Zamkowe korytarze

5 posters

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Nie Paź 10, 2021 1:57 pm

  Zdecydował się podejść, to dobrze, to było obiecujące i istotki usiadły spokojnie na blacie, wyczekując końca tego manewru. Ich wzrok wylądował zaraz na ręce Kitka, a w oczkach pojawiło się zdziwienie, kiedy przesunął winogrono z powrotem w ich stronę. Nie chciał go? Kilka pyszczków podniosło się na Nietoperka, kiedy się odezwał, wyjaśnił. Jakiś pisnął cicho, brzmiało to trochę jak wyrażenie zgody, czy może raczej przyjęcie do wiadomości tego, co powiedział.
  Ze dwa podeszły do serwetki, zabierając sobie owoc z powrotem, choć nie jadły jeszcze. Rozejrzały się również, kiedy on to zrobił. Nie było powodu, lecz niespokojna natura Nietoperka potrafiła się udzielać też innym, zwłaszcza teraz, kiedy jeszcze nie do końca się znali.
  Jeden z nietoperzy Marco pisnął cicho i z jakąś taką nutą niecierpliwości czy może tego, że czas płynął, a oni rozprawiali o winogronach. Przepełzł na ramię dhampira i rzucił okiem na drzwi.
  Jednak chimera to zignorowała, bo oto podarowana jej została ręka. Uwaga małych nietoperzy skupiła się tam całkowicie, podeszły ostrożnie i zaczęły obwąchiwać po kolei wszystkie palce, bandaż, rozsmarowany makijaż i skrawki odsłoniętej skóry. Mógł poczuć wilgotne noski i nawet jakiś język, który jednak szybko przeniósł się na bandaż, a dokładniej resztki jego kosmetyków. Kolejny nietoperz trochę nieśmiało spróbował wejść na jego dłoń, by się tam rozgościć.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Nie Paź 10, 2021 3:33 pm

Zapiszczał. Jeszcze nie do końca jestem pewien co to znaczy, ale ważne, że nie wyglądał, jakby chciał mnie dalej namawiać na jedzenie. Zwłaszcza, że zaraz zaakceptował oddanie mu winogronowego podarku i wyglądał, jakby sam się chciał za niego zabrać.
Spojrzeliśmy wszyscy zgodnie na drzwi, jednak Marco chciał złożyć zażalenie. Spojrzałem na niego z uśmiechem, ale i zmartwieniem. No tak, siedzi tutaj ze mną, chociaż jego punktu widzenia nie jest tutaj potrzebny. Lubię go, więc potwierdzanie mojej teorii, że czuje, iż marnuję jego czas było niekomfortowe. Głupio mi się zrobiło. Powinienem mu przypomnieć, że może iść, jak chce, ale nie chciałem jeszcze zostawać sam z chimerą. Do tego bałem się, że jeśli dam mu zgodę na odejście, to poczuje się niechciany i zastąpiony przez kogoś innego, a tak nie jest ani trochę, dalej go uwielbiam i chciałbym spędzać z nim czas. Dlatego też kiedy dałem jedną dłoń chimerze, drugą wystawiłem do Marco, żeby się nie czuł zapomniany. No i też bez niego nie trafię sam do pokoju, więc muszę go przy sobie zatrzymać.
Dawałem się mu lizać i wąchać, całkiem zachwycony tym jak niepewnie czy raczej delikatnie to robi.
-Każdy z was jest takim pieszczochem?-kolejne słowa powiedziane szeptem. To było całkiem zabawne, bałem się ich, a potem się okazywało, że są kulkami szukającymi przytulenia. Szkoda, że mam tylko dwie ręce do głaskania ich, chciałbym mieć więcej, żeby każdemu nietoperzowi na raz dać trochę czułości.
Wtedy wpadł mi do głowy mierny pomysł, jak uwolnić Marco, ale i trafić do pokoju i spędzić czas z Hektorem.
-Jak chcesz, to możesz mi wejść na rękę, pokażemy ci gdzie jest mój pokój.-zaproponowałem, cały zawstydzony. Czy to na pewno dobry pomysł? Był lepszy w mojej głowie, a kiedy go powiedziałem zabrzmiał niebezpiecznie. No, ale będzie wszystko w porządku, prawda? Mam przy sobie dwóch ochroniarzy w formie włochatej słodkości. Co może się stać? Nie wiem, coś na pewno. Mogą się pobić, albo mnie zostawić, Hektor może mi odmówić, a Marco może się obrazić. Chciałbym wierzyć, że tak nie będzie, ale coś mi to nie wychodziło
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Nie Paź 10, 2021 6:30 pm

Czy każdy, to nie wiedział... Oh, z pewnością nie, ale ten jeden był i nie zamierzał się z tym kryć. Zbadanie ręki Kitka było pierwszym wielkim krokiem w rozwoju ich znajomości, toteż zamierzał zrobić to dobrze i dokładnie. Zresztą było miłe, nie oganiał się od niego i pozwalał dotykać, był teraz zupełnie inny niż przed chwilą.
Wtedy też padło pytanie, a raczej propozycja, której się nie spodziewał. Najpierw pokój, a imię kiedy indziej, tak? No dobrze, niech będzie. Stworzonka całkiem sprawnie ruszyły na dłoń, a potem rękaw i ramię Nietoperka. Ten, który wziął winogrono, dalej trzymał je w zębach i dopiero, kiedy usadowił się wygodnie na górze, zaczął je jeść. Powoli i ostrożnie, żeby nie uświnić Kitkowi swetra.
Ruszyli więc w drogę zamkowymi korytarzami. Marco przejął niejako rolę przewodnika, obracając łebek tam, gdzie powinni skręcić. Może trochę nieświadomie, ale nie omieszkałby upomnieć Kitka, gdyby ten wybrał zły kierunek. W końcu dotarli pod drzwi. Oczywiście wstęp za próg był zabroniony i Pomiot już dobrze o tym wiedział. Przytulił jeden łebek do ręki Kitka na pożegnanie, po czym odleciał w swoją stronę.
To samo czekało Hektora, choć zapewnienie, że może przyjść było... Miłe. Zabawne jak wiele można zmienić, mając trochę więcej futra. W każdym razie zapiszczał cicho na słowa Nietoperka i również się ulotnił.

z.t. x3
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lut 11, 2022 12:08 am

Tak więc przyszli, jeden rozzłoszczony zajączek, koziołek i lekkoduszny opryszek opryszek, wszyscy trzej w głównej kwaterze zamkowej strażnicy. Hektor wyglądał na lekko poirytowanego, choć możliwe, że była to tylko jego reakcja na stres, kiedy rzeczy biegły nie do końca tak, jak powinny. Inaczej w przypadku Siegfrieda, który z rękoma za plecami poświęcił uwagę kontemplacji jednego z obrazów powieszonych na ścianie. Wyglądał, jakby wcale nie pozostawał więźniem oskarżonym o próbę morderstwa królewskiego urzędnika.
Hophenbauer został przyprowadzony innymi drzwiami. Szedł zupełnie swobodnie, choć minę miał nietęgą. Obrzucił krytycznym spojrzeniem wszystkie cztery Pomioty w pomieszczeniu, śledczego za biurkiem i oczywiście komitet powitalny.
— To oburzające! — prychnął hrabia. — Co ja tutaj w ogóle robię? — Skierował wzrok na Kitikulu. — Czy ktoś raczy mi to wyjaśnić?
— Jest pan podejrzany o niebezpośrednie morderstwo... — przypomniał śledczy nieco znudzonym głosem, opierając się łokciem o blat.
— Wierutne bzdury... — Hrabia znów spojrzał na trójkę wampirów. — Który to powiedział?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Pią Lut 11, 2022 11:38 pm

Bezczynne czekanie jest najgorsze i właśnie takie tutaj mieliśmy. Do tego denerwowałem się, bo nie wiedziałem, czy hrabia da się pojmać. Potem czeka mnie jeszcze słuchanie jego biadolenia o tym, jaki to on niewinny i pokrzywdzony, a potem czeka mnie śmierć jeśli nie ułożę swoich słów w odpowiedni sposób. Zabijcie mnie już teraz, proszę, najlepiej tak raz na zawsze, spokój będzie w końcu.
Spojrzałem w kierunku hrabiego, kiedy w końcu go do nas przyprowadzili i było, jak myślałem, że będzie. No biedna owieczka, którą wszyscy bez powodu oskarżają. Rzygać mi się chce już od tego jego cyrku, dupek-bogacz. Ja moje, to już teraz mógłby go Hektor zabić i nikt by nawet nie zapłakał.
-To raczej nie pytanie o co kto tak powiedział, a co ma Pan na swoją obronę, chociaż podejrzewam, że ktoś... Pana pokroju będzie nam wciskał wymówki na każdy możliwy sposób.-wyburczałem i zerknąłem w swoje notatki. Denerwował mnie ten człowiek, wszystko mnie denerwowało. Chciałem już do moich kotów iść, a nie mogłem.
-Mamy świadka, który zeznał, iż Pan oraz Zarządca przystani, Angus Gergy, braliście udział w nieautoryzowanym przemycie Delebitu dla tajemniczego klienta, którego imię mam nadzieję nam dzisiaj Pan wyjawi. Z resztą dlatego był Pan taki niezadowolony kiedy spotkał nas pan w gabinecie na przystani. Zaginęła droga paczka, moja obecność przeszkadzała w spokojnym wyjaśnieniu sprawy.-przerzuciłem kartkę na następną.-Oprócz tego, mamy innego świadka, który został pod wpływem eliksiru Vera przesłuchany i on z kolei zeznał, że zagroził Pan Zarządcy śmiercią, aby wysłał za mną kogoś, kto się mnie pozbędzie, padło na jednego z ochroniarzy przystani. Do tego zamach się nie udał, a Zarządca nie żyje.-wróciłem do pierwszej strony.-Teraz słucham Pana wyjaśnień, lub jeśli nie lubi Pan owijać w bawełnę, może się Pan od razu przyznać. Wszystkim nam to skróci robotę.-no zdenerwował mnie, oszukał mnie, zabił mi pracownika i jeszcze chciał zabić mnie. Co za ludzie, mam ich dosyć i jakby mnie teraz ktoś o to zapytał, to bym odważnie powiedział, że potrzebujemy jakiejś porządnej plagi.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lut 12, 2022 2:02 am

Z pewnością Hektor chętnie by to zrobił, może nie przy świadkach, ale gdzieś na uboczu, to czemu by nie. O ile nie ubiegłby go ich nowy towarzysz, bo ten zaczął zerkać na hrabiego w dość sugestywnie wrogi sposób, choć dla niewtajemniczonych ciężko byłoby powiedzieć, dlaczego.
Tymczasem baczne spojrzenie Hophenbauera utkwiło w Kitikulu. Słysząc jego pierwsze słowa, mężczyzna rozchylił lekko usta ze zdumienia. To co słyszał zdawało nie pasować mu do żadnego logicznego wyjaśnienia.
— Wymówki?... — mruknął i usiadł przy stoliku, który poniekąd ich rozdzielał. Zerknął na śledczego, ten zdawał się notować wszystko w pamięci.
Zaraz też Tremain wyciągnął kolejne fakty, które zaczynały układać się w logiczną i bardzo niewygodną całość.
— Co za świadkowie? — spytał na koniec, marszcząc swe czarne brwi.
Rudzielec zdecydował się odpowiedzieć za Kitka.
— Hektor Almasver i Siegfried Fothell, w tej kolejności. — Machnął ogonem i uśmiechnął się szelmowsko, widząc jego zdziwioną minę. — Tak, podsłuchiwałem was... Jak widać słusznie.
— To absurd — prychnął hrabia. — Przecież oni trzymają się razem, to może być zmowa. Nie mają neutralnego świadka, a ten sekretarz od początku mnie nie lubił...
— Mogę zeznawać pod Verą, jeśli sobie życzysz — rzucił z uśmiechem.
Śledczy zastukał piórem o biurko.
— Jeśli nie znajdą się dowody rzeczowe, tak też zrobimy. A do tego czasu wszyscy podejrzani... — Zerknął w notatki dla pewności. — To jest hrabia Hophenbauer, zostają zatrzymani... — Spojrzał na Kitka. — Rozumiem, że zarzut usiłowania morderstwa zostaje tym samym podtrzymany. Pan Fothell powinien wrócić do aresztu i pozostać pod strażą jako świadek...
— Jeśli można — odezwał się Siegfried. — Zabójca Gergyego wciąż jest na wolności i nie wiemy, jakie ma rozkazy. Rozsądnie byłoby nie pozostawać poza zasięgiem wzroku...
— Wątpi pan w gwardię królewską? Gdyby Gergy nie próbował usilnie otaczać się ludźmi własnego sortu, jeszcze by żył. — Zerknął na Pomioty. — Odprowadzić hrabiego do resztu...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Sob Lut 12, 2022 11:47 am

Nie chciałem wymieniać z imienia i nazwiska, ale skoro sami się przyznali, to nic mi do tego, jak ich potem dorwą z nienawiści, to nie moja sprawa, trudno. Każdy popełnia błędy i wiele ludzi przez nie ginie. Życie.
Skrzywiłem się nieco z lekkim zdegustowaniem na wspomnienie tego, że trzymamy się razem. Ja nie lubię jego? Ja nikogo nie lubię ze sobą włącznie. Poza tym co on ma w głowie, żeby myśleć, że z samego nielubienia ktoś by kogoś wrabiał w przemyty i morderstwa. Może i noszę spódnicę na spodnie, ale nie jestem aż tak szalony, żeby chcieć czyjejś śmierci, chociaż... czy ja przed chwilą nie myślałem o pladze? Hm. No nic.
Czy wątpimy w gwardię królewską? No jasne, że tak, bo dlaczego by nie, każdy czasem nawali, a skoro są tacy dobrzy w ochranianiu, to są też dobrzy w zabijaniu w taki sposób, żeby nikt ich nie podejrzewał. Dlaczego ludzie nie mogą być żabami po prostu? No nic, czas na kolejne czekanie.

No i czekaliśmy i czekaliśmy, nawet nie tylko parę godzin, ale więcej. Uparli się, żeby wszystko przeszukać i posprawdzać, czemu nie mam nic przeciw, może i by znaleźli więcej dowodów, w końcu mają większe prawo żądać dokumentów, do których ja nie mogę mieć dostępu. Może Hektor się w tym czasie relaksował, ale dla mnie czekanie jest najgorsze. Bałem się co hrabia wymyśli, a może się myliłem, jeśli tak, to uciekam z zamku i tyle mnie tu widziano. Zarządca nie żyje, sekretarz uciekł, będzie zabawa na przystani. Już widzę, jak próbują ogarnąć dokumenty, ale nie mają pojęcia o co w nich chodzi. Czasami trudno jest je ogarnąć nawet z instrukcją tego, kto z nimi do tej pory pracował się na nich zna. Zabawne, że po dokumentacji można często zobaczyć w jakim momencie zmienił się pracownik. Fascynujące. Ale to wszystko luźne myśli, żeby zabić czas, niestety one nie przyspieszą procesu czekania na zakończenie sprawy. Jednak kiedy ona już dobiegnie końca, to zamykam się w pokoju i nie wychodzę przez co najmniej pół roku.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lut 12, 2022 11:55 pm

Hektor dobrze wiedział, że zeznania anonimowych świadków bez twarzy i tożsamości nie zostaną tu poważnie potraktowane. Siegfriedem bynajmniej się nie przejmował, o siebie też nie martwił, bo generalnie rzadko zwykł to robić, więc nic nie stało na przeszkodzie, by ich z marszu przedstawić. Jako główny podejrzany hrabia i tak daleko teraz nie poszedł.

Przed przystąpieniem do przesłuchiwania wszystkich zamieszanych, straż dokładnie przeszukała miejsce zbrodni, a także wszystkie miejsca powiązane. Urząd przystani, magazyn towarów, statek, którym płynęła ostatnia dostawa, przejrzano dokumentację z jednej i drugiej strony, a nawet przeszukano łódź, na której Tremain został zaatakowany. To dało całej trójce jakiś czas spokoju, to znaczy głównie Hektorowi i Kitiemu, bo ich nowy znajomy wylądował w areszcie pod stałym nadzorem. Potem przyszło do przesłuchań, jako że nie znaleziono rzeczy innych niż wspomniane już wcześniej dokumenty. Na samym końcu przesłuchiwany był Hophenbauer, podczas gdy sala sądowa powoli zapełniała się... W zasadzie niewielką ilością osób.

Znaleźli się na sali; Hektor i Kitikulu w roli niedoszłych ofiar i oskarżycieli, Hophenbauer jako główny sprawca, Siegfried z plakietką współudziału i działalności skrytobójczej. On jeden się tutaj uśmiechał nosem, wzrokiem wodząc po kamiennych meblach ozdobnej sali położonej nieopodal kaplicy. Jakże wygodnie, blisko po prośby, szybko można było złożyć podziękowanie, poprzeklinać czy też odprawić pogrzeb. Czemu go to bawiło? Może nie bardzo widział inne przyjemne wyjście z sytuacji. To był dość nienormalny i desperacki uśmiech.
— Za działalność na szkodę królestwa i społeczeństwa — mówił sędzia — oszukiwanie urzędów państwowych, wynajmowanie skrytobójców, jak też dwukrotne zlecenie zabójstwa urzędnika państwowego, osób postronnych i udane zabójstwo zarządcy królewskiej przystani, Angusa Gergy, skazuje się hrabiego Valderta Hophenbauera na karę śmierci poprzez spalenie w słońcu... — Zerknął na salę i znów na kartki. — Zaś pana Siegfrieda Fothella za rozliczną działalność skrytobójczą, częściowy współudział w organizacji przemytu oraz usiłowanie zabójstwa królewskiego urzędnika i osób postronnych, skazuje się również na śmierć poprzez spalenie... — Znów spojrzał na salę. — Czy są głosy sprzeciwu?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Nie Lut 13, 2022 12:26 am

Nie myślałem, że tak się to potoczy. Wszystko zdawało się być po mojej myśli. Hrabia przesłuchany, zebrano wszystkie informacje i wyszło szydło z worka. Tyle zamieszania, bo jakiś bogaty buc chciał być jeszcze bardziej bogaty. Widać arystokracja wszędzie taka sama, nie ważne czy to ludzie, elfy czy wampiry, jeszcze tylko muszę poznać wilkołaczych bogaczy, żeby się upewnić.
Siedziałem jak na szpilkach i czekałem na to jaki będzie wyrok. Muszę się bardziej zaznajomić w prawem, jakie tu obowiązuje, bo jeszcze się w coś wpakuję, w bibliotece powinny być jakieś kopie przepisów i regulacji, prawda, opisy tego, jak działa sąd.
Spojrzałem na hrabiego, kiedy wyczytano co mu zrobią i jedyne co poczułem, to przykrość, że tyle złych rzeczy zrobił w tak krótkim czasie. Później przyszła część skazująca również ochroniarza na śmierć i to dużo mniej mi do gustu przypadło. Uniosłem nieśmiało rękę. Mówiłem, że czekanie jest najgorsze, ale chyba zapomniałem o publicznym wypowiadaniu się, to jest zupełnie inny wymiar okropności. Wstałem powoli i od razu źle się poczułem, mając wrażenie, że wszyscy się patrzą na mnie, chociaż aż tak wielu osób nie było, jednak każdy tłum powyżej dwóch osób, to za dużo jak dla mnie. Czemu tyle ludzi tu przyszło, nie mają co robić?
-Tak... Proszę o złagodzenie wyroku Siegfriedowi Fothellowi. Zgodził się pomóc rozwiązać sprawę, mając okazję do ucieczki nie wykorzystał jej i został, aby zeznawać wiedząc, co mu grozi za popełnione zbrodnie. Uważam, że warto też zwrócić uwagę na to, iż jego działania były umotywowane chęcią pomocy zarządcy przystani, któremu zagrożono śmiercią jeśli kogoś za nami nie wyśle. Wierzę też, że pod odpowiednim nadzorem może być wartościowym członkiem wampirzego społeczeństwa.-tu się zawahałem, bo to była zbyt długa wypowiedź, aż się prawie zakrztusiłem powietrzem w tej przerwie.-Nie uważam, żeby zasługiwał na śmierć. Proszę zatem wziąć... moją ocenę... jako ofiary napaści... pod uwagę.-wyrzuciłem z siebie ostatnie słowa, po czym cały czerwony na twarzy i zestresowany usiadłem, od razu poprawiając ubrania i miętosząc dłonie. Co mu obiecałem, to mu obiecałem. Gdyby ktoś groził komuś kogo znam i na kim choć trochę mi zależy, to też gdybym miał sposobność im pomóc, nawet łamiąc prawo, to bym to zrobił.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by NPC Nie Lut 13, 2022 5:29 pm

Stukot obcasów odbijał się długim echem po korytarzu, kiedy pewna zacna osoba nadciągała w stronę drzwi wejściowych do sali rozprawowej. Zapewne sama nie sądziła, że doczeka się takiej sytuacji w Neraspis, przynajmniej nie tak prędko. Z drugiej strony, tworzenie królestwa wiąże się z narodzinami zbrodni. Ten zamek był nim skalany jeszcze zanim oni wszyscy tu przybyli, Edgar wiedział o tym najlepiej. A teraz sama musi wziąć sprawy w swoje ręce.
Pomioty nie zatrzymały kobiety, zamiast tego cicho wpuściły ją do środka, podczas przemowy Kitikulu. Tego chłopaka chyba nie kojarzyła z wyglądu, co jedynie słyszała o jego pracy na przystani, ale taka jej rola, aby mieć uszy wszędzie. Wypowiadał się ładnie, ale same słowa mogły darować skazańcowi tylko ujrzenie słońca, nie konsekwencji. A ona nie lubiła marnować dobre narzędzia.
-Pozwolę sobie wejść ze słowem.- Obwieściła Lisollette, a wtedy spojrzenia obecnych na sali zwróciły się w jej stronę, kiedy damulka zaczęła stawiać wolne kroki w stronę centrum tego teatru. -Siegfried Fothell pomimo porażki, jest dosyć spełnionym skrytobójcą, ma umiejętności warte rozwoju na rzecz królestwa, jego śmierć to marnotrawstwo. Wysoki Sądzie, skoro ofiara wnosi o złagodzenie wyroku, pozwolę sobie zaoferować inne rozwiązanie. Chcę zwerbować pana Fothella do Pomiotów.- Przekazała, zapewne budząc zdziwienie, ale nie zatrzymywała się na tym, splatając palce ze sobą na wysokości mostka. -Jego umiejętności przydadzą się nam w terenie, a przysięga jaką złoży, odetnie go od życia doczesnego. Będzie służył Jaśnie Wysokości pod moimi rozkazami, tak odpłaci się za zbrodnie.
Dodała, wpatrując zielone oczy w sędziego, jakby zupełnie reszta tutaj nie istniała. Nie było to ważne, nawet reakcja samego Siegfrieda jej nie obchodziła na chwilę obecną. Jeśli taka zapadnie decyzja, nie będzie miał nic do gadania, a prawdziwa kara dopiero się zacznie.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Nie Lut 13, 2022 6:03 pm

Hrabia wydawał się spokojny, może nawet trochę nieobecny, kiedy tylko wodził wzrokiem po kamiennym blacie przed sobą. Chyba pogodził się z tym, że nic już więcej nie może zrobić. Może rozpatrywał wszystkie błędy, jakie popełnił. Może żałował, że jednak nie wyjechał za wczasu, albo że nie zostawił Gergyego w spokoju, choć tak to już jest, kiedy współpracujesz z ludźmi, którym nie możesz do końca zaufać. Trzeba być stanowczym. Powiedział Gergyemu, że zginie, więc musiał zginąć. Bo czy wyjątek w czymkolwiek by tu pomógł? Raczej zacząłby mnożyć tylko kolejne wyjąki, aż wszystko stanęłoby na głowie, a potem legło w gruzach.
Spojrzenie sędziego przemknęło po sali i wylądowało w końcu na osobie Tremaina, który z wahaniem uniósł rękę, a potem wstał. Zgodnie ze swoimi domysłami, zwrócił tym uwagę wszystkich wokół, ale chyba szczególnie Siegfrieda, który słysząc własne nazwisko, nieco szerzej otworzył oczy i jakby spoważniał. To prawda, że coś takiego mu obiecywano jeszcze w celi, ale nie oczekiwał, że Kiti dotrzyma słowa. Tak naprawdę jego głównym celem było posłanie hrabiego na szafot, własny wyrok traktował jako sprawę drugorzędną. Na słowo "wartościowy", kącik ust drgnął mu ku górze. To brzmiało nawet zabawnie w świetle tego wszystkiego.
Po jego ostatnich słowach zapadła chwila ciszy, a sędzia mruknął coś pod nosem, rozważając to wszystko. Zaznaczenie, że są to słowa niedoszłej ofiary morderstwa było rzeczywiście dobrym posunięciem. Szepnął coś do kolegi, ponownie spojrzał na kartki i na salę.
— Zważywszy na okoliczności, sąd może złagodzić wyrok do pięćdziesięciu lat śmierci doczesnej... — Urwał, kiedy z sali odezwał się inny głos.
Znów spojrzenia przeniosły się na osobę z sali, którą teraz była panna Cascamia. Siegfried delikatnie ściągnął brwi, zastanawiając się, co przywódczyni Pomiotów tutaj robi, póki sama nie odpowiedziała na to nieme pytanie. Zdawał się znieruchomieć na to obwieszczenie, wodząc tylko wzrokiem po niej, po Kitku i po sędzim.
Mężczyzna w todze wysłuchał jej z chłodnym spokojem, spojrzał poważnie po sali, gdzie chodziły szepty, po głównych zainteresowanych i na swoje papiery.
— Istnieje taka możliwość — przyznał i podniósł na nich wzrok. — Jeśli żaden z zebranych nie wyraża sprzeciwu...
— Jakże to? Zbrodniarz wśród straży? — oburzył się ktoś z ławek. — To ma być bezpieczeństwo?
— To dobry wyrok. Niech robi coś pożytecznego. Pomiotów tak czy inaczej się nie zdradza — odezwał się ktoś inny, po czym na chwilę zapadła cisza. Wątpliwe było, by los Fothella naprawdę obchodził któregoś z nich, było to raczej skonfrontowanie poglądów.
— Tak więc — podjął sędzia — skazuje się Siegfrieda Fothella na wieczystą służbę wśród Pomiotów dla dobra królestwa. Zamykam rozprawę. — Uderzenie młotka podkreśliło jego słowa, zaś najmniej istotni zaczęli się zbierać do wyjścia.
Zaraz też straż podeszła do hrabiego, hy go odprowadzić do celi, gdzie czekać będzie na wyrok. Jeden z Pomiotów został przy ławie oskarżonych, jakby oczekując rozkazów czy pilnując ich nowego... rekruta? Chłopak będzie miał co wspominać.
Sam Fothell pozwolił sobie podejść do Tremaina, nim ten uciekł całkowicie. Nie bez czujnego spojrzenia jego hybrydziego towarzysza, ale nie przejmował się tym.
— Dziękuję... — rzucił tylko, by po chwili przenież spojrzenie złocistych oczu na Cascamię...

z.t. wszyscy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lut 17, 2022 12:23 am

Wkrótce po tym, jak dokonano drugiego wyroku, straż zamkowa natrafiła na trop skrytobójcy odpowiedzialnego za zabicie Gergyego. Ten jeszcze wcześniej przezornie umknął z Neraspis, a jako że Siegfried miał również opuścić zamek, by nie wzbudzać kontrowersji, przydzielono go do tej sprawy. Życie na dworze powoli wróciło do normy, władzę w przystani objęła Jackline de La'Vrence, powściągliwa i skrupulatna kobieta, której pedantyczne podejście do spraw urzędowych z pewnością spodobało się Tremainowi. Sam Kitikulu zyskał uznanie za wytropienie i odsłonięcie lęgnącego się procederu, zarówno wśród pracowników przystani, co i osób na dworze. Powstała wokół niego otoczka porządnego i zaufanego urzędnika, a to zdanie z pewną satysfakcją podzielał również sam Falone. Lecz największą zmianę chyba mógł zaobserwować u Hektora. Jakkolwiek wcześniej rogacz traktował go trochę jak chłopaczka do niańczenia, tak teraz nabrał więcej właściwego poszanowania dla jego osoby. Zdawał się lubić z nim przebywać, nawet jeśli obijało się to o oficjalną otoczkę. I przestał rzucać świeczkami. Nie zaniechał natomiast swojego namawiania Kitikulu do nauki samoobrony, w nadziei, że ten kiedyś zaufa mu na tyle, by się na to zgodzić.

Z.T.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Sob Maj 14, 2022 1:41 am

To było straszne. Pół nocy nie spałem, myśląc i zastanawiając się nad tym, jak napisać Hektorowi list, że jednak nie mogę dzisiaj iść na trening, bo jestem chory, odpadła mi noga i ogólnie to muszę wyjechać do Thyminu, bo biznes nie będzie czekać. Mdliło mnie, zgrzałem się i rozbolała mnie głowa. Dlatego kiedy w końcu była stosowna godzina dla normalnego człowieka na pobudkę, nie czekałem i wstałem, uznając, że nie muszę dłużej udawać, że wypoczywam. Nie polepszyło to mi jednak nastroju. Łoś chodził za mną ciągle, widząc, jak się telepię i nie mogę znaleźć sobie miejsca. Byłbym dużo spokojniejszy gdybym mógł się ubrać, jak zawsze, ale nie mogłem. Wygodne ubranie do walki, to na pewno nie milion warstw spódnicy i spodnie pod nimi. Mimo tego, starałem się pocieszyć siebie w duchu, że nie jest tak źle. Może i wyjdę w spodniach samych i koszuli, więc praktycznie nago, ale będę miał obok Hektora, prawda? Pytanie, co jeśli coś mi zrobi, usprawiedliwiając to, że przecież mamy trening, musisz sobie radzić z trudnymi sytuacjami.
Ubrany i gotowy siedziałem na łóżku i próbowałem sensownie oddychać. Przecież nic złego się nie stanie, prawda? No przecież, że nie. Ale na wszelki wypadek wlałem kotom do miski więcej wody i wsypałem więcej jedzenia. Tak, gdyby mnie jednak dzisiaj zabili i musiały sobie chwilę radzić same. Wytarłem sobie twarz rękawem i zaraz popędziłem do łazienki, żeby zrobić sobie chłodne okłady na oczy. Mieszanka sińców niewyspania i zaczerwienienia płaczu nie wygląda dobrze. Wyglądam ohydnie, bez pomalowanych oczu. Wiedziałem, że będzie płacz, dlatego się nie malowałem, ale żeby jeszcze w pokoju się rozpływać? Nic się nie stanie. Na bogów, dzisiaj umrę. Zaśmiałem się cicho i kucając przy zlewie stuknąłem czołem kilka razy w jego rant, żeby sobie wbić do głowy, że będzie dobrze. Nie bardzo podziałało, ale innej taktyki nie znałem.
No już, nie płacz, bo to żenujące. Popatrzyłem w sufit i powachlowałem się dłonią, żeby nieco ostudzić emocje. On zaraz tu będzie, a ja nie mogę wyjść tak na korytarz, bo będą na mnie dziwnie patrzeć. Wystarczająco będę przyciągał uwagę brakiem kiecki. Zimno strasznie mi już było. Poza tym źle wyglądam taki odsłonięty. W końcu zarzuciłem na siebie sweter i było trochę lepiej, ale nogi dalej były zasłonięte tylko jedną warstwą, no półtorej warstwy w sumie tam było, jeśli liczyć cienkie pończochy. Mam nadzieję, że nikt ich nie zobaczy. Dlaczego mieliby je zobaczyć, przecież się tam rozbierać nie będziemy, ale... Spojrzałem na uda i nie widziałem, żeby zarys bielizny był widoczny na spodniach, jak miałby się przebijać, jak nie są aż tak przyległe. Kto wie? Może zobaczą, że materiał ich się nie ślizga mi po nogach, jak po gołej skórze. Ja nie wiem, ludzie mają dziwne myśli. Przynajmniej przestałem płakać, myśląc o skarpetach. Albo jednak nie, a może trochę? Ułożyłem się na ziemi na boku i patrzyłem na szczelinę pod drzwiami, czekając, aż pojawią się tam znajome kopytka. Śmierć zdecydowanie się dzisiaj nie spieszy, każe mi czekać, wspaniała.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Nie Maj 15, 2022 3:37 pm

To był ekscytujący dzień, którego przebiegu nawet nie mógł sobie jasno przewidzieć. Co prawda Kiti zawsze Kitim pewnie pozostanie, więc należało się nastawić na panikę i próby ucieczki w różnych chwilach, ale sam fakt, że się zgodził i nie wycofał w międzyczasie... choć całkiem możliwe było, że bał się wycofać. Tak czy inaczej, oto przyszła ta chwila, kiedy Hektor miał stać się jego życiowym mentorem i jednocześnie zabezpieczyć swoją pracę, choć pewnie na to nie miał co liczyć. Ale to nic.
Właściwie wyglądał jak zawsze. Zawód ochroniarza rzadko kiedy dopuszczał schodzenie z posterunku, wręcz przeciwnie, wiecznie należało być przygotowanym na nieprzewidziane okoliczności. Gdyby miał paradować tu w czymś, co mu to utrudni, to równie dobrze mógłby się sam zwolnić.
Charakterystyczne racice zastukały po posadzce, świadcząc o zbliżających się krokach i ich właścicielu. Kiti mógł doskonale dostrzec znany już sobie potrójny cień, kiedy to między kopytami zawisnął swobodnie lwi ogon, nie pozostawiając wątpliwości, z kim ma do czynienia.
Hektor darował sobie słowa przez drzwi i zwyczajnie zapukał, a kiedy te w końcu się otworzyły, powitał go z typowym dla siebie beztroskim uśmiechem.
— Witaj, Nietoperku — rzucił niezbyt głośno i odsunął się, aby zrobić mu miejsce. — Możemy iść? — dodał, bo choć odpowiedź była dla niego oczywista, to jednak wydawało mu się milsze dla obu ją usłyszeć.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Nie Maj 15, 2022 4:11 pm

O niee, na bogów, za długo leżałem i się wcale nie przygotowałem! Poderwałem się z ziemi widząc kopytka. Nie zastanowiłem się nad tym co powinienem wziąć. Plecak? Coś miałem zabrać?
-Ch-Chwila!-zawołałem do niego, rozglądając się po pokoju i w pośpiechu dopadając do biurka, ale po namyśle wpadłem jeszcze na sekundę do łazienki, żeby sprawdzić w jak złym stanie jestem. No... jest jak jest. Plaga lepiej ode mnie wygląda, ale nic z tym nie zrobię. Wróciłem do pokoju, poprawiłem sweter, poczochrałem koty na pożegnanie, chwyciłem papierowe zawiniątko, klucz i teraz mogłem odsunąć szafkę zastawiającą drzwi.
Oparłem się ręką o futrynę, sapnąłem w myślach pocieszając się jakoś nieskładnie, aż w końcu odtworzyłem drzwi, no bardziej je uchyliłem na tyle, żebym mógł wyjść na korytarz, a nie otworzyłem. Wyślizgnąłem się z pokoju, natychmiast zamykając za sobą przejście, a klucz chowając do kieszeni spodni.
Popatrzyłem na Hektora i zacząłem się zastanawiać jak mogłem go kilka minut temu podejrzewać o chęć zabicia mnie. Lepiej dmuchać na zimne.
-Cześć, Hektor.-przywitałem się, spięty i uciekający wzrokiem. Zaraz też pokiwałem głową.-Możemy.-jednak nie chciałem nigdzie iść. Ciężko mi jakoś było na duszy, na brzuchu z resztą też, ale ne zjadłem śniadania, więc mdłości ze stresu mi nie straszne. Taktyka.-O, i... To dla ciebie. Smacznego.-dodałem, wystawiając w jego stronę ciastka w papierze.-Nie było czekolady, więc są z dżemem.-uprzedziłem go. Niby czekolada pewnie gdzieś była, choćby w innym zakamarku zamku, ale to by już był zbyt daleki, samotny spacer. A nie będę składników na niespodziankę dla Hektora szukał z Hektorem.
Szedłem z nim, a raczej za nim, bo nie wiedziałem gdzie iść tam gdzie będziemy ćwiczyć. Może też trochę chciałem uciec w boczny korytarz, żeby mnie nie znalazł, ale to by było głupie. To mój ochroniarz. No właśnie, dalej myślałem, że będzie dobrze i niedobrze. Chciałem go zapytać co będziemy robić, ale chyba wolałem nie znać odpowiedzi, bo naprawdę się wycofam, jednak bycie w niewiedzy sprawiało, że się denerwowałem. I tak źle i tak niedobrze. Ale jednak zjadało mnie to za bardzo, już mi się ręce telepały jak szalone, pomimo wielkich starań uspokojenia się. Coś z tym zrobić musiałem.
-To ten. Pobijesz mnie?-zaśmiałem się krótko i niezdrowo, co miało niby rozładować trochę atmosferę, ale chyba nie podziałało tak, jak powinno. A co jeśli powie ,,Tak"? Jak mam się nauczyć walczyć bez bycia pobitym? Nie bardzo rozumiałem, ale trudno było normalnie myśleć, kiedy się boisz i idziesz gdzieś, jak na ścięcie. To nie tak, że mu nie ufam, po prostu no nie wiem... Denerwowałem się i tyle. To normalne, prawda? A co jeśli teraz mnie uderzy za zadawanie głupich pytań? Można to wcisnąć w naukę spodziewaj się niespodziewanego, czy inne złote myśli. Technicznie cokolwiek nie zrobi, można za naukę uznać. Skręci mi kark i powie, że źle upadłem.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Nie Maj 15, 2022 10:04 pm

Chwila. Chwila to chwila, czekał cierpliwie, aż jego szaleńcze kroki się zatrzymają, szafka odsunie, a drzwi uchylą ostrożnie. Dobrze już znał ten schemat, świadczył mniej więcej o tym, że u Kitka wszystko po staremu.
Wyszedł w końcu ze swojej nory, a chimera przywitał go jak należy, a przynajmniej jak należało w jego własnym mniemaniu. Ich wzajemny stosunek już dawno przestał był pracowniczy na swój sposób i nawet mu to odpowiadało. Czuł się swobodnie, zupełnie jakby był tu z własnego kaprysu. Tak czy inaczej, nawet mu odpowiedział, a przede wszystkim, zgodził się, więc Hektor bez zbędnej zwłoki ruszył korytarzem. No prawie. Zatrzymał się po pół kroku, kiedy Kitek wyciągnął w jego stronę zawiniątko, którego zapach poruszył uszyma chimery.
— O, świetnie, dzięki — rzucił z uśmiechem i kołyszącym się ogonem. Bez czekolady też przyjmie, w końcu ciastko to ciastko.
Szli sobie spokojnie, a on trzymał ciastka bezpiecznie w rękach, żeby nic im się po drodze nie spotkało. Będzie miał miał czym uzupełnić siły, choć nie spodziewał się, że Kitek go zmęczy jakoś znacząco... a może i wcale, tak też mogło być.
— Hm? A chciałbyś? — Zerknął na niego, by zaraz się roześmiać. — To podobno najlepsza forma nauki. Alee... Chyba lepiej będzie zacząć od czegoś prostszego. Dostawanie po mordzie potrafi być frustrujące, wiem coś o tym.
Weszli w końcu do sporej wielkości pomieszczenia, którego wystrój był osobliwy dla nieobytych oczu. Gdzieś w pobliżu kąta stały dwa manekiny, jeden był zdecydowanie pokrojony, w drugim dało się znaleźć kilka dziur. Drewniany kulochwyt za nim również takowe posiadał, a także jeden wbity na stałe bełt. W innych miejscach wisiały tarcze strzeleckie, a za dwuskrzydłowymi drzwiami znajdował się magazyn broni ćwiczebnej. Tam to Hektor zostawił ciastka na wolnej półce, a im zabrał po dębowym kiju, z których jeden podał Kitkowi.
— Przede wszystkim, muszę się zorientować w sytuacji. Zaatakuj mnie — oświadczył, ale nie czekał na jego reakcję, a natychmiast wyminął, idąc ku środkowi sali. Przez stosunkowo dogodną chwilę szedł do niego tyłem, co jednak miało się skończyć, kiedy tylko dotarł na centralną część słomianej maty.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Nie Maj 15, 2022 10:38 pm

Dlaczego on tak lekko do wszystkiego podchodzi? Jak to możliwe, że on jeszcze żyje? To powinno być zakazane takie swobodne życie! To niesprawiedliwe. Niby się cieszę, że nie ma zmartwień, ale z drugiej strony też chcę ich nie mieć. Zerknąłem na jego ogon, co się cieszył, jak u psa. Co nie zmienia tego, że zazdroszczę.
Szliśmy korytarzem i zadałem trudne pytanie, a on odpowiedział żartem? Ja nie rozumiem. Jego to śmieszy? Dlaczego nic nie pomaga mi? Z początku bałem się, że będzie oczekiwać ode mnie odpowiedzi, ale tego nie oczekiwał, chyba. Tak czy inaczej nieważne było czego chciałem. Nawet jeśli powiem, że nie chce, to zrobi, na co będzie mieć ochotę. Ludzie po prostu nie słuchają moich próśb, to wiele razy już poczułem bardzo mocno. Zaczniemy od czegoś prostszego? Co może być prostsze niż pobicie mnie? Trudno mi znaleźć jakiś inny przykład. Ale z niego żartowniś widzę. Jednak coś w jego wypowiedzi mnie zainteresowało. Sam był bity. W bójkach, tak po prostu czy w czasie ćwiczeń. Skąd on wie, jak się bić? To doświadczenie w terenie zdobyte? Skoro wie, jakie to nie miłe, to może mogę liczyć na jego zrozumienie czy litość. Tak sobie wmawiać będę.
Duża sala nie była zbyt przyjaznym otoczeniem. W wielu zakątkach ktoś się może schować, ktoś może wejść, zamknąć drzwi, a ja się będę mógł w czoło pocałować, bo ni jak nie wyjdę kiedy ktoś inny ma klucz. Do tego właśnie nie zamykaliśmy drzwi za sobą. Niby dobrze, bo bycie zamkniętym z kimś w razem jest stresujące, ale też każdy może tu przyjść. No, ale po raz setny mówię sobie, że to Hektor, przecież dałem mu ciastka, nic mi nie zrobi. Będzie dobrze, będzie cudownie, to będzie najlepsze wyjście z pokoju w moim życiu.
Dostałem kij, ale taki kij miał też i Hektor. Może jeszcze gdybym ja miał broń, a on nie, to by to była mniej więcej równa walka, ale teraz? W sumie taki kij jest dość poręczny, ale też w miarę nieszkodliwy i bezpieczny, krzywdy sam sobie nim nie zrobię. Założymy się? Jeden zły ruch ręką i już walnę się w głowę. Sam się znokautuję, zanim przeciwnik zdąży rzucić mi wyzwanie.
Ściskałem drewno w dwóch dłoniach, kiedy Hektor szedł. Chce się zorientować w sytuacji? W czym się tu orientować? Nie umiem kompletnie nic. Mimo tego rozkaz zaatakowania go i to, że wyłapałem teraz okazję, sprawiły, że podjąłem się wyzwania, jak jakiś pajac podążyłem za jego słowami, wpadając w pułapkę. Chwyciłem mocniej kij, wziąłem zamach i używając tyle siły ile miałem, rzuciłem bronią w Hektora odwróconego plecami. To całkiem dobra broń, nie za ciężka, twarda, a jak się obraca.
Dopiero w trakcie lotu zorientowałem się, że umrę. Ruszyć się z miejsca nie mogłem, nawet po tym, jak lot kija został zakończony gdy natrafił na przeszkodę. A ja wiedziałem... To było widać, że wiedziałem. Czysta groza w ślepiach, nikły oddech i kompletny brak pomysłu na to co dalej. Dopiero po kilku sekundach się ocknąłem. Mogłem mu coś zrobić przypadkiem, nie o to mi chodziło. I to jeszcze, jak nie patrzył. W głowie miałem już wyobrażenie jego złości na mnie i moje zagrywki. Czekałem na ten pierwszy wściekły krok w moją stronę.
-Przepraszam.-rzuciłem, przyciągając ręce do piersi i cofając się o krok. Czy ja straciłem rozum? Czy ja go kiedykolwiek miałem? Nie miałem pojęcia czy mam zacząć płakać, czy może uciekać. Nie ucieknę przed nim przecież, nie ma na to sposobu.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Wto Maj 17, 2022 1:03 am

Dał mu jasne polecenie, proste i skomplikowane zarazem. I to było w tym wszystkim najpiękniejsze. Był naprawdę ciekaw, co ten wymyśli, choć zakładał kilka najprostszych opcji. Takie, które powinny nasunąć się same, przyjść wręcz instynktownie, kiedy tak szedł odwrócony tyłem, a jego własne kroki mogły łatwo zagłuszyć umiejętnie stawiane stopy... Nie musiały.
Zgarbił się odruchowo, kiedy kij samą końcówką boleśnie odbił się od jego łopatki, krzywo co prawda, ale jednak dość celnie. Hektor zamachnął się z obrotem, dość szybko i tylko on wiedział, na ile kontrolował ten ruch, jednak zatrzymał się natychmiast, kiedy nie napotkał żadnej przeszkody. Jego czujne spojrzenie i delikatnie zmarszczone brwi wylądowały wpierw na leżącym na ziemi kiju, a zaraz na Kitku, który stał tam, gdzie go zostawił i wyglądał jak przerażona trusia. Czy on właśnie...?
Brwi chimery uniosły się z powrotem, a on sam zaraz roześmiał się, kręcąc głową z niedowierzaniem.
— A jednak umiesz mnie zaskoczyć! — oświadczył z satysfakcją i zerknął znów na kij. — Ale jak złapiesz za miecz, to nim nie rzucaj... jest do tego źle wyważony — dodał, by zaraz wycelować własnym kijem w Tremaina. — Poza tym... właśnie pozbyłeś się broni. Radzę ci ją szybko odzyskać! — przestrzegł, machając ogonem w podekscytowaniu i ruszył w jego stronę. Nie za szybko, by nie trzeba było biegać, ale dość, by dać dhampirowi mało czasu do namysłu. Jeśli tylko dałby mu się zbliżyć na zasięg kija, Hektor miał zamiar wykonać prosty zamach od boku.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Wto Maj 17, 2022 1:38 am

Widziałem, jak zamachnął się kijem. Gdybym tam stał, zabiłby mnie, to pewne, albo co najmniej coś mi złamał. Powiedział, że mnie nie pobije! Nie, to sobie sam dopowiedziałem, on nic takiego nie mówił, a co dopiero nic takiego nie obiecywał! Teraz pokazał, że nie chce się patyczkować. On gra w to na poważnie i o ile jeszcze przed chwilą liczyłem na litość czy wybaczenie, teraz wiedziałem, że tego nie dostanę. Do tego jego słowa i śmianie się ze mnie. Wiem, że jestem głupi, ale nie musiał mi tego mówić tak wprost i jeszcze mnie podpuszcza. Broń mi się przyda. Jasne, do czego? Jak tylko po nią pójdę, to mnie skopie. Nie, nie skopie mnie, bo na zwłokach by były widoczne ślady kopyt i za łatwo by ludzie dotarli do sprawcy. On mnie po prostu udusi. Zaraz, jak mi zadepcze głowę raciczkami, to z krwawej paćki nie wyczytają śladów, ale wtedy będzie bałagan straszny. Stawiam więc na uduszenie, skręcenie karku też jest możliwe.
Tempo jego kroku nie miało znaczenia, ważne było to, że w ogóle się do mnie zbliża. A to, że powoli to jeszcze gorzej. Łoś do myszy też wolno podchodzi na początku. Jestem trupem. Moje koty! Ja nie chciałem już nic. Zacząłem się wycofywać, co nie szło mi dobrze, bo telepałem się cały, też ze złości, że nie mam sił biec, bałem się poza tym odwrócić tyłem do chimery, kto wie co mu w głowie siedzi.
-No przepraszam.-wypłakałem znowu, chociaż dobrze wiedziałem, że to nigdy nie działa. Nikt nigdy nie powiedział: ,,Przepraszasz? Ah, no dobra, jasne. Miłego dnia." Zawsze się śmieją i Hektor też, on się zawsze śmieje, nawet nic mówić nie musi.-Przepraszam!-krzyknąłem do niego, chociaż krzyk to tak naprawdę mierny był, rozpaczliwy i łamiący się, bo nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem płakać. To chyba było jakoś tak pomiędzy jego pierwszym krokiem w moją stronę, a świadomością, że zaraz mi połamie żebra i przebije nimi płuca. Byłem martwy już kiedy się zgodziłem na ten trening. Powinienem był po prostu wtedy umrzeć i tyle, za dużo kłopotu wszystkim narobiłem.
Topiąc się we łzach, wyłapałem cudem ruch jego ręki i szybko kucnąłem, zwijając się w roztrzęsiony kłębek. Zamknąłem mocno oczy, przycisnąłem dłonie do uszu. Jak ty ich nie widzisz i nie słyszysz, to oni ciebie też prawda? To tak nie działa, to nigdy tak nie działało. Pozorna ucieczka częścią zmysłów nic nie dała, bo w głowie aż kipiało od obrazów, których nigdy nie chciałem sobie przypominać czy wyobrażać. Wszystko widzę na nowo, znowu. Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Wto Maj 17, 2022 7:31 pm

Hektor najmniejszej uwagi nie zwracał na jego przeprosiny i ani na moment nie zwolnił kroku. Nie zawahał się też przed wykonaniem zamachu, a jego kij gładko przemknął w powietrzu, po idealnej linii poziomej, w sam raz na wysokości szyi Tremaina. Nie dotarł jednak do celu, nie sięgnął nawet upatrzonego punktu, gdyż w odpowiedzi na nagły ruch ze strony dhampira, rogaty równie nagle zatrzymał rękę. Drąg zawisł w powietrzu, Kiti płakał na podłodze, wszystko po staremu, tak?
Hektor stał tak chwilę nieruchomo, zupełnie zbity z tropu. Co tu zrobił nie tak?
— Ej... Kitek... — Szturchnął go lekko kijem jak dziecko tajemniczy obiekt. Nie bardzo wiedział, jak ma z tego wyjść, a raczej jak jego wyciągnąć z tej dziwnej sytuacji. — No wstań, przecież cię nie zabiję — wymruczał i znowu go dźgnął gdzieś w bok. — A propo tego, to właśnie umarłeś. Punkt dla mnie. — Oparł kij o podłogę. — Chodź jeszcze raz — rzucił z nieco większą dozą entuzjazmu, którą chyba miał nadzieję go zmotywować, choć niepewność w osobie chimery była wciąż dobrze widoczna.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Wto Maj 17, 2022 9:15 pm

Brak efektu przeprosin mnie nie dziwił, ale jakoś tak zawsze uparcie wierzyłem, że może jednak coś dadzą. W końcu co innego miałem mówić? Rzuciłem w niego patykiem, to on ma prawo do odwetu, co z tego, że zrobiłem to na jego polecenie. Tak już jest, ktoś ci mówi, że masz coś zrobić, to to musisz zrobić, bo jak nie to też oberwiesz.
Nieważne jak się nie kuliłem, to nic się nie działo. Oczekiwanie mi się dłużyło, aż nie usłyszałem przez zakryte uszy jego mamrotu i nie poczułem, jak szturcha mnie kijem. Lepszy kij niż ręka. Szukam pozytywów? Desperat ze mnie. Do tego dalej żyłem. Drgnąłem kiedy mnie w bok dotknął, bo jednak trochę zabolało żeberko, niewiele w końcu je broni przed atakami. Uniosłem wzrok na Hektora. Bardziej się bałem czy czułem zdradzony? Trudno powiedzieć. Powiedział, że mnie nie zabije, ale na ile temu ufać mogę, to trudno powiedzieć.
Pociągnąłem mocno nosem i przecierając oczy pokiwałem głową. Znów przegrałem, to normalne. Niech się chimera przyzwyczaja do ciągłego wygrywania, bo nie sądzę, żebym kiedykolwiek zdobył choćby pół punktu. Ale tu nie o punkty chodzi, a o to że umarłem. Nie powinienem się na to złościć, tak już jest i tyle. Dlatego też jego entuzjazm mi się niespecjalnie udzielał. Wiedziałem co mnie czeka nieważne co zrobię, więc nie bardzo chciałem iść dalej. Do tego co zrobię za kilka dni, jak znów się zobaczymy, bo będę musiał wyjść dalej niż do kuchni? Będzie jak kiedyś, kiedy dopiero zaczynał pracować dla mnie. Ponowne martwienie się czy własny pracownik się mnie nie pozbędzie przy pierwszej lepszej okazji. Długo to budowaliśmy i nie bardzo chciałem to całkowicie psuć w ciągu pięciu minut, ale i co jeśli to nigdy nie było prawdziwe? Wiele razy już popełniałem ten sam błąd.
Płaknąłem sobie jeszcze raz, znowu przesunąłem palcami po mokrych ślepiach i wstałem powoli, już w trakcie cofając się o dwa kroki. Dalej mogłem oddychać dość swobodnie, a to dobrze! To bardzo dobrze, dobrze, dokładnie tak. Biorę wdech, potem chlipię na wydechu, a potem znowu wdech ze łzami. Szybko zerknąłem po sali, ale nikogo więcej tu nie było, na razie. Może Hektor powiedział im, że mają przyjść chwilę później.
Dalej roztapiający się, jak cukier w gorącej herbacie, ruszyłem powolutku na słomianą matę, gdzie wcześniej Hektor zmierzał, no i o ile on też tam szedł, bo nie będę go wyprzedzał, bo we mnie drewnem rzuci. Jeśli miałem okazję podnieść swój kij z ziemi, to to zrobiłem, bo w końcu to mi rogaty kazał zrobić. Chwyciłem go w ręce, próbując się nim jednocześnie zasłonić, ale i przytulić do niego. Moje małe zapewnienie bezpieczeństwa, które i tak koniec końców zależy ode mnie, a ja z tym nic nie zrobię, bo ja to ja. Nic się nie zmienia. I niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że jestem nieprzewidywalny, to kłamcą go nazwę.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Wto Maj 17, 2022 11:32 pm

Pokiwał głową, ale co niby miało z tego wynikać? Początkowo nie wynikło nic, a tylko kolejna długa chwila poświęcona ocieraniu łez i próbom normalnego oddychania. Czuł się tu bardziej niż nie na miejscu, tak stojąc i czekając na jego reakcję. Już nawet nie patrzył specjalnie na Tremaina, a jedynie mniej więcej w jego stronie, zawiesiwszy wzrok na ścianie. Powinien raczej zniknąć z widoku. A może nawet wyjść. Zachowanie dhampira było frustrująco nieracjonalne i może tym lepiej, że nie słyszał on jego myśli, które tylko wykopałyby większy dół w tej studni beznadziei. Zaczynał poważnie podejrzewać, że popełnił duży błąd i powinien pozostać przy swoich zwykłych obowiązkach. Ale tak było zawsze, kiedy zaczynało mu się nudzić, wpadał na głupie pomysły.
Ale skoro już zaczęli, to trzeba to skończyć.
Kiedy dhampir wstał, on ruszył z powrotem na środek sali, lekko machając samą końcówką ogona. W takich chwilach nawet cieszył się, że był zwierzakiem, to pozwalało wygodnie i dyskretnie zarazem się uzewnętrzniać. Stojąc bokiem do Kitka, czekał cierpliwie, aż ten podniesie swoją broń. Za wolno to robił, ale w tym momencie nie było sensu mu o tym przypominać. Teraz jeszcze niczego nie zaczął na poważnie, a Hektor intensywnie kombinował, jak go wkurzyć... Niestety nie miał żadnych papierów pod ręką.
— Trzymasz go za blisko siebie — rzucił, zerkając po jego obronnej postawie przerażonego przedszkolaka. — Twoje ręce powinny móc zamortyzować uderzenie, inaczej wszystko poczujesz na kościach. — Zwrócił się ku niemu i rozluźnił. — To po pierwsze. Po drugie, trzymasz go za mocno. Marnujesz przez to siły i będzie ci trudniej przesunąć dłoń, jeśli bym w nią celował. I na litość boską, nie stój jak na dywanie profesoraa... — Machnął ogonem i postąpił kilka kroków wokół niego. — Patrz na moją broń i oczy, zwłaszcza w oczy, będziesz wiedział, co zrobię — pouczył go, po czym jeszcze raz spróbował wykonać lekki, niespieszny zamach. Kitek nie musiał się nawet szczególnie wysilać, bo Hektor celował w jego kij, podobnie z paroma następnymi, w różne miejsca, o ile ten nie zaczął uciekać. — Obserwuj, co robię, i zapamiętuj, co się dzieje. Skuteczna obrona polega przede wszystkim na szybkim zdecydowaniu, z którym ciosem możesz się mierzyć, a którego lepiej uniknąć. — Zamachnął się mocniej, również w kij, ale tak, by pchnąć Kitka do tyłu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Sro Maj 18, 2022 12:38 am

Czy ja go denerwuję? Ja go na pewno denerwuję, tylko tego nie mówi. Ogonem tak zamachał. Kozy jak tak machają to się niby cieszą, ale jak kot tak robi, to jest zły. Spędziłem z nim już trochę czasu, więc powinienem wiedzieć co to oznacza, ale sprawa jest taka, że jedna rzecz może znaczyć coś innego. Może się mylę, w tej chwili wolę nie zakładać, że mam stu procentową rację.
Ledwo stanąłem na miejscu i od razu zaczął krytykować to, jak stoję. Całkowicie się z nim zgadzam. Źle stoję, źle trzymam kij, ale co poradzić, jak w życiu takie kije trzymałem tylko przy zamiataniu podłogi miotłą. Pociągnąłem nosem i przytaknąłem. Ja rozumiem wszystko co mówi, ale jeszcze trochę trudno mi się odkleić od broni. Dopiero co ją dostałem i już mam ją na dystans trzymać? Jednak najbardziej mnie zakuło to ostatnie, że stoję, jak na dywanie u profesora. Ja wiem, że ogólnie wyglądam niewyjściowo i źle stoję, gdybym miał inne ubrania byłoby mi lepiej, ale nigdy u profesora nie byłem, nigdy za karę, a jak byłem do odpowiedzi, to stałem dumnie i szczęśliwy, że to ja byłem tym wybrańcem, który wrócił do ławki z najwyższą możliwą oceną. Gdybym był nieco odważniejszy, to bym to Hektorowi wyfukał, ale nie jestem, więc po prostu będę stać, jak to ciele i słuchać, jak bardzo mi nie idzie.
Obserwowałem go niespokojnie kiedy tak chodził, obracałem się, żeby ciągle stać do niego przodem, bo jak to już mówiłem, nigdy nie wiadomo co mi zrobi. Mówi, że mnie nie zabije w końcu. Jakoś przykro mi się zrobiło na wspomnienie tych jego słów. Nie chciałem być znów jedynym naiwnym, który się nabierze na kłamstewka z dołączonym ładnym uśmiechem.
Po raz kolejny głowa zapracowała mi w górę i dół, przyjmując jego polecenia. Patrzeć mogę, to trudne nie jest, tylko przetrę sobie oczy, wyciskając z nich ostatnie łzy i mogłem patrzeć. Pociągnąłem siarczyście noskiem i odrobinę odsunąłem od siebie kij, dalej ściskając go z pasją, bo nie chciałem, żeby mi wypadł. Trochę się telepał ze zdenerwowania i przez napięte mięśnie, ale na razie tylko tyle z siebie mogę dać.
Mimo myślenia, że obserwacja trudna nie jest, to jednak trudno mi było się skupić na tym wszystkim. W głowie dalej czekałem, aż jednak cofnie rękę, zamachnie się i mnie zdzieli tak, jak poprzednie dwa razy nie dał rady. Obserwowałem też czy aby na pewno machnie gdzie machnie, a nie, nagle ruszy dłonią i zaboli mnie gdzieś indziej, no a na oczy to się bałem patrzeć, bo jednak bałem się, że popatrzy gdzieś gdzie nie chcę i będą kłopoty. Z każdym jego wolnym atakiem oczekiwałem, że w końcu się zezłości, straci cierpliwość, ale to się nie stało. Nie uciekałem, ale też trudno powiedzieć, żebym brał czynny udział w treningu. Na razie przyglądałem się temu, bardzo pomału rozważając możliwość, że Hektor nie chce mi być może zrobić dużej krzywdy, bo dwa lata zbierał wściekłość i frustracje, żeby się teraz wyżyć.
Dopiero kolejny, mocniejszy atak mnie zaskoczył. Wystraszony, skuliłem się i zamknąłem oczy, trzymając kij, jakby od tego zależało moje życie, w sumie symbolicznie zależy. Wcześniej sam go wyrzuciłem, a teraz nie chcę go zgubić.
Atak Hektora, popchnął mnie do tyłu, a ja nie widząc wszystkiego, zachwiałem się, bo i na szybko próbowałem wyłapać czy na coś przypadkiem nie wpadnę. Szurnąłem podeszwą o ziemię i upadłbym z gracją na kościsty tyłek, gdybym się ręką nie podparł w ostatniej chwili. Błyskawicznie obejrzałem się spłoszony na chimerę, przygarbiając się trochę, w oczekiwaniu na to, że on już do mnie leci mnie zrównać z ziemią, ale widząc, że niespecjalnie to robi, odepchnąłem się od maty i chwiejnym krokiem wycofałem się jeszcze kilka kroków. Wróciłem do swojej pozy ucznia na dywaniku u profesora, do mojego ściskania kija, jak szalony, ale nie płakałem, na razie miałem jedynie rozbiegany wzrok i chciałem coś powiedzieć, ale koniec końców zamknąłem usta celebrując ciszę. Może potem, a może nigdy, pewnie nigdy, za miękki jestem na proszenie o cokolwiek.
Tak więc stałem kawałek od niego, gotowy na kolejne machanie kijem w moją stronę. Postaram się nie uciekać, kiedy będzie chciał do mnie podejść. Tak długo, jak jest na odległość broni, jest dobrze. Znaczy kiedy mi nią grozi już nie, ale... Nie będzie źle, w razie czego jest tu masa miejsca do uciekania, bardzo dużo miejsca.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Pon Maj 23, 2022 1:20 am

Kiti zdawał się słuchać pomimo swego rozstrojenia, a to dobrze. To wróżyło, że jego praca nie pójdzie na marne, bo tego wybitnie nie lubił. Co prawda niewiele miał tu do powiedzenia, choć pewnie tak czy inaczej powiedziałby za dużo, ale nie gdybajmy o gorszych scenariuszach.
— Oczy mam wyżej — przypomniał w międzyczasie, po czym przeszedł do właściwej części swojej demonstracji.
Uderzył mocniej, a ten znowu jak ta sierotka Marysia zamknął oczy i liczył na cud. Hektor przez chwilę patrzył na Kitka na ziemi. Kolejny raz mógł policzyć sobie zwycięstwo, bo trwało to zdecydowanie zbyt długo.
— Wstawaj! — rzucił i odsunął się pół kroku, robiąc mu miejsce. — Znowu nie żyjesz. Nigdy nie zamykaj oczu, to wyrok śmierci, który wróg chętnie wykona. I musisz być szybszy. Jakoś w liczeniu potrafisz — prychnął z rozbawieniem, machając kijem w jego stronę. — Jeszcze raz.
Jak powiedział, tak też zrobił, kontynuując zmuszanie Kitka do lekkiego manewrowania swoją bronią. Ale jak to on miał w zwyczaju, wcale nie powiedział wszystkiego i jego plan spychania Tremaina do tyłu z góry zakładał napotkanie znajdującej parę kroków za nim ściany. Może nie powinien, ale był wyjątkowo ciekaw, jak Kitek poradzi sobie z faktem bycia do niej przyciśniętym, w dodatku z mocno naruszoną przez to przestrzenią osobistą. Pewność siebie i zaintrygowanie były aż nazbyt widoczne w zwierzęcych emocjach Hektora, który nie wahał się nad realizacją tej zbrodni.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Pon Maj 23, 2022 2:13 am

Oczy ma wyżej? Wiem, że oczy ma wyżej, ale jego brzuszek... Co? Ma ładną koszulę i tyle. Co to za materiał? Na pewno bawełna. Może powinienem mu coś uszyć do noszenia, żeby wyglądał jak człowiek. Każę mu nosić mundurek do pracy. Nie posłucha się mnie, co tylko jeszcze bardziej podkopie moją pozycję. To zły pomysł, nie będę go w życie wprowadzał.
Uniosłem wzrok tylko na chwilę, bo to złe się komuś w ślepia patrzeć. I jeszcze na mnie krzyczy! Nie lubię, jak ktoś na mnie krzyczy, nie lubię, jak ktoś przy mnie pije, nie lubię ogólnie dużo rzeczy. Jednak siedzenie samotnie w pokoju i słuchanie co najwyżej mruczenia kotów sprawiło, że wrzaski zdawały się jeszcze bardziej niż normalnie gryźć w uszy. Ale i tak, grzecznie się podniosłem. Miałem podniesienie się w zamiarach, ale kiedy on krzyknął, a ja to zrobiłem, to poczułem się upodlony, jakbym jego rozkazy wykonywał. A mi nie o to chodziło, ale cóż... Co ja mogę niby powiedzieć w takiej sytuacji? Nic, jak zawsze. Po prostu znowu umarłem, dzień, jak co dzień, co nie? Który to raz dzisiaj? Nie pierwszy nie ostatni. Ale się już pogodziłem z losem takim. Ofiara ofiarą zawsze będzie.
Nic nie odpowiadałem, po prostu przyjmowałem do wiedzy jego rozkazy, krytykę, którą można by uznać za konstruktywną, ale ja nie umiałem jej tak czytać. Każde słowo odczytywałem jako ukryte śmianie się z moich umiejętności. Nie dziwię się, wyglądam żałośnie, gdybym stał z boku, też bym się śmiał. Ręce mi się trzęsły tak, że nie byłem pewien czy trzymam kij za mocno i dlatego tak się chwieje czy za słabo i zaraz mi wypadnie. Wtedy znowu by się zaśmiał, a ja bym musiał tego słuchać. Dlaczego nie mogą się nade mną znęcać w ciszy.
Było mi zimno, strasznie zimno, ale mimo tego chaosu, próbowałem przeżyć, czy raczej uciec od Hektora, cofając się i cofając, licząc głupio, że w końcu odpuści i zaczniemy od nowa. Jednak marzenia, to marzenia, moje się nie spełniają nigdy. Naiwny jestem strasznie. W pewnym momencie nie wiedziałem nawet co się do końca działo i gdzie właściwie byłem. Ściana za plecami, ataki, zmęczenie i brak kogokolwiek do pomocy. Byłem zły na chimerę, chciałem mu to wykrzyczeć, że go nienawidzę, że mam go dosyć, tego wszystkiego. Kucnąłem gwałtownie, znowu upuszczając broń, chciałem się schować, a zawroty głowy tylko mnie zachęciły do tego. Ukrywanie się jednak trwało bardzo krótko.
Nie myśląc wcale, rzuciłem się do przodu, na Hektora, żeby wgryźć mu się w nogę. Z tyłu głowy przypomniało mi się poznanie Liana, jego też ugryzłem, to nawet nie chodziło to, że byłem głodny, po prostu chciał mi skręcić kark. To już chyba moja ostatnia linia obrony, czysta skazana na porażkę próba przeżycia. Jeśli się szarpnął, to spróbowałem poprawić chwyt zębami, żeby bardziej zabolało, o ile go to w ogóle zaboli, nie mam pojęcia jak jego nogi działają, mnie boli wszystko, jego nie musi. Początkowo chciałem uciekać, ale od dawna czułem, że nie mam na to siły tak samo, jak na dalsze próby gryzienia. Znowu siedzę na ziemi i płaczę, co? Znowu to samo, to się robi nudne. Mówiłem sobie, że coś z tym zrobię i będzie inaczej, ale jak widać to było tylko gadanie, ja zawsze gadam, tylko tyle robić mogę. No właśnie...
-Nienawidzę cię.-skulony wypłakałem, starając się opierać dłońmi o ziemię przed sobą, żeby nie upaść jeszcze niżej, o ile to w moim przypadku w ogóle możliwe.-Miałeś mi pomagać!-krzyknąłem łamiąco się na ostatnim ze swobodniejszych wydechów. Łzy pociekły jeszcze mocniej i wtedy poczułem, jak cudownie mi się gardło ściska i nie mogę nic na to poradzić, jedynie zacisnąć na nim palce i wbić w skórę paznokcie. Czy to pomagało? Na pewno odwracało uwagę, przynajmniej kiedyś. Może powinienem się zabić tu i teraz? To by było dobre rozwiązanie, ale nie mam broni w pobliżu, a czy Hektor przypadkiem nie miał czegoś przy boku? Tak czy inaczej on mnie zabije zaraz, więc to bez różnicy czego chcę, ale gdybym tylko sięgnął do czegoś. Tylko, że nawet nie byłem w stanie na niego spojrzeć. Chciałem na nim polegać, chciałem mieć pewność, że jest po mojej stronie, nawet wierzyłem, że jest. Pomyliłem się najwidoczniej.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 5 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach