Zamkowe korytarze

5 posters

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Sro Wrz 15, 2021 1:03 am

Mogę pracować gdzie mi wygodnie? Tego się nie spodziewałem, ale na nowo obudziła się we mnie radość. Będę miał zajęcie, przestanę myśleć z nudów i płakać, no i nie będę się bał, że mnie stad wyrzucą, bo nic nie robię, albo, że denerwuję tylko wszystkich dookoła. No i dokumenty, pisanie, liczenie, jak ja to kocham. Od razu pokiwałem głową. Skoro mogę pracować gdzie chce, to wybieram swoją komnatę.
Hmmm... Przystań? Nie znam się za dużo na przystaniach, ale chwilę nad tym posiedzę i się nauczę. Kiedyś też nie wiedziałem, gdzie znaleźć dobą jakościowo linę, przez którą by burdel nie zbankrutował, ale dałem radę. Już zacząłem się zastanawiać czego potrzebuję, jakich informacji i na kiedy. Trochę to stresujące, bo tak na odległość, bez spotykania się z nikim twarzą w twarz, ale w sumie osobiste spotkania też by mnie stresowały, więc nie ma tu dobrego rozwiązania.
-To będę pracował w swojej komnacie.-zerknąłem na niego, żeby wyłapać jakąkolwiek formę zgody, tak dla pewności. Do głowy przyszła mi jednak kolejna zastanawiająca rzeczy.-Ale i tak muszę tam pojechać, żeby zobaczyć z czym i kim pracuję, nie mogę oceniać wszystkiego na ślepo.-nie podobało mi się to, ale przebyłem tę trasę już raz, więc poradziłbym sobie z kolejnym razem, zwłaszcza jakbym był odpowiednio zabezpieczony. Znów się zmieszałem, bo miałem głupi pomysł.-Nie chciałbym jechać sam.-bo wszyscy wiemy, jak się to skończy.-Ty masz dużo zajęć, ale może któraś z chmar mogłaby ze mną tam się wybrać? Może ktoś, kto z nami z Selinday podróżował?-jest dobrze, Kiti, nie płaczesz, mówisz, nie uciekasz. Jest dobrze, jest bardzo dobrze. Nie martw się, to tylko zawstydzenie, minie. Później sobie będziesz wypominał to wszystko przed snem i za każdym razem, jak będę drakuletę widzieć, ale będzie dobrze. Znów zebrałem się w sobie i popatrzyłem mu na twarz, ściskając dłonią jedno przedramię, wbijając w nie pazurki i poprawiając rękaw. Czułem się źle z moimi słowami i nie wiedziałem, jak pozbyć się nadmiaru zdenerwowania.-Chciałbym mieć tam kogoś, kogo znam.-głos mi się trochę zatrząsł, muszę się z tym pilnować. Tak czy inaczej chyba nie musiałem dłużej tłumaczyć, że ze słodkimi nietoperkami, które mnie w razie czego obronią, czułbym się lepiej niż sam. Killian widział, jak sobie radę będąc sam wśród obcych.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Killian Falone Sro Wrz 15, 2021 3:25 pm

  Nie wątpił, że robota będzie wymagała od czasu do czasu osobistego zapoznania się z sytuacją, ale papiery nie mówią, można się nimi zajmować gdziekolwiek, byle tylko na tym nie ucierpiały. Tak też pozostawił tę kwestię Kitkowi, skoro twierdził, że ma doświadczenie, to z pewnością będzie wiedzieć, co i jak zrobić. Kiwnął głową w odpowiedzi na jego decyzję o umiejscowieniu swojego biura. Może być i komnata, w końcu i tak pozostawali w tym samym zamku.
  — Póki co, to niedaleko. Odbudowa znajduje się na brzegu Nerasai, ale masz rację — odparł. Później zapewne zajmą się przystanią nieopodal granicy Savrasque, ale w to też z pewnością on sam się wmiesza. Niemniej rzeka będzie wygodnym szlakiem dla wszystkich nielotów.
  Spoglądał na niego spokojnie, starając się ignorować wyraźne zakłopotanie na twarzy Kitka. Czym konkretnie było spowodowane, to nie był pewien, ale to z pewnością lepszy widok niż strach i rozpacz, więc nie próbował go nawet płoszyć. Jego kolejne słowa wydawały się spodziewane, z żadnej strony nie dziwne, a jednak nie pomyślał w pierwszej chwili o towarzyszących im w stolicy wampirach. Kogoś, kogo zna. Z kim zapewne się dobrze dogaduje.
  — Dobrze, powiem mu o tym, ale on nie może zostać z tobą na zawsze. — Złapał Łosia i postawił na ziemi, pozwalając mu podreptać, gdzie chce. Samemu zaś musiał strzepać nieco kłaków z klatki piersiowej. — Powinieneś znaleźć sobie kogoś do ochrony. Myślę, że Viktor może ci w tym pomóc, znajdziesz go bez problemu... — Pod warunkiem, że kogoś spyta. — Pomiot będzie wiedział, gdzie go szukać. — Tak, Kitku, ten sam, który do ciebie przyjdzie. — To wszystko — rzucił, dając mu przyzwolenie na pójście sobie.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Sro Wrz 15, 2021 3:57 pm

To czy przystań była daleko czy nie, to nie miało takiego znaczenia. Była poza moim pokojem i to wystarczało, żebym bał się tam pójść i żeby to była dla mnie wielka wyprawa. Dlatego zapytałem z lekkimi trudnościami o towarzystwo. Najlepiej bym się czuł, gdyby sam Killian tam ze mną był, ale jest królem. Nie po to powierza mi to zadanie, żeby musieć ze mną tam chodzić, a po to, żeby miał spokój od tego. Postaram się go jak najbardziej odciążyć od prac nad przystanią.
Dlaczego jego przytaknięcie na moją prośbę zdało mi się takie dziwne? Od razu wiedział o kogo mi chodziło? Czy to niepokojące? Niby nie, bo ewidentnie jedna chmara była dużo bardziej przyjazna w stosunku do mnie, ale... nie wiem dlaczego poczułem się, jakby Killian umawiał nas na randkę. Dlaczego moje myśli tak szaleją? Okropne. Kiti, no spokojnie. On na pewno nie miał tego na myśli, tylko ja doszukuję się wszędzie podejrzanych rzeczy.
Łoś postawiony na ziemię, popatrzył jeszcze od dołu na mężczyznę, otarł mu się o nogi, jednak widząc, że ja kucam, ruszył do mnie truchtem, oczekując kolejnej podróży w górę i głaskania. Oczywiście spełniłem jego zachciankę, biorąc go na ręce i wplatając mu palce w futro.
Powinienem znaleźć sobie kogoś do ochrony? Nie jestem pewien czy mam to rozumieć jako to, że wszędzie czai się tu niebezpieczeństwo i lepiej chodzić z ochroną, czy wiedział, że czułbym się pewniej mając kogoś zaufanego u boku? Viktor, nie znam go, ale skoro Killian go poleca, to może jest osobą nieszkodliwą? Nie wiem, i tak się go boję. Do tego musiałbym spędzić z ochroną trochę czasu, żeby upewnić się, iż nic mi nie zrobi, a nie chcę nikomu zawracać głowy za bardzo, zwłaszcza, że i tak siedzę tylko w pokoju, gdzie towarzystwa nie potrzebuję. Przytaknąłem jednak. Zastanowię się nad tym, pomyślę, mam czas.
Mimo zgody na odejście, stałem w miejscu i patrzyłem na chłopaka, zastanawiając się nad czymś, aż w końcu odważyłem się zadać pytanie, jakie siedziało mi w głowie od kilku chwil.
-Lubisz słodycze? Ciasta... ciastka?-jeśli to ma być moją motywacją do wychodzenia z pokoju i eksplorowania zamku, niech tak będzie. Tak czy inaczej on zadał mi prywatne pytanie o pracę, to ja mu zadaję prywatne pytanie o to co lubi.
Jeśli miał coś co lubi i pochwalił mi się tym, to znów bym przytaknął mu, zastanowił się czy znam przepis, po czym skinąłbym głową i ściskając Łosia, poszedł drogą, która prawdopodobnie prowadzi do mojej komnaty albo gdzieś w tamte okolice.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Killian Falone Sro Wrz 15, 2021 4:43 pm

  Łoś obdarzył go jeszcze jednym przytuleniem i potuptał do swego właściciela, odprowadzony łagodnym wzrokiem Killiana. Miło było na niego patrzeć i mieć przy sobie, ale nie mógł na tym spędzić całego dnia, nawet jeśli chciał.
  Temat zakończył się milczeniem i twierdzącym przytakiwaniem, toteż chyba wszystko było załatwione i mogli wracać do innych zajęć. Jednak nie tak szybko, bo Kiti zadał jeszcze jedno pytanie, wyjątkowo oderwane od poprzednich, przez co Falone na moment uniósł lekko brwi. Słodycze? I po co mu to wiedzieć? No ale nie widział powodu nie odpowiadać, to nawet nie było prywatne pytanie, jak można by pomyśleć. Większość znanej mu populacji jakieś lubi.
  — Tak... właściwie wszelkie — odparł, skoro już dhampir zaczął wymieniać rodzaje wypieków. A miał okazję próbować wielu, niektóre były dziwne, ale chyba nie natknął się na takie, które byłyby po prostu niedobre.
  Odprowadził go wzrokiem za róg, przez moment jeszcze zastanawiając się, o co mu chodziło, ale ostatecznie porzucił to pytanie na rzecz bieżących spraw. A więc najpierw Marco, skoro jest stosunkowo niedaleko...

z.t. x2
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Sob Wrz 18, 2021 7:01 pm

  Wyprowadziła go na najbliższy taras w zamku, którym był wąski balkon nieopodal jakiejś galerii. Kiedyś miał za zadanie rozświetlać szeroki hol, który się przy nim ciągnął, lecz obecnie w oknach wisiały ciężkie kotary. Na razie rozsunięte, lecz za dnia nie wpuszczały ani grama światła. Dla kogoś jego pokroju mogłoby to się wydawać ponure, lecz życie zmusza do różnych rzeczy.
  Tak też znaleźli się na balkonie, skąd był widok na kilka wież, w tym też tę najwyższą, a także skrawek tarasu rozciągającego się na tyłach zamku. Gdzieś między murami wyrastało kręte drzewo. Świeże powietrze nocy wypełniło ich płuca. Było ciepło, ale zarazem nieco chłodniej niż wewnątrz. To dawało przyjemne wrażenie orzeźwienia.
  — Lubię te korytarze. Zamek z każdego miejsca wydaje się być inny, jakby przechadzać się w labiryncie wypełnionym oknami... — Zerknęła na niego. — Dużo podróżujesz, prawda? Być może widziałeś już podobne... — zagadnęła, obserwując, jak ten odpala papierosa. Jeśli jednak chciał ją poczęstować, grzecznie odmówiła.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by NPC Sob Wrz 18, 2021 8:13 pm

Chłopak uniósł brwi, nie sądząc, że kobieta ma w sobie takie pokłady romantyzmu. Albowiem, w poezję trzeba po prostu umieć. A przynajmniej, cechowała ją kreatywność. Bardzo cenił ten aspekt w innych, niejako szeroka wyobraźnia, równała się inteligencji, a przynajmniej, były one ze sobą w komitywie.
-Zawsze chyba byłem nieco inny, preferując narracje aktorów.
Wyszczerzył lekko zęby. Podobało mu się to porównanie, nie było zakłamane. Bóstwa, jakiekolwiek, nie ingerowały bezpośrednio w ten świat, toteż wszyscy mogli liczyć na wolną wolę swoich działań. Ale skoro sam nie chciał sięgnąć po własną rolę, to było to złe…? Może po prostu, nie czuł, że dobrze zaprezentowałby się na scenie. Zaś władza narracyjna była wręcz mistyczna i wygodna.
Lecz, czy byłby gotów spojrzeć w oczy bestii…? Choć wcześniej, mówił jak to jego byt jest wręcz cieniem na życiach innych, to czy miał taką odwagę, samemu stanąć naprzeciw czemuś więcej…?
-Każda bestia ma swoje motywy. Może tylko tak, mógłbym je poznać i zrozumieć…
Odpowiedział jej z podobnym uśmiechem, nie odwracając wzroku, gdyż nie był to zły widok, a sama ta sytuacja, wydawała się swoistą walką na to, kto wymięknie. Na szczęście, wydawała, bo bardzo szybko panna Vantelshow zainicjowała ich spacer, za co podziękował jej prostym skinieniem głowy.

Faktycznie, architektura Neraspis była sama w sobie ponura, zaś dekoracja wnętrz krwiopijców tylko do podkręciła. Nie jemu jednak to oceniać, właściwie, nawet nie chciał próbować. Oczywistym, że muszą żyć w mroku, bo tylko ten daje im przetrwanie. A mokradła? Przecież chciały żyć tylko we własnej prywatności i bezpieczeństwie. Może nie było to takie dziwne dla Ezaliaha. Kultury były w końcu takie zróżnicowane, jak zresztą rasy. Nauczył się tego już dawno temu.
Wszedł na taras, lecz bardzo szybko wstrzymał krok. Nie było to miejsce szeroko rozplanowane, wręcz przeciwnie, wąskie, bliskie balustrady, a co za tym idzie, ta mogła w każdej chwili pęknąć i sprowadzić go na dół. Dlatego, oparł się o ścianę, przy drzwiach tarasowych, twardo zapierając się nogami o podłoże, aby nieco niepewnie, wyjąć papierośnicę z kieszonki wewnętrznej, próbując skupić swój wzrok na Elrice, niżeli horyzontom, od których kręciło mu się w głowie.
-Wypełnione korytarze wampirami wszelkiej maści i pochodzenia z całą pewnością tylko odświeżają to miejsce. W sumie, Neraspis jest niesamowite. To takie miasto-państwo w jednej fortecy. Setki twarzy, a tak często jedna nie natrafiłaby na drugą przez długi czas, wiedziona innym zakrętem.
Odparł, by wpierw zaproponować jej papierosa, ale jej zaprzeczenie zasugerowało, że nie ma tego samego nałogu co on, więc wyjął tylko jedną sztukę, wkładając ją do ust i odpalając z pomocą zapałek, które miał w kieszeni. Grzebiąc nadal w kieszeniach, z petem w ustach, zerknął na nią, gdy zadała pytanie, po chwili wypuszczając dym.
-Tak, zwiedziłem spory kawałek świata, w tym zamki. Z pewnością też takie z większymi tarasami…- Zażartował, by jednak powrócić szybko do tematu. -...ale raczej nie takie wyjątkowe jak Neraspis. Zupełnie inny styl budownictwa. Mimo to, chyba najpiękniejszym był bardzo nowoczesny Szafirowy Pałac. Zwyczajny cud, tam dopiero możnaby się zgubić…- Uśmiechnął się i zaciągnął dymem. -...ale poza tym, kilka mniejszych warowni, zamieszkałych, jak też opuszczonych, choć… tych drugich niewiele. Prędzej takich szukać w Puszczy Kirtan, a tam niebezpiecznie się kręcić. Zresztą, nie muszę tłumaczyć, jesteśmy na granicy.
Szybko przerzucił wzrok na horyzont, w miarę kontrolując swoje wewnętrzne obawy, ściana solidnie trzymała jego plecy. Zamyślił się na moment, by znów zerknąć po białej damie.
-Przyznam, że ciężko mi w tłumach, poczułem ulgę wychodząc. Ten bal jest wspaniały, ale… miewam tak chyba na każdych uroczystościach, a kiedyś było ich znacznie więcej. Chyba zwyczajnie odwykłem. Ty zaś, Elrico, wydawałaś się czuć swobodnie, lecz też nie tańczyłaś...
Zaśmiał się cicho, ciekaw jak się wybroni. Nikt jej tego nie zaproponował? Patrząc na nią, szczerze wątpił.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Nie Wrz 19, 2021 4:05 pm

  Jej uwadze nie umknęło, że trzymał się bliżej ściany niż balustrady. To było trochę dziwne, nieoczekiwany obrazek nerwowego człowieczka. Bo przecież był zdenerwowany, nie ukryłby tego. Widziała to w jego oczach. Widziała również, że częściej patrzył na nią niż na widoki, ale to mogło mieć dwojaką przyczynę.
  — To prawda, to miejsce jest jak nasz własny mały świat... Czasem to trochę niepokojące, im więcej osób zejdzie się razem, tym więcej szans na odmienne zdanie. W dodatku wielu tutejszych ma o sobie wysokie mniemanie, często aż nazbyt — odpowiedziała, opierając jedną rękę o balustradę i wodząc wzrokiem po dalszych wieżach. Być może brzmiała jak czarnowidz, ale wiedziała, że ma rację. Politycy uwielbiają się kłócić w każdej materii.
  Znów spojrzała na Ezaliaha, kiedy zaczął mówić o sobie. I o tarasie, coś musiało tu być na rzeczy, ale ona tylko odwzajemniła ten uśmiech.
  — Szafirowy Pałac jest ładny, lecz moim zdaniem brakuje mu finezji i... cóż, nie pasuje do swego otoczenia. Może jeszcze nie, ale jednak — skomentowała, może nie tyle sam pałac, co całe Selinday, które było niczym klejnot unoszący się na środku całkiem zwykłej kałuży. Skinęła głową na wzmiankę o Puszczy. — W istocie, powiedziałabym nawet "za granicą". Ludzie raczej już nie zapuszczają się w te rejony. I dobrze. To nie jest miejsce dla ludzi.
  Zawiesiła wzrok na mrocznym lesie niknącym w dali. Tutaj panowała cisza, może za wyjątkiem jakiejś sowy czy świerszcza, lecz gdyby zeszli między drzewa, uderzyłby ich ogrom dźwięków nocy. Można się było poczuć jakby obserwowało się potwora z bezpiecznej odległości.
  — Nie lubię... To dla mnie marna rozrywka. Jest miło, owszem, ale nie widzę w tym tego samego piękna, co inni, tego... porywającego czegoś. — Uśmiechnęła się pod nosem, zerkając na niego. — W pewnym sensie też lepiej czuję się poza towarzystwem, zwłaszcza jeśli mowa o nudziarzach.
  Czy się wybroniła? Nawet nie próbowała tego robić, po prostu zaprezentowała mu swój punkt widzenia, a Ezaliah mógł go przyjąć lub też nie. To już nie była jej sprawa.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by NPC Nie Wrz 19, 2021 5:06 pm

Spoglądała na niego tak, jakby dostrzegała coś dziwnego i domyślał się czego. Co prawda, miał swoje sztuczki w rękawie, na wypadek kłopotów z wysokością, ale nie lubił działać pod presją, wtedy panikował. Ale nie poruszyła tego tematu, więc i on nie musiał się tłumaczyć.
-Wnioskuję, że bardzo nie przepadasz za arystokracją.- Uśmiechnął się szerzej. -Ale rozumiem to na swój sposób. Politycy, wysokie sfery wszelkiej maści… przeważnie niosą się wysoko, nie dostrzegając tego co istotniejsze. Na szczęście, nie każdemu odbija od pozycji, czy pieniędzy. Choć…
Pobujał głową, jakby domysły pozostawiał jej, choć nie było to trudne. Mało to takich Altairów i innych paniczy lub damulek. Szczęście jednak chciało, że poznał odpowiednie osoby, które pozwoliły mu nie wrzucać wszystkich do jednego worka.
-Szafirowy Pałac jest po prostu nadwyraz. Kiedyś Adren było stolicą, więc chciano zapewne pokazać rozmach Selinday. Ale to trochę karykaturalnie wygląda, jak z dobrego widoku na panoramę, niedaleko widzisz slumsy. Tam to dopiero widać tych, którzy wysoko niosą głowy, gdy inni cierpią…
Zaznaczył, jakby wiedział co czuli, lecz chyba taka doła obserwatora, dostrzegać najdrobniejszy szczegół, może nawet okazać współczucie względem czegoś, na co wpływu nie mamy, bo ta historia toczy się własnym torem.
Gdy zaś wspomniała o miejscu "nie dla ludzi", wypuścił dym z cichym rozbawieniem.
-Tak, em… idzie to wyczuć.
Zaśmiał się również spokojnie, jakby nie chciał obudzić starych gargulców pod ich tarasem. Mimo to, coś chodziło mu teraz po głowie, ale to miało zbiec na dalszy plan, gdy jego kolorowe oczy znów ją odnalazły, nasłuchując kolejnych wypowiedzi. Była bardzo filozoficzną osobą. Chciałby chyba poznać jej wszystkie myśli i to, jaką jest osobą. Często ludzie, elfy, a przede wszystkim wampiry, zakładają przecież maski dla otoczenia.
-Mam nadzieję, że nie rozczarowuję. Zapewne jest wiele bardziej pasjonujących osób, a jednak uprowadziłem Cię tu. A może, wybawiłem choć na moment.- Uśmiech skrył za palcami i papierosem, by zaraz kontynuować. -Dużo mówię, wiem. Ale samemu wolę właśnie taką formę rozrywki. Piękno, tkwi w słowach i myślach.- Oparł zaraz głowę o ścianę, uciekając wzrokiem na niebo, które samo w sobie straszne nie było. -Wspomniałaś o Szafirowym Pałacu, jakbyś dobrze go znała, przynajmniej z widzenia. Byłaś w stolicy?
Dopytał, wyrzucając z siebie wcześniejsze przemyślenie. W końcu, nie pomieszkiwała w zamku na stałe, toteż może nawet tkwił tu jakiś szkopół.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Pon Wrz 20, 2021 4:29 pm

  Delikatnie rozchyliła usta, jednak nie przerywała jego wywodu na temat wyższych sfer. Była ciekawa, co powie. Narzekanie na arystokrację było częste, ale jeszcze częściej padało z ust osób, które niewiele z nią miały wspólnego. Jednak Ezaliah do nich nie należał, więc jego opinia automatycznie nabierała większej ważności.
  — Choć wszędzie się taki ktoś znajdzie — dokończyła, zawieszając na nim swoje ślepia. — Kogo byś wymienił jako wzorowego arystokratę? — zapytała z lekkim uśmiechem i dozą ciekawości.
  Rozmowa przeszła do Pałacu i nie sposób było się nie zgodzić. Pokiwała z lekka głową, nie znajdując nic, co należałoby dodać. Fakt, że najbiedniejsza klasa społeczna żyła o rzut kamieniem od arystokracji, świadczył aż nazbyt boleśnie o ich ślepocie. Ale to nie była jej sprawa, niech ludzie nauczą się sobą rządzić. Oni mieli własne rządy do zorganizowania.
  Odprowadziła wzrokiem kłębek dymu, który zdawał się unosić ze sobą jego śmiech. Zabawne, jak wiele nieoczekiwanych rzeczy znaleźć można w zwykłych papierosach, jeśli tylko chcieć poszukać. W nich i gdziekolwiek indziej.
  — A może to ja cię wybawiłam od towarzystwa ściany? — odparła z zaczepną nutą w oczach i uśmiechem na twarzy. Delikatnie przymknęła oczy. — Pod warunkiem, że te słowa i myśli są również piękne... Nie zgadzam się. Piękno można znaleźć wszędzie, trzeba tylko umieć patrzeć i słuchać. — Spojrzała na horyzont, by za chwilę ruszyć wolnym krokiem wzdłuż balkonu, o ile zechciał pójść za nią. — Byłam. Bywałam w różnych miejscach, ale zwykle nie na długo. Nie w takich. Widziałam pałac cesarski głównie z zewnątrz, goście nie mają tam wiele do zwiedzania, nawet ci dobrze ubrani — odparła spokojnie, zawracając z powrotem do niego. — Wolę spędzać czas w innych miejscach. Bardziej... wolnych. Może dlatego nie przepadam za arystokracją, mają się za kastę u władzy, a tak naprawdę żaden z nich nie jest panem własnego losu... — Stanęła tuż obok niego i ostrożnie nabrała oddechu pełnego dymu papierosowego, lecz ten zdawał się jej wcale nie drażnić.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by NPC Pon Wrz 20, 2021 5:19 pm

Lekko uspokoił się, kiedy zadała pytanie, wlepiając w nią nieco zagubione ślepia. Wzorowy arystokrata? Była ciekaw, tak? Miał idealny przykład, ale… czy jego odpowiedź nie byłaby zbyt nieobiektywna? Oraz, czy wpasowałby to w kryteria…? Ciężko mu powiedzieć, a co za tym idzie, chyba powinien zrezygnować z tego kandydata i obrać innego, lecz… jak wielu porządnych naprawdę znał?
-Hmm, chyba nie ma idealnych, był ktoś kogo dawniej bym takowym określił, ale… no cóż, nieistotne. Ale słyszałem o wielu akcjach możnych że wspieraniem szpitali, sierocińców i świątyń, nie wierzę, by każdy to robił dla sławy. Chyba nie chciałbym stracić wiary w ten świat.
Zaśmiał się, wiedząc że totalnie spalił się na własnych słowach, lecz może tak miało być. Pewnie nawet rzucane imiona, mogły jej niewiele mówić.
Zaraz jednak, jego myśli uwolniły się od tej kompromitacji, gdy zgrabnie odbiła piłeczkę, informując kto tu może być czyim bohaterem. Aż lekko zapiekły go policzki, gdy uśmiechnął się na te słowa.
-Możesz mieć rację… chyba to ja chciałem uciec, ale na swoją obronę dodam, że nałóg temu przewodził. Mimo to potrafisz zakłopotać faceta.- Wyszczerzył zęby, by zaraz zorientować się, że kobieta zaczęła iść wzdłuż tarasu. Szybko rzucił spojrzeniem na balustradę i to co dalej, by dłonią chwytać ściany, powoli przesuwając się bardziej w jej stronę. Prawie papieros mu z dłoni wyleciał, bo o nim kompletnie zapomniał, ale jednak przetrwał. -Pięknem jest przekaz. Piękno nie musi mieć… twarzy, ani kształtu, nie musi być niczym konkretnym, często to jest przemijalne, wyłącznie chwilowa fascynacja. A słowa, to co dajemy od siebie, kształtuje rzeczywistość i rozwija uczucia. Przykładowo... tęsknota jest smutna, a jednak, świadczy o szczerości. Wylewamy ją, czasem po przez łzy, jak farbę na płótno. To jest piękno w moim odczucia.- Zaznaczył, broniąc swej opinii, choć brzmiało to chwiejnie, kiedy tak jeszcze upewniał się, że miejsce w którym stali, nie zamierza się nagle zapaść. -Em…- Urwał na moment, myśląc o Szafirowym Pałacu. -...to prawda, mało tam bywało osób z zewnątrz. Ale rozumiem, że skoro w wielu miejscach byłaś, wiele podróżujesz? Czy to kolejny urok długowiecznego wampiryzmu?
Zapytał z czystej ciekawości, lekko unosząc kącik ust w górę, a kiedy zorientował się, że dym z papierosa leci w jej stronę, poczuł się tym trochę nieprzyjemnie, więc zaciągnął się ostatni raz, by za moment wystrzelić go palcami w dal.
-Wolność dobrze smakuje, ale czasem i ona bywa torturą.- Mruknął ciszej, by zaraz, znów na nią spojrzeć. -Wybacz, nie słuchaj mnie. To może pokażesz mi w tym zamku jakieś miejsca wolne od buraczanej arystokracji?
Zaproponował z entuzjazmem.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Pon Wrz 20, 2021 5:58 pm

  Jego odpowiedź nie była szczegółowa, a takiej właśnie się spodziewała. Może nawet na taką liczyła, chcąc zasłyszeć ciekawe nazwisko lub podyskutować o sobie znanym, lecz nie. Ezaliah z jakiegoś powodu postanowił sprawę zgeneralizować. Może zwyczajnie nie umiał nikogo wskazać, tak jak sam powiedział.
  — Jest wiele ideałów, które istnieją w domyśle, ale to przykłady i dowody pozwalają w nie wierzyć. Nie przeczę, że ludzie robią dobre rzeczy tylko po to, by czynić dobro, a jednak nauczyłam się cenić przede wszystkim tych namacalnych dobrodziejów — odparła spokojnie, akceptując ten tor, jakim potoczył się temat.
  Rzecz dotycząca ściany pozwoliła na moment się rozluźnić, ale chyba głównie jej, bo spacer wzdłuż balkonu nie był miły dla mężczyzny. No trudno, chyba i to musiała zaakceptować.
  Słuchała uważnie, z początku widząc w tych słowach tylko zaprzeczenie, lecz w miarę jak mówił, tym lepiej chyba rozumiała jego punkt widzenia. Szerszy niż wspomniane słowa i myśli. Pokiwała w milczeniu głową, nie próbując ujmować tego we własne słowa.
  — Masz w sobie duszę poety — stwierdziła tylko, przenosząc wzrok ponownie na milczącą noc. — Chyba tak... Kiedy masz przed sobą wieczność i jedyne, co cię ogranicza, to twoje umiejętności i chęci, rodzi się pragnienie, by poznać coś więcej niż własne podwórko. Kiedy masz świadomość, że nie zmarnujesz, jak to mówią, życia na bzdury i możesz pozwolić sobie na odskocznię od codzienności pozostałych. — Zerknęła na niego. — Ludzie mówią, że nigdy nie znasz dnia swojej śmierci. Ale każdy z nich może wskazać ostateczną granicę i tu leży różnica.
  Trochę przerażająca różnica, przynajmniej dla niektórych. Jeśli nic nie dopadnie ich wcześniej, to i tak mogliby powiedzieć, że znają czas swej śmierci, na tyle dokładnie, by się jej spodziewać, i na tyle mętnie, by nie mieć pewności, kiedy nadejdzie.
  — Torturą... — podjęła cicho, wodząc po nim oczyma. Lekko przechyliła głowę, gdy tak nagle zrezygnował z tych słów, lecz zadane pytanie kazało jej skupić myśli na zamku. — Podejrzewam, że widziałeś dziedziniec po drodze, ale mogę ci pokazać ogrody pod murami. Z dołu wyglądają o wiele lepiej — odparła z uśmiechem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by NPC Pon Wrz 20, 2021 6:46 pm

W przeciwieństwie do niej, on nie przeliczył się z odpowiedzią. Wiedział, że jeśli nie poda przykładu, to jest to tylko głupie gadanie. Czy czuł się głupio? Troszkę tak, ale chyba wolał to, niż faktycznie porwać się na pierwszą myśl, która zabrzmiałaby nieco absurdalnie, hah.
Godząc się z tym w ciszy, przypatrywał jej się, co też pewnie robił za często, ale tego nie kontrolował. Miał w zwyczaju szukać oczu rozmówcy, gdy słuchał, lecz kiedy samemu coś miał powiedzieć, od razu tracił tę pewność siebie, zwłaszcza gdy rozmawiał z osobami inteligentnymi, jak ona. Sam zdawał sobie sprawę, że pewnie jej nie dorównywał pod tym względem.
-Poetą? Nie, skądże… umiem w ładne słowa, lecz to jeszcze nie czyni mnie… no…- Parsknął krótkim śmiechem, by zaraz nabrać powagi do dalszej części. Tym więcej ją słuchał, tym bardziej miał wrażenie, że naprawdę ją poznaje, a nie potrzebował do tego informacji o jej życiu. W końcu, słowa niosły wartość. Choć już wcześniej u białej damy dostrzegł duszę romantyczki, tak teraz, nabierał przeświadczenia, że mówi przez nią… może jakiś smutek? Ten spokój, wyczuwalna nawet melancholijna aura, zakrapiana chęcią pojęcia świata, który był bardzo szarobury. Zwłaszcza jej ostatnie słowa, jakby… długowieczność w jego mniemaniu wcale nie była wygraną, niczym lepszym, czymś do czego każdy może dążyć, choć tyle zalet niosła. Życie po prostu mogło zniknąć, wraz ze pstryknięciem palców, niezależnie od limitu. Samo w sobie było za krótkie by poznać jak najwiecej. Chciała więc korzystać z tego kim byla. To akurat było zrozumiałe. -Chciałbym móc spojrzeć na świat Twoimi oczyma. Może mogłaś zobaczyć więcej, niż nawet mi się śniło.- Mruknął w pierwszej odpowiedzi, by zaraz podeprzeć podbródek palcami. -Ale chyba pojmuję, co chcesz przekazać. Mimo to, wszystko ma jakąś cenę.
Dodał jeszcze, sądząc, że nie musi dodawać nic więcej, a nawet nie chciałby brzmieć na przemądrzałka.
W końcu jednak padła jego propozycja i odpowiedź, która brzmiała na idealną odmianę, dla tych wysokości, więc kiwnął głową.
-Ogrody to dobre miejsce. Przepraszam, że będę spowalniać, zapewne mogłabyś polecieć…
Przymknął oczy w uśmiechu, by zaraz z ulgą wycofać się z powrotem do zamku, aby powierzyć przewodnictwo swojej wyjątkowej towarzyszce.

Z/T 2x
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Sob Paź 02, 2021 2:39 pm

Trochę liczyłem, że bal się nie skończy, w pewnym momencie nawet o nim zapomniałem, po prostu siedziałem z Panem Viktorem i patrzyliśmy na Wilhelma, który szamał skórkę, aż mu się nietoperskie uszka trzęsły. Było dość spokojnie, nawet przez chwilę zacząłem naprawdę odpoczywać. Nic się nie działo, kompletnie nic, to było wspaniałe, dlatego niepokój mnie trzasnął w łeb, gdy trzeba było wstać i zacząć coś robić, mianowicie iść na spotkanie z kolejną obcą osobą. Na nowo zacząłem się trochę telepać, ale dałem radę wstać i pójść za mężczyzną, który prowadził mnie w miejsce, którego nie do końca kojarzyłem. Nie spieszyłem się, bojąc się, że wpadnę na jakichś pijaków z balu, ale w sumie dzień już nadchodził, więc raczej większość ludzi pochowała się w sypialniach i teraz drzemią.
Tak długo przetrzymałem przy sobie Marco, ale on chyba nie narzekał. Mam nadzieję, że Killian nie będzie zły, chociaż on na balu raczej ochrony nie potrzebuje, pewnie jest tam inna ochrona, strażnicy. Tak więc rozglądając się co chwila nasłuchiwałem wszelakich odgłosów niebezpieczeństwa, jednak zmęczony nie umiałem się na tym skupić całkowicie, zwłaszcza, że w pewnym momencie moją uwagę zaczęły odciągać subtelne, ale smaczne zapachy, aż w duchu zamruczałem z zadowolenia.
Viktor otworzył drzwi do pachnącego pomieszczenia i wszedł do środka. Zrobiłem to samo, chociaż z dużym zawahaniem. Niepewnie położyłem dłoń na drzwiach, zajrzałem do środka, ostrożnie przestąpiłem próg i zamknąłem przejście za sobą. Tu się sprawy komplikują. Muszę pilnować drzwi, żeby nikt nie wszedł do środka, ale też muszę obejrzeć kuchnię, w której jest masa ostrych narzędzi, które mogą zostać użyte przeciwko mnie. Zdecydowałem się jednak zostać przy wejściu. Nikt nie wejdzie, a jeśli coś złego się zacznie dziać tutaj, to będę mógł łatwo uciec.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Nie Paź 03, 2021 6:06 pm

  Marco wygodnie uczepił się jego swetra, korzystając ze swych nietoperzych pazurów, których używanie nie wymagało żadnego zaangażowania z jego strony. Nie pozostawało nic innego, jak tylko dać się głaskać po małych łebkach, ale i jego uwagę przykuły zapachy dochodzące z kuchni. Gdzieś dalej, prawdopodobnie za ścianą słychać było małe poruszenie związane ze sprzątaniem, ale do tego pomieszczenia nikt nie wchodził, nawet chyba się nie zbliżał i nie od ich strony. Jeden z nietoperzy przeczołgał się na ramię Kitka i obserwował to, co działo się z tyłu. No czyli właściwie nic, ale w razie czego, to będzie wiedzieć.
  Viktor wszedł pierwszy i nawet nie obejrzał się na to, co wyprawiał Wypłosz. Teraz dopiero zdał sobie sprawę, że nie ma jak go przedstawić, ale trudno, chłopak sam to zrobi. Miał zamiar iść między długimi stołami roboczymi, które tworzyły swego rodzaju korytarz do dalszej części kuchni, ale zatrzymał się w połowie. Poniekąd też słysząc brak kroków za sobą, ale chyba po prostu nie było potrzeby iść dalej.
  — Hektorze? — rzucił, wodząc wzrokiem po ciemnym pomieszczeniu. Było tu znacznie więcej świateł do zapalenia, lecz nikt tego nie zrobił i w całej kuchni panował prawie jednolity półmrok.
  Przez moment panowała cisza, aż nagle zza jednej wyspy kuchennej przyleciała chmara czarnych nietoperzy. Stworzonka zawirowały zaraz za Viktorem i przemieniły się w wysokiego mężczyznę o długich, szkarłatnorudych włosach rozrzuconych w lekkim nieładzie. Z nich wystawały dwie pary rogów, jedne nad uszami, pokaźne i baranio zakręcone, drugie bliżej szczytu głowy, drobne jak u młodej kózki. W jego elfio wyglądających uszach tkwiły liczne srebrne kolczyki, zaś gładką twarz o lekkich rysach zdobyły pomarańczowe ślepia i wąski ciemny cień. Na jego dłoniach widniały drobne pazury, ale to, co w szczególności rzucało się w oczy, to zwierzęce nogi zakończone racicami. Podzielone były na w sumie cztery części, choć główną rolę spełniały i tak tylko dwie środkowe. Jego długi ogon o rudej, miękkiej sierści kończyła biała kitka o nieco dłuższym włosiu. Większość schowana była pod czarnym płaszczem skrywającym tył szaty, w której zjawił się na balu i wciąż nie zmienił. Był to raczej nie rzucający się w oczy strój w kolorach czerni i czerwieni, ale całkiem przyzwoity. Może poza wysokim kołnierzem, który w przypadku wampirów kojarzył się dość groteskowo.
  — Już nawet nie można spokojnie zjeść — rzucił z nutą rozbawienia w swym gładkim głosie.
  — Wydawało mi się, że robiłeś to cały bal — mruknął Viktor, odwracając się do niego przodem.
  — A to jakaś różnica? — rzucił i chyba nawet nosferatu miał problem, czy to było poważne pytanie, czy nie.
  Baraseph westchnął cicho i porzucił ten temat.
  — Mam dla ciebie pracę. — Skinął w stronę drzwi i czającego się tam Kitka. — Jego Wysokość życzył sobie, żeby znaleźć mu ochroniarza. Myślę, że się dogadacie. — Przeniósł wzrok na Wypłosza. — To właśnie Hektor Almasver — mruknął, choć raczej nie był zachwycony z wyklepywania formalności.
  — Ochroniarza?... — wymamrotał drakuleta, zerkając po jednym i drugim, by ostatecznie wrócić wzrokiem do chłopaka w dziwnym stroju i zakołysać ogonem. Po chwili uśmiechnął się swobodnie, eksponując końcówki kłów. — Miło cię poznać — rzucił do niego.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Nie Paź 03, 2021 7:00 pm

Zatrzymałem się przy drzwiach i zdecydowałem, że się nie ruszę, nie ma co. Za ciemno tutaj jest, nie znam tego miejsca. Dobrze z resztą, że zostałem gdzie zostałem, bo kiedy na widok wyleciała kolejna chmara, nie uciekałem panicznie przez całe pomieszczenie, a cofnąłem się jedynie, przylegając plecami do ściany i chwytając dłońmi za klamkę. W pozornej ciszy, bo serce waliło mi jak szalone, aż słyszałem, jak mi krew płynie w żyłach, głównie dlatego, że na te kilka chwil zapomniałem o oddychaniu.
Przyglądałem się temu, co właściwie mam przed oczyma. Wyglądał, jak upiór, co uznał, że skoczy sobie na kolację do świata śmiertelników. Jednak nie jego podejrzany wygląd był niepokojący, a raczej to, że dużo się na nim działo i nie wiedziałem na czym się skupić. Koczyki połyskiwały, włosy falowały, rogi przyciągały wzrok, kopyta stukały, ogon się poruszał, już nie mówiąc o reszcie ciała i nietypowych oczach. Normalnie obserwuję ludzi, żeby wyłapać kiedy się na mnie rzucą, a teraz miałem wrażenie, że samym patrzeniem prowokuję go dużo bardziej niż normalnie i sam na siebie ściągnę nieprzyjemności. Mimo tego wzroku z niego aż tak nie zdejmowałem, tylko skakałem z jednego mężczyznę, na drugiego, mając nadzieję, że ignorowanie mnie potrwa, jak najdłużej, ale moje prośby w myślach się na nic nie zdały, bo Viktor chyba nie chciał  już dłużej tego wszystkiego przeciągać. Miał mnie dość, ja to wiem. Osłoniłem pierś, sięgając do Marco, co siedział mi na ramieniu. Musiałem go pogłaskać, inaczej byłoby za bardzo widać, że łapki mi się trzęsą i o ile telepanie się rąk ukryję, tak już nerwowego drżenia kolan i przestępowania z nogi na nogę, już nie umiałem zakamuflować.
Myśli, że się dogadamy? Wariat, ja się z nikim nie dogadam, taka prawda, ale trzeba było zadowolić Killiana, szkoda tylko, że to całe zadowalanie wszystkiego dookoła jest ponad moje siły i możliwości.
Chciałem się cofnąć jeszcze bardziej w ścianę, kiedy Viktor zwrócił się w moją stronę, aby mi hybrydę przedstawić, a raczej oznajmić, że to ten facet, którego szukaliśmy.
No i musiało się stać. Rudy powiedział coś do mnie i jeszcze zamachał ogonem. Cieszy się? Pewnie nie. No chyba, że na zabicie mnie. Będę z nim kiedyś musiał zostać sam, jak będę płynąc na przystań. Nikt mi nie pomoże. Przełknąłem ślinę z niespokojnym wdechem i pokiwałem nieznacznie głową, wpatrując się w niego wielkimi, szklanymi oczyma. Zaraz pomyśli, że jestem idiotą, no pewnie już tak myśli. To niegrzeczne się nie witać. Powinienem się przedstawić, choćby Viktorowi. Zaraz zaczną mi to wytykać i się im dziwić nie będę.
-Mhm...-mruknąłem bardzo cicho, bardziej brzmiało to jak rytmiczne westchnięcie i chyba miało oznaczać ,,Mi ciebie też", tylko, że nie umiałem nic powiedzieć, jedynie ściskałem klamkę dłonią, gotów do szarpnięcia za nią i ucieknięcia na korytarz. Gdzie bym potem pobiegł? Nie mam pojęcia, byle dalej, może upadłbym i skręcił sobie kark, dalej to już nie byłby mój problem. Ludzie by na mnie patrzyli, jak na sierotę, ale już i tak to robią, więc mi bez różnicy.
Przerzuciłem na sekundę wzrok na Viktora, który zaraz pewnie chciałby iść zająć się swoimi sprawami, wystarczająco jego czasu zmarnowałem. Tylko co ja mam wtedy zrobić z nim, z tym całym Hektorem? Jeszcze nie umiałem trafić do pokoju. Zaraz się tu naprawdę zacznę znów rozklejać. Oh, na bogów, a i tak mam makijaż rozmazany, da się mieć większe kleksy pod oczami? Nie jestem pewien, ale przy odrobinie szczęścia zaraz się tego dowiemy.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Pon Paź 04, 2021 1:01 am

A więc jednak, to musiało się stać. Miał cichą nadzieję, że nie, ale rzeczywistość jak zwykle postanowiła z niego zadrwić. Zawsze tak jest, jak nie w ten, to w inny sposób. Najgorsze, że postawił się w roli gospodarza rozmowy, a ta zamiast rozwinąć się między pozostałymi, została brutalnie zabita. Viktor nie był pewien, co powinien zrobić, dyplomacja w skrajnych przypadkach nie była jego mocną stroną. Na szczęście chyba nie musiał się tym przejmować.
Hektor przez chwilę patrzył na chłopaka, zastanawiając się, co go właściwie wystraszyło i czy przyszedł tu w takim samym przedzawałowym stanie, jak jest teraz. Aczkolwiek on sam mu raczej na to nie odpowie, nietoperze też nie, nosferatu również, chyba głupio byłoby pytać w obecności obiektu pytania. Zresztą to nie takie ważne, rogaty zdawał się nie przejąć na poważnie tym stanem rzeczy.
— Chcesz ciastko? Jest ich tu całkiem sporo — rzucił i przeleciał nad jednym ze stołów, by znaleźć się po drugiej stronie. — I to niektóre nawet bez krwi. Nie wiem, jak można to jeść. — Podniósł pierniczke i przyjrzał mu się. — To znaczy, nie zrozum mnie źle, krew jest... żelazista? To połączenie jest po prostu straszne — miauknął i wysunął talerz w jego stronę. — Pierniczka?
Viktor westchnął w duchu i przeniósł wzrok na Wypłosza.
— Powinienem wracać do pracy...
— Ty ciągle tylko pracujesz — skomentował. — A jak cię widzę, to wygląda, że wcale. Żyć nie umierać. — Wyszczerzył kły w uśmiechu.
— Powiedz lepiej, czy się zgadzasz — odparł tylko.
Hybryda wzruszyła ramionami.
— A co to za robota?
— Nadzoruje budowę przystani. — Skinął głową w stronę chłopaka.
Hektor popatrzył na jednego i drugiego.
— I... To wszystko? — Uśmiechnął się pod nosem z lekkim niedowierzaniem, by zaraz spojrzeć na ich trusię i chyba nabrać większego przekonania o prawdziwości tych słów. — No... wiesz... To chyba będzie moja najprostsza robota w życiu... — Umilkł na moment. — A ten tam na rękach to kto? — zapytał, chyba bardziej Kitka niż nosferatu, choć nie spodziewał się odpowiedzi. Same nietoperze zupełnie to zignorowały.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Pon Paź 04, 2021 2:07 am

Już się przygotowywałem do sprintu, szykując się na to, że rogaty podejdzie podać rękę, szarpnie mną albo się wścieknie, jednak nic się takiego jeszcze nie działo. Pozostawało mi więc czekać aż się to stanie, a czekanie bardzo męczy.
Znów się wzdrygnąłem na nagłe przemiany mężczyzny. Pamiętam, jak Kilian do mnie podleciał, tylko zanim on zaczął odstawiać takie cyrki, to już go chwilkę znałem i czułem się wtedy chyba odrobinę pewniej, niż teraz. Teraz wystarczyłaby chwila mojej nieuwagi, a facet stałby przy mnie dusząc mnie lub wbijając mi nóż w szyję. Nie mogę sobie na to pozwolić.
Mimo wszystko odrobina mojego skupienia się rozproszyła kiedy zaczął mówić o ciastkach. Lubi je? Wampir może i lubią mrok, ale z łatwością skuszą się na czekoladową babeczkę. To całkiem zabawne by było, gdyby jednak nie przerażało to, że to trochę mordercy, większość z nich, a jak ktoś z nich nie jest, to zaraz będzie, to widać po oczach, po dłoniach i uśmiechu.
Zgłupiałem kiedy zaczął mi proponować ciastka. Każdy ma swój sposób na przyciągnięcie mnie do siebie, ale mam zaletę taką, że gdy się denerwuję, to tracę apetyt, dzięki temu udawało mi się całe dnie przetrwać na samej herbacie kiedy sąsiedzi mieli remont i co chwila ktoś mi się pod drzwiami kręcił. Zaprzeczyłem ruchem głowy. Nic od niego nie wezmę, zwłaszcza, że tego dotykał i nie wiem jak to powstało i co tam dodał, mógł dodać cokolwiek, pewnie jest tam jego ślina, bo palce oblizywał.
Na szczęście po chwili znów oni zaczęli rozmawiać, a temat rozmowy mnie zaniepokoił. Zbliżało się to co kiedyś będzie się musiało stać. Sam na sam z nim. Wciąłem kilka płytkich, cichych wdechów. No i będę sam w miejscu, którego nie znam z kimś, kto mnie chce zabić. Widziałem nóż leżący na blacie, ja wiem, po co one są. Umrę, zaraz umrę. Byłem tego pewien, zwłaszcza po tym, jak rudy rzucił mi kolejny uśmiech. Najprostsza robota w życiu, ja wiem, jaką on robotę wykona. Nikt by mnie nawet nie szukał, gdyby mnie zabił i zatopił w jeziorze. Zabije mnie przy pierwszej lepszej okazji, dla samej zabawy, albo będzie mnie męczył tak długo, aż sam sobie coś zrobię, aż sobie połamię palce bijąc go. Zerknąłem przerażony na Viktora, licząc na ratunek, ale co on mógł zrobić, jak nawet jemu nie pozwolę podejść, a poza tym skąd ja wiem, że on by mnie ratował. Denerwowałem go ciągle, teraz też, jeśli ktoś chce się mnie pozbyć, to właśnie on i znalazł sobie do tego dobrego człowieka.
Zapytał o Marco. Krew mi w żyłach zastygła, gdy zdałem sobie sprawę z jego intencji. Od razu puściłem klamkę i powędrowałem wolną teraz dłonią, do nietoperzy, żeby je lepiej zakryć, aby nie stała im się krzywda i żeby nie czuły się skrępowane spojrzeniami hybrydy. Skąd to zainteresowanie? Po co? To nie jego sprawa. Gdzieś w środku bałem się też, że podleci i mi drakuletę z ramienia zabierze, rzuci nim o ziemię, a potem rozgniecie kopytami. Znów głowa lekko zapracowała mi na boki. Nie miałem zamiaru mu odpowiadać, bo i też nie dałbym rady powiedzieć aż tak głośno. Do tego, co by o nim pomyśleli, gdyby mogli powiązać jego zachowanie z konkretną osobą. Bo w burdelu mało było takich, co chcieli, żeby ich wizyty były najświętszą tajemnicą? Może Marco nie chce żeby inni wiedzieli, że mi siedzi na ramieniu i zajmuje się takim czymś, jak ja, no jasne, że nie chce, kto by chciał. Był taki jeden co chciał, a teraz nie żyje, ciekawe dlaczego, nie wiem, może niech mi lepiej powie, bo ja dalej tego nie rozumiem.
Łzy popłynęły mi po policzkach, a wycofać się nie było dokąd, do tego znowu zachowuję się niepoważnie i to przy jeszcze większej publiczności. Marco musi mieć dość niańczenia mnie, Viktor też, a i zaraz hybryda zrezygnuje w roboty. Dobrze, niech mnie zostawią w spokoju, niech wszyscy mnie zostawią i będzie dobrze. Wtedy będzie dobrze. Musi być dobrze. Bez innych jest cudownie. Tylko moje koty, ich potrzebuję, nic innego. Muszę wrócić do pokoju. Sam nie dam rady, nie znam drogi. Dlaczego nie umiem nawet wrócić do własnego pokoju? Jedyne co mogę robić to prosić innych o pomoc i czekać aż mnie ubiją i posiekają. Chcę do pokoju.
Wziąłem płaczliwy wdech, bacznie ich obserwując przez mokre oczy, czekając na ruch z ich strony, dający mi sygnał do podjęcia próby ucieczki. Przegram i umrę. Nie mogę się schować, nie wiem gdzie biec, wszędzie są ludzie. Nie ucieknę. Nie dam rady uciec. Po prostu tu zaraz zginę, a Killian zabierze moje koty, Łosia zabierze, resztę każe zabić, bo nie dają się głaskać. Jeśli ja umrę, to one też. Nie mogę umierać, ale jest to już przesądzone.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Pon Paź 04, 2021 8:16 pm

  Chłopak niemo odmówił ciastka, toteż talerzyk ponownie wylądował na blacie, z którego go Hektor podniósł. On sam nawet nie zmarkotniał, wzruszył tylko lekko ramionami na taką decyzję.
  — No to nie — rzucił beztroskim tonem i samemu wziął sobie pierniczka. Po chwili jakby przypomniał sobie o obecności nosferatu i ku niemu również wysunął talerz.
  Viktor wahał się przez chwilę, lecz nie przez wątpliwości a raczej niezręczność tej sytuacji, która raczej się nie zdarzała. Ale ten typ miał chyba skłonności do robienia takich rzeczy, toteż zaraz mentalnie machnął na to ręką i poczęstował się, choć nie jadł od razu, skupiając wzrok na chwilę na Wypłoszu. Strach w jego oczach był kolejną porcją małej dezorientacji. A jednak nie było to dziwne. To znaczy było na swój sposób, gdyby miał do czynienia z nosferatu, spodziewałby się takich reakcji, lecz w przypadku tego chłopaka, to było czymś nowym. Chyba nawet mu współczuł, przez cokolwiek ten musiał przejść.
  Wtedy też temat ostatecznie zszedł na nietoperze, których Baraseph nie poznał i raczej nie pozna, patrząc na nich obydwu. Sam Marco siedział spokojnie. Jeden z nietoperków znowu zaczął miziać Kitka po palcach, tuląc uszka w beztroskim zadowoleniu. Stworzonko na jego ramieniu obróciło się w stronę wnętrza kuchni i rozłożyło wygodnie na swetrze. Zerkał co jakiś czas na Kitka, aż ten zaczął płakać, co chyba zaniepokoiło nietoperka, bo podszedł bliżej i trącił go nosem w policzek.
  Viktor zrobił bezradną minę i przeniósł wzrok na towarzysza, już zupełnie nie był pewien, co powinni zrobić. To naprawdę nie jego bajka, on zabijał potwory, pilnował służby, a nie niańczył urzędników.
  Hybryda na chwilę przerwał jedzenie pierniczka, zastanawiając się szybko, by ostatecznie oderwać od niego wzrok.
  — Nie martw się. — Usiadł na blacie, toteż był teraz tyłem do nich wszystkich. — Viktor nie jest zły, on po prostu ma taką twarz. — Uśmiechnął się szelmowsko.
  — Co?... — Nosferatu spojrzał na niego kątem oka, po czym westchnął. — Zresztą... nie chcę wiedzieć. — Spojrzał na chłopaka. — W razie czego, wiesz, gdzie mnie szukać — rzucił i skierował się ku innemu wyjściu z kuchni, które obecnie było zakryte przez półmrok i wieszak między stołami.
  — Tak, tak, idź sobie — pożegnał go rogaty i dokończył ciastko, tworząc między nimi chwilę spokojnej ciszy. Dalej nie schodził z blatu stołu, lekko kiwając w powietrzu jednym kopytem. — Nie jestem potworem — podjął po chwili. — Ludzie czasem mnie tak nazywali, jeszcze zanim zostałem wampirem. Chyba po prostu chcieli to we mnie widzieć. A może nazwać. Coś nienaturalnego, w końcu każda chimera jest wybrykiem natury. — Spojrzał na sufit. — Ale nie mieli racji... Myślę, że co do ciebie też wielu się myli. I to bardzo. Jesteś odważny — dodał nieco ciszej, lecz wciąż dostatecznie głośno, by było go dobrze słychać.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Pon Paź 04, 2021 9:18 pm

Nie nalegał i dobrze, chociaż zacząłem się zastanawiać nad swoją odmową, kiedy i Viktor sięgnął po ciastko. Nie, nie będę nic od nich jeść, wystarczy, że ze spiżarni biorę jedzenie nieznanego pochodzenia, z którym mogło się dziać to co mi się nawet nie śniło.
Łzy zaczęły uciekać, a po chwili poczułem nosek Marco na policzku. Wiedząc, jak bardzo jestem irytujący, sięgnąłem palcem do stworka, który obdarzył mnie tą czułością. Naprawdę chciałem już być w pokoju i uwolnić ich od siebie. Bycie problemem nigdy nie było moim celem. Chciałem zarabiać, wyprowadziłem się nawet od mamy, żeby nie miała mnie ciągle na głowie, ale wszystko przepadło i jak utknąłem, tak do dzisiaj się ruszyć nie mogę i ciągle problemem byłem.
Odrobina ciszy i pogrążenia w myślach o własnej beznadziei, sprawiły, że ponownie drgnąłem zaskoczony tym, że ktoś coś do mnie mówi. Nie zrozumiałem intencji rogatego, to miał być żart w stronę nosferatu? Nie zaśmiałem się, bo jak mógłbym się śmiać w takiej chwili i z takiej rzeczy. Popatrzyłem na Viktora i choć płakałem naprawdę, to zapłakałem jeszcze mocniej, w myślach kiedy usłyszałem, że mnie opuszcza. Pokiwałem jednak głową. Nie będę go tu trzymać, niech idzie. Zaraz może i ten drugi powie, że wychodzi. Na szczęście mój towarzysz z lochów wybrał inne wyjście niż to, przy którym ja stałem. Tak musiałbym się od niego odsunąć, pchając się w głąb kuchni, czego nie chciałem.
Kolejna chwila ciszy, która mnie niepokoiła. Kiedy dookoła jest hałas, nie muszę się pilnować z tym, jak głośno oddycham, a teraz, naprawdę trudno mi było wziąć wdechy bez wydawania dźwięku, już nie mówiąc o pociąganiu nosem, którego zaprzestałem, jedynie dłonią czasami przecierając skórę, ale to słabo działało. Wyglądam źle, to wiadome, ale wyglądać źle, a obrzydliwie to dwie inne kwestie, a teraz właśnie tak wyglądam, ohydnie.
Wgapiałem się w jego plecy. Może to nie zmieniało wiele, ale wolałem gdy jest do mnie odwrócony w ten sposób. Dalej była w tym jakaś namiastka grozy, zaszuram niechcący butem o podłogę, on się obróci gwałtownie i zacznie na mnie patrzeć, albo podleci do mnie, albo zapadnie jeszcze większa cisza i mnie mężczyzna obrazi zimnym głosem.
W końcu przyszło moje małe błogosławieństwo, bo rudy zaczął mówić. Mogłem wziąć nieco większy wdech, pociągnąłem nawet raz nosem, przestąpiłem z nogi na nogę, blokując butem drzwi. Najlepiej oparłbym się plecami o przejście, żeby je lepiej zastawić, ale jeden strzał z drugiej strony, wbicie ostrego noża w drewno i już nie żyję.
Myśląc o ucieczce słuchałem go uważnie, w razie gdyby nagle zechciał mnie odpytać z tego co mówił. Wystarczyłaby jedna zła odpowiedź, aby dać mu pretekst to uduszenia mnie. Wypłynęło to nad czym się zastanawiałem. To nie była hybryda, a chimera, teraz rozumiem dlaczego tak dużo się na nim dzieje. Dużo nietypowych rogów, kopyta, dziwny ogon, pazurki.
Najbardziej obca była myśl, że on nie jest taki zły, jednak myśl tę szybko stłumiłem, bo wielu ludzi nie wygląda na złych, a później wszystkim dookoła obrywa się mocno za to, że uwierzyli w niewinność. Nie znam go, a nawet jakbym znał, to i tak dalej jest potencjalnym zagrożeniem, pomimo tego, że lubi ciastka. Ciekawe czy lubi też piec, ciekawe czy lubi koty! Łoś by go polubił, maja podobne kolory, obaj rudzi, ale nie pokażę mu Łosia, nikogo mu nie pokażę, nikomu nic nigdy nie pokażę.
Jestem odważny? Wydawało mi się, że już to kiedyś słyszałem w myślach, kiedy było źle, ale wtedy nie byłem odważny i teraz też nie jestem. Przekręciłem subtelnie głowę i uśmiechnąłem się gorzko. Co za bzdety. Nic o mnie nie wie, a jeśli za odwagę uznaje wyjście z pokoju, to ma bardzo niskie wymagania.
-Głupoty.-wymruczałem tylko, sam nie wiedząc czemu i jak, ale powiedziałem to. Może chciałem przygasić jego wielkie oczekiwania co do mnie, a może chciałem wyrzucić z siebie narastającą frustrację i to była do tego droga, nierozważna. Nie powinienem zaprzeczać jego słowom, nie powinienem się odzywać, bo mu o to chodzi. Zaraz może pociągnie temat, a ja będę musiał mówić, a jak nic nie powiem, to go rozzłoszczę. Lampiłem się na niego, oczekując wściekłości po tym, jak obrażam jego zdanie, jak mu być może przerywam.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Wto Paź 05, 2021 11:59 pm

Powiedział, co wiedział, a może i nie do końca wiedział, tylko udawał, że tak jest, to bez różnicy. Ważne, że zapchał ciszę czymś, co nie było takie złe dla ucha, czasem takie rzeczy wystarczają. A i osiągnął swój cel, bo chłopak się odezwał. Co więcej, skrytykował dobitnie jego słowa, a na to nie mógł się ukradkiem nie uśmiechnąć. Cóż za inicjatywa, aż żal byłoby nie pociągnąć tego dalej.
— Dlaczego? — zapytał, choć nie dał mu czasu na odpowiedź. — Bo się boisz? Ale mimo tego jesteś tu, nie? — Uśmiechnął się szerzej i pokręcił głową. — Strach i odwaga to dwie różne rzeczy. W dodatku wyjątkowo względne. Każdy ma swoje demony. — Sięgnął po kolejne ciastko, na które spoglądał przez chwilę. — I swoje nałogi — dodał wręcz zadowolonym tonem i ugryzł kawałek piernika.
Czy mu uwierzy czy nie, to była jego sprawa. Nie byli w szkole, by go przekonywał do swoich racji. Chłopak i tak będzie mieć swoje, mógł mu co najwyżej przytaknąć. Fakt, że tego nie zrobił, tylko go intrygował, odmienne zdanie zawsze jest ciekawsze, nieważne czy prawdziwe czy nie.
— Jak ci na imię? — zapytał po chwili, bo to zupełnie utonęło w innych tematach. Nie żeby mu wypominał nieprzedstawienie się, ale wygodnie było się zwracać do kogoś, kto się jakośkolwiek nazywa, a nawet myśleć o nim. Wtedy jednak przyszło mu do głowy co innego. Czy to był pomysł wyłącznie króla, czy ich obydwu? Choć chyba i tak nie mógłby tak tłumaczyć chodzącego nieszczęścia, w tym musiało być coś więcej.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Sro Paź 06, 2021 1:53 am

Od razu po powiedzeniu idiotyzmu ugryzłem się w język, jednak on musiał się tego uczepić, wiedziałem, że się uczepi, nie było innego wyjścia. Tak to już jest, jak chcesz coś odszczekać, inni to widzą i od razu ciebie łapią, nie rozumiejąc, że wiesz, że popełniłeś błąd. Za błędy się płaci.
Opuściłem głowę i patrzyłem na krawędź spódnicy zasłaniającej mi czubki butów. Co mogłem na to powiedzieć? Nie znam odpowiedzi. Wiem dlaczego to są głupoty, ale to co on mówił mieszało mi wszystko i nie miałem odwagi nic powiedzieć. Jestem tutaj, bo przeliczyłem się ze swoimi możliwościami, wierzyłem naiwnie, że podołam wyzwaniu, które dla nikogo nie jest żadnym problemem i dla mnie też powinno nie być. Jestem tutaj dlatego, że bałem się za bardzo, żeby uciec, jestem tu bo nie znam trasy do pokoju i boję się zapytać o pomoc w odnalezieniu drogi, jestem tutaj, bo zamiast wybiec boję się ruszyć z miejsca, jestem tutaj, bo boję sie utraty dachu nad głową, kiedy nie mając śmiałości popatrzyć Killianowi w oczy, powiem, że nie zdołałem wykonać prostego polecenia. Gdzie niby ma być ta odwaga w moim strachu? Ja jej nie widzę i on też nie powinien, bo tylko się zawiedzie, jak wszyscy w tym ja.
Zesztywniałem, podnosząc na niego niespokojny wzrok. Imię? Po co mu moje imię? Powinienem skłamać? Może powinienem podać tylko swoje nazwisko? Burczeć mu, że to nie jego sprawa też nie miałem zamiaru. To mój ochroniarz, teoretycznie, jakoś nie chcę go denerwować, bo jak zwykły człowiek jest ode mnie silniejszy, to wolę już nie myśleć o tym, jak szybko chimera mogłaby mi urwać głowę. Mógłby ją rozgnieść kopytami o ziemię, jednym tupnięciem połamałby mi palce.
Stałem w ciszy, a czas powoli płynął. Im dłużej nie odpowiadałem bym bardziej przerażony byłem, bo po takim czasie niezręcznie mi było odpowiadać. Co jeśli już zapomniał o pytaniu? Co jeśli teraz mu przypomnę i go zezłoszczę albo powie, że jego to nie interesuje? Jednak co jeśli minie kilka minut, a on upomni się o odpowiedź z przeświadczeniem, że go kompletnie zignorowałem? Co jeśli zaraz zacznie mnie pouczać o tym, jaki jestem nieuprzejmy? Co jeśli po prostu się obróci i czymś we mnie rzuci albo podleci do mnie i uderzy mną o ścianę? Oto moja odwaga, mój rudy rycerzu, mam nadzieję, że jesteś pod wrażeniem.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Czw Paź 07, 2021 11:25 am

I znowu cisza. Nie oczekiwał wielkiego ciągnięcia dyskusji o strachu i odwadze, ale chociażby odpowiedzi na jego ostatnie pytanie. Ale nie otrzymał jej. Cóż, trudno, nie można mieć wszystkiego i trzeba sobie z tym radzić.
— No to będziesz nietoperkiem — rzucił z lekkim uśmiechem. Brzmiało głupio, ale może chociaż dzięki temu w końcu będzie miał dość i mu się przedstawi.
Nie bardzo był pewien, jak powinien sobie poradzić z jego milczeniem. Rozmowa nie przynosiła wielkich skutków, jego zachowanie chyba też nie. Tylko że problem mógł leżeć w pierwszym wrażeniu. Efektowne wejście dawało pojęcie o jego możliwościach, kładąc podwaliny pod całą gamę strasznych wyobrażeń. Nietoperek zachowywał się trochę jak dziecko po traumie, a takim należy dać czas i poczucie kontroli.
— Nie chcesz ze mną gadać. Rozumiem — rzucił beztrosko, spoglądając na sufit. — Niech więc każdy zajmie się sobą, przyjdziesz, kiedy będziesz chciał — dodał, po czym ulotnił się ze stołu i pod postacią nietoperzy przefrunął na inny blat, całkiem niedaleko.
Nie odmieniał się tym razem. Skrzydlate stworzonka zaczęły kręcić się wśród talerzyków z przekąskami i owocami. Nie było dużo w żadnym razie, ale dla małych pyszczków wystarczało, by przez chwilę się nacieszyć. Parę z nich nawet przyssało się do winogron.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Czw Paź 07, 2021 3:48 pm

On mnie nazwał? Nietoperek? Czemu akurat tak? Przecież nie mogę się przemieniać, ewidentnie jestem człowiekiem, a nie nietoperzem. Może to przez to, że chodzę z Marco na ramieniu? Co jeśli Marco wróci do swojej pracy i już nie będzie przy mnie. Dalej będę Nietoperkiem? Trudno było mi się doszukać pozytywnego, a już na pewno logicznego sensu mojego przezwiska, nie moja w tym jednak wina, jakoś nie miałem zbyt wielu znajomych, którzy chcieliby mi nadać przyjacielskie przezwisko, znacznie częściej były takie zalatujące niechęcią, bądź prześmiewcze. Tak to już jest kiedy jesteś pupilem nauczycieli i nie lubisz dawać innym od siebie odpisywać prac domowych. Przekręciłem lekko głowę, bo to co powiedział na chwilę odwróciło moją uwagę od całego strachu. Nie miałem zamiaru się oburzać, bo to na swój sposób było dość przyjemne. Nietoperek.
Zerknąłem za nim na sufit, słysząc w jego głosie jakiś rodzaj ukrytej złości, zwłaszcza po ostatnim zdaniu, jakie mi rzucił. Przyjdę gdzie? Nawet nie wiem gdzie miałbym go szukać, bo w kuchni raczej nie będzie siedzieć ten cały czas. Już wyczuwałem, jak ma dosyć tej roboty, chociaż dopiero się ona zaczęła. Może nawet głupio mi się zrobiło, że mu utrudniam wykonywanie zadania, jakie zostało mu przypisane, zwłaszcza, że on chyba chciał dobrze? Może nie było mu to do końca na rękę, ale teraz jeszcze bardziej nie jest. Dalej patrzyłem się w ziemię, bo poczucie winy jeszcze bardziej mnie przytłoczyło.
Patrzyłbym w dół dalej, gdyby chłopak nagle nie zniknął w chmarze i nie przeskoczył na inny blat, od razu wsadzając nosy w jedzenie. Z początku zerkałem na niego niepewnie, jakby bojąc się, że zaraz znów zobaczę przed sobą chimerę, ofukującą mnie za zbyt nachalne spojrzenia, jednak z każdą chwilą zauważałem, że ja nie jestem czymś co przyciąga jego uwagę, więc szybko zacząłem obserwować każdy ruch jego chmary. Było spokojnie, nikt nie przychodził, nikogo nie słyszałem. Przetarłem jeszcze raz pod swoimi oczami, ścierając całą wilgoć, bo jak na razie przestałem płakać. Ostrożnie przesuwałem palcami po Marco, odruchowo teraz wkładając w to nieco więcej czułości, a mniej przerażenia.
Nie byłem pewien co teraz powinienem zrobić, ale nie chodziło o tych, co przy mnie teraz byli, a o sam układ pomieszczenia i to, że ma więcej niż jedno wyjście, a z pilnowaniem jednego sobie nie radziłem zbyt dobrze. Teraz dokładało się jeszcze to, że trochę jakby chciałem podejść do Hektora, ale to by oznaczało brak kontroli nad drzwiami oraz bałem się dziwnie, że mężczyźni się pogryzą, jak obce dla siebie koty, wrzucone do jednego pokoju. Chciałem też usiąść, ale stołek był za daleko od drzwi i za blisko chimery. Eh, gdybym tylko mógł zamknąć wszystkie drzwi na klucz, szło by to dużo łatwiej.
W końcu jednak, otuliłem Marco dłońmi jeszcze bardziej, tak dla dodania mi odwagi i zrobiłem dwa powolne kroki w stronę środka kuchni. Zatrzymałem się, popatrzyłem na drzwi, od których się oddalałem. Dziwnie się czułem nie stojąc tuż przy nich, a raczej nie dziwnie, a bardzo niekomfortowo. Zerknąłem na mojego chmarowego towarzysza i przeniosłem niepewne spojrzenie w stronę drugiej chmary. Była daleko ode mnie, a ja robiłem głupotę. Cofnąłem się znów pod ścianę, wracając do mojego starego obowiązku pilnowania przejścia. Tak jest dobrze, nie muszę do nikogo podchodzić, wystarczy mi, że patrzę zaciekawiony i zastanawiam się, jak miło by było gdyby zjadł mi ciastko z ręki. Przypominam ci, że to jest dorosły facet. Co z tego, że chmara na blacie, to dorosły facet, dorosły facet mi też właśnie siedzi na ramieniu i mizia mnie nosem po policzku, czy to nie jest podejrzane? Świat wampirów jest dużo dziwniejszy niż normalny świat.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Mistrz Gry Sob Paź 09, 2021 7:37 pm

  Mógł w spokoju obgryzać znalezione owoce, choć nie było ich tak dużo. Zapewne za chwilę się skończą, ale może to i lepiej, przynajmniej się nie przeje przypadkiem... Chyba. To się jeszcze okaże. Teraz jednak jedno z małych uszek wyłapało ruch i odwróciło się w stronę Nietoperka. Tam też wylądowała jedna para oczu, lecz tylko na chwilę. Nie przeszkadzał mu w namyślaniu się, czy i gdzie teraz pójść.
  Marco zdawał się nie reagować w żaden specjalny sposób. Siedział sobie spokojnie i pozwalał się miziać po futrze. Nie zwracał też zbytniej uwagi na chimerę, a przynajmniej nie było tego po nim widać, bo mimo wszystko Pomiot zachowywał czujność, jak to już chyba miał w odruchu bezwarunkowym.
  Kitek się cofnął, a to znowu na chwilę przykuło uwagę nietoperzy na stole. Tym razem po kolei wszystkie na niego popatrzyły, jakby namyślając się przez chwilę, potem na siebie nawzajem. Zaraz na blacie zrobił się mały ruch, po którym wszystkie nietoperze poderwały się do lotu i zakręciły niedaleko Kitka. Nie za bardzo blisko, może jakieś dwa metry od niego. Przycupnęły ostrożnie na najbliższym stole, gdzie jeden z nich położył tam serwetkę, a drugi przyniósł w łapkach winogrono. Zostawiły je tak i odsunęły się nieco, spoglądając na Kitka.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Kitikulu Sob Paź 09, 2021 10:38 pm

Nie udało mi się podejść i już skazałem siebie na porażkę, jednak żarłoczne nietoperze postanowiły wykonać teraz swój ruch. Patrzyłem uważnie, jak wzbijają się w powietrze i przelatują na blat bliżej mnie. Przyglądałem się stworkom, jak odkładały rzeczy, jakby dla mnie? Dla mnie? Myślałem, że jest na mnie zły w jakiś sposób, ale nie jest? Chce się pogodzić, a może do podstęp? Powiedziałem, że nic nie zjem z tego co mi dał i postanowienia nie zmieniłem, ale może powinienem dać temu szansę? Nie. Dlaczego? Bo peszyły mnie jego spojrzenia. Gapił się na mnie, aż sam uciekłem wzrokiem z policzkami w różanym odcieniu. To było niezręczne. Jakoś o Marco łatwiej mi było myśleć, jak o "tylko nietoperzach", pewnie dlatego, że nie poznałem go kiedy był człowiekiem, nie liczę tego wyskoczenia na nas w alejce, wtedy miałem wiele rzeczy w głowie nie na miejscu.
Docisnąłem nogą drzwi i jeszcze chwilę topiłem się w swoich myślach, które o dziwo usiłowały mnie dziko przekonać, że powinienem jednak zostać tam gdzie stoję, kiedy ja tak naprawdę chcę zrobić te kilka kroków w przód. To było okropne uczucie, aż przeszły mnie nowe wyrzuty sumienia z niezrozumiałych mi powodów.
Powoli, cicho, uważając, żeby nie zaskrzypieć podeszwą butów, czy nie szurnąć o coś nogą, zbliżyłem się do blatu, zmniejszając odległość do dwóch kroków. Spoglądałem na futerkowy tłum, zerknąłem na winogrono, w końcu łapiąc je delikatnie w palce i podsuwając je Hektorowi.
-Przepraszam, ale nie jadam jedzenia od innych.-wyjaśniłem cicho, żeby nie ściągnąć do kuchni nikogo ciekawskiego. Zerknąłem na szybko w miejsce gdzie zniknął Viktor, ale nikt nie składał nam niespodziewanej wizyty, spojrzałem też za siebie na niepilnowane przejście. Jest spokojnie? Nie byłem pewien, za to wiedziałem, że dobra sytuacja może w ciągu paru sekund zmienić się w okropność. Nadstawiłem uszka, przesuwając wzrokiem od jednego wejścia, do drugiego. Nie dawało mi to spokoju. Najbardziej to drugie przejście, które nie wiem dokąd prowadzi i ile osób ma do niego dostęp. Po głowie chodziło mi pytanie, czy jesteśmy bezpieczni, ale wygłupiłbym się wypowiadając je na głos, dlatego brak wiary zachowałem dla siebie.
Wróciłem ślepiami do chimery i znów dałem sobie kilka sekund na namyślenie się. Nieśmiało obróciłem dłoń wierzchem do dołu i wysunąłem ją po blacie w stronę głodomorów. Ręka, jak ręka, mi się nie podobała, bo ubrudziłem bandaże makijażem, kiedy wycierałem oczy. Będę go musiał dać do prania, a najlepiej znaleźć nowy.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Zamkowe korytarze - Page 4 Empty Re: Zamkowe korytarze

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach