Ludzie, zwierzęta i taborety

Go down

Ludzie, zwierzęta i taborety Empty Ludzie, zwierzęta i taborety

Pisanie by Harim Czw Lut 13, 2020 8:00 pm

LUDZIE



Serafina Vaymore - łamanie zasad i kanonów ta dziewczyna chyba obrała sobie za cel życiowy. Choć nie spędzili jeszcze zbyt dużo czasu w swoim towarzystwie, ledwie kilka dni, to już zdążyła udowodnić, że nie należy do ludzi, z jakimi Harim zwykle obcował. Nie jest też podobna do swojej stukniętej babki, co dobrze wróży, ale nielogiczne działanie i nieprzewidywalność jest więcej niż niepokojąca. Wciąż pozostaje jego właścicielką, co w świetle prawa pozwala jej robić, co chce, a to zawsze ośmiela ludzi. Choć i tego chyba by nie potrzebowała. Zwykle zachowuje się tak, jakby świat należał tylko do niej i czekał, aż weźmie to, co jej się podoba. Lubi przekraczać granice, między innymi przestrzeni osobistej, co jest pierwszą dużą wadą w oczach Harima. Jej dziwne zachowania z wcześniejszych dni nabrały więcej sensu, jakkolwiek to brzmi, kiedy okazała się kimś w rodzaju... przedstawiciela duchów w ich świecie? To chyba właściwe określenie. Co powinien o tym sądzić, trudno mu powiedzieć.
Salinae Quinaathaaph - wydaje się miłą kobietą, a także trochę... ciężko to określić. Nie jest naiwna, dziecinna czy temu podobne, ale w jakiś sposób nie pasuje do tego świata.
Rantir Quinaathaaph - tego człowieka ciężko określić, z jednej strony charakteryzuje go przyjazne nastawienie, jak większości dotychczasowych znajomych Serafiny, z drugiej jednak da się wyczuć, że nie wszystkich traktuje na równi ze sobą. Samego Harima zwykle ignoruje, co nie jest takim złym układem. To i aura charyzmy, która się wokół niego rozchodzi, sprawiają, że skrzydlaty czuje do Quinaathaapha swego rodzaju respekt, choć nie nazwałby tego pozytywnym odczuciem.
Pan Kot - a właściwie Sabur Kaht. Ich wzajemny stosunek jest bardzo neutralnie pozytywny. Kot akceptuje jego obecność i Harim odwzajemnia się tym samym, nie ingerując w decyzje towarzyskie Sabura. To chyba najbardziej normalna relacja, jaką ostatnio zawiązał.



ZWIERZĘTA



Ksawier Morttimer - dziwny gość, nie zachowuje się ani trochę jak człowiek, z drugiej strony to jest całkiem miłe. Uprzejmy i pomocny, bardzo otwarty, na kilometr śmierdzi to jakimś podstępem albo ukrytą twarzą, toteż Harimowi pasuje, że chwilowo zniknął z pola widzenia. Był tym, który wykupił go od Tahira po nieudanej walce na granicy z Medevarem. To był dziwny dzień pełen dziwnych ludzi, a Xavier całkowicie do nich należał.
Salyi - prawie jej nie pamięta, utkwiła w głowie jako pojedyncze obrazy, kojarzące się zaskakująco dobrze. Była hybrydą, ale nie jest pewien czego, miała długi ogon. Była wtedy dorosła, ale stanowiła jedynie tło, opiekowała się ich małą gromadką, przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe przy biegających wszędzie dzieciakach.
Nunu - mała hybrydka, chyba w jego wieku, chociaż widział ją bardzo dawno temu i nie pamięta dokładnie. W dodatku i tak byłaby niższa. Była jakimś pieskiem, a związane z nią wspomnienia są zarówno miłe, jak i trochę tragiczne. Nie ma pojęcia, co się z nią stało.
Araie - ptasia hybryda o piórach czarnych jak noc i bladej skórze. Nie widzieli się długo i zaledwie tylko raz, ale była to jedna z milszych znajomości, więc ją zapamiętał.
Kotka - właściwie nie wie, jak miała na imię, pamięta tylko jej jasny nakrapiany ogon i okrągłe uszy we włosach. Rozpoczęli znajomość na statku w okolicy Ilan, a zakończyli w Asahit. Jej śmierć była szybka i spokojna w przeciwieństwie do życia.
Blondynka - jest jednym z niewielu ludzi, do których nic w zasadzie nie ma. Okoliczności ich poznania się były co najmniej ciekawe, on bowiem próbował uwolnić się od spłoszonych zwierząt swego pana, a ona uciekała przed dai'lahem, który chciał zrobić sobie z niej niewolnicę lub też sprzedać za dobrą cenę. Chwilę pogadali, potem biały zapewnił jej transport w karawanie swego pana, Suleia Tahira. Abigail nagadała mu wiele rzeczy, które uznał za mało realne i rozsądne, ale chyba najbardziej drażniło go to, jak bardzo wierzyła we wszystkie te bajki. Podczas gdy on nie potrafił. Nie widzieli się od tamtego czasu.
Pan Morttimer - ten milczący gość, który najwyraźniej siedzi od lat pod pantoflem żony. W zasadzie niczym nie zawinił, niczym się też nie wyróżnił poza uprzejmym ignorowaniem jego osoby, toteż pozostaje jedynie tłem tego domu wariatów.
Yuki - o ile dobrze zrozumiał, jest martwa... znaczy była już wtedy, gdy ją poznał, a dokładniej, kiedy pojawiła się w drzwiach razem z Gaspardem. Dziewczyna miała bardzo dziwną urodę, ładną, ale dziwną, a całe jej ciało pokryte było tatuażami. Zachowywała się jak samobieżna roślinka z umiejętnością mowy, jej widok był upiorny.
Ayu - duży... futerkowy... coś. Jest Strażnikiem Azylu w świecie duchów, mniej więcej tak się przedstawił. Z pewnością ma dużo zmartwień na głowie i problemy na tle nerwowym, ale Serafina jest chyba dla niego ważna. To coś jak mentor i uczennica, przynajmniej takie Harim odniósł wrażenie.
Wesses - jakiś dziadek ze świata duchów. Lubi opowieści, pouczanie innych i herbatę. Harim stara się nie przypominać sobie o istnieniu jego i jego znajomych.
Wilk - nic mu nie mówi to imię, tak samo jak "At", może dzięki temu jego zdziwienie było mniejsze, kiedy zjawił się na ich upiornej herbatce i nawarczał na Gasparda. Większość pozostałych zwyczajnie zignorował, ale dosiadł się do herbaty. Harim nie jest pewien, czy właśnie tak powinni zachowywać się bogowie, ale nigdy nie wiedział o nich dużo, więc postanowił nie oceniać. Zwłaszcza kogoś takiego pokroju. Zwłaszcza na głos. Właściwie to zwyczajnie byli obok siebie.
Lucreace Lavelle - czy jakoś tak. Ten duch, w którym kocha się Gaspard, może i ładny, ale to nie zmienia chorego charakteru ich relacji. Sama w sobie wydawała się dość delikatną osobą, co jest ciekawe w połączeniu z jej nową pracą polegającą na mordowaniu złoczyńców, tak w dużym skrócie. Niepozorna więc, a to jest coś wartego pochwały.
Oriana - ...
Głupi Makha - wielkie, białe psisko, które kiedyś napadło na ich obóz w Sad'gha Ul. Harim dostał wtedy zadanie pilnowania zagrody z końmi, jako że byli w środku trasy i na nic lepszego by się nie przydał. Wilk zaś upatrzył sobie wierzchowce na obiad, co doprowadziło do ich małej potyczki, podrapanej ręki i rozciętego nosa. Przez chwilę wydawało się, że Makha odpuści, lecz nie, potem zaś napatoczyła się na nich grupa Thymińczyków, z których kilku położyli wspólnie w zagrodzie. Musi przyznać, że obecność wilka była wtedy nawet pomocna, choć jego motywy nadal pozostawały dla niego niejasne. Uciekł z końską nogą, kiedy zjawili się właściciele obozu, a Thymińczycy uciekli. Harim dopiero dużo później zorientował się, że miał do czynienia najpewniej z wilkołakiem, a nie hybrydą, ale czy to go ruszyło? Po tych wszystkich dziwnych rzeczach z duchami i resztą, to chyba niezbyt. Zdziwiło go natomiast, że w ogóle tam był, bo raczej się o takich nie mówi na północy.
Aliman Illah Dalil Numib - jeden z niewielu dai'lahów, którym nie miał powodu gardzić aż tak bardzo jak resztą, ale być może tylko dlatego, że ten był lekarzem i zwyczajnie nie mógł się nad nimi znęcać. Pracował dla Tahira, co już samo w sobie zniechęcało do jego osoby, ale sam w sobie był konkretnym i rozsądnym gościem. Lubił pokrzyczeć i ponarzekać, ale dało się do tego przyzwyczaić. Co ciekawe, lubił jak ludzie używali jego imienia zamiast nazwiska, które, jak sam kiedyś stwierdził, mu się nie podoba, więc był to jeden z niewielu ludzi, do których również Harim zwracał się po imieniu.



TABORETY



Gaspard Anatell - to długa historia... Zaczęło się od tego, że Serafina nie mogła odkleić się od swojego wujostwa i przemieniła pożegnanie w wieczorną dyskusję, a on wszedł w sam środek tych nudnych monologów, by zrobić bajzel. Z początku wyglądał jak ofiara jakiegoś napadu, potem zaczął wygadywać rzeczy o porwaniu, nekronacie i zabijaniu przypadkowych ludzi, z czego jednego takiego właśnie przyprowadził. Do tego dochodził jakiś duch, w którym się zadurzył, a którego nie udało im się sprowadzić, ah tak, bo z ogólnego bełkotu wyszło ostatecznie, że wcale nie był taką ofiarą. Przez niego, a za sprawą Serafiny, znaleźli się w świecie duchów, poznali kolejne dziwne istoty, które w końcu rozwiązały sprawę truposza... Brzmi jak głupi sen. Jednak na potwierdzenie tego snu, wampir nadal wlecze się za nimi, jako że dostał jakieś zadanie, z którym sobie nie radzi. Choć właściwie nie mieli ze sobą do czynienia więcej niż przebywanie w tym samym pokoju, Harim czuje odruchową irytację na jego widok. To chyba po prostu ten typ osoby.
Rudolf Isarbeck - ...
Jerry Bow - jego pierwszy właściciel, którego ogólnikowo można określić jako "świr artysta". Choć pamięta go słabo, to był to bardzo dziwny okres w jego życiu. Nie jest pewien, jak powinien to oceniać, choć im więcej czasu spędza z normalnymi ludźmi, tym bardziej widzi, jak chory był również ten etap jego życia.
Imah Alim Kadar Nabullam - właściciel prywatnej szkoły gladiatorów, którego Harim nienawidzi całym sercem z bardzo różnych powodów. Z miłą chęcią wbiłby mu różne ostre przedmioty między żebra czy oczy, niestety z pewnością nie będzie mieć ku temu okazji.
Jhonath Kaughley - trzeci pan i władca jego życia, bogaty właściciel areny i podróżnik z zamiłowania, choć do tej drugiej sfery jego życia Harim nie miał wielkiego dostępu. Traktował go jako ciekawostkę i w końcu się znudził, interesując raczej pieniędzmi oferowanymi przez jednego ze swoich klientów.
Sulei Nabim Iban Tahir - prawdziwy hazardzista, który nie boi się liczyć brudnych pieniędzy. Dorobił się majątku na hybrydach przelewających krew na arenie, a samego Harima nazywał "swoją złotą sakiewką". Skrzydlaty stracił względy, kiedy przegrał dla niego sporą sumę pieniędzy...
Wredy Babsztyl - a konkretniej pani Morttimer, jest babcią Serafiny i to niestety daje jej swego rodzaju nietykalność, przynajmniej na razie. Na szczęście nie wygląda na to, żeby chciała gdziekolwiek się z nimi wybierać. Sprowadziła Harima do roli "czegoś", automatycznie na siebie sprowadzając rolę błota, z której ciężko jej będzie wybrnąć. Póki co, kobieta niewiele robi w tym kierunku, choć Harim stara się ją ignorować ze względu na Vaymore.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach