Miasto

+8
Vigi
Cerbin Amenadiel
Killian Falone
Da'Mir
Sanarin
Shandra Manaya
Kitikulu
Mistrz Gry
12 posters

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Miasto Empty Miasto

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lip 05, 2018 9:48 pm

autor: Andrej Rempel
Ulice Miasta Na Wodzie tętnią życiem o prawie każdej porze dnia i nocy, a widok zapiera dech w piersiach. Pomiędzy wyniosłymi budynkami snują się kręte ścieżki - szerokie chodniki pełne różnorakich mieszkańców, zajmowane przez maszyny ulice i cieki wodne dla łodzi. Nad głowami zwisają lampy, co wieczór zapalane przez latarników, w oknach migocą światła, a w powietrzu unosi się gwar rozmów. Wystarczy dobrze poszukać, a można tu znaleźć wszystko co tylko dusza zapragnie, a nawet i więcej... Ulice są systematycznie patrolowane przez straż miejską, toteż okolica należy do względnie spokojnych.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Kitikulu Nie Mar 15, 2020 2:49 pm

NOC Z NIEDZIELI NA PONIEDZIAŁEK

Niedziele i poniedziałki to dni, w czasie których nie do końca wiem co mam ze sobą robić. Iść do miasta w dzień, no nie bardzo. Z resztą po co miałbym chodzić po kawiarniach i sklepikach? Niby z kim? Samotnie nie lubię, a mojego rudego, miauczącego Łosia nie wszędzie wpuszczą. Spojrzałem na kota, który wiernie szedł przy mojej prawej nodze, lepiej niż nie jeden pies by to robił. Najlepszy towarzysz na nocne spacery.
Poprawiłem płaszczyk i kapelusz, po czym schyliłem się w marszu po zwierzaka i podniosłem go, układając sobie wygodnie na rękach. Przytuliłem go i zatopiłem nos w jego miękkiej sierści, a w nagrodę zostałem rozkosznie uderzony z baranka w szczękę.
-No tak tak, też cię kocham kicia.- wyszeptałem mu do uszka, całując w łepek i głaszcząc go po grzbiecie. Mój mały podróżnik, co wszędzie za mną łazi. Zostawianie go w domu łamie mi serce, zwłaszcza gdy zamykam drzwi i widzę te jego wielkie, lśniące oczy żalu i smutku, że musi siedzieć w domu z Królikiem. Nie to żeby się nie odgadywali, zwyczajnie Królik całymi dniami śpi, a Łoś chcący się bawić się nudzi i ogryza nogi od krzeseł. Nie zapraszam nikogo do domu, więc mi obojętnie jak bardzo źle wyglądają moje meble, ale chodzi mi o jego delikatne ząbki.
Usłyszałem ciche mruczenie i delikatne ruchy łapek, z których co chwila wysuwały się i wsuwały pazurki.
Oglądałem miasto, które nawet nocą nie spało. Z zainteresowaniem zerkałem na oświetlone klimatycznie wystawki za szklanymi witrynami, przystawałem nawet na kilka chwil żeby przyjrzeć się ulicznym artystom, wyłażącym nocą na chodniki jak grzyby po deszczu, malujących gimnastyków i tancerzy występujących do żwawej muzyki. Mógłbym sobie tak potańczyć czasem, tylko potrzebowałbym jakiegoś poczucia rytmu sensownego. Przyglądałem się płynnym ruchom ich ciał, wyczuwałem ich ciepło, buzującą z podniecenia w żyłach krew. Zdawałem się słyszeć dźwięki ich rozciągających się ścięgien, napinających się w wysiłku mięśni, niezgrabnie tłumione przez szelest zwiewnych tkanin. Zapach potu był przyjemnie mieszany z subtelnymi perfumami, które zakradały się do nosów wszystkich obserwatorów.
Zamknąwszy oczy wsłuchiwałem się w to wszystko i skupiając równie mocno na zapachach, odpływałem myślami daleko za miasto. O tak, przydałby mi się daleki spacer, na łono natury, ale nie jestem dobry w planowaniu takich wycieczek.
Rzuciłem ostatnie spojrzenie tancerzom i stukając cicho niskimi obcasami, dreptałem tuż przy budynkach, licząc, że nikt nic mi na głowę z okna nie zrzuci ani nie wyleje. Kilka razy z przestrachem przyspieszałem kroku żeby odejść jak najszybciej od ciemnej uliczki, w której usłyszałem dziwny hałas. Nie ważne czy to bezpański kot, menel czy morderca, mnie już tam nie ma i jest mi z tym dobrze.
W końcu zatrzymałem się pod jednym z niewielkich sklepików. Kolorowy szyld nawet nocą przyciągał uwagę, chociaż miejsce to otwarte tylko za dnia. Podszedłem do szybki, do której przyłożyłem dłoń w rękawiczce.
Malutkie pozytywki tak uroczo lśniły, a ich cena błyszczała jeszcze bardziej wprawiając mnie z zdumienie. Uśmiechnąłem się krzywo, nie pokazując zaostrzonych ząbków. Nie jestem biedny, ale na pewno nie stać mnie na tego rodzaju fanaberie i spełnianie dziwnych zachcianek. Popatrzyłem na nie jeszcze chwilkę, rozmarzyłem się, wyobrażając sobie cudowne dźwięki zabawek. Dałbym radę znaleźć pozytywkę w tańszym sklepie, ale jej jakość byłaby zapewne wątpliwa tak samo jaki długość granego utworu. Kilka nutek i po zabawie.
Westchnąłem ciężko, rozejrzałem się niepewnie i ruszyłem dalej. Może kiedyś zażyczę sobie coś takiego na urodziny od kogoś, albo jak dostanę premię to sobie kupię.
Życie nocne miasta mnie nie opuszczało ani na krok, w każdej większej uliczce coś się działo, a ja mimo wiedzy, że gdzieś chodzą tutaj patrole straży, to czułem pewien niepokój. Oddychałem cichutko, uspokajając się głaskaniem kociska, co udając że śpi, łypało na wszystko leniwym okiem.
Zadanie na dziś: Dotrzeć do domu w jednym kawałku.
W sumie takie zadanie mam każdej nocy i jak na razie tylko raz w życiu nie udało mi się go wykonać. Łatwizna, dam radę, bo to nie tak, że w stolicy wszędzie czai się zło, prawda?

Z/T
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Shandra Manaya Wto Maj 05, 2020 9:26 pm

Początek <<

Gdzież mogła zawinąć po swoich wojażach jak nie tu? Stolica? Miasto jej nędznego dzieciństwa... kto wie, może i urodzenia. Nie zastanawiała się nigdy nad tym, ale jednak jakiś sentyment mimo wszystko pozostał. Ostatnimi laty Elfka miała mało okazji i czasu zarówno na wspominki jak i spacery tymi uliczkami... w zasadzie to jakimikolwiek. Jej domem i życiem było morze.

Teraz jednak stała tu właśnie, na twardym gruncie, między budynkami, otoczona gwarem, i ogromem obcych gęb. Lady Marie była bezpiecznie zacumowana. Czekała grzecznie na niezbędne naprawy i renowacje. Ładownia wymagała uzupełnień. Załoga dostała rozkazy... w zasadzie Pierwszy dostał rozkazy i rozdysponował wszystko dalej. Pierwszy dowodził, gdy ona schodziła na ląd. Manaya prócz  rzeczy rutynowych i niezbędnych, wymienionych wcześniej chciała też załatwić kilka rzeczy dla siebie. A jakie lepsze miejsce na zakupy różnego rodzaju można było sobie wymarzyć? Chyba nie istniało takie. To własnie w stolicy można było dostać i załatwić niemal wszystko.

Kobieta, utykając na jedną nogę, przemierzała uliczki. Spokojnym, niezbyt wolnym, za to pewnym krokiem mijała budynki, przybytki, sklepy, stragany i ludzi, nieludzi i pewnie dziwadła też. Jej sylwetka była prosta, silna, twarz surowa i obojętna, zimne oczy cięły powietrze, kiedy wodziła nimi po otoczeniu. Elfka, mimo, że kobieta była postawna, nie tylko dobrze zbudowana, ale też dużego wzrostu, co razem z resztą jej aparycji jasno mówiło "zejdź mi z drogi". O nie... ona nie była typem osoby, która ustąpi w uliczce, albo którą można by od tak z bara potrącić.
Poza typowo żeglarskim strojem w komplecie z kapeluszem z piórkiem, kobieta miała przy sobie jeszcze jeden przyciągający spojrzenie element. Kapucynkę, małpkę ubraną w lekką, nieco okrojoną wersję jej własnego stroju. Zwierzątko siedziało na jej ramieniu, strzelała spojrzeniami na około, a malutkimi łapkami walczyła z orzeszkiem. Przyjemniaczek. Pieszczoszek Pani Kapitan.
A gdzie ów Kapitan szła? Póki co kuśtykała przed siebie. Była tu ostatnio... baaaardzo dawno temu, wyłączając krótkie wizyty służbowe. Chciała się zwyczajnie rozejrzeć. Zobaczyć, jak się tutaj pozmieniało. Co, kto, czym, gdzie handluje. Co ludzie gadają. Jakie informacje na tablicach wiszą. Musiała odświeżyć własne leksykony, bo na morzu to mało ploteczek gorących się dostaje. Jak chciała ruszyć konkretnie gdziekolwiek dalej, wolała najpierw uszu nadstawić, pokręcić się, pokazać. W ryj komuś dać jak będzie trzeba. Normalka.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Mistrz Gry Czw Maj 07, 2020 9:15 pm

  Shandra zdecydowanie nie była osobą, którą można było sobie ot tak potrącić z bara, to jednak nie przeszkodziło Neerlsowi tak właśnie zrobić. Kiedy kobieta szła sobie tak spokojnie, lekko kuśtykając, on zaplątał się za nią i obserwował przez chwilę. Ostatecznie wypatrzył odpowiedni moment i przyspieszył kroku. Trącił ją dokładnie w momencie, kiedy miała się oprzeć na chorej nodze, mając nadzieję wytrącić ją z równowagi. Zaraz potem pomknął w długą co sił w nogach, skręcił raptownie w boczną uliczkę, potrącając przy tym inną pannę. Kobieta krzyknęła i odskoczyła do tyłu, zaraz obmacując się po kieszeniach i torbie.
  Ciemnowłosy chłopak był szybki i zwinny, chudy i opalony jak wyprawiony skórzany pasek, ubrany stosownie nieciekawie jak większość chłopców z portu. Widać było, że umie biegać, jego stopy ledwie dotykały bruku, a kroki były miękkie i ciche. Skręcił tuż za cukiernią w łuk między budynkami i wypadł na kwadratowy dziedziniec miejski, z którego wychodziły trzy bramy. Po środku znajdował się ogródek z dwoma nędznymi drzewkami. Pomiędzy nimi się zatrzymał i odwrócił, spokojnie oczekując na panią kapitan.
  Jeśli Shandra sama sprawdziła stan swego ekwipunku, mogła znaleźć wetknięty za kaburę, trochę przez to zmaltretowany czerwony tulipan.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Shandra Manaya Czw Maj 07, 2020 10:22 pm

Co za szczeniak!? Wypatrzył. Wybrał moment. Prawidłowo wymierzył i buch! Potrącił kobietę wytrącając ją z równowagi. Nie upadła, ale zachwiała się wybita z kroku. Klasyczna zagrywka złodziejaszków, no i ten chudziak na takiego wyglądał, lekki, szybki jak wiatr, opalony więc wielkim szlachcicem nie był. Odruchowo więc ręka migiem oklepała kieszenie i pasek.
-Za nim. - Syknęła do Jacka prostując ramie, po którym małpiszon przebiegł i zeskoczył, po czym pognał za dowcipnisiem.
Ku zaskoczeniu kobiety, sakwa była na miejscu, żadnych ubytków... ba, nawet jej coś dodał. Czerwony tulipan? Od kwiatuszek? Czy raczej symbol? Powinna to wiedzieć? Kojarzyć znak? Nie. Nie jej rewir i zakres obowiązków.
Niemniej poczuła się zaintrygowana młodzikiem. O co mu chodziło? Niezłe miał jajca, że zaczepiał ją w ten sposób. JĄ i TEN sposób.
Ruszyła więc biegiem za chłopakiem. Biegacz z niego wytrawny, to musiała przyznać, ale jej zwinności też nie brakowało. Łopocząc płaszczem mijała kolejne zakręty i zręcznie wymijała przeszkody zarówno w postaci żywej materii jak i nieruchomych elementów. Wpadła by na kogoś to jeszcze krzywdę zrobi. Nie to, żeby ją to zbytnio obchodziło kto zęby straci, albo coś złamie, ale to ją tylko mogło spowolnić.
Jack pilnował faceta, a ona żeby nie zgubić Jacka. Kilka zakrętów, uliczek, brama, dziedziniec, nieciekawe drzewka i on. Czekał. Tego się spodziewała. W końcu jej nie okradł i nie uciekał ratując kończyny i życie. Zaczepił ją, przynętę zarzucił, a ona ją wzięła. Musiał gdzieś zaczekać. Pytanie brzmiało w co ją wciągał? Po co? Gdzie? To nie było raczej szczególne miejsce, od placyk. On też szczególny nie był. Od chłopaczyna z portu jakich wielu widywała w swoim życiu, w swoim życiu podobnym szczylem była, więc jakoś trudno póki co było jej czuć złość.

Jack sprawnie wspiął jej się z powrotem na ramię, gdy i ona dotarł zaraz na miejsce. Wyrównała krok znowu kuśtykając. Na twarzy miała swój firmowy chłodny i twardy wyraz. Brwi lekko zmarszczyła. Wzroku nie odrywała od chłopaka. Wszystkich innych niespodzianek wypatrywał Jack na jej ramieniu. Gdy coś niepokojącego wypatrzy to pewnie zacznie skubać ją za ucho, albo się wydzierać.
-Przejdź od razu do rzeczy. Nie lubię, jak ktoś marnuje mój czas. - Powiedziała prosto z mostu stalowym, spokojnym głosem. Zatrzymała się kilka kroków od niego. Postawę miała swobodną... choć u niej swobodę trudno było odróżnić od baczności. Wyprostowana, z lekko uniesioną brodą, przeszywającym spojrzeniem, stopami ustawionymi w taki sposób, że mogłaby w jednej chwili wykonać zwrot przenosząc ciężar na palce. Tak już miała. Dla niej było to naturalne. Wieczna gotowość. Chyba inaczej już nie potrafiła...
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Mistrz Gry Pią Maj 08, 2020 8:00 pm

  Na plac między budynkami wychodziło parę okien, parę z nich było uchylonych i białe firanki wesoło plątały się na wietrze. Ściany były trochę odrapane, dawno nikt o nie nie zadbał, jednak nie był to jeszcze szczyt selindayskich slumsów. Nic podejrzanego nie zwróciło uwagi Jacka na tyle, by wszcząć alarm, ale małpka czujnie rozglądała się po obcym otoczeniu.
  Chłopak był również skupiony na swoim celu w postaci kobiety. Choć jego ciało zdawało się poruszać nieprzerwanie czy to przez lekkie przechylenie się w bok, ruch palców czy przeniesienie części ciężaru na inną nogę, to wzrok wciąż tkwił w pani korsarz. Uśmiechnął się na jej słowa.
  — Mam ofertę od pana Limbo. — Przechylił głowę i skrzyżował ręce na piersi. — Oferuje ci namiary na portowego korumpatora w zamian za pozbycie się go i bezpieczeństwo wszystkich pośredników. Nagroda będzie twoja, panu Limbo zależy tylko na oczyszczeniu interesów — wyjaśnił gładko. Miał przyjemny głos, płynny i z dobrą dykcją, barwą doskonale dobrany do jego rezolutnej osoby. Czekał cierpliwie na odpowiedź kobiety, przypatrując się jej cokolwiek ładnej twarzy. Sam mógł mieć jakieś siedemnaście lat.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Shandra Manaya Sob Maj 09, 2020 3:18 pm

Kobieta lekko zmrużyła oczy, gdy chłopiec zaczął mówić. Założyła ręce za plecami i słuchała w milczeniu.
Niezła historia. Lady Marie musiała być wypatrzona już na horyzoncie, a wici poszły do odpowiednich osób. Nie rozmyślała jednak teraz nad tym. Właśnie dostała zlecenie... albo raczej propozycję wykonania zlecenia. Cóż, była łowcą nagród, nic raczej dziwnego, nie jeden list gończy wykonała. Cel jednak w tym przypadku musiał mieć albo "plecy", być szczególnie upierdliwy, albo zwyczajnie mieszać panu Limbo w sprawach, o których ten wolał nie rozmawiać.
Nie jej broszka. Dla niej liczyło się tylko czy za celem wystawiony jest list gończy. W lincze i samosądy się nie mieszała.
Sam chłopiec był też dość intrygujący trzeba przyznać. Mógł mieć z górą kilkanaście lat. Wyglądał może i na gońca portowego, ale sposób w jaki mówił, a nawet jego postawa mówiły już zgoła co innego. Może nie zaraz wielce wykształcony... ona też żadnej szkoły nigdy w życiu nie skończyła, a proszę, co z niej wyrosło. Mówił płynnie, zgrabnie, ładnie. Nie rzucał mięsem, nie jąkał się, nie zaciągał, w żaden inny sposób języka nie kaleczył. Postawę miał swobodną, nie obawiał się z nią rozmawiać. Nie pierwsza to jego taka robota, że w kontakt musiał wchodzić z niebezpiecznymi typami zapewne z różnych sfer. Przypuszczała, że młodzik mógłby ją jeszcze kilkoma rzeczami zaskoczyć. Mile czy nie, to już inna historia.
Milczała chwilę. Nie będzie z nim przecież w dyskusje wchodzić. Szybki namysł, decyzja tak lub nie.
-Śpiewaj więc kto jest celem i gdzie go znaleźć. Resztą zajmę się sama. - krótko i na temat. Nie chciała od niego więcej informacji próbować ciągnąć, mógł być nieodpowiednim do tego źródłem. Ona lubiła konkrety, których póki co jej brakowało. Nawet po otrzymaniu informacji o celu i tak będzie musiała się jeszcze nieco rozejrzeć, by przypadkiem nie umoczyć w jakieś portowe interesy, które w ogóle ją nie interesowały... jeśli jednak zapowiadał się łatwy łup z listu gończego, to skoro i tak tutaj jest... a grosz sam się w kiesę pcha, to czemu nie?
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Mistrz Gry Wto Maj 12, 2020 4:27 pm

Widać było po jego twarzy, że jest zadowolony nie tylko z samej odpowiedzi, co też krótkiego czasu, jaki musiał na nią czekać. Nie lubił paplania bez sensu i nie uśmiechało mu się stać tutaj przez kolejne pół dnia. Sam również nie zwlekał z wyjaśnieniami.
  — Nazywa się Harry Rikshard, tęgi facet po czterdziestce z czekoladowym zarostem jak u krasnala ogrodowego. Pracuje jako zarządca magazynów Kompanii Kervell. Całe dnie przesiaduje w biurze, a wolne chwile lubi przepuszczać w drogich knajpach. — Chłopak uśmiechnął się. — Oczywiście po nagonce wziął wolne i się zaszył, liczy na wyjaśnienie sprawy, nie powiem, że legalnie. — Oparł się barkiem o drzewo, chowając ręce w kieszeniach. — Ma tutaj dom w dzielnicy mieszczańskiej, ale podobno widziano go jak płynął do Adren.
  Zastanowił się przez moment, by zaraz pokiwać głową. To było wszystko, co miał jej do powiedzenia, chyba że zechce zapytać i na to właśnie czekał. Jeśli zdecyduje się pójść na łowy, chłopak nie zamierzał jej zatrzymywać.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Shandra Manaya Wto Cze 09, 2020 7:11 pm

Shandra stała spokojnie. Słuchała uważnie bez zbędnych emocji na twarzy. Jak zwykle trudno było ją wyczuć, jak posąg, chłodna, zdawać by się mogło bez wyrazu. Równie dobrze można się było spodziewać ataku z jej strony, co wyciągnięcia dłoni i dobicia targu. Mogła też zwyczajnie bez słowa odwrócić się i odejść, co zazwyczaj w podobnych sytuacjach robiła.
Przyjęła informacje od chłopaka nie spuszczając go ze strzału zimnego spojrzenia.
Zdecydowanie zbyt długo nie było jej na lądzie, nie chciała w pierwszej godzinie dać się od razu wciągnąć w jakieś gówno... w dodatku nie swoje. W zasadzie najistotniejszą rolę w tym spektaklu grała cena, wysokość nagrody musiała ją zwyczajnie zainteresować, albo się opłacać... to z kolei przekładało się na znaczenie kolejnego elementu jakim była legalność czy jawność całej sprawy. Jak już było wspomniane Pani Kapitan nie była na swoim terenie, nie potrzebowała zbędnych, nieswoich kłopotów.
Choć z drugiej strony, dawno nikomu zębów nie wybiła, ani flaków nie wypruła... ciężkie decyzje... ciężkie...
-W tej chwili nic więcej mi nie trzeba. Resztą zajmę się sama. - Rzuciła stanowczo, tonem wyraźnie kończącym rozmowę i spotkanie. Odwróciła się łopocząc płaszczem i ruszyła, kulejąc, w stronę głównej ulicy. Nie potwierdziła, ani nie odrzuciła zlecenia. Nie musiała. Chłopak był tylko gońcem. Nie miała zamiaru wchodzić z nim w gadkę. Zawodowo nie miała takiej potrzeby, prywatnie raczej brakowało czasu, choć musiała przyznać młodzik był dość intrygujący.

Jeśli bez kłopotów opuściła placyk i wróciła na drogę, włączyła się w strumień jej ruchu. Nawet kulejąc szła płynnie, ale stanowczo. Nie bardzo chciała zastanawiać się nad tą sprawą, a na pewno się na niej skupiać bardziej niż to absolutnie koniecznie. Traktowała ją, przynajmniej teraz, jak dodatkowe zajęcie. Coś co może zrobić, a nie musi, a najlepiej jakby sytuacja rozwiązywała się sama po drodze z jej głównymi krokami.
Rozglądając się więc swobodnie podczas swojego dalszego spaceru i chłonąc ląd, ulice, miasto i to wszystko czego nie było w koło gdy była na morzu, kierowała się w stronę centrum prawdopodobnie. Musiała potwierdzić czy polowanie na pana z brodą krasnoluda ogrodowego jest potwierdzone oficjalnym listem gończym, a nie jest jedynie prywatnym linczem. Nie będzie się pluskać w prywatnych brudach, póki nikt tych pomyj bezczelnie nie wyleje na jej pokład. Mając list gończy w ręku, miała potrzebne jej pełnomocnictwo do działania i zielone światło by zainteresować się polowaniem odrobinę bardziej.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Kitikulu Sro Cze 10, 2020 12:30 am

NIEDZIELA, PÓŹNE POPOŁUDNIE

Mimo zmęczenia po pracy i sprzątaniu domu, nie mogłem spać. Sfrustrowany tym, że już od początku dnia coś idzie niezgodnie z planem, wstałem, umyłem się i postanowiłem się przejść po mieście. Skoro spacery nocą sobie odpuszczam na czas bliżej nieokreślony, to chociaż w dzień coś porobię, względnie bezpieczny. W końcu w dzień też się zdarzają napaści i zabójstwa.
Ubrałem się adekwatnie do pogody. Zabrałem parasolkę i plecak. Wychodząc z mieszkania sprawdziłem dwukrotnie zamknięcie drzwi. Zszedłem na dolne piętro. Wróciłem do mieszkania. Sprawdziłem drzwi. Były zamknięte. Odetchnąłem w ulgą i znów zszedłem na dół. Łoś szedł za mną, merdając końcówką uniesionego ogona.
Wyszedłem na ulicę i od razu rozłożyłem parasolkę. Nie chroniłem się przed słońcem, a przed mało sympatyczną mżawką. Łoś również z parasolki skorzystał, przynajmniej przez pierwszych kilka minut, bo później zaczął krążyć wokół mnie, zbierać różne ciekawe i mniej ciekawe rzeczy, po czym rzucać mi je pod nogi. Zbierałem kamyczki, korki, udało mu się nawet znaleźć dość luźną bransoletkę, która natychmiast wylądowała na szyi kota, robiąc za ładną obrożę.
-Ale z ciebie piękniś co kochany?-powiedziałem kucając przy nim i miziając go za uszkiem, już po kilku sekundach patrząc jak kot ode mnie ucieka na kolejne poszukiwania, co jakiś czas skrzecząc na mnie głośno kiedy znalazł coś za ciężkiego dla niego do poniesienia.
Poruszałem się moją tradycyjną trasą. Mijamy sklep z materiałami i rzeczami krawieckimi, później ulica lekko zakręca w lewo, ale my w pewnym momencie odbijamy w uliczkę w prawo mijamy kilka sklepów ogólnych, parę warzywniaków i idziemy dalej prosto, około 8 długich minut. Westchnąłem ciężko kiedy kocur zaczął ocierać mi się o nogi. Zatrzymałem się więc i podniosłem go na ręce. Od razu zwilżył mi mokrą sierścią płaszcz i polizał po szyi, przez co przeszły mnie przyjemne dreszcze.
W końcu byłem w znajomej okolicy, która w dzień wyglądała zupełnie inaczej niż nocą. Dużo spokojniej, nie ma teraz nigdzie ulicznych artystów, nie ma śpiewów i magików. Może to też dlatego, że pada deszcz. Tak, to słuszna uwaga.
Zatrzymałem się przed witryną jednego ze sklepów. Spojrzałem z niesmakiem na swoje odbicie w szkle, ale pocieszyłem się tym, że chociaż mój makijaż się nie rozmazał. On mnie zawsze ratuje i sprawia, że wyglądam przyzwoicie, a nie jak jakieś niewyspane, wychudzone...coś.
Przeniosłem wzrok z siebie na pozytywki schowane za szybą. Tradycyjnie poświęciłem trochę swojego czasu na przyglądanie się im, marzenie o nich, wyobrażanie sobie ich dźwięków. Do tej pory wychodziłem z założenia, że nie kupię ich bo mnie nie stać, ale kiedy przeanalizowałem jeszcze raz spis moich oszczędności i wydatków, okazało się, że pieniądze mam. Zerknąłem na sprzedawczynię ustawiającą towar za ladą. Mógłbym wejść i sobie coś kupić.
Przytuliłem kota mocniej i powoli ruszyłem w stronę domu. Po tym jak chłodny wiatr owiał mi chude nogi, uznałem, że mam dość już spacerów. Zasuwając szybkim krokiem zastanawiałem się co zrobić. Może powinienem sobie kupić pozytywkę w ramach prezentu, nagrody? Za co? Nigdy sobie nie stawiam wyzwań. Nie dam sobie nagrody za to, że działam jak każdy inny dorosły człowiek, czyli chodzę do pracy i dbam o dom. To by było głupie. Nie będę sobie też dawał nagrody za to, że wychodzę z domu na spacery, narażając bezsensownie swoje życie i zdrowie.
Dotarłem do mojej kamienicy. Odstawiłem kota na ziemię. Wytrzepałem parasolkę i wszedłem do środka, od razu kierując się na moje piętro. Stanąłem przed drzwiami. Zmarszczyłem lekko brwi. Położyłem dłoń na klamce i odetchnąłem z ulgą kiedy okazało się, że zamknąłem drzwi przed wyjściem.

Z/T
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Mistrz Gry Sro Cze 10, 2020 7:28 pm

  Chłopak nieznacznie kiwnął głową na znak nie tyle, że rozumie, co akceptuje jej odpowiedź. Czy wziął ją za potwierdzenie czy też nie, ciężko powiedzieć. Nie wyglądał na zawiedzionego. Odprowadził ją wzrokiem, nie ruszając się z miejsca, a tylko posyłając jeszcze promienny uśmiech do małpki na ramieniu pani kapitan.
  Na ulicy wciąż raz po raz ktoś zerkał w jej stronę, czasem odruchowo, czasem z wyraźniejszym zrozumieniem. Jack miał znacznie więcej do roboty, a jego łebek nie przestawał poruszać się na wszystkie strony. Kolorowe witryny sklepowe krzyczały najbardziej, urządzone tak, by zaprezentować najwięcej szerokiego asortymentu portu.
  Droga na Plac Świętego Tharsa nie była długa, ale wymijanie ludzi, wozów i straganów robiło swoje. Tutaj zresztą nie było lepiej, ale trochę więcej miejsca ułatwiało sprawę.
  — Najjnowsza gazeta, kupujcie i czytajcie! — krzyczał na rogu pryszczaty chłopiec, wymachując plikiem papieru. — Czy jesteśmy bezpieczni we własnych domach?!
  Nieco dalej na słupie od lampy poprzyczepiano różne ogłoszenia. Ktoś chciał sprzedać mieszkanie, ktoś szukał kota, był też plakat przedstawiający portret ciemno-brodatego mężczyzny, opisem i nazwiskiem pasującego do tego, którego przedstawił chłopak. Ktoś pociął go nożem, ale całość tekstu wciąż była doskonale czytelna.

Poszukiwany podejrzany Harry Rikshard!
płeć: mężczyzna, rasa: człowiek, wiek: 48 lat, wzrost: 178 cm
cechy charakterystyczne: brunet, gęsty zarost, tęga sylwetka, ubiór kupca

Podejrzany nie stawił się na wezwanie milicji, za jego odnalezienie i sprowadzenie do przedstawicieli prawa przewiduje się nagrodę w wysokości 1 000 drachm.

Komendant Milicji w Selinday
Faraez Narhm
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Shandra Manaya Pią Cze 12, 2020 9:13 pm

Kobieta szła przed siebie. Zwyczajnie, dla siebie normalnie, choć niektórym mogła się wydać wyniosłą i zimną suką... w sumie to nią była, ale to inna pieśń. Poświęcała mijającym ją lub wyprzedzającym kobietom i mężczyznom tyle tylko uwagi ile było absolutnie konieczne... czyli w większości przypadków całe zero. Górowała nad tą rzeką ciał nie tylko charakterem i statusem, ale też wzrostem. Nie musiała się specjalnie starać by dojrzeć co chciała.
Na placu na chwilę przystanęła podając Jackowi orzeszka i rozejrzała się chłonąc otoczenie. Od gazeciarza wzięła jeden egzemplarz rzucając mu zapłatę. Nie poświęcając zwitkowi ani chwili wcisnęła go za pasek. Na czytanie będzie czas później, teraz nie wsadzi nochala w pergamin.
Ją interesował inny zwitek zapisanego pergaminu.
Wypatrzyła go niedługo potem. Zatrzymała się znowu przy słupie, na którym wisiał nieszczęsny cel o krasnoludzkiej brodzie. Przeczytała treść, spojrzała na zdjęcie i z uniesioną powątpiewająco brwią zerwała list gończy. Podpisano Komendant Milicji he?

Jej kolejne kroki więc prowadziły do posterunku. Jeśli te znajdował się w innym miejscu niż pamiętała, zapytała pierwszego lepszego miejscowego, gdzie ma się udać i tam właśnie się skierowała.
Jeśli dotarła nie niepokojona, weszła do środka i do pierwszego napotkanego milicjanta, strażnika czy oficera - zależnie kto miał takiego pecha się na nią natknąć - wystrzeliła bez ogródek.
-Muszę się zobaczyć w Komendantem Narhm'em. Prowadź, albo wskaż mi drogę. - Zakończyła władczo. Ton głosu miała chłodny, twardy i stanowczy. Podobnym tonem wydawała rozkazy na okręcie, gdy nic szczególnego się nie działo i nie musiała zdzierać sobie gardła by dodać werwy marynarzom.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Mistrz Gry Sob Cze 13, 2020 11:49 pm

Siedziba straży stała tam, gdzie zawsze. Była całkiem ładnym budynkiem, wysokim w stosunku do pozostałych wokół, co dawało dobrą widoczność na miasto. Niewielka zadaszona weranda pozwalała w spokoju czytać wywieszone na szybach frontowych ogłoszenia, nawet kiedy padał deszcz, choć zdecydowanie częściej służyła jako miejsce do spędzenia przerwy na kawę. Lekko wysłużone drzwi zaprowadziły Shandrę do kwadratowego holu z przejściem dalej i okienkiem po prawej, w którym nikogo nie było. W korytarzu natomiast nadziała się na mężczyznę w średnim wieku i w nienagannym mundurze. W ręku trzymał kubek z herbatą. Nastroszył czarne brwi i zmierzył ją nieprzychylnym spojrzeniem.
— A ktoś umiera? Nie? Jak nie, to w tej chwili wykluczone. — Machnął niedbale ręką. — Niechże pani przyjdzie za godzinę.
Ruszył dalej, a przynajmniej miał taki zamiar, do sąsiedniego pomieszczenia, które przywodził na myśl gabinet, zapewne jeden z wielu. Mężczyzna wyraźnie liczył na zostawienie go w spokoju, zdawał się też nie podzielać respektu, jakim darzyło Manayę większość społeczeństwa wybrzeża. Ot została sprowadzona do poziomu zwykłego petenta i to nawet bez zastanowienia.
W całym budynku było dość cicho. Tylko raz dał się słyszeć metaliczny dźwięk, jakby uderzyć czymś ciężkim o kratę albo wystający pręt. Parę podniesionych słów i znów spokój.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Shandra Manaya Nie Cze 14, 2020 12:31 am

Równie dobrze mógł napluć jej na buty, albo w pysk co gorsza... dla niego...
Facet chyba nieco niedowidział, skoro takie odzywki. Okej, kobieta nie spodziewała się, że KAŻDY musi ją znać, albo chociaż kojarzyć, ale potraktowanie rosłej elfki (pewnie wyższej od siebie), ubranej po marynarsku i to nie w byle portowe łachy, tylko porządne ubranie... choć to i tak mało powiedziane... z prezencją świadczącą, że taki biuralistów jak on to nosem na podwieczorek wciąga, jak wiadro pomyj było kompletnie niespodziewane.
Manaya zmrużyła oczy i typa przed skręceniem karku uratował chyba tylko fakt, że byli na posterunku milicji.
-Jeszcze NIE. Ale jak w tej chwili nie zaprowadzisz mnie grzecznie pod odpowiednie drzwi, to załatwię ci taką wyprawkę, że nie będziesz miał za co nic do gara wsadzić i zdechniesz z głodu. - Wyrzuciła twardo natychmiast po jego słowach. Pewnie kroku nie zdążył zrobić. -Z resztą jak się komendant dowie KOGO usiłowałeś spławić, to sam dla świętego spokoju w wiadrze pomyj cię utopi. - Dorzuciła. Tutaj nieco swobodniej... ale tylko troszeczkę. Inteligentny by się zorientował, że tak naprawdę kobieta ma w głębokim poważaniu co jutro stanie się z picusiem glancusiem, czy ktoś go w czymś utopi czy spokojnie do pracy wróci. Ona chciała mieć załatwioną od ręki sprawę. -Czy może łaskawemu Panu trzeba się specjalnie anonsować? - Zakończyła już złośliwie. Nie mogła sobie darować uszczypliwości. Jeśli wciąż się nie zorientował z kim rozmawia, to jego mina będzie bezcenna gdy kobieta faktycznie się przedstawi i oficjalnie zażąda natychmiastowego widzenia z komendantem. Zazwyczaj w taki prostacki sposób nie wykorzystywał swojego statusu i pozycji, ale w takich sytuacjach, było to nawet zabawne. Czasami...
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Mistrz Gry Nie Cze 14, 2020 3:38 pm

  Postawił krok i zatrzymał się na jej słowa. Skierował na kobietę równie niezadowolone spojrzenie, co wcześniej, teraz jeszcze dorzucając sporą dozę pewności siebie, kiedy kobieta zaczęła mu grozić. Nieznacznie zmrużył ciemne oczy, ważąc słowa w myślach.
  — Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na "ty" — odparł, odwzajemniając jej ton. — I nie wydaje mi się, żebyśmy stali na okręcie, więc niech lepiej zachowa pani swoje pomyje dla marynarzy. — Uniósł nieznacznie podbródek, patrząc na nią przez moment. Na jego ustach pojawił się cień kpiącego uśmiechu. — Jak już mówiłem, łaskawy pan jest teraz zajęty, a skoro ma pani czas, żeby tu stać i się kłócić, to nie wiem, czy chciałby, żeby mu zawracać głowę. — Przeniósł ciężar ciała na drugą nogę i nieznacznie rozłożył ręce. — Ale proszę bardzo. Korytarzem w prawo, na dół i do końca. Trudno nie trafić — dodał tonem sugerującym, że nie ma zamiaru iść razem z nią i jeśli tylko ruszyła we wskazanym kierunku, wrócił do swoich zajęć.
  Przyjemny, wyłożony drewnem korytarz zmienił się przy wejściu na schody. Klatka prowadziła w górę i w dół, przy czym ten drugi kierunek był oddzielony solidnymi drzwiami. Otwarły się przed Shandrą bez problemów. Ażurowe, metalowe schody poprowadziły ją do chłodnego korytarza z tych samych materiałów. Mierne oświetlenie zapewniała lampa oliwna raz na kilka metrów. Nad jej głową biegły rury, w których szumiała woda, ich powierzchnia wydawała się oszroniona. Powietrze było suche, ale zimne, a im dalej szła, tym wyraźniej widziała delikatną mgiełkę przed swoimi ustami. Minęła kilka drzwi, jedno przejście w bok i stanęła przed wejściem podpisanym "SPT-5". Z wnętrza dobiegało kilka stłumionych głosów.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Shandra Manaya Nie Cze 14, 2020 7:15 pm

"Wyżej sra jak dupę ma." Skwitowała w myślach zachowanie mężczyzny. Nie to, żeby ona była wzorem kultury do naśladowania. Przynajmniej prosto z mostu powiedziała czego chce. A ten pożalcie się bogowie przedstawiciel służb publicznych, który powinien dla społeczeństwa być, wsparciem służyć i pomocą, olał sprawę ciepłym moczem z mocnym przekonaniem o swojej wyższości i ważności. Jeden dzień na jej okręci i by się szczur lądowy naprostował, albo złamał. Dowiedział by się co to znaczy życie.
Szkoda jej oddechu.
Ostatecznie, mimo tych rozważań, wskazał jej drogę. Nie siląc się na żaden odzew więcej, kobieta zwyczajnie ruszyła w tamtym kierunku.
Lubiła konkrety, a nie takich zasrańców w papierkach. Młody, który jej zlecenie zaprezentował przynajmniej bez owijania w bawełnę kawa na ławę.
Wystrój wnętrz był jej obojętny, choć ten dziwny spadek temperatury był niepokojący. Rozumiała lato, upał, wybrzeże, może chcieli się schłodzić... ale tu aż para z pyska szła! Biedny Jack też był zdezorientowany, drżąc przycupnął na ramieniu niemal wtulając się w szyję elfki.
SPT-5... a co to niby znaczy. W sumie równie dobrze mogło być tu napisane RPG-3 albo HCV-13 bez znaczenia.
Wspominałam już, że kobieta nie była wzorem do naśladowania jeśli chodzi o kulturę czy obycie? No właśnie. Po prostu nacisnęła klamkę i jeśli drzwi nie były zakluczone, to weszła do środka. Bez pukania, bez zapowiedzi, bez zaproszenia. Ej, miała sprawę i czym prędzej dowie się kilku rzeczy tym szybciej stracą ją z oczu. Same plusy! Konkret panowie konkrety się liczą.
Więc jeśli nie znalazła się nagle jakiejś dziwacznej sytuacji ani miejscu, tylko w biurze komendanta przerywając jakąś rozmowę, od razu ruszyła do biurka dowódcy.
-Kapitan Shandra Manaya. Potrzebuję informacji na temat TEJ sprawy. - Konkrety nie? Przedstawiła się prosto z mostu, idąc sięgnęła do paska za pergamin z listem gończym i położyła go twardym ruchem na biurku tam też się zatrzymując i spoglądając na komendanta (?). Ton miała twardy, chłodny, nieco służbowy jakby to najbliżej nazwać. Nie była tu prywatnie, a przynajmniej chciała żeby to właśnie na "służbową" wizytę wyglądało. Była egzekutorem, wilkiem morskim, psem gończym Cesarza, być może właśnie podjęła trop, a oni musieli jej udzielić informacji, bo oskarży ich o utrudnianie pracy, śledztwa, zatajanie informacji, działanie na szkodę cesarstwa, zdradę stanu... oczywiście wszystko na wyrost, ale nie ukrywajmy, jeśli ludzie wierzyli, że coś takiego mogłoby się stać gdy wejdą jej w drogę, sprawy stawały się nieco łatwiejsze do załatwienia...
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Mistrz Gry Pon Cze 15, 2020 12:44 pm

  Zaraz po wejściu Shandrę czekała niespodzianka, bo bynajmniej nie znalazła się w przytulnym gabinecie. Pomieszczenie było całkiem spore, a ona weszła od prawego rogu prostokąta. Ściany i sufit wygipsowano na biało, dla spotęgowania światła znacznie gęściej rozłożonych lamp, zaś pod butami zadzwoniły duże białe kafelki. Pod tymi nieskazitelnymi ścianami stały różnego rodzaju i wielkości szafki, w niektórych zza szyby widać było szklane naczynia o dziwacznych kształtach, jakich lubili używać alchemicy, a także inne przyrządy. Niektóre Manaya z pewnością umiała chociażby skojarzyć przez swe zabawy z truciznami, część z nich wywleczono na boczne stoły i blaty. Były też schowki wbudowane bezpośrednio w ściany, ze dwa biurka zawalone bardziej papierkową robotą, ale to, co jako pierwsze powinno rzucić się w oczy, to duży stół na środku, otoczony czworgiem ludzi. Trzech z nich ubranych było w białe kitle, jeden nosił mundur oficerski milicji, a wszyscy pochylali się nad leżącym na stole ciałem kobiety. Nawet przez wszechobecny chłód przebijał się powoli nieprzyjemny zapach kilkugodzinnych zwłok.
  — Zaraz, zaraz, co pani tu... — zaczął jeden z lekarzy, chłystek około trzydziestki, ale powstrzymał go mężczyzna w mundurze.
  — Zostaw, Math. — Wąsaty brunet wycofał towarzysza i stanął przed Manayą. — Komendant Narhm — rzucił niedbale, zaraz odbierając od niej świstek papieru, na który tylko rzucił okiem i pomasował sobie czoło, na którym już pojawiały się zmarszczki. — Dobrze, chodźmy... Pracujcie dalej, panowie. — Wyszedł z laboratorium i poprowadził ją z powrotem na górę.
  Faraez z pewnością wiedział trochę więcej o pani kapitan, bo nawet nie trudził się na uprzejme gesty w drzwiach, które tylko wydłużyłyby ich podróż do gabinetu. Ten znajdował się na pierwszym piętrze i prezentował się jak każdy inny gabinet. Czyli niezbyt ciekawie, jeśli ktoś nie chce przeglądać sterty akt, listów i sprawozdań.
  — Szczerze nie spodziewałem się, że ktokolwiek się tym zainteresuje — mruknął przeglądając szufladę z papierami. — Handlowcy co chwilę mają jakiś problem życiowy, ludzie się przyzwyczaili... O, tutaj jest. — Podał Manayi cienką teczkę z opisem podejrzanego i streszczeniem sprawy. — Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu, kiedy na Riksharda wpłynęło oskarżenie od hrabiego Thomasa Elleville. Gość jest mecenasem sztuki i innych pierdół, jeden z pracowników magazynu Kervell zwierzył mu się z wątpliwości, jakoby handel zagranicznymi zwierzętami tam robił pieniądze na lewo. Rikshard zaprzeczał. Milicja zrobiła najazd, przy okazji odkrywając też nieścisłość w przewożonej przez kompanię broni, a tu już poważna sprawa. Tydzień temu Rikshard zniknął. Jego zastępca w interesach, Jeffrey Jullborn, twierdzi, że obawiał się tu o bezpieczeństwo swojej osoby, ale nie ma pojęcia, dokąd się udał. — Komendant oparł się ręką o biurko. — Póki co, nie możemy postawić mu pełnych zarzutów, bo możliwe, że, jak sam twierdzi, został wrobiony. Nie powiem jednak, jego zachowanie temu przeczy. Coś jeszcze?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Shandra Manaya Pon Cze 15, 2020 10:21 pm

Więc trafiła do jakiejś kostnicy albo innego prosektorium. Mimo chłodu waliło trupem. Nie to, żeby kobiecie ten zapaszek jakoś specjalnie przeszkadzał, nawet się nie skrzywiła. Uniosła jedynie lekko brew na widok martwego ciała. Milicja widać miała pełne ręce roboty. Całe pomieszczenie obejrzała krótkim spojrzeniem, chłodny wzrok nawet zawiesiła na chwilę na lekarzach, po czym skupiła się na komendancie. Facet konkretny. Profesjonalista. Nawet jeśli zachowanie kobiety niespecjalnie mu się podobało, to nic nie dał poznać po sobie. Zapewne chciał mieć tą rozmowę możliwie szybko z głowy tak jak i ona. Nie cyrtolił się nawet na uprzejmości typu panie przodem. Prawidłowo.
Tak sprawy załatwiało dwoje konkretnych ludzi.

W gabinecie odebrała chudą teczkę i zajrzała do środka słuchając w milczeniu słów mężczyzny. Akta nie były imponujące, faktycznie nikt nie trudził się na większe śledztwo, albo poszukiwania Riksharda.
-Sprawa capi śniętym śledziem na milę. - Podsumowała oddając teczkę. Wiedziała jak cel wygląda, miała cynk dokąd się udał. Dodatkowo potwierdziła, że był oficjalnie ścigany, potrzebny żywy. W zasadzie nic jej nie było potrzebne. W dupie miała czy gość jest winny czy nie, czy ktoś go wrabia, czy faktycznie robi ciemne interesy. Nie jej się będzie tłumaczył. Zbędne problemy i rozterki. Jako łowca nagród nauczyła się dekady temu, że głębsze rozkminy nad winą czy życiem kontraktu powoduje tylko zbędne komplikacje i wątpliwości.
-Nie moje śledzie nie mój problem. Nie będę prowadzić śledztwa, od tego macie ludzi. Ale jak mi Rikshard w łapy wpadnie to go tu odstawię. - Powiedziała obojętnie. Rzuciła jeszcze obojętne spojrzenie po zawalonym papierkami pomieszczeniu po czym odwróciła się do wyjścia. -Miłego. - Dorzuciła spokojnie trącając palcem czubek swojego kapelusza. Takie swoiste okazanie szacunku lub/i podziękowanie za szybkie, profesjonalne załatwienie sprawy.
I do widzenia.
Nie czepiając nikogo więcej, zadowolona w duchu opuściła posterunek.

Cóż, teraz mogła się jeszcze rozejrzeć po straganach i rzemieślnikach i ogarnąć jak kursują promy lub inne połączenia do Adren.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Mistrz Gry Czw Cze 18, 2020 12:54 pm

  Uniósł nieco brwi ku aprobacie jej opinii i pokiwał głową.
  — Ano — przyznał tonem osoby dobrze obeznanej. Cóż, Narhm niejedną już sprawę widział w życiu, nie jedną też prowadził osobiście i miał wyrobione swoje opinie i przeczucia. — Choć teraz i ja mam ważniejsze problemy na głowie. — Machnął ręką i odłożył teczkę na miejsce. Obejrzał się na Shandrę, mierząc ją spojrzeniem. — Tylko w jednym kawałku, bo inaczej robota się rozmnoży — rzucił poniekąd żartem i zwrócił się do wychodzącej już kobiety. — Dobrych wiatrów — rzucił za nią. Jeśli nie zamknęła za sobą drzwi, nie kłopotał się tym. Zrobił porządek na biurku i w papierach, po czym wrócił do pozostawionych w piwnicy kolegów i trupa.

  Gwar miasta ponownie ją powitał za drzwiami. Kilka par oczu znów skierowało się w stronę pani kapitan, choć pewnie robili to z każdym interesantem przybywającym do straży. Coś ciekawszego niż brak masła na targu, idealna karma dla ulicznych ploteczek.
  Najbliższy prom do Adren odpływał za około pół godziny, z całkiem porządnego stanowiska w pobliżu głównego budynku Gildii Rybackiej. Cena była przyzwoita, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
  Nie szukając niczego konkretnego, można by długi czas błądzić między straganami na placu kupieckim. Uciążliwe mogło być lawirowanie między grupkami ludzi, często łażącym w koło jak te barany i nie patrzącym, gdzie się cofają, ale niektóre kunsztowne drobiazgi z pewnością były warte takiego poświęcenia. W pewnej chwili uwagę Manayi przykuło małe, ale bardzo kolorowe i krzykliwe stoisko z szyldem "Kropla Magii i Herbata".
  Kiedy podeszła bliżej, mogła zobaczyć młodego mężczyznę o śniadej cerze i błyszczącym uśmiechu, którym ją powitał, zaraz wracając do tłumaczenia jakiejś młodej damie, jak działa wyciąg z grzywy jednorożca i anyżku. Ubrany był równie papugowato, co jego dobytek. Na straganie leżały różne paczuszki ziół, buteleczki, fiolki i puzderka na mazidła, ale całość zapachu nie tworzyła kakofonii, a o dziwo była całkiem przyjemna. Wszystko z fantastycznymi stworzeniami i materiałami w opisie, znalazł się nawet sproszkowany kamień filozoficzny do rozpuszczania w wodzie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Shandra Manaya Sro Lip 01, 2020 7:51 pm

-Na liście nie było dopisku "żywy lub martwy". NIESTETY. - Odpowiedziała swobodnie, poniekąd potwierdzając słuszność ostrzeżenia mężczyzny. Manaya nie była z tych co się pierdolą w tańncu... martwi zazwyczaj sprawiali mniej kłopotów i byli łatwiejsi w transporcie. Tu, jeśli przyjdzie co do czego, cel może być co najwyżej nieprzytomny i jak to określił "w jednym kawałku".

Kobieta wychodząc zamknęła za sobą drzwi. Nie była chowana w oborze tylko na ulicy, drzwi za własnym dupskiem potrafiła zamknąć, przecież od tego nikomu korona nie spada... zwykła normalna rzecz. No bądźby poważni, może konwenanse miała w głębokim poważaniu, ale zamknąć za sobą drzwi potrafiła.
Na mieście znowu otoczył ją tłok i gwar. Przemierzała kolejne alejki wyłapując wzrokiem co interesujące stragany, obiekty czy persony. Niestety... albo stety nic szczególnego. Jedno stanowisko było... inne. "Kropla Magii i Herbata". Ktoś miał inwencję. Przystanęła oglądając skarby właściciela. Z każdym podpisanym eksponatem i substancją jej brew leciała wyżej i wyżej by zenit osiągnąć po przeczytaniu "Kamień Filozoficzny".
Powstrzymała się by by nie parsknąć, zarechotać, pacnąć się w czoło... cokolwiek... zachowała kamienną twarz... poza brwią, którą wciąż miała uniesioną.
-A Gwiezdny Pył, Włókno ze Smoczego Serca, Włos z Grzywy Jednorożca i Pióro z Ogona Feniksa znajdziemy? - Zapytała, niby poważnie, jak znawca, ale wprawne ucho wyłapałoby kąśliwą, nieprzyjemną nutę, która zdradzać by mogła kłopoty... przy odrobinie złej woli, którejś ze stron. Niby zaczęła gierkę, ale mając na uwadze, że do najbliższego promu wcale nie ma tak wiele czasu, nie miała ochoty i zainteresowania jej kontynuować. Obstawiała że większość, jak nie wszystkie jego magiczne przepisy to wielka ściema i jedno kłamstwo, że prócz faktycznych składników przyjemnie aromatycznych, powszechnych, naturalnych, nie ma tam nic magicznego. Odeszła więc zostawiając w powietrzu zawieszone swoje toksyczne pytanie.

Jeśli młodzik nie wyskoczył z żadną prowokacją, ruszyła dalej, kierując się już prosto na przystań. Miała zamiar zapłacić za swoje miejsce na promie i obyć tą "podróż" spokojnie ulokowana gdzieś na uboczu, by móc obserwować sobie innych pasażerów i leniwie skubać ziarenka z Jackiem
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Mistrz Gry Wto Lip 07, 2020 6:53 pm

  Paru klientów, którzy pechowo znaleźli się zaraz obok Manayi, odsunęło się delikatnie, albo rozpoznając kobietę, albo też wyczuwając jej ton głosu. Mężczyzna z kramu podniósł wzrok i obdarzył ją szerokim uśmiechem. Nie zauważył lub też zignorował sceptyczne nastawienie, nie chcąc psuć sobie skrupulatnie wypracowanej opinii znawcy.
  — A może, może... Ale takie rzeczy to już, oj, kosztują... — Lekko pokręcił głową, wykonując palcami gest mamony. Jego słowa nie sugerowały jednak zaczepki, a tylko odpowiedź na podobnym poziomie, jeśli można to tak ująć. Nie wołał za nią, kiedy odchodziła, szybko zajął się poważniejszymi klientami, których chyba zaintrygowały jego ostatnie słowa. Fascynujące, jak naiwni potrafią być ludzie... A może elfy?

  Prom już czekał, kiedy Manaya dotarła do odpowiedniego portu. Odbił od brzegu punktualnie, rozkładając skromny żagiel, który akurat mógł wspomóc wiosła. Pogoda była wyśmienita, niebo czyste, od wody bił przyjemny chłód, a spokojna bryza pchała ich w stronę celu. Choć kilku pasażerów zwróciło na nią wyraźną uwagę, to jednak nikt nie próbował zaczepiać Shandry. Tylko jakiś mały chłopczyk uśmiechnął się na widok małpki i od czasu do czasu korzystał z okazji, by się jej z daleka przyjrzeć.

Shandra z.t.
zapraszam do Adren
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Kitikulu Nie Lip 12, 2020 1:37 am

NIEDZIELA, PÓŹNE POPOŁUDNIE

Minął ponad tydzień odkąd mnie kot podrapał po twarzy. Jeszcze tylko kilka zadrapań na policzku było widocznych. Mimo tego, oraz mimo pochmurnej pogody, postanowiłem się przejść po mieście.
Trasa była zwyczajna, taka jak zawsze. Mijamy sklep z materiałami i rzeczami krawieckimi, później ulica lekko zakręca w lewo, ale my w pewnym momencie odbijamy w uliczkę w prawo mijamy kilka sklepów ogólnych, parę warzywniaków i idziemy dalej prosto, około 8 długich minut.
Zerknąłem na kota, który dzisiaj jakoś był żywszy niż normalnie. Trochę mnie to zmartwiło, ale może jest taki, bo nie ma się z nim tak dużo bawić w domu. Może powinienem przygarnąć jakiegoś kota, żeby Łoś nie siedział sam w domu, gdy go czasem muszę zostawić.
Zajrzałem przez szybę do sklepu. Wziąłem głęboki oddech. Chwyciłem kota w ręce i przytuliłem do piersi, od razu zaczynając go głaskać na uspokojenie. Kolejny wdech i wchodzimy do sklepu.
-Dzień dobry.-przywitałem się dość nieśmiało jak dla mnie. Sprzedawczyni mimo mojego łagodnego tonu aż podskoczyła, gdyż zapatrzona była w wystawę na półkach za ladą.
- A dzień dobry, dzień dobry. No aż taki dobry to może nie być, bo się zbiera chyba na burzę, ale podejrzewam, że w nocy raczej padać będzie. -rozgadała się lekko i wytarła dłonie w sukienkę do kolan.- W czym mogę służyć? Coś doradzić? -szczerze to nie wiem w czym jeszcze mogłaby służyć, z tego co wiem w tym sklepie są same pozytywki, może ma jeszcze coś w ofercie, o czym nie wiem.
-Ym..Tak. Szukam pozytywki, która grałaby jakąś spokojną, powolną melodię. Nie chodzi mi o smutną, tylko o coś na styl kołysanki.-tutaj nabrałem już nieco odwagi, przyznam.
Kobieta skinęła głową i ruszyła do jednej z półek.
- U mnie wyboru aż takiego niestety nie ma tego typu melodii, ale kilka się znajdzie. -odpowiedziała, pełna zapału i chęci pomocy. Już po chwili słuchaliśmy razem pozytywkowej muzyki, ale żadna melodia mi nie do końca podchodziła. Były piękne, ale nie czułem, żeby to było to, z resztą sam nie wiedziałem, czy już chcę kupić czy tylko się rozglądać.
Wymieniłem ze sprzedawczynią jeszcze kilka zdań, a ta poleciła mi inny sklep z pozytywkami, należący do tego samego właściciela, co ten. Na kartce rozpisałem sobie wskazówki jak tam dotrzeć i ruszyłem w trasę.
Szedłem i szedłem, rozglądając się niespokojnie, bo choć to ciągle w pewnym sensie nie tak dalekie okolice mojego domu, to nie byłem w nich sam nie wiem jak długo. Łoś szedł za mną. Mój dzielny towarzysz czasami się zapominał i musiałem na niego czekać kiedy wygrzebywał coś z pobocznej alejki, a czasami szedł pięknie przy nodze, ocierając mi się o nią.
W końcu dotarłem na miejsce. Odetchnąłem z ulgą, że mi się udało tutaj trafić. Boję się, że gdybym się zgubił, to już bym się nigdy nie odnalazł. Stałem przed sklepem i w zamyśleniu przypatrywałem się pozytywkom. Zanim do pierwszego sklepu wszedłem, to długo się czaiłem, tutaj nie sądzę by było inaczej. Może za miesiąc, może za dwa wejdę do środka, a może i za trzy. Ukradkiem zerkałem na sprzedawcę, rozmawiającego właśnie z jakimś ojcem i jego córką. Nie będę im przeszkadzał. Byłoby niezręcznie gdyby zobaczyli, że się gapię na nich.
Spojrzałem na Łosia, którego ruda kita właśnie znikała w jakiejś uliczce. Pewnie zaraz ucięty łeb ryby mi przyniesie, albo jakiś piękny patyk.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Sanarin Nie Lip 12, 2020 10:33 pm

Wiele w moim życiu przez ostatni czas się nie działo. W kółko opieka nad zwierzakami, klienci, sprzątanie domu. I w trakcie jakieś przerwy, by coś zjeść. Całkiem dobrze, że tak powiem. Trochę nudnawo. Jedyne co się zmieniało to problemy moich klientek i ich pytania.
Miłe, kochane kobiety z nich. Jedna z nich mi ciasto przyniosła. Tak o, jako prezent, bo pomogłem jej w sprawie rodzinnej. Ach, wypytywała się mnie co ma zrobić, jak jej syn nie słucha. Wie, że ja młody też jestem i co ja sam chciałbym może usłyszeć w takiej i takiej sytuacji. Jak mógłbym jej nie pomóc? Taka z niej cudowna kobieta jest. Spławić jej nie mogłem. Ostatecznie ich sprawa jakoś się rozwiązała. Problemów już nie mają. Lubię pomagać innym i wiedzieć, że dobrze im się później powodzi.
Od czasu do czasu muszę zrobić sensowne zakupy. Kwestia uzupełnienia zapasów. Nie tylko żywieniowych, wszak muszę dokupić jeszcze świeczki i kadzidełka. Ładnie niektóre kadzidła pachną. To ważna część moich rytuałów. A poza tym to mydło do mycia, nie tylko siebie, ale czymś naczynia pozmywać też muszę.
Szedłem sobie przez miasto z Kotką moją śliczną przy nodze. Kochany kot, nie ucieka ode mnie, drepcze sobie z uniesionym do góry ogonkiem. Niczym się szczególnie nie przejmuje. Psy wszelakie ignoruje, ludzi też. Na koty specjalnie nie natrafiamy. Chowają się kudłacze po śmietnikach pewnie.
Jeżeli miałbym wskazać kogoś kogo szczerze kocham, to ją. A ona kocha mnie. Tak myślę. W końcu nie ucieka ode mnie, czasem mi mruczy. Dbam o nią jak o nikogo innego. Może się tak zachowuje tylko dlatego, że jej rybkę obiecałem kupić? Kto ją tam wie. Chciałbym jej w myślach czasem czytać.
Zakupy nam jakoś szły. Miałem swoją dużą torbę na rzeczy. Właśnie wychodziłem z kolejnego sklepu i do następnego zmierzałem. Brakowało mi wyłącznie świeczek zapachowych i kadzideł. A... I zapałki by mi się przydały jakieś. Straszyć swoich klientek swoimi umiejętnościami w razie czego nie chcę.
Owinąłem się swoją narzutką i poszedłem dalej. Boso, oczywiście. Jakbym wdepnął w szkło, to się trudno mówi. Kolejna blizna nie jest mi straszna. Zakażenie także. Z resztą, znając życie w nocy i tak bym skomlał, że byłoby lepiej, gdybym na takowe zakażenie padł. Ach, ten mój mózg kiedyś sam mnie do grobu wprowadzi, a nie jakaś choroba.
Zatrzymałem się przed sklepem, nie zwracając szczególnie dużej uwagi na otoczenie i ludzi dookoła mnie. Przykucnąłem sobie przy mojej łysawej Kotce, pogłaskałem ją delikatnie po głowie, na co ona zareagowała dźwięcznym mruknięciem.
-Poczekaj tutaj na mnie kochana. Daj mi kilka chwil i do Ciebie wrócę. Będziemy się do domu zbierać i obiad smaczny zrobimy... - Kolejne miauknięcie usłyszałem z jej strony. Uśmiechnąłem się do niej.
Wstałem na równe nogi i patrząc na nią, czy w miejscu zostaje wszedłem do sklepu.
Co jak co, ale ona ruszyć się to się nigdzie nie ruszy. Lojalny i słuchający kot. Będzie siedzieć tam sobie, obserwować ludzi. Może się wyliże po grzbiecie lub łapkach. Ja w tym czasie zajmę się swoimi sprawami. Prędko znajdę to czego potrzebuję. Już myślami odbiegałem i tak daleko, do tego co przyrządzić nam na obiad.
Sanarin
Sanarin

Stan postaci : Wyborny.
Ekwipunek : Sztylet, zestaw kart tarota, mieszek z pieniędzmi, mieszek z ziołami nieznanego pochodzenia

Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Sapon244 (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Kitikulu Nie Lip 12, 2020 10:59 pm

ŁOŚ

Spacer z właścicielem się przedłużał, ale ja nie narzekałem. No gdzie!? Ja nigdy nie narzekam na spacery, ja spacery kocham. Mimo tego w końcu jednak musieliśmy się zatrzymać. Kitek nie chodzi dla samego chodzenia, nie spaceruje, bo lubi, zawsze idzie gdzieś i po coś, no chyba, że idzie do portu, do portu lubi sobie pójść, żeby porysować, więc to też jest po coś.
Patrzyłem chwilę na niego, ale później trzepnąłem uszkiem i poszedłem poznawać najbliższe otoczenie. Ostatnio znalazłem bransoletkę, z resztą mam ją teraz na szyi. Może teraz też coś znajdę. Podążałem za różnymi zapachami, oglądając każdą rzeczy, leżącą na ziemi. Miałem dużo czasu. Właściciel jak stanie przed sklepem, to potrafi stać i stać.
Wróciłem na główną ulicę. Zerknąłem na Kitka i się nie myliłem, dalej tam stał. Wytrzepałem się, na stojąco podrapałem się po głowie tylną nóżką. Czas zwiedzać dalej.
Odbiegłem może pięćdziesiąt metrów od mojego prywatnego chudzielca, co lubi jak mu się mruczy przy uchu kiedy się ze sobą zabawia, i wtedy też zobaczyłem ją... Kicię, trochę łysawa była, dlatego też uznałem, że możliwe, że wiekowa.
Obserwowałem ją w bezruchu kilka sekund, a później ruszyłem w jej stronę miękkim kłusikiem, ponownie się zatrzymując, ale tym razem zaledwie dwa metry od niej. Końcówka ogonka mi zadrżała.
-Dzień dobry.-zaskrzeczałem przyjaźnie, postępując jeszcze dwa kroczki w stronę nieznajomej, wyciągając nosek w jej stronę. Z góry zakładałem, że jest dość przyjazna, w końcu niemalże wszystkie koty jakie znam takie są.-Ładną mam bransoletkę?-miauknąłem badawczo i zrobiłem jeszcze kilka kroczków, po czym usiadłem, unosząc nieco głową by pokazać szyję. Takiej kotki, to nigdy nie widziałem. Może jej zaimponuję?
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Sanarin Nie Lip 12, 2020 11:14 pm

KOTKA

Cierpliwie szłam za swoim właścicielem. Miło tak czasem jest wyjść z domu, pozwiedzać. Sama miasta dobrze nie znam, bałabym się, że się jeszcze zgubię, albo co gorsza, coś się stanie mojemu Sance.
Poznawanie nowych osób i zwierząt mi nie leży. Tak samo nie uciekam od niego i nie szukam po alejkach, które się rozchodzą w różne strony nowych rzeczy. Tak jak jest, jest dobrze. Gdybym miała iść tam gdzieś, gdzie ciemno jest z Sanką - poszłabym. W końcu byłabym z nim. Mój właściciel jest mądry, na pewno z nim bym się nie zgubiła.
Usiadłam sobie na ziemi. Kazał mi poczekać, to poczekam sobie na niego. Może i w tym sklepie zamierza mi coś kupić? Po oknach co są i po podłużnych cośkach, co w nich stoją, nie spodziewam się w duchu niczego dla mnie. Choć, kto tam wie tych ludzi? Może rybki tam chowają przed ciekawskimi kotami i sprzedają ludziom?
Umyłam sobie łapki, czekałam sobie dalej na mojego Sankę. Sama czekam na to, aż do domu wrócimy i obiad mi przygotuje. Zawsze ja dostaję pierwsza. Później sobie robi. Taki z niego kochany człowiek, dba o swoją damę...
Nie spodziewałam się spotkać jakiegoś kota. Ot co, żadnego nie widziałam od... Od, nawet nie wiem. Nie jestem w stanie określić. Spojrzałam na rudzielca co mkną do mnie. Poczułam go, więc nie mogłam tak zignorować zapachu, co do mnie leci. Zastrzygłam uszami, oblizałam raz jeszcze łapkę, co mi w powietrzu wisiała. Nie odwracałam od niego żółtych ślepi. Nie wyglądał na jakiegoś bojowo nastawionego.
-Witam. - Odmruczałam i postawiłam łapkę na ziemi. Chciał się tylko pochwalić tym co ma? Co to za kot. Owinęłam ogon dookoła siebie i końcówką machnęłam. -Owszem, ładną masz. Nie dusi Cię? - Łepek przechyliłam, do przodu wysunęłam. Noskiem drgnęłam wraz z naciągnięciem się jego zapaszkiem. Nowość sama do mnie przyszła. To czemu bym poznać jej nie miała? Albo raczej, jego.
Sanarin
Sanarin

Stan postaci : Wyborny.
Ekwipunek : Sztylet, zestaw kart tarota, mieszek z pieniędzmi, mieszek z ziołami nieznanego pochodzenia

Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Sapon244 (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Miasto Empty Re: Miasto

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach