Rezydencja Krzeworożu

+2
Razikale An'Doral
Iwo
6 posters

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Rudolf Isarbeck Pią Kwi 30, 2021 4:29 pm

  Może gdyby znał jej myśli, ich przewidywanie byłoby prostsze. Wbrew pozorom nie różniło ich tak wiele, choć Rudolf oficjalnie zawsze był wolny, to jednak wersja oficjalna wielokrotnie różni się od stanu faktycznego. Układy między ludźmi bywają zawiłe do tego stopnia, że ciężko się z nich wyplątać bez rozcinania więzów. To mniej więcej zrobił, pomagając Aranaiowi, ale Oriana nie miała takich możliwości. Tak czy inaczej jej los zawsze zależał od kogoś innego, jej działania, umiejętności, przeznaczenie, wszystko, co miała do dyspozycji było z góry określone i dyrygowane. Miała pełne prawo czuć się bezradna.
  Nieznacznie skinął głową na jej przeprosiny, co wydawało mu się najbardziej odpowiednią reakcją. Lisiczka wybrała powrót do obrazka. Cóż, skoro chciała, czemu miałby jej zabraniać. Spodziewał się, że prędzej czy później i tak zmorzy ją zmęczenie. On sam sprawdził, czy sztylet pod poduszką wciąż się tam znajduje, po czym nakrył się kołdrą.
  — T-to dobrze — odparł, może nawet trochę rozbawiony jej uporem. Ale czy nie mogła pochwalić się tym wcześniej? Nie był pewien czy szło to w parze z szukaniem dzikich ziół i innych takich. — D-dobrannoc, Orri — mruknął jeszcze.
  Nie trwało to długo, kiedy odpłynął do prywatnej krainy snów, pozostawiając wszystko w drobnych łapkach Oriany. A jednak nie odszedł daleko od rzeczywistości, choć pewnie by chciał. Nie wszystkie wydarzenia warte były wspominania, a jeszcze lubiły takie brać górę nad wszystkim, tworząc nieprzyjemną mieszankę abstrakcyjnego gdybania i alternatywnych wersji twego minionego życia...
* * *
  Usiadł powoli na łóżku i westchnął cicho, mocno przesuwając ręką po czole i włosach. To miejsce naprawdę było jakieś... Sam nie wiedział, nie chciał tu być. A może po prostu źle się czuł jako gość. To brzmiało idiotycznie, ale z drugiej strony nie znał tych ludzi, nie planował u nich spać i chyba bardziej komfortowe pod tym względem byłoby biwakowanie pod lasem. Może miał dość bycia zależnym, a może po prostu jego ego zostało zbyt mocno szturchnięte przez noc i za chwilę uzna to za jedna z najgłupszych swoich przemyśleń.
  Tak czy inaczej, należało wstać i się ubrać, i tak też zrobił, wcześniej szukając wzrokiem Oriany, która chyba wciąż powinna gdzieś tu być. Miał tylko nadzieję, że nie zasnęła przy biurku...
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Oriana Pią Kwi 30, 2021 6:03 pm

Jestem dobrą Orianą? Jestem! Uchroniłam Panicza, bo tej nocy, nie stało mu się nic złego! Zasłużyłam chyba na nagrodę! Ale… może nie wszystko było takie, jak zamierzałam.
Kiedy Rudolf ocknął się i wstał z łóżka, zaczynając brać się za powrót do żywych, zaczął szukać Oriany, lecz przy biurku jej nie zastał. Z kolei, był tam rysunek, choć przerwany w połowie. O rany, to gdzie ona była? Opuściła pomieszczenie?
Dziewczyna rozciągnęła się, czując ciepło pościeli, które zbyt namawiało ją, aby w niej pozostać. Poza tym, pachniało tu też ładnie. Czystością i kimś bardzo fajnym. Ale… dziwne, było nieco inaczej, niż wcześniej. Tak… pusto. Hm? Zaraz, co ona tu robi… nie ona jest?! Jest otoczona jakimś materiałem! AAA, to pułapka! A nie… to kołdra na niej leży. Uff.
Podniosła się ciężko, zaczynając zdejmować z siebie element okrycia, przenosząc się do sadu. Wtedy też, Isarbeck mógł sobie zdać sprawę, że lisiczka była w jego łóżku, z którego moment temu wstał. Ona sama zaś miała roztrzepane włosy we wszystkie strony świata, z czego część opadała jej na twarz. Chyba nie do końca orientowała się, co było wokół niej.
-Miałam taki fajny sen… jedliśmy z Paniczem jabłka w jakimś sosie…
Mruknęła do siebie zaspana i ziewnęła, aby zaraz wstać z łóżka, dosyć szybko uderzajac biodrem w biurko. Oj, to biurko, trzeba uważać. Dłońmi zaczęła odgarniać włosy z czoła, a wtedy, jej złote oczy spostrzegły Panicza. Zamarła na moment. Spojrzała na łóżko i się rozejrzała. Jak mogło do tego dojść…?

Retrospekcja:
-Mam dość…- Mruknęła i wstała z biurka, patrząc na Panicza, jak słodko śpi. Chyba… jeśli go będzie chronić z bliska, to bezpieczniej…? Tak się tylko… na moment położy…

AAAAAA to tak to się stało. Chyba ten moment nie potrwał moment.
-Dzień dobry, Paniczu! Pilnowałam Panicza całą noc!
Oznajmiła z dumą. Chyba zasłużyła na głaskanie, albo coś, prawda? Dobra, nieważne, teraz to nieważne. Jej uszy mówiły jej, że już ktoś się kręci po domu. Chyba mogą wyjść na powitanie Razikale, praw…
-Dzień dobry Wam!- Oznajmił głos niebieskowłosego, który wparował im do pokoju. -Kto rano wstaje, ten jest mądrzejszy! Umysły lepiej pracują zaraz po pobudce! Swoją drogą, jest już rumak. Spotkamy się w stadninie.
I wyszedł. Oriana zamrugała kilka razy. On tu naprawdę był, czy…? To zadziało się zbyt szybko

Walka Iwo z butami odniosła szybki sukces, ciężko bić się z kimś, kto próbuje nie zwymiotować i nie umrzeć naraz. Rio czuł się gorzej, niż po opróżnieniu całej skrytki swojego właściciela. Ale na szczęście, sen przyszedł szybciej, niż świadomość tego co się dzieje. Jednakże, nad ranem, gdy Iwo mógł wybudzić się ze swojego snu, spostrzegł z pewnością dwie rzeczy. Po pierwsze, nie było nigdzie Rio, a pościel była cała rozwalona. Po drugie, był okryty dodatkowym kocem, którego raczej nie znosił, co znaczyło, że ktoś na niego go narzucił. Ale kto? I gdzie był lis?
Blondyn siedział już w stodole, obok ogiera o czarnym futrze, karusa, Horacego i Daisy. Dziwne, jakoś przy wierzchowcach czuł się bezpieczniej. Wciąż nosił te bandaże na głowie, a na siebie narzucił ledwie swój płaszcz, buty z kolei nawet nie były zawiązane. Ale teraz, nic go nie obchodziło. Po prostu siedział na jakiejś skrzynce i brał głębsze wdechy.
-Jesteś pewien, że nie chcesz wypoczywać…?
Rozbrzmiał nagle głos niebieskowłosego, który wszedł do środka w czarnych szatach po kostki. Blondyn uśmiechnął się lekko na jego widok.
-Panie, pewnie dziś wyjeżdżają. Chciałem się pożegnać z Orianą.
Wyjaśnił, na co Razikale skinął głową. W sumie, to mu się nie dziwił. Na jego miejscu też nie umiałby tyle usiedzieć w miejscu, choć może mniejszą uwagę przyświęcał temu, że goście wyjeżdżają, ale nie śmiałby oceniać pobudek swojego podopiecznego.
-Hm. Ciekawe.
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Pią Kwi 30, 2021 6:48 pm

Obudziłem się, a poranek nie był miły. Mało który jest miły, bo właśnie od razu po obudzeniu jest najgorzej. Nawet nie chodzi o to, że ciężko wstać, ale znów wstaję do tego samego. Jakby przejrzeć moje życie, to od zawsze wygląda tak samo. Pobudka, krowy, obiad, konie, kolacja, zwierzaki i działka, spanie. I tak dzień w dzień. Tak więc obudziłem się, ale niechęć do budzenia się sprawiła, że jeszcze kilka długich chwil siedziałem na krześle z zamkniętymi oczyma i z całych sił starałem się odrzucić wizję wychodzącej mi na spotkanie rzeczywistości i nowej porcji spierdolenia życia.
Do uniesienia powiek w końcu jednak musiało dojść. Wzrok od razu był niezadowolony i gdybym mógł nim zabijać, to łóżko stojące w pokoju byłoby martwe. Poprawiłem się na krześle i pochyliłem się do przodu opierając się piersią o nogi. Rio nie było w pokoju. Pomyślałem, że ruchawy z niego lis, pewnie poszedł jeść, bo Raust powinna niby już być w rezydencji. Chociaż nie, przypominając sobie to co w nocy robił, to raczej poszedł do koni, idiota. Chory na łeb głupek. Znów moja wyobraźnia zaczęła mi podsuwać różnego rodzaju krwawe scenariusze. Jak się pochyla po wiadro w stodole i szwy mu pękają, jak koń znów go kopie, albo jak mdleje gdzieś na słomie, wszystko nasiąka jego juchą i znów będę musiał wszystko sprzątać. Popatrzyłem na czubki swoich butów i dreszcz mnie przebiegł po plecach.
Wstałem gwałtownie, rzuciłem koc na materac i wyszedłem z pokoju, żeby znaleźć hybrydę. Pobieżnie zajrzałem do dostępnych mi pomieszczeń w stylu kuchnia czy jadalnia, ale chłopaka tam nie było. Ze zmarszczonymi brwiami wypadłem na ganek i zacząłem iść ścieżką do stodoły. Przyznam, że najpierw powinienem się przebrać. Wczorajsze ubrania może i nie wyglądały źle i nie śmierdziały, ale zaschnięta, czerwona plama z tyłu, na koszuli nie wyglądała apetycznie. Westchnąłem ciężko. Już byłem zmęczony. Chcę co domu, chce do łóżka.
Z daleka słyszałem rozmowy i od razu mi ulżyło, że lis czuje się na tyle dobrze, żeby mówić chyba z sensem. Podejrzewam, że z sensem, całej rozmowy nie słyszałem. Stanąłem w końcu w progu stodoły. Popatrzyłem znudzony na niebieskiego, a później przeniosłem oczy na Rio. Jednak złość ze mnie nie uszła i spojrzenie, jakie blondyn otrzymał miało w sobie niemało dezaprobaty dla jego durnego zachowania. Lisy mają być sprytne, a nie tępe. Żył? Żył. Wspaniale, mogę iść.
Prychnąłem krótko nosem i zanim coś do mnie powiedzieli, o ile cokolwiek chcieli, podszedłem do boksu Dayi, otworzyłem go i wyszedłem ze stodoły, żeby uniknąć jakichkolwiek interakcji z kimkolwiek. Daya pchnął nozdrzami przejście i powolnym krokiem wytoczył się ze swojego stanowiska. Wytrzepał się, po czym ruszył żywym stępem za mną. Wiedział, że czeka go puszczenie na łąkę. On sobie pobiega, a ja zapalę i wszyscy będą szczęśliwi. Brawo, po raz pierwszy coś dobrego wymyśliłem.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Rudolf Isarbeck Wto Maj 04, 2021 12:44 am

Obrócił się natychmiast w stronę źródła nowego dźwięku i ruchu tym samym. To był odruch, nawet nie zastanowił się, w którą stronę, póki jego wzrok nie wylądował na łóżku.
Jak to tak.
Znaczy, spodziewał się, że lisiczka zaśnie. W dodatku nie leżała twarzą na biurku czy podłodze, więc chyba powinien się cieszyć, ale czemu ostatnio co chwila musiało przytrafiać mu się coś niezręcznego? Pół biedy z tego, że nikt im tu nie wejdzie ot tak.
Ori wygrzebała się z pościeli, a on spokojnie oparł się plecami o ścianę, splótł ręce na piersi i obserwował. Jego mina nie wyrażała właściwie dezaprobaty, bardziej rozbawienie tego typu, kiedy przyłapiesz kogoś na bałaganiarskiej i niedojrzałej, ale nieszkodliwej zabawie.
— J-jabł-ka w-ssośsie?... — Uniósł jedną brew, a za chwilę uśmiechnął się. — Właśnie w-widzę... — skomentował, ale nie zdążył dodać nic więcej, bo drzwi do pokoju się otworzyły.
Rudolf wręcz podskoczył, odklejając się od ściany i wlepiając tam wzrok pełen zaskoczenia. Razikale? Ale...
— Cco to b-było... — mruknął i skrzywił się za moment. Co za typ. Może i był u siebie, ale to nie znaczy, że może wchodzić innym do pokoju, co więcej, Isarbeck miał wrażenie, że własność rezydencji niczego by nie zmieniła. Westchnął ostatecznie i przeniósł ślepia na Orianę. — Ch-chodź, zaj-rzymy do ttej stajni...
Nie chciało mu się. Choć był już na nogach, kompletnie obudzony, to jednak wizja pobliskiego łóżka kusiła mocno do powrotu. Niebawem jednak znaleźli się przed domem. Rudolf wsunął ręce do kieszeni i skierował się do schronienia dla kopytnych. Po głowie, bardziej niż nowy koń, chodził mu stan karusa. Może ta noc była dla niego lepsza od poprzedniej. To wciąż zabawne jak bardzo się tym przejmował, chyba nigdy by się nie posądził o taki sentymentalizm. Z drugiej strony chyba zwyczajnie musiał zająć myśli czymś absorbującym. Miał wrażenie, że coś mu pełza z tyłu głowy.
— P-panie An-Doral? — rzucił, wchodząc do stajni. Szybko znalazł spojrzeniem niebieskowłosego, jego sługi się natomiast nie spodziewał. Zwłaszcza, że ogólny wygląd Rio nie był najlepszy.
Rudolf odsunął się nieco zawczasu, spodziewając się, że Oriana zechce pobiec do chłopaka. Jego uwaga na moment spoczęła zaś na pobliskim boksie, gdzie stał dobrze znany mu ogier. Chyba nie czuł się najgorzej.
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Oriana Wto Maj 04, 2021 11:34 am

To on ją słyszał? Ale przypał. Chyba takich nazbierała już bardzo dużo. Ale może to dobrze, że zawitał Razikale, przynajmniej szybko odwiodło to jej myśli od sytuacji sprzed kilku chwil. Pytanie jej Panicza było jak najbardziej trafne, ale chyba sama nie umiała odpowiedzieć. Ekstrawersja Razikale nie znała granic.
-Tak, Paniczu, chodźmy.
Rzuciła z lekkim uśmiechem i podążyła krok, w krok, za Rudolfem.

Rio zarzucił wzrok za postacią Razikale, gdzie też dostrzegł sterczącego Iwo, który gapił się na niego z dezaprobatą. Lis zmrużył lekko oczy, jakby chciał mu przekazać, że nie da się go kontrolować i niech nie oczekuje, że ten będzie leżał w jednym miejscu.
-O, dzień dobry, Iwo.
Powitał go An’Doral, ale mężczyzna zabrał tylko swojego rumaka i wyszedł. Naukowca to obeszło, z kolei Rio prychnął na to. Zaraz zaś, miała przyjść reszta, mianowicie Oriana, która wyprzedziła Isarbecka, biegnąc w kierunku Roberto.
-Rioooooo!!
Zawołała wesoła, a zaskoczony blondyn ciężko podniósł się, aby się wyprostować, wtedy też Lisiczka zwolniła, zatrzymując się tuż przed nim.
-Mogę Cię… przytulić…?
Spytała niepewnie, zerkając na jego bandaże na głowie, a Rio kiwnął głową twierdząco, więc ta delikatnie go objęła, przytulając do siebie. Po chwili, chłopak zrobił to samo. An’Doral moment przyglądał się tej scenie, aby zaraz przerzucić swoje zainteresowanie na Rudolfa, który podszedł sprawdzić stan karusa.
-Rany są opatrzone, teraz tylko czekać, aż dojdzie do siebie. Ten czarny ogier z kolei, jest wspomnianym rumakiem, który sprowadziłem. Rio z jakiegoś powodu nazwał do “Nadzieją”, choć tak szczerze, nie był to wcale jakiś materiał na wyścigi. Ale powinien się przydać.
Poinformował go, splatając ręce za plecami, wtedy też, Oriana odsunęła się od blondyna.
-Poradzisz sobie?
Spytała, a ten potrzebował chwili, by się zastanowić.
-Tak. Jest dobrze.- Przeniósł zielone oczy na Rudolfa, jakby oceniał, czy ten jest odpowiednim towarzystwem dla dziewczyny, która wymagała stałej opieki i to bardziej od niego, o ironio. -Chcę wierzyć, że Ty też sobie poradzisz…
Mruknął cicho, wciąż obserwując Isarbecka.
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Wto Maj 04, 2021 12:43 pm

Zabrałem Dayę na łąkę i nie przejmowałem się jakimiś krzykami ze stajni, jedyne o czym myślałem, to to, jak Rio na mnie spojrzał. Miał rację, nie musi się mnie słuchać, bo w końcu kim ja jestem, co? Jakimś psem, co Razi chce od niego krew i tyle, można mi jeszcze przypisać rozwalenie łba blondasowi. Pojawiłem się tutaj przypadkiem, przypadkiem tutaj zostałem i przypadkiem odejdę. To nie będzie moja sprawa jak ten lisi idiota umrze, bo zemdleje i o coś trzaśnie łbem, albo krew się z niego wyleje, albo nagle wyjdzie na wierzch uraz, którego nikt nie zauważył. Miałem tak z krowami. Niby wszystko było dobrze, a nagle krowa upada, wstać nie może i po kilku godzinach umiera. Nie obchodzi mnie to, niech robi głupek co chce. Niech oni wszyscy robią co chcą, szczęśliwi idioci, najmądrzejsi na świecie. Zdechną kiedyś przez swoje zachowanie i tyle po nich zostanie, co nic.
Prychnąłem przekleństwem pod nosem i przelazłem pod płotem, aby dołączyć do konia na łące. Tam będzie mi dobrze. Lubię chodzić ze zwierzętami i patrzeć, jak jedzą. Wyjąłem porzeczkowego papierosa z pomiędzy warg, pozbyłem się dymu z płuc i zacmokałem na ogiera, żeby zwrócić na siebie jego uwagę, co by wiedział, że to ja, a nie jakiś straszny stwór, co go chce zjeść.
-Co, Daya?-uśmiechnąłem się do niego niemrawo i poklepałem go po łopatce. Spojrzał na mnie żując trawę, po czym wrócił do jedzenia. Papieros znów wylądował w moich ustach, więc miałem wolne ręce, aby obmacać moje zwierzę. Obskrobałem mu zbyt wystające kasztany, przeczesałem ogon oraz grzywę, wydłubując z nich słomę i siano, popatrzyłem mu między nogi, upewniając się, że się nigdzie nie obtarł. Wszystko było w porządku, poza tym, że był nieco usyfiony. Później go wyczyszczę.
Przesuwając dłonią po jego boku i szyi, zbliżyłem się do jego głowy. Kucnąłem przy niej i zacząłem drapać go za uchem oraz z nim. Lubi to. Czasami zabawnie rusza przy tym górną wargą. Poprawiłem mu ułożenie grzywki na czole. Przydałoby się go umyć porządnie, przyciąłbym też mu grzywę, bo mi się w wodze wplątuje. Tyle do roboty. Już mi się nie chce....
Kucając paliłem spokojnie i przyglądałem się Dayi, który kręcił się ciągle blisko mnie. Czas jakoś mi minie, byle do wieczora.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Rudolf Isarbeck Pią Maj 07, 2021 11:23 pm

Osoba elfa umknęła jego uwadze, jako że w zasadzie już wychodził w stronę pastwiska. Zerknął na zabandażowanego chłopaka, do którego oczywiście pobiegła Oriana. Co prawda ona podchodziła z koszykiem pełnym miłości do wszystkiego, co się rusza, ale i tak zaskakujące było, jak silna mogła być więź po czasie rozłąki. To na swój sposób miły obrazek. On jednak przyszedł tu dla konia i to jemu poświęcił resztę uwagi.
Karus wyglądał w porządku, choć szczęśliwy jeszcze nie był. Z pewnością ranna kończyna jeszcze przez jakiś czas będzie się dawać we znaki, nie musiał być weterynarzem, żeby to wiedzieć. Przyłożył rękę do czarnego nosa i pogładził miękką sierść.
Na uwagę Razikala tylko lekko skinął głową i przeniósł wzrok na drugiego karusa. Wyglądał bardzo dobrze, choć po prawdzie niczym się nie wyróżniał z tłumu innych koni. Ale już wykazał się spokojem, w zasadzie ignorując ich obecność, a to nawet dobrze.
— Nadź-dzieja... — wymruczał, podchodząc do konia, by dać mu się powąchać i poklepać go po szyi. — Będź-dzie ide-alny, dźziękuję. — Posłał An'Doralowi cień uśmiechu. — Lliczę, że ppańskie eksp-perymenty nie ućcierpiały na tym wszszystkim — rzucił, zamykając boks Nadziei, by móc oprzeć się o niego plecami. Wsunął ręce do kieszeni i zerknął ku Ori. Wciąż nie zdecydował, który koń, do kogo trafi, ale chyba lepiej, by karus został z nim. Nawet jeśli trochę okuleje, lżeh mu z tym będzie przy bardziej doświadczonym jeźdźcu.
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Oriana Sob Maj 08, 2021 5:27 pm

Razikale zaśmiał się cicho, bo “Nadzieja” brzmiała w ustach Rudolfa dosyć niezwykle. Nie, nie chodziło mu o sposób wymowy, ale raczej o to, że mogło symbolizować coś dużo więcej.
-Nie będę Was oczywiście pośpieszać z podróżą, jeśli nie jesteście jeszcze gotowi.- Zaczął, bo co prawda brakowało tu Raust, ale nie była najistotniejszym elementem całości, zaś oni chyba załatwili wszystko co chcieli. -A co do eksperymentu…- Zerknął w kierunku wyjścia, gdzie po raz ostatni widział Iwo. -...e tam, nie takie rzeczy się już działy.
Uśmiechnął się. W sumie, to nie pierwsza kula Iwo, pewnie też nie ostatnia, patrząc na jego nieokrzesanie. Ale hej, nikt nie zginął, samego Menetysa ciężko zabić, tak to jest z głupimi.
Oriana podeszła bliżej Rudolfa.
-He? Już jedziemy?- Spytała, a zaraz rozejrzała się. -To ja się pójdę tylko jeszcze pożegnać, Paniczu!- Oznajmiła i wybiegła ze stodoły, a gdzie dokładnie? Na pastwisko, gdzie też przebywał przybity Iwo. Elf mógł być zaskoczony, ale jeśli jej nie zatrzymał w biegu, ta się w niego wtuliła, jakby nigdy nic. -Papa, Panie Duży Psie, musimy już jechać! Uważaj na siebie i nie gryź koni!
Powiedziała z uśmiechem na buzi, po czym puściła go i z powrotem biegiem ruszyła do stodoły. W tym czasie Rio wyszedł, opierając się o drewnianą bramkę i obserwując ich pożegnanie. Cóż, będzie mu brakowało tej dziewczyny. Szybko przeniósł wzrok na Rudolfa. Chyba czekał na jakiś jego ruch.
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Sob Maj 08, 2021 5:47 pm

Liczyłem na spokój, ale go nie dostałem. Usłyszałem jak coś biegnie w moją stronę, Daya też obrócił łeb słysząc, jak ktoś się zbliża. Zacmokałem na niego i odepchnąłem dłonią jego zad, aby stał bardziej bokiem niż tyłem do dziewczyny. Kolejna głupia, co nie wie jak do koni podchodzić. Jeszcze mi tego brakowało, aby znów ktoś z mojej winy ucierpiał.
Najpierw myślałem, że przyszła się pożegnać z moim koniem, ale... zamiast tego pożegnała się ze mną, przytuliła mnie... Widziałem już dziewczynę, ale teraz, jak stałem przy niej, to zdawała się być jeszcze mniejsza niż wcześniej. Położyłem niezręcznie dłonie na jej ramionach i poklepałem sztywno po łopatkach. Popatrzyłem na nią kiedy mówiła, rozejrzałem się, zerknąłem na konia licząc, że podpowie mi, co mam robić. Co się dzieje? Starałem się jedynie nie naprószyć jej na włosy popiołem z papierosa.
-Ty też...-odmruknąłem jej. Nie powstrzymywałem jej przed puszczeniem mnie i powrotem do swojego Panicza. Chyba dobrze to rozegrałem, prawda? Wyszło dla mnie dziwnie, ale nie najgorzej.
Stałem, jak słup soli i patrzyłem się za nią jak biegnie. Tak, to było nietypowe pożegnanie, zwłaszcza, że się nie znamy. Przechyliłem delikatnie głowę w bok i jeszcze kilka długich sekund zastanawiałem się nad tą sytuacją. Czy ktoś jej kazał to zrobić? Może ona jest dzieckiem jeszcze i dlatego się tak zachowuje? Może jest chora albo opętana? Nie umiałem znaleźć innego wytłumaczenia, chociaż te moje też nie miały zbyt wiele sensu. Zamrugałem kilka razy i coraz bardziej marszczyłem brwi. Okrążyłem konia i schowałem się za nim, tak aby był moją obroną przed kolejnymi, ewentualnymi pożegnaniami. Wróciłem do mojego starego planu, mianowicie przeczekania tego wszystkiego i pomyślenia co dalej.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Rudolf Isarbeck Nie Maj 09, 2021 10:24 pm

  Ten śmiech... Choć cichy i raczej niezbyt szyderczy, to jednak brzmiał okropnie w jego uszach. W dodatku ze strony ich obecnego gospodarza, tym bardziej miał ochotę wyjechać już teraz zaraz. Kolejny przykład na to, że pozycja społeczna i ogłada niekoniecznie idą w parze. Ale Rudolf starał się zignorować tę myśl i uczepić się drugiej połowy ich tematu.
   — Zap-pewne — odparł i uśmiechnął się pod nosem. — Nig-gdy nie sądździłem, że życie naułkowca może być niebezppieczne.
  Zerknął na Ori i skinął twierdząco głową, a ta w momencie odparowała. Pożegnać się z Iwo. Czy to dobrze, że sam o tym nie pomyślał? W zasadzie tak, to znaczy było to zupełnie normalne, że chciał udawać, jakby wcale nie mieszkał na jednej parceli z wilkołakiem. Z drugiej strony pewnie ktoś taki jak Oriana uznałby to za niegrzeczne, a może nawet bolesne dla tego stworzenia. Czymkolwiek było za dnia, bo i przyjrzeć się nie miał okazji.
  Za moment jednak złapał wzrok stajennego. Brwi delikatnie drgnęły mu ku sobie. Wydawało się, jakby czegoś od niego oczekiwał, tylko pytanie czego. Rudolf nie potrafił znaleźć nic poza słowami pożegnania, ale to dopiero za moment.
  Zawrócił do konia, którego złapał za wodze i wyprowadził z boksu, poniekąd mając nadzieję, że Razikale po prostu pójdzie za nim do wyjścia. Nigdy nie lubił momentów, w których etykieta niewygodnie gryzła się ze zwykłą praktycznością.
  Wyszli na zewnątrz, a Rudolf skierował wzrok na An'Dorala.
  — Bardzo dź-dziękuję za gość-cinę. Ppewnie zjawimy się z p-powrottem za parę dnni — rzucił, by przenieść swoją uwagę na Roberto. — Świetnie zaj-jąłłeś się k-oniem, ale dbaj o ś-siebie. Ciebie też chc-ce tu z-zobaczyć.
  Zerknął za Orianą, która już też wracała. Iwo z nią nie widział, toteż doszedł do wygodnego wniosku, że ten nie miał ochoty się z nim zadawać. Ruszyli razem ku bramie wyjściowej, gdzie też sprawnie zapakowali się na grzbiet Nadziei, by ruszyć w drogę w ocieplających się promieniach porannego słońca.
* * *
  Zerknął na obracaną w palcach monetę, którą chwilę temu wyjął z kieszeni. W tej konkretnej kieszeni nigdy nie trzymał pieniędzy, ale to był wyjątek. Te dwadzieścia lept znalazł na fotelu w salonie An'Dorala. Pewnie wypadły Razikalowi z kieszeni. Albo komuś innemu, to bez znaczenia. Sam nie wiedział, po co je wziął. To znaczy wiedział doskonale, to był bardzo rozsądny wybór, ale z drugiej strony okropnie bezsensowna kradzież. Westchnął cicho i dorzucił monetę do reszty swego kapitału.

z.t. x2
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by NPC Pon Maj 10, 2021 1:07 pm

ROBERTO FALLWET I RAZIKALE AN'DORAL

Oj, życie naukowca jest bardzo niebezpieczne, nigdy nie wiesz kiedy cholerni głupi zazdrośnicy zechcą sabotować twoje badania, a każdego dnia narażasz się na kontakt z ogłupiającą szarą masą, któy tylko czeka, by krytykować twój niezaprzeczalny geniusz! Są też uroki eksperymentów, których konsekwencje bywają różne, wystarczylo spojrzeć na niego. Testowanie magii będzie jego piętnem na zawsze, ale nigdy go to nie zraziło do ryzykownych posunięć. Dlatego jest teraz niebieskim człowiekiem z wilkołakiem na posesji. Tak, życie naukowca jest niebezpieczne.
Rio z kolei nieswojo zareagował na pożegnanie Rudolfa, bo tak jak oczekiwał po Orianie, kulce miłości, że będzie mu dobrze życzyć, tak nie po tym chłopaku. Właściwie, nie mieli zupełnie okazji pogadać i się poznać, byli sobie obcy jak nikt tutaj, a jednak, życzenie mogło być z czystej uprzejmości. Trochę to niezręczne, ale skinął głową, zachowując ciszę, bo Rio słynął z tego, że odzywa się tylko proszony, albo gdy to naprawdę konieczne. Po chwili zaś, Razikale poszedł ich odprowadzić.
-W takim razie, do zobaczenia, wesoła gromadko.
Rzucił An’Doral na odchodne, zaś Fallwet zamknął za nimi bramę, przenosząc uwagę na Razikale, który włożył ręce do kieszeni swoich szat.
-Ciekawe osoby. Raczej nie powinny rozpowiadać o wilkołaku…
Mruknął naukowiec, a blondyn opuścił wzrok. Faktycznie, mogliby mieć kłopoty, gdyby coś padło z ich strony, lecz z drugiej strony, Rio miał przeczucie, że Rudolf sam nie miał czystych rąk, więc interwencja milicji mogłaby być kłopotliwa dla nich wszystkich. Takie tam przeczucie. A intuicje miał nienajgorszą. Nie oceniał go, lecz skoro opiekował się Orianą, to nie mógł mieć złego serca, dziewczyna do niego lgnęła. Szkoda, że sam nigdy się nie spotkał z czymś takim, jak Isarbeck. Oriana pozostawała obojętna na intencje Roberto, tak też pozostało, a w jej sercu już ktoś zajął miejsce. Zabawne.
-Annabell może dziś nie być, podobno się pochorowała. To dzisiaj jesteśmy skazani na siebie.
Rzucił nagle Razikale, który zaczął powoli kroczyć ścieżką od bramy, do domostwa, zaś Rio tuż u jego boku.
-Rozumiem, mam nadzieję, że nic poważnego.
-Nie przejmuj się tym. Swoją drogą, Iwo coś mówił…? Na temat tych wydarzeń…?
Dopytał, a Rio chyba potrzebował chwili, aby załapać sens tej wypowiedzi.
-Nie… nigdy nie mówi nic...
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Pon Maj 10, 2021 2:41 pm

W moim życiu nic się nie zmienia, nawet teraz. Ludzie się cieszą, przytulają, żegnają, kradną i chorują, a ja jak stałem w miejscu, tak stoję. Świat idzie do przodu, a ja się nie ruszam, przez co tak naprawdę się cofam. Tak zawsze było. Chociaż chyba nie zawsze? Nie, nie zawsze. Osiągnąłem pewien poziom umiejętności i od tamtej pory nie istnieję w kontekście rozwijania się. Nie jest to złe, bo żyję i to co umiem zapewnia mi przetrwanie, a czy brakuje mi tego, żeby umieć więcej? Sam nie wiem... wystarcza mi to, że żyję...
Schowany za koniem czekałem, wypalając kolejnego papierosa, po tym, jak mój pierwszy mi się skończył. Byłem zmęczony. Chciałem spać, chociaż niedawno wstałem. Gdybym był u siebie, to bym miał co robić, zawsze jest coś do roboty, dojenie krów, sprzątanie stodoły i inne takie, a tutaj? Nawet mnie Rio nie obudził, żeby mu pomóc z osiodłaniem konia. Zmarszczyłem brwi, kiedy o tym pomyślałem. Prychnąłem nosem i zacząłem spacer po łące. Daya za mną podążał, wyrywając z ziemi trawę. Byłem zły na Lisa, że jest taki głupi. Z rozwaloną głową lezie do konia i przy nim pracuje, podczas kiedy powinien leżeć i się leczyć, albo wykonywać lekkie prace w stylu siedzenia i patrzenia, jak inni pracują. Ma szczęście, że nie zemdlał, ma szczęście, że koń jeszcze raz go nie kopnął. Głupek!
Rzuciłem na ziemie resztkę papierosa, zgasiłem go podeszwą buta, po czym schowałem go do oddzielnego pudełka, żeby później wyrzucić go w miejsce bardziej cywilizowane niż padok. Zacmokałem na mojego konia i ruszyłem w najdalszy kąt pastwiska. Niech mnie wszyscy zostawią w spokoju, chociaż jak na razie nie wygląda na to, aby ktokolwiek chciał mi ten spokój zakłócać. To dobrze, niech tak zostanie.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by NPC Sro Maj 12, 2021 11:00 pm

ROBERTO FALLWET I RAZIKALE AN’DORAL

Szli dalej, aż w połowie drogi, Razikale nagle zatrzymał się i odwrócił w stronę chłopaka.
-Doktor La’Vaqqua powiedział, że mogą być powikłania po tym urazie. Że możesz mieć trudności z… myśleniem, albo szeregi innych zaburzeń. Czy odczuwasz, że coś jest nie w porządku…?
Zapytał, najbardziej szczerze, chcąc znać stan zdrowotny swojego podopiecznego. Rio chciałby powiedzieć mu prawdę, że wcale nie jest z nim najlepiej, ale po prawdzie, gdyby to zrobił, mogłoby się skończyć tym, że Razikale zrobi z nim to samo co Ojciec zrobił z Roiem. Po prostu pozbędzie się bezproduktywnej hybrydy. Przynajmniej w przekonaniu ostrożnego Rio było to możliwe, dlatego…
-Nie, wszystko w porządku, tylko boli mnie głowa.
Skłamał, aby ratować swoje futro. An’Doral pokiwał na to głową i odwrócił się w stronę domostwa.
-Dobrze, a więc pamiętaj o czym rano rozmawialiśmy. Gdy wydobrzejesz, załatwisz dla mnie tą pewną sprawę. Jestem zbyt pochłonięty badaniami Iwo, oraz musze opisać nowe stadium badania tulipanów…
Coś tam mamrotał pod nosem, a obolały umysł chłopaka zagubił się po drodze, zapamiętując tylko najistotniejszy początek.
-Oczywiście, Panie An’Doral.
Odparł mu, a wtedy, niebieskowłosy samotnie udał się do rezydencji, z kolei Roberto, popatrzył jeszcze chwilę w kierunku wspomnianego wilkołaka, który znów wybrał izolację, odchodząc jak najdalej. On tego nie rozumiał, nie rozumiał szukania samotności jak tylko się dało. Nie jego też zmartwieniem było, przejmować się tym, jak się teraz czuł, czy też miał zamiar się obrażać. Sam powinien skupić się na sobie, tak? Teraz i tak raczej nie było wiele do roboty, zwłaszcza, gdy goście odjechali. Postanowił też iść do rezydencji, choć lekko chwiejnie, ale dużo bardziej poprawnie, niż zeszłej nocy...
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Sro Maj 12, 2021 11:36 pm

Siedziałem sam na łące, nikt mi nie przeszkadzał. Czy mi to pasowało? Tak. Czy mi to naprawdę pasowało? Hm... Tak, chyba tak? Jest dobrze, przecież, jest spokojnie, nikt nie cierpi ani nic, nikt nie jest zły z mojego powodu. Jest dobrze, jest tak, jak zawsze. Trochę smutno, ale to normalne przecież.
Stałem w cieniu drzewa i patrzyłem na rezydencję. Chciałbym tam być, ale wiem, że byłoby niezręcznie. Nie wiedziałbym co zrobić, gdzie chodzić, co mówić. Już kilka razy się na to nadziałem, że pomyślałem: ,,Dlaczego nie?". Poszedłem gdzieś, a potem żałowałem, że się posłuchałem swojej głupoty. Nawet jakbym chciał, to nie umiem, bo chyba nie chcę tak naprawdę. Gdybym tak naprawdę chciał być z innymi, to chyba nie czułbym się tak źle w ich towarzystwie.
Stałem z rękoma w kieszeni i patrzyłem się na rezydencję i jakoś tak mi dziwnie było. To jest strasznie głupie. Może czekałem, aż ktoś do mnie przyjdzie? To by znaczyło, że ktoś chce mojego towarzystwa, ale skoro nikt nie przychodzi, to znaczy, że go nie chcą. Przecież to tak działa, prawda? Może tylko dokładam durne teorie do swoich niezręczności, bo jestem sam, nie mam czym zając myśli, więc wymyślam, jakieś bezużyteczne rzeczy. Tak, pewnie tak jest, bo w końcu nigdy nie byłem zbyt błyskotliwy czy pożyteczny.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by NPC Czw Maj 13, 2021 12:20 pm

ROBERTO FALLWET

Chłopak z ciężkim westchnięciem wszedł do rezydencji, gdzie też miał zamiar już pozostać. Pan An’Doral miał rację, nie był teraz za bardzo użyteczny, z kolei, dostał ważne zadanie, do którego powinien jak najszybciej się wykurować. To będzie niezręczne, leżeć i nic nie robić, kiedy codziennie wstawało się rano, aby wypełnić plan dnia. Może jednak, czasem coś tam zrobi, żeby nie było. Dylematy.
Udał się do swojego pokoju, gdzie też położył się w łóżku, zasypiając nie wiedząc kiedy. Chyba jego głowa naprawdę potrzebowała odpoczynku, miał wrażenie, że nawet myślenie go męczy i czyni sennym. Jak długo potrwa ten stan?
Przyszło mu się przebudzić wieczorną porą. Uniósł się lekko na łóżku, aby spojrzeć przez okno. Na zewnątrz panowała cisza, a rozbrzmiewały tylko dźwięki świerszczy. Tak przywykł do tej sielanki jaka towarzyszyła Krzeworożu, że dziwnym by było, gdyby świerszczy zabrakło. Fajnie, że robi się coraz cieplej. Hm… a co z Iwo? Dalej siedział w stodole? Stąd nie widział tego. Swoją drogą, on chyba miał teraz wyjeżdżać jakoś, Razikale miał już swoje próbki do badań, przynajmniej do czasu, aż ich nie wykorzysta. Może już odjechał? To go by nie zdziwiło, ten gość ma wszystko gdzieś, nawet się żegnać nie umie. A potem wygląda, jakby miał pretensje, że nikt nie szuka w nim towarzystwa. Hipokryta.
Ułożył się znów. Zmęczył się tym spaniem, zmęczył się ten tym myśleniem. Cóż za okropny stan.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Czw Maj 13, 2021 3:26 pm

Nie mogłem siedzieć cały czas na podwórku, chociaż robiłem to najdłużej jak mogłem. Zauważyłem jednak, że Rio nie przyszedł w porze karmienia koni. Ucieszyłem się z tego powodu, ale jednocześnie zmartwiłem, bo skoro nie przyszedł, to może odpoczywa, ale może też leży gdzieś nieprzytomny i umiera. Nic mu jednak chyba nie jest, bo przecież w domu jest Raz... on... on sobie pomóc by nie mógł, a co dopiero komuś innemu. Zawsze zostaje jeszcze Raust, ona pewnie my dała radę. Może jej nie lubię, ale Rio by pomocy nie odmówiła.
Nakarmiłem konie, wyczyściłem je, posprzątałem, zmieniłem opatrunki Karusowi. Poszukałem jeszcze czegoś do roboty, ale po wyczyszczeniu końskiego sprzętu już nic nie zostało. Westchnąłem ciężko i zacząłem wracać do rezydencji. Czas tam pójść i przespać się porządnie w łóżku, przykryty kołdrą, a nie sianem.
Wszedłem nieśmiało do holu, stałem chwilę i słuchałem czy ktoś nie biegnie w moją stronę, żeby mnie zlać za zawracanie im głowy. Powolnym krokiem ruszyłem po schodach na górne piętro, gdzie była moja sypialnia, mój pokój spokoju od wszystkiego co istnieje.
Kiedy dotarłem na piętro, znów się zatrzymałem i zacząłem zastanawiać. Popatrzyłem w stronę pokoju Rio i myślałem dalej, a może przypisuję sobie zbyt wiele, może nie myślałem, tylko stałem i się patrzyłem, czekając na coś, co pobudzi mnie do działania. Stałbym tak dalej, ale nogi same mi się ruszyły w stronę sypialni przyjaciela. Stanąłem przed nimi i znów poświęciłem chwilę, na patrzenie się w drewno. Mam zapukać? Co jeśli śpi i go obudzę? Ale co jeśli wejdę, a on się będzie przebierał czy robił coś innego. Dla mnie to nie byłoby niezręczne, bo ja nocą goły biegam po lesie, ale dla niego mogłoby już być. Zmarszczyłem brwi na myśl o tym, że gdybym był psem, nie miałbym tego problemu, bo bez zastanawiania się zacząłbym się dobijać do niego, drapać drzwi, piszczeć, szczekać.
W końcu jednak położyłem rękę na klamce, uchyliłem lekko drzwi i wykonałem krok do przodu. Chowając się połową ciała za drzwiami popatrzyłem niepewnie na Rio co był na łóżku. Zerknąłem na niego, na szafkę, na jego głowę i zastanawiałem się dalej. Mina moja była mieszanką odruchowej złości i jednocześnie niepewności. Nie chciałem go denerwować, ale nie miałem pojęcia co mam zrobić, żeby ten cel osiągnąć.
-Wszystko dobrze?-zapytałem się go w końcu po kilku długich sekundach ciszy. Wbiłem w niego uważne ślepia i czekałem na odpowiedź. Pewnie wszystko jest dobrze. On żyje, odpoczywa, ma wodę. Jedyne, co może być źle, to to, że mu przeszkadzam.
Jeśli mi odpowiedział lub nie odpowiedział, to skinąłem głową, po czym znów zapadła niezręczna cisza, która trwała chyba jeszcze dłużej niż to pierwsze milczenie. Zerknąłem w bok, po czym znów Rio znalazł się w centrum mojej uwagi.
-Potrzebujesz czegoś?-rzuciłem kolejne pytanie. Może mam mu podać koc, albo przynieść coś do jedzenia, albo przynieść więcej wody, albo mogę okno otworzyć. Jeśli coś chciał, to natychmiast spełniłem jego prośbę, jeśli nie, to po raz kolejny spotkaliśmy się z cudowną ciszą, przerywaną jedynie przez ćmię, co się obiła o szybę w oknie.
Nic więcej tutaj nie chciałem, więc jeśli i on nie chciał ode mnie nic więcej, to jeszcze raz skinąłem głową, życzyłem mu cicho ,,Dobranoc" i zamknąłem drzwi zostawiając go w końcu samego ze sobą. Ja też zostałem sam, ale w głowie miałem ciągle plan, żeby wstać na tyle wcześnie, aby zająć się końmi zanim Rio o tym nawet pomyśli.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by NPC Czw Maj 13, 2021 4:40 pm

ROBERTO FALLWET

Niespodziewanie, do jego pokoju wszedł pewien gość, czym przykuł uwagę zielonych oczu Rio, kiedy odwrócił się na łóżku w kierunku drzwi. Iwo? Spodziewał się Razikale, choć ten raczej nie śpieszył się z wzywaniem go o takiej porze. Ale wilkołak wcale nie mniej dziwił, wydawało mu się, że nie chciał interakcji z kimkolwiek. Byli przyjaciółmi, tak? Tak zrozumiał, z wczorajszej rozmowy z nim. To pewnie była przyczyna. Doprawdy, dziwni z nich przyjaciele.
-Tak… jest dobrze.
Odparł, choć miał wrażenie, że te pytanie padło już setki razy, nie tylko z jego ust, ale innych też. W ostatnich dniach każdy się go pytał jak się czuje. Oczywiście, nie mógłby powiedzieć inaczej, niżeli w porządku, ale chodziło o sam fakt interesowności. To go lekko przytłaczało. Był tylko stajennym w domu swego pana, czym tu się martwić?
Zawahał się nad jego pytaniem. W sumie, była taka jedna rzecz…
-Papierosa.
Rzucił cicho, aby jego głos nie rozniósł się bardziej, niż to potrzebne. Widział wielokrotnie, że Menetys palił, więc pewnie miał fajki przy sobie. Jeśli ten raczył go poczestować swoją własnoróbką i miał coś do odpalenia, za moment Rio zaciągnął się dymem. Wcześniej nie chciał, aby Iwo wiedział o tym, że popala, bo mógł wspomnieć o tym Raust lub Razikale, lecz teraz miał wrażenie, że on się woli od nich trzymać z dala, zwłaszcza, że nie mówił przy nich tak dużo, jak przy nim samym.
-Dzięki. To wszystko.
Mruknął, jakby na znak, aby ten go zostawił. Chyba przypomniało mu się co biadolił zeszłej nocy, przez co dopadł go dziwny wstyd. Nie lubił się wstydzić, zwłaszcza przy kimś. Ale Iwo nie słynął z tych opornych, więc zaraz padło “dobranoc” z obu stron, a Rio znów został sam. Uchylił okno, z ciężkim westchnięciem.

2 tygodnie później

Było piękne, słoneczne popołudnie, zaś spakowany Rio cieszył się tym stanem rzeczy. No może, nie do końca, bo czuł, że zagrzeje się w swoim przebraniu incognito. Długi płaszcz, był, mocne buciory, były, rękawiczki na łapy, także, podręczna torba przewieszona przez ramię, nie mogło zabraknąć. Już pożegnał się z panem An’Doralem, wychodząc na zewnątrz posiadłości. Z Raust dalej się nie widział, ten stan rzeczy go niepokoił, ale miał nadzieję, że wszystko z nią dobrze. Tak też, dziś wyruszał w długą podróż do Afraaz. Nie była to jego pierwsza wyprawa do tego miasta, poprzednia przyniosła masę kłopotów, ale też nauczek. Znów musiał coś dostarczyć tej samej zamożnej elfce, przynajmniej tym razem, wiedział gdzie się kierować, bo adres pamiętał. Przynajmniej, tak sądził, w końcu nie spotkał się z amnezją. Odnośnie samej głowy, już było w miare. Nie bolała go z byle powodu, bandaże też zrzucił, została tylko blizna na skroni po kopycie. Dalej jednak miał wrażenie, że wszystko jest inne, niż wcześniej, ale… póki utrzymywał już własny bilans, to się niczym nie przejmował.
Udał się w kierunku bramy, wypatrując Iwo. Należałoby się pożegnać, w końcu, w przeciwieństwie do niego, Rio nie słynął z odchodzenia bez słowa. Przez jakiś czas, Iwo będzie skazany na wyłączność z Razikale, ciekawe jak to będzie...
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Czw Maj 13, 2021 6:09 pm

Chciał papierosa, więc mu go dałem. Jakaś taka iskierka satysfakcji się na chwilkę we mnie zapaliła. Nie powinien palić w tym stanie, tak myślę przynajmniej, chociaż lekarzem nie jestem, jednak dałem mu taką możliwość, bo to o moje papierosy się rozchodziło. Moje, porzeczkowe, które sam skręcałem w domu, własnymi rękoma. Tak, uznałem to za porządne przeprosiny za uraz głowy jaki mu podarowałem. Ze słowami mi nie idzie, ale lubię dawać rzeczy, które ktoś inny chce, takie przeprosiny czy podziękowania są dużo lepsze i nie są niezręczne. Ze słowem ,,przepraszam" nic nie zrobisz, a z papierosa coś skorzystasz.
Dałem mu to co chciał i wyszedłem z jego pokoju, po to, żeby po chwili schować się w moim. Długo leżałem i myślałem nad tym, że dałem mu swojego papierosa. Mleka nie chciał, czekolady też, ani szamponu dla konia, chciał tylko papierosa... Następnym razem zabiorę z domu dla niego paczkę. Zrobię specjalnie dla niego masę papierosów. Mam nadzieję, że będą mu smakować.

Dwa tygodnie minęły sam nie wiem szybko czy wolno. Czas przecieka przez palce kiedy nie rozróżnia się dni. Posiedziałem chwilę u Rio, żeby dopilnować, czy wszystko jest z nim w porządku i się chłopak nie przemęcza, ale w końcu musiałem wrócić do siebie na chwilę. Po pewnym czasie mieszkania u Raza mój własny dom wydaje się być jeszcze bardziej pusty niż normalnie. Zająłem się krowami, sprawdziłem czy wszystko dalej gra, podziękowałem sąsiadom za zajmowanie się zwierzakami i poprosiłem o to, żeby jeszcze chwilę się nimi zajęli. Z racji, że to oni sprawują nad nimi opiekę, to pozwalam im czerpać z tego wszelkie zyski, jakie uda im się naskrobać. To chyba sprawiedliwe.
Nie siedziałem u siebie długo, może kilka dni, później znów zawitałem w Krzeworożu. Tak samo milczący i przygnębiony jak zawsze, dawałem niebieskiemu swoją krew i pomagałem w domu, na szczęście nie musiałem omijać Raust szerokim łukiem, bo ona postanowiła sobie zrobić wolne. Śmieszna sprawa, bo będąc u siebie w domu było mi źle, samotnie i pusto, chciałem do Krzeworoża, a jak już byłem w Krzeworożu, to tęskniłem za spokojem i samotnością. Było tutaj o jedną osobę za dużo, jak dla mnie.
Rio zbierał się do jakiejś podróży i z burknięć Raza dowiedziałem się, że to nie będzie krótka wycieczka, długa tez nie, bo ile czasu może zająć wyjazd do innego miasta i powrót? Chciałbym mieć jakieś obiekcje, ale Lis się wyleczył jako tako. Jeszcze drobne rzeczy wracały do normy, ale nie wyleczy ich już leżenie w łóżku.
Słyszałem, jak hybryda się zbiera, więc sam też się zebrałem. Wiele nie miałem do spakowania, więc szybko byłem gotowy. Mimo tego Rio mnie wyprzedził i już zmierzał do bramy. Szybko zarzuciłem siodło na konia, założyłem mu ogłowie na łeb, wziąłem za wodze i zacząłem gonić do chłopaka. Daya nie był dyskretny, z daleka rżąc głośno na powitanie. Od razu mi mina zrzedła. Dziwnie mi było. Wolałbym żeby nie pytał gdzie jadę, ale myślę też, że to dość oczywiste, iż wracam do domu. Po co mam tutaj być? Koń nie wymaga już tyle opieki, Raz się tym zajmie, da radę.
Zbliżyłem się do chłopaka wystarczająco blisko, żeby nie musieć krzyczeć.
-Idziesz?-zapytałem, co w sumie było głupim pytaniem. Konia przy boku Rio nie ma, żaden powóz też nie jedzie. Westchnąłem cicho.-Podwieźć cię... gdzieś?-zaproponowałem mu. Zboczenie z trasy mi nie zaszkodzi i tak nie mam lepszych sposobów na marnowanie mojego czasu.
Jeśli chciał żeby go podwieźć, to poczekałem, aż otworzy bramę, po czym wyprowadziłem konia, wsiadłem na niego i pomogłem po chwili wsiąść na niego również Rio. To niezła sztuka i nie taka łatwa, wsiadanie na konia, jak ktoś już na nim jest, bo łatwo pierwszą osobę zrzucić czy poszarpać.
Jeśli nie chciał podwózki, to nie wsiadałem na konia, przejdę się kawałek, sam nie wiem dlaczego.
Tak czy inaczej zaczęliśmy zmierzać gdzieś w jakimś kierunku. Polegałem tutaj bardziej na Rio i tym jakie da mi wskazówki, albo jaką trasą pójdzie.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by NPC Czw Maj 13, 2021 6:28 pm

ROBERTO FALLWET

Odgłosy rumaka Iwo zwróciły jego uwagę na długo przed nim, jak ten do niego podszedł, u boku Dayi. Przynajmniej słuch wciąż pozostawał zwierzęco dobry. Lekko zaskoczył się jego widokiem, spodziewał się, że sam będzie musiał go szukać, a tu o. Ale… wyglądał, jakby też wyjeżdżał z Krzeworoża. Czyżby jednak nie zostawał z Razikale?
-Tak, mam zamiar dotrzeć do farmy Luda. Tam powinien być powóz.- Odpowiedział mu, zatrzymując się i zerkając w górę, na wyższego od niego elfa. Niestety, nie miał własnego rumaka, tak jak oni, to też musiał szukać alternatyw. Lecz kiedy Menetys zaproponował mu podwózkę, to cóż, wzruszył ramionami. -Czemu nie.
Rzucił, po czym ruszył znów w stronę bramy, aby ją uchylić, dając możliwość wyjazdu na wierzchowcu, po czym zamknął ją za sobą. Nie czekał długo, aż białowłosy z własnej inicjatywy pomoże mu wejść na grzbiet Dayi, po przez wciągnięcie go jedną ręką. Co prawda, raczej dałby sobie radę, obcuje z wierzchowcami od lat, ale pewnie było to spowodowane odruchowymi obawami, że sobie coś zrobi, jak poprzednio. Ferelny incydent, który z nim pozostanie.
-Musimy kierować się na wschód, tą ścieżką!
Wskazał palcem drogę, po czym chwycił Iwo w biodrach, aby utrzymać równowagę.
Sama droga nie zajęła tak długo jak mogło się wydawać, zaledwie kilka minut oddzielało ich od małego zgiełku cywilizacji, bo gospodarstwo Luda składało się z kilku domostw, oraz majestatycznego młyna, który obracał wiatrakiem. Przy murku, który oddzielał wzniesienie od szerokiej ścieżki, stał powóz, w nim, znudzony woźnica. Tak, to jego środek transportu.
Rio zszedł z grzbietu konia, z małą pomocą Iwo oczywiście, po czym rękoma przetrzepał swój płaszcz z pyłów piachu z drogi.
-To tutaj, dziękuję.- Oznajmił i zerknął na mężczyznę. -Wracasz do domu?
Dopytał z ciekawości, choć spodziewał się już twierdzącej odpowiedzi.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Czw Maj 13, 2021 7:03 pm

Skinąłem głową na informacje jakie mi podał i po chwili powtórzyłem ten ruch kiedy zgodził się na podwózkę. Wyszliśmy poza działkę i już po chwili jechaliśmy w stronę, jaką wskazał mi, a raczej wykrzyczał do ucha Lis, aż się wzdrygnąłem lekko, zaskoczony taką gwałtownością.
Uwielbiam Dayę, ma miękki chód i nie trzeba go pilnować, żeby biegł do przodu. Szedł miło, pomimo tego, że wiózł na sobie dwie osoby. Cudowny koń nie oddam go nigdzie nawet jak będzie stary, ale to głównie przez wartość sentymentalną jaką dla mnie ma.
Podróż galopem nie zajęła długo, więc po kilku minutach byliśmy na miejscu. Nie byłem pewny tej wiochy, wydawała się mimo wszystko być mało przyjazna, ale takie zdanie mam chyba o każdym miejscu gdzie jest trochę więcej ludzi. Patrzyłem spode łba, na każdego kogo mijaliśmy, wiele osób to nie było, ale kogo mogłem tego odstraszyłem.
Pomogłem Rio zsiąść z konia. Nie było to trudne, pochylić się i ewentualnie uratować przed upadkiem. Patrzyłem na niego z góry, jak otrzepywał ubrania. Cóż... przestał potrzebować mojej pomocy, więc to koniec mojego sensu bycia tutaj.
Znów skinąłem głową na podziękowania jego. Po raz czwarty w tym małym okresie czasu skinąłem gdy zapytał mnie czy wracam do domu. Jestem słownym minimalistą najwidoczniej, chociaż to raczej dlatego, że nie mam nic do powiedzenia nowego na ten temat. Zerknąłem jeszcze w bok, niepewny, czy to co chcę zrobić jest odpowiednie i czy powinienem, ale w końcu sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem z niej drobny prezent.
-Dla ciebie.-podałem chłopakowi pudełko zapałek i niewielki, skórzany portfelik pachnący porzeczką. Kiedy Lis go otworzył, mógł zobaczyć dwadzieścia tłuściutkich papierosów mojego ręcznego wykonania. Patrzyłem na niego ni to badawczo, ni to ze zmęczeniem, może chciałem wyłapać u niego jakiś rodzaj zadowolenia z prezentu, albo sam nie wiem.
-Uważaj na siebie.-dodałem jeszcze, po czym przyglądałem mu się kilka sekund i ruszyłem konia, aby w końcu obrać drogę do mojego domu. Kiedy oddaliłem się już kawałek, obejrzałem się jeszcze na chłopaka, żeby sprawdzić czy na pewno wszystko w porządku i czy nie będzie mieć jakichś problemów, a kiedy widziałem, że wszystko jest dobrze, to pogoniłem Dayę do galopu, nie ma co zwlekać z powrotem do mojej urokliwej samotni.

Z/T
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by NPC Czw Maj 13, 2021 7:40 pm

ROBERTO FALLWET

Pozostał cichy jak zwykle, ale szczerze, sam Rio też zauważył, że niewiele mówił. Może to przez spokój ich lakonicznych konwersacji, jemu ciężko było się rozgadać, kiedy rozmówca też niewiele mruczał. Nie był jak Razikale, który zdawał się rozmawiać ze sobą, jakby rozmówca był tylko dodatkiem, który ma mu przytakiwać.
Spojrzał na otrzymany prezent, którego zupełnie się nie spodziewał. Zapałki i… papierosy? To… to go onieśmieliło, ponieważ, nigdy wcześniej nie dostał od nikogo prezentu z prawdziwego zdarzenia. To był chyba jego pierwszy prezent w życiu. Nie wiedział jak ma się zachować, rumieńce pojawiły się na jego twarzy z powodu skrępowania. Zwłaszcza, że wziął pod uwagę tak mały element z jego życia.
-Dziękuję, Iwo…
Mruknął niepewnie i schował swój podarek do głębokiej kieszeni płaszcza, aby znów obdarować go spojrzeniem, lecz mniej pewnym. Nie spodziewał się nawet, że ten już odjedzie, rzucając tekstem w stylu życzenia powodzenia.
-Ty też.
Odparł na to i odwrócił się w stronę woźnicy, w kierunku którego zaczął zmierzać. Chciał chyba szybko zniknąć z oczu elfa, aby ten nie widział jego zmieszanej miny. Prezent, dostał prezent… ah, nieważne. Czas mu jechać, a podróż będzie długa…

z/t
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Sro Cze 30, 2021 10:50 am

No i tu przyjechałem. Po chuj? Chyba chciałem zobaczyć się z Rio. Od jakiegoś czasu nie miałem z nim kontaktu, więc uznałem, że może go spotkam, jak tutaj przyjadę, pod pretekstem spotkania się z Razem. Liczyłem na to mocno, jednak mimo tego, że podjeżdżałem do bramy, to nikt nie wychodził na powitanie, aby mi przejście otworzyć. No, to w końcu nie jest tak, że lis ma siedzieć tu na tyłku i mi bramy otwierać, ale... mógłby, bo nie chcę, żeby pierwszą osobą, jaka mnie przywita, była Pani Raust. Ona mnie nienawidzi i tyle. Wyszłaby na ganek, zobaczyła, że stoję przed bramą, to by splunęła na ziemię, odwróciła się i wróciła do domu, udając, że mnie nie widziała. Tak to się żyje na tym świecie. Jak już masz jakieś kontakty to są okropne w większości.
Zszedłem z rudej kobyły, co ją niedawno kupiłem. Dlaczego nie przyjechałem na Dayi? Bo mi się koń rozkraczył, okulał, bo wpadł głupek na płot i nóżkę sobie stłukł. Płot stoi tam gdzie stoi od dwudziestu lat, a ten sierściuch jest zaskoczony, że tam jest. Kocham go, ale czasami nie wiem czy mam się śmiać czy płakać.
Podszedłem do bramy, popatrzyłem na nią, po czym wyciągnąłem trochę nogę przed siebie i pchnąłem metal, który ustąpił po sekundzie oporu. Rozejrzałem się po posesji, czy aby na pewno nikt do mnie nie idzie i nikt nie szedł. Hm... Może mnie tu nie chcą, a może po prostu nie ma ich w domu. Obie opcje są bardzo prawdopodobne. Wszedłem na działkę, zamknąłem bramę i od razu ruszyłem do stajni, żeby zostawić tam rzeczy swojego wierzchowca, którego później puściłem na łąkę, do Horacego, który aż rżał z samotności. Chwilę się poganiają, a później będzie spokój. Może nawet jakieś źrebaki z tego kiedyś będą, o ile Daya nie był szybszy. Chociaż to jeszcze nie pora. Poszedłem do domu, stanąłem przed wejściem i popatrzyłem pod nogi. Pamiętam, jak zjadłem tu ostatnio wycieraczkę, a potem Rio oberwał w łeb. Ja to jestem głupi i jak ktoś mnie spotyka pierwszy raz i mówi, że jestem idiotą, to spokojnie, ja o tym wiem, wiem bardzo dobrze.
Uniosłem rękę i walnąłem kilka razy w drzwi, wzdychając ciężko, bo szykowałem się na widok gosposi. Może naprawdę Rio nie ma nigdzie? Pojechał do miasta? Może wróci przed moim wyjazdem. Chciałbym.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by NPC Sro Cze 30, 2021 4:03 pm

RAZIKALE AN'DORAL

Dziadek mówił, że na koniec, każdy wielki umysł kończy otoczony głupcami lub całkiem sam. Autor tych słów, miał okazję doświadczyć pierwszej alternatywy, lecz Razikale, chyba padał ofiarą tej drugiej. Cóż, pozostawiony sam sobie, chyba staczał się w bezkresną przepaść. Gdzie była Annabell…? Gdzie był ten młody stajenny…?
Ocknął się na podłodze, zasypany papierami i notatkami, które w pewien sposób, były spisane chaotycznie i niechlujnie, tak jak wyglądał cały on. Stare, pogniecione ubrania, roztrzepane niebieskie włosy, a do tego, wychudzone policzki. Nie radził sobie zupełnie,zaś bytowanie we własnej rezydencji, było niczym walka o przetrwanie w dżungli. Jeszcze tylko nie polował na wałęsające się szczury, czy podlatujące ptaki.
Zebrał się na nogi, z lekko chwiejną postawą. Popatrzył na swoją pracownię, która była cała zabałaganiona. To było dziwne, zawsze jak tu przychodził było czysto, a teraz, jakoś tak tu tylko gorzej…
Naukowiec opuścił pomieszczenie, kierując się korytarzem przed siebie, nie wiedząc do końca po co. Zatrzymał się jednak przy jednym kredensie, na którym leżały wyschnięte kwiaty i list. Ah, tak, już pamiętał. Informacja o śmierci Raust, którą zabrała gorączka. Chyba dalej zapominał o tym fakcie i szukał jej całymi dniami po domostwie. Kwiaty miał zanieść na jej grób, ale jakoś tak… nie wiedział kiedy byłby dobry moment… a ostatecznie, chyba okazja minęła. Mógł się chociaż stawić na pogrzebie…
Usłyszał pukanie do drzwi, a jakaś dziwna myśl go naszła, że to Annabell, ale szybko pozbył się jej, kierując się do wejścia, które ciężkim ruchem otworzył, uchylając wejście.
-Nie potrzebuję kredytu…- Prawie już zamknął drzwi, ale jednak wstrzymał ruch i znów je otworzył, ale szerzej, wpatrując się w elfa białymi ślepiami. -Iwo? Co tutaj robisz…? Em… wejdź…
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Iwo Sro Cze 30, 2021 4:55 pm

Stałem przed drzwiami i czekałem, aż ktoś mi otworzy. Rozważałem przy tym czy aby na pewno nie uciec i zdecydowałem się na to. Postawiłem już krok w tył, ale wtedy drzwi się otworzyły i moim znudzonym oczom okazał się Razikale odmawiający brania kredytu ode mnie. Gdybym to ja miał tyle pieniędzy, żeby udzielać kredytów, chciałbym nie musieć sam ich brać.
Skinąłem mu głową i wszedłem do środka. Pierwsze co mnie uderzyło to zapach, mieszanka lekkiego potu, braku wody czy przypraw i do tego dusząca woń starego powietrza.
-Jebie u ciebie.-skomplementowałem matowym głosem, stojąc pół metra od drzwi. Jeśli Razikale chciał je zamknąć, to chwyciłem je mocno za drewno i otworzyłem na oścież, żeby się wietrzyło. Już teraz coś wydawało mi się dziwnego. Zawsze tutaj pachniało normalnie, jak w domu, a nie jakby ktoś tutaj martwe wiewiórki chował pod podłogą.
-Przyjechałem do Rio.-spojrzałem na Razikale, przystając sobie w tym czasie na pięty butów, aby zdjąć je z nóg. Ze swojego chlewu przyjechałem w inny. Nie takie wakacje planowałem.-I do ciebie.-mruknąłem już mniej pocieszony.-Krew.-rzuciłem jeszcze, licząc, że rozwieję wszystkie wątpliwości naukowca. Cóż, nawet jak przyjeżdżam po krew, to przyjeżdżam do Rio, bo bez niego na spokojnie nie usiedzę przy pobieraniu próbek i innych pierdół. Dalej nie do końca wiem i pamiętam, to niebieski mi robi.
Ruszyłem na spacer po domu, otwierając przy okazji wszędzie okna, jakbym był u siebie. Co rzuciło mi się w oczy, to to, że był dzień, a w domu był tylko on.
-Gdzie Raust?-burknąłem po raz kolejny, mocno od niechcenia, chociaż ton mój był wyraźnie przyciszony. Nie chciałem rozmawiać o kobiecie, ale musiałem się dowiedzieć gdzie jest mój wróg, żeby mi tutaj zaraz na twarz nie wyskoczyła zza winkla, zawału bym dostał. Zatrzymałem się w kuchni, gdzie otworzyłem ostatnie okna. Zostało jeszcze górne piętro, ale później się nim zajmę. Co ja właściwie robię teraz? Nie wiem, dziwnie się czułem ostatnio.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by NPC Czw Lip 01, 2021 8:18 am

RAZIKALE AN'DORAL

Menetys wszedł do środka, zaś Razikale przeprowadził go przemęczonym spojrzeniem, z zamiarem zamknięcia drzwi, lecz skończyło się na tym, że Iwo zabronił tego robić. Po chwili usłyszał wyjaśnienie dlaczego, a niebieskowłosy pokręciło głową, rozglądając się.
-Ja nic nie czuję…- Mruknął, raczej oswojony z tym stanem rzeczy, bo nie opuszczał domostwa od dawna. Ale i tak jego uwaga została wytrącona przez jeszcze kolejne słowa elfa, gdy wspomniał o niejakim Rio. Razikale zaczął wertować to w głowie, jakby próbując sobie przypomnieć to imię… -Rio… a, Roberto. Ten wyjechał kilka dni temu dostarczyć przesyłkę, nie ma go tutaj.- Odparł,a w rzeczywistości, sam był nieświadomy tego, że chłopak nie wracał od miesiąca. Kompletnie zatracił poczucie czasu, każdy dzień był taki sam. -Krew? A, tak… nie mam teraz za bardzo głowy do tego, ale mogę spróbować pobrać próbkę…
Rzucił dosyć niechętnie, co raczej było niespotykane w jego wypadku, wyrzekać się badań lub podchodzić do nich z apatią. Lecz w rzeczywistości, nie tknął się niczego od dłuższego czasu. Tworzył tylko notatki, które w połowie zaprawione alkoholem, były kompletnie bezsensu lub nieczytelne nawet dla niego. Coś kiełkowało w głowie i tam zdychało.
Menetys z jakiegoś powodu ruszył przed siebie, zaczynając odsłaniać i otwierać okna w różnych pomieszczeniach, a An'Doral wałęsał się za nim jak cień, w milczeniu obserwując co ten robi. Skończyło się na kuchni, w której nie brakowało też brudnych naczyć, a niektóre produkty lepiej było już wywalić. Elf spytał o coś, co sprowadziło na niego białe tęczówki naukowca, choć chwila minęła, nim otrzymał odpowiedź.
-Biedaczka zmarła jakiś czas temu… gorączka, jej ciało… widocznie nie podołało…- Odpowiedział, choć odwrócił głowę, zaczynając chodzić po kuchni. Obejrzał się na mężczyznę. -Chcesz może bimbru…? Własnej roboty… ja sobie naleję…
Dodał nagle i wyszedł z kuchni, aby pokierować się do piwniczki na trunek, który był w ostatnim czasie jego partnerem. Zresztą, walające się butelki, mówiły same za siebie.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Rezydencja Krzeworożu - Page 5 Empty Re: Rezydencja Krzeworożu

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach