Rezydencja Krzeworożu

+2
Razikale An'Doral
Iwo
6 posters

Strona 1 z 8 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Mistrz Gry Nie Sie 30, 2020 7:55 pm

autor: NN
To posiadłość będąca od wieków w rękach rodziny An'Doral, a jej obecnym właścicielem jest powszechnie znany naukowiec, Razikale. Jest to niewielka jednopiętrowa rezydencja, z pięknym ogrodem kwiatów i żwirową białą dróżką prowadzącą do drzwi frontowych. Prawdziwa magia kryje się w środku, bo to jedna wielka pracownia badawcza. Już poprzedni gospodarz tego miejsca zaopatrzył je w potężną bibliotekę, czy stoły pracownicze. Dodatkowo nie zabrakło aparatur chemicznych i gdzieniegdzie anatomicznych eksponatów zwierząt. Najlepszym przykładem jest laboratorium, zagracone drogocennymi przyrządami naukowymi.
Rezydencja jest zlokalizowana w Zatoce Nenevath, na zielonym wzniesieniu, z którego widać panoramę Selinday. Można tu dotrzeć z dosłownie każdego zakątka, dzięki wyrobionym ścieżkom dla podróżnych.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Pon Sie 31, 2020 3:07 pm

Jeśli miałbym powiedzieć czego nie znoszę, to lista byłaby długa, więc na razie powiem jedynie, że byłem kurwa zmęczony. Niby nie było to daleko, albo było daleko, ale na większe dystanse jeździłem, nie powinienem tak zdychać. Może wymęczyło mnie zwyczajnie ciągłe obserwowanie jak się moje dwa ogiery ze sobą dogadują.
Poklepałem sprzedawanego konia po szyi. To na nim jechałem. W razie gdyby coś się miało dziać to lepiej zapanuję nad nim z jego grzbietu, a Dayi ufam, że nie zrobi nic głupiego. Może ucieknie na sto metrów, ale potem się zatrzyma i zacznie żreć trawę, albo zwyczajnie do mnie wróci. Trzymałem krótko wodze, ale nie tak, żeby konia męczyć ciągłą szarpaniną. Kontakt z jego pyskiem zwyczajnie musiałem mieć. W sumie to jego pierwsza aż tak długa przejażdżka w teren. Jeździłem dużo po lasach u mnie i po drogach, żeby zobaczyć jak reaguje na otwartą przestrzeń. Jak raz mi ruszył cwałem, to mnie zaniepokoił. Spadniesz z konia z taką prędkością, to kark skręcisz sobie i po tobie będzie. Liczę tylko, że mój kupiec wie co robi i umie jeździć dość dobrze. Mam nadzieję, że odmówił kastracji, bo się na tych zwierzętach zna, a nie dlatego, że kieruje się jakąś pożalcie się bogowie etyką czy innym wymysłem. Może powinienem dopytać. Nie lubię kiedy pracuję z koniem kilka tygodni, a później moja praca idzie w błoto, bo jełopowaty klient nie ma pojęcia co robi.
Byłem coraz bliżej celu i jak na razie szło gładko. Raz tylko gniady uznał, że spróbuje poderwać mi Dayę, który do zalotów chętny jakoś nie był. Będę musiał im obejrzeć nogi, czy przy kopniakach nie pozdzierali sobie nigdzie skóry kopytami. Mam sprzęt przy sobie, w plecaku.
Zacząłem podpytywać o drogę tych których mijałem i szedłem za wskazówkami, aż w końcu dostrzegłem rezydencję pasującą do opisu jednego z wieśniaków. Przyznam, że spodziewałem się czegoś w tym stylu. Dom, ogród, płot, nie za duże, ale też nie jest to jakaś rudera zabita dechami.
Zszedłem z konia, podwinąłem strzemiona, żeby nie obijały się zwierzakowi o boki, nie zahaczyły się przypadkiem o nic i nie wywołały mi tutaj ogólnej paniki.
Obu koniom ściągnąłem wodze z szyi, otworzyłem bramę i zacząłem je prowadzić po żwirku, wzdychając co kilka kroków. Kolejna wizyta u lekarza mnie czeka. Już się nie mogę doczekać. Może teraz w mieście jakiegoś znajdę? Na pewno.
Czy właściciel domu mnie zobaczył i wyszedł na powitanie? Jeśli nie, to chwyciłem wodze w jedną rękę i zapukałem mu w drzwi. Załatwmy to szybko, żebym mógł iść się leczyć.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Razikale An'Doral Pon Sie 31, 2020 5:20 pm

Życie Razikale stało się tak intensywne jak hodowanie roślin. Tak, długoterminowy rozlazły proces, lecz w tym wypadku, to nie przypadkowe porównanie. Przeszło rok temu, Naukowiec przebywając w swoim ogrodzie pełnym tulipanów, obserwował różnorodne barwy kwiatów. Wtedy też, pojawiła się pierwsza myśl w jego głowie. Skoro jedne są czerwone, a drugie białe, to co definiuje ich barwę? Jak zapylenie wpływa na konkretne cechy? Długo myślał nad tak trywialną sprawą, choć w jego przypadku, nigdy co pozornie proste, nie jest bez znaczenia. Zwłaszcza w biologii. Wszystko ma swój naturalny proces rozmnażania, a jednak dziedziczymy coś po naszych "twórcach". Z myśli, przeszedł do działania, obserwacji i analizy. W okresie wiatropylnym i dużego nasłonecznienia, przeniósł on pyłki kwiatu czerwonego, na kwiat macierzysty, biały. Wytworzone z tego cebulki, zasadził jesienią. Wtedy zaczęło się długie oczekiwanie na wiosenny rozkwit. I proszę. Wyrosły czerwone. Zaczął tworzyć notatki, o dominacji cech dziedzicznych kwiatu ojcowskiego. A co dalej…? Oczywiście, że nie zamknie projektu, teraz pora na krzyżówke kolejnego pokolenia. To trochę potrwa… cholerne rośliny…
-Panie An'Doral! Proszę Pana!
Rozbrzmiał kobiecy głos, który sprawił, że Razikale otworzył oczy, podnosząc twarz z deski. Chyba zasnął przed papierami. Przetarł białe oczy.
-Annabell, poproszę kawy…
Wymruczał, wciąż zaspany przeczesując błękitne włosy.
-Panie An'Doral, nie ma czasu na kawę, nadjeżdża gość, a Pan… nawet nie ubrany porządnie!
Powiedziała kobieta o brązowych włosach i śniadej karnacji, stosunkowo młoda, jak na gospodynię domową. A on z kolei miał na sobie tylko szlafrok.
-Gość….. GOŚĆ!
Krzyknął Naukowiec, po czym jak poparzony wstał i pobiegł do swojego pokoju. Annabell westchnęła i spojrzała na cały syf na biurku, splatając dłonie.
-Taki pedant, a taki chaos…

Nim Iwo dojechał do końca drogi, drzwi otworzyły się, a ze środka wyszedł Razikale w pomiętolonej i podwiniętej szacie, ewidentnie ubieranej na szybko.
-Panie Menetys! Miło Pana widzieć! W końcu dane jest przedstawić nam się osobiście.- Podszedł wyciągając rękę i licząc, że jego wygląd nie speszy koniuszego. -Jestem Razikale Urthemiel Zazikel An'Doral.- Niezależnie, czy Iwo uścisnął rękę, czy też nie, zerknął na rumaka. Ten postawniejszy musiał być samcem. -Przepiękny. Panie Menetys, napije się Pan czegoś? Kawy, herbaty, alkoholu? Annabell, przygotuj Panu co zechce!
Krzyknął w kierunku otwartego domu, po czym zaczął się ospałym krokiem kręcić w koło.
-Robert! Gdzie ten stajenny, dopiero go zatrudniłem…
Wyszeptał do siebie, a wtedy już złotowłosy młodzieniec biegł zza domu, aby odebrać ogiera...
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Pon Sie 31, 2020 5:54 pm

Szurałem leniwie butami o żwirek i lazłem do wejścia licząc, że sprawę załatwię szybko. Poczułem lekką ulgę kiedy ktoś wyszedł mi na spotkanie.
Dziwnie wyglądający osobnik sprawił, że na kilka sekund na twarzy ukazał się mi grymas niezrozumienia, łączenia tego co widzę i dopasowywania tego do odpowiednich szufladek w mózgu.
Wodze w jedną rękę złapałem i podałem mu dłoń, zmęczonym wzrokiem oglądając przy okazji te wzorki na skórze mężczyzny. Sam też mam przecież tatuaże na dłoniach i plecach, więc nie wydawało mi się to dziwne, jedynie kolor był ich nietypowy. Nie za często widuję szlaczki wykonane białym tuszem.
-Iwo Menetys.-rzuciłem matowo kiedy się przedstawił. Już po sekundzie obserwowałem ten drobny chaos. Cierpliwie, dość znużony wszystkim czekałem i czekałem. Spojrzałem na służkę, która przyszła odebrać zamówienie. Poprosiłem o słabego drinka i jakieś mięso. Przyda mi się rozluźnienie, ale nie mam zamiaru jeździć pod wpływem. Dałbym sobie radę, bez problemów, ale jeśli będziemy mieli jakiś wypadek nie z mojej winy, to jeśli ktoś wezwie straż i będzie czuć ode mnie wódkę, to głupio będzie mi się tłumaczyć. Nikt pijanemu nie uwierzy.
Spojrzałem na blondaska i jakoś sam nie wiem czy ufałem mu w kwestii zajęcia się końmi, ale cóż, ja w jego wieku pewnie już ojcu w pracy pomagałem, więc zakładam, że szczyl też coś umie.
Oddałem mu dwa konie. Skoro mam jeszcze tutaj odrobinę posiedzieć, to niech i Daya odpocznie. Zatrzymałem jednak chłopaka na chwilę i obejrzałem koniom nogi, jak mówiłem. Wyciągnąłem w plecaka białą szmatkę, zwilżyłem ją lekko niebiesko-fioletowym płynem do oczyszczania ran i przetarłem gniademu kolano, bo miał tam rankę od mojego końskiego wojownika, co nie lubi zalotów. Niedługo zrobi się mały strup, a później odpadnie sam z siebie.
-Rozsiodłaj, napój, puść na łąkę.-poleciłem stajennemu na odwal, licząc, że nie oddaję zwierząt pod skrzydła żółtodzioba. Wyciągnąłem gumkę do włosów i spiąłem je sobie w wysokiego kuca, którego po chwili przerobiłem na luźnego pseudo koka.
-Osiemnaście tysięcy.-kolejny raz powiedziałem sucho do Raza. Zdjąłem plecak i zacząłem grzebać w nim w poszukiwaniu dokumentacji konia. Cena dobra. Ogier ma już kilka lat, ale zdrowy jest, no i sprzedaję go z siodłem i ogłowiem, może nie są najwyższej jakości, ale jak tak jechałem w nich, to całkiem wygodne są.
-Jakieś pytania masz?-podałem mu dokumenty, patrząc mu w ślepia. Jechałbym dalej, ale zjem coś tu jeszcze. Zaprosi mnie do środka? Mogę zjeść z końmi, mi to nie przeszkadza.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Razikale An'Doral Pon Sie 31, 2020 8:21 pm

Roberto Fallwet był co prawda młodym chłopakiem, który nie wyglądał na zawodowca, lecz pozory mylą. Należał do rodziny stajennych, z dziada na pradziada, każdy zajmował się końmi. Może miałby z Iwo wiele wspólnych tematów, gdyby ojciec nie tłukł go za odzywanie się do obcych bez pytania. Cud, że Razikale udało się uwolnić tego chłopaka z domu, aby pracował w normalnych warunkach. Dlatego był sumienny, jedynie lekko roztargniony. Szybko wziął oba rumaki za wodze.
-Tak trzymaj, Roberto.
Rzucił w stronę chłopaka unosząc lekko pięść w górę, a Blondasek kiwnął głową, kierując się ze zwierzętami wedle polecenia Menetysa. Niebieskowłosy spojrzał na Elfa… choć chyba teraz dopiero zauważył jego uszy. Dobrze, że białe oczy mniej wyrażały zdziwienie, ale zbył te głupie myśli, że sprzedawca koni mógłby być człowiekiem. Wolny kraj! Tak jakby. Nie licząc tych biednych hybryd.
-Osiemnaście tysięcy…? Ah, tak, tak, nie ma sprawy.- Machnął na to ręką, robiąc kilka kroków do drzwi. -Wypiszę wszystko, ale zapraszam do środka, Annabell robi wyśmienite potrawy! Zapraszam.
Zachęcił i wszedł do środka. Kiedy Iwo też znalazł się w posiadłości. Ładny korytarz wyłożony deskami i kilka portretów naściennych. An'Doral wychwycił w tym czasie kolejne słowa Elfa.
-Nie, chyba nie mam. Wierzę w encyklopedyczną wiedzę Roberta. Może coś znajdzie się w międzyczasie.
Napomknął. W pewnym momencie przekroczyli próg jadalni, gdzie Razikale wskazał Iwo miejsce obok siebie, samemu zajmując te na krańcu. Chwilę później weszła Pani Raust, z tacą.
-Przygotowałam też kawę dla Pana.- Postawiła filiżankę z czarnym płynem przed Naukowcem. -Oraz drinka dla Pana Menetysa.
Podała szklankę przed Elfem, uśmiechając się do niego. Nie była mężatką, a Iwo był atrakcyjny. Tylko sam An'Doral chyba był ślepy, niczego nie zauważając i pozostając skupionym na filiżance.
-To miło. Tak właściwie to która jest godzina… nieważne. Panie Menetys, ma Pan dokumenty? Proszę pokazać, w tym czasie Annabell przygotuje posiłek. Właśnie, Annabell! Przygotuj czek.
Uśmiechnął się, kiedy kobieta w tym czasie pokierowała się do kuchni. Niebieskowłosy upił gorzki łyk.
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Pon Sie 31, 2020 9:11 pm

Westchnąłem. Konie oddane, teraz jestem wolny.
Na wszystkie słowa skinąłem tylko głową, po czym wszedłem za właścicielem do domu. Zdjąłem płaszcz rzuciłem gdzieś na krzesło, tak samo plecak. Butów nie zdejmowałem. Cały czas siedziałem na koniu, więc nie ubrudziłem podeszew.
Chociaż wystawiłem dokumenty w stronę niebieskiej mojej chmurki, to chyba tego nie zobaczył. Trudno.
-Wierz w co chcesz, ale wolę, żebyś nie zaprzepaścił przez to mojej pracy. Pisz do mnie jak coś.-o ile ja już dawno przeszedłem raczej na ,,Ty" tak on nie chciał, ale nie wydawał się być tym jakoś urażony, więc nie było co się poprawiać.
Zająłem swoje miejsce, które mi gospodarz wskazał, papiery odłożyłem na blat. Spojrzałem na służkę i odwzajemniłem jej subtelnie uśmiech, mój był nieco zmęczony, ale było w nim coś zainteresowanego kobietą. Na szybko przesunąłem oczami po jej twarzy, szyi i biuście, a nawet obejrzałem się za nią kiedy odchodziła. Dobrze to wszystko wygląda u niej. Zastanawiałem się jakby to ewentualnie rozegrać. Zawsze lepiej znaleźć sobie kogoś za darmo niż bez sensu wydawać na burdele. Kurwa, nie o to mi chodzi w sumie. Jestem zły, że Claudie sobie jakiegoś wypłosza znalazła, zapominając o mnie chyba całkowicie, to ja też mogę już sobie znaleźć kogoś. Może się nagle zrobi zazdrosna, czy kto ją tam wie.
Przesunąłem po stole dokumenty do Razikale.
-Informacje o koniu, maść rasa, odmiany, przebyte choroby i takie tam. Poprzedni właściciel dawał dupy w dokumentacji, ale wszystko pamiętał, więc uznaję, to co mówił za prawdę.-poszedłem śladem mężczyzny i też upiłem kilka łyków swojego napoju.-Koń jest trochę do przodu, nie martw się, po chwili się uspokaja. Zawsze możesz popiłować mu pysk w ostateczności, ale nie przesadzaj, bo się przyzwyczai i przestanie działać i tylko go wkurzać będziesz.-mam mu więcej mówić o koniu? Trochę czasu z nim spędziłem, ale koleś mnie o nic nie pyta. Chciałem jednak bardzo, żeby nie pisał on do mnie za miesiąc, że koń mu się "zepsuł". Irytujące.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Razikale An'Doral Wto Wrz 01, 2020 9:26 am

Słowa Menetysa dotyczące zadawania mu pytań lub wysyłania listów, przyswoił w milczeniu. Nie oszukiwał się, że nie jest znawcą koni, toteż nie wiedział zbytnio o co może pytać. Rumak ładny, taki brązowy, je pewnie to co konie lubią jeść, oraz że się na nim jeździ. Raczej się na nim nie zabije, z pewnością Roberto pomoże mu trenować jazdę. Nie ma zamiaru na nim jakoś bardzo galopować, byleby był w stanie dostarczyć go z punktu A do punktu B. Hm, potrzebował imienia dla czteronożnego towarzysza. Może… Horacy? Na cześć bohatera jednej z jego ulubionych powieści? O tak, od teraz to będzie Horacy.
Wymiany uśmieszków, między Annabell i Iwo, przeszły bokiem An'Doralowi, który jeszcze starał się wybudzić. W sumie to nawet nie odebrałby tego jako coś więcej, niż uprzejmość obu stron, nie był oswojony z tym. Może to lepiej dla tej dwójki.
Nachylił niebieski łeb nad dokumentami, słuchając co sprzedawca koni ma do powiedzenia…
-Nienawidzę nieschludnego braku dokumentacji. To wszystko zawsze utrudnia w życiu codziennym, dobrze że… się tym zająłeś.- Zaczął, zmieniając forme wypowiedzi po imieniu, dostrzegając że rozmówca chyba nie lubi konwenansów. Większą uwagę poświęcił rasie i przebytych chorobach, sprawdzając mniej więcej, jaki może być obecny stan zdrowia ogiera. -Spokojnie, mam rękę do zwierząt. Liczy się spokojne usposobienie, one to czują i im też jest lżej.
Dodał jeszcze, po czym wyjął z kieszonki szaty fiolkę atramentu, którą zawsze miał ze sobą. Raz mu się tak niefartownie wylała. Następnie wstał od ławy i podszedł do gabloty, skąd wyjął czarne, naostrzone pióro. Zerknął jeszcze z pomocą Menetysa na sprawy formalne związane z prawem własności, po czym poskładał swoje podpisy. W tym czasie, Annabell doniosła czek, na który naniósł wszystkie dane. Preferował w taki sposób dokonywać transakcji, nie wyobrażając sobie, by jegomość miał wracać z worami pełnymi monet.
-Proszę, osiemnaście tysięcy drachm.
Napomknął i wręczył Iwo świstek. Ciekawe, czy to normalna kwota, czy może został naciągnięty. Tak, czy siak, Razikale mu zaufał, bo nie znał cen rynkowych koni. Po prostu założył, że ile wyjdzie, no to zapłaci.
Skoro dokumentacje mieli za sobą, wrócił na miejsce siedzące, upijając znowu kawę. Pani Raust przyniosła dwa talerze z nałożonymi już posiłkami. Połwysmażone mięso stek, dla Pana Menetysa i bardziej wysmażone, dla Naukowca.
-Jeśli Mam poprawić, proszę powiedzieć.
Wtrąciła Annabell, bo doświadczenie uczyło, że każdy ma swoje preferencje smakowe. Jej pracodawca nie lubił czuć krwi w potrawie. Jeśli Iwo zechciał coś z tym zrobić, no to najpewniej się cofnęła.
Tak, czy siak, przed mężczyznami postanowie zostały sztućce. Srebrne.
-Mogę zapytać, czy Twój zawód, to rodzinny biznes? Masz dużą wiedzę w tym zakresie.
Zapytał, chcąc pozbyć się barier, między nimi, po czym zabrał się za posiłek.
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Wto Wrz 01, 2020 12:26 pm

Imię koń w dokumentach już ma niby, ale wystarczy je skreślić i będzie się nazywał inaczej. Chwilę tylko będzie musiał się przyzwyczaić do nowego imienia i tyle.
Wysłuchałem go, pooglądałem go sobie znudzonym wzrokiem, pokiwałem głową i tyle. Nie chciało mi się więcej dodawać, bo i po co? Chłop jest duży, jak będzie mieć jakieś problemy to sobie z nimi poradzi.
Zerknąłem na kartki, sam podpisów dawać nie musiałem, bo w domu dokumenty uzupełniłem. Odebrałem czek i to oficjalnie zakończyło nasze formalności i normalnie zakończyłoby spotkanie, gdyby na stół nie wjechało jedzenie. O ile w wilczej formie kocham zgniliznę i surowość mięsa, tak w ludzkiej nie bardzo.
-Niech jeszcze chwilę w ogniu posiedzi.-poleciłem mrukliwie. Nie chciałem jej głowy zawracać, ale wolałem zjeść smacznie niż się męczyć. Dziewczyna odebrała mój talerz i poszła do kuchni.
Spojrzałem na sztućce. Srebrne. Nie przeszkadza mi to. Może są malowane, może nie. Wolałem jednak nie ryzykować i nie mieć później bolących dłoni ocierających się o wodze.
-Ojciec to zaczął, a ja kontynuuję.-zerknąłem na niego, sięgając po szklankę z drinkiem. Przyglądałem mu się. Jeszcze jakieś pytania?
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Razikale An'Doral Sro Wrz 02, 2020 11:00 am

-"Horacy", to możemy wprowadzić. Przyzwyczai się. Zresztą, jest to dla mnie sentymentalne. Dziadek uwielbiał powieść w której bohater miał to imie. Potem mnie tym zaraził. Zresztą, to dumne imie dla dumnego ogiera.
Powiedział nagle, nim Iwo zabrał wszystkie dokumenty, jemu wydzielając papierki aktu własności. Aby można było to jeszcze zmienić. Elf był ewidentnie milczkiem, jednak An'Doral lubił z takimi podejmować wszelakie tematy, a nuż się jakiś otworzy. Trzeba przełamywać lody. Skoro był jego gościem, to niech go pozna lepiej.
W tym czasie jak Annabell odebrała posiłek, aby go poprawić, Razikale na moment przerwał spożywanie. Wysłuchał lakonicznej odpowiedzi Menetysa. No tak, czego tu się spodziewał.
-Czyli dziedzictwo zawodu. Tak jak Roberto, został stajennym, bo to tradycja. W sumie tacy profesjonaliści są najbardziej zaufani. Pokoleniowe udoskonalane techniki są na wagę złota.
Skomentował, a za moment wróciła Pani Raust, kładąc mocno wysmażony stek przed Menetysem.
-Teraz powinno być dobre. Smacznego.
Uśmiechnęła się, po czym udała do kuchni, aby ją wysprzątać. Taki duży dom na jej głowie, więc nie było chwili na wytchnienie. Ale pracodawca jej nie poganiał, to raczej kwestia sumienności. Razikale był za dobry na szefa i zbyt mało spostrzegawczy. Sprzątanie nie było pod niego, a dla niego, aby nie żył jak niechluj, ani nie umarł z głodu w pracowni.
An'Doral przeczesał błękitne włosy i wrócił do posiłku.
-Iwo, nie odbierz tego nietaktownie, ale ciekawość każe mi zapytać. Pochodzisz z ludu Jameilayaes Tal? Twój wzrost i uszy mi to zasugerowały. Z tego co wiem, większość zamieszkuje lasy Hurushn… ale to chyba nie do końca tak.
Zapytał, zawieszając na nim białe oczy.
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Sro Wrz 02, 2020 1:37 pm

Horacy ani trochę nie pasowało mi na imię dla konia, bardziej dla napuszonego lokaja, który swojemu panu wchodzi cały czas w dupę. Cóż, jednak to już nie mój koń i nie ja go będę nazywał.
Wysłuchałem przemowy o wielopokoleniowości zawodów i ufaniu bardziej takim rodzinnym biznesom. Zgadzałem się? W sumie tak. Znam się na rzeczy, bo od małego z końmi siedziałem i ojciec przekazywał mi wiedzę. Chyba wiedział, że w innym zawodzie sobie nie poradzę i lepiej mnie zostawić zwierzętom, które nie zmuszają do rozmów jak tak ten tu niebieski kwiatek.
-Dziękuję.-odpowiedziałem dziwnie miękko do dziewczyny. Rozkojarzyłem się chyba i dlatego tak miło powiedziałem. Przez chwilę miałem ochotę zaciągnąć służkę na ganek i tam się nią porządnie zając, ale jakoś mi ta chęć uciekła. Może przypomniałem sobie, że pewne kobiety liczą na większe zaangażowanie niż mogę dać, jakby sam seks to było za mało.
Zabrałem się za jedzenie. Jadłem palcami, bo w końcu sztućce srebrne, nie będę prosił o inne, bo mi się nie chce, a tak to i też gosposia będzie miała mniej roboty. Odrywałem kawałki mięsa i wkładałem je do ust powoli, trochę delektując się smakiem. Sam nie jestem najlepszym kucharzem, więc miło mi tak raz na jakiś czas zjeść coś co jest lepszej jakości.
Kolejne pytania. On nie zamknie pyska, co? Westchnąłem cicho po przełknięciu przeżutego gryza.
-Pierwsze słyszę.-rzuciłem, bo w sumie jak na elfa moja wiedza o własnym gatunku jest godna największej możliwej nagany. Ibbe mi trochę o tym opowiadał, ale dość luźno i na okrętkę, a sam się tym nie interesowałem.-Ojciec nie żył w grupie z innymi szarymi, a o grupie leśnej matki nie za wiele mówił. Nie dziwię się, jak ją gnoje z wioski wyrzucili. Jak zamieszkaliśmy w Jutar tak zostaliśmy w Jutar i tyle.-fuknąłem płytko, lekko zły tym wspomnieniem. Niezrozumiałym było dla mnie złościć się na kogoś dlatego, że się związał z kimś innej odmiany. Nie rozumiem dlaczego to powinno kogoś interesować. To zbytnia abstrakcja, którą nie chcę sobie myśli zawracać.
-A ty? Hybrydą jesteś, żeś taki niebieski, czy co?-inne rozwiązanie nie przyszło mi do głowy. Raczej u elfów i ludzi nie spotyka się takiego typu urody.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Razikale An'Doral Sro Wrz 02, 2020 4:31 pm

Pan Menetys zdecydowanie nie należał do gadatliwych osób, ale może tak go wychowano? Albo Razikale go stresował, skoro wyglądał tak, a nie inaczej? Bądź mężczyzna skrywa zakorzeniony żal do świata i w ciszy znosi ból egzystencjalny? Tego nie wiedział i szybko się nie dowie. An'Doral jednakże należał do grupy specyficznych dziwaków, którzy radzą sobie z każdym skrajnym przypadkiem.
W spokoju wysłuchał co Iwo miał do powiedzenia, nawet się rozgadał. Brak związania z kulturą elficką było do przewidzenia, ale nie to, co powiedział o swoich rodzicach. Pierwszy raz spotkał się z takim przypadkiem.
-Czyli Twoi rodzice byli przedstawicielami dwóch różnych gatunków? Czyli… jesteś połączeniem obu nacji. Jednakowoż, cechy dziedziczne w głównej mierze przejąłeś po matce… niebywałe…- Mówił tak jakby do niego, a trochę do siebie, bo ta sytuacja przypomniała mu o badaniu związanym z tulipanami, w tym wypadku, chodziło o istotę rozumną. Zrodziło to myśl, co by było, gdyby Iwo spłodził potomka z szarą elfką. -...mimo to, rozumiem. Przyszło Ci wychowywać się w ludzkiej kulturze. Może nie ma czego żałować, wszelakie historie się słyszy o rdzennych elfach.
Dopowiedział, by nie urywać tematu na wyłącznie swoich przemyśleniach.
Kontynuowali posiłek, aż sprzedawca koni zadał pytanie, które znów skupiło na nim białe tęczówki. Co prawda, przywykł do niego, ale bardziej zdziwił się, że tak późno je zadał.
-Nie słyszałem o hybrydzie, która posiadałaby własną posiadłość.- Zaśmiał się krótko. -Nie, to efekt magii. Trzeba z nią uważać. Ale jestem po prostu człowiekiem, to tylko tak wygląda. Moje naturalne barwniki zmieniły swoje właściwości. Nie jestem też ślepy, co zauważyłeś, ale wielu pyta.
Wytłumaczył mu najprościej jak umiał. Kiedyś miał kompleksy z powodu tego jak wygląda i nie opuszczał domu. Teraz jednak nie wychodzi z własnej woli, a do tego jak na niego patrzą, przywykł. To nie wygląd go definiował, a umysł i dokonania.
Gdy skończyli posiłek, do jadalni wszedł Roberto, z czapką na blond włoskach, ubrany w płaszcz i skórzane rękawiczki. Tylko twarz była odsłonięta, a oczy w barwie jeziora przenikały to jednego, to drugiego.
-Coś się stało?
Zapytał Razikale, ale Fallwet pokręcił głową przecząco. Bywał większym milczkiem od Iwo.
-Słyszałem grzmoty i zaczęło łagodnie padać. Nadciąga burza, niebo poczerniało. Konie są zmęczone, ale dostały jeść.
Poinformował, a jego wąskie źrenice skupiły się na Menetysie, bo to on wydał polecenie co z nimi zrobić.
Zaraz do jadalni weszła też Annabell, która ubrania w uniform sprzątaczki, wysokie buty i białe rękawiczki, przewiesiła ścierkę przez ramię.
-Potwierdzam, deszcz stuka o okna. To nie jest najlepsza pora, aby gdzieś odjeżdżać.
Rzuciła, zaś Razikale popatrzył po wszystkich, by ostatecznie dopić kawę do końca.
-Faktycznie, nie wypada tak gościa w burzę posyłać. W takim razie zalecam, abyś został tu z nami, aż się uspokoi. Annabell, przygotuj pokój gościnny. Roberto, chodź z nami.
Powoli wstał od stołu, zaś Pani Raust udała się na piętro. Fallwet był lekko rozkojarzony, ale stał w miejscu. Gdy An'Doral zasunął krzesło, skupił uwagę na Elfie.
-Może w tym czasie, pokażę Ci moje laboratorium? Mam tam też butelkę czegoś mocniejszego, ale nie mów Annabell.
Puścił oczko.
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Sro Wrz 02, 2020 4:58 pm

Niebywałe? Ciekawe, że uważa to za niebywałe, ale możliwe, to jakiś rzadki przypadek. Sam nie wiem. Aż tak wielu elfów nie znam, żeby się wypowiadać, nie każdego też pytam o to ile ma w sobie jakiego elfa. Skinąłem tylko głową, nie podejmując się dalszej dyskusji na temat mojej rasy.
Zadałem pytanie, otrzymałem odpowiedź, która rozumiałem. Nie miałem potrzeby pytać dalej. Wygląd jego był nietypowy, kilka razy jeszcze zawieszę na nim dłużej oko, ale szybko się przyzwyczaję.
Jedliśmy już w spokoju i błogiej ciszy, w czasie której mogłem marszczyć brwi i narzekać w myślach na to, że ostatnio po każdym większym posiłku boli mnie brzuch. Mówiłem o tym lekarzowi, ale on zwalił to na stres i zmęczenie. Idiota, więcej do niego nie pójdę, jak widzę, że się na swojej pracy nie zna.
Zerknąłem na chłopaka, co do pokoju wszedł, patrzyłem na niego dość obojętnie, ale cały czas nie spuszczałem w niego wzroku. Odwzajemnił spojrzenie.
-Są w boksach?-rzuciłem tylko z cichym westchnięciem. Wolałem się upewnić, że nie zostawił ich na łące. Daya nie lubi jak mu deszcz wpada do uszu. Kiedyś jak mi się zaciął, to ruszyć do przodu nie chciał. Skończyło się tak, że szedłem przez błoto do połowy łydek i go prowadziłem, bo inaczej nie dało rady.
Spojrzałem też i na gosposię, która również do pokoju weszła i dorzuciła swoje trzy grosze.
-Nie w taką pogodę jeździłem z Dayą.-mruknąłem dopijając drinka. Jeśli będę chciał wyjść to wyjdę, koń zrobi co każę, ale skoro mam opcję ogiera nie męczyć, to skorzystam z niej. Zasłużył skubaniec kochany.
Pokój gościnny? Nie miałem zamiaru zostawać tutaj na noc. Najwyżej wyjdę w środku nocy i tyle, mogę, przecież nie jestem tutaj więźniem. Westchnąłem kolejny raz, tym razem ciężej i słyszalnie. Byłem zmęczony nimi wszystkimi trochę. Z lekko opuszczonymi powiekami zerknąłem za okno znudzony. W końcu zamknąłem oczy, ale tylko na kilka sekund, bo znów dostałem kolejne pytanie.
-Jak chcesz.-znów westchnięcie. Niech mi dadzą ten gościnny pokój i zostawią w spokoju. Skąd ta nagła niechęć? Sam nie wiem, jest to jest i tyle. W końcu i ja wstałem od stołu, szurając krzesłem niesmacznie o ziemię. Wytarłem jeszcze raz, oblizane wcześniej z tłuszczu, palce w chusteczkę. O ile laboratorium mnie nie podniecało, tak butelka ,,czegoś mocniejszego" już tak. Muszę zrobić coś niefajnego żeby dostać nagrodę, co? Szczek szczek kurwa.
Sapnąłem cicho i poszedłem za niebieskim, coraz bardziej czując, że towarzystwo innych jest męczące.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Mistrz Gry Czw Wrz 03, 2020 6:21 pm

  Kolejny stukot kopyt powoli zbliżył się do bramy rezydencji, tym razem jednak nie towarzyszył mu żaden inny. Jednostajny krok po ubitej drodze był niczym tykanie zegara, któremu wtórował lekki ruch głowy od czasu do czasu. Młoda klaczka zatrzymała się na podjeździe, w rodzącej się burzy wyglądając jak szarobury kamień na cienkich nóżkach. Nie była zadowolona z drobnych kropel, coraz częściej kapiących jej na grzbiet i lecących do oczu. Potrząsnęła głową, kiedy jeździec gładko zeskoczył z siodła. Na chrzęszczącym żwirze wylądował dobrze ubrany młody człowiek z czarną teczką, w czarnym płaszczu i o równie czarnych włosach. Złapał za wodze i szybkim krokiem skierował się do drzwi frontowych.
  Zapukał, czekając cierpliwie na jakiś odzew i ciesząc się, że ma nad sobą kawałek dachu, bo z szarych chmur leciały coraz większe krople. Kesyan Gwendelyn od zawsze cechował się dużymi zasobami cierpliwości. To pomagało w pracy, nie tylko w postępowaniu ze zwierzętami, ale i samym sobą. A od wielu lat również w postępowaniu z dziadkiem. Oczywiście, jak od każdej reguły, od tego też można było znaleźć wyjątki, ale mało kto potrafił się do nich dokopać.
  Co go tu sprowadziło natomiast, to dla odmiany nie wezwanie i jedna jego część miała nadzieję, że w takowe się nie przerodzi. Ta druga, znacznie mniej empatyczna i altruistyczna zauważyła, że pewnie by mu za to zapłacono.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Razikale An'Doral Czw Wrz 03, 2020 8:53 pm

Czy Razikale tracił cierpliwość do zachowania Iwo, które było na granicy dobrego smaku? Zwłaszcza, gdy wzgardzał gościnnością, która występuje dosyć rzadko? O dziwo, jeszcze nie. Dalej mógł sobie tłumaczyć to różnicami jakie ich dzielą, przez co Menetys nie czuje się najlepiej w jego towarzystwie. Milczał, kiedy Elf zwrócił się bezpośrednio do Fallweta, który pokiwał głową twierdząco, choć nie rozumiał tego bezsensownego pytania. Skoro pada, to po cholerę miałby konie zostawiać w deszczu? Zwłaszcza, że za jednego An’Doral zapłacił, więc trzeba o niego dbać z najwyższą troską?
-Jak wspomniałem, najedzone i napojone. Odpoczywają.
Dodał jeszcze, choć Razikale zawiesił na nim białe oczy, jakby karcąco, aby zaprzestał i się uspokoił, nim się nakręci. Blondyn opuścił lekko głowę. Niestety, był młody i pełen energii, zwłaszcza, że nie radzi sobie z emocjami. Niebieskowłosy umiał już przewidzieć co nie co.
Kiedy rozkapryszony Elf rzucił komentarzem dotyczącym, że zrobi co mu się będzie podobać, Naukowiec parsknął śmiechem, choć nie szyderczo, bo zachował melodyjny ton.
-Rozumiem, ale po co zamęczać kondycję Daya. Mimo to, jak stwierdzisz, że chcesz jechać…- Zerknął w stronę najbliższych okiennicy, gdzie faktycznie błyskać zaczęło. -...to powodzenia. Ale nie przeciągajmy.
Naukowiec nawet zaczął się zastanawiać, czy sam robi coś źle, że Iwo wydaje się być niezadowolony. Rzadko przebywa w towarzystwie obcych, może nie tak się zachowują gospodarze, ale chyba Roberto sam nie winił Niebieskowłosego, a bardziej stosunek Menetysa do otoczenia. Swoją drogą, Blondynowi ciągle coś nie pasowało w tym Elfie i nie zdejmował z niego wzroku.
Już mieli zmierzać dalej, kiedy usłyszał pukanie do drzwi frontowych. To go zaskoczyło, bo nie spodziewał się kolejnych gości, zwłaszcza w tę pogodę. Annabell była na górze, więc na niego spadł obowiązek powitania tego kogoś.
-Przepraszam na moment.
Rzucił do Iwo, po czym podszedł do drzwi, otworzył zamek i je uchylił delikatnie, jakby nieufnie. Jednak widząc te znajome mu oczy, uspokoił się, a wejście stanęło otworem.
-Kesyanie, cóż za niespodzianka. Wejdź, nim się pochorujesz.- Przeszedł na bok, aby utorować drogę, a gdy Gwendelyn już to zrobił, zamknął za nim drzwi. Wierzył, że poradzi sobie z płaszczem i wieszakiem, więc po prostu wiódł go korytarzem w stronę Iwo i Fallweta, których pozostawił sam sobie i liczył, że się nie zagryźli. -Niech zgadnę, czyżbyś przyjechał po jajo kajaszka? Nie uprzedziłeś mnie, coś się stało?- Dopytał dla pewności. A wtedy, zastali w jadalni zainteresowanego Roberto i o ile Iwo nie zwiał, też jego. -Tak się składa, że będzie nas więcej.
Uśmiechnął się i założył ręce do tyłu. No tak, Gwendelyn mógł się zdziwić, bo tylko nieobecną Annabell poznał dawno temu, obaj zaś panowie byli nowością.
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Czw Wrz 03, 2020 9:18 pm

Przewróciłem oczyma na zachowanie chłopaka. Nie mój sługa i liczy się to, że chłopak jak na razie zdaje się ogarniać jak dbać o konie. Nie ufam mu jeszcze w tej kwestii i pewnie nigdy w pełni nie zaufam, jednak zbyt wiele razy miałem do czynienia z idiotami, który mówią, że potrafią, a potem popełniają podstawowe błędy.
Wysłuchałem i Raza i westchnąłem cicho.
-Nie kondycję Daya tylko Dayi.-mruknąłem zmęczonym tonem, dla czystej formalności, żeby więcej nie odmieniał źle imienia mojego konia. No kurwa mam dość. Zawyłem w myślach, zachowując mniej więcej pozorny spokój.-Odmienia się...-dodałem łagodniej i bardziej pokojowo, czując gdzieś w środku, że mogłem zabrzmieć za ostro.
Kolejne westchnięcie. Ile już ich było? Nie ważne. Zostałem sam z chłopakiem w pokoju, kiedy gospodarz poszedł otworzyć drzwi. Wyjąłem z kieszeni pudełko z domowej roboty papierosami, wziąłem jednego i wsadziłem sobie do ust chowając paczkę i szukając w drugiej kieszeni zapałek. Przyglądałem się w tym czasie nastolatkowi. Zmarszczyłem brwi, mierząc go beznamiętnym wzrokiem, od stóp do głów. Coś w nim było takiego nietypowego. Gapił się nachalnie, ale mi to nie przeszkadza, bo z chęcią odwzajemnię mu się tym samym.
Zerknąłem w stronę skąd dochodził nowy obcy głos. No jeszcze więcej ich tu sprowadź.
-Ehh....-burknąłem pod nosem kręcąc głową i wyjąłem zapałkę, żeby już być gotowym do mojej małej przyjemności, którą chcę sobie podarować.
Wyjąłem peta spomiędzy warg i uśmiechnąłem się kompletnie wymuszenie, uśmiech ten aż ociekał zmęczeniem i sarkazmem, no ale co niby mogę na to poradzić, kiedy jestem zwyczajnie zmęczony wszystkim dookoła. Możemy już się napić? Albo usiąść i siedzieć w ciszy?
-Idealnie.-nie mój dom, Razi może mieć gości jakich tylko chce i kiedy chce, nic mi do tego. Powtarzałem sobie w myślach, żeby jakoś się ogarnąć.-Mogę palić w domu czy mam iść na ganek?-rzuciłem chcąc nie być aż tak wielkim chamem, co bez pytania smrodzi gospodarzowi w chałupie. Lepiej niech niebieski to doceni.
Jeśli mogłem palić w domu, to zacząłem palić w domu, dzięki temu mogłem słuchać ich rozmów. Jeśli nie mogłem palić w domu, to wyszedłem przed drzwi wejściowe, siadłem na ziemi, opierając się plecami o ścianę obok framugi i dopiero wtedy zacząłem się relaksować z dymem.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Mistrz Gry Czw Wrz 03, 2020 11:18 pm

Jak się okazało nie musiał czekać długo. W pewnym sensie. Na moment zerknął w bok, przez myśl mu przeszło, że mógł sam się obsłużyć i zaprowadzić konia do stajni, ale z chmur jeszcze tylko rosiło. Gdyby zastała go ulewa, pewnie tak by zrobił.
— Witaj, Razikale. — Uśmiechnął się do gospodarza, wchodząc na korytarz. — Do choroby daleko, ale nie widziałem stajennego, jeśli nadal go nie masz, sam się tym zajmę... — Wolał się upewnić od progu, by nie biegać tam i z powrotem, ale oto na horyzoncie pojawił się blond chłopak, który narzucił szybko płaszcz i zabrał klaczkę. Kesyan zerknął kontrolnie na Razikale i obejrzał się za typem. — Uważaj, jest kapryśna — rzucił tylko i oderwał od nich wzrok.
Dzieciak wyglądał niepozornie, ale miał do niego swoistą garść zaufania. Po pierwsze, dlatego, że An'Doral nie zatrudniał partaczy, a po drugie, że poniekąd przypominał mu jego samego kilka lat temu. Tak odrobinę.
Odwiesił płaszcz i wszelkie inne rzeczy, jakie były zbędne, z wyjątkiem rękawiczek, które tylko wylądowały w kieszeni kamizelki.
— Wybacz, miałem się zjawić z uprzedzeniem w przyszłym tygodniu, ale plany mi się zmieniły. — Uśmiechnął się lekko. — Tak więc jestem, mając wolną chwilę i nadzieję, że ci nie przeszkadzam. — Poszedł za nim przez korytarz. — Masz gości?
To było trochę głupie pytanie, ale w taką pogodę ludzie raczej nie porywają się na wizyty towarzyskie. Przemknął wzrokiem po pokoju, ale tylko na ułamek sekundy, bo zaraz skupił się na osobie wysokiego, białowłosego mężczyzny. Facet wyglądał na iście zachwyconego swoją egzystencją, toteż Kes darował sobie rzucanie uśmiechami.
— Kesyan Gwendelyn, miło mi. — Podał mu rękę, aczkolwiek nie bardzo by się przejął, gdyby tamten nie odwzajemnił gestu. Wyglądał, jakby nie miał ochoty na takie rzeczy. Weterynarz zwrócił się do gospodarza, już z typową dla siebie sympatią na twarzy. — Przerwałem rozmowę?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Razikale An'Doral Pią Wrz 04, 2020 10:33 am

Sytuacja ze stajennym wcale nie zakłopotała Niebieskowłosego, a raczej go rozbawiła, kiedy Blondasek na widok Kesyana wybiegł w deszcz, Razikale zaśmiał na ten widok. Jego roztargnienie było na swój sposób urokliwe, ale musiał jeszcze przywyknąć do swojej pracy i się nie zapominać.
-Poradzi sobie z nią.
Rzucił do Gwendelyna, kiedy szli już dalej korytarzem. Byleby konie się nie rozjuszyły, że już trójka się zebrała w jednej stajni.
Tak samo, teraz trójka panów, zebrała się w jednej jadalni. Niebieskie brwi poleciały w górę, słysząc pytanie Elfa, który chyba wstał lewą nogą. No cóż…
-Zapal sobie.- Mruknął do Menetysa i spojrzał na Kesyana. -Nie przeszkadzasz mi, skądże. Goszczę wyłącznie Iwo, od którego zakupiłem ogiera. Pomyślałem, że przyda mi się własny wierzchowiec. Pogoda się zepsuła, więc zaproponowałem gościnę…
Wyjaśnił, już nie wspominając, że miał wrażenie, jakby z Elfa zrobił sobie własnego więźnia. No cóż, obaj ludzie wielkiej inteligencji, wyciągali ręce do Szpiczastouchego, a jak on im odpowie, to swoją drogą.
Dał im chwilę, aby się przywitali, jeśli Menetys obszedł się z dystansem wobec Gwendelyna, to Razikale zmarszczył brwi, bo nie lubił braku kultury pod swoim dachem, a jeśli wszystko poszło sprawnie, to po prostu powiódł białymi paczydłami na Gwendelyna. Czy przerywał rozmowę? Chyba monolog Naukowca.
-Ja bym wręcz powiedział, że przybywasz w samą porę. Właśnie zmierzamy do mojej pracowni. Zapraszam.
Uśmiechnął się i ręką zagarnął powietrze, na znak wskazania drogi. Kiedy już panowie byli gotowi, to poprowadził ich do największego pomieszczenia w posiadłości, uprzednio upominając Iwo, aby dopalił przed wejściem do środka z palącym się petem, dla bezpieczeństwa swojego i ich, po czym… ukazało się laboratorium…
Przestronny pokój, pełen różnych aparatur chemicznych, zawalonych papierkami i dziwnymi mechanizmami, szklane gabloty wypełnione kolorowym płynem, akwarium, czy szafka z kośćmi ułożonymi w rządek. Od sufitu biegła drabina na kółkach, którą można było zrobić okrąg, wokół cwanie umieszczonego księgozbioru nad nimi. Kesyan już znał to miejsce, Iwo zaś nie bardzo, ale wątpliwe, że się czymkolwiek zainteresuje.
Już miał przejść do tematu jaja, lecz za chwil kilka, do pracowni wszedł jeszcze przemoczony Blondyn, zerkając to na Kesyana, to na Iwo.
-Wszystko zrobione…?- Spytał Razikale, na co Fallwet pokiwał głową. -Dobrze, że jesteś. Przedstawię Ci mojego dobrego kolegę, Kesyana Gwendelyna.- Podszedł kilka kroków, by być pomiędzy nimi. -A to z kolei Roberto Fallwet. Nie tylko mój stajenny, ale też… hm… ściągnij rękawiczkę.- Poprosił, na co Blondyn zaraz naciągnął palec, zdejmując materiał i ukazując im swoją dłoń pokrytą czarnym futerkiem, której palce zakończone były pazurami. -Hybryda Lisa, najprościej ujmując.
Przedstawił go, bo w sumie wypadało, by Kesyan wiedział z kim ma do czynienia, a Elf przy okazji też mógł się tego dowiedzieć. Roberto zerkał na nich, zaciekawionym zielonkawym spojrzeniem.
-Można mi mówić Rio.
Uśmiechnął się, co wywołało tą samą reakcję na magicznej twarzy An'Dorala.
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Pią Wrz 04, 2020 1:01 pm

Ludzie wchodzili do domu i z niego wychodzili, a ja jak stanąłem tak stałem. Zapytałem grzecznie o zgodę na palenie w domu, gotów wyjść na podwórko i o dziwo zgodę dostałem, że zostać w środku mogę. Nie trzeba było mówić dwa razy i przyznam, że trochę to poprawiło mój nastrój. Zawsze to jakaś wymówka, żeby czegoś nie dotykać czy nie odpowiadać, bo przecież ręce i usta mam zajęte.
Odpaliłem zapałkę i już po chwili po pomieszczeniu rozniósł się dość przyjemni zapach czarnej porzeczki, który nie dopuszczał do głosu smrodu zwykłego dymu. Kombinowałem kombinowałem i w końcu sobie zrobiłem takie ładnie pachnące, nie mówię ile sztuk wywaliłem, bo były nieudane.
Podałem rękę obcemu i skinąłem głową na poniekąd odwzajemnienie słów, że mi też miło go poznać, chociaż podejrzewam, że jego nazwisko wyleci mi z głowy za mniej niż pięć minut.
Poszedłem za gospodarzem i tym Kesyanem. Nie mogę powiedzieć, że nie czułem się jak piąte koło u wozu. Oni się znają, chyba mają podobne zainteresowania, a ja? No ja im mogę opowiedzieć o tym, jak mi krowa ostatnio rodziła i że mnie ujebała wszystkim czym tylko mogła od stóp do głów.
Miałem dopalić papierosa zanim wejdziemy do laboratorium. Nie chciałem facetów zatrzymywać, więc mruknąłem, że mają iść, a ja jak skończę to do nich dołączę. Skończyłem i tak dość szybko, a i się ładnie złożyło, że stajenny akurat wrócił z dworu, więc razem z nim do pomieszczenia wszedłem. Zgaszonego o podeszwę papierosa wsadziłem do pudełka z zapałkami. Ojciec mówił, że kiedyś sobie spodnie tak podpalę, jak się zapałki ogniem zajmą, ale jak na razie żadnych spodni w ten sposób nie straciłem.
Tradycyjnie westchnąłem kiedy kolejne mówienie się zaczęło. Nie chciałem tak na siebie uwagi zwrócić, tym razem to było tak z przyzwyczajenia. Zastrzygłem uszkiem kiedy wyszło na jaw, że chłopak jest hybrydą. Ciekawe. To dlatego się tak gapił? Rio. Raczej nie będę miał powodu zwracać się do niego po imieniu.
Złapałem go za nieokrytą dłoń, przesunąłem palcem po futerku, lekko marszcząc brwi. Miękkie. Nie puszczałem go, przyłożyłem przedramię drugiej ręki do jego palców i delikatnie przesunąłem sobie jego pazurem po skórze na wierzchu dłoni, przez co zrobiłem sobie na niej malutkie nacięcie, z którego leniwie wypłynęła kropelka krwi. Dopiero wtedy puściłem jego broń śmiejąc się bezgłośnie, tylko wypuszczając nosem szybko powietrze kilka razy. Zlizałem krew i wsadziłem ręce do kieszeni. Co dalej nam gospodarz zaprezentuje? No i znowu jestem irytująco zły na nic.
Hybrydy niby silniejsze niż ludzie, ale ja jako wilk jestem całkiem spory, mam pazury i zęby, poza tym mam chyba więcej doświadczenia w walce niż ten młodzik. Mimo tego ciekawiło mnie kto by wygrał przepychankę.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Mistrz Gry Pią Wrz 04, 2020 1:21 pm

  Kiwnął głową na wzmiankę o kompetencjach chłopaczka. No dobrze, byli we wmiarę podobnym wieku, ale Kes był prawie pewien, że jest tu tym starszym. W dodatku było w nim coś takiego... innego, taka charakterystyczna rozbiegana nuta. Widywał już takie, ale... mniejsza na razie.
  Białowłosy mężczyzna nie odpowiedział, jednak podał rękę, a to już coś. Trochę brakowało usłyszenia jego nazwiska, ale trudno. Będzie musiał zadowolić się samym imieniem, które Raz napomknął. Miłym zaskoczeniem był natomiast fakt, że papieros, który tamten zapalił, wcale nie śmierdział tytoniem. Przy odrobinie szczęścia od niego też nie będzie potem nic czuć.
  Przeniósł wzrok z powrotem na Razikale, który swoim zwyczajem się rozgadał w odpowiedzi na pytanie. Nie przeszkadzało mu to bynajmniej. Przyjemnie było czasem posłuchać, zamiast mówić.
  — Rzeczywiście, wierzchowiec to teraz prawdziwy skarb. Stangreci każą sobie sporo płacić za jazdę poza miastem, a i trzeba się z nimi umawiać. — Kątem oka zerknął na Iwo z zamiarem zadania pytania, ale zrezygnował, uznając, że ten nie ma ochoty na nie odpowiadać. Zwłaszcza, że było dość oczywiste. Mieszkając z dziadkiem, sporo się nauczył o różnych rodzajach niezadowolenia.
  Zresztą za chwilę Razikale skutecznie odwrócił jego uwagę jednym magicznym słowem. Pracownia. Miejsce, gdzie ludzie ich pokroju czuli się jak w domu, niezależnie od tego, do kogo należał pokój. To trochę jak wpuszczenie małpy do lasu. Małpa ucieszy się z każdego drzewa.
  Kiedy weszli do środka, obrzucił uważnym spojrzeniem wnętrze na tyle bogate, że mogłoby przytłoczyć nowicjusza i oczarować dziecko. To było trochę co innego niż sala operacyjna, przynajmniej te, na których Kesyan bywał, prezentowały się znacznie bardziej pusto i uporządkowanie. Tutaj panowała specyficzna atmosfera antycznego strychu, ale miało to swój urok.
  — Czy to... — Umilkł i przeniósł wzrok z akwarium na drzwi, w których stanął chłopaczek od koni. Kes zerknął na Razikale krótko, nie przeszkadzając mu zaprezentować swojego nowego człowieka. Najwyraźniej był zadowolony z jego obecności pod dachem, a to kolejny dobry znak, chociaż... ciężko chyba byłoby znaleźć osobę, do której An'Doral byłby źle nastawiony.
  Wzrok padł mu na odkrywaną rękę, a nutka zrozumienia zabłysła w niebieskich oczach Gwendelyna.
  — To wiele wyjaśnia — rzekł przyjaznym tonem i uśmiechnął się lekko, wsuwając ręce do kieszeni dla rozluźnienia. — Rio to dość niecodzienny skrót od Roberto — zauważył z pewnym zaciekawieniem, choć zaraz jego wzrok powędrował na hodowcę koni. Kesyan nieznacznie zmarszczył brwi, widząc, jak ten bawi się ręką chłopaka, a potem... Zasadniczo to było naturalne zachowanie, wylizywać sobie rany, ale w zestawieniu z całą tą sceną, Gwendelyn poczuł się jak w niesmacznym cyrku.
  — Co też pan wyprawia? — rzucił z dezaprobatą. Zerknął kontrolnie na hybrydę, dobrze zdając sobie sprawę, że... to były przypadki o wszelkiej rozpiętości i nie znając danej osoby, ciężko było przewidzieć reakcję.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Razikale An'Doral Pią Wrz 04, 2020 4:36 pm

Roberto wywołał wielkie zainteresowanie swoją prawdziwą naturą i w sumie jego to nawet cieszyło. Poprzedni właściciel zawsze kazał mu udawać człowieka, zaś Razikale sam go prezentował, jakby nył dumny z tego, jaki był. Miła odmiana, zaś ekscentryczny Naukowiec lubił wszystkie dziwy. Czy on się krył ze swoją twarzą? Nie, musieli go akceptować, bo inny nie będzie.
-Rio to jego poprzednie imię. Jeszcze nie przywykł do nowego. Chciałem nadać mu własną tożsamość, zresztą też tak jest mu łatwiej, gdy posyłam go do miasta. Patrzą na niego, jak na równego sobie. Ale no… jeśli chce Rio, mów mu Rio.
Zaśmiał się, będąc jak zwykle w dobrym humorze, ale Fallwetowi był to obojętne, czy mówić będą tak, czy tak. W końcu… to goście jego Pana, jest wśród swoich, to zaufane towarzystwo. Ale faktycznie, ciągle nie mógł w pełni przyknąć do zmiany tożsamy, choć sam sobie wybrał jak chce się zwać. Był strasznie niezdecydowany.
Wtem Iwo ich zaskoczył, dotykając bez pytania futrzastą dłoń Liska. Macanie jej trochę skrępowało Roberto, czuł się nieswojo, ale jeszcze dziwniej się zrobiło, gdy ten zaczął się drapać jego pazurami, a nawet zranił. Fallwet się poirytował tym, bo przecież to byle sprzedawca koni, nie ma praw! Odruchowo chwycił nadgarstek Iwo, nim ten jeszcze włożył rękę do kieszeni…
-Roberto!- Upomniał go Razikale, po czym momentalnie Hybryda puściła Elfa, odsuwając się od niego na dwa kroki. Pytanie Kesyana było trafne. -Roberto nie jest zabawką, a żywą, inteligentną i czującą istotą, proszę go nie dotykać bez pytania. Jest młody i impulsywny.
Przestrzegł Niebieskowłosy, a jego ton głosu zrobił się bardziej stanowczy. Menetys mógł mieć wszystko gdzieś, ale musiał pamiętać, że sam był tu gościem i jeśli nie omieszkał zaraz wychodzić, niech się dostosuje. Lisek wykorzystał ten moment, by podejść do Gwendelyna, którego bardziej polubił od Iwo. Biła od niego lepsza aura.
An'Doral westchnął i podszedł do akwarium z ośmiornicą, która mackami sięgała powietrza nad taflą wody. Trzeba rozluźnić tę sytuację, a skoro Elf stwierdził, że ma zamiar się nie odzywać, to skupi się na koledze po fachu.
-Kesyanie…- Umilkł na moment, jakby ważąc słowa. -...co słychać u Twojej siostry…?
Zapytał niespodziewanie, lekko się kłopocząc, a dla odwrócenia uwagi, poszedł szukać jaja kajaszka. Ciekawe, czy Kesyan kiedykolwiek rozmawiał z Felisity o nim.
-Ja pomogę!
Zawołał nagle Fallwet, który podbiegł do jednej ze skrzynek, którą otworzył i ostrożnie wyjął z niej wspomniane jajo. Razikale spojrzał na niego zaskoczony, bo nie wiedział, że ten był taki zorientowany w składzie jego pracowni. Myszkował? Nieistotne. W sumie… taki asystent… byłby przydatny...
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Pią Wrz 04, 2020 5:36 pm

Poczucie, że tu nie pasuje, jeszcze bardziej się pogłębiło, w sumie zawsze się pogłębia kiedy ktoś mi zawraca uwagę. Proste chłopy ze wsi są milsze, może i czasem ciężko ich zrozumieć, przez przeorane alkoholem i brakiem wizyt u dentysty usta, ale jak chcę pomacać ich krowę czy konia, to i pod ogon mogę im zaglądać, a i oni się nie krępują z klepaniem po ramieniu czy po plecach, fizyczność jest bardziej dopuszczalna. Czy to co zrobiłem było aż tak dziwne? W moim mniemaniu nie, zrobiłem to na co z ciekawości miałem ochotę, ale jak widać oni odebrali to inaczej.
Posłałem Kesyanowi zirytowane spojrzenie kiedy mnie upomniał. Znacznie lepiej przyjąłem uwagę od gospodarza.
-Wiem, przepraszam w takim razie.-nie brzmiały te przeprosiny zbytnio szczerze, ale przynajmniej popatrzyłem na Roberto kiedy je mówiłem, żeby wiedział, że mówię do niego, a nie, że przepraszam jego Pana i chcę, żeby ten przekazał przeprosiny jemu. Proszę mi wybaczyć, że jestem chujowy w te rzeczy, łatwiej mi przepraszać zwierzęta niż ludzi, łatwiej mi to robić w formie prezentów i podarunków niż za pomocą słów, bo ze słów niewiele się ma koniec końców. Nienawidzę słownie przyznawać się do błędu.
Znów zszedłem na dalszy plan. Niby chciałem się trochę na tym etapie zainteresować, ale wiedziałem, że nie ważne co bym nie robił, to i tak albo nie zrozumiem, albo nie uda mi się prawdziwie zaangażować. Udawanie byłoby dla nich irytujące, w sumie sam też nie wiedziałem dlaczego gospodarz się zachowuje jak zachowuje. Skoro go irytuję, to niech mnie wywali z domu. Że niby się przejmuje, że zmoknę, albo że się obrażę, jak odwoła propozycję schronienia się? Zająłem się więc sobą. Chodziłem po pracowni, delikatnie dotykając innych rzeczy, oglądając je, czytając napisy na fiolkach i małych karteczkach czy grzbietach książek. Czasem tylko zerkałem na mężczyzn kiedy wykonywali gwałtowniejsze ruchy lub gdzieś w czymś grzebali. Tak jest dobrze, przynajmniej nie muszę się zastanawiać czy zjebałem czy nie.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Mistrz Gry Sob Wrz 05, 2020 2:37 pm

  Poprzednie imię. W pierwszej chwili go to zdziwiło, mało która hybryda zachowuje jakiś sentyment do swojej przeszłości, zwłaszcza, że w tym przypadku ciężko było, żeby lisek trafił lepiej. Mimo to Kesyan skinął głową. Szanował decyzję Roba, a dla niego nie było w tym wielkiej różnicy.
  Wyłapał szybki ruch pochwycenia nadgarstka Iwo, ale nie odezwał się. To leżało w gestii Razikale, skoro stał tuż obok. Mimo to Kesyan rzucił kontrolne spojrzenie ręce i twarzy białowłosego, kiedy ten został już uwolniony. Nie wyglądało to groźne, w żadnym wypadku, ale po prostu to był jeden z odruchów, które lepiej mieć, niż coś przeoczyć. Krzywą miną samego koniarza jakoś się nie przejął. Nie podobała mu się ta uwaga? Trudno, mógł jej nie prowokować.
  Zerknął kątem oka na hybrydę, który stanął sobie obok niego. Było w tym coś miłego, a sam Gwendelyn też wolał Rio od tamtego mrukliwego osobnika. Zaraz też podążył w ślad za An'Doralem, przyglądając się ciekawskiemu głowonogowi.
  Podniósł wzrok na niebieskiego.
  — Ma się dobrze... — Spojrzał znów na ośmiornicę i szybko przeczesał informacje, które mógłby tu dodać. — Zwoim zwyczajem znajduje sobie kolejne zajęcia, ale nie da się ukryć, że ma do nich dryg. — Oderwał wzrok od akwarium. — Karmisz ją mediurkami? Chyba leży tam jedna muszla... — Podążył znów za Razikale, którego wyprzedził Rio.
  Kes zatrzymał się równie zaskoczony tym widokiem. Stajenny chyba powinien rzadko bywać w laboratorium... A prznajmniej dziadek nigdy by takiego tam nie wpuścił.
  — Dziękuję... — Gwendelyn wziął od niego jajo niewiele większe od kurzego i zważył w dłoni. — Intrygujące... Przypomnij mi, skąd je masz? — Zerknął na towarzysza i obejrzał skorupkę, upewniając się, że nie jest uszkodzona. Pokrywały ją charakterystyczne zgrubienia w strategicznych miejscach, dzięki czemu jajo było bardzo wytrzymałe od zewnątrz. — W jakiej temperaturze leżało? — spytał po chwili, mając na myśli zarówno teraz, jak i wcześniej, o ile pytanie o to miało jakiś sens.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Razikale An'Doral Sob Wrz 05, 2020 7:20 pm

Dobrze, że Iwo miał w sobie tyle ogłady, aby przeprosić. Nie musiał jego przepraszać, a Roberto, bo to on poczuł się niezręcznie, oraz nieważny. Chłopak wysłuchał Białowłosego, ale nic wtedy nie odpowiedział. Elf nie odkupił się w jego oczach, lecz lepsze to, niż dysputa na ten temat i bronienie swojej dumy, kosztem osób postronnych. No nieważne, Menetys zajął się sobą.
Zaś nim Hybryda objawiła się ze swoją orientacją w terenie, Razikale wysłuchał odpowiedzi Kesyana na temat Felisity, z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Nie dziwi mnie to, jest uzdolniona. Czego się dotknie, zamienia w złoto. Zazdroszczę jej tego. Ale to dobrze. Wasz dziadek jest… wymagający.- Odparł spokojnie, zerkając na Gwendelyna, gdy wymówił ostatnie słowa, zarazem dostrzegając, że temu chyba spodobala się młoda ośmiorniczka. -Między innymi. Gustuje w skorupiakach.
Nadmienił. A wtedy, już Fallwet niósł małe jajo dla Kesyana, które delikatnie mu przekazał, próbując go nie zniszczyć pazurami. Bywało to nieporęczne i niezgrabne. Niebieskowłosy podszedł, kładąc rękę na ramieniu Blondyna.
-Dobra robota, ale skąd wiedziałeś…?
Zapytał rzucając zaintrygowanym spojrzeniem, na co zielonkawe oczy Hybrydy lekko zadrgały.
-Zerkałem tu tylko, Panie An'Doral. Wiem gdzie co jest…
Odparł trochę niepewnie, oczekując kary, ale Naukowiec tylko się uśmiechnął szerzej i poklepał go po ramieniu.
-Twoje obeznanie może mi się przydać. Czasem jak Annabell weźmie się za porządki to sam nie wiem gdzie co leży.
-Pomogę jak mogę.
Odparł natychmiast, zadowolony. Następnie Razikale zawiesił spojrzenie na Kesyanie, który zaczął wypytywać o jajo.
-Niechlubnie mówiąc, wygrałem w grze w karty.- Przyznał się do zagrywki hazardowej, co było jego osobistym problemem. -Schładzałem je, zapewniając zwilgotnienie. Dziś… lub wczoraj… dalej nie wiem jak jest godzina… umieściłem je w skrzynce. Masz zamiar doprowadzić do wyklucia?
Zapytał z czystej ciekawości, następnie obserwując co Iwo porabia, tykając co popadnie.
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Sob Wrz 05, 2020 7:26 pm

Nikt nie zwracał na mnie większej uwagi i o ile nasze spotkanie nie szło dobrze, głównie przeze mnie, do czego przywykłem, to los postanowił jeszcze bardziej pogorszyć atmosferę.
W czasie kiedy towarzystwo rozmawiało, ja podziwiałem z zerowym entuzjazmem laboratorium. W końcu wyciągając rękę po książkę o nieznanym tytule, która była na półce, trąciłem łokciem drewniany statyw na probówki. Stojak upadł na blat, zahaczając o niewielką buteleczkę z zielonożółtym płynem. Wszystko to roztrzaskało się o biurko, pryskając szkłem i dziwnymi substancjami na różne strony, a ja? Ja z dalej uniesioną ręką przyglądałem się temu ze spokojem, wiedząc, że łapanie tego tylko pogorszy sprawę i rozwalę jeszcze więcej. Szczęśliwie nie zapowiadało się na to, żeby coś jeszcze miało spadać z mojej winy.
-Zamordujcie mnie, proszę.-wyszeptałem do siebie, całkowicie pod nosem. Stajenny pewnie z chęcią by się zabrał za wykonanie tego zadania. Niech się nie krępuje. Opuściłem rękę. Wsadziłem dłonie do kieszeni i jeszcze sekundę patrzyłem na małą kałużę na blacie. Ale cóż, podziwiam gospodarza za cierpliwość, o ile dalej ją dla mnie ma.
Obróciłem się bokiem do Raza, spojrzałem na niego.
-Gdzie masz jakąś szmatę?-jak ja rozwaliłem to ja to posprzątam, nie będę gosposi zawracać głowy. Zacząłem zbierać w dłoń co większe kawałki szkła, żeby idąc po szmatę wywalić je do śmietnika w kuchni. Nie zastanawiałem się nad tym, czy nie rozwaliłem czegoś żrącego czy niebezpiecznego. Najwyżej się dowiem, jak zacznie mi wypalać skórę. Niech mi da namiary na ścierkę czy zmiotkę, to ja mu tutaj ten syf ogarnę, a sam niech facet wraca do przyjemnych rozmów z przyjacielem, niech się mną nie przejmują.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Mistrz Gry Sob Wrz 05, 2020 9:20 pm

  Uśmichnął się lekko, aczkolwiek całkiem szczerze.
  — Owszem, jest — przyznał. Być może to było dziwaczne dla patrzących z boku, ale Kesyan darzył swego dziadka ogromnymi pokładami szacunku i podziwu, a słowo "wymagający" pasowało mu w sam raz. Prawda, bywał też niedelikatny, opryskliwy i przewrażliwiony na pewnym punktach, ale młodemu Gwendelynowi wcale to nie przeszkadzało. Ciężko powiedzieć, gdzie by teraz był, gdyby nie on.
  W skorupiakach, to oczywiste. Byłby zdziwiony, gdyby padło coś innego. Aczkolwiek te konkretne bywały ciężkie dla zdobycia dla ośmiornic. Można powiedzieć, że Razikale ją rozpieszczał.
  Skupił się na jaju, a zaraz też na Rio. Słysząc jego odpowiedź, uśmiechnął się mimowolnie. Kolejna rzecz, która okazała się ich łączyć, bo w końcu swego czasu sam myszkował po laboratoriach dziadka, kiedy uczył się sprzętów i preparatów.
  — Przemyśl to, Razikale — rzucił półżartem, a pół poważnie, po czym wrócił myślami do jajka. — Karty... A skąd miał je drugi amator kart? — dopytał, chcąc ostatecznie dotrzeć do sedna. A jednak sprawa brzmiała dość... niepokojąco można powiedzieć. To mógł być samowolny odłów, jeden z tych, których Kes nie pochwalał. — Dziś lub wczoraj... Obawiam się, że za dużo czasu spędzam poza domem, ale to się jeszcze zobaczy... — Wyklucie nie byłoby głupie, mógłby dokładnie prześledzić rozwój osobniczy, ale to też wymagało od niego ciągłej opieki, a nie był już szczeniakiem przesiadującym całe dnie przy książkach.
  Wtedy jego uwagę odwrócił stuk i charakterystyczny dźwięk tłuczonego szkła. Niebieskie ślepia momentalnie powędrowały do osoby Iwo i niestety nie pomylił się. Zerknął kątem oka na Razikale, kiedy padło pytanie o szmatę, w końcu ten najlepiej wiedział, co było w środku, ale wtedy ręce elfa powędrowały do zalanego blatu, a wszystkie nerwy czuciowe w rękach Gwendelyna zadrżały od wyobrażeń.
  — Wszystkim, tylko nie rękami, chcesz się pan otruć? — rzucił całkiem poważnie, może nawet ostro. Albo lepiej, odpowiednio silny kwas i mógłby się pożegnać ze skórą na palcach. Ruszył w jego stronę, przy okazji przekazując jajo Robertowi dla bezpieczeństwa. — Takich rzeczy się nigdy nie dotyka, chyba że komuś ręce i życie niemiłe... — Stanąwszy obok, Kesyan odruchowo przysłonił usta i nos rękawem, nie jednak dla ochrony, a żeby nie wąchać gryzącej substancji. Zaklął pod nosem i odsunął się. — No dobra, umyjesz ręce i... — Zerknął na Razikale dla pewności. — Było tam coś jeszcze? — spytał, na myśli mając oczywiście amoniak.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 8 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach