Miasto

+8
Vigi
Cerbin Amenadiel
Killian Falone
Da'Mir
Sanarin
Shandra Manaya
Kitikulu
Mistrz Gry
12 posters

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Mistrz Gry Pon Wrz 28, 2020 2:59 pm

Właściciel pojawił się już za chwilę w drzwiach na zaplecze. Lekko pomarszczoną, ale łagodną twarz zdobiły mu zupełnie siwe włosy i krótka broda z wąsami. Od czoła, przez środek lewego oka, po policzek ciągnęła się cienka blizna, a samo oko było zabielmione. Drugie ciemne i bystre. Każdy jego krok zaznaczał stuk laski o podłogę, dziadek kulał trochę na prawo, ale ogólnie trzymał się nieźle.
— A i owszem, droga pani, a jeszcze lepsze było jej sporządzenie. — Podszedł do biurka i usiadł, opierając laskę o blat. Zerknął na zegarek w kieszeni kamizelki, potem znów na Manayę, dając znać, że nadal słucha. — Ha! — skomentował jej słowa z uśmiechem i machnął ręką. — Nie słodź pani papierom, tylko pokaż, co tam ma. Wizjonerzy nie marnują czasu na czcze przechwałki — stwierdził i zawiesił na niej wyczekujące spojrzenie, a ręką opartą o biurko pogładził brodę.
Burek leżący pod drzwiami chyba wrócił do spania.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Shandra Manaya Pon Wrz 28, 2020 9:29 pm

Całkiem rozsądne spostrzeżenie. No i Shandra zdecydowanie wolała ciągnąć z butelki. Czasami jednak okoliczności bardziej pasowały do szklanic. Nic na to nie poradzą. Ostatecznie miksturę nasenną też można dodać i do butli... chyba, że ktoś łyka tylko z własnej piersiówki.

Jej celem okazał się całkiem sympatyczny dziadyga... i to o ostrym humorku i bystrym umyśle. Uśmiechnęła się półgębkiem. Bez zbędnych więc słów więcej, sięgnęła do tuby przy pasku, odpięła wieczko i odkręciła je, a z wnętrza wyjęły zwitek pergaminu. W zasadzie jak się okazało zaraz to dwa.
Rozwinęła je na blacie stołu, ostrożnie, obok siebie.
Dała mężczyźnie chwilę kolejną w ciszy by mógł rzucić na projekty okiem. Kiedy zyskał ogólne pojęcie o zleceniu jakie szykowała kobieta, zaczęła precyzować plany.
-Potrzebuję dwóch nowych karwaszy. Oba mają mieć ukryte, wysuwane ostrza od strony wewnętrznej przegubów. Jednak każdy dodatkowe wyposażenie będzie miał inne. Lewy karwasz... choć w zasadzie to będzie cała rękawica, ma być wyposażony ponadto w zminiaturyzowany jednostrzał i wyrzutnie kotwiczki z linką i wciągarką. Nie obchodzi mnie JAK, zależy mi na tym, żeby kotwiczka, linka i cały mechanizm otrzymały ciężar dwojga dorosłych osób, a zwijarka była choć na tyle sprawna by pomagała we wspinaczce, jeśli niemożliwe będzie samodzielne wciągnięcie pełnego obciążenia. - Mówił jak zwykle rzeczowo. Konkretnie na temat. Wiedziała co potrzebuje i palcem wskazywała na planach poszczególne elementy.
-Prawa ręka to już tylko karwasz, w komplecie ze wspomnianym wcześniej wysuwanym ostrzem i tylko jednym udogodnieniem, które ułatwi mi życie na okręcie. - Tu przeniosła dłoń na drugi plan. -Potrzebuję haka ślizgowego. Zamontowanego tak, by niepotrzebny nie przeszkadzał. Z możliwością wysunięcia go błyskawicznie w razie potrzeby, który podczas zjazdu po linie utrzyma ciężar też dwojga dorosłych osób. - Dała znowu chwilę ciszy i możliwość ogarnięcia planów do kompletu z jej wskazówkami. -Chodzi o mechaniczną trwałość i wytrzymałość. Pomijam kwestię możliwości moich mięśni. To jest niezależna sprawa, która nie powinna mieć wpływu na całość. Jeśli trzeba zaangażować w to magię, zrób to. Koszty nie grają roli. Chcę EFEKTÓW. Z dodatków poproszę o oficerki z wmontowanymi w obcasy ostrzami wysuwanymi w tył. - Dodała już jakby od niechcenia. No nie ma co, elfka lubiła być przygotowana n każdą okoliczność... zwłaszcza po kilku ostatnich dniach na lądzie utwierdziła się w przekonaniu, że kilka nowych zabawek jak najbardziej jej się przyda... i jak najbardziej może sobie na nie pozwolić.
Teraz to ona zawiesiła na rozmówcy, ciekawe, wyczekujące spojrzenie.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Mistrz Gry Wto Wrz 29, 2020 2:28 pm

Rozprostował dłońmi pergaminy i przycisnął do blatu w tym czy innym rogu, który za bardzo chciał się zwijać. Jego mina wyraziła zainteresowanie już od samego początku, a im dalej, tym ciekawiej. Nie wyglądał na zmieszanego, raczej jakby w głowie przygotowywał już detale i stos poprawek do autora rysunku.
Manaya zaczęła wyjaśniać. Zerknął na nią krótko i powrócił oczyma do schematów. Podobało mu to, jak mówiła. Krótko, jasno i na temat, bez zbędnych epitetów i dróg naokoło, jak to mają w zwyczaju przeciętni klienci. Nie rozumieją, że najważniejszym zadaniem inżyniera jest stworzyć rzecz funkcjonalną, jeśli szukają przede wszystkim artyzmu, powinni się zgłosić do malarza.
- A powinno panią obchodzić JAK, bo od tego zależy wiele istotnych szczegółów - zauważył i słuchał dalej, teraz o drugim karwaszu, którego konstrukcja była znacznie prostsza. Hak właściwie mógł być wyposażony we wzmocniony mechanizm ostrza, tak, żeby szarpanie za niego nie posłało go w drobny mak.
Ponownie pokiwał głową, kiedy sprecyzowała siłę udźwigu. Oczywiście, że nie zakładał w tym jej własnej sprawności, nie miałoby to wiele sensu w takiej konstrukcji. A i też nie wyglądała na jakąś chudzinkę. Na wspomnienie butów, podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się lekko.
- Równolegle do podłoża czy pod innym kątem? Osobiście odradzam. Wykonalne tylko przez mechanizm ręczny lub konkretny ruch stopą, a przy poruszaniu się w trudnym terenie aż nazbyt często uruchamiają się same. Mechanizm składania też jest problematyczny, chyba że i do tego mam zaangażować magię - dopytał, po czym wstał z krzesła. - Spójrz pani. - Podpierając się laską, podszedł do jednej z półek, z której zdjął małą mosiężną skrzyneczkę. Otworzył ją, ukazując wnętrze wypełnione magicznymi rytami, w którym obracało się grube kółko zębate, a pod nim skakały dwa tłoczki. - Rzecz tych rozmiarów nie uniesie wiele, ale może pomóc, jeśli nie zechcesz taszczyć grubasa. Pracuje cały czas, więc, żeby linka nie zwijała się jeszcze przy wylatywaniu, trzeba ją odseparować. A co za tym idzie, potrzebujesz drugiej ręki, by uruchomić zwijacz... Chyba że chcesz ryzykować bardziej nietrwałą konstrukcję. Im więcej elementów, tym łatwiej zepsuć. - Zamknął szkatułkę i odłożył na miejsce. - Klasyczna wyrzutnia poprzez wystrzał z prochu jest najskuteczniejsza, zapewni maksymalny zasięg przy mocnych materiałach. - Oparł się dłońmi o laskę. - Reszta to nie problem. Mechanizm spustowy jednostrzału analogiczny do noży. Kaliber siedem milimetrów. Dwadzieścia tysięcy. Płaci pani z góry, gdyż muszę wynagrodzić zaklinacza. - Umilkł, czekając cierpliwie na jej decyzję.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Shandra Manaya Wto Wrz 29, 2020 7:42 pm

Mężczyzna pachniał fachowcem. Błysk w oczach zdradził go od razu. Wodzi wzrokiem za jej wskazówkami, słuchał uważnie i rozważał już poprawki i udogodnienia. Pozwolił jej skończyć, a gdy on wyrzekł pierwsze zdanie, to ona uniosła na niego szare spojrzenie. Nie odezwała się jednak taktownie, tylko przytaknęła z powagą. Miała prawo nie znać się na wszystkim. Lubiła korzystać z zabaweczek, nowinek i gadżetów, ale nie znała się przy tym ani na magii ani na inżynierii. Była w takiej pozycji, że wystarczyło jej wiedzieć, jak takimi zabawkami się posługiwać.
Kolejnych pytań, wskazówek i uwag słuchała uważnie. Mrużyła oczy i wodziła nimi po planach przyglądając się wspominanym elementom. Nie przerwała fachowcowi. Nie była jakoś świetnie wychowana, ale wiedziała, że nie wchodzi się w słowo drugiej osobie przy omawianiu takich rzeczy... to nie karczemne przepychanki!
-Płaskie, poziome proste ostrze w zupełności wystarczy. Nie potrzeba udziwnień. Rzadko poruszam się w trudnym terenie, niemniej zwolnienie mechanizmu ruchem stopy jest zbyt ryzykowne. Kuleję. Zwolnienie sprężyny musi być inicjowane czymś bardziej... konkretnym, z mniejszą szansą na przypadkowe uruchomienie. Zostawiam to jednak Twojej inwencji. Jeśli uznasz za stosowne skorzystaj z magii. - Dodała od siebie. Ostatecznie było jej obojętnie jak będzie to działało, byle ostrze nie wysuwało się co drugi jej krok, bo to nie o to kompletnie chodzi.
Gdy doszło do decyzji odnośnie wyrzutni kotwiczki, założyła ręce na piersi. Obejrzała prezentowany zaklęty fancik i zmarszczyła brwi, zastanawiając się i analizując wszystkie plusy i minusy.
-Za dużo prochu. W końcu sama wylecę w powietrze. Poza tym, każdorazowy wystrzał wymagałby przeładowania. - Zadecydowała w końcu. Może i byłby najmocniejszy, z największym zasięgiem, ale nie potrzebowała w rękawie mil liny. -Zastosuj zaklinanie. Skorzystanie z drugiej ręki do odseparowania procesów to nie problem. Jak nie będę miała sprawnej drugiej łapy, to i tak nie będę w stanie skorzystać z kotwiczki. Reszta brzmi dobrze. - Przytaknęła i spojrzała na rzemieślnika, który podliczył jej koszty.
-Trzy czwarte teraz. Pozostałe pięć tysięcy jak zobaczę finalny sprzęt. - Odbiła pewnie. -Potrafię docenić dobrą pracę. Proszę o pergamin, coś do pisania i lak. - Zakończyła dając do zrozumienia, że zgadza się na cenę, a i że może jeszcze coś dorzuci jak będzie zadowolona.
Zostało w sumie wypisanie weksla...
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Mistrz Gry Sro Wrz 30, 2020 4:16 pm

Pokiwał lekko głową, słuchając jej wyjaśnień. Faktycznie kulenie było tu sporym utrudnieniem. Wiedział coś o tym, bo w końcu nie raz testował na sobie działanie różnych rozwiązań. Jeszcze się nad tym zastanowi, najlepiej takie rzeczy obmyśliwało się przy ciastku i kawie.
Wysłuchał jej uwag na temat prochu w kotwiczce. Nie wtrącał jednak komentarzy, tak i ona nie przerywała mu wcześniej. Trochę kultury jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a elfka dobrze wiedziała, czego oczekuje. Lubił takich klientów.
- Niech tak będzie - przytaknął, poświęcając kilka cennych myśli na skorygowanie planu. W końcu zaś przeszli co ceny. - Zgoda. - Pokuśtykał z powrotem do biurka, z którego wyjął rzeczone przedmioty; porządny papier, ładne wieczne pióro i czerwony lak. Usiadł sobie ponownie, w międzyczasie chowając plany do teczki. - Skoryguję je i przekażę dokładny czas pracy listem - poinformował, zaraz też zabierając weksel, który pobieżnie omiótł wzrokiem i schował do kieszeni kamizelki. Jeśli nie miała nic do dodania, pożegnał ją i wrócił do swoich spraw.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Shandra Manaya Sro Wrz 30, 2020 9:49 pm

Interesy z tym człowiekiem to była czysta przyjemność. Wymienili propozycje i spostrzeżenia, zaproponował modernizacje i zmiany w projektach. Nie było nic do dodania.
Wypisała weksel ładnym pismem prawej ręki, przystawiła pieczęć i opatrzyła całość zamaszystym podpisem. Dokument podsunęła mężczyzna.
-Czekam więc na posłańca. - Lub inny środek dostarczania listów. Skinęła panu głową muskając palcami czubek kapelusza w niemym pozdrowieniu. Po tym i on wrócił do swoich zajęć i ona mogła uczynić to samo.

-Załatwione. - Mruknęła do Da'Mira, który kurzył fajkę i pilnował przed drzwiami. Jack zeskoczył hybrydzie na ramię i zaczepiał skubiąc uszy. Mały żartowniś.
-Mam nadzieję, że przeżyjesz podróż na Lady Marie. Muszę ogarnąć pocztę, a potem zobaczymy. Chyba, że wolisz się poszwendać po nabrzeżu, to śmiało. Jakbym miała nie schodzić dzisiaj już z pokładu to wyśle któregoś chłopaka, żeby Cię odwołał. - Przekazała po drodze krótką instrukcję. Nie było co gadać. Wiele kazać mu nic nie musiała... no i nie był jej własnością tylko prywatnym ochroniarzem... o wielu kwestiach mógł decydować sam.
Do nabrzeża Jack zabawiał Kotka, wrócił do kobiety dopiero już na samą podróż łódką na okręt.

//zt 2x//
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Da'Mir Pią Sty 29, 2021 6:16 pm

Vigi poprowadził Da'Mira do przybytku, w którym złotnik sprzedawał swoje lub nieswoje wyroby jubilerskie. Teraz jednak, był zamknięty z powodu nocnej pory. Nie na długo jednak, bo dwóch nieproszonych gości dostało się do środka, kiedy tylko kocie pazury sięgnęły zamka. Ciemny chłopiec stał na czatach, lecz nie długo, bo drzwi lekko uchyliły się, nie zapewniając już żadnej ochrony.
-Ciemny chłopiec bierze wszystko co znajdzie.
Powiedział Da'Mir będący już w środku, po zdjęciu trzech zamków. To była prawdziwa magia, patrząc po krótkim czasie działania. W środku było pełno pozamykanych kufrów i szklanych gablot, za którymi też świeciły błyskotki.
-Ciemny chłopiec tłucze szkło, Da'Mir zajmie się otwieraniem.
Jak powiedział, tak też zrobił, biorąc się z pomocą dłuta do łamania każdego zamku.
-Dekrety srety…
Miauknął pod wąsiskami, przypominając sobie, że obiecał Shandrze być grzecznym. Ale pieprzyć to. Nie będzie bezczynnym sługusem, tylko jeden cel uświęcał jemu futerku.
Da'Mir
Da'Mir

Stan postaci : Udusił się zasypany złotem.
Źródło avatara : TES V: Skyrim

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Vigi Pią Sty 29, 2021 6:36 pm

Jak na razie wszystko szło zgodnie z naszym planem. Doszliśmy na miejsce bezpiecznie, nawet do budynku nie było się ciężko dostać ze złotymi łapkami wąsatego puszka.
Zamknąłem drzwi do sklepu, żeby ktoś z ulicy nie zobaczył, że są otwarte. Sprytny jestem. Później zabrałem się za to, co mi Da'Mir polecił. Zaufałem mu, bo mam nadzieję, że się zna na tym co właśnie robimy.
Zgarnąłem jakie błyskotki z półki, niewielkiej wystawki, a szkło? Rozbijanie szkła? Rozejrzałem się po pomieszczeniu i chwyciłem za jakiś świecznik, co stał na wierzchu, pewnie to zwykłe wyposażenie sklepu, a nie towar na sprzedaż, więc nie było mi żal poświęcić go na szczytny cel.
Zamykając oczy zamachnąłem się i już po chwili podłoga i meble zaczynały być wyściełane ostrymi, przezroczystymi kawałkami. Po pierwszym, płytkim skaleczeniu w palca uznałem, że warto uważać na dłonie. To był dobry pomysł. Wszystkie znajdźki pakowałem do plecaka, nie patrząc na to czy się naszyjniki ze sobą poplączą czy też nie. Później rozplączemy. Nie odmówiłem sobie oczywiście założenia kilku pierścionków, bo dlaczego bym niby miał się ograniczać?
Co chwila zerkałem na ulicę przez przeszkloną witrynę sklepową, co chwila nasłuchiwałem czy nikt nie idzie i czułem, że gdzieś z tyłu głowy rozsądek powoli zaczynał docierać do głosu. Jeśli nic złego się nie działo, to zapiąłem plecak, który teraz był cięższy niż się tego spodziewałem i podskoczyłem do hybrydy.
-Kocie, już?-zaszeptałem do niego pytanie, mówiące w sumie, że powinniśmy iść. Im dłużej tu siedzimy, tym większe prawdopodobieństwo, że coś się stanie.
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Da'Mir Pią Lut 05, 2021 11:18 pm

W czasie, kiedy Vigi rozbijał szkła, Da’Mir rozpracowywał wszystkie zamki u jubilera, dostając się do każdego kufra, czy kuferka, każdej szafki ze wzmocnieniami, których wyważanie byłoby głupotą i stratą czasu. Jako, że sam nie posiadał plecaka, to co zdobył, nakładał na siebie. Po chwili, Da’Mir był cały obwieszony złotymi naszyjnikami, pierścionkami, sygnetami, oraz swoje uszy przyozdobił kolczykami, na co miał nawet gotowe w nich dziury. Ostatecznie, znalazł się przy metalowym sejfie, co wzbudziło jego zainteresowanie. Nie dało się tego złamać wytrychem, potrzebna była kombinacja, ale czuł, że była tam jakaś najcenniejsza rzecz, Kotek walczył z tym długo, lecz bez rezultatu. Zarazem wzrastało jego poirytowanie, jak też fascynacja owym zabezpieczeniem. W końcu, obchodzenie ich było swego rodzaju pasją hybrydy, do tej pory nie było niczego, z czym przegrałby.
-Cisze, Da’Mir potrzebuje ciszy!
Odparł ciemnemu chłopcu, gdy ten zabrał co mógł, a sam złoty kotek przykładał pysk do klapy sejfu, nasłuchując cyknięć. Próbował, ale dalej nic. Podrapał się po podbródku.
-Da’Mir stąd nie odejdzie, póki nie otworzy sejfu. Dla Da’Mira to sprawa honoru.
Wycharczał, wracając do prób otworzenia. Niestety, choć opędzlowali wszystko, tylko to ustrojstwo się opierało. To było niedopuszczalne! Jednak zajmowało sporo czasu. Kot zerknął na Vigiego, a jego oczy były jak czarne kule, przez rozszerzone źrenice z powodu ciemności, które jemu wcale nie przeszkadzały, tak jak zwykłemu człowiekowi.
-Jeśli ciemny chłopiec chce, może uciekać. Ale Da’Mir musi…- Cyk, cyk. -...otworzyć!
Warknął, mając wrażenie, że jakaś wypustka zamka puściła. Oho, czyli złapał trop.
Da'Mir
Da'Mir

Stan postaci : Udusił się zasypany złotem.
Źródło avatara : TES V: Skyrim

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Vigi Pią Lut 05, 2021 11:57 pm

Stanąłem przy nim i patrzyłem na niego, jak zafascynowany sejfem, próbował go otworzyć. Kiwałem głową na jego słowa. No jak sprawa honoru, to sprawa honoru, prawda? Nawet ja chyba jakiś mam, co nie? A przynajmniej chciałbym dawać takie pozory.
-Nie uciekam.-postanowiłem walecznie i nawet się jakoś tak dumnie napuszyłem cały. Nie ma mowy, że go samego zostawię. Nie wiem co zrobić z łupami do końca. A nie, jednak wiem, do Morświna to wszystko zaniosę, oni to sprzedadzą jakoś, w końcu czarny rynek, to ich konik, a raczej główne źródło zysku i powód dla którego ta tawerna w ogóle jeszcze istnieje.
Patrzyłem sobie na kotka, co nasłuchując uważnie walczył dalej z zamkiem i coś mnie tak wtedy akurat tknęło. Zbliżyłem się leszcze o krok, rozstawiłem nogi trochę szerzej, żeby mi wygodnie było, po czym bez uprzedzenia ukucnąłem bezpośrednio za hybrydą. No za nim to w sumie nie było, raczej na nim. Zwyczajnie osiadłem na nim całym sobą, przysysając się torsem do jego pleców, jak plecak. Obejmując go jedną ręką pod pachą w piersi, a drugą ręką za szyję, przycisnąłem głowę do jego karczku obwieszonego błyskotkami.
-Ale ty ciepły i miękki.-zamruczałem, tuląc się do niego mocniej. Jak uda nam się ładnie obrabować tu wszystko, to będę próbował ubłagać kota, żeby mnie do mojego nowego mieszkania na barana zaniósł. W burdelu mnie na rękach noszą, to poza burdelem na barana chcę! Nie jestem duży, więc to nie powinno stanowić problemu.
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Da'Mir Sob Lut 13, 2021 10:28 am

Nie ucieka? Jaki odważniak. Bohater. Nie zostawia rannych towarzysz na polu bitwy. W porządku Vigi, tońmy razem na tym okręcie, jak już, grając ostatnią symfonie.
Cyk, cyk, ciach, cyk, tryk. Zabawne odgłosy wewnątrz metalu dobiegały do ich uszu, lecz przed ostatnim ruchem, Kotowaty poczuł nacisk na plecach, aby zaraz, coś go oplotło.
-Khhy!- Syknął, czując się dziwnie. Obejrzał się za siebie, widząc jak jego partner w zbrodni zaczyna tulić się do jego futra. Co za…- Ciemny chłopiec chyba urodził się z pasiastego konia, Da’Mir czuje się jak owoc pustyni.
Zaczął mówić w swoim niezrozumiałym dialekcie, ale zaczął kontynuować sprawę pilniejszą, przełamując szyf. Wyszczerzył się, kiedy drzwiczki puściły, delikatnie się uchylając. HA! Wiedział, Da’Mir wiedział, że nie ma zamka, który by mu nie uległ. Dlatego już ochoczo otworzył go, aby zaraz ujrzeć…. złoty sztylet. Pochwycił w łapę, lecz był wielokrotnie cięższy, od zwykłego. Mimo to, wziął go ze sobą i nagle wstał, wciąż mając Vigiego, jak i jego plecak, na sobie.
-Da’Mir będzie biegł, trzymać się!
Poinformował i ruszył biegiem przez otwarte drzwi, aby zaraz, jak jakiś żołw, uciekać w ciemne uliczki. Gdzie teraz? Chyba z powrotem na mieszkanie.

z/t 2x
Da'Mir
Da'Mir

Stan postaci : Udusił się zasypany złotem.
Źródło avatara : TES V: Skyrim

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Vigi Sob Lut 13, 2021 12:42 pm

Uśmiechnąłem sie kiedy zasyczał. To było takie urocze! W sensie zwykłe koty kiedy są złe, to jest straszne, ale jak taki duży, wielki chłop na mnie syczy, to nie mogę się nie wyszczerzyć. Nie puściłem go tak czy inaczej i wisząc na nim, oraz nie rozumiejąc jego słów patrzyłem na sztylet. Sztylet jak sztylet, ja i tak nie walczę, a szkoda mi takim cackiem masło smarować na kanapce. Ha! Śmieszne, ja sobie sam nawet kanapek nie robię.
Nagłe wstanie kota mnie zaskoczyło, aż półkrzyknąłem. Utrzymałem się jednak na jego plecach, poprawiłem chwyt, bardziej go nogami objąłem, a później no cóż, później zaczęliśmy wracać do mojego nowego mieszkania. Kot ze złotym sztyletem mający na plecach cygana z plecakiem wypchanym złotem. Cudowna scena. Jeśli ktoś nas teraz zobaczy i zgłosi sprawę na milicję, to nie uwierzą mu choćby na matkę przysiągł.

Z/T 2x UwU *mizia Da'Misia*
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Killian Falone Pon Mar 08, 2021 12:27 am

  Chyba nigdy w życiu droga nie dłużyła mu się tak, jak dziś, ale Killian trzymał się dzielnie. Czy może raczej uparcie, bo duma nie pozwoliłaby mu na nic innego. Już wystarczał fakt, że musiał posiłkować się pomocą tej kobiety. Dziewczyny prawie, zresztą mniejsza. Zabawne, przy jak głupich detalach potrafi zatrzymać się zmęczony umysł. Ciekawe czy zostawiał krwawe ślady. To nie byłoby dobre, ale nie miał odwagi opuścić wzroku, bojąc się o utratę równowagi. Przynajmniej nie zauważy, że jest blady.
  Po pokonaniu kilku schodów, otworzyła drzwi, wpuszczając go do środka, by zamknąć za nimi. Oparł się ręką o ścianę, właściwie framugę od drzwi kuchennych i rzucił okiem dookoła. Nie było tu dużo pokoi, z czego jeden otwarty, robiący za salon i może też jadalnie, chociaż chyba mieszkała sama. Wyglądało to znośnie, ale... Co za miejsce, okropne. Tyle okien, wszędzie okna...
  — Nawet ładnie... — mruknął pod nosem, ale długo tak nie postał, zabrany do kuchni na niewielką drewnianą ławę do siedzenia. Rozsądnie, płytki łatwiej było posprzątać.
  — Zaraz wszystko przyniosę — rzuciła i wyszła do innego pokoju.
  Killian skrzywił się, próbując możliwie bezboleśnie pozbyć się torby i broni, jednej, drugiej, trzeciej... Czy on właśnie zakosił darmowy sztylet? Uśmiechnął się krzywo na tę myśl i odpiął płaszcz z kapturem, który położył nieco dalej, by się nie wybrudził. Tak, zupełnie jakby już nie był brudny.
  — Musisz zdjąć ko...
  — Dam sobie radę, w porządku... — Wziął od niej pudełko medykamentów i położył z drugiego boku.
  — Um... Jak coś to... będę obok — wymruczała z wahaniem, odkładając na stołek miskę z wodą, ale wyszła zaraz, nie chcąc by bardziej wszystko przedłużał.
  Killian rozpiął koszulę i z pomocą noża poszerzył dziurę, co pozwoliło ją zdjąć. Jeszcze raz przewiązał lewe ramię, uprzednio pozbywając się chustki i przemywając to czymś, co zostało naprędce podpisane jako "do odkażania". Domyślna dziewczyna. Zabolało, ale miało nie być takie najgorsze. Wyciągnął kawałek opatrunku, bardzo możliwe, że na stracenie, ale trudno. Przysunął go w pobliże krótkiego jelca, roztarł w powietrzu palce sprawniejszej ręki i ostrożnie oplótł je wokół rękojeści sztyletu. Jedno szybkie pociągnięcie, zduszony jęk mimowolnie wydarł mu się z gardła, a Killian zgiął się, dociskając zwitek bandaża do rany, która zaczęła potwornie krwawić. Sztylet upadł na podłogę, o wiele za głośno, niż powinien, a jemu na chwilę zrobiło się czarno przed oczami...
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Killian Falone Sro Mar 10, 2021 1:38 am

  Skrzywił się, kiedy twarde podłoże dotarło do jego świadomości. Co prawda pod głową miał coś miększego, ale to chyba wszystko. Spróbował się unieść, ale natychmiast powstrzymało go ukłucie w boku, od którego syknął cicho. Zamrugał kilkukrotnie, próbując przebić wzrokiem półmrok pomieszczenia.
  — ... -nno być dobrze, ale nie spiesz się lepiej — doleciał go spokojny kobiecy głos, który dopiero po chwili przypasował do konkretnej osoby.
  Siedziała obok na krześle i właśnie zabierała rękę z jego klatki piersiowej. Zaraz, jak ona mu się... T. T, t, t... Teri... Beatrycze.
  — Jak się czujesz?
  — Chyba... tak jak wyglądam... — mruknął cicho, zerkając w bok. Nadal był w kuchni, chyba na tej samej ławce, ale na sobie miał koc. I dobrze, robiło się chłodno. — Długo tak leżę? — Wrócił wzrokiem do dziewczyny.
  — Jakąś godzinę. Założyłam ci szwy, więc uważaj... Powinieneś się położyć w salonie, pomogę ci wstać.
  Jak powiedziała, tak też zrobiła, a on dopiero wtedy zauważył, że jego rzeczy zniknęły z kuchni. To zrodziło niepokojącą myśl, ale chyba do nich nie zaglądała, prawda? Nie miałaby powodu. Chociaż z drugiej strony, on by pewnie zajrzał. Pierwsze kroki nie należały do najprzyjemniejszych, a dalsze nie były wcale prostsze, ale Killian starał się to ignorować i nie nadwyrężać tylko lewego boku.
  — Nie zdążyłam jeszcze podziękować... — powiedziała cicho, kiedy usiadł na kanapie. — Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie pan.
  Kącik ust delikatnie drgnął mu ku górze.
  — Powinnaś popracować nad używaniem broni, panno Beatrycze. — Zerknął na zegar, który wskazywał mniej więcej drugą w nocy. — I odpocząć. Dość dużo nocy ci zabrałem.
  Uśmiechnęła się lekko i skinęła głową.
  — W razie czego, z pewnością usłyszę. Dobranoc.
  Odprowadził ją wzrokiem, jeszcze chwilę zawieszając spojrzenie na drzwiach od pokoju. Uważne i analityczne. Zorientowała się czy nie? Chociaż... raczej nie, w przeciwnym wypadku by się nie obudził. Głupi fart. Właśnie dlatego nie lubił bawić się z ludźmi. Zerknął jeszcze raz na bandaż tuż pod klatką piersiową, po czym sięgnął po... Zabrała gdzieś jego koszulę. Ciche westchnięcie wydobyło się z ust wampira, który zaraz przejrzał uważnie resztę swoich rzeczy. Wyglądało na to, że niczego nie brakuje i wszystkie są na swoim miejscu. Powinien się stąd wynosić, ale teraz to jeszcze gorszy pomysł.
  Ale te wszystkie okna...
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Killian Falone Sro Mar 10, 2021 12:54 pm

  Ciężko powiedzieć, żeby zregenerował siły, w obecnej sytuacji było to mało możliwe, zwłaszcza zważywszy na to, że musiał się pilnować. Zebranie rzeczy zajęło chwilę, ale przynajmniej nie musiał się z tym śpieszyć. Miał dziwne wrażenie, że minęła co najmniej doba od wydarzeń na ulicy i co chwila musiał się poprawiać, że to wciąż ta sama noc, która wielkimi krokami dobiegała końca. Tak czy inaczej, ewakuował się z salonu, to nie podlegało dyskusji. Miał natomiast problem z dalszą częścią planu. Teoretycznie mógłby pójść jeszcze i poszukać piwnicy, ale to była zamieszkała kamienica, nie mógł mieć pewności, że nikt go nie znajdzie, a w tym stanie nie schowa się na długo. To też ciągle powstrzymywało go przed powrotem do Adren, czas natomiast przed szukaniem lepszej kryjówki, do której mógłby się nie dostać. Krótko mówiąc, jego położenie było beznadziejne, a siedząc w ciemnym końcu zamkniętego korytarza, chyba go nie poprawiał. Ukradkiem przesunął palcami po kolbie pistoletu, z podziwem i przerażeniem dla własnego szaleństwa, jeszcze raz układając w głowie plan.
  Drzwi do jednego z pokoi otworzyły się spokojnie, wpuszczając na korytarz mętny snop światła, lecz w bezpiecznej odległości. No, Cerbinie... zobaczymy.
  Beatrycze ubrana była raczej po męsku, podobnie jak i w pracy, lecz tam było to praktyczne. Nie jemu jednak było się nad tym rozwodzić, nawet nie znał jej sklepu. Dziewczyna odgarnęła ręką włosy i chciała skierować się do łazienki, ale powstrzymał ją widok Falone'a.
  — Co tu ro... — Ruszyła w jego stronę zaniepokojona, ale powstrzymał ją gestem.
  — Podobno wampir nie może wejść do cudzego domu bez zaproszenia.
  Nie takiej odpowiedzi się spodziewała, ale pociągnęła jego gierkę.
  — W życiu nie słyszałam większej bzdury — mruknęła, lekko mrużąc ślepia. — Do czego... zmierzasz? — zapytała, chyba chcąc to po prostu usłyszeć.
  Killian patrzył na nią przez chwilę, analizując to, co mogło się kryć w jasnych oczach dziewczyny. A były tam ciekawe rzeczy.
  — Do tego właśnie — odparł w końcu, nie spuszczając z niej oka. — Jestem wampirem. Ale nie martw się, minie dzień i więcej mnie nie zobaczysz. Nie szukam kłopotów.
  Beatrycze musiała poświęcić chwilę na przetrawienie tego. Powoli odnalazła ręką klamkę i zamknęła drzwi do swojego pokoju. Killian z zaciekawieniem patrzył na znikając snop światła, zaraz wracając uwagą do twarzy dziewczyny.
  — Jesteś ranny... I nadal krwawisz. — Zerknęła na jego pociemniały opatrunek. — Powinieneś zostać i odpocząć...
  — Co?
  — Nikomu nie powiem.
  Lekko zmarszczył brwi. Dość rozsądne, że nie, sama musiałaby wtedy zeznawać, nie mówiąc już o tym, że mógłby jej grozić, ale jedno tu nie pasowało.
  — Dlaczego się nie boisz? — zapytał z wolna. To było nielogiczne.
  — Boję... Trochę. Ale wierzę w coś więcej niż strach.
  — W nierozsądek.
  — Więc skrzywdziłbyś mnie? — Przechyliła głowę.
  — Nie, ale...
  — Ale mogłeś to zrobić. — Splotła ręce na piersi. — Nawet nie próbowałeś. Możesz tu zostać, nie przeszkadza mi to.
  — Gdybym spróbował... może być za późno na zmianę decyzji.
  — Więc tego nie rób.
  Pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
  — Nie rozumiem cię...
  — Nie musisz... — Westchnęła cicho. — A jeśli musisz, uznaj to za moje poczucie sprawiedliwości... W końcu ty też nie miałeś żadnego interesu w tym, żeby mi pomóc.
  Lian zerknął na bok, nieco marszcząc brwi.
  — Ano... — mruknął po chwili. — W zasadzie prawda. — Umilkł na moment i skrzywił się. — Ale do tego pokoju nie wejdę.
  Beatrycze uśmiechnęła się lekko.
  — Chyba... Mam lepszy pomysł, zaczekaj. — Podeszła bliżej, nie do niego samego, a na ów koniec korytarza, gdzie wszedłszy na stołek, sięgnęła do klapy w suficie.
  Lian patrzył, jak zsuwa drabinkę z trzech zachodzących na siebie części. Wnętrzne za wejściem było przyjemnie ciemne. Weszła na górę i rozpaliła niewielką lampkę, a kiedy również się tam znalazł, ujrzał stoliki i pudła zapełnione różnymi szpargałami, od butelek po drobne narzędzia. Leżało trochę kurzu, a powietrze wypełniał zapach suszonych ziół. Falone musiał się lekko schylać, by nie zawadzić głową o skośny sufit.
  — To moja pseudopracownia, właściwie trochę rupieciarnia, ale słońce szkodzi niektórym składnikom, a... — Pokręciła głową. — Przepraszam, to się nie nadaje na pokój...
  — Nie nie nie, jest w sam raz. — Oparł się plecami o skos.
  — Na pewno? — Zerknęła na niego. — Wiesz, pomyślałam o tym z początku, bo nie ma tu okien, ale... Zresztą jak uważasz. Tylko nie przekładaj niczego, bo potem nie znajdę...
   — Jasne... — Uśmiechnął się pod nosem i odprowadził ją wzrokiem na dół.
  Ponownie przeniósł ślepia na nieduży strych. No tak, teraz mógł spać jak rasowy nietoperz. Pozostała jeszcze kwestia listu dla Cerbina, który miał wrócić na dniach...
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Killian Falone Sro Mar 10, 2021 2:20 pm

  Wgapiał się w sufit, właściwie to w złączenie jego skosu z najwyższą ścianą, gdzie znalazło się dostatecznie dużo miejsca. A i chyba była to ściana wewnętrzna, sądząc po układzie pokoju, więc tym lepiej. Przed sobą miał jakąś szafkę, tuż za głową regał z książkami i przepisami, z wolnego boku zaś widok na cały rozgardiasz pracowni. Przez te kilka godzin dość się jednak napatrzył, teraz wolał sufit, który nie odciągał jego myśli od całej tej sytuacji. Absurdalnej sytuacji. Nie powinna mu ufać już wcześniej, a co dopiero teraz, niezależnie od tego, co zrobił i z jaką intencją, tej w szczególności nie mogła znać. Zakładanie, że ludzie robią dobre rzeczy, bo są dobrzy, zaskakująco często mijało się z prawdą. Co tymczasem robiła? Pomogła mu ogarnąć łóżko, czy może raczej posłanie. Leżał na materacu, teoretycznie starym, ale wcale nie zepsutym, więc to bez znaczenia. Na pościeli, którą przyniosła mu z pokoju gościnnego. Nawet nie pytała czy spał w nocy, jakby było oczywiste, że nie. Ile tak naprawdę wiedziała, a ile domyśliła się na poczekaniu? Ile zakładała już wcześniej... Z pewnością nie należała do większości ludzi, którzy obrzuciliby go kamieniami za samą zbrodnię oddychania, a potem poćwiartowali i pochowali na rozdrożu. Ale nie to zaprzątało jego głowę najbardziej. Kluczowe pytanie brzmiało: co z tego wyniknie?
  Była dobrym człowiekiem. Dziwnie naiwnym, ale dobrym, nie życzył jej źle, a już sama jego obecność tutaj była swego rodzaju przestępstwem z jej strony. Widział kiedyś, co ludzie robią z tymi, którzy sprzyjają wampirom. Głupie stworzenia. I czy w razie czego... Co powinien zrobić? Wiedziała, w co się pakuje. Na nic nie liczyła, kierując się jakimś swoim bzdurnym honorem albo wdzięcznością... Za to, że jej nie zjadł?
  Chciał się przekręcić się do ściany, ale niewiele z tego wyszło. Oczywiście, że znajomość z nią może mu zaszkodzić. Nawet gdyby wykręcał się oportunizmem. Gdyby nie mówił jej o byciu wampirem, może ktoś by uwierzył, że łączy ich tylko dach, ale obdarzenie człowieka zaufaniem to głupota. Wszyscy to wiedzą... Kto wie, może jeszcze przed zmrokiem usłyszy raptowne pukanie do drzwi...

  Obudziło go szybkie stukanie w klapę w podłodze. Lian zerwał się tak szybko jak mógł, na oślep łapiąc swoją broń, którą wycelował w otwierające się właśnie zejście na dół. Przez chwilę wpatrywał się w pobladłą twarz Beatrycze, by zaraz szybko unieść ręce.
  — To ty... — wymamrotał pospiesznie, zabezpieczył pistolet i wypuścił go na pościel. — Ja... nie myślałem, że...
  — To moja wina... — odparła zaskakująco spokojnie, po czym weszła na górę, niosąc w rękach słoik fiolek, który zaraz postawiła nad rozpaloną świecą. Sprawdziła każdą po kolei, zerknęła na zegar, odnotowała coś na szybko i ponownie zawiesiła wzrok na fiolkach. — Jak się czujesz?
  — Kim jesteś? — spytał w końcu Falone, przyglądając jej się uważnie.
  — Co masz na myśli?
  — Takich reakcji nie wypracowuje się przelewając mikstury — sprecyzował.
  — Więc jestem za odważna jak na alchemika? — Uśmiechnęła się jakby z rozbawieniem.
  — Mimo wszystko tak...
  — To długa historia. — Obróciła się w jego stronę i oparła plecami o blat. — Ale masz rację, widziałam więcej niż przeciętny człowiek... — Zerknęła na słoik i znów na niego. — Już po zmroku, porozmawiajmy na dole.
  Odepchnęła się lekko od stołu i wybyła ze strychu. Samo wejście zostawiła otwarte, właściwie nie miało to wielkiego znaczenia. Ogarnął się niespiesznie i również zszedł na dół, z początku ostrożnie, ale rzeczywiście na zewnątrz było już ciemno. Znalazł dziewczynę w kuchni przy stole, ze szklanką herbaty w rękach, w którą się wpatrywała. Druga szklanka była pusta, a pomiędzy nimi imbryk. Podszedł powoli i usiadł na jednym z krzeseł, nie najdalszym, ale też nie zbyt bliskim.
  — Byłem kiedyś ważną osobą wśród wampirów. Długi czas. Ale ostatecznie poróżniły nas... poglądy polityczne — rzucił po chwili.
  Podniosła na niego zaskoczone i badawcze spojrzenie.
  — To nie powinna być... tajemnica?
  — Raczej nie... — Wzruszył ramionami. — Nie widzę zastosowania dla takiej wiedzy, a moi pobratymcy dobrze mnie znają i rozpoznają bez trudu. Przynajmniej ci, którzy coś znaczą. — Nalał sobie herbaty.
  Dziewczyna znowu zatopiła wzrok we własnej szklance, z której napar spokojnie i ustawicznie odparowywał.
  — Mój ojciec był Łowcą Głów. Choć bardzo często go nie było, to jednak wiele mnie nauczył. Między innymi tego, że najgorsze potwory to te najbardziej ludzkie. — Podniosła na niego spojrzenie. — Nie ma znaczenia, czy jesteś wampirem, czy człowiekiem. Liczy się tylko to, czy chcesz krzywdzić innych.
  Killian milczał chwilę.
  — Co się z nim stało? — Zamieszał łyżeczką w szklance.
  — Zabił go jakiś zbieg z więzienia... Miał niespodziewaną obstawę. Zwłoki mojego ojca i jego towarzysza znaleziono u ujścia rzeki. — Upiła ostrożny łyk.
  Falone odwrócił wzrok i milczał, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Nie zależało mu na praktycznie żadnym człowieku, a co dopiero nieznajomym i martwym od pewnie paru lat, a jednak kłamstwo bywało tu w dobrym tonie...
  — Dziękuję.
  — Co? — Spojrzał na nią i uniósł brwi.
  — Że nie próbujesz udawać, że cię to obchodzi. — Uśmiechnęła się blado. — Ludzie często tak robią i myślą, że tego nie widać...
  — Nie tylko ludzie są fałszywi — mruknął.
  — To dlatego odszedłeś?
  Zerknął w bok.
  — Nie... To było irytujące, ale mnie nie dziwiło. — Umilkł na moment, po czym spojrzał na nią. — Kłóciłem się z kimś ważnym. To wszystko, co mogę ci powiedzieć. Dla twojego własnego bezpieczeństwa.
  Nieznacznie pokiwała głową, ale nie drążyła dalej tematu. Zamiast tego skupiła się na piciu herbaty. Niedługo będzie musiała wyjść...
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Cerbin Amenadiel Sro Mar 10, 2021 2:51 pm

-Że co zrobiliście…?
Zaczął Cerbin, opierając się o blat.
-To ja zrobiłem.
Odburknął Sebastian.
-Zamknij się! Nie oddam Ci oka! Zaraz dasz mi drugie! Będziesz mi oddawać, aż zaczniesz straszyć ludzi na ulicy swoim oczodołem, albo skończysz jak pirat z opaską!
Krzyknął Amenadiel, co uciszyło rodzeństwo Mallery, ale ten postanowił się uspokoić po nadto długiej podróży z Neraspis. Wyprostował się, poprawił kołnierz i uśmiechnął serdecznie, jakby właśnie nie usłyszał, że podczas jego nieobecności, Killian opuścił wartę nad czerwonymi demonami, a te poćwiartowały jakiegoś głupka, co się pchał, gdzie nie trzeba. Wziął w dech, jego czakra musiała być w harmonii, spokojnie Cerbinie. Wziął do ręki list od Falone, by zaraz go zgnieść.
-Niedługo wrócę tu z Killianem. Nie zerżnijcie pół dzielnicy.- Poinformował i wyjął z torby piękny, biały bicz, którego konstrukcja przypominała węża albinosa. Wręczył go Caroline. -Nie używaj go bez nadzoru. Chyba, że chcesz udusić brata, wtedy zezwalam.
Dodał zaraz i wyszedł, pozostawiając rodzeństwo samo w sobie. Sebastian zerknął na siostrę, która ciepłym spojrzeniem wpatrywała się w swoją nową broń.
-Nazwę go "Adam", tak sądzę.

Wampir dotarł pod wskazany adres, by ostatecznie wejść bez pukania do środka. Skoro Killian tu siedział, to chyba nie było problemu, prawda? To Lian miał tu problem. Ale co on tutaj robił? Tak, czy siak, wszedł do środka bez trudu, oraz bezszelestnie, aby usłyszeć odgłosy z kuchni. Zaraz wykręcił na bok, wchodząc do niej i zerkając po tym małym kółku herbacianym.
-Killian! Panno Saville! Rad jestem Was widzieć. Ładny mam miecz?- Wskazał na zdobione czarne ostrze przy pasie. -Nazwałem je Effusae! Adekwatnie do tego, co zaraz Ci zrobie, Lian.- Uśmiechnął się, po czym spojrzał na Beatrycze, na niego, na nią i znów na niego. Nie przestawał się uśmiechać, choć jakby zastygł w miejscu. -Killianie, co tu robi Panna Saville?
4, 3, 2… zaraz eksploduje.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Killian Falone Sro Mar 10, 2021 4:44 pm

  Cisza, jaka na chwilę zapadła, była dziwna. Nie czuło się w niej niezręczności, raczej chwilę na odpoczynek i ułożenie myśli. Nie było tam napięcia, którego by się spodziewał, jakby po wyjaśnieniu tych paru rzeczy wszelkie dalsze tłumaczenia nie były już potrzebne. A jednak nie wokół tego zaczynały krążyć myśli Killiana.
  — Tak czy inaczej, nie mogę tu dłużej... — urwał, słysząc otwierane drzwi frontowe.
  Zerknął kontrolnie na Beatrycze, która chyba była tym trochę zaskoczona, a zaraz ponownie spojrzał na drzwi do kuchni, gdzie stanął nikt inny jak Amenadiel. Więc jednak wrócił pierwszy. Lian miał nadzieję tego uniknąć. Zmarszczył brwi, widząc całe jego zachowanie. Słowa tylko potwierdzały sztuczność i przekoloryzowanie każdego uśmiechu, a to oznaczało kłopoty. Naprawdę miał nadzieję, że wyczerpał już swój tygodniowy limit pecha.
  Beatrycze siedziała prawie nieruchomo, absolutnie nie spodziewając się takiej postawy po Cerbinie. Czuła, że coś jest nie tak, w dodatku domyślała się kilku innych rzeczy, ale milczała, skoro żadne pytanie nie padło bezpośrednio do niej, pozostając przy uważnej obserwacji obu mężczyzn.
  — Mieszka — odparł Lian, nie widząc w tym fakcie żadnego problemu. — Zostaw swoją nową zabawkę i chodź, wyjaśnię ci po drodze — dodał i wstał, opierając się o blat stołu. Kątem oka kontrolował Cerbina, bo choć ten nie miał w zwyczaju wybuchać, to tym razem był blisko. — Panno Saville, jestem dozgonnie wdzięczny — rzucił z cieniem uśmiechu, choć Beatrycze dalej była lekko skonsternowana tym... wszystkim.
  Falone ponownie przeniósł wzrok na przyjaciela, czekając, aż ten wyjdzie pierwszy. O ile w ogóle, ale nie uśmiechało mu się mówić o wszystkim przy tej dziewczynie. Nie było takiej potrzeby.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Cerbin Amenadiel Sro Mar 10, 2021 5:30 pm

Cerbin zmierzył ich znowu swym przerażającym spojrzeniem, zdobionym sztucznym wykrzywionym uśmiechem. Kobieta była skonsternowana, z kolei Killian dziwnie spokojny, gdy poinformował go, że to jej mieszkanie. Oho. Co on tu robił?
-Niesamowite. Mam nadzieję, że Ty jej…
Co miał na myśli? Wbrew pozoru chodziło o ugryzienie, ale z jego mimiki szybko wyczytał, że nie. Beatrycze też wyglądała na całą, poza tym nie siedziałaby tu z nim, jakby nigdy nic.
Niestety nie dane było mu dewagować nad korzeniem tej ich niespodziewanej znajomości, bo Falone zaczął się żegnać. Był jej wdzięczny? Pomogła mu w czymś? Ile wiedziała? To nie pytania na teraz. Wiedział jednak, że najlepiej zabrać stąd Liana i zwyczajnie zniknąć jak najdalej. Beatrycze miała kontakt ze zbyt dużą ilością niebezpiecznych osobników. Nie mogli jej narażać.
-Przepraszam za najście, Panno Saville.
Rzucił na pożegnanie, kłaniając się nisko, aby zaraz wyjść. Gdy Lian do niego dołączy, czeka ich długa rozmowa o tym co się stało. Nie tylko, bowiem też o Sebastianie…

z/t 2x
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Vigi Pią Kwi 30, 2021 4:27 pm

W końcu Aita wróciła do miasta, na jeden dzień, co prawda, ale wróciła. Chociaż byłem w duszy na nią zły, że się wyprowadza tak szybko, nie uprzedzając mnie o tym, to jednak była tak szczęśliwa, że nie dałem rady podtrzymać mojego niezadowolenia. To moja przyjaciółka w końcu, skoro jest jej dobrze, to i mi jest dobrze, prawda? Tak to powinno działać, ale wiem, że pewnie jeszcze chwilę będę się dąsać. Możliwe, że jestem zazdrosny, że ona ma odwagę się stąd wynieść, a ja nie. Liczyłem, że nasze życie się nie zmieni, zawsze będziemy młodzi, uśmiechnięci, będziemy związani z tą zapadającą się w sobie karczmą. Może jeszcze nie dojrzałem do różnych kwestii i nie chcę dojrzeć, a teraz się boję, że to zdarzenie sprawi, iż zacznę patrzeć na rzeczywistość jak porządny dorosły z pracą, wielką rodziną i długami. Te przemyślenia są nad wyraz dojrzałe, aż mnie to przeraża.
Tak czy inaczej spędziliśmy cały dzień na spacerowaniu po mieście. Zachodziliśmy do różnych sklepów, przymierzaliśmy ładne ubrania, jedliśmy pyszne rzeczy. Cały czas rozmawialiśmy, jakbyśmy się mieli już nigdy nie zobaczyć, czy do siebie nie napisać.
-Też się planujesz przeprowadzić?-zagadała do mnie, po czym szybko zlizała ze swoich warg tłuszcz ściekający jej z szaszłyka.
-A bo ja wiem. Ja bardziej kot domowy jestem, jak już siądę, to siedzę i się nie ruszam.-zaśmiałem się i ściągnąłem kawałek kurczaka z patyczka.
-Ale, ja tak na poważnie. Nie kusi cię wyjazd? Mi już się tutaj zaczynało nudzić. Ciągle te same twarze, dzień w dzień to samo się robi.-kontynuowała, a ja wiedziałem, że jak tak robi, to nie odpuści.
-No z tym się nie mogę nie zgodzić. Nudno trochę. Na początku duże miasto, wszystko nowe, ale teraz jakoś tak sam nie wiem...-zmrużyłem oczy patrząc na niewielkie fale na wodzie. W sumie klienci też mi się nudzą? Jest ciekawie, ale ciągle to samo? No trochę. Ludzie z wiązkach też tak mają, że się sobie nudzą po jakimś czasie? Pewnie tak. Później już działa tylko przyzwyczajenie czy coś takiego. A może się mylę, jak tak patrzę na Aitę i Kirę to czuję, że jednak czasami miłość jak się zadomowi między dwoma osobami, to siedzi tam i nie chce wyjść.
-Może do Afraaz się kopsnę, co mi tam. Też mają tam burdele i słyszałem, że zupełnie inna atmosfera. Myślisz, że trafi mi się tam ktoś bogaty?-popatrzyłem na nią trochę się podniecając potencjalną perspektywą poślubienia kogoś zamożnego i zabrania jego pieniędzy.
-Mało ci złota, chciwusie?-zaśmiała się z niedowierzaniem i szturchnęła mnie wylizanym do czysta patyczkiem w bok. Wzdrygnąłem się, jakby mi co najmniej nóż między żebra wbiła.
-A wiesz, że ja tak tylko gadam. Choćby mi się cesarz oświadczył, to bym się przed ślubem zapierał, jak osioł.
-Bo jesteś osłem.-rzuciła szybko.
-A ty masz gruby tyłek.-prychnąłem.
-Pff Kira nie narzeka. Najpierw wita się z nim, później ze mną.-wystawiła do mnie język, a ja zmrużyłem oczy widząc, że wygrała. Niech jej będzie.
-Jakoś się to ułoży. Jeszcze zobaczysz, że kiedyś cię zaproszę do mojej wielkiej rezydencji z pięcioma stajniami i milionem koni.-napuszyłem się i rzuciłem patyczek po szaszłyku do wody. Odbiłem się tyłkiem od beczki, o którą się opierałem.
-Trzymam cię za słowo.-zagroziła mi palcem.
Ruszyliśmy razem ulicami oświetlonymi przez słońce na krwawy pomarańcz. Noc się zbliża, więc odprowadzę ją do portu. Pożegnamy się i tyle. Za jakiś czas znów się spotkamy, prawda?

Z/T
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by NPC Wto Lip 27, 2021 2:01 am

KEINTIGERN TREMAIN

Wyszłam z przytłaczającej kamienicy i przeciągnęłam się mocno, ziewając przy tym. Westchnęłam szczęśliwie. Ostatnie zamówienie zostało dostarczone, czas się zabrać za kolejne.
-Na dziś koniec.-wymruczałam do siebie i spojrzałam z uśmiechem na wieczorne niebo, zanoszące się deszczowymi chmurami. Uśmiechnęłam się, patrząc w górę, jednak szybko wróciłam myślami do syna, z którym było coraz gorzej. Ruszyłam spokojnym krokiem w stronę domu. Śmierć Sanki nie była dla mnie przyjemna, ale na Kitka wpłynęła bardzo źle. Wiem wszystko, bo w końcu się złamał i przeniósł do mnie na jakiś czas. Myślałam, że to mu pomoże, ale sama nie wiem co mogę jeszcze zrobić. Od pogrzebu minęły dwa tygodnie, a Kiti jedyne co jadł, to krew czy to własną, czy jakąś, jaką mu przyniosłam i to i tak mniej niż powinien. Wiem, że przejście przez żałobę nie jest łatwe, ale nie traciłam nadziei. Zbyt wiele przeżył żeby teraz odpuścić. Poza tym wiem, że ja jestem jego motywacją do wszystkiego. Kiedyś miał jeszcze pracę w Sari'otri, ale porzucił ją kompletnie, bo jak ma pracować, jak ma ledwo siły, żeby się umyć? To minie z czasem, nabierze sił, teraz lato, słońce, poradzimy sobie.
Zerknęłam na szyld sklepu, wiszący nad chodnikiem. Pozytywki. Czy Kituś nie mówił dawno temu, że jakąś by chciał, ale nie może znaleźć tej odpowiedniej? Może to rozjaśni jego dzień? Bez dalszego myślenia weszłam do sklepu, w którym trochę się zasiedziałam. Wybranie pozytywki łatwe nie jest, ale w końcu padło na taką z otwieranym wieczkiem, z zakochaną parą w środku, która tańczyła do nieco sennej melodii powolnego walca. Obym trafiła w gust syna. Mam nadzieję, że polubi prezent. Spakowałam podarek do torebki i szłam dalej przez miasto. Jeszcze jakieś piętnaście minut żywym spacerkiem i będę na naszej ulicy. Nie mogłam się doczekać. Upiekę ciasto, jakieś pyszne, takie, które mój dhampir lubi. Musi się na nie skusić, innej opcji nie akceptuję. Do tego jakaś pyszna, słodzona herbata. Tylko jaki smak pasowałby do sernika? Może malinowa, jak sernik z malinami zrobię. Idealnie się zgra.
Zastukałam się palcem w dolną wargę, zalej zastanawiając się, jakby tu polepszyć smak deseru, który musiał być idealny dla mojego dziecka. Rozkojarzył mnie jednak ruch za szybą jubilera, którego właśnie mijałam. Odwróciłam głowę, przystanęłam i wyostrzyłam wzrok. W tym momencie rozległ się wystrzał. Był on całkowicie przypadkowy. Złodziej niechcący nacisnął spust podczas szarpaniny z właścicielem sklepu. Kula przeleciała przez szklaną witrynę, ciągnąc za sobą ostre kawałki szyby, i pędziła dalej, przebijając miękką szyję krawcowej, która po sekundzie upadła na ziemię, wpatrując się pustym wzrokiem w chmury, z których zaczęły padać pierwsze kropelki deszczu, będące zapowiedzią paskudnej ulewy. Niedługo po tym szum wody uprzejmie kamuflował nerwowe rozmowy milicjantów kręcących się dookoła ciała, kiedy strumień ledwo ciepłej krwi spływał do rynsztoku.


KEINTIGERN TREMAIN NIE ŻYJE
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Geo'Mantis Wto Lip 27, 2021 9:30 am

Zabiegany ostatnio byłem. Zabiegany... A może zwyczajnie zlekceważyłem wszystko co się działo dookoła mnie, bo chciałem sobie odpocząć? I tak niewiele czasu spędziłem na zadbaniu o samego siebie, tylko na nauce. Studiowałem nową książkę... A właściwie odkrywałem jej zalety i wymagania. Też nauczyłem się z czasem ją karmić. Cholernie wymagająca istota, ale za to, jaka wspaniała! A raz to nawet mi mruczała, gdy zasnąłem na niej przez przypadek.
Dobrze, ale co ja tutaj właściwie robię? Szukam mojej małej zguby Gide. Zaginął mi dzieciaczek, co wielce mnie frustruje. Prawda, niby Bogd'an miał się nim zajmować, a przynajmniej tak mu nakazałem, no ale, on też ma swoje inne obowiązki. Za dużo zrzuciłem mu na głowę i przez własne samolubstwo zaniedbałem chłopca. Muszę się poprawić.
Z resztą, nie tylko na tej płaszczyźnie muszę poprawić swoje zachowanie. W kwestii relacji międzyludzkich... Tu trochę też dałem ciała. Kilka spotkań rodzinnych uniknąłem. Nie przyjechałem na urodziny córki Adien. Na rocznicę śmierci Lirrmy również nie przyjechałem... Ach, rodzina mnie za to zapewne znienawidziła. Wyślę kilka listów z przeprosinami i mogę uznać sprawę za zamkniętą.
Inna kwestia dotyczy mojej... Ukochanej? Mogę ją tak nazwać? Myślę, że tak. Znów miałem w planach zaprosić ją na kolację. Może zostałaby na noc? Cieplej jest mi na sercu, gdy sobie o niej myślę. Czuję się wtedy też o jakieś dwadzieścia lat młodszy. Mogę śmiało powiedzieć, że przy niej jestem szczęśliwszą osobą. Nie czułem się tak od momentu, gdy Gaspard uciekł. Muszę jej za to podziękować.
Idąc przez miasto, sam właściwie nie wiedziałem czego szukam. Mam świadomość, że jest mała szansa, abym tutaj znalazł Gide. Wysłałem za nim innych służących. Może miałem podświadomą nadzieję, że spotkam tutaj Kein? Uśmiechnąłem się lekko do samego siebie. Może. Sam nie wiem. Oczywiście, że nie przyznam się do tego. Nie ma opcji. Jestem zbyt nieśmiały.
Nie zdziwił mnie widok chaotycznych milicjantów kręcących się w jednym miejscu. Coś tu musiało się stać. Szyba wybita. Wczorajsza ulewa pewnie zmyła wszelakie ślady zbrodni. Cokolwiek się tu stało, oczywiście...
Podszedłem kawałek bliżej, jak jeden z tych gapiów, którego interesowały nieszczęścia ludzkie. Poprawiłem okulary i rzekłem z nutką niepokoju, może do siebie, może do najbliżej stojącego milicjanta:
- Co się tu wydarzyło..?
Geo'Mantis
Geo'Mantis

Stan postaci : Wybitny. Rana w miejscu gdzie powinien się mieścić środkowy palec w prawej ręce całkiem dobrze się zagoiła.
Ekwipunek : Laska-ostrze, mieszek z pieniędzmi, Skórka białego węża w kieszeni, stary, zniszczony "notatnik".
Ubiór : Czarna kamizelka, czarne spodnie, od czasu do czasu i czarny płaszczyk. Przede wszystkim ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy.
Źródło avatara : @cha99oo twitter

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by NPC Wto Lip 27, 2021 10:22 am

Smutna pozytywka leżała na bruku, zniszczona, potłuczona, zupełnie jak witryna u jubilera. Nie grała jej muzyka, lecz szepty ludzi wokół, jak i kroki funkcjonariuszy, którzy odgrodzili miejsce wypadku. Całą sprawę patrolowała złotowłosa milicjantka, którą po ostatniej podwójnej porażce, oddelegowano do stróżówki miejskich ulic. Sprawa była prosta, bez tajemnic, toteż nie musieli robić śledztwa. Jubiler obezwładnił złodzieja, milicja go przechwyciła, a kobieta…
-Cóż za nieszczęście.- Okryła jej twarz płachtą, aby ludzie nie widzieli za dużo. Patolog nawet nie był potrzebny, szkło w szyi wystarczyło, aby potwierdzić przyczynę zgonu. -Pomyśleć, że tylko wracała do domu…
Rzuciła do Larry'ego, młodszego stopniem funkcjonariusza, który był niejako jej partnerem w pracy.
-Mogła dostać kulą. Zapewne umarłaby szybciej, niż w katuszach…
-Nie wiesz kiedy się zamknąć, co?
Spytała, obrzucając go gniewnym wzrokiem, na co ten lekko się speszył. Ona bardziej myślała o tym jak "co by było gdyby", może jakby stała dwa metry dalej lub coś takiego. Ale losu nie zmienią. To tylko kolejny dzień.
Nagle, usłyszała czyjś głos, aby spojrzeć na mężczyznę w okularach. Kolejny ciekawski, najpewniej.
-Nieszczęśliwy wypadek.
Odparła tylko, ale wtedy, odezwał się inny gap:
-Ta, krawcowa Tremain dostała szkłem po gardle. Miała biedaczka pecha.
Objaśnił, ale chłodne, niebieskie oczy kobiety tylko spoczęły na wszystkowiedzącym sąsiedzie jubilera.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Geo'Mantis Wto Lip 27, 2021 11:20 am

Nie widziałem ciała. Być może na moje szczęście, albo i nie. Jedno tylko wywnioskowałem, po kształcie płachty, która układała się na zwłokach, że ofiarą została kobieta. Szkoda, wielka szkoda. Ciekawe, czy to jakieś młode dziewczę, czy też nie... Cóż. I tak każdej kobiety byłoby mi szkoda. Mężczyzn nie. Mężczyźni są okrutni i to przez nich więcej zła się dzieje. Siebie samego też by mi nie było szkoda.
Chciałem nie wnikać bardziej w rozmowę milicjantów no ale... Jestem ciekawską kurwą. Ja lubię wszystko wiedzieć i wszystko mnie interesuje. Przynajmniej tego nie okażę i nie będę się narzucać, tylko stopniowo, na spokojnie, będę dociekać do sedna na swój własny sposób.
Na moje pytanie mniej, lub bardziej retoryczne odpowiedziała mi blondwłosa milicjantka. Jej wygląd był przyjazny dla oka... Choć jedna rzecz rzuciła mi się najbardziej w oczy, a mianowicie jej amulet. Gaspard miał podobny... Jak nie taki sam. Czyżby to był ktoś z jego rodziny? Czy on nie wspominał, że ma jakąś kuzynkę, czy tam siostrę..? Mniejsza o to w tej chwili.
-Ach, nieszczęśliwy wypadek... - No, na wypadek mi to nie wyglądało. Nikt do nikogo nie strzela, tak o.
Momentalnie drgnąłem na dźwięk nazwiska Kein. Zaraz, to nie jest możliwe. To musi być żart jakiś... Kłamstwo. Obejrzałem się na osobę, która wyrzekła jej nazwisko z przerażeniem, które nijak dało się dostrzec przez okulary.
Wbrew stojącym mi na drodze milicjantom, dostałem się bliżej do ciała. To nie jest prawda, to nie możliwe, że to ona. Na moją siwą głowę spadło miliard myśli. Nie przekonam się, dopóki nie sprawdzę. Wierzę, głęboko wierzę w to, że Kein siedzi u siebie w domku, a to jest po prostu osoba, bardzo podobna do niej i ten ktoś się pomylił.
Ktokolwiek nie próbował mnie odciągnąć - wyrywałem się takiemu gagatkowi. To problem dla mnie nie jest, w końcu jestem hybrydą, a nie jakimś słabym człowiekiem. Podniosłem na odrobinę płachtę.
To ona.
Zamarłem. Puściłem płachtę. Podparłem się swoją laską i tępo wpatrywałem się w leżący przede mną materiał.
To jest jakiś koszmar z którego nie mogę się wybudzić.
-K-Kein... - Szepnąłem sam do siebie, zadziwiony, że moje sny potrafią być tak realistyczne. Szkoda tylko, że to nie jest mara.
Geo'Mantis
Geo'Mantis

Stan postaci : Wybitny. Rana w miejscu gdzie powinien się mieścić środkowy palec w prawej ręce całkiem dobrze się zagoiła.
Ekwipunek : Laska-ostrze, mieszek z pieniędzmi, Skórka białego węża w kieszeni, stary, zniszczony "notatnik".
Ubiór : Czarna kamizelka, czarne spodnie, od czasu do czasu i czarny płaszczyk. Przede wszystkim ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy.
Źródło avatara : @cha99oo twitter

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by NPC Wto Lip 27, 2021 3:49 pm

Kobieta z całą pewnością nie spodziewała się tego, że obcy mężczyzna rzuci się do przodu, wyrywając z tłumu. Zdążyła się odwrócić, a Larry jak zwykle był zdezorientowani. Przez to, udało się arystokracie dostać przed ciało, z którego zdjął płachtę. Wszyscy funkcjonariusze na ten widok już chcieli podejść, aby go wywalić stąd, jeśli nawet nie koniecznie delikatnie, lecz Anatell uniosła rękę, że wszystko jest w porządku, samej podchodząc do Geo'Mantisa.
-Proszę Pana, nie powinien Pan tu być.
Zaznaczyła, ale spodziewając się braku reakcji ze strony oszołomionego mężczyzny, rękoma chwyciła go za ramiona, odciągając do tyłu. Jeśli nie walczył z tym, a poddał się temu, za chwilę blondynka wyprowadziła go z miejsca wypadku, przebijając się przez tłum obserwujących.
-Proszę usiąść.- Powiedziała nagle, doprowadzając go do stopnia przed wejściem do jakiejś kamieniczki, choć brzmiało to dosyć stanowczo. -Rozumiem, że znał Pan ofiarę. Jak się Pan nazywa?
Dopytała go, kucając na jedną nogę przed nim, próbując złapać kontakt wzrokowy. Nie chciała, aby popadł w histerię, albo potrzebował pomocy medycznej, miała chyba nadzieję, że to wystarczy.
-Jestem starsza sierżant Amelie Anatell. Obiecuję, że odpowiednio zadbamy o nią…
Dodała, nieco łagodnieją wzrok.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Miasto - Page 3 Empty Re: Miasto

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach