicero...
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Rhami Sob Lip 24, 2021 7:36 pm

Odepchnięty, złapałem równowagę i przyglądałem się spokojnie mężczyźnie, który nie wiem czy planował zabić siebie czy nas. To chyba trzeba było przeczekać? Więc tak zrobiliśmy, aż błazen sam znalazł sobie nowy obiekt zainteresowania, martwe ciało. To było urocze, jak tak się mu przyglądał, aż uśmiechnąłem się kącikiem ust na ten widok. Wiem, że on nie przejąłby się moją śmiercią, ale i tak trudno było mi go nie lubić.
Padło jednak ważne pytanie, wyczułem na sobie wzrok Aoi, która... postanowiła mi to wszystko przypisać? Chociaż dopiero przed chwilą po raz pierwszy użyłem na kimś broni? Broniła mnie przed Cicero? Zależało jej na mnie, że była gotowa okłamać kogoś takiego, jak on, chociaż facet mógł wszystko widzieć z krzaków? To mi schlebia. Czy to znaczy, że jesteśmy przyjaciółmi? Dawno nie miałem przyjaciela, odkąd sprzedano mnie z domu Pana Elamira nie miałem nikogo bliskiego pod tym względem, a teraz ona była gotowa narazić swoje życie dla mnie.
Zmarszczyłem brwi kiedy Cicero na mnie spojrzał i drążył temat. Popatrzyłem na czubki swoich butów.
-Nie oszukujemy. Ostatnim razem cię zawiodłem, Cicero.-uniosłem na niego psi wzrok pełen słodyczy.-Dlatego postanowiłem na nich poćwiczyć, aby już zawsze być w stanie wykonać twoje polecenia.-zacisnąłem dłonie w piąstki i uniosłem na na wysokość piersi w głos ładując całą pasję i wierność, na jaką było mnie stać.-Jesteś zadowolony?-uśmiechnąłem się do niego rozkosznie, licząc na pogłaskanie. Dziwiłem się przy tym, jak łatwo przyswoiłem sobie kłamstwo, jak łatwo przypisałem sobie czyjeś zasługi. To nie było aż takie złe uczucie, jedyny dyskomfort, jaki czułem, wiązał się z groźbą nakrycia nas na kłamaniu. Jednak skoro tylko ja i Aoi w tym siedzimy i to my oberwiemy najmocniej jeśli się to wszystko wyda, to wiem, że nasz sekret jest całkowicie bezpieczny.
Rhami
Rhami

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-wykastrowany (wygląda i brzmi jak dziewczynka itp)
-tatuaż na wnętrzu prawego ramienia
-urokliwa diastema
Obrażenia tymczasowe:
-
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Patrz w KP.
Źródło avatara : Reddit

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by NPC Nie Lip 25, 2021 10:11 am

Ciężko było rozczytać coś z Aoi, która jak zwykle zachowała swój spokój, jakby nic wokół jej nie dotyczyło, pomimo że właśnie skłamała, z jakiegoś powodu. Chciała ocalić Gide? Chciała tak ryzykować? Chyba tak, inaczej pozwoliłaby na jego śmierć. Już tak długo powstrzymywała się przed zabiciem go, że teraz, jego śmierć z rąk Cicero, byłaby bezsensu. Zresztą, nikt na tym by też nie skorzystał, ona także, a może, miałaby kłopoty. Błazen był nieobliczalny, ale przez to, zarazem na swój sposób głupi, bo banda dzieciaków potrafiła go oszukać. Może nie powinna tak myśleć, był w końcu starszym bratem, lecz mimo to, ciężko było jej nie podpinać innych pod jakieś kryteria. W końcu, na tym polegały jej szkolenia. Na ocenie sytuacji i manipulacji otoczenia.
Rudowłosy uniósł brwi, słuchając wyjaśnień koziołka, który podtrzymał kłamstewko, w dodatku, tak zręcznie chwytając się tego, co wcześniej go obchodziło najbardziej.
-Oh… ohh… ohhhh… OHHHHHH! No tak! Trening! Rozumiem!- Wyprostował się i zaśmiał głośno, przykładając rękę do twarzy. -Głupi Cicero wyciągnął złe wnioski! To się zdarza! A więc… możemy… być… rodziną…
Wyszeptał, a jego słowa same w sobie dźgały uszy, lecz hybrydka zerknęła na niego pytająco.
-Rodziną…?
-Tak, tak, taaaaaaak, Aoi! Gide od teraz będzie Zevisem! Będzie CZĘĘĘĘŚCIĄĄĄ, naszej wyjątkowej rodziny…
Rozmarzył się chyba, zaczynając stawiać losowe kroki, podśpiewując melodyjkę, zaś Aoi wodziła spojrzeniem po chłopcu. A więc zrekrutowany. Ale miała tak wiele pytań, jak doszli do tej sytuacji…
-JUHUUU!- Podskoczył, stukając bucikami. -Cicero zdobył rekruta, Cicero ma rekruta!- Zaczął wykonywać dzikie tańce, kicając i machając rękoma, a dziewczyna tak martwo się w niego wpatrywała, jakby jej mózg nie potrafił przetworzyć tak bardzo euforycznej osoby jak on. -Zapomnijmy więc o tym co było w domu… Cicero wybacza Giiideee…
Dokończył, uśmiechając się.
-Ale to Mistrz decyduje, czy…
-PRZECIEŻ WIEM, AOI ZEVIS!- Wydarł się na nią, a ta tylko umilkła. -Tak, musimy iść do domu, aby Mistrz pochwalił Cicerona za taki trud… a potem… potem…- Posmutniał. -...potem Matkę trzeba znaleźć…- Pociągnął nosem, by szybko się wyprostować. -GIDE! HAHAHA, ruszamy! Do domu! Nooooweeeeeeeeeegooooo…. domu.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Rhami Nie Lip 25, 2021 2:10 pm

Wytłumaczyłem jakoś sytuację, a błazen łatwo to wszystko zaakceptował. Uśmiechnąłem się szeroko na jego śmiech, uśmiechałem się nawet kiedy tak dziwnie szeptał, bo mówił o przyjemnych rzeczach. Rodzina... To brzmi dla mnie zbyt abstrakcyjnie. Moją rodziną był Kass i Pan Gaushin, chyba, tak mi się wydawało. Czy teraz mam drugą rodzinę? Po chwili kolejna rzecz doszła. Mam być Zevisem, ale przecież to nazwisko. Może coś mu się po prostu wymsknęło, przejęzyczył się. Jestem hybrydą, one nie mają nazwisk. Zerknąłem na Aoi zastanawiając się czy ona ma nazwisko, czy może potwierdza moją tezę o braku możliwości nadawania nazwisk niewolnikom.
Wlepiałem dalej wzrok w wesołego Cicero, podobało mi się to, że się cieszy, nawet jeśli cieszy się przez kłamstwo. Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy tak chodził, aż sam zabujałem się na nogach. Uwielbiam uszczęśliwiać innych. Po to się urodziłem w końcu. Po sekundzie podskoczyłem odruchowo, kiedy i on skoczył. Jakoś tak przypadkiem się rozentuzjazmowałem i zapomniałem. Jednak kiedy on zaczął tańczyć i czerpać radość ze swojego sukcesu, podskoczyłem lekko jeszcze kilka razy. Czy powinienem się cieszyć? Co to wszystko oznacza? Co teraz będzie? Nie jestem pewien, ale w tej chwili jest dobrze, nie mogę u ciec, więc będę korzystać z momentu tyle ile dam radę.
Pokiwałem głową na wybaczenie mi. To było najważniejsze dla mnie. Już nie był na mnie zły, ale to nie znaczy, że mogę spocząć na laurach. Muszę się starać jeszcze bardziej, żeby zadowolić mojego opiekuna, ale ja już mam jednego opiekuna, czeka na mnie w domu. Czeka? Mam nadzieję... Z jednej strony chciałem wrócić, uspokoić Pana Gaushina, że wszystko ze mną w porządku, z drugiej strony chciałem poczekać i później sprawdzić co zrobi. Będzie mnie szukał, a może wyrzuci moje rzeczy i kupi sobie nową hybrydę? Nie mam pojęcia i nie wiem kiedy się dowiem, co zrobił.
Zerknąłem na Aoi, gdy została okrzyczana. Czyli ma nazwisko... hybryda ma nazwisko... to jest niepoprawne, ale chyba nie będę się stawiać, bo wrzaski Cicero gryzą w uszy. Znów mu zacząłem przytakiwać, kiedy zadyrygował wymarsz do ,,Nooooweeeeeeeeeegooooo…. domu". Dalej nie byłem wszystkiego pewny, ale podjąłem decyzję, że pójdę z nimi. Pan Gaushin, Pan Morbius, Pan Z, Pani Kiria, poradzą sobie beze mnie, a Aoi... Aoi też sobie poradzi, ale o nią martwiłem się bardziej, więc chciałem być przy niej w razie czego, chociaż sam nie jestem w stanie jej pomóc. Spróbować mogę, choćby dlatego, że ją polubiłem bardzo mocno.

Z/T wszyscy
Rhami
Rhami

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-wykastrowany (wygląda i brzmi jak dziewczynka itp)
-tatuaż na wnętrzu prawego ramienia
-urokliwa diastema
Obrażenia tymczasowe:
-
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Patrz w KP.
Źródło avatara : Reddit

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Abigail Valendav Pon Lis 15, 2021 9:40 am

Ledreńskie siły zajęły już połowę Hargonu, aż po krańce medevarskich Gór Koronnych, gdzie też miało dojść do chwilowego zawieszenia broni, oraz przegrupowania sił. Hargończycy byli zmęczeni, zaś północni najeźdźcy, już długo maszerowali w swej ekspansji. Problemem i niejako oporem, okazać się miały nie tutejsze wojska, a najmici z Medevaru, których Hargończycy sprowadzili za własne pieniądze, nie mogąc liczyć na pomoc swojego zwierzchnika.
Ledreńczycy jednak wpadli na pomysł, który miał pokrzyżować płonne nadzieję przeciwnika, a który wiązała się z rozmowami na strzeżonej granicy, u podnóża gór. Tam też, Abigail, przez swoją kompanie, została wybrana do rozmów z jednym z ważniejszych mundurowych, z ptaszkiem w herbie. Siły obu stron pozostały oddalone od siebie, lecz wciąż czujne, zaś złotowłosa spotkała się w połowie drogi z mężczyzną o gęstej brodzie i zaliczanych włosach.
-Abigail Valendav, wasza zguba, miło mi.
Uśmiechnęła się, kładąc ręce na biodrach. Mężczyzna ułożył dłoń na ostrzu, w ramach ostrzeżenia.
-Lasota z Nieliszka. Pozdrawiam.- Splunął zaraz, a jego akcent gryzł po uszach, lecz przynajmniej znał jej język, co nie działało w drugą stronę. -Wy, najemnicy, walczycie po stronie Hargończyków. Jesteście jak wrzód na dupie, choć jesteście po przegranej stronie.
Dodał zaraz, a Valendav wybuchła śmiechem.
-Sluchaj no, kawałku gówna, trzepiemy waszych lepiej, niż Ty to robisz pod pierzyną.- Wytknęła go palcem, a ten otworzył szerzej oczy, niepewny czy dobrze zrozumiał jej słowa. -Nie interesuje mnie kto wygrywa, tylko kto lepiej płaci. Póki robią to Hargończycy, będziemy was wybijać i utrudniać życie, aż będziecie mieli nas dość. Ale nie po to tu jesteśmy, heee?
Założyła ręce na piersi i spojrzała bacznie.
-Prawda to. Możemy Wam zapłacić więcej, jeśli zmienicie stronę, skoro i tak macie w dupie sztandary.
Odparł Lasota, wywołując jej uśmiech.
-Zaczynasz mówić w moim języku.
-Wasi pracodawcy i tak zaraz znajdą się na zagarniętych terenach, do końca tej wojny, możecie liczyć na stały zysk.
Zaproponował, całkiem szczerze. Czym było dla armii opłacenie najemniczej kompanii, jeśli zamiast dręczyć ich, zaczną tracać kijem mrowisko wroga.
-A co mi tam. Daj zaliczkę, papierek i jesteśmy ugadani.
Po jej słowach, podrzucił jej już przygotowany mieszek, a zaraz uścisnęli sobie ręce. Miała zaraz pojawić się deklaracja wypłaty, a po niej, powrót do swoich ludzi. Powinna się pospieszyć z dojazdem do Kaidy, aby przekazać, że teraz biją swoich. Życie najemnika na wojnie jest dosyć zabawne. Choć Hargon by się na ten fakt nie uśmiechnął.

Z/T
Abigail Valendav
Abigail Valendav

Stan postaci : Wilkołactwo / Brak ogólnych uszczerbków na zdrowiu
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Sro Lis 17, 2021 1:06 am

Jeszcze jakiś czas walczyłem ze sobą, żeby nie przyznać się do błędu, ale w końcu musiałem to zrobić i oświadczyć, że niesienie czternastu litrów mleka w szklanych butelkach było jednym z gorszych pomysłów, jakie ostatnio miałem. Męczyłem się z tym okropnie, robiąc dużo przystanków, a im dalej szedłem, tym więcej ich było. Nie zdziwiłbym się, gdyby jakiś łowca potworów obserwujący moją walkę, okazał mi litość widząc moje cierpienie.
Odłożyłem na ziemię butelki w torbie, która od niesienia w pysku była teraz cała zaśliniona. Mimo zmęczenia, czułem jednak, że dobrze robię. Liczę, że polubią moje mleko, będę mógł je im przynosić, a raczej przywozić za pomocą konia.
Siadłem ciężko na ziemi, sapnąłem głośno i oblizałem mokre wargi. Oddychając głęboko z otwartym pyskiem rozejrzałem się dookoła. Nikogo nie widziałem, ale wystarczyło, żeby zawiał lekki wiatr i od razu do nosa wpadł mi znajomy zapach. Siły mi wróciły i po sekundzie znów truchtałem ścieżką w stronę złamanego drzewa, gdzie powinna być Miranda. Jesteśmy w lesie, więc pewnie tu dużo złamanych drzew, ale to jedno poznałem od razu, do tego było otoczone zapachem Czarnej, więc to musiało być tu.
Mleko z brzdęknięciem ponownie spotkało się z ziemią, kiedy ja w szczęśliwym pędzie, z opuszczonym nosem oraz merdającym ogonem szedłem po zapachu dziewczyny, która już teraz powinna mi wychodzić na spotkanie.
Ponowne spotkanie się z nią było niezwykle przyjemne. Zapomniałem o niezręcznościach w mojej stodole i domu. Nowa noc, nowe spotkanie! Dokładnie.
Miranda! Zaszczekałem lecąc do niej, żeby się rzucić na nią, objąć łapami, puścić, powąchać, polizać, zrobić biegiem rundkę dookoła niej i znów na nią wpaść w celu ślinienia, niuchania i ściskania. Była cieplutka i pachnąca, idealna, taka, jak sobie wyobrażałem, jak tutaj szedłem. Ale czas przejść do części dalszej. Złapałem ją za co mogłem, delikatnie i pociągnąłem do mleka, żeby pokazać mój podarek dla stada. Teraz zrozumiałem, że czternaście osób, to dużo, to bardzo dużo. Znaczy no raczej trzynaście, bo mnie nie będę liczyć, ale to i tak dużo. Czy kiedykolwiek miałem aż tylu znajomych i to w jednym miejscu? Nie, nigdy nie miałem tylu znajomych, nawet w wielu miejscach. Trochę się stresuję.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lis 19, 2021 7:45 pm

Truchtała przez las, co jakiś czas zatrzymując się i nasłuchując wszystkich dźwięków płynących z okolicy. Jej baczne spojrzenie wodziło wśród pni i zarośli, lecz nic szczególnie ciekawego nie dawało się wyłapać. A szkoda, chętnie by coś upolowała. Wokół pełno było zapachów, ale jak każdy sprawdzała, to jednak biegł zbyt daleko, a ona przecież czekała. Miała ochotę, nie jeden raz zresztą, poderwać łeb i zawyć głośno, tak żeby na pewno ją usłyszał, gdziekolwiek był, ale powstrzymywała się. Tu był trakt, a trakt to ludzie, a ludzie nie lubią wilków.
W końcu jednak wyłapała tę konkretną woń. To był on. To musiał być ON. Szczeknęła z entuzjazmem i zawróciła, biegnąc wesoło za śladem, który przyniósł jej wiatr. Czarna kita była wzniesiona wysoko i kołysała się swobodnie przy każdym ruchu. Przyspieszyła, kiedy białe futro w końcu wyłoniło się spomiędzy drzew, przyspieszyło tez jej czarne serduszko, a sama ta chwila zdawała się zniknąć, przeminąć w głowie tak szybko, że za moment już przykucała na tylnych łapach, obejmując Iwo i miętoląc w pysku jego kudły na szyi. Witaj! Pisnęła wesoło, machając energicznie ogonem i wtykając swój nos wszędzie w jego szyję, ucho, policzek, co rusz zostawiając też kolejne liźnięcia, aż sam się uwolnił, robiąc kółko. Oh, kółko! Sama też zakręciła się wokół swojej osi, wodząc za nim. Dała się przewrócić, zyskując tym samym dostęp do jego klatki piersiowej i trochę brzucha, które również wymagały wylizania i wywąchania ze wszystkiego, co jej przyniósł.
Obróciła się w końcu i wstała, chcąc pomlamlać jego kark, ale on wtedy złapał ją za ucho i pociągnął. Hej! Szczeknęła z rozbawieniem, ale poszła za nim, za chwilę przenosząc uwagę na pakunek. Obeszła go dookoła, wtykając nos między butelki. Pachniało dobrze, bardzo dobrze. Ale... Sam to przyniosłeś? Zamruczała, wpatrując się w niego z lekkim zgłupieniem, bo... To dużo! Popatrzyła znów na mleko i na Iwo, i na mleko, machając ogonem. Pachnie pysznie! Pisnęła, by zaraz zacząć kombinować, jak to podzielić, jak nie na pół, to chociaż na część, bo przecież nie mógł nieść wszystkiego. No, chyba że bardzo protestował przeciwko temu, to w końcu odpuściła i podreptała wesoło przez las wąską ścieżką. Oglądała się na niego co chwilę, jakby chcąc się upewnić, że idzie i nie idą za szybko, i że mleko jest całe i zdrowe.
Po chwili takiego marszu wśród górek i dolinek leśnych zaczęli wchodzić na większe wzgórze. U jego szczytu Czarna zatrzymała się i spojrzała w dół, rzucając tam przeciągłe szczeknięcie. Wróciłam! Uśmiechnęła się po psiemu i zerknęła na Iwo, kiedy już podszedł.
Kamieniste zbocze, z którego wystawały duże i stabilne skały, prowadziło kilka metrów w dół do szerokiego jaru. Stare drzewa górowały nad nimi, tworząc szczelny baldachim, a między ich pniami rozłożone było kilkanaście namiotów ze zwierzęcych skór, jakieś stojaki, suszone mięso, ślad po ognisku. Pomiędzy nimi plątało się pięć wilków; trzy śnieżnobiałe młodziki, wyglądające niemal identycznie popatrzyły po sobie trochę zdziwione, a potem wspólnie na Iwo. Nieco dalej siedziała spokojnie srebrzystoszara wilczyca i spoglądała fioletowymi oczyma. Obok niej wspiął się na tylne łapy bury osobnik o ciekawskim wejrzeniu, po czym pierwszy szczeknął na powitanie. On też postanowił podejść ostrożnie pod samo zbocze i znów wstać, wolno kiwając ogonem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Pią Lis 19, 2021 8:32 pm

Przywitała mnie i cieszyłem się na jej widok, a ona na mój, a ja się cieszyłem, że ona się cieszy. To było niesamowite i sprawiało, że w głowie miałem masę nieswoich myśli, mówiących, że po co mam wracać do pustego domu, skoro tutaj mnie witają z takim entuzjazmem. Nie powinienem tak myśleć, bo mój dom, to dalej mój dom, moje zwierzęta, moje pole i dziury w ścianach, ale może powinienem częściej Mirandę odwiedzać? Na przykład codziennie, znaczy każdej nocy, tak, każdej nocy to dobry pomysł, chociaż oni mieszkają daleko, to zanim wrócę do siebie, a potem do nich. Nie wiem, nie wiem jeszcze, ale to nie ma znaczenia, na razie jestem tutaj i skoro mogę się cieszyć, to będę to robić.
Sesja przytulania została rozpoczęta, ona mnie, ja ją, tu liźnięcie, tam wsadzenie nosa, a jeszcze gdzie indziej poiskanie. Czułem się teraz niezwykle lekko, w końcu liżę Mirandę, a ona jest taka świeża i pachnąca, ciekawe jak pachnie kiedy jest mokra. Odrobina czułości zmieniła się w prezentację darów. Trochę nie byłem pewny czy zostaną one zaakceptowane, zwłaszcza, kiedy czarna tak w ciszy wąchała butelki. Tak. Fuknąłem dumnie w odpowiedzi. Podoba jej się? Podoba? Podoba! Od razu zamerdałem ogonem, oblizując się z ekscytacją i szybko sięgnąłem do jej pyska, żeby zostawić ślinę tu i ówdzie. Rozdzielanie mleka było dość trudnym zadaniem, bo w sumie wszystko miałem w jednej torbie, ale zawsze może wziąć jedną czy dwie butelki w zęby, niby mało, ale mi lżej o ponad dwa kilogramy. Po chwili majstrowania zabraliśmy się ze wszystkim i ruszyliśmy przez las. Rozglądałem się dookoła, starałem się zapamiętać trasę, jednak pewnie i tak poznam ją bardziej po zapachu niż wyglądzie.
Przeszliśmy dość ładny kawał trasy, ale w końcu głębia lasu zapewnia większe bezpieczeństwo grupie niż obóz od razu przy trakcie. Odłożyłem mleko na ziemię, zerkając na Mirandę, która zawołała do swoich. Zaczynałem się stresować, co jeśli mnie nie polubią? Co wtedy zrobię? Czy będzie miało znaczenie to, że Miranda mnie lubi, a ja ją, czy będę musiał odejść? Widząc obce wilki, zbliżyłem się bardziej do czarnej, stając przy niej bok w bok, opuściłem trochę łeb i otarłem się jej o szyję, uciekając wzrokiem. Albo co jeśli zachowam się jakoś źle? Myślałem, że mam w sobie więcej odwagi, ale chyba się przeliczyłem, chociaż czy na pewno? Po prostu chyba za dużo myślę?
Spojrzałem na wilka, który wyszedł nam na spotkanie, szczeknął i się patrzył. Wyciągnąłem nos w jego stronę, żeby z pomocą wiatru powąchać go na odległość, ale to nie było satysfakcjonujące. Zrobiłem kilka kroków w jego kierunku i wtedy przypomniałem sobie, że nie jestem u siebie. Speszony wróciłem truchtem do Mirandy i wyjrzałem zza niej na burego. Nie chowałem się długo, gdyż ciekawość po raz kolejny upomniała się o swoje. Wysunąłem się do przodu, zapiszczałem zniecierpliwiony, oblizałem się z mlaśnięciem i ruszyłem dalej, z początku powoli, bo nie wiedziałem czy kamieniom można ufać, ale po kilku krokach zrozumiałem, że są stabilne, więc przyspieszyłem i zaraz znajdywałem się już przy wilkołaku, którego nie wiedziałem, jak powitać. Najpierw się wąchamy, czy przedstawiamy, mogę podejść już, czy nie znamy się aż tak dobrze? Pamiętam pierwsze spotkanie z czarną, było chaotyczne i nie w pełni wiedziałem co robić. Spojrzałem prędko na moją wilczycę, szukając w niej zapewnienia, że nie robię nic złego i mam jej zgodę.
Cześć. Zapiszczałem ugodowo i wyciągnąłem do niego łeb, podchodząc powoli bardziej od strony jego łopatki, to chyba dość neutralne miejsce do wąchania. Będąc tak blisko i czując mocno nowy zapach, ogon ochoczo się ożywił. Poznawanie nowych wilków, było niezwykłym przeżyciem, ale musiałem nad sobą jakoś panować, choć miałem wielką ochotę rzucić się na niego, zatopić nos w jego futrze, pożuć mu ucho i objąć łapami.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lis 20, 2021 1:21 am

Bury przyglądał się uważnie zachowaniu przybysza. Nastawiał uszy do niego i przekręcał łeb na każdy większy ruch, zwłaszcza skrycie się za Czarną.
Miranda czuła niepewność i starała się dodać mu trochę odwagi okazyjnymi liźnięciami czy trąceniem nosa. Kiedy uciekł za nią, obejrzała się ze zdziwieniem, a za moment pomachała ogonem. Wcale nie musiał uciekać, wszystko było w jak najlepszym porządku. W końcu też udało się go przekonać, a może i sam się przemógł, nieważne. Zerknęła szybko na mleko, by się upewnić, że wszystko z nim dobrze, a potem wróciła do obserwacji Iwo. Sama pozostała na górze, skąd miała doskonały widok na cały obóz.
Bury przyprowadził go wzrokiem i powoli opadł na cztery łapy, widząc, że biały też tak stoi. To było nawet ciekawe, ale w tej chwili znacznie ważniejsze było jego podejście, jego zapach i jego wszystko. Powęszył w powietrzu, lekko wyciągając łeb w jego stronę.
Czarna pomachała ogonem, kiedy Iwo na nią spojrzał. Zerknęła na trójkę nastolatków, która stłoczyła się w biały kłębek i obserwowała uważnie. Tylko wilczyca nieco dalej wyglądała na obojętną.
Czuł jego napięcie, które i jemu się udzielało. Ekscytacja przemieszana ze zdenerwowaniem i niepewnością. I jeszcze szczypta ciekawości na deser, idealne połączenie. Cześć... Oblizał pysk i zaskomlał również niezbyt głośno, patrząc, jak ten się zbliża. Sam również skorzystał z tej bliskości i sięgnął nosem do jego barku. Basil. Zamruczał i machnął ogonem, początkowo ostrożnie, a potem trochę pewniej. Dosunął nos do sierści białego i ostatecznie złamał dzielącą ich granicę. Na moment jeszcze odsunął łeb, jakby sprawdzając, czy wszystko jest w porządku, po czym wrócił do dokładnego obwąchiwania jego boku, a potem policzka i nosa. Byli podobnych rozmiarów i sylwetki, co tylko pomagało obu wilkom czuć się dość komfortowo.
Czarna położyła się na szczycie skarpy, obierając sobie za cel pilnowanie mleka, skoro biały był teraz zajęty.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Sob Lis 20, 2021 2:06 am

Miranda zdawała się całą sobą mówić, że wszystko jest dobrze, bo dlaczego miałoby nie być? Niestety tak, jak nie bardzo mam doświadczenie z zachowywaniu się przy ludziach, tak samo nie bardzo mam doświadczenie w kontaktach z innymi wilkami. Mam gdzieś w głowie, że muszę uważać na słowa, bo zostanę zrozumiany, to nie działa tak, jak w kuchni Kesyana, że krzyczę, iż go kocham, a on do tej pory nie ma pojęcia co ja gadałem. Teraz uruchamiała się co chwila moja elfia część złośliwie sycząca do ucha przypomnienie, że zaraz coś zniszczę, bo tylko to umiem robić z relacjami.
Znalazłem się na dole, przy wilku. Ponownie zachęcony ogonem czarnej, jak i samym zachowaniem wilka, zachowałem względny spokój, chociaż w środku się tliło. W nim była podobna mieszanka emocji, ale chyba nie wiedzieliśmy jeszcze czy możemy sobie pozwolić na większą otwartość. Wszystko jednak przyszło z czasem. On sięgnął do mnie, ja do niego, przedstawił się. Wiedziałem, że ma imię, ale co? Co teraz? Em, no... Iwo. Zaburczałem grzecznie. Tak, dobrze mi idzie, imię, powiedziałem moje imię, jest dobrze, daję sobie radę, prawda? Tak, chyba tak. Jego ogon się poruszył! Widziałem to! Zamachałem swoim, bo to dodało mi pewności, że idę w dobrym kierunku. Byłem z siebie taki dumny. Stoję przy kimś i jak na razie... mam znajomego, mam kolejnego znajomego!
W końcu kolejny etap się pojawił. Dotknął mnie nosem i wtedy kompletnie się roztopiłem. Kita zaczęła mi wariować na boki, nos wpakowałem w jego sierść, od razu przechodząc do niepoukładanego, ale zaangażowanego wąchania. Skubałem jego sierść, czyszcząc ją z niewielkich supełków oraz drobinek piachu. Przesunął się pyskiem w stronę mojej głowy, więc i ja to zrobiłem. Jego język na policzku był niezwykle miły, tak samo sapiący, ciepły oddech z Basilowego nosa, co wydychany był na mój nos. Liznąłem bo po wardze, przeniosłem się na policzek, powiekę. Przysiadłem na zadzie i machnąłem przednią łapą w jego stronę w próbie nieskoordynowanego zaproszenia do zabawy. Siedzenie jednak nie było teraz na moje nerwy. Poderwałem się z ziemi skomląc prośbę o więcej miłości i zaangażowania, a po szurnięciu językiem po jego nosie, skłoniłem się nisko do ziemi, po czym bez zapowiedzi, ryjąc pazurami ziemię, zrobiłem piruet i dopadłem znów do niego, naskakując na jego grzbiet przednimi łapami oraz sięgając zaczepnie do jego ucha. Podejmie się wilczych zapasów?
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Nie Lis 21, 2021 5:48 pm

Ich wspólne obwąchiwanie się szybko nabrało tempa, kiedy Basil ośmielił się dotknąć nosem mlecznego futra, a potem też językiem. Zaczął od krótkich, pojedynczych liźnięć, ale w końcu jego ogon rozkiwał się bardziej, a on coraz śmielej pielęgnował sierść Iwo. Nie dopowiadał nic, uznając, że sytuacja mówiła sama za siebie i całe to poznanie się było całkiem miłym doświadczeniem. Chuchnął w jego nos, by zaraz uśmiechnąć się lekko na jego kolejne lizanie.
Kiedy wilk przysiadł, on zabrał język, ale nie przestawał machać ogonem. Lekko cofnął głowę i postawił bardziej uszy w zaciekawieniu. Przestąpił z łapy na łapę i krótko zerknął ku trójce białych, a potem znów na Iwo, który go zaczepił. I skłonił się, co chyba w pierwszej chwili go zaskoczyło, a zaraz odpowiedział tym samym, szurając piersią po ziemi. Jego ogon na moment przybrał rolę futrzastej anteny, nim zaczęło się ich wspólne szaleństwo i obskakiwanie dookoła. Sięgnął pyskiem do jego futra na boku, do łapy, a łapą do barku.
Hej! Jeden z białych szczeknął zaaferowany i podniósł się z siadu. Basil odpowiedział na wyzwanie na zapasy i spróbował wykręcić, by nie dać się tak łatwo przewalić, ale na próżno, bo już po chwili leżał na boku. To mu jednak nie przeszkadzało uczepić się zębami sierści na klatce piersiowej Iwo. Ten za chwilę poczuł jeszcze jedno szarpnięcie, z zupełnie innej strony, kiedy jeden z białych młodzików pociągnął go za ogon. Ja też chcę! Zaszczekał jeszcze raz i pomachał własną kitą. Iwo jednak nie miał dużo czasu na odpowiedź, bo drugi, który nie zamierzał czekać, zwyczajnie na niego wskoczył.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Nie Lis 21, 2021 6:33 pm

Zmrużyłem oczy we własnym uśmiechu, odwzajemniając jego. Dobrze było widzieć, jak ktoś się cieszy, bo jestem obok, ciekawe czy jeśli później wrócę do domu, to czy będą o mnie myśleć, albo chociaż nie myśleć, tylko czy nawet może mnie tylko wspomną. Będę wiedział, jeśli kichnę bez zapowiedzi, albo uszy mnie będą piec.
Poderwałem się do zabawy, trochę się bojąc, że zostanie uznana za zbyt aktywną, lub jako atak, ale tak się nie stało. Skłonił się, tak, jak a, co pozwoliło mi za chwilę naskoczyć na niego łatwiej. Moja chwiejna pozycja była jednak bardziej stabilna niż jego, co oczywistym nie było, dlatego obejmując go dalej łapami poleciałem z nim na ziemię, drepcząc tylnymi łapami chaotycznie, lecz uważając, żeby nie stanąć na towarzyszu, by bym go mógł przypadkiem podrapać.
Stojąc okrakiem nad Basilem, już chciałem przejść do ataku psimi buziakami, ale pociągnięcie za ogon odwróciło skutecznie mogą uwagę. Bury wilk odzyskał masę swobody kiedy się z niego podniosłem, uciekając od jego pyska piersią. Nie patrząc nawet na to, że się nie przedstawiłem młodzikom, natychmiast się wykręciłem tańcując nad dorosłym, sięgnąłem pyskiem do białego osobnika, chcąc oddać zaczepkę pociągnięciem za sierść na szyi. Plan miał duże szanse na powodzenie, jednak nie spodziewałem się grupowego ataku.
Dostałem na grzbiet dodatkowy, ciepły ciężar, ale brak jakiegokolwiek bólu sprawił, że ani trochę się nie zaniepokoiłem. Upadłem na ziemię z krótkim burknięciem entuzjazmu, przeturlałem się, zbierając z ziemi, każdy syf, jaki tylko miał ochotę uczepić mi się futra. Machnąłem łapami zamaszyście, bo nie ma ze mną tak łatwo, młodziki, ani nawet, ty Basil nie będzie mieć ze mną łatwo, albo będą mieć, niech mają co chcą, tylko, żeby się bawili ze mną!
Kiedy tylko przestałem się turlać przez atak drugiego białego, poderwałem się z ziemi. Padłem nisko przodem przed jednym, ale w ułamku sekundy sprężyście odbiłem się w górę i dopadłem do kolejnego, żeby trącić go nosem i oślinić, a potem jeszcze bury znów został pomiziany, a potem jeszcze, no co potem, co potem, a potem piruet i jeszcze raz padnięcie na ziemię ze szczeknięciem, a potem krzaki, tak w krzaki biegniemy, albo nie, zawracam i jednak biegnę w drugą stronę i jeszcze zakręt kolejny i znów do nich dopadam, znów zaczepiając szalonymi, wilczymi odgłosami do uciekania, albo gonienia, albo biegania tak po prostu, cokolwiek, bo mamy po cztery nogi każdy, to razem... dużo nóg, a do czego innego nogi wykorzystać, jak nie do biegania, albo przytulania. Ha! Masz młodziku buziaka w ucho, a by Basil w biodro, a teraz biegamy!
Nie bardzo wiedziałem co mam robić, ale było tu tak dużo osób, a ja chciałem się skupić w stu procentach na każdym, więc w końcu zbyt wiele zebrało się we mnie ekscytacji, a jedynym sposobem rozładowania emocji było po prostu bieganie i wykorzystywanie każdej okazji do zaczepienia kogoś, żebym w tym szaleństwie sam nie był.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Wto Lis 23, 2021 11:28 pm

Szaleństwo było jeszcze lepsze, kiedy zebrali się wszyscy, wtedy już nic nie mogło powstrzymać ich wspólnej radości, która wręcz kipiała z każdego ruchu, zaczepki i szczeknięcia. Trudno powiedzieć, jak długo się gonili w tę i wew tę, ale przez większość czasu zdawało się to mało. Chyba pierwszy wyraźnie zwolnił Basil, czując zmęczenie wymagającą gonitwą i unikaniem towarzyszy. Miał o tyle szczęścia, że jeden z białych wysilił się jeszcze trochę, by dogonić Iwo na zakręcie. Obalił go na ziemię i po chwili ich nowy kolega leżał przywalony wszystkimi trzema nastolatkami, których ogony zamiatały mu futro i ziemię wokół.
Wygrałem! Szczeknął jeden z nich, a potem zadarł łeb ku górze i zawył z tryumfem. WYGRAŁEM! Był taki dumny z siebie, w dodatku nikt nie zaprzeczył, bo wycie szybko zaraziło pozostałą dwójkę. Nawet Basil się dołączył, tuż po tym, jak klapnął sobie na ziemi obok nich. Jego głos był chyba najbardziej melodyjny z całej tej spontanicznej kompozycji.
Cały ten hałas zdawał się jeszcze bardziej onieśmielić siedzącą wciąż na uboczu szarą wilczycę, która cofnęła się ukradkiem. Znalazłszy sobie nowe miejsce, nieco za drzewem, położyła się ostrożnie na ściółce. Opuściła lekko uszy i nie spuszczała ich ze swych fioletowych oczu.
Kiedy skończyło się wycie, biały młodzik rozwalony najbardziej na Iwku, spojrzał na niego z całym swym szczęściem wymalowanym na pysku. Jestem Biro! Zaszczekał wesoło, a zaraz jego uszy same nastawiły się w stronę reszty. Mazo! Rzucił ten po prawej i uczepił się zębami ucha Iwka, żeby je pożuć. Kett! Pisnął ostatni i powoli spłynął z nich wszystkich na ziemię, by wywalić się na bok u stóp Basila. Trącił go łapą, na co bury przydeptał lekko jego klatkę piersiową.
Miranda patrzyła na to wszystko ucieszona. To był taki kochany obrazek. Z początku trochę obawiała tego pierwszego zderzenia, ale wyszło bardzo dobrze. Podniosła się ze swojego miejsca i już postawiła pierwszy krok na kamieniach prowadzących na dół, ale wtedy jej uszy stanęły na sztorc w stronę krótkiego, cichego wycia zza drugiej strony obozu. Vellcar poderwała się na tylne łapy i odpowiedziała równie cicho, po czym zeskoczyła zgrabnie ze skarpy i pobiegła na spotkanie kolejnych towarzyszy.
Do obozu przyszły trzy inne wilkołaki, stanowiąc ładną gamę od grafitowej czerni do bieli. Pierwszy szedł właśnie biały wilk o miękkim futrze i błękitnych ślepiach, wyraźnie wyższy od Mirandy. Miał na sobie coś jakby kamizelkę, a w niej schowki na różne rzeczy. Przysiadł na ziemi i zaczął poprawiać ułożenie bandaża trochę niezgrabnie zawiązanego na jednej z łap, który już przesiąkał krwią. Co się stało? Pisnęła Miranda czujnie, obwąchując jego rany, by zaraz zwrócić uwagę na dwóch pozostałych. Srebrzystofutry wilk ze skórzanym paskiem przewieszonym przez pierś podtrzymywał towarzysza, człapiąc powoli i ostrożnie. Na jego prawym policzku sierść była zwęglona, a skóra poparzona. Z rany sączyła się krew i wysięk, ale zdawał się tym nie przejmować. Czarny o nieprzyjemnym wejrzeniu jasnych oczu wyglądał z nich wszystkich najgorzej, w jego barku i szyi tkwiło kilka strzał, a sam oddychał ciężko. Znalazłszy się między namiotami, położył się i niemo odmówił dalszej wędrówki.
Biały zaraz wstał i pobiegł do jednego z namiotów. Miranda odprowadziła go wzrokiem i spojrzała zaś na szarego. Morwatt... Mruknęła ponaglająco, a wilk westchnął.
Myśliwi. Warknął, jeżąc sierść do własnych wspomnień. Byli przygotowani. Nie na nas. Chyba... Sapnął i zerknął na czarnego. Hesayu robił zwiad. Wpadł pierwszy. Czuć od nich było nie tylko ich własną krew, ale też ludzką, a nawet sarnią, która zapewne robiła za przynętę. Był tu też czarny proch, ale chyba żaden nie został postrzelony.
Morwatt zaraz podniósł wzrok na towarzystwo nieco dalej, które w tym czasie uspokoiło się nieco. Szybko wyłapał nową twarz, na widok której odruchowo zjeżył sierść na karku.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Sro Lis 24, 2021 12:26 am

Z przyjemnością przejąłem na siebie całkowicie obowiązek zapewnienia rozrywki młodym, bo tak rzadko zdarzają się takie gonitwy, że teraz pomimo zmęczenia, dawałem z siebie tyle ile mogłem, byle tylko ta przyjemność kontaktu z innymi trwała dłużej. W końcu jednak zostałem znów brutalnie zaatakowany przed trzech napastników w bieli, a moje drżące z wysiłku nogi nie stawiały zbytniego oporu.
Przywalony nastolatkami, nie dawałem za wygraną i chociaż nie walczyłem już na poważnie, to nie mogłem pozwolić, żeby tak śmiało oznajmiali wygraną, próbowałem sięgać do nich pyskiem, liznąć, trącić łapą. W końcu jednak westchnąłem ciężko i zmrużyłem oczy ciesząc się ciężarem czyimś na sobie. Miły było leżeć na innych, ale  bycie leżanką dla kogoś było jeszcze cudowniejsze. Mogliby wszyscy na mnie siąść, a ja bym im tylko podziękował.
Szybko okrzyki wygranej przemieniły się w wycie, a ja słysząc ich ładne dźwięki, trochę się speszyłem. Wiem, jak ja brzmię, brzmię źle i nie bardzo umiem to zmienić. To chyba jednak nie będzie im przeszkadzać, prawda? Nie pomyślą, że jestem dziwny czy chory, proszę, niech tak nie myślą. Leżąc, wyciągnąłem trochę łepek po ziemi i po sekundzie dało się słyszeć moje wycie, znów się starałem i chociaż mi nie wychodziło, to z każdą sekundą ośmielałem się trochę bardziej. Może i nie robię tego, jak profesjonalista, ale lubię to robić, więc nie będę się niczym przejmował, bo wycie z innymi jest najlepsze. Drę japę z kumplami, to brzmi, jak typowa piątkowa noc w mieście, kiedy to schlani ludzie opuszczają tawerny.
Spojrzałem na młodzika, co się przedstawił. Iwo! Odszczekałem mu uradowany, z merdającym ogonem. Za chwilę padło kolejne imię następnego białego. Iwo! Przedstawiłem się następny raz, po czym jeszcze jedno imię padło, ono też wymagało odpowiedzi. Iwo. Powiedziałem nieco mniej krzykliwie, chociaż dalej przyjaźnie, bo ostatni wilk wydawał się być właśnie najspokojniejszy z całej trójki, a to wprawiło i mnie w swego rodzaju spokój. Biro-Mazo-Kett. Brzmi, prawie, jak coś chemicznego. W górach Sebvor odkryto nowy pierwiastek Biromazokett, charakteryzuje się on tym, że jest najsłodszym znanym nam pierwiastkiem! O, zaraz, zaraz, oni wszyscy mają krótkie imiona. Basil, Biro, Mazo, Kett, Iwo i Miranda... No Mirandzie trochę nie wyszło, chociaż... Miranda... Mirka? Mirka. Hm, to brzmi ładnie, chociaż trochę się przyzwyczaiłem do mówienia do niej Miranda. Mirka brzmi, jakbyśmy byli bliskimi przyjaciółmi. My jesteśmy bliskimi przyjaciółmi? Musiałbym się jej zapytać, ale chyba nie mam odwagi.
Wtedy rozległo się nowe wycie, tym razem nie było zapoczątkowane przez nikogo z nas. Uniosłem łeb znad ziemi i zacząłem nasłuchiwać. Zerknąłem po wszystkich, żeby sprawdzić czy rozumieją co się dzieje i kto woła. Po chwili się wyjaśniło kto wył. Podniosłem się do siadu i patrzyłem uważnie i z niepokojem na przybyszy. Widziałem po reakcji Mirki, że są z nimi, więc o to się nie martwiłem, bałem się jedynie jakie wieści przynoszą. Widziałem z daleka ich stan, atmosfera też była dość napięta. Będąc schowany we własnym domu, biegając od prawie 30 lat po lesie, który znałem już, jak własną kieszeń, nie zastanawiałem się nad tym, jak wiele szczęścia miałem, bo nikt mnie nie zranił i nie zabił.
Przyglądałbym się wścibsko dalej rannemu wilkowi, jednak wtedy on spojrzał na mnie. Wyczułem ten wzrok, zauważyłem napuszoną sierść na karku i od razu się skuliłem, przestępując z łapy na łapę, nie mogąc się zdecydować gdzie iść, żeby się schować. W końcu skończyło się na tym, że popiskując z podkulonym ogonem skryłem się za Basilem. Wtuliłem się w niego bokiem i nieśmiało wyglądałem na namioty, jakby bojąc się, że wilk, który przed chwilą ledwo szedł, wstanie nagle i się na mnie rzuci. Oblizałem się uspokajająco, zerknąłem na młodziki i jeszcze bardziej spróbowałem się wcisnąć w Basila, żeby się schować przed światem. Mam nagle wrażenie, że to moja wina, to wszystko. Może ja kogoś ściągnąłem na nich, a może źle na nich działam, bo się denerwują moją obecnością? Nie mam pojęcia, ale w głowie o jakimkolwiek scenariuszu nie pomyślałem, to dochodziłem do wniosku, że to prawdopodobnie moja wina w jakiś sposób.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lis 27, 2021 7:32 pm

Biały przedstawił się każdemu po kolei, co wywołało sporo ich wspólnej wesołości. Mazo wtarł łeb w Iwka i zamachał ogonem, obijając go zarówno w ziemię, co i bok wilkołaka. Jako że Basil nie reagował na drobne zaczepki, to zaraz też łapy trzeciego młodzika wylądowały na boku Iwo i byłby gotów za chwilę kontynuować zabawę, ale niespodziewany powrót zwiadowców przerwał tę chwilę beztroski.
Morwatt zmrużył lekko ślepia, widząc, jak nieznany mu wilk chowa się za Basilem. Wyprostował się nieco bardziej i powęszył w powietrzu, badając z odległości na razie wszystko to, co ten ze sobą przyniósł.
Basil obejrzał się na Iwo i przysiadł pokojowo na ziemi. Delikatnie poruszył ogonem, a potem spojrzał na Morwatta, jakby chcąc go przekonać, że wszystko jest w porządku i jak zwykle zachowuje się niegrzecznie. Sapnął cicho, wiedząc, że i tak nic na to nie poradzi i rzeczy po prostu musiały potoczyć się pewnym konkretnym torem.
Jak daleko? Mruknęła Miranda, nie zwracając na razie uwagi na ich wzajemne zainteresowanie.
Pół dnia marszu. Muszą mieć gdzieś swoją norę, sapnął srebrny wilk i ruszył niespiesznie w stronę nieznajomego. Szedł dość ciężko na tylnych łapach, wyraźnie zgarbiony i zmęczony odwrotem, lecz skupiony na białym, plamiastym osobniku. Postawił uszy na sztorc i zatrzymał się zaledwie parę kroków od niego. Trzy nastolatki wycofały się nieco i zbiły w grupkę, nie chcąc mu przeszkadzać. Tylko Basil nie ruszył się z miejsca.
Przyjaciel Mirandy, szczeknął bury i zwieńczył to psim uśmiechem, chcąc rozluźnić atmosferę, ale chyba niespecjalnie mu to wyszło.
Morwatt zerknął na niego i znów na Iwo. Raczej jej szczeniak, prychnął opadając na cztery łapy, by móc wygodniej obwąchać nowego wilka. Bynajmniej się z tym nie patyczkował, bezceremonialnie przykładając nos do jego głowy, barku i wzdłuż grzbietu aż po ogon. Prychnął zaraz i zawrócił do łba Iwo, by spojrzeć mu w oczy. Śmierdzisz ludźmi, warknął cicho. I krową.
Tymczasem biały wilk, nazwany przez Mirandę Richardem, wrócił z kilkoma rzeczami ze swojego namiotu, które położył wokół leżącego wciąż na ziemi czarnego Hesayu. Jego blade ślepia były lekko przymknięte, ale starał się nie tracić Vellcar z pola widzenia. Oblizał pysk, czując, że wysycha mu od środka, a zaraz lekko zacisnął zęby na kawałku kija, który mu tam wsadzono. Kij pękł szybko wraz z pierwszym bolesnym warknięciem, kiedy Richard wyjął pierwszą ze strzał z jego boku.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Sob Lis 27, 2021 8:37 pm

Trochę nabrałem pewności? Nie wiem. Basil mnie nie odpychał, mogłem się za nim chować do woli, co było miłe, nie lubię być wrzucany na głęboką wodę. Nie lubię wody.
Otarłem się o burego łbem, żeby okazać wdzięczność, ale to nie był niestety koniec robienia z niego mojej osłony. Srebrny wilk zdecydował się podejść, po co i na co nie wiem, ale nie lubię takich osób. Widać, że nie chcę z nim rozmawiać, a ten mi się pcha na głowę. Natychmiast straciłem humor, zwłaszcza, jak nazwał mnie szczeniakiem Mirandy. Co to za szacunek do czarnej? Zerowy. Nie powinienem się jednak spodziewać cudów po kimś, kto do obcego podłazi tak bezceremonialnie.
Zmarszczyłem psią mordkę ostrzegawczo, ale to nie przyniosło żadnego skutku, dlatego kiedy jego nos poruszył tylko moją sierść na głowie, zareagowałem szybkim, mocnym pochwyceniem jego szczęki swoimi zębami. Z warkotem szarpnąłem nim raz, drugi, po czym naskoczyłem na niego przednimi łapami, żeby go odepchnąć i przewrócić na ziemię. Od razu po tym, cały nastroszony, jak tylko mogłem, wycofałem się znów do Basila. Warczenie nie cichło, ale na razie się więcej nie rzucałem. Nie chciałem się bić, tylko odzyskać swoją przestrzeń, którą on tak lekceważąco narusza. Sam zrobiłem to samo, wtulając się wcześniej w burego, ale to dlatego, że nie wyrażał sprzeciwu, gdyby tylko pokazał, że mu się to nie podoba, to bym się odsunął. Tak czy inaczej, co on sobie myśli? Jeśli chce dalej walczyć to proszę, ale liczę, że zrozumiał, że ma się trzymać z daleka ode mnie i od Basila i od Biro, Mazo i Ketta i Mirandy.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Nie Lis 28, 2021 2:41 pm

Basil odruchowo nastroszył sierść, czując rosnące napięcie ze strony Iwo. Nie podobało mu się to, jak też zachowanie Morwatta, które choć normalne dla niego, to mogło być prowokujące dla innych. I takie też miało się okazać. Bury odskoczył nieco, kiedy Iwo pochwycił szarego za pysk. Ej! Szczeknął zaniepokojony, wystraszony nawet, bo to nie wróżyło nic dobrego.
Morwatt nie spodziewał się nagłego ataku w swoją stronę, ale zareagował natychmiast. Ostry warkot wydobył się z jego gardła, kiedy zęby Iwo boleśnie przejechały mu po pysku, którego chwilowo nie mógł przez to otworzyć. Przysiadł na ziemi i również uniósł przednie łapy, odpychając jego pazury na bok. Czuł, jak powoli przechyla się na bok, a na to nie mógł sobie pozwolić. Sam wyszarpnął pysk z jego kłów, by zaraz rzucić się na białego, sięgając do jego karku. Naparł na niego całym sobą, próbując obalić na ziemię. Bynajmniej nie miał zamiaru dać mu się wycofać, zanim nie zdobędzie jawnej przewagi.
Przestań! Szczekał dalej Basil, oglądając się na pozostałych, lekko kuląc ogon, jakby nie był pewny, co powinien z tym począć. Zamieszanie zwróciło uwagę Mirandy, ale ciche, rzeczowe popiskiwania Richarda szybko przykuły ją z powrotem na sobie i rannym. Aczkolwiek co chwila popatrywała w ich stronę, kontrolując sytuację.
Szara wilczyca wycofała się bardziej w krzaki, po czym czmychnęła jedną ze ścieżek, by okrążyć obóz z pewnej odległości i powęszyć w powietrzu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Nie Lis 28, 2021 3:13 pm

Chwilowo niestety musiałem znosić to, że stresuję wszystkich dookoła, ale to nie tylko moja wina. Gdzieś z tyłu głowy, żal mi było Basila i młodych, że muszą na to patrzyć i miałem poczucie, że moje dobre pierwsze wrażenie idzie właśnie w piach. Jak zawsze, czego się niby spodziewałem? Że będzie inaczej niż zwykle? Nadzieja matką głupich.
Trzymałem go za pysk, chcą go odepchnąć, ale to się nie udało. Wycofanie się było więc opcją na tę chwilę niedostępną. No dobrze, trudno i tak nie było szans, żebym się z nimi zaprzyjaźnił, więc chociaż powalczę o swoje, bo o ile konfliktów nie lubię, tak jak już w jakim jestem, to nie chcę przegrać.
Wyszarpnął mi się i nie przewidziałem tego, ze zaatakuje tak szybko. Znów mnie trzymają za kark. Kes, czy to ty? Rozstawiłem stabilniej łapy, byle tylko się nie dać wywalić. Mimo wszystko opuściłem grzecznie łeb, no może nie aż tak grzecznie, bo nie było to poddawanie się, a zanurkowanie pyskiem w dół, aby zębami sięgnąć do przedniej łapy srebrnego, złapać za nią i szarpnąć być może wbijając się w nią kłami silniej niż to dozwolone. Nie to, że chciałem mu coś zrobić, ale właśnie nie miałem pojęcia co robić. Walka, to walka, prawda? Tak się biłem zazwyczaj, aż będzie boleć tak mocno i przeciwnik odpuści i prawie zawsze to ja musiałem odpuszczać, bo miałem dziwne zahamowania jeśli chodzi o szarpanie się z ojcem. Może dlatego mnie nie lubił, bo byłem zbyt miękki?
Te myśli były dziwnym impulsem, do spróbowania wyszarpania się wilkowi, nawet jeśli miałoby się do odbyć kosztem mojej zgubionej sierści czy podziurawionej skóry. Szybko jednak do głowy wpadł mi jeszcze jeden pomysł, a brak porządnego doświadczenia sprawił, że po raz kolejny zmieniłem taktykę. Trzyma mnie za kark, tak? Niech trzyma, mam stąd dobry widok na jego szyję. Wykręciłem łeb i z bólem, bo z bólem, ale śmiało, z bojowym, wilczym warknięciem, rzuciłem się na miękkie gardło srebrnego. Nie chciałem go przegryzać, ale w moim działaniu było na tyle mało wahania, że liczyłem, iż się przestraszy, puści mnie i się w końcu odsunie. Nie za bardzo rozumiem co robię ja, ani co robi on. Nie rozumiem dlaczego i jak to możliwe, że znów mimo starań zawodzę masę ludzi. To było głupie, tu przychodzić, chyba nie powinienem.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lis 29, 2021 4:27 pm

Kiedy tylko udało mu się złapać za kark wilka, spróbował docisnąć go do ziemi. Warkot wciąż raz za razem wyrywał się z gardła, lecz Morwatt nie wbijał kłów jakoś bardzo mocno, by nie przebić skóry. Atak na jego łapę był łatwy, ale i denerwujący przez to. Sam mu to ułatwił, a cała ta irytacja eksponowała się w jego nerwowych ruchach i zjeżonym futrze.
Srebrny szarpnął łbem, ale nie o to mu do końca chodziło. Nie próbował wyjmować łapy z pyska Iwo, a raczej wykorzystać to, że go pochwycił. Gwałtownie opadł tą łapą całkiem do ziemi, by pociągnąć za tym też pysk białego. Przy odrobinie szczęścia to powinno go położyć przynajmniej na chwilę. Nie dbał o pogryzienia i wyrwane futro, wiele razy już miał z tym do czynienia, ledwie przed chwilą i ta odrobina dodatkowego bólu nie robiła teraz wielkiej różnicy. Oparł drugą łapę na kończynie Iwo, by utrudnić mu choć na moment poruszanie nią, ale wtedy biały zrobił coś, co wykraczało poza te stosunkowo niegroźne zapasy.
Kiedy tylko poczuł zęby na gardle, kolejny warkot zabrzmiał w środku, lecz tym razem z goła inny, w tym było mniej złości, a więcej czystej groźby. Natychmiast jego zęby zacisnęły się mocniej, uwalniając krew z puszystego karku, a on sam szarpnął się gwałtownie, puszczając zaraz białego, by odepchnąć się od jego łba pazurami. Iwo nie stracił oka tylko dlatego, że łapa Morwatta została przechwycona przez zęby Basila, który wpakował się między nich, niepewny, co sam właściwie robi. Przestańcie! Zaszczekał z odwagą i strachem zarazem, tuląc uszy i ogon do siebie, ale uważnie wpatrując się w Morwatta.
Trwało to zaledwie moment, bo jego panika wcale nie uspokoiła szarego, który ponownie skoczył z zębami do białego lica Iwo, zupełnie ignorując mniejszego wilka.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Pon Lis 29, 2021 4:58 pm

Walka trwała, nikt nie chciał odpuścić, bo z jakiego powodu byśmy mieli? Nie znamy się, więc dlaczego ja mam odpuszczać, skoro to on powinien, te same myśli pewnie siedziały w głowie srebrnego. Tylko, że to on zaczął, a ja nie pojmowałem po co. Oparł się na łapie, ale ja nie szedłem za nią pyskiem, zmieniając taktykę, obierając za cel jego gardło, do którego sie dorwałem. Każde działanie ma jakieś konsekwencje, a dla mnie były one takie, ze zaskowyczałem piskliwie kiedy mnie użarł mocniej. Jednak efekt został mniej więcej osiągnięty, bo na chwilę się rozdzieliliśmy, też dzięki Basilowi, co odważnie wkroczył między nas. O ile mnie to uspokoiło, schowałem zęby, łagodząco sięgnąłem językiem do sierści burego, tak szarego, jakoś niespecjalnie to obchodziło.
Widząc wilka lecącego w moją stronę, szybko się wycofałem, unikając ugryzienia, poczułem jednak, jak jego zęby zaciskają się na kilku moich wibrysach wyrywając je. Zaryłem pazurami o ziemię i ruszyłem biegiem ku ucieczce. Nie chciałem się bić przy Basilu i go bardziej denerwować, ale wiedziałem, że walka jest konieczna niestety. Już drugi raz znieważył kogoś ze stada, to chyba należy ukrócić, więc nie odpuszczę. Nie odpuszczę też dlatego, że on nie odpuszcza.
Biegłem chwilę, słysząc kroki za sobą, aż w końcu zahamowałem i zawróciłem, żeby się z zębami rzucić na przeciwnika, czy raczej zderzyć się z nim, kiedy na mnie wpadł siłą rozpędu. Wszyscy widzieli jak uciekam, czyli widzą, że chciałem odejść i się nie kłócić, prawda? To nie jest ważne, moje intencje nigdy istotne nie były.
Poderwałem się na tylne łapy, przednimi obejmując go za szyję i dla stabilności wgryzając się zębami najpierw w sierść tuż za jego uchem, a później przenosząc chwyt na jego grzbiet. Może mnie wywalić, bo stanie na dwóch nogach się o to prosi, ale nawet jak to zrobi, to nie rozluźnię szczęki, a tylko dołożę mu machania tylnymi łapami, żeby podrapać go gdzie sięgnę. Odsłaniam przy tym brzuch, ale może pazury szalejących nóg i miłość do funkcjonalnego pyska, go zniechęcą do ataku na ten delikatny obszar.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Nie Gru 05, 2021 1:47 pm

Szczekanie Basila przerwało całą bójkę tylko na krótki moment, a on sam wolał się wycofać, niż ociągać Morwatta czymś innym niż tylko swoim głosem. To by było zwyczajnie nierozsądne, zbyt dobrze o tym wiedział. Zerknął na pozostałych, ale zaraz wrócił do czujnego obserwowania biegnących.
Morwatt oczywiście ruszył za białym, kiedy tylko wypluł jego wyrwane zębami wibrysy. Ucieczka tylko zachęciła go do pogoni, zresztą wcale nie była taka długa, jak oczekiwał, bo ów tchórz wcale nie wybiegł z obozu. Kiedy tylko się zatrzymał, w głowie szarego mignęła nutka satysfakcji, tuż przed tym, jak wpadł w niego w pełnym pędzie, z warkotem dobywającym się nisko z gardła. Obaj przewalili się na ziemię, tworząc burczącą kulę futra, zębów i pazurów. Obrał za cel bark białego, starając się zignorować rwący ból płynący z grzbietu i zza ucha. Zaraz też przekręcił się od niego bardziej w bok, jedną z łap odpychając jego kończyny, które zdawały się żyć własnym, szalonym życiem.
Wtedy też kolejny zestaw zębów pochwycił Morwatta za pysk, a znacznie bardziej dźwięczny warkot przebił się przez ich wilczą kłótnię. Szary cofnął się, w pierwszej chwili chcąc odwinąć się napastnikowi, ale szybko schował zęby, widząc między nimi Czarną. Miranda stała sztywno z uniesionym ogonem i zjeżoną sierścią, strzygąc na nich uszyma. Jej białe kły pięknie błyskały czerwienią na tle czarnego pyska, tak jak i rozeźlone złote ślepia. Spojrzała zaraz na Iwo z dokładnie takim samym wyrazem. Jak rozwydrzone szczeniaki! Warknęła na nich i uniosła się na tylne łapy. Myślicie, że nie mam nic lepszego do roboty, tylko was pilnować? Spojrzała znów na szarego. A ty? Mało ci dzisiaj wjebali? Prychnęła, a wilk usiadł i zerknął w bok, niemo oblizując pysk z krwi. Vellcar powoli rozluźniła mięśnie, jeśli tylko żaden z nich nie miał już ochoty skakać sobie do gardła.
Za chwilę znowu postawiła uszy, ale w zupełnie inną stronę. Obejrzała się na Richarda i Hesayu, a potem z powrotem na las, gdzie jako pierwszy pojawił się... pojawiło się dziwne stworzenie, z grubsza będące wilkołakiem, ale jakby wyliniałe. Jego prawie łysa skóra była gładka i czarna, tak samo jak i czarne futro, które pozostało głównie na głowie, karku i krzywym ogonie. Duże, żółte oczy miały zaaferowany wyraz, a smukłe, wręcz wychudłe ciało przemykało zwinnie między drzewami jak jaszczurka.
Albert, podjęła Miranda, kątem oka zerkając na Iwo. Gdzie pozostali?
Albert Halm przysiadł na trawie i sapnął spokojnie, na moment oglądając się za siebie, ale zaraz utkwił wzrok na nowej osobie. Powęszył w powietrzu, czując krew i to z niejednego źródła. Widok dwóch samców wyraźnie pogryzionych był niepokojący jeszcze bardziej niż Hesayu za nimi.
Za jego plecami z lasu wyłoniły się trzy kolejne wilki. Pierwsza szła bura o smukłej sylwetce i mocno szpiczastych uszach. Miała gęstą grzywę ciągnącą się przez grzbiet i równie dzikie spojrzenie, choć prezentowała się znacznie lepiej niż jej mniejszy, łysy towarzysz. Spostrzegłszy Iwo przystanęła i zastrzygła uszami. Obok druga wilczyca, smoliście czarna o gęstej, miękkiej sierści i perliście błyszczących, orzechowych oczach. Skinęła głową Mirandzie, usiadła obok Alberta i przechyliła łeb, w zaciekawieniu, ale też z nutą niepokoju przyglądając się zastanej scenie.
Nie były skore do podchodzenia, więc Vallcar postanowiła przejąć pałeczkę. To Katrina Jovertin i Ahaya Laministay, sapnęła cicho do Iwo, zwracając uwagę na kolejnego wilka. I Thorsten Okolway... nasz czarodziej, dodała, przyprowadzając spojrzeniem posiwiałego wilkołaka o dość masywnej budowie, choć równie dobrze mógł to być efekt jego gęstego, skołtunionego futra. Jak zwiad? Zwróciła się do niego, kiedy podszedł najbliżej.
Morwatt w tym czasie zostawił ich samych, by poasystować Richardowi, który kończył opatrywać rany czarnego.
Źle, sapnął Thorsten i zerknął kątem oka na Iwo, oblizując pysk. Widzieliśmy myśliwych na zachodzie i południu. Myślę, że nas szukają, warknął cicho zaniepokojony tymi wnioskami.
Powinniśmy zniknąć, zanim znajdą, mruknął Basil, zbliżając się powoli w asyście młodzików. Znalazła się również chowająca się wcześniej szara wilczyca, ale nadal wolała przyglądać się im z bezpiecznej odległości.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Nie Gru 05, 2021 3:35 pm

Czułem, jak mam szansę się naprawdę rozkręcić w walką, na to liczyłem, bo i on nie odpuszczał. Nie chodziło o pokazanie, że umiem, po prostu byłem zły i nie rozumiałem, a gdybym go zabił, miałbym od niego spokój na zawsze, gdyby on zabił mnie, to też by nie było źle.
Niestety nasza walka została przerwana przez Mirandę, chociaż w pierwszym odruchu, tak, jak szary nie bardzo zrozumiałem, co się dzieje i od razu podążyłem za nim pyskiem kiedy się oddalił. Sprawnie obróciłem się na nogi i poderwałem z ziemi, ale nawet kilka chwil po uspokojeniu się sytuacji, stałem cały w napięciu, gotowy do odskoczenia, czy zaatakowania. Skuliłem uszy słysząc, jak Czarna na nas fuka, ale ja sam prychnąłem nosem na znak niezgody. To nie moja wina przecież, więc dlaczego mi się obrywa tak, jak jemu? Poza tym nikt jej nie kazał nas pilnować, co jej niby zależy, ma masę innych wilków, jakimi może nas zastąpić jeśli coś sobie zrobimy. Widziałem, jak się rozluźniają, ale ja nie umiałem, po prostu czułem, że to nie koniec nieprzyjemności i tyle, wolałem lepiej pilnować tego co się dzieje dookoła, żeby już nikt do mnie nie podlazł, bo pogryzę. Po co mi to wszystko było?
Dobrze przewidywałem, że coś jeszcze się stanie, bo po chwili kolejne wilki zaczęły wychodzić z lasu. Sapnąłem cicho i zaniepokojony wpatrywałem się w nie, jakby oczekując, że i oni zaraz do mnie dopadną. Zerkałem na Mirandę kiedy mi wyjaśniała rzeczy, ale to nie było zbytnio pocieszające. Co z tego, że mi o nich gada, jakby mnie to cokolwiek interesowało. Obrażony na świat i zły, wycofałem się, zrobiłem szybki zwrot i uciekłem pomiędzy drzewa w krzaki, kiedy wysiwiały ruszył w naszą stronę. Nie mam zamiaru z nikim rozmawiać, bo to i tak nie moje sprawy, pewnie się widzimy teraz ostatni raz i tyle i dobrze, trudno, nie dziwi mnie to.
Schowany w roślinach, przysiadłem na ziemi opuszczając łeb, żeby się jakoś schować i nie ściągać na siebie niczyjego zainteresowania, nie chciałem być częścią tego wszystkiego, bo nie. Spróbowałem sięgnąć pyskiem do rannych miejsc na sobie, ale nie umiałem się tak wygiąć i dobrze, trudno, będę tak łaził, brudny, nie obchodzi mnie to.
Nie mogłem jednak wysiedzieć w miejscu, wstałem, odsunąłem się jeszcze kilka kroków i znów usiadłem, ponownie się pochylając nisko nad ziemią, ale to miejsce też nie było dobre i po kilku sekundach byłem jeszcze kilka metrów głębiej w lesie, po raz kolejny usiłując znaleźć sobie miejsce na ściółce, chowając się w niej. Dobrze mi tu, to moje miejsce i nikt mi tu podchodzić nie może, co z tego, że innych nie widzę, nie chcę ich widzieć, niech odejdą gdzie tylko chcą, mam to gdzieś. To ja powinienem odejść, a odejdę, co mi tam. No i jak pomyślałem o odejściu, tak się nie ruszyłem, bo się bałem, że złamię gałąź i zaczną mnie gonić, pytanie dlaczego mieliby mnie gonić, bo to nie tak, że im na mnie zależy, no i mają swoje problemy teraz, ważniejsze. Nie mówię tego z wyrzutem, że chcę, żeby się mną zainteresowali, mówię to szczerze, niech mają mnie gdzieś i się wynoszą stąd. Przeżyję bez nich, oni beze mnie tym bardziej. No i tak leżałem i żując swoją łapę, burczałem i prychałem, nie rozumiejąc dalej, co się właściwie stało i dlaczego.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 3 Empty Re: Góry

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach