Góry

+8
Abigail Valendav
Rhami
NPC
Baqara
Babibył
Cerbin Amenadiel
Killian Falone
Mistrz Gry
12 posters

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Pon Gru 06, 2021 4:11 pm

Miranda spojrzała za nim bacznie, kiedy zaczął się wycofywać, ale jednocześnie krótko, bo temat poruszony przez Thorstena był teraz ważniejszy. Czarodziej spojrzał na rannego i Richarda, który w zasadzie zaczynał zbierać swoje graty. Nie wyglądało to bardzo dobrze, ale w tych warunkach niewiele więcej mógł zrobić. Zresztą i tak nie był najlepszy, znalezienie dobrego medyka, który jest wilkołakiem, graniczyłoby pewnie z cudem. Jednak co innego chodziło mu po głowie, stracili jednego z potencjalnych obrońców, a może i dwóch, bo ktoś powinien nad nim czuwać.
Gdzie chcesz zniknąć? Warknął pochmurnie Morwatt. Nie możemy wiecznie uciekać, to miało być bezpieczne miejsce!
Żadne nie jest bezpieczne, prychnęła Miranda i znowu spojrzała za Iwo, kiedy ten zaczął biec. Wracaj! Szczeknęła za nim, nastawiając uszy. Jeden z młodzików, dokładniej Mazo, chyba uznał to za sygnał, bo skoczył za nim, jednak drogę szybko zastąpiła mu czarna. Nie możemy się teraz rozdzielać, warknęła na niego, a Mazo wycofał się grzecznie do swojej grupki.
Morwatt ma rację, możemy się tu obronić, a ich nikt nie znajdzie. Możemy ich nawet zjeść... Zaburczał nisko siwy wilk, co jednak nie wzbudzało sympatii ani Basila, ani białych szczeniaków, choć raczej z innych powodów. Ahaya i Katrina natomiast szczeknęły z aprobatą.
Wtedy też ogólną uwagę przykuło ciche piśnięcie ze strony rannego wilka. Przekręcił ciężko łeb w ich stronę, obnażając kły do własnego bólu, aż zawiesił wzrok na Mirandzie. Jeśli nie zaatakujemy, oni nigdy nie przestaną gonić... Kaszlnął, wypluwając kilka kropel krwi. Nieważne, gdzie pójdziemy...
Richard położył uszy po sobie, zerknął na resztę, na Hesayu i znów na nich. On nie może iść, sapnął tylko, dając do zrozumienia, że albo go zostawią, albo będą bronić obozu, bo wędrówka z rannym mijałaby się z celem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Pon Gru 06, 2021 5:46 pm

Szczeknięcie Mirandy tylko sprawiło, że jakoś tak skuliłem ogon i przyspieszyłem, żeby się w krzakach schować, gdzie po chwili zacząłem swoje tańce z szukaniem miejsca.
Nastawiłem uszy, żeby słuchać, czy ktoś do mnie nie idzie, przez co wyłapałem co nieco z rozmowy, nie wszystko, bo moje mlaskanie i trochę w tym przeszkadzało, ale coś usłyszałem i postanowiłem dzielnie się do rozmowy nie włączać. Tam jest ten szary i ci, których nie znam, do tego to nie moja sprawa co zrobią. Już się mentalnie przygotowywałem na pożegnanie, albo raczej przepędzenie mnie. Jedyne czego mi było szkoda, to to, jak bardzo nam nie wyszło i, że tyle targałem to durne mleko i jak zawsze nic. Nawet im go nie dałem, może powinienem tak je rozdawać, bo i tak im nie posmakuje, nie każdy mleko lubi. No tak, oni mówią o przetrwaniu, zabijaniu i walce, a ja sobie debatuję nad mleczkiem. To mnie jednak nie zaskakuje, bo brak tematów do rozmów ze mną jest czymś co myślę odpycha ludzi ode mnie. Może i fajnie się biega po lesie razem i liże, ale co później. Kolejne użalanie się, no genialnie.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Czw Gru 09, 2021 12:26 am

Nie wrócił. Co więcej, miała wrażenie, że jego kroki oddalają się jeszcze szybciej, na co prychnęła cicho. Co to właściwie miało być? Nie podobało jej się. Ani to, że uciekł ot tak, kiedy las nie był bezpieczny, ani tym bardziej, że jej nie posłuchał. Zachował się głupio, nierozważnie i przede wszystkim nieodpowiedzialnie, bo jeśli odbiegł dostatecznie daleko, to stworzył nowy trop prowadzący do obozu. Nie mogła tego stwierdzić, wiatr nie był tu po jej stronie.
Tymczasem dyskusja trwała nadal.
Nie wiemy, ilu ich jest... Burczał niezadowolony z tych rozumowań Basil. Wszyscy możemy skończyć jak on...
Więc chcesz go zostawić? Warknęła Miranda, czego bury chyba się nie spodziewał, bo aż się cofnął pół kroku. Musimy walczyć. Czarna spojrzała po wszystkich wyprostowana. Nie zostawimy naszego brata. I nie będziemy uciekać jak stado królików! Ludzie jeszcze nie zdają sobie sprawy, kto tu jest łowcą, a kto zwierzyną. Mają nas za głupie bestie. Niech to będzie ich ostatni błąd! Wyszczerzyła białe kły w wilczym uśmiechu, a ze zgromadzonych odpowiedziała jej seria szczeknięć, mniej lub bardziej śmiałych. Nawet Hesayu zareagował, choć było to tylko machnięcie ogonem. Ukryjcie obóz! Zakomenderowała i spojrzała na Richarda. Zabierz go do nory...
Co z Iwo? Basil podszedł do niej i pisnął cicho, kątem oka zerkając, jak biały odsłania ukrytą w zboczu jamę.
Miranda patrzyła na niego przez chwilę, z wolna opadając na cztery łapy. Nie oddalaj się, fuknęła tylko cicho, dając mu tym samym przyzwolenie na poszukanie białego. Ona sama przebiegła przez obóz, nadzorując i pospieszając, aż zatrzymał ją widok młodzików z butelkami mleka w pyskach. Chyba sami nie wiedzieli, co z tym i ze sobą zrobić. Prezent od Iwo. Sapnęła cicho. Schowajcie szybko.
Basil ruszył natomiast tropem białego. Był dość zdeterminowany, by go znaleźć, ale zastanawiał się zarazem, co zrobić, jeśli dystans zacznie niekomfortowo rosnąć. Teoretycznie powinien wtedy zawrócić, nie tylko ze względu na rozkaz swojej przywódczyni.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Czw Gru 09, 2021 12:46 am

Nie bardzo myślałem o odpowiedzialności mojej czy ściąganiu na nas kłopotów, po prostu chciałem spokoju i sobie go dałem, chociaż nie dał mi on komfortu przez poczucie, że zrobiłem źle. Wiedziałem jednak, że zostawanie tam z nimi też nic dobrego nie przyniesie.
Wierciłem się w krzakach kawałek od obozu, próbując się jakoś się schować w liściach i gałęziach, w czym jasna sierść mi nie pomagała. Wszystkie starania z ukrywaniem się i tak poszły na marne, kiedy usłyszałem szczekanie, co mnie z ziemi poderwało. Położyłem po sobie uszy, podkuliłem ogon i schowałem się za drzewem. To nie tak, że chciałem być z nimi i wiedzieć o czym mówią, może chciałem być częścią grupy, ale to nie ma w tej chwili znaczenia. Zrobiłbym jeszcze coś bezsensownego i ich rozpraszał cały czas, a tak rozproszyłem ich tylko raz i na tym się skończyło, bo teraz siedzę tutaj z opuszczonym łbem, rozglądając się dookoła, jak pacan i wracając myślami do tego, jak dobrze mi było w domu samemu, z dala od kombinowania jak dobrze wypaść. Może powinienem się ograniczyć tylko do pisania listów, bo z nimi sobie radzę całkiem chyba nie tak źle.
Słysząc kroki, trochę spanikowałem i zamotałem się przy drzewie, jak jakiś wystraszony szczeniak, ale kiedy zobaczyłem kto do mnie biegnie, to zrobiło mi się głupio z oczywistych powodów. Ogólnie wszystko teraz będzie niezręczne już raczej na zawsze, co? Mimo wszystko jakoś się trochę cieszyłem, że go widzę, chociaż on pewnie myśli inaczej, próbował pomóc i nie wyszło i lizałem go. Znów o sobie gadam, miałem w głowie myśl, ale zapomniałem. Chodziło mi o to, że nie warto.
Przysiadłem na ziemi i patrzyłem na niego, oblizując się i kiedy był wystarczająco blisko, wyciągnąłem pysk w jego stronę, ale łapy się od ziemi nie oderwały, aby się na niego rzucić. To musi być uciążliwe, takie chodzenie po mnie, po dorosłego chłopa. Już od kilku chwil mi nie wychodzi i na razie jedynym rozwiązaniem, jakie widzę, jest ucieczka, ale nawet tego nie umiem zrobić, bo nie chcę tak szybko kończyć czegoś o co sam prosiłem. Nawet jeśli ucieknę, to potem znów nabiorę ochoty na spotkanie, ale w głowie będę mieć tylko to, jak mało zabawy jest ze mną w porównaniu z ilością utrudnień. Za dużo, sam nie wiem.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Pią Gru 10, 2021 5:56 pm

Zapach Iwo szybko zrobił się znacznie wyraźniejszy, co było pierwszym znakiem tego, że biały wcale nie jest tak daleko, jak mogłoby się wydawać. Wkrótce też dostrzegł jego jasne futro w zaroślach, jak też połyskujące w ciemności ślepia, na co nieznacznie przyspieszył kroku, lecz też nie na długo. Nie chciał go przecież spłoszyć zbyt szybkim podchodzeniem, a to też było całkiem możliwe.
Basil zwolnił kroku, ostrożnie stawiając łapy na zmarzniętej ściółce, wodząc wzrokiem za uciekającą sylwetką towarzysza. Uniósł lekko łeb i nastawił uszu w jego stronę, zachowując jednak komfortową odległość. Machnął ogonem raz czy dwa w odpowiedzi na zmieszanie na pysku białego. Oblizał się również i podszedł nieco bliżej, okrążając to drzewo, które i tak wielkiej osłony nie dawało z tak nikłej odległości. Iwo, pisnął spokojnie, zawieszając wzrok na licu białego. Chodź, pomożesz nam, zaproponował w nadziei, że ten się zgodzi i choć na chwilę zapomni o tamtym dziwnym incydencie. Bo właściwie, czy to było coś aż tak niezwykłego? Raczej nie dla nich, nie był pewien jak dla niego i w ogóle dlaczego reagował w taki sposób.
Wzrok burego co jakiś czas uciekał na otoczenie, choć to bardziej kontrolował jednak słuchem, który mógł okazać się mniej zawodny w ogarniającej ich grze świateł i cieni. Nikt jeszcze nie powinien zjawić się tak głęboko w lesie, ale wolał mieć pewność.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Pią Gru 10, 2021 7:19 pm

Zostałem znaleziony, co było oczywiste, bo jestem jasny, a ten kolor się trochę na ziemnym tle wyróżnia, człowiek by mnie znalazł, a co dopiero wilk z mocnym węchem, słuchem i wzrokiem. Kamuflaż mi nie wyszedł niestety w życiu.
Wyciągnąłem do niego, nos, po chwili podchodząc do niego, kiedy zamerdał ogonem i mnie nawołał. Wiedziałem, że wypadałoby przeprosić za moje zachowanie, nawet chciałem to powiedzieć, ale za każdym razem w głowie pojawiała się myśl, że to będzie głupie, że teraz nie pora, że tylko zezłoszczę, albo nie zabrzmię szczerze, dlatego tylko za nim ruszyłem, po chwili zbliżając się do niego i wsadzając mu łeb w bok, żeby się otrzeć i go polizać.
Nie wiedziałem do czego się przydać mogę tak naprawdę. Pewnie po prostu nie chcieli, żebym ściągnął na nich więcej kłopotów. Podeszli do mnie, jak do dziecka, powiedz, że potrzebujesz jego pomocy, to pójdzie za tobą, a potem dostanie ważne zadanie pilnowania czy mleko już paruje, podczas gdy rodzic rozbija jajka i użera się z ucieraniem cukru.
Jak tylko wróciliśmy na polankę, od razu się przygarbiłem i trzymałem blisko Basila, wypatrując tego szarego wariata, aby przypilnować gdzie jest, co robi czy czy nie jest za blisko. To raczej nie jest moment na walki, dlatego ufam, iż on również nie będzie poszukiwał kontaktu ze mną.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Bonifacy Sob Gru 11, 2021 8:45 pm

“Jestem niebywałym królikiem, każdy to przyzna. Długa podróż z innego kraju, w okowach bezlitosnych i zimnych łańcuchów, zmuszanym do służenia symbolowi Zła! Mój los był niezwykle tragiczny, a jednak, przezwyciężyłem to za sprawą własnego sprytu i wyrafinowania. Samuraj musi myśleć, myśleć, przetwarzać, być opanowany i działać z zimną krwią. Brzmi jak mój opis. Lecz życie pisze przewrotne scenariusze, bo kiedy zyskałem wolność, za moment znów oddałem się obowiązkom, a tym razem, była to przysięga, od której zależał honor, mój i bliskiej mi osoby. A więc ja, gotów jestem spojrzeć psom w twarz i… powiedzieć im prawdę. Przecież ja zawsze mówię tylko prawdę, hahaha.”

Pozostawienie Konia gdzieś w Lenth było dosyć rozsądnym pomysłem, kiedy uświadomił sobie, że coś mniejszego łatwiej wymknie się z łap, zaś szkoda byłoby, aby jego wierzchowiec skończył jako posiłek wilkołaków. Plus góry to beznadziejne miejsce dla rumaków, zwłaszcza gdy chodzi o skały, pagórki, drzewa… o tak, dużo tu lasów. Nogi muszą wystarczyć. Nogi i torba. Torba i koc. Koc i broń. Przecież ma wszystko, ale nie powinien ich krzwdzić. Możliwe, że nie będą słuchać od razu, wtedy będzie trzeba dać im kilkadziesiąt szans, aby w końcu posłuchali. Plan brzmiał genialnie, wejść w ich siedlisko, uśmiechnąć się, powiedzieć swoje i grzecznie odejść. Tak brzmiał, hahaha Bonifacy idioto, to się spierdoli jak nic.
Mimo to, dzielnie maszerował, rozglądając się na lewo i prawo pośród drzew, machając uszami na wszystkie strony, chcąc wyłapać każdy szelest. W sumie jak wyglądał taki wilkołak na żywo? Nigdy żadnego nie widział, choć tyle o tym bajek. Oby się przekonał. Pomyślał “oby”?
-Taś taś wilkołaki! A może… jak to było… kici kici…?
Wołał do niczego. Eh.
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Nie Gru 12, 2021 6:22 pm

Basil przyjął z ulgą powrót do obozu, który z każdą chwilą coraz bardziej przypominał otaczający go las. Może poza paroma zdeptanymi krzewami i zrytą ziemią, ale to szczegóły. Morwatt biegał tu i tam, nadzorując składanie namiotów, które znikały w wygrzebanych pod nimi norach. Przykrywali je ziemią i gałęziami, ściółką leśną, aż te zniknęły z pola widzenia, przynajmniej z dystansu. Szary wilk zakręcił się w pobliżu jamy w urwisku, gdzie starał się zakryć wejście gałęzią, która miała imitować krzak.
Trzy młode wilki, do których dołączył Basil z Iwo, nosiły butelki mleka do jednej ze skrytek pod namiotem. Oczywiście nie wszystkie przeżyły szalone skakanie po kamieniach, Mazo właśnie starał się jednocześnie zagrzebać szkła, jak i zlizać to, co nie zdążyło wsiąknąć w ziemię.
Brakowało w tych porządkach Mirandy, ale chyba nikt się tym nie przejmował. Na pewno nie szary, którt po pewnym czasie usiadł pośrodku i rozglądał się czujnie, chcąc mieć pewność, że wszystko jest w porządku. Zobaczywszy Iwo, przez chwilę obserwował go, po czym położył się bezpardonowo na ziemi i oblizał poraniony pysk.
Ta wątpliwego spokoju sjesta zaczęła się udzielać innym. Albert na swoich szczudłowatych nogach wyspinał się na szczyt skarpy, skąd miał dobry widok nie tylko na stado, ale też drugą stronę wzgórza. Położył się na krawędzi, eksponując nieproporcjonalnie długie kończyny i łyse stawy o wystających kościach.

Miranda tymczasem robiła szybki zwiad, zwinnie przemykając pomiędzy drzewami. Miękko kładła łapy na ściółce, jeden trop w drugi, by zminimalizować szelesty, choć wcale nie była na polowaniu. Przypominał o tym nieustannie niepokój, który zastąpił teraz zwyczajowe podniecenie i niecierpliwość w takich chwilach. Ile by dała za tę odrobinę beztroski teraz... Ale musiała się upewnić, że nic ani nikt nie próbuje ich zaskoczyć, jej towarzysze byli teraz najważniejsi. Robiąc już któreś kółko z kolei, przystanęła nagle.
Zwęszywszy nowy zapach, który przyniósł jej wiatr, podążyła z zaintrygowaniem i czujnością do źródła. To śmierdziało człowiekiem, ale też całkiem kusząco pachniało jedzeniem. Aż przypomniała sobie, że nie jadła niczego od zachodu słońca, a to przecież szmat czasu. To tylko jeden królik, pozbędzie się go w mig...
Postawiła uszy. Gadający królik?
Ułamek sekundy po tym, jak nieznajomy spostrzegł jej złote ślepia błyszczące w mroku, czarna bestia wystrzeliła z ukrycia, długimi susami chcąc skrócić dystans, nim ten zdąży dobyć broni. Głównie miała na uwadze pistolet, w końcu sama uzbrojona była w pazury ostre niczym noże. Była gotowa zrobić raptowny unik, przewrócić królika lub nawet go przeskoczyć, jeśli zmarnuje kulę, to tym lepiej.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Nie Gru 12, 2021 6:28 pm

Obserwowałem to chaotyczne sprzątanie. Doszedłem do wniosku, że mleko niepotrzebnie przynosiłem, bo nikomu tym przyjemności nie sprawiłem, a teraz był z nim jedynie problem, bo trzeba było je przetransportować i schować.
Popatrzyłem ze złością na szarego i zmarszczyłem nos w cichym warczeniu kiedy gapiąc się na mnie ułożył się i oblizał. Niech sobie matkę wyliże, jak się tak lizać lubi. Rozeźlony na nowo obróciłem się i poszedłem pomagać szczeniakom z mlekiem. Niech one noszą, a ja się zajmę sprzątaniem rozbitych butelek, w końcu nie raz się jadło szkło czy ziemię, zaprawiony w boju jestem, a i lepiej, żebym ja się kaleczył, niż oni.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Bonifacy Nie Gru 12, 2021 7:41 pm

Czego mógł się spodziewać szukając potworów nocą? No to nie było rozsądne, ale z drugiej strony, ludziom łatwiej się skryć, niż bestiom. O ile te każdej nocy się zmieniają. To było dosyć skomplikowane i chyba po prostu nie myślał o tym za wiele, po prostu nie było czasu na spanie gdzieś w lesie tylko dlatego, że ciemno. A mrok nocy to za mało, aby go zniechęcić.
Mimo to, chyba na coś trafił. Zatrzymał się tylko na jasny sygnał szelestu z zarośli, a jego złote oczy, spotkały się z ze złotymi paczyskami wilka. W dodatku te czarne futro, jak na jego uszach. Czy to przeznaczenie? Te przeznaczenie wygląda na bardzo duże, drapieżne i głodne.
-H...he…
Chciał się przywitać, ale wtedy wilkołak zaszarżował na niego. W odruchu ułożył dłoń na rękojeści katany, ale wtedy wstrzymał ruch ręki. Nie. Nie mógł ich krzywdzić, miał misje.
W ostatniej chwili zrobił uskok prosto na glebę, a Miranda przeleciała nad nim. Wypluł zaraz ziemię z ust.
-Przybyłem w pokoju! Chcę porozmawiać!- Krzyknął, ale widząc że ta jest bardzo jurna do gonitwy, szybko wstał ruszając biegiem przed siebie, z małym zygzakiem. -Jestem Bonifacy! Miło mi!- Krzyknął i kolejny nagły uskok, unikając jej pazurów, oraz szczęk. Położył czarne uszy do tyłu dla aerodynamiki i biegł znowu. -Masz prześliczne futro, oraz zęby, zdolne mnie rozerwać, hahaha!- Zaśmiał się chyba ze stresu, znowu uskakując na bok, odczepiając od paska katanę, oraz wakizashi, które upuścił na ziemię. -Chcę pomóc Tobie i Twoim krewnym!
Urwał, bo przy upuszczaniu pistoletów, poplątał się o własne nogi, upadając na ziemię na jakieś korzenie. Szybko spróbował się zebrać, ale jakiś badyl zahaczył o jego szatę, szarpiąc go znów na ziemię, pod jakieś drzewo. Odwrócił się w stronę likantropa, patrząc na nią wielkimi oczyma.
-Jak królik w sidłach, to nawet zabawne, haha...
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Pon Gru 13, 2021 6:10 pm

Zabranie mu sprzed nosa smakowitej kałuży nie spotkało się z aprobatą młodego wilka, ale Iwo miał większą siłę przebicia, toteż Mazo tylko burknął coś pod nosem i wrócił do pracy. Być może też ostatnie niepokoje nie zachęcały do wszczynania kolejnej kłótni, jeszcze w dodatku Morwatt zerkał co jakiś czas w ich stronę. Zerkał na wszystkich, ale takie zerkanie zawsze odbiera się dość personalnie. Przynajmniej on tak miał i nie podobało mu się to.
Szczeniaki ulokowały się wokół Iwo na siedząco lub leżąco, tworząc z daleka dużą białą plamę w środku lasu. Basil przez chwilę zastanawiał się, czy nie pogonić ich z tego, w końcu byli jednym wielkim znacznikiem pt. "tutaj", ale z drugiej strony zlewali się ze sobą, to mogło być jakieś zaskoczenie, nie? Bury ziewnął i położył się pod krzakiem nieco dalej od nich. Nastawił uszu i rzucił czujnym spojrzeniem po wszystkich w zasięgu wzroku. Trochę go niepokoiło, że nie może stąd obserwować Hesayu, ale nic nie mógł na to poradzić. Nora była teraz jednym z najbezpieczniejszych miejsc i trzeba było temu zaufać.
Spojrzał na szarego, który zdawał się zupełnie nie przejmować obecnością Iwo, jak też i jego poprzednim zachowaniem. To był dla Basila wtedy niepokojący moment, ale minął niespodziewanie bez echa, choć tak naprawdę w to wątpił. To z pewnością zostanie zapamiętane, po prostu teraz był zły moment, by cokolwiek robić w tym kierunku.

Minęła go, ale była na to przygotowana. Pazury zaryły w ziemi, a czarna zawróciła raptownie w stronę swojej przyszłej ofiary. Królik zaczął uciekać, czyli zrobił dokładnie to, co do niego należało. To tylko zachęciło do gonitwy, a jego skomplikowana trasa, jaką objął, była świetną rozrywką dla wilczycy. Odbijała się łapami od ziemi, korzeni, nawet od pni drzew raz po raz, może nie robiąc z tego najbardziej wydajnego pościgu, ale równie dobrze mogła go zmęczyć. Z pewnością nie ucieknie daleko.
Odruchowo kłapnęła zębami w stronę przedmiotu, jaki poleciał na ziemię. To dało królikowi kilka cennych sekund, kiedy zwolniła na moment. Broń. Wyrzucił broń? A potem znowu, to już widziała doskonale, ale nie pojmowała, dlaczego zrobił coś tak głupiego. Jeśli chciał się poddać, to równie dobrze mógł stanąć.
No i właściwie w tej samej chwili to mu właśnie wykrakała, kiedy kilkanaście metrów przed sobą dostrzegła jak królik upada na ziemię i nie może się podnieść. Kilka długich skoków szybko skróciło dystans, aczkolwiek chciała też nimi wyhamować, przejść w ostrożne kroki, które nieuchronnie wiodły prosto do niego. Złote ślepia wilczycy lśniły dziko, zwierzęco i ludzko zarazem, co wydawało się niepokojącą kombinacją, inteligentną i nieprzewidywalną jednocześnie. Królik. Tak. Królik...
Postawiła na nim jedną z przednich łap, na samym środku klatki piersiowej, przyszpilając do ziemi. Dobrze pamiętała jego słowa, które wykrzykiwał, a teraz mogła się wreszcie przyjrzeć. Choć była głodna, to chwilowo wygrywała ciekawość, kiedy wodziła nad nim czarnym nosem, owiewając szyję i twarz królika ciepłym oddechem. Królik. Szybko zrobiła się odważniejsza, trącając jego skórę, ubranie, bok głowy i włosy, w których skryło się pachnące żywym futerkiem ucho.
Odsunęła jednak głowę nieco i znowu spojrzała mu w oczy. Zebrała językiem i przełknęła ślinę, która naciekła jej do pyska, by za chwilę wyszczerzyć zęby i warknąć na niego krótko, jakby ponaglająco.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Pon Gru 13, 2021 6:17 pm

Nie patrzyłem w sumie na mleko, jak on, że to smakowitość, chyba mi się ono już przejadło. Było dobre, ale mając je na co dzień, nie doceniałem go najwidoczniej. Wygrałem jednak walkę o wylizywanie ziemi i tak robiłem, zjadając zarówno piach, jak i trawę czy drobne kawałki szkła, bo nie ma co płakać nad takimi pierdołami. Resztę spróbowałem jakoś wmieszać w ściółkę i glebę łapami, w kilku miejscach nacinając sobie poduszkę łapy, ale to nic takiego. Trochę będzie piekło, a koniec końców i tak się zagoi.
Mleko zostało posprzątane, więc nie miałem już więcej co robić. Dookoła panował spokój, a i rozkazów żadnych nie dostawałem, nikt nigdzie nie biegł. No i moja motywacja do działania jeszcze bardziej osłabła, kiedy trzy wilku znalazły się obok mnie, formując wilczą chmurkę w środku lasu. Od razu do każdego młodzika wystartowałem nosem, żeby ich powąchać, polizać i poprawić sierść, żeby dobrze wyglądali. Mi samemu przydałaby się kąpiel i fryzjer, ale wszystkie te starania i tak przepadną kiedy wrócę do zajmowania się krowami.
Liznąłem każdego jeszcze po razie i zerknąłem w stronę srebrnego, od razu spode łba, chociaż teraz nie robił nic niepoprawnego. Mlasnąłem, prychnąłem i gapiłem się na niego dalej.
-Kto to? -zapytałem cicho, po czym wróciłem do pielęgnowania szczeniaków. Nie byłem pewien o co pytam, czy o gatunek, pozycję w grupie, charakter, imię. Każda informacja jest teoretycznie przydatna w walce, a szczeniaki zdają się być otwarte, więc może zaraz same z siebie rzucą we mnie słowną encyklopedią wiedzy o szarym.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Bonifacy Pon Gru 13, 2021 7:02 pm

Jej oczy z pewnością były bardzo inteligentne i ujmujące, zwłaszcza teraz, kiedy coraz bardziej się do niego zbliżały, z wyprzedzającym je długim pyskiem. Już nawet specjalnie nie walczył z gałęziami, po prostu czuł, że to bezsensu, miała go jak na tacy, a wystarczył jej jeden długi skok. Dyplomacja to ciężka sprawa, nie chciałby być politykiem, zresztą parszywa fucha, oni wszyscy kłamią.
-Słuchaj, sprawa jest…- Podjął, ale zaraz jej przednia łapa, przypominająca potworną, wielką dłoń, docisnęła jego pierś, wgniatając go w ziemię. Dobra, ma leżeć to będzie leżeć, nie mógłby się z tym specjalnie kłócić. -Wiesz, że bardzo lubię wilki? Są niezwykłe i takie… moje ulubione…! Oh, nie zjadaj mnie, mam żonę i dzieci na utrzymaniu…!- Chwila ciszy. -Żartowałem, haha…- Zaśmiał się nerwowo, a zaraz zaczęła go wąchać i wcierać w niego nos, na co zaśmiał się znowu, mniej kontrolowanie. -Przestań, to łaskocze…!
Jęknął z bezradności, choć kiedy tylko oddaliła pysk, oraz warknęła, wiedział że dała mu trochę czasu, aby się wypowiedział. Yh, to chyba już nie jest moment na kolejne żarty, teraz albo nigdy. Zresztą, kto to w ogóle był? Ale skoro jednak chciała go wysłuchać, to chyba dobrze trafił. Jak powinien ująć to w słowa…? To, że go dociskała do ziemi nie wpływało komfortowo na jego mózg, a on i tak słabo działał jakkolwiek.
-Sadah… Lenth… Sear… chyba tam Was nie lubią…- Podjął wstępnie, przełykając ślinę. -Zarządcy tych miast się zgadali i zamierzają Was wybić… Ciebie i wszystkie wilkołaki w Górach Koronnych… to będzie zmasowany mord, prowadzony jedną falą, od północy, wschodu i zachodu, aż znajdziecie się w potrzasku… podobno już jacyś myśliwi Was obserwują…- Wstrzymał oddech, odwracając głowę na bok, lewym licem do niej i przymykając oczy. -Ale południowa granica jest niestrzeżona! Nie doszli do porozumienia z nikim z tamtejszych rejonów! Rozsądnie byłoby tamtędy zbiec! Jesteście nomadami, tak…? Chyba wiecie jak się to robi…- Dokończył, nie wiedząc co więcej mógł powiedzieć, przekazał informacje, honor Miyoshi oczyszczony, zaś jego życie…? Wciąż na włosku. -Zauważ, że sam Was szukałem! By to powiedzieć! A ja nigdy nie kłamię…
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Czw Gru 16, 2021 11:20 pm

Obudowany z wszystkich stron Iwo mógł poczuć się bezpiecznie, taki zasłonięty i nietykalny, przecież nikt nie odważyłby się przedrzeć przez ten żywy mur zębów i pazurów... A może to oni trzej woleli się przytulić, by podbudować swoją pewność siebie. Iwo był do tego idealny, nie dość, że nikogo nie wyganiał, to jeszcze zaczął futro wylizywać. Ze świecą szukać lepszego obiektu na pluszowego misia.
Mazo machnął ogonem, który poobijał się o bok łatkowego, a sam zaraz odwdzięczył mu się iskaniem futra na karku i łopatce. Był tym tak bardzo zaabsorbowany, że na zadane pytanie tylko coś zaburczał niewyraźnie i znowu pomachał ogonem.
— Morwatt? To gbur... — sapnął cicho Biro, ocierając się o Iwo z drugiej strony i zerkając ukradkiem, czy szary przypadkiem tego nie słyszał.
— Jak nie ma Mirandy, to on tu rządzi — westchnął Kett i położył się na miękkim iwkowym ogonie.
— I tak to robi. Lubi się rządzić.
— I nikt mu nie podskoczy, bo umie się bić...
— Nieprawda. Hesayu mu podskakuje cały czas — wtrącił się Mazo i wypluł wygryziony kołtun.
— No ale teraz nie...
Morwatt w końcu podniósł się i stanął na tylnych łapach, węsząc w powietrzu i strzelając uszami w tę czy inną stronę. Nie podobało mu się, że Miranda nie wraca i było to po nim widać całkiem wyraźnie, ten niepokój zaczynał się udzielać kilku wilkom wokół niego, aż nagle kudłaty szary łeb odwrócił się gwałtownie na wschód, w stronę nowego dźwięku. Szczeknięcie nie było typowo wilcze, bezsprzecznie pochodziło od psa, a to był zły znak. Z jego gardła odruchowo wydobył się ostry, groźny warkot, lecz szybko przeszedł do działania.
— Otoczymy ich. Tana, Ahaya, idźcie od prawej. Basil i Łatka od lewej — mruknął, zawieszając wzrok ostatecznie na Iwo. — Gdy dam wam znak, zaatakujecie od tyłu. Chyba, że będzie ich zbyt wielu. Wtedy sami zwrócicie na siebie uwagę — poinstruował, a choć pierwsza część była oczywista, to przy drugiej lekkie zdziwienie pojawiło się na pysku Basila. Bury jednak skinął głową i spojrzał na Iwo, gotów ruszyć w las.
Wilczyce również ruszyły na swoje stanowisko, rozpoczynając powolne otaczanie intruzów, którzy z każdym krokiem byli coraz bliżej ich legowiska.

Czuła jego strach pełzający po każdym skrawku jego drobnego ciała. Drobnego i pachnącego, które bezustannie drażniło swoją obecnością, kusiło do działania, jednak ta pokusa była póki co skutecznie odsuwana na bok. Niczym dziecko, które chce ostatecznie poznać zagadkę zamka do pudełka, nim się znudzi i rozetnie wieko.
Zabrała pysk i prychnęła z niezadowoleniem na jego śmiech. Jak śmiał się... śmiać! To tylko podbiło błysk białych kłów. Wbiła w niego wzrok z determinacją poznania tej jego wiadomości, choćby miała ją zeń wycisnąć. Ale przecież po to tu przyszedł, niech więc mówi.
Czarna nastawiła uszy, kiedy wymienił miejska i opatrzył właściwym opisem. Potem robiło się ciekawiej, choć ona trwała w groźnym milczeniu, badając oczyma każdą zmianę na jego twarzy.
Kiedy padły ostatnie zdania, Miranda milczała jeszcze przez chwilę, by w końcu ponownie obdarzyć go niskim warkotem, choć tym razem brzmiał na bardziej stonowany. Nie było w nim złości, jedynie wyważona groźba.
Teraz już obie przednie łapy wylądowały na żebrach królika, lecz nie dociskała go na tyle mocno, by je uszkodzić. Odchyliła go nieco od drzewa i sięgnęła zębami do gałęzi, która go uwięziła. Drewno głucho trzasnęło pod naporem szczęk, a ona zeszła z królika, który jednak nie miał czasu z tego skorzystać, bo szybko pochwyciła go za ubranie i zaczęła targać przez zarośla. Nie było to łatwe wśród jego nagłych protestów i marudzenia. Co? Jakie washi? Szybko jednak zorientowała się, że ma na myśli rzeczy, które powyrzucał.
Zatrzymała się i zaburczała cicho, ale z drugiej strony były to ślady, które znalazłoby dziecko, a to też niedobrze. Złote ślepia łypnęły w jeden bok i drugi, a zaraz szarpnęła go bliżej starej sosny. Poderwała się raptownie na tylne łapy, prosto do drzewa, z którego sterczało wiele ułamanych gałęzi. Jedna taka stała się kołkiem, na którym na swych łachach zawisnął królik, kilkanaście irytujących centymetrów nad ziemią. Spojrzała na niego, warknęła jeszcze raz i pobiegła w przeciwnym kierunku, gdzie wcześniej toczyli swoją gonitwę. Zatrzymała się przy pasku z kaburami, by uważnie obejrzeć bezpieczniki, po czym porwała cały pasek i pobiegła dalej, zbierając sztylet i miecz o dziwacznych zdobieniach. Cała ta kolekcja podzwaniała cicho u jej pyska, kiedy wróciła z nią do królika, przed którym stanęła wyprostowana. Wtedy też wypuściła rzeczy z pyska, zbierając je w przednich łapach i oblizała się, zgarniając specyficzny smak garbowanej skóry.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Pią Gru 17, 2021 12:40 am

Towarzystwo młodzików jak najbardziej mi odpowiadało i dawałem im się układać, jak tylko chcą. Pewnie nawet jako elf bym im na wiele pozwalał, tylko wtedy nie wiedziałbym do końca, jak zareagować i co ze sobą zrobić. Wyobraźnia mi nie podpowiada nic przydatnego.
Zamerdałem ogonem i uśmiechnąłem się na niezrozumiałą odpowiedź pierwszego wilka, który był tak zaaferowany iskaniem mnie, że nadstawiłem mu się bardziej. Zaraz jednak jego bracia podążyli z odpowiedzią i nie zaskakiwała mnie ona za bardzo. To, że był gburem, to zdążyłem zauważyć, to że się lubi rządzić, też wyczułem. Czyli skoro ona jest najważniejsza, a on zaraz po niej, to znaczy, że są parą? Hm, chyba za bardzo przekładam zwykłe wilki na wilkołaki. Gdybyśmy się zachowywali, jak zwykłe wilki, to ja teraz byłbym... z nikim bym nie był, bo moja partnerka zginęła, a innej osoby sobie nie znalazłem... Ta... oto cały ja.
Zerknąłem na Morwatta po wysłuchaniu zdania młodzików, a wtedy on się podejrzanie ożywił. Od razu położyłem po sobie uszy i się spiąłem, a niby byliśmy od siebie daleko. Alarm był jednak niepotrzebny, do czasu, aż usłyszeliśmy szczeknięcie. Słuchy mi stanęły dęba od razu nakierowując się na dźwięk. Podniosłem się do siadu i byłem gotowy do walczenia z czymkolwiek, co by zaraz do nas wpadło, ale Morwatt miał inne plany. Wolał dopaść ich zanim oni dopadną nas. Całkiem dobre rozwiązanie, lepiej dla nas walczyć w środku lasu, niż na pseudo polance, gdzie jest mniej rzeczy za którymi można się schronić. Polecenia zostały wydane, więc... Zaraz, co? Łatka? Co ja pies? W sensie... I to jeszcze zdrobniale tego użył. O co mu chodzi? Lubi mnie? Nie, nie może, bił się ze mną. Może to było złośliwie?
Wstałem, zerknąłem na Basila, co chyba nie był pewny tej sytuacji. Mi się nie podobało to, że srebrny się tak rządzi, ale lepszego planu nie miałem, a nie idąc za nim narażałem bezpieczeństwo szczeniaków, które zauważyłem po sekundzie, że też się zbierają do wyjścia. Dlaczego idą? Ja w ich wieku zbierałem drewno w lesie. Dlaczego muszą iść?
Mimo wszystko, każdy zaczął się rozbiegać na pozycje, więc i ja ruszyłem za Basilem, bo on zna lepiej teren, już być może z Morwattem pracował, będzie wiedział co robić. Nie wiedziałem do końca, jak się ustawić. Z jednej strony chciałem oddzielić Basila od potencjalnego niebezpieczeństwa, ale z drugiej strony jestem jasny i mogę na siebie zwrócić niepotrzebnie uwagę. Dlatego koniec końców spróbowałem się za nim schować z moją kremową sierścią. Trochę się też martwiłem o mój zapach, czy nie pachnę zbyt dziwnie na las, co zostanie zauważone szybko przez psy. Nie wiedziałem też, co srebrny miał na myśli mówiąc ,,zbyt wielu". Ile to zbyt wiele?
Denerwowałem się, ale niepokój wzrósł, kiedy usłyszeliśmy jakieś głosy. Między drzewami poruszało się kilka sylwetek, trudno było mi powiedzieć ile. Pięć psów za to było łatwo policzyć, bo cały czas się ruszały, więc nie zlewały się aż tak w jedną plamę, no i tak węszyły głośno, aż na pozycji swojej to słyszałem.
W pewnym momencie zwęszyły wyraźniejszy trop, wyczuły, że jesteśmy bliżej i całe oślinione zaczęły się szarpać z warkotem na smyczach, dopóki nie zostały z nich spuszczone. Od razu ujadając, cała piątka rzuciła się w stronę gdzie teraz znajdowały się wilczyce, a ludzie z gotową już bronią, chcieli ruszyć w tamtą stronę. Chyba nie możemy im pozwolić tam pójść prawda? Zerknąłem na Basila i jeśli w oczach miał zgodę, to do niego przeszedłem, w końcu to dobry moment, łowcy stoją do nas tyłem.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Bonifacy Pią Gru 17, 2021 1:02 am

Wiecie co jest dobre, gdy idziesz na spotkanie z wilkołakami? Że spodziewasz się zostania pokarmem. Nie to, że teraz był jakoś wielce zaskoczony je postawa, ale co innego rzucić w powietrze “ahaha umrę to umrę”, a co innego spojrzeć śmierci w oczy. Zwłaszcza w postaci czarnego pyska. Kiedyś słyszał, że psy myśliwskie były wykorzystywane do polowań na króliki, ale w hodowli żył z psimi hybrydami, a te jakoś nie chciały go zagryźć. Może błąd polega w tym, że wilkołak to nie pies, a WIELKA BESTIA?! Może, ale to taka luźna myśl. O czym to on? O tak, już pamiętał. O BOGOWIE, ON UMRZE!
A nie, fałszywy alarm, przynajmniej przedwczesny werdykt, choć nie był pewny, czy ten jej inny warkot to jakaś forma: “dobra, mów”, czy może “nie wkurwiaj mnie”. Zresztą, mogło to być jedno i to samo, skąd ma wiedzieć, był tylko królikiem, króliki nawet nie myślą za wiele, są cholernie głupie.
-Dobra, ale gryź szybko, najlepiej w gardło, niech tryska we wszystkie strony! Potem to zmywaj z futra! Ale jak mam jakieś choroby o których nie wiem, to już nie moja wina. Tak tylko mówię. A może kłamię?
Zaśmiał się nerwowo, a zaraz poczuł nacisk drugiej łapy. No toż ona go chyba chce udusić, albo połamać, o tak, żebro przebije mu płuca, krwotok wewnętrzny, zdychaj w agonii pieprzony króliku, to nie tak, że jestem krnąbrna i nie słucham przyjacielskiej przestrogi! O? Co ona robi? Łamie gałąź? W porządku, kolejny przedwczesny werdykt. Oj, jakoś mało miał zaufania do wielkiego likantropa, a to dziwne.
Poczuł jak ta go chwyta zębami za szmaty i próbuje gdzieś zaciągnąć, ale jego myśli odbiegły w konkretnym kierunku, tak jak wzrok.
-Nie! Moja katana! Moje wakizashi! Pisto…lety! Nie mogę…!
Próbował wycedzić i szarpać się, aż wszystko się uspokoiło. Skulił swoje długie uszy do tyłu i spojrzał na nią, kiedy coś tam mruczała do siebie, albo do niego. Um… czy ona… o nie, o znowu go szarpie.
Zacisnął oczy, aby zaraz poczuć jak jego płaszcz szarpie go w górę, a on utrzymuje się w powietrzu. W odruchu zamachał nogami, ale to skończyło się tylko ruchem wahadłowym. Ale to… głupie i sprytne w jednym. Mógłby niby wydostać się z płaszcza, ale to mu na niewiele się zda.
Otworzył szerzej oczy na jej kolejny warkot, nim się nie oddaliła.
-Jasne, rozumiem, nigdzie się nie wybieram! To nie tak, że mam wybór…- Opuścił brwi, obserwując ja wilkołak podchodzi do jego rzeczy i zaczyna je zbierać. Co? Czemu? To go zaskoczyło, ale milczał dłużej, aż ta nie powróciła, wykładając jego uzbrojenie na swoje łapy… ręce… przednie kończyny. Zerknął na to i znów w jej oczy. Chyba dopiero teraz przypomniał sobie, że ma skulone uszy, które naprostował. -Dziękuję…- Wymruczał, zaraz wzdychając. -Jak chcesz coś załatwić to śmiało, daleko nie ucieknę. Zjesz mnie na surowo, czy doprawisz?- Przekrzywił głowę na bok. -Nie żeby mi to odpowiadało, ale z drugiej strony, umrzeć zjedzonym przez wilkołaka, hahaha, wiesz jakby mi zazdrościli? Naprawdę, nie kłamię.
Uśmiech.
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Pon Gru 20, 2021 8:14 pm

Przez chwilę chyba nie tylko w głowie Morwatta pojawiła się wątpliwość, czy Iwo go w ogóle posłucha, ale zrobił to i to bez zająknięcia. Nie chciał się teraz zastanawiać, dlaczego, raczej nie z szacunku do niego, ale to nie miało chwilowo znaczenia. Szczeknął na pozostałe wilki, których było nieco więcej niż w każdej grupie, ba, parze właściwie, ale za to nie prezentowało się to najlepiej. Nie ujmował ich umiejętnościom przetrwania, ale chyba największą nadzieję pokładał w dwójce zdziczałych trochę kompanów. To znaczy trochę w przypadku Thorstena, bo Katrina była znacznie mniej przewidywalna na ludzką miarę. Nigdy nie czuł się z tym zbyt komfortowo, a chyba wewnętrznie zaczynał zżerać go stres. Mimo wszystko burknął cicho i ruszył w samym środku swojej grupy, zanurzając się w zarośla.
Basil dreptał niespokojnie przez krzaki, starając się nie poruszać ich za bardzo. Zdenerwowanie Iwo nie pomagało bardzo, udzielało mu się z każdym krokiem, choć zarazem podkręcało czujność, więc może nie było to takie złe. Biegał wzrokiem od lasu do białego i z powrotem, kiedy ten krążył wokół niego, raz chowając siebie, a raz jego. Skubnął go za futro na barku, tak dla pokrzepienia, może bardziej własnego. Rzeczywiście miał inny zapach, choć świeże wonie szczeniaków też się tu wyróżniały. Niezbyt mocno, ale zawsze, no i może zapach krów zmyli psy? To chyba nie byłoby takie głupie.
Przystanął i nastawił uszu, kiedy głosy znalazły się bliżej, najwyraźniej trochę ich mijając. Znaczy minęliby pewnie, gdyby nie druga grupa, która przykuła uwagę psów. Basil szybko ogarnął wzrokiem osoby i zwierzęta, po czym skrzyżował spojrzenie z Iwo i skinął łbem.
Ruszyli lekkim krokiem w stronę myśliwych, a zaraz Basil puścił się pełnym biegiem, kiedy uznał, że jest już dostatecznie blisko i zaalarmowanie ich niczego nie zmieni, a wręcz będzie nieuchronne.
— Tutaj! — krzyknął jeden z mężczyzn tuż przed tym, jak bure cielsko przygniotło go do ziemi. Jego broń wystrzeliła w powietrze, a twarz przeorana kłami była ciężka do rozpoznania.
Basil szybko umknął dalej, zbierając jedynie jakąś kulę, która rozcięła mu grzbiet. Byłby w dużo gorszym położeniu, gdyby nie druga bestia, która skutecznie odwróciła uwagę pozostałych. Bury zatoczył łuk i obiegł towarzystwo, ściągając na siebie kolejny niecelny strzał.
Gdzieś za nimi w krzakach dały się słyszeć piski i skowyt psów, z których jeden został rzucony prosto w ich zbiegowisko. Ktoś zaklął głośno na widok rozdartego w pół zwierzęcia. Inny człowiek już zamachnął się długim nożem w stronę białego wilka, kiedy ten zdawał mu się zajęty inną ofiarą. Nie minęło jednak wiele czasu, nim na horyzoncie pojawiły się kolejne bestie, a jeden z mężczyzn uznał, że to dokonały moment na ucieczkę. Sięgnął przy okazji do innej kabury i podpalił pospiesznie lont pod kolorową rakietką.

Królik nie ruszył się z miejsca, co dobrze o nim wróżyło. Wykazał trochę rozsądku, bo rzeczywiście nie miał wyboru. Ucieczka byłaby tu bardzo złą decyzją. Czarna stanęła jednak przed nim i zaprezentowała mu zebrane rzeczy, chcąc się upewnić, że to wszystkie. W głowie wciąż biła się z myślami, czy powinna go zabierać ze sobą czy raczej przegnać. Ale nawet jeśli nie był zwiadowcą, to mógł wpaść w ich ręce i wyśpiewać cokolwiek. Teoretycznie im szybciej pójdzie, tym mniej będzie wiedział...
Zawarczała nisko, kiedy z podziękowań przeszedł do swoich głupot. Upuściła jego rzeczy na ziemię gdzieś obok, po czym podeszła do królika i zdjęła go niedbale z gałęzi, stawiając na ziemi. Szczerzyła lekko kły, obserwując jego zachowanie. Z trzeciej strony mógł zajść ich od tyłu, choć pewnie wcale by tego nie potrzebowali. Może. Każda opcja wydawała się równie zła i nierozsądna i chyba to ją najbardziej drażniło.
W pewnej chwili wystrzał w oddali przykuł uwagę wilczycy, która natychmiast spojrzała w tym kierunku, nastawiając uszy. Trwała tak może sekundę, po czym opadła na cztery łapy i puściła się biegiem w stronę niepokojących dźwięków.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Wto Gru 21, 2021 2:41 pm

Zamerdałem ogonem i odwzajemniłem skubnięcie sierści. Miło mi było, że mogę iść akurat z nim, bo z kimś innym pewnie byłbym jeszcze bardziej nerwowy. Dobre towarzystwo załatwia połowę roboty.
Psy wskazały cel i ruszyły w jego stronę. Jedno spojrzenie burego wystarczyło, żebym przeszedł do biegu w stronę myśliwych, którzy nie spodziewali się ataku od strony pleców. Pierwszy człowiek został przez Basila powalony, za chwilę kolejny krzyknął, kiedy chwyciłem go zębami za rękę, kuląc uszy, bo broń, jaką trzymał w dłoni wystrzeliła. Nieprzyjemny to był dźwięk, zwłaszcza z tak bliska.
Walka się rozpoczęła i nikt nie miał zamiaru okazywać specjalnej litości,  bo wiara w dogadanie się została stracona. Nie dziwię się, w końcu oni przyszli nas bez powodu zabić, a może mieli powód, który nie był tylko frazą ,,Bo to potwory i tak trzeba". Nie jestem pewien, chciałem ufać, że Mirka by chyba nie pozwoliła na coś, co by ludzi prowokowało do ataku.
Z krwią kapiącą z rozciętego pyska i nosa dostrzegłem uciekającego człowieka, w którego kierunku się rzuciłem. Zobaczyłem, jak coś odpala, więc przyspieszyłem kroku i po chwili byłem już przy nim, rzucając się na niego z łapami. Rozpoznałem przedmiot. Sam tego nie używam, ale spotkałem się z nim kilka razy, tak mi się wydaje. Tak czy inaczej na coś, co się pali i grozi wybuchem, znam tylko jedno rozwiązanie. Zgasić i zniszczyć. To też zrobiłem. Przebiegłem po mężczyźnie, żeby dorwać się do flary, która za chwilę znalazła się w moim pysku. Płonący lont zakuł mocno w mokre wargi i język, ale przynajmniej zgasł. Zacisnąłem mocniej szczęki na przedmiocie, żeby go zniszczyć, część wypluć, część połknąć. To było niesmaczne, ale pod wpływem chwili to była jedyna strategia, jaka mi w głowie się pojawiła.
Jeszcze przeżuwając flarę, obróciłem się w stronę mężczyzny z warkotem. Nie powinienem mu nic robić, nie jestem taki, ale on właśnie chciał ściągnąć na nas kompletną zagładę, więc... Wilki są dla mnie ważniejsze niż ktoś kogo kompletnie nie znam. Wystartowałem w jego kierunku z zębami, żeby pozbyć się kolejnego przeciwnika.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Bonifacy Wto Gru 21, 2021 9:20 pm

Gdyby tylko wiedział ile myśli błąkało się w tej wilczej głowie, a jednak nie potrafił tego przewidzieć. Przyniosła jego rzeczy, lecz mimo to, wciąż wisiał jak ta karnawałowa piniata, czekając tylko na to, aż rozwali mu brzuch, a ze środka wypadną słodkości. Mimo to, wahała się nad czymś, a tyle mu już własne przypuszczenia podpowiedziały. Zabić, puścić, porwać, cokolwiek… a on, bez prawa wyboru. Jakby.
Zaraz jej pysk znowu czapnął ku niemu, a choć myślał, że to już brutalny koniec, to zaraz poczuł silne uniesienie i opuszczanie, które przez niespodziewanie, skończyło się upadkiem na ziemię, przynajmniej na kolana. Zaparł się o ziemię, cofnął uszy do tyłu i spojrzał na wilkołaka, który wciąż chwalił się swoimi kłami. Już chciał coś powiedzieć, zapewne kolejną swoją głupotę, gdy i jego dosięgnął dźwięk wystrzału. Albo strzałów.
Likantrop nie potrzebował wiele czasu, aby ruszyć z impetem w tamtejszym kierunku, co Królik wykorzystał, prędko na czworaka dopadając swoich rzeczy, które zaczął zakładać i zapinać. Ha, kto miał rację? Atak, czyli się zaczęło. Honor Miyoshi oczyszczony, wilkołaki miały przynajmniej jednego, który zna sytuację, o ile… ta nie zginie… yh, co za głupie myśli.
Bonifacy wstał, obierając sobie kierunek przeciwny, niż pobiegł czarny wilk, gdy nagle, twardo zatrzymał swój krok, opuszczając głowę.
-Nosz kurwa… czemu jestem taki zjebany…
Wydobył katany z pochwy, po czym odwrócił się na pięcie, szybkim tempem krocząc w stronę miejsca, gdzie jego uszy informowały o walce, aż trucht nie zmienił się w lekki bieg. Po cholerę pchał się w to wszystko, skoro mógł po prostu zniknąć, odejść z miejsca, gdzie i tak byłby niechciany i nie wtrącać się w nie swoje sprawy? Chyba miał słabość do znajomości, które rozpierdolą mu życie.
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Czw Gru 23, 2021 1:17 pm

Po lesie rozniósł się krzyk nieszczęsnego człowieka, kiedy zęby Iwo zacisnęły się na jego przedramieniu, dość łatwo przedostając się przez ubranie do mięsa. Strzelba wystrzeliła w powietrze, a on sam za chwilę został dopadnięty również przez jednego z białych wilczków. Biro dopadł mu do pleców i zaczął szarpać tak zaciekle, jakby był to królik we wnykach, nie przejmował się szukaniem wrażliwych punktów, po prostu rozdzierał na kawałki.
Jakiś kolejny strzał wybrzmiał wraz z piskiem, kiedy Tanaleya na moment upadła na ziemię. Szybko jednak zerwała się z powrotem i skoczyła do ładującego broń mężczyzny, powalając go na ziemię. Jej krótkie, ale mocne kły najpierw pozbawiły go szalika i kawałka kołnierza, by zaraz wgryźć się w gardło. Zawarczała i dopadła jeszcze go jego ręki, gdzie trzymał nóż. Co prawda nie zdążył zrobić jej tym dużej krzywdy, ale żadne rozcięcie nie było miłe.
Albert wypluł odebraną brodaczowi broń i pobiegł za uciekającym psem. To była zdecydowanie zdobycz bardziej jego pokroju, był też dostatecznie szybki, by dopaść zwierzę na małym dystansie. Cichy skowyt zakończył żywot kundla, a wilkołak pozwolił sobie na szybkie połknięcie kilku kęsów świeżego mięsa.
W całej tej rzezi chyba najgorzej odnajdywał się Kett, który zaczął wręcz plątać się pod nogami, nie mogąc obrać sobie konkretnego celu. Kogoś pociągnął za płaszcz, kogoś ugryzł nieśmiało w nogę, ale zaraz zrezygnował i wyglądało na to, że jego głównym celem jest od nikogo nie oberwać.
Człowiek, który zaczął uciekać, z pewnością spodziewał się pościgu, choć miał nadzieję, że jednak go uniknie. Przynajmniej dostatecznie długo, ale była to płonna nadzieja. Krzyknął stłumionym głosem, kiedy łaciaty wilk powalił go na ziemię. Petarda wyleciała mu z rąk, ale nadal się paliła, więc nie wszystko było stracone... Póki nie została porwana na strzępy, w większości znikając w gardzieli białego. Mężczyzna zaklął głośno, zerwał się i skoczył na niego z nożem, zapewne skracając tym wahania w głowie Iwo. Ostrze przecięło mu bark, co było ostatnim błędem myśliwego, kiedy zęby wilkołaka otrzymały swobodny dostęp do jego głowy i szyi.
Miranda wpadła właściwie pod koniec potyczki, załapując się na powalenie człowieka, który zdążył jeszcze raz załadować broń. Kula co prawda sięgnęła celu, jakim był Morwatt, lecz utkwiła na jego łopatce, nie wnikając tym samym zbyt głęboko. Bonifacy miał z pewnością doskonały widok na to, jak czarna wyrwała facetowi dłoń razem ze strzelbą, a potem rozharatała mu gardło.
Być może Bonfacy miał rację i nie powinien się tu zbliżać. Nie dlatego, że ktoś go nie chciał, a raczej z prostego faktu, że będąc prawie człowiekiem, klasyfikował się automatycznie do potencjalnego przeciwnika. Katrina ruszyła w stronę królika bez zastanowienia, pochwyciła w zęby ostrze jego miecza i szarpnęła w swoją stronę, chcąc pozbawić go największej z broni. Ta przepychanka nie trwała jednak długo, bo za moment między nimi zjawiła się Miranda, wspinając się na tylne łapy.
— Królik jest nasz — warknęła stanowczo, wbijając złote ślepia w wilczycę.
Bura była niechętna do ugody, ale puściła ostrze i oblizała pokaleczony nim pysk, odsuwając się nieco. Sam Bonifacy raczej nie miał pola manewru, bo wiele innych par ślepi wpatrywało się w niego nieufnie lub wręcz łakomie.
Basil przydreptał tymczasem do Iwo, machnął ogonem i polizał jego ranę na barku, zmniejszając plamę krwi, jaka się tam zrobiła. Za chwilę też otoczyła ich gromadka nastolatków, a to małe zbiegowisko przykuło nieco uwagi Morwatta. Szary obrzucił ich uważnym spojrzeniem, jakby badając stan każdego, po czym z lekka zakołysał własną kitą.
— Ludzie szykują obławę. Będzie ich zbyt wielu, musimy uciekać z gór — rzuciła Miranda, przykuwając tym powszechną uwagę i sprowadzając więcej ciszy na towarzystwo. Jej wzrok powoli powiódł po wilkach, aż zatrzymał się na Iwo, a ona sama delikatnie pochyliła uszy. Nie tak wyobrażała sobie to spotkanie, on zapewne też, ale w tej chwili chyba nic nie mogła z tym zrobić.
— A Hesayu? — odezwał się zaraz Morwatt i położył płasko uszy. — On nie może iść...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Czw Gru 23, 2021 2:33 pm

Uśmiechnąłem się w myślach na pomoc młodego wilka. Dalej coś mi nie grało z tym, że są tu z nami, ale teraz przynajmniej wyraźnie zauważyłem, że żyje i nawet sobie radzi. Obrzuciłem też wzrokiem resztę wilków i bezsprzecznie wygrywaliśmy. Może z większymi czy mniejszymi ranami, ale za to bez ofiar śmiertelnych. Po chwili z resztą sam dołączyłem do grona rannych, kiedy uciekający człowiek tuż przed śmiercią potraktował mnie nożem. Zapomniałem o takiej ewentualności, nie doceniłem jego chęci przetrwania i oberwałem skomląc z zaskoczenia i wykańczając przeciwnika.
Śliniąc się od smaku krwi, przełykając ją z wewnętrznymi hamulcami, uśmiechnąłem się wesoło do zbliżającego się Basila. Wsadziłem w niego nos, wdzięczny za troskę, poiskałem go sekundę, rozumiejąc, że to koniec walki, skoro można sobie pozwolić na taki relaks.
Kątem oka dostrzegłem nową postać, ale rozpoznając w niej hybrydę, wolałem nie podchodzić. Jakoś się tak do nich zraziłem kiedyś, sam nie wiem dlaczego. Poza tym, miałem inne obiekty, na których uwagę mogłem zawiesić, mianowicie młodziki, które do nas podleciały. Obowiązkowo się z każdym przywitałem wesołym półszczeknięciem i zacząłem każdego oglądać szukając śladu ich krwi czy ran, które wymagałyby opieki. Poza kilkoma zadrapaniami nic się jednak im nie stało, na co odetchnąłem w ulgą i ze spokojem mogłem odpuścić sobie badawcze trącanie nosem i zmienić je na bardziej pochwalne i doceniające ich zachowanie.
Szczęście z wygranej nie trwało jednak wiecznie, bo chociaż teraz się udało, to kolejne kłopoty są już w drodze.
Spojrzałem na Mirandę i nie podobało mi się to, że muszą uciekać. Co jeśli stracę z nimi kontakt, co jeśli coś się im stanie? Nie mogłem przecież iść z nimi. Mimo swoich zachcianek nie mogłem też zakazać im uciekania tylko dlatego, że nie chce być sam i się czegoś boję. Opuściłem trochę wzrok, zastanawiając się nad sytuacją i przygotowując się na powrót do domu.
Wtedy padła sprawa rannego wilka. Tak, to był problem, co z nim zrobić. Zostawienie go zabije, dobicie swojego gdy ma szanse na przeżycie jest nie w porządku, a zabieranie go sprawiłoby, że opóźniałby całą grupę w ucieczce, przez co mogliby zostać złapani.
-Mogę zabrać go do siebie.-zerknąłem na Mirandę, bo to do niej decyzja należała. Mój dom niby nie jest to jakoś specjalnie blisko, trzeba będzie przejść przy myśliwych, ale dwa wilki łatwiej się tam prześlizgną niż całe stado, a nawet jeśli nas złapią, to śmierć dwóch wilków jest mniejszą stratą niż śmierć całego stada. Nie byłem jeszcze pewien na ile ten plan jest głupi i na ile bym sobie poradził, gdyby Miranda go zaakceptowała, ale już kiedyś się wilkołakiem opiekowałem, miałem gościa na dłużej niż jeden dzień, więc, chyba nie będzie źle? Najwyżej ucieknę do krów i rzucę w niego mlekiem? Tak czy inaczej gdzieś widziałem własną chciwość w tym wszystkim, bo już czułem, że trochę bym go widział, jak zakładnika, jako mogą przepustkę na kolejne spotkanie ze stadem, zachętę, żeby mnie odwiedzili.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Bonifacy Czw Gru 23, 2021 3:44 pm

Jak się zaraz miało okazać, przybiegł chyba na ostatnią chwilę całego pobojowiska, bo nie było specjalnie z kim walczyć. Ale… o w mordę, ile tutaj wilkołaków. Czuł się, jakby znalazł się w gnieździe szerszeni, znikąd nadzieja. Choć jego wzrok zatrzymał się na jedynej znajomej mu wilczycy, która… ała, tego ubezpieczenie nie pokryje. Na skrzypcach też nie zagra. A raczej… na niczym, bo już nie oddycha.
Jednak to kibicowanie musiało się skończyć, kiedy jego myśli powróciły do rzeczywistości w momencie, kiedy dostrzegł biegnącą burą likantropkę, a pierwszym odruchem było zasłonięcie się kataną, którą ta zaraz pochwyciła w pysk. Nie puszczał jej, nie chciał poraz drugi stracić broń, poza tym to jego jedyną ochrona. Z tego powodu pysk wilkołaczycy mocno się poharatał z powodu cienkości ostrza. Aż by jej współczuł, gdyby go nie chciała zjeść. A wtedy, chwilę później powróciła ta czarna, rozdzielając ich. Skłamalby mówiąc, że do głowy mu nie przyszła ta opcja, że chce się dołączyć do rozszarpywania królika. A więc zachowywała rozsądek, w przeciwieństwie do burej.
Cofnął się o kilka kroków, trzymając katanę nisko, jednocześnie wolną ręką chwytając się za obolałe ramię. Może je lekko nadwyrężył od szarpaniny z dużo większą i silniejszą od niego istotą. Popatrzył rozbieganym wzrokiem po innych, którzy łakomie się na niego czaili, w czasie kiedy poniektórzy powarkiwali na siebie. Nic z tego nie rozumiał, ale powinien chyba coś wymyślić, aby jednak nie zostać karmą.
-Przesmyk Nykart, to bezpieczna droga przez południową granicę, dalej są puste tereny…!- Poinformował ich, bo jednak się kiedyś tam sporo nabiegał. -Kwestia paru godzin drogi…
Dodał jeszcze, jakby chcąc ich zachęcić do prędkiego oddalenia się, byliby tym tak zajęci, że nie mieliby czasu myśleć o jedzeniu go, he he...
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Wto Gru 28, 2021 3:19 pm

Walka się skończyła, a w powietrzu unosił się tylko ciężki zapach świeżej krwi oraz zdyszane oddechy wilków. Jednak atmosfera nie rozrzedzała się ani trochę. Kathrina cofnęła się bardziej i wgryzła w jakieś ciało, chcąc wyładować na nim trochę frustracji z obecności obcego. Jednak nawet ona uciszyła się, kiedy Miranda przekazała im złe wieści. Mazo zaczął cicho piszczeć, wciąż trzymając się boku Iwo. Nie podobało mu się ro wszystko, ani wojna z ludźmi, ani też uciekanie do obcego miejsca. Już teraz czuł stres z całej tej przeprowadzki, a co dopiero, kiedy dojdzie ona do skutku.
Wtedy też uwaga skupiła się na Iwo, który zaproponował inny los dla ich rannego towarzysza.
— Gdzie? — prychnął Morwatt pełen niepodobającej mu się niepewności.
— Do Jutar — podjęła Miranda i przeniosła ślepia na Iwo. — Droga daleka, ale prostsza. Pewniejsza. Zaopiekujesz się nim? — Postawiła uszy w jego stronę, jakby chcąc mieć pewność, że przytaknie, choć jej głos brzmiał miękko i z wdzięcznością.
W tym czasie za plecami Bonifacego zjawił się wyleniały wilkołak. Przespacerował się i klapnął w listowiu, tak na wypadek, jakby królik chciał się wycofywać zbyt szybko. Czyli w ogóle. Oblizał smukły pysk i wgapiał się w niego uparcie, co pewnie nie ułatwiało mówienia.
Miranda spojrzała znowu na królika, delikatnie jeżąc sierść na widok odsłoniętego ostrza. Warknęła ostrzegawczo, spoglądając na miecz i na niego.
— Przed drogą trzeba zjeść — mruknął Albert. — On więcej nie wie.
— On pójdzie z nami — odwarknęła czarna i zawiesiła uważne spojrzenie na króliku. — Jeśli kłamie, to go zjesz...
* * *
Nie obyło się bez nagryzienia kilku myśliwych, nie wspominając już o psach, które im towarzyszyły, ale wataha szybko wróciła do miejsca zwiniętego obozu. Należało zabrać stamtąd najważniejsze rzeczy, które zostały zgrabnie zwinięte w pakunki. Broń, ubrania, sprzęty, mleko. Iwo również dostał torbę, a w niej kilka opatrunków, gdyby okazały się konieczne w drodze. Richard przypomniał mu też o poprawieniu bandaży po przemianie. Sam Hesayu wolał nie stawać na prawej przedniej łapie i oddychał ciężko, ale był gotowy do drogi. Może trochę sceptyczny co do podróży z obcym wilkiem, ale to chwilowo było najmniejsze z jego zmartwień. Bez zbędnych dyskusji podążył za białym, a choć teraz nie wyglądało to źle, to zdawał sobie sprawę, że pewnie nieraz przyjdzie mu skorzystać z jego pomocy.
— Dziękuję ci — łaciaty usłyszał jeszcze za sobą niski głos Morwatta, nim ten w końcu podążył za resztą w zupełnie przeciwnym kierunku.
Jak powiedziała Miranda, Bonifacy został zabrany przez wilki. Z pomocą odpowiedniej perswazji właściwej tylko stadu wilkołaków, związano mu ręce i zabrano bronie, które niosła Miranda. To nie były ani fachowe, ani wygodne więzy, ale zaciśnięte mocno. Poza tym, najlepszymi więzami okazały się zapewne błyszczące w ciemności ślepia, raz po raz zerkające w jego stronę.

z.t. dla wszystkich
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Mistrz Gry Wto Mar 08, 2022 5:40 pm

To była piękna noc, poprzedzona ciepłym, słonecznym dniem, który wciąż dawał o sobie znać w przyjemnie nagrzanym powietrzu i skałach. Niebo nadal było czyste, iskrzyło się teraz setkami gwiazd, które wskazywały drogę dwójce wędrowców wśród krętych górskich ścieżek. Choć ich oczy skierowane były raczej ku ziemi.
Pod ich nogami roiło się od tajemniczo wyglądających śladów. Owalne, regularne wgłębienia wyglądały tak, jakby ktoś szedł i co chwilę wciskał w ziemię rzeczne otoczaki. Brakowało jednak butów czy stóp, a więc te musiały jakoś pojawić się i przede wszystkim zniknąć same. Ale kamienie przecież nie chodzą, prawda? Zazwyczaj tego nie robiły. W pewnej chwili ślady się zmieniły, kiedy ścieżka znowu zaczęła opadać w dół wśród karłowatej roślinności, a idąc za nimi dostrzegli kamienisty jar z potokiem. Z pewnością przechodziła tędy często większa woda, bo skały wystające z ziemi były okrągłe i wygłaskane, a...
Wtedy też oczom Iwo ukazał się dziwny obrazek, bowiem jedna z tych skał, stojąca najbardziej na uboczu poruszyła się, dźwignęła jakby z ziemi na swój kant i niespiesznie przeturlała bliżej pozostałych, gdzie usiadła z powrotem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Iwo Wto Mar 08, 2022 7:42 pm

Kolejne polowanie. Po ostatnim musieliśmy chwilę odpocząć. Baqara musiała się do końca wyleczyć, a ja musiałem wrócić do domu, bo zbliżał się termin porodu jednej z moich krów. Nie mogłem zostawić tyle roboty sąsiadowi, który swoja drogą, nie ma aż takiego doświadczenia i wiedzy, żeby wiedzieć co robi. W końcu jednak znów się spotkaliśmy i od razu udało nam się poznajdywać kilka rzeczy, głównie zioła. Jedne musiała mi hybryda z pyska wyrywać, bo trochę mnie poniosło czując pyszny zapach. Do teraz jakby czuję resztki pieczenia na języku, ale to nic, minie całkowicie z czasem.
Zazwyczaj stroniliśmy od ścieżek, bo co na nich ciekawego może być? Zwierzyna zazwyczaj czai się w lesie. Czasami faktycznie jest przy ścieżkach, ale idąc po takiej staniemy się ofiarami potwora, a nie jego obserwatorami. Tym razem jednak było inaczej, bo znaleźliśmy coś, co nas zainteresowało. Wwąchałem się w ślady, ale nie bardzo wiedziałem do czego te zapachy przypisać. Do tego głowa cały czas wpychała mi myśli, że to po prostu ślady kopyt jakiegoś dziwnego zwierzęcia, może nietypowej kozy, a może hybrydy. Może ktoś na szczudłach szedł. Niby kto by to robił w górach, ale prawda taka, że nigdy nie wiadomo, lepiej mieć otwarty łepek na propozycje wyobraźni.
Szedłem za śladami z nosem w ziemi, aż w końcu ścieżka zaczęła schodzić nieco w dół. Hm, to dziwne miejsce. Może to po prostu nieistotny ślad, za którym poszliśmy, który nas nigdzie nie zaprowadzi. W końcu czy to mało na świecie jest niewyjaśnionych rzeczy? Nie. Właśnie zobaczyłem kolejną w postaci poruszającego się kamienia. Drgnąłem zaniepokojony i czujnie przycupnąłem na łapach, żeby się schować w ściółce. Tylko głowy nie schowałem, bo z postawionymi uszami wpatrywała się w kamienie. Wielkimi ślepiami spojrzałem na hybrydę wzrokiem wyrażającym wątpliwość w to, co zobaczyłem. Czy to toksyny z ziół, może to po prostu kamień się poruszył sam z siebie na zasadzie, że spadł, bo się poluzował? Zapiszczałem cicho, zniecierpliwiony. Hola, hola, co się tu wyrabia? Nie byłem pewien co mam robić, więc postanowiłem oprzeć się na jej decyzji. Coś jednak we mnie mówiło mi, że powinienem już teraz iść i to sprawdzić, dlatego też moje czekanie na opinię kobiety się nie udało i ruszyłem biegiem w stronę kamienia, co się przed chwilą poruszył.
Kamyczki pod łapami były mniej przyjemne niż miękka trawa, ale nie było też aż tak tragicznie, bo większość z nich była miło zaokrąglona. Stanąłem może dwa metry przed kamieniem i patrzyłem się na niego uważnie, ale i na swój sposób zdezorientowany i podejrzliwy. Machnąłem końcówką ogona i podszedłem krok bliżej, później jeszcze bliżej, aż w końcu wyciągnąłem do kamienia nos, żeby go powąchać. Pachniał, jak kamień? Jak właściwie pachnie kamień? To trudne pytanie.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Góry - Page 4 Empty Re: Góry

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach